Strona 14 z 21
: 18 lip 2020, 23:30
autor: Pasterz Kóz
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– No ale... W trakcie wędrówki pewnie nie było tak dobrze jak w Heimrze. Z resztą, nie wiadomo czy kiedykolwiek znajdziesz takie miejsce. Chyba, że Wolne Stada uważasz za takowe – odpowiedział, ostatnie zdanie mówiąc z wyraźną kpiną w głosie. Walki, porwania, Bogowie, potwory, giganty, mroczne potwory, duchy, drapieżniki, Plaga, nieakceptacja społeczna, zdrady, morderstwa, brak honoru, nierespektowanie praw i chyba to wszystko. Jedynym plusem jest to, że w Ziemi mają dobrego kucharza.
– Jeśli nie Wolne Stada to na jak długo tutaj zostaniesz? – spytał już normalnym tonem, nawet lekko pokazując zielone zęby w miłym uśmiechu. Pewnie niezbyt długo, skoro szukała miejsca idealnego. Może zgodziłaby się, żeby ruszył razem z nią, choćby kawałek, aby zobaczyć kawałek świata, a może nawet tą utopię.
Hm, Obein, Obein... Nie brzmi źle. Teraz tylko złożyć wniosek do Honi o zmianę imienia i voila! Szkoda tylko, że według smoczych praw nadal będzie Gwieździstym Porankiem. Znaczy, to dobrze, ale nie zmieni tego jak się nazywał za pisklaka... Zatem czy miało to głębszy sens?
– Ładnie brzmi. Jakbym potrzebował nowego imienia to zgłoszę się do Ciebie! – obiecał, nadal szczerząc zęby.
-Arienem? Że tym lisem? Czyli to imię jest od... Meneria... Menearia... Menażeria może... A nie, czekaj, Arien. Czyli Neira! – zawołał, jakby co najmniej odkrył lek na wszelkie zło. Całkiem sprytne było obracanie imion. Teraz nazywałby się... Ytsizdźeiwg Kenarop. Kenarop chociaż da się wymówić. A Astralny? Ynlartsa. O bogowie, jeśli imię kończyło się na "y" to wyglądało trochę tragicznie. Przynajmniej te dwa.
Zcadorb, znaczy, Brodacz wrócił na główne stanowisko, czyli na głowę Poranka, bo ten nawet nie raczył pobawić się z krukiem. Ba, albo te imiona albo ta samica tak przykuły jego uwagę, że nie zauważył jak ten futrzak wspina się na grzbiet smoczycy. Obrażone ptaszysko uniosło tylko dumnie dziób i patrzyło się w zachmurzone niebo, czekając, aż w końcu sobie stąd pójdą.
: 24 lip 2020, 11:33
autor: Nieustająca Zamieć
Hmmm... w sumie nie było tak źle, co najwyżej męczył ją ten brak chłodu, ale poza tym prawie bez różnicy... a nie, jeszcze spanko, również mniej wygodne, lecz znowu: nie przeszkadzało to jakoś specjalnie.... No dobra, na początku tylko, potem się przyzwyczaiła.
– Nie było tak samo, ale chwila czasu i... łatwo przyszło mi się z tym pogodzić, bo i różnic nie było aż tyle... dopiero tu je bardziej widzę – odparła, rozglądając się wokół. Nie ma śniegu, nie ma lodowych pustyń, nie ma chłodu... tu czuła to najmocniej. – Znajdę, znajdę, to tylko kwestia czasu! – dodała pewna siebie. – Wolne Stada to jedynie przystanek... ale nie wiem jak długi. Na pewno musiałabym uzupełnić zapasy... – ale po co skoro się karmią? – ...Może poczekam aż się ochłodzi... – ale masz sposób na te temperatury, mogłabyś go stosować w drodze! – Ale nie wiem kiedy to będzie. Do tej pory wolę pozostać w Wodzie.
Zaraz, co?! Jakby potrzebował?! Ale ona mu je dała! Czemu chce z tego jakoś rezygnować Tym bardziej, że tu i tak się nimi szasta i ma się ich parę! Co to dla niego jedno więcej?
– Ale już Ci to imię nadałam! – niemal krzyknęła, nie rozumiejąc co jeszcze jest do tego potrzebne. – Dla mnie od teraz będziesz Obeinem! – dodała, tym razem niemal rozkazująco.
Hmmm... coś długo myślał nad genezą... Dziwne, przecież było to takie proste i oczywiste!
: 01 sie 2020, 20:27
autor: Pasterz Kóz
Pokiwał głową na słowa Neiry, choć miał nieco inną opinię. Po prostu szanował jej zdanie, mimo, że powątpiewał czy Wolne Stada to tylko przystanek. Jeśli jednak nie poczuje, że to miejsce jest jej domem, to być może faktycznie opuści te bezpieczne tereny.
– Obyś znalazła miejsce, którego szukasz. Być może jest ono w Ziemi – zasugerował, poruszając łukami brwiowymi w górę i w dół w znaczący sposób. Oczywiście tylko żartował z tą sugestią zdrady Wody na rzecz innego stada, w końcu tak naprawdę nie różnili się aż tak bardzo. Jasne, Ziemia była honorowa, waleczna, bohaterska i w ogóle najlepsza, zaś takie Plagusy były złe, okropne i w ogóle brzydko pachniały, zaś Woda była fajna, a Ogień... No, gdzieś tam był. Chodzi o to, że po prostu ich kultura miała wiele wspólnych, a tereny nie różniły się diametralnie, jedynie drobne rzeczy mogłyby zadecydować o tym jak ktoś się odnajduje w danym stadzie. Uch, wiadomo o co chodzi.
Moment, jak to nadała imię? Jeszcze krzyczy i rozkazuje! W sumie księżniczka była wyżej w hierarchii od jakiegoś tam Przywódcy, ale... Nie byli w żadnym królestwie. Nie było to prawomocne. Chwila, nie był jej poddanym, nie musiał się słuchać!
– Może i nadałaś, ale nie masz tu takiej władzy jak Lepka czy inni. Znaczy, nazywać możemy się jak chcemy, tytułować nas jednak będą oficjalnymi imionami... – ...choć z drugiej strony to tylko głupia formalność wynikająca ze smoczych praw, które przecież można demokratycznie zmienić. W końcu to tylko imię, nie zmiana pozycji w hierarchii stadnej czy nałożenie dodatkowych obowiązków.
Nagle jego postawa stała się znacznie bardziej wyprostowana, dumnie wypiął swoją klatkę piersiową, zaś łapy złączył obok siebie. Nawet ogon stał się prosty jak struna, oczy za to skierowany były na Neirę.
– Cokolwiek rozkaże Wasza Wysokość. Od dziś zwać się będę Obeinem, uniżonym sługą królowej Neiry – powiedział głośno i pompatycznie, pochylając łeb w ukłonie i zginając jedną z przednich łap, aby mocniej się pochylić jakby gdybym klękał. Wszystko to miało formę parodii, nie wiedział nawet jakie zwyczaje panowały w Heimrze, wymyślał to wszystko zatem na poczekaniu. – Wybacz mi królowo, że śmiałem wyrazić opinię sprzeciwu, lecz mym celem było zaprezentowanie innego punktu widzenia na temat imion panujących w tych jakże prymitywnych i barbarzyńskich stadach. Nie zasługuję na wybaczenie, zatem rozkaż mi czym prędzej bym odebrał sobie życie, a uczynię to na Twych oczach w geście oddania i miłości do Waszej Królewskiej Mości! – zakończył przemowę poważnym głosem, na końcu kładąc lewą łapę na klatce piersiowej w miejscu, gdzie miał serce, za to prawą wskazując na Neirę, aby tą gestykulacją ufizycznić słowa "miłości do Waszej Królewskiej Mości". Oby tylko smoczyca nie wzięła tego za obrazę majestatu, a tylko potraktowała jako żart. Gorzej jeżeli weźmie to na poważnie.
: 02 sie 2020, 23:37
autor: Nieustająca Zamieć
W Ziemi? E, nieeee. Tam to chyba zmuszają do używania tych imion. W Wodzie większość się myliła i wpierw podawała te prawdziwe, ci z Ziemi (i innych Stad) niezbyt...
No tak, nadała mu imię... i do tego potrzeba jakiejś mocy, żeby w ogóle mógł go używać? Sądziła że oficjalności to jedno, a takie o luźne gadanie to drugie. Tym bardziej, że tylko ona będzie go tak nazywać, nie musi od razu się tak przedstawiać przed każdym... (ale miło by było).
Hm? A to co? Coś mu się przestawiło? Czemu się zgadza? I czemu nazywa ją królową?! Przecież jest księżniczką! Reszta wskazuje na to, że zachowuje się jak typowy sługa, ale... czemu? Chociaż nie, jednak nie, nie jest typowy, bo chce się zabić, co by u niej nie przeszło... Chwila! Skoro jest jej sługą, to może mu rozkazywać!
– Ale ja nie jestem królową, tylko księżniczką – zaczęła ostrożnie. Już teraz mógł wyczuć zmianę w jej tonie na bardziej oficjalny, a sama poprawa była chłodna. – Nie musisz się zabijać, wybaczam Ci twój błąd i szanuję przedstawienie innej perspektywy, chociaż dalej ciężko mi ją zaakceptować. – Teraz mówiła już w pełni oficjalnie i nieco surowo, bez tej niewinności w głosie. – Do tego skoro inne osoby są odpowiedzialne za formalność, nie musisz przybierać tego imienia oficjalnie. Zawsze jedynie ja mogę Cię tak nazywać. Hm.... o! Tak mogę nazywać swoje sługi – wspak! – krzyknęła rozradowana, wracając do dawnej siebie. – Czyli Paqu to będzie Uqap... A może Iuqap? A Arien? To prawdziwy sługa czy nie? Nigdy go tak nie postrzegałam... i jak nadać Paqu nowe imię? – zaczęła się przy nim zastanawiać, zbyt pochłonięta nową myślą. To w sumie nie jest takie głupie i bez sensu – Arien to Neira wspak, Obein to Niebo wspak, obaj jej jakby służą,.. No, jakby. Nad lisem potem pomyśli.
: 04 sie 2020, 14:41
autor: Pasterz Kóz
Obein wyraźnie ledwo powstrzymywał śmiech, dusząc go w sobie, gdy zauważył tą zmianę tonu i przejście na niemalże formalne zasady rozmowy. Najwidoczniej ciężko jest pozbyć się pewnych przyzwyczajeń, choć uwierzenie w słowa Poranka wymagało pewnej dozy... naiwności. Oby tylko nie przyszedł jej po tym pomysł zostania uzurpatorem Wolnych Stad.
– Księżniczka wybaczy, jestem tylko prostym smokiem – rzekł, wracając do roli wiernego sługi i przepraszająco pochylając łeb. – Dziękuję również za Waszą wyrozumiałość, księżniczko. Mam nadzieję, że przyjmiesz moje pazury na służbę, bym mógł swoją własną piersią ochraniać księżniczkę – i ponownie pochylenie łba. Nie wiedział nawet czy w Heimrze smoki ciągle tak robią. Przecież to może doprowadzić do jakichś zwyrodnień kręgów szyjnych od tego ciągłego zginania się i pochylania.
– Jeśli mogę zasugerować coś księżniczce, proponuję nazywać Ariena prawdziwym imieniem, ponieważ jest ono nadane zgodnie z tradycją królestwa. Osobniki takie jak moja osoba, pochodzące z barbarzyńskich Wolnych Stad, winny być nazywane wspak, aby odróżnić proste smoki od wiernych poddanych korony – powiedział, będąc ciągle zgiętym w tej parodii ukłonu. Dla niego imię to tylko imię, chwilę jednak jeszcze poudaje, jeśli Neira jeszcze nie zorientowała się w prześmiewczym zachowaniu Poranka. On miał z tego zabawę, a też poznawał pośrednio formalną mowę oraz zachowania z ojczyzny samicy. Później wypyta czy chociaż trochę spełniał warunki etykiety w rozmowie z osobą wyżej w hierarchii.
: 05 sie 2020, 1:20
autor: Nieustająca Zamieć
Owszem, jest prostym smokiem, ale ona również jest. Zawsze trzymała się tych formalności, zasad, potrafi być chłodna, ale... nie widzi nikogo jako kogoś gorszego. Takim trzeba było być, to była, a że jej to weszło w krew... to co innego. Ma więc szczęście, że trafił akurat na nią – miłą, pokojową i uroczą smoczycę!
Ona zaś trafiła na ciekawego smoka. O, więc oferuje się Neirze jako ochroniarz? Przyda się jej ktoś taki, bez wątpienia. Chętnie go przygarnie, ale po pewnym teście...
Wtem wyskoczył z Arienem, więc musiała odłożyć to pytanie na później. Nazwać go zgodnie z tradycją królestwa.. Znaczy, Terytorium? Ale jak, skoro nie zna imion rodziców? Takie lisy w ogóle je mają? Do tego, nawet jeśli uznać "Lis" i "Lisica" za imiona, to... kombinacje będą dziwne. Lisis, Lissica, Lica... Niech już zostanie tym Arienem.
– Nie znam imion jego rodziców, dlatego nazwałam go wspak – wyjaśniła,wracając do tego na w poły oficjalnego tonu. – Wymyśliłam to na szybko, bo brakowało mi pomysłów. Zresztą w teorii jest moim sługą, więc może zostać – wyjaśniła dodatkowo.Arien popatrzył na nią gniewnie. No co? A nie jesteś?
– Więc oferujesz mi się na służbę jako ochroniarz... – wróciła do tematu. – Sprawdzę Cię, aby mieć pewność, że będziesz w stanie mnie obronić. Sparing? Bez zabijania i celowania w te różne ważne miejsca. Hm? – przekrzywiła łepek na bok, czekając na odpowiedź. Wtedy też będzie mogła doprecyzować jego maniery.
: 05 sie 2020, 2:10
autor: Pasterz Kóz
Delikatnie uśmiechnął się widząc relacje łączące tą dwójkę. Choć lis wydawał się nieco tchórzliwy to jednak miał w sobie iskierkę, pewnie dlatego pasował do niepozornej smoczycy, po której nikt by się nie spodziewał bycia tyranem i żądania walki.
– Księżniczka pozwoli, ale wyrażę swój sprzeciw. Nie śmiem podnieść łapy na osobę z królewskiej rodziny, a tym bardziej nie chcę, aby stała się jej jakakolwiek krzywda. Nie na tym polega ochrona – zauważył. Wyprostował się do normalnej postawy, po czym położył prawą łapę na swojej piersi, zaś drugą wyprostował w bok. Łeb uniósł nieco do góry i przekrzywił w lewą stronę, patrząc się w niebo. – Co gdybym nieprawidłowo oszacował swoją siłę i wyrządził trwałą krzywdę takiej piękności? Czyż Nytba pozostałaby obojętna na takie zepsucie boskiego dzieła? – spytał retorycznie, nieco dając się ponieść chwili i wczuwając mocniej w rolę sługo-ochroniarzo-kochanka. Cały żart już poszedł za daleko i ciężko będzie z tego się wykaraskać, zatem czemu by nie wleźć głębiej w to bagno?
Teraz do łapy na swojej piersi dołączył drugą i pochylił łeb, przymykając nieco powieki i patrząc na lodową ikrę pod sobą. W powietrzu dało się wyczuć maddarę, gdy nagle z jego oka popłynęła jedna, pojedyncza łza.
– Nie mógłbym nigdy sobie tego wybaczyć i wcześniej czy później zabiłbym się z rozpaczy, o ile bogowie by mnie nie pokarali za tak straszliwy czyn – uniósł nieco wyżej łeb, spoglądając na Neirę. – Jeśli jednak takie jest Twoje życzenie księżniczko to kim ja jestem, prosty smok z Ziemi, aby sprzeciwiać się rozkazowi? Jednakże czy gdybym wygrał to mógłbym mieć po wszystkim mieć jedną, drobną prośbę? – zapytał cichym głosem. Choć całość jego przemówień była trochę nazbyt teatralna to był z siebie dumny, a jeszcze bardziej powinien być z niego Uessas albo prędzej Nenya. Po wszystkim jakoś to odkręci, bo prawdę powiedziawszy, nie spodziewał się chęci sparingu.
: 05 sie 2020, 13:18
autor: Nieustająca Zamieć
No ma rację, nie na tym polega ochrona, ale jeśli ona go pokona, to na co jej będzie, skoro sama sobie poradzi z zagrożeniami? No, żadnych tu nie widziała, ale skoro się zaoferował jako ochroniarz, to coś tu groźnego być musiało!
Do tego pojedynek może być ciekawy, patrząc na to jak jest pewny siebie. No i jak wierny (mimo że jest tym sługą od paru uderzeń serca!)... chociaż chęć drobnej prośby to kolejny dowód na to, że jest pewny swego. Obyś się zdziwił...
– Doceniam twoją wierność i oddanie, ale na co mi ochroniarz u którego nie znam siły? Nie wiem jak dobry jesteś, a jeśli wygram, to znaczy że sama będę w stanie poradzić sobie z tutejszymi zagrożeniami... co by to nie było. – Rozejrzała się wokół, jakby chcąc coś wypatrzeć. – Zezwalam na prośbę, jeśli wygrasz. A. I zejdźmy z tego lodu, nie chciałabym go uszkodzić... – Teraz popatrzyła pod siebie, na ten znajomy jej widok. Zaczęła ostrożnie z niego schodzić, na okoliczną, szarą trawę.
: 11 sie 2020, 23:15
autor: Pasterz Kóz
//
https://smoki-wolnych-stad.pl/viewtopic.php?t=11406
Chwila, nie wie, że sama siebie pokonała? To tworzyło tyle możliwości! Mógł przedstawić siebie jako potężnego czarodzieja, jako ulubieńca bogów, którzy pomagali mu i wysłuchali jego próśb, jako mistycznego wojownika, którego ciosy trafiały na odległość. Z drugiej strony, kto normalny by uwierzył w takie bzdury? Pewnie Neira drwi sobie z niego i tylko udaje taką łatwowierną. Dobrze więc, bawmy się dalej w to przedstawienie!
– To tajemnicza magia, którą uczą tylko w Ziemi. Nie mogłem zranić kogoś z królewskiej rodziny, sprawiłem więc... Że sama to zrobiłaś – stwierdził spokojnym tonem i wzruszył do tego barkami, jak gdyby to była dla niego codzienność. W duchu sam sobie gratulował takiego wytłumaczenia zaistniałej sytuacji, czasami zaskakiwała go jego własna błyskotliwość.
– Z tym ochroniarzem to jeszcze bym się zastanowił, może jakiś zwaźdca walczący w Twoim imieniu albo straż przyboczna. Ochroniarz to tak... Pospolicie, jakby każdy mógł nim być, a nie ktoś kto zna tajemną magię – stwierdził. Nawet jeśli robić miałby to samo czyli chronić, to chodziło o nazwę, o tytuł. Coś bardziej wyjątkowo, prestiżowego, osobistego.
Ich niewinną rozmowę przerwała jednak Uzdrowicielka Wody. Kojarzył ją z wydarzeń związanych z płetwalem, nie znali się jednak praktycznie w ogóle. Spokojnie czekał aż skończy łatanie Neiry, a na końcu nie umknęła mu jej uwaga. Huh, nie przeszkadzajcie?... A NO TAK. Wyglądali trochę jak para, gdy tak trzymał głowę samicy na swoim ogonie w roli poduszki, a tu tylko chciał zadbać o jej komfort. Znaczy, to nie tak, że Neira mu się nie podobała czy coś, po prostu byli nadal w oficjalnych relacjach, nie intymnych. Chociaż ona nadal trzymała głowę na jego ogonie... Cholera, aż serce mu mocniej zabiło i ogon zadrżał. On, społeczny dziwak nieco stroniący od smoków miał pierwszy raz tak blisko kontakt z samicą i nie była to walka. Co tu zrobić, wstać, a później kontynuować rozmowę? Nagle powiedzieć, że coś mu wypadło i musi iść? Może trwać tak i udawać, iż to nic takiego? Naprawdę był lekko poddenerwowany tą sytuacją.
Odchrząknął cicho, aby zwrócić na siebie uwagę, ale też, żeby przyprowadzić swoje myśli do porządku. Musi grać, musi udawać, musi być!
– Ekhem, także... Jak się czujesz? Lepiej? Nie boli? I to była całkiem niezła walka, ten cały lód i walka w zwarciu i w ogóle – powiedział nieco zmieszany, uciekając wzrokiem nieco na bok. Nie wiedział za bardzo jak tu zagaić. Bądź co bądź długo nie powalczyli, chciał jednak być miły, a jego uwadze nie umknął jej nietypowy sposób walki.
: 12 sie 2020, 1:43
autor: Nieustająca Zamieć
Słuchała wyjaśnienia z fascynacją. Tylko Ziemia zna takie sztuczki?! A co z tym Plagowcem? On umiał coś innego?! Też było to Stadne czy indywidualne?! Tyle pytań jej się kłębiło!
A on tylko podbijał jej wyobraźnię. Miał rację, samo ochroniarz brzmi zbyt pospolicie, a Obein jednak ma pełnić ważną funkcję! Co mogłoby być na zamiennik... O!
– A co powiesz na Przybocznego? Od razu brzmi poważniej i tak szlachetniej! – zaproponowała zadowolona ze swojego pomysłu.
Nie zdążyła powiedzieć nic więcej, bo oto nadeszło wsparcie. Robiła wszystko tak jak nakazywała, nie ruszając się zbytnio i obserwując cały ten proces, jak zwykle z zaciekawieniem. Przy etapie magicznym przebolała wtargnięcie obcej siły. Kiwnęła jej też głową, kiedy zaczęła odchodzić. Jak to miło, że ich zostawiła – działy się tu w końcu ważne rzeczy!
Wtem, wyczuła drganie ogona (kiedy tylko nie mówiła, kładła na nim ponownie głowę). Co go tak zaniepokoiło? Czy ma to związek z Adą? Jakoś się jej boi, czy coś? Skoro w ogóle na nią zareagował, to może ją zna? I moooże się nie lubią, skoro sobie poszła?! Ale ten uśmiech... A może... ktoś jej kiedyś o tym mówił! Samce dziwnie się zachowują przy samicach tylko z jednego powodu! Tu również nie zdążyła zacząć, bo znowu ją wyprzedził. Ale na plus. No i łatwo będzie mogła powiedzieć to co chce.
– Oooo, podoba Ci się mój styl walki?! Sama go opracowałam, w drodze tutaj. W domu nie chcieli mnie nauczyć magii bojowej, więc sama się tym zajęłam! Miło że nie jest taki nudny! – zaczęła wpierw od tego, jak zwykle z entuzjazmem. – Ze mną dobrze, Ada jak zwykle pomogła, futro szybko odrasta. A Tobie co się stało? Ogon Ci zadrżał. O nią chodzi? – wskazała łapą odchodzącą Uzdrowicielkę. – Czyżby chodziło o coś więcej? Znasz ją jakoś lepiej?! Wiesz, wątpię że jakoś byś zareagował na pojawienie się obcej samicy! To co? Jest coś między Wami?! – zaczęła się pytać, stopniowo podnosząc głowę i przybliżając się do niego agresywnie. Nie spuszczała z samca ciekawskiego wzroku, oczekując odpowiedzi i być może ciekawej historii.
: 12 sie 2020, 2:21
autor: Pasterz Kóz
Przyboczny, przyboczny... Nie brzmi jak ktoś ważny tylko dalej jak sługa. To nie ochroniarz ani kucharz, fakt, lecz nie oddawało tego kim był mistyczny wojownik atakujący bez kontaktu fizycznego. Na pewno znalazłby się lepszy tytuł, jednakże został poruszony temat jego relacji z Lekkością. Chwila, jakiej relacji?! Cholerny ogon! Zdradził jego reakcję, a ciężko było tego nie poczuć, gdy się na nim było. Lekko odsunął się od nagle przysuniętej głowy Neiry, trochę kłopocząc się tą bliskością.
Poranek przez moment zaczął kaszleć zbierając myśli. Udawać, że tylko go coś zaswędziało? Nie, zbyt proste. Powiedzieć, że nie zna tej Uzdrowicielki? Nie uwierzy. Przyznać, że chodziło o nią? Ba, nie zrozumie powodów i zacznie dopytywać, nie miała w sobie tej powściągliwości w swojej ciekawości, czyli doprowadzi to do kolejnych pytań. Może obróci sytuację w żart? Weźmie to wtedy na serio. Uch, co tu robić, co tu robić...
Cisza trochę się przeciągała i zaczynało być niezręcznie, zwłaszcza jeśli dzieliła ich niewielka przestrzeń.
– Słuchaj... Historia moja i Ady jest bardzo krótka – zaczął z początku niepewnie, ale z każdym słowem jego głos stawał się poważniejszy i jakby bardziej stanowczy. Świetnie radził sobie z opowiadaniem bajek czy zmyślaniem opowieści najwidoczniej. Zawsze włączał mu się w takich chwilach taki ton jak gdyby przemawiał do grupki smoków. Najlepiej radził sobie jednak ze zmianą tematu.
– Kiedy byłem boską istotą, jeszcze przed zejściem na ziemię... Nie mówię tutaj o stadzie Ziemi tylko o ziemi jako podłożu... No, rozumiesz w każdym razie. Spotkałem w naszym świecie smoka... O pięciu głowach, tak! Każda odpowiadała za siebie, każda była myśląca i decydująca. Stąd zawsze kłóciły się ze sobą, aby ustalić między sobą przywództwo. Postanowiłem im pomóc rozwiązać spór. Starałem się pogodzić je, dążyć do ich wzajemnej współpracy, w końcu co pięć głów to nie jedna. Żadna jednak nie chciała się podporządkować ani zgodzić na jakąś demokrację, zatem postanowiłem uciąć łby, dwa z lewej i dwa z prawej. Hyd... Znaczy, stwór nie przeżył tego. Jaki mamy z tego wniosek? – spytał hardo patrząc w ślepia Neiry i tylko kończąc wypowiedź głośnym "hm?", choć od razu po tym kontynuował paplanie. – Najprostsze rozwiązania nie są czasami najlepszymi. Lepiej zostawić coś jak jest niż popsuć to jeszcze bardziej, skoro nie możemy pomóc. Rozumiesz, prawda? Musisz, w końcu łebska jesteś – powiedział z szerokim uśmiechem, po czym szybkim ruchem wyciągnął ku niej swoją prawą łapę i poczochrał ją między rogami na głowie, jak jakiegoś niesfornego dzieciaka. W całej historii chodziło o odwrócenie uwagi od Ady, ktokolwiek to był (choć pewnie tamta smoczyca), narzucając pytania "łooo, jak to boską istotą?". Później jakoś się z tego wykaraska i powie, że to żart, przecież nikt normalny by mu nie uwierzył.
: 12 sie 2020, 15:47
autor: Nieustająca Zamieć
O, krótka? Tego to się nie spodziewała. Słuchała jednak dalej, wsiąkając już na samu początku. Był boską istotą?! Nieeee, w to już nie uwierzy, bez przesady. Bogi bogami, legendy legendami, to wszystko to przecież jedynie mity, prawda? No, ale w takim razie jak to wyjaśnić...? Chwila! "Był"! Więc to mogło się wydarzyć dawno, wtedy kiedy większość tych baśni miała miejsce! Znaczy to, że bogowie mogli istnieć, a obecnie to jedynie jakaś taka siła czy nawet zwykłe smoki jak reszta!
Dalsza część historii również była ciekawa. Więc spotkał gadającą hydrę?! Sama nigdy nie spotkała żadnej; Arien jedynie parę widział podczas polowań, ale nic nie wspominał o tym że to smoki! Z tego powodu zaczęło jej być jakoś szkoda tej z opowieści Obeina... No, ale jednocześnie się nie mylił, takie rozwiązania nie zawsze są najprostsz...
Chwila! Ale nic nie wspomniał o Adzie! Zapomniał się czy jak?
– Bardzo ciekawa opowieść, ale nic nie wspomniałeś o Adzie – zauważyła. – Jak ona jest z tym powiązana? I ten smok ma swoją nazwę – hydra. Arien parę razy taką spotka... – chwila! – Skoro byłeś boską istotą, to jak to się stało, że masz rodziców? I to smoczych – zmieniła nagle temat, uświadamiając to sobie.
: 12 sie 2020, 16:04
autor: Pasterz Kóz
Niestety najwidoczniej próba odwrócenia uwagi od tematu spaliła na panewce. Niespójności w historii zostały wytknięte, hydrę znała, jeszcze do tego te pytania o rodziców. Choć co prawda w głowie świtały mu odpowiedzi na to wszystko, aby cały szkielet historii pozostał spójny, nie było jednak sensu dalej się w to bawić. Jak to się mówi, żart powtarzany kilka razy przestawał być śmieszny.
– Tak naprawdę żartowałem z tym byciem bogiem, niech Immanor mi wybaczy – westchnął. – Również ta tajemnicza magia to był żart, po prostu sama siebie wtedy pokonałaś własną maddarą, której nie dałaś rady kontrolować. Zaś co do Ady, znam ją z widzenia tylko po walce z magicznym płetwalem. Jestem zwyczajnym smokiem, tak samo jak moi rodzice – stwierdził, przyznając się do drobnych kłamstewek. Nie był pewien w co Neira wierzyła, a w co nie, nie chciał jej więcej mieszać w głowie, a chociaż odciągnie jej uwagę od swojego ogona.
– Poza tym, uważam, że Przyboczny to też nie taka dobra nazwa. Może męska księżniczka... Jak u Was się na to mówi? Brzmiałoby to lepiej. W końcu nikt nie musi wiedzieć, iż nie jestem nim naprawdę, a każdy będzie rozumiał zależności między nami. Znaczy, chodzi mi o wzajemną ochronę – powiedział, wracając do poprzedniego tematu. Cały czas przyglądał się samicy, aby zauważyć na jej pysku jakieś zmiany. Obrazi się za te żarty? Zdegraduje go? Może nawet w prawdę nie uwierzy? Kto ją wie, nie była typową smoczycą z Wolnych Stad.
: 13 sie 2020, 1:40
autor: Nieustająca Zamieć
Chwila, to wszystko to żart? I ona zwyczajnie go nie zrozumiała? Hm, nie ma co się dziwić, sama nawet w Heimrze zauważyła, że nie każdy lubi wszystkie typy humoru. Ale... czy faktycznie wszystko nim było? Nie była przekonana jedynie do tej maddary. Wiedziała że czasami się jej nie posłucha, ale zazwyczaj lepiej to widziała. Tutaj był to jakiś... wybuch? Chyba, nie była pewna, bo szybko zemdlała. Czyżby bronił tajemnic Ziemi i ich stylu walki? A może nie chciał się zwyczajnie przyznać jak to zrobił? A może to zwykła prędkość? Lub faktycznie nie jest tak niezwykły i dalej tylko ten jeden smok z Plagi tak potrafi? E, nie, to pewnie umiejętności.
– Jak resztę rozumiem, tak nie wierzę jakoś w tę niekontrolowaną magię. Wiem kiedy wymyka mi się spod kontroli, widzę to i czuję. Tu był jedynie cios i... zaćmienie, nic więcej. A już raz to widziałam u kogoś z Plagi, więc coś jest na rzeczy... Ale rozumiem jeśli chcesz zachować tajemnice Ziemi – Tu puściła mu oczko uśmiechając się, tym samym dając znak, że tematu daruje i uzna tak jak powiedziała.
Tym bardziej, że powrócił do tematu tytułu. Przyboczny również mu nie podszedł? I chce jakąś... męską księżniczkę? Że księcia? Ale nie są spokrewnieni lub po ślubie... A chwila! Przecież on tego nie wie!
– Ale żeby być księciem musisz być członkiem rodziny królewskiej, na przykład moim bratem. A nie o taki rodzaj ochrony tutaj chodzi. Hm... co powiesz na "Najwyższy Królewski Obrońca"? Albo zamiast Obrońca da się cokolwiek innego. Przyboczny, Strażnik. Gwardzista...To jak?! – spytała się na koniec nieco bardziej żywo, znowu podnosząc głowę z ogona. Tak, dalej na nim leżała... A właśnie! – Iiiii czemu w końcu ten ogon ci drgnął, jak nie przez Adę? – dopytała się, nie ustępując i ponownie kładąc łepek. Wyprostowała też rozczochraną grzywę podmuchem maddary, cofając na chwilę aurę chłodzącą. Teraz ją oczywiście odnowiła
: 13 sie 2020, 15:09
autor: Pasterz Kóz
Jedynie przewrócił oczami i cicho westchnął słysząc to całe gadanie o tajemnicach Ziemi. Może to teraz ona sobie z niego żartuje, więc faktycznie odpuści sobie dalszą dyskusję o tym. Kiedyś sama się przekona znowu o chaotycznym działaniu maddary.
Teraz sprawa tytułu. Uniósł łeb spoglądając na niebo i chwilę trawił w myślach każde słowo, wymawiające je również bez dźwięku. Z "Najwyższy Królewski" wszystko brzmiało dużo lepiej, tylko pytanie które wybrać. Przyboczny nie, bo oznaczałoby, że jest ciągle przy nie. Obrońca nie, ponieważ sprowadzałoby go to tylko do roli walczącej. Strażnik podobnie, acz brzmiało bardziej dostojnie i jakby pilnował nie tylko bezpieczeństwa, ale ogólnie. Za to Gwardzista... Nie spotkał się z takim słowem, u nich w końcu byli tylko Wojownicy i Czarodzieje. Jednakże wydźwięk tego słowa był przyjemny dla ucha, zatem postanowione!
– Niech będzie Najwyższy Królewski Gwardzista Obein. Myślę, iż brzmi to całkiem dostojnie, prawda? – zapytał, kierując wzrok na Neirę. Choć była to tylko zabawa to lubił tytuły, miał słabość, gdy ktoś wymieniał jego osiągnięcia i nazywał go Szczodrobliwym, Pojętnym Uczniem czy Dyplomatą. Ot, takie docenienie wszelakich starań z jego strony.
Och, ogon, no tak. Do tego ciągle podnosiła łeb i kładła go znowu! Mimowolnie jego ogon ponownie zadrżał, choć tym razem nieco delikatniej, ponieważ starał się opanować swoje odruchy. Że też jej nie przeszkadzała taka bliskość z całkowicie obcym smokiem poznanym parę chwil temu. Równie dobrze mógł się okazać jakimś zboczeńcem albo rozpustnikiem.
– Przez Ciebie... – rzucił cicho, uciekając wzrokiem trochę na bok. – Wiesz, do tej pory raczej nie wiele rozmawiałem z samicami. Jedynie przed walką, a przeważnie to i tak były stare ropuchy. Nie mówię też o rodzinie, bo to jednak co innego – wyznał, choć powątpiewał czy zaspokoi tym Neirę, która pewnie i tak zacznie dopytywać się co to w ogóle znaczyło w jego przypadku. Nie umknęła też jego uwadze nagła zmiana klimatu, a następnie jej powrót. Racja, w powietrzu dało wyczuć się wibracje maddary, zatem to smoczyca musiała za to odpowiadać. Najwidoczniej jako futrzak nie lubiła nadmiernego ciepła! Dobrze, że teraz padało, za parę księżyców pogoda znacznie się ociepli i dopiero wtedy zaczną się fale upałów. Na razie przemilczał kwestię zimnej aury, zachowując tą wiadomość dla siebie. Może kiedyś przyda się to do denerwowania jej, a samemu lubił zimno, w końcu pod wodą nie zawsze były ciepłe prądy.
: 14 sie 2020, 0:27
autor: Nieustająca Zamieć
Dobra, tytuł wybrany, teraz czas na pasowanie! Tylko jak sobie teraz o tym myśli... Spojrzała się na samca. Nie ma piór, a woda potrzebna do tego jest daleko... musiałaby nad tym pomyśleć i się przygotować. Kiwnęła mu głową, potwierdzając. Tak, nie brzmi wcale źle!
Teraz tylko druga sprawa. Przez nią trzęsą się innym ogony? Teraz w sumie też drgnął... Może to przez zimno? Po chwili sam wyjaśnił... ale dalej nie rozumiała. Co tu mają rozmowy z samicami? Smoki jak samce, nie różnią się prawie niczym od siebie... Właściwie nie wie czym się różnią. No i sam wiek, jakie on ma tu znaczenie? Że ze staruchami jakoś łatwiej się rozmawia...? Nie miała teraz głowy do tego, wolała myśleć nad przygotowaniami.
– Nie rozumiem co moja płeć, wiek i to, że nieczęsto rozmawiasz z samicami mają z tym wspólnego. Może to jednak od tego chłodu? Zapominam, że wy tutaj lubicie takie ukropy, więc dla was adekwatne dla mnie zimno może być za mocne – powiedziała prawdę. Po chwili zaś wstała i oddaliła się nieco, rozprostowując skrzydła.
– Dobra, następnym razem mi odpowiesz, muszę wszystko przygotować na pasowanie. Do następnego, Obeintu! – pożegnała się z samcem zdrobnieniem w nieznanej mu mowie i odleciała.
//Możliwe zt, chyba że będzie chciał ją jakoś zatrzymać.
: 14 sie 2020, 1:18
autor: Pasterz Kóz
– Nie chodzi o to... – zaczął niepewnie, ale tylko machnął łapą zaniechując prób wytłumaczenia tego. Znali się krótko, lecz zdążył zauważyć jak uparta była w swoich przekonaniach, a nie miał teraz głowy do daremnych prób udowadniania czegoś.
Gdy wstała z jego ogona, poczuł lekkie ukłucie w sercu, jakby zasmuciło go to delikatnie. Nic nie może wiecznie trwać, najwidoczniej pora się zbierać. Ciekawiło go o jakie przygotowania chodziło na to całe pasowanie, miał nadzieję, iż nie zbierze wszystkich Wodnych na jakąś ceremonię w wyniku której on sam zostanie Wodnym. To dopiero byłyby nieprzewidziane konsekwencje zbyt daleko idącego żartu.
– Daj znać jak będziesz gotowa. Na razie, księżniczko! – pożegnał się, odprowadzając ją jeszcze chwilę wzrokiem. Zignorował trochę nietypową końcówkę swojego nowego imienia. Obeintu czyli Utniebo? Ciekawe. Cóż za niezwykła była z niej persona. Ruszył w kierunku obozu Ziemi, narzekając pod nosem na wieczny deszcz, zaś Brodacz poleciał za nim.
//Zt!
: 25 sie 2020, 18:38
autor: Dymomówczyni
Estrel zatrzymała się nad brzegiem Zimnego Jeziora. Kilka łusek do linii wody. Stąd nie miała tak daleko do Dzikiej Puszczy... Ale jakoś nie miała ochoty tam znów przychodzić. Może za kilka księżycy z nim pogada. W końcu zawsze podkreślał, że może z nim porozmawiać na jakiś ważny temat i w ogóle... O ile tylko Poszukująca będzie chciała. A to już inna kwestia! Chyba trochę zwątpiła w idealizm płynący z tej myśli...
Teraz jednak była skupiona na jeziorze, udanie ignorując większość swoich niepokoi i skupiając się na tylko jednym na raz.
Jeziorna tafla była całkowicie inne od tej morskiej, którą częściej widywała. A widywała ją zaskakująco często jak na smoka, który nie umie pływać i do tej nauki się nie spieszy!
W zamyśleniu zebrała maddarę, jedną łapą chwytając perłę na swojej szyi. Od wodnej tafli zaczęły odrywać się krople, formujące jakiś kształt... Dość kanciasty kształt. Chyba jednak była beznadziejna w rzeźbieniu, ale nie o to teraz chodziło! Skupiona bardziej na maddarze i własnym źródle nie przejmowała się tym, czy to co ma w głowie choć trochę przypomina to, co powstaje w świecie wewnętrznym... Ale mdłości nie nadchodziły.
Maddara działała tak, jak działać powinna. Może prędzej by do czegoś doszła, gdyby spróbowała zaatakować jakieś drzewo? Ojciec łapy by jej za to pourywał...
: 25 sie 2020, 19:11
autor: Owoc Opuncji
Lothric zazwyczaj nie odstępował jej na krok ale tym razem posłuchał jej niemej prośby. Znał takie momenty w życiu kiedy smoki na prawdę nie chciały jego towarzystwa. Został z Wilsonem w grocie i postanowił wylegiwać się na słońcu.
Opuncja zaś ruszyła utykając w kierunku Zimnego Jeziora. Oczywiście zabłądziła po drodze kilka razy... nikt nie mówił, że z wiekiem lepiej ogarniała geografię Wolnych Stad. Czuła się strasznie zmęczona ale nie okazywała tego po sobie. Co to, to nie! W końcu była Wędrującą Falą, a nie byle płaczkiem. Z łapami czy bez, nadal będzie wędrować. Nie było to łatwe przez jej wydłużony tułów i brak prawej przedniej łapy.
Zwłaszcza, że cholerstwo cały czas wydawało się być na miejscu! W rzeczywistości jednak było inaczej. Zagryzła jednak zęby i szła dalej. Zatrzymała się dopiero gdy w oddali ujrzała zad jakiegoś smoka.
Czy powinna się teraz bawić w poznawanie innych smoków? Nie wyglądała najlepiej... kilka razy wyrżnęła się na pysk więc pierś miała całą w pyle i błocie. Zacisnęła zęby po czym splunęła lodem w bok. Po prostu uda, że wszystko jest jak dawniej.
Utykając podeszła do obcej i uniosła brew zaglądając jej znad ramienia. Co też robiła z tą perłą?
– Chodzã głośnij aniżeli dzik. Winna żeś barzij uwŏżać na swoj zadek jak je żeś na terynach otwartych.
: 25 sie 2020, 21:11
autor: Dymomówczyni
Potrafiła zignorować ból i dalej tworzyć udane twory... Ale pole walki było czymś całkowicie innym. Tam twory nie musiały być finezyjne i piękne. Miały być skuteczne i skutkować szybko. A to tutaj to co innego! Zwłaszcza, że też nie sam twór był jej celem...
Tak więc jeśli Wodna szukała smoka, który nie usłyszy nawet biegnącego dzika, to właśnie go znalazła! Nie dość, że Poszukująca niezbyt przejmowała się przypadkowym spotkaniem jakiegoś dzika to jeszcze całkowicie odcięła się od świata zewnętrznego. Wężowa bez problemu zdołała spojrzeć jej ponad ramieniem i zabrać głos...
A wtedy wszystko runęło do wody! Bryła, która nawet zaczynała przypominać jakiegoś grubo ciosanego ptaka, z głośnym pluskiem zatonęła w jeziorze. Sama "artystka" podskoczyła zaskoczona i odruchowo otaczać się maddarą.
Chwila, czy to nie były...? Nie. To nie mdłości. Po prostu tak się wystraszyła, że na chwilę serce podeszło jej do gardła... Hm, ale czy to też nie jest jakiś trop?
Może później przemyśli tę teorię! Nie potrzebowała wiele, by zorientować się, że jednak nie była celem czyjegoś ataku. Maddara, która jak dotąd bezustannie krążyła w powietrzu, nagle gdzieś zniknęła, Trel stanęła stabilniej łapach i przez ramię obejrzała się na Wodną. Może nie najlepsza to pozycja do obrony... Ale od czego miała swoje źródło?
Z resztą, smoczyca na pierwszy rzut oka nie wydawała się groźna. Trochę zakurzona, bez łapy... Ale czy Sztorm też nie straciła łapy, a mimo to pozostawała jedną z najlepszych, jeśli nie najlepszą Wojowniczką Ognia? Nawet jeśli miała protezę...
No, i jeszcze te "ślepe" oczy. Wydawały się niepokojące. Jakby ostrzegały innych, że ta kolorowa smoczyca w rzeczywistości jest groźnym przeciwnikiem. Trochę tak, jak ten krzywy uśmiech Poszukującej. Chyba miała jakąś wadę zgryzu niewidoczną na pierwszy rzut oka, skoro niemal każdy jej uśmiech odsłaniał przy tym kły. Albo po prostu nie umiała normalnie się uśmiechnąć. Wyglądało groźnie, a ona nawet nie była tego świadoma...
– Dziki nie są maddaroodporne – odparła lekkim tonem, sztywno się prostując. Prawie jak Strażnik. Prawie, bo różniła się chociażby tym, że nie wyglądała chłodno. Ani tym bardziej wrogo...
: 25 sie 2020, 22:57
autor: Owoc Opuncji
Coś co chyba miało być ptakiem się rozpadło, z kolei maddara owinęła złotą samicę szczelnym szalem. Czyli jednak miała nieco instynktu. Dobrze! Opuncja wyszczerzyła zęby w uśmiechu widząc, że i tamta się podobnie uśmiecha. Wodna nie ukrywała swojej paszczy, ba nawet granatowe dziąsła było widać. Dlatego też widząc kły Ognistej, nie cofnęła się.
Przyjrzała się jej łuskom przechylając łeb w bok i aż siadła na zadzie by nie stracić równowagi. Parszywa łapa! Nie, nie... nie myśl o tym. Miałaś się zachowywać jakby wszystko było po staremu! Zganiła się w głowie. Podobały jej się łuski nowo poznanej samicy. Przypominała złotą szyszkę. Och ironio, że to imię bardziej pasowało do tej tu niż do jej siostry z Fal. Postawiła pióra na głowie w zainteresowaniu po czym położyła je po sobie słysząc słowa obcej.
– No proszã, such może niy taki ôstry ale nadrabiasz gŏdkōm.
puściła jej oko bez najmniejszego pardonu.
– W czym ci przeszkodziłam? Nazywōm się Opuncja.
mówiła normalnym głosem, może nieco zawadiackim, ale normalnym. Siliła się na głos pełen energii, jak zwykle. Nie jakiś miły i spokojny – to nie była ona.