Strona 14 z 40

: 25 lut 2016, 17:53
autor: Kruczopióry

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Przechadzając się po zagajniku, znalazł to meijsce zupełnie przypadkiem. I natychmiast przykuło jego uwagę; mała polanka, zdolna pomieścić w porywach może cztery smoki, otoczona była cichym szelestem targanych wiatrem gałązek, zaś śnieg w jej centrum pozostawał nietknięty w swojej czystej bieli, pokrywając podłoże grubą warstwą. Stanął na uboczu polanki, wygrzebując się z zarośli – z jakiegoś powodu zechciał zatrzymać się tutaj na dłuższą chwilę. Może po prostu dlatego, ze to miejsce było ładne? Uśmiechnął się rozglądając... i przysiadł, uprzednio ogrzewając się niewielkim, maddarowym płomieniem. Tak, było to dobre miejsce na odpoczynek.

: 26 lut 2016, 0:58
autor: Chór Światła
Tym razem nie był to zwykły spacer. Dzisiejszego dnia Subtelny Kolec miał zamiar potrenować swoje zdolności bojowe. A dokładnie mówiąc, udoskonalić wykorzystywanie maddary do walki. Och, ale czy przypadkiem kiedyś nie obiecał sobie że nigdy nie będzie marnował swojego magicznego potencjału do krzywdzenia innych? Meh, była to naiwna idea, wynikająca z faktu nieznania świata. Od czasu tej napaści w jego jaskini obiecał sobie że nie pozwoli, by to najbliżsi poświęcali się dla jego zdrowia. Zwykli wojownicy mogą nawet umierać osłaniając go swym ciałem, co mimo wszystko było by mało opłacalne, ale wizja narażającej się dla niego Wrzos ciągle nie wyszła z łba samca. Może był za ostry? Meh, nie może tylko na pewno. Nie powinien jej uderzać, przecież ta walczyła zacieklej od niego czy Szaleństwa. Ciekawe czy teraz będzie chciała zadawać się z wujem... Pewnie nie. Ale nie to jest najważniejsze. Nix został by wcielonym Tarramem, byle pociechy jego siostry nauczyły się jak kruche i cenne jest życie. Szczególnie własne.
Musiał stać się silniejszy, by sam zadbać o najbliższych, by obronić ich przed zakusami wroga, i upewnić się że ten nie zaatakuje ich ponowienie.
Okazało się jednak, że to miejsce było już "zajęte". Nixlun nie pamiętał tego smoka. Widział go może raz na smoczym spotkaniu, czy przemykającego po Ciernistej Dolinie kiedy zmierzał do jaskini ojca. I tyle. Czuć było od niego Ogień. To dobrze, potencjalny sojusznik. Kleryk podszedł bliżej do magicznego ognia, przyglądają mu się z zaciekawieniem. Pewnie ten szarołuski smok był czarodziejem. Co prawda takie zaklęcie było tak proste, że nawet coś tak głupiego jak wojownik było by w stanie go użyć. Ale oni byli zwykle zbyt dumni, by posługiwać się magią choćby do takiego celu. Różowooki stanął przed "ogniskiem", wpatrując się w jego twórcę przez chwilę, tak by nie być niegrzecznym, po czym ukłonił się lekko, jakby witał równego sobie.
Dzień dobry nieznajomy. – Przywitał się swoim miłym, melodyjnym głosem. – Czy czekasz tutaj na kogoś? – Zapytał. Chciał wykorzystać tą okazję na poznanie nowego smoka. Może znajomość z tym osobnikiem będzie wynosiła jakieś korzyści?

: 26 lut 2016, 9:53
autor: Kruczopióry
Kruczopióry szybko zauważył nieznajomego – trudno było nie zorientować się, iż ktoś się zbliża, kiedy temu zbliżaniu się ku małej, otoczonej zaroślami polance, musiał towarzyszyć szelest. Popatrzył na Subtelnego i nie tracąc dobrego humoru wysłuchał go spokojnie – ach, po prostu smok szukający rozmowy, jak mniemał! Pociągnął nosem; Cienisty... Ale nie kojarzył go. Wiele wody w Tyralu upłynęło już zresztą od czasu, gdy sam należał do tego stada...

– Witaj – odpowiedział krótkim powitaniem, przyglądając się futrzakowi poważnie. Różowy smok... zdawał się trochę nie pasować do Cienia. Ale czyż do stada trzeba było pasować...? Nie stado, a czyny decydują o tym, kim się jest. – Nie, nie czekam na nikogo, po postu odpoczywam – kontynuował po chwili, uśmiechnąwszy się. – Jeśli chcesz, możesz się przysiąść, nie obrażę się – dodał, mrugnąwszy do smoka ślepiem. I za moment wyciągnął ku niemu prawą przednią łapę. – Kruczopióry – przedstawił się. Ciekawe, czy ten różowy smok słyszał już o nim jakieś plotki...?

: 27 lut 2016, 0:14
autor: Chór Światła
Kruczopióry? Nie, to imię nic mu nie mówiło. Może po prostu omijał nieświadome wszelkie plotki na jego temat? Albo te nawet nie istniały, ponieważ nie był to smok o którym warto by było wspominać? Cokolwiek było prawda, to nie zmieniało to faktu że kleryk usłyszał to imię pierwszy raz w życiu. Kruczopióry. Ciekawe jaka historia stała za tym imieniem. Może rodzice mieli po prostu taki kaprys? A może w wieku pisklęcym był pokryty pierzem? Nie takie rzeczy się zdarzają.
Na mrugnięcie samca przyszły uzdrowicie prawie zachichotał. Może sam nie posiadał poczucia humoru, ale lubił je u innych. Miło było spędzać czas z takimi smokami.
Miło mi. – Kiwnął łbem, uśmiechając się życzliwie, uściskawszy łapę szarego samca. Nie był to uścisk mający zgnieć łapę, ale też nie był jakoś niemrawy. Normalny, silny uścisk łapy. – Nazywam się Nixlun. – Przestawił się, zastanawiając czy nie było to niekulturalne, że nie zrobił tego od razu. Na pewno jego nowy znajomy o nim nie słyszał, Słowo był dość oszczędny w wspominaniu o swoich synach. Same porażki. Nathi zginą jako pisklę, pewnie przez własną głupotę, zwiał z jaskini za matką i słuch po nim zaginął. A przynajmniej tak wydało się Nixlunowi. Noxlyn przyszedł po jakimś czasie do Cienia, po czym też zaginął. Shiro jest... Shiro. A Subtelny... jest skryty, i jeże nie miał okazji zabłysnąć. O ile będzie chciał w ogóle to zrobić. "Popularność" i sława odbierały wiele bardziej subtelnych możliwości działania. Szkoda tylko, że ten różowooki samiec jest zbyt leniwy by wdrążyć jakiś plan w życie. Chociaż, miał zamiar przypodobać się przywódcy i po kryjomu szeptać mu do ucha to co trzeba. Niestety, nie podejrzewał że może zadziałaś to w drugą stronę...
Pokrył futro po swojej "spodniej" stronie swoistym tłuszczem, mającym uchronić je przez nasiąknięciem roztopionym śniegiem. Dlaczego po prostu nie stworzył jakiejś błony ochronnej czy nie oczyścił ziemię pod sobą? Ponieważ siedzenie na śniegu miało swój urok, który podobał się samcowi. Jedynym minusem było jego topnienie, przyśpieszone przez płomień który co prawda ogrzewał głownie Śmiałego, ale ciepłe powietrze na pewno wpływało na śnieg. A siedząc na czymś takim futro pudrogrzywego mogło by przemoknąć, co mogło by skutkować ochłodzeniem organizmu. Ryzyko złapania choróbska było zbyt duże. Tak więc piękniś zamknął ślepia, po czym zanucił. Były to dwa sposoby które ułatwiały mu się skupić, chociaż tego pierwszego chciał się wyzbyć. Głupotą było zamykać ślepi przy atakowaniu przeciwnika... Ale pisklęcych nawyków trudno się pozbyć. Był on przezroczysty, pozbawiony zapachu. Włosy którym został pokryty nie lśniły, tylko lekko sklejały się jakby ich końcówki były mokre. Gęstość tego płynu była czymś po między olejem a wodą. Jedyne do czego ten olejek miał się kleić to sierści i włosie. Efekt zaklęcia nie był zbyt widoczny, ponieważ Adept Ognia mógł uznać po prostu, że to długie futro zmokło już od dotykania śniegu. W końcu tutaj był on wyjątkowo wysoki. Po tym jak zdecydował o tych wszystko właściwości oleju zaczął powoli przesyłać maddarę, by ta od razu pokryła dolną część smoka tym czym trzeba.
Po zabezpieczeniu się przed wilgocią samiec położył się brzuchem na ziemi, obok Śmiałego kolca. Przez chwilę wpatrywał się w krajobraz, podziwiając okoliczne widoki. Zawsze lubił tak obserwować. Przez łeb przeszła mu myśl, że wybrał dobre miejsce na trening. Był tu spokój i cisza. Wraz z tą myślą przyszła następna, dotycząca Kruczopiórekgo. A co on tutaj robił? Jak na nikogo nie czekał to może chciał sam tutaj potrenować? W takim razie, czy obecność innego smoka nie zrujnowała jego planów? Subtelny miał nadzieję że nie. Odwrócił ładny psyk w stronę swojego nowego znajomego obserwując go uważnie.
Przepraszam jeżeli moje pytanie będzie zbyt dociekliwe, ale przyszedłeś tutaj w jakimś konkretnym celu? – Zapytał z nieukrywaną ciekawością, zastanawiając się czy może uda mu się dowiedzieć czegoś ciekawego.

: 27 lut 2016, 9:06
autor: Kruczopióry
– Nie – odpowiedział Kruczopióry natychmiast, jakby pytanie Nixluna wyrwało go z zamyślenia. Przez cały wcześniejszy czas obserwował smoka i jego ruchy, nie umknęła mu tez delikatna wibracja maddary, która towarzyszyła wytworzeniu olejku. Cóż, każdy radził sobie z zimnem w taki sposób, w jaki lubił... – Po lubię tak od czasu do czasu przechadzać się po okolicy, oglądając naturę. Czasem też przypadkiem trafi się na jakiegoś ciekawego smoka – zaznaczył, mrugnąwszy ślepiem porozumiewawczo. Ach, czy to nie był ten czas, w którym powinien rozpocząć jakąś rozmowę...?

– Nie wyglądasz na bardzo młodego; rozumiem, że po prostu lubisz posługiwać się swoim pisklęcym imieniem? – zaczął, mierząc Subtelnego badawczym wzrokiem. Wprawdzie raczej nie spodziewał się, aby mogło być inaczej, ale... po tym, jak poznał Żara, teraz Popielatego, w gruncie rzeczy nic by go nie zaskoczyło. – Ach, i... ładnie nucisz – dodał, teraz dopiero zwróciwszy uwagę na ten fakt. I nawet pomyślał, iż mógłby spróbować... zagrać w jego grę, o ile da się to tak ująć. Obok smoka Nixlun mógł wyczuć delikatną wibrację maddary, nim zmaterializował się niewielki, pokryty szarym futrem wilk. Zwierz jednak, w przeciwieństwie do prawdziwego drapieżnika, nie był agresywny, co od razu ukazywała jego postawa; spokojny, opanowany, popatrzył przez chwilę na pudrowego smoka, a następnie... zawył. Nie było to jednak wycie byle jakie – ton i wysokość tonu jego głosu zgadzała się dokładnie z melodią, którą dosłownie moment wcześniej wygwizdał rozmówca Kruczopiórego. Sam czarnoluski uśmiechnął się szeroko, jakby zapraszając do dalszego podjęcia tematu... choć sam interesował się jeszcze innym.

– Jaką profesją się trudnisz? – zapytał spokojnym tonem, chcąc dowiedzieć się czegoś o Nixlunie. Ot, takie tam podstawowe informacje, niekonieczne ważne, ale których zwyczajnie nie wypada nie znać.

: 05 mar 2016, 20:44
autor: Mistrz Gry.
Uważny obserwator mógł zauważyć wyłaniające się spomiędzy drzew Szklistego Zagajnika szaro-zielone pasma mgły. Wijące się zachłannie macki ruszyły w stronę polany i wszystkiego co się na niej znajdowało. Nieubłaganie, powoli zajmowały kawałek po kawałku ziemi zwanej Szumiąca Polaną, ukrywając ją w swoich zielonych odmętach.

: 07 mar 2016, 0:31
autor: Chór Światła
Westchnął z rozbawienia na swoisty komplement i mrugnięcie Śmiałego Kolca. Ten to miał poczucie humoru.
– Dzięki, że niby stary pryk ze mnie? – Odpowiedział niby oburzony, pokazując język. – Ale tak, posługuję się nim bo je lubię. Właściwie to chyba Cieniści niezbyt przepadają za tymi "śmiesznymi" imionami. – Wytłumaczył. Właściwie to chyba jedyną Cienistą do której zwraca się rangowym imieniem jest Aluzja. Pewnie dla tego że była to jedyna osoba której Nix, mimo dawnego zapoznania się to i tak nie za dobrze znał. Z innymi smokami coś łatwiej było się dogadać...
– Bo chyba nie zakładałeś że w takim wieku można mieć jeszcze rangę pisklęcia? – Zapytał samca, chociaż nie zdziwił by się gdyby była to prawda. Smoki bywały dwulicowe i subtelnie potrafiły ukrywać prawdziwe znaczenia ich słów. A przynajmniej tak Subtelny widział smoki z innych stad. Bo te w Cieniu były zbyt... oczywiste by bawić się w takie rzeczy. W tym dziwnym poglądzie Nnix utwierdził się jeszcze bardziej bo tym komplemencie, który w jego mniemaniu miał pewnie go zaperzyć. Bo co innego miało znaczyć? Przez chwilę zastanawiał się jak by tu się odgryźć, lecz nagle poczuł jak gdzieś obok zaczyna wirować maddara, po czym różowe ślepia ujrzały wilka. Nie wykazywał oznak agresji, tak więc kleryk nie zerwał się z miejsca, tylko patrzył. Po chwili jego do jego dużych uszu doszło wycie tej iluzji, które było dziwnie rytmiczne i znajome. Po krótkiej chwili samiec pojął co to było. Jego własna melodia. Odwrucił łeb w stronę adepta, który uśmiechał się zachęcająco.
Odwzajemnił uśmiech, chociaż na jego pysku ten wyglądał bardziej chytrze niż ten życzliwy
Hmmm, jak by mu tu odpowiedzieć? Może też jakimś zwierzęciem? Coś, co będzie w stanie w miarę rytmicznie i odpowiednio głośno wydawać swoje naturalne dźwięki. Może jakieś ptactwo? Ech, nie. Było by to zbyt typowe. Chociaż, wcale nie musi to być nudne. W końcu nie musi być to byle ptak.
Za plecami Ognistego samca miał zmaterializować się gryf, obwieszczający swoje przebycie nagłym wrzaskiem, jakby próbował postawić samca do pionu. Ptakowaty był miej więcej rozmiarów smoka, o idealnie czarnych piórach, hebanowym dziobie i szafirowych oczach. Czy kolor piór miał nawiązywać do imienia jakim przedstawił się adept? Może tak, może nie. Po prostu takiego właśnie zwierza samiec ujrzał w swoim łbie. Po obwieszczeniu o swym przybyciu gryf przemieścił się trochę do przodu, stając bokiem przy Śmiałym Kolcu. Spojrzał jakby kontem swoich niebieskich ślepi na ciemnołuskiego, po czym przyjmując dumną postawę zaczął... piać, czy jakkolwiek się nazywa to zawodzenie wydawane przez orły, jastrzębie czy gryfy. Lecz robił to, podobnie jak wilk przyszłego czarodzieja, rytmicznie, wpasowując się w melodię którą pudrogrzywy nucił chwilę temu. Oczywiście, nie były to te same dźwięki jakie te stworzenia wydawały na prawdę. Gdyby tak było Nixlun i jego nowo poznany towarzysz szybko by ogłuchli. Nie, głos tego stworzenia był cichszy, bardziej melodyjny i spokojniejszy. Ciągle jednak brzmiał jak na ptaka przystało.
– Jestem klerykiem, chociaż zdecydowanie już zbyt długi czas piastuję tą rangę. Niestety, przez ostatnie... komplikacje nie było chwili na przeprowadzenie ceremonii. – Była to w gruncie rzeczy prawda, chociaż nawet gdyby miał by tą ceremonię te parę księżyców temu, to czy nie było by to i tak dość późno? Chociaż kto tam przejmuje się czymś tak nie wartym jak rangą.
Jakby na wspomnienie o owych "komplikacjach" na horyzoncie zaczęła kłębić się jakaś zielona masa. Subtelny kolec już raz spotkał się z tym diabelstwem i nie miał ochoty tego powtórzyć. – Bogowie, o wilku mowa. – Wstał, wzdychając ze zrezygnowaniem po czym spojrzał na swojego nowego znajomego. – Niestety będziemy musieli się już rozstać, zostanie w miejscy blisko tego czegoś było by lekko mówiąc nierozsądne. Do zobaczenia Kruczopióry. Miło było spędzić z tobą chwilę czasu. – Pożegnał się grzecznie, pochylając lekko łeb w geście pożegnania. Kruczopióry. Będzie musiał spróbować zapamiętać to imię, ponieważ wizja znajomości z tym osobnikiem nie wydawała się być czymś nieprzyjemnym. Ten cały Ognisty był całkiem w porządku. Chyba.

: 26 mar 2016, 17:55
autor: Wyrwany Kolec
Przyleciał na polane aby pobyć chwile w samotności.
Siedział i rozmyślał dość długo, relaksował się i odpoczywał.
Dużo się uczył, chciał spełnić oczekiwania ojca i przywódcy stada.
Często myślał o mgle i miejscu które jego stado musiało opuścić.
Musiał być silny, dlatego rozmyślał o tym czego nauczy się następnie.
Prawdopodobnie niedługo czekała go ceremonia mianowania na adepta, ale czy na to zasłużył? Chciał być godzien rangi adepta. Chciał pokonać mgłę. Był ciekawy świata i swoich możliwości.
Chyba zasnął na chwile, ale ze snu zbudził go cichy dźwięk zbliżającego się smoka.
– Kim jesteś? – zapytał już całkiem czujnie, nie czuł jeszcze zapachu a sylwetka nie przypominała mu nikogo z jego stada.

: 26 mar 2016, 18:06
autor: Brak Słów
Wrzos jak zwykle, mając to w zwyczaju od najmłodszych księżyców, patrolowała dziarskim krokiem wspólne tereny. Bardzo lubiła tutaj łazić – kręciły się tu najróżniejsze smoki – różnych ras, różnych stad, w różnym wieku i wymiarze. I miały tak skrajnie różne charaktery! Jako że to tutaj poznała swoich przyjaciół, wędrowała sobie tutaj ciągle w poszukiwaniu nowych znajomości i, tak jak kiedyś szukała nauki, teraz zwyczajnie błądziła. Pisklęcy nawyk jej nie przeszedł.
Jak zawsze, jej łapy były lekko zgięte, a mimo szybkiego kroku stąpała dość cicho, gotowa w każdym momencie przypaść do ziemi i rozpocząć polowanie. Ale nie tym razem.
Ujrzała śród podszytu przebłysk jakiegoś dziwnego koloru. Ach, złoto? Tutaj? Z zaciekawieniem przyjrzała się obiektowi, który okazał się być śpiącym podrostkiem. Pewnie to jeszcze pisklę...
Podchodząc do niego, nie kryła się, gdyż do smoków zawsze podchodziła od frontu i otwarcie. Jej kroki ostrzegły widocznie nieznajomego, który uniósł łeb i rzucił pytanie.
Ach? – zdziwiła się lekko nagłością pytania, ale odpowiedziała szybko i z uśmiechem – Brakująca Łuska jestem.
I nie powiedziała nic więcej o sobie, prócz imienia.
Przedstawiając się, zatrzymała się w miejscu, by przyłożyć sobie łapę do piersi. Nie rzuciła pytania zwrotnego o imię, uznając, że to się rozumie samo przez się.
Co tu tak sam śpisz? Zimno jest – powiedziała, widocznie bardziej zainteresowana celem niż jestestwem.

: 26 mar 2016, 18:23
autor: Wyrwany Kolec
Wstał i zauważył nieco większą i starszą od niego smoczyce, której zapach prawdopodobnie oznaczał że pochodzi ze stada Cienia.
– Jestem tu sam, bo szukałem samotności. Myślałem, że nikt tu od dawna nie przychodzi. Ale skoro już jesteś, to wypadało by się przedstawić. Nie wiedziałem kim jesteś i jakie masz zamiary czym nieco mnie przestraszyłaś.
Mam na imię Mirandearth. Czy pochodzisz ze stada cienia? Mam nadzieje, że nie chcesz zrobić mi krzywdy, to w końcu tereny wspólne...

Pokłonił się na przywitanie lecz nie spuszczał wzroku z przybyłej na polane Brakującej Łuski. Słyszał, że smokom ze stada cienia nie można ufać ale słyszał także, że niektóre są bardzo miłe i można się z nimi zaprzyjaźnić. Był ciekawy i liczył na to drugie, nie poznał dotychczas bliżej nikogo z Cienia ale teraz kierowała nim ciekawość.

: 27 mar 2016, 13:22
autor: Mistrz Gry.
Młoda adeptka Cienia i jeszcze młodsze pisklę z Życia spotkali się, przypadkowo, a może świadomie? w Szklistym Zagajniku, na Szumiącej Polanie. Słychać było ćwierkanie ptaków, raz na jakiś czas można było zauważyć przelatującego motyla. Słońce świeciło. Wokół było zielono i ciepło. Nadeszła wiosna. Wszystko na to wskazywało. Mirandearth i Brakująca rozmawiali ze sobą, choć widać było, że nie mają ze sobą zbyt ciepłych kontaktów. Pewnie to było ich pierwsze spotkanie. Mały samczyk wydawał się trochę bać starszej koleżanki. Wszakże ona jest z Cienia... Byli jednak na wspólnych. A tu był większe niebezpieczeństwa, niż obecność drugiego smoka. Ba! Ta nawet mogła być pocieszająca. Poczuliście na sobie czyiś wzrok. Byliście obserwowani. Ale przez kogo? I dlaczego?

: 28 mar 2016, 9:35
autor: Brak Słów
Brakująca zdała się popaść w jeszcze większą konfuzję. Przypatrywała się młodemu z trochę głupią miną, jakby jej właśnie powiedział, że księżyc jest słońcem, a słońce księżycem. Zajęło jej znaczącą chwilę, by ogarnąć myśli i odpowiedzieć czarnołuskiemu.
No... tak. Jestem z Cienia, a co? – spytała, nie do końca rozumiejąc sens dopytywania się.
Nie rozumiała, że nie każdy nos jest tak wrażliwy jak jej i niektórzy mogą mieć zwyczajnie problem z ot, takim na przykład rozpoznaniem Stada. A Wrzos czuła dużo więcej – bo i gdy była tak blisko, uczuła dobrze znaną woń. Ach, toż to zapach Nadeithscallieth! Czyżby to jej potomek? Kontynuowała wypowiedź jakimś takim pogodniejszym tonem.
Jesteś trochę mały na samotność w tej okolicy. Umiałbyś się obronić przed drapieżnikiem? Wbrew pozorom dużi ich tutaj! A, jesteś możeeeee...
Jej wypowiedź ucichła stopniowow w przeciągniętej głosce. Zamknęła pysk, poważniejąc nagle.Coś było nie tak. Zmarszczyła brwi, wyraźnie okazując swoje zmartwienie.
Jej uważne, zaniepokojone ślepia uniosły się wyżej i zaczęły biegać po okolicy, przypatrując się drzewom i ziemi. Kilkukrotnie pociągnęła też nosem, który nastawiła na wiatr, aby się upewnić, że w powietrzu wiszą zapachy tylko ich dwójki.
Aby Mira nie przeszkodził jej pytaniem, uniosła do swego pyska palec przedniej łapy i złożyła go nań, dając mu znak, by pozostał cicho. Nie chciała, by zagłuszył przypadkiem jakiś dźwięk z okolicy, którego nasłuchiwała.
A czego? Sama nie wiedziała. Była strasznie ciekawa, ale czuła się też zgoła niepewnie. Do tej pory to co najwyżej ona była tą pozostającą w ukryciu...

: 28 mar 2016, 10:06
autor: Wyrwany Kolec
Słuchał smoczycy gdy ta nagle ucichła i pokazała mu aby również był cicho.
Zdał sobie sprawę, że gdyby Brakująca miała złe zamiary zaatakowała by go bez słowa – musiał jej więc zaufać.
Chyba był obserwowany nie tylko przez nią. Położył się natychmiast tak, że było widać tylko jego czarne łuski. Świeciło słońce i nie chciał odbijać światła. Wiedział, że gdy leci i gdy pokaże swój brzuch odbija światło i jest wtedy widoczny z daleka.
Rozglądał się po okolicy i nasłuchiwał. Wzrok i słuch miał zdecydowanie lepszy niż węch jednak jeszcze niczego nie zauważył.
Miał wrażenie, że ona wie co robi – wolał więc zaczekać w miejscu w którym wcześniej zasnął, miał tam dobry widok na całą polane gdy robiła rekonesans. W końcu ją zauważył z daleka, jeżeli jakiś drapieżnik skrywa się w okolicy będzie musiał się pokazać, atak z zaskoczenia nie był tu możliwy.

: 29 mar 2016, 18:00
autor: Mistrz Gry.
Dzieci, choć były dziećmi potrafiły być bardziej wyczulone na zewnętrzne bodźce, niż jeden dorosły smok. To potwierdzało zachowanie dwójki maluchów, które choć do końca nie wiedziały czy są obserwowane, stały się bardziej ostrożne i przyczajone. Na szczęście nie musiały trwać długo w swojej niepewności. To co ich obserwowało, szybko dało znak o swojej obecności. Najwyraźniej nie chciało pozostawać w ukryciu. Dało o sobie znać, a przynajmniej częściowo. Nie ujawniło się. Poczuliście słodki, wręcz mdły zapach, który niczym smagnięcie pędzla, bądź smoczego ogona przeciągnęła się między Waszymi nozdrzami. Usłyszeliście też głos. Radosny, ale cichy. Tak jakby pobrzmiewał nie na zewnątrz, a w Waszych umysłach. Może tak było? –A kuku!– zawołało 'coś'.

: 29 mar 2016, 18:10
autor: Brak Słów
Wyczulona Wrzos obawiała się najgorszego. Ostatnimi czasy było niebezpiecznie – miała styczność z krwiożerczą mgłą, a w pozornie bezpiecznej, uzdrowicielskiej grocie napadła ją nie mniej krwiożercza wywerna. Węszyła za niebezpieczeństwem.
A tu... ten zapach! Taki słodki, taki oderwany od rzeczywistości! Zupełnie coś innego, niż się samiczka spodziewała. Zaczęła wodzić nosem za dziwną wonią, gdu usłyszała głośny głos.
Podskoczyła, zaskoczona. Przecież się rozglądała! Przecież tu nikogo nie było! Robiąc głupią, pisklęco zaskoczoną minę, jeszcze energiczniej rozglądała się na wszystkie strony.
Kim jesteś? – spytała w końcu, a w jej głosie wybrzmiało silne zaskoczenie wymieszane z niepokojem.

: 29 mar 2016, 22:19
autor: Wyrwany Kolec
Poczuł dziwny słodki, aż zbyt słodki zapach.
Po chwili usłyszał ten niezwykły głos, jak głos Aterala którego spotkał już wcześniej na Spotkaniu Młodych. Głos nie pochodził z zewnątrz, on materializował się w głowie. Wystraszyło go to nieco. Czy to kolejny Bóg?
Ostrożnie podszedł bliżej do Brakującej, wolał trzymać się blisko.
Lekko przestraszona spytała wciąż niewidocznego przybysza "-Kim jesteś?" więc Mirand uznał, że pytania ponawiać nie trzeba.
Trzymał się nisko, nie potrafił się jeszcze skradać ani kamuflować ale były to właśnie takie niezdarne próby ukrycia się.
Stanął do smoczycy plecami, jak gdyby chciał pokryć wzrokiem cały obszar którego nie mogła widzieć.
Chyba tym co zrobił pokazał jak jej ufa bo poczuł jej ogon za sobą jak gdyby upewniała się, że wciąż tam jest.

: 30 mar 2016, 18:01
autor: Mistrz Gry.
Bogowie zwykli nie płatać figli dzieciom na terenach Wolnych. Zwykli mieć co innego do roboty. Ale co? Na to pytanie znają odpowiedź tylko oni sami. Wiadome jednak, że obawy małego samczyka z Życia były błędne. Ale gdyby jednak był to Bóg, to Ci zwykli nie robić krzywdy dzieciom. Chyba, że był to Tarram. Ale ten słodki zapach na pewno nie należał do Tarrama... "Kuku!"– usłyszeliście znowu. Tym razem dźwięk był jednak bardziej żywy, nie tak odległy. znowu zapachniało słodyczą. "Nie powiem Ci kim jestem. Sami zgadnijcie, a wtedy coś Wam dam! Kuku!" Co to za gra? Kto z nią z Wami gra? Czy rzeczywiście warto ufać czemuś niewiadomemu? A jeśli to pułapka? Decyzja o tym co zrobicie należeć pewnie będzie do Brakującej, wszak chowający się przy niej Mirandearth nie wydawał się skory do konserwacji. Ale kto wie? Może zadziwi to 'coś', jak już tak to nazywamy, swoją zuchwałością?

: 31 mar 2016, 17:36
autor: Brak Słów
Młoda przysiadła aż na tylnych łapach ze zdziwienia. Nie całkiem – tyłek jej ciągle wisiał w powietrzu, po prostu ugięły się jej łapy. Skrzywiła do tego dziwnie pysk.
Nie mogła sobie nic a nic w swoim łebku poukładać. Wpierw to coś, niby zagrożenie, jakoś tak patrzyło na ich dwójkę... A teraz tak sobie, ot – po prostu, rzucało zagadkę?
Dziwne kukanie odbijało się echem w jej głowie.
Mruczała chwilę, ledwo słyszalnie, jakby próbowała wyartykułować frustrację. Nienawidziła takich sytuacji. Niewiadomy towarzysz, nie wiadomo czy groźny, nie wiadomo gdzie jest. Nie wiadomo czym jest! A na dodatek prawi takie dziwaczne rzeczy...
Kukułka? – powiedziała z lekkim zapytaniem w głosie, tonem pośredniczącym między żartem i powagą. Jak zawsze, gdy odpowiedź była jej nieznana, a ona nie chciała się wygłupić.
Spojrzała przy tym na czarnołuskiego, jakby szukając w nim jakiejś odpowiedzi czy wsparcia.

: 02 kwie 2016, 10:54
autor: Wyrwany Kolec
Odwrócił się i skierował wzrok w tym samym kierunku co smoczyca.
Był skonfudowany, usiadł i starał się ułożyć cokolwiek w swojej głowie.
Przed chwilą wystraszony, teraz miał rozwiązywać zagadkę.
Kim może być tajemniczy głos?
Myśli wciąż tłoczą się do młodej główki ale nic konkretnego co mogło by rozwiązać zagadkę...
– Kukułka? Tak to może być kukułka – powiedział bardziej do brakującej niż do niewidocznej wciąż postaci.
Dalej rozglądając się po okolicy, już nieco spokojniej szukał gdzieś w trawie wypatrujących ich oczu.

: 08 kwie 2016, 15:34
autor: Mistrz Gry.
//Przepraszam za tak późny odpis. Teraz będą się pojawiać w temacie regularnie.

Kukułką ta istota na pewno nie było, co wkrótce sama Wam powiedziała. "Głupiście! Jaka kukułka? Kukułki nie mówią!" I było to zaiste prawdą. Kukułki mówić nie mogły. Poczuliście jak pachnące słodyczą, niewidzialne 'coś' dotyka Wasze młode ciałka w taki sposób, jakby ktoś przejechał po nich miękką chmurką. Doprawdy rozkoszne uczucie. Tak samo przyjemne jak obecność tego żartobliwego, dziwnego 'cosia'. Czy prezent od niego mógłby być równie przyjemny? A może to wszystko było podstawione? Może ktoś chciał Was wrobić, albo co gorsza zastawił na Was pułapkę z pomocą tego czegoś dziwnego? Z tych pytań, które mogły się rodzić, ale nie musiały w Waszych głowach przerwał Was kolejny komunikat od Waszego nowego towarzysza. –"Daję Wam jeszcze szansę. Nudno mi, więc się ze mną pobawcie!"– cho zgadujcie! To proste!"

: 13 kwie 2016, 4:03
autor: Brak Słów
Wrzos w oznace pisklęcego wręcz naburmuszenia nadęła swoje nakrapiane policzki, marszcząc przy okazji czoło. No skąd miała wiedzieć, kim to coś jest, kiedy nawet nie mogła tego czegoś wyśledzić? Albo mogła...? Nie, nie. Zapach donikąd nie prowadził, a głos w ich głowach wprawiał dodatkowo niewprawioną jeszcze Łowczynię w konfuzję.
Nie miała pojęcia, jak zareagować. Odwróciła się więc całkiem ku Wyrwanemu i pochyliła trochę ku niemu łeb, aby usłyszał jej ściszony głos:
Duchem? – spytała go, patrząc nań równie pytającym wzrokiem, jak pytający miała głos.
Tym oto sposobem niejako zrzuciła odpowiedzialność za odpowiedź na Życiowego. Podsunęła mu jakiśtam pomysł, ale sama była zbyt niepewna, by udzielić jej głośniej, ku nieznanemu stworzeniu.
Nie doczekała się jednak odpowiedzi od młodego, więc głośniej spytała, patrząc w korony drzew:
Duchem?