A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,MP,MA,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| A,MO: 3
Atuty: Regeneracja, Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
// wątek wyżej przeniesiony w inną rzeczywistość
Choć jego pierwsze oswojone drzewo na wspólnych nie było jedynym, na którym sypiał, a już w szczególności teraz, gdy przez skojarzenia unikał go coraz częściej, wciąż zdarzało mu się je odwiedzać. Dąb nie zawinił niczemu, a skoro o Strażniku pamiętał, smok nie powinien na długo się z nim rozstawać. Żałosna była ta jego relacja z drzewami, tym bardziej gdy na własnej łusce pojął, jak głęboko sięgała.
Skoro nie zamierzała się zapowiedzieć, Infamia miała ogromne szczęście, że samiec akurat aranżował swoje artefakty na gałęziach. Jego krew pozwalała mu skryć się w listowiu i bez problemu balansować na nierównych ramionach rośliny, wokół których oplatał ogon, albo zaczepiał się oń skrzydłami. Był swojemu zadaniu tak cholernie poświęcony, że nawet nie usłyszał jak wywerna ląduje tuż obok. Dopiero zapach, który prędzej czy później dotarł do jego nozdrzy, poinformował go o jej obecności.
Wessał powietrze nerwowo. Od ich ostatniego spotkania minęło wiele dni, wieczność wręcz, jeśli liczyć emocje drzewnego wykrzywiające perspektywę czasu.
Nie chciał z nią jeszcze rozmawiać, ani nawet widzieć jej pyska. Wiedział, że okropna, niedojrzała część jego osobowości zdominuje interakcje, jeśli odpowiednio się do niej nie przygotuje. A czy właśnie tego chciał, gdy Infamia dała mu drugą szansę?
Zapewne sama kierowała się desperacją. Chciała mieć dzieci, ale wiązała ją lojalność do niego, której nie wiedzieć czemu decydowała się przestrzegać. To nie tak, że gdyby znalazła sobie byle jakiego smoka, mógłby cokolwiek z tym uczynić. Miałby do niej żal i co z tego? Tak czy inaczej nie byli sobie równi, ani nie potrafili rozmawiać.
Spojrzał niżej, czując jak w karku aż strzela mu od odruchowego zesztywnienia mięśni.
Tęsknił za nią, ale przerażała go zwyczajna rozmowa. Cokolwiek stało się między nimi, znów zatruło jego łeb i rozwarstwiło ducha. Nie potrafił wyłapać myśli, uporządkować ich, żeby odcedzić te, które czyniły całe wspomnienie obrzydliwym i upokarzającym. Pewnie też go takim widziała, na bogów. Dlaczego, dlaczego nie mogła się zapowiedzieć?
Sarna też była obok, swoją drogą.
Nie na gałęzi, jak rozwieszony łup, a wewnątrz gniazda, które uwił specjalnie dla niej. Nie czułby się w końcu dość bezpiecznie, gdyby coś upolowało ją spod drzewa, w czasie jego drzemki.
Spojrzał na nią teraz, jakby liczył że sama zejdzie i powie Infamii, że nie ma go w domu.
Sarna mrugnęła jedynie, trzepocząc długimi rzęsami.
Drzewny wypuścił powietrze. Jeden, drugi raz. Miał wrażenie, że nawet temperatura jego ciała zdołała zmienić się, przez sam stres.
W końcu jednak zdecydował się na konfrontację. Ssaka zostawił za sobą, podczas gdy sam, gałąź po gałęzi zaczął zmierzać ku ziemi. Nie zaskoczył jednak, a zatrzymał się na ramieniu, które okupował najczęściej, gdy rozmawiał z obcymi. Stąd było go dobrze widać i słychać, choć nie dało się sięgnąć łapą.
Mając na nią lepszy ogląd, przejechał wzrokiem po jej cielsku, od końcówki ogona, po łeb i zdobiące go, kręcone rogi.
Trudno też aby uwadze umknęła mu jasno ubarwiona hydra, czy napchany po brzegi pakunek.
Zacisnął wargi.
– Witaj Mahvran – odezwał się sucho, choć znała go dość, by odróżnić naturalnie oficjalny ton od sztywności maskującej napięcie.
Nic więcej powiedzieć nie potrafił.
Licznik słów: 509
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
♣ szczęściarz ♣
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces
raz na walkę/polowanie/raz na 2 tygodnie w misji
♣ twardy jak diament ♣
stałe -1 ST do testów na Wytrzymałość
♣ przezorny ♣
+2ST do kontrataków przeciwników
[color=#585858] ♦ [color=#755252] ♦ [color=#B69278] ♦ [color=#C63C3C] ♦ [color=#B88576]