Strona 14 z 37

: 01 mar 2016, 21:38
autor: Zawierzony Kolec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

"Możliwe też, że nie będzie Ci to potrzebne bo opowieść będzie przyjemna" – najbardziej pasującą reakcją na to zdanie byłby na pewno obłąkańczy śmiech kogoś, kto został potępiony. Nie, jego historia nie należała do przyjemnych, ale skwitował to tylko delikatnym uśmiechem na pysku, w którym jednak nawet Bez mógłby bez problemu dostrzec absolutny brak wesołości. Opuścił łeb, wbijając złociste spojrzenie w lśniący śnieg. Ordalia... Wspomnienie wciąż było silne i smok poczuł dziwny ciężar na sercu, którego nie dało się odegnać fałszywym uśmiechem, a opowieść na pewno tylko bardziej by go zadręczyła. Może kiedyś Piewca będzie w stanie opowiedzieć o siostrze, ale póki pamiętał jej pysk, to cień jej zdrady zawsze będzie podążał za niebieskołuskim w koszmarach, które dręczą go całe noce, a uciekają o świcie, skrywając się w jaskiniach zapomnienia i wychodząc z nich znów o zmroku. Samiec wstał ponownie, po czym bez słowa odwrócił się i zaczął powoli odchodzić. Nie mógł powiedzieć ani słowa, poczuł dziwną suchość w gardle i wiedział, że cokolwiek nie spróbuje powiedzieć, nie uda mu się to. Nie teraz, gdy fiolet i zieleń mieszały się w jego myślach, a w uszach brzmiał piękny głos siostry, Ordalii, która wyzwała go na sąd boży. Opuścił Polanę. Kiedyś spotka Bez ponownie i może mu opowie, ale... Ale nie teraz. Teraz zielonołuski musiał radzić sobie sam.

//zt

: 19 mar 2016, 20:26
autor: Śnieżny Blask
Przeżyła śmierć najbliższych, uciekła bezwzględnym i brutalnym smokom, a na dodatek poznała Kruczopiórego i dołączyła do stada ognia. To były niesamowicie zawiłe dni dla niej. Po takich wydarzeniach, wreszcie mogła spokojnie przespacerować się w spokoju. Nie znała tutejszych okolic, dlatego też nie ma co się dziwić, że odeszła zbyt daleko od obozu ognia.
Rozglądając się jak wygląda okolica, zaszła na tereny, których nigdy nikt jej nie pokazywał. Na razie i tak zwiedziła mało, ale tutaj jeszcze nigdy nie zawędrowała. Jednak to miejsce wydawało jej się strasznie przyjazne. Przecież nie czuła, aby na terenie Wolnych Stad mogło się stać jej coś złego. Tak przynajmniej zapewniał ją czarny smok, który był od pewnego czasu jej przybranym tatusiem. Jednak wiedziała, że jest już trochę za daleko od miejsca, w którym mieszka. Odwróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, aby zacząć zmierzać drogą, którą przyszła. Przynajmniej w poprzednim miejscu, którym nazywała domem to działało. Dlaczego i tutaj nie miałoby tak się to odbywać?

: 19 mar 2016, 21:46
autor: Wirtuoz Iluzji
Także czarnołuski samiec pojawił się na horyzoncie widzenia Chmurki, być może ta go nie zauważyła, ale on ją tak. Przekrzywił lekko łeb jakby w zastanowieniu, a złote kolce zafalowały odcoeniami żółci w słońcu. Zaczął się powoli zbliżać, ze sztwynym ogonem z powodu choroby. Gdy zbliżył się dostatecznie blisko zaczął dostrzegać szczegóły wyglądu pisklęcia i jego zapach. Ciemne nozdrza poruszyły się nieznacznie czując woń Ognia, i dopiero rozwijającą się nutę Kruczopiórego.
Zaciekawiło go to. Czyżby sam jego przybrany syn okazał się na tyle nierozważny by pozostawić swojego podopiecznego bez uwagi i ochrony? Ze strony Cienistych i innych mu nic nie groziło, chyba że byłoby to pisklę od dwóch pozostałych stad. Kravsax skrzywił lekko pysk. Oczywiście w obecnym stanie mgła i drapieżniki są wystarczającym powodem by martwić się o każdego chodzącego samotnie.
Z delikatnym westchnięciem, zaczęrpnął maddary by obrócić pisklę w jego kierunku. Zbadał powoli jego pysk i ustawił je na ziemi, bez żadnych szkód. Przez chwilę czerwone półksiężyce wpatrywały się w ślepia mniejszego mrużąc się nieznacznie. Ciekawe co to mu powie.
Co tu robisz samemu? – Postawił sprawę jasno, jednocześnie sadowiąc się na ziemi. Przyjmując zwyczaj swojej opiekunki zamierzał owinąć sobie łapy ogonem, jednak ten niestety został prosty jak konar drzewa. Mruknął niezadowolony, zwracając ponownie swoją uwagę na podrostka. – Czyżbyś poznał jakiegoś czarnego smoka, ze stada Ognia...? – Zagadnął, a w jego głosie pojawiła się nutka ciekawości i pożądania tej odrobiny wiedzy którą może mu dostarczyć. Teraz oczekiwał odpowiedzi, jeśli takowa nadejdzie oczywiście.

: 19 mar 2016, 22:21
autor: Śnieżny Blask
Kiedy tylko się odwróciła, zaraz coś odwróciło ją z powrotem w stronę, w którą szła początkowo. Było to dla niej kolejne zaskakujące przeżycie. Jak to się stało? Czemu nie mogła pójść w stronę, w którą chce? A wtedy jej oczom ukazał się kolejny czarny smok. Czyżby w tej krainie żyły same czarne smoki? Albo może to było tylko jej wrażenie. Jednak ten smok nie był cały czarny, miał złote kolce. Szedł w jej stronę. Wiedziała, że smoki tutaj nie są tak bardzo złe. Jeden okazał się nawet być dla niej dobry i bardzo przyjazny. Dał jej nowy dom i zajął się nią.
– Ja się tylko przechadzałam po okolicy. – odpowiedziała samcowi błyskawicznie, kiedy tylko zadał jej pytanie. Nie wyglądał na takie, który chciał dla niej źle. To naprawdę miłe, że wokół niej było tyle dobrych istot.
– Tak, znam czarnego smoka ze stada Ognia. – Odpowiedziała Chmurka, lekko się dziwiąc. Czego on mógł chcieć? A może się znali? Albo szukał go akurat?

: 21 mar 2016, 22:17
autor: Wirtuoz Iluzji
Ponownie przekrzywił lekko głowę i poprawił sobie skrzydła na plecach. Czy chciał coś od pisklęcia? Nie, nic a nic. Po prostu sprawdza czy wszystko dobrze i tak dalej.
Następnym razem przechadzaj wie z kimś większym, a jeśli chcesz mogę chwilę ci po towarzyszyć, jakoby ci sie nic złego nie działo. — Pouczył pisklę, a zaraz podał kilka pięknych przykładów, by całkowicie rozwiać wątpliwości że nic jej się stanie. — Między innymi, może zaatakować cię drapieżnik, inny smok, lub bardzo miła mgła która z chęcią przytuli cię swoimi mackami. — Wyszczerzył zęby w milym uśmiechu, całkowicie niepasujacym tu, chociaż ironicznym.

: 22 kwie 2016, 14:53
autor: Dziki Agrest
Dzika nie miała tak naprawdę czasu, by się z kimkolwiek spotykać czy uczyć jakiś umiejętności. Jej ostatnie księżyce polegały jedynie na ciągłych polowaniach, by móc wyżywić stado. Życie jedynego łowcy w stadzie nie było niestety takie piękne. Wszystkie głodne paszcze najpierw zwracały się właśnie do niej, a biedna Dzika przebież nie mogła odpowiedzieć im tak po prostu "nie". Wracała dopiero z polowania. Na plecach niosła skóry. Bez mięsa. To drugie odesłała już wcześniej do groty, a skórę potrzebowała do innych, znanych chyba tylko jej celów.
Przez dziką puszczę przechodziła również specjalnie. Jej pysk wyrażał niechęć ale i pewnego rodzaju strach. Nic innego nie wskazywało jednak na to, by się bała. Uważnie rozglądała się wokół, by zaraz usiąść na środku polany. Cicho westchnęła odkładając sporą ilość skór na ziemię. Chwila odpoczynku i będzie mogła ruszać dalej.

: 25 kwie 2016, 21:52
autor: Grayvrag
Zatruty był na prawdę ruchliwym paskudztwem, które pomimo usilnych próśb nie zamierzało w ogóle siedzieć na ternach stada. Ciągłe powtarzanie "Tak, tato", albo inne formy grzecznościowe były dla niego jak splunięcie ogniem. Z jednej strony przychodziło mu to łatwo, jednak z drugiej strony mógł tym na prawdę kogoś zranić- o ile ktoś na prawdę zrozumiałby co się kryło za jego słodką niewinnością jako jeszcze malca.
Teraz nie będzie lepiej, gdyż jego nos już wyczuł smród jakiś skór. Zmęczona istota, która niosła te skóry wyglądała mu na zmęczoną. A mimo wszystko wolałby zostać niezauważony. Położył się plackiem przy ciemnym poszyciu puszczy i obserwował smoczycę przed sobą. Jej zapach się mieszał z zapachem oskórowanych zwierząt, ale mimo wszystko było w niej coś... Coś znajomego. Szybka dedukcja i doszedł do wniosku, że jego ojczulek oraz sam daje nieco tym zapachem. Co innego jeśli chodzi o zapach innego stada, oczywiście. Niemniej czy chciała, czy nie- i tak śmierdziała już morskimi wodorostami i podmokłym terenem...

: 27 kwie 2016, 12:04
autor: Dziki Agrest
// Zmęczona istota, wyglądała mu na zmęczoną. xd

Dzika dzięki swej spostrzegawczości szybko ujrzała jakiegoś pisklaka wałęsającego się po Polanie bez opiekuna. Czy chciał, czy nie – przed wzrokiem łowcy nie mógł się ukryć! Jego ciemne umaszczenie może i w samej puszczy by pomogło jednak tu, gdzie drzew było o wiele mniej, a trawa przesycona była zielonym kolorem... Młody postanowił schować się wśród ciemniejszych roślin, które rosły tuż nad ziemią. Całkiem mądrze.
Agrest pomyślała, że mały mógł się zgubić lub po prostu postanowił się przejść. Od dala czuła od niego woń siarki, która była charakterystyczną cechą Ognistych. Samica delikatnie się uśmiechnęła. Nie odwracała jednak łba w jego stronę. Czuła również inny zapach. Bardzo charakterystyczny, przypisany tylko jednemu smokowi, którego większość zwała Poszukiwaczem Kości. Czyżby jego syn? Ba! może i nawet jej syn? Samica poruszyła delikatnie końcem ogona w prawą stronę. Jak chciał być niezauważony to niech się tam chowa, a Dzika go po prostu zignoruje. Może, ale to tylko może był jej synem... jednak nieposiadająca instynktu macierzyńskiego Agrest jedynie siedziała. Jakoś niezbyt ją to obchodziło.

: 27 kwie 2016, 21:49
autor: Grayvrag
// :smok-fp: To wszystko było zaplanowane i przemyślane! :smok-Yyy: //


Bądźmy szczerzy, wcale nie chciał jej zainteresowania na początku, ale kiedy zauważył jej ignorancję, po prostu się wyłonił i przymknął ślepia. Skoro nie pozyskał jej uwagi swoją nieudolnością to czas na uwagę poprzez interakcje.
-Jesteś łowcą, prawda? Potrzebuję nauczyć się wszystkiego z twojego fachu...
Zatruty powoli wyszedł z wyższych (dla niego) traw i stanął przed znacznie większą samicą. Teraz będąc blisko niej po prostu nie mógł odeprzeć wrażenia, że ten zapach jest mu strasznie znajomy. Dla przekonania nawet pociągnął dość mocno nozdrzami, ale nie zamierzał poruszać tematu rodziny, która dla niego niewiele znaczyła. No przynajmniej w tej chwili, skoro nie było nawet chętnego do pomocy mu przy naukach!
Rodzina powinna dbać o to, aby wyrósł jak najszybciej na największego i najpotężniejszego smoka!
A tak co miał? Nie interesującą się matkę i ojca kalekę!

: 28 kwie 2016, 10:50
autor: Dziki Agrest
– I ja mam ci w tym pomóc nieznajomy? – Wciąż nie odwracała się, a jedynie z niewielkim zakłopotaniem pilnowała skór. Syknęła przez zęby i klapnęła ogonem o ziemię. Czas, czas... czy starczy jej go, by dostarczyć skóry i nauczyć tego młodzika. – O czego chcąc zacząć? – Dodała jeszcze po chwili choć trzeba przyznać, że w jej głosie słychać było delikatnie zdenerwowanie i niechęć do prowadzenia tej nauki. Nie dość, że nie pochodził z życia to jeszcze miała go uczyć. Był jednak blisko spokrewniony z Poszukiwaczem, a może i nawet z nią samą. Dlatego też, z... grzeczności? postanowiła, iż mu pomoże.
Agrest przysunęła do siebie wszystkie skóry i usiadła obok nich tak, by móc jednocześnie ich pilnować jak i obserwować co takiego robi samczyk. Czekała na jego odpowiedź.

: 29 kwie 2016, 5:23
autor: Grayvrag
Czarny pisklak obserwował swoimi bystrymi ślepiami poczynania łowczyni. Uśmiechnął się nawet lekko, kiedy zapytała czego chciał. Dlaczego tak bardzo chroniła tą kupę skór? Przecież pisklę musiałoby się niemało natrudzić, aby gdziekolwiek zaciągnąć jedną z nich, a co dopiero jakąś większą ilość?
Poza tym był jeszcze za młody, aby okradać innych. Być może w przyszłości? Wróćmy jednak do rzeczywistości.
Śledzenie, Skradanie, Kamuflaż... Jeśli starczy czasu to być może jeszcze coś... Zaczniemy od Śledzenia... proszę?
Ostatnie słowo przeszło przez jego gardło z łatwością, jakby na prawdę po wcześniejszych słowach chciał okazać odrobinę uległości. To jednak było tylko słowo, które zbliżało go do osiągnięcia celu- pozyskania cennego nauczyciela. Rodzicielki mu nie było trzeba to i teraz poradzi sobie bez niej.

: 10 maja 2016, 10:26
autor: Dziki Agrest
Agrest wzdychnęła wpatrując się w małą istotkę.
– Powiedz mi więc... czym będąc dla ciebie śledzenie? – Odezwała się nagle. Wciąż nie była pewna czy samczyk był jej synem. Do tego nie pochodził z jej stada. Miała więc prawo odmówić mu nauki. Jednak coś w jej dzikim wnętrzu mówiło jej, by mimo wszystko pokazać temu stworzeniu podstawy sztuki łowieckiej. Skóry odłożyła gdzieś na bok, a sama podeszła nieco bliżej pisklęcia. Czekała na jego odpowiedź.

: 11 maja 2016, 5:44
autor: Grayvrag
W sumie mało ważne było dla niego to, że kręciła nozdrzami na tą naukę. Liczyło się jedynie to, iż zgodziła się. Jeśli jednak chciała poznać prawdę o pochodzeniu Zatrutego, będzie musiała go bezpośrednio o to zapytać, albo dokładniej wywąchać. Była w końcu łowczynią i z pewnością znajdzie w jego nucie zapachowej coś więcej, niż tylko krew Poszukiwacza. Przecież nie był ich pierwszym jajem, z pewnością znała zapach jakiegoś innego pisklęcia, które było jej... A może był on pierwszym, którego spotkała? Mało prawdopodobne.
Ahh ten akcent i przekręcanie słów. Być może gdyby to Dzika dostała pisklę do wychowania to nauczyłoby się jedynie pokracznie mówić... Ale przejdźmy do 'interesów'.
Śledzenie jest to umiejętność łowiecka. Polega na podążaniu za ofiarą i odnajdywaniu jej z pomocą śladów, które mogła ona zostawić. Możemy natrafić na kopyta, odciski łap, pazurów, stóp... możemy też natrafić na ślad zapachowy, kilka włosów z sierści, odchody...
Zatruty nie był jakimś nieukiem i bardzo szybko chłonął wiedzę. Obserwował smoki i wyciągał z tego wnioski, dlatego właśnie potrafił opowiedzieć o różnych tematach... I nie, Poszukiwacz mu tego nie poweidział. Jego ojciec był znacznie bardziej leniwy, niż mogłoby się wydawać.

: 14 maja 2016, 19:42
autor: Dziki Agrest
– Śledzenie przydaje się również do rozpoznaniu istoty jaka śledzisz. W końcu nie będziesz ślepo podążając za śladami, a również musisz wiedzieć co takiego tropisz. Czy warto tropić drapieżniki takie jak stado wilków czy gryfów...? Wątpię. Lepiej próbując odszukać sarny, żubry czy chociażby pekari niż siłować się z jakimiś pchlarzami. – Mruknęła – Do wymienionych przez ciebie tropów można dodać jeszcze nadgryzioną trawę, krew jak i sam dźwięk, odgłosy wydawane przez zwierzę. – Tym zakończyła tę najnudniejszą dla wszystkich smoków część nauki. Następnie chrząknęła spoglądając na młodego, wstała i przyjęła odpowiednią pozycję. Można było też szukać po prostu idąc przed siebie jednak Dzika o wiele bardziej wolała uczyć smoków tego sposobu. Nie było to nic specjalnego. Na początku jedynie rozstawiła i ugięła łapki. Poruszając się niezbyt szybkim krokiem przed siebie uniosła wysoko łeb, by spojrzeć na teren daleko od niej i starając się wypatrzeć tam tropów. Pociągnęła też tam nosem.
– Na górze różne zapachy są o wiele lepiej wyczuwalne. Dlatego to też tam najczęściej ich szukają smoki. – Potem poruszając się jakby po spirali obniżyła łeb. Przeszukując coraz to większy teren starała się nisko przy ziemi wypatrzeć inne, mniej widoczne z góry ślady. Potem znów w górę i tak w kółko. Następnie ponownie usiadła na ziemi i kiwnęła młodemu łbem. Teraz jego kolej.

: 28 maja 2016, 16:46
autor: Poranna Rosa
Spłoszona przybyła na polanę. Niewielki skrawek ziemi pokryty był trawą i oświetlony przez ledwo przebijające się przez szare chmurki słońce. Nie były na tyle ciemne, by zapowiadały deszcz w najbliższym czasie. Po prostu chciały pewnie zabrać smokom piękne światło złotej twarzy. Hmpf! Nie dobre chmurki!
Spłoszona przechadzała się jakiś czas między drzewkami. Widocznie czegoś poszukiwała. Mijały minuty, kwadranse, godziny. Aż wreszcie... znalazła! Za jednym z drzew leżała spora ilość skór. Krowich, rzecz jasna. Trzy, cztery. Tylko skąd ona aż tyle miała, by jej zostawić? Eee! Nie ważnie!
Wyciągnęła je, wszystkie. Położyła dokładnie na środku polany. Były idealnie odcięte od mięsa. Z zewnątrz pokryta króciutkim, przyjemnym w dotyku futrem, a wewnątrz posiadała jedynie skórę. Bez żadnych resztek mięsa bądź mięśni. Mamcia naprawdę ładnie umiała obierać skóry! Spłoszona westchnęła cicho. Ułożyła je jedna pod drugą. Czas na ukazanie swojego rzemieślniczego talentu, który odziedziczyła po swej matce!
Pierwszą ze skór wycięła pazurkami w kształt prostokąta. Jego postawy znajdowały się na najdłuższych bokach skóry. Wiadomo, że nie wyszło jej to idealnie, ale i tak nie było aż tak źle. Zgięła go w pół, a następnie jeszcze raz. Odcięła krawędzie tworząc cztery równej wielkości prostokąty. resztki odłożyła na bok i zabrała się za kolejną skórę.
Na drugiej położyła jeden z wyciętych wcześniej kawałków i mierząc odpowiednie odcinki za pomocą krótszego boku prostokąta wycięła dwa kwadraty. Resztki jej odłożyła na bok. Trzecią zaś pocięła na podłużne, grube na kilka szponów pasy. Teraz więc miała przygotowane wszystkie kształty. Ostatnie, co pozostało jej zrobić to połączyć je razem.
Pozostałe resztki za pomocą maddary posklejała, poucinała na cieniutkie, ale bardzo wytrzymałe paski, które połączyła dla jeszcze lepszej wytrzymałości. Powstał w ten sposób sznurek. Bardzo długi i trwały, skórzany sznurek, którym będzie mogła połączyć skórzane elementy. Trzy(nie cztery!), duże prostokąty położyła jeden obok drugiego. Krótszymi bokami skierowanymi w jej stronę. Magią połączyła je razem tak, by każdy dłuższy bok, który stykał się z dłuższym bokiem prostokąta obok został z nim złączony, a następnie wzmocniła łączenie maddarą za pomocą skórzanej linki, którą magicznie wplatała naokoło złączonych ze sobą krawędzi(ścieg okrętkowy). Wyglądało to całkiem ładnie! Kwadraty o jednym, łukowatym boku również przyszyła magicznie oraz sznurkiem do torby. Tak, to będzie torba. Łukowate boki skierowany był do dołu, a na jego równoległych Sakura przyczepiła skórzane pasy, do których to następnie dołączała następne i następne. W ten sposób stworzyła pasek torby.
Ostatnie co jej zostało to przymocować zamknięcie. Ostatni, czwarty prostokąt ścięła, by z jednego z boków stworzyć trójkąt. Równoległy do niego bok przyłączyła do niepołączonego z żadnym innym bokiem torby, a trójkątny kształt oklapnął na skórzaną ścianę z przodu. Tylko... co zrobić, by zioła z niej nie wypadały? I na to znalazła sposób! Podeszła do jednego z drzew i z wielkim skupieniem starała się za pomocą maddary wyciąć z niego okrągły kształt. Dość duży, by sakura mogła go złapać, ale nie za duży, by przypadkiem swoją średnicą nie był większy od torby. Ha! To by wyglądało śmiesznie! Wystarczył taki... średni. Taki... w sam raz! Spłaszczyła go nieco, by miał wysokość mniejszą od szpona. Utwardziła za pomocą maddary, ale przed tym wycięła w nim dwa otwory. Przez nie przeszyła sznurek mocując powstałe kółko do przedniej ściany. W skórzanej klapce, która miała zamykać torbę wycięła zaś podłużny otwór. Teraz mogła zapinać i odpinać torbę wkładając drewniane kółko(jak guzik) do otworu i wyjmując go. Za pomocą magicznego ognia wypaliła w skórze jakieś niewielkie zdobienia. Z pozostałych resztek skóry stworzyła zaś wewnątrz przegrody na odpowiednie rodzaje ziół. Tu zioła spotykane w lesie, tam na bagnach, łąkach... Wyglądało to na skomplikowane, ale dla osoby, która tą torbę stworzyła, dla Sakury... nie było to nic trudnego! Westchnęła cicho przypatrując się swojemu dziełu. Tyle roboty, ale wreszcie... Udało się!
Ogień nie miał zbyt dużo ziół. Większość szybko się ostatnio kończyła z powodu braku uzdrowiciela, który to mógłby wyruszać po nie na wyprawy. Sakura ze smutkiem spoglądała na zioła, które przyniosła ze sobą. Włożyła je do swej nowiutkiej torby. Wszystkie resztki po tworzeniu sprzątnęła. Wysłała do Chóru Światła impuls z prośbą o naukę wiedzy o ziołach i ich zastosowaniach. Gdy się ich nauczy – sama ruszy na wyprawę i uzupełni stan ziół stada. Teraz jednak jedyne co mogła zrobić to czekać na przybycie uzdrowiciela.

: 18 lip 2016, 12:55
autor: Wilcza Pani
Fao już od trzech wschodów Złotej Twarzy nosiła się z zamiarem spotkania z Przywódcą Życia. Jeszcze kilka razy próbowała kontaktować się z ojcem – bezskutecznie. Nie chciała w to wciągać matki, dlatego że nigdy nie rozmawiały o Zwiastunie. Nie znała dobrze smoków Życia i, ba!, żadnego chyba poza krótkim widzeniem ich na spotkaniu z Ateralem i zebraniu dotyczącym Mgły.
Zdecydowała się na pójście do Dzikiej Puszczy. Pewnie, mogłaby wybrać granicę z Wodą, w końcu miała do niej dostęp od Cienia i Ognia. Tylko... Jakoś nie wyobrażała sobie, by Przywódcy Życia było miło cały czas przebywać na pożyczonych terenach. Tereny Wspólne wydały się jej lepszym wyjściem. Chociaż i na nich byli zagrożeni Mgłą. Fao łuski się jeżyły na grzbiecie gdy myślała o tych nienaturalnych oparach. Polanka zapewniała jej przynajmniej trochę wolnej przestrzeni wokół. Usiadła w słońcu i przymknęła na chwilę ślepia. Nie było jeszcze południa, a promienie słoneczne już mocno grzały. Jak miło!
Hmm, a jak właściwie powinna odezwać się do Przywódcy? Nie pamiętała go na tyle dobrze by wysłać wiadomość telepatyczną tylko do niego, a znowu puszczać wiadomość która każdemu powie co Fao miał na sercu... Ugh, nie. Krótko i rzeczowo!
~ Chłodzie Życia, adeptka z Cienia pragnie z tobą pomówić. Będę czekać na Polanie w Dzikiej Puszczy do zachodu Złotej Twarzy. ~ Fao wysłała ten prosty komunikat na tereny Wody. Miał on dotrzeć tylko do umysłów starszych smoków, po czterdziestym księżycu życia. W ten sposób powinna trochę ułatwić sobie pracę. W końcu, gdy ostatni raz widziała wszystkich Przywódców, wydawali się jej staaaarzy. No, może poza Szaleństwem.
Usiadła wygodniej i owinęła ogon wokół łap. Teraz pozostaje jej czekać, i mieć nadzieję że do zachodu Złotej Twarzy Chłód się pokaże.

: 18 lip 2016, 14:00
autor: Chłodny Obrońca
Komunikat który dotknął i jego umysłu nieco go zaskoczył, był bardzo ogólny i oficjalny. Cóż… oczywiście było mu miło, że ktoś w końcu poza Heulyn zauważył jego pozycję, ale tonacja i brak szczególnych emocji zaintrygowały go. Siedział właśnie pod drzewami podczas gdy jego jaskinię znów atakowali adepci chętni by się czegoś od niego nauczyć. Ostatnimi czasy w ogóle mnóstwo czasu spędzał na granicy Wody i Życia, tam gdzie wisiała mgła. Wgapiał się w nią tak jakby mógł przepalić ją wzrokiem, och gdyby tylko mógł. Teraz jednak rozłożył skrzydła i zamyślił się, to nie będzie zbyt zgrabne lądowanie ale trudno. Machnął pierzastymi kończynami i już leciał nad terenami Wody na spotkanie tajemniczego adepta. Na miejsce dotarł dość szybko i z daleka mógłby przysiąc, że widzi wypłowiałą i o wiele młodszą podobiznę Czerwieni. Poznał ją dopiero gdy niemal dotknął gruntu. Była to ta młoda samiczka którą zobaczył podczas zebrania i która miała ten dziwny sen. Lądowanie Chłodu faktycznie było dość pokraczne… chciałby zobaczyć jak ktoś inny ląduje bez przedniej łapy… Uderzył tylnymi łapami o ziemię, a potem ostrożnie dostawił do nich prawą, przednią kończynę. Lewa łapa spoczywała w prowizorycznie skleconym temblaku, z liści, kory i wici wierzby, ważne że się trzymała. Pysk Chłodu zdobiły głębokie blizny na których nie rosła sierść, pozostałości po licznych pojedynkach. Odchrząknął widząc młodą samicę.
-Wzywałaś mnie? Jestem Chłód Życia.– zaczął jako, że to on przybył na miejsce spotkania.

: 18 lip 2016, 15:05
autor: Wilcza Pani
Nie liczyła specjalnie czasu, zajęta rysowaniem szponem w ziemi. Próbowała narysować pysk Sombre. Ogólny zarys pyska i ślepia jeszcze jakoś jej wychodziły, za to paszcza była koszmarem. Pierwszy rysunek przedstawiał uśmiechającą się Łowczynię. Fao poczuła się dziwnie zgorszona tą wersją i czym prędzej ją zatarła. Kolejna Siła miała obnażone kły, następna przewracała oczami, trzecia wyglądała na naburmuszoną...
No i tak jakoś wyszło, że Przywódca Życia zastał ją otoczoną poletkiem porytej ziemi, przedstawiającej Sombre-podobne pyski w różnych stanach. Zagapiła się na jego lądowanie, niezbyt subtelnie oglądając uszkodzoną łapę i dopiero przenosząc spojrzenie na pysk. Ah, jakież on miał śmieszne wąsiki!
Tak! Tak, to ja. Jestem Czujna Łuska z Cienia. Witaj. – Skłoniła się lekko, jednoczesnie ogonem przejeżdzając po podobiznach Siły. Miała nadzieję że uda się jej zatrzeć je do niewyraznych bazgrołów.
Dziękuję że przyleciałeś! Założę się, że masz wiele spraw, więc tym bardziej to doceniam – powiedziała, posyłając rosłemu smokowi uśmiech. Malachitowe ślepia przez moment przyjaznie błyszczały... Po czym Fao odkaszlnęła i wyprostowała się.
Moim ojcem jest Zwiastun Światła, jeden z twoich Wojowników. Nie odpowiada na wezwania telepatyczne. Kiedy go ostatni raz widziałam, leciał na rekonesans nad Mgłą. – Dawno to było. Cienista westchnęła cicho, patrząc z ukosa na Chłód.
Martwię się. To tatałajstwo jest coraz silniejsze, i zajmuje już tyle terenów! Ja – ugryzła się w język, połykając resztę zdania. Chciała zaoferować swoje wsparcie Życiu, personalnie. Tylko nie była pewna, czy może tak siać obietnicami bez niewiedzy swojego Przywódcy.

: 19 lip 2016, 12:37
autor: Chłodny Obrońca
Uniósł lekko brew widząc mnóstwo podobizn jakiegoś smoka. Ciekawe kto to niby miał być… szczerze mówiąc niezbyt skupił się na tym, każdy smok miał jakieś swoje zainteresowania, a on był zbyt zmęczony by wszystkie zgłębiać. Musieli mu to wybaczyć zwłaszcza, że starał się być dobrym przywódcom i zapewnić im spokój by mogli właśnie oto takie zainteresowania rozwijać. Samiczka z bliska jeszcze bardziej przywodziła mu na myśl Czerwień Kaliny, ciekawe czy… nie. Wyrzucił tą myśl ze łba. Było to możliwie by Heulyn się rozmnożyła ale z kim niby. Nikt nie był wart jej zainteresowań na tyle by pozwoliła na bliższe zbliżenie. Tak przynajmniej sobie mówił Chłód.
Samiec złagodniał nieco na swoim pooranym bliznami pysku kiedy Czujna skłoniła się przed nim lekko. W końcu jakiś wychowany smok! Cuda jednak się zdarzają na tym nędznym padole. Skinął głową przyjmując jej słowa i usiadł udając, że nie widzi jak wymachuje ogonem by zakryć swoje rysunki.
-Powinnaś być dumna z tego co robisz, a nie skrywać to w cieniu.– rzucił jedynie patrząc lekko przymkniętymi ślepiami na rysunki które nie zostały jeszcze zmaltretowane przez Czujną. Taki mały komentarz który miał być życzliwym brzmieniem na powitanie.
To co przywódca usłyszał później nie było już takie miłe. Samiczka mogłaby stanąć na głowie, dać mu tony mięsa i kamieni, ale cień jaki padł na jego pysk wcale by się nie rozjaśnił. To jedno imię, niezależnie od dalszej części tego co mówiła sprawiło, że Chłód usłyszał krzyk we własnym łbie. Krzyki i lodowate uczucie które zacisnęło szpony na jego sercu. Nie spodziewał się, że jego imię padnie w tym spotkaniu czy kiedykolwiek w przyszłości. Tyle zła ile wyrządził ten samiec… Zacisnął zęby i zmrużył ślepia patrząc na samiczkę chłodno.
-Zwiastun Światła został uśmiercony przez Jeźdźca Apokalipsy na arenie podczas pojedynku. Dziwne, że nie mówi się o tym w waszym stadzie.– powiedział opanowanym głosem. Musiał się starać by nie warknąć, ale przecież nie przystoi mu tak wybuchać emocjami. Och już słyszał głos Kruczego który wymachuje na niego łapami, krzycząc że musi wypuścić emocje z klatki i inne takie.
-Wrócił ze zwiadu ale nic nie odkrył za to… oszalał, zapewne od tej mgły.– dodał wymyślonym naprędce powodem dla występków Zwiastuna. Czujna była na pierwszy rzut oka wychowaną i mądrą samiczką, nie musiała wiedzieć o wszystkich poczynaniach swojego ojca i o wszystkich jego kochankach…
Jej dalsze słowa puścił na razie mimo uszu. Nie, nie ignorował jej. Po prostu mieli chyba na razie nieco ważniejszy temat do wyjaśnienia. Śmierć bliskiego smoka nie była przecież roztopionym śniegiem, czyż nie?

: 20 lip 2016, 1:08
autor: Wilcza Pani
Obserwowanie Chłodu z bliska było ciekawym zajęciem. Nie spotkała nigdy czystej krwi północnego, ba, nawet skrajnego. Siebie i Kaliny nie liczyła – grzywa, nawet bujna, nie była całą szatą futra ani piórami. Siedzący przed nią samiec miał trochę łusek, te jednak ginęły w porównaniu z sierścią. I tymi piórami na skrzydłach! Ach, wyglądały prawie jak ptasie. Kusiło ją, by dotknąć i sprawdzić czy jest pod nimi błona. Przywódca doleciał na spotkanie – czy latanie było dla niego inne niż dla błoniastoskrzydłych?
Sierść nie była jednak najbardziej absorbującą cechą Chłodu. Chociaż Faolitiarna odczuwała coś w rodzaju satysfakcji – słyszała że północne mogą mieć różne kolory, ha, jej grzywa była na to dowodem, a barwa Chłodu była bardzo... odpowiednia. Rozsądna. Właściwa. Fao lubiła rzeczy odpowiednie.
Naprawdę? – zapytała. Jej zdziwienie było namacalne, a ogon zastygł. Niektóre portrety zostały oszczędzone. A przynajmniej ich fragmenty. – Dziękuję. Chociaż cień jest dla mnie naturalnym środowiskiem.
Błysnęła kłami, ni to w uśmiechu wdzięczności, ni to ironii.
Spoważniała szybko, prawie w unisonie z Życiem. Szmaragdowe jeziorka, którym wydawały jej się tęczówki samca, stwardniały w kryształki i pokryły się szronem. To nie wróżyło dobrze.
Zły to posłaniec, co złe wieści niesie.
Fao nie potrafiła się zmusić żeby być zła na kogokolwiek, na Chłodnego też nie. Zamarła w pół oddechu, czekając na uderzenie emocji. Złości, rozpaczy, żalu. Nic nie przychodziło, poza narastającym uciskiem w płucach i głośniejszym biciem serca. Przy piętnastym uderzeniu wciągnęła powietrze przez nozdrza i zakołysała się w miejscu. Z powietrzem jednak coś przyszło – zaskoczenie.
Tak... Tak, aż dziwne że o tym nie usłyszałam... – potaknęła cicho. Temu akurat nie dziwiła sie wcale. Wieści w Cieniu nie roznosiły się dobrze ani szybko. Cieniści nie spotykali się często, a ich Przywódca nieczęsto miał powód by zwoływać ceremonię czy zebranie. Sami powinni się zorganizować... Jeśli Przywódcy są choć ciut podobni, to dwa spojrzenia na Chłód ujawniały że praca Przewodnika nie była łatwa. Ani lekka.
Czyli jego ofiarność poszła na marne – skwitowała. W gardle miała pustynię. Słyszała swój głos i wydawał się dziwnie fałszywy, jakby jego zwykła dźwięczność i siła zostały przytłumione. Słowa za to były wyraźne, i Fao drgnęła gdy do niej doszły. Naprawdę to powiedziała? Pomyślała? – Mgła...
O, teraz w jej piersi coś się obudziło. Zalążek gniewu, takiego gniewu który tworzy się ze strachu i niepewności. Nie była już bardzo młoda, a jednak zielony opar towarzyszył jej od wczesnych księżyców. Majaczył na skraju świadomości, wyciągał lepkie macki po więcej i więcej. I nie dawał się przegnać. A Fao nie miała zbyt wiele cierpliwości, przynajmniej wcześniej, i pozwalała sobie zapomnieć o sprawie bez rozwiązania.
Może była współwinna. Było nie było, miała sen o mgle. O tym, że w środku coś jest. To też przyczyniło się do zorganizowania powietrznego zwiadu.
Wyobraziła sobie ojca, jak leci nad terenami które zwał domem i widzi tylko kłęby zielonkawych mgieł. Wygnaniec, pokonany bez walki, nie mogący nic zdziałać pazurem i kłem, zostawiony na łaskę innych. Nikt dumny by tego nie zniósł.
Może śmierć z łap innego wojownika, nawet na arenie, wydawała się lepszym wyjściem.
Dziękuję Ci za szczerość. – Skinęła łbem. W malachitowych ślepiach aż nadto było widoczne współczucie. Jak musi się czuć Chłód w takich czasach? Z uszczuplającymi się szeregami Życia. Niezbyt kolorowo, tego była pewna.
Dawno to było? Zostało z nie... Po nim, coś, co mogę pochować? – Nadal nie czuła bólu ani smutku, nic, poza lekkim ukłuciem gniewu. I nie miała ochoty o tym myśleć, ani o ojcu, ani o Jeźdźcu Apokalipsy, kimkolwiek on był, ani o pochówkach ani o mgle i niczym innym. Zmusiła się. Dobra córka powinna zapewnić rodzicowi chociaż minimum szacunku by odpowiednio się pożegnać.

: 20 lip 2016, 16:49
autor: Chłodny Obrońca
Poczuł się nieco dziwnie bo chyba jeszcze nikt, w sumie oprócz Kaliny, nie przyglądał mu się tak dokładnie. Co prawda samiczka nie odezwała się ani słowem, ale czuł że chyba ją zaintrygował. Nie był pewny dlaczego, może chodziło o jego łapę? Bo przecież chyba nie o futro… z resztą odzwyczaił się już od zwracania nań uwagi. Kiedyś oczywiście bardzo się tym krępował, spotykał nawet smoki które się z niego śmiały, że wygląda jak puszysta kulka, niedźwiadek czy szczenię, a nie smok. Słowa te bolały go niewypowiedzianie bo przecież on był najprawdziwszym smokiem! Księżyce jednak leciały, a wraz z nimi postrzeganie świata ulegało zmianom no i Chłód stał się smokiem który niezbyt wielką uwagę przykładał do swojego wyglądu. Ważne tylko by futro nie miało w sobie robactwa, ani nie było mokre.
Przyglądał się dłuższą chwilę ocalałym rysunkom, sam nie był jakimś artystom. Potrafił co najwyżej stworzyć coś z maddary i to na zwiewną chwilę, za to takie malunki czy wiersze jakie pisał Fatum… to było coś innego. Przekręcił lekko głowę w bok i zaczął nawet rozpoznawać w prostych liniach samicę z Cienia, ta którą zwano Zabójcą Jednorożców. Tak, doskonale pamiętał jej ceremonię pod skrzydłami Proroka. Ona została Zabójcą, a Azyl… Szamanem. Tak chyba tak to szło.
-Widząc twoją łuskę i grzywę jakoś nie chce mi się wierzyć by cień był „twoim naturalnym środowiskiem.”– rzucił i uśmiechnął się z przekąsem. Doskonale zrozumiał grę słów, choć charakter samiczki, a także wygląd był tak odmienny od Aluzji czy Siły, że musiał wypowiedzieć swoją opinię na ten temat.
-Podobna jesteś do jednej samicy którą bardzo dobrze znam i ona zawsze najlepiej wygląda w słońcu, bądź blasku księżyca. Jej złote łuski łapią i więżą promienie, bawiąc się z nimi, a grzywa płonie niczym utkana z ognia.– dodał jeszcze by Czujna miała jakieś wyobrażenie o kim mowa. Skoro była podobna to mogła w jakiś pokręcony sposób odnieść te porównania do siebie, czyż nie?

Miła rozmowa jednak szybko się skończyła. Ech nawet zza grobu Zwiastun potrafił niszczyć to co piękne i żywe… Chłód patrzył na samiczkę bez większego współczucia. Nienawidził jej ojca tak bardzo, że nie potrafił wykrzesać w sobie pozytywnych uczuć, nawet nie próbował. Nie zamierzał też jednak ranić jej bardziej, była jedynie adeptką która powstała z przeklętego nasienia, a z tego jak się zachowywała mógł wywnioskować, że na szczęście jabłko padło bardzo daleko od jabłoni. Kiedy padły słowa o „ofiarności” Zwiastuna, Chłód zacisnął zęby tak mocno, że niemal czuł jak trzeszczą. Spokojnie, tylko spokój go uratuje. Ta mała po prostu go nie znała, nie zdążył złapać jej w swoje szpony i zadusić. Dla jej o ironio własnego „bezpieczeństwa”. Szaleniec… ciekawa jaka samica poszła na jego jadowite słowa. Jakimś dziwnym cudem Chłód automatycznie odrzucał Kalinę, mimo iż samiczka była do niej podoba. Jakby jej… wyblakła wersja.
-Tak… Mgła zniszczyła wielu z nas. Nie mówię jedynie o śmierci bliskich nam smoków. Mgła wdarła się w nasze dusze i budzi najokropniejsze myśli. Twój sen Czujna Łusko… był dla mnie najważniejszą wskazówką podczas rozmów z elfami.– powiedział poważnie. Chciał jakoś zepchnąć rozmowę na inną drogę, nawet jeśli ta droga leżała we mgle. Wszystko byle by już nie musieć widzieć przed sobą, koło samiczki… stojącego Zwiastuna. Zwiewnego, pożartego częściowo przez robaki i uśmiechającego się szyderczo.
-Nie dziękuj mi. Przekazałem ci jedynie… złe wieści.– powiedział nieco sztywno i chłodno. Przymknął ślepia i zastanowił się przez chwilę.
-Truchło Zwiastuna zostało spalone.– powiedział w końcu po nieco dłuższej pauzie. To mu w sumie przypomniało, że nastał czas… by w końcu zajął się ciałami innych smoków które poległy. Powinien pójść na kurhan i wyryć dla nich kilka słów. Dla Zwiastuna również… bądź co bądź należał do jego stada i był Bratem Krwi jego kochanej siostry. Nie spodobałoby się jej gdyby nie oddał mu czci. Nie tego by oczekiwała po swoim bracie. Ech… zobowiązania, nawet zza grobu dają o sobie znać.