OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
– No ale... W trakcie wędrówki pewnie nie było tak dobrze jak w Heimrze. Z resztą, nie wiadomo czy kiedykolwiek znajdziesz takie miejsce. Chyba, że Wolne Stada uważasz za takowe – odpowiedział, ostatnie zdanie mówiąc z wyraźną kpiną w głosie. Walki, porwania, Bogowie, potwory, giganty, mroczne potwory, duchy, drapieżniki, Plaga, nieakceptacja społeczna, zdrady, morderstwa, brak honoru, nierespektowanie praw i chyba to wszystko. Jedynym plusem jest to, że w Ziemi mają dobrego kucharza.– Jeśli nie Wolne Stada to na jak długo tutaj zostaniesz? – spytał już normalnym tonem, nawet lekko pokazując zielone zęby w miłym uśmiechu. Pewnie niezbyt długo, skoro szukała miejsca idealnego. Może zgodziłaby się, żeby ruszył razem z nią, choćby kawałek, aby zobaczyć kawałek świata, a może nawet tą utopię.
Hm, Obein, Obein... Nie brzmi źle. Teraz tylko złożyć wniosek do Honi o zmianę imienia i voila! Szkoda tylko, że według smoczych praw nadal będzie Gwieździstym Porankiem. Znaczy, to dobrze, ale nie zmieni tego jak się nazywał za pisklaka... Zatem czy miało to głębszy sens?
– Ładnie brzmi. Jakbym potrzebował nowego imienia to zgłoszę się do Ciebie! – obiecał, nadal szczerząc zęby. -Arienem? Że tym lisem? Czyli to imię jest od... Meneria... Menearia... Menażeria może... A nie, czekaj, Arien. Czyli Neira! – zawołał, jakby co najmniej odkrył lek na wszelkie zło. Całkiem sprytne było obracanie imion. Teraz nazywałby się... Ytsizdźeiwg Kenarop. Kenarop chociaż da się wymówić. A Astralny? Ynlartsa. O bogowie, jeśli imię kończyło się na "y" to wyglądało trochę tragicznie. Przynajmniej te dwa.
Zcadorb, znaczy, Brodacz wrócił na główne stanowisko, czyli na głowę Poranka, bo ten nawet nie raczył pobawić się z krukiem. Ba, albo te imiona albo ta samica tak przykuły jego uwagę, że nie zauważył jak ten futrzak wspina się na grzbiet smoczycy. Obrażone ptaszysko uniosło tylko dumnie dziób i patrzyło się w zachmurzone niebo, czekając, aż w końcu sobie stąd pójdą.



















