Strona 14 z 33
: 26 sie 2016, 13:56
autor: Płacz Aniołów
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zaśmiał się triumfalnie, gdy mu się udało powalić siostrę. Cios za cios! Teraz tylko się zastanawiał w jaki sposób dokuczyć młodszej siostrze. Miał kilka scenariuszy w głowie, ale nie mógł się zdecydować który z nich wybrać. Gdy usłyszał jakże uroczą obelgę od Koral, parsknął śmiechem ale zaraz jego mina stała się poważna. Wtedy zbliżył swój pysk do jej pyska i spojrzał głęboko w ślepia.
– Ja jestem umięśniony! Nie gruby! – krzyknął, a wypowiadając ostatnie zdanie powstrzymywał się od śmiechu. W tym momencie poczuł, jak coś cienkiego uderzyło go w grzbiet, powodując lekki ból. Szybko spojrzał co to było. Ogon.
– Osz Ty... o Tobie, przyjacielu, zapomniałem na śmierć... – rzucił ze zgrozą w głosie i szybko poruszył swoim ogonem, by złapać jej. Sam ogon miał łuskowaty, więc wygodniej można nim coś złapać. Następnie spojrzał jeszcze raz siostrze w oczy, cały czas przyciskając ją do ziemi. Może i był ciężki, ale nie chciał jednak przytrzymywać Koral całym swoim ciężarem. Tylko tak, by nie mogła się ruszyć. Wtedy uśmiechnął się złośliwie i znów zajrzał do swojego źródła maddary. Tym razem obok niego nie pojawiła się wodna bańka, ale średniej wielkości piórko. Takie samo, jak oni mają w skrzydłach. Gdy wyobrażenie się zmaterializowało, złapał ogonek piórka w zęby i przeniósł oczy raz jeszcze na siostrę.
– Telas pozałujes! – wyseplenił i zaczął smyrać jej nos owym piórkiem, szczerząc przy tym zęby w uśmiechu.
: 26 sie 2016, 14:59
autor: Dzwonna Łuska
Zawarczała cicho czując że i jej ogon został unieruchomiony, już miała wierzgnąć i spróbować zepchnąć Mgłę uderzeniem z poroża, lecz zatrzymała się gdy ujrzała piórko. Czy on zrobi to o czym myślę? Zmarszczyła brwi poważniejąc na chwilę, dopiero gdy przedmiot dotknął jej nosa zaśmiała się robiąc co chwila przerwy na kichnięcie. Po chwili tortur postanowiła coś z tym zrobić, zamachnęła porządnie głową do tyłu uwolnić się od brata. Następnie błyskawicznie ugięła kolana aby w razie gdyby oponent z niej zlazł, mogłaby odskoczyć na przynajmniej krótką odległość!
: 26 sie 2016, 21:29
autor: Płacz Aniołów
Nie mógł się powstrzymać od śmiechu przy "torturach" i na widok siostry, która na zmianę śmiała się i kichała. Większość czasu podczas łaskotania jej, rzucał tekstami typu "a masz!" albo "błagaj o życie teraz!" i tym podobne, pozornie złowieszcze słowa. Jednak gdy Koral zaczęła unikać jego piórka i odchyliła głowę, nieco się zdezorientował i przestał utrzymywać swoje wyobrażenie, przez to piórko zniknęło. A mógł wziąć prawdziwe. Byłby w stanie wyrwać sobie jedno pióro ze swojego skrzydła, ale szybciej mu przyszło do głowy wyczarować to. Mruknął nieco zezłoszczony, że zniknęło jego wyobrażenie. A dodatkowo, gdy Koral zaczęła się wierzgać, stracił równowagę i podparł się łapami na ziemi, puszczając tym samym siostrę. Szansa na ucieczkę?
: 27 sie 2016, 14:15
autor: Dzwonna Łuska
Oczywiście! Migiem wyprostowała łapy z zamiarem jak najdalszego odsunięcia się od Mgły, kiedy wylądowała natychmiastowo się odwróciła w jego stronę i zamarła w bezruchu aby odpocząć. Następnie fuknęła ze złością próbując podbiec w jego stronę, doskoczyć ku jego boku oraz wylądować łapami na jego plecach aby go przewalić. To powinno wystarczać!
: 27 sie 2016, 16:42
autor: Płacz Aniołów
Jak poczuł, że siostra uciekła od niego, mruknął nieco zawiedziony lub nawet zezłoszczony i zebrał się na proste łapy, wpatrując się w Koral. Już chciał zacząć myśleć o tym, co zrobić za kolejny krok, kiedy zauważył szarżującą siostrę wprost na niego. Odruchowo sam zerwał się do biegu i odbił się łapami od ziemi, by uciec w przeciwnym kierunku i nie dać się siostrze dotknąć. A podskoczył przy tym jak przestraszona kózka.
– Co mnie gonisz, ej! – krzyknął nieco oburzony, ale nadal uśmiechał się do niej. – Mało Ci jeszcze tortur? – gdyby tak było, Mgiełka na pewno coś wymyśli, żeby zaspokoić pragnienia Koral.
: 27 sie 2016, 18:42
autor: Dzwonna Łuska
Opadła gładko na ziemię biorąc kilka większych wdechów, w tym momencie niezbyt podobał się jej pomysł z dalszym gonieniem Mgły, więc przysiadła na ziemi potrząsając przecząco pyskiem.
– D-Dobra, wyg-grałeś! – Wypowiedziała burcząco wlepiając wzrok w brata, wolała się poddać niż to dalej ciągnąc.
– A j-jak ty r-robisz te.. M-Magiczne rzeczy? – Zapytała z obojętnością. Codziennie widzi jak ktoś ich używa, jednak nigdy nie zdarzyło się o nie zapytać. I był to chyba najlepszy temat do uspokojenia Mgły, bo jego zachowanie coraz bardziej się jej nie podobało!
: 28 sie 2016, 13:14
autor: Płacz Aniołów
Odbiegł kawałek dalej, nim zorientował się, że siostra jednak go nie goni. Obejrzał się za siebie i widzi, że nie wyraża chęci na dalszą zabawę. Uśmiechnął się i zawrócił do niej, idąc tam, gdzie wcześniej stał. Spoczął na zadzie, tak samo jak Koral i posłał jej zwycięski uśmiech. Zaraz po tym usłyszał ciekawe pytanie od niej. Magia! Ha, jego ulubione! Co z tego, że chce być wojownikiem. Magia jest super.
– Po prostu je sobie wyobrażam. Jest tu trochę do opisywania, ale każdy może się tego nauczyć – uśmiechnął się i zaraz po tym się zamyślił. – Mogę Cię tego kiedyś pouczyć, jak tylko sam się podszkolę. – zaproponował. Jeśli się zgodzi, to będzie jego pierwsza nauka, którą sam poprowadzi. Ciekawe jakim jest nauczycielem.
: 28 sie 2016, 13:34
autor: Dzwonna Łuska
Przechyliła z zakłopotaniem pysk, jeśli nadal będzie się tak zachowywał to nie ma mowy!
– P-Pomyślę nad t-tym.. – Nagle drgnęła wlepiając oczy w Mgłę.
– A g-gadać w głowie t-też umiesz? – Z jednej strony chciała usłyszeć ''tak'', a z drugiej ''nie''. Przecież gdyby umiał, mógłby jej tego nauczyć, jednak bała się że przez jej pytanie wpadnie na pomysł męczenia jej w ten sposób...
A już teraz jest głośny i wkurzający, a co dopiero byłoby gdyby nie mogła go zagłuszyć!
Westchnęła lekko poirytowana, nawet nie chce sobie tego wyobrażać!
Następnie podniosła głowę do góry, ściemniało się!
: 28 sie 2016, 13:49
autor: Płacz Aniołów
Skoro pomyśli, no to w porządku. Nie mógł mimo wszystko odczytać jej myśli, nawet, jeśli większość rzeczy widział z mowy ciała. Ale mimo wszystko, jeśli Koral się zgodzi, Mgiełka podejdzie poważnie do nauki i nie będzie sobie robił żartów w tym czasie. Zabawa zabawą, ale czas na naukę też musi być. Zwłaszcza, że nauka magii jest naprawdę przyjemna. Gdyby nie to, że jego marzeniem od dzieciństwa było zostanie wojownikiem, chętnie szkoliłby się w kierunku czarodzieja.
– Wiesz, lepiej, żebyś chodziła na nauki do najbliższych osób. Zwłaszcza na nauki podstawy – mrugnął do niej z uśmiechem. Wygląda na to, że wybrykał się dostatecznie dzisiaj i wreszcie pojawił się poważny Mgiełka.
Wtedy siostra zadała kolejne pytanie. Z początku nie zrozumiał, co ma na myśli, ale po chwili zorientował się, że chodzi o tą nieznośną telepatię. Pokręcił łbem przecząco.
– Nie. Sam będę musiał kogoś o to spytać na czym to polega – powiedział obojętnie. Mimo wszystko niezbyt podobały mu się mentalne przekazy. Nie jest dla niego przyjemne słyszeć w głowie nie swoje myśli, a czyiś obcy głos.
: 28 sie 2016, 14:44
autor: Dzwonna Łuska
Kiwnęła porozumiewawczo głową, w tym momencie była to chyba najodpowiedniejsza odpowiedz! Po tym zerknęła jeszcze raz na brata pytająco, taki Mgła odpowiadał jej zdecydowanie bardziej, jednak szybko zmieniła swój wyraz pyska na spokojniejszy.
Po tym przeciągnęła się jeszcze nieznacznie, wstając na cztery łapy.
– C-Chyba powinniśmy j-już wracać.. – Wypowiedzieć zakończyła przydługim ziewem, robiło się ciemno, a ona wolała nie wędrować po zmroku!
: 28 sie 2016, 18:04
autor: Płacz Aniołów
Słysząc propozycję siostry, spojrzał w niebo oceniając porę dnia. Faktycznie, zaczęło robić się ciemno. Jeszcze nie są na terenach Wody, więc trochę zajmie im powrót do domu.
– Racja... – przyznał, trzymając łeb w górze. Po czym wstał przeniósł wzrok na siostrę. Nigdy nie spieszyło mu się do domu, ale akurat dzisiaj sporo rzeczy przekonywało go, by wrócić tam wcześniej i nie szwendać się cały dzień poza domem.
– To lećmy – zaproponował, uśmiechając się. Następnie odbił się od ziemi i wzleciał w górę, by polecieć do domu z siostrą.
: 28 sie 2016, 18:38
autor: Dzwonna Łuska
Przegryzła delikatnie wargę po wspomnieniu o lataniu, niezbyt lubiła ten środek transportu..
– T-Ty leć, j-ja dojdę.. – Uśmiechnęła się nerwowo, i bez przedłużania od razu odbiła się od ziemi zaczynając bieg w stronę domu.
//zt? >.<
: 28 wrz 2016, 17:54
autor: Zmierzch Gwiazd
Nefrytowa powoli leciała w kierunku Ustroni. Czuła się źle z tym, że musiała prosić innych łowców o posiłek. Polowania nie były dla niej owocne przez ostatnie księżyce. Może następnym razem jej się uda coś złapać...
Wylądowała leniwie i skrzywiła się lekko gdy poczuła znany jej dobrze ból w prawej dłoni. Nadal nie przyzwyczaiła się do braku dwóch palców.
Zignorowała ból i usiadła na zadzie. Jej wzrok powędrował ku niebu. Wysłała magiczny impuls do jednego z łowców ognia. Tylko on mógł jej pomóc w tej chwili. Szpon czekała.
: 29 wrz 2016, 20:42
autor: Absurd Istnienia
Rudy ostatnio coś często dostawała impulsy magiczne. Czy wszystkie smoki się zmówiły by być głodne w tym samym czasie. Zajrzał więc do składzika i z trwogą stwierdził że nie ma wystarczająco dużo jedzenia. By nakarmić głodnego smoka. Wygrzebał te resztki i wyleciał z groty. Skierował się nad Zimne Jezioro i wylądował koło smoczycy Życia.
-Witaj, jestem Absurd Istnienia, łowca Ognia. – przedstawił się po czy westchnął ciężko. – Wybacz ale nie mam wystarczająco dużo jedzenia by całkowicie zaspokoić twój głód – powiedział i przesunął samicy mięso
: 29 wrz 2016, 20:57
autor: Zmierzch Gwiazd
Spojrzała w górę, ku niebu i uśmiechnęła się gdy zobaczyła sylwetkę innego smoka. Czyli jednak ktoś odpowiedział na jej wezwanie.
– Miło mi cię poznać Absurdzie Istnienia. Jestem Nefrytowy Szpon, łowczynia Źycia. Dziękuję ci za to, że odpowiedziałeś na moje wezwanie. Jestem ci wdzięczna. Gdy tylko coś upoluję, zwrócę ci twoją należność – Powiedziała.
Podeszła do mięsa. Porcja była za mała, aby zaspokoić jej głód, więc przywołała że swojej gryty jeszcze trochę mięsa . Tyle powinno starczyć. Zaczęła powoli spożywać swój posiłek. Gdy już mięso zniknęło, samica oblizała swoje pazury i podniosła wzrok na ognistego smoka.
– Jeszcze raz dziękuję ...
Po tych słowach skinęła łbem łowcy na pożegnanie i wzbiła się w powietrze.
//zt
: 18 paź 2016, 9:53
autor: Figlarne Serce
Figlarna przyleciała w to miejsce, a następnie wylądowała pośrodku ustronia składając skrzydła i rozglądając się z zadowoleniem po okolicy. To miejsce było ładne i ciche, bardzo jej się spodobało, więc usiadła na ziemi i owinęła swój puchaty ogon wokół łap. Odetchnęła głęboko i raz jeszcze rozejrzała się wokół siebie, po czym przymknęła swoje dwukolorowe oczęta. Przesłała impuls mentalny, a następnie pogrążyła się w relaksujących rozmyślaniach i spokojnie czekała z uniesionymi czujnie uszami.
: 19 paź 2016, 21:37
autor: Administrator
Przybyła na wezwanie. Bardzo chciała pomóc młodej kleryczce, by Ziemia nie chodziła tylko do niej. Jeden uzdrowiciel na dwa stada to trochę mało, nawet jeśli ona swoimi rozmiarami mogła obdzielić dwa smoki. Powitała się ukłonem z Figlarką. Ach, jakie słodkie było z niej piskle... A teraz to już moda dama.
– Witaj, Figlarna Łusko. Prosiłaś o pomoc w szkoleniu. Najpierw muszę wiedzieć, ile już umiesz. Możesz mi powiedzieć, czego nauczyła cię już Czerwień Kaliny? – zapytała, przyglądając się jej z uprzejmym zainteresowaniem.
: 04 gru 2016, 12:34
autor: Znamię Burzy
Wzburzony zdecydował, że wróci do Obozu o własnych siłach. Nie wiedział w sumie, do kogo może się udać z jego... przypadłością. Łzawy oberwał aż dwa razy, ale były to pomniejsze uszkodzenia, więc mógł się w miarę swobodnie przemieszczać, zaś rana przywódcy nie wyglądała zbyt dobrze.
Powiew Zgnilizny odeszła. Nie miał już w stadzie uzdrowiciela. Pozostawała Figlarna Łuska... ale nawet nie wiedział, czy ta smoczyca otrzymała już nauki leczenia. Tak czy inaczej nie będzie miał wyboru, pewnie będzie musiał do niej pójść i liczyć, że będzie w stanie go uzdrowić.
Tymczasem jednak rana na tyle dawała mu w kość, że zdecydował się na chwilę wylądować i odsapnąć. Spojrzał w tył. W zasadzie widział stąd Arenę. Tragedia. Powinien chwilę odpocząć, a nie dodatkowo narażać się na skrajne wycieńczenie. Jak on w ogóle chciał dolecieć do Wody? Bez międzylądowania przecież było to prawie niemożliwe.
Hmm, gdyby Łzawy nie spróbował kontrataku walka pewnie mogłaby trwać jeszcze całe wieki. Ale prawdopodobnie teraz by tak nie cierpiał. Choć w sumie nigdy nic nie wiadomo.
Gdy tylko dotknął łapami ziemi poczuł przenikliwy ból w lewym udzie. Jego lewa tylna łapa uginała się bardziej, niż pozostałe kończyny. Opuścił łeb, zacisnął mocno powieki i kły. Gdy nieprzyjemne uczucie zmalało podniósł ślepia w stronę chmur wbijając pazury w wilgotną glebę. Potrzebował czyjejś pomocy.
Wysłał więc mentalny impuls. Do najbliższej osoby, która będzie zdolna mu pomóc. Do smoka, którego umysł jest bardziej wykształcony, pod względem precyzyjności, niż jego. W końcu takiego smoka potrzebował. To uzdrowiciele kształcą się w magii precyzyjnej.
Poczuł, jak maddara rozchodzi się wokół niego w poszukiwaniu odpowiedniej osobistości. Czy będzie to Figlarna Łuska, czy jednak impuls trafi do jakiegoś smoka Cienia bądź Ognia?
: 04 gru 2016, 22:55
autor: Administrator
Zbliżał się krwawy zmierzch.
Skrzydła nocy rozciągały się coraz dalej na wschód, barwiąc niebo swym atramentowym granatem, roniąc krwawe łzy, które rozmywały się na lustrze nieba, niczym w zwierciadle wody. Złota Twarz chyliła się ku zachodowi, zagrzebując się z wolna w ziemi na horyzoncie.
Po ostatnich opadach ziemia oddychała, wypuszczając parujące obłoki, które tworzyły perłowe, migocące smugi tuż nad ziemią, jakby chciała otulić świat swym puszystym, lepkim ogonem. Mgła zupełnie inna od tej, która objęła wschodnie terytoria, wyciskając krew z żywych istot.
Smoczyca oddała się swemu zajęciu, które od dawna zaniechała, zbyt przytłoczona wieloma obowiązkami.
Lot. Jednak był tylko środkiem do celu. Do obserwowania piękna świata, które maskowało nieco swoją ohydę właśnie tym pamiętliwym zmierzchem.
Pierwsze srebrzyste ślepia Przodków zamrugały, jakby zaspane, aby móc zerknąć na swych antenatów, będących swoistymi aktorami życia, które już dawno było za nimi.
Lazurowe ślepia lustrowały połyskliwe wody Zimnego Jeziora w oddali, czuła chłód opływający ją swymi szponami, jakby chcąc pochwycić i zrzucić ku ziemi. Złote i czerwone łuski mieniły się pysznie, natarte wonnymi olejkami o zapachu goździków oraz wrzosów.
Wtem jakiś obcy głos wkradł się do jej głowy, niczym intruz wpychając swe szpony tam, gdzie nie powinien.
Skrzywiła się, zaskoczona.
Nie rozpoznawała tego wołania, ale miało w sobie wiele bólu, ledwie skrywane rozczarowanie. A na granicach wiadomości majaczyła krew.
Dużo krwi, która burzyła jej żyły.
Obwiodła pysk jęzorem, a kierowana czystą ciekawością, niźli faktyczną chęcią pomocy, skierowała swe skrzydła właśnie ku odległemu zakątkowi leżącemu w oddali od samego Zimnego Jeziora. Oddaliła się przy tym znacznie od zielonej masy, nieruchomej i równie groźnej, jak za dnia, gdy się pojawiła.
W dole dostrzegła brunatno miedzianą sylwetkę, przez co przez jedną chwilę wzięła samca za tego Czarodzieja, co swego czasu chciał pozbawić ją łba, niczym jakieś łowne zwierzę.
Zmrużyła drapieżnie złociste powieki, pochylając łeb w dół, aby móc lepiej się przyjrzeć. Opadała po miękkiej spirali, a lotki jej furkotały na wietrze, skrząc się od wewnątrz szczerym złotem topazów.
Opadła dobry skok od samca, wystawiając umięśnione zadnie łapy, na których oparła swój ciężar, zaraz potem miękko dostawiła przednie. Jeszcze dwa ruchy skrzydeł potężnymi pierzastymi ramionami i te spoczęły z wdziękiem po jej bokach, pyszniąc się czerwienią, migocąc błękitem run na lotkach.
Uniosła dumnie trójkątny łeb, kierując na samca uważne lazurowe spojrzenie ślepi, otoczonych ciemnoczerwoną twardówką.
Nozdrza drgnęły, kiedy wciągnęła jego zapach.
Tak, zdecydowanie należał do Wody, jednak nie był tym, kogo oczekiwała spotkać. Mimo to musiał być jego potomkiem, zważywszy na uderzające podobieństwo do pierwowzoru, którego oczekiwała w tym miejscu.
Obwiodła złociste wargi rozwidlonym, gorącym językiem, kiedy woń posoki otuliła ją, niczym kuszący całun, obiecujący ciepło, rozkosz.
Końcówka ogona wywinęła się z boku na bok, błyskając złotem sterówek, mignęły czerwone kolce.
– Ostatnimi czasy ranni rozpraszacie się po ziemiach, bezradni, niczym ranne zwierzę. Czyż nie posiadacie u siebie leczącego? – przemówiła, a głos miała słodki, niczym tchnienie poranka, dźwięczny, jasny i wyrazisty.
: 06 gru 2016, 19:08
autor: Znamię Burzy
Opuścił łeb, gdy tylko poczuł, że jego impuls dotarł do celu. Pozostało mu tylko czekać. Oby nie okazało się, że trafi na jakąś gadzinę, która korzystając z jego słabości będzie chciała go jeszcze dobić. Co by nie mówić, oprócz uzdrowiciela mógł do niego przylecieć również czarodziej. Choć... kto wie, czy ten pierwszy nie będzie bardziej niebezpieczny.
O czym on w ogóle myślał? Chyba stracił wiarę w moralność smoków. Raczej nikt bez powodu go nie zaatakuje.
Tylko... czy odbiorca impulsu w ogóle zechce się zjawić?
Trwał tak w bezruchu, nie chcąc nadwyrężać zranionej łapy. Zbierał siły na ewentualną podróż. Poczeka jeszcze minutę i spróbuje odepchnąć się od ziemi. Będzie musiał liczyć, że Figlarna już faktycznie opanowała sztukę uzdrowicielstwa.
Już po kilku sekundach od tego postanowienia usłyszał trzepot skrzydeł. Jego łeb podniósł się nieznacznie... przypomniała mu się sytuacja sprzed kilku dobrych księżyców. Uśmiechnął się nieznacznie, jednak ten wyraz twarzy po chwili przemienił się w względny spokój, zmącony jedynie bólem. Spojrzał na nadlatującą smoczycę. Jej sylwetka nie kojarzyła mu się z niczym znajomym. Cóż, Wzburzony właśnie ma doskonałą okazję, aby poszerzyć swoje.... znajomości.
Przyglądał się ruchom samicy. Gdy wylądowała poczuł jakby... coś w rodzaju aury. Nawet nie chodziło o zapach, choć ten też był raczej niespotykany. Wyczuwał woń jakiś roślin, pod którą ukrywał się zapach... Cienia. Chyba Cienia. W domniemanej uzdrowicielce, w jej głosie, ruchach, było coś jeszcze. To coś nie pozwalało mu być w pełni spokojnym, tworzyło specyficzne napięcie.
Może jednak to było tylko jego głupie wyobrażenie nadwyrężonej wyobraźni. Jakby się zastanowić... było to całkiem prawdopodobne.
Czy powinien zdradzać wszystko Cienistej? Prawda nad kłamstwem. Nawet pozornie nieważna informacja, która dostanie się w niepowołane łapy, może sporo zmienić. Z drugiej strony po Wolnych i tak na pewno krążyły najróżniejsze plotki.
Pomyśleć, że kiedyś nie potrafiłby skłamać. Fałsz nadal go denerwował, irytował, szczególnie, kiedy był wymuszony, zbyt wyrazisty, oczywisty. Sam jednak... mógłby się już teraz na niego zdobyć, gdyby była tylko taka potrzeba.
– Nasza uzdrowicielka musiała opuścić stado. Wróciła do swych rodzinnych stron – wolałby, żeby jego głos był beznamiętny, jednak w tonie Wzburzonego dało się wyczuć nutkę złości i bezsilności. Cóż miał poradzić? Woda ledwo co dorobiła się uzdrowiciela, a wnet... ta zdecydowała się po prostu opuścić ich ziemie. Och tak, to bolało. Szczególnie młodego przywódcę – leczyłaś więc ostatnio innego Wodnego? – spojrzał prosto w ślepia smoczycy – mogłabyś więc pomóc... i mnie... – powiedział przymykając na moment powieki i podnosząc szczękę pod koniec ostatniego wyrazu. Ból znowu dał mu się we znaki, jednak w miarę możliwości nie chciał pokazywać swojej słabości... tej psychicznej. Bo ta fizyczna raczej nie była trudna do zauważenia.
: 07 gru 2016, 18:22
autor: Administrator
Smoczyca postąpiła kilka kroków do przodu. Łapy stawiała miękko, wpasowując palce w puszysty mech, który porastał ziemię.
Miała w sobie niezaprzeczalnie wiele gracji, była niewymuszona, jakby wrodzona. A chadzała, jakby z poczuciem, że miała prawo tutaj być i nic nie byłoby jej wstanie ot tak przegonić.
Lazurowe ślepia jednak błyszczały bystrze, z nutą rozbawienia, ale także pewnego pożądania.
Krew, ten zapach tak nęcił, kusił. Była od tylu księżyców leczącym rany, ale nigdy nie pozwoliła sobie na to, aby oswoić się z tą ambrozją.
Własnie ów krew sprawiała, że kochała ten zawód. Była to swoista nagroda za trudy taplania się w ropie i flegmie.
Zamrugała wewnętrznymi, przejrzystymi powiekami, przekrzywiając trójkątny, złoty łeb na prawo, kiedy samiec spojrzał na nią, a w ruchach jego znać było czujność.
Wargi drgnęły w półuśmiechu.
Fałsz nie był niczym dobrym, otumaniał, sprawiał, iż oponent wplątywał się w coraz to bardziej jej rozłożyste sieci, aż tracił rozeznanie w tym, co niegdyś było prawdą.
Kiedy wyrzekł swe słowa, zaśmiała się cicho, kołysząc lekko ogonem z boku na bok, jakby z namyśleniem.
– Cóż miałabym z tego, że pomagam tobie i twoim smokom? Nie raz ratowałam wasze istnienia, jednak mało które okazało za to należytą wdzięczność. Na szponach jednej łapy potrafiłabym zliczyć podobne przypadki – zaczęła powoli, z niejakim przekąsem, patrząc w jego ślepia. – Czyż nie uważacie nas za wrogów? Nawet teraz wykazujesz zdrową obawę, niepewność, a wynika to z samego faktu, że jestem Cieniem – uśmiechnęła się słodko, jednak jak zwykle tylko samymi kącikami gadzich warg, ukazując jasne kły.