A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 2| P: 4| A: 1
U: B,L,Pł,O,MP,MA,MO,W, Kż,M: 1| Śl,A: 2| Skr: 3
Atuty: Boski Ulubieniec, Szczęściarz, Tropiciel, Wybraniec Bogów, Poświęcenie
No i cóż. Leżał tak sobie, nieprzytomny. No i za bardzo nic się nie działo, czasami tylko coś pomrukiwał przez sens. Mógł jedynie liczyć na to, że Raziel go jakoś uratuje, znaczy nie mógł bo spał. Ale gdyby wiedział, to na pewno by na niego liczył! No więc leżał tak sobie DO MOMENTU.
Nagle się obudził, chociaż tak naprawdę nadal leżał nieprzytomny i nieruchomy jak kłoda. Od razu zobaczył, że znajduje się w lesie, który wyglądał dość znajomo. Las Naksary? Ale jednak był trochę inny, drzewa kołysały się na wszystkie strony. Nie wiedział za bardzo co ma robić, no ale jest w Lesie Naksary.... czyli musi polować! Tak... musi szukać, ale czego... ŚLADÓW! Tak, śladów! Niestety... okazało się, że on sam też kołyszę się tak jak drzewa przez co wszystko wydawało się trudniejsze. Szukał więc mimo wszystko, rozglądał się wszędzie jak to ma w zwyczaju, podchodził do kęp traw, które sprawiały wrażenie jakby chciały go wciągnąć, to też ograniczył się do patrzenia na ziemie. I nie potrafił nic znaleźć. Cóż za ofiara losu, nawet zmyślonych śladów nie potrafi znaleźć, a co dopiero tych zmyślonych tropów nie zgubić. No więc szedł tak, a tropów nadal nie było widać.
I nagle usłyszał dźwięk, a tak dokładniej to szelest. Dochodzący z krzaków, pobiegł tam od razu czym prędzej. Gdy doszedł już do krzaczka do powoli łapami rozsunął gałązki i liście i zobaczył... nosek, różowy nosek i kawałek białego futra. To mu nie wyglądało na żubra, a białe futro? Zazwyczaj zwierzęta miały takie futro dopiero zimą. Tak, może i był po wdychaniu kadzideł, a teraz spał i miał jakiś dziwny sen. Ale nie odebrało mu to zdrowego rozsądku, oj nie!
I nagle coś wyskoczyło z tego krzaka. Było całe białe, z wyjątkiem wielkich, czerwonych i upiornych oczu, przypominających oczy jakiegoś demona. Do tego to coś z całą pewnością przypominało królika. Nie może być!
– To ty Króliku!? Nie widziałem Cię od... od jakiegoś czasu! – Zawołaj radośnie, a Królik podniósł łapy do góry, a następnie przywalił nimi w ziemie, jak jakiś stąpający koń. Takie przywitanie? Jednak on mu nie odpowiadał, zaraz. Powinno go to dziwić? Chyba nie. Za to poszedł gdzieś do przodu jak ostatnim razem. Chciał chyba żeby szedł za nim. Zrobił więc tak. Szli przez jakieś krzaczory, drzewa i no... ogólnie długo szli. I nagle poczuł, że coś w sumie zimno mu w łapy. I nagle rozejrzał się... A tu zima.
I tak w sumie zaczął żałować tych myśli o zimowym futrze zwierząt. W śnie wszystko mu się wydawało takie normalne... nie widział kompletnie nic dziwnego w tym co się właśnie stało.
Szedł więc, a zimno mu było jak nigdy. Aż cały się trząsł. I po chwili królik ustał i zaczął tupać nóżką, pokazując mu ślad. Nie był w stanie za bardzo rozszyfrować co to... A to mu się jeszcze nigdy nie zdarzyło, tym bardziej zaciekawiony starał się iść tymi śladami. Niestety nadal był w tym wszystkim tragiczny, więc gubił zmyślone ślady. Musiał mu więc pomagać jego zmyślony Królik. I tupał łapką wskazując mu coraz to kolejne tropy, no i dotarł w końcu do swojej zdobyczy!
Znów się zadziwił, to co właśnie zobaczył było stadkiem dziwnych zwierząt, wyglądy jak skrzyżowanie królika, sarny i żubra. Miało wielki króliczy łeb z wielkimi oczami, dolną część łap była jak u sarny, z kolei środkowa była jak u żubra, tylko biała i plamkami, znowu jak u sarny. I to również wydawało mu się całkiem zwyczajne jakimś cudem. Najdziwniejsze było jednak to, że te... cosie, widzą go. A wręcz wpatrują się w niego tymi swoimi oczkami wielkimi. Co więc zrobił? Rzucił się na nie! Ale im się to nie spodobało i zaczęły jakoś gniewnie ryczeć.
– Ehhh, nawet z czymś takim sobie poradzić nie umiesz. Uciekaj! – Powiedział jakiś głos dobiegający od Królika, czyżby umiał mówić?
Posłuchał się go i biegł ile sił w łapach, czując że żubro-króliko-sarny go gonią. Jak widać nie potrafi sobie nawet wymyślić zwierząt, które mógłby złapać. I tak biegł, że kilka razy się wywalił, las coraz bardziej zaczynał falować, chociaż śnieg nie spadał z drzew. On sam też zaczął falować, aż wywrócił się nawet kilka razy.
I w końcu dostrzegł jakieś miejsce, tym razem znów wyglądało inaczej. Wszystko takie zielone i... kwitnące. Zima zniknęła, a pojawiła się wiosna. Przynajmniej uciec mu się udało.
– Króliku, to ty potrafisz mówić? Czekaj... gdzie ty jesteś? – Zapytał, ale po chwili zorientował się, że go tu nie ma. Jak to możliwe? Wydawało mu się, że był tuż za nim. Teraz musiał go odszukać... chyba.
I szedł, szedł. W sumie większość czasu spędzał w tym śnie na chodzeniu, gdyby chociaż wiedział że to jest sen. Szedł dalej i dalej, aż w końcu natknął się na królika, ale nie Królika tylko królika. W sensie zwykłego, był malutki i szary, ale to chyba był jakiś dobry znak.
Szedł dalej, aż w końcu dostrzegł coś... no bardzo dziwnego. Nawet jemu wydało się to dziwne, choć wcześniejsze rzeczy wydawały mu się całkiem normalne.
Oto stał przed nim jego ojciec, Wzburzony. A raczej jego głowa i ogon, bo reszta była przysypana... królikami, które otaczały go ze wszystkim stron, tworząc jakby górę. Wyglądało to jakby siedział w dosyć sporej warstwie śniegu, a wystawał z niej tylko łeb i wystawiony ku górze ogon.
– Emmm, tato. Czy to ty? Dlaczego jesteś cały w... królikach? Co się z tobą stało? – Zapytał zdziwiony, no to naprawdę było nienormalne. A potem dostrzegł coś jeszcze dziwniejszego, na czubku łba jego ojca pojawił się Królik, ten duży i biały co niedawno mu pomagał w szukaniu tropów. I patrzył się na niego. I nagle jego ojciec przemówił.
– Jestem Wzburzone Wody, jestem przywódcą Wody. – Powiedział Wzburzony dumnie patrząc się na niego. No tak, co też innego on mógłby powiedzieć, gdyby go kiedyś obudził w środku nocy, to zapewne wypowiedziałby te słowa.
Chciał już mu odpowiedzieć, ale... nagle wszystko zaczęło drżeć, jeszcze bardziej falować. Musiał więc... uciekać, znowu. Przynajmniej tak mu się wydawało. Leciał więc znowu jak tylko potrafił, a za sobą słyszał jakby kaszlanie i ochrypnięty głos. Nie miał pojęcia co go goniło, ale musiało być to chyba groźne prawda?
– Tutaj jestem! – Znów usłyszał głos Królika dochodzący z... no daleka. Pobiegł więc dokładnie tam. Chyba nie miał większego wyboru. Nadal czuł, że to wielkie, sapiące i kaszlące coś ciągle go goni.
A co w międzyczasie działo się z nim naprawdę? No leżał, nieprzytomny i nieruchomy. Oczywiście nie wiedział o tym więc był pewien, że wszystko co teraz widzi było prawdą. Niestety zemdlał pyskiem ustawionym w stronę kadzidła, więc im dłużej śpi tym jednocześnie coraz więcej dymu z kadzideł wdycha. Co za tym idzie, jego sen robi się coraz dziwniejszy.
Licznik słów: 1104
~ Boski Ulubieniec ~Spotkanie duszka raz na polowanie/raz na 2 tygodnie, owocujące o połowę większą nagrodą niż jest to dopuszczalne w przypadku "czegoś niespodziewanego". ~ Szczęściarz ~W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Tropiciel ~Raz na tydzień w polowaniu/misji smok ma 1 dodatkowy sukces do śledzenia. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie (w polowaniu łowcy raz na dwa tygodnie).~ Poświęcenie ~Raz na atak smok może dodać jeden sukces kosztem rany lekkiej. Musi jednak określić użycie atutu przed atakiem.