Strona 13 z 47
: 07 sie 2015, 20:47
autor: Dynamika Ostrza
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wraz z tą iskierką nadziei którą przyniosły dalsze słowa Jesieni, ogonek małej Alyssy jakby ożył i zaczął podrygiwać w niecierpliwym wyczekiwaniu na dalszą część historii, w której miała rozwiązać się tajemnica jaką była głębia tej bystrej rzeki, o której matka jej opowiadała. Przechodząc jednak do opisu ponurego królestwa i jego mieszkańców, wywołał on wiele różnych emocji w małym pisklęciu. Emocje te kolejno wymalowywały się na jej pyszczku. Od niepokoju, przez smutek, trochę odrazy, aż po zachwyt, że czerwone książątko potrafiło odeprzeć taką falę negatywnych emocji, jaką to królestwo musiało go zbombardować.
Mała zaczęła podziwiać bohatera opowieści. Był taki dzielny i... optymistyczny? Tak, to jest to słowo, optymistyczny. Właśnie czegoś takiego w tej historii do tej pory brakowało. Niepokój powrócił jednak do oczek małej, gdy opowieść dotarła do momentu, w którym Czerwone Książątko wskoczyło do rzeki. A co jeśli on też zniknie? – mała myślała – przecież wszyscy do tej pory też znikali! A co jeśli nie będzie inaczej? – mała nie była bowiem znawcą narracji i nie wiedziała że główni bohaterowie opowieści, szczególnie tych dla dzieci, rzadko umierają. Toteż martwiła się. Co będzie dalej?
Na słowa Jesieni: "i wtem!" mała aż wstała z pozycji siedzącej na cztery łapki, wpatrując się wyczekująco w matkę.
: 13 sie 2015, 12:20
autor: Oddech Pustyni
Perspektywa rozluźnienia się po ich nietypowej rozmowie była bardzo miła, a że Piaskowej brakowało jakiejś typowej nauki, ucieszyło ją pytanie Oczywistego. Skoro był tym zainteresowany, może skusi się uchylić jej trochę rąbka tajemnicy na temat pływania. W końcu jako smok pustynny, niewiele miała okazji żeby przyswoić tę umiejętność.
–Mógłbyś mi pok-pokazać jak to się robi?– zatrzymała się na chwilę –Jak się pływa?– kiedy dokończyła, poruszyła skrzydłami w ucieszeniu. Czym dalej zabrną od poprzedniego tematu, tym lepiej.
: 15 sie 2015, 16:30
autor: Subtelny Gniew
Tym razem branie wdechu trwało naprawdę długo. Gdyby Alyssa nie była pisklakiem, ale stuletnią staruszką dostałaby pewnie zawału.
– Znalazł się na samym dnie Bystrej Rzeki – dokończyła. Mimo długiej przerwy nie znalazła zbyt dobrego zakończenia. – I zobaczył.... – znów długi wdech. – Trytona! Było to stworzenie przypominające elfa, ale z rybim ogonem. Miał goły tors i trzymał w ręce trójząb. Miał też niebieskie włosy i brodę związaną błyszczącymi gumkami. Twarz miał pomarszczoną, jak to w wodzie i zielone, wściekłe oczy.
Wtargnąłeś do rzecznego królestwa i musisz za to zginąć!
Wystrzelił trójzębem w jego stronę, ale Gorejące Serce nie zląkł się. Uśmiechnął się szeroko, oddychając ostatnim haustami powietrza w swoich płucach i uniósł łapy na znak, że nie chce nic zrobić. Tryton trochę się zdziwił, ale cofnął trójząb. Przyjrzał mu się z niechęcią. Tymczasem Gorejące Serce za pomocą magi stworzył maskę, w której było powietrze. Mógł oddychać i mówić. Nie chciałem naruszać waszego porządku. Przybyłem tu po smoczą księżniczkę wytłumaczył. Tryton zaśmiał mu się w twarz.
Dlaczego miałbym ci ją wydać? zapytał.
Ponieważ ojciec za nią tęskni odpowiedział Gorejące Serce, jakby to było oczywiste. Tryton pokręcił nosem i długo się zastanawiał, bardzo długo, a kiedy skończył powiedział z podejrzanym zadowoleniem.
Dobrze – i jak skończyć tę głupią historię? – A pod jednym warunkiem!
: 15 sie 2015, 17:15
autor: Dynamika Ostrza
Mała słuchała tej pełnej wypełnionych napięciem przerw historii, wpatrzona w Bez, próbując zwizualizować w swoim umyśle obraz takiego Trytona. Pewnie wyglądał trochę strasznie. Taka ryba z twarzą elfa i rękami, tak go sobie wyobraziła. Nie wiedziała do końca co to trójząb, ciężko jej było to sobie wyobrazić. Rozpromieniła się jednak, gdy usłyszała, Że Gorejące Serce nie został przez niego zabity. Ale nie wiedziała jak. Czy nie zaginął wtedy zanim król stał się Ponury?
–To Gorejące Serce przeżył? A co się stało z Czerwonym Książątkiem? – Zapytała, ciekawa co się stało z tym wesołym smoczkiem który nie dał się nawet zasmucić ponuremu królowi. Chyba nie zaginął tak jak reszta, prawda? Nie mógł zaginąć! No i co to był za warunek? Jak ten Tryton śmiał czegoś jeszcze chcieć jak porwał tyle smoków?
Różne emocje przewijały się po pyszczku Alyssy, a tym czasem opowieść zbliżała się pewnie do swojego finału...
: 16 sie 2015, 12:59
autor: Subtelny Gniew
Jesień strzeliłaby sobie łapą w łeb, gdyby nie było to nie na miejscu. Oczywiście, że pomyliła imiona. Ta historia plątała jej się w głowie. Twórca znający swoich bohaterów mniej od czytelników. Wbrew pozorom to się często zdarza.
– Wybacz, myśląc o smoczej księżniczce, tak mi się powiedziało – wytłumaczyła się. A finał był jeszcze odległy. Na razie nie wiedziała, jaki jest warunek. – Czerwone Książątko zszedł na sam dół, by uratować smoczą księżniczkę, a teraz dostał warunek.
A warunek był taki:
Uratujesz smoczą księżniczkę, jeśli przejdziesz trzy zadania, czy zgadzasz się?
Tak zgodził się oczywiście Czerwone Książątko, wesoły i pewny siebie. Tryton zaś zaśmiał się złowieszczo, a z jego trójzębu wydostały się niebieski promienie świetlne i otoczyły smoka. Woda zaczęła wirować, i wirować, i wirować. Czerwonemu Książątkowi zrobiło się niedobrze, ale nie bał się ani przez chwilę.
W końcu woda przestała wirować a on znalazł się w pałacowej sali. Za oknami pływały rybki. Lecz w środku nie było wody, było dużo powietrza, więc miał gdzie oddychać. Przed nim była zaś ciemna jaskinia, z której wyszedł powoli niedźwiedź i zaryczał złowieszczo – i co na bogów teraz????? – A potem rzucił się na Czerwone Książątko!
: 16 sie 2015, 15:09
autor: Dynamika Ostrza
–Oh... – westchnęła, przekrzywiając główkę. A więc mamusia się po prostu przejęzyczyła i to było cały czas Czerwone Książątko. Była ciekawa czy poza księżniczką inni którzy zaginęli też będą uratowani, czy Czerwone Książątko da radę ich uratować. Ale przecież musiało się udać, prawda?
A więc to jeszcze nie był koniec. bohater opowieści musiał jeszcze przejść trzy próby. Mała z uwagą słuchała. Jakie będą te próby? Jej pyszczek przybrał zmartwiony wyraz gdy mama opowiadała jak woda zaczęła wirować wokół Książątka, zmartwienie przekształciło się jednak w zdziwienie kiedy za sprawą jakiejś magii Książątko znalazł się w jakimś pałacu, który już nie miał w sobie wody.
A chwilę później pyszczek małej przyozdobiło zaskoczenie. Niedźwiedź? Niedźwiedzie są przecież duże i straszne, jak Książątko sobie z tym poradzi? Alyssa liczyła bardzo mocno że Książątko okaże się potężnym wojownikiem i nie będzie się bał niedźwiedzia, bo inaczej nie uratuje księżniczki.
Patrzyła na matkę wyczekująco, w jej oczkach lśniła ciekawość. Jak się dalej potoczy historia?
: 17 sie 2015, 15:48
autor: Subtelny Gniew
– Aaaaa Czeeerwoooneee Ksiąąąążąąątkooo... – mówiła baaardzo powoli, bo właściwie, co mogło z tego wyniknąć. Coś bardziej ciekawe od: "Ale Książatko był świetnym wojownikiem i zabił go jednym machnięciem łapy". Przypomniała sobie nagle przygodę ze pszczołami i... – Ale Książatko odskoczył i zaśmiał się w głos. Nagle coś zabzyczało u góry jednej z kolumn powstrzymujących sufit sali. Niedźwiedź spojrzał w górę i dostrzegł nic innego, jak gniazdo pszczół! – pacnęła ją delikatnie nosem w pyszczek, pokazując, że to specjalna aluzja do przygód Al i jej brata. – Niedźwiedź zaryczał radośnie i spróbował wspiąć się po kolumnie do gniazda. Ale kolumna była śliska bardzo śliska! A niedźwiedź był uparty i nie poddawał się. Czerwone Książątko przysiadł z boku i obserwował, jak zwierzę próbuje dostać się do ula. W końcu jakimś cudem mu się to udało. Lecz gdy machnął jak zawsze łapą, by gniazdo strącić poślizgnął się, zahaczył pazurami i! Gniazdo spadło mu na łeb. Gniazdo pełne bzyczących pszczół, wściekłych i groźnych. Cała pszczela armia wyleciała z ula, a niedźwiedź nie miał z nimi szans. Zaryczał przerażony i pobiegł w stronę wyjścia, zniknął na korytarza i jeszcze chwilę roznosił się po nim echem jego krzyk i coraz cichsze wściekłe bzzz... – w końcu coś, co miało ręce i nogi. Jesień potarła o siebie łapy, ale zadowolenie szybko zniknęło. Bo musiała jeszcze wymyślić dwie próby. Czy ta bajka nie była za długa? O matko... – Tym razem wir, który wcześniej objął Czerwone Książątko pojawił się przed nim i w pałacu pojawił się niezadowolony tryton mówiąc.
Udało ci się. Ale czekają cię jeszcze dwie próby
I znów Czerwone Książatko zaczął wirować coraz szybciej i szybciej...
: 17 sie 2015, 18:34
autor: Dynamika Ostrza
Pierwszą reakcją smoczątka, gdy to wysłuchało paru kolejnych zdań opowieści, było zdziwienie. Bohater bowiem nie walczył ale uskoczył i zaśmiał się, pewnie na przeciwnika. A może wcześniej, mimo tego wiru który go tam przyniósł, zauważył ul i wiedział że niedźwiedź będzie nim bardziej zainteresowany niż samą osobą Czerwonego Książątka? To by było super, być takim spostrzegawczym. Nie była też w stanie wyjść z podziwu dla małych pszczółek które broniąc swojego domu wygoniły nawet wielkiego niedźwiedzia. Jednak miały być trzy próby, tak więc nie zaskoczyło małej to że w opowieści znów pojawił się ten cały tryton. Mała w końcu miała wrażenie że ta historia skończy się dobrze. Bo na początku była trochę straszna. Tylko trochę, bo przecież nie przyzna się do tego, że bała się o bohaterów maminej opowiastki, nie? Ale wciąż dręczyła ją ciekawość, gdyż kolejna przerwa w narracji matki nastąpiła w kluczowym momencie, przed samą drugą próbą. Jaka ona będzie? Mała Alyssa z niecierpliwości i ciekawości machała ogonkiem w takim tempie, że rozmazywał się w oczach...
: 22 sie 2015, 10:08
autor: Oczywistooki
– Hmm... – Zastanawiał się chwilkę. – Oczywiście! To bardzo proste, uwierz mi! – Odrzekł do niej i od razu po tym wskoczył do wody i zanurkował na dłuższą chwilkę, aby potem się wynurzyć i bym tym samym uśmiechniętym Oczywistym Kolcem jak zwykle. Przebierał szybko i rytmicznie łapkami, wpychając wodę pod siebie, aby jego ciało unosiło się nad jej powierzchnią.
– Ale chwila, tak w ramach przypomnienia... Po co Ci w ogóle umiejętność pływania? – Rzekł miłym tonem z "bananem" na pysku, zbliżając się do brzegu. Nie, żeby słabł, czy coś, lecz wolał się skupić nad tym, co odpowie mu Piaskowa bez męczącego machania łapkami. Stanął tak, że stojąc miał wodę do kolan.
: 31 sie 2015, 21:34
autor: Oddech Pustyni
Przyglądała się jego ruchom. Nie wyglądało na to, że były jakoś szczególnie skomplikowane. Z jej perspektywy przypominały chodzenie, tyle, że bez dotykania dna. Nie spodziewała się, że Oczko wyjdzie, więc zdecydowała wślizgnąć się do jeziora zaraz po nim. Zachowała od niego odległość połowy ogona, żeby przez przypadek o niego nie zahaczyć, ale ogólnie nie wydawała się przejmować bliskością samca. Miała wrażenie, że w wodzie poczuje się jak w powietrzu. Początkowo nieco się wahała, w końcu dziwne jej się wydało, że zaraz będzie unosić ją półprzezroczysta, zimna ciecz. Dlaczego Oczko nie opadł na dno? Przecież miał takie ciężkie kości, mięśnie, łuski... a woda taka delikatna, taka ... płynna.
Pustynia nienajlepsza była w obcowaniu z wodą, nawet picie nie wychodziło jej zbyt dobrze, ponieważ woda wyciekała jej przez bezwargie usta, dlatego tym bardziej podobało jej się, że będzie mogła nieco przywyknąć do nowego środowiska.
–Proste– powiedziała pod nosem, kiedy próbowała oswoić się z pływaniem. Przebierała równomiernie łapami i oddychała spokojnie, chociaż odrobinę szybciej niż zwykle. Ogon wyprostowała, tak jak podczas biegania, a skrzydła przycisnęła mocniej do boków. Nie panikowała, bo wiedziała, że w razie czego Oczywisty poinstruuje co ma robić dalej. Odwróciła ku niemu łeb i przez chwilę nic nie mówiła –Skoro wiem, że jest coś czego nie poth-potrafię, mam potrzebę żeby to zmienić– proste. Skoro byli w odpowiednim miejscu, a Oczko to potrafił, czemu miałaby nie spróbować?
–To tyle?– dorzuciła. Przebierała łapami na tyle powoli, że nie płynęła do przodu, a jedynie unosiła się na wodzie niczym boja.
: 05 wrz 2015, 11:54
autor: Oczywistooki
– eee... noo... – To była jedyna słuszna reakcja na to, co zrobiła Piaskowa. Nie dość, że nie odpowiedziała na pytanie jak prawowity uczeń, to lekceważąc niebezpieczeństwo utonięcia weszła do wody jak do swojej groty! O dziwo Piaskowa nawet nieźle sobie radziła, chociaż wyglądało na to, jakby powoli schodziła coraz bardziej pod wodę.
– Czemu weszłaś tak szybko?! Jesteś nieprzyzwyczajona do poruszania się w cieczy, a już chcesz pływać! – Szybko podpłynął do niej widzą, jak wystaje nad wodę tylko fragment jej łba i zepchnął ją na płyciznę tak, aby mogła normalnie chodzić na łapach.
– Uważaj teraz, bo gdyby nie ja zatonęłabyś jak głaz w oceanie. – Rozumiał, że jest silna, ale na prawdę pierw musi się rozeznać z nową cieczą. Nie był zdenerwowany, tylko lekko przerażony tym, jak to mogło się skończyć. – Dobra, zanim jeszcze raz spróbujesz pływać, pochodź trochę przy brzegu tak, abyś się oswoiła z wodą. Szczerze, to na początku nawet nieźle Ci szło, ale musisz nabrać jeszcze troszeczkę wprawy. – Rzekł spokojnie i z uśmiechem, już samodzielnie odsuwając się od Piaskowej tak, aby ona nie musiała się o to martwić.
– Jeśli już się zapoznasz z cieczą, spróbuj popływać w miejscu i zamiast odpychać wodę trochę na boki, co zauważyłem przed chwilą u Ciebie, spróbuj ją zagarniać rytmicznie bezpośrednio pod siebie. – Doradził jej, mile się uśmiechając.
: 05 wrz 2015, 12:32
autor: Oddech Pustyni
Może faktycznie wlazła zbyt szybko, ale po prostu nie widziała potrzeby żeby się ociągać, jeżeli wykonywane zadanie było stosunkowo proste. Kiedy jednak wszystko wydawało się idealnie opanowane, ciało smoczycy zaczęło powoli opadać, chociaż samica nie przestawała odgarniać wody swoimi wąskimi łapkami. Nieco zdezorientowana zaczęła przebierać nimi szybciej, ale bardziej nieregularnie, co wcale jej nie pomogło. Woda pod smoczycą wzburzyła się jedynie, kiedy próbowała się wydostać, przez co nałykała się trochę wody. Szybko podpłynął Oczko, czemu nie mogła oponować, ponieważ nie potrafiła się tutaj poruszać. Zaskakująco szybko pomógł jej dotrzeć do brzegu, gdzie Pustynia otrzepała się z wody, jak i dotyku niebieskiego. Dziwne uczucie kiedy tak bardzo nie miało się kontroli nad swoim ciałem.
–Khryhh-wh– spróbowała się odezwać, ale z jej gardzieli wydobył się jedynie skrzekliwy, ale stłumiony wewnątrz gardła dzwięk, jakby ktoś zdzierał pazury na skale. Może woda wleciała nie tam gdzie powinna i samica w charakterystyczny sposób próbowała ją wykaszleć?
–Wh... Wybacz– powiedziała w końcu, głosem cichszym niż zwykle, po chwili jednak powróciła do swojego dawnego tonu –Pod siebie, no dobrze– powtórzyła, a potem podeszła ponownie do miejsca w którym zaczynało się robić głębiej. Powoli weszła przednimi łapami i zanurzyła klatkę piersiową, a potem dołączyła zadnie kończyny i już cała znalazła się w wodzie. Dotykała jednak ziemi, bo tym razem znalazła miejsce w którym mogła chodzić po niej chodzić, jednocześnie mając wodę aż do połowy szyi. Podskoczyła parę razy, zachwycona tym jak w spowolnionym tempie unosi się, a potem opada, wzbijając wokół łap tumany piasku, niczym jakiś olbrzym. Na próbę uniosła przednie łapy, a potem zaczęła nimi poruszać według instrukcji Oczka, czyli machając nimi rytmicznie pod sobą. Tylne kończyny chwilę pozostały wsparte o ziemię, ale w końcu i z nich samica się wybiła. Pierw jak do kroku, zanurzała lewą łapę, a potem cofała ją, jakby próbowała się z niej wybić, tyle że nie dotknąwszy podłoża. Potem prawa i znowu lewa, i tak na przemian, co raz szybciej, żeby poruszyć ciało do przodu i znalezć się nieco głębiej. Ogon rzecz jasna miała wyprostowany, a skrzydła dociśnięte do boków.
–Tak dobh-dobrze?
: 05 wrz 2015, 12:49
autor: Oczywistooki
Uśmiechał się, spoglądając na uczącą się Piaskową. Stał teraz w wodzie, która sięgała mu tylko do kolan i w razie czego skoczyłby jej pomóc. Korzystając z okazji, że akurat się na niego nie patrzy, zaczął marzyć sobie i w mgnieniu oczka zamiast smoczycy z ognia i wody pozostała tylko ona i latające wokół niej serduszka i inne zbyt słodkie rzeczy. Otrząsnął się dopiero, kiedy ta go zapytała, czy wszystko dobrze i nagle wszystkie wyobrażenia znikły bez śladu istnienia.
– Tak, Oczywiście, świetnie Ci idzie! Teraz spróbuj odpychać wodę bardziej do tyłu, abyś płynęła do przodu, lecz nie za bardzo, bo możesz pójść pod wodę jak wcześniej. Aby skręcać po prostu musisz odpychać wodę w przeciwnym kierunku do skrętu. Pamiętaj również, że gdy będziesz czuła, że się zanurzasz coraz bardziej rozłóż skrzydła, dzięki czemu będzie ci łatwiej unosić na wodzie. – Powiedział normalnym głosem, ale oczywiście z uśmiechem na pyszczku, którego nie mogło zabraknąć!
: 05 wrz 2015, 13:17
autor: Oddech Pustyni
Czy nie to właśnie robiła? Kontynuowała pracę łapami i odrzucała ją, niczym ziemię podczas biegu, tyle że ostatecznie nic nie wzbijało się w powietrze, jedynie bąbelki co jakiś czas pojawiały się i znikały.
Powoli zaczęła płynąć do przodu i tym też kierunku pochyliła łeb. Skoro to miała już opanowane, powoli spróbowała przejść do skrętu. Głowę pokierowała w lewo, a łapami zaczęła przebierać tak, żeby odgarniać wodę na prawo. Podobne to było do truchtu czy galopu, więc zastosowała pozostałe ruchy, takie jak skierowania ogona w stronę zakrętu oraz delikatne wygięcie kręgosłupa. Robiąc w wodzie dosyć spory łuk, zaczęła powoli nawracać w stronę Oczka, ale gdy była już w miarę blisko, ponownie zaczęła skręcać. Podobało jej się to. Dopóki miała łeb nad wodą, pływanie nie sprawiało jej większego problemu. Potem spróbowała wykorzystać skrzydła, od tak, żeby zobaczyć jak jej ciało będzie reagowało inaczej kiedy je rozwinie. Rozłożyła je powoli, odgarniając wodę wokół siebie. Nic szczególnego się nie wydarzyło, chociaż rzeczywiście miałam wrażenie, że dodatkowo ją wspierają. Aby je zwinąć, powoli uniosła je nad wodę. Wydawały się nieco cięższe, ale ponieważ łuska samicy była drobna i gładka, nie musiała się martwić o trudności jakie mogły pojawić się u pierzastych albo smoków z sierścią. Tak czy inaczej samica delikatnie się podtopiła, ponieważ mokre czy nie, skrzydła miały swoją wagę. Złożyła je nieco szybciej niż planowała, ale po chwili wszystko wróciło do normy, a ona znów pływała, trzymając łeb wysoko nad taflą wody. Popatrzyła na Oczko pytająco.
: 05 wrz 2015, 13:29
autor: Oczywistooki
Piaskowa na prawdę była zdolna! Oczko zapomniał wspomnieć o dodatkowych ruchach, czyli na przykład o nachyleniu łba do przodu oraz o zginaniu ogona podczas zakrętu w odpowiednią stronę, ale jej ciało robiło to wszystko podświadomie oraz dobrze.
– Brawo! Widzisz? Potrafisz pływać! – Rzekł do niej i miał nadzieję, że teraz wyjdzie z wody i się w niego wtu`li i powie jaki to jest wspaniały.
Taa... marzenia. Oczywisty patrzył, jak Piaskowej bardzo spodobało się pływanie i chyba już nie zwracała na niego uwagi. Po paru minutach, kiedy był poza zasięgiem jej wzroku... po prostu znikł bez śladu. Ciekawe, kiedy się skapnie, że go nie ma? Ciekawe, czy w ogóle będzie pamiętała, że przed chwilą ją nauczył tej fascynującej czynności...
// raport pływanie 1 i zt :p
: 05 wrz 2015, 13:41
autor: Oddech Pustyni
Wyglądało na to, że to tyle, reszty musiała poduczyć się sama. Zerknęła jeszcze chwilę na Adepta, a potem znowu zrobiła jakiś zakręt, tym razem mocniej skupiając się na przednich łapach.
–Dziękuję– powiedziała, ale kiedy ponownie odwróciła się w kierunku nauczyciela, Oczka już nie było. Jakim cudem nie usłyszała, że odleciał, czyżby plusk wody aż tak zagłuszał trzepot skrzydeł? Dostrzegła go na niebie, jak się oddalał, bez żadnego pożegnania. Poczuła dziwny uścisk w klatce piersiowej. Nie lubiła rozstawać się w taki sposób, było to wbrew wszelkim jej zasadom. Tak czy inaczej niebieski zdecydował, więc nie mogła go gonić. Podpłynęła powoli do brzegu i westchnęła, a potem udała się w kierunku stada Ognia.
z.t :3
: 04 paź 2015, 15:12
autor: Pożądający Siostry
Do diaska, którędy się szło w stronę stada wody? Głupi podział na stada, głupi mieszające się zapachy, nie umiał się w tym wszystkim połapać i ostatecznie znalazł się tutaj. Ale gdzie właściwie? Zmarszczył lekko pysk w poirytowaniu, rozglądając się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś punktu orientacyjnego.
Gdyby tylko zwracał uwagę na mapy przedstawiane mu przez matki, możę wtedy byłoby łatwiej?
– Głupie stada, nie dość że ta niedorzeczna bariera to jeszcze ten smród nie pozwala znaleźć drogi... – Poirytowany podszedł leniwie do brzegu jeziora, nachylając się nad nim i biorąc lekki łyk chłodnej wody.
Musiał czekać. Poczekać do wieczora albo aż Modliszka go znajdzie. Chociaż wątpił by siostra miała ochotę go szukać, pewnie zrobi mu nauczkę. Pfi!
: 04 paź 2015, 21:01
autor: Azyl Zabłąkanych
Niemal w tym samym czasie, w którym Adept pojawił się przy jednym z brzegów Zimnego Jeziora, kilka skoków od niego pojawiła się sylwetka.
Białe, chude, kręte ciało migotało w oddali, gdy pasma futra odbijały słońce. Było niższe, niż przeciętnego smoka, o krótkich, niezbyt pokaźnych łapach, a jednak przyciągało uwagę. Tułów bowiem był dłuższy niż u wszystkich, których samiec miał okazję spotkać – identycznie, jak pokaźny, chociaż szczupły, chwytny ogon, który mimo, iż nie zakończony niczym szczególnym, potrafił zrobić wrażenie.
Sama Zabłąkana jednak nigdy nie uważała się za zbyt wyjątkową. Geny bezskrzydłych, które bezsprzecznie również płynęły w jej krwi, odcisnęły na niej swego rodzaju, na pozór niewidoczne piętno – wydłużone ciało, skrzydła, które były niewielkie i słabe, niezdolne utrzymać jej sylwetki w powietrzu. Nauczyła się je jednak ignorować, a pozostałe wady swej sylwetki, które wcześniej zdawały się jej wadzić na każdym kroku, teraz potrafiła przekształcić w niewielkie zalety.
Krążąc w pobliżu drzew okalających jezioro, jej myśli dotykały wielu tematów.
Gdy kilka księżyców temu stawała się kleryczką, na jej barki zupełnie nagle i bez ostrzeżenia spłynęła duża odpowiedzialność. Jednocześnie, niemal nierozwiązalnie była ona związana z ciągłą pracą – nad sobą oraz nad swoimi umiejętnościami. Nowa ranga w pewnym sensie nadała nowy, zupełnie odmienny od poprzedniego rytm życia białej postaci, a ta – opornie i mozolnie – zmuszona była się do niego przyzwyczaić.
W końcu jednak to skończyło się tak samo gwałtownie, jak się zaczęło. W pewnej chwili była po prostu w stanie stwierdzić, że umie wystarczająco wiele, aby nauczyciele nie byli jej już tak bardzo potrzebni, jak wcześniej, a ona sama wkrótce przyjmie nową imię, a także poszczyci się nową rangą.
Przyglądając się temu niemal zupełnie z boku, niczym obserwator, była w stanie dostrzec, że dużo zmieniło się w niej przez ten czas. Można orzec, iż dorosła – i rzeczywiście czuła się gotowa na to, aby wkrótce zacząć przedstawiać się mianem Uzdrowicielki, nie kleryczki.
Niewielka ilość nauk jednak powodowała jednocześnie, iż zupełnie nagle zaczęła cierpieć na bardzo dobrze widoczny syndrom posiadania zbyt dużej ilości wolnego czasu. Można wręcz rzec, że zaczęła się... nudzić.
Być może to był właśnie powód do tego, iż powróciła do swych wędrówek, których tak wiele odbywała za czasów, gdy była jeszcze pisklęciem i dopiero poznawała te tereny. Nigdy nie spędzała zbyt dużo czasu w jednym miejscu, jednak teraz to było aż nadto widoczne.
Tym razem jej kroki skierowały się ku brzegom Zimnego Jeziora, którego – szczerze powiedziawszy – nigdy nie miała okazji poznać zbyt dobrze. W jej zakamarkach pamięci czaiła się jedynie jedna z nauk, którą miała okazję przeprowadzić, gdy przekazywała niejakiemu Kolosowi tajniki skoków. Nie słyszała o nim od dawna i – szczerze powiedziawszy – może nawet trochę tego żałowała.
Pogrążona w rozmyślaniach, nie zauważyła złocisto-popielatej sylwetki, która skryła się przy brzegu, naburmuszoną postawą wzywając o zainteresowanie. Chociaż, prawdopodobnym było, iż jeżeli nawet by ją zauważyła, i tak nie poświęciłaby jej większej uwagi – jedynie obrzuciła spojrzeniem, stwierdzając potem, iż to kolejna osoba, której imienia nie miała okazji poznać, a było takich naprawdę sporo.
Przysiadła przy brzegu, a długi ogon owinął krótkie łapy. Spoglądając na taflę wody, miała wielką chęć popływać w niej, chociaż od dawna tego nie robiła – od tak dawna, że same myśli przywoływały u niej lekkie rozbawienie. Uśmiechnęła się więc delikatnie, nie zdając sobie zbyt dużej sprawy z tego, jak dziwnie – a może intrygująco? – musi to wyglądać w oczach obcego samca.
: 04 paź 2015, 22:18
autor: Pożądający Siostry
Pił leniwie wodę, czując jak przyjemnie chłodna ciecz, spływa wgłąb jego gardła niosąc ulgę jego pragnieniu, ale jednocześnie wzbudzając w nim lekki dreszczyk mierzwiący futro na jego grzbiecie.
Dopiero po chwili oderwał pysk od przejrzystej tafli wody, przyglądając się kamieniom na jej dnie i podziwiając przejrzystość jeziorka. Zupełnie jakby nic nie mogła zmącić jego toni. Z tej fascynacji wyrwała go jedynie nowa woń, mieszanina ziół, sosnowych szpilek i ciepłej ziemi, zwiastująca pojawienie się kogoś za jego grzbietem.
Atak jednak nie nadszedł, mimo iż słyszał kroki nieopodal a także delikatny szelest ogona trącego o piach.
Powoli oblizał pysk, odsuwając się od brzegu jeziora i przenosząc spojrzenie swych jasnych ślepi na samicę?
– Humor Ci chyba dopisuje nieznajoma. – Wyrwało się z jego mordki, gdy lustrował jej sylwetkę swym czujnym spojrzeniem. Długie ciało, aksamitne i białe futerko i niewielkie skrzydła. Doprawdy fascynująca istota przed nim się znalazła.
Powoli zbliżył się do niej, górując nad nią swoją posturą i wzrostem, która mimo niewielkiej różnicy wieku, trzeba przyznać była dość spora. Ona smukłą i drobna, on postawny i wielki.
Powoli okrążył nieznajomą, jednak bez jakiejkolwiek wrogości, bardziej zastanawiał się nad pewnym wspomnieniem.
– Kurde, wyglądasz jakbyś najadła się tyle węży, że CI się ciało wydłużyło. Masz tak od urodzenia? – W przeciwieństwie do Shiro, któremu od początku nie ufał, do niej nieufności nie czuł, nie zaatakowała go gdy się odsłonił, nie podkradała się i nie starała się przymilić i to w sumie chyba był powody które sprawiły że zachowywał się jakby gadał z kimś sobie już znanym.
– Na prawdę ciekawie – Mruknął jeszcze z lekkim zamyśleniem, siadając jakiś ogon przed nią.
: 07 paź 2015, 19:04
autor: Azyl Zabłąkanych
Z przyjemnego zamyślenia wyrwał ją głos.
Głos. Narząd na pozór nie przyciągający zbyt wielkiej uwagi, a jednak charakterystyczny. Ten brzmiał przyjemnie, wesoło, może nawet zaczepnie – jednak również zupełnie nieznajomo.
Obróciwszy się, nieco zaskoczona, przez krótką chwilę lustrowała wzrokiem obcą dla niej sylwetkę. Obcy sprawiał wrażenie naprawdę postawnego. W pierwszej chwili uznała nawet, iż jest on od niej sporo starszy – dopiero później, zauważając nieco więcej szczegółów była w stanie przyznać, iż nie dzieliła ich aż tak wielka różnica wieku.
Futro, nieco popielate u dołu, stawało się brudnożółte na grzbiecie, zaś pod jego delikatną osłoną rysowały się niektóre mięśnie. Zapewne jest zręczniejszy, niż silniejszy, przemknęło jej przez myśl. Matowe, czarne płyty pokrywały szyję i podbrzusze, dając dodatkową ochronę tych wrażliwych miejsc. Czymś jednak, co najbardziej przyciągało uwagę, były pióra – i to właśnie na nich najdłużej zawiesiła wzrok. Zakończone złotem, w wewnętrznej części lśniły hebanem, co niewątpliwie było niezwykle oryginalnym połączeniem.
Wszystko to mogło trwać niecałe sekundy. Spojrzała na chwilę za nieznajomą sylwetkę, jakby zastanawiając się, skąd i dlaczego tak szybko się tutaj pojawiła – mogła przecież przysiąc, że jeszcze przed chwilą siadała tutaj zupełnie sama.
– Nie mam powodów, dla których by nie dopisywał – odpowiedziała, zauważając, iż najwyraźniej i ona przyciągnęła jego uwagę. Nie była jednak w stanie odpowiedzieć, czy to uczucie się jej podobało – nigdy, chociaż zdecydowanie była nieliczna pośród Wolnych Stad, nie wzbudzała zainteresowania swoją sylwetką. Być może to też dlatego nie uważała się za specjalnie wyjątkową?
Na kolejne pytanie jedynie zmrużyła nieco ślepia, posyłając pytające spojrzenie w kierunku samca.
– Niestety, ale po prostu połknęłam kilka kijków – parsknęła. Nie skomentowała nawet dalszego mruknięcia, które jedynie przyprawiło ją o dalsze zdziwienie i swego rodzaju nieufność jednocześnie. Czy była kamieniem szlachetnym, żeby tak jawnie ją oceniać?
: 11 paź 2015, 13:36
autor: Pożądający Siostry
Westchnął cicho gdy przez jego grzbiet przebiegł lekki, chłodny dreszczyk, stroszący pióra które na nim się znajdowały. Coraz bardziej bezlitosne kroki zbliżającej się zimy niemiłosiernie dawały się we znaki, dręcząc smoki chłodem i uporczywym wiatrem, teraz jednak Trzmieli był wdzięczny za ten chłód który wyrwał go z jego ekscytacji pozwalając w pełni trzeźwo myśleć, bez zbędnego zachwytu.
Cofnął się o krok w tył, usadawiając swój popielaty zad na ziemi i przyglądając się nieznajomym rozleniwionym wzrokiem, w którym było jednak widać cień skrywanego rozbawienia, którego o dziwo nie było słychać gdy się odezwał.
– Wybacz moje zachowanie, dałem się ponieść – Mruknął spokojnie, chociaż kąciki jego pyska wciąż unosił się lekko, sprawiając że wystające kiełki były jeszcze bardziej widoczne.
Można wręcz powiedzieć że w obecnej chwili sprawiał wrażenie smoka który do walki rwie się ostatni, spokojny, rozluźniony, widać było jednak jak niewielkie puchate uszy czujnie poruszają się lekko wyłapując co chwila nowe dźwięki. Tak, czuwał, nasłuchiwał, sprawdzając czy aby na pewno samica jest sama i w okolicy nikogo nie ma.
– A więc faktycznie przybyłaś sama – Mruknął, jakby nie za bardzo zadowolony z tej informacji.
– Musicie się czuć bardzo bezpiecznie na waszych terenach, skoro nie boicie się podróżować sami a przy spotkaniu z innymi smokami nie widać po was krzty podejrzliwości – Wydawał się jakiś zawiedziony z tej informacji. Zupełnie jakby wolne stada zawiodły go po raz kolejny.
– Jesteś z stada wody, prawda? Powinniśmy być gdzieś na ich terenach – Zagadnął ponownie, prawdopodobnie uświadamiając tym samym Zabłąkaną że jego poprzednie zachowanie było po prostu sprawdzianem czy samica na pewno nie jest wrogiem. W końcu czego się spodziewać po Trzmielu, który ufa tylko najbliższej rodzinie? Teraz jednak gdy wiedział że samica nie jest wrogiem, mógł przestać bawić się w podchody i najzwyczajniej w świecie, położył się na ziemi, odrzucając łapą jeden z większych kamieni gdzieś w dal by go nie uwierał.