Strona 14 z 25

: 30 gru 2016, 20:27
autor: Zaciekły Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Dzika Puszcza... Fáelán jeszcze nigdy tu nie był, do teraz! To jego pierwszy raz kiedy postanowił wybrać się w te rejony terenów wspólnych. Pogoda na lot nie była najlepsza, ale to na pewno był lepszy środek przemieszczania się niż przepłynięcie przez rzekę, a on jeszcze swoich umiejętności pływackich nie był pewien.
Bardziej jednak rozczarował się czasem w jakim tu dotarł. Gdy wyruszył z obozu było jeszcze jasno, a teraz zaczęło się ściemniać. Miał dziwne wrażenie że dni są znacznie krótsze niż wcześniej, to nie pierwszy raz gdy gwieździste niebo łapie go samotnego.
Wylądował w pobliżu, zdając sobie sprawę że teraz na pewno nie spotka nikogo z kim mógłby zamienić zdania, a co dopiero liczyć że znajdzie się ktoś kto nauczy go czy to polować, czy czarować.
Usiadł tuż obok pnia i czekał, w sumie sam nie wiedział na co. A jednak po chwili wydawało mu się że coś już odpowiedziało na jego wyzwanie, skoro w oddali usłyszał niemalże niemy szmer.
Szybko wskoczył do wydrążonego pnia i obserwował ze środka co się czai w oddali.

: 30 gru 2016, 20:53
autor: Zmora Opętanych
___W oddali czaiła się szybująca spokojnie sylwetka. Samica leciała praktycznie bez wysiłku, co kilka uderzeń serca uderzając wielkimi skrzydłami o masę niewidocznego powietrza. Białe łuski pokrywające praktycznie cały spód jej ciała były dobrze widoczne na tle nocnego nieba.
___Nie miała określonego celu wędrówki, po prostu przelatywała nad tymi terenami, nic więcej. Nie potrafiłaby spędzić nocy po prostu siedząc w jaskini, musiała wyjść na zewnątrz, pooddychać świeżym, zimnym powietrzem, zanurzyć łapy w białym puchu. Chociaż na kilka chwil. Banshee, która w przeciwieństwie do Opętanej miała typowo dzienny tryb życia w tym czasie spała, przy okazji pilnując dobytku i jaskini samej w sobie. Nie była do tego zmuszana, demon po prostu czuł potrzebę dbania o to, co należy do smoczycy – bo poniekąd należy też do niego.
___Opętana leciała nisko, tak że była bez problemu widoczna dla istot znajdujących się na ziemi. Normalnie byłoby widać jedynie prześwity jej łusek wśród koron drzew, ale teraz, gdy nie było na nich liści a jedynie biały śnieg, było ją doskonale widać. Nie ukrywała się, nie było takiej potrzeby. Najzwyczajniej w świecie leciała przed siebie, niespiesznie, lekko, w ciszy i spokoju. Nie zatrzymała się przy jednym z większych pni, chociaż do jej nozdrzy dotarła bardzo delikatna woń należąca do jakiegoś smoka.
___Nie miała ochoty wdawać się w towarzyskie pogawędki.

: 30 gru 2016, 21:14
autor: Wilcza Pani
Zmierzch okrył Dziką Puszczę skrzydłem mroku i przytłumił dźwięki. Śnieg cicho skrzypiał, dało się słyszeć skrobania i dalekie dźwięki wydawane przez nocne zwierzęta, świst wichru, szum gałęzi. Dwójka Cienistych słyszała też swoje oddechy i odgłos łopoczących skrzydeł.
Do czasu.
Świetnie! Wracaj sobie! – Obrażony krzyk przeszył powietrze, strasząc kilka ptaków. Głos należał do samicy, bez wątpienia rozzłoszczonej i znajdował się stosunkowo niedaleko.
Znowu zapadła leśna cisza, tym razem jednak doszedł do niej dźwięk głośno deptanego śniegu i przyśpieszony oddech.
Wilcza od dawna nie była tak zła na swojego kompana. Weź kompana, mówili, to niesamowite, magiczne połączenie! Tak ci to pomoże! Zmieni twoje życie!
Mhm, chyba na gorsze... – zamruczała pod nosem, prychając drwiąco. Na Lahae, sama tak kiedyś myślała! Ba, wierzyła w to na tyle skutecznie by przekonać Nauczyciela do pomocy. Pff. Przyjaciele na zawsze, też coś. Co jej to dało? Wiecznie zirytowanego wilka kręcącego się u boku, który stara się wyciągać ją na spacery o każdej porze dnia i nocy! Wcale nie spędzała tak dużo czasu w jaskini, a nawet jeśli, nie broniła Rusitaurionowi wychodzenia.
Brnęła przed siebie, uparcie wbijając wzrok w horyzont i nie za bardzo przejmując się kierunkiem wędrówki. Dopiero kiedy o mało nie wpadła na ogromny, przewrócony pień, zatrzymała się. Zatrzymała sie gwałtownie, przydeptując sobie ogon, i ze zdziwieniem spojrzała na przeszkodę. Przecież... Zaraz, to nie była droga powrotna do obozu!
Ugh! Valanyanie, daj mi cierpliwości... – warknęła bezradnie, z frustracji uderzając w pień łapą. Żeby się tak zagapić!

: 15 sty 2017, 16:49
autor: Zaciekły Kolec
Kryjówka okazała się doskonała, ale niepotrzebna. Ujrzał w oddali nie kogo innego jak Keezheekoni! Jej wygląd już dobrze kojarzył przez te wszystkie księżyce spędzone na rodzimych terenach. Nie miał problemu z rozpoznaniem jej z większych odległości.
Potem jednak usłyszał czyiś głos, ale dochodzący z zupełnie innej strony. Również był mu znany, ale z początku jeszcze nie był pewien do kogo mógł należeć. Dopiero jak usłyszał wyraźnie kolejne jej słowa, jego uszy natychmiast nakierowały się w stronę źródła głosu, które po chwili odbiło się delikatnym echem w pniu.
Zastrzygł wówczas uszami, kręcąc łebkiem zakłopotany. Ale musiała być blisko. Jeżeli się nie mylił, to gdzieś w pobliżu była jego dużo starsza siostra, Faolitiarna!
Fáelán wówczas pomyślał że zarówno jego siostra jak i Keezheekoni przybyły tu by się spotkać w jakimś celu. Jednak po chwili gdy usłyszał kolejne słowa Faolitiarny, szybko opuścił tą teorię nie wiedząc już czy ich obecność tutaj to po prostu zbieg okoliczności.
Nagle usłyszał głośne trzaśnięcie tuż nad jego łbem, powtórzone zaraz następnym kiedy ze strachu on sam podskoczył i walnął z całej siły swoim łbem.
Ał! – Wrzasnął, pocierając łapą swoje czoło. Bolało, ale dobrze że ten pień nie był jeszcze twardszy.
Hej Faolitiarna! – Wydobył się odgłos z pnia, po czym po chwili wyszedł on sam, ukazując się swojej siostrze. – Też postanowiłaś pozwiedzać te okolicę? – Zapytał ją, zachęcając do rozmowy.
Szybko spojrzał wyżej, widząc lecącą nad nimi Opętaną.
Keezheekoni!! – Zawołał w jej stronę, chcąc by zawróciła. Był niesamowicie ciekaw co one tu robią! Adept przysiadł na śniegu i spoglądał co jakiś czas na to co zrobi Opętana, zerkając również na swoją siostrę która skądś wcześniej wracała. Jeżeli to był zbieg okoliczności, to najbardziej ciekawy w jego życiu!

: 17 sty 2017, 9:35
autor: Zmora Opętanych
___Nie była zbytnio zainteresowana tym, co działo się na dole. Jej umysł nie przywiązywał do tego większej uwagi, traktując to jako zwykłe spotkanie dwójki i tak dobrze mu znajomych smoków. Co więc interesującego mogło wyniknąć z ewentualnego spotkania? Raczej nic szczególnego. Zmora nie zniżyła w ogóle lotu, chociaż kątem świecących w ciemnościach ślepi obserwowała Faolitiarnę i gorzej widocznego Faelana. Tak naprawdę nie wiedziała, że chował się w tym pniu, dopóki nie wychylił swojego futrzastego łba.
___Wiedziała, że musieli się już zorientować o jej obecności. Z prostego powodu – z dołu widać było, oprócz wielkich skrzydeł o bladofioletowej błonie – także jej śnieżnobiałe łuski, których na tle ciemnego nieba po prostu nie dało się nie zauważyć, chyba że jest się ślepym. Dlatego nie zdziwiła się, gdy usłyszała swoje imię, wykrzyczane przez Zaciekłego. Co najwyżej się zirytowała ,przewracając ślepiami. Zapowiadała się długa noc, bo wątpliwym było, że wydostanie się z tego towarzystwa szybko.
___Ale, dostrzegając pozytywy... Zawsze to okazja, by dowiedzieć się czegoś nowego. Wiedza to potęga, a któż nie lubi dysponować potęgą? Ona na pewno by tym nie pogardziła, dla tego już z neutralnym nastawieniem zniżyła lot i z zaskakującą lekkością wylądowała w odległości trzech ogonów od dwójki smoków, powoli i niespiesznie podchodząc bliżej. Przy każdym kroku jej ciało wydawało się poruszać niczym u węża. Gdy znalazła się w odległości ogona – dla niej odpowiedniej – skinęła tej dwójce rogatym łbem w ramach powitania. Łuski na jej szyi, grzbiecie i połowie ogona były położone prawie zupełnie płasko. Unosiły się tylko wtedy, gdy była nastawiona agresywnie, ukazując skrywaną między nimi błonę.
___– Valar Morghulis – rzekła mrukliwie, ale nie powiedziała nic więcej. Była typem obserwatora. Najpierw postanowiła rozejrzeć się po tym miejscu, wykręcając szyję, analizując wszystko i zapisując to w pamięci. Potem przejdzie do rozmowy.

: 24 sty 2017, 22:22
autor: Wilcza Pani
Niespodziewany dźwięk sprawił że drgnęła mocno i cofnęła o krok, uginając łapy. Instynkt robił swoje... Przynajmniej dopóki nie zobaczyła znajomej paszczy Faelana. Wypuściła wstrzymywany oddech który zamienił się w obłok pary. Uff! Rozluźniła mięśnie i uśmiechnęła się lekko. Entuzjazm brata był zaraźliwy. Z resztą, nie na niego była zła.
Miło cię widzieć, braciszku. – Przywitała się, ocierając się bokiem o bok futrzastego. Słysząc jego pytanie skrzywiła się lekko ale pokiwała łbem. Niech będzie zwiedzanie...
Poderwała łeb po zawołaniu Zaciekłego, bez problemu wypatrując białe podbrzusze Keez. Malachitowe ślepia przywarły do sylwetki Łowczyni i towarzyszyły jej aż do wylądowania. Fioletowołuska zawsze była zagadką dla Fao, co nie przeszkadzało jej w żywieniu sympatii do samicy. Jak już wcześniej mówiła: polegała na niej. I ufała w jej umiejętności. Zmniejszyła pomiędzy nimi dystans, błyskając białymi kłami w uśmiechu powitalnym.
Ciebie też miło zobaczyć, Keez.
Co za przypadek – trójka Cienistych w jednym miejscu. Prawie jak ceremonia!
Założę się, że nie przez przypadek jesteśmy tu razem. Czyżby czekała nas jakaś misja? – rzuciła dziarsko, starając się odepchnąć żarzący się w niej gniew i irytacje. Trochę czasu spędzonego w towarzystwie nie powinno jej zaszkodzić.

: 31 sty 2017, 20:20
autor: Zaciekły Kolec
Kolejny raz Keezheekoni przywitała ich niezrozumiałymi słowami. Na tym etapie to już nie powinno go dziwić i w zasadzie powinien się przyzwyczaić, ale mimo wszystko ciekawość nie pozwalała mu tak zupełnie zignorować tych słów, pobudzając świadomość do zastanowienia się co dokładnie miałyby znaczyć jej słowa. Skąd pochodzą? Czy był to język który nauczyła się poza barierą? A może pojedyncze słowa które.. ah, szkoda się rozwodzić. Być może kiedyś się dowie, a może nigdy?
Natomiast z Faolitiarną już doskonale się porozumiewał. Może to przez to że ich imiona były takie podobne? W jakiś niewyjaśniony sposób jego humor pozytywnie wpłynął na nią, czego nie był świadom. Tak samo nie był świadom tego jak jej pozytywny nastrój również działał na niego samego. Czyżby niekończąca się pętla? Kto wie, może lepiej już działać profilaktycznie żeby Keezheekoni nie zwiędły uszy – przysłowiowo, uszów przecież nie miała, a jednak słyszała wszystko co się mówiło.
Samczyk przymrużył oczy i opuścił łeb. Czeka ich misja, a działać będą pod osłoną nocy. A więc i swój głos powinien Fáelán ściszyć..
Owszem.. I nie byle jaka.. – Zapowiedział enigmatycznie, by po chwili wesoło rzucić na głos – Albowiem muszę się nauczyć magii! – Dokończył w pełni zadowolony z takiego zwrotu akcji! Ha, tego się nie spodziewali!
To znaczy... Bardzo byłbym wdzięczny jeśli nauczyłybyście mnie atakować i bronić się przy pomocy maddary. – Rozwinął, zerkając to na Faolitiarnę, to na Keezheekoni. Doskonale wiedział że jego siostra była czarodziejką, natomiast Opętana.. Była bardzo utalentowana, więc pewnie nie obca była jej magia – a zapytać zawsze warto było!

: 11 lut 2017, 13:22
autor: Zmora Opętanych
___Cóż, to czy cieszyła się na widok dwójki swych cienistych towarzyszy było kwestią dyskusyjną. Ale czy Zmora kiedykolwiek mogła powiedzieć, że radowało ją jakieś spotkanie? Chętnie spotkałaby się jeszcze raz ze swoim ojcem, ale obecnie nie było to możliwe. Musiała dokończyć załatwienie pewnych spraw, wymagających ostatecznego domknięcia.
___Jej długi ogon wił się po ziemi niczym leniwy wąż skradający się do niczego niepodejrzewającej się myszy. Jakby lada chwila miał zaatakować, wystrzelić do przodu i wbić ostre kły w miękkie ciało swojej ofiary. Jednak postawa reszty ciała samicy zupełnie temu zaprzeczała – Zmora stała wyprostowana, spokojna, zimna. Niczym posąg wyrzeźbiony z marmuru.
___Wywerna spojrzała na Faelana, powoli i leniwie wyginając szyję w jego kierunku, jakby chcąc przekazać jej jakąś informację przez kontakt wzrokowy. Zdając sobie jednak sprawę, że nie każdy osobnik może być wystarczająco bystry, przekuła owy przekaz w słowa.
___– Niech tak będzie – stwierdziła beznamiętnie – Podaj mi trzy przykłady magicznych ataków i trzy przykłady obron, jakie można stworzyć – powiedziała w kierunku samca, czekając cierpliwie na odzew z jej strony.

: 08 mar 2017, 22:57
autor: Zaciekły Kolec
Zmora postanowiła przejąć inicjatywę, co nawet mu się podobało. Co z jego siostrą natomiast? Po jej minię zauważył że była ciekaw takiego zbiegu wydarzeń, albo po prostu zamyśliła się skoro nie odpowiedziała nic na ten temat. Niezależnie jednak od tego co chciała powiedzieć, bądź w spokoju się temu przyglądać by dorzucić swoje, Zaciekły postanowił korzystać z okazji i przeprowadzić naukę z Keezheekoni która temat rozpoczęła konkretnie.
Adept zastanowił się na chwilę. Chwila w jego wymiarach czasowych zaczęła trwać długo, ale by urozmaicić łowczyni czekanie, adept co jakiś czas pomrukiwał pod nosem, zastanawiając się nad odpowiedzią i nucąc różne tonacje swoje głosu w bardziej nieregularny, wygodny dla siebie sposób.
W końcu wpadł na kilka pomysłów i postanowił się nimi podzielić!
Może wielka, ognista kula która zostawia za sobą popiół? Albo taki wyrastający z ziemi kolec który ma przebić ciało. Albo spadający z nieba rozżarzony głaz? – Zaproponował, po czym po krótkiej chwili w nadziei na komentarz Opętanej, postanowił przekazać swoje pomysły na obronę.
No dobrze.. Natomiast do obrony stworzyłbym taką.. przeźroczystą ścianę żeby zatrzymać atak. Byłaby twarda. A gdyby jakiś magiczny twór leciał w moją stronę, to chciałbym zneutralizować go swoją magią, mrożąc ogień lodem, albo zduszając kwas materiałem odpornym na to. Ewentualnie.. Może stworzenie ataku szybciej od przeciwnika byłoby lepszą obroną? – Zapytał ją, nie mając pomysłu na więcej obron. Przecież ściana blokująca zarówno twory jak i ataki fizyczne była najlepsza!

: 29 kwie 2017, 18:36
autor: Administrator
Przenikliwa przybyła na spotkanie z łowczynią Wody, Mistycznooką. Była głodna, tak bardzo że czuła jak żołądek skręca się jej w trąbkę. Podróże wzmagały apetyt, a ona nie miała okazji by zjeść coś porządnego od bardzo dawna. Przejechała kłami po zębach, patrząc w niebo. Wzrokiem poszukiwała górskiej smoczycy.

: 29 kwie 2017, 20:42
autor: Mistycznooka
Nie kazała na siebie długo czekać. Zawsze była skora pomagać czy to Wodnym, Ognistym, Cienistym czy Ziemistym. A głód był przeciwnikiem z którym przegrana potyczka była równoznaczna ze Śmiercią. A tej było już za dużo ostatnimi czasy. Gdy dotarła na miejsce, ukłoniła się na powitanie i od razu położyła u jej stóp porcje smacznego i soczystego mięsa z tura. Trochę przypieczonego, by było smaczniejsze.
– Smacznego! – powiedziała radośnie, odsuwając się od Lotki by ta mogła spokojnie zjeść posiłek.

: 01 maja 2017, 20:41
autor: Administrator
– Witaj. – przywitała się z Mistycznooką – Mmm, wygląda smakowicie. Dziękuję! – dodała na widok mięsa.
Jadła dość łapczywie, ponieważ od dawna nie mogła pozwolić sobie na porządny posiłek, co najwyżej jakieś gryzonie czy żaby. Tur był naprawdę miłą odmianą.
– Opuściłam was na dłuższy czas, opowiedz co ostatnio się działo. Jak tam u was w wodzie? – zapytała, przełykając płat tłuszczu.
Gdy skończyła, posprzątała po sobie, zakopując resztki.

: 25 cze 2017, 15:21
autor: Pióro Krwi
Kiedy mama szła gdzieś zawołana przez najprawdopodoniej jakiegoś rannego smoka ruszyłam za nią. Nie miałam ochoty żeby siedzieć cały czas w grocie. Mama na pewno się nie zdenerwuje. Gdzieś w połowie drogi przez którą próbowałam dogonić rodzicielkę zatrzymałam się zmęczona na jakiejś polance. Rozejrzałam się dookoła. Na polance był duży pień z dziurą dzięki której mogłabym dostać się do środka. Wiedziona ciekawością podeszłam tam najprędzej jak tylko mogłam. Ułatwiały mi to moje długie zgrabne lekko umięśnione łapki. Weszłam do środka układając się wygodnie w środku. Będąc ukrytą przed prażącym słońcem mruczałam kiedy moje futerko wreszcie odrobinę się ochłodziło. Obserwowałam otoczenie z wnętrza pniaka spod przymknietych powiek.

: 25 cze 2017, 21:06
autor: Ostatnie Ogniwo
Szedłem spokojnie drogą, dzień był upalny, mam już dosyć tej pory roku, tylko upał, upał i upał. Czasami jak nie ma upału to jest gorąco, ale dosyć marudzenia. Moim oczom ukazała się polana, z tego co się orientuję było południe kiedy tam dotarłem. Pot zalewał mi twarz. W oddali widziałem coś brązowego, coś co tarasowało mi drogę. Podszedłem bliżej, moim ślepiom ukazał się ogromny pień, w środku było trochę cienia, pomyślałem, że może w końcu schowam się przed słońcem. Wskoczyłem do środku i poczułem miękki spód pomyślałem, że może to ptak zgubił pióra, ale kiedy spojrzałem w dół zobaczyłem smoczycę, była piękna, jej turkusowe futro i ogromne skrzydła wywarły na mnie spore wrażenie. Spojrzałem w jej fioletowe oczy, po chwili zauważyłem, że nadal na niej leżę. Zszedłem z niej i rzekłem:
Prze...przeee...przepraszam, nie wiedziałem, że eeemmm tu jesteś – nie wiedziałem czemu się tak jąkałem, byłem zdenerwowany, pierwszy raz zachowywałem się tak przy smoczycy, ale wiem jedno, że nigdy nie zapomnę jej cudownego turkusowego futerka.

: 25 cze 2017, 21:36
autor: Pióro Krwi
Chłodząc się tak w tym wydrążonym pieńku musiałam na moment przysnąć bo nie usłyszałam jak ktoś obcy podchodzi do leżącego drzewka. Zamiast tego do mojego nosa dostał się ten wspaniały zapach stada ziemi który kiedyś dała mi poczuć mamusia. Zdążyłam tylko otworzyć oczy kiedy nagle spadło na mnie coś ciężkiego i znacznie większego ode mnie. Spojrzałam w górę chcąc zobaczyć co takiego mnie przygniotło jednak zdążyłam złapać tylko kontakt wzrokowy z smokiem który na mnie leżał a właściwie już wstawał. Muszę przyznać że ten samiec bo właśnie taką miał płeć był niczego sobie. W porównaniu do mnie miał krótkie czerwone futerko które przypominało mi kolor krwi lub płomyczków które pokazywała mi rodzicielka. Miał także niebieskie łuski na grzbiecie i brzuchu a dodatkowo miał też uszy! Pewnie też był skrajnym północnym jak ja i Peste. Nadstawiłam uszka kiedy otworzył pyszczek żeby coś powiedzieć i sama stanęłam do pionu otrzepując futerko i na chwilę strosząc i kładąc piórka na głowie żeby się jakoś ułożyły. Uśmiechnęłam się przyjaźnie do samczyka który sądząc po jąkaniu się i licznych przerwach był poddenerwowany.
-Wybaczam ci ale może następnym razem patrz na czym lądujesz co? Bo jesteś odrobinę ciężki- Zaśmiałam się lekko patrząc mu w te zielone tęczówki. Mama i ja miałyśmy fioletowe oczy więc taki kolor oczu był dla mnie nowy. Pewnie jest jeszcze wiele ich kolorów których nie widziałam. Uśmiechałam się więc miło chcąc dodać otuchy temu samczykowi. Aż do czasu kiedy przypomniałam sobie że się nie przedstawiłam.
-Jestem Audrey a ty roślinko?– Spytałam zupełnie naturalnie nazywając go roślinką. No przecież był z stada ziemi! To był też roślinką! A może nasionkiem? Później nad tym pomyślę.

: 25 cze 2017, 22:13
autor: Ostatnie Ogniwo
Oprzytomniałem dopiero po chwili. Cały czas nie mogłem uwierzyć, że można mieć tak piękne fioletowe oczy, kto wie może nigdy takich nie zobaczę?
Samiczka była ze stada ognia, zapach wulkanów i innych gejzerów unosił się w powietrzu. Z całego zamieszania zapomniałem się przedstawić, może dlatego, że mi się spodobała? Czyżbym się zakochał? Nie mogłem tego określić nigdy nie wiedziałem jak to jest kochać innego smoka z innego stada.
Samiczka przedstawiła się jako Audrey i nazwała mnie roślinką! Roślinką rozumiecie!? Nigdy nie słyszałem takiego przezwiska na ziemistych i bardzo mi się spodobało.
Hej Andrzej to znaczy Audrey, ja jestem Grzmot syn Opoki Ziemi. Wybacz moje zakłopotanie, ale słońce dzisiaj grzeje i trudno się myśli w takim upale – powiedziałem usmiechając się, miałem nadzieję, że taka wymówka wystarczy i dalej przyglądałem się jej fioletowym oczom.

: 25 cze 2017, 22:25
autor: Pióro Krwi
//Jak uroczo XD

Słysząc jak mnie nazwał zaśmiałam się lekko przymykając oczy. Opoka ziemi to jego mama. Ale kim ona jest? Za dużo rzeczy nie wiedziałam. To odrobinę denerwujące.
-Ja jestem córką Morowej Zarazy która jest uzdrowicielką. A twoja kim jest?– Powiedziałam dumna z tego że moja mamusia jest tak potrzebna innym. Pytanie zadałam bo byłam ciekawa tego czym zajmuje się jego rodzicielka. Kto pyta nie błądzi co nie?
-Tłumaczysz zakłopotanie upałem? Raczej marna wymówka Grzmotku- Stwierdziłam miękko podchodząc trochę bliżej samczyka i wpatrując się w niego intensywnie. To było moje pierwsze spotkanie kogoś spoza moje stada więc to chyba nic dziwnego że chciałam zapamiętać jak najwięcej szczegółów co nie? A nawet jeśli tak to mało mnie to interesowało.
-Ty też nie lubisz tych upałów? Ja mogę się odrobinę schłodzić dzięki skrzydełkom- Zmieniłam temat lekko poruszając wspomnianymi skrzydełkami. Krew pustynnych była naprawdę przydatna.

: 25 cze 2017, 22:46
autor: Ostatnie Ogniwo
Córka Morowej Zarazy uzdrowicielki. Ciekawe czy smoczyca pójdzie w jej ślady.
Moja mama jest przywódczynią stada i łowczynią. Będziesz szła w ślady mamy i zostaniesz uzdrowicielką? Ja na przykład chcę być wojownikiem i chronić słabszych, rozmyślałem też nad zostaniem bratem krwi, czyli kimś kto jest związany z przywódcą stada czyli tutaj z moją mamą i czuje wszystkie rany tego smoka i wie gdzie i kiedy dzieje mu się krzywda, żeby przylecieć i pomóc – odpowiedziałem dumnie, sądziłem że robię słusznie. Jak się okazało wymówka nie wypaliła, schyliłem łebek i spojrzałem na jej skrzydła. Faktycznie były pomocne, ale miały jeden szczegół.
Imponujące, ale one są czarne, a zauważyłem, że czarny przyciąga słońce, więc będzie ci w tym cieplej nie sądzisz? – zapytałem i machnąłem kilka razy czerwonymi skrzydłami, które wytworzyły sporo mocnego wiatru, w sam raz, żeby było chłodniej.

: 25 cze 2017, 23:02
autor: Pióro Krwi
Zamyśliłam się na chwilę słysząc słowa nasionka.
-Myślałam nad tym ale wolę zostać wojownikiem żeby móc ochronić tych których kocham i stado- Stwierdziłam pewna swego zdania. Słysząc jego uwagę zasmuciłam się ale i tak przeważały we mnie geny babci i mamy czyli północne.
-Nie przekonam się póki nie sprawdzę a nawet jeśli to nic złego. Kiedy będzie bardzo zimno to te skrzydła będą naprawdę pomocne nie sądzisz roślinko?– Wypowiedziałam te słowa przez chwilę rozkoszując się tym przyjemnym wiaterkiem który owiał moje futerko i grzywę z piórek. Podniosłam łapkę i zaczęłam głaskać piórka na skrzydle Grzmotka. Były naprawdę przyjemne w dotyku.

: 26 cze 2017, 10:50
autor: Ostatnie Ogniwo
Jeszcze chce być wojownikiem! Oby nigdy nie było wojny, nie dałbym rady walczyć przeciwko niej.
Jak będziesz adeptem moglibyśmy kiedyś zawalczyć, tak wiesz dla zabawy – powiedziałem lekko się uśmiechając, ciekawe czy będzie mnie pamiętać za kilka księżyców. Niedługo zostanę adeptem nie będę miał czasu tylko ciągłe treningi.
Może i masz racje iskierko, w zimę się przydadzą skrzydła jak i futerko – poczułem jak głaszcze moje piórka i wtedy zobaczyłem czerwoną plamę na jej biodrze. Przejechałem łapka po miejscu plamki i zauważyłem w tym kwiat.
A to co? – zapytałem z ciekawości.

: 26 cze 2017, 11:17
autor: Pióro Krwi
Usłyszawszy jego propozycję walki kiedy będę już do tego zdolna zastanowiłam się przez chwilę. Był ode mnie większy ale możliwe byłoby żebym pokonała go kiedy nauczę się wykorzystywać swoją siłę.
-Brzmi fajnie więc mi pasuje– Powiedziałam wreszcie odrywając wzrok od mięciutkich piórek samczyka. Słysząc jak mnie nazwał uśmiechnęłam się radośnie. Ładne przezwisko no prawie tak samo ładne jak płomyczek. Z roztargnienia wyrwał mnie dotyk na biodrze. Na początku miałam ochotę warknąć na tego co mnie tam dotknął ale odpuściłam. No może nie do końca bo przez dwa uderzenia serca warczałam. Spojrzałam na swoje biodro i zauważyłam tam swoje piękne znamię.
-To jest takie znamię w kształcie kwiatu lotosu Grzmotku- Odpowiedziałam mu na zadane przez niego pytanie.
-Ładne?– Spytałam ciekawa czy mu się podoba. Moja mama nie skomentowała tego odznaczenia na futerku więc musiałam się dowiedzieć czy to jest ładne czy może brzydkie.