Strona 13 z 14

Krater

: 21 lut 2025, 18:29
autor: Gadożer

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ciężko było się nie wyrwać z zamyślenia kiedy obok kończył się świat. Samica drgnęła napinając wszystkie mięśnie. Hałasy nie były jej straszne bo samce i ludzie często hałasowali. Ale tu? Czyżby któryś ją jednak wyśledził? Zacisnęła zęby gotowa by tym razem umrzeć na dobre.

Nie wróci do nich.

Wokół niej zaczęły pojawiać się szkliste ostrza które zaczęły kruszeć gdy usłyszała wycie rannego zwierza. Co jest?
Stała czujnie przyglądając się jak fioletowemu zwierzęciu. Postawiła kołnierz niemal jak kobra tylko, że do góry i ruszyła w kierunku smoka. To... smoczyca? Poruszyła nosem powoli kładąc po sobie błony. Nadal czuła lekkie zdenerwowanie, a przez to swędziały ją wszystkie blizny. Miała nieodpartą ochotę zacząć je rozdrapywać...

To nie oni, uspokój umysł. Myśl o pysku brata umazanego krwią taty. To cię zawsze uspokajało.
Nabrała powietrza w płuca by po chwili wypuścić je powoli na zewnątrz.
~ Ty... wolna...
głos stworzony przez maddarę był dziwaczny. Pierwsze słowo brzmiało jakby powiedział je młody samiec, drugie z kolei jak stara samica.

Lamba

Krater

: 21 lut 2025, 19:29
autor: Naga Magia
  • Fioletowy kształt był smoczycą, jak się okazało. Smoczycą która chyba się zgubiła bo jak już zerwała się w jedną stronę, zaraz zawracała. Gadzik widziała że na dobrą sprawę to tak kilka razy tak wstawała, szła a potem wracała do punktu wyjścia.

    Przybyszka zamarła dopiero, gdy dotarł do niej dziwaczny, maddarowy przekaz. Nagle znajdujące się wokół świetliki połączyły się w jedną, wielką ćmę wielkości kotołaka która zaczęła bardzo powoli sunąć po niebie, rozświetlając kawał terenu. Samica trochę nie miała się gdzie ukryć przed wielgachnym, maddarowym owadem..
    – A-HA! Mam Cię! – zaszczebiotała i zaraz zaczęła wielkimi susami się do niej zbliżać. Uradowana jak pisklę, że znalazła innego smoka na tym terenie! – Już myślałam że jestem tu sama! Wiesz może-– OooOooo na cycki Mythal. – ostatnie wyrażenie powiedziała śmiertelnie poważnie, zatrzymując się nagle już blisko smoczycy. Była.. tak poraniona... i taka..

    Lamba nabrała powietrza, próbując się nie rozbeczeć na jej widok.
    – R-Rany. Nic Ci nie jest?? Potrzebujesz pomocy?? – zaczęła zalewać biedną samice pytaniami ale SERIO była o nią zmartwiona..

Krater

: 21 lut 2025, 21:16
autor: Gadożer
Przyglądała się przez dłuższą chwilę jak samica goni i w końcu łapie świetliki, chyba. Harati nie rozumiała zupełnie, po co to wszystko. Koncepcja zabawy była jej nieco słabo znana. To znaczy takiej zabawy... Poza tym fioletowa była przecież dorosła? Ech.
Zacisnęła szczękę mocniej kiedy samica ją zauważyła. W dość głośny sposób oczywiście. I o jakie cycki chodziło? Pewnie też znała ludzi... ale pewnie nieco innych niż ona. Zanim jednak Harati zdążyła pogrążyć się w myślach nieznajoma zaczęła się niemal trząść? To znaczy nie zaczęła! Ale ten jej wyraz pyska i lekko zeszklone oczy.

Co... co ona najlepszego wyprawiała?! To nie ja potrzebuje pomocy tylko ty!
Harati zmarszczyła brwi i przywołała maddarę. Stworzyła coś co przypominało iluzoryczny kaganiec na pysk. Kaganiec łączył się z obrożą, a z tej dyndał eteryczny łańcuch. Wszystko wyglądało dość ciekawie, ale... jakby zrobione z duchowego materiału? Samica machnęła łapą by obroża i kaganiec znalazły się na pysku i szyi drugiego smoka. Po zamknięciu łańcuch miał pociągnąć Lambę w dół ku ziemi.
~ Nie... wolno... łzy...
i po raz kolejny maddarowy głos brzmiał jakby wypowiedziały go trzy osoby. Starszy marynarz którego głos był zmęczony podróżami, młody muzyk – melodyjny i młoda samiczka – najwyższy ton z ich wszystkich.

Twór samicy nie był jednak wytrzymały. Co prawda Lamba być może poczuła szarpnięcie, ale eteryczność tworu szybko się rozwiała.
~ Łzy... ból...
i znów dwa głosy podczas gdy Harati spojrzała w bok jakby zawstydzona słabością swojego tworu – a nie faktem, że tak jakby zaatakowała fioletową samicę.

Lamba

Krater

: 23 lut 2025, 16:46
autor: Naga Magia
  • Lamba jakby mogła, toby się najeżyła jak... jeż. Ale jeżem nie była, mimo krwi górskiego to jedynie jakiekolwiek kolczaste elementy miała na ogonie i to dość liche – Ramzy czy Mamuśka mogli pochwalić się pięknymi kryształami, idącymi ładnym wzorkiem przez ciało a jej wypluło jakieś ochłapy na ogonie. Jak była mała to sobie je piłowała by były jeszcze mniejsze, jak dorosła to zaczęła mieć kryształowe kompleksy-– ALE NIE O TO CHODZIŁO TU.

    Cofnęła głowę.
    – Co Ty kombinujesz?.. – zapytała już poważnie a kiedy kaganiec uformował się na jej pysku to aż nic nie zrobiła bo tak ją zatkało! Pomrugała czerwonymi ślepiami, kiedy twór lekko pociągnął ją ku ziemi. Jeszcze ten głos.. jakaś sklejka z kilku smoków? Jej niestabilna maddara lekko zabuzowała ale zaraz się uspokoiła gdy twór się rozwiał. Lamba jednak zamarła tak na trochę w pozycji z pochylonym łbem nim się wyprostowała. Fioletowa była głupia. Ale nie aż tak głupia by nie zrozumieć że twór miał powiązania z jakąś.. niewolą. Niekoniecznie przyjemną. I jeszcze te jej rany..

    Lamba wyprostowała się i skróciła między nimi dystans. Przekręciła głowę delikatnie w lewo z zacięciem na pysku.
    – Łzy są dobre. Ale kagańce i łańcuchy to jakieś popieprzone rzeczy. Kto Ci to zrobił, ludzie?? Inne smoki?? – styczność z ludźmi Lamba miała pośrednią bo rodzice raczej od nich stronili a matka opowiadała jej, jak kiedyś głupi wieśniacy bardzo ją okaleczyli. Niby nie powinno się wszystkich jedną miarą określać ale..

Krater

: 03 mar 2025, 13:37
autor: Gadożer
Znów ją zaskoczyła gdy podeszła bliżej. Były tej samej wielkości więc mogły sobie nawzajem patrzeć w swoje czerwone ślepia bez pochylania się. Samica starała się rozgryźć o co mogło chodzić młodszej. Chciała ją zdzielić? Pchnąć? Napluć jej w pysk?
Kiedy opuściły ją kolejne słowa pokręciła stanowczo łbem.
~ Łzy to ich śmiech... Łzy nic nie dają poza śmiechem... i bólem...
powiedziała miała nadzieję iż stanowczo choć nie było łatwo. Dalej uczyła się dobierania słów w maddarze no i brzmiały dziwnie. Tym razem wszystkie słowa jakby wypowiadali je różni ludzie. Łamany smoczy.

~ Zrobił... co?
przekrzywiła głowę lekko w bok, w pełni i szczerze nie rozumiejąc o czym mówiła Lamba. Przynajmniej nie płakała. Harati nienawidziła łez. I miała nadzieję, że jej krótka lekcja przekona obcą by mieć się na baczności. Wszyscy tylko czekali na tę wilgoć spływającą po policzkach by móc sobie poużywać. Wygrać. W pewnym momencie nawet nie chodziło o powstrzymywanie się bo łez zwyczajnie Harati już zabrakło. Może wypaliła sobie kanaliki?

  • Lamba

Krater

: 03 mar 2025, 16:47
autor: Naga Magia
  • – Pies jebał ich śmiech. Sukinkoty, gnoje, biesie ścierwa! – Lamba nawet niezbyt wiedziała kogo właśnie wyzywa, jednak by kogoś tak zahukać, tak wyprać że mówi dziwnie takie brednie.. Trzeba było zrobić mu niewyobrażalne rzeczy! A gdy samica nawet nie potrafiła dobrze sprecyzować, co takiego jej zrobiono że zachowuje się tak.. dziwnie.

    Nabrała głośno powietrza i zaraz jej wypuściła. Jej pysk złagodniał.
    – Pokaże Ci coś. Coś, czego chyba nigdy nie widziałaś. – powiedziała, skracając dystans a potem... po prostu chamsko wcisnęła się w jej szyję, obejmując ją przy tym swoją. Mocno a jednocześnie delikatnie. Wyciągnęła jedną łapę, gładząc śliczną choć lekko poszarpaną kryzę napotkanej smoczycy. Nie.. pachniała żadnym stadem. Czyżby była tu od niedawna?
    – Przytulanie. Bez okazji, bez chęci. Po prostu. – dodała po chwili ciszy, jeżeli samica jej nie odepchnęła. Jeżeli tak, uszanowała jej decyzje choć nie zamierzała odchodzić.

    – Jak się nazywasz? – zapytała nagle przybyszkę.

Krater

: 04 mar 2025, 16:26
autor: Gadożer
Przyglądała się samicy niezbyt przejmując się tym co mówiła. Wyzwiska były czymś normalnym, a ona chyba musiała wyrzucić z siebie co czuła. Czekała więc na dalszy rozwój wypadków i ten nadszedł... o bogowie nadszedł z lekkim ostrzeżeniem.

Przytulanie i łagodne słowa. Harati spięła się czując młodą łapę która równie dobrze mogła być dużą, starszą łapą.
Nie stresuj się, rozluźnij się. Zaraz ci coś pokażę.
Wbiła szpony w ziemię, a jej nozdrza się rozszerzyły.
Nie, tu miała być wolna. Odwal się ode mnie!
Ryknęła w umyśle i z całą siłą odepchnęła od siebie drugą samicę tak, że tamta wylądowałaby na zadzie i jeszcze przejechała z metr do tyłu. Harati oddychała ciężko pochylając głowę i odsłaniając zęby. Kwas skapywał jej po boku pyska kiedy patrzyła na młodą jakby za chwilę miała na nią splunąć.
– Nigdy... więcej...
maddarowy głos był lodowaty, co prawda nadal brzmiał jakby to ludzki mężczyzna mówił w smoczym, ale nie dało się pomylić tego tonu z żadnym innym. Jeden ruch i samica zaatakuje. Jej wzrok był mieszaniną wściekłości i strachu. Uderzała ogonem o ziemię.

  • Lamba

Krater

: 04 mar 2025, 16:56
autor: Naga Magia
  • A samica zniosła to.. bardzo dobrze. Oczywiście, poturlała się do tyłu i tylko chyba przez swój rozmiar nie zrobiła podwójnego, wyczynowego fikołka ale dość boleśnie upadła na zadek. Syknęła bo jednak trochę ją bolało.. ale nie było niczym nowym.

    Zatrzepotała uszkami, wydając dość charakterystyczny dźwięk swoich wielu kolczyków i zacisnęła bardziej pysk. Ale to nie postawa samicy ją wkurzyła czy nawet to całe odepchnięcie, nie nie..
    – Oh tak, nigdy więcej. Nigdy więcej nie będziesz mówić tym głosem. – podniosła głowę, do góry dumnie a ze swojej torby. Wyciągnęła jakieś dziwne, wyglądające jak biały orzech laskowy i dość odważnie zaczęła.. wsadzać je sobie o uszu?.
    – Wybiiiije Ci to z głoooowy... – zaświergoliła śpiewnie wręcz, nie tracąc kontaktu wzrokowego z samicą. Wzrok miała znów.. łagodny. I nawet się uśmiechnęła! Nawiedzona!
    Zamruczała pod nosem, pukając pazurem w uszy, które nie wydały żadnego poruszenia, jakby.. czy ona się specjalnie wygłuszyła?

    A to co miało nadejść, było jeszcze dziwniejsze. Samica zaczęła wystukiwać.. rytm. Dwoma przednimi łapami, końcówką ogona, po chwili nawet zaczęła się kołysać, robiąc ciche "tu, tu, tu, turururu, tf, tf,tffff".. a potem magia zawibrowała.

    Za Przybyszką miała pojawić się niewiele wyższa od niej dwunożna postać, długonogiej elfki o bladej skórze i długich blond włosach. Gołej i wesołej, jak ją świat powołał. W rękach miała trzymać gruby i długi na dziesięć szponów kamienny młot, którym zamierzała mocno się zamachnąć i uderzyć od góry do dołu w łeb samicy by najpewniej roztrzaskać jej czaszkę. A Lamba wydawała się.. być przy tym nieobecna. Wpatrywała się w nią ale kołysanie.. i bujanie się... i... co tu się właściwie działo!?

Krater

: 04 mar 2025, 22:34
autor: Gadożer
Dźwięk kolczyków w połączeniu z tym co powiedziała i jak się do niej uśmiechnęła samica sprawiły, że Harati zacisnęła zęby. Natłok myśli który teraz buzował w jej głowie i bodźce które atakowały ją z zewnątrz... kłapnęła pyskiem i również otrzepała głowę jakby chcąc się obudzić.

Nie, nie dotykaj.

Jęknęła niemal jej dusza. Przez to wszystko nie zwróciła zbytniej uwagi na zatyczki bo... przecież mogła dalej mówić tylko w umyśle. Nigdy jednak tego nie praktykowała. Nie chciała dotykać umysłów innych jak i sama nie chciała by ktoś posłał tę nić ku jej głowie. Ogólnie rzecz ujmując mówiła jak mówiła bo właśnie... nie pozwalano jej mówić. Skoro nie mogła znaleźć swojego głosu to używała tych które słyszała.

Wracając jednak do rzeczywistości! Zacisnęła na moment ślepia jakby walcząc z migreną kiedy skapnęła się niemal w ostatnim momencie, że magiczny, nagi elf właśnie ją atakował. Pokazała samiczce zęby. Jej maddara była nieoszlifowana, ale przecież nie zamierzała stać jak ten idiota i nic nie robić. Umysł był szybszy niż rozsądek bo właśnie leciał ku niej młot...

Wyobraziła więc sobie kogoś kto potrafił ją ochronić. Tych co zadawali ból widziała zawsze, ale tego który chronił... nagle pomiędzy nią, a elfem pojawił się Trzmielojad. Wysokość w kłębie była taka sama jak elfki. Miał gładkie jakby eteryczne granatowo-czarne łuski i swoje długie rogi. Na szyi dumnie falowała mu jego grzywa. Całość jego wydawała się jakby stworzona z dymu, chmur czy czegoś podobnego. Była to jednak ułuda bo postać brata była tak na prawdę twarda niczym diament. W teorii... Pokazał zęby, błysnął czarnym okiem i chciał zatrzymać lecący młot uderzeniem swojego ogona. Czyli twór Harati miał zatrzymać atak tworu Lamby.

  • Lamba

Krater

: 05 mar 2025, 0:57
autor: Naga Magia
  • Uderzyła mocniej ogonem, gdy jej twór odbił się od tworu samicy, który rozpłynął się szybko. Wtedy dopiero Lamba przestała się ruszać całkowicie i.. poniekąd chciała przestać. Szczególnie że tamta nie rzuciła się na nią a.. broniła. Matka zawsze kontrowała jej ataki. Waliła mocno, w zwarciu, przytłoczona szybkością i brutalnością stylu sławetnej Ostrej Jazdy, potomkini Upojnej Nocy, Lamba nigdy nie potrafiła się skupić na dobrej obronie, robiąc sobie jedynie większą krzywdę.

    Źródło buzowało, zadowolone z obrotu spraw. Jeżeli teraz się wycofa, ta biedna istotka zapewne ucieknie a w najlepszym wypadku też się na nią rzuci. Jeśli ucieknie, znów ktoś okropny uzna że może sobie robić z nią co chce, obrzydzi ciało, zabierze głos.. A jak zaatakuje, Lamba będzie musiała zrobić jej realną krzywdę, czego wbrew pozorom bardzo nie chciała robić. Te rozmyślania jednak miała krótkie – Jeżeli znów nie wbije sobie jakiegoś rytmu, źródło się zemści. A mścić uwielbiało się często.

    Zaczęła kołysać się więc wolniej, bowiem nie umknęła jej jakoś tworu czy sama jego forma. Smok. Bronił jej.. smok.
    Albo twór, który to dość mocno go przypominał. Nie była to jednak ona sama na co Lamba przygryzła policzek.

    To za mało, żebyś dała sobie radę.

    "Turu tutur, tu, tuuu, rurrruu" – palce stukały lekko, w przerwach, dokładnych, dobrze wyliczonych. Lamba nabrała powietrza.
    – DOKADNIEJ! NIE CHYCESZ DOTYKU? – krzyknęła w jej stronę, głośno, mówiąc niewyraźnie przez to że... nie słyszała co dokładnie mówi. – TO NIE DAJ SIĘ DOTKNĄĆ! – dodała, a maddara znów zawibrowała, gdy Lamba delikatnie kołysała szyją na boki, zmysłowo wręcz choć palce twardo obstawały przy gruncie. Nie przerywała kontaktu wzrokowego. Trzy szpony od Gadożer tuż nad jej klatką miały pojawić się dwie umięśnione smocze łapy – Wyrosnąć spod ziemi, niczym pnącza. Łapy czarne, w rozmiarze odpowiadającym przeciętnej wielkości smokowi górskiemu – Twarde, czarne jak smoła łuski, nie połyskujące nawet lekko w świetle księżyca a pazury ostre na końcach, białe jak śnieg. Niosły za sobą zapach krwi i popiołu. Choć wyrosły nagle, jak gdyby spod ziemi, wyglądały jak stała i twarda konstrukcja która przy dotknięciu nawet była prawdziwa! Samica czuła jak obie łapy smagają powietrze, lecąc do jej gardła – Cel miały jeden – zatopić swoje szpony w centralnej części ów gardzieli by rozszarpać łuski, mięso oraz delikatne tkanki.

Krater

: 09 mar 2025, 22:21
autor: Gadożer
Skrzywiła się lekko słysząc krzyki samicy. Miała ochotę przywalić jej w pysk żeby się zamknęła. Nie lubiła hałasu bo przyciągał strasznie dużo uwagi więc była na niego wyczulona. Nie zdążyła jednak w żaden sposób zareagować bo Lamba obrała inną taktykę. Czarne łapy z ziemi wyglądały jak coś z koszmarów, ale... dalekie od rzeczywistości.

Dymiąca się postać Trzmielojada wcale się nie rozpłynęła. Harati użyła kolejnej porcji swojej maddary by utrzymać go przy "życiu". Samiec nadal był średniej wielkości smokiem, zdawał się być eteryczny ale była to tylko ułuda. Czarno-granatowa łuska i jaśniejsza grzywa na szyi pod opływającą co czarną mgłą była twarda niczym diament. Czy raczej... gęsta. Miała pochłaniać ciosy i je blokować. Zatrzymywać by nie docierały do samicy. Eteryczny Trzmielojad skoczył na wynurzające się z ziemi maddarowe łapy i jedną z nią przycisnął do ziemi swoją przednią łapą, a drugą złapał zębiskami na nadgarstek. Twór smoka była ciekawy bo jego grzbiet i ramię jakby przesiąknęły przez Harati. Ewidentnie były eterycznymi częściami. Ale już jego prawa łapa i sam pysk nacierały fizyczną siłą na fizyczne łapy tworu Lamby. Miały je zatrzymać przy ziemi tak by nie zrobiły krzywdy niemej samicy.

Harati patrzyła na dymiącego czernią brata z pewną dozą uczucia i wdzięczności? Trochę jakby dziękowała swojej maddarze za pomoc? Wyglądało to dziwnie zważywszy, że nie był przecież prawdziwy...

  • Lamba

Krater

: 12 mar 2025, 16:02
autor: Naga Magia
  • Choć Lamba wydawała się beztroska, może nawet (a nawet na pewno) szalona.. Patrzyła. Patrzyła bardzo intensywnie na samicę i jej twór.. jakby nawet bardziej skupiona była na tworze właśnie niż na samej Samicy z którą... walczyła?

    Niby to była walka, jednak reakcje Lamby bardzo nie pasowały.
    Szczególnie że jej czar lekko przesunął Trzmielojada ale w żaden sposób nie próbował tak do końca skrzywdzić bronionej samicy. Zagryzła zęby, wybijając się lekko z rytmu co wywołało lekką panikę – Jej twór rozpłynął się bardzo chaotycznie a ona sama zaczęła uderzać szybciej, dokładając do tego swój ogon. Zniżyła łeb ostrożnie, choć samotniczka mogła to poczuć – Buzująca wokół maddara, silna, nieokiełznana wręcz. Próbująca wyrwać się na wszystkie strony..

    – Hmmmhmm hmhmmm hmmm... – nuciła ciszej, biorąc co jakiś czas głębokie wdechy. Nie.. to.. twór był dobry ale.. Musi się skupić. Było blisko.

    Tym razem twór pojawił się przed samą Lambą. Bardzo blisko niej. Dwumetrowy, postawny samiec z twardą, chropowatą łuską w kolorze błyszczącego granitu. Od jego łba, który był BARDZO dobrze odwzorowany w swojej kanciastości, przebarwieniu na zakręconych do przodu rogach po zdobiącą łeb koronę z niebieskich kryształów, przechodzących od granatowego u nasady po przez jaśniutki odcień na końcu ciągnące się przez cały grzbiet aż do ogona. Mocarne, błoniaste skrzydła z niebieściutkim jak poranne niebo środkiem. Wiernie odwzorowana każda żyłka po żyłce, jaka się tam znajdowała.. i mięsień. Każdy dobrze zarysowany był pośród łusek, odznaczając się dumnie. Lamba skupiła się na każdym drganiu mięśnia przy oddechu. Twór przedstawiający wysokiego, umięśnionego smoka na pysku nie wykazywał żadnej emocji. Pachniał jak stado Mgieł, którego samica najpewniej jeszcze nie uświadczyła. Biło od niego.. zimno. Takie, które czuło się na łuskach a do tego wzrok jego szarych, metalicznych ślepi był tak samo skupiony jak ten czerwonych Lamby.

    Jednak jego zadaniem nie było tylko stanie. Wyczarowany z taką dokładnością smok miał rozstawić szeroko łapy, ugiąć je lekko i zaszarżować w stronę samicy z lekko pochylonym łbem. Celował w jej klatkę piersiową, chcąc zakręconymi do przodu rogami wbić się w nią tak by przebić tkanki, mięśnie i dostać się do płuc by pozbawić ją tchu.

    Lamba miała nadzieje że tamta zrozumie. Zrozumie że jej twór musi dawać z siebie więcej, że musi szarpnąć swoją maddarą za grubsze struny jeżeli chce się obronić! Musi ją.. ujarzmić. Jej własne źródło.

Krater

: 17 mar 2025, 18:55
autor: Gadożer
Obserwowała samicę i malujące się na jej pysku szaleństwo. Widziała już takie samice... nie żyły za długo, albo szybko stawały się martwe w środku. Kochali takie łamać, dosłownie i w przenośni. Czy powinna nią potrząsnąć zanim nie będzie za późno? Uderzyć z całej siły by się ocknęła i uratowała młode życie?

Ona nuciła, a Harati... złe myśli zaczęły jej krążyć po głowie. Pokręciła mocno łbem jakby ten ruch mógł wyrzucić je z myśli. Kiedy uniosła wzrok jej czerwone ślepia lekko się rozszerzyły. Gdyby nie te kryształy i skrzydła... zacisnęła mocno zęby obserwując iluzorycznego samca z nienawiścią tak intensywną, że gdyby potrafiła wypalać dziury, pewnie by tak zrobiła.

Nie.

~ Nie!
ryknęła basowym, męskim głosem. Nie pozwoli!
Jej twór musiał być wytrzymalszy. Skupiła się więc na tym by to co stworzy było twardsze. Trzmielojad miał być wielkości smoka którego wyczarowała Lamba. Jego smukłe ciało w kolorze grafitu i czerni pokryte było ciasno twardymi łuskami. Połyskiwały niczym obsydian na słońcu. Długie skierowane do tyłu rogi wyrastały mu z czaszki i nie wydawały się być takie które złamią się przy byle nacisku. W końcu samica postarała się o twardość zwłaszcza w okolicach głowy. Rozłożyste błoniaste skrzydła były tylko częściowo iluzoryczne. Dymiły lekko czernią. Twarde i silne, cztery kończyny wbijały się w ziemię ostrymi szponami. Długi ogon miał na sobie kilka kępek pomarańczowo-żółtej sierści w równych odstępach. Takiej samej jaka pokrywała szyję jej "brata". Puch był niemal namacalnie miękki, zwodniczo oczywiście. Czarne ślepia tworu wlepiły się w przeciwnika.
Harati posłała go do przodu. Ziemia spod jego łap została wyrzucona do tyłu. Trzmielojad ruszył na spotkanie ze smokiem Lamby. Pochylił mocno głowę tak by najtwardsza część tworu była z przodu. Samica mocno zadbała o to, żeby to tam kumulowała się największa ilość jej magicznego potencjału. Wszakże smok musiał ją obronić. Twór w końcu zderzył się głową z postacią wytworzoną przez Lambę. Dało się usłyszeć dźwięk walących o siebie czaszek, lub dwóch kamieni, jak kto wolał. Trzmielojad miał ustać jeśli tylko udało jej się użyć odpowiedniej ilości maddary oczywiście.

Dała z siebie więcej, nieświadomie, jak chciała tego pośrednio samica.

  • Powalająca Łuska

Krater

: 17 mar 2025, 23:17
autor: Naga Magia
  • Ramzy.
    Wyobraziła sobie właśnie jego bo to zawsze był twór, który jej wychodził. Nawet po tylu księżycach rozłąki, kiedy czasem myślała że go już nigdy nie zobaczy, potrafiła z taką dbałością go odtworzyć że.. no właśnie, co?

    Utrzymywała go bez problemu i tym razem Twór Gadożer był na równi z jej a nawet go przesunął. Cały czas czarowała tylko tego jednego smoka, któremu teraz mogła się.. przyjrzeć. Był dokładniejszy, wciąż nie tak doskonały to spełniał swoje zadanie. Ah, Twór był też znajomy choć czy na pewno?
    Twór Lamby rozpłynął się a ona oddychając ciężko wyciągnęła sobie z uszu „zatyczki” biorąc głębokie wtedy, jak gdyby nie miała skrzydeł i goniło ją stado drapieżników.

    – Twoja maddara.. — zaczęła, wbijając w nią swoje czerwone ślepia, jedna ze swoich łap kładąc na własnym karku, — Ma potencjał by Cię chronić. By unieszkodliwić kogokolwiek, kto chce… zabawić się… Tobą. — ciężko było wyczuć jej ton przez nabierane powietrze choć nie krzyczała, mówiąc spokojnie i świdrując samice ślepiami. W końcu… się wyprostowała, łapiąc ostatni długi oddech.
    — Daj jej to zrobić. Daj jej odzyskać głos który Ci zabrano. Nie chce słyszeć żadnego skurwiela który siedzi Ci we łbie i dyryguje. — wycedziła przez zęby, zasłaniając tym razem uszy za pomocą łap. Jej źródło choć uspokojone na moment, znów zawrzało, gotowe na rozlew krwi choć.. nic się tu nie rozlało, prawda?

    Zacisnęła pazury na uszach, nucąc znów pod nosem i ogonem wystukując rytm. Ram pam pam pam, ram pam pam pam. Wyobraziła sobie jak na grzbiecie Gadożer pojawia się bladoskóra, postawna elfka o umięśnionych ramionach i udach z małymi, delikatnie sterczącymi piersiami. Włosy miała długie i perłowe, tak samo jak oczy choć w dotyku była… zimna. Zimna jak lód, zimna jak trup. Roztaczała wokół siebie zapach agrestu, pomieszany z zapachem krwi. Miała zmaterializować się w połowie grzbietu samicy, niewzruszona jej ostrymi błonami, bowiem pomimo muskulatury i naturalnych dla dwunoga rozmiarów, twór miał być lekki jak piórko. Elfka trzymała w lewej dłoni kryształową włócznię, długą na pięć szponów i grubą na trzy, zakończoną ostrym, szklanym grotem. Twór zachichotał, dostając jeszcze dźwięku a potem zamachnął się i chciał przebić kark atakowanej samicy na wylot.

    O to chodziło. Miała mieć mało czasu na reakcję. Musiała obronić się.. sobą.

Krater

: 18 mar 2025, 15:33
autor: Gadożer
Nie znała smoka stojącego przed nią i nie interesowało jej kim był. Chciała się jedynie obronić bo nowopoznana samica ciągle ją atakowała w szaleńczym tempie. Do tego patrzyła na nią w dziwny sposób. Jakby walczyła ze sobą? Harati obserwowała uważnie jak wyciąga z uszu zatyczki i zmarszczyła lekko brwi. Wiele różnych emocji właśnie się przez nią przewalało. Jasne, że chciała się bronić i już zaczęła to robić, ale... czuła też jak silną maddarą emanuje ta młoda samica. W sumie każdy smok jakiego do tej pory spotkała miał całkiem silna aurę. Miłe słowa mieszały się z powątpiewaniem i irytacją. Wiedziała czego chciała, a usłyszenie, że miała potencjał było czymś... pokręciła szybko łbem i kłapnęła pyskiem jednocześnie ze swoim cieniem brata którego utrzymywała obok siebie.

Jak śmiała?!

Wiadomym było co chciała osiągnąć Lamba, jednak księżycy doświadczenia nie dało się tak po prostu przegonić pokazem siły magii, czy słów. Może kiedyś Harati stworzy dla siebie własną tarczę, lecz na razie jej wyobraźnia była zamknięta, czy raczej ciasno ukierunkowana na potrzebę ochrony. Jedyną rzeczą o której myślała podczas bronienia był... jej brat. Jego stanowczy, a jednak pusty wzrok kiedy sama wyłoniła się zza trupa. Był idealny.

Elfa pojawiła się, a samica już włożyła tyle magii ile mogła w kolejne wyobrażenie Trzmielojada. Samiec znów uderzył twardo łapami o ziemię stojąc solidnie zaraz obok niej. Jego grafitowe łapy z lekkim odcieniem fioletu pokryte były niezwykle twardą łuską. Jeśli by w nią uderzyć przypominała kamień. Powierzchnia łusek była gładka, pokrywała całe jego ciało. Skrzydła były lekko eteryczne ponieważ były najmniej ważne w wizualizacji. Grzywa w kolorze pomarańczowym była szorstka w dotyku, pojawiła się wokół szyi i w kępach na ogonie. Długie zakręcone do tyłu rogi były sztywne jakby wyrzeźbione z obsydianu. Czarne jak węgle ślepia spojrzały na elfkę. Smok wielkości Harati otworzył niebo paszczę pełną białych zębów i skoczył. Samica upewniła się, że najwięcej jej energii znajdowało się w przednich łapach brata. To one miał zderzyć się w tworem Lamby. Smok miał ugiąć zadnie łapy, a następnie wystrzelić do przodu i walnąć przednimi łapami w elfkę jednocześnie przeskakując nad Harati. Nie było to nic trudnego jeśli posługiwano się magią. Nie bała się więc uderzenia ze strony swojego tworu w plecy czy szyję. Nawet jeśli by się z nią zetknął był przecież jej częścią, rozwiewał się w dym. W zderzeniu jednak z elfką miał być solidny. Uderzenie miało trafić w tors elfa i zabrać go ze sobą na drugą stronę samicy i powalić na ziemię. Przyszpilić do niej dopóki nie zniknęła.

Samica oddychała ciężko teraz przez otwarty pysk. Lamba widziała więc ewidentny brak języka. Używanie magii ciągle i ciągle było równie męczące co bieg...
~ Nikt nie siedzi mi... w głowie...
warknęła lodowato za pomocą maddary kiedy już skończyła obronę. Głos brzmiał jak wściekła ludzka kobieta w średnim wieku.

  • Powalająca Łuska

Krater

: 18 mar 2025, 16:54
autor: Naga Magia
  • Docisnęła mocniej łapy do swoich uszu. Elfka nie dała się tak łatwo zwalić, siłując się chwilę z wyczarowanym przez Gadożer Trzmielem – Śmiała się do tego donośnie aż finalnie twór nie rozpłynął się po prostu w powietrzu, najpierw pozwalając sobie na lekkie przechylenie z grzbietu samicy.

    Lamba zabrała łapy z uszu. Znów.
    – Tarcza. Dlaczego nie wyczarowałaś zwykłej tarczy? Szybkiej, prostej do wykonania w takiej sytuacji. – zapytała, łagodnie choć.. – Gdybym się nie ograniczała, zdążyłabym Cię zabić. – przypomniał jej się tato. Jego zatroskany wzrok za każdym razem gdy jakakolwiek próba jej ataku, kończyła się jedynie bólem. To jak próbowali razem wyciszyć jej źródło, które prędzej czy później i tak robiło jej krzywdę. Dopiero gdy po odprowadzeniu jej brata na Wolne, na dłuższy czas osiedli przy Arenie, Reeina znalazła dla niej sposób, który się sprawdzał.

    Posmutniała na brak języka. Dała jej złapać kilka oddechów. Mdliło ją na myśl o takim okrucieństwie, frustrowała ją myśl jak w wielu miejscach było to po prostu normalne i.. akceptowalne. Tak po prostu.
    – Siedzi. Nie rozmawiam z Tobą tylko tymi, którzy Cię tak okaleczyli. – uniosła znów łapy, bijąc ogonem o ziemie, próbując wybić jeden rytm. Raz dwa trzy, raz dwa trzy, raz dwa trzy.
    – Skoro miałaś siłę przyjść aż tutaj z jakiegokolwiek gównianego dołku w którym byłaś, dasz radę stać się silniejszą. Broń się sobą i zostaw tego biednego Trzmiela w spokoju. – skąd znała jego imię? W sumie to nie wiedziała czy jest prawdziwe, Barakuda nazwała go tak wtedy pod drzewem i uznała że to jego imię. Nie wiedziała też skąd się znają ale.. to nie było ważne. – Zaatakuje ostatni raz. – ostrzegła, dając pewną niewiadomą. Czy teraz nie będzie się ograniczać? Czy teraz jeżeli jej się uda, po prostu ją zabije?

    Raz dwa trzy, raz dwa trzy, raz dwa trzy.
    Wyobraziła sobie samicę karłowatych rozmiarów, gatunku wężowo-północnego. O biszkoptowej sierści, zmęczonych starych oczach, pachnącą delikatną nutą ziół raz dużą dozą krwi. Łapy miała pokryte łuskami, palce długie jak u ptaka choć chude i wręcz przerażające. Jej futro w dotyku było matowe i nieprzyjemne. Biło od niej również ciepło, zapach wskazywał że była ona już starszą smoczycą, gotową zaraz po prostu umrzeć ale.. sprawną. Miała pojawić się tuż przy szyi jej "przeciwniczki" okręcona swoim długim, wężowym ciałem. Uścisk. Miała przednie łapy postawić na jej łbie a ciało zacisnąć tak by zacząć ją.. dusić. Spojrzenie miała zimne i beznamiętne. Pochyliła na nią swój łeb, patrząc przenikliwie w ślepia.

    [Dobra przedostatni myślę i będzie to MO xD]

Krater

: 21 mar 2025, 20:50
autor: Gadożer
Oddychała ciężko i patrzyła na nią nieco zła. Ta młoda bardzo chciała ją nauczyć się bronić, ale zaczynała ją powoli drażnić. Używamy tego co pierwsze przychodzi nam na myśl. Jej podczas obrony pojawiał się pysk brata przed twarzą, nie cholerna ludzka tarcza. Zacisnęła zęby milcząc jednak uparcie. I tak to co powie nie dotrze do upojonej maddarą samicy. I było tylko gorzej... zaczęła jej tłumaczyć skąd ma głosy? Już miała kłapnąć zębami i uderzyć ogonem o ziemię, ale padło imię jej brata.

Harati opuściła wargi na zęby chowając je i otwarła nieco szerzej ślepia. Ta młoda go znała? Nie słuchała już dalszych słów i zignorowała nieco drżenie maddary przeciwniczki. Za chwilę miała oberwać, ale po głowie obijał jej się tylko Trzmielojad. Ból nie był ważny, musiała się dowiedzieć skąd ta młoda o nim wiedziała.

Jako obronę znów stworzyła brata tym razem całego spowitego ciemnym dymem zupełnie jakby nim był. Smokopodobny kształt był wielkości przeciętnego smoka. Była widać węższą końcówkę która oznaczała ogon, smukłą szyję i rogi odstające od ciała. Cztery łapy stały na ziemi. Całość była ciemna, a mgła kotłowała się niczym chmura burzowa zamknięta w granicach bańki o kształcie smoka. Tylko, że bańka w tym wypadku przepuszczała ciemny dym. Ten cieniopodobny stwór o mieniących się czarnych ślepiach miał skoczyć ku Lambie. Powstał zaledwie sus od niej. I właśnie sus wystarczył by dymiący twór uderzył w prawy bok samicy. Dopiero teraz się okazało, że smokopodbny zbitek mgły i chmur był silnym podmuchem wiatru. Powietrze uderzyło w smoczycę na tyle mocno by ją przewrócić. Właśnie tak zamierzała obronić się Harati, chciała nie walczyć z tworem Lamby, ale pchnąć ją na ziemię. Wytrącić ze skupienia tak by nie była w stanie skończyć tworzenia swojego ataku. Wpuściła maddarę w swoje wyobrażenie i czekała.

Jeśli to poskutkowało Harati podeszła powoli do leżącej Lamby z malująca się wściekłością w oczach. Nie była silna, zwinna czy super umagiczniona. Ale była zdesperowana, śmiertelnie.
Podchodząc do drugiej samicy zaczęła wyobrażać sobie włócznię. Włócznia miała być wykonana z kości, miała mieć jej kolor i twardość. Była długości jej wysokości mniej więc na oko 1.7m. W obwodzie nie była jednak za gruba, tak by dało się zacisnąć na niej smoczą łapę i chwycić. Włócznia zwężała się na jednym końcu tworząc płaski ostro zakończony grot. Nie było to jednak wszystko bo grot był ponacinany pod kątem ostrym tak by stworzyć ząbki na ostrej płaskiej krawędzi. Dzięki temu kiedy grot wbije się w ciało, jego wyciągnięcie spowoduje o wiele większe obrażenia szarpiąc mięśnie wokół. Samica chciała by włócznia powstała zawieszona w powietrzu tuż nad nasadą ogona Lamby po jej wewnętrznej stronie (bo leżała) więc miększe łuski były odsłonięte.
~ Skąd go znasz.
syknęła głosem starszej ludzkiej kobiety.
Włócznia ruszyła chwilę po jej słowach. Miała wbić się w ciało bez trudu penetrując mięśnie i przybić ogon do ziemi. Następnie miała wysunąć się ku górze powiększając tylko ranę i rozległość powstałych obrażeń.

  • / płynnie przechodzimy do MA? xD Powalająca Łuska

Krater

: 22 mar 2025, 20:58
autor: Naga Magia
  • Podmuch nie był aż tak mocny by ją przewrócić, jednak na tyle by wytrącić z równowagi.
    Ale to nawet nie było to.. Czuła że jej źródło straciło całkowicie cierpliwość. Przywołała je, korzystała z jego dobrodziejstw i nie przelała ani kropli, nie ukatrupiła tej głupiej przybłędy, bo przecież mogła urwać jej łeb, wypatroszyć, zrobić sobie z niej..

    – Nie, nie, nie, nie, nie.. – prawie wyrżnęła sobie w uszach dziury własnymi pazurami, kuląc się nie zauważyła nawet drgań... Nie.. źródło je zauważyło.
    Atak. Słaby. Jedynie ją drasnął w ogon. To jej własna maddara, która owinęła się szczelnie wokół całego jej ciała, przyjmując formę delikatnej, mglistej powłoki o zapachu porannej mgły, koloru mleka i zimności w dotyku która i tak przepuściła atak Gadożer zrobiła tu większe spustoszenie. Trzask. Trzask.
    Lamba zacisnęła szczęki gdy jej własna maddara właśnie połamała jej żebra.

    Magia się rozmyła, zakręciło jej się we łbie choć nie wyglądała, jakby miała właśnie zemdleć. Ale.. zaatakowała ją? Tak, to... Dobrze. Jednak coś potrafiła? Potrafiła się bronić?
    Lamba musiała się skupić. Źródło było gotowe w każdej chwili znów zrobić jej krzywdę, mogła w każdej chwili zemdleć przez to a jednak chciała by samica dalej rozwijała swoje źródło, nawet kosztem swojego własnego zdrowia. Jej niestabilne, mordercze źródło było tylko jej własnym problemem, prawda?
    – Nie wiem kto pyta. – odpowiedziała, patrząc w nią wyzywająco czerwonymi ślepiami, pełnymi szczęśliwych iskierek.

    Prowokacja. To najwyraźniej działało najlepiej. Więc Lamba będzie prowokować ile się da. Odwróciła się nawet przodem do swojej rozmówczyni, nie bacząc na swój własny ból, rany ogona, zgniecione żebra... Nie...
    Uśmiechnęła się szeroko. No dalej, i co mi teraz zrobisz, hm?

Krater

: 06 kwie 2025, 17:17
autor: Gadożer
Widząc jak zachowywała się samica pragnęła ją uderzyć. Jeśli zaraz się nie uspokoi mogło stać się coś złego. Ktoś mógł je usłyszeć. Nie chciała by ktoś widział ją w takim stanie. Paranoja zaczęła uderzać w jej pierś z siłą łamanych przez maddarę żeber. Może czuły to samo, tylko inaczej?

Zamiast wdzięczności młoda dalej zachowywała się dziwnie, dalej kąsała. Czemu? Czemu?!

Jeśli zaraz się nie zamkniesz wyrwę ci ten cholerny jęzor.

~ Wiesz kto.
warknęła chropowatym głosem ludzkiej wojowniczki
Dostanie to na co zasłużyła nawet jeśli Harati nie władała maddara nawet w połowie tak dobrze jak młoda. Włócznia z kości prysnęła.

Myśli plątały się przez irytację, ale jakoś udało jej się uformować w głowie wyraźny obraz. Miecz. Długi, lekko wygięty, zrobiony z kości – nie tych świeżych, tylko starych, porowatych, jakby wyciągniętych z zapomnianego grobowca czy może wykopanych z leśnej gleby? Chciała, żeby przypominał bułat – solidny, ale starannie wyrzeźbiony. Broń miała długość smoczej łapy od barku po pazury. Jedna strona była zaostrzona, idealnie nadająca się do cięcia. Biel kości nie odbijała słońca. Rękojeść oręża również była zrobiona z kości, była lekko chropowata, ale nie miała ranić pyska.

Poczuła maddarę pod łuskami – jak napięcie przed skokiem. Niechętnie, ale ruszyła, łapiąc zamiar smoczycy i urzeczywistniając go w powietrzu nad przeciwnikiem, ale niezbyt daleko od niej samej. Miecz zmaterializował się gwałtownie. Harati złapała za rękojeść swoim rozwartym pyskiem idealnie w momencie kiedy opuszczała akurat łeb. Machnęła nim na bok tak by przejechać ostrzem przez błonę skrzydła młodszej samicy. Nie chciała jeszcze rozrywać jej ciała.

To miało być ostrzeżenie.

  • Powalająca Łuska

Krater

: 30 lip 2025, 2:05
autor: Skaza Granatu
Przyleciał, przygotowując się na ciężką rozmowę. Jak inaczej mógłby ją nazwać? Gdy słońce powoli zachodziło za horyzont, a Cienie się wydłużały. Wyjątkowo wcześnie jak na niego samego.
Wylądował ze zwyczajnym dla siebie huknięciem o ziemię. Posyłając prostą wiadomość z lokalizacją i zaproszeniem dla Proroka. Nie musiał się spieszyć, Skaza był cierpliwy.
Właściwie razem z nim przyleciał Malaphar, nie pozwalając mu opuścić groty samemu, zmuszając go, do tego by zabrał olbrzymiego królika na grzbiet. Gdy już opuścił go na trawę, liczył tylko, że Osąd, nie spróbuje go upolować tak jak kiedyś Amon. Mimo tego, że biały uszak nie mógłby nic zrobić, czuł się, choć odrobinę pewniej, nie będąc tu samemu.
Stresował się, oczywiście, że się stresował. Ciało miał napięte, kolce postawione, a ogon żłobił w ziemi. Czekał, obserwując niebo.


Osąd Gwiazd

Krater

: 31 lip 2025, 7:52
autor: Osąd Gwiazd
Z nieba jednak nikt nie przybył. Zajęło to chwilę ale w końcu dotarł Siderus do Krateru pieszo. Brakło mu jednego skrzydła – ślad po ostatnim pojedynku o tytuł Czempiona.

Niech będzie pochwalony Wszechwieczny – przywitał się z przywódcą Mgieł.

Położył na ziemi koszyk opleciony kwiatkami. Przykryty był kawałkiem tkaniny, spod której pachniało świeżą strawą. Nie będą przecież rozmawiać o pustym żołądku.

Skaza Granatu