Strona 15 z 32

: 19 lip 2016, 16:06
autor: Szczyt Potęgi

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Smok uważnie wysłuchał rozmówcy, choć jego myśli, mogłoby się zdawać, płynęły na chwilę obecną w innym kierunku, niż mógłby sobie tego życzyć Chłód. Wybiegł pamięcią do lat dziecięcych, kiedy nic nie było zmartwieniem, a wybujałe drzewa w ogromnym lesie pełnym owoców sprawiały wrażenie sięgających chmur. Wtedy mógł sobie pozwolić na tak wiele, wylegując się na rozległych konarach i obserwując z góry jak wiewiórki biegają po rozległej polanie zbierając drobne żołędzie...
A potem powrócił z prędkością światła do spraw bieżących, jak gdyby niewidzialna siła wylała nań kubeł lodowatej wody.
~Tak, wiem. Wiem. Spałem. Przepraszam~
Wymamrotał trochę nieskładnie, potrząsając łbem i rozrzucając wokół kawałki gałązek oraz świeżego mchu. Był trochę nieswój.
~Taka już moja natura, Perydocie. Muszę spać by regenerować siły, tak jak robią to drzewa, inaczej znacznie, wręcz gwałtownie, mógłbym się postarzeć. Musiałem was zostawić, bo tak nakazywał mi instynkt oraz wola przetrwania. Jestem młody, a jednocześnie zmęczony, na kolejną wieść, że ilekroć się budzę, to coś musi być nie tak. Zaiste, nie można walczyć z Matką Naturą. Z jej tworami, które robią nam na przekór, również.~
Rzekł mentalnie, po czym uniósł lekko prawą łapę nad ziemię, by zlustrować ją zielonymi ślepiami. Miał niespełna trzydzieści księżyców, a wyglądała jakby miał ich co najmniej osiemdziesiąt. Grudki zeschniętej ziemi powypadały ze szczelin między brunatnymi łuskami oraz zmarszczkami powstałymi na wskutek długich spacerów. Gdzieniegdzie na szponach mógł też dostrzec powysychane plamy żywicy. To chyba z tego dębu, na który się wspinał jeszcze przed zapadnięciem w hibernację. Ech, leci ten czas.
~Czyli jesteś teraz przywódcą, naszego stada. Spóźnione gratulacje. Kto by pomyślał, że ten malec, którego kiedyś namaściłem, teraz będzie stał przede mną w kwiecie swego wieku z ilością blizn większą od moich. Nie spodziewałbym się, Panie.~

: 21 lip 2016, 16:39
autor: Chłodny Obrońca
Przyglądał mu się z nieukrywanym zaciekawieniem i zaintrygowaniem. Smok zdawał sobie sprawę z tego, że przespał wiele ważnych chwil i wiele ważnych spraw przeleciało mu przez szpony jak liście opadające z drzew podczas pory liściastych dywanów. Ciekawe jak się z tym czuł, a może wcale go to nie obchodziło? Niestety Chłód nie znał go na tyle by móc to stwierdzić… Ot bardzo stary smok obudził się po kilkudziesięciu księżycach i okazuje się, że stado którym kiedyś władał jest bezdomne.
-Wybacz mi, że akurat w takim momencie musiałeś się obudzić.– rzucił nieco cierpko. Jako że teraz to on był przywódcą, czuł się odpowiedzialny za wiele spraw na raz. Także za fakt, że teraz koczowali na ziemiach Wody, bo jakaś Mgła zagarnęła sobie ich legowiska. Niestety smoki nie były chyba stworzone do współpracy dlatego sprawa z Mgłą ciągnęła się już od pory białej ziemi, aż dziw bierze że tumany tego śmiercionośnego oparu nie zdecydowały się pochłonąć także innych ziem. Chłód westchnął ciężko i spuścił łeb. Doskonale znał uczucie zmęczenia, sam uczył przecież wszystkie smoki z Życia, starał się zapewnić im bezpieczeństwo, odebrał pasowanie na przywódcę od Proroka który potraktował go jakby dawał mu kawałek mięsa, a nie przywództwo… do tego polityka która spędzała mu sen z powiek i koszmary o życiu po śmierci którego zdążył już doświadczyć. Życie Chłodnego okazało się być istną kupą… śmiechu. A ten mu mówi o zmęczeniu bo… spał. Opuścił powieki do połowy i patrzył na Posłańca z lekkim niedowierzaniem.
-Czyli pobędziesz wśród nas jeszcze trochę, a potem znów zapadniesz w sen?– chciał wyjaśnić choć tę sprawę. Ciekawe czy po przebudzeniu chciałby odzyskać władzę. Na tę myśl samiec uniósł lekko krzaczastą brew do góry. Czyż nie o tym paplał do siebie przez jakiś czas? O tym jak jest zmęczony przewodzeniem i chciałby być obrońcą nie alfą? Teraz kiedy stał przed nim poprzedni przywódca naszły go wątpliwości. Dziwne uczucie…
-Dość sporo przeszedłem, rzeczy których wolałbym nie przechodzić. Stoję jednak tutaj przed tobą i uczę smoki ze stada, że obrywając od życia nie należy się poddawać tylko stać się silniejszym. W końcu nie bez przyczyny Immanor błogosławi nas wytrzymałością.– powiedział już spokojniej.
-Dynamika starała się być dobrą przywódczynią jednak niedługo po twojej hibernacji zaatakował nas Cień. Wyprzedził jej plan ataku… Dwuznaczna Aluzja została dotkliwie zraniona i usunęła się w cień oddając władzę Szaleństwu Cieni, swojemu pisklęciu które powstało ze związku jej i Uśmiechu Szaleństwa.– dodał czekając na reakcję drugiego samca. Mieli chyba sporo do pogadania.

: 22 lip 2016, 16:23
autor: Szczyt Potęgi
~To nie wina pór roku, że nadchodzą w takiej, a nie innej kolejności. Nie wina rzek, że pogłębiają swoje koryta, ani wina drzew, że rosną. Nie do Ciebie należy rządzenie czasem, a jedynie decyzja, co zrobisz z tym, który został Ci podarowany. Nie przepraszaj. Prawie przywykłem.~
Odpowiedział w myślach przywódcy i posadził zad na ziemi, wydając przy tym głośny dźwięk skrzypienia. Zaraz potem nastąpiło stłumione tąpnięcie. To porośnięty ogon, który w chwili zetknięcia z gruntem, uderzył głośno o podłoże.
W oddali można było usłyszeć trzepot skrzydeł zlęknionych ptaków.
Przez moment trwał w takiej zamyślonej pozie, lustrując Przywódcę o góry do dołu, próbując sobie przypomnieć jak najwięcej na jego temat.
Perydot- ładne imię. Ale niestety najpewniej nie mieli ze sobą za dużo do czynienia. Już wtedy Posłaniec wykazywał oznaki zmęczenia. Nie tylko obowiązkami, ale również samym faktem, że aby coś zjeść, trzeba czasem wychylić łeb z jaskini. Tak już po prostu miał. Smoki drzewne i bagienne wolały leniuchować, a że był krzyżówką obydwu... no, ekhm. CÓŻ. Czyli magiczne słowo stosowane na końcu zdania, które ma mówić wszystko, ale ostatecznie nie mówi nic i zmusza do irytującej, samiczej gry w "domyśl się".
~Niczego nie obiecuję.~
Odpowiedział na pytanie.
~Postaram się dotrzymać wam kroku na tyle długo, na ile to tylko będzie możliwe, niemniej nie mam zamiaru obejmować żadnej wyższej funkcji niż obecna, dopóki nie jest to absolutna konieczność mająca na celu ratować stado.~
Rozmarzył się na moment, tylko po to, by napełniające go przyjemną refleksją wspomnienia, ustąpiły gwałtownie wspomnieniu Aluzji i wojny. Tak, to również pamiętał. Nie dał po sobie rozpoznać zaskoczenia, tudzież zaniepokojenia. Po prostu siedział w swojej niewzruszonej postawie.
~Szaleństwo Cieni...~
Powtórzył.
~Pewnie tak samo szurnięta jak niezaprzeczalna większość z nich.~
Stwierdził dość bezpośrednio, pozwalając sobie nawet na odrobinę wulgarności, co i tak zdarzyło mu się po raz pierwszy... odkąd żył. Przez chwilę sam był pod wrażeniem. Nie wiedział jednak czy pozytywnym, czy raczej negatywnym.
~Pytanie: co dalej?~

: 29 lip 2016, 13:03
autor: Chłodny Obrońca
-Racja.– krótkie ale bardzo konkretne słowo, które miało na celu zakończyć temat ale i zgodzić się z rozmówcą. Bo cóż miał jeszcze dodawać? Że jest rozczarowany, zły, radosny? Nie było sensu, ważne że Posłaniec obudził się na nie wiadomo jak długo i, że mimo wieku, pełnionej wcześniej funkcji i przeszkolenia powinien być adeptem nie czarodziejem. Chłód westchnął kładąc sobie łapę na pysku i masując miejsce gdzie smok powinien mieć skroń. I cóż on miał z nim począć? Ciekawe czy chociaż pisklęta chciałby uczyć…
-To będzie raczej zbędne, czuję się dobrze choć wyglądam jakbym wstał z martwych. Oczywiście nigdy nic nie wiadomo, a jak na razie nie znalazłem jeszcze zastępcy… nie mam tyle szczęście co moja siostra.– westchnął ciężko. Miał co prawa na oku swojego syna, ale on… nie, nie był jeszcze gotowy. Z kolei Pawia spędzała więcej czasu z Wodnymi niż ze stadem Życia.
Słysząc imię przywódcy Cienia pokręcił łbem.
-To samiec Posłańcu i skupiony na swoim stadzie oraz na… swoich miłostkach. Nie odczułem przy nim dyskomfortu jaki emanował ponoć od Aluzji. Lepiej, że przywódcą jest Szaleństwo niż Pierwotna Siła, kojarzysz ją? Rozszarpała krtań Dynamiki i ta straciła na długo głos.– rzucił wpatrując się w stare ślepia obrośniętego roślinnością smoka. Wcale nie wyglądał tak staro… raczej jak… ślimak? Tak, muszelki ślimaków porastały różnymi żyjątkami i roślinnością jak Posłaniec. Ciekawe czy miał na grzbiecie gniazdo z jakimiś ptaszkami. Chłód powstrzymał jednak swoją ciekawość, nie będzie przecież lustrował każdego szpona ciała drugiego samca…
-Dalej? Walczymy z Mgłą, uzyskałem pewne informacje dotyczące run od elfów, możliwe że w końcu będziemy mogli wejść w opary i zbadać co też dzieje się wewnątrz. Uwierzyłbyś? Elfia magia podziałała… Będę musiał wybrać smoki które ruszą we Mgłę.– ostatnie wypowiedział poważnie i niechętnie. To tak jakby wysyłać kogoś na możliwą śmierć, średnio fajne zadanie. Może po prostu pójdzie sam?

: 18 sie 2016, 9:40
autor: Brutalna Łuska
// Troszkę spóźniony odpis dla Krwawej c:

Kiwnęła głową. Rzeczywiście, o tym nie pomyślała. Zapamiętała słowa Mrocznej Łuski i zaczęła słuchać dalej. A, jak się chwilę potem okazało, nauka śledzenia wkrótce miała się zakończyć. Zostało jeszcze ostateczne zadanie.
Obróciła się, tak jak nakazała jej smoczyca ze stada Ognia, ze wszelkich sił tłumiąc chęć spojrzenia za siebie. Nasłuchiwała uważnie, a gdy tylko kroki ucichły, nagłym ruchem przekręciła swe ciało z powrotem. Niemal od razu ruszyła w pogoń.
Z początku biegła całkiem szybko, bo od razu pochwyciła spojrzeniem świeży trop. Gdy węszyła,, czuła utrzymujący się w powietrzu zapach Mrocznej. Jednak łatwo było do czasu... bo w lesie już trop mogła prędko zgubić. Zatrzymała się i zobaczyła ślady łap w błocie i pyłkach. Woń ewidentnie nadal należała do poszukiwanej. Po przejściu o wiele wolniejszym krokiem paru długości ogona, jej uwagę przyciągnęły podeptane po prawej stronie gałęzie. Przyjrzała się patykom. Innych poszlak w pobliżu nie widziała, warto więc zaryzykować. Ruszyła więc w prawo. Tam znalazła kolejne ślady. Zrobiła tak więc kółko i znów poszła w prawo. A tam czekał na nią dołek, najprawdopodobniej wykopany przez zwierzę, a nie przez samicę. Chociaż, gdyby tak się lepiej przyjrzeć...
Skała przez kilka uderzeń serca stała w bezruchu, nie wierząc. Czy nie szła za Mroczną? Czy znalazła legowisko jakiegoś stworka? Przeleciała wzrokiem po lesie otaczającym ją dookoła. Oddaliła się o dwa kroki od dołka i zrobiła kółko, jak to mówiła fioletowo-żółtołuska smoczyca. Nie widząc innych śladów podobnych do łap Mrocznej, odrobinkę zrezygnowana Skamieniała cofnęła się do poprzednich poszlak. I nagle zauważyła kolejne. Rzuciła się w lewo, idąc za tropem oraz węsząc. Po nieskończenie długim maszerowaniu ślad się urwał. Zdziwiona przypadła do ziemi. Czy Mroczna odleciała? Chyba nie, przecież gdzieś tu muszą być kolejne ślady! pomyślała. Po troszkę długim szukaniu odnalazła kolejne poszlaki. Patrząc na nie uznała, żepto pewnie był skok. Daleki skok. Ruszyła, zrobiła półkole i się zatrzymała. Wyczuwała intensywniejszy niż dotychczas zapach. Rozejrzała się po okolicy, raz czy dwa omijając Mroczną. W końcu jednak węszenie pomogło. Stanęła parę szponów przed ukrytą samicą. Była tu. Wpadła w krzaki, nie wiedząc, iż Mroczna znajdowała się bliżej, niż myślała. Potknęła się i w cudowny sposób zakończyła to przedstawienie pięknym prychnięciem w zażenowaniu, leżąc na ziemi.

: 18 sie 2016, 14:35
autor: Szczyt Potęgi
W miarę tego jak słuchał przywódcy, Posłaniec przestępował z łapy na łapę. Nie rzecz jasna dlatego, że się niecierpliwił, ale dlatego, że długie leżenie pod ziemią na prawdę dało mu się mocno we znaki. Oczywiście, hibernację dalej traktował jako coś zupełnie normalnego, natomiast zawsze, jak to zwykle bywa, Matka Natura musi równać szanse. A tym wyrównywaczem było własnie dorzucenie Posłańcowi chwilowych bólów stawów, bólów głowy lub chorób, które nawet pomimo dużej odporności leśnego smoka zawsze znajdowały sposób by go nękać. I w sumie nic dziwnego, w końcu to także żywa istota. Nieważne czy za dziesięć, cy pięćdziesiąt księżyców- na coś się zemrze.
Ale póki co, siedział przed Chłodem i próbował odbudowywać kondycję. Chociaż tak. Chociaż na tyle, by już nie strzykało.
Dało to efekt tuptającego drzewa.
~Przepraszam jeśli rozpraszam, po prostu muszę.~
Reszty wywodu słuchał w milczeniu. Słowem "kluczem" okazały się... elfy.
~Słyszałem o nich. Podobno kochają Matkę Naturę równie mocno co my, chociaż żyją w zupełnie innym świecie. To dziwne, że chcą z nami współpracować. Nie boją się?~
Przerwał na moment, robiąc przy tym zeza, bo oto na koniuszku dzioba usiadła mu sikorka, próbująca wpleść gałązkę w przerwę pomiędzy zrogowaciałym nosem, a paroma łuskami. Delikatnie dmuchnął nozdrzami, dając ptaszysku do zrozumienia, że to jeszcze nie pora na wprowadzanie się.
~Jeśli nic mi nie przeszkodzi, masz moją maddarę w tej wyprawie, wodzu.~

: 30 sie 2016, 11:56
autor: Chłodny Obrońca
Obserwował jak Posłaniec walczy ze swoją starością i przypadłościami. Sam nie mógł narzekać… tyle razy już prawie urwano mu szczękę, że nabawił się reumatyzmu w tymże miejscu. Zmiana pogody? Proszę bardzo, od razu zaczynało pulsować i boleć. Rozumiał więc poniekąd jak czuł się zarośnięty smok dlatego też nie krytykował jego ruchów, obserwował za to z zaintrygowaniem jak co jakiś czas spod jego łapy wyłaziły żuki czy jeże. Fascynujące, gdyby tak Posłaniec dokształcił się w Wiedzy mógłby szkolić młodych o tym jak natura jest dla nas ważna i sam byłby tego żywym przykładem. Może kiedyś zaproponuje mu posadę Piastuna chociaż nie sądził by smok skakał z radości na podobną wiadomość.
-Jeżeli chcesz może się przejdziemy.– rzucił uprzejmie przekrzywiając lekko łeb w bok jak to miał w zwyczaju za młodu.
-Elfy… Elladan jest ich Najstarszym czyli kimś pokroju naszego przywódcy. To młody ale inteligentny osobnik, razem staraliśmy się rozwikłać tajemnicę Mgły, nie było to jednak łatwe. Czy raczej powinienem powiedzieć nadal nie jest łatwe.– westchnął. Ostatnimi czasy smoki zdecydowanie zbyt często nadużywały słowa, że coś „nie jest łatwe” bądź, że problem z Mgłą nadal trawi ich umysły. Może to rodzaj kary?
-Co do samych elfów to byłem w ich obozie, leżałem pod ich świętym Drzewem Odnowy. Cudowny dar natury, nie mogłem oderwać od niego wzroku, nic dziwnego że jest tak ważne dla elfów. W każdym razie pod drzewo przybyła również elfka którą wezwał Elladan. Nie podarowała mi nawet zmrużonego spojrzenia, wydawała się być niedostępna i chłodna w swych czynach. Najstarszy wytłumaczył mi potem, że elfy bardzo się nas obawiają stąd ich zachowanie. Bardzo chciałbym by te relacje się zmieniły.– powiedział poważnie.
Zaśmiał się potem słysząc jak nazwał go Posłaniec i pokręcił lekko głową aż jego poroże poruszyło gałęzie rosnące niżej. Kilka liści zatańczyło wokół jego pyska i opadło spokojnie na ziemię bądź jego barki.
-Dziękuje ci Posłańcu, mam nadzieję że wspólnie wyprowadzimy nasze smoki z sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Chciałbym znów zobaczyć Szczerbatą Skałę.

: 01 wrz 2016, 16:13
autor: Obnażony Kieł
Skamieniałej nie było tak długo, że Mrocznej zaczęły cierpnąć łapy. Właśnie dlatego ułożyła się wygodnie na ziemi i uniosła wysoko łeb, żeby widzieć co się dzieje za krzakiem. Kiedy i to się jej znudziło skuliła się w kłębek i przymknęła oczy. Zarzucony na siebie kamuflaż szeleścił z każdym jej ruchem ale nie obawiała się wykrycia. Gdyby samiczka była blisko to by ją usłyszała albo wyczuła za pomocą węchu. Tak więc przysypiała mając nadzieję, że Skała nie zgubiła się gdzieś po drodze. W końcu do jej ucha dobiegł cichy szelest. Wyjrzała zza krzaka i równie szybko jak to zrobiła tak i się schowała. Wyglądało na to, że samiczce w końcu udało się dojść do celu. Zostało jej tylko odnalezienie jej ukrytego cielska. Nie sądziła, że zajmie jej to aż tyle czasu. W końcu smoki miały bardzo czuły węch! No ale ważne, że w końcu się jej udało. Nie ważne czy stało się to przez przypadek czy też zupełnie celowo.
– Co tak długo? Jeszcze chwila i zdążyłabym zasnąć! – Wstała i podała smoczycy łapę, żeby pomóc jej wstać.

/Raport śledzenie 1 i możesz też spróbować na 2 ;)

: 01 wrz 2016, 17:41
autor: Brutalna Łuska
Wstała z pomocą Mrocznej Łuski. Wzruszyła barkami na jej słowa, zbytnio nie wiedząc, jak się zachować.
Trochę się... hmm, pogubiłam. W każdym bądź razie – dodała weselej. – Dziękuję ci bardzo za naukę. Bardzo mi pomogłaś! – oznajmiła. Kiwnęła jeszcze łbem na pożegnanie, powiedziała 'do zobaczenia' i ruszyła przed siebie w maleńkich podskokach. To był kolejny owocny w nauki dzień! Czy raczej jedną naukę.

// Zrobię prawdopodobnie samodzielkę z śledzeniem wraz z kamuflażem oraz skradaniem c:

Zt

: 12 wrz 2016, 19:40
autor: Szczyt Potęgi
Posłaniec zareagował z lekkim entuzjazmem. Lekkim, bo spokój jaki go cechował, był w stanie przyćmić niemal każdą emocję. Od tej najbardziej negatywnej, po wszystkie pozytywne, jakie moglibyście wymienić na liście. Generalnie wyglądało to tak, jakby ktoś ziewnął z uznania. Zaraz potem podjął temat elfów.

– Z jednej strony nie można się im dziwić. Nasza rasa, smocza, od zawsze budziła dziwny lęk u reszty świata, chociaż z moich doświadczeń wynika, że większość żyjących po prostu uważa nas za zwierzęta. Potencjalnie groźne, istniejące tylko po to, żeby niszczyć i żerować kosztem innych...

"A potem żerują kosztem innych, nawet nas, leśnych, niszcząc lasy, wyrębując drzewa oraz łamiąc kolebkę spokoju, którą sami sobie postawiliśmy, plądrując progi naszych jaskiń w poszukiwaniu nieistniejących bogactw, niszcząc..."

Natłok nieprzyjemnych wspomnień powrócił ogromną falą, zmuszając Posłańca do przystanięcia w miejscu. Na krótki, acz widoczny moment, zacisnął wargi i wpił szpony w ziemię, na pełną ich długość, niemal miażdżąc objętą nimi połać ziemi i ściółki leśnej. Szmaragdowe ślepia zacisnęły się w wąskie, błyszczące szparki, po czy rozszerzyły. Przyspieszone tętno ustało, uścisk szczęki puścił. Szpony zwolniły chwyt. Ruszył dalej przed siebie, próbując nie dać znać po sobie, że właśnie się rozgniewał. Nie na rozmówcę, nigdy w życiu. Ale na to, o czym chciałby zapomnieć od tak dawna... zmienił temat.

– Chciałbym zobaczyć to Drzewo Odnowy. Musi być piękne...
Podjął.
– A z mgłą jakoś się uporamy– Rzekł, pochylając łeb nad wydeptaną ścieżką– Będzie co będzie, a jak już będzie, to trzeba się z tym zmierzyć.

: 21 wrz 2016, 10:39
autor: Kreatywny Kolec


Czas wziąć się do roboty i zrobić coś konkretnego, Nurt przyszedł tutaj aby poćwiczyć samemu swoje umiejętności śledzenia i skradania. Kiedy tutaj przybył od razu zabrał się do wyznaczonego sobie zadania.
Na początku musiał poruszać się cicho podczas tropienia więc rozstawił sobie lekko łapy i ugiął je, tak aby podczas poruszania się stąpał bezszelestnie a przynajmniej tak chciał. Następnie schował trochę pazury, ogon poruszał się prawie w cale i tylko lekko drgał kiedy samiec się ruszył. Skrzydła też musiał mieć przy sobie i tak przygotowany ruszył powoli do przodu, uspokoił swój oddech i zaczął od przeszukiwania terenu wzrokiem. Skupiał się bardzo uważnie na okolicy, podchodził do różnych krzaków i pilnie szukał czy nie mają one obgryzionych gałązek co byłoby jasnym znakiem że ofiara była tutaj niedawno. Szybko znalazł obskubane zarośla jednak zauważył że są one zbyt suche, więc wywnioskował z tego że roślonożerca najpewniej był tutaj bardzo dawno temu. Ruszył dalej stąpając cicho i skupiając się teraz na ziemi, szukał na nich śladów zwierzyny bo skoro znalazł stare ślady po żerowaniu to i znajdzie stare ślady o ile wcześniej coś ich nie rozmazało. Szukał w okolicy zjedzonej rośliny, oddalał się i robił półokręgi aby w końcu po dłuższej chwili znaleźć odcisk racicy. Oczywiście ocenił że są stare, widać to było po zasypanych brzegach śladu nogi sarny i słabo zbitym pisaku. Fuknął niezadowolony że tak długo szukał tego śladu, ruszył dalej oddalając się na parę ładnych skoków od miejsca swojego znaleziska. Był już na nowym terenie więc wypatrywał na drzewach czy skałach zadrapań po pazurach czy obdartej kory przez liściojadów. Drzewa mijały go jedne za drugim, trochę mu się to dłużyło ale musiał mieć dobry wzrok aby nie przegapić okazji. Nie spieszył się, żetelnie przezczesywał wzrokiem okolicę jednak po bardzo długim czasie nic nie znalazł. Zamknął oczy i po chwili je otworzył, teraz czas aby wykorzystał zmysł węchu a więc wciągnął powoli powietrze. Nie różniło się ono niczym szczególnie więc dodał do tego swój przed chwilą trenowany wzrok, to była bardzo dobra kombinacja ale zapomniał o jednej- słuch. Jednak teraz ćwiczył węch i tak węszył po roślinach, starał złapać zapach roślinożercy czy ogólnie jakiegoś zwierzęcia aby po prostu mieć jego woń w nozdrzach. Poruszał się zwinnie między zaroslami ale nie mistrzowsko jednak nie spieszył się, bardzo uważnie analizował nowe zapachy ale przeważnie były to tylko rośliny. Koniec końców nic nie wywęszył więc teraz połączył wzrok i węch ze słuchem. Oczywiście słuchać to słuchać ale uważnie nasłuchiwać to już inna sprawa, znowu poszedł trochę dalej od miejsca gdzie się znajdował i stanął aby wytężyć uważnie swój słuch. Obracał głową aby mieć wiekszy zasięg, jego ogon nie ruszał się ani trochę, intensytwnie ale cicho węszył oraz przyglądał się okolicy. Wszystko mogło się wydawać takie same ale on już wiedział że niedaleko stąd jest wilk. Usłyszał jego "chrapanie" oraz zobaczył jak trawy ruszają się, kiedy ten tylko ruszał ogonem. Smok uznał że to tyle na dzisiaj, teraz poleci znaleźć inne miejsce na poćwiczenie skradania.

: 29 paź 2016, 19:25
autor: Dzwonna Łuska
// Ja tu też ćwiczę tylko ;_;

Dzwonna przybyła w to miejsce tylko z jednego powodu – podszkoleniu się w śledzeniu.
Przez chwilę kręciła się po zaroślach, w to przód, to w tył, przyglądając się przy tym okolicy, i próbując wyłapać jakikolwiek zapach czy dźwięk. Niestety nie dało to zadowalającego efektu, wróóóóć! Jakiegokolwiek efektu.
Trochę zrezygnowana ruszyła przed siebie, uważnie stawiając łapy by zbytnio nie hałasować. Nadal uważnie wypatrywała odcisków łap, sierści czy piór, czy innego badziewia. A jej nos i uszy były przygotowane na podejrzane dźwięki czy zapachy. Na szczęście tym razem nie musiała szukać długo, bo po niedługiej chwili maszerowania przez zarośla, ujrzała mokre brązowe piórko, unoszące się po niewielkiej kałuży. Szybko je podniosła łapiąc je delikatnie w dwa pazury, i obróciła piórko kilka razy próbując określić do kogo mogło należeć. Na pewno było ono własnością większego ptaka, choć nadal było za małe jak na takiego żurawia, to z pewnością nie należało do żadnego wróbla czy słowika. Było zwyczajnie troszeczkę za duże. Nie miało na sobie żadnego specjalnego wzorku, a do tego jego przemoknięcie szczególnie utrudniało dalszą identyfikację, nawet jeśli wyglądało na takie, które zmokło dość niedawno, przecież nadal się unosiło! Z pewnością woda utrudni też rozpoznanie zapachu.. Ale właśnie! Zapach! Jak mogła o nim zapomnieć! Dzwonna szybko nabrała powietrza w zatoki, choć szanse na to że zapach nadal się unosił, były naprawdę małe, a szczególnie kiedy się doda to, że ptaki zwykle latają bardzo wysoko. Jednak tym razem najwidoczniej się jej udało. Bo do jej nozdrzy dotarł zaskakująco mocny zapach ptaka, i czegoś jeszcze.. Czyżby krew? Dzwonna bez dłuższego myślenia podniosła wysoko łeb, i wzięła jeszcze kilka głębszych węchów, by określić w jaką stronę ma się udać, po czym skierowała się właśnie w tym kierunku, nie przestając węszyć, wysłuchiwać czy obserwować, tak dla bezpieczeństwa gdyby przypadkiem zgubiłaby trop. Jej postura odrobinę się zmieniła, bo kolana miała teraz odrobinę ugięte, skrzydła przyciśnięte do ciała, a pysk wraz z ogonem zniżony, aby w razie czego łatwiej by jej było zacząć się skradać. Łapy stawiała powoli, ostrożnie i jak najciszej, by dać swoim zmysłom jak najbardziej komfortowe warunki do działania. Po drodze napotykała małe kropelki krwi, wraz z innymi piórami, wyglądającymi na puchowe, nawet raz czy dwa napotkała kaczy odcisk. Nawet zapach wydawał się być coraz wyraźniejszy i silniejszy, najwyraźniej była naprawdę blisko! W końcu jej oczom ukazała się niewielka przestrzeń, z małym oczkiem wodnym w środku, przy którym stała szukana przez nią kaczka. Dzięki temu że stała nieruchomo, Dzwonna mogła się jej lepiej przyjrzeć. Jej bok odrobinę krwawił, zostawiając na ziemi niewielki pasek krwi. Niestety adeptka nie mogła określić nic więcej, bo po chwili do oczka wpadła gałąź, która najwyraźniej odłamała się z drzewa rosnącego obok. Plusk wody skutecznie odstraszył kaczkę, która z trudem odleciała w korony drzew. Lecz dla Dzwonnej i tak to nie miało większego znaczenia, trening skończony.

: 06 lis 2016, 23:30
autor: Czarny Lis
Tym razem Nasz kolec postanowił przejść się po bujnych zaroślach. Czemu? To przecież idealne ciche miejsce do przemyśleń. Dodać do tego czystą ciekawość jak to miejsce się zmieni w tym dosyć pięknym okresie na smoczych ziemiach. Był jeszcze jeden powód tej decyzji chciał się osłonić przed deszczem. Jednak jak już się tam dostał zauważył coś czego się nie spodziewał. Fakt wyglądało to niesamowicie niemal wszystkie liście były w innych kolorach, ale niemal wszystkie były na ziemi, co nie dawało wystarczającej osłony. Trudno będzie musiał wyćwiczyć swój umysł w trakcie nieprzyjemnych zjawisk pogodowych. Ciekawe czy nie zjawi się także coś nowego, czego nasz bohater się w ogóle nie spodziewał?

: 09 lis 2016, 18:52
autor: Słodki Kolec
Przybyłem do Dzikiej Puszczy, bo cos mi podpowiadało, że warto tu przyjść. Idę w ten dzień pełny chmur, wiatru ku wielkiej nieskończonej puszczy. Przekraczając jej granice cały świat jeszcze bardziej pochmurniał. A to mnie jeszcze nie zniechęciło do dalszej podróży.
Kroczyłem mężnie niczym w bój, po ziemi pełnej liści, mokrej trawy i ogólnemu poczuciu śmierci. Las sam oddawał swoje piękno Pani Mroźnej, oddawał niczym już poddany żołdak na szubienicę przed ludem skazany.
Wkroczyłem w miejsce zwane bujnymi zaroślami, tam już kogoś wyczułem, dużego samca, co siedział po drugiej stronie. Był czarny i z dala czuć było od niego mchem, sosną, rossa z rana. Członek Życia albo już raczej stada ziemi.
Witajcie – usiadłem na z dwa, może trzy ogony od samca – Kim jesteście? Bo mnie Ksihenku zwą – posłałem mu miły uśmiech i czekałem na reakcję.

//Srl ze tak długo ale net mi umiera ;__;

: 10 lis 2016, 0:49
autor: Czarny Lis
Nie było tak trudno zapaść się kompletnie w swych myślach. Mimo ponurego nastroju miejsca jak i temperaturę spowodowanych przez pogodę. Właśnie rozmyślał jak t pora może wpłynąć na smoki. Czy zapadną w depresję czy może jednak ujrzą piękno w tym czasie i zapomną o swych troskach. Chciał to usprawnić gdy nagle poczuł znajomą woń siarki. Ktoś ze stada ognia się wybrał na spacer i jak widać los chce by ten smok spotkał Dyskretnego. Nie zamierzał się temu przeciwstawiać. Gdy tylko usłyszał powitanie odwrócił się do gościa. Spotkał przed sobą mieniącego się rożnymi barwami na kruczoczarnym tle pisklaka. Taki wygląd łatwo zapada w pamięć. I widać, że został dobrze nauczony manier. Wypadało takiemu młodemu odpowiedzieć, z równą gościnnością.
Witam cię Ksihenku – poznał tego młodego samczyka zapewne ze spotkania młodych. Kontynuował swą odpowiedź – Ja jestem Dyskretny Kolec. Cóż takiego cię tutaj sprowadza? – spytał spokojnie młodego. Rzadko kiedy widzi się samotnie wędrujących pisklaków na terenach wolnych. Zazwyczaj bywali z rodzicem bądź opiekunem. Może nie był sam, chociaż nie zdziwiłby się gdyby był sam. Dyskretny zanim został adeptem też często się wymykał z domu, tylko po to by sobie pozwiedzać i poodkrywać świat. Takie zachowanie zostało z nim do dziś. Gdyby nie to nie byłoby go tutaj w obecnej sytuacji. Los i przeznaczenie często kreują możliwości takiego spotkania jako okazja na nowe doświadczenie. Dyskretny będzie musiał spamiętać tego typu sentencję. Ale na razie czekał na odpowiedź młodego.

(Spoko, dzięki, że poinformowałeś)

: 19 lis 2016, 12:34
autor: Słodki Kolec
Chwilę myślałem na adekwatną odpowiedzią, aby nie urazić samca ani się mu narzucać. Podniosłem wzrok i spojrzałem mu na pysk.
Szukam nauczyciela, który nauczył by mnie podstawowych umiejętności, takich jak skok, czy lot. Czy może ty mnie nauczysz mnie ów umiejętności Adepcie stada Ziemi? Sam byłbym ci dozgonnie wdzięczny za tę cegiełkę w lekcjach życia. – Mój ton głosu był miły, i miał zawartą w nim wyraźną prośbę.
Patrzyłem na czarnosłuskiego niczym mistrza, starego, pełnego wiedzy. Mimo naszej krótkiej znajomości zaufałem mu. Był miły, dostojny, choć był jeszcze adeptem, to reprezentował sobą ów aurę dorosłego smoka, który swym zachowaniem reprezentuje stado, a co ja robię dla niego...
Dyskretny kolcu, czym tak naprawdę jest dla smoka jest stado prócz rodziny, leżem, czy miejscem wychowania? – ta kwestia od dłuższego czasu mnie nurtuje, i sam nie wiem czy mogę je zadać któremuś z ognistych...

//juz wracam, :3 spróbuję dpisywać regularnie, ale wiesz nauka, itp :3

: 20 lis 2016, 1:31
autor: Czarny Lis
Spoglądał na Ksihenku uważnie słuchając jego wypowiedzi. Z miłego tonu wywnioskował, że ma przed sobą innego spragnionego wiedzy pisklaka. Nie spodziewał się, że w którymkolwiek etapie życia, nastąpi taka zamiana ról. Zazwyczaj to on pragnął wiedzy i albo szukał jej sam, albo szukał innych, którzy mu w tym pomogą by mógł uzyskać swoją ukochana rangę. Już ma umiejętności teraz tylko czekanie na wspólną Ceremonie. Dwie rzeczy przekonały Dyskretnego by nauczał małego. Pierwsze wiedział doskonale jak ciężko jest znaleźć nauczyciela by nauczył akurat konkretnej umiejętności. Szczęśliwie miał troszczące się siostry. Drugi powód to było widząc młodego widział siebie za młodu. Fakt był może mniej kolorowy niż obecny tu młodzieniaszek. Ale nasz bohater spostrzegł oczy, głodne wiedzy. Nie mówiąc o jego sposobie wypowiedzi. Był strasznie podobny do jego. Nie obchodziło go, że pochodził z zupełnie innego stada. Przecież uczył go Piastun z tego stada. Za co jest dozgonnie wdzięczny. Zresztą jako Przyszły łowca powinien pomagać potrębującym a tutaj ma idealny przykład. Odparł równie filozoficznie na prośbę
Z miłą chęcią podstawie fundamenty pod twoją przyszła budowę życia. To może zaczniemy od skoku. Wpierw mała rozgrzewka. Przebiegnij się w miejscu. A jak chcesz możesz zrobić kilka kółek wokół mnie. Potem przejdziemy to kolejnego etapu ćwiczeń.
Nim jednak przejdzie do tego usłyszał kolejne pytanie, przez które niemal Dyskretnemu serce nie pękła i by nie westchnął ze wzruszenia. Może przy okazji będzie miał towarzysza, który będzie podróżował z nim na nieznane filozoficznie odmęty niemadowego próbując odkryć jego znaczenie na tym podłożu. Dla Dyskretnego odpowiedź była prosta
Według mnie stado to jest wielka rodzina. Gdzie każdy wspiera każdego gdy zajdzie potrzeba. To także określenie skąd pochodzisz i do czego będziecie dążyć w czasie przerwy tą ścieżka życia – może trochę za złożoną odpowiedź. Ale takie zazwyczaj były odpowiedzi Młodego. Oby jakąś część czary mądrości przeleje w ten młody umysł czy to określenia filozoficzne czy też umiejętności.

(spoko rozumiem, przechodziłem przez to :P)

: 30 lis 2016, 22:26
autor: Słodki Kolec
Słucham starszego smoka z uśmiechem na pyszczku. Chwile myślałem nad kolejnymi moimi słowami...
Adepcie, a jeśli by stado ciebie wygnało, za to że jesteś nie przydatny albo że masz wstręt do smoków i kochasz samotne życie? I co do nauki biegu to się rozmyśliłem, wolę się bronić i atakować niż uczyć biegania, tego mogę pomęczyć piastuna niż adepta, Łowcę? Dobrze myślę? – wstaję i patrzę na przeszłego łowcę – Czym jest wolność? – kolejne pytanie zadałem, może ja nie znam na nie odpowiedzi i bym musiał iść do Jadzi, ale może on choć trochę się podzieli widzeniem na świat.

//sorki ale plz molestuj to motywuje xD

: 03 gru 2016, 23:06
autor: Czarny Lis
Pozwolił młodemu przetrawić wszystko co usłyszał. Musiał pamiętać, że jest jeszcze młody i może jego słownictwo nie jest równie bogate co naszego bohatera. Zadziwiło go, że młody dosyć łatwo to przyswoił. Co więcej zadał kolejne pytanie dotyczące bieżącego tematu.
Przede wszystkim starał bym się by do tego nie doszło – musiał to sklaryfikować. Dyskretny lubił samotność, jednak gdyby miał zostać z tej rodziny wygnany, jego sens życia zostałby utracony. Ciężko mu byłoby wyobrazić takie życie. Jednak jeszcze nie odpowiedział tu chwile podumał Taki smok, raczej znalazłby by inny cel w życiu. Raczej pilnowałby nie cel ogółu, ale swój własny. Jednak co mu z tego skoro nikt nie będzie go wspierał w dążeniu do tego. Cóż ode mnie możesz nauczyć się podstaw walki i polowań. – Dyskretny poczuł się nieco zdezorientowany ten młody chce się uczyć umiejętności czy podyskutować o filozofii. Jak on był młody to raczej skupiał się nad jedna czynnością. Ok wpierw chwile poduma nad filozofią i potem przejdzie do lekcji
Wolność to coś co dali nam bogowie. Pozwala nad decydować to co chcemy robić. Nie obawiając się, że ktoś nam to zabroni. Bo nie ma do tego prawa. Choć są pewne prawa, które nam zabraniają korzystania w pełni tego słowa znaczeniu Czy faktycznie istnieje pełna wolność chyba tylko na pustkowiach. gdzie cię nikt cię nie pilnuje. – skoro to z głowy pora na naukę Ok, skoro chcesz się uczyć o walce zaczniemy od ataku. Powiedz mi czym jest atak?[/b] – Skoro młody jest taki chętny do rozruszania szarych komórek niech skupi się nad ta kwestią. Oby ten przebieg nauki poszedł mu równie gładko co jemy gdy po raz pierwszy się tego uczył.

: 19 gru 2016, 22:01
autor: Słodki Kolec
Słuchałem smoka ziemi i trawiłem jego mądrości. Były ciekawe i ważne dla mnie. Poszukiwacza własnego celu.
Dziękuję. Atak jest najlepszą ochrona jak i brutalnym wtargnięciem na przestrzeń osobistą innej istoty z zamiar zrobienia jej krzywdy łapa, zębami czy całym ciałem. Można atakować fizycznie czyli jak wspomniałem wcześniej albo magia czyli maddarą. – patrzyłem na nauczyciela i czekałem na jego aprobatę czy odpowiedz jest dobra czy zła. Przypatrzyłem tez w zarośla, z których wyszedł królik i tak samo szybko znikną widząc dwóje drapieżników, z czego jeden jest wiecznie głodny. No nic, jedzenie odstawie na bok i ruszymy ku nauce.
Co było by gdyby nagle na tereny smoków pojawiły się inne byty z zachowaniem by przypominały równinych. To by była woja czy kolejna bariera?

//juz wracam do normalnego tryby odpisów

: 09 lut 2017, 21:03
autor: Administrator
Śnieg padał zawzięcie, gdy w końcu znalazła miejsce by się ukryć. Kto by pomyślał, akurat jej pierwszy spacer poza tereny Ziemi musiał skończyć się tak paskudnie. Naprawdę nie miała dzisiaj szczęścia.
Wlazła pod krzak, chowając się przed śnieżycą. Zimny wiatr był nie do zniesienia nawet dla niej. Czy bogowie się na nią obrazili? Najwyraźniej tak. Westchnęła ciężko. Nie znosiła sytuacji, gdy nie miała wpływu na swój dyskomfort. Lubiła działać, nienawidziła przeczekiwać czegokolwiek. Skuliła się.