OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
No nie.. dość już tego dobrego. Cokolwiek to coś chciało od Skały, śmierdziało i chyba nie powinno już dawno żyć. Co jeśli chciało na przykład zjeść małe pisklę? Nigdy przecież nie wiadomo z takim czymś, prawda?! Chłód nie czekając już dłużej zrobił kilka rzeczy, a raczej aż dwie na raz. Najpierw patrząc się cały czas krytycznie na zająca, złapał Skałę w zęby i uniósł do góry. Posadził sobie na grzbiecie i cofnął o krok od dziwnie pachnącego stworzenia. Następnie, nie czekając na reakcję córki czy też tego czegoś postanowił stworzyć klatkę z maddary. Klatka miała być wielkości zająca. Posiadała jedynie pionowe pręty, mniej więcej co szpon od siebie. Dzięki temu to stworzenie nie powinno przecisnąć się pomiędzy nimi. Klatka stworzona miała być z twardych dębowych prętów. Nie musiał wybierać kamienia czy też swojego ulubionego obsydianu. Wszakże klatka miała być magicznie wzmocniona. Drewniane pręty miały mieć chropowatą fakturę, podobną do kory drzewa. Ciemnobrązowe z zewnątrz i jasne wewnątrz. Miały neutralną temperaturę, oraz smak drewna jeśli ktoś życzył sobie je obgryźć. Oczywiście i tak nie dałby rady ich przegryźć. Drewno miało mocno zagęszczoną strukturę tak by żadne uderzenie czy gryzienie nie połamało krat. Od góry i od dołu klatka również była zamknięta, tylko że drewniane pręty nachodziły na siebie tworząc kratkę. Sądząc, że tyle wystarczy by odciąć dziwne stworzenie od smoków, sięgnął do źródła swej magii. Serce zabiło mocniej gdy widoczne tylko dla Chłodu, mgliste macki maddary wysączyły się z jego ciała na ziemię. Oplotły zająca i chwilę później przywołały do świata rzeczywistego drewnianą klatkę.Czarodziej patrzył na dziwne stworzenie spod przymrużonych oczu. Pamiętał śmiesznego smoka w czerwonej czapce, który pojawił się, dał mu mandarynki i zniknął. Ale to coś? Może… może ten zająć uciekł z mgły? Zacisnął mocniej zęby przyglądając się stworzeniu. Dobrze chociaż, że Skała siedziała na jego plecach. Była bezpieczna, a to najważniejsze.
-Nic ci nie jest?– szepnął jeszcze.
















