Strona 14 z 38

: 01 lut 2017, 21:11
autor: Wola Przeznaczenia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samiczka pokiwała głową z zafascynowaniem obserwując jak wujek roztapia śnieg. Uważnie wysłuchała słów samca zaraz przystępując do wykonania ćwiczenia. Na początku zajęła pozycje jak do biegu. Rozstawione lekko zgięte łapki, lewa przednia i prawa tylna wysunięte do przodu. Skrzydła przycisnęła do boków a ogon ustawiła w jednej linii z całym ciałkiem. Pochyliła się delikatnie do przodu po czym wystartowała po torze bez śniegu. Zaczęła rytmicznie odbijać się od ziemi. Najpierw prawa przednia,lewa tylna a zaraz potem lewa przednia i prawa tylna. Powtarzając to zaczęła coraz mocniej odbijać od ziemi i szybciej przebierać łapkami. Kiedy była blisko końca toru wyskoczyła unosząc obie przednie łapy i odbijając się mocno z tylnych. Ogon podkuliła delikatnie pod siebie tak samo jak przednie łapy. Głowę wysunęła do przodu a skrzydła rozłożyła na pełną szerokość. Kiedy zaczęła unosić się unosić nad ziemią jakby położyła się w powietrzu i uśmiechnęła się do sobie.Czuła się jak kiedy była w wodzie tylko że mogła oddychać. Zaczęła machać skrzydłami zagarniając powietrze pod i za siebie. Ogon ustawiła prosto, a łeb trzymała na wysokości barków. Machała nimi równomiernie by nie opaść na ziemie. Kiedy tylko przyzwyczaiła się do uczucia nieważkości wyprostowała swoje ciałko i przestała machać skrzydłami za siebie zamiast tego zaczęła robić to po linii prostej. Po chwili zaczęła lądować. Pochyliła się do przodu chcąc dostać się na ziemie. Udało jej się wylądować na przednich kończynzch zaraz potem dostawiając tylnie i kawałek jeszcze idąc żeby wytracić prędkość z jaką wylądowała choć ta nie była jakoś specjalnie duża. Złożyła skrzydła przypatrując się Szkarłatnemu z zamyślenie.
Było wspaniale ale trochę jak pod wodą kiedy się nurkuje. Większy opór powietrza przez co trudno było machać skrzydłami. Było też trudno utrzymać równowagę przy starcie.– Streściła z radosnym uśmiechem na pyszczu.

: 10 lut 2017, 12:28
autor: Mistycznooka
//Samodzielka! Nie zwracajcie na mnie uwagi!

Dla Mistycznej nastał kolejny dzień pełen pracy i treningów. Dzisiaj postawiła sobie na poćwiczenie biegu. Wylądowała na Wysepce w obrębie terenów Zimnego Jeziora i od razu przystąpiła do treningu. Najpierw przyjęła pozycje – Łapy rozstawiła szeroko, stawiając ostrożnie przednią prawą do przodu i lewą tylną łapkę do tyłu. Zniżyła delikatnie łeb na linii barków jak to miała w zwyczaju a ogon swobodnie podniosła tak by nie plątał jej się pod nogami. Nie zapomniała również o skrzydłach które przycisnęła mocno do siebie. Nie zapomniała też ugiąć łap w stawach – to było podstawą. Kiedy już się ułożyła zaczęła spokojnie iść – lewa, prawa, lewa, prawa – powoli by przyzwyczaić ciało do rozbiegu. Po tym kiedy byłą tak już chwilę w ruchu, rozpoczęła od rozgrzewki w postaci swobodnego truchtu, przebierała przednimi i tylnymi łapkami na początku powoli potem coraz szybciej a ogon cały czas podnosiła wyżej by przypadkiem nie wplątał jej się pod łapy. Trucht ten nabrał na szybkości a młoda poczuła że jej mięśnie zaczynają się rozgrzewać – Póki co biegła po prostej, przed siebie. Czas na skręcanie – Zaczęła od skrętu w lewo, przyspieszając jeszcze bardziej swój trucht. Kiedy nabrała odpowiedniej prędkości przechyliła ciało w lewo by potem w tę samą stronę wygięła swój ogon tak, by jej ciało przypominało łuk. Skręt zakończył się sukcesem więc przebierała nogami dalej, tym razem jednak trochę zwalniając czując jak powoli zaczyna się męczyć . Ale nie zamierza odpuścić! Teraz skręt w prawo – Znów dodała siły w mięśniach i nabrała prędkości, a kiedy wyczuła że to odpowiednia chwila przechyliła ciało w prawo, dołączyła do tego swój ogon skierowany w tę samą stronę i również skręt w prawo zakończył się sukcesem. Postanowiła że teraz postawi na sprint. Najpierw przyspieszyła ruch przednich łap, ogon wysztywniła i podniosła do góry by ułożyć się w coś na kształt strzałki a potem dołączyła tylne łapy, oczywiście pilnując by się nie przewrócić. Nie zrażała się drogą i tym że może na coś wpaść i odważnie wbiegała na różne wysokie skałki czy kawałki pni stojących na jej drodze. Po chwili jednak czując już duże zmęczenie zwolniła delikatnie, jednak nie zamierzała jeszcze kończyć. Skrzydłem otarła się o jakiś duży pień i postanowiła go okrążyć – W tym celu od razu po otarciu znów przyspieszyła, wyrzucając wręcz swoje ciało w lewo a ogon wyginając w łuk skierowany w te stronę i trzymała taką pozycję do momentu w którym nie zacznie jej się kręcić w głowie. Gdy tak się stało, wypadła z "błędnego koła" i biegła w miejsce z którego przybyła. Na koniec postanowiła zahamować – zwalniała swoje tempo jak najbardziej a kiedy czuła że jest przy prędkości początkowego truchtu zaczęła wbijać delikatnie pazury w grunt tak, by hacząc nimi zredukować prędkość. Po jakiś dziesięciu krokach Mistyczna zatrzymała się zupełnie.
Siadła zmęczona na zadzie. Na dziś to koniec treningu z biegu. Jest wykończona!

: 14 lut 2017, 17:20
autor: Szkarłatny Księżyc
Skinął głową na znak, że przyjął jej słowa.
– Takie rzeczy jak równowaga przy starcie będą czymś, co przyjdzie z czasem. Musisz po prostu wejść we wprawę – powiedział, po czym przeszedł do kolejnego etapu nauki.
– Teraz nauczymy Cię skrętu. Wystartować musisz tak, jak poprzednio. Jak tylko znajdziesz się w powietrzu i zaczniesz machać skrzydłami aby utrzymać poziom lotu, zaczniesz swój skręt. Ciało – łeb oraz łopatki – musisz skierować do wewnątrz, skrzydła na chwilę zakrętu będą nieruchome. Wewnętrzne skierujesz w dół, zaś zewnętrzne w górę. Ogon będzie pomagał Ci w skręcie, więc manewruj nim odpowiednio. Nie wykonuj zakrętu zbyt ciasno, bo jesteś jeszcze w tym niewyćwiczona. Spróbuj swoich możliwości, ale postaraj się ich nie przeceniać. Kiedy wyjdziesz z zakrętu ponownie zaczynasz machać skrzydłami. Na końcu lądowanie, tak jak na początku. No, dalej, spróbuj – zachęcił ją i usunął się, dając jej miejsce do wykonania wszystkiego.

: 15 lut 2017, 19:24
autor: Wola Przeznaczenia
Umbra z uśmiechem pokiwała główką słuchając kolejnego polecenia jej wujka. Teraz wiedziała już co robić więc nie zwlekała i zaczęła je wykonywać. Najpierw jednak musiała wystartować. Rozstawiła lekko wszystkie łapy lekko je zginając a ogon ustawiając w jednej linii z ciałkiem. Prawa przednia łapka oraz lewa tylna zostały wysunięte do przodu. Ruszyła przed siebie po wyznaczonym torze coraz szybciej przebierając łapkami. Kiedy docierała już do końca pasu startowego wybiła się z tylnych łap i w najwyższym punkcie skoku rozłożyła skrzydła na całą ich długość przy okazji wysuwając głowę do przodu. Przez chwilę szybowała nad ziemią z podkulonymi łapami aż w końcu machnęła mocno skrzydłami w pionie by wznieść się wyżej. Machnęła skrzydłami jeszcze parę razy w pionie zagarniając powietrze pod siebie. W końcu gdy znalazła się dostatecznie wysoko przystąpiła do następnej części ćwiczeń. Rozprostowała skrzydła przez chwilę szybując. W końcu odchyliła łeb w prawą stronę a łopatki spięła i przechyliła się bardziej na stronę w którą skierowana była jej głowa. Jedno skrzydło a dokładniej prawe opuściła lekko do dołu drugie pozostawało normalnie rozłożone. Ogon tak jak przy nauce pływania odchyliła w drugą stronę by zachować równowagę. Dzięki temu zatoczyła w powietrzu szerokie koło. Machnęła skrzydłami parę razu i powtórzyła skręt jednak teraz głowę przechyliła w lewo, ogon w prawo a tym razem to lewe skrzydło zostało opuszczone lekko do dołu. Dzięki temu udało jej się zrobić szeroki zakręt w lewo. Zatrzymała się w powietrzu machając co jakiś czas skrzydłami w pionie. Powoli zaczęła lądować na pasie startowym. Był pod nią więc schyliła głowę i rozprostowała skrzydła szybując w stronę pasu startowego i co jakiś czas zakręcając by jednak wylądować na torze a nie w zaspie. Jednak podczas lądowania łapka jej się podwinęła i pyszczkiem wpadła kupkę miękkiego puchu. Samiczka jednak zaraz otrzepała się z tego białego śniegu co jakiś czas prychając.

: 22 lut 2017, 15:40
autor: Szkarłatny Księżyc
Znalazła mu się kolejna gafa. Niedawno Ciemny się poszkodował podczas nauki latania, a teraz Umbra. No, ale cóż – błędy się zdarzają, prawda? Wyglądało na to, że samiczce nic się nie stało. Samiec przeciągnął się delikatnie.
– Chcesz nauczyć się jeszcze czegoś, oprócz podstaw latania? – zapytał i poczekał na jej odpowiedź. Zaraz potem dał jej wskazówki do kolejnego ćwiczenia. Rozejrzał się, kiedy zauważył odpowiednie miejsce na pomysł, na który wpadł.
– Widzisz tamte cztery drzewa rosnące w linii? – odległość pomiędzy nimi była wystarczająca, aby nawet niedoświadczony lotnik poradził sobie z zadaniem, które samiec powierzy Umbrze.
– Spróbuj wykonać slalom pomiędzy nimi. Omiń dokładnie każde drzewo z odpowiedniej strony. Tak, jak Ci tłumaczyłem. Ruchy twojego ciała będą musiały być płynne, postaraj się dynamicznie manipulować swoją sylwetką. Jak zakończysz go, zawróć i zatocz koło nade mną. Następnie postaraj się wzlecieć nieco wyżej niż dotychczas. Niezbyt bardzo, aby przypadkiem nie stracić kontroli nad lotem i nie spaść, ale też na tyle, aby poćwiczyć zmianę wysokości lotu. Kiedy znajdziesz się odpowiednio wysoko, postaraj się zanurkować. Aby to zrobić, złóż przyciśnij skrzydła do ciała, pochyl się bardzo do przodu oraz w dół. Na początek pod małym kątem, aby nie rozpędzić się zbyt bardzo. Ogon prosto, głowa na wysokości barków, łapy podkurczone. Kiedy zaczniesz zbliżać się do ziemi, rozłóż skrzydła, aby wyhamować. Jak wszystko wykonasz, wyląduj. Tym razem postaraj się nie spaść, a rzeczywiście stanąć na łapy! – poinstruował ją, po czym usiadł czekając, aż ta zacznie.

: 22 lut 2017, 18:14
autor: Wola Przeznaczenia
Samiczka spojrzała na Szkarłatnego z uśmiechem na pyszczku.
-Chciałabym nauczyć się jeszcze jak wystartować z ziemi bez skakania czy biegania. Tak po prostu z miejsca- Powiedziała uśmiechając się wesoło. Zaraz kiedy usłyszała polecenie wystartowała. Biegiem ruszyła przez tor i na końcu skoczyła najwyżej jak tylko mogła. W najwyższym punkcie skoku rozłożyła szeroko skrzydła i machnęła nimi mocno w pionie unosząc głowę do góry a ogon wyprostowała. Kiedy uniosła się wystarczająco uśmiechnęła się do siebie szeroko i przystąpiła do wykonywania ćwiczenia. Podleciała do sosen sprawnie machając skrzydłami. Odstępy między sosnami były małe ale przy jej wielkości powinna sobie z tym poradzić. Odleciała kawałek i podleciała w lewo. Postanowiła że to właśnie od tej strony zacznie omijać sosny. Podleciała w miarę szybko do pierwszej sosny rozprostowując skrzydła i przechylając się w lewą stronę tak praktycznie leciała bokiem jednak ogon który był odchylony na prawą stronę skutecznie uniemożliwiał taki lot. Pierwsza sosna minięta jeszcze trzy. Wykonała nagły zawrót w prawo skierowując tam pyszczek i przechylając się w prawo przy okazji ogon odchylając w lewo dzięki czemu znowu udało jej się nie obrócić. Następny zakręt miał być w lewo tak jak na początku. Obróciła się więc sprawnie na lewą stronę, sprawiając przy tym że jej prawe skrzydło znalazło się niżej niż lewe. Ogon odchyliła w prawo zachowując równowagę. Został jej do pokonania ostatni zakręt. Z uśmiechem na pyszczku obróciła się w prawą stronę ogon odchylając na lewo. Po minięciu ostatniej sosny pisnęła radośnie. Jeszcze tylko zatoczyć koło nad Szkarłatnym oraz zanurkować w dół. Uniosła się wyżej do góry machając skrzydłami mocno w pionie. Podfrunęła do miejsca gdzie był jej wujek i zaczęła zataczać nad nim koło. Rozprostowała skrzydła przechylając się w prawą stronę tak że jej prawe skrzydło było niżej niż lewe a ogon został odchylony na lewą stronę by pomóc zachować równowagę. Kiedy zakończyła koło uniosła się jeszcze do góry i westchnęła cicho. Tak jak wytłumaczył piastun złożyła i przycisnęła skrzydła do ciała, pochyliła się bo przodu i w dół. Nie pochyliła się całkowicie do przodu ale tylko lekko by nie rozpędzić się zbytnio. Ogon trzymała prosto, głowa utrzymywała na wysokości barków a łapy miała podkurczone. Kiedy zaczęła zbliżać się do ziemi naglę rozłożyła skrzydła i wylądowała na tylnych łapach zaraz stawiając na ziemi przednie. Złożyła skrzydła uśmiechając się lekko do Szkarłatnego.
-Dobrze mi poszło ?– Spytała zaciekawiona patrząc na Piastuna.

: 16 mar 2017, 20:26
autor: Śnieżny Blask
Malutka wysepka na środku Zimnego Jeziora była idealnym miejscem do zaznania odrobiny odpoczynku po swoich naukach. Śnieg poczynił w ostatnim czasie ogromne postępy i zamierzał teraz trochę odpocząć. Nie chciał się zamęczać niepotrzebnie. A skoro parł cały czas do przodu – należała mu się chwila lenistwa.
Położył się nad brzegiem jeziora, swoim ogonem dotykając wody i mącąc ją. Planował się zdrzemnąć, chociaż nie było to dosyć mądre robić to na środku nieznanego sobie miejsca, gdzie w każdej chwili mógł wyskoczyć mu jakiś drapieżnik czy agresywny smok.
Ziewnął otwierając pysk najmocniej jak tylko mógł. Był naprawdę zmęczony, po czym zasnął, nie przejmując się już żadnymi niebezpieczeństwami.

: 18 mar 2017, 12:42
autor: Cichy Potok
W tak spokojnym miejscu smok nie spodziewał się problemów. A jednak...tak odpoczywając usłyszał plusk, a gdyby podniósł wzrok dostrzegł by już tylko kręgi na wodzie...Coś zdecydowanie dużego albo wyszło, albo weszło do wody. I gdy tak przyglądać się wodzie, w pobliżu wysepki, w pobliżu Śnieżnego wysunął się przedmiot. Czarny, stożkowaty, przypominający róg jednorożca. Był on jednak całkowicie czarny. A pod powierzchnią smok mógł dostrzec czarny cień stworzenia i krwiste ślepia w nim utkwione...jeśli przykładał się do nauki z zakresu tego, co go otacza, a nie tylko ziół, mógłby domyślać się, że właśnie wpadł na kelpie...ale skąd drapieżnik na terenach wspólnych? Nie mógł tego wiedzieć, jednak jedno było pewne – drapieżnik się niebezpiecznie do niego zbliżał...

: 20 mar 2017, 23:37
autor: Śnieżny Blask
Z jego krótkiego snu wybudził go nagle dźwięk pluskania. Podniósł głowę wyraźnie niezadowolony. Dlaczego ktoś postanowił mu nagle przeszkadzać? Przecież specjalnie wybrał sobie miejsce, gdzie raczej nikogo nie powinno być.
Przyjrzał się uważniej tafli wody, w której dostrzegł coś niepokojącego. Nie był do końca pewien co to. Jednak nie czuł, że to coś chce się z nim zaprzyjaźnić. To coś zbliżało się do niego, a w wodzie było jedynie widać jego czerwone ślepia wlepiające swój wzrok prosto w ciało Śnieżnego.
To wszystko o czym marzyłem. Zostać zabitym na terenach wspólnych. – Westchnął jedynie głęboko. Jedno było pewne. Samiec zdecydowanie nie wiedział co ma zrobić. Gdyby potrafił latać to wzbił się w powietrze. A tak to pozostawało mu jedynie stać nieruchomo i udawać, że go nie ma. Może drapieżnik znudzi się jego obecnością? Albo po prostu próbuje nastraszyć Śniega? Cokolwiek się zaraz miało wydarzyć, Śnieg już zaczął żegnać się ze światem. Nie potrafił nawet walczyć! Znał jedynie podstawy obrony. Ale ile można się bronić na małej wysepce z dwoma drzewami?

: 22 mar 2017, 15:58
autor: Cichy Potok
Kelpie zbliżała się i była już niebezpiecznie blisko. Nagle z wody wystrzeliła para uzbrojonych w szpony łap, a zaraz za nimi smok mógł dostrzec karą klacz o pięknie lśniącej od wody sierści i jej czerwone, niezadowolone z obecności smoka ślepia. O dziwo stwór ten tylne łapy miał takie, jakie być powinny, czyli takie jak inne koniowate – kopyta. Drapieżnik wpatrywał się póki co rozdrażniony w intruza, a z jej paszczy wyrwało się zirytowane parsknięcie. Kelpie zaryła tylnym kopytem o ziemię wysepki, na której już stała. Zaraz jednak dało się słyszeć kolejny zwiastujący złe zdarzenia odgłos – krakanie kruka. Gdzieś niedaleko przelatywał właśnie czarny kruk, który to widząc co się święci bezceremonialnie po prostu zanurkował w dół. Śnieżny mógłby mieć wrażenie, że kruk również zamierza go zaatakować, bowiem kierował się wprost na niego. W ostatnim jednak momencie kruk wyrównał swój lot, by po chwili usiąść miękko na łbie młodzika. I znów z gardzieli ptaka wydobyło się ostrzegawcze "kra". Kelpie znów zaryła kopytem o ziemię, ale uważny obserwator mógł zauważyć, że straciła animusz, a jej przednie łapy na oczach Śnieżnego zamieniły się w kopyta. Teraz stworzenie to wyglądało niczym czarny jednorożec. Jednak długo nie podziwiał go, bowiem kelpie wsunęła się na powrót do wody. Zdezorientowany tym wszystkim młodzik mógł nie wiedzieć, co się dzieje. Mógł nawet nie usłyszeć lądującego za nim smoka. – Wybacz mojej kompance, nie lubi młodych smoków... – odezwał się cichy, ciepły głos za Klerykiem Wody. Głos jego dziadka.

: 28 mar 2017, 23:07
autor: Śnieżny Blask
Śnieg stał lekko skrępowany. Nie miał całkowicie pojęcia co właśnie miało miejsce. Tak właściwie to jeszcze nigdy nie czuł się tak bardzo zbity z tropu.
~ O co chodziło? Co się stało? Dlaczego pojawił się jakiś czarny koń? Dlaczego chciał mnie zabić? – Pytał sam siebie Śnieg, nie wiedząc dokładnie co tak zezłościło tą kelpie.
Aż nagle za jego plecami wydobył się jakiś głos. Podskoczył nerwowo do góry.
Dlaczego mnie nękacie? – Wykrzyknął odruchowo, nie myśląc nad tym co myśli. Jeszcze po drodze pojawił się jakiś kruk, który siedział mu na łbie aż ten nie podskoczył.
Po czym zobaczył dziadka, którego pamiętał jak przez mgłę. Nie był do końca pewien kim on dokładnie jest. Może widział go raz w życiu w dzieciństwie?
A kim jesteś? – Zapytał jednak niepewnie. Nie wiedział jak ma zareagować. W sumie to chciał się teraz zapaść pod ziemię.

: 29 mar 2017, 17:02
autor: Cichy Potok
Nero zakrakał oburzony, gdy młody smok podskoczył najwyraźniej nieświadomy obecności Cichego za jego plecami. Kruk wzbił się w powietrze, by po chwili przysiąść na czymś stałym – rogu swojego towarzysza – Cichego. Czarne ślepia ptaka z ciekawością przyglądały się Klerykowi. Sam zaś miedzianołuski uśmiechnął się rozbawiony reakcją Śnieżnego i pokiwał powoli głową. – No tak, w sumie możesz mnie nie pamiętać. Jestem Ciche Wody, ojciec twojego ojca – zaśmiał się, bo brzmiało to dosyć dziwnie. Zaraz jednak zmrużył lekko ślepia. – Czy ktoś cię nęka? – zapytał po chwili, w końcu takie zachowanie, takie słowa mogły sprawiać wrażenie, że faktycznie Śnieżnego ktoś dręczy. A Cichy zdecydowanie na to nie zezwoli.

: 29 mar 2017, 21:04
autor: Śnieżny Blask
O, dziadek! – Krzyknął uradowany. Jakby w tym momencie wróciło do niego jego całe dzieciństwo. Nie miał jakoś specjalnie czasu w dzieciństwie na bliższe poznawanie rodziny. Albo to rodzina nie miała czasu? Sam nie był pewien.
Ciche Wody? A to nie jest tak, że tylko przywódcy mają takie zakończenie jak Woda, Ogień i tym podobne? – Zapytał lekko zdziwiony. To znaczy on nie miał nic do tego jak kto się nazywa. Jednak takie prawa poznał od ojca, gdy się razem uczyli. Może tatuś coś pomylił? Z uwagą przyglądał się również krukowi.
Nikt mnie nie nęka. Ba! Chyba nawet wszyscy mnie lubią. Przynajmniej smoki, które poznałem. – Powiedział będąc dumny z siebie, że nie wywołuje wokół siebie żadnych afer. Przynajmniej żył sobie spokojnie.
A jak się tobie żyje? – Zapytał kierując się niepohamowaną ciekawością. Jako dziadek na pewno miał wiele do opowiedzenia! Ile on na pewno przeżył ciekawych przygód!

: 29 mar 2017, 21:11
autor: Cichy Potok
Uśmiechnął się uradowany, że młody szybko skojarzył fakty i od razu nazwał powiązania rodzinne jakie między nimi panują. Nie przewidział tylko jednego...swoich własnych słów...Podrapał się po łbie w zakłopotaniu. – No tak...po takim czasie już nie powinno mi się mylić, ale czasem po prostu tak mam. Oczywiście Cichy Potok, już nie Wody. Oczywiście, że masz rację, że tylko Przywódcy mają takie człony w imionach – posłał Śnieżnemu lekki uśmiech. Tak, teraz w zasadzie młodzi rządzili, ale może warto przekazać władzę jeszcze młodszym? Bo teraz, co wyprawiali obecni Przywódcy było farsą, a nie opieką nad stadami. Pokiwał powoli głową na wzmiankę, że jednak nic się wnukowi nie dzieje i wywrócił ślepiami, opadając na zad, by usiąść. Kruk jedynie zakrakał cicho, oburzony tym nagłym zachwianiem równowagi, gdzie musiał skrzydłami wesprzeć swoją postawę. Cichy natomiast wzruszył barkami. – Obecnie zwiedzam różne stada...na przykład teraz jestem w Ziemi, a za księżyc zapewne będę w Ogniu, próbuję poznać to młode pokolenie... – uśmiechnął się delikatnie, półgębkiem. Bo i skąd Śnieżny mógł wiedzieć, że Cichy tak naprawdę już dawno powinien gryźć ziemię? Czyli innymi słowy być martwy? – A ty? Słyszałem, że szkolisz się na Uzdrowiciela? Jak ci idzie? Podoba ci się obrana ścieżka? – zagadnął z ciekawością. W zasadzie już dawno Woda nie miała kogoś, kto by leczył smoki wewnątrz stada.

: 30 mar 2017, 3:46
autor: Śnieżny Blask
Spokojnie. Dla mnie możesz być Ciche Wody. Dla mnie możesz nosić jakiekolwiek inne imię i tak pozostaniesz Dziadkiem. – Powiedział uśmiechając się szczerze do niego. Cenił sobie rodzinę bardzo mocno. A już całkowicie cieszył się z takich przypadkowych spotkań. Przecież to dawało najwięcej radości.
Łoooo. To niesamowite! – No i dobrze myślał. Wiedział, że dziadek na pewno ma wiele przygód i wcale się nie pomylił.
Jednak nie oskarżają cię o zdradę? Wszyscy są tak bardzo przychylni ku temu? – Zapytał z lekkim niedowierzaniem. Przecież wiedział doskonale, że smoki potrafią znaleźć byle pretekst do oskarżania się o cokolwiek. Słyszał o kłótniach i niesnaskach wśród smoków więc takie zwiedzanie też musiało być różnie odbierane.
Jestem bardzo zadowolony. Jest bardzo fajnie. Poza tym, że smoki się strasznie zapuściły w stadzie przez te księżyce, gdy uzdrowiciela nie było. Leczyłem na razie Mistyczną Łuskę, od niedawna znaną jako Mistycznooką oraz mojego tatusia. Z Mistyczną nie było żadnych problemów. Problemy zaczęły się przy ojczulku. Nie dogadaliśmy się z ilością dziurawca, którego ma wypić i łyknął go za dużo. Przez co łuski mu z czerniały. No, ale parę księżyców i będzie miał nowe. Nie wiele też zostało mi do nauki. Muszę jeszcze potrenować leczenie oraz nauczyć się walczyć za pomocą magii, za co bierzemy się z tatą, i będę uzdrowicielem. Sądzę, że nie zajmie mi to zbyt wiele czasu. A przynajmniej mam taką nadzieję. – Mówił, nie biorąc nawet tchu. Mówił i mówił, w sumie zmęczył się nawet trochę tym mówieniem bez przerwy. Wtedy również usiadł i wziął głębszy wdech.
Cieszę się, że zostałem uzdrowicielem. Dzięki temu poznaje prawie całe stado. No i bardzo podoba mi się to, że jestem ważny w tym stadzie! – Wykrzyknął radośnie od razu karmiąc swoje ego. W ostatnim czasie był bardzo popularnym smokiem w stadzie w sumie. Wszyscy próbowali go złapać, aby pomógł im wyleczyć rany zanim błogosławieństwo Erycala się skończy i rany znów zaczną dawać o sobie znać.
W sumie to czemu nie jesteś już przywódcą? – Zapytał w sumie z lekkim smutkiem w głosie. Może jakby dziadek był przywódcą to tatuś miałby jeszcze więcej czasu dla Śniega? W sumie Śnieżny nie potrzebował tej uwagi teraz, ale kiedyś... Owszem. Z drugiej strony nie wspominał też jakoś źle swojego dzieciństwa. Poza tym, że trochę napracował.

: 23 kwie 2017, 16:19
autor: Mistycznooka
Każdy wschód Złotej Twarzy zwiastował coraz to lepszą pogodę. O śniegu, który jeszcze niedawno swoim miękkim i zimnym puszkiem okrywał większość smoczej krainy. Dla futrzastych smoków mogła to być katorga, bowiem śnieg przylepiał się do ich futra, co powodowało iż Północne poruszały się bardzo topornie a potem miały mokre futro, co było swoistym zaproszeniem dla różnych infekcji i innych nieprzyjemnych rzeczy. W przeciwieństwie do smoków Górskich. Te, uwielbiające zimno stwory usuwały śnieg z siebie jednym machnięciem skrzydeł, a najczęściej trochę sobie go zostawiały by zabrać chłód ze sobą do jaskini. Za to ciepło.. O zgrozo! Najgorsze co może być! Wystarczy że będzie trochę więcej ciepła a one już umierały z tego powodu. Przynajmniej Mistyczna tak miała.
I Złota Twarz..
Jak to jest, że niewidomy smok i tak odczuwa bardzo mocno różne czynniki na swoich gałkach ocznych? Kurz, wiatr i ZŁOTA TWARZ. Niemiłosierne światło Bogów oświecało ku radości innych Wolne Stada, podczas gdy Mistyczna szła z zamkniętymi oczami, mocno zaciskając powieki i warczała na dar natury. No nawet przez zamknięte ją to gryzło! Strużki łez lały się z jej pyska a smoczyca klęła na piękną pogodę coraz bardziej. Towarzyszka jej zaś, miała niesamowity ubaw z tego i huczała zadowolona, pozwalając jasności ogrzewać swoje lotki.
– Zaaamknij sięęę... – jęknęła żałośnie do sowy, ta jednak nie chciała przestać. Mistyczna przyszła tutaj, by trochę odpocząć, jednak Złota twarz jej tego nie ułatwiała...
Koniec tego.
Smocze ciało ostro skręciło w stronę brzegu, przy którym właśnie się znajdowało i wtargnęło z impetem wgłąb Zimnego jeziora. Nabrało dużo powietrza po czym smoczysko zanurzyło się całym ciałem (i łbem co najważniejsze) pod wodę, gdzie rozwarło zmęczone gałki oczne. Uullllgaaa.. Pobyła tak tam chwilę po czym wynurzyła się, gdy zaczęło brakować jej powietrza. Sowa wylądowała na brzegu i przechylając głowę przyglądała się dźwiękom jej radości "Aaah!" "O rany, jaak dobrze!" "Jaka Ulga!"
Czy jej właścicielce coś już konkretnie strzeliło w łeb? No nic, Sowa nie będzie się nad tym zastanawiać. Nóżkami zaczęła kroczyć i przechadzać się wokół brzegu, dalej jednak zostając blisko Mistycznej. Żeby się czasem nie utopiła z tej radości czy coś.

: 23 kwie 2017, 16:51
autor: Wirtuoz Szeptów
Miałem skończyć ze spacerami... Ale jednak chęć rozprostowania łap wygrywała że strachem przed kolejną krzywdą... Kolejnym cierpieniem tych, których kocham. Tej... Byłem ostrożny. Każdego smoka, którego podczas swej wędrówki widziałem omijałem szerokim łukiem. Zwłaszcza członków gromady Ognia. Ironicznie prawda? Strach przed można powiedzieć rodziną.
Ostatnie wydarzenia mocno na mnie wpłynęły. To co zobaczyłem, co powiedziałem, co czułem... Jednak coś czego najmniej bym się spodziewał dodawało mi otuchy. Hokzii ko sil... On jedyny ciągle do mnie mówił. Czasami nawet było to coś miłego. Ahrk fos hei fen dreh nu dii kiir. Pytanie rozbrzmiało w moim łbie gdy podążałem brzegiem jeziora. ~ Zu'u dreh ni mindok... Aalkos zu'u fen shur hond. Zu'u dreh ni laan wah ard ek naanzuk.~ Zacząłem czuć się trochę dziwnie. Zacząłem chyba mówić sam do siebie... W końcu pierwszy raz mu odpowiedziałem. Jednak czy to tylko nie jest mój wymysł? Jeśli jest to nie odpowie prawda?
Ful hei fen ard ek orin zuk. Kolejne słowa mnie zaskoczyły... Czyli jednak to nie jest jakiś dziwny wytwór mojego umysłu. A więc czym jest ten głos?
Kilka następnych minut minęło w kompletnej ciszy. W głowie dalej brzęczały mi te słowa. Może on ma rację. Jednak ja nie chcę by komuś przeze mnie działa się krzywda. Z zamyślenia wyrwał mnie plusk wody. Czy ktoś właśnie pływa? Cóż pogoda była okropna, więc mogło się to wydawać logicznym wytłumaczeniem. Idąc jeszcze przez chwilę dostrzegłem pływającego smoka. Może lepiej byłoby przyspieszyć? Nie miałem zbytniej ochoty na rozmowę. Nie teraz... Moje kroki stały się coraz szybsze. Oby mnie nie zauważyła...

: 23 kwie 2017, 17:10
autor: Mistycznooka
Huu...
Mistycznooka właśnie wynurzała się z drugiego zanurzenia, kiedy w swojej więzi poczuła coś dziwnego. Jej towarzyszka zwróciła na kogoś uwagę, dlatego smoczyca delikatnie zatrzymała się ze swoją zabawą i bardziej zanurzyła się w wodzie, odpływając trochę na bok. Nie żeby chciała się schować, bardziej czekała na reakcje kompanki by przemyśleć szybko swoją reakcje. Na ewentualne niebezpieczeństwo oczywiście.
Huuuuu..!!
Przed smokiem, który starał się oddalić od Mistycznej stanęła śnieżnobiała sowa o czarnych jak węgiel oczach. Przechyliła łeb ciekawsko, lustrując przybyłego. Zagrożenie czy nie? Póki co jeszcze nie wiadomo. Nie wyglądało na to by chciał wchodzić w interakcje z Górską, a więc opcja z atakiem odpadła. Poza tym musiałby do niej dopłynąć a w tym przeszkadzałaby Hansel. Sowa jednak bardziej starała się zwrócić na siebie uwagę smoka, stając mu na drodze. Ciekawe co zrobi..

: 23 kwie 2017, 18:16
autor: Wirtuoz Szeptów
Kilka kolejnych kroków... I nagle dziwny dźwięk. Zacząłem się rozglądać. Powierzchnia wody była delikatnie wzburzona jednak nie dostrzegałem nic poza tym. Gdzie podział się tamten smok? Nerwowe kroki. Coraz częściej zaniepokojony wzrok lustrował teren wokół. Byłem gotowy na ucieczkę gdyby tylko coś niepokojącego zaczęło się dziać, albo gdybym wyczuł realne zagrożenie. Hei los sahlag. Hei lorot hei vis ru mahfaeraak? Po długiej ciszy znów się odezwał. Powoli to wszystko zaczęło mnie denerwować. Co on może wiedzieć. To ja na razie mam władzę nad tym ciałem i to ja decyduję!
~ Srin vok! Zu'u fen dreh pahfos zu'u laan!~ Może w końcu dzięki temu on da mi święty spokój. Jednak sam zacząłem się zastanawiać nad sensem tego wszystkiego. Czy ucieczka jest dobrym rozwiązaniem? Już raz uciekałem i w rezultacie znalazłem się tu, a gdy walczyłem postronnym stawała się krzywda. Nii los hein tiid wah unad. Fin strah vein hei kun. Nuz mu ney mindok hei dreh ni laan wah lif ek ful... krif fah ek, ahrk lahney fah ek. Szczerze nie spodziewałem się tych słów po nim. W końcu od kiedy głos w głowie dodaje ci otuchy? Od kiedy wydaje ci się, że taki głos jest mądrzejszy od ciebie? ~ Aalkos hei los geges.~
Mój krok zwolnił. Co ma się stać to się stanie. Nawet jeśli to mogło być dla mnie tragiczne w skutkach. Znów ten dźwięk. Jednak teraz się na nim nie skończyło. Przed moim pyskiem nagle pojawiła się sowa. Czyli to to zwierzątko było autorem tych przerażających dźwięków. Przeklęte ptaszysko... ~ Huu... Huu! Spadaj! Powiedziałem zwracając się w stronę wody. Może da sobie spokój? Na razie po prostu przysiadłem przy brzegu.

: 23 kwie 2017, 19:02
autor: Mistycznooka
"Spadaj?"
Sowa nastroszyła piórka i wzbiła się w powietrze. Nie zareagowała tak na słowa lecz na ton smoka. Niestety, kompan ślepej łowczyni był bardzo czuły na ton głosu i jeżeli wydawał się on złowrogi, reagowała agresją. Jednak od czego jest więź? Hansel wygięła swoje ciało ku gruntowi, chcąc poszybować wprost na smoka. Zapewne chciała mu zrobić jakąś krzywdę, jednak w połowie swojej drogi skrzeknęła, wygięła swoje ciało na prawo i odbiła w powietrzu I jedyne co poczuł młody to muśnięcie powietrza. Hansel przepadła gdzieś za krzakiem, który znajdował się tuż przy wodzie, a teren pod nim zaczął falować. Jednak sam ruch wody a smoka nie było! Na krótko, bowiem dziwaczne wodne anomalie zbliżały się ku niemu a po chwili zatrzymał się. Nie podpłynął zbyt blisko, jednak na tyle blisko aby Ognisty mógł przyjrzeć się wynurzającemu się powoli łbu. Na pierwszy plan kolczasta głowa z dwoma parami rogów i niesamowicie mleczne oczy. Mistyczna była teraz bardzo podobna do tafli wody przez swoje kolory przez co trudno było odróżnić ją od niej. Łeb sterczący jednak nad nią odróżniał się od reszty.
– Um.. cześć?.. – powiedziała łagodnie a w jej tonie słychać było zdziwienie. Nie bardzo wiedziała co teraz mu powiedzieć. Może to Hansel była zbyt gwałtowna?

: 23 kwie 2017, 20:01
autor: Wirtuoz Szeptów
Ptak zwiększył pułap i nagle zaczął lecieć prosto na mnie. Ja stałem jednak niewzrószony. Co miało się stać niech się dzieje, więc po co miałbym teraz próbować uniknąć ataku. W pewnym momencie jednak sowa zmieniła kierunek lotu, a jedyne co we mnie uderzyło to lekki podmuch powietrza. Ślepia śledziły tor lotu ptaka zatrzymując na pewnym krzaku tuż przy brzegu.
Nagle powierzchnia wody zaczęła się wzburzać. Czyli coś miało zamiar z niej wyjść? Odsunąłem się od brzegu na kilka kroków i czekałem. Po chwili z wody wynurzyły się rogi, a zaraz potem łeb smoka, albo raczej smoczycy jak się okazało. Jednak poza łbem ponad tafle wody nie wystawało nic. Zacząłem się zastanawiać dlaczego smoczyca nie wychodzi z wody. Nie trwało to jednak długo ponieważ moje spojrzenie utkwiło na jej ślepiach. Czy ona była ślepa?
Na słowa nie odpowiedziałem. Przynajmniej nie od razu. Dreh ni viim naan noorend... Hmm... Może wypadałoby go posłuchać? W końcu co mam do stracenia. ~ Witaj.~ Powiedziałem spokojnie sprawnie uciszając wszelkie emocje we własnym głosie. ~ Znasz to latające? ~ Powiedziałem wzrokiem poszukując sowy. Mam nadzieję, że nie czai się na mnie nigdzie...