Strona 13 z 24

: 26 wrz 2017, 12:03
autor: Hila

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Ta niema rozmowa przepełniona gestami i znaczącymi spojrzeniami była inna od tego, co wcześniej doświadczył. Domyślił się już, że młodziutka samiczka była niema. Poznał już dawniej taką smoczycę, która z nikim nie rozmawiała, bo odjęło jej głos. Kiedyś ojciec mówił mu, że przestała mówić, gdy żadne z jaj składanych przez nią z lęgów z licznymi samcami nie dało jej potomstwa. Elesair chyba jeszcze była na to za młoda, więc może inne wydarzenie sprawiło, że nie mówiła? Hila nie musiał wiedzieć. Było mu miło i ciepło. Po raz pierwszy od dawna czuł się bezpiecznie. Może nawet kiedyś będzie w stanie nazwać Ziemię... nową rodziną?
Nie. Byli zbyt inni. Nie wiedział, czy kiedykolwiek dostosuje się do życia w lesie.
Na zmarszczenie brwi jedynie zaśmiał się krótko w ironiczny sposób.
– Wolałbym wrócić już do wody – powiedział posępnie. – Ale tam też nikt nie był dla mnie od dawna tak miły. Zawsze coś.
Wyswobodził się z uścisku Elesair. Nie. Nie chciał już o tym rozmawiać. Pobiegł przed siebie, uciekając przed nią.
Gdziekolwiek.

: 29 wrz 2017, 21:01
autor: Feeria Ciszy
Cóż... Ta rozmowa rzeczywiście miała w sobie jakieś ciepło.
Nagle usłyszała jego śmiech. Czyli nie zamierza jej wytłumaczyć o co chodziło z tą Matroną, ucieczką i innymi fragmentami jego przeszłości? Poczuła lekki zawód, ale nie naciskała. Nawet gdyby miała głos, to i tak by nie dopytywała. Nie chciał mówić to nie... Nic na to nie mogła poradzić.
Gdy usłyszała wzmiankę o wodzie, uniosła delikatnie skrzydło, którym go okrywała, dając tym samym znak na to, że nie zamierza go zatrzymywać. Ona sama nie rozumiała tego uczucia, ale może kiedyś je pozna. W innej sytuacji.
A potem po prostu uciekł. Smoczyca delikatnie złożyła skrzydło i przez chwilę wpatrywał się w wodę. W końcu jednak, stwierdziła, że nie było sensu dłużej tutaj siedzieć. Samiec, definitywnie, chciał być teraz sam. W wodzie. A ona nawet nie umiała pływać.
Wróciła na tereny stada Ziemi... Choć gdyby ktoś spytał, to i ona nie powiedziałaby, że jest to dla niej rodzina. Póki co, Ziemia była po prostu stadem. Nie czuła na razie nic więcej wobec tej jednostki.

//zt; dzięki za fabułkę c:

: 10 lis 2017, 13:54
autor: Obojętny Kolec
Nad Zimnym Jeziorem leniwie unosiła się mgła i przy odrobinie wyobraźni skały wydawały się wynurzać spomiędzy chmur, wysoko, wysoko na niebie. To jedyne złudzenie przebywania w przestworzach na jakie Obojętny mógł sobie pozwolić, ale nie dlatego się tu znalazł. Przysiadł nisko, tuż nad jeziorem łagodnie omywającym potężną skałę. Jego łuski wciąż ociekały wodą i błyskały blado w świetle chmurnego popołudnia. Właściwie... brakowało mu celu. Jedna z górujących nad jeziorem skał stała się jego legowiskiem tego dnia, jak poprzednio było nim koryto rzeki, a jeszcze innego dnia głębiny zatoki. Przez jakiś czas unikał wszystkich i zapewne niektórym mogłoby się zdawać, że odszedł, tak jak miał zamiar na samym początku, jednak on po prostu miotał się z kąta w kąt popychany pragnieniem zmian. Nie przywykł do trzymania się jednego miejsca, bo też żadnego nie uważał za dom. Dusił się we własnej jaskini, a wychodząc z wody na ląd przerażała go przestrzeń pełna samotności i złudnych nadziei. Trzymał się więc jezior i rzek, nurzając w głębinach ciało i myśli. Czasami tylko nawiedziło go wspomnienie niedawnego ciepła, ale zamiast zmusić go do podejmowania decyzji, pchało jedynie ku nieznanemu, byle dalej od wyimaginowanego zagrożenia. A przecież był tak pewny, że jeszcze się spotkają...
Westchnął ciężko i rozciągnął ciało na wychylonej nad wodą skalnej półce. Szponem wydłubał obluzowany przez wiatr i deszcz kamyk, by po chwili cisnąc go w dół. Ciszę zakłócił plusk. Mgła nad wodą na chwilę zakotłowała się, ale potem zamknęła nad tonącym kamykiem wtórując wodom jeziora.
Samiec ułożył pysk na chłodnej skale i zamknął ślepia. Otoczył go łagodny nimb ciepła, który rozgrzał wilgotne łuski chroniąc go przed chłodem. Szkoda, że nie mógł zrobić tego samego z własnym sercem.
Uśmiechnął się cierpko, ganiąc się w myślach za niepotrzebną melancholię.

: 10 lis 2017, 22:25
autor: Ukryta Intencja
Chłody otuliły smocze ziemie szczelniejszym całunek niż dotychczas co średnio podobało się smoczycy. Mimo iż posiadała geny górskich to stanowczo lepiej czuła się na pustyni. Gorący piasek pod szponami, mieniące się na złoto łuski... z utęsknieniem będzie wyglądać cieplejszych miesięcy. Pragnęła ciepła jednak nie tylko od natury, bowiem pewien smok postanowił przekroczyć bariery. Nie miała mu tego za złe ponieważ sama również tego chciała, ale teraz czuła się rozbita. Nie dość, że Nadchodzący Chłód przywitał ją dziwnym osłabieniem to jeszcze ta sprawa z Kanionem Szeptów. Nie potrafiła skupić się na swoich zwykłych codziennych czynnościach, przywódczyni również nie przydzielała jej żadnych zadań. Snuła się po terenach Cienia aż nie ruszyła zada na tereny wspólne. Może ktoś będzie jej pyskował i splunie mu w pysk ogniem? Cokolwiek... nie zniesie dalszego pozostawienia jej z własnymi myślami samotnie.
Rozłożyła swoje złote od spodu i niemal czarne od góry skrzydła napełniając je powietrzem. Szybowała wysoko poza zasięgiem ślepi innych istot. Przecież kogoś szukała czyż nie? Przez tą mgłę raczej średnio jej to wychodziło. Fuknęła z dezaprobatą i zniżyła lot, powinna być gdzieś nad jeziorem Zimnym. Zatopiła się w gęstwinie pozwalając się jej pochłonąć i dopiero wyciągniętymi przednimi łapami poczuła jak nisko się znajduje. Muskała szponami taflę jeziora szybując tuż nad lustrem. Westchnęła zerkając na swoje odbicie i nadal rozcinając wodę jedną z przednich łap.
Dopiero kątem oka zauważyła z ledwością czyiś kształt malujący się u stóp Smoczego Grzbietu. Jednak ktoś się nawinął. Szeroki łuk nad wodą i już leciała w kierunku smoka i wszystko byłoby ok gdyby nie jeden drobny fakt. Czemuś bardzo nie spodobało się mącenie przez nią wody i w momencie gdy rozpoznała samca coś złapało ją za wyciągniętą łapę. Co do?! Zdziwienie i ciepło w sercu na widok smoka zastąpiła irytacja i szok. Czyiś ogon oplótł się wokół jej przedniej łapy i nim zdążyła pomyśleć, ryk protestu zdążył wydobyć się z jej pyska. Wyrżnęła z impetem głową i piersią w wodę, wpadając w czerń otchłani. Machała szaleńczo skrzydłami rozchlapując wodę i nałykała się też jej całkiem sporo. Oczy w ciemnościach spojrzały na nią z głębin. To było coś długiego i silnego, nie zdążyła zauważyć czy ma łapy w każdym razie po kilkunastu uderzeniach serca tafla wody zamknęła się nad smoczycą jakby nigdy nie unosiła się nad jeziorem Zimnym.

: 15 lis 2017, 19:37
autor: Obojętny Kolec
W gęstej mgle ciężko było coś dostrzec, ale w lepkiej ciszy popołudnia łopot skrzydeł był doskonale słyszalny. Obojętny z ociąganiem otworzył ślepia, by dostrzec jak wzburzając mgłę i rozcinając szponami taflę wody, mknęła w jego kierunku znajoma sylwetka. Uniósł głowę nie do końca wierząc własnym zmysłom, ale... tak. Jaskrawe łuski, których fakturę doskonale pamiętał, pamiętał nawet ich smak, wyraźnie odcinały się na tle bieli... Nie mylił się. Nieznajoma-znajoma szybowała tuż nad wodą niesiona majestatycznymi, połyskliwymi skrzydłami. Lecz nim zdążył choćby skonfrontować się z uczuciami jakie ogarnęły go na jej widok, głośny plusk otrzeźwił uśpione instynkty.
Bez zastanowienia skoczył w wodę. Chłód uderzył w niego nieprzyjemną falą, ale już po chwili co innego rozgrzewało jego ciało – gniew.
Pośród kotłującej się wody dostrzegł wężowe ciało potwora, który mocno oplótł przedramię smoczycy i ciągnął ją w głębiny. Obojętny odruchowo nastroszył pióropusz kolców i obnażył kły. Nie wahał się, a dosłownie jedno mrugnięcie okiem później, wodę zabarwił szkarłat. Potwór zwinął się w bólu, kiedy kły samca zatrzasnęły się na śliskim ciele. Czerwień utrudniała widok, ale morski zdawał się doskonale wiedzieć, co robi.
Uścisk na łapie smoczycy zelżał, ale zamiast tego mogła poczuć, jak łapy samca chwytają ją w talii, jak jego ciało wężowym ruchem ociera się o jej grzbiet gdy wyciągał ją z chmury czerwieni.
Do brzegu. – Zimny, rozkazujący ton smagnął jej jaźń, ale morski jej nie puścił. Nie był pewny, czy potrafiła pływać. Jeśli nie, utonie jeśli ją puści. Pchnął ją więc ku górze, a gdy głowa przebiła taflę wody, odeskortował ją do samego brzegu z jej pomocą lub bez.
Bestia nie ruszyła w pogoń, najwyraźniej zbyt zaskoczona bólem i liczebną przewagą wroga. Obojętny natomiast wysunął się z wody na skalisty, wąski brzeg tej samej skały, która wcześniej robiła mu za legowisko. Gdy cienista poszła w jego ślady, otaksował ją spojrzeniem. Nie dostrzegł na jej ciele świeżych ran, co znaczyło, że stwór nie zdążył zatopić w jej ciele swoich kłów.
Spotykamy się w... dziwnych okolicznościach. – Rzucił cierpko i odwrócił wzrok ku leniwie falującej mgle, która nie zdążyła jeszcze scalić się po tym jak zmącili ją ruchem swoich ciał. – Ale wychodzi na to, że dla ciebie to spotkanie okazało się całkiem korzystne. – Pokusił się o cyniczny uśmiech i skrzyżował spojrzenie z jej jasnymi ślepiami. Wyraz jego pyska zdawał się mówić kpiąco: "nie ma za co."

: 25 lis 2017, 18:09
autor: Ukryta Intencja
Dusiła się co tu dużo mówić. Wciąganie pod wodę przez jakiegoś wężowatego stwora nie było niczym przyjemnym. Czy widziała jakieś tunele światła i inne bzdety? Nie, natomiast gardło i płuca paliły ją żywym ogniem. Potrafiła pływać jednak nagły szok spowodował, że nałykała się stanowczo za dużo wody. Czy tak miał skończyć jeden z nielicznych wojowników wolnych stad? Utopiony w zimnym jeziorze?! Chciała złapać oddech i jednocześnie pozbyć się węża, zamiast tego świat wokół niej zaczął ciemnieć. Traciła powoli przytomność i tylko nagłe uderzenie lodowatego powietrza utwierdziło ją w przekonaniu, że jednak nie odchodzi. Rozkaszlała się czując jak ktoś holuje ją do brzegu. Ktoś kazał jej płynąć, ale ona zamrugała jedynie ślepiami.
Wydobył ją na brzeg na którym wcześniej siedział, tu zadrżała i uświadomiła sobie jaką słabością się właśnie odznaczyła. Patrzyła ślepo w ciemną ziemię pochylając łeb dopóki samiec się nie odezwał. Czuła cierpkość jego słów… jakby wcale nie chciał jej ratować, ale coś go do tego zmusiło i teraz będzie musiał żyć z konsekwencją tej decyzji. Zerknęła na niego kątem oka i wtedy faktycznie ich spojrzenia się skrzyżowały. Jego wzrok kpił podczas gdy jej był mieszanką bólu i obrzydzenia dla samej siebie. Skrzywiła się i uciekła pyskiem w przeciwnym kierunku, ku tafli jeziora.
-Nie musiałeś tego robić.– rzuciła pod nosem zagryzając lekko zęby. W jej głosie nie było słabości, a zniesmaczenie. Ich stosunki doprawdy były pokręcone.
-Teraz jezioro nam świadkiem, że jestem twoim dłużnikiem.– dodała jakby mówiąc do siebie, tym razem nieco łagodniej.
Pozwoliła sobie spojrzeć na niego.
-Powiedz, gdybym była byle smokiem, nadal skoczyłbyś do wody?– zapytała nagle jakby chcąc postawić go w mało komfortowej sytuacji. Odpowiedź wszakże mogła kosztować go sporo energii… albo zupełnie nic.

: 25 lis 2017, 18:31
autor: Obojętny Kolec
Nie był pewny co popchnęł go do tego, by ją uratować. Najprawdopodobniej to, że tak należało. Gdy targał bezwładne ciało Mary na tereny Wody, również nie myślał o tym akcje jako o czymś niezwykłym. Tak należało, bo nikt nie zasługuje na śmierć w bezsensowny sposób, również nieznajoma cienista. A moze nawet ona bardziej.
Spojrzał jej w pysk i dostrzegł to, co nie raz gościło na jego własnym.
Brzydziła się sobą.
W pierwszej chwili nie pojął tego grymasu, nie powiązał go z zaistniałą sytuacją. Chciała umrzeć? Nieświadomie uratował ją przed pochopnymi wyborami?
Trzewia ścisnęła mu nieokreślona obawa i gdzieś w głębi jego umysłu rozpaliła się iskra gniewu. Po chwili jednak okazało się, że nieznajoma po prostu nie chciała być mu dłużna. To akurat doskonale rozumiał, on również unikał sytuacji, w któych mógłby stać się czyimś dłużnikiem. I już otwierał pysk, by odpowiedzieć, zapewnić, że tak naprawdę nie potrzebuje nawet jej wdzięczności, bo przecież był zwyczajnie w dobrym miejscu i czasie, ale wtedy padło pytanie.
Zatrzasnął paszczę, patrząc na jej profil w zamyśleniu. Zaskoczyła go, ale nie wytrąciła z równowagi. Czas odmierzał cichy plusk spływających z ich ciał kropel wody.
Może mu się wydawało, ale miał wrażenie, że kryje się w tym pytaniu drugie dno. Że smoczyca chciała usłyszeć bardzko konkretne słowa. Ale czy on mógł nimi szastać z taką łatwością?
Była dla niego kimś wyjątkowym? W pewnym sensie... Często gościła w jego myślach, częsciej niż sam by tego chciał, ale wystrzegał się podobnych emocji, wiedząc jak bywają zgubne. A teraz, stawał przed przedziwnym wyborem.
Nie nawykł do myśli, że mógłby dzielić z kimś życie, po prostu nigdy nie przyszło mu na myśl, by ktoś tego chciał, ale czy on chciał? Czy chciał uczynić kogoś wyjątkowym dla siebie?
Również bym skoczył. – Przynał, bo tak brzmiała prawda. – Ale nie to chciałaś usłyszeć. – Stwierdził, bez cienia zażenowania. Jego głos stał się głębszy, łagodniejszy. Zbliżył się, a gdy znów zabrał głos, zniżył ton do mrukliwszego, cieplejszego, jakby chciał jedynie tym przekazać, że nie ma zamiaru jej skrzywdzić. Błekitne ślepia szukały jej spojrzenia i były niepokojąco poważne.
Co chciałaś usłyszeć?

: 25 lis 2017, 18:34
autor: Ukryta Intencja
Nikt nie zasługuje na śmierć w bezsensowny sposób, chciałaby coś podobnego usłyszeć podczas swoich nauk. Tymczasem sama miała przecież sprowadzać na innych śmierć, niezależnie czy miała sens czy nie. Nie wgłębiajmy się jednak w zawiłe struktury Cienia.
Brzydziła się sobą i to bardzo... słabość nigdy nie była pochwalana w jej stadzie. Cóż też powiedziałaby na podobn obrót spraw jej przywódczyni? Jeszcze znów zechciałaby zabrać jej rangę pod pretekstem, że "ocalił ją wróg". Zabawnym jednak było, że samicza ostanimi czasy częściej kontaktowała się ze smokami Wody niż Cienia.
Dobrze, że nie poruszył tematu samobójstwa bo musiałaby go strzelić w pysk. Ona i samobójstwo? Toż to była ucieczka od życia i najwyższy przejaw tchórzostwa! Nie, ona taka nie była... nie była jak poprzednia przywódczyni Sen.
Zauważyła, że chciał coś powiedzieć ale umilkł. Czyżby jednak jej pytanie nieco zbiło go z tropu? Było odważne i bezpośrednie, być może i znała odpowiedź ale chciała zobaczyć jego reakcję. Reakcję, nie usłyszeć odpowiedź bo samiec był przecież jaki był. Pokręciła łbem uśmiechając się lekko pod nosem. Jednak czegoś się od niego dowiedziała.
-Jesteś więc jednak nieco bohaterski choć za tym nie przepadasz, a przynajmniej takie wrażenie sprawiasz.– rzuciła patrząc mu już odważniej w ślepia. Wyczuła jego łagodniejszy ton choć jego późniejsza powaga nieco ją zaniepokoiła. Głębszy tembr głosu, inny wzrok... Jakby to on chciał przyprzeć ją do skały. Zmrużyła delikatnie ślepia pragnąć znieść to spojrzenie. Chodziło tylko o zobaczenie reakcji, on jednak się nie cofnął. Zmusił do zastanowienia tym swoim pytaniem. Co chciało usłyszeć jej serce? Zacisnęła lekko zęby i znów nagle pokręciła łbem.
-To nie jest istotne.– odparła krótko. Wiedział... na pewno wiedział. Musiała zmienić temat. Siadła na zadku, jej ogon wił się leniwie za nią.
-Co chcesz w zamian?– oczywiście chodziło o dług. Starała się zachować względny spokój choć przy nim nie było to najłatwiejsze.

: 27 lis 2017, 18:36
autor: Obojętny Kolec
Z pewnej perspektywy można było sądzić, że Obojetny ze swoim podejściem do życia trafił do kompletnie nieodpowiedniego stada. Z tak silnie zakorzenionym strachem przed okazaniem słabości byłby doskonałym nabytkiem. Gdy tu trafił, ktoś z giętkim umysłem łatwo mógł zrobić z niego pozbawioną uczuć maszynę do zabijania. A jednak przydarzyło mu się coś zupełnie innego. Trafił w wir zdarzeń, które namieszały mu w głowie, sprawiając, że od wielu, wielu księzyców był rozdarty pomiędzy dawnymi przyzwyczajeniami, a naiwną wiarą w nowy początek. Tylko nowego początku wciąż nie widział na horyzoncie. Sentymentalny i naiwny.
Zignorował jej słowa o bohaterstwie, bo nie miały najmniejszego znaczenia w obliczu jej zachowania.
Speszyła się i nie toego oczekiwał. I próbowała zmienić temat. A przecież tak naprawdę ion miał pewne... oczekiwania. Wystarczająco to okazał. Liczył więc, że gdyby powiedziała głośno to, co chodziło im po łbach, musiałby się zmierzyć z tymi słowami i własnymi pragnieniami. Tak się jednak nie stało. Może to lepiej? Może lepiej było, gdyby zdusił wszystko w zarodku?
Czyżby? – Zmrużył ślepia, a ich spojrzenie stało się przeszywające, jakby dusił w sobie irytację. Patrzył wprost w jej oczy, zdając się mówić, że nie powinna z nim igrać, że w tym momencie nie ma na to najmniejszej ochoty.
W jednej chwili znalazł się bardzo blisko, niemal przygniatając ją do skały, którą miała za grzbietem. Zwiesił nad nią głowę, lekko przekręcając w bok. Wyglądał jakby chciał samym tylko spojrzeniem wydrzeć myśli z jej głowy.
Nie jesteś szczera ze sobą więc dlaczego chcesz, żebym to ja był szczery z tobą? – Syknął i choć w nos drażniła go słodka woń jej ciała, nie cofnął się nawet o krok. Ta sytuacja przypominała mu inną. Dlaczego samice były takie... głupie? Dlaczego sądziły, że wystarczy podwinąć ogon, załkać, a każdy będzie rozdzierał sobie serce jedynie po to, by ukoić ich smutek? W tym momencie nie widział w cienistej silnej wojowniczki, którą była. Widział w niej smoczycę, która mu się poddała, która miała wobec niego oczekiwania, ale była zbyt słaba, by powiedzieć o nich wprost. Był hipokrytą? Tak, ale nie dbał o to. Minął czas, kiedy to on śmiało otwierał przed innymi serce. Przyrzekł sobie, że teraz by w nie zajrzeć, ktoś musi własne wydrzeć sobie z piersi i wepchnąc mu w łapy. Smoczyce były głupie, ale czyż on nie był głupszy, że mimo wszystko nie potrafił rezygnować z kogoś, kto próbował do niego dotrzeć?

: 27 lis 2017, 19:06
autor: Ukryta Intencja
Z całą pewnością w każdym stadzie można było spotkać kogoś "niepasującego". Oni jednak dalej trwali w swoich legowiskach żyjąc w przekonaniu, że tu im najwygodniej. Czy ją interesowały takie osobniki? Ani trochę, bo nie była to jej sprawa. Dla niej liczył się Cień choć nie miała już ochoty skakać w ogień za ich przewodniczką. Nie po tym co od niej otrzymała.
Oczywiście, że zauważyła zmianę w jego zachowaniu jakby nagle nowe mury pojawiły się między nimi. Choć i one nie do końca były jakieś nie do przebicia bo z jednej strony czuła, że pożerał ją wzrokiem, ale z drugiej... jej niepewność go zniesmaczyła. Ciekawa mieszanka odczuć.
Siedziała w miarę spokojna, ale kiedy przyparł ją do skały i świdrował spojrzeniem zwęziła powieki. Czerń jej twardówek niemal całkowicie pochłonęła turkusową barwę ślepi. Czuła się przy nim inaczej to fakt, dał jej coś czego jeszcze nigdy nie miała – przyjemność. Inną przyjemność niż tą wynikającą z zabijania.
Kolce pokrywające tu i ówdzie jej ciało nastroszyły się. Nie mogła mu przecież otwarcie powiedzieć, że pragnęła usłyszeć słaby tekst w stylu "tylko ciebie bym ratował". On nie był takim samcem i dopiero teraz to do niej dotarło, po tym jak wzburzyła go swoim unikiem. Na bogów przecież jeszcze by jej się tu zakrztusił gdyby coś podobnego usłyszał.
-Dałam i wzięłam od ciebie więcej niż od innego samca.– zaczęła już silniejszym tonem niż wcześniej.
-Ty nic nie poczułeś?– dodała wymijając pyskiem jego głowę tak by mówić mu do ucha.
Kolce na jej ciele znów położyły się po sobie. Jego nie powinna atakować... nawet jeśli ruszył na nią to nie była odpowiednia odpowiedź.
-Przez chwilę durne serce chciało usłyszeć coś prostackiego, a ty przecież taki nie jesteś czyż nie?– powiedziała mu wprost do ucha i cofnęła łeb ocierając się mimowolnie o jego łuski. Tym razem nie zamierzała się przejąć jak zareaguje. Miała być szczera, czyż nie? Woda sodowa powoli z niej schodziła.

: 27 lis 2017, 19:51
autor: Obojętny Kolec
Siła jej spojrzenia wywołała w nim przyjemne uczucie ekscytacji. Tęsknił za tym. Chciał widzieć ją taką. Chciał widzieć ją silną, bo sam był egoistą. Nie zniósłby myśli, że będzie pokładać w nim wszystkie nadzieje. Nienawidził odpowiedzialności za innych. Nie miał przyjaciół. Na własne życzenie, choć czasem żałował. I teraz... albo będzie żałował, albo wszystko okaże się kolejną smutną farsą.
Nieznajoma robiła uniki, ale... on również je robił. Ona robiła je, według niego, mniej sprawnie, ale w pokrętny sposób ta nieoczywista siła mu odpowiadała. Nie uciekła, nie wycofała się, kiedy dostała sygnał, by tego nie robić. Ale gdy się zastanowił, to przecież nigdy tego nie zrobiła. Nie cofnęła się nawet wtedy, gdy bezczelnie ją uwiódł. Dała mu tyle samo ile on dał jej. Nic nie byli sobie winni. Byli siebie warci.
Ta myśl go rozbawiła, ale to nie czas na durne szczerzenie kłów.
Powietrze było naelektryzowane, między ich ciałami skakały iskry pragnień, niedopowiedzeń i zawoalowanej agresji. Ta ostatnia jednak zniknęła zupełnie, kiedy nieznajoma złagodniała.
To, co poczułem, nie ma znaczenia. – Zadrwił, złośliwie odnosząc się do jej poprzednich słów, a potem szepnął, uprzednio nachyliwszy się do jej ucha. – Nie masz pojęcia jaki jestem. – W jego głosie nie było tak wyraźnego napięcia jak poprzednio. Najwyraźniej uspokoiła go swoimi słowami, czy raczej wyraźnym przekazem, którego się nie wstydziła. – Ale, pokażę ci. I lepiej dla ciebie żeby to nie poszło na marne, bo nie skoczyłbym za wrogiem. – W złowróżbnych słowach pojawił się uśmiech. Potem mogła poczuć ciepły jęzor na swojej szyi i delikatny dreszcz, który wstrząsnął jego ciałem, kiedy jego pierś przywarła do niej na kilka chwil. Odetchnął głębiej, jakby właśnie pozbył się jakiegoś ciężaru.
Nie spodziewał się, że świadomość jej zainteresowania, jej pragnienia, by była dla niego kimś wyjątkowym, sprawi mu satysfakcję. Nie mogła tego zobaczyć, ale mimo to, albo może właśnie dlatego, cholernie bał się następstw swoich wyborów. Bo nie rzucał słów na wiatr i w myślach błagał los, by tym razem dokonał dobrego.
Cofnął się, a cienista mogła dostrzec jak pysk przecina mu znajomy, szelmowski uśmiech. Ślepia, które zwykle karmiły świat zimną obojętnością, teraz spoglądały na nią z uznaniem, może nawet sympatią.
Jak masz na imię?

: 28 lis 2017, 15:24
autor: Ukryta Intencja
Trzeba było przyznać, że to spojrzenie zawdzięczał jednak w głównej mierze sobie. Była nieco zagubiona, ale to jego silniejsze pchnięcie otrząsnęło ją z wcześniejszego ataku lewiatana. Uczucia delikatnie sunące między nimi teraz nieco się zagęściły i nie zamierzała żałować. Patrzyła na niego odważnie wręcz wyzywająco czekając na odpowiedź. Otrzymała ją w formie jaką tylko on mógł wybrać.
Drwiny nie specjalnie zrobiły na niej wrażenie, nie tak mocne jak jego głos wpełzający wprost do jej ucha. Zadrżała mimowolnie i uśmiechnęła się zadziornie. Nie znała go? Ciekawe czy potrafiłby wskazać smoka który w pełni znał innego. Z resztą nie odczuwała potrzeby by go poznać, co jeśli wtedy ten sen pęknie i obudzi się w szarej rzeczywistości? Niech sen trwa i dalej drażni ich zmysły.
-Pokaż więc, może uda ci się za mną nadążyć.– trwoga ni niepewność nie zdjęły jej serca. Czekała na jego ruch, a czując ciepły jęzor na szyi zamruczała. Jego dreszcz też sporo jej powiedział, nie był obojętny na jej wdzięki. Jeszcze nie zobojętniał...
Ciepłe uczucie znów rozlało się po jej ciele, odurzało ją i miała wrażenie, że się uzależnia. Czy to dobrze? Może to wina jej młodości? Jej ogon zadrżał, kolce postawiły się na moment ale kiedy samiec odsunął się od niej nieznacznie musiała wziąć się w garść.
Szelmowski uśmiech pomógł jej wrócić do siebie, no i wzrok... czy widziała tam uznanie? Przeciągnęła się machnąwszy raz złocistymi skrzydłami po czym położyła się na skałach niczym lew. Oparła przednią lewą łapę na prawej, zerkała na niego spod przymrużonych ślepi.
-Matka nazwała mnie Dirlilth, Cień dodał przydomek Niezłomna, sama jednak nadałam sobie imię Ukrytej Intencji.– powiedziała łagodnie chociaż jej oczy błyszczały od zadziorności.
-Czy mój bohater też ma jakieś imię?– dodała wyraźnie się drocząc.
Czy jemu się to podobało czy nie teraz nie da mu spokoju. Serce waliło jej w piersi choć wcale nie było tego po niej widać. Pragnęła go każdą komórką swojego ciała, ale przed oczyma stała jej Czerwień. Dostojna uzdrowicielka która potrafiła samym spojrzeniem skusić samca. Brzmi fajnie... ale ona miała na razie tylko siłę i młodość. O doświadczeniu raczej nie było tu mowy.

: 06 gru 2017, 23:48
autor: Obojętny Kolec
"Pokaż więc, może uda ci się za mną nadążyć."
Uśmiechnął się na te słowa, drapieżnie i z wyższością. Zupełnie jakby prowokował ją, by faktycznie musiał postarać się, by jej dorównać w... czymkolwiek. Wiedział przecież, że cienista nie lubiła oddawać pola bez walki, nawet jeśli były momenty, kiedy jej spojrzenie bliższe było nieśmiałej młódki niż silnej wojowniczki.
Obserwował jak z niewymuszonym dostojeństwem kładzie się na skałach, jakby właśnie wzięła je w posiadanie. Nie mógł powstrzymać uśmiechu satysfakcji, kiedy w głowie pojawiła się myśl "uczyniłem ją moją." Jednak dziwna duma, która mieszała się z masą innych uczuć, obawą, pożądaniem, sympatią... zniknęła, kiedy samiczka odezwała się kolejny raz, tym razem po prostu się przedstawiając.
Roześmiał się. Tak, śmiał się z jej imienia, ale nie złośliwie. Po prostu zupełnie mu do niej nie pasowało. Tak jak pierwsze nic mu nie mówiło, przydomek wydawał się całkiem adekwatny, tak ostatniego nie mógł do niej dopasować. I w tamtej chwili nawet przez myśl nie przeszło mu, że być może właśnie imię ma niezwykle pasujące. Może miała naturę manipulatora i kłamcy? Ale nie pomyślał o tym, chcąc widzieć ją szczerą wobec siebie. Nic nie mógł na to poradzić, przynajmniej w tamtej chwili. Podjął pewne kroki, wytłumaczył sobie pewne kwestie i teraz musiał mierzyć się z konsekwencjami.
Zbliżył się do niej, spoglądając w jej oczy z leniwym uśmiechem, który zastąpił bezczelne szczerzenie kłów.
Ukryta Intencja. – Wymówił powoli, niskim, mruczącym głosem, choć jego ślepia wciąż roziskrzone były rozbawieniem. – Ładnie, choć mi bardziej podobałyby się szczere intencje. – Choć mówił żartobliwym tonem, to podkreślił ostatnie słowa w nieoczywisty sposób przekazując cienistej swoje oczekiwania. Potem usiadł obok niej, ledwie tylko stykając swój bok z jej bokiem. Miał ochotę znów sprawić, by topniała w jego uścisku, by jej oddech parzył mu łuski, ale nie wykonał ku temu żadnego kroku, choć wiedział, że by mu nie odmówiła. Uznał jednak, że nim znów pozwolą sobie na zapomnienie, najpierw uczynią siebie godnymi zapamiętania i wszystkich tych uniesień.
Spojrzał na zasnute mgłą jezioro wsłuchując się we własny ciężki oddech. Jakkolwiek rozmowa o imionach byłaby... żenująca, on zdawał się czuć całkiem swobodnie, swobodniej nawet niż wtedy, gdy wyciągnął ją z wody i złośliwie żartował.
Spojrzał na nią gdy zapytała. Uśmiechnął się krzywo i z wolna kiwnął głową.
Nadano mi imię Sztorm. Tutaj natomiast przyjąłem imię Obojętny Kolec i jak na razie przy nim pozostaję. – Odpowiedział, na dłuższą chwilę zatrzymując wzrok na jej pysku. Nawiedziła go naiwnie romantyczna myśl, że jej oczy rozświetlone blaskiem dnia zyskują nowy wymiar piękna. Były zupełnie inne niż te, które zapamiętał z ostatniego spotkania. Czystsze, łagodniejsze.
Teoretycznie szkolę się na łowcę. – Dodał po chwili, a potem przesunął końcówką ogona po bliźnie u nasady jej ogona. Zapamiętał to miejsce i teraz wykorzystał do poparcia swojej teorii. – Ty, jak wnioskuję po szramach i posturze jesteś wojownikiem... – Przesunął ogonem po jej tylnej łapie, jak gdyby nigdy nic.

: 09 gru 2017, 20:17
autor: Ukryta Intencja
Widząc jego uśmiech na swoje słowa pokręciła łbem również uśmiechając się pod nosem. Cóż on mógł wiedzieć o uporze. Na dobrą sprawę nie znali się aż tak dobrze, lecz ona sobie uporu nie odmawiała. Była uparta odkąd wykluła się z jaja. Podczas nauk pływania, podczas nauk walki pod okiem Keez, podczas pierwszych walk... Jeśli nie rozpychałeś się łokciami w tym świecie zostawałeś pożarty na śniadanie.
Och zauważyła jak ją obserwował gdy siadała na skałach, dobrze... o to chodziło. Czyż to co właśnie robili nie było grą? Gdy patki szukały sobie partnerów tańczyły wokół siebie... elfy dawały sobie prezenty... samce wilków gryzły się między sobą by pokazać samicy który z nich był najsilniejszy, a oni? Posyłali sobie uśmiechy i drapieżne spojrzenia. Oboje silni i niezależni, tak bardzo potrzebujący ciepła tego drugiego.
Poważna niemal podniosła chwila minęła gdy samiec najnormalniej w świecie wybuchł rubasznym śmiechem. Na pysku samicy pojawił się cień... jeden z tych cieni który mówi, że jeśli zaraz ktoś się nie wytłumaczy to skończy z wyrwanym okiem. Swoją drogą nadal by go pragnęła nawet jeśli widziała by jego pusty oczodół. Ogon niespokojnie uderzył o skały, czarne oczy przypominały teraz szparki, a z nosa leniwie wydobył się dym.
-Tylko się przypadkiem nie udław mój drogi, szkoda by było tak młodego samca który by zszedł z tego świata przez uduszenie.– syknęła uśmiechając się do niego znacząco i oglądając swojego szpony. Och mogłaby zacisnąć mu łapę na szyi...
Zbliżył się do niej, posłał do swoje spojrzenie i uśmieszek. Nadal patrzyła na niego zmrużonymi ślepiami, ale przestała uderzać ogonem o ziemię.
-Nie była ostatnio wyjątkowo szczera?– rzuciła mu w odpowiedzi i wyciągnęła łapę w jego kierunku. Pogładziła jego łuskowy policzek.
-Sam sobie odpowiedz.– szepnęła przeciągając szponami po jego podbródku i zabrała łapę. Szczera Intencja... może wobec niego się uda... ale czy zdoła unieść to co mu ofiaruje? Czy był gotowy na jej szczerość i czy ona była podobna na coś podobnego z jego strony? Ciężko rzec...
Westchnęła gdy odwrócił wzrok ku jezioru i sama zrobiła do samo. Przymknięte ślepia obserwowały zamglony krajobraz tak podobny do tego co miała na co dzień na terenach Cienia.
-Obojętny... no proszę.– rzuciła nie zerkając jeszcze na niego.
Dziwne, obce uczucie nawiedziło jej klatkę piersiową. Jakby ktoś zacisnął na niej łapę i chciał wyrwać uczucia z piersi. Czy i wobec niej taki chciałby być? Zmarszczyła lekko brwi i w końcu zwalczyła to uczucie patrząc na niego.
-Sztorm, ośmielę się rzec że chyba bardziej do ciebie pasuje.– uśmiechnęła się znacząco pod nosem. Oczywistym było co miała na myśli... tamta noc w kanionie, czuła jak w sumie jak po sztormie czy pożarze. Pasowało więc chyba.
Drgnęła czując na zabliźnionym miejscu jego ogon, nie spodziewała się dotyku... stąd podobna reakcja. Wyszczerzyła kły pozwalając by dym uniósł się z jej nozdrzy.
-Spostrzegawcze oko panie przyszły łowco.– bez ostrzeżenia uniosła i swój ogon który bez problemu oplótł się wokół jego własnego. Wolałaby by tak jej nie miział... czuła jak gorąco zaczyna buchać w niej na samą myśl do czego mogłoby to doprowadzić. I tak wystarczyło, że pozwoliła sobie zadrżeć, a jej kolce same z siebie zjeżyły się na moment.

: 10 gru 2017, 21:44
autor: Obojętny Kolec
Dostrzegłszy jej wzburzenie, uśmiechnął się z przekorą. Lubił się z nią droczyć, ale miał wrażenie, że wydoroślała od ich ostatniego spotkania. Była bardziej pewna siebie, i zupełnie świadomie go prowokowała, ale to może dlatego, że przez kilka słów jakie dzisiaj padło była pewna jego? Miał chęć nazwać ją naiwną. Z taką ufnością zdecydowała się wdepnąć w coś, co jego przerażało. Jednak czy nie byłby wtedy hipokrytą? Przecież gdzieś głęboko w zwykle nieporuszonym sercu tlił się ogień przeznaczony specjalnie dla niej. Czy to nie naiwne ufać komuś tylko dlatego, że przy tym kimś serce zaczyna bić mocniej?
Przez jedną, krótką chwilę pomyślał o Płaczu i przeszył go chłodny dreszcz. Zacisnął szczęki i odetchnął powoli, by pozbyć się niepotrzebnego wspomnienia. Z pomocą przyszła mu nieoczekiwana czułość. Gest smoczycy skutecznie zdusił chłód. Sprawił, że lekko przymknął oczy, wyraźnie czerpiąc przyjemność z dotyku.
To się okaże... z czasem. – Odparł powoli i czuć było, że faktycznie podchodzi do tego poważnie. Na chwilę bowiem, w jego ślepiach pojawił się dziwny cień. Zupełnie jakby przeżywał na nowo jakieś odległe wspomnienie. Cień zniknął jednak, kiedy pazury smoczycy z cichym chrzęstem przesunęły się po jego łusce, sprawiając, że spojrzał Dirlilth w oczy całkiem przytomnie. Uśmiechnął się pobłażliwie, nieświadomie sprawiając wrażenie dużo bardziej zmęczonego i doświadczonego.
To oczywiste, że nikt prócz niego nie zweryfikuje jej szczerości, ale na to potrzeba było czasu i on zamierzał go sobie dać, nawet jeśli obawiał się, że to wszystko jest kolejnym nietrafionym wyborem. Dziwił się jednak tej jej szczerości, temu z jaką ufnością podchodziła do niego. Wyglądała jakby żadne obawy nie zaprzątały jej myśli. Była tak pewna jego intencji?
Przez chwilę dzieliło ich milczenie. Dostrzegł zmianę jaka zaszła w jego towarzyszce kiedy wyjawił swoje imię. Nie wiedział dlaczego, ale Intencja wydawała mu się wtedy smutna. Gdy więc znów na niego spojrzała, on już od kilku chwil patrzył na jej posagowy profil. W chłodnych, błękitnych ślepiach samca pojawił się cień zatroskania. Widać jednak było, że chciał to ukryć. Nie skomentował więc jej zachowania.
Myślę, że kiedyś bardziej przypominałem Sztorm. – Uśmiechnął się kpiąco. – Ale podoba mi się, że tak sądzisz.
Podobało mu się też jak jego imię brzmiało wypowiadane jej głosem, ale tego nie zdecydował się powiedzieć. Zachował dla siebie samolubną myśl.
Jego uwadze nie uszło spięcie mięśni, kiedy zuchwale przesuwał ogonem po jej ciele. Nie mógł odmówić sobie złośliwego, lekko kpiącego uśmiechu satysfakcji. Wprawdzie pozwolił, by splotła ich ogony, ale to nie przeszkadzało mu przed ułożeniem się na boku i wodzeniu łapą po gładkiej łusce u nasady jej szyi.
Więc nie pomylił się sądząc, że Intencja była wojownikiem. A choć pochwaliła jego spostrzegawczość, on nie sądził, by jej profesja była trudna do wydedukowania. Całą sobą cienista zdawała się mówić o sile i niebezpieczeństwie. Od przenikliwego spojrzenia ślepi, po drapieżny uśmiech i ostrzegawczo nastroszone kolce.
Opowiedz o swoich bitwach. – Mruknął nagle, leniwie przesuwając pazurami po jej łusce. Z rozmysłem, łagodnie wyswobodził ogon, tylko po to, by prowokacyjnie raz jeszcze wodzić jego końcówką tuż nad blizną. Wyraz jego pyska jasno sugerował, że doskonale zdaje sobie sprawę z jej reakcji i zwyczajnie się z nią droczy. Wynagradzał jednak tę drobną złośliwość własnym głębszym oddechem i przeszywającym spojrzeniem, które jasno sugerowało, że niezwykle podoba mu się to, co widzi.

: 12 gru 2017, 18:41
autor: Ukryta Intencja
Czy naiwnym było oddawanie się komuś, okazywanie komuś uczuć, bycie szczerym? Jeśli to wszystko było naiwnością to fakt może i taka była, ale tylko wobec niego. Miecz ten jednak był obusieczny. Samiec mógł zrobić co chciał jednak zemsta Dirlilth byłaby słodszą od największego zwycięstwa w jej młodym życiu. Czaszka Obojętnego całkiem ładnie zdobiłaby jej grotę...
Dlatego na razie Cienista była naiwna, dawała się wmanewrowywać w sytuacje w których znajdowała się po raz pierwszy. Na chwilę przestawała być wojownikiem swego stada który nie powinien kierować się w swym życiu emocjami jak to wielokrotnie podkreślała Keez. Pragnęła teraz zatopić się w tych emocjach i być adorowaną w sposób jaki tylko on potrafił ją adorować. Zaczepki słowne, muskanie i ten uśmieszek... czy dziwnym było, że aż tak go prowokowała?
Widząc jak przymyka ślepia z łatwością odgadła, że dotyk spodobał mu się. Miała ochotę uszczypnąć go zębiskami, ale powstrzymała odruch.
-W rzeczy samej.– szepnęła w odpowiedzi i widząc jego "doświadczony" wyraz pyska na jej ruch szponami po jego łuskach pozostało westchnąć. Przewróciła nieznacznie ślepiami jakby gra ją znudziła.
-Nie patrz tak na mnie bo czuję się jakby miała ojca którego nigdy nie było.– rzuciła pod nosem i cofnęła się od niego. Nie tego od niego oczekiwała i nie zamierzała tego ukrywać. Skoro chciał odgrywać tego starszego i styranego życiem niech znajdzie sobie kogoś w swoim wieku.
-Kto więc uspokoił te niespokojne wody? Może lenistwo wolnych stad.– rzuciła zerkając na niego kątem oka. Skoro był Sztormem czemu w tej chwili przypominał rzekę leniwie płynącą przed siebie. Sztormem był... wtedy kiedy bez zbędnych pytań wpakował się na nią. Gryzł i trzymał w uścisku... Tak wtedy zdecydowanie to imię do niego pasowało.
Zadrżała mimowolnie czując łapę samca na swej szyi. Trzeba było przyznać, że łudziła się przez chwilę iż splecione ogony nieco go powstrzymają. Było jednak inaczej i znów czuła jak fala ciepła w niej rośnie.
Bitwach? Jej profil na chwil zaszedł cieniem gdy zerkała na taflę jeziora zupełnie nieświadoma tego, że samiec wyswabadza ogon. Bitwy... Przymknęła ślepia, a jej oblicze stało się poważniejsze. Lubiła walczyć to fakt, ale czy to był najlepszy temat do wspomnień właśnie teraz? Wysunęła łapę i położyła ją na boku szyi samca.
-Tu kawał mięsa wygryzła mi hydra której truchło leży teraz w mej grocie.– powiodła łapą ku nasadzie szyi
-Tu chciał rozszarpać mi tchawicę Krwisty Kolec, został na szczęście jedynie głęboką ranę.– jej szponiasta łapa przesunęła się po ciele samca do jego żuchwy
-Tu chciał rozsadzić mój pysk Płomień Świtu swoją maddarą uzdrowiciela.– stąd z resztą narodziła się jej nieufność wobec medyków. Łapa wędrowała dalej po ciele Sztormu. Pazury zarysowały delikatnie przednią łapę, potem zadnią.
-Przywódczyni złamała obie moje łapy.– następna była nasada ogona.
-Miedziana Łuska zostawiła mi poparzenie wywołane maddarą.– westchnęła jakby opowiadając o tym co zjadła na śniadanie. Im dalej w las tym bardziej obojętna zaczynała się wydawać.
-Były jeszcze braki mięśni przez Mistycznooką i Krwawą Żądzę.– dodała cofając łapę.
-Jedne boje były grą, inne zdradą, a jeszcze inne walką na granicy życia. Gdyby nie moja "dezercja" jak to uznała Keezheekoni pewnie wygralibyśmy wojnę z Wodą. Zabawne zwalać brzemię swoich poczynań na dwunastoksiężycowego smoka, nie sądzisz?– uśmiechnęła się chłodno pod nosem.

: 12 gru 2017, 20:10
autor: Obojętny Kolec
Zaskoczyła go jej reakcja i nie bardzo mu się spodobała. Zabrakło czegoś, czego potrzebował, a nie potrafił powiedzieć wprost – wyrozumiałości. Odsunęła się i nakarmiła go złośliwością, kiedy okazał szczyptę słabości, kiedy na chwilę opuścił gardę.
Poczuł jak trzewia skręcają mu się ni to z irytacji na samego siebie ni z rozczarowania. Intencja mogła widzieć w nim idealnego partnera do zabaw, ale jeśli nie widziała w nim nic poza tym... Może to lepiej?
Przełknął ślinę i zmusił się do uśmiechu. Tym razem zdawał się bardziej przypominać siebie z ich poprzedniego spotkania. Grymas, który wykrzywił mu pysk był kpiący.
Nie skomentował jej docinku, odniósł się natomiast do pytania.
Sam je uspokoiłem, dla własnego dobra. – Rzeczowy ton i lakoniczne słowa nie tłumaczyły nic, ale nie zamierzał się angażować. Intencja, być może nieświadomie, ale za to skutecznie spłoszyła go kiedy gotów był rozewrzeć muszlę, w której tkwił od wielu, wielu księżyców.
Nie przestał wodzić ogonem po jej grzbiecie, ale zabrał łapę. Zupełnie jakby się wymienili, teraz ona dotknęła jego łuski i zaczęła mówić. Obojętny przyglądał się pyskowi samicy, ale bez wcześniejszej ciekawości. Chłodny błękit błyszczał nieskrywanym pożądaniem, a po pysku błąkał się cyniczny uśmiech. Wewnątrz zaś, Obojętny wrócił do dawnej równowagi, choć słowa smoczycy mu nie pomagały. Słuchając imion, które nic mu nie mówiły, sytuacji, których nigdy nie był świadkiem... czuł się jakby Intencja przeciągnęła go po wybojach swojego życia, o których powinien wiedzieć. Powinien znać te imiona, powinien pamiętać sytuacje. Dziwne to było uczucie. Nieprzyjemne. Sprawiało, ze czuł się winny. A przecież sam zapytał i nie mógł mieć pretensji do nikogo więcej prócz siebie. Był ignorantem, obrzydliwym, samolubnym ignorantem. Zabawne, że tak nieważka rozmowa przypomniała mu o tym tak dobitnie. Tylko, że od dawna nie czuł się winny swojej obojętności wobec świata tak jak teraz. Jednak cokolwiek chodziło mu po głowie, zdusił to, kiedy cofnęła łapę.
Zadała mu pytanie, ale nie odpowiedział na nie. Może porozmawiałby z nią, może podjąłby kwestię zdrad, bólu jaki otrzymała od przywódczyni, wojen w jakich walczyła, ale to niosło za sobą melancholię i pozostawiało gorycz, której ona nie chciała w nim widzieć. Porzucił więc powagę na rzecz zabawy i tego, by być tym, kim chciała by był, kim wolał widzieć siebie.
Tak wiele bólu... – Stwierdził odrobinę kpiąco, by następnie pieszczotliwie przesunąć ogonem po bliźnie nad jej ogonem, a potem po tylnej łapie. W tym samym momencie dotknął nosem przedniej. Dotykał dokładnie tych samych miejsc, które ona zaznaczała na jego ciele mówiąc o swoich walkach. Robił to nieśpiesznie, drażniąc jej łuski ciepłym oddechem.
Tak prosto było poddać się instynktowi zamiast poddawać się uczuciom. Instynkty rozumiał, uczucia natomiast często pozostawały zagadką. Nie bronił się więc, kiedy zapach jej ciała, jego ciepło zagrało na instynktach.
W końcu nachylił się do nasady szyi i naznaczył ją pociągnięciem języka, którą ona chwilę temu wskazała na jego ciele mówiąc o pierwszej ranie. Z ociąganiem uniósł pysk i lekko ugryzł delikatne miejsce, które kiedyś ktoś chciał rozszarpać. Na sam koniec podniósł na smoczycę spojrzenie, uśmiechnął się krzywo, by ostatecznie przesunąć jęzorem po jej pysku, tym samym całując ostatnie wspomnienie bitew.
Tak dzielnie go znosiłaś... – Kpił dalej, prosto do jej ucha, kiedy uniósł się na łapach. Potem mocniej zaznaczył zębami bok jej szyi i wydał z siebie niski warkot. – Pomogę ci o nim zapomnieć.

: 13 gru 2017, 12:17
autor: Ukryta Intencja
Droczenie się, drażnienie, naciskanie by sprawdzić gdzie miała granicę... czyż on ciągle nie ofiarowywał jej czegoś podobnego tylko okraszonego rządzą? Zmrużyła lekko oczy widząc jego wymuszony uśmiech. Cóż to za desperacki, adepcki niemal akt ratowania własnej dumy. Czyżby samiec miał problem z okazaniem jej jaki jest naprawdę? Uniosła lekko brew wysłuchując odpowiedzi która nic nie wyjaśniała. Poczuła się jakby cofnęli się do pierwszej wymiany zdań podczas spotkania w kanionie.
Ironicznym był fakt, że i ona gdy okazała mu chwilę słabości otrzymała od niego chłodny wyraz pyska. Dla każdego więc musiała być tą wojowniczką jaką widziała ją Keez? Silną, niezachwianą, bez wątpliwości i skrupułów. Cyniczny uśmiech samca połączony z pożądaniem rodzącym się w oczach niezbyt jej się spodobał. Jeśli chciał sprawić przyjemność jedynie sobie to nie musiał marnować jej czasu... Kontynuowała jednak grę uśmiechów i patrzenia na niego spod półprzymkniętych ślepi. Wystarczyłaby chwila szczerości od ich obydwojga... byłoby to jednak zbyt proste.
Słysząc jego kpiącą odpowiedź na jej opowieść o bólu uśmiechnęła się. Po prostu uśmiechnęła się jednym z bardziej niepokojących uśmiechów jakie można było uświadczyć na jej pysku. Oczy jednak nadal miała chłodne mimo iż wodził pyskiem po jej przedniej łapie. Nastroszyła kolce i wyciągnęła powoli łapę do jego głowy. Powiodła szponami po żuchwie tak by jego pysk znalazł się tuż przed jej.
-Tak wiele bólu który można w prymitywny sposób teraz rozdać.– rzuciła poważniej niż on. Czy chodziło jej o niego czy też o tych którzy sprawili jej ból? Niech sam sobie odpowie.
Jęzor samicy wysunął się i przejechał po boku jego pyska.
Żądza krwi dusiła się teraz pod naciskiem innego pragnienia. Czy rzeczywiście teraz miała chęć zatopić w kimś kły, wyrzucić z siebie frustrację jaką w niej obudził? Po cóż jednak skoro on tu był... aktor ukrywający siebie. Drgnęła czując jego łapy, cofnęła własną.
Zaczął mówić coś do jej ucha. Zapomnieć? Uśmiechnęła się pod nosem czując się przez chwilę o wiele starzej niż dotychczas. Zapomnieć widoku dławiących się krwią Keez, Szyderczego i matki. Zapomnieć błota i kilku łbów hydry w ulewie atakującej samotną samicę. Tego nie dało się zapomnieć najwyżej na moment uciszyć.
Leniwe smugi dymu uleciały z jej nozdrzy gdy poczuła jego zęby na szyi.
Pomruk wydobył się z jej gardła czy tego chciała czy nie. Czy tylko tym była? Samicą pragnącą ciepła? Żałosne. Nie mogła mu tego pokazać... nie mogła opuść gardy, musiała być tą silną. Zmarszczyła brwi i pchnęła go nagle barkiem tak, że koniec końców wylądowała na nim. Uśmiech...
-Wyglądam na kogoś kto potrzebuje pomocy?– szepnęła do niego zmysłowym tonem i otarła swoim podbrzuszem o niego. Pochyliła łeb tak by ich łuski zachrzęściły o siebie także i na polikach. Tu musiała być ostrożna przez swoje zawinięte do przodu rogi.
-Sztorm.– rzuciła mrukliwym głosem jakby wzywając go. Ciepło jej oddechu owinęło jego ucho, ogon z kolei wyznaczy trasę od nasady jego ogona aż po końcówkę. Jej skrzydła przykryły ich na chwilę chowając przed światem. Czuła żar który podsycany wkrótce miał stać się wielkim płomieniem. Pragnęła go niezależnie od tego jak na siebie w danym momencie patrzyli.

: 03 sty 2018, 15:56
autor: Obojętny Kolec
Jej, pozostawionej za sobą rodzinie, stadu... czasem nie potrafił być szczery nawet ze sobą. Był chorobliwie podejrzliwy wobec innych. W pierwszej kolejności szukał powodów, by nie ufać, a był to proces długi i innym ciężko było przez niego przebrnąć nie zostając zranionym chłodnym zachowaniem morskiego.
Będąc zupełnie szczerym, Obojętny nigdy nie wyzbył się pisklęcego uporu wobec własnych przekonać. Bał się, że jeżeli jego światopogląd legnie w gruzach, to świat zobaczy jak żałośnie miękki był, pozbawiony muru nieufności i niechęci. Podczas ich poprzedniego spotkania obudziły się w nim nadzieje, naiwne i słodkie jak pierwsza miłość. Może tym właśnie Intencja była? Jednak z biegiem czasu wyciszył w sobie emocje wracając do równowagi, do poczucia, które dobrze znał. To niemożliwe żeby ktoś go pokochał, a więc i on nie kochał nikogo.
Szczerość wystarczyłaby, gdyby tylko oboje potrafili się na nią zdobyć, gdyby potrafili okazać słabość... ale do tego potrzebne było zaufanie więc koło się zamykało, trzymając ich w okowach niedomówień.
Uniósł pysk i zajrzał w jej ślepia. Widząc bijący od nich chłód, niemal równy temu jakim on karmił świat... złagodniał. Cofnął głowę, uwalniając się od dotyku jej łapy.
"Tak wiele bólu który można w prymitywny sposób teraz rozdać."
Krąg nienawiści... – Mruknął, wykrzywiając pysk w pogardliwym grymasie. – Ciężko się od niego uwolnić. – Nie dla niej jednak była pogardliwa nuta, a dla niego. Przecież i on potrafił świadomie ranić, tylko dlatego, że kiedyś sam został zraniony. O tak, z radością sadysty odpłacał światu pięknym za nadobne.
Jego zachowanie i późniejsze słowa nie miały już nic wspólnego z powagą. Kryły prawdziwe uczucia, choć właściwie... jedno z nich było doskonale widoczne i dosadne. Pragnienie bliskości miało zagłuszyć wszystko, stać się podporą do budowania przedziwnej i zapewne nietrwałej relacji. Ale to nie miało znaczenia.
Popchnęła go, a on zaśmiał się kpiąco.
Masz manię dominacji. – Stwierdził.
Przez chwilę pomyślał o tym, że od początku swojego istnienia przyciągał do siebie smoki, które chciały go zdominować. Może Płacz miał rację sądząc, że pozycja ofiary mu odpowiada? O bogowie, jakże ogromne poczuł do siebie obrzydzenie. Nie poddał mu się jednak. Nie chciał. Miał Intencję zbyt blisko i czuł, że w jakiś pokrętny sposób należała do niego. Nie chciał wypuścić jej z łap choćby jedynie po to, by czasem zapomnieć o świecie w najbardziej z prymitywnych sposobów.
Rozpalone pożądaniem ślepia na krótką chwilę utkwił w jej pysku. Kryło się w nich jednak coś więcej prócz pragnienia. Błękit błysnął agresją. Uśmiechnął się drapieżnie.
Miotając się w wodach jeziora właśnie tak wyglądałaś. – Zakpił, korzystając z tego, że przysunęła ucho do jego pyska.
Czując ciepło jej ciała, drażniący ruch, spiął mięśnie, a z jego pyska uciekło warkliwe westchnienie. Uśmiechnął się nieprzytomnie do wiszącego nad nimi stalowo-sinego nieba, które zniknęło przykryte czernią jej skrzydeł. Powietrze szybko rozgrzało się od przyspieszonych oddechów.
Jej głos wezwał go, ale cokolwiek to oznaczało, dla niego miało tylko jeden wydźwięk.
Jego łapy zacisnęły się na jej przedramionach, a wężowe ciało pod jej ciężarem poruszyło niespokojnie, ponaglająco. On nie czuł potrzeby dominacji. Jego dumna nie cierpiała widząc ją, górującą, pragnącą, drapieżną... Schlebiała mu okazując swoje pożądanie, ale nie miał już ochoty na gierki.
Jego pazury zachrzęściły na łusce, kiedy przeciągnął nimi po jej łapach. Z trudem, ale sięgnął jedną z nich do zakręconego rogu smoczycy i pociągnął, by ustawić jej pysk bokiem do swojego. Gorący oddech samca parzył łuski.
Nie drażnij się ze mną zbyt długo, bo z łowcy staniesz się ofiarą. – Warknął jej do ucha i dało się wyczuć, że się uśmiecha. Sądząc jednak po tym jak bardzo był podniecony nie miał zamiaru rzucać słów na wiatr. Całe jego ciało było spięte, oczekujące i niespokojne, a z pyska wyrywał się płytki, chrapliwy oddech.
Wciąż trzymając jej pysk pod zapewne niewygodnym kątem, lubieżnie przeciągnął jęzorem po jej policzku. Potem puścił, ale jedynie po to, by zacisnąć palce na jej brodzie, rozwierając pazurami pysk. Jego szpony otarły się o ostre kły, by w końcu dotknąć miękkiego jęzora.
Patrzył na nią z pełnym satysfakcji i pożądania uśmiechem, a już za chwilę jego własny język, wsunął się do jej pyska jakby jeden sposób połączenia ciał mu nie wystarczał, albo jakby właśnie rekompensował sobie brak tego najbardziej dosadnego.
Ich oddechy mieszały się, a świat kolejny raz przestał dla Obojętnego istnieć. Intencja stała się teraz wszystkim czego potrzebował.

: 08 sty 2018, 19:48
autor: Ukryta Intencja
Istniał cień szansy, że kiedyś dorosną do swojego uczucia i zrozumieją na czym polega oddanie się innemu smokowi. Chodziło o oddanie się oczywiście duszą i sercem, nie tylko ciałem. Bycie zależnym od siebie. W tej chwili zdawali się postępować sobie na przekór jednocześnie pragnąć swego ciepła. Jednym słowem dość pokręcona relacja.
Ze strony Dirlilth, nie miała ona najlepszych przykładów w życiu. Matka która odeszła na jej oczach, ojciec którego nie znała, a następnie kochanek matki który pojawił się jakby znikąd. Później była Keez która uważała związek za oznakę słabości, chyba że chciało się kogoś po prostu posiadać. Chociaż może się myliła? W każdym razie nauczyciele życia Dirlilth pozostawiali wiele do życzenia.
Zobaczyła jak złagodniał pod naporem chłodu jej ślepi. Czemu. Czemu to robisz Obojętny i droczysz się ze mną. Przeszło jej przez myśl gdy zwęziła powieki. Czy nie zasługiwała na kogoś kto pozwoliłby się jej wtulić w swą pierś? Co takiego w sobie miała Kalina, że co krok miała jakiegoś samca.
On zagubiony w swoich rozmyślaniach o przeszłości, ona w swoim świecie.

Słysząc jego stwierdzenie wyszczerzyła mimowolnie zęby.
-Może mam to we krwi, a może to wyzwanie dla ciebie.– mruknęła do niego pozwalając się trzymać. Jemu mogła się oddać, jemu mogła się również poddać. Tylko dla niego mogłaby na chwilę zejść z piedestału ale musiałby tego chcieć. Jak na razie prychnął gdy zobaczył jej słabość dlatego nie zamierzała się uginać. To inni powinni ugiąć się pod jej wolą... na razie jednak czuła ciepło bijące od samca.
Nie odpowiedziała na jego kpinę bo i po co... tylko nakarmiłaby tak jego ego, a przecież teraz miała lepszą broń niż słowa. Muśnięcia, otarcie policzka o jego pysk. Nie wiła się jeszcze, nie wszystko na raz. Na razie jedynie powoli, leniwie ocierała swoim podbrzuszem o jego.
-Mmmm..– zamruczała mu do ucha zamiast coś odwarknąć. Czy to nie było lepsze? Czy tym nie prowokowała lepiej? Chciała by w tej chwili jej pragnął. Jego rozpalony wzrok, mieszanka agresji z pragnieniem, mogłabym się w nim utopić.
Wtedy też poczuła jego ucisk na przedramionach i szpony na łuskach. Uśmiechnęła się pod nosem, on nie chciał zabaw. Jednoznacznie dał jej o tym znać.
-Może chcę zobaczyć jak to jest.– szepnęła mu w odpowiedzi wcale nie przejmując się tym, że złapał ją za róg. Drgnęła, owinęła ciaśniej ogon wokół jego ogona. Ciepły oddech samca na jej łuskach był przyjemniejszy niż sądziła.
Wcale nie przestała ocierać się o jego podbrzusze, czuła jak go to dręczy i jak ledwo wytrzymuje. Sprawiało jej przyjemność to, że jej pragnął i chciał skrócić gierki do minimum.
Niespodziewane nastąpiło gdy szponami sięgnął do jej jęzora. Ciepło zalało jej pysk, przymknęła też mimowolnie ślepia, a końcówka jej ogona uwięziona w uścisku z jego ogonem uderzyła kilkukrotnie o ziemię.
Czując jak wsuwa swój język do jej pyska znów zadrżała. Ciało pragnęło więcej siły... czuła z resztą, że był gotowy na bardziej stanowcze ruchy. Chciała znów go poczuć, znów choć na chwilę stać się jednym z Obojętnym.

: 15 mar 2018, 11:10
autor: Dzika Gwiazda
___Próżno było szukać Pory Kwiecistej Ziemi także tu, na Smoczym Grzbiecie. Wszystko ukryte było pod warstwą śniegu, choć może nie tak grubą jak na innych terenach. Zimne Jezioro nie zamarzło w całości, ale spora jego część od brzegu pokryła się lodem. Złota Twarz stała już wysoko, a na błękitnym niebie nie było ani jednej chmurki. Wszystko iskrzyło i lśniło przyozdobione białą pierzynką, soplami i wzorami, które na skałach, zaroślach i okolicznych drzewach wykonał w nocy mróz. Ciszy wokół nie przerywało nic, ponieważ nie wiał wiatr, a okolicznym ptakom chyba zamarzły dzioby, ponieważ nie było ich widać ani słychać. Okolica wydawała się być opuszczona, a brak wyraźnych zapachów czy tropów tylko potęgował to wrażenie. Żadna gadzia łapa nie stanęła od dłuższego czasu przy Smoczym Szczycie. Niezmącony spokój zachęcał do kontemplacji.

___Może jednak nie taki całkiem niezmącony, bo co pewien czas dało się dosłyszeć tajemnicze odgłosy. Z tak dalekiej odległości trudno było jednak stwierdzić czy odnalazł się jakiś zagubiony ptak, czy ktoś rozmawiał lub coś nucił. Dziwne, tym bardziej że nienaruszona biała pierzynka wskazywała, że nikt od dawna nie odwiedzał tego miejsca.