Strona 14 z 17

Sosnowy Bór

: 21 mar 2023, 11:25
autor: Rozwiany Dmuchawiec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Skoro samica nie miała pytań to i Rozwiana nie zamierzała rozwodzić się dłużej nad głębią swojej nieobecności. Ważne, że chyba Miód nieco się odprężyła. Łowczyni na prawdę poczuła ukłucie niepokoju widząc ją w nieco roztrzęsionym stanie. Wiedziała, że zmiana stanowiska w stadzie bywa stresująca, ale żeby aż tak? Nie wiedziała, że nie wszystkie smoki cieszą się, że wybór padł na czarodziejkę.
Skinęła jej głową rada, że mogła usatysfakcjonować ją swoją odpowiedzią.

– "Nie ma tego wcale tak dużo?"
powtórzyła za nią kiedy już ruszyły, uśmiechając się z powątpiewaniem
– Aventus zawsze był zabiegany, ale odkąd został przywódcą nie widuję go już wcale. Mogę sobie jedynie wyobrazić ile obowiązków spadło na twoją głowę. Rozmawianie z członkami stada, przyjmowanie gości na granicy...
pokręciła głową i znów spojrzała w korony drzew nad ich głowami. Przypomniała jej się rozmowa z Bezmiarem kiedy to mówił jej, że byłaby dobrą matką. Nie, ani matką, ani nikim kto rządzi. To po prostu nie było dla niej, za bardzo kochała lasy i łąki. Potrafiła rozumieć i pocieszać ale...

Zwróciła głowę ku czarodziejce gdy ta wspomniała coś o braku przychylność. Poza tym jej reakcja na gratulacje złożone chwilę wcześniej była dość, zaskakująca, lekko ujmując. Przechyliła szyję na bok patrząc z prawdziwym zaskoczeniem wymalowanym na pysku. Więc, o to chodziło. Teraz wszystko zaczęło wskakiwać na swoje miejsca. Jej zachowanie, reakcje... Tak, smoki potrafiły być okrutne.

Rozwiana poruszyła się przez chwilę nieco szybciej tak by wyprzedzić Miodową, stanęła przed nią i patrzyła jej z łagodnym uśmiechem w oczy. Miały ten sam wzrost więc nie było to trudno osiągnąć. Uniosła swoje beżowe skrzydła i położyła je po obu stronach pyska czarodziejki, na jej policzkach tak by nie odwracała wzroku. Zachowanie może i było dziwne, nawet nachalne, ale Rozwiana chciała by ten kontakt trwał kiedy będzie mówiła.
Jesteś silną samicą Gorzki Miodzie, jeszcze silniejszą przez fakt, że zgodziłaś się być zastępcą przywódcy stada. To nie jest coś na co każdy by przystał. Widziałam jak powoli otwierasz się na świat, jak pączek róży, mimo całego tego hałasu w naszym stadzie. To nie jest proste i łatwo można zostać zadeptanym. Zrób coś dla mnie i spójrz czasem w lustro wody i powiedz sobie, że jesteś dobra taka jaka jesteś.
Zamilkła na chwilę i cofnęła skrzydła łaskocząc tym nieco policzki i podbródek czarodziejki. Odsunęła się i pochyliła głowę.
– Wybacz za tę napaść, ale musiałaś to usłyszeć, zobaczyć, że nie kłamię.
powiedziała ciszej rozumiejąc, że może właśnie zdeprymowała Miód. Ale tak bardzo chciała by czarodziejka zobaczyła to co widziała łowczyni. Nie było łatwo przekrzyczeć tyle innych głośnych osobowości w stadzie, a fakt, że z tego co słyszała, tak nie wiele smoków jej pogratulowało... poczuła się w obowiązku by to zmienić. Tak być nie powinno. To duża zmiana dla każdego smoka i powinien otrzymać wsparcie, nie spojrzenia spode łba.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 21 mar 2023, 19:41
autor: Bezczas Gwiazd
...Przynajmniej teraz można to podzielić między dwa smoki – wtrąciła z nutą humoru w rozpoczętą przez łowczynię listę. Nie chciała się tłumaczyć (czy też przyznawać), że faktycznie jeszcze niewiele z tych spraw ją dotknęło – na razie były to rozmowy i dużo myślenia, ale jeszcze nie działanie. Domyślała się jednak, że i to ją dopadnie już wcale niedługo.

Czuła, że w powietrzu coś zawisło po jej ostatnich słowach.
Ślepia Miodu się rozszerzyły, gdy Dmuchawiec nagle zastąpiła jej drogę; znieruchomiała zupełnie, pozwalając skrzydłom starszej samicy powędrować ku jej polikom. Nie próbowała uciekać spojrzeniem, zbyt zdziwiona i zahipnotyzowana tym, co się działo. Och. Citi miała dwubarwne oczy...
Nie widywała się z łowczynią często, lecz niezaprzeczalnie żyły w jednym stadzie i obie znały jego specyfikę – od różnych stron. Citi mogła z większego lub mniejszego dystansu obserwować młodsze pokolenie, ale Arel była wrzucona w sam jego środek, próbując odnaleźć się wśród krewnych, od których zawsze dzielił ją jakiś nieprzekraczalny dystans – może prawdziwy, a może istniejący tylko w jej łbie. Nie mogła się jednak nigdy wyzbyć uczucia, że bycie częścią tej gromadki idzie jej jak krew z nosa. A ostatnia ceremonia pozwoliła jej zakończyć te rozważania.
Przełknęła ślinę. Nie spodziewała się, że Rozwiana ją w tym czasie obserwowała.

Nie ruszyła się, gdy łowczyni uwolniła jej łeb ze skrzydeł; skinęła na kolejne słowa, ale ślepia zaszły jej łzami, rozmywając przed nią obraz Citi. Pociągnęła nosem.
Ja... – Głos jej drżał. Na bogów, nie chciała się rozklejać. Udało jej się nie płakać do tej pory. Prawie sobie z tym poradziła. Cholera. – Myślą, że jestem słaba. Tchórzliwa. Wiem, że nie mogę się pod tym względem równać ze Znamieniem, ale... – Z trudem przełknęła ślinę. – ... chciałabym... wystarczyć.
Dopiero po tym spuściła łeb, pozwalając gorącym łzom zacząć wsiąkać w futro.
Aie i Tio były tylko dwoma smokami, ale niezadowolenie na pysku Yatu też jej nie umknęło. Milczenie innych też nie. Słowa Żaru ją bolały, choć nie było w nich nic poza prawdą. Nawet przy ojcu ciągle miała świadomość, jak mieszane uczucia musiał mieć do jej nowej pozycji – i rozumiała go, naprawdę. I dlatego tym bardziej nie mogła mu powiedzieć, jak bardzo się tego wszystkiego obawia.
Więc czemu mówiła to Citi?

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 22 mar 2023, 15:42
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Widząc łzy w ślepiach czarodziejki Citialin uśmiechnęła się ciepło pozwalając zewnętrznym kącikom brwi opaść, przez co jej pysk przybrał teraz łagodny wyraz. Pokręciła łbem słuchając samicy, ale nie postąpiła do przodu. Co za wiele dotykania to za dużo. Wiedziała, że Miód mogłaby to uznać za okazanie jej współczucia czy uznanie jej za faktycznie słabą. Już teraz widziała przecież jak walczy ze łzami. Chęć przytulenia była jednak tak strasznie silna... załapać ją za kark i przyciągnąć do swojej puchatej piersi. Pogładzić po głowie i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
Ale Miód była dorosła, była zastępczynią i nie chciała by źle odebrała taką poufałość.

Rozwiana zacisnęła więc zęby walcząc z pragnieniem i znów pokręciła łbem.
– Są smoki...
zaczęła po czym westchnęła ciężko. Nie lubiła mówić o kimkolwiek w ten sposób, to nie była ona. Ale może zastępczyni przyda się ta wiedza.
– Które nie chcą tracić kontroli nad niczym wokół siebie. Brak kontroli sprawia, że czują się zagrożone. Zagrożony smok staje się bardzo przykry, czasem niebezpieczny.
skrzywiła się lekko i siadła widząc, że Miód na razie nie chciała nigdzie iść
– Łypiąc na ciebie spode łba, obdarzając cię takimi słowami, a nie innymi, chcą sprawić że staniesz się mniejsza i słabsza. Nad słabszym łatwiej mieć kontrolę.

Na prawdę ciężko się było powstrzymać więc Citialin wyciągnęła łapę i powoli oparła palec wskazujący i kciuk na podbródku czarodziejki. Uniosła jej pysk delikatnie by spojrzały na siebie. Drugą łapą otarła jej łzę z jednego ze ślepi. Uśmiechnęła się znów spokojnie.
– Wystarczasz, każdy z nas wystarcza. Aventus ma szczęście, że zgodziłaś się być jego zastępczynią.
Chwilę popatrzyła w jej ślepia po czym cofnęła łapy i odchrząknęła z machnięciem ogonem.
– To nie wygrane na arenie czy to jak głośno krzyczysz mówią jakim jesteś smokiem.
puściła jej po chwili oko i ruszyła powoli do przodu.
– Choć pogoda jest piękna.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 24 mar 2023, 14:50
autor: Bezczas Gwiazd
Uszy Miodu drgnęły, gdy Rozwiana westchnęła.
Nie płakała głośno ani gwałtownie. Kilka łez zginęło w jej sierści, może trochę drżała i z pewnością pociągała nosem, ale nic ponadto. Tyle samokontroli jeszcze miała – a ostatnie, czego chciała, to obarczać łowczynię swoimi problemami. Znaczy – chciała się nimi podzielić, bo nie miała z kim, a Citi wydawała się na tyle rozumiejąca i dobra... że samo jej to przyszło. Obawy jednak szybko dogoniły Arel, sprawiając, że jeszcze mocniej próbowała powstrzymać plączące się w niej emocje. Przesadzała.

Słowa łowczyni były inne.
Uniosła łeb i otworzyła szerzej ślepia. To... Nie miała okazji spojrzeć na to z takiej perspektywy.
I nawet nie to było najbardziej rażące – że Citi mogła mieć rację. Bardziej poruszył ją fakt, że smoczyca w ogóle uznawała istnienie takich różnic, zdawała się je rozumieć. To nie były mało trafne, optymistyczne zapewnienia, jakimi obdarował ją Świst ani sucha, obdarta z jakichkolwiek sympatii prawda Aventusa. Nie kusiło jej mówić "ale". Nie widziała w tym przytyków – intencjonalnych czy przypadkowych.
Dlatego potrafiła jej uwierzyć.

Dlatego pozwoliła Dmuchawcowi ponownie ująć jej łeb, a nawet oparła na jej dłoni część ciężaru, rozluźniona. Dotyk jej nie przeszkadzał. Był... uspokajający.
Wystarczasz.
Uśmiechnęła się szeroko, choć kąciki jej warg drżały.
Dziękuję – odparła zduszonym głosem – I... Przepraszam. Potrząsnęła łbem. Nie, nieważne. – Dziękuję.
Czuła się lżej. Jej zmartwienia się nie rozwiały jak poranna mgła, ale teraz... miała nad czym pomyśleć. Mogła czuć się pewniej, wiedząc, że w stadzie jest jeszcze jedna przychylna jej dusza i jednocześnie ktoś, kto... widział.

Dołączyła do Citi, postępując kilka kroków do przodu i kontynuując spacer.
Widać, że idzie już wiosna – odpowiedziała na jej komentarz, z ulgą przyjmując zmianę tematu. Przeczyściła gardło. – Więc... Trahearne. Twój leszy, tak? I jak ma się las?

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 24 mar 2023, 18:54
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Widząc na własne ślepia jak Miód zaczyna powoli dochodzić do siebie i wierzyć w to co słyszy, Citialin zrobiło się cieplej na sercu. Nie lubiła pustych słów bo one nigdy w niczym nie pomagały. Poza tym czarodziejka była zastępczynią Słońca, wiara w siebie to podstawa by móc pomagać innym. To był obowiązek łowczyni by jej w tym pomóc, przyjemny obowiązek. Kiedy samica już zupełnie się rozluźniła i podziękowała (aż dwa razy!) Rozwiana uśmiechnęła się szerzej. Pokręciła łbem
– Jeśli będziesz potrzebowała z kimś porozmawiać będę zapewne gdzieś w lesie.
rzuciła spokojnie.

Spacer dobrze jej zrobi, oddali od tych wszystkich problemów i pozwoli oczyścić umysł. Z taką myślą Citialin znów uniosła głowę by spojrzeć w korony drzew. Widziała już zalążki liści nieśmiało wychylające się z pączków. Było ich mało, ale lubiła ten widok, oznaczał nadejście wiosny. Wszystko zacznie wtedy żyć na nowo. Może i wiara w siebie Miodowej.
– Najwyższy czas! Co prawda polowania idą mi dobrze, ale już nie mogę się doczekać wiosennych świąt. Mamy opowiadały mi o nich wielokrotnie. Jedno polegała na skleceniu z patyków smoczej lalki i wrzuceniu jej do rzeki. Drugie polega na oddaniu czci zmarłym.
urwała i spojrzała na czarodziejkę
– Wybacz, mało to interesujące.
uśmiechnęła się z zakłopotaniem wymalowanym na pysku i milczała przez chwilę.

Co do Trahearna Citialin uśmiechnęła się tym razem promiennie.
– Tak, to mój przyjaciel leszy. Las niestety potrzebuje dużo czasu by się odrodzić. Zasadziliśmy kilka drzew ale to wciąż mało. Mamy nadzieję znów tam powrócić ale jeszcze nie teraz. To... źle się na nim odbija. Stracił tam całą rodzinę.
westchnęła na wspomnienie tego jaki był załamany gdy widziała tego brzozowego stwora po raz pierwszy. Sen cofnął się z trwogą, ona podeszła stanowczo chcąc mu pomóc.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 27 mar 2023, 19:08
autor: Bezczas Gwiazd
Powinno być jej głupio – była tego pewna. Od początku tego spotkania przeszła przez miriadę emocji: od zaskoczenia, przez niepewność, smutek i gorycz i lęk po... spokój. Pewien rodzaj spokoju. I pozwoliła Citi to wszystko zobaczyć jak na dłoni.
Nie była przyzwyczajona do otwartości – nie do końca. W wielu swoich uczuciach była oczywista, tak, ale nie obnosiła się z ich głębią; część z nich pomijała, część bagatelizowała. Nie wyjaśniała wszystkiego, dzięki czemu w całym swoim zacietrzewieniu kryła... jeszcze mniej szczytne aspekty siebie.
Nie było to nic nadzwyczajnego, oczywiście. Po prostu teraz była tego tym bardziej świadoma – gdy tak po kilku trafnych słowach i gestach pozwoliła łowczyni zobaczyć wszystko, co się w niej kotłowało. Czuła się trochę zbyt naiwna, zbyt prosta, zbyt miękka – ale w tej chwili łatwo było jej odeprzeć to wrażenie.

Dlatego kiwnęła łbem z wdzięcznym uśmiechem, z trudem powstrzymując się od podziękowania Dmuchawcowi po raz trzeci.
Razem z nią spojrzała w drzewa, szukając śladów budzącego się życia i słuchała z zaciekawieniem, strzygąc przy tym uszami.
Nie, nie, to bardzo ciekawe! – wtrąciła szybko, skupiając na niej zaskoczone spojrzenie, gdy łowczyni urwała nagle temat. Dlaczego tak myślała...? – Chciałabym wiedzieć więcej. Bo to nie są tradycje Księżyca, prawda? O nich trochę słyszałam – dodała, próbując choć trochę utemperować swoją dociekliwość.

O leszym również słuchała spokojnie, ze skupieniem wymalowanym na pysku. Nieprzyjemne sploty wydarzeń chodziły po różnych istotach – ale przynajmniej Trahearne znalazł nową kompankę do podróży, prawda?
Nie wiedziałam, że lesze mają rodziny... – przyznała z lekkim zakłopotaniem. – Może... mogłabym się tam kiedyś z tobą wybrać i ci z tym pomóc? Jedna para łap więcej do pracy – dodała, posyłając Rozwianej kolejne spojrzenie. Jej złote ślepia błyszczały.

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 27 mar 2023, 20:31
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Gdyby tylko łowczyni mogła usłyszeć rozterki Arel pewnie przywaliłaby jej z łapy w bark. Cieszyła się, że mogła jej pomóc bo na prawdę wierzyła w smoki które obrały takie ścieżki, a nie inne. Dopóki nie zagrażały innym nie uważała za stosowne wtrącać się w ich wybory. Miód sama podjęła decyzję, została wybrana przez przywódcę. Stado powinno jej pomóc, jak rodzina. Jak... Fale. Uśmiechała się ciepło i miała głęboką nadzieję, że jeśli czarodziejka znów poczuje się źle to bez wahania znajdzie Rozwianą. Nie po to tyle się nasłuchała Liany uspakajającej Jelitko żeby to poszło na marne.

Ciepło rozlało się po sercu łowczyni kiedy zobaczyła uroczy uśmiech na pysku towarzyszki. W końcu! Do tego ślepia jej nieco pojaśniały. To dobry znak. W końcu mogła choć chwilę odsapnąć zanim znów stawi czoła innym smokom i ich opiniom. Strzygnęła obydwoma parami uszu kiedy Arel ochoczo poprosiła o więcej informacji. Smoki rzadko chciały słuchać o Falach, nie były już tak znane jak chociażby język akarubi Ognistych wywern. Chyba... Citialin mogła coś mylić w nazwach. Pokręciła głową.
– Wędrujące Fale, cześć Księżyca, przyniosły ze sobą kilka ciekawych obyczajów ale sama dawno ich nie robiłam. Wiesz... odeszły już jakiś czas temu i... tak wyszło.
westchnęła. Powinna dbać o tradycje ale wykonywanie ich przywoływało wspomnienia które bolały.
– Tak więc lalka z patyków. Musi mieć jakiś owoc który oznacza młodość, jakiś kamień szlachetny dający ochronę, słomę albo zerwaną trawę – to symbol początku i końca życia, wieniec czyli oznakę czystości, pióro symbol wieczności oraz smoczą krew, chociaż trochę dzięki czemu otworzą się bramy do zaświatów. Ta lalka, z tymi przedmiotami symbolizuje zaś zimę czy zamieranie które powinny już odejść i dać miejsce życiu, płodności i tak dalej. Fale były stadem złożonym z samic ale to święto było ponoć ważne bo wtedy chodziło o pisklęta. To znaczy już po utopieniu lalki. Można było znaleźć jakieś albo... oddać się komuś by mieć swoje własne. Ja miała szczęście i boginie pobłogosławiły mamy bez potrzeby posiadania samca.
powiedziała łagodnie, ale i z dumą. Takie coś nie zdarza się bardzo często. Arel powinna o tym wiedzieć.
Odczekała dając czarodziejce chwilę żeby przetrawić ten dziwny zwyczaj.

Spojrzała na nią jednak uważniej gdy zaproponowała swoją pomoc. Nikt nigdy nie chciał pomóc jej i leszemu. Byli zawsze we trójkę razem z jej wydrą, z tym, że ona nie miała tyle sił. Citialin wzruszyła się nie na żarty i opuścił wzrok czując jak szybko bije jej serce.
– Dziękuje to... bardzo dużo dla mnie znaczy.
Szepnęła co jeszcze nie zdarzyło się podczas ich rozmowy. Po prostu nie wiedziała jak zareagować. Pomoc od kogoś była... dziwna. Przecież to ona zazwyczaj ofiarowywała łapę innym, nie na odwrót.
– Pamiętaj, że nie musisz nic obiecywać. Poradzimy sobie sami ale... masz rację, co dwie pary łap to nie jedna.
dodała już nieco pewniej nadal czują silne wzruszenie zaistniałą sytuacją.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 04 kwie 2023, 9:32
autor: Bezczas Gwiazd
Wędrujące Fale. Pierwszy raz słyszała tę nazwę... Nigdy chyba nie pozna pełnej złożoności korzeni Wolnych Stad. Co sprawiało, że smoki tak ciągnęło do tego miejsca? Fale, wywerny, którym towarzyszyła jej mama i dziadek, smoki z pustyni... Czy była to kwestia bogów? Jakiejś maddarycznej konwergencji? Przypadku? Nie miała pojęcia.

Kiwnęła Rozwianej łbem, zamieniając się w słuch. Nic nie wiedziała o jej rodzicach, toteż... wniosek na ten temat był prosty.
Błądziła wzrokiem po brązowej ściółce, odnotowując wynurzające się miejscami pędy. Wyłapywała spojrzeniem przelatujące między gałęziami ptaki, rozpoznając przy tym sylwetki sikorek, kowalików... I próbowała rozgryźć splot znaczeń, o których mówiła łowczyni.
... Och? Och – wyrwało jej się, gdy nagle wspomniała o tym, że jest pisklęciem dwóch samic. – To... podobnie jak z Firletką? Tata mi mówił, że wraz z... Blaskiem Księżyca? prosili o pisklęta – zagadnęła, sklecając odlegle znajome jej fakty i zerkając z zaciekawieniem na Dmuchawiec. To ją zaskoczyło. Czyżby bogowie faktycznie odpowiedzieli na zwyczaj Fal? Czy... boginie, jak to powiedziała? Może to były nawet inne istoty niż te, o których pomyślała w pierwszym odruchu.
Ale ta symbolika... młodość, ochrona, cykl życia, czystość... zaświaty... – Hm. Naprawdę brzmiało to jak prośba o płodność, jeśli trochę się pogimnastykować. – ... to bardzo ciekawe – przyznała szczerze.

Reakcja Citi była... niespodziewana. Mrugnęła na nią ze zdziwieniem, ale ta spuściła wzrok i zniżyła głos; czy tak ją to onieśmieliło, czy może poruszyło, czy...? Ojej.
Och... – wymamrotała. Zrobiło jej się nagle trochę głupio, ale szybko się otrząsnęła – dosłownie, potrząsnęła mocno łbem, póki łowczyni nie patrzyła. Wzięła głęboki oddech. – To dla mnie żaden problem. Po prostu daj mi znać, gdy będziesz chciała się tam wybrać i chętnie dołączę – odparła ciepło i obdarowała starszą Słoneczną szerokim uśmiechem, czekając, aż uniesie wreszcie wzrok. – A niedługo będę potrzebowała każdego pretekstu na przerwę, prawda? – zażartowała.

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 06 kwie 2023, 18:19
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Ucieszyła się słysząc jak Miód jej przerwała. Na tym polegała konwersacja, a widząc jak samica się ośmielała... jej serce rosło. Była zastępczynią, nie powinna się powstrzymywać. Uśmiechnęła się kiwając łbem i unosząc z ziemi jedną z gałązek. Nie była czarodziejką jak Arel, ale też mogła zrobić iluzję czegoś... machnęła gałązką by nagle w jej miejscu pojawiła się drewniana, prosta lalka smoka.
– Też jesteś błogosławieństwem bogów!
powiedziała ucieszona i odłożyła lalkę na ściółkę, ta powoli rozpadła się i znów była tylko gałązką.
– Mogłam sobie dopowiedzieć niektóre kwestie bo... już jakiś czas nie rozmawiałam z matkami no i urodziłam się już tu. Najważniejszą rzeczą jaką kultywowała mama Liana były piękne symbole malowane kolorowymi farbkami na łuskach i sierści. Każdy symbol miał swoje znaczenie. Będę musiała pogrzebać w pamięci by sobie przypomnieć który oznaczał co, albo... może Firletka też coś pamięta jeśli moja siostra jej mówiła.
podrapała się po podbródku.

Uniosła wzrok na Miód i skinęła jej łbem, uśmiech znów wypłynął na powierzchnię. Był on pełen wdzięczności i uczucia. Na drobny żart również zareagowała śmiechem.
– Oj tak, widząc jak pracuje Aventus ty też możesz potrzebować odpoczynku albo... albo mogłybyśmy połączyć przyjemne z pożytecznym. Słyszałam, że za granicami jest wiele ras, innych niż ludzie. Mogłybyśmy je spotkać, zagadać. Może zaprosić? Landaria dobrze się u nas odnalazła.
rzuciła wyraźnie ożywiona swoim pomysłem. Zawsze chciała pójść gdzieś z kimś. Zupełnie jak za starych księżyców ze Snem! Machnęła ogonem wyczekując co na to Arel.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 10 kwie 2023, 18:18
autor: Bezczas Gwiazd
Gdyby nie to, że Arel była całkiem wprawną czarodziejką, nagłe sięgnięcie po magię przez Citi by ją zaskoczyło – wyczuła jednak wibrację maddary na chwilę przed tym, nim twór powstał. Mimo to powitała lalkę – towarzyszący jej komentarz łowczyni – z szerokim uśmiechem i przyjrzała jej się z zafascynowaniem. Była uproszczona, ale faktycznie przypominała smoka!
Zapytajmy się jej – zachęciła ostrożnie Rozwianą, spoglądając na nią z nadzieją. Ach, jak fajnie to brzmiało; i jeszcze miało coś wspólnego z farbkami, a to zdecydowanie była jej działka. – Bo to teraz jakby... twoja tradycja, prawda? Szkoda by było o niej zapomnieć. I sama mam trochę farb – na razie tylko czerwoną i żółtą, brązową, czarną... w sumie tyle, ale-– można by je do tego wykorzystać – rozgadała się trochę w przypływie entuzjazmu. Gdyby dało się ten zwyczaj wcielić w całe stado Słońca... ale obawiała się, że ta myśl może być już zbyt naiwna.

Przekrzywiła łeb na kontr-propozycję Citi. To był w sumie... ciekawy pomysł. Wcale nie była pewna, czy Landaria jest dobrym przykładem, ale... tego wolała nie drążyć.
Chętnie bym spróbowała – przyznała szczerze, uśmiechając się na myśl o potencjalnej przygodzie w towarzystwie łowczyni. To by było coś.

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 21 kwie 2023, 21:10
autor: Rozwiany Dmuchawiec
– M… moja?
Zastanowiła się nad prawdziwym znaczeniem tego słowa i nagle zaschło jej w pysku. Fakt… kto niby miał pielęgnować tradycje skoro została tylko ona i jej siostrzenica. Oh Tennamiqui, tak bardzo przydałaby mi się twoja obecność. Słysząc jednak dalsze słowa Arel rozgoniła smutne myśli i przywdziała na pysk uśmiech. To tak miłe z jej strony, że chciała jej pomóc. Tak miłe, że… łzy zabłyszczały w dwukolorowych ślepiach Citialin. Uniósła łapę i otarła jedno oko.
– Wybacz.
pokręciła głową
– Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Musimy umówić się gdzieś na terenach stada. Ty przyniesiesz farby ja znajdę notatki Liany o wzorach. Może uda nam się odtworzyć niektóre z nich i przyozdobić poliki. Bo chyba tylko tam nie mamy aż tyle futra.
zaśmiała się miękko patrzą na nie obie. Swoją drogą musiały obie teraz strasznie linieć przez odejście zimy.

Skinęła łbem zadowolona z zawartego układu. Będzie musiała porozmawiać z wujkiem Axarusem który kierunek polecał. On na pewno widział nie jedną istotę z którą mogłyby pogadać. Może coś morskiego?

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 27 kwie 2023, 21:27
autor: Bezczas Gwiazd
Szerokimi ślepiami obserwowała reakcję Citi, tak subtelnie podobną do jej własnej, wcześniej. Czuła lekki ucisk w piersi, ale nie skomentowała zaszklonych oczu łowczyni na głos; sama też pokręciła delikatnie głową. Nie przepraszaj. Nie spodziewała się, że takie zainteresowanie z jej strony będzie tyle dla Citi znaczyć, ale tym większą radość sama czuła. Obie strony wygrywały, a Arel miała wrażenie, że wygrywa podwójnie. Ale banalnie to brzmiało...
Mhm – mruknęła zgodnie, szczerząc się promiennie do siebie samej. – Może jeszcze łapy? I ja mogłabym na swoich skrzydłach – pogdybała pogodnie, kierując swe kroki wgłąb Sosnowego Boru wraz z Dmuchawcem.

//zt
Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 08 cze 2023, 3:32
autor: Sięgający do Nieba
Wracając do siebie po kolejnej jakże owocnej wyprawie z Pomiot, Hermes był już trochę zmęczony. Lecąc nad drzewami nie zauważył, iż czubek jednego z drzew zahaczył o jego torbę i trochę ją rozerwał, przez co samiec stracił sporo roślin i dwa kamienie szlachetne w postaci granatu i turkusu. Nim wreszcie zorientowal się, że jego bagaż robi się coraz lżejszy i odnalazł źródło problemów minęło trochę czasu, a drzew po drodze mijał wiele. Nic dziwnego, że wściekły błąkał się po sosnowym borze starając się znaleźć swe znaleziska, ale raczej bez skutku. Za to komuś jego skarby mogły spaść dosłownie na głowę.

Sytherai

Sosnowy Bór

: 08 cze 2023, 9:10
autor: Minoderia Mirażu
  • Z jakiegoś powodu tutejsze smoki upodobały sobie zbieranie różnego rodzaju kolorowych błyskotek. Sytherai nie była uczona zbierania kamieni szlachetnych, toteż nie zdawała sobie większej sprawy z ich wartości na terenach Wolnych Stad. Do pewnego czasu jednak, bowiem pewnego dnia, gdy przechadzała się jak zazwyczaj po wspólnych terenach, natknęła się na coś, co zwykli zwać tutaj świątynią. Smoki mówiły do pulsujących energią kamieni, a te krótkim błyskiem, oślepiającym nie tylko zainteresowanych, ale także obserwatorów, zabierały to, co zostało dobrowolnie przyniesione. Nie wierzyła, by nie niosło to ze sobą żadnych korzyści, więc postanowiła od tej pory zbierać kamyki, by samej w końcu wybrać się przez któryś z obiektów. Nie myślała o tym jednakże zanadto, poświęcając się raczej wędrówkom. Mimo to, gdy tuż przed jej łapy spadł kamień szlachetny, przypomniała sobie o wcześniejszych przemyśleniach. Pochwyciła go i obejrzała z każdej ze stron, obracając go w łapie. Osobliwy był fakt, że błyskotka spadła, wydawać by się mogło, z nieba, akurat dalej. Gdy podniosła jednakże wzrok, dostrzegła kolejny kamień, tym razem nieco inny, leżący w linii w miarę prostej od poprzedniego. Z kolei niedaleko znalazły się różne owoce, na szczęście tylko trochę poobijane. Przez chwilę pomyślała o jakiejś pułapce, ale później zdała sobie sprawę, że mogły być to czyjeś zguby. Wsunęła je ostrożnie do prowizorycznej, skórzanej torby i zasunęła ją.
    Ojej?


    Gwieździste Niebo

Sosnowy Bór

: 12 cze 2023, 15:52
autor: Sięgający do Nieba
Namierzenie miejsca upadku jego skarbów było praktycznie niemożliwe. Kamienie nie miały żadnej woni. Inna sprawa z roślinami, lecz o tej porze roku zewsząd docierały zapachy jeżynek, malinek, wisienek i innych owoców, którymi obsypane były drzewa, co znacznie zmylało jego trop. Prawdopodobnie nie trafiłby na żaden ślad gdyby nie zapach innego smoka.
Z braku lepszego pomysłu Hermes ruszył w tamtym kierunku i wkrótce dostrzegł kolorową samotniczkę, jak sądził po braku zapachu pasującego do któregoś z trzech stad. Nie miał żadnych powodów, żeby podejrzewać ją o znalezienie jego zasobów oprócz faktu, że znalazła się w złym miejscu o złym czasie. Problem w tym, iż Sosnowy Bór był wielki, mogło się tu włóczyć więcej smoków, a potencjalny złodziej raczej od razu by stąd uciekł, czyż nie? On by tak zrobił w takiej sytuacji. Nie pozostało mu nic innego, jak zagajenie obcej i zachowanie wobec niej neutralnego podejścia.

– Witaj, nieznajoma. Wybacz zakłócanie Ci spokoju, ale czy nie znalazłaś może kamieni szlachetnych i paru innych przedmiotów? Zgubiły mi się – zagaił spokojnie, prostując się i spoglądając na nią badawczo. Villedor i Garlemald wkrótce dołączyli do smoka, jednakże nie pokazywali się, przeczesywali okoliczne zarośla i szukali zguby Hermesa.

Sytherai

Sosnowy Bór

: 15 cze 2023, 19:52
autor: Minoderia Mirażu
  • No cóż, z zadowoleniem odtruchtała z miejsca, w którym znalazła zagubione przedmioty, rozglądając się, aby w ewentualności być w stanie dostrzec potencjalnego właściciela. Nie po to, by oddać mu oczywiście znalezisko, ale aby uniknąć konfrontacji. Zamierzała więc wypatrywać smoka rozglądającego się za czymś w poszukiwaniu, ponieważ tutaj, na terenach wspólnych, zazwyczaj to nie miało miejsca. Mimo wszystko, niedane było Sytherai uniknąć rozmowy z kimkolwiek, a ponadto wyglądało na to, że – o zgrozo – miała do czynienia właśnie z kimś, kto zgubił kamyki i pożywienie. Zauważyła, że był elokwentny, a ponadto wyrażał się z szacunkiem. Och, miała nadzieję, że nie trafiła na przedstawiciela, wnioskując z zapachu, Stada Mgieł.

    Witaj, nieznajomy. – sparafrazowała jego powitanie, błyskając zębami w przyjaznym uśmiechu, w międzyczasie zadzierając łeb ku górze, aby być w stanie patrzeć mu w ślepia. Tutejsze smoki, które przyszło jej spotkać, były jakieś... nadto wyrośnięte. A może to ona była zbyt niska? Zaraz jednak spoważniała, kiedy go wysłuchała i rozejrzała się. Nieostentacyjnie oczywiście, aby nie pomylił jej zachowania z zakłopotaniem. To bowiem jednoznacznie świadczyłoby o kłamstwie. – Kamieni szlachetnych? Mmm... Nie, nie wydaje mi się. Raczej bym je zauważyła, w końcu nie znajduję ich na tych terenach wcale.
    Przechyliła łeb i przyjrzała mu się z zainteresowaniem. Otaksowała spojrzeniem lśniącą, rozgwieżdżoną sylwetkę, zanim wzrokiem nie wróciła znów do pyska nieznajomego.

    Gwieździste Niebo

Sosnowy Bór

: 27 cze 2023, 18:01
autor: Sięgający do Nieba
Hermes prędko doszedł do wniosku, że źle zaczął rozmowę. Powinien przedstawić sprawę w inny sposób, a mianowicie udać, że jakiś jego głupi znajomy zgubił kamienie, a teraz on, dobroduszna istota, pomaga mu ich szukać, a jednocześnie podśmiewa się z głupoty swojego nieistniejącego towarzysza.
W tym momencie postawił smoczycę w pozycji jasnej i klarownej, a on sam zapędził się w kozi róg. Głupio, głupio postąpił, aczkolwiek był już zmęczony i marzył tylko o powrocie do własnej groty.
Samotniczka patrzyła mu w oczy, nie wyglądała na zaklopotaną, głos jej nie drżał. Nic nie wskazywało na to, że cokolwiek znalazła. Hermesowi pozostało zatem tylko jedno.

– Rozumiem. Nie przeszkadzam Ci dłużej – odparł krótko, kiwnął jej łbem i jeśli nie próbowała go zatrzymać poszedł dalej z poczuciem klęski i beznadziei.

Sytherai

Sosnowy Bór

: 26 lis 2023, 2:53
autor: Opowiastka Kuglarza
Szklisty Zagajnik miał coś w sobie. Miejsce dobre do przemyśleń, spędzenia czasu z kimś kto najlepiej cię rozumie czyli... z samym sobą. Czy i Ebrill melancholijny nastrój dopadł tak mocno by skierowała swoje łapy w stronę tak czarującej okolicy? Nie. Raczej nie. Samica zwyczajnie mijała to miejsce gdy tak dzielnie maszerowała w kierunku życia pełnego przygód teraz tak bardzo podobnego do tego poprzedniego przez zastój w jaki wpadła. Ale! Przygody przecież nie zawsze przychodzą do nas same i może raz na jakiś czas wypada im troszkę pomóc i samemu poszukać.
Szopiasta samica zatrzymała się niecały skok od jeziora, jadowite ślepia wbijając w jego spokojną taflę. Drzewa powoli stawały się nagie, nie słychać było kaczek ani innych stworzeń najszybciej zamieszkujących okolicę. Samica odniosła wrażenie, praktycznie trafne że była tu sama.
~ Hmm... Tak tu będzie dobrze.~ Stwierdziła na głos mimo braku słuchaczy z drobnym glinianym kubeczkiem podchodząc bliżej wody. Zaczerpniętą wodę podgrzała, a jakże, z pomocą maddary i po wrzuceniu garstki suszonego bzu cieszyła nozdrza zapachem naparu. Jedna z niewielu rzeczy jakie bardzo chętnie wyniosła z domu... Podobno jej babka zawsze gdy opowiadała o swoich przygodach robiła to popijając właśnie napar z bzu. Może to właśnie był taki magiczny napój przyciągający przygody?
I mimo, że nie przyszła tu w tym celu Ebrill oddała się samotnym rozmyślaniom popijając napar z bzu oparta delikatnie o grubszą brzozę. Może i chwila nudy nie była taka zła...

Yngwe

Sosnowy Bór

: 26 lis 2023, 14:04
autor: Pryzmatyczny Kolec
....Dzień jak co dzień. Spokojny, chłodny i z ziemnym wiatrem. Większości drzew straciła swoje liście, które tworzyły olbrzymi dywan. Ich przyjemny szelest pod łapkami tylko odgrywał symfonie tego czasu. Samotny spacer był odprężający. Pozwalał uporządkować to co pamiętam, to co przeżyłem nie w tym ciele, nie w tym czasie. Zaś wiem, że to było tak prawdziwe jak te resztki blasku Immanora. Nie patrzyłem gdzie idę. Z wolna i samotnie, bez ogona poznałem w dawnej melancholii ten świat...

....Moje zamyślenie prewała dziwna woń. Lekka, słodkawa, a zarazem tak znajoma. Przypominało mi kogoś... Bliską duszę, której coś oddałem. Kawałek siebie. Ruszyłem tam, ciągnięty zapachem słodyczy i przeszłego czasu. Po parunastu oddechach ujrzałem plecy smoka. Czerwień grzywy przykuwała wzrok. Zrobiłem kolejne, ale zatrzymałem się niepewnie ogon od niej. Nie wiedziałem, co mogę zrobić. Jak mam zrobić. Tyle myśli się we mnie gotowało...

Ebrill

Sosnowy Bór

: 26 lis 2023, 16:01
autor: Opowiastka Kuglarza
Samica oddychała spokojnie nozdrzami chłonąc przyjemny zapach bzowego naparu. Ciepły, słodki... Zakorzeniony głęboko w tradycji jaką chce właśnie tutaj pielęgnować. Pamiętała gdy matka pierwszy raz nim ją poczęstowała. Stara, wysłużona życiem w ciągłym otoczeniu nie swoich piskląt. Niańka... Jednak pod koniec swego życia znalazła czas by przekazać tą wspaniałą rzecz swojej córce gotowej gonić za marzeniami i przygodą. Ciepło naparu podobne do tego matczynego... Ebrill przycisnęła kubek do piersi by ciepło napoju rozgrzało jej serce. Bolało. Tęskniła za rodzicami. Tymi dwoma starymi grzybami, którzy mimo nudnego życia wciąż się nim cieszyli i uśmiechem zarażali gromadkę smocząt i ludzkich piskląt.
~ Ehh...~ Westchnęła sama do siebie. Tęsknota była normalna zwłaszcza dla kogoś kto opuszcza dom tak młodo, w dodatku na własne życzenie.

Jednak coś musiało zepsuć tą chwilę. Ktoś... Ebrill słysząc oddalone szeleszczenie zastrzygła lewym uchem i odwróciła wzrok w kierunku hałasu gniewnie mrużąc ślepia. Białe, rogate i niewielkie... Piskle. Samica podniosła się z siadu odkładając kubeczek z wciąż parującym płynem na ziemię lekko do dociskając by ustał w miejscu. Dopiero wtedy zwróciła się do intruza.
~ A ty tu czego?~ Warknięcie. Nie, Ebrill nie lubiła dzieci. Im młodsze tym gorsze, tym więcej zabierają czasu, nerwów i uwagi którą możnaby przeznaczyć dla bardziej utalentowanych, mądrzejszych i zwyczajnie lepszych.
Pisklę jednak było tutaj samo. Głęboki wdech przez nos nie przyniósł samicy żadnych zapachów. Nawet młode niczym nie pachniało jakby wyrosło spod ziemi niczym niezbyt przydatny grzyb.
~ Gdzie zgubiłeś starych co?~ Jej ton troszkę się uspokoił, lecz jadowicie wbijające się spojrzenie gniewnie mrużonych ślepi nie opuściło jej pyska. Najwyżej stąd odleci, ten podrostek nie wyglądał na kogoś, kto mógłby tak mocno się jej uczepić i w najgorszym wypadku zeżre go jakiś większy borsuk. Ale to nie był już jej problem.

Yngwe

Sosnowy Bór

: 27 lis 2023, 14:40
autor: Pryzmatyczny Kolec
.... Nagłe odwrócenie się samicy, mnie lekko wystraszyło. Zrobiłem krok w tył, ale nie uciekłem. Poznałem, bardziej agresywne smoki niż ona. Kolejny szelest, a z krzaków wyłonił się kompan Dobrobytu. Mamuna tylko spojrzała na mnie. Zaś widząc ze dobrze się bawię wróciła do poszukiwania ślimaków. Sam jej posłałem lekki uśmiech. Byłem jej wdzięczny, że lata za mną po całych terenach wspólnych. Obserwowała, nie przeszkadzała. Zawsze w razie kłopotów wzywała Zaranną, czy Przeświadczenie.

.... Chciałem odpowiedzieć, ale znowu powiedziała. Westchnąłem cicho i pokręciłem głową. Nie zgubiłem się. Szukam przygody i przyjaciół... Choć dziś walczę ze swoimi słabymi myślami...
Ja... Przepraszam... Poczułem znajomą woń. Nie pamiętam czemu i skąd ją znam. Przybyłem, bo szukam odpowiedzi. – odpowiedziałem cicho, kładąc smutno uszy wzdłuż piór i grzywy. Miałem wiele pytań, a jeszcze mniej odpowiedzi. Podniosłem niepewnie wzrok, patrząc na pyszczek samicy. Wiatr dowiał jej woń. Woń mgieł. Woń mego stada... Niepewnie ugniatałem łapkami zmarznięty dywan. – Jeśli Ci przeszkadzam, odejdę w swoją stronę... Jeszcze raz przepraszam, że Cię zdenerwowałem... – ponownie spojrzałem na ziemie, na swoje łapy. Wygalałem przy tym żałośnie. Pisklę, które się bardziej wstydzi swoich braków w pamięci niż boi ledwo co poznanego smoka...

Ebrill