Strona 14 z 36
: 17 sie 2016, 17:14
autor: Samiec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Całkiem możliwe, że smoki Lądu mają silniejsze skrzydła, niż się spodziewał. Jego tylne łapy były mocno wsparte o twardą, ziemistą powierzchnię, ale kiedy młodsza poruszyła ogromnymi kończynami, zagarnęła taką masę wiatru, że gdyby mogła mieć jakąś fizyczną formę, zalałby samca podtapiającą falą. W pewnym sensie i tak się to stało, bowiem poruszony wbrew swej woli samiec, poczuł się naprawdę zdezorientowany. Nie zamierzał jednak dać za wygraną, nie sądził, że te sztywne liście jakie ma na ramionach skrzydeł będą w stanie ponieść go przez jakąkolwiek odległość. Pazury tylnych łap szurnęły o brzeg, a ogon pacnął wściekle o taflę wody. Kiedy samicy zdawało się już, że zdoła go unieść, smok rozłożył własne skrzydła i zaczął, niczym spłoszony nietoperz wymachiwać nimi, odrywając się od samicy.
W rezultacie nie udało mu się jej wciągnąć do rzeki, ale i ona nie uniosła go na tyle ile zamierzała. Możliwe też, że oboje zranili się nieco w nadgarstki, bo jeśli trzymali się w podobny sposób, szpony zjechały po nich gwałtownie, kiedy się od siebie oddzielili.
Smok zanurzył się ponownie i rzucił samicy, jakby karcące spojrzenie. Trwało to jednak ułamek sekundy, ponieważ zaraz rozpogodził się i znowu zaczął wietrzyć zęby w uśmiechu.
–
Nie mówiłem, że chcę się uczyć latać– odbił się od dna i podpłynął jeszcze bliżej, tak że jeśli się nie cofnęła, niemalże zetknęliby się nosami –
A ty podobno chcesz pływać– poruszył grzebieniami po bokach szyi, zjeżdżając wzrokiem na klatkę piersiową samicy ~
Samiec nauczyłby ją bardzo chętnie, ale nie był pewien czy jest to dla niego opłacalne. W naukę będzie musiał włożyć zapewne wiele wysiłku, no i oczywiście swój czas, a nie miał pewności, że samica byłaby chętna dać mu coś w zamian~ ruszył kolejny krok na przód, wchodząc na podwyższenie, na którym się utrzymywała. Nie zamierzał oczywiście się z nią zderzyć, a stanąć przy jej boku. Jego ruchy były bardzo swobodne, płynne, zdecydowanie inne od zgrabności poprzedniego, spłoszonego samca.
–
No. Płyń– spojrzał z ukosa na głębszą część rzeki, z której przed chwilą wyszedł.
: 19 sie 2016, 23:22
autor: Zmierzch Gwiazd
Widząc jego karcące spojrzenie lekko się skuliła. Nie chciała zrobić mu przykrości ani te go zdenerwować. Zdecydowanie to nie był dobry pomysł.
– Przepraszam – Powiedziała cicho.
Widząc następnie jego uśmiech trochę się rozweseliła. Nie cofnęła się kiedy podpłynął bliżej. Nie krępowała ją ta bliskość. Wręcz przeciwnie. Nawet jej się to podobało. Od razu polubiła samca. Wydaje jej się taki miły i przyjacielski.
Spojrzała w miejsce gdzie rzeka była głębsza. Nie ukrywała że trochę się bała tego. Nie umiała w ogóle pływać. Nawet nie potrafiła się utrzymać na powierzchni wody. Spojrzała na Niewidocznego Kolca. W jej oczach widać było lekką niepewność.
– Ale.... Jak mam to zrobić ?
: 27 sie 2016, 20:05
autor: Samiec
//o jejku, wybacz, że tak długo! możesz mi przypominać jeśli się powyżej trzech dni nie odezwę xD
Nie mógł wiedzieć co o nim myśli, ale jeżeli jej mimika zdradzała co miała wewnątrz, samiec mógł być zadowolony. Lądowi różnili się od siebie, wyglądem nawet bardzo, ale z charakteru wszystkie wydawały się tak absurdalnie przyjazne, że nie mógł tego pojąć.
Kiedy zapytała, spoważniał odrobinę i odwrócił się powoli w kierunku miejsca z którego wypłynął. Poruszanie się w wodzie nigdy nie sprawiało mu problemu, więc w pewnym sensie nie mógł pojąć jak to jest, nie umieć pływać. Odniósł to jednak do lotu, ten też był dla niego niepojęty w swoim czasie, a smoki takie jak ta samica, wydawały się stworzone do tego rodzaju sprawności.
–Wejdź w wodę i płyń. Na tym to polega– stwierdził nieco mniej przyjaznym tonem, przymknąwszy ślepia, a potem milczał przez krótką chwilę.
Uczenie jej mogło okazać się bardzo ciekawe, a on... dlaczego miałby się wahać, skoro mu ufała?
Trudno stwierdzić co dokładnie sobie myślał, ale sprawiał wrażenie, jakby nie potrafił określić jak ma się zachowywać wobec samicy.
Wybił się z zadnich łap, tak że jego przód plasnął w wodę, nieco dalej od samicy, tam gdzie zaczynało się robić nieco głębiej. Poruszał łapami bardzo swobodnie, po prostu jakby chodził, tyle że jego łapy nie napotykały przeszkody w postaci ziemi, dlatego mógł rozewrzeć palce, pozwolić żeby w pełni zagarniały wodę. Ogon wyprostował wzdłuż ciała, tak że grzebienie po bokach leżały przez moment na powierzchni wody, jak opadłe liście. Nie dało się go jednak utrzymać na powierzchni, tak samo jak grzbietu, który w całości schował się pod wzburzoną taflą. Rzeka była jednak bardzo przejrzysta i samica mogła dostrzec jak poruszają się łapy oraz jej nauczyciela. Łeb uniósł wysoko i cofnął szyję niczym łabędź, rozkładając szeroko grzebienie po bokach szyi, bardziej reprezentacyjnie, niż z jakiegoś ważnego powodu. Skrzydła docisnął do boków, żeby opór błony go nie spowalniał.
–Niech się przyjrzy, robi wszystko dokładnie, jak samiec. Musi nabrać dużo powietrza, ale oddychać spokojnie i głęboko, a także poruszać łapami jak podczas chodu, żeby nie opaść. Tyle wystarczy, żeby się utrzymać. Woda nie jest groźna, chętnie przyjmuje nowe smoki, dlatego samica nie musi się niczego obawiać. Niech pamięta. Oddycha głęboko i nie przestaje poruszać kończynami~ spojrzał jej krótko w ślepia i uśmiechnął się, wzmacniając przyjazny wydźwięk mentalnej wypowiedzi, a potem odpłynął jeszcze kawałek dalej, żeby zrobić jej miejsce.
: 01 wrz 2016, 23:01
autor: Zmierzch Gwiazd
Samica uważnie przyglądała się, jak robi to jej nauczyciel. Nigdy jeszcze nie widziała na oczy, jak ktoś pływa. Veles nie bała się wody, bała się tylko tego że nie potrafi się na niej utrzymać. Posłuchała rasy wodnego i pewnie wkroczyła na głębszą wodę.
Odbiła się z tylnych łap tak jak to zrobił morski. Głowę trzymała wysoko, zagiętą w literę 's' niczym u łabędzia. Oddachyała głęboko ale miarowo i spokojnie. Napięła mięśnie i zaczęła poruszać łapami tak jak w przypadku biegu lub nawet zwykłego chodu. Trochę dziwnie się czuła, bo jej łapy nie napotkały stałego gruntu jakim była ziemia. Zagarniała wodę, pod swoje ciało i do tyłu. Skrzydła miała dociśnięte do ciała, żeby nie przeszkadzały jej podczas pływania. Ogon wyprostowała.
Płynęła w kierunku Niewidocznego Kolca, a przynajmniej taki miała zamiar. Poruszała łapami miarowo, tak jak za obserwowała to u nauczyciela.
: 09 wrz 2016, 18:41
autor: Samiec
// znowu to zrobiłam q-q
Smok przyglądał się samicy kątem oka. Nie wydawał się szczególnie zainteresowany jej wyczynami, bo poruszanie się z łbem nad wodą było raczej proste, nawet dla kogoś kto robił to pierwszy raz. Zapewne była to kwestia instynktu, więc samiec nie miał wiele do tłumaczenia. Największym problemem w nauce pływania był zapewne strach. To on przyczyniał się do chaotycznych, bezsensownych ruchów, a także nieregularnego oddechu. Jeśli smoczyca zrobiła wszystko według wskazówek, a nie towarzyszyło jej zdenerwowanie, nie musiała martwić się o sukces.
Smok ruszył głębiej, aż jego łapy zupełnie oderwały się od ziemi i wyminął płynącą do niego Lądową. Uśmiechnął się do niej, kiedy ich boki znalazły się naprzeciwko siebie, a potem odezwał przyjaźnie za jej grzbietem –Widzisz, bardzo proste. Przyjrzyj się teraz, zawróć– sam okręcił się wokół osi w jej kierunku –Samica może uczynić to na dwa sposoby. Pływanie jest bardzo podobne do chodu, dlatego samica może poruszać się po dużym łuku, wykręcając tułów lub w miejscu– ponowił odwrót, wykręcając grzbiet w łuk i poruszając ogonem pod wodą, jak to się czyniło przy zakrętach. Przednimi łapami odpychał się najmocniej w stronę w którą się odwracał, zaś tylnymi poruszał powoli, jedynie po to, aby utrzymać ciało na powierzchni. Robił to z wyjątkową lekkością, jak zresztą każdy ruch w wodzie, ale zapewne nie wątpił, że samica zdoła to w miarę poprawnie powtórzyć.
//prawdę mówiąc opisy są bardzo podobne jak przy zakręcaniu na lądzie, więc przy odpisie zwróć uwagę na łapy, łeb (szyję) i ogon :D
: 12 wrz 2016, 20:48
autor: Zmierzch Gwiazd
Czy Veles się denerwowała ? Nie. Nie bała się utonięcia ani śmierci. Zaufała Niewidocznemu Kolcowi. Uważnie słuchała jego przekazów i bez wahania wykonywała jego polecenia. W końcu, on zna się na pływaniu jak nikt.
Teraz przyszła pora na skręcanie. Skoro to jest podobne do biegu czy chodu, to raczej nie powinno być trudne. Od razu przeszła do dzieła. Bez przerwy poruszała kończynami. Zarówno przednimi jak i tylnymi. Trzymała głowę ponad taflą wody. Nurkować jeszcze niestety nie potrafiła. Wygięła ciało w łuk. Zaczęła delikatnie poruszać ogonem pod wodą. Ustawiła się pod kątem, i zaczęła wypychać wodę bardziej na bok, żeby zakręcić. Głowę zwróciła w stronę, w którą chciała skręcić. Tylnymi łapami, poruszała trochę wolniej. Tak jak zaprezentował jej to morski. Jej oddech był spokojny i miarowy. Miała nadzieję, że poprawnie wykonała polecenie. Może jej ruchy nie były jeszcze aż tak zwinne jak u jej nauczyciela, ale teraz przynajmniej wie jak się utrzymać na wodzie , jak się w niej poruszać i jak wykonywać zakręty. Płynęła teraz prosto w kierunku wodnego. Gdy była w odległości trzech ogonów od niego, zwolniła. Nie ruszała już łapami tak jak wcześniej. Ruszała nimi jedynie, by utrzymać się na powierzchni wody.
: 21 wrz 2016, 7:50
autor: Samiec
Samiec przyglądał się jej, co jakiś czas poruszając gwałtownie swoimi grzebieniami. Czym dłużej samica znajdywała się w wodzie, tym bardziej podekscytowany się zdawał, mimo że zdarzały się i momenty, w których zupełnie na nią nie patrzył.
–Czyż nie najprostsza rzecz na świecie?– powiedział pogodnie, nie zmieniając swojej pozycji, choć za chwilę podskoczył delikatnie w wodzie, zapewne za sprawą uderzenia płetwiastego ogona i tylnych łap, a potem wyginając ciało w łuk, zwinnie zanurkował. Nie licząc wstępu, woda wokół niego praktycznie się nie poruszyła, smok niemal idealnie wślizgnął się pod taflę, a potem zniknął zupełnie, dzięki swojej neutralnej maści.
~Na zwieńczenie tej nauki samiec chciałby pokazać smoczycy jak powinna nurkować. Chciałby jej to najpierw wszystko wytłumaczyć, dlatego pragnął aby unosiła się na wodzie, dopóki nie poleci jej inaczej.
Nurkowanie jest bardziej skomplikowane, ale morski wierzył, że nie sprawi jej większych problemów. Ilość powietrza jaką nabierze wpływa w prawdzie na wyporność, ale samica jest od niego uzależniona, dlatego musi nabrać go wystarczająco, żeby się nie utopić. Jeśli przestanie poruszać łapami, a pozostanie spokojna, woda powinna ją odrzucić, powoli wypychając na powierzchnię. W niej, samica musi zachować pełne skupienie~ monolog samca przeciągał się, a jego nie było nigdzie widać, ale jego głos był przyjemny i ciepły, więc i bez widoku swojego rozmówcy, można było poświęcić trochę czasu, żeby go wysłuchać ~Są dwa sposoby poruszania się pod wodą, każdy z nich trzeba wyczuć i możliwe, że wybór samicy będzie narzucony bardziej przez przyzwyczajenia jej ciała, niż nią samą. Pod wodą, ogon samicy służy jej za ster, skrzydła zaś będą ją bardzo spowalniać, więc mogą przydać się do hamowania, chociaż nie pomogą przy nawrotach. Smoczyca musi przebierać łapami, w miarę blisko klatki piersiowej, jeśli chce wykonać więcej drobnych ruchów i z dala, o wyprostowanych łapach, jeśli zależy jej na wolniejszym ruchu. Jak zapewne zauważyła, w woda stawia opór, tym większy im większa masa lub nieudolność w poruszaniu się. Jeśli samica chce przemieścić łapę szybko, musi przekrzywić łapę tak by jej dłoń nie stawiała oporu, co smoczyca wyczuje sama. Drugi sposób, typowo morski, smoczyca będzie mogła dostrzec u samca, który porusza całym ciałem, jakby falował, w górę i w dół, podobnie do wodnych ssaków. Trudno w słowach wyjaśnić wszystkie niuanse poruszania się pod wodą, chociaż samica powinna już większość rozumieć. Morski chciałby aby się zanurzyła. Nie ma w tym nic nadzwyczajnego, chociaż początkowo woda może próbować ją wyprzeć od razu, dlatego smoczyca musi włożyć więcej siły, żeby znaleźć się w pobliżu dna. Jeśli uczyni to z wyskoku, z brzegu lub nawet tak niewielkiego, jaki wykonał samiec, nurkowanie będzie łatwiejsze, ale to samica zdecyduje jak zamierza to zrobić~ umilkł w końcu, zapewne przysiadając gdzieś na dnie, niedaleko swojej uczennicy. Na głos nigdy nie odważyłby się wypowiedzieć tak wiele, ale w przekazach mentalnych, słowa wręcz same z niego ulatywały.
: 22 wrz 2016, 22:41
autor: Zmierzch Gwiazd
– Tak, to bardzo proste. – Odpowiedziała.
Nie spodziewała się że pływanie jest aż takie proste. Myślała, że żeby unosić się na wodzie trzeba było włożyć w to wiele wysiłku, a tu proszę, jakie miłe zaskoczenie ! Okazało się że unoszenie się na wodzie wcale nie jest takie trudne, na jakie wygląda. Pływanie był tak proste jak bieganie czy skakanie. Veles od razu polubiła pływać. Poczuła się w wodzie tak... Lekko. Było to dla niej niecodzienne uczucie. Mokre futro nie było najprzyjemniejszym uczuciem, ale zignorowała to. Przecież nie będzie się przejmować mokrym futrem !
Wysłuchała uważnie słów adepta i starała się z nich zapamiętać jak najwięcej. Aż przypomniały jej się nauki za czasów pisklęcia i adeptki, kiedy to nauki były jej najważniejszym celem w życiu. A teraz ? Nadal chciała się rozwijać, ale nauki nie były dla niej już najważniejsze. Najważniejsze było stado i inne smoki, które trzeba było karmić.
Postanowiła, że skorzysta z drugiego sposobu przedstawionego przez morskiego smoka. Był to sposób odmienny od tego, dzięki któremu utrzymywała się na powierzchni wody, dlatego go wybrała. Chciała po prostu spróbować czegoś nowego. Może i nie była smokiem morskim, ale to nie znaczy że nie może wpływać morskim sposobem !
Odbiła się mocno tylnymi łapami i wygięła swoje ciało, jakby chciała się skulić lub przytulić głowę i ogon do podbrzusza. Naprała przy tym dużo powietrza, aby wytrzymać pod wodą możliwie jak najdłużej. Zaniemówiła pod wodę w prawie ten sam sposób co Niewidoczny Kolec chwilé temu. Trzymała swoje łapy wzdłuż ciała, aby nie powodowały dodatkowego oporu wody. Poruszała ciałem, naśladując fale, jakie widziała kiedyś na powierzchni Zimnego Jeziora. Głwa w górę, w dół, a razem z nią szyja, ciało i ogon. Skrzydła przycisnęła do boków, na tyle żeby jej nie przeszkadzały, ale żeby również nie ograniczały jej ruchów. Poszukała wzrokiem samca, co było dosyć trudne przy jego ubarwieniu. Gdy po dłuższej chwili, nareszcie go zoczyła, wykonała zakręt. Przekrzywiła nieco ogon i wygięła ciało w łuk, obracając je nieco pod kątem, dzięki czemu szybko zmieniła kierunek. Pokonując opór wody, zanurkowała głębiej i zbliżyła się do wodnego smoka. Został jej jeszcze trochę powietrza w płucach. Nie umiała oddychać pod wodą tak jak Niewidoczny.
: 22 wrz 2016, 23:45
autor: Samiec
Samiec obserwował szczupłą sylwetkę smoczycy, jak powoli zbliża się do niego, początkowo nieco po omacku. Jej zabawne włosie unosiło się we wszystkie strony, falując przy każdym ruchu, jakby próbowało się od niej oderwać. Z jednej strony optycznie powiększało samicę, a z drugiej nadawało jej wrażenie kruchej i delikatnej. Nie była taka, o czym smok przekonał się, kiedy próbował ją wciągnąć do wody dla towarzystwa, a ona zdołała mu się oprzeć. Teraz jednak była w niej razem z nim, bez żadnej nawet namowy, a z własnej woli. Smok podszedł do niej, ociężale poruszając kończynami. Każdy krok wzbijał wokół jego łap niewielkie chmurki piachu, które na moment mąciły przejrzystość wody, żeby zaraz opaść. Przed samą samicą morski delikatnie wybił się z zadnich łap i podpłynął na tyle blisko, że zetknęli się barkami, a potem wyminęli. Widziała jak zwinnie porusza się samiec, miała wrażenie że woda nie sprawia dla niego żadnego oporu, a on sam porusza się gibko jakby był morskim wężem, a nie beczkowatej postury samcem. Płynnie poruszał całym ciałem, od łba po sam koniuszek ogona, a jego grzebienie drgały nieustannie, pod wpływem naporu wody. Trudno było stracić go ze ślepi, kiedy było się blisko, ponieważ czerwone błony znacząco wycinały jego kształt na tle wody. Morski opłynął samicę, bez przerwy się jej przyglądając, a także pozwalając, żeby i ona wodziła za nim wzrokiem.
W pewnym momencie szarpnął łbem w jej kierunku i uderzając żywiołowo ogonem, znalazł się tuż przy jej tułowiu nim zdążyła jakkolwiek zareagować. Pod wodą był szybki i zwinny, ale największą zaletą było to, że tylko on mógł w niej oddychać, więc czuł się w niej najswobodniej. Samica nie była zaś wystarczająco wprawiona w pływaniu, więc chociaż wychodziło jej całkiem nieźle, nadal było to nic w porównaniu ze zdolnościami samca.
Morski zderzył się z samicą, konkretnie jej lewym bokiem, ale nie pozwolił aby się rozdzielili, a przylgnął do niej, zaczepiając się o jej ciało szponami przednich i tylnych łap. Wyglądało na to, że nie chciał jej zranić, więc nie przebił jej delikatnego owłosionego ciała, ale i bez ran sytuacja wydawała się co najmniej daleka od komfortu. Ich łby znalazły się blisko siebie i brakowało jedynie, żeby samiec zaplótł wokół uczennicy swój krótki ogon.
: 24 wrz 2016, 0:12
autor: Zmierzch Gwiazd
Szmaragdowa starała się dobrze gospodarować powietrzem w płucach, żeby jak najdłużej pozostać pod wodą. Robiła to pierwszy raz, ale miała nadzieję że nie będzie musiała wypływać na powierzchnię co parę uderzeń serca. Nigdy nie będzie w stanie równać się z morskimi smokami, ale nic nie szkodzi. Veles była łowczynią, a łowcy rzadko kiedy polują na zwierzęta żyjące w wodzie.
Spojrzała się lekko niepewnie na Niewidocznego Kolca, kiedy ten nagle Chwycił się jej boku i nie chciał puścić. Co to oznaczało ? Cała ta sytuacja, była nieco dziwna, a pozycja w której się teraz znajdowali była niekomfortowa. Szmaragdowa nie wiedziała co robić. Nie wiedziała co powinna zrobić. Jeszcze nigdy nie była w tak bliskim kontakcie fizycznym z innym samcem. Serce delikatnie przyspieszyło. Samica natomiast zwolniła ruchu łap. Czekała na następne poczynania samca. Miała jedynie nadzieję, że szybko się na coś zdecyduje, bo za niedługo zacznie jej brakować powietrza.
: 24 wrz 2016, 10:55
autor: Samiec
Nic nie zrobiła. Samiec przylgnął jeszcze mocniej do jej lewego boku, splatając razem ich ogony. Jedną z łap delikatnie objął grzbiet samicy, zaś drugą powoli przesunął po jej lewym ramieniu, żeby uchwycić za jej delikatny, samiczy nadgarstek. Ze względu na swoją ograniczoną gadzią budowę, nie mógł za wiele uczynić z tylnymi łapami, dlatego obie poruszały się powoli przy łapach samicy, które teraz jako jedyne nadawały ich ciałom poziomej pozycji. Ogon samicy nie był w pełni usztywniony, ponieważ jego koniec był znacznie dłuższy niż u morskiego, ale i tak był skrępowany na tyle, że trudno było nim cokolwiek uczynić. Ich pozycja wyglądała nietypowo, chociaż kojarzyła się teraz bardziej z jakimś godowym tańcem niż jakąkolwiek inną czynnością. Samiec był delikatny, nie mówił nic, ale jego ruchy sugerowały, że chciał coś smoczycy pokazać, może jakiś podwodny trik, którego nie potrafił wyłożyć werbalnie.
Ich łby nie znajdywały się naprzeciwko siebie, choć ich bliskość wciąż mogła zdawać się samicy zbyt intymna, szczególnie jak na naukę pływania.
Smok rozwinął także skrzydła, jedno nad grzbietem towarzyszki, chwilę potem obejmując długimi skrzydłowymi palcami jej prawy bok, a drugą lotną kończynę rozłożył w całości, tak że błona spoczęła spokojnie na dnie, przy którym się znajdywali.
~Ile ma jeszcze powietrza?~ odezwał się mentalnie, z wyraźną troską w głosie. Samica nie odpowiadała mu jeszcze za pomocą myśli, dlatego nie mógł mieć pewności, że uczyni to teraz, ale zapytał mimo to.
: 24 wrz 2016, 23:38
autor: Zmierzch Gwiazd
Szmaragdowa jeszcze nigdy nie była w takiej... niecodziennej sytuacji. Z pozoru miała to być zwykła nauka pływania, a tu proszę. Czuła się trochę dziwnie w tej pozycji. Niewidoczny Kolec przykleił się do jej ciała. Była to dość intymna pozycja. Ale samicy to nie przeszkadzało. Mimo to jej serce przyspieszyło tempa.
Czuła jego dotyk na swojej skórze. Czuła jak zapłata ogon, wokół jej ogona. Czuła jak ją obejmuje. Czuła jego skrzydła obejmujące i otulające ją. I wtedy Veles zaczęła zadawać sobie w głowie pytanie "Co on zamierza zrobić ?" Odtrąciła jednak te myśli na bok.
I wtedy w jej głowie rozległ się jego głos. Brzmiał, jakby samiec martwił się o nią.
~Jeszcze chwilę wytrzymam ~ Odpowiedziała.
Powietrza starczy jej jeszcze na trochę czasu. Ale najbardziej ciekawiły ją poczynania morskiego. Czekała na dalszy rozwój wydarzeń.
: 25 wrz 2016, 14:12
autor: Samiec
// raport pływanie I xD
Ostrożność smoków Lądu naprawdę go zaskakiwała. Łapa, która przed chwilą podtrzymywała nadgarstek samicy zaczęła powoli przesuwać się po jej kończynie, gładząc jej delikatną sierść. Skrzydła zacisnęły się tymczasem jeszcze mocniej, nie miażdżąc samicy, ponieważ na to smok nie miałby siły, ale sprawiając jej już wyraźny dyskomfort. Ich ogony również zaplotły się jakoś mocniej i dopiero teraz Lądowa mogła zorientować się, że morski unieruchamia ją, żeby nie mogła wypłynąć na powierzchnię. Ogona który mógłby nadać jej dużego pędu nie sposób było teraz wyswobodzić, a samiec, który potrafił swobodnie stąpać po dnie obciążał ją na tyle, że żadne przebieranie łapami nie mogłoby jej teraz pomóc. Skrzydeł również nie mogła rozwinąć, choć w obecnej sytuacji jedynie by ją spowolniły.
Co jej więc pozostało, uwolnić się siłą? Gryźć nie mogła, ponieważ ich łby znajdywały się zbyt blisko siebie, jednocześnie w pozycji na tyle niekomfortowej, że nie była w stanie się do niego odwrócić i dosięgnąć. Kończyny miała wolne, więc mogła drapać, choć i tak zasięg był niewielki, ponieważ przylegali do siebie bokami. Możliwe, że samiec czegoś nie przewidział, chociaż... Gdyby znajdywała się na powierzchni, uwolnienie się z pewnością nie byłoby dla niej aż takie trudne. Nie była jednak w swoim środowisku, jej ruchy były powolniejsze, a ona sama musiała pamiętać o kończącym się powietrzu.
Zanim jednak zagrożenie dało się we znaki, samiec zamruczał do niej, nie mentalnie rzecz jasna, a wyrzucając z pyska przeciągły, niski dźwięk, który skojarzyć by się mógł z odgłosem jakiegoś morskiego zwierzęcia, gdyby samica w ogóle miała z nimi styczność. Nie zwiastował w żaden sposób z niebezpieczeństwa, w końcu dźwiękowi daleko było do warczenia czy syku, rozchodził się za to wokół ich łbów, wlewając się do niewielkich uszek samicy.
A potem ją uderzył. Łapa, która chwilę temu delikatnie ją podtrzymywała, grzmotnęła teraz w jej szyję, konkretnie w samo podgardle, czyniąc nie tylko ból, ale też zmuszając smoczycę by ta w odruchu nabrała powietrza.
On tymczasem ją trzymał i nic nie wskazywało na to by miał zamiar przejmować się jej wierzganiem.
: 25 wrz 2016, 22:58
autor: Zmierzch Gwiazd
Zanim zorientowała się co morski kombinuje, było już stanowczo za późno. Szmaragdowa powinna była bardziej uważać. Ale skąd mogła wiedzieć ? Nikt jeszcze nigdy jej tak nie potraktował. Samiec nauczył ją pływać, ale co jej z tego skoro teraz ją unieruchomił i zamierzał zatopić. Po co w ogóle ją uczył ? Przecież równie dobrze mógł ją wtrącić do wody od razu gdy ją zauważył. Samica nie widziała w tym sensu. Ale co teraz sens ma do rzeczy ?
Gdy tylko zorientowała się, co się święci zaczęła się wierzgać. Chciała się uwolnić z uścisku który mógł być dla niej śmiertelny. Początkowo Niewidoczny nie wydawał jej się zdolny do takich czynów. Teraz wiedziała, że była zbyt naiwna.
I wtedy poczuła ból. Ból, bo Kolec uderzył ją. Odruchowo otworzyła paszczę. Zaczęła krztusić się wodą. Chwilę później zamknęła ją. Ale to nic nie dało. I tak brakowało jej powietrza. Powoli zaczęła odpływać w nicość. Ale zebrała ostatnie swoje siły i zdecydowała się na coś szalonego.
Schyliła głowę na tyle że widziała swoje podbrzusze. Była pół przytomna. Obraz powoli jej się zamazywał i stawał sir wyblakły. Rozchyliła lekko paszczę i... pobudziła do pracy swoje gruczoły. Miała nadzieję trafić w podbrzusze lub jakąkolwiek inną część ciała morskiego samca. Ale przy tym, ponownie zachłysnęła się wodą.
Veles już całkiem odpłynęła. Nie wiedziała nawet czy trafiła. Zamknęła oczy. Nie miała czym oddychać. Czy tak ma wyglądać jej koniec ? Czy na taki los skazał ją Immanor ? Czy Ateral będzie dla niej łaskawy gdy jej dusza opuści ciało ? Nie miała pojęcia.
: 26 wrz 2016, 20:29
autor: Samiec
Chociaż Woda ostatnio nie traktowała go zbyt dobrze, wiedział że tak naprawdę wciąż się o niego troszczy. Smoki Lądu traktowała jak intruzów, ponieważ nie potrafili się w niej poruszać, ani w niej oddychać. Obrażali ją swoją obecnością.
Na Lądzie smoczyca zapewne zdołałaby dotkliwie zranić samca, ponieważ jego drobna gładka łuska niezbyt dobrze chroniła jego ciało przed gwałtownymi zmianami temperatur. Lód mógłby wyrządzić mu podobną szkodę co płomienie, ale dzięki ochronie Wody nie doszło do żadnych uszkodzeń. Samica nie miała tyle powietrza, żeby jej twór dosięgnął do jego brzucha, a zamrożona przez nią ciecz zbryliła się w niewielkie kryształki i wypłynęła ku powierzchni. Smok poczuł jedynie nieprzyjemny chłód, ale ledwie zwrócił na niego uwagę, skupiwszy się na wierzgającej uczennicy.
Straciła przytomność i jedynie chwile dzieliły ją od zupełnego utonięcia. Wygodnie byłoby ją tutaj teraz zostawić. Później mógłby zagarnąć jej truchło do groty, żeby pokazać Młodemu jak wygląda jedyne słuszne traktowanie dla smoków jej pokroju. Samiec był zadowolony że poszło mu tak łatwo, choć nie sądził, że każdego powierzchniowca dało się podejść w taki sam sposób.
Ciągnąc ją po dnie rzeki, nie ryzykowałby, że ktokolwiek ją zwęszy, a woń którą zostawił on sam, wychodząc tutaj na brzeg prawdopodobnie zwietrzałaby nim on znalazłby się w swojej grocie. Poza tym któż miałby to w ogóle połączyć? Ze stad zniknąłby po prostu jeden smok i zapewne niewielu by się tym przejęło. Ale samiec nie do tego przecież dążył, on chciał żeby było ciekawie.
Wyrzucił cielsko samicy na przeciwnym brzegu, parę ogonów od miejsca w którym się spotkali. Chciał żeby go zapamiętała, a może nawet żeby przypominała sobie regularnie o ich nauce. Kiedy tylko spoczęła na brzegu, samiec nie myślał nad tym jak przywrócić jej oddech, więc jedyna nadzieja była w jej wytrzymałym organizmie, który mógłby pozbyć się niechcianej wody. Smok obserwował ją za to dokładnie, szukając co takiego mógłby jej zabrać. Nie był typem kolekcjonera, więc nawet gdyby wyrwał jej parę tych zabawnych sztywnych narośli nie miałby co z tym zrobić. Rogi wydawały się idealne. Gdyby je odłamał, mógłby wyżreć z nich szpik a potem zostawić byle gdzie, lub zabrać do jaskini, zostawiając je tam na parę dni. Utrata takiej ozdoby łba z pewnością dawałaby się samicy we znaki a i przez innych byłaby bardzo zauważalna. Nie było jednak sposobu, żeby je odgryźć albo ułamać. Zbyt grube, zbyt mocno przytwierdzone do czaszki.
Grzebienie po bokach jego szyi poruszyły się niespokojnie. Ekscytował go fakt, że mógł uczynić ze smoczycą co tylko chciał. Była taka niewinna. Mógł ją posiąść, oszpecić, uśmiercić albo po prostu zostawić w spokoju. Nachylił się nad jej prawą łapą i delikatnie podniósł zębami jej dwa palce. Ich brak zapewne nie utrudni samicy życia, ale przez pewien czas będzie jasno przypominać o spotkaniu z samcem. Odgryzł je i połknął, a potem po prostu sobie poszedł.
Rana którą jej zostawił nie była wielka, w smoczej historii wręcz śmieszna, ale przynajmniej w miarę trwała. Samiec odgryzł dwa palce od wewnętrznej strony prawej łapy, choć nie uszkodził przy tym reszty kończyny. Wymierzył odpowiednio, a jego zęby wślizgnęły się pomiędzy kości, z łatwością przecinając drobne mięśnie i oddzielając palce od ciała. Jak na złośliwość, było to wykonane całkiem schludnie, smok nie szarpał mięsa, a po prostu gładko je przeciął, jakby chciał dodatkowo ułatwić uzdrowicielowi pracę. O ile w ogóle zamierzała takowego odwiedzić, w końcu cóż takiego mógłby dla niej zrobić?
// zależy od tego jak jest zbudowana, ale jeśli ma łapę podobną do ludzkiej, to odgryzł jej kciuk i palec wskazujący
//zt
: 28 wrz 2016, 18:29
autor: Zmierzch Gwiazd
**********
W końcu odzyskała przytomność. Zaczęła kasłać chcąc się pozbyć niechcianej wody z organizmu. Podniosła lekko głowę w górę. Nie wiedziała ile tak naprawdę czasu minęło. Parę uderzeń serca ? Doba ? Księżyc ? Wygięła swoje ciało i przeturlała się na brzuch. Morski samiec... Wydawał się z pozoru miły a potem ? Obmacywał ją, prawie utopił.
Smoczyca poczuła coś jeszcze. Pulsujący ból w okolicy jej prawej dłoni. Podniosła ją w górę, wewnętrzną stroną w górę i aż lekko rozchyliła pyszczek ze zdziwienia. Widziała powiem szkarłat kwi która sączyła się w dwóch kikutów, które kiedyś były jej palcami. Razem ze starą raną z polowania, ból był nieznośny.
Nie miała wyboru. Teraz już musiała wezwać uzdrowiciela. Wysłała impuls maddary z prośbą o pomoc i załączonym miejscem spotkania.
Położyła głowę na ziemi i zawinęła się w kłębek. Cała dygotała. Nie z zimna, lecz z szoku. Nie spodziewała się że ktoś z sojuszniczego stada wrządzi jej kiedykolwiek taką krzywdę...
rana ciężka: odgryzione dwa palce prawej łapy od wewnętrznej strony, gładkie brzegi, bez szarpań, krwawienie
2 x rana średnia:
-Oderwany bardzo duży kawał mięsa z prawej strony szyi, na jej środku, bardzo silne krwawienie, choć nie zostały naruszone tętnice, rozerwane na strzępy mięśnie i łuski wokół, pęknięty dysk.
-Oderwany duży kawał mięsa na środku szyi, tuż pod gardłem, bardzo silne krwawienie, porozrywane mocno mięśnie i łuski, trzy popękane kręgi w miejscu uderzenia.
rana ciężka: odgryzione dwa palce prawej łapy od wewnętrznej strony, gładkie brzegi, bez szarpań, krwawienie
: 15 paź 2016, 22:57
autor: Administrator
Zgniła miała chyba jakiś radar we łbie, który wskazywał jej gdzie ktoś potrzebuje jej pomocy. Nie było to jakieś niesamowicie przyjemne, bo gdzie nie poszła na spacer, tam ktoś jęczał z bólu lub leżał bez życia. Nie można było jednak zaprzeczyć, że było to nawet użyteczne. Oto kolejny przypadek: Jakaś biedna smoczyca z Ziemi. Musiało ją zaatakować jakieś dzikie zwierzę.
– Widzę, że potrzebujesz pomocy. Jestem uzdrowicielem – takie uprzedzenie. Jeśli smoczyca jest przytomna, mogłaby się nieźle zdziwić gdyby nagle ktoś chciał ją tak z zaskoczenia wyleczyć.
Szybko przywołała z zasobów życia miętę, tasznik, żywokost, jemiołę i owoce kaliny. Na sam początek zgniotła w łapach miętowe liście, dbając by z papki dało się zrobić porządną inhalację. Następnie położyła ją blisko nosa pacjentki – Oddychaj głęboko. Nie martw się, nikt tu nie zrobi ci krzywdy – wyszeptała kojącym szeptem. Zaufanie smoczycy było tu kluczowe, bez niego nie da sobie zrobić nawet najprostszego zabiegu. Złapała ją za prawą przednią łapę, przyglądając się kikutom palców. Nie wygląda to dobrze. Maddarą oczyściła ranę z krwi, brudu, wody, drobnoustrojów, martwej tkanki i zwyczajnie wszystkiego, co było tam niepotrzebne. Przywołała granitową miskę, napełniła ją wodą którą doprowadziła temperatury wrzenia, by sparzyć w niej tasznik. Tak przygotowany opatrunek nałożyła na łapę – Powiedz, kiedy przestanie już tak boleć – poprosiła cicho. Gdy okład przestał działać, zdjęła go delikatnie. Znów napełniła misę wodą, wrzuciła do niej trochę proszku z żywokostu i dokładnie zamieszała, by nie było żadnych grudek. Tak przygotowane mazidło nałożyła na ranę. Gdy będzie działać, zajmie się innymi ranami. Spojrzała na szyję biednej futrzastej. Tutaj trzeba jagód kaliny. Stworzoną z maddary drewnianą misę napełniła nimi i wodą, a następnie zagotowała magią, dbając by ciepło zostało rozprowadzone równomiernie. Przygotowała bardzo mocny, gęsty syrop, który po ochłodzeniu lodowym oddechem podała smoczycy do wypicia. Następnie wyczyściła miskę z resztek i znów napełniła ją wodą, by tym razem ponownie zagotować ją magią i sparzyć w niej trochę tasznika. Gdy opatrunek był gotowy, nałożyła go na prawą stronę szyi, by już tak nie bolało. Gdy przestał działać, zdjęła go i przystąpiła do magicznej regeneracji, kładąc łapę na obojczyku Ziemnej. Oczyściła maddarą ranę z krwi, brudu, drobnoustrojów, martwej tkanki i wszystkiego, czego nie powinno tam być. Magicznymi impulsami nakazała pękniętemu dyskowi powrocić do swojej pierwotnej, nienaruszonej postaci i elegancko się zrosnąć. Następnie delikatnie, acz skrupulatnie pobudziła mięśnie i naczynia krwionośne do regeneracji, odbudowując ich skomplikowaną mozaikę. Potem naprawiła skórę, dbając by była zdrowa i elastyczna. Na samym końcu zregenerowała łuski oraz futro, by były one silne, lśniące i dobrze chroniły smocze ciało. Teraz czas na ostatnią ranę, tuż pod gardłem. Napełniła drewnianą miskę z maddary wodą, by wrzucić do niej trochę jemioły. Zagotowała to magią, starając się przygotować mocny, bardzo gesty napar. Gdy skończyła, schłodziła go zimnym oddechem i oddzieliła jedną czatrą, nakładając ją na ranę. Resztę podała smoczycy do wypicia. Gdy opatrunek przestał działać, delikatnie go usunęła, by już nie przeszkadzał. Następnie jeszcze raz oczysciła misę, by znów napełnić ją wodą i znów wrzucić do niej trochę sproszkowanego żywokostu. Dokładnie zamieszała, by nie popełnić żadnego błędu i tak przyrządzoną mazię nałożyła na ranę. Gdy zarówno na łapie, jak i na szyi żywokost przestał działać, delikatnie go zeskrobała. Położyła łapę na obojczyku smoczycy, by zająć się magiczną regeneracją. Zaczęła od szyi. Delikatnie, acz stanowczo załatała pęknięcia w kręgach, doprowadzając je do stanu pierwotnego. Odbudowała mięśnie i naczynia krwionośne, skrupulatnie plotąc je niczym tkaninę. Zregenrowała skórę, naskórek, łuski i futro, dbając o to by stanowiły nieprzepuszczalną barierę pomiędzy środowiskiem a wnętrzem smoczego ciała. Teraz palce, a raczej to co z nich zostało. Już ich nie uratuje, dlatego po prostu pobudziła magią kikuty do zagojenia się, pokrycia skórą, łuskami i futrem. Może Szmaragdowa będzie mogła wciąż zrobić z nich jakiś użytek? W sumie w to miejsce dałoby się wstawić bardzo dobre kamienne ostrze... Ale o tym pomyśli się później. Gdy skończyła, zabrała łapę z obojczyka pacjentki i zapytała:
– I jak? Czujesz się lepiej?
: 17 paź 2016, 16:31
autor: Zmierzch Gwiazd
Smoczyca wykonywała posłusznie wszystkie polecenia uzdrowicielki. Znała ją jedynie z widzenia. Poczuła od niej zapach Stada Wody.
Ból w okolicy szyji ustał. Nie czuła go już, a domyślała się nawet że to wszystko dzięki kleryczce. Naprawdę znała się na swojej robocie. Veles podniosła na nią wzrok i po skończonym leczeniu czas było na słowa wdzięczności.
– Dziękuję ci za to co dla mnie zrobiłaś. – Po tych słowach spojrzała się na swoją prawą dłoń i westchnęła ciężko– Zgaduje że te palce już nie odrosną... Jeszcze raz dziękuję ci za twoją pomoc. Czuję się trochę lepiej. Do zobaczenia...
Po tych słowach szybko oddaliła się z miejsca. Chciała zapomnieć o tym co się tam zdarzyło i zaszyć się w jakiejś dziurze...
/zt
: 28 paź 2016, 13:41
autor: Mistycznooka
Adeptka od samego rańca nie mogła wysiedzieć w Jaskini. Łzawy poleciał gdzieś załatwiać swoje sprawy i nawet spytał smoczycę, czy chce lecieć z nim. Odmówiła jednak – powiedziała że dzisiaj odpocznie. Samiczka od jakiegoś czasu zmagała się ze zmęczeniem.. Chyba właśnie przez jej ciągłe podróże! Wylatywała o świcie a wracała późnym zmierzchem. Snu zażywała przez to dużo mniej niż wtedy kiedy podróżowała z Łzawym. Niestety jednak, po części na życzenie młodej, po części przez zbieg okoliczności ich drogi delikatnie się rozeszły. No i młoda powinna ze snem nauczyć się sama pilnować. W takim układzie więc nie mogła wysiedzieć w Jaskini? Młoda odzwyczaiła się od pewnej samotności. W ostatnim czasie spała tylko przy boku Łzawego, przez co zaśnięcie samej mimo wielkiego zmęczenia nie było możliwe. Pokręciła się kilkakrotnie na boki. Nic. Ryknęła niezadowolona, a jej głos odbił się echem po całej jaskini. Postawiła się na równe łapy,nabrała prędkości, wzbiła się w powietrze i wyleciała górnym wyjściem jaskini.
Nie uleciała za daleko przez to całe zmęczenie. Kiedy poczuła świeży zapach wody który zmieszał się z powietrzem tworząc orzeźwiającą bryzę, stwierdziła że wyląduje. Będąc na ziemi, znalazła się w punkcie tuż przy wodzie. Z ciekawością zamoczyła łapy. Woda była zimna i przyjemna, jednak nie będzie ucinać sobie drzemki w wodzie! Odeszła kawałek i położyła się w jakimś wygodnym miejscu. Tereny wspólne miały to do siebie, że mimo iż smoczyca była tu sama, miała wrażenie że jest tu też ktoś inny. Czy bała się niebezpieczeństwa? Może trochę, ale w jej życiu czeka ją jeszcze dużo niebezpieczeństw. Zamknęła oczy i po chwili przysnęła. Sen jednak miała lekki i czujny.
: 29 paź 2016, 10:34
autor: Mroźny Kolec
Mroźny zmęczony lataniem postanowił udać się w drogę powrotną na piechotę. Niespiesznie stawiał kroki, wiedząc że potencjalne drapieżniki same z siebie nie zaatakują dorosłego smoka. Rogowate łuski cicho chrzęściły ocierając się o siebie przy każdym ruchu. Zapowiadało się, że przez resztę dzisiejszego dnia nic się już nie wydarzy. Adept zamyślił się, wspominając ostatnie wydarzenia podczas których zszedł się ze swoją partnerką Veles oraz udzielenie pomocy zaatakowanemu piastunowi i dość dotkliwe pochlastanie przez wilki. Ślady po ranach nadal dokuczały.
Przez zamyślenie o mało w coś nie wdepnął. Jakiś ogon przed sobą dostrzegł małego smoka. Wciągnął powietrze w nozdrza, nieznajomą otaczała charakterystyczna woń Wodników. Mroźny zmrużył oczy. Ostatnie spotkanie przedstawiciela Stada Wody o mało co nie zakończyła się awanturą gdy naruszył granicę. Wtem dostrzegł coś, co sprawiło że źrenice rozszerzyły się ze zdumienia. Chwytne palce na stawach skrzydeł, zupełnie takie, jakie sam posiadał. Młoda była górskim smokiem, takim jak on. Nie spotkał jeszcze w stadach nikogo podobnego mu, a adept z którym się uczył, Czarci Kolec miał tylko część krwi górskiego. Z resztą, zaginął gdzieś dawno temu. Nie uszło jego uwadze że nieznajoma śpi czujnie, lepiej będzie od razu oznajmić swoją obecność.
– Co robisz tak daleko od domu, mała? To nie jest zbyt bezpieczne miejsce na drzemkę – podszedł bliżej i spojrzał z góry na Wodniczkę.
: 29 paź 2016, 13:53
autor: Mistycznooka
Młoda przebudziła się delikatnie, kiedy dopadł ją pewien odgłos jakby... szurania. Coś zbliżało się w jej stronę? Górska była zbyt zaspana by od razu zerwać się na równe nogi. Rozbudziła się jednak natychmiastowo, kiedy dotarł do niej głos. Krzyknęła przestraszona i przy zrywaniu się na równe nogi przewróciła się na bok. Otrzepała się energicznie i dopięła swego by postawić się na równe nogi. Smok raczej nie był groźny. Jego głos nie był nieprzyjazny, a jeżeli chciałby zrobić jej krzywdę na pewno nie odzywałby się do niej a zaatakował. Przechyliła łeb w lekkim zakłopotaniu:
– Nie taka mała.. uh.. jestem już adeptem.
Teraz mogła spokojnie skupić się na woni smoka. Pachniał dymem. Pierwszy raz spotkała się z takim zapachem, musiał być to smok z jakiegoś innego stada niż ziemiści czy wodni. Jednego cienistego już poznała a więc drogą eliminacji był to smok ognia! Fascynujące! Zawsze chciała poznać jakiegoś odkąd cioteczka opowiadała jej o nich! Jeszcze jedna woń dotarła do jej nozdrzy. Uśmiechnęła się szeroko i dodała
– Też jesteś Górskim smokiem! – ciekawe czy samiec podzielał zainteresowanie młodej. Póki co spotkała tylko jedną górską samice u siebie w stadzie, jednak nie miała okazji porozmawiać z nią jakoś dłużej.