Strona 14 z 36

: 16 lis 2016, 23:26
autor: Zmierzch Gwiazd

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Czyli jednak to spotkanie nie było jedynie rodzinną pogawędką, ale i był to czas na małe zabawy. Uważała, że Czerwień Kaliny wpadła na naprawdę świetny pomysł. Przecież, nic lepiej nie tworzy więzi jak lraca grupowa. Szpon delikatnie się uśmiechnęła. Zaczęła się zastanawiać, do której grupy mogłaby się przyłączyć. Nie chciała być nachalna i walczyć o członkostwo, ale też nie chciała zostać sama jedyna. Zabawa zapowiadała się naprawdę ciekawie.
Zanim jednak zdążyła podjąć decyzję, podszedł do niej ciemnofutry. Bardzo lubiła towarzystwo Faelana. Cieszyła się, że będzie z nim razem w drużynie.
– Jasne.
Zadanie wydawało się proste, lecz raczej w rzeczywistości takie nie będzie. Nefrytowa nie znała się zbytnio na barwnikach, więc nie wiedziała z czego można takowe zrobić. Cóż, bądą musieli zdać się na szczęście lub na intuicję.
Z zamyślenia wyrwał ją głos, którego jeszcze nigdy jej słyszała. Cichutki, nieśmiały głosik pisklęcia. Spojrzała się w dół i zobaczyła swego siostrzeńca. Szept bardzo urósł od ich ostatniego spotkania. Może za niedługo będzie mógł już zacząć nauki? W sumie, to nie ważne teraz. Ważne było to co się dzieje tu i teraz, a więc młdy chciał się przyłączyć do ich drużyny. Ziemista nie widziała żadnych przeszkód, więc spojrzała się na ułamek sekundy na cienistego brata, po czym ponownie wróciła do nieśmiałego malucha.
– Oczywiście że możesz.
Po rych słowach, Szpon rozłżyła swe pierzaste skrzydła i delikatnie okryła członków swej grupy. Delikatnie przyciągnęła ich bliżej siebie, aby mogli się wtulić w jej futerko i ogrzać. Zimne dni były już tuż tuż, a Nefeytowa nie chciała aby oni marzneli.

: 17 lis 2016, 19:49
autor: Czarny Lis
Widząc uśmiech i słysząc powstrzymywane parsknięcie Smoczycy. Dyskretny zrozumiał jaki popełnił właśnie błąd. Chociaż dostał pewne wyjaśnienie na ten temat. A przecież nie o to mu chodziło chciał wyjaśnić, ze chodziło mu o to, czy przez to, że jest partnerką ich ojca czy to nie czyni jej matką w jakimś stopniu. Czy to nie czyni z niej pani stada czy coś w tym stylu. Ta wypowiedź została przerwana przez nadejście jakieś dziwnej istoty, która ledwo co przypominała smoka. Jak się okazało, to była kolejna córka Figlarnej. Biedactwo, ale nie martwił się nią zbytnio. Wiedząc, że jest w rękach siostry wiedział, ze Mimoza ma najlepszą opieką. A wiedział to z autopsji. Gdy znowu chciał podjąć temat. Czerwień Kaliny powiedziała jaki będą miały cel w czasie tego spotkania rodzinnego. Dala im zadanie, które powinno zbliżyć do siebie innych. To proste i genialne gdy ma się wspólny cel i się współpracuje w rodzinie, można poznać danego smoka. Jego sposób udzielania się zadaniu, a także jego światopogląd. Coś co Dyskretny bardzo cenił w tego typu spotkaniach. Nadszedł czas na podzielenie się na grupy.
Teraz pozostało pytanie. Z kim nasz bohater będzie mógł się zapoznać bliżej. Domyślał się, że raczej do niego i innych dorosłych dołączy grupa pisklaków by mogli mieć na nie oko. Przysiadł i zaczął się rozglądać przypatrując się to z kim będzie. Nefrytowej szlo najlepiej już miała dwójkę malców w swojej ekipie. Oby tylko on sam nie był. Raczej mu to nie przeszkadzało, ale raczej ciężko samemu szukać, a on miał często problem gdy musiał czegoś szukać. Rozparzało go piękno przyrody. Gdyby to było wspólne polowanie byłoby łatwiej, bo wtedy mógłby się skupić na tropie zwierzyny i wtedy nie byłoby problemu ze skupieniem. A tak z kimś to będzie się musiał skupić nie tylko na szukaniu, ale także na pilnowaniu malców. Szczęśliwie los sprawił, ze nie musiał długo szukać kogoś do towarzystwa. Po tym jak usłyszał "Hej" – zerknął odruchowo w dół w stronę głosu no i zobaczył jedna z córek jego siostry. Trójkątne łuska, z odcieniami zieleni bieli i złota. Na jej pytanie oczywiście odparł
Jasne, z chęcią będę z tobą w grupie. – i się ciepło do niej uśmiechnął widząc jej entuzjazm. No mala spędzi czas sobie z wujkiem. Chciał już wcześniej poznać przyszłe pokolenie nowo powstałego stada ziemi. No i ścieżka przeznaczenia, która kroczył sprawiła, że się skrzyżowała z Kwiatkiem. Pogłaska ja po główce i potem się rozejrzawszy spytał
Jeżeli wciąż nie ma pary i szuka kogoś, to zapraszamy – Czerwień Kaliny, wyraźnie powiedziała by się związali w trójkę. Dlatego tym razem zawołał do kolejnej osoby, która będzie chciała podążać tą samą ścieżką z Dyskretnym w celu zbliżenia się do rodziny.

: 18 lis 2016, 10:34
autor: Rwący Wicher
Kiedy matka musnęła jego polik nie krył swego zadowolenia. Nie obchodziło go to, co sobie inni pomyślą na takie jego zachowanie. W końcu miał już swój wiek, był prawie dorosły oraz prawie tak rosły jak Czerwień. Na słowa matki i popchnięcie go do przodu zareagował pomrukiem niezadowolenia i nerwowym kołysaniem ogona na prawo i lewo, ale posłusznie poszedł w głąb doliny. Znalazłszy sobie odpowiednio dużą polanę wygodnie ułożył się na niej. Pysk położył na łapach, skrzydła przycisnął do tułowia, a ogon owinął wokół ciała. Jeśli jakieś pisklę zechce być z nim w grupie to na pewno nie odtrąci je tylko się nim zaopiekuje. Oczywiście nic na siłę i zbyt specjalnie nie starał się o to żeby ktoś do niego dołączył. Jeżeli wypadnie być mu samemu w grupie wcale nie będzie płakał z tego powodu. Niezbyt był zainteresowany tą całą zabawą. Nie ma nic przeciwko spotkaniom rodzinnym z Fao i jej pisklakami, ale smoki ziemiste to dla niego w tym momencie było zbyt wiele. Nie potrafił sobie póki, co tego wszystkiego poukładać, więc nic dziwnego, że wyglądał poprzez swoje czyny i zachowanie na oschłego. Poza tym niedawna ciężka choroba i droga powrotna do domu również zrobiły swoje. Nie okazując większego zainteresowania przygotowaniami do zabawy leżał obserwując wszystko, co się działo wokół niego spod przymkniętych powiek. Pewnie by przypominał ogromny głaz gdyby nie blask jego szkarłatnych oczów połączony z błękitem. Tyle było nowych zapachów i dźwięków wokół niego, które wbrew pozorom chłonął zachłannie. Pomimo swej pozycji nie stracił na czujności. Cały czas bez względu na wszystko uważnie nasłuchiwał i bacznie obserwował teren. Nie minęło wiele czasu jak ciszę zakłóciło potężne ziewnięcie przy okazji uwalniając sporą ilość kłębów dymu z pyska. Zdawał sobie sprawę, że zachowuje się, co najmniej niegrzecznie, ale w tym momencie miał to zdecydowanie w rzyci, gdyś nie był w nastroju. Nic dziwnego, że niedługo zaczął narzekać mrucząc pod nosem, a z jego nozdrzy, co rusz wydobywały się kłęby dymu. Chociaż z drugiej strony mogło to też nieco komicznie wyglądać, patrząc jak głaz dymi jakby mu się coś przegrzewało, bo w tej chwili właśnie tak wyglądał samiec. Przypomniawszy sobie o siostrze skierował łeb w jej strony, aby móc ją dobrze widzieć. Po chwili jego serce ścisnął żal i ból, kiedy przypomniał sobie tę jasną kulkę. Gdzież to ona może podziewać się, choć już jakiś czas temu wrócił do domu nie miał odwagi rozpytać się matki w tej materii. Nie wiedział, czego bał się bardziej, jej gniewu, czy poznania nieprzyjemnej prawdy. Kiedy tylko o tym pomyślał zaraz ogarniało go nieprzyjemne uczucie i czuł jakiś taki nieprzyjemny ucisk w klatce piersiowej, aż całym jego ogromnym cielskiem wstrząsał raz za razem dreszcze. Naprawdę musiał nie przyjemnie wyglądać ten ogromny głaz, co chwila dymiąc i drżąc.

: 18 lis 2016, 16:06
autor: Kwiatek
Zamruczałam cicho i rozejrzałam się po zebranych i obserwując ich uważnie stając przy okazji bliżej nowo poznanego smoka. Za dużo smoków których nie znam ale wytrzymam choć jest to z deka przerażające. Uniosłam skrzydełka zaraz mając zamiar warczeć ale opanowałam się, zacisnęłam ostre ząbki i przycisnęłam skrzydła do ciała. Były one odrobinę większe ode mnie ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Nie odzywałam się próbując się odrobinę rozluźnić. Może i jestem odludkiem ale tym razem mam usprawiedliwienie- za dużo nieznanych smoków oto moje usprawiedliwienie na chwilę obecną.

: 21 lis 2016, 10:07
autor: Administrator
Heulyn słyszała, jak smoki próbują dobrać się w pary. Tylko rankor wszedł gdzieś między drzewa, naburmuszony.
Coś go trapiło i smoczyca nie wiedziała co. Czuła, że niebawem przyjdzie czas na rozmowę, aby rozwikłać niezbyt przyjemny stan ducha najstarszego syna.
W tej chwili jednak nie interweniowała, a pozwoliła reszcie dobrać się w grupki. Tylko Fao z pisklętami nie bardzo garnęli się do zadania.
Mruknęła pod nosem.
Od początku miała przeczucie, że ciężko będzie smokom wychowanym w Cieniu zbratać się z innymi. Cieniści byli dosyć zamkniętą grupą, niechętną więziom z innymi smokami. Tylko Faelan wydawał się podekscytowany perspektywą poszukiwań z Ziemnymi. Ci zas okazywali więcej zaangażowania, ale tego w sumie się spodziewała.
Kiedy stanęła, czekając na podejście Kleryczki, obserwowała ją, jak idzie ku niej z nietęgą miną. Coś ją dręczyło. Nie zwracała jedynie uwagi na to pokraczne pisklę za nią drepczące.
Heulyn co prawda widziała już kilka przypadków degeneracji, te często zdarzały się w Cieniu, zważywszy na ten nieco paskudny nawyk mieszania swojej krwi ze swoją. Znała przypadki, kiedy ojciec miewał młode z własnymi pisklętami.
Wzdrygnęła się na tą myśl, a gdy Kleryczka zaczęła mówić, wszelki wyraz zniknął ze złotego pyska.
Tylko lazurowe slepia spoczęły na tej Mimozie, a końcówka ogona drgała za nią.
Chłód nie mówił swym młodym o nich? Te dwa jaja... to mogłoby się zgadzać, jednak wątpiła, aby chciał porzucić oba, chyba że sam był z nią nieszczery. Ewentualnie widząc, co wyszło z jednego, z obawy mógł chcieć porzucić drugie.
Dziwiła się, że nie zabił tej maszkary po wykluciu, ona by tak zrobiła. Słabe osobniki nie powinny żyć, a na pewno nie powinny dożyć czasu, aby przekazać swe słabe geny dalej, wypaczając kolejne pokolenia.
Jednak to nie były dowody.
Z całym szacunkiem do twojej dedukcji, Figlarna Łusko, jednak to nie jest dowód na to, że to tutaj młode jest owocem mojego związku z waszym ojcem. Mógł je rzeczywiście znaleźć niebawem po wykluciu.
Przykro mi to mówić, ale lepiej byłoby, gdybyście zabili ją wtedy. Redukcja gatunku nie jest niczym obcym, jednak skoro zdecydowałaś się ją przygarnąć i pomóc jej przeżyć, weź za nią odpowiedzialność.
Sama nie przyłożę łapy do czegoś, co jest jedynie domniemaniem. Nie raz widziałam, jak podobne wybryki natury umierały, może nie od razu. Czesto stawało się to w czasie, kiedy już każdy myślał, że jednak Bogowie okazali swą łaskę.
Może tą małą czeka inny los, kto wie, co Immanor ma dla niej w planach, jednak dopóki sama nie dowiem się prawdy z prawdziwego źródła, nie życzę sobie, aby mnie wiązać z tą tu samicą
– słowa Heulyn były naznaczone spokojem, ale także jakimś bliżej nieokreślonym chłodem.
W tym czasie nie spojrzała nawet na małą, patrząc w ślepia Kleryczki.
A teraz sądzę, że powinnyśmy wrócić do grupy. Zaplanowałam kilka atrakcji na ten czas. Wszystkie młode będą miały zajęcia, a i zachowają pamiątki po nim – tym razem zerknęła na młodą pokraczną istotę, uśmiechając się samymi kącikami gadzich warg.
Zaraz potem dołączyła do reszty zebranych.
Dobrze, skoro się już dobraliście, ruszamy szukać roślin, które po przeróbce pozwolą uzyskać nam barwniki. Szukajcie porostów rosnących przy drzewach i skałach. A także krzewów indygowca, który ma piękne fioletowe kwiaty. Szukajcie również niewielkiej rosliny marzany o kulistych żółtych kwiatkach. Możecie szukać też innych drzew o soku barwiącym, zobaczymy, co uda wam się znaleźć. Po drodze też szukajcie roślin włóknistych i innych ciekawych przedmiotów – wyrzekła.

: 21 lis 2016, 12:58
autor: Figlarne Serce
Reakcja Mimozy, a potem słowa Kaliny wprawiły ją w niemałe zdumienie, aż rozdziawiła pysk i zamrugała kilkakrotnie oczami, zastanawiając się czy aby na pewno dobrze słyszy. Już była niemal pewna, że obie smoczyce ze łzami wzruszenia wpadną sobie w objęcia, a tu taka historia. Przez dłuższą chwilę stała tak jedynie w milczeniu, nie wiedząc co począć, aż wreszcie zdecydowała się ponownie zabrać głos.
– Cóż...pomówię jeszcze o tym z moim ojcem, dziękuję, że poświęciłaś nam czas. – rzekła krótko, a choć bardzo się starała zabrzmieć miło, to jednak i jej głos stał się jakby chłodniejszy. Zabić pisklę? Toż to przecież nie tylko barbarzyństwo, ale wręcz pogwałcenie smoczych praw. Czerwień zdecydowanie nie powinna żartować sobie w ten sposób i to jeszcze przy młodej, jednak kleryczka nie rzekła, ani nie zrobiła nic nie chcąc całkiem popsuć atmosfery i relacji ze swoją mistrzynią. Ona na pewno nie mówiła tego poważnie, nie mogła, była przecież jej autorytetem. Ale chyba jednak rzeczywiście nie była prawdziwą matką Mimozy, matka powinna wszak zawsze rozpoznać swoje młode i zaakceptować je, a Cienista uzdrowicielka tego nie uczyniła. Figlarna odetchnęła głębiej i spojrzała na samiczkę, czule okrywając ją swym skrzydłem. Wystarczyło jedno spojrzenie w te pełne zaufania ślepka, by wiedziała, że nigdy nie byłaby w stanie jej skrzywdzić, a wręcz przeciwnie. Najchętniej chroniłaby ją przed całym złem tego świata. I to nieprawda, że takie smoki są słabe. Wręcz przeciwnie, ułomności na ciele i konieczność przezwyciężania z ich powodu wielu trudności każdego dnia czyni je nieraz silniejszymi od tych zdrowych. Ich cierpliwość, wytrwałość, determinacja...to najlepsze co kolejne pokolenie może po nich otrzymać.
– Skarbie, wysłuchaj mnie proszę. Przygarnęłam cię kiedy wyklułaś się z jaja, kocham cię i opiekuję się tobą od początku jak własnym pisklęciem. Ale chociaż bardzo bym tego pragnęła nie jestem twoją prawdziwą mamą, tylko przybraną. Prawdziwa mama to ta smoczyca, która zniosła jajo, z którego z kolei ty się wyklułaś, a ja tamtego jaja nie zniosłam. Ale nie martw się, nie opuszczę cię. – powiedziała, starając się wszystko jak najlepiej wytłumaczyć i na koniec przytulając samiczkę do siebie. Czuła, że będzie też musiała uświadomić Mimozę co do pewnych spraw, ale póki co, to co rzekła musi młódce wystarczyć. Widząc oddalającą się od nich Kalinę ponownie przywołała na swój pysk promienny uśmiech.
– Ej! My tu sobie gawędzimy, a oni już się do szukania ukrytych skarbów zabierają. Chodź, będziemy we dwie, a jak da radę to i jeszcze kogoś ze sobą weźmiemy. Pokażmy reszcie rodzinki na co nas stać! – zakończyła z zapałem, by zakończyć ten zgoła dziwny temat i zająć zarówno siebie jak i Mimozę czymś znacznie ciekawszym. Powoli podążyła ku pozostałym prowadząc ze sobą Mimozę.

: 21 lis 2016, 23:25
autor: Mimoza
Wychyliła się z pod skrzydła Figlarnej, chcąc wysłuchać jak Czerwień zareaguje na słowa kleryczki. Nie przejęła się ani trochę gdy Kalina nie uznała jej za swoją córkę, Mimoza nie uznała jej za swoją matkę więc nie było problemu. Niestety następne słowa Uzdrowicielki nie przeszły już tak łatwo. Samiczka napięła mięśnie w geście poddenerwowania. Zrobiła krok odstępu od Figlarnej by nie zlewać się z nią optycznie a ukazać się jako niezależna istota. Podniosła dumnie łeb do góry by spojrzeć uzdrowicielce w oczy. "lepiej byłoby, gdybyście zabili ją wtedy" Oddychała ciężko a skóra na piersi jej się napinała gdy wszystkie mięśnie były naprężone. Mimoza mimo że niepozorna kotłowała się teraz w środku.
Redukcja gatunku?! – wcześniej nie znała znaczenia słowa "redukcja", ale bardzo łatwo domyśliła się go z kontekstu. – Nie jestem jakimś robakiem którego można rozdeptać bo chodzi za wolno! – warknęła oburzona. – I nie mam zamiaru umierać. – dodała jakby z wyższością i wściekłym sykiem równocześnie. Zaciskała szczęki wpatrując się w odchodzącą cienistą. Wbijała szmaragdowe szpony w ziemie pozostawiając po sobie nieregularne grudki, coś jakby zdarło z niej teraz otoczkę uroczego pisklęcia. Nie chce już być pisklęciem.
Drgnęła delikatnie i pozwoliła ciału się rozluźnić gdy usłyszała kojący głos Figlarnej. Spojrzała na nią z pode łba. W jej oczach pulsowało nie do końca zidentyfikowane uczucie najbardziej przypominające zawód wymieszany z gniewem.
– Mamo, nie interesuje mnie kto zniósł jajko, to nie ma znaczenia. – powiedziała gapiąc się w rowki które zrobiła w ziemi. Przytulas od mamy pocieszył ją bardziej niż słowa, które nie miały większego znaczenia. Zamruczała cicho ocierając się o futerko mamy. Podniosła łeb i kiwnęła głową na propozycje Figlarnej. Było jej już lepiej ale wciąż było widać na jej pyszczku pozostałości po wybuchu gniewu.

: 22 lis 2016, 22:32
autor: Zaciekły Kolec
Udało się, jego niesamowite zdolności dyplomacji z łatwością pozwoliły na dobranie najlepszych sojuszników. Nawet o tym nie wiedząc, do ich drużyny mimowolnie dołączyło jakieś pisklę.. Jedyny mankament jaki go teraz dręczył był taki, że nie za bardzo znał jej imię..
Ale podziwiał jej samodzielność, determinacje i umiejętność spostrzegania najlepszej drużyny!
Wraz z Nefrytowym Szponem nic nie powinno umknąć ich uwadze. On nie był tak doświadczony jak ona w tropieniu, ale miał wystarczająco zapału by pomóc w jakikolwiek sposób. W razie czego też umiał trochę tropić, przecież nie uczył go nikt inny jak jego siostra!
Największy jednak szok przeżył gdy zarówno jego jak i trzeciego członka drużyny jego siostra okryła skrzydłem i jasno dała do zrozumienia, że mogą się wtulić w jej futerko.
Wtulić.
W jej.
Futerko..
Fáelán zaczął się w środku gotować. On po prostu uwielbiał jej aksamitne futro. Ta miękkość była rozkoszą dla jego skóry, powodowała natychmiastowe ukojenie, rozluźnienie. W dodatku było tak przyjemnie zielone, a to przecież najmilszy dla oczu kolor!
BOŻE JAKIE TO MIĘKKIE!! – Wydarł się, będąc wciąż okryty jej skrzydłem i szaleńczo wciskając się w jej futro, ocierając się łebkiem na lewo i prawo, niedowierzając w prawdziwość tego zdarzenia.
Dopiero po chwili jak dał upust swoim emocjom, zrozumiał że nie powinien śnić na jawie. Przez jego grzbiet przeszedł zimny dreszcz. Na myśl że w dość dziwny sposób zwrócił swoją uwagę miał ochotę schować się pod swoimi skrzydłami. Miał tylko nadzieję że jego matka go nie wydziedziczy.
To znaczy.. – Wyszedł, występując przed jego siostrę i pisklę.
Drużyno..! – Przemówił do obojga, mając na twarzy wielkie krzaczaste brwi i solidnie samczą twarz starganą wojnami, albo tak przynajmniej mu się wydawało.
Rozejrzymy się za marzaną i krzewami indygowca, co wy na to? Ja popatrzę pośród traw i krzewów, a wy przy drzewach i krzewach. Jak przy okazji znajdzie się coś równie ciekawego, to też bierzemy! – Polecił, po czym wesoło hasając ruszył w kierunku jakiegoś większego zagęszczenia krzewów oraz gęstej trawy czy skał, gdzie mogły się schować rośliny. Kierował się zarówno wzrokiem, sugerując się kolorami. Żółty i fioletowy to był priorytet. Znając jednak z doświadczenia wszelkie zioła, kwiaty i chwasty, doskonale wiedział że każda z nich ma swój wyjątkowy zapach, toteż jakikolwiek inna, niecodzienna woń była przez niego poszukiwana. Chodził zygzakiem w okolicy krzewów, a te oczywiście też sprawdzał. Co jakiś czas spoglądał jak wyglądają postępy i morale drużyny.

: 22 lis 2016, 23:29
autor: Zmierzch Gwiazd
Już się zaczęło. Czerwień objaśniła im, czego tak właściwie szukają. Zabawa nareszcie się zacznie. Nefrytową ciekawiła jednak jedna rzecz, a mianowicie, po co im te barwniki? Co takiego będą z nimi robić? Do czego będą im potrzebne? Te pytania cigle sobie zadawała w głowie. Nie mogła się ich pozbyć, szczególnie że nigdy jeszcze nie była na takim spotkaniu rodzinnym, więc nie wiedziała czy szukanie barwników to coś normalnego. No ale cóż, później zapewne się dowie wszystkiego co potrzebne do dalszej zabawy. Wystarczy jedynie przejść przez pierwszy etap.
Spojrzała się na Faelana gdy tylko usłyszała jego krzyk. Cichutki się zaśmiała. Nie spodziewała się takiej reakcji na zwykłe okrycie skrzydłem. Natomiast gdy cienisty wyszedł spod jej skrzydła, coś zrozumiała. On po prostu nie chciał aby Szpon robiła to w obecności innych smoków. Nie wiedziała dlaczego i nie zamierzała pytać. Uszanowała to i zaakceptowała. Spojrzała się na Szept i zdjęła z niego skrzydło, dociskając je wygodnie do boku.
– Chodź. Poszukamy tych barwników.– Zachęciła siostrzeńca po czym ruszyła za Faelanem. Parę razy oglądnęła się w tył upewniając się, czy Ziemista idzie za nią.
Podobnie jak przybrany braciszek, zabrała się za poszukiwania wymienianych przez starszą uzdrowicielkę roślin. Ruszyła w nieco inny sektor, bardziej na prawo od cienistego. Rozglądała się bacznie dookoła szukając marzany lub teź indygowca. Wypatrywała bacznie ich fioletowych oraz żółtych, kulistych kwiatów. Była wyczulona szczególnie na te dwie barwy, lecz to nie znaczy że zignorowała wszystko inne. Co jakiś czas podnosiła łeb wyźej, próbując wyczuć zapach, który mógłby należeć do szukanych przez nią roślinek. Zwracała uwagę również na wszystko inne, co wydawało jej się przydatne. Gdy tylko zauważyła coś nietypowego na pniu drzewa lub na skale, podchodziła bliżej i oglądała uważnie znalezisko mając nadzieję, że będzie to porost. Przyglądała się również, czy z kory drzewa nie cieknie jakiś sok, który mógłby się przydać przy robieniu barwników. Ale nie szukała jedynie roślin. Oglądała dokładnie wszystko, co wydawało jej się ciekawe, nie tylko rośliny. Polegała na swoich zmysłach, mając nadzieję że znajdzie coś przydatnego.

: 23 lis 2016, 9:08
autor: Szept
Co za ulga. Najgorsze już miał za sobą. A teraz, gdy drużyna była w komplecie mógł w końcu poczuć się jak ryba w wodzie, biegając po okolicy w dzikich poszukiwaniach. Zamiast tego poczuł się jakby pływał na mięciutkiej, puszystej, zielonej chmurce. Sam nie wiedział, co zaskoczyło go bardziej, nagły przytulas czy wybuch jego młodego towarzysza, na którego w odpowiedzi wybałuszył oczy. Ależ on głośny! Szept o mało nie zszedł na zawał, słysząc eksplozję radości czarnego pisklęcia tak blisko siebie.
W końcu krzykacz chyba sam uznał, że przesadził i zaczął wydawać rozkazy. Mały odetchnął z ulgą. Powinien się na przyszłość spodziewać wszystkiego po swoim nieco starszym kompanie. Tak dla bezpieczeństwa i zdrowia. Tymczasem wysłuchał posłusznie jego poleceń i obserwował, jak rzuca się on w wir poszukiwań. Chwilę później ruszyła też ciocia. Czas więc, by i on dołączył.
Co prawda nie miał pojęcia czym są te „b-a-r-w-n-i-k-i”. Smaczne to to? Tym bardziej nie wiedział czym jest marzanna, czy też indygowiec. Brzmiało śmiesznie, postanowił więc zrywać każdą roślinę nietypowego koloru lub kształtu. A w razie wątpliwości, zawsze może zwrócić się o pomoc do kogoś z drużyny.
Zgodnie ze słowami Faelana, jak się wcześniej młodziak przedstawił, wziął na swoje barki okolice drzew i krzewów. Takie zabawy to on rozumie. Szkoda tylko, że nie wie, czego szuka. Najlepiej będzie więc szukać wszystkiego.
Podejrzanie okrągły kamyczek? Siup do paszczy. Dziwnie skręcona gałąź? Bierzemy też i to. Liść o śmiesznym kolorze? Zabieramy. Ratujący swe życie ucieczką chrząszcz? Hop na pokład. Szept kręcił się po okolicy, biegając w tę i we w tę jak kura bez głowy, podnosząc losowe przedmioty kiedy tylko wpadły mu w oko. Był przy tym w siódmym niebie. Drobne przyjemności, ale ile przy tym uciechy! Buszował w krzakach, krążył pomiędzy pniami drzew i wciskał swój szlachetny nos wszędzie, gdzie się dało. W ten sposób na pewno coś znajdzie, mniejsza z tym czy będzie przydatne czy nie, bawiąc się przy tym jak nigdy. Gdyby był psem, ogon merdał by mu już tak mocno, że pewnie by odpadł. Był jednak smokiem i to dość koślawym, więc ogon wił mu się jak spanikowany wąż, niejednokrotnie zaplątując się o gęstsze krzewy i spowalniając poszukiwania. Nie zniechęcało to oczywiście pisklęcia do dalszych wściekłych poszukiwań. Morale nie mogłoby być wyższe, no może gdyby robił to samotnie, ale to niewielka różnica. Za to efekty... no cóż.

: 28 lis 2016, 1:29
autor: Czarny Lis
Czyli jego drużyna to on i mały Kwiatek. Cóż może to i lepiej. Nie mają przewagi liczebnej, ale za to Dyskretny może teraz pilnować tylko jednego małego pisklaka. No dobra teraz tylko podzielić się na role w ekipie. Nie zawracał głowy Figlarnej ani Czerwieni widać byli zajęci sobą. A młody nie zamierzał ingerować gdzieś gdzie nie jest potrzebny. Skierował całe swe skupianie na zadaniu i na pilnowaniu młodszego. Zniżył łeb do niego i powiedział
Dobrze młody. Pora na wykonanie zadania. Czy wiesz jak wyglądają rzeczy, których poszukujemy – poczekał chwile aż młody odpowie – Jak tylko znajdziesz to czego szukamy czy tez nietypowego to podbiegnij do mnie i poprowadź. Ja zrobię to samo jak sam tylko coś znajdę. Leć przodem – po tych słowach się wyprostował i ruszył swoim korkiem za młodym zerkając to na otoczenie to na poczynania młodego. Dyskretny raczej nie był przyrodnikiem. jednak często przybywał na dworze i umiał rozróżniać rośliny i przedmioty. Zawsze pamiętał czy mogą być. Jednak to nie był jedyny plan. Chciał podbudować w młodych motywację. Jak tylko znajdzie się blisko przedmioty zawoła młodego i pyta czy nie widzi czegoś szczególnego. Kwiatek to wskażę i będzie super. I młody ma motywację, zadanie wykonane i Dyskretny zadowolony, robiąc za dobrego wujka. Co może pójść nie tak?

: 30 lis 2016, 20:35
autor: Kwiatek
-Wiem – Powiedziałam szczerząc ząbki do starszego smoka – Dobrze –Odpowiedziałam ponownie i pobiegłam prędko w stronę zarośli rozglądając się uważnie. Po zauważeniu krzaku jagód podbiegłam do niego prędko i spojrzałam za siebie sprawdzając czy Dyskretny idzie za mną. Usiadłam koło znaleziska z uniesioną główką dumna z siebie.

: 01 gru 2016, 14:11
autor: Administrator
Smoczyca szła w sporym oddaleniu za grupą smoków, które zajęły się poszukiwaniami. Tylko Rankor gdzieś zniknął.
Rozejrzała się za nim, chcąc go dołączyć do swojej grupy.
~Rankorze, jestem na głównym szlaku, dołącz do mnie[/i] ~ przesłała mu mentalną wiadomość, odszukując jego umysł gdzieś w Szumiącej Dolinie. Zdawało jej się, że samiec nie odszedł daleko.
Kleryczka i Mimoza szły obok siebie, chociaz nie skupiły się na żadnych poszukiwaniach, przez to też i nic nie znalazły, zbyt zajęte rozmową, rozemocjonowane spotkaniem z Uzdrowicielką.
Sama Heulyn starała sie nie mysleć o tym, co rozumiało się samo przez się...
Ta wiedza była zbyt dla smoczycy niewygodna i dekoncetrująca, aby miała się nią dłużej zajmować. Zajmie się tym innym razem.
Tymczasem Faelan wyrwał do przodu, chcąc znaleźć coś żółtego i fioletowego. Węszył w powietrzu. Miał nieco ułatwione zadanie, ponieważ widział te zioła w jej grocie. W niedługim czasie znalazł ładny krzew indygowca, który pysznił się fioletowymi barwami.
Tymczasem Nefryt również zabrała się do pracy. Nie bardzo wiedziała, czego szuka, ale się starała. W końcu na jednym z szarych kamieni porośniętych mchem dostrzegła żółty porost, który szukała. Mogła go zeskrobać, na pewno się przyda.
Szepcik podszedł do zadania z entuzjazmem, wyszukując ciekawych przedmiotów w lesie, a tych było całe mnóstwo! Póki co to on miał najwięcej skarbów. Znalazł kolorowy, pomarańczowo czarny kamyk, ciekawie powyginaną białą gałązkę, pióro sroki oraz starą muszelkę po ślimaku!
Dyskretny również wyruszył na łowy, chciał jednak dać przewagę swym młodszym towarzyszom, jednak i tak udało mu się znaleźć marzannę o malutkich, kolistych kwiatkach.
Kwiatek zaś znalazła krzew pełen niewielkich jagód, małe czarne kuleczki drżały delikatnie na wiotkich gałązkach.
Sama Heulyn zaś zerwała kilka pęków włóknistej rośliny, którą zamierzała wykorzystać przy kolejnej zabawie.
Jeżeli coś znaleźliście, przynieście skarby na niewielką polankę na wschód od głównej ścieżki. Tam będzie dla nas więcej miejsca – rzuciła w przestrzeń.

: 01 gru 2016, 22:01
autor: Figlarne Serce
To prawda, że była rozemocjonowana, ale bynajmniej nie zamierzała rezygnować z zabawy i słysząc kolejne słowa Czerwieni spojrzała na Mimozę.
– Ty rozejrzyj się po lewej, a ja będę szukać od prawej strony, mam nadzieję, że znajdziemy tu wspomniane przez Kalinę roślinki i wiele innych fajnych rzeczy. – rzekła z uśmiechem. W następnej chwili ze skupieniem już rozglądała się po okolicy z prawej strony Szumiącej Doliny mając nadzieję dostrzec gdzieś fioletowe kwiaty indygowca. W sumie nawet gdyby przypadkiem trafiła na coś innego, to też by nie narzekała, bo w końcu chodziło tutaj o to, żeby się przede wszystkim dobrze bawić z rodziną. A nic tak nie zacieśniało więzi rodzinnych jak wspólne zabawy grupowe.

: 02 gru 2016, 14:48
autor: Rwący Wicher
Porywisty w pełni delektował się tymi chwilami. W końcu nikt do niego nie podchodził i mógł wylegiwać się do woli. Mimo tego nie uszło mu uwadze potworzenie się drużyn oraz to, za jakim entuzjazmem i podekscytowaniem zabrały się do poszukiwań. Nie miał nic przeciwko takim zabawą, ale wyglądało na to, że w tym momencie jakoś nie specjalnie palił się do niej. Już miał nadzieję, że jeszcze sobie może pośpi, gdy dostał mentalne wezwanie od matki. Nie tracąc ani chwili czasu podniósł się i ruszył w jej kierunku. Od razu skierował się na główny trakt. Już po chwili był na nim i wypatrzył Uzdrowicielkę. Natychmiast skierował w jej kierunku swe kroki. Po krótkim czasie był już u jej boku. Podczas nawrotu na ścieżce czule otarł się bokiem i pyskiem o jej grzbiet, po czym szedł obok niej, ale jednak nieco z tyłu, tak, że wyprzedzała go o długość pyska. Nie okazując znudzenia czy innych uczuć wędrował tak u jej boku ciekaw dalszych jej instrukcji. Choć przybył tutaj to tak czujnej smoczycy nie mogła ujść uwadze jego skwaszona mina. Choć nie miał nic przeciwko takim spotkaniom, to jednak nie zbyt dobrze się bawił i czuł na tym obecnym. Niespecjalnie też zaangażował się w nie. Raczej rzadko rozglądając się wokoło maszerował pogrążony we własnych myślach. Choć był jeszcze tylko Adeptem to już w tym momencie prawie, że dorównywał rozmiarami swej matce. Dodatkowo to jego spojrzenie, które do najprzyjemniejszych nie należało, nic dziwnego, że odstraszał potencjalnych członków do swej drużyny. Mimo wszystko nie przeszkadzało mu to, ba nawet był wielce z tego powodu zadowolony. Niestety zbytnich chęci do podjęcia zabawy do nie przejawiał on. Wolał raczej z boku obojętnie obserwować poczynania innych. W tym momencie, ani odrobinę nie przypominał typowego Porywistego.

: 02 gru 2016, 18:05
autor: Zmierzch Gwiazd
Uśmiechnęła się delikatnie widząc porost na kamieniu. Tak, zdecydowanie tego szukała. Napewno przyda się podczas późniejszych zabaw. Nachyliła się nad kamieniem i dokładnie obejrzała go. Następnie, stworzyła drewnianą miseczkę i dokładnie zeskrobała cały porost, aby na kamieniu nie zostało z niego nic. W międzyczasie, usłyszała głos Czerwieni Kaliny.
Gdy skończyła zbierać porost, poczekała chwilę aż Szept i Faelan zbiorą się. Nie chciała wyruszać w tamtą stronę bez nich, w końcu byli jej drużyną, a drużyny się nie zostawia. Poza tym, byli jeszcze młodzi więc tymczasowo byli pod jej opieką.
Gdy już się wszyscy zebrali, razem z nimi wyruszyła w stronę wspomnianej polanki. Po drodze, wypatrywała również jakichś ciekawych znalezisk, najlepiej krzewów z kwiatami o mocnej barwie. Zwracała uwagę na wszystko, co można by przerobić na barwniki. O ile coś zauważyła, to wzięła to że sobą, jeżeli nie, po prostu przybyła na miejsce z samym porostem. Położyła go na ziemi i przysiadła an zadzie obserwując poczynania młodszych członków drużyny.

: 02 gru 2016, 20:17
autor: Zaciekły Kolec
No, było nawet łatwiej niż myślał. Nie mógł się nawet pozbyć wrażenia że już kiedyś widział taką roślinkę w grocie jego matki. Miło było wiedzieć że właśnie tak się ona nazywa.
Do zbierania indygowca nie zabrał się byle jak. Ponieważ nie mógł wziąć tego inaczej niż w pysk, musiał to zrobić tak, by nie uszkodzić samych kwiatków. Uciął bądź wyrwał cały roślinki dalej, by ich łodygi wziąć w kiełki i z nimi przywędrować do miejsca w którym wcześniej się zebrali. Wkrótce nawet jego matka ich wszystkich o to poprosiła. On sam, mając pysk wypełniony zieleniną i czując piach na języku, bez słowa skierował się w stronę puchatej, zielonej siostry która widocznie czekała aż ich drużyna się zbierze. Gdy tak się stało, szedł razem z nią w równym kroku, o ile można mówić o równym kroku gdy ma się mniejsze dużo łapki od Nefrytowej!
Gdy ich drużyna dotarła na miejsce, opuścił łebek w dół i ułożył zgromadzony indygowiec na miejscu, niedaleko żółtego czegoś który przyniosła jego starsza siostra w miseczce. Ah, wygoda maddary. On też kiedyś tak sobie będzie ułatwiał życie!
Odsunął się nieznacznie w bok, by wypluć resztki tego zielska oraz cały brud jaki niechcący został mu w pysku. Przez chwilę tak pluł aż do momentu w którym choć w pewnym stopniu poczuł ulgę.
Z zamkniętym pyszczkiem obserwował jak inni przychodzą z znaleziskami, spoglądając co kto przyniósł oraz zerkając co jego mama robi. Jednocześnie też swoim jęzorkiem cały czas pracował w środku, tak by w końcu całkowicie nie czuć że coś miał w pysku. Zbierał wszystko w jedną ślinę i pluł. Oczywiście wszędzie tam, gdzie nie było przyniesionych roślinek ani nikogo na kim mógłby zostawić cząstkę siebie. To chyba nie byłoby miłe.. Ale jakby takie coś się zdarzyło, to nie świadomie!

: 02 gru 2016, 21:20
autor: Szept
Po, w jego mniemaniu, całkiem udanym pierwszym etapie poszukiwań, Szept miał pysk wypchany po brzegi przeróżnymi znaleziskami. Jedynie pióro sroki nie dołączyło do reszty znalezisk okupujących obecnie paszczę pisklęcia, za to wetknięta została, z niemałym trudem należało dodać, w sierść zdobiącą jego małą jeszcze głowę. Sterczało sobie teraz pomiędzy dwoma czarnymi rogami, jeszcze bardziej dodając małemu barw. Sporo musiał się też natrudzić, aby nie zgubić swojej zdobyczy, gdy szybszym krokiem ruszył za pozostałą częścią swojej drużyny.
Po drodze nie mógł się oprzeć pokusie dalszych poszukiwań. Wodził wzrokiem pod nogami starając się wynaleźć jakieś ciekawe rzeczy, uważając przy tym, by nie wypuścić z paszczy wystającego z niej białego patyka, ani żadnej z pozostałych znajdujących się w niej rzeczy. Niestety, nawet gdyby coś wypatrzył nie byłby w stanie tego już podnieść, dotarł więc na miejsce zbiórki bez nowych przedmiotów. Być może sprawa byłaby ułatwiona, gdyby też miał taki koszyczek jak jego ciocia, ale jakoś nie spodobała mu się taka opcja. Zdecydowanie wolał satysfakcję niesienia tego co się znalazło samodzielnie, we własnym pysku czy na własnym grzbiecie. To było bardziej interesujące, zwłaszcza gdyby znalazł coś gigantycznego.
W końcu pozostali zatrzymali się, więc i on zrobił to samo. Gdy Nefrytowa i Faelan zaczęli odkładać swoje żółte papki i fioletowe chwasty przyglądał się z zainteresowaniem. Niechętnie rozstawał się ze swoim nowym piórem, w końcu pięknie komponowało się z jego własnymi, posłusznie jednak opuścił łeb i złożył wszystko przy zdobyczach pozostałej dwójki – śmieszny, kolorowy kamyk, białą i powyginaną gałązkę, oraz pustą muszelkę, której doniesienie w stanie nienaruszonym było prawdziwym wyzwaniem. Oczywiście wszystko, poza samym piórem, było dokładnie i obficie oślinione, w końcu niósł to cały czas w pysku. Zdobyczom pozostałych przyjrzał się odrobinę dokładniej. Jakaś fioletowa roślina najbardziej rzuciła mu się w oko. Czy to ten indy-coś tam, którego miał szukać? Będzie więc teraz wiedział, na co zwracać uwagę.

: 08 gru 2016, 20:46
autor: Czarny Lis
Trafił mu się pojętny młodzik. Chociaż zauważył, że jest strasznie małomówny. Początkowo wydawało mu się, że może się wstydzi przy tak wielu smokach. Sam by się schował pod kamień czy gdzieś nim nie wybada sytuacji. A przynajmniej tak by zrobił gdyby był w wieku Kwiatka. Inny powód może być, taki, że po prostu woli działać niż gadać. Młody szybko udowodnił prawdziwość pierwszej tezy Dyskretnego. Jak tylko młody potwierdził, ze rozumie pomysł od razu pobiegł krzaki.
No to ma zajęcie, lepiej będzie jak pójdę jego śladem i sam rozejrzę się za składnikami – pomyślał. Nasz bohater raczej nie był uzdrowicielem,. To była profesja jego obecnej przy Czerwieniu Kaliny siostry. Jednak często wychodził na zewnątrz i podziwiał cuda natury. Nie był ekspertem, ale umiał odróżnić kwiaty. Po wyglądzie i zapachu. Szedł za młodym patrzył to na młodego to na okolice szukając czegokolwiek z listy. Po chwili zauważył, że kwiatek znalazł jagody potrzebne do wywaru. Podszedł i powiedział
No brawo młody – podbudowując samoocenę młodego. I ko poczochrał po główce. teraz to musiał się postarać głupio by było gdyby wszyscy przynieśli swoje znaleziska, a on nic by nie przyniósł. Szczęśliwie jakieś dwa susy dalej od krzewu z jagodami znalazła marzannę. Znał te kwiaty często je odnajdywał podczas swych kontemplacyjnych wędrówek. Teraz narodziło się pytanie jak to przenieść. mógłby w pysku, ale przez to mógłby zniszczyć roślinę i zanieczyścić ją swoją śliną, a to mogło spowodować, że mikstura miałaby właściwości uszkadzające zamiast lecznicze. Trzeba było jakiegoś naczynia by to przynieść, jednak nic nie mieli. A raczej nie stworzy pojemnika z niczego...
A może da się – pomyślał adept. No może nie tak z niczego, ale z maddary. Podszedł do młodego i spytał
Chcesz zobaczyć coś zadziwiającego? – jak tylko uzyska odpowiedź, zabrał się dzieła. Wyobraził plątaninę energii z wielkim półkolem i potem jak tylko przelał tę energię energia przemieniła się w wiklinę. powoli zapładniać wszystkie puste przestrzenie. Wybrał ten materiał, bo jest dostatecznie lekki by dało się go udźwignąć i dostatecznie wytrzymały by wytrzymać niesienie tych wszystkich roślin. Stworzył na początek mniejszy taki by młody kwiatek, mógł go unieść. Potem stworzył większy koszyk dla siebie z tego samego materiału. Jak tylko skończył powiedział do młodego
Dobra, teraz Kwiatku zbierz jak najwięcej jagód do koszyka, ja zbiorę swoje kwiaty do swego koszyka. Potem zabierzmy je do Czerwieniu Kaliny. – Jak tylko to powiedział wziął swój koszyk w usta do swego zbioru kolistych kwiatków. Oczywiście czasie zrywania pilnował młodego czy pracuje i czy nic na nich się nie czai. Ostrożności nigdy za wiele. Gdy już skończył poszedł do młodego ze swym ładunkiem w pysku i poczekał, aż młody skończy i dokona tego samego.
To f dogę – Chciał oczywiści powiedzieć "w drogę", ale raczej ciężko się mówi z pełnym ładunkiem. Licząc, ze Pisklak zrozumie co miał na myśli Dyskretny spokojnie szedł w stronę spotkania. Po zobaczeniu organizatorki postawił swój koszyk na ziemi. Oczekując reszty towarzystwa.
Wiem, że to nie miał być wyścig, ale czy jesteśmy pierwsi?[/color] – spokojni i rozważni wygrywają wyścigi, o kolejna ciekawa teza. Później ją dopracuje, jak tylko przybędzie reszta i jak tylko dostaną kolejne instrukcje.

: 22 gru 2016, 21:04
autor: Kwiatek
Potaknęłam i patrzyłam na to wszystko z zapartym tchem. To wspaniałe stworzył coś z dosłownie niczego. Po usłyszeniu polecenia szybko pozbierałam trochę jagód do małego koszyka z wikliny i podniosłam go pyskiem po czym ruszyłam za starszym smokiem i na miejscu położyłam swój koszyk koło jego i usiadłam lekko zakrywając się swoimi skrzydłami.

Dodano: 2016-12-22, 21:04[/i] ]
Spojrzałam na młodszego brata odrobinę zdziwiona.
Nie dlaczego pytasz ? -Spytałam zaciekawiona skąd młodzik wysnuł takie wnioski. Rozłożyłam jedno skrzydło na pełną rozpiętość.
Chodź usiądź to pogadamy – Mówię uśmiechając się do Daimona.

: 06 lut 2017, 19:24
autor: Mistycznooka
// Kontynuacja Nauki ze Wzburzonym! ;w;.

Dotarła tutaj trochę zmieszana. Ostatnia nauka z Przywódcą została niespodziewanie przerwana przez czynniki od nich niezależnych. No cóż. Cieszyła się jednak, że znalazła chwilę by dokończyć z nim tę Naukę teraz, mimo że od ostatniej próby minęło trochę czasu, to Młoda pamiętała bardzo dużo z niej. W sumie trudno zapomnieć swoje pierwsze "widzenie". Dalej w wyobraźni kreował jej się obraz tego ostrego światła i tych dziwnych, ostrych plam które miały układać się w jakieś kształty. Oraz ten przeraźliwy ból jaki temu towarzyszył. Ale przecież jest silną smoczycą – Nie podda się tak łatwo prawda? Oczywiście że nie! W końcu jest córką Płaczu Aniołów, a Płacz Aniołów nigdy się nie poddaje! Nasunął jej się jednak też jej biologiczny ojciec. Przez wspomnienia pamiętała jego chłodne nastawienie do wszystkich i respekt jaki wzbudzał między innymi członkami ich Górskiego Stada. To że zawsze kiedy kroczył trzeba było ustawiać się w kolejce.. Ale chodziło tu też o to że on zawsze szedł pierwszy, tak jakby dbał o bezpieczeństwo stada. I często mimo ciężkich ran, nawet nie mruknął słowem. Trochę są z Łezką do siebie podobni..
Wylądowała by od razu siąść sobie pod jakimś drzewem. Oparła plecy o twardy pień i starała się odprężyć oraz wyciszyć. Musiała w końcu nabrać siły zanim dotrze tu jej nauczyciel, by ich nauka nie ciągnęła się w nieskończoność – Młoda też od tamtego czasu nabrała na silę dlatego dzisiaj znów poprosi o kolejne.. kształty..