Strona 13 z 17

: 08 sie 2021, 18:10
autor: Wizja Ognia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zesztywniała, kiedy Mora odezwała się, karząc im... Wracać? Spojrzała po smoczycy, nie odzywając się. Skąd miałaby być nagła zmiana planów? Poruszyła się niespokojnie, nie wiedząc, co zrobić. Nie po to tutaj przybywała, żeby teraz wycofać się. To było ciężkie, tak, jednak wiedziała, na co się pisze, a tym samym – wiedziała, że tego chce. Kiedy Granica Wybuchu odezwała się, Arakai wyprostowała się, mierząc Morę chłodniejszym spojrzeniem. Czyli stchórzyła.
Następnym razem... Jeśli chcesz tchórzyć, to nie pociągaj za sobą innych — powiedziała wreszcie tonem cichym, nagle jakby zmęczonym. Pokręciła łbem, rozłożyła skrzydła. Mogła próbować ich powstrzymywać, ale czy był jakikolwiek sens? Słowa Żagwi Ognia były ważniejsze, niż słowa jej zastępczyni.
Ale nie próbowała. Arakai odprowadziła ją spojrzeniem, a potem obiła się od ziemi. Potem o tym pomyśli; teraz... Teraz skupiała się na własnym celu.

/zt

: 14 gru 2021, 4:20
autor: Strażnik
Wędrowała tam gdzie niosły ją nogi. Jak to sarna. Na terenach w centrum krainy nie roiło się od drapieżników, więc lubiła tu przebywać, nawet jeśli wszędzie trąciło smoczyzną.
Ostatnimi czasy obrońca zastanawiał się jak uczynić z niej zwierzę bardziej odcinające się od pozostałych, ale że nie znalazł takiego pomysłu, postanowiła zwinąć jego torbę. Znajdywał się w niej dzisiaj zaledwie jeden kamień, więc nie była zbyt ciężka, zwłaszcza gdy leżała sobie spokojnie na jej grzbiecie. Pasek owinięty wokół szyi nie pozwalał jej spaść, choć o to również się nie martwiła, bo mogła równie dobrze ponieść ją w pysku.


Kiedy ona to... Kiedy to zrobiła?

Rzucił torbę między drzewa, więc ją podniosła. Była równie zdziwiona, że w taki sposób pozbywał się przedmiotu, który dotąd zdawał się obdarzać większym szacunkiem niż swoją sarnę.

Nie wzięcie sarny na grzbiet, żeby zwiedziła terytorium z powietrza nie było oznaką braku szacunku.

Żeby ona nie odcięła się od niego!

Na litość boską...

Po prostu było jej żal, bo chciała żeby wziął ją w łapy i pokazał jak to jest. Tak czy inaczej nie była zwyczajną sarną i nie potrafiła nawiązać z innymi zwierzętami normalnych kontaktów, więc mogłaby skorzystać z czucia się smokiem.

...

W każdym razie wędrowała dalej, unosząc nogi wysoko, ponieważ szybko tonęły w śniegu. Trudno było znaleźć o tej porze cokolwiek smacznego, ale liczyła, że jej się poszczęści.

: 15 gru 2021, 22:16
autor: Mackonur
Tak się składa, że Tata również wędrowała tam, gdzie poniosą ją łapki! Tym razem na Tereny Wspólne, razem z Ctouklissem! Otóż borsuczyca udawała się na wieczorek towarzyszki ze swoimi kolegami i koleżankami borsukami, ale nie tylko. Miała być to impreza podwójna, gdyż Krabuś również zaprosił tam swoich znajomych-skorupiaków, ale będzie zabawa! Zabierali ze sobą koszyk owoców , gdyż no czymś trzeba się na takich wieczorkach żywić, prawda? Wędrowali sobie z jedzonkiem dalej przez Tereny Wspólne, docierając ostatecznie gdzieś w okolice Sosnowego Boru, gdyż tam miała odbyć się impreza! Po drodze jednak spotkali podejrzanie wyglądającą sarnę, po co jej ta torba? Od kiedy one takie noszą? Tata też chciała swoją, na przykład na zioła i kamyczki szlachetne! Borsuczyca chciała już zapytać się sarny o torebkę, ale zobaczyła, że jakaś taka wygłodniała, chudzielec, sama skóra i kości! Po chwili zastanowienia podsunęła Kazesowi jedzenie, gdyż trzeba pomagać potrzebującym, tak zrobiłby Axarus!
Ctoukliss zaś stwierdził, że to idealny moment na wdrożenie w życie jego kolejnego planu zjednoczenia Wolnych Stad, czas zdobyć kolejny pionek na szachownicy! Spróbował z ukrycia wdrapać się na Kazesa, gdy ten niczego nie podejrzewał, po czym wskoczył do jego torby. Tak, teraz tylko czekać aż torba zostanie dostarczona do proroka, po czym zrobi się na niego zamach, albo zrobi z niego dobrą marionetkę! Albo po prostu Krabuś się wdrapał na sarnę, gdyż wdrapuje się na wszystko, a torba wyglądała na dobre legowisko. Jedno z dwóch!
Co z Axarusem? Nie było go tutaj. Jeszcze. Czy był zaproszony na imprezkę krabów i borsuków, a może został na terenach Księżyca? Nie wiadomo!

: 16 gru 2021, 4:03
autor: Strażnik
Ponieważ nie widziała nigdy borsuka polującego na sarnę, nie była aż tak przejęta, gdy skonfrontowała się z ów gatunkiem sam na sam. Trącił zresztą smokami, a to oznaczało, że nie może być niczym innym, jak towarzyszem jednego z nich. Była ciekawa jaki rodzaj relacji nawiązywały z obrońcami pozostałe zwierzęta. Dlaczego nigdy wcześniej nie wpadła, żeby spróbować się z nimi zaprzyjaźnić?
Nastawiła ogromnych uszu, w reakcji na przesuwający się po śniegu, wypełniony słodyczą kosz. Niemal podświadomie zrobiła krok w jego stronę, rzeczywiście chcąc pozbyć sie doskwierającego głodu. Może była naiwna, ale nie mogło przydarzyć jej się dzisiaj nic lepszego.
Niestety rzeczywiście pospieszyła się z osądem. Podeszła do kosza ostrożnie, obwąchała go, a następnie spoglądając borsukowi w ślepia oceniła, czy rzeczywiście zezwala jej, by skorzystała z przysmaków. Przekonana o braku zagrożenia wraziła nos w żarcie i mlaszcząc ze smakiem nie myślała o żadnych innych składnikach tego świata.
Aż tu nagle! Coś ciężkiego oparło się na jej boku. Odwróciła się szybko, by ocenić co było nie tak, a tam najprawdziwszy potwór odłożył na niej swoje zimne, gładkie szczypce, jakby próbował uszczknąć z niej kawałek mięsa.
W pierwszej chwili gdy oblał ją strach, niemal zamarzła w miejscu. Obrońca natychmiast wiedział, że stanęła właśnie oko w oko ze śmiercią.


Niech ucieka.

Jego chłodna komenda wystarczyła. Wytrzeszczone w przerażeniu ślepia w końcu przemknęły się lekko, gdy sarna zarzuciła całym tułowiem, wyrzucając spod tylnych racic grudy zbitego śniegu. Poszła! I tyle jej było. Ale przynajmniej się najadła.

/zt

: 14 lut 2022, 21:44
autor: Mackonur
Chciał zorganizować cudowne spotkanie rodzinne, gdzie przedstawiłby wszystkim Aris (tym, którym jeszcze nie przedstawił), ale zorientował się, że niemal wszyscy są już martwi, albo nieobecni. Mułek ostatnio odszedł i tak naprawdę nie był Mułkiem już od jakiegoś czasu, Aria odeszła, była zagrożona, Zirki nie było już od dawna... ale na szczęście został jeszcze Illun, zwany również Cichym! Łowca wziął Aris na granicę z Plagą i kazał jej krzyczeć: "DZIADKU CICHY, DZIADKU CICHY!". Niestety, Axarus nie mógł w jakikolwiek sposób zawołać go sam, niby mógł tam do Plagi wysłać Nos Szyszki, ale czy to nie byłoby naruszenie zasad? Niby nie można postawić za granicą swojej łapy, ALE... tak się składa, że Nos Szyszki nie ma nawet łap! No, ale mimo wszystko byłoby to jakieś ryzyko. Zatem gdy już udało się im krzykiem zdobyć uwagę Mglistego, Axarus przekazał mu już pisemnie wiadomość, że spotkają się trochę później w Sosnowym Borze, na terenach Wspólnych!
Tam łowca zabrał Aris i Krabusia, obie osoby chciał przedstawić Mglistemu, który był dziadkiem Aris, a raczej pradziadkiem, nie! Prapradziadkiem. Krabuś musiał być również, gdyż to nieodłączny towarzysz młodej, a i tak Łowca chciał go pokazać Cichemu, jeszcze przed wykluciem się Aris. Łowca ustawił na ziemi kilka skór, przytulił do siebie Aris, no i... mógł tylko czekać na Mglistego!
"Zaraz go poznasz, to twój dziadek, taki prapra, bardzo miły!" – Napisał na tabliczce swojej córce.

: 24 mar 2022, 6:44
autor: Trel Cykad
Kleryczka była bardzo podekscytowana, nie wiedziała, że ma jeszcze jakąs rodzinę poza papa, krabusiem i resztą zwierzyńca ojca. Malutka Aris nie mogła powstrzymać podniecenia i przez całą droge piszczała, podrygiwała i jeszcze raz piszczała...
Aż w końcu trafili na granicę, oczywiście tatuś jej opowiadał, że nie wolno obie jej przekraczać. dlatego grzecznie czekała na pojawienie się prapradziadka. samiczka przeczytała tabliczke i uśmiechnęła się promiennie.
A czemu jest tam a nie w księżycu? Kim była babcia? – zagaiła do ojca w trakcie czekania na starszego Plagijczyka.

: 24 mar 2022, 14:33
autor: Mgliste Wody
Ilun tak się składało, że polował niedaleko terenów wspólnych, chociaż polował...to zbyt duże słowo – po prostu rozglądał się za kamieniami szlachetnymi. Towarzyszył mu w tym żywiołak – Banyu, który miał postać płaszczki. Stworzony był on z czystej wody, więc nie przypominał iluzji – był, jaki był. Sam olbrzym słysząc krzyki, ruszył zaciekawiony w kierunku Szklistego Zagajnika, po czym zobaczył znajomego samca. Wnuka, no i jakąś młódkę u jego boku, która tak krzyczała. Na jego pysku pojawił się delikatny uśmiech, gdy przeszedł granicę, wchodząc do zalesionego miejsca.
Witaj Axarus, witaj...mała istotko – mrugnął wesoło do małej samiczki, po czym zwrócił wzrok ponownie na starszego Wodnego, chociaż teraz raczej wypadałoby powiedzieć Księżycowego.
Cóż to za nawoływania? Pali się czy jak? – zażartował.
Mimo ponurego nastroju, jaki ostatnio go nawiedzał, widok tej dwójki jakoś ocieplał jego umęczoną duszę.
Banyu tymczasem pływał nieopodal, raczej stroniąc od kontaktu z obcymi.

: 29 mar 2022, 18:40
autor: Trel Cykad
Malutka kleryczka zrobiła wielkie oczy na starszego smoka. Był dostojny dumny i postawny. Pierwszy raz widziała swojego dziadka na oczy i była z tego powodu niezmiernie szczesliwa!
Biegała, skakała wokół Plagijczyka, czasem macała go łapką po czarnych łuskach. Była przy tym wszystkim bardzo energiczna i głosna. Bardzo. Głośna.
Ty jesteś mój dziadek?! Jestem Aris! Ale fajnie Cię widzieć dziadku! – zawołała wesoło stając na tylnych łapkach i podpierając się ogonkiem, wyglądała teraz niczym kangurek. Zatrzepotała skrzydełkami, chciała pokazac jaka to nie jest duża!
Jesteś stary? Jak bardzo? Gdzie babcia? Jesteś z Plagi? co robisz na codzień? Przytulisz mnie? – zasypała poczciwego smoka serią pytań.

: 29 kwie 2022, 21:42
autor: Mackonur
Uśmiechnął się od ucha do ucha, widząc swojego pradziadka! Jak dawno go nie widział. Axarus trochę bał się, że ostatecznie nie uda im się zawołać Iluna, zwanego Cichym, ale w końcu go złapali. Łowca miał już przygotowane tabliczki.
"Witaj, pradziadku! To twoja wnuczka i moja córka, Aris!" – I przedstawił ją z wielką dumą. "Dobrze cię widzieć!" – Dodał po chwili, ale to nie koniec przedstawiania. Wskazał tym razem na olbrzymiego kraba, którego przyprowadził ze sobą. "To legendarny KRABUŚ!" – Tak, ten Krabuś. Zdobywca Iskry. Pogromca Tarrama. Zmora Wilków. Pretendent do Krabiej Korony. Prawdziwy Przywódca Stada Księżyca. Krabuś zabulgotał i od razu spróbował zyskać zaufanie Iluna, gdyż to jedyne stado, w której nie miał swojej marionetki. Spróbował wdrapać się na Mgliste Wody, o ile mu na to pozwoli!
"To taki mały zlot rodzinny!" – Pokazał na tabliczce wszystkim. Następnie wyciągnął z torby mnóstwo przekąsek były tam suszone glony, ulubiona potrawa Aris. Były też owocki, trochę mięsa wędzonego, no dużo wspaniałości.
"Częstujcie się!" – Powiedział. Przyniósłby też alkohol, ale przy dzieciach się nie pije! Już wystarczy, że upijał Fille jak była młoda. Aż wyrośnie z niej Katamu-Terminator, ale tego jeszcze nie wiedział!

: 08 maja 2022, 21:04
autor: Mgliste Wody
Ilun nie bardzo rozumiał wybuch radości u małej księżycowej samiczki. Skakała wokół niego i macałą jego łuski co najmniej, jakby był jakimś skarbem. Pozwalał jej jednak na to, bo cóż mu to przeszkadzało? W zasadzie nic, z pobłażliwym uśmiechem tylko co jakiś czas zerkał na skaczącą samiczkę, aż w końcu wykrzyknęła coś, co go zdumiało, a jednocześnie fala zrozumienia zalała jego ciało i umysł. A więc to jego spadkobierczyni...a przynajmniej jego pierwszego wcielenia.
Gdy w końcu stanęła, uniósł małą istotkę i lekko przytulił ją do siebie, by potem posadzić ją sobie na grzbiecie, lekko przechylił łeb, by móc ją obserwować.
Dużo pytań mała...a ja jestem bardzo stary! Tak stary, że nie wiem ile księżyców dokładnie Ci podać. Widzisz...jako twój prapradziadek...liczę pewnie jakieś 600 księżyców, a może i więcej, kto wie, kto wie...Ale moja dusza się reinkarnowała w tym ciele, w stadzie Plagi i to ciało ma około 200 księżyców...więc też już jestem wiekowy – pokiwał lekko łbem, jakby samemu utwierdzając się, że młodzieniaszkiem to nie był już z pewnością. – Twoja babcia, przynajmniej ta biologiczna dawno jest wśród gwiazd – tutaj olbrzym wskazał pazurem w stronę nieboskłonu. – Na co dzień jestem podróżnikiem i wojownikiem, a ty? Czy już wiesz jaką drogę obrać, Aris? – zapytał z rozbawieniem. Och, dawno nie miał do czynienia z tak energicznym żywiołem.
Potem spojrzał na prawnuka i od razu spojrzał na wyciągane tabliczki – przywykł już do nich. Przeczytał pierwszą i uśmiechnął się rozbawiony.
Tak, już zdążyła mi się przedstawić, jest prawdziwym wulkanem energii – powiedział z dumą w głosie, oczywiście dumą skierowaną ku Axarusowi i Aris. Był dumny z takich potomków.
Ciebie też dobrze widzieć – dodał, doczytawszy kolejną tabliczkę, a potem spojrzał z lekkim zainteresowaniem na kraba i pokiwał głową. –Ciebie też miło poznać, Krabusiu – jakby dziwnie to nie brzmiało. Cóż, jeśli krab był na tyle zwinny i chwytny, by się na niego wspiąć, nie przeszkadzał mu w tym.
Zlot rodzinny...tak, to było bardzo miłe i zamierzał z pewnością pokorzystać z tego czasu. W końcu...niewiele mu zostało jeszcze, prawda? Dlatego ostatnie księżyce mógł spędzić właśnie z rodziną...tutaj też pomyślał o Frar i Mah...z nimi też będzie musiał spędzić trochę czasu. Sam niestety nie był przygotowany na taki piknik, więc po prostu podziękował Axarusowi za poczęstunek i skorzystał z zaoferowanych przekąsek, opuszczając jedno skrzydło dla Aris, niczym zjeżdżalnie.
Ty też coś zjedź, bo energii ci braknie – powiedział z rozbawieniem, po czym popatrzył na oboje wnucząt. – Jak wam się żyje...w tym Księżycu? – zagadnął, bo w sumie nie wiedział o czym teraz porozmawiać z dwójką, tak różniących się wiekiem. Nie chciał poruszać zbyt poważnych tematów, ale też nie chciał, by rozmowa była o niczym.
Banyu dalej krążył gdzieś w pobliżu, jednak zajęty swoimi sprawami, nie chcąc uczestniczyć w pikniku.

: 10 cze 2022, 19:11
autor: Sięgający do Nieba
Hermes zapuścił się bardzo daleko. Zostawił za plecami obóz, góry, nie wspominając już o mokradłach i lasach, w których spędził kilka ostatnich księżycy, trzymając się południowych skrajów terenów Plagi. Wrócił na miejsce, gdzie kiedyś po raz pierwszy przekroczył granicę tego stada, lecąc na grzbiecie Erlyn i oglądając się na tereny Księżyca. Nigdy już tam nie wrócił, acz pewnego dnia może wróci.
W celu rozliczenia się z kilkoma duszami, które zawiniły tamtej pamiętnej nocy. Rozliczyć je z każdego fałszywego i tchórzliwego ruchu.
Te czasy były jednak odległe, bardzo, bardzo odległe, a on wciąż był młody. Dopiero wkraczał na nową ścieżkę życia adepta. Czekały nad nim całe księżyce ciężkiej pracy.
Hermes frunął, a pod nim biegła Vanaspati, wierna towarzyszka jego ojca i opiekunka. Nie poświęcał jej wiele uwagi, chociaż nigdy nie zapominał o jej obecności. Zobaczywszy powalone przez burze drzewo obniżył lot i wylądował na nim gładko, obserwując otoczenie. Nie spodziewał się niczyjego towarzystwa, było wszak późno – niebo dopiero szarzało na horyzoncie, pierwszy sygnał nadchodzącego świtu i znak, że pora za niedługo pójść spać.

: 17 lip 2022, 18:30
autor: Surtr
Tutejsze tereny były rozleglejsze niż się spodziewał. Ciągle wędrował, a wciąż trafiał w nowe miejsca.
A pomyśleć że są tereny jeszcze większe pod kontrolą poszczególnych stad. Nie wiedział jak rozległe, jednak jego nos mu podpowiadał, że to tutaj to jedynie skrawek terenów, gdzie każdy miał dostęp. Mieszana woń najróżniejszych smoków i wyraźne granice gdzie robiły się one bardziej jednolite były tego dobrym znakiem. Cztery grupy? Nie, może trzy? Ciekawe czemu starają się żyć tak blisko siebie zamiast wędrować tak jak jego przodkowie? Może nie umieli orientować się w terenie?
Tam skąd pochodził, była to podstawowa umiejętność. W miejscu gdzie wszystko wygląda tak samo i pokryte jest piaskami, lub ogrodzone głęboką wodą, jedyne punkty orientacyjne znajdowały się na niebie. Każdy kto się z nimi nie zaznajomił, krążyłby wśród wydm w nieskończoność.
Wzruszył lekko barkami, podnosząc zadek z ziemi. Myślał że jak tu chwile posiedzi. Może na kogoś trafi albo kogoś spotka. Jednak siedzenie bezczynnie było nudniejsze niż mu się wydawało.
Powoli podszedł do jednego z drzew w tym wielkim borze. Miał krótkie pazury, jednak ostatnimi czasy miał wrażenie że ich ostrość nieznacznie spadła, a skoro i tak się tu nudził, czemu nad tym nie popracować? nie żeby zamierzał ich używać do czegokolwiek poza walką.
Stanął na dwóch łapach, zapierając się przednimi o wielki pień. Nie przepadał za niszczeniem drzew, jednak poza ziemią, tylko to miał pod ręką a ziemia była... brudna.
Wybacz sosenko.
Nie zwlekając dłużej, zaczął ostrzyć pazury, czekając aż ktokolwiek się zjawi.

: 17 lip 2022, 18:43
autor: Infamia Nieumarłych
Nie znosiła ziem wspólnych, ale nie dało się też ukryć poziomu ich wartości – pod kątem zbierania informacji o innych, znaczy się. Wiedźma wiedziała, że przy jej obecnej pozycji w stadzie wypada mieć dobre rozeznanie w stanie reszty stad. A krótki patrol wokół ziem niczyich pozwalał zauważyć to i owo.
Wędrując leniwie przez Sosnowy Bór, w towarzystwie, jak zwykle, czarnego feniksa pomiędzy swoimi barkami, do jej uszu dobiegł odgłos rozrywanej kory drzewa. Mimowolnie pomyślała o Strażniku, ale potrząsnęła lekko łbem i ruszyła w stronę, z którego dochodził odgłos. No i proszę – nie minęło dużo czasu, a jej oczom ukazał się stosunkowo młody samiec. Z jej perspektywy dzieciak, ale jej poglądy były wypaczone przez jej własne, nienaturalnie długie życie.
Nie miała w zwyczaju inicjować rozmów, o ile nie było ku temu konkretnego powodu. Zamiast tego po prostu stała za obcym smokiem, patrząc jak skupia się on na odnawianiu swoich szponów. Nie odezwąła się ani słowem, złośliwie obserwując, ocieplana przyjemnie żarem buchającym z piersi Nidhorgga.

: 17 lip 2022, 22:31
autor: Surtr
Nie był łowcą. Nie znał się na tropieniu czy śledzeniu, jednak nie był ani głuchy. Natłok nowych dźwięków, tak różnych od odgłosów pustyni, sprawiał, że początkowo był nieco zagubiony, jednak przez to był tym bardziej czujny.
Gdy kroki zatrzymały się niedaleko za nim, powoli zaprzestał ostrzenia, opadając na ziemie wszystkimi łapami. Wziął głębszy wdech. Spotkał już kilka osobników z stada Słońca. Kojarzył mniej więcej ich zapach jednak ten był jakiś nowy. Należał do jednego z dwóch pozostałych stad i był wyjątkowo intensywny. Bardziej można było odnieść wrażenie że jedno stado pachniało szczególnie tym smokiem niż ten smok pachniał stadem.
Leniwie odwrócił się w stronę gościa, skupiając spojrzenie jasnych ślepi na kompanie samicy?
Czarny ptak jakiego nie dane mu było spotkać. Wyglądał interesująco i początkowo przykuł jego uwagę. Pokręcił jednak łbem skupiając się na większym z rozmówców?
Woah. Dawno nie widziałem kogoś tak zadbanego, mimo swojego wieku. Mam nadzieje że i mi uda się pokonać upływ czasu – Nie miał pojęcia, w jakim wieku była nieznajoma. Wiedział że bez wątpienia jest znacznie starsza od niego. Była mniej więcej jego wzrostu, jednak liczne blizny drobne blizny, jej postura a także zapach przypominały mu wiele starszych wojowników z jego rodzimych stron. Wiedział że z takimi nie warto zadzierać. Zresztą. Wolał ich mieć po swojej stronie, nawet jeśli musiał się podlizać. Zresztą, w pewnym sensie nie kłamał. Bał się starzenia. Im był starszy tym ciężej było mu negocjować. W końcu różnica między młodym smokiem a dorosłym była dość znaczna i wszystko zaczynało go postrzegać jako coraz groźniejszego drapieżnika. Mimo iż w walce czy polowaniu był do kitu.
Jestem Surtr. Przybyłem tu niedawno z piasków pustyni. A wy? Wydajecie się być stąd – Wolał od razu się przedstawić i pokazać swój brak przynależności do jakiegokolwiek z stad. Nie znał ich praw i zasad miał jednak wrażenie że podawanie się za członka któregoś z trzech, było złym pomysłem.
W sumie, ciekawe czy była wojownikiem? Miała tylko jedną parę łap, mimo że nie wyglądało to jakby dwie przednie zostały utracone. Jak walczyły taki wojownik o dwóch łapach? W sumie... chciałby to zobaczyć.
Nigdy nie spotkałem wojownika o dwóch łapach. W jaki sposób walczysz? Na pewno znasz jakieś ciekawe techniki – Podobnie jak ona, on również lubił poszerzać swój zasób informacji i wiedzy. Był młody, więc nie było tego wiele, jednak od czegoś trzeba zacząć prawda? A nieznajoma wydawała się wiedzieć to i owo.

: 18 lip 2022, 11:46
autor: Infamia Nieumarłych
Zamrugała powoli, niezbyt poruszona swego rodzaju komplementem. Przez jej pysk przebiegł cień znudzonego grymasu. Nie zamierzała odnosić się do tej wypowiedzi, nie widząc takiej potrzeby. O tym, że wyglądała lepiej niż w tym wieku powinna – a powinna być szkieletem od dobrych pięćdziesięciu księżyców – doskonale wiedziała, więc nie było potrzeby zgadzać się z czymś, co było po prostu stwierdzeniem faktu. A to, czy samotnikowi uda się zestarzeć w równie, em, godny sposób... To już nie jej było oceniać. Nie, żeby to ją zazwyczaj powstrzymywało, więc może lepiej po prostu powiedzieć, że Infamia nie była nijak zainteresowana tematem, by dalej go drążyć.
– Infamia Nieumarłych. – Odpowiedziała bez entuzjazmu na przedstawienie się. Skoro ją zapytał, to mogła. Gdyby tego nie zrobił, w ogóle nie pomyślałaby o dzieleniu się swoim imieniem, bo nie widziała sensu w pustych formułkach powitalnych. – I tak, poniekąd jestem stąd.
Nie miała jednak ochoty tłumaczyć Surtrowi swoich zawiłości rodowych, więc nie ciągnęła dalej. Nie nawiązywała też nijak do siedzącego pomiędzy jej barkami feniksa, który wpatrywał się w samotnika niczym posąg, bez wyraźnego zainteresowania.
Cóż, dzielił to podejście, w chwili obecnej, z Mahvran, która sprawiała wrażenie znużonej.

– Tyle księżyców, a na świecie nadal są smoki zaskoczone istnieniem wywern. Niesamowite. – Parsknęła cicho, stukając złotymi szponami lewego skrzydła o podłoże. – I tak, technik znam sporo. Magicznych głównie.
Nie-tak-subtelna aluzja odnośnie jej faktycznej profesji. Pytanie tylko, czy samiec załapie. Infamia potrafiła bardzo szybko wyrobić sobie o kimś opinię, i póki co nie sądziła, by Surtr zachwycił ją intelektem. Pechowo dla samotnika, bo Infamię ciężko było wyprowadzić z błędnych założeń, bo to sugerowałoby że na początku była w błędzie.
Infamia bardzo nie lubiła być w błędzie.

– Piaski pustyni, powiadasz. Pustyń jest dużo. O jakiej konkretnie mowa? – Spytała, z pozoru nienachalnie, wracając na moment do poprzedniego tematu.

: 03 sie 2022, 2:43
autor: Surtr
Przekrzywił lekko łeb w bok słysząc jej znudzony ton głosu. Przynajmniej miał wrażenie że tak brzmiała. Nie zmieniało to faktu, że zamierzał pociągnąć ją za język. Czy chciała gadać czy nie.
Oczywiście że to zaskakujące. Dla Ciebie pewnie byłoby zaskoczeniem zobaczyć specyficzne zwierzęta wodne, albo odkryć fakt że są miejsca w których smoki nigdy w życiu nie używały magii. Nawet ty, mimo że mówisz że jesteś magiem, masz silne ciało. Zwinne. Tak jak inne smoki które już tu spotkałem. Bylibyście dobrymi wojownikami, ale bawicie się magią. Czemu? Jakaś wasza kolejna dziwna tradycja? – Nie był z tych, którzy się hamują, jeśli chodzi o słowa. Zwłaszcza że pierwszy raz spotkał taką dziwną grupę smoków. Różnoraka mieszanka ras, obyczajów, zasad, jednak wszystkie zebrały się w grupie i starają się bezsensownie koegzystować. czemu się nie rozeszły? Albo nie wybiły na wzajem?
Początkowo pogrążył się w myślał, zupełnie ignorując pytanie samicy o to skąd pochodził.
Skoro nie udało mu się zdobyć jej przychylności komplementem, zawsze może ją wziąć na ciekawość. A to było jedyne pytanie jakie zadała o jego osobę. Nim jednak na nie odpowie, sam chciał się czegoś dowiedzieć.
A ile znasz pustyń gdzie smoki nie używają magii a piasek ustępuje jedynie bezkresnej wodzie? Poza tym jest ona wiele księżyców drogi stąd. Skąd smoki stadne mogłyby ją znać. – Nie chciał umniejszać ich wiedzy, jednak tak to widział. Może i siła ich stad była duża, jednak czy nie była to zwykła stagnacja? Siedząc w tym samym miejscu czy odkrywają coś nowego?
Z jego pyska wydobyło się ciche westchniecie poprzedzone, głębszym wdechem. To mu przypominało, że wciąż nie znał zapachów dwóch pozostałych stad.
Przy okazji. Jesteś z plagi czy z ziemi? Bo nie pachniesz jak ktoś z stada słońca – Mruknął z nutką zainteresowania, sadzając zadek na ziemi. To chyba będzie nieco dłuższa rozmowa.

Sosnowy Bór

: 19 mar 2023, 16:17
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Las był piękny nawet o tej porze roku. Wiecznie zielone drzewa przywitały ją lekko kołysząc się na wietrze. Zapach sosen był kojący, a chłodna ziemia nie zamieniła się tu jeszcze w bagno. Szła powolnym krokiem zadzierają łeb ku górze by patrzeć jak ponad koronami drzew przelatują wracające powoli ptaki. Uśmiechnęła się łagodnie nie mogąc się doczekać dni kiedy przyglądała się ptactwu na polanach.
Wyjątkowo szła bez swojego towarzysza – leszego, Trahearne został w lesie obok obozu razem z Rytlockiem.

Futro samicy zaczęło przybierać powoli dawną barwę. Biel przyprószona byłą gdzieniegdzie granatowymi znaczeniami, nadal jednak jasny kolor przeważał w kolorystyce Rozwianej. Jedynie beżowe skrzydła były takie jak zawsze.
Była łowczyni Księżyca przymknęła na moment ślepia i strzygnęła obydwoma parami uszu. Ktoś się chyba zbliżał. Na tych terenach to mógł być ktokolwiek z trzech stad. Ona pozostała jednak spokojna czekając aż nieznajomy jej się ujawni. Przystanęła nawet, łagodny wyraz pyska nie opuszczał jej.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 20 mar 2023, 20:29
autor: Bezczas Gwiazd
Dopiero wędrując po terenach wspólnych po raz kolejny, Miód zaczynała się orientować, że nie jest to... najlepsze rozwiązanie.
Ciężar Słońca, świeżych odpowiedzialności i nieprzychylnych spojrzeń sprawiły, że wolała być raczej... poza terenami stadnymi niż na nich. Przez jakiś czas. Nie było tutaj jednak dużego wyboru – za granicami ryzykowała życie, a na terenach wspólnych obecność innych smoków. Która wcale nie była niemile widziana, ale... zapomniała wziąć pod uwagę, że Słoneczni też tutaj uczęszczali. Potencjalnie dosyć często, ze względu na świątynie i areny, choć... gdyby stroniła od tych miejsc, to powinno być w porządku, prawda?

Dostrzegła Dmuchawiec i jej łaciate futro prawdopodobnie dużo później, niż łowczyni dostrzegła ją. Znajoma sylwetka między nagimi pniami sosen sprawiła, że ślepia Arel się rozszerzyły; podeszła bliżej, nie przejmując się miękkim stawianiem łap na pełnej igieł ściółce.
Citi...? – spytała niepewnie, ze zdziwieniem – kiedy ostatnio widziała samicę? Na którejś ceremonii? Na wyścigu? – Wróciłaś? Czy... Czy spałaś? Albo po prostu...unikałaś stada, ale ugryzła się w język; wystarczająco zamotała się w słowach, w efekcie czego jej krótka, brązowa sierść nabrała objętości.

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 20 mar 2023, 20:48
autor: Rozwiany Dmuchawiec
W sumie zastępczyni nie myliłaby się aż tak bardzo. Chociaż czy faktycznie było to "unikanie" stada? Raczej chciała kultywować stare zwyczaje matek. Dobrze jej to zrobiło, odżyła, uspokoiła się też. Na ceremoniach dochodziło do tego, że zaczynała się czuć wykluczona, a przecież to nie prawda. Była dobrą smoczycą, odpowiedzialną i pracowitą. Nigdy nie brakło jej ciepłego słowa nawet dla kogoś złośliwego. Według niej ktoś "zły" po prostu był ranny w środku.

Widząc zbliżającą się do niej samicę posłała jej lekki uśmiech i schyliła łba z szacunkiem. Och, usłyszała już, że Miód została zastępcą stada, plotki szybko się niosą, a posiadanie dwóch par uszu ma swoje zalety. Widząc puszącą się sierść miała ochotę zatopić w niej łapę, ale... powstrzymała się. To byłoby dość dziwne czyż nie?
"Czy mogę cię pogłaskać?"
Hah, raczej nie.
– Wróciłam z zachodnich terenów. Razem z Trahearnem chcieliśmy zobaczyć jak się miewa spalony las w którym go znalazłam. Wybacz, że nie było mnie tak długo. Zdawać by się mogło, że zaledwie wczoraj wzięłyśmy udział w wyścigu Sekcji.
uniosła łapę zakrywając go wierzchem i zaśmiała się cicho
– Chcesz się przespacerować? Zrozumiem jeśli jesteś zajęta. Nowe obowiązki to pewnie dużo roboty.
zapytała kierując łeb w głąb lasu. Co prawda chciała sprawdzić co słychać o jeży które kiedyś spotkała w tych rejonach. Czy nadal spały czy już poczuły wiosnę? Ale Miód chyba potrzebowała jej obecności bardziej niż jeże.
– W ogóle chciałam ci pogratulować. Twoi ojcowie na pewno są dumni.
dodała nagle patrząc w oczy samicy.

Gorzki Miód

Sosnowy Bór

: 20 mar 2023, 21:17
autor: Bezczas Gwiazd
Wyraz szacunku ze strony łowczyni nie pomógł na zakłopotanie Miodu – chociaż... może trochę, bo tym razem towarzyszyło mu ciepłe, miłe uczucie. Dobrze zapamiętała Citi jako jednego z tych smoków, przy których mogła się zrelaksować, a jednocześnie nie czuć się przytłoczona ich obecnością.
Odetchnęła się i uśmiechnęła lekko – i przyszło jej to dużo łatwiej niż w ostatnich dniach. W piersi rozparło się uczucie podekscytowania na myśl o rozmowie ze smoczycą.

Ach, em. Ważne, że jesteś z powrotem – odparła szybko, życzliwie, na przeprosiny Dmuchawca. Właściwie... nie była pewna, jak powinna oceniać takie wypady. Każdy ze Słonecznych miał wolną łapę, a jednak gdy ktoś znikał, to nigdy nie wiadomo było, czy wróci... A teraz była zastępczynią, więc może powinna zwracać większą uwagę na takie rzeczy...

Pytanie łowczyni szybko ją wyrwało z pętli myśli.
Chętnie. Nie ma tego wcale tak dużo – przyznała skromnie, jakby chcąc się usprawiedliwić, kierując kroki w kierunku wskazanym przez Rozwianą i przystając na chwilę, by ta mogła dołączyć do jej boku. Trochę ją zaskoczyło, że była tak dobrze zorientowana w stadnych sprawach zaraz po powrocie – i zdziwiły ją gratulacje, co widać było po postawionych na sztorc uszach i prawie że zaalarmowanej ekspresji. – ... Dziękuję. Nie wszyscy... patrzą na to przychylnie – odpowiedziała cicho; żadna z nich tego nie sprecyzowała, ale była pewna, że chodziło o jej świeżo nabytą rangę zastępcy. Wyraz pyska Arel zmiękł w wyrazie żalu i pewnej wdzięczności. Aż wypadło jej z łba, że miała inne pytania do zadania.

Rozwiany Dmuchawiec

Sosnowy Bór

: 21 mar 2023, 11:25
autor: Rozwiany Dmuchawiec
Skoro samica nie miała pytań to i Rozwiana nie zamierzała rozwodzić się dłużej nad głębią swojej nieobecności. Ważne, że chyba Miód nieco się odprężyła. Łowczyni na prawdę poczuła ukłucie niepokoju widząc ją w nieco roztrzęsionym stanie. Wiedziała, że zmiana stanowiska w stadzie bywa stresująca, ale żeby aż tak? Nie wiedziała, że nie wszystkie smoki cieszą się, że wybór padł na czarodziejkę.
Skinęła jej głową rada, że mogła usatysfakcjonować ją swoją odpowiedzią.

– "Nie ma tego wcale tak dużo?"
powtórzyła za nią kiedy już ruszyły, uśmiechając się z powątpiewaniem
– Aventus zawsze był zabiegany, ale odkąd został przywódcą nie widuję go już wcale. Mogę sobie jedynie wyobrazić ile obowiązków spadło na twoją głowę. Rozmawianie z członkami stada, przyjmowanie gości na granicy...
pokręciła głową i znów spojrzała w korony drzew nad ich głowami. Przypomniała jej się rozmowa z Bezmiarem kiedy to mówił jej, że byłaby dobrą matką. Nie, ani matką, ani nikim kto rządzi. To po prostu nie było dla niej, za bardzo kochała lasy i łąki. Potrafiła rozumieć i pocieszać ale...

Zwróciła głowę ku czarodziejce gdy ta wspomniała coś o braku przychylność. Poza tym jej reakcja na gratulacje złożone chwilę wcześniej była dość, zaskakująca, lekko ujmując. Przechyliła szyję na bok patrząc z prawdziwym zaskoczeniem wymalowanym na pysku. Więc, o to chodziło. Teraz wszystko zaczęło wskakiwać na swoje miejsca. Jej zachowanie, reakcje... Tak, smoki potrafiły być okrutne.

Rozwiana poruszyła się przez chwilę nieco szybciej tak by wyprzedzić Miodową, stanęła przed nią i patrzyła jej z łagodnym uśmiechem w oczy. Miały ten sam wzrost więc nie było to trudno osiągnąć. Uniosła swoje beżowe skrzydła i położyła je po obu stronach pyska czarodziejki, na jej policzkach tak by nie odwracała wzroku. Zachowanie może i było dziwne, nawet nachalne, ale Rozwiana chciała by ten kontakt trwał kiedy będzie mówiła.
Jesteś silną samicą Gorzki Miodzie, jeszcze silniejszą przez fakt, że zgodziłaś się być zastępcą przywódcy stada. To nie jest coś na co każdy by przystał. Widziałam jak powoli otwierasz się na świat, jak pączek róży, mimo całego tego hałasu w naszym stadzie. To nie jest proste i łatwo można zostać zadeptanym. Zrób coś dla mnie i spójrz czasem w lustro wody i powiedz sobie, że jesteś dobra taka jaka jesteś.
Zamilkła na chwilę i cofnęła skrzydła łaskocząc tym nieco policzki i podbródek czarodziejki. Odsunęła się i pochyliła głowę.
– Wybacz za tę napaść, ale musiałaś to usłyszeć, zobaczyć, że nie kłamię.
powiedziała ciszej rozumiejąc, że może właśnie zdeprymowała Miód. Ale tak bardzo chciała by czarodziejka zobaczyła to co widziała łowczyni. Nie było łatwo przekrzyczeć tyle innych głośnych osobowości w stadzie, a fakt, że z tego co słyszała, tak nie wiele smoków jej pogratulowało... poczuła się w obowiązku by to zmienić. Tak być nie powinno. To duża zmiana dla każdego smoka i powinien otrzymać wsparcie, nie spojrzenia spode łba.

Gorzki Miód