Strona 14 z 30
: 26 lis 2015, 15:56
autor: Wirtuoz Iluzji
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
//liczy się ilość słów. Z ataku wyrobiłeś normę, a z obrony teraz już tak xD//
Pokiwał głową z uznaniem i nie pozostało mu już nic innego jak zakończyć naukę syna. Cóż, starał się i wszystko wykonywał miarę dobrze. Pnącza zostały spalone, choć z dwa z nich w swoim pędzie dosięgły jego łap, parząc go lekko.
–
Dobrze, ale widzisz, zawsze można oberwać w ten sposób. Najlepiej je przykryć do ziemi miskami. – Uśmiechnął się, a teraz czekał może będzie miał mu coś do powiedzenia ciekawego.
//rapor MO 1//
: 01 gru 2015, 20:42
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka nie przepadała za wspólnymi terenami, wolała zostać w bezpiecznym miejscu poza tym wszystkim. Musiała jednak odpocząc.. w tym wypadku wybrała więc spokojny spacer po Czarnych Wzgórzach. Lubiła to miejsce, nawet całkiem dobrze je znała. Nie była jednak jeszcze przy Samotnej Skale, do której skierowała swoje nieco powolne kroki.
Apokalipsa uniosła łeb i uważnie wpatrywała się w niebo, starając się coś dostrzec. Nic jednak nie było na nim widać, późniejszym wieczorem pojawią się gwiazdy.. to będzie na pewno piękny widok. Drzewna zacisnęła lekko szczęki i usiadła, nieco się garbiąc. Po co tu przybyła? Nie miała określonego celu. Rozejrzała się jeszcze, sprawdzając czy jest sama. Wolała uniknąć skradających się jaszczurek, pragnących jej śmierci.
Dlaczego nie może być tutaj spokojnie? Ciągle coś. Odkąd pojawiła się Truskawka, Apokalipsa zaczęła mieć same problemy. Nie to, żeby miała coś do córki.. po prostu nadeszły ciężkie czasy dla niej i dla jej pisklęcia. Jeszcze będzie musiała ją chronić podwójnie przed tym.. dziwnym smokiem z życia, któremu najchętniej rozerwałaby gardło. Ale nie zrobiła tego. Czemu? Za pewne wie o tym tylko ona sama.
: 01 gru 2015, 22:06
autor: Dynamika Ostrza
Kiedyś różowofutra smoczyca, niegdyś zwykła adeptka której nie brakowało energii, dziś... niewiele starsza przywódczyni stada Życia, nie była pospolitym widokiem na terenach wspólnych. Dziś zaś? Cóż, bez większej przyczyny wybrała się na przechadzkę poza granice swego stada. Bez brata, bez obstawy, jak to było zawsze. Ale, czyż nie szukała tu właśnie odrobiny spokoju od spraw, które przyprawiły ją ostatnio o ból głowy na tyle mocny, że musiała zasięgnąć pomocy uzdrowiciela? Czyżby to było zbyt wiele na jej młody jeszcze umysł? Przejęła władzę w niefortunnym czasie. W czasie burz, kłopotów, bez czasu, bez szans by nauczyć się swej roli, by nauczyć się tego, co powinien umieć przywódca. Jej poprzednik, swoim zwyczajem, wybył gdzieś, nawet jeśli nie za barierę, to gdzieś gdzie go nie znajdą. Może znów stopił się z leśną ziemną?
W dodatku będąc młodszą, niż by normalnie tradycja zezwalała. Bogowie dali że miała swoją rodzinę, że dla każdego spośród jej stada była siostrą, córką, bratanicą... i że wszyscy ją cenili ze względu na to. Czy to więzy pokrewieństwa były jedynym powodem, dla którego stado nie wypowiedziało jej posłuszeństwa, nie obsadziło kogoś starszego, choćby jej ojca?
Pogrążona w tych rozmyślaniach szła prosto naprzód, nie patrząc się nawet zbyt uważnie przed siebie. Ale w końcu udało jej się jakoś wyjść z tego obronną łapą. Musiała być silna. Dla brata, dla rodziny... dla stada. Zatrzymałą się, nie orientując się nawet że dotarła aż pod samotną skałę. Nie zauważyła nawet Apo wyżej na skale.
Tak. Będzie silna. Da sobie radę. Wzięła głęboki wdech, otworzyła szerzej ślepia. Spojrzała prosto przed siebie. Wypuściła powietrze z pyska z cichym świstem. Spojrzała w górę, na ciemne chmury spowijające niebo. A później rozejrzała się.
Wtedy właśnie napotkała wzrokiem Apokalipsę, wyżej na skale. I zatrzymała na niej swój wzrok, nie mówiąc nic. Wyraz jej pyska wciąż był jakiś nieobecny, zamyślony...
: 02 gru 2015, 23:57
autor: Kruczopióry
// Ja i Koszmar się niechcący wtryniliśmy... a teraz to już kumulacja, wiecie, że w tym temacie są teraz jednocześnie trzy fabu xD?
– Dziękuję, tato – odpowiedział Koszmarnemu Kruczopióry i uśmiechnął się do niego. Może i Kravsax był lakoniczny oraz dość leniwy, ale... syn go kochał. Po ostatnich wydarzeniach szczerze. I te drobne niedociągnięcia w jego postawie był w stanie wybaczyć.
– Co się ostatnio dzieje w Cieniu? – zapytał po dłuższym zastanowieniu, wyczuwszy w zachowaniu ojca, iż nauka została już zakończona. – No wiesz, po tej mojej ucieczce... Dużo się o niej rozmawia? – drążył, spoglądając wprost w oczy Koszmarnego. przez pisklaka przemawiało wyraźne zainteresowanie. Choć nie był już Cienistym, dalej żywo interesował się sprawami stada. Dalej pragnął, aby jego niedawnym pobratymcom było dobrze... choć wątpił, aby stało się tak pod rządami Aluzji. – Nie boisz się? – dodał jeszcze po chwili. – No wiesz, chciałeś mi pomóc, zostałeś za to zdegradowany... Nie martwisz się o swoje bezpieczeństwo? Że kiedy przestaniesz być potrzebny, Cień Otchłani... – ..."zabije cię"...? Nie, to już nie przeszło mu przez gardło. Tak czy tak, spoglądał uważnie na Kravsaxa, zastanawiając się, co ten mu odpowie.
: 05 gru 2015, 21:46
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że nie jest tu sama. W oddali widziała Cichego, Koszmara i Kruka.. warknęła, lekko ukazując kły. Nic jednak nie robiłam, bowiem oni być może nawet jej nie widzieli. Smoczyca kątem oka zauważyła dosyć znaną smoczycę, Dynamikę Życia. Bardzo młoda przywódczyni chodziła sama po terenach wspólnych? Czy to na pewno bezpieczne? Raczej nie.
Cienista pochyliła lekko łeb, uważnie jej się przyglądając. Była naprawdę zamyślona, skoro nie zauważyła nieco przygarbionej postaci siedzącej na skale. Apokalipsa pozwoliła sobie na lekki uśmiech, który jednak nie trwał długo. Skinęła jej łbem, nie odzywając się jednak. Przywódczyni życia nie wydawała się tu przychodzić w jakimś określonym celu.. po prostu zrobiła sobie taki dosyć.. długi spacerek. Ale po co? Być może chciała pobyć ze sobą kompletnie sama.
Wojowniczka przestała się na nią patrzeć i zaczęła uważnie obserwować tereny w oddali, jakby coś analizowała. Nie czuła się zagrożona.. ostatnio w ogóle tego nie czuła. Wierzyła w siebie i w swoją siłę. Była potężną wojowniczką, pochodzącą z Życia, a przebywającą w Cieniu. Jaki ten los bywa przewrotny!
: 07 gru 2015, 18:54
autor: Dynamika Ostrza
Widząc powitalny gest Apokalipsy, odwzajemniła go, samej unosząc głowę w geście powitania. Na jej pysku widniał wcale nie skrywany spokojny uśmiech. Ciągle jednak nie padło żadne słowo. Spuściła wzrok na trawę u podnóża skały. Wyglądała na miękką, choć pewnie była chłodna i wilgotna...
Ale... nic to. Łapy pod przywódczynią Życia ugięły się łagodnie, gdy ta położyła się u podnóża skały i ułożyła łeb na chłodnej ziemi tak by jej poroże nie zawadzało. Przymknęła ślepia, oddychając już zupełnie spokojnie, nie znaczy to że się wyłączyła. W końcu jako łowczyni miała nienajsłabsze zmysły, nawet jeśli wiele smoków rodziło się bardziej spostrzegawczymi z natury. Usłyszałaby przecież gdyby ktoś podchodził, lub nawet dźwięk czyjegoś oddechu, teraz kiedy zamknęła ślepia i cały świat ograniczył się do ciemności, zapachów i dźwięków. Tylko jaki mogła mieć w tym cel? Czy nie lepiej byłoby jej zażyć dziennej porcji odpoczynku w swej bezpiecznej grocie, z dala od granic? A może po prostu była aż tak zmęczona że nie miała siły wracać taki kawał drogi...? Jedno jest pewne, z jakiegoś powodu nie czuła się zagrożona obecnością Apokalipsy...
: 08 gru 2015, 13:25
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka uważnie obserwowała młodą przywódczynię. Przechyliła lekko łeb w bok i uważnie jej się przyglądała, smoczyca nie wydawała się być jakaś inna. Dynamika zawsze będzie jej się kojarzyła z małym, radosnym pisklęciem.. kiedy ona tak wyrosła? Apokalipsa uniosła lekko pysk i zmrużyła ślepia, patrząc uważnie na smoczycę.
– Dobrze się czujesz Dynamiko? – Zapytała, gdy ta położyła się u podnóżu skały, na której znajdowała się cienista. Czy Apokalipsa w jej oczach była nieprzyjemnym potworem z Cienia? Ostatnie wydarzenia mocno nadszarpnęły stosunki między nimi.. oczywiście Kiara nie miała nic do samej smoczycy, tylko do tego całego Słowika.. który dosyć mocno rozgniewał matkę Truskawki. Drzewna na moment odbiegła myślami do swojego dzieciństwa. Do momentu, kiedy wykluła się w życiu i ojciec przedstawiał jej całe tereny.. były to miłe czasy. Kto by pomyślał, że te tak mocno się zmieni? Dawnej radosny, mały pisklak, a dziś silna wojowniczka, która wzbudzała strach i gniew. Apokalipsa nie sądziła jednak, że smoki jej nie cierpią. Chociaż.. z tego co dowiedziała się od Kruchego, wygląda na to, że i za nią nie przepadają.
: 08 gru 2015, 17:00
autor: Dynamika Ostrza
Słysząc głos Apokalipsy niedługo po tym jak się położyła, ponownie otworzyła ślepia, choć prawdę powiedziawszy, powieki nieco jej ciążyły. Uniosła pysk, nie wstając jednak z ziemi, by spojrzeć na Cienistą wojowniczkę. W jej ślepiach nie było żadnej wrogości, wręcz przeciwnie, trochę melancholii i wyraźne zmęczenie. Takie jednak życie łowcy, który dodatkowo był przywódcą w tych trudnych czasach. W dzień polowania czy opieka nad pisklęciem, w nocy wszelkie sprawy które pozostały niezrobione w dzień, w grocie ciągle goście, albo to Ashnazg nie śpi i chce się uczyć, a to głodni... Cóż, takie obowiązki. Kto by pomyślał że będzie ich aż tyle? I kiedy tu spać? Ale w końcu sama przyjęła to wszystko na swoje barki.
–Tak, dobrze, tylko... trochę zmęczona... no i po ostatniej walce na arenie nie mogę normalnie mówić... a używanie maddary do gadania też męczy! – Przemówiła, a właściwie tworzyła z maddary dźwięk swych słów. Oczywiście nie było w tym "magicznym" głosie żadnej zaspanej nuty, bo po co ją dodawać i marnować więcej maddary, choć zapewne gdyby mogłaby to wypowiedzieć własnym głosem, bardziej zdradzałby on jej zmęczenie. Ten głos zaś, był bardziej spokojny, a ostatnie stwierdzenie wręcz zabarwione rozbawieniem. Uśmiechnęła się lekko, nie był to ten wesoły wyszczerz który miewała na pysku jako pisklę, ale przynajmniej nie ten melancholijny smutek.
– A już mnie nikt błyskotkami nie zaciągnie na arenę, nie ma mowy! Kończę z hazardem! – Ta "magiczna" wypowiedź była już z całą pewnością żartobliwa. Po tym co się jej przytrafiło, zamierzała być grzecznym łowcą i omijać z daleka bezsensowne pojedynki. Niech Wojownicy i Czarodzieje się w to bawią. Uśmiech na jej pysku również przybrał rozbawiony wyraz, gdy podniosła się z pozycji leżącej do siadu, aby nie musieć zadzierać łba żeby spojrzeć Apokalipsie na pysk.
Nie traktowała jej wcale jak cienistego potwora. Poza tym incydentem o którym opowiadał jej kruczopióry nie miała żadnych podstaw... żadnych osobistych doświadczeń które sprawiłyby że uważałaby Apokalipsę za potwora. Nawet w pojedynku, w przeciwieństwie do niektórych, była honorowa. Nawet bardziej od niej samej. Jeśli zaś chodzi o Kruczopiórego... cóż, nie miała podstaw by podejrzewać go o zakłamywanie faktów, ale jeśli Otchłań tak podchodziła do najmniejszych oznak nieposłuszeństwa, to można by przypuszczać że Jeździec miała raczej mały wybór w kwestii postępowania jeśli także nie chciała doznać konsekwencji... jeśli Otchłań by jej kazała łapać Kruka...
Ale mniejsza z tym, czy gdyby uważała cienistą za bezwzględną bestię, pozwalałaby sobie na próbę drzemki w jej obecności?
Chciała bardziej poznać cienistą wojowniczkę nim miałaby wydać osąd...
: 08 gru 2015, 17:37
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka uważnie przyjrzała się Dynamicie. Była naprawdę zmęczona.. i w sumie jej się nie dziwiła. Jako młoda przywódczyni i łowczyni z pewnością miała sporo obowiązków.. Kiara nawet nie zamierzała się nad nimi zastanawiać. Nagle na dźwięk magicznego głosu, spojrzała w jej kierunku i nieco rozszerzyła ślepia. Dlaczego przemawiała w taki dziwny sposób?
– Nie dziwię Ci się i.. kto Cię tak urządził? – Kiwnęła łbem, przyglądając jej się z uwagą. Naprawdę była zaskoczona.. czyżby walka aż tak bardzo się jej spodobała, że aż zaczęła się rzucać na wyszkolonych wojowników? Na jej objaśnienie, zaśmiała się lekko.
– A.. to tutaj jest kot pogrzebany. Kończ, kończ.. na walce nie da się zarobić, nie narażając własnego ciała. – Rzekła z lekkim uśmiechem, przechylając łeb w bok. Apokalipsa sporo walczyła i jak na razie, jakimś cudem nie odniosła poważniejszych obrażeń. I dobrze, zamierzała jeszcze powalczyć! Ale nie robiła tego dlatego, że widok krwi i cierpiących smoków był dla niej przyjemny. To była jej pasja. Po prostu. Po to została wojownikiem.
– Jesteś młoda.. powinnaś na siebie bardziej uważać. – Jej głos przybrał dziwną nutę, być może opiekuńczą. Apokalipsa może i wcześniej zachowywała się dosyć dziko.. ale odkąd pojawiła się w jej życiu Truskawka. Wszystko się zmieniło. Miała dla kogo żyć i o kogo dbać..
Kruk miał pecha, gdy ją poznał. Była bezmyślną marionetką Otchłani, która.. wykorzystała to. Gdyby jednak kazałaby jej zabić pisklaka, czy zrobiłaby to? To wie tylko i wyłącznie ona, a reszta może się tylko domyślać. Nie chciała jednak przepraszać młodego.. wykonywała polecenie przywódczyni, a wiadomo, że tej lepiej się nie sprzeciwiać. Wiedziała jednak, jak inne smoki będą jej od tamtej pory postrzegały. Czy jednak tym się martwiła? Ani trochę. Historii już nie zmieni.
: 08 gru 2015, 18:04
autor: Dynamika Ostrza
–No, masz rację... teraz się jeszcze wykosztuję na leczenie tego... to nawet ciekawe, że bóg taki jak Erycal ceni sobie błyskotki... a może to po prostu po to żeby śladów własnych porażek nie można było się pozbyć za darmo, tak dla zasady? – Dalej tworzyła swe słowa z maddary, jako słyszalny dźwięk. Mimo że kosztowało ją to więcej maddary, jakoś preferowała ten sposób przekazywania treści niż wiadomości mentalne. Może była jedną z tych którzy lubili słyszeć własne słowa?
–Kto? Jedna z waszego stada bez wątpienia, ale nigdy się nie przedstawiła. Mieliśmy jeden głupi zatarg z czasów jak byłam niewyrośniętą adeptką i postanowiła wyzwać mnie na arenę i postawić kamień. A walka była ostra, wręcz można powiedzieć, że próbowałyśmy się pozabijać... cóż, ona chyba nadal mną gardzi. – Po wytworzeniu dźwięku tych słów opuściła łeb i pokręciła nim, może w politowaniu dla własnej głupoty? Ledwo uszła wtedy z życiem. A wszystko przez dziecinne wyzywanie się na granicy, bo tej drugiej najwyraźniej wadziła sama egzystencja różowofutrej. Ale po tym pojedynku Dynamika postanowiła ukrócić tę bezsensowną relację.
Ponownie uniosła łeb i uśmiechnęła się jakoś słabo.
–Powinnam... ale kto wie czy się da? Ciężko powiedzieć co się teraz szykuje. A że zostałam przywódczynią... to chyba nie wypada siedzieć bezpiecznie w grocie i posyłać innych tam gdzie czai się niebezpieczeństwo, nie? – Zapytała, oczywiście wciąż używając maddary. Ten "głos" był swobodny, jakby Apokalipsa była po prostu jej znajomą, nie jedną z lepszych wojowniczek wrogiego stada.
Uniosła spojrzenie w górę, na zachmurzone niebo...
: 11 gru 2015, 9:46
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka uważnie obserwowała młodą przywódczynię, z ciekawością wyginając łeb w jej kierunku. Była taka młoda.. smoczyca uśmiechnęła się lekko i stuknęła szponem prawej łapy o skałę.
– Kto wie, co roi się w łbach Bogów.. – Rzekła spokojnym, nieco zamyślonym głosem, a jej błękitne ślepia uważnie obserwowały przestrzeń, znajdującą się przed nią. Kiara nie przepadała za maddarą, rozmowa więc jej nie przeszkadzała, nawet gdy ta jej używała. Może dlatego, że prawie nie było widać różnicy?
Na jej wieści o nieznajomej smoczyc, drzewna przyjrzała się jej uważnie i zmrużyła ślepia. Kto to mógłby być?
– Wątpię, że była to sama Otchłań.. pamiętasz jej wygląd? Jakieś charakterystyczne cechy? – Dalej drążyła temat, bowiem ciekawość była zbyt wielka, aby go opuścić. Kto podbijał arenę? Apokalipsa nie ukrywała, że to ona pragnęła zostać czempionem. Przyjrzała się skrajnej, ciekawa o czym tak myśli. Być może o swojej przeciwniczce z którą walczyła i ledwo uszła z życiem.. a może o zupełnie czymś innym?
– Masz rację, ale zawsze lepiej ograniczyć niebezpieczeństwo. Czy ja wiem.. masz wiele przywilejów. Stada Cię kocha, więc możesz to wykorzystać. Nie mam jednak niczego złego na myśli. – Sprostowała poważnym głosem, po czym westchnęła lekko.
– Chciałabym, aby te tereny stały się bezpieczne. Zbyt bardzo upodabniamy się do równinnych.. – Burknęła bardziej pod nosem, licząc że jednak łowczyni tego nie usłyszy. Ale na to były raczej marne szanse.
: 11 gru 2015, 10:19
autor: Dynamika Ostrza
–Kto wie...– zawtórowała odpowiedzi Apokalipsy, uśmiechając się delikatnie. Nie była jakoś zaskoczona dociekliwością smoczycy odnośnie jej przeciwniczki. Sama by była ciekawa kto rozpłatuje smokom gardła na arenie.
–Nie, z pewnością nie była to wasza przywódczyni, była niewiele starsza ode mnie, przynajmniej z wyglądu. Czarna, z szarym podbrzuszem i gardłem. I z pierzastymi skrzydłami. Z grzebieniem kolców na grzbiecie i na pewno więcej niż dwoma parami rogów na pysku... trzema? czterema?– Opisywała, nieustannie plotąc maddarę w słyszalny dźwięk, próbując sobie jednocześnie przypominać szczegóły wyglądu ówczesnej przeciwniczki. Nie było to łatwe, pewnie znów się przez takie użycie maddary nabawi bólu głowy... ale w jej stanie ciężko było ten element ominąć.
–Powiedziałabym że walczyła jak łowczyni – od razu do gardła! Chociaż, nie mogę powiedzieć że byłam pod tym względem o wiele lepsza... tak, zdecydowanie się nie lubiłyśmy.– Westchnęła, wypuszczając głośno powietrze z płuc na koniec tej magicznej wypowiedzi. Już nie zadawała sobie trudu żeby udawać "mówienie" poprzez poruszanie wargami w trakcie magicznej mowy.
Zwinęła wokół swych łap ogon, wysłuchując dalszej części wypowiedzi smoczycy. No, nie dało się powiedzieć, żeby stado darzyło ją czymkolwiek poza rodzinną miłością. Była córką, bratanicą, siostrą, dla co młodszych odpowiednikiem cioci lub matki. Jednak czy była przywódczynią w ich oczach? Może wśród niektórych, a i tak nie traktowali jej jako dowódcy którego każdy rozkaz powinien być bezwzględnie przestrzegany. Chociażby ten magnes na kłopoty, Słowik! Ale i tak ich wszystkich kochała tak jak rodzinę. Cieniści pewnie by się śmiali widząc dyscyplinę w jej stadzie.
–Może kiedyś będą... dużo musiałoby się zmienić. To śmieszne, jak tak się zastanowić, was cienistych większość nienawidzi. Bo wasza przywódczyni z tego co o niej słyszę gotowa jest rozkazać wam zabijać. A wśród mojej rodziny są smoki które rzuciłyby się by zabić któregoś z was... zupełnie bez rozkazu. Pewnie trzeba by zacząć od wytrzebienia tej nienawiści... bo inaczej nic się nigdy nie zmieni.– Dalej tworzyła dźwięk swego głosu, nieświadomie bazgrając szponem po ziemi jakieś kółka, wcale nie patrząc się na to co robi. Wzrok miała skierowany niby na Apokalipsę, ale nieco nieobecny.
: 11 gru 2015, 17:09
autor: Jeździec Apokalipsy
Cienista uważnie ją obserwowała i zastanawiała się, która gadzina miała śmiałość zrobić coś takiego. Kiedy przywódczyni zaczęła jej tłumaczyć i ją opisywać, wojowniczce coś zamigotało we łbie. Ten opis pasował tylko do jednej smoczycy z Cienia, a była to Sombre.
– Mówisz o Przedwiecznej Sile. Łowczyni i córka Otchłani. – Rzekła poważnym głosem, zastanawiając się co musiało się stać z córą przywódczyni, żeby zrobiła coś tak.. strasznego. Pamiętała ją jako miłą i rozważną siostrę cienia. Co spowodowało tak drastyczną zmianę?
– Ja z Tobą również walczyłam Dynamiko i również celowałaś w punkty witalne.. – Wzruszyła lekko barkami, chcąc pokazać, ze jak widać Immanor czy jaki tam bóg ją po prostu pokarał. Umilkła jednak i uśmiechnęła się pod nosem, zastanawiając się jak wyglądałaby walka z Przedwieczną.. to znaczy już z nią walczyła i wygrała. Apokalipsa to kochała, dawało wiele satysfakcji, zwłaszcza jak się wygra. Zerknęła kątem oka na Dynamikę.
– Prawda, jesteśmy najmniej lubianym stadem.. ale jesteśmy silni. Nie popieram zabijania smoków, ale żelazne zasady są ważne.. między innymi dlatego, aby smoki nie robiły tego czego chciały. – Stwierdziła, patrząc już gdzieś w bok. Słowik.. śmiał ukraść jej Truskawkę. Wojowniczka nigdy tego nie zapomni. Drzewna jednak raz jeszcze odwróciła się w jej kierunku, aby dostrzec te.. zamyślenie.
– Jesteś bardzo zamyślona. – Stwierdziła, mrużąc ślepia i uważnie jej się przypatrując.
: 11 gru 2015, 19:10
autor: Dynamika Ostrza
Widać ta miła dla swego stadnego rodzeństwa smoczyca, nosiła podwójny standard. Z żadnego ze spotkań z nią Dynamika nie potrafiłaby wychwycić pochodzącej od tej "Przedwiecznej" żadnej cechy podobnej byciu miłym, czy też choćby przyzwoicie uprzejmym. Podwójne standardy... ale nie były zarezerwowane jedynie dla cienistych, czyż nie? Ponownie westchnęła.
–Prawda... widać mi się należało... wiesz, nie miej tego do siebie, ten pierwszy atak był trochę odruchowy... jako łowczyni wcześniej zdażało mi się walczyć jedynie z drapieżnikami, a te atakuje się z reguły żeby zabić. Z Przedwieczną to było co innego. Nie znosiłam jej, i z jej zacięcia wnioskowałam że nawzajem. Nie dała mi się poznać ze zbyt dobrej strony... ale sam fakt że zgodziłam się na tą walkę... to było dziecinne. Szkoda że widzę to dopiero teraz, jak już mi rozorała struny głosowe! – Pokręciła łbem.
–Ech... za błędy się płaci... w taki czy inny sposób. Chyba właśnie stąd ta opłata w kamieniach u boga uzdrowiciela... – Dodała, nie kłopocząc się już nawet z otwieraniem pyska do brzmienia wytworzonego z maddary dźwięku.
Zasady. Żelazne zasady. Czy było tak łatwo je wyznaczyć? Zwłaszcza smokom które się kocha?
–Może masz rację... ale świat jest zmienny, a smoki, w tym przywódcy, omylni. Chciałabym by moja rodzina miała na tyle świadomości swej wolnej woli, żeby nie pobiec ślepo tam gdzie stanie im się krzywda tylko dlatego, że mój rozum kiedyś zawiedzie... To ciężko pogodzić, prawda? Przestrzeganie zasad i wolną wolę... – Ciągnęła dalej, jej magiczny głos przybrał pogodniejszy, aczkolwiek nieco melancholijny ton. Końcówką ogona miarowo poruszała, mierzwiąc trawę, która nie była w najlepszym stanie – zwiędła, wyblakła.
–Tak... myślę. Ostatnio dość dużo myślę. Tyle spraw do przemyślenia. Bo musi być jakieś rozwiązanie. Czy jedynym sposobem na pokój jest wygranie wojny? Musi być coś co kosztowałoby wszystkich mniej cierpienia...
: 12 gru 2015, 11:50
autor: Jeździec Apokalipsy
Cienista zacisnęła lekko szczękę, wciąż będąc zaskoczona jaka Przedwieczna była w stosunku do innych smoków, z innych stad. Chyba będzie musiała z nią porozmawiać.. ale czy to odniesie jakikolwiek sukces?
– Nie biorę. Widocznie musiało się coś stać, aby porzuciła walki.. nauczka trochę poboli, ale wyzdrowiejesz. – Rzekła łagodnym głosem, patrząc na nią uważnie. Leczyła się u Boga? Cóż, Apokalipsa zaczęła mieć o nich różne zdanie.
– Bogowie kierują się dziwnymi zasadami.. dlaczego na przykład mamy im płacić? – Stwierdziła, wzruszając przy tym lekko barkami. Cóż, miłość miała plusy i minusy. Apokalipsa nauczyła się podchodzić do wszystkiego z dystansem. Musiała się nauczyć.
– Wiesz, smoki są różne. Czasami popełniamy błędy, ale z jakiś to powodów to właśnie Ty zostałaś przywódczynią. Nikt inny. Szaleństwo tak szybko do łba Ci się nie dobierze.. – Zaśmiała się, lekko poprawiając ułożenie skrzydeł na grzbiecie. Czy miała rację? Oby.
– Ciężko jest widzieć granicę pomiędzy tymi dwiema rzeczami, ale jakby nie patrzeć trzeba być posłusznym dla przywódcy. – Wyjaśniła, zerkając na jej końcówkę ogona, a potem w jej niebieskie ślepia. Była taka młoda i taka mądra, smoki z Życia wybrali dobrą przywódczynię. To dobrze, dzięki niej przetrwają i być może coś się zmieni.
– Wojna nigdy nie jest rozwiązaniem. Jest podstępna i niszczycielska. Rozwiązaniem byłoby zawarcie ze wszystkimi sojuszu, ale czy tak się da? – Mruknęła nieco zasmuconym głosem. To było raczej niemożliwe, żeby w wolnych stadach kiedykolwiek zapanował spokój. Zawsze pojawi się coś lub ktoś, kto temu wszystkiemu zeprzeczy.
: 13 gru 2015, 17:19
autor: Dynamika Ostrza
Cóż, najwidoczniej tylko Erycal mógł naprawić to co z jej strunami głosowymi zrobiła Przedwieczna w tej szalonej walce. Może te właśnie kamienie miały nauczyć smoki bardzo dosłownie, że brak rozwagi kosztuje?
–Huh... może nie szaleństwo, ale czasem każdemu zdarzy się błędna decyzja. bogowie dadzą żeby nie zdarzyły się żadne tragiczne... – Na początku uśmiechnięty wyraz pyska, w trakcie wybrzmiewania tego stworzonego z maddary dźwięku, zmieniał się w melancholię. Później znów pojawił się spokojny uśmiech. Słuchała jej kolejnych słów. Smoki z jej stada jak i te wywodzące się od ich stada może niekoniecznie uznawały tę zasadę w każdej sytuacji. Choć słyszała jedynie opowieści o rozłamie stada Życia. A to wszystko przez smoka który wedle własnego mniemania chciał połączyć wszystkie stada. Pamiętała swoje spotkanie ze Słowem Prawdy. Czasem myślała o tym co mówił, i wciąż uważała że jego logika była dziurawa jak liście po pladze ślimaków... a jednak może coś w tym było? Smoki nigdy nie zgodzą się na porzucenie swych tradycji, tożsamości. Ale nie musiały przecież w imię tego ze sobą walczyć. Zaś dla tych których tradycje przypominały bardziej równinnych... było miejsce za barierą. Jednak nie można było nikogo oceniać tylko po tradycjach stada, czyż nie?
Swoją drogą, zabawne jak Słowo, odchodząc z Życia pod groźbą przegranej z Cieniem i Ogniem w wojnie która okazała się jedynie pogłoską, dał im siłę by podnieść się, szybciej niż przewidywał... i na nowo połączyć, w pewnym sensie. Zastanawiała się tylko, czy Słowo o tym wiedział? Czy to zaplanował? A może nie. Może sam się tego nie spodziewał. Szkoda tylko że siła jaką im dał była oparta na nienawiści.
–Masz rację. Postępowanie wedle nienawiści rodzi tylko następną nienawiść i wyniszcza. Ale jest jej tyle, nawet w moim stadzie... które uchodzi za spokojne i pokojowe smoki. Jak sprawić żeby wszyscy mogli zostawić te urazy za sobą? Żeby ktokolwiek zgodził się na takie przymierze. Jeżeli byłaby tylko taka możliwość... z pewnością bym na nią przystała. – Kończąc tę magiczną wypowiedź spojrzała na wschód, przeciwko terenom jej stada. Tak. To nie cień był problemem. Największe zagrożenie było w środku. Teraz było potężną bronią ale czuła że jeśli w pewnym momencie jej nie odrzucą, ta broń zniszczy ich samych...
: 16 gru 2015, 18:21
autor: Jeździec Apokalipsy
A może bogowie wcale nie byli tacy dobrzy jak się mogło wydawać? Wojowniczka dobrze pamiętała rozmowę z Najwyższym. Stracił w jej oczach i od tamtej pory Apokalipsa przestała uczęszczać do świątyni.
– Bogowie niczego nie dadzą, tylko zabiorą. – Przedstawiła swój punkt widzenia i zacisnęła lekko szczękę. Czy mówienie o tym tak otwarcie nie spowoduje żadnych kłopotów? Apokalipsa nie zostałaby zaskoczona, gdyby właśnie tak się stało. Słowo.. smok znany i nie lubiany. Kiara dostrzegała w nim niemal samą dobroć, pozwalając się omamiać i przymykać ślepia na parę rzeczy. Wiedziała jednak, że dla samca ważna jest rodzina. I to było w nim najlepsze. Poza tym, zawsze wśród kilku smoków musi pojawić się jeden, który narobi same kłopoty.
Apokalipsa nie przepadała za tym, kiedy mówiono o jej stadzie źle, kiedy ona tak naprawdę zła nie była. Zachowywała się normalnie, aczkolwiek.. wiele smoków wciąż spogląda na nią jak na morderczynię, a nigdy nikogo nie zabiła, tylko uczciwie walczyła na arenie.
Wojna? Cóż, nie wróżyła niczego dobrego. Kiara domyślała się, że nie jeden smok w niej zginie. Ba, wojowniczka już to niemal czuła. Żywiła jednak urazę do stada wody.. zdrajcy, wiedziała, że błotniakom nie powinno się ufać. Zaatakowali ich, próbując zabić. Kalina jej opowiedziała.. jak można atakować uzdrowicielkę w szyję, tak aby ją zabić? To było chore, smoki z wody pożerała hipokryzja.
– W Twoim stadzie? Twoje stado przypomina mi kochającą rodzinę, na którym czele stoi młoda matka, a reszta to jej pisklęta. Myślę, że pokój nigdy nie będzie możliwe. Zbyt wiele niektórych smoków dzieli.. – Westchnęła, spoglądając nieco w bok. Subtelny był takim dobrym smokiem, a z niego też robią potwora? On był taki nieszkodliwy.. wojowniczkę to bolało, że i on musiał uczestniczyć w tej chorej wojnie. Co on zawinił? Kiara spojrzała w dół, spoglądając na swoje szpony. Nie zdoła wszystkich obronić.
: 16 gru 2015, 19:32
autor: Dynamika Ostrza
–Tak, moje stado nie jest od tego wolne... widzisz, słyszałam że Otchłań skrzywdziła mojego ojca i wuja kiedy byli pisklętami... i oni też widzą w cienistych potwory... Choć tak na prawdę wszyscy patrzą na stado przez pryzmat przywódcy bądź co bardziej "widowiskowych" smoków. Jednak myślę że nie jest z nimi tak źle... nie tak źle jak ze smokami wody, jeśli o nienawiść chodzi... mam wrażenie że niektórzy z nich bardzo się zmienili... przez tę wojnę. – "mówiła" swym magicznym głosem, unosząc spojrzenie do góry. Też znała Kalinę i nie uważała ją za złą smoczycę, nie do końca jednak wiedziała co stało się wtedy na polu walki. Miała jednak nadzieję że nie podważyli rozkazów i nie skrzywdzili nikogo, kto na to nie zasłużył, bardziej niż tego wymagało zmuszenie tamtych do zaprzestania walki. Poniekąd to oni wkroczyli na ich tereny, poniekąd na własne ryzyko... ale nie chciała by jej właśni poddani postępowali tak jak sama Otchłań. Bo wtedy cóż to by była za różnica? Po cóż Woda, po cóż Życie jeśli mieliby się zachowywać jak najgorsze indywidualności spośród cienistych?
–Ale mam nadzieję że kiedyś dadzą radę zapomnieć... wystarczyłoby może umieć przebaczyć jedną rzecz, żeby nie wydarzały się kolejne tragedie. I nie tylko po jednej ze stron... – Westchnęła plotąc z maddary brzmienie tych słów. Jak ciężkie może być zostawienie za sobą przeszłości? Ale cóż ona mogła o tym wiedzieć? Jeśli jej dzieciństwo nie było szczęśliwe, to nie wiadomo jakie musiałoby być. I choć również doznała poważnych ran... to będąc już na tyle dojrzałą żeby widzieć tego pełną przyczynę. Chociaż czy nie przejrzała na oczy dopiero w chwili domniemanej śmierci? Czy była jakaś inna w tym, że zamiast bardziej nienawidzić swoją przeciwniczkę spojrzała krytycznie na swoje postępowanie? No i wtedy to Kalina ją wyleczyła.
–Nie, nie dzieli nas wcale tak wiele... A nawet jeśli, są to pojedyncze smoki... Rozmawiałam kiedyś z Runą Ognia, powiedziała mi... Wojny o tereny będą się zdarzać, ale nie każda wojna musi wynikać z nienawiści. Nie każda wojna musi się łączyć z chęcią mordu... – Nie można tu powiedzieć żeby cytowała ognistą przywódczynię, ale usłyszana wtedy rada między innymi do tego się sprowadzała. Ogień nie gwarantował jej pokoju, ale w pewnym sensie, pokojową walkę. Zwyczajna wojna o tereny byłaby tylko pojedynkowym hazardem na nieco większą skalę...
: 20 gru 2015, 15:35
autor: Jeździec Apokalipsy
Cienista uważnie spojrzała na Dynamikę z zaciekawieniem.
– A kim jest Twój ojciec? I wuj? Cóż, Cień jest uważany za najgorszy, ale to woda szerzy nienawiść i chęć zabicia wszystkiego co żywe. Otwarcie Ci mówię, że ich nie toleruje. Za to, że obarczają nas za całe zło i wyzywają, a sami nie zachowują się lepiej. – Wzruszyła lekko barkami, patrząc gdzieś w bok. Było to po prostu niesprawiedliwe, Ciche Wody.. samiec się zmienił. Zepsuł się i był zaślepiony żądzą nienawiści. Czemu jednak Otchłań wkroczyła na tereny Życia? Wcale nie chciała nikogo zaatakować.. szła po Apokalipsę, która głośno ryknęła na granicy. Zmartwiła się, że tej mogłoby się coś stać. Nie chcieli nikogo zabijać.. Życie samo zaatakowało, razem z wodą, która teraz ich wyżyna. Czy tego chcieli? Jak widać.
– To niemożliwe. Zawsze pojawi się jakiś smok, który.. wszystko zepsuje. – Burknęła zamyślona, niekoniecznie zadowolona tym jaka nienawiść panowała w wolnych stadach. Wszystko zaczęło zmierzać do.. zagłady, bo niby czego innego? Kalina leczyła smoki z Życia i Wody, a teraz chcą ją zabić? Apokalipsa zachowywała się bardzo spokojnie jak na wydarzenia, które miały miejsce. Odetchnęła głęboko.
– Dokładnie. Czasami wojna może być.. pokojowa? Dla rozerwania? – Położyła łeb na skałach, rozmyślając o tym jak to się wszystko skończy. Czy się bała? Tak. Jej pisklęta były zagrożone, mogły zginąć..
– Dynamiko, jak myślisz, jak skończy się ta wojna? Myślisz, że wszystko będzie dobrze? Po staremu? Będzie jeszcze gorzej. – Jej głos był poważny, a wzrok wlepiony w samą smoczycę, nie spuszczała z niej ślepi. W jej oczach można było dostrzec żal i smutek.
: 21 gru 2015, 16:33
autor: Dynamika Ostrza
Cóż, sama Dynamika nie miała pojęcia co myślała sobie Otchłań, przekraczając te granice, jednak napotkała już kiedyś cienistą przywódczynię... i dobrze dla Cienistych jeśli na wzór tej Przedwiecznej miała po prostu podwójny standard dla stad, bo jeśli odnosiła się z taką pogardą do wszystkich smoków które widziała pierwszy raz w życiu, jak przy pierwszym spotkaniu odniosła się do niej... to nie marnowałaby nawet czasu żeby głębiej zastanowić się jakie intencje miała ta smoczyca. A jedynie bardzo nierozsądny przywódca pozwoliłby całej grupie zdolnych do walki smoków wkraczających na teren bez ostrzeżenia czy choćby mentalnego podania żądań zapuścić się bez walki dalej wgłąb terenów niż to konieczne żeby jej własne smoki ich dogoniły.
Jeśli dostałaby chociaż przesłankę mentalną w rodzaju "oddajcie Apokalipsę bo jak nie to cośtamcośtam" uprzedziłaby swych wojowników by nie atakowali od razu. Liczyła jednak że jej smoki będą miały na tyle sumienia, by nie zabijać niewinnych, takich jak Kalina, i powstrzymać przed tym także Ciche Wody, który został wezwany na pomoc.
–Kaszmirowy Dotyk... Oczywistooki. Ale mam nadzieję że i oni w końcu zrozumieją żeby nie oceniać wszystkich spośród stada przez pryzmat przywódcy... mam wrażenie że wcale nie jest im tak daleko do zrozumienia. To dobrzy wojownicy którzy po prostu cenią swoją rodzinę... i też nie chcą ryzykować żeby stała się nam krzywda... właściwie, wszyscy w Życiu jesteśmy mniej lub bardziej spokrewnieni... albo adoptowani do rodziny. – "powiedziała" Swym magicznym głosem, Przechodząc na powrót z pozycji siedzącej do leżącej i obracając się na bok. Głowę oparła na jakiejś większej skałce. Nie potrzebowała poruszać szczęką żeby mówić. Jednocześnie taka pozycja mogła sugerować brak czujności... ale Dynamika nie widziała w Apokalipsie smoka który by po prostu zaatakował, tylko dlatego że może.
–Może masz rację... zawsze znajdzie się ktoś kto ciągnie ze sobą kłopoty... Ale zawsze można próbować... nie pozwolić mu niczego ważnego zepsuć... – Dodała w odpowiedzi, jej magiczny głos miał nieco pogodniejszy ton. Tak, była optymistką. Całe jej życie tak ją ukształtowało – zawsze wszystko może pójść gładko, czy się do tego przyłoży łapę czy nie... chociaż to bolesne doświadczenie jakim było otarcie się o śmierć w pojedynku otworzyło jej ślepia na inny sposób patrzenia na świat... to nie wystarczyło by pogrzebać jej optymizm. Ten wewnętrzny głos który mówił, że cokolwiek by się nie stało kiedyś napewno...
–Będzie dobrze. Możemy przecież wszyscy postarać się, przyłożyć łapę do tego żeby nie dać się zarazić nienawiścią, czy szaleństwem. O wodnych... coraz więcej tego słyszę. I zamierzam z nimi porozmawiać... jednak wiesz... – Tu jej magiczny głos nagle ucichł. Jednak wiesz, wciąż jesteśmy najsłabszym ze stad. Nie mamy wojowników będących mistrzami w swoim fachu, liczebnością wleczemy się daleko za pozostałymi. To nie są słowa które powinny paść. Ale taka prawda. Póki mogli wpływać na czyny smoków wody charyzmą, było dobrze... bo nie mogli siłą. I też nie chcieli. Jakkolwiek według jej przekonań woda zabłądziła w swych przekonaniach, ciągle smoki które tworzyły to stado było częścią jej rodziny, niekiedy nie odleglejszej niż jej własne stado. Miała szczerą nadzieję że tę różnicę zdań da się załagodzić słowem, nie pazurem.
–I oby tylko wszystkie wojny które nadejdą w przyszłości były... eh, pokojowe, to dziwne określenie dla wojen, nie? Ale właśnie takie. Rywalizacją, nie wyżynaniem się nawzajem... – Po upleceniu z maddary dźwięku tych słów westchnęła cicho, nie dokańczając przy tym wcale poprzedniej wypowiedzi. Takie wojny, dla dania okazji wojownikom, żeby się wykazali, takie zakłady o tereny były pewnie potrzebne, by smoki się nie spasły i nie przestały się szkolić. Czy jednak potrzebne było, żeby smoki tak się przy tym nienawidziły?
: 27 gru 2015, 21:40
autor: Jeździec Apokalipsy
Otchłań.. była inną smoczycą. Ale jak wielu, najważniejsze było dla niej jej własne stado. Apokalipsa o tym wiedziała, ale znała też naturę wojowniczki, która była nieobliczalna. Skierowała swoje zamyślone spojrzenie ku dołowi. Nagle z tego stanu wyrwały ją słowa smoczycy, uśmiechnęła się delikatnie.
– Dobrze znam Kaszmirowego.. – Zaśmiała się lekko, przypominając sobie walki z nim, a także spotkanie na wzgórzach. Lubiła go, pomimo tego iż pochodził z Życia. W sumie dla Kiary nieważne było kto pochodził z jakiego stada, jakby nie patrzeć pochodziła właśnie ze stada, któremu przewodniczy sama Dynamika.
– To dobrze, dzięki temu.. rozumiecie. – Rzekła tajemniczo, po czym spojrzała gdzieś w bok. Nie uśmiechała się jednak, była bardzo poważna.
– Myślę, że ciężko jest zachować spokój, gdy tak naprawdę nigdy go nie było. – Wzruszyła lekko barkami, patrząc na nią przez chwilę. Dobrze się dogadywały, nie żywiły wobec siebie żadnej urazy.. a to było naprawdę dobre. Drzewna poruszyła się, zaciskając szczękę. Stado wody.. to w nich krył się piekielny demon. Zagrażał im, zagrażał im wszystkim. Kierowali się ślepą żądzą wymordowania cienistych.. a mówi się, że to Cień jest najgorszy. Są dwie strony medalu.
– Myślisz, że uda Ci się przekonać Wody? Wątpię, sama z nim rozmawiałam. Powiedział, że jest gotowy mnie zabić aby tylko się zadowolić, żeby Cień zaczął odpłacać za swoje czyny. Dlaczego jednak ja mam ponosić karę? – Westchnęła, kierując łapę ku swojej szyi. Przejechała po niej i wzięła do łapy jakiś kamyk, spojrzała na niego uważnie. Czy Życie było słabe? Cóż, ogólnie obecna Zima nie była przychylna. Żadne ze stad nie było silne, a jednak.. wojna powoli wykańczała. Pytanie tylko jak to się wszystko skończy. Apokalipsa wzdrygnęła się na samą myśl.
– Zgadzam się z Tobą, moja Droga. Niestety.. ostatnio chmury na niebie są zbyt ciemne. – Czy jest możliwość brania udziały w takiej wojnie? Z pewnością nie. Póki Cichy i Otchłań żyją, smutna prawda. Wojowniczka odgarnęła ją od siebie, jakby o niej zapomniała. Dynamika jednak mogła odkryć jej zamyślone spojrzenie pełne obaw. Czy kiedykolwiek nastanie pokój?