Strona 13 z 29
: 02 lip 2020, 15:48
autor: Błysk Przeszłości
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dzień po bardzo miłej przygodzie z Mrokiem poza granicami Stad Błysk postanowił przejść się w jakieś spokojne miejsce, aby przedłużyć sobie nieco milszy okres w życiu. Nie zdarzało się to często, więc i dlatego zamierzał całkowicie skorzystać z tej chwili, póki jeszcze nie minęła. Spokojnym, spacerowym tempem, przyzwyczajony już nieco do braku jednej z łap, przechodził właśnie nieopodal Parującego Źródła, gdy spostrzegł dawno niewidzianą przez niego samicę. Chyba dopiero co tu przybyła, bo właśnie składała swoje skrzydła.
Oczywiście Błysk chciał podejść i się z nią przywitać, ale... na moment przystanął, mierząc dość niepewnie ją wzrokiem. Czy ona była zamieszana w porwanie Mango? Nawet jeśli nie, to i tak nic przecież nie zmienia. Należy przecież do stada, które tego czynu dokonało. Co, jeśli nagle z krzaków zza niej wyskoczy znów pół stada Plagi w celu pojmania Zamąconego?
Choć z drugiej strony pewnie to Plaga Lepkiej musiałaby raczej płacić, nie na odwrót, żeby wypuścili kogoś takiego, jak Błysk...
Westchnął tylko po krótkim zastoju, i z neutralną miną oraz oczywiście dyndającym medalionem na szyi Zamącony postanowił podejść w miarę normalnym jak na swój stan zdrowia krokiem do Wrzosowisk, od jej boku. W końcu szedł cały czas samym brzegiem spokojnego jeziora.
– Dzień dobry. – Przywitał się klasycznie cichym głosem. Szczerze bał się do tego przyznać, ale... zapomniał już jak nazywała się ta futrzasta samica – Dawno cię nie widziałem. Ładna... dziś pogoda na pływanie, prawda? – Brawo Błysku, ty to potrafisz zainicjować rozmowę.
Podświadomie umysł zmuszał go mimo wszystko do bacznego obserwowania pobliskiej roślinności i nasłuchiwania wszystkich podejrzanych dźwięków. Plaga jak już coś chce, to chyba raczej się nie cacka.
: 10 lip 2020, 15:52
autor: Mgliste Wrzosowiska
Przyjemny jeszcze, ciepławy wiatr muskał moje nozdrza, dzięki czemu mogłam wdychać zapach wodnych traw. Obserwowałam kołyszące się leniwie pałki wodne, pękate, niemal gotowe do rozpęknięcia, o charakterystycznym suchym zapachu.
Kolorowe ważki bzykały donośnie, przysiadając na sztywnych łodygach, migocąc feerią barw.
Z przyjemnością obserwowałam to, co serwowała mi natura, wyciszając się, zdrowiejąc. Chociaż w przewrotny sposób czas dla mnie się zatrzymał, tak wszystko przez te księżyce zmieniło się drastycznie. Nowe widoki, rozbuchane rośliny, ptactwo, zwierzęta.
Dotarł do mnie chrzęst piasku pod czyimiś łapami, a zaraz potem wiatr przyniósł mi ziemistą, nieco mokrą woń smoka. Zastrzygłam uszami, unosząc pysk, aby spojrzeć na szarobłękitnego samca. Pamięć zagrzechotała wspomnieniami, próbując wyłowić znajome kształty, dopasować je do ram czasowych, w których mogłam spotkać tego smoka... Błysk płomieni, rytm tańca, swedzenie na ciele. Zapach krwi, przebłysk leczenia...
Oh, zdecydowanie już go spotkałam, ale nie potrafiłabym, nawet pod groźbą tortur, przypomnieć sobie jego imienia. Coś... z połyskiem. Chyba.
Uśmiechnęłam się lekko, z niejakim zakłopotaniem, tocząc spojrzeniem wokół.
– Tak, chyba masz rację, chociaż jeszcze nie próbowałam. Dotąd towarzyszył mi lód – zaśmiałam się niefrasobliwie, odsuwając loki znad pyska.
– Minął spory kawał życia, chociaż..., wybacz mi, ale nie potrafię przypomnieć sobie twojego imienia, raczej nie rozmawialiśmy zbyt często i długo. Ja nazywam się Mgliste Wrzosowiska – przyznałam, mrugając do niego opalizującą powieką.
Odetchnęłam słodkim powietrzem, dostrzegając, jak nerwowo się rozgląda, przez co sama zakołysałam ogonem, nadstawiając uszu.
– Czekasz na kogoś? – zagaiłam nieco niepewnie, nie wiedząc, jak interpretować zachowanie nieco mniejszego, morskiego smoka.
: 15 lip 2020, 16:30
autor: Błysk Przeszłości
Malstrom niestety patrzył się na to spotkanie trochę przez pryzmat stada, do którego należała towarzyszka i aż tak bardzo nie skupił się na pięknie otaczającej to miejsce natury. Chociaż w sumie smoki mogły doświadczać jej w taki sposób praktycznie codziennie, więc czy czasem te widoki nie zdążyłyby już zanudzić?
– Lód? Mieszkasz... w górach? – Odpowiedział cichym pytaniem jej nieco zdziwiony, bo ostatni raz gdy widział naturalnie zmrożoną wodę... ohoho, kiedy to było? W sumie teraz jakby na to spojrzeć, to niepotrzebnie to powiedział. No trudno, słów nie da się cofnąć.
– Też muszę przyznać, że zapomniałem twojego imienia. Jestem Malstrom, Zamącony Błysk, miło spotkać Cię ponownie. – skinął łbem grzecznie, owszem badając uroczą samicę wzrokiem, ale wciąż mając się na baczności przed ewentualnymi sygnałami wzrokowymi i dźwiękowymi innych ciał mogących się ewentualnie znaleźć w okolicy. Choć w sumie tuż obok niego była woda, a dla Błysku woda zwykle oznaczała bezpieczeństwo.
– Nie, a zwłaszcza, że mało jest osób, które chciałyby na mnie czekać. – uśmiechnął się nieco smutno – A ty? Przeszkadzam? – Zapytał się dla pewności, bo w końcu nie chciał być czymś uciążliwym, nawet dla osób, których jego obecność teoretycznie nie powinna ich obchodzić.
: 19 sie 2020, 12:20
autor: Rój Nocy
Brzuch burczał, a jedyny łowca z Plagi spał. Całe szczęście mieli sojusz z ogniem, bo inaczej znowu musiałby obrabować skarbiec. A używanie zasobów stada to zbrodnia. Każdy wiedział że ich skarbiec to taki utrudniacz dla wszystkich, by nie byli zbyt bogaci. Tylko w wyjątkowych okolicznościach można było coś z niego brać, bo po co przeznaczać zasoby na nauki...
Teraz jednak przyleciał tutaj, wcześniej podlatując do granicy z ogniem i wysyłając im magiczny impuls z prośbą o posiłek. Może podziała? Usiadł na brzego źródełka i czekał.
: 19 sie 2020, 12:31
autor: Błękit Nieba
Samica już nadlatywała. Zwykle szybko się zbierała do takich wezwań więc nic dziwnego że z daleka zauważył jej futro. Zniżyła powoli lot i wylądowała przy Źródle tuż obok smoka, kładąc przed nim pełną porcję mięsa
-Proszę, mam nadzieję że będzie smakowało.
Uśmiechnęła się do niego.
: 19 sie 2020, 16:41
autor: Rój Nocy
Super, jedzenie! Z charakterystycznym dla siebie taktem i wyrafinowaniem samiec rzucił się na mięso (5/4) i zaczął je pożerać w dość łapczywy sposób. Był głodny, a przed nim było pełno jedzenia, czemu miałby się powstrzymywać. Jeszcze łowczyni pomyśli że mu nie smakuje, a było wręcz przeciwnie.
– Pycha, wielkie dzięki! -odezwał się w końcu do niej, gdy tylko skończył jeść, spojrzał na nią od góry do dołu, zdecydowanie zainteresowany.
– Jesteś bardzo błękitna. -stwierdził kiwając łbem.– Ja za to jestem Luthien, fajnie cię poznać!
: 21 sie 2020, 9:47
autor: Błękit Nieba
-Błękit Nieba. To chyba wyjasnia błękitność.
Spojrzała po sobie, chociaż połowę jej ciała zajmuje też białe futro. Eh! Nie chciała podawać Plagijczykowi swojego prawdziwego imienia. Tak to niestety wygląda. Z resztą Plagijczykom niekoniecznie ufała bo wiele o nich słyszała.
-Mnie też miło poznać. Widzę, że smakowało. Starałam się dobrać różne rodzaje mięsa dla urozmaicenia smaku
: 21 sie 2020, 21:06
autor: Rój Nocy
Co się porobiło z tym całym nie podawaniem imion? Czemu to pisklęce miałoby być sekretem? Zrozumiałby gdyby to Plagijczyk nie chciał podawać pisklęcego i w zasadzie tego prawdziwego imienia... Chyba śpiąc przegapił małe zmiany kulturowe w pozostałych stadach.
– Och bardzo mi smakowało! -odparł przysiadając przed małą kupką pozostawionych, do końca obgryzionych kości. Złapał łapą jedną z nich i przegryzł na pół jednym klapnięciem szczęk i zaczął wylizywać szpik długim, cienkim językiem z jego wnętrze, jednocześnie zerkając zaciekawiony na samicę.
– Ale ten błękit jest fajny i ta biel. Wyglądasz dokładnie jak letnie niebo. Jak chmurka. -rzucił wesoło skupiając się to raz na niej, to na deserze.
– Powiedz mi co tam słychać w Ogniu? Wiesz, nie tak dawno obudziłem się z drzemki i ciekawi mnie co tam słychać u naszych drogich sojuszników.
: 25 sie 2020, 17:06
autor: Błękit Nieba
Spojrzała na niego z lekkim uśmiechem kiedy mówił o chmurce.
-Nie wiem własciwie co mogłabym ci opowiedzieć. nie wiem wszak jak długo spałeś. Ostatnio stado rośnie w coraz większą ilość łowców co mnie cieszy bo mogę czasem odpocząć. Do niedawna polowałam tylko ja. Teraz jestesmy w pełni sil. Smoki starają się jednoczyć w naszym stadzie jak tylko się da. Mamy też nowego zastępcę.
Przekrzywiła łeb. Nie chciała zdradzać zbyt wiele i tyle
: 26 sie 2020, 17:40
autor: Rój Nocy
Skinął łbem z uśmiechem. Jej wieści wyraźnie go ucieszyły.
– O, to bardzo dobrze. U nas tez krucho jest z łowcami, dlatego potrzebowałem Twojej pomocy. I jeszcze raz dzięki. -odparł zastanawiając się na boku skąd ten nagły niedobór łowców. Zdawało się że pożywienia w tym miejscu nigdy nie brakowało. A teraz nagle musiał prosić o wsparcie ich ognistych przyjaciół, którzy jak się okazywało też mieli braki.
– Błękicie, powiedz mi, jaką masz rodzinę? To znaczy, kto jest twoją mamą i tak dalej. Może jesteśmy spokrewnieni, hm? Nie wygląda na to z zewnątrz ale czasem można się zdziwić. -wypalił szukając tematu do rozmowy. On bardzo lubił gadać o swojej rodzinie, więc z pewnością każdy inny też lubił ten temat!
: 27 sie 2020, 9:23
autor: Błękit Nieba
Spojrzała na niego. Ehhh. W sumie jej rodzina była już martwa. Ale opowie troche jeśli tego chce.
-Nie sądze byśmy byli spokrewnieni. Moją matką była Słodycz Życia,wojowniczka, zaś ojcem Światłość Erycala, Uzdrowiciel. Jego jednak nie zdołałam poznać. Matka po jego śmierci nie radziła sobie z wychowaniem pisklęcia więc wiele zawdzięczam naszej obecnej uzdrowicielce Przebłyskowi Wspomnień. Tak na prawdę to ona mnie wychowała i otoczyła opieką.
Wyjaśniła na spokojnie i spojrzała się na samca. – A twoja rodzina?
: 31 paź 2020, 10:34
autor: Echo Zbłąkanych
Młody jak zwykle zapędził się gdzieś, gdzie nigdy nie był. Był dość daleko od terenów ziemi, ponieważ chciał trochę odpocząć od zgiełku. Ceremonie... nuda jak cholera, nic tylko siedzieć i gapić się jak inne smoki się puszą, czują się takie do porzygu ważne... Młody nigdy nie chciał być najważniejszy, nie obchodziło go to, bycie zastępcą przywódcy, czy przywódcą.. po co mi to? -pomyślał. Uznał, ze ograniczyłoby to tylko jego wolność i ewentualne badania nad zwierzakami i innymi eksperymentami związanymi z naturą Bez sensu, strata czasu -dodał w głowie na sam koniec. Miejsce było spokojne, przyjemne, mógł oddać się rozmyślaniu. Siedział sobie tak spokojnie, machając ogonem na lewo i prawo, po nafaszerowaniu Kumki motylami, żeby siedziała cicho.
: 01 lis 2020, 14:54
autor: Dorodny Odyniec
Pyzaty Kolec uznał, że w sumie dawno się nie widział ze swoimi braćmi. Dlatego też był bardzo ciekaw, jak sobie dotychczas radził Świetlik. Nie było go na jego ceremonii, a także niezbyt wiedział, czego się w sumie spodziewać. Na tej ostatniej tak trochę ciężko mu było się cokolwiek zorientować, co gdzie i jak, lecz teraz chyba już trochę wypadało, skoro zdążył się już bardziej w społeczność Ziemi wbić na powrót.
– Świetliku, cześć– zawołał ucieszony, kiedy podążył w kierunku młodszego, ujrzawszy go w polu widzenia kątem oka. Przypałętał się bliżej, siadając ciężej obok niego. Obejrzał go uważnie z góry na dół, śmiejąc się głośno i donośnie.
– Aleś wyrósł! – dorzucił, mając jeszcze w pamięci obraz maleńkiego, lubiącego wpadać w kłopoty pisklaczka. Kraśniał z radości, widząc, że również i Błędnemu najwyraźniej się powodziło. W końcu było widać, że miał ze sobą... nawet swojego kompana? – Jak się wabi? – dopytał, mając szczere nadzieje, że dłuższa chwila przerwy nie zepsuła zanadto ich relacji.
: 01 lis 2020, 19:11
autor: Echo Zbłąkanych
Młody siedział sobie tak zamulony lekko, kiwając się w przód, to w tył. Gdy nagle coś się do niego zbliżyło. Było ogromne, większe nawet od Basiora, zawołało do niego po imieniu i zapytało o Kumkę. Młody przysnął i dopiero wracał do życia, orientując powoli z kim lub czym ma do czynienia. Głos znajomy, ale kto kto mógł być... przecież do Pyrcia!!!
Był to Pyza, jego nauczyciel z dzieciństwa i ulubiony braciszek z lat dziecięcych. Młody przyznał, że starszy brat nieźle się ulał, nawet bardzo. Nie mu było oceniać styl życia, ale trochę to nie zdrowe.
–Witaj Pyzaty Kolcu, dawno Cię nie widziałem, nawet bym powiedział, że od naszych wspólnych nauk nad rzeką..Gdzie się podziewałeś? -spytał brata, z czystej ciekawości gdzie on nagle przepadł.
–Trochę chyba.. przybrałeś na wadzę? Nie mi to oceniać, ale to nie zdrowe. Szybko wysiądą stawy oraz serce, nie chciałbym, żebyś cierpiał -powiedział pełnym troski głosem. Nadal czuł jakiś sentyment do brata, mimo ze tyle go nie było, szczerze mu leżało na sercu jego zdrowie.
–To jest Kumka, nie jest moim kompanem, takim, z którym się wiąże za pomocą maddary. Jest moją... towarzyszką, zdobyłem jej zaufanie, dlatego mi towarzyszy. Mogę tez szukać „duchowego kompana” na żadnego właściwego jeszcze nie trafiłem, przynajmniej takiego, który by mi podszedł, może doradzisz niejakiego? -zapytał brata. Może pomoże mu zawęzić ilość kandydatów, coś zasugerować...
: 04 lis 2020, 19:02
autor: Dorodny Odyniec
Pyzaty zaśmiał się lekko, a najbliższe fałdki poruszyły się razem z nim. Przechylił leciutko łepetynę, uśmiechając się pogodnie na widok brata i ucznia. Miło było znów słyszeć jego głos. Chociaż... wydawał się trochę inny. Jak gdyby, może, nieznacznie bardziej dojrzały...? Sam nie był pewien, jak to nawet opisać. Jakieś takie dziwaczne przeczucie.
– Ojj, przepraszam, że tak bez słowa, ale potrzebowałem trochę spokoju i ciszy. Ale teraz już po wszystkim, naprawdę! – zawołał, podnosząc łapę na znak obietnicy oraz wyprostował się aż sam, mimowolnie. Po tym znów opadł do wygodniejszej pozycji, postanawiając jednak poruszyć kolejny temat. – Mam nadzieję, że Triceps ci się za bardzo nie naprzykrzał. W przeciwieństwie do mnie czasami mógł gdzieś się w okolicy nawet pojawić – dodał jeszcze, już troszkę poważniej, przyglądając się bacznie reakcji Błędnika.
– Och, o mnie się nie martw – zarechotał, przymykając na kilka uderzeń serca ślepia i machnął wymownie dłonią. – Nic mi nie będzie, z czasem kondycja się poprawi, oczywiście, przecież jestem piastunem mój drogi. Oraz... jak u mamki? Dobrze? – zapytał jeszcze, najwyraźniej zbyt wiele sobie z jego słów nie robiąc. Mimo to doceniał, no ba.
– Hmm, ach, rozumiem – przytaknął pokrótce, jak gdyby w zamyśleniu. – I cześć Kumko, miło cię widzieć – rzekł jeszcze do towarzyszki Świetlika, głowiąc się w tym czasie, jak by tu młodzikowi pomóc. – Wiesz, mojego Tricepsa poznałem w sumie przypadkiem. Ba, naprawdę, byłbym go zjadł, gdyby nie to, jak wtedy na mnie spojrzał. Tak... specyficznie, och! Wiedziałem, że będzie świetnym, pasującym do mnie kompanem – tłumaczył, oparłszy głowę o jedną z łap. – Jeśli lubisz wodne stworzenia, to a nuż kompan tego typu? W końcu Basior trzyma swoją Lolitę w bajorku, to dlaczego ty byś tego nie zrobił. Światokrążca, o ile się nie mylę, też ma wodnego kumpla... hm. Pomyśl też o tym, czego szukasz, ogólnie, wiesz? Czy jakiegoś łagodnego, puszystego stworzenia, jak alpaka, czy takiego do bitki, agresywnego i groźnego bazyliszka, a może jakąś salamandrę, która po prostu będzie zawsze przy tobie, nieważne gdzie pójdziesz? Przemyśl to – mrugnął do niego. Nie chciał się w żaden sposób narzucać. – No i zważ też na to, że czasami pozory mylą i każde zwierzę może wyjść poza schemat! Ale tak, przemyśl sobie w ogóle, na jakich ci najbardziej zależy zaletach i umiejętnościach. O... masz przed sobą ciężki wybór, nie ma co.
: 04 lis 2020, 21:17
autor: Echo Zbłąkanych
Młody już się całkowicie rozpromienił. Bardzo lubił Pyzatego i tak pozostało, jakoś budził w nim dużą sympatie. W sumie nawet tak bardzo ulany wydawał się... uroczy.
–Ależ nie ma problemu. Każdy potrzebuje resetu, jedni dluzej, inni krócej -powiedział do brata. Nie miał do niego żalu o nieobecność, bardziej ciekawiło go gdzie zniknął, może później go o to zapyta.
–Zawsze Cię najbardziej lubiłem ze wszystkich moich braci. Okazywałes mi troskę, bardzo przykładałeś do nauk. Dalej lubię Cię najbardziej Pyrciu -oznajmił mu po chwili zastanowienia. Chciał mu w ten sposób dać znać, że nie czuje do niego żadnego żalu. Trochę mu się humor popsuł na wspomnienie tricka, jednak był w doskonałym nastroju, więc nie zrobiło to na nim aż takiego wielkiego wrażenia.
–W sumie nie widziałem go dawno, tylko na ceremonii. Wybacz moja wybuchową reakcje, raczej porzuciłem już zamiary zrobienie z niego pieczeni na walonym ogniu. -zaśmiał się. Nie pieczeń, a mielonkę. -pomyślał, jednak nie dzieląc się tymi przemyśleniami z bratem. Czas na zemstę nadejdzie.
–Jeżeli chodzi o towarzysza, to szukam czegoś zwinnego i szybkiego, może tez z podobnym temperamentem do mnie, żebyśmy ze sobą wytrzymali.. Myślałem o lichu.. taki mały zwinny cwaniak, albo jakiś zwierzak z rodzaju łasicowatych... inne będzie ciężko znaleźć, ale liczę się tez ze znalezieniem czegoś zupełnie przypadkowego. -powiedział w kierunku Pyzatego Kolca.
–Mama ma się dobrze, mimo swojego zaawansowanego wieku nadal świetnie idzie jej mordobicie, razem zatłukliśmy kilka Harpii, nawet Mokradło walczyła, chociaż z niej trochę kwoka jest, ale dawała radę, w sensie kuropatwa, nie mame.. -jak zwykle niezbyt sprawnie szło mu wyrażanie niektórych myśli. Nagle wpadł na pewien pomysł.
–Co Ty na to, jak będę miał już towarzysza, to może niech się tłuką razem z Trickiem? Oczywiście najpierw trochę go podszkolę, żeby miał szanse z Twoim dziecioporywaczem... to znaczy Łosiem. -powiedział znów niezgrabnie. Przysiadł na tyłku, wymachując ogonem zawzięcie z emocjo, wyczekując reakcji brata.
: 07 lis 2020, 21:10
autor: Dorodny Odyniec
Pyzaty odetchnął z ulgą, w ten sposób kwitując na reakcję młodszego brata. W sumie czego innego się spodziewał? Świetlik zawsze był pozytywnym, wybaczającym młodzikiem. A przynajmniej nie wydawał się jakimś obrażającym za byle co samczykiem. Niby wiele mogło się zmienić przez ten czas, ale... to najwyraźniej nie. I było to nad wyraz pocieszające.
– Ooooch, urocze – zaświergotał, posyłając mu życzliwy uśmiech i złączył ze sobą palce. Ciężko było zaprzeczyć, usłyszenie takich słów od ucznia i jednocześnie braciszka było naprawdę bardzo miłe. Od razu cieplej się na serduszku robiło.
– O-ojej – wydukał wpierw trochę niepewnie, potem jednak dołączając nawet do wspólnego śmiechu. Jak dobrze, że absolutnie nie było mu wiadomo o żadnych zemstach. Triceps zdawał się nic sobie z tego nie robić, a przynajmniej w żadnym wypadku nie czuł się za nic winny, toteż Riavelo także problemów w relacji Błędny-Tricek nie widział. Co prawdopodobnie miało być błędem, oj tak.
– Licho? Łasicowate? Hmm, licha w sumie mnie całkiem lubią, wiesz! – odparł, chichocząc cicho, chociaż na wspomnienie bólu jego kącik pyska aż zadrżał. Nie była to najprzyjemniejsza walka ani najlepsze wspomnienie. Nie było jednak powodu psuć komukolwiek humoru, nawet samemu sobie, więc wyparł to z pamięci, podchodząc na tyle pozytywnie, jak tylko mógł. – Jak spotkam jakieś, które mnie od razu nie zrani, to ci powiem – mrugnął do rozmówcy, machnąwszy sprawnie ogonem na boki. Na następne pytanie zastrzygł uszami, wsłuchując się uważniej w odpowiedź samca.
– Mamcia zawsze dobrze walczyła! Chociaż mam wrażenie, że w walce ze mną trochę dała mi fory – zastanowił się, przez chwilkę robiąc zamyśloną minę. – Jak będziesz chciał, to możesz ze mną poćwiczyć, hehe, w końcu kiedyś to sadełko nieźle sobie nawet radziło w pojedynkach – dodał pewien siebie, podczas mówienia biorąc część fałdek i poprawiając je sobie. – Oraz czy... Mokradło przypadkiem nie był samcem? Znaczy, ja nie wiem, nie sprawdzałem, ale tak mi się wydawało – dorzucił już trochę ciszej, bardziej konspiracyjnie. Jak gdyby morderczy zmutowany kompan Honi mógł w każdej chwili usłyszeć, że coś o nim podszeptują i rzucić się na nich w dzikim gonie. Niby jedynie łoś Pyzy zdawał się mieć większy problem z kuropatwą, a samego pierworodnego Mokradło zaakceptował, ale kto go tam wie!
– Jasne! Dlaczego by n- zaraz, pory-co? – dopytał, znów niezdecydowany, ściągając łuki brwiowe, nie wiedząc, co usłyszał, ale licząc, że młodszy lada moment powtórzy swoje słowa.
: 09 lis 2020, 11:29
autor: Echo Zbłąkanych
Młody też się rozpromienił, jak zobaczył, że ucieszył Pyrkę. Pocieszna była ta jego ułana mordka.. Dobrze, że udało mu się także uśpić czujność brata co do jego kompana, jakoś musi się zrewanżować za to porwanie no...
–Dziękuje, cieszę się, że jesteś chętny mi pomóc. – odparł na propozycje pomocy w znalezieniu kompana. Może mu się uda? Od dawna chciał takowego mieć, na razie nie miał nawet okazji poszukać jakiegoś..
–Mame nawet bardzo dobrze sobie radzi w walce, położyła harpie jakbynod niechcenia! – powiedział młody. Może nieco przesadził od niechcenia, ale bardzo kochał swoją mamusie, dla niego była bohaterką.
–Poćwiczyć bardzo chętnie, ale nie chce Ci zrobić krzywdy.. – powiedział z troską. Zwykle nie miał jakoś takiej opiekuńczości wobec innych smoków, tylko wobec mame i Pyrki.
–Mokradło to samiec? Kurde, całe życie w niewiedzy... – odparł śmiejąc się. Mała gafa, nie było co się przejmować.
–Ach... wymsknęło mi się, kiedyś mnie porwał, stad moja podświadoma reakcja.. mam nadzieje, że nikogo już nie porywa? – zapytał w prost. Był ciekawy, czy Tricek dalej odwala czy nie i czy trzeba nauczyć go manier..
–Widziałem na ceremonii, że jesteś w bliskich relacjach z Basiorem... przeprowadzasz się do niego? W sumie ciekawa ta wasza relacja.. – zapytał Świetlik zupełnie od czapy. Chciał sprawdzić reakcje Pyzy, lekko uśmiechając się półgębkiem.
: 12 lis 2020, 20:12
autor: Dorodny Odyniec
Zastrzygł uszami, aż zaskoczony. Znaczy, nie żeby dziwiła go sprawność Honi, lecz nie było co ukrywać, miała już swoje księżyce. Ale skoro mogła położyć nawet i stadko harpii bez mrugnięcia okiem... no to naprawdę musiała utrzymywać świetną formę, nie ma bata.
– Och, czyli całkiem dobrze się odnajduje w roli walczącej, hmm? – zapytał, unosząc jeden łuk brwiowy. Od zawsze była uzdrowicielką, taką ją właśnie znał. Dziwnie więc było o niej myśleć jak o, cóż, magu. Nadal jednak było to bardzo pozytywne zaskoczenie. Aż się miło robiło na samą myśl, że niedługo na pewno się z nią spotka.
– Ohoho, niczego mi nie zrobisz, a nawet jeśli, to Basior i ta jego młoda uczennica mnie posklejają bez żadnych problemów – odrzekł z rozbawieniem, machnąwszy z lekceważeniem łapą. Nader wymowny gest, aż przesadnie wypełniony nonszalancją i pewnością siebie. Co jednak poradzić, skoro tak się czuł?
– Mokradło to dla mnie też enigma, w sumie sam nie jestem pewien – zarechotał, choć wcale mu do śmiechu nie było. Nie, naprawdę, trochę go czasami ta szalona zmutowana kuropatwa przerażała, szczególnie, kiedy ścierała się z Tricepsem.
– Erm, pardon? – wyrwało mu się, kiedy sam aż wyprostował się, nie wiedząc przez dłuższą chwilę co zrobić. Jak zareagować na takie słowa? – Z Basiorem i Agatowym, owszem, czasami zdarza mi się u nich spać – odparł ostrożnie, śledząc uważniej wzrokiem reakcję Błędnego, nie wspominając nawet o pisklętach. Czy ten coś mu sugerował? A może proponował? Coś mu się nie podobało czy...? – A ty? Masz już kogoś na oku? – Odbił pałeczkę, samemu pozwalając sobie na delikatny, niepozorny uśmiech.
: 13 lis 2020, 11:51
autor: Echo Zbłąkanych
Młody ruszył już z dalszym zachwalanej mamusi.
–Jest bardzo sprawnym czarodziejem. To jej udało się załatwić te Hapie, ja ledwie drasnąłem którąkolwiek. Myślę, że poradziłaby sobie z pojedynku nawet z Panem Papugiem. – powiedział nasz bohater. Trochę może przesadził, ale on świecie w to wierzył. Dla niego mame była najsilniejsza, najlepsze i w ogóle. W sumie nadal nie do końca się pogodził z tym, że nie jest już przywódcą.
–Mógłbym mieć problem, jesteś taki potężny, że faktycznie stanowi to pewien problem.. – powiedział zamyślony. Cóż, była to prawda, Pyza był monstrualny, kogoś takiego ciężko jest rozłożyć na łopatki.
–Tu się zgodzę, poza tym to bardzo bojowa kuropatwa. Prawie sam na sam załatwił harpie, wydrapują jej oczy. – powiedział nasz zbłąkaniec. Trochę podkoloryzował historie, ale ziarno prawdy w tym było.
–Zapytałem z czystej ciekawości, bez żadnych złośliwości. Ciekawy jest związek trzech smoków na raz. – powiedział młody
O, Pyza się odgryzł, prawidłowa strategia. Musiał jakoś teraz jakoś wybrnąć.
–Eee no są np Brzoskwinka czy Goździk które są fajne. Jednak po ostatnich wpadkach w rozmowie z Basiorem, trochę boje się podejmować jakichkolwiek kroków. Nieco podpadłem przez swój za długi jęzor. – przyznał się Świetlik. Co tam, nic nie traci to mówiąc.
: 15 lis 2020, 21:12
autor: Dorodny Odyniec
– Och, bez przesady – zarechotał krótko, machając łapą i patrząc na Świetlika – Ty na pewno także byłbyś w stanie załatwić te harpie. Ot, nie dostałeś odpowiedniej ilości czasu ani możliwości! – dodał pocieszająco, pochylając się, aby położyć mu na barku łapę i poklepać z otuchą. W końcu naprawdę miał na myśli dokładnie to, co mówił. Dlaczego miałby nie?
– Panem Papugiem? – Łuki brwiowe Rio uniosły się w zaskoczeniu. A cóż to była w ogóle za nazwa? Co takiego oznaczała? – Masz na myśli... kogoś od nas, prawda? – dopytał jeszcze w zamyśleniu, nie potrafiąc w ogóle skumać, kogo też mógł oznaczać taki pseudonim. Brzmiało jak ktoś dosyć mu bliski, więc zapewne z rodziny, a także i jakiś samiec. A takich to najwięcej, rzecz jasna, załatwiła Honi całej Ziemi. Nie byłoby więc dziwnym, gdyby właśnie któregoś z braci miał na myśli.
Och? Kolejny, który prawie sam załatwił harpię? Pyzaty skinął na boki głową z niedowierzaniem. Oj, Błędniku. Ktoś tu strasznie wyolbrzymia, stwierdził w końcu z leciutkim, rozbawionym uśmieszkiem.
– Czy ja wiem czy taki dziwny? – stwierdził, wzruszywszy barkami. Niby tak, niby nic popularnego, ale lepiej tak, niż ciągle zmieniać partnerów albo musieć wybierać, prawda? W końcu Burdig zawsze mówił, żeby się dzielić. Dlaczego miałby więc robić wyjątek dla partnerów?
– Oho, wpadka? A co takiego palnąłeś, bratku? – Zainteresował się wtem, pochylając z nieco szerszym uśmiechem, jak gdyby licząc na poznanie jakichś sekrecików. Zastrzygł uszami, obracając je w kierunku czarodzieja. – Mi możesz powiedzieć, jestem twoim bratem, prawda?