Strona 13 z 23

: 22 gru 2016, 0:18
autor: Samiec

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Samiec przyglądał się jej badawczo. Nie chodziło wcale o minimalne spięcie mięśni, załamanie w głosie, czy jakikolwiek możliwy do przeoczenia niuans, ale o jej całą postawę, która jasno wyrażała kłamstwo. Prawda, mógł nie mieć racji, coś źle zinterpretować, ale założył że ma.
Morski nie rozumiał jej, ale wiedział że nie jest mu to potrzebne do szczęścia, podobnie jak jej, nie potrzebne jest rozumienie jego pobudek. Na temat czegokolwiek
Dlaczego traktujesz mnie z dystansem, pomimo że nic ci nie zrobiłem?– zapytał, tym razem uśmiechając się odrobinę, ale bardziej niewinnie i ugodowo, a potem znów poruszając bocznymi grzebieniami. Jej wypowiedź zignorował zapewne z tego względu, że skoro zgadł, nadeszła jego kolej na pytanie. Nie było powodu, żeby jej to wyjaśniał, sama chyba najlepiej powinna wiedzieć, kiedy nie mówi prawdy na swój temat.

: 26 gru 2016, 23:15
autor: Zatruta Łuska
Być może samica powinna odpuścić. Może ten konflikt nie jest im potrzebny. Zaczęła nerwowo poruszać wąsami, a jej spojrzenie było delikatnie rozdygotane. Przełknęła ślinę, po czym się wyprostowała, skrzydła docisnęła do tułowia i delikatnie się uśmiechając i ironicznie odpowiadając.-Powiedziałam NIE. Wpierw to ty zgadnij prawdę, a potem pytaj o co chcesz.-odrzekła z wyższością i próbą uniżenia samcowi. Po tych słowach nastała kilkusekundowa cisza. Jakby samica tylko czekała, aby powiedzieć coś niestosownego. Coś co sprawiłoby, że morski by pękł. Coś, co go wkurzy. Chciała zobaczyć w nim w końcu jakieś emocje. Jego stoickie zachowanie było jeszcze gorsze od złości czy agresji. Tak strasznie chciała też, by w końcu samiec potwierdził któreś ze zdań. To była wewnętrzna walka o jego przegraną. Nieważne stało się pytanie, które by mogła zadać. Chciała, by samiec w końcu się przyznał. Powiedziała więc już lekko podirytowana przez zaciśnięte zęby ale i z ironiczną sympatią.-Chcesz sprawdzić jak długo wytrzymam nie robiąc ci krzywdy?-spytała zupełnie ignorując pytanie samca, które zadał wcześniej. Pamiętała jego treść, ale w ogóle na niej się nie skupiła i nie próbowała znaleźć odpowiedzi. Samiec miał szansę jeszcze, by ich relacje nie pogorszyły się gwałtownie. Tak strasznie morska pragnęła tego, by samiec w końcu uległ i powiedział ,,tak". Miał ostatnią szansę. Inaczej będzie musiała inaczej z nim postępować.

: 26 gru 2016, 23:29
autor: Samiec
Trudno stwierdzić czy gdyby znał jej myśli zareagowałby w inny sposób. Raczej nie brał pod uwagę jej samopoczucia, czy możliwości pogorszenia relacji. Z jakiego powodu był pewien, że w stadzie nie miała żadnego znaczenia i jeśli już spotkała przewodnika to nie wywarła na nim pozytywnego wrażenia. Nie miała zresztą czym. Wyglądem nie wpasowywała się w kanon Lądu, nie wydawała się szczególnie bystra, a w dodatku aż kipiała od negatywnych emocji. Wiedział, że to ostatnie było spowodowane jego towarzystwem, ale skoro wystarczyło tak niewiele z jego strony, żeby ich stosunki spadły na tak tragiczną stopę, to rozmowa z tamtym Błyszczącym musiała wręcz wykręcać jej trzewia.
Lubię krzywdę– odpowiedział znienacka i uśmiechnął się do niej zębato, poruszając bocznymi grzebieniami. Ból był zabawny
Ale nie– wzruszył barkami i znowu zrobił się zupełnie poważny –Chcesz tu zacząć nowe życie– jakże daleko musiał szukać, żeby o tym wiedzieć.

: 27 gru 2016, 11:44
autor: Zatruta Łuska
Lubi ból, tak? Cudownie. Samica nie miała zamiaru męczyć się z nim dłużej. Jej ślepia były pełne nienawiści, a ogon szurał niespokojnie po ziemi na boki. Odezwała się znów przez zęby. Tym razem już nie ironicznie. W jej głosie była nienawiść.-Lubisz krzywdę? Wybornie...-powiedziała, po czym dzięki maddarze stworzyła liczne metalowe ostrza, które uniosły się nad smoczycą, po czym wszystkie ruszyły w stronę samca. Może to go nauczy manier. Niechaj jego krzyk bólu będzie chociaż autentyczny, skoro jego życie jest pozbawione jakichkolwiek emocji. Jeśli będzie się bronić trudno. Samica już podstawy walki znała. Może wystarczy, by wygrać. Ostrza, które pędziły w stronę samca starała się nakierować by wbiły się w całą powierzchnię ciała nie omijając żadnej kończyny, czy klatki piersiowej. Jednakże na dwóch skupiła się szczególnie. Na dwóch, które pędziły z wielką prędkością w stronę ślepi morskiego. Jeśli się uda go zranić, będzie cudownie. Nie należy do stada wody. Przywódca tym razem nie będzie mógł się do niczego przyczepić. Obrona stada. Tak...można to tak nazwać. Uśmiech samicy delikatnie się malował na pysku, gdy ostrza były już przy ciele. Czekała niecierpliwie na dźwięk wbijanego ostrza w ciało samca. Nasłuchiwała z niecierpliwością.

: 27 gru 2016, 15:14
autor: Samiec
Lubił ból, ale wiedział, że wszystko wymagało odpowiedniego umiaru. Utrata płetwy, czy maddarowy kolec podarowany mu od Błyszczącego w pewien sposób go pobudzały, ale wiedział, że żeby doświadczyć Ląd musiał być też pełnosprawny, no i przede wszystkim żyć. Wibracje maddary zaskoczyły go, bo choć widział zdenerwowanie samicy, nie przypuszczał, że ośmieli się go zaatakować. To przekonało go, że była mentalnością jedną z nich i nie zasługiwała na swoją bezimienność. Było to przykre, ponieważ była tutaj jedyną wybranką Wody. Samiec nie zastanawiał się długo nad sposobem obrony, po prostu wybił się z tylnych łap, chcąc zderzyć się z agresorką. Nie miało znaczenia co będzie potem, chciał jedynie runąć na nią i ją przygnieść, żeby nie mogła dostatecznie skupić się na realizacji swojego zaklęcia. Nie miał pewności gdzie atakuje, więc w odruchu przycisnął łeb do szyi, zaciskając ślepia. Poboczne grzebienie szeroko rozstawił, chcąc wyłapać z otoczenia wszelkie sugestie mogące działać na jego korzyść.
Przeciwko czemu walczył, Wodzie czy Lądowi?
Smoczyca była podłużna, zapewne twardo stała na ziemi. Nie sposób było jej tak po prostu wywrócić, ale całkiem możliwe, że samą swoją masą Samiec zdoła zrzucić ją do Wody czekającej w pobliżu.
Uspokój się, nie musimy przecież walczyć!– podniósł głos, choć nie krzyknął jeszcze, w odpowiednim momencie ściskając gardziel. Prawdę mówiąc tylko raz był narażony na walkę bez maddary i...
Strach nie był zabawny...

: 25 sty 2017, 0:46
autor: Zatruta Łuska
W jednej chwili słychać było słychać jak ostrza minęły smoka i wbiły się w ziemię. Jednakże kilka z nich nie chybiło. Gdy samiec skoczył w stronę Zatrutej, ostrza skonfrontowały się z nim i trafiły w najbardziej odsłonięte części. Grzebień, który niepotrzebnie rozłożył został rozdarty. Słusznym rozwiązaniem okazało się jednak zasłonięcie oczu. Jedno z ostrzy, które miało się wbić w jego grzbiet, po jego wyskoku trafiło go w odsłonięty kark. Gdyby tylko miał łeb skierowany do przodu, prawdopodobnie ostrze wbiło by się w jego czaszkę. Na szczęście samca, ostrze ominęło kość i wbiło się jedynie w mięśnie utrudniając podniesienie łba. Gdy tylko samiec wylądował na Zatrutej, ta zdezorientowana próbowała odskoczyć na bok. Była jednak zbyt wolna. Samiec wylądował na niej, a ta zaczęła wierzgać. Ciężar był jednak zbyt wielki, by mogła się choćby podnieść. Uspokoiła się więc. Jej oddech zaczął przyspieszać, a krew szybciej płynąć. Pomimo panującego wokół zimna, samica stała się ciepła. W pewnym momencie przestała walczyć i ucichła. Choć jej serce wciąż mocno biło, ta zamknęła oczy i uspokoiła się. Przez jej myśli zaczęły przewijać się różne wspomnienia i obrazy. Nagle odpłynęła. Uciekając od otaczającej ją rzeczywistości ta zaczęła delikatnie ocierać tylną kończynę o kończynę. Była teraz zdana na poczynania samca.

: 25 sty 2017, 1:52
autor: Samiec
// w następnym poście ogarnę te rany

Ból był mniejszy niż odruchowo oczekiwał, ani nie zostało uszkodzone nic, czym musiałby się szczególnie martwić. Maddarowy szpikulec ranił go, ale zaraz potem zniknął, kiedy oba smoki zderzyły się ze sobą. Nie zdążył się skupić, ani na obrażeniach, dlatego pulsowały nieprzyjemnie, nie sprawiając mu przyjemności, ani na niej, dlatego nie był pewien jak powinien się zachować. Jej reakcja była gwałtowna i choć zdawał sobie sprawę, że tego właśnie po niej oczekiwał, zawiodło go, że interesująca sytuacja po raz kolejny musiała wiązać się z jego możliwym okaleczeniem.
Plusnęli do Wody, a krew bijąca z jego karku otoczyła ich wypełniając nozdrza swoją kuszącą wonią. W chwili zderzenia smok nie oczekiwał niczego więcej, jak ochrony przed zbyt dużą krzywdą, więc kiedy znalazł się w bezpiecznym środowisku, na tyle blisko, że trudno było skorzystać z maddary, jego umysł ponownie wypełnił spokój.
Co zaczęła robić później? Dlaczego nagle odeszły z niej siły do walki, skoro właśnie teraz, kiedy byli najbliżej, powinna czuć się zagrożona? Zaczynając tę rozmowę Samiec nie dążył do tego żeby ją ściskać, a jedynie akt desperacji zmusił go do takiego zbliżenia. Ze względu na kierunek popchnięcia, do zbiornika wpadli razem, ale to ona opadła grzbietem na dno, a on znalazł się tuż nad nią. Spojrzał jej w ślepia pytająco, bez gniewu, ale mimo to nie zdecydował się jej puścić, a przednimi łapami nawet zabezpieczył jej barki, żeby się nie wyrywała. Wodna była niezrównoważona, a on lubił doświadczać.
Chętnie odezwałby się do niej mentalnie, ale że oboje byli pod Wodą, musiał milczeć. Zdecydował się, pomimo wciąż istniejących obaw, poczekać na jej ruch.

: 25 sty 2017, 12:28
autor: Zatruta Łuska
Gdy tylko samica uderzyła grzbietem o dno, wygięła się, po czym całe jej ciało sparaliżował ból. To tylko stłuczenie. Pomyślała samica wciąż jednak zamierając w bezruchu. Oboje czekali na pierwszy ruch tego drugiego. To jednak nie nadeszło. Ich ciała zacisnęły się więc na sobie unosząc na wodzie w całkowitej pustce. Wtedy samica cicho jęknęła. Jej świadomość była przeniesiona zupełnie w inne miejsce. Nie było w niej samca, ani rzeki. Nawet ból stał się przeszłością, która nigdy nie istniała. Czuła jedynie ścisk ciała. Oplotła więc samca ogonem za zad i docisnęła do siebie. Skrzydłami trzymała go tak, by nie był w stanie uciec. Stało się coś naprawdę dziwnego. Jakby samica była w jakimś transie lub pod wpływem jakichś toksyn. Krew, która ich otaczała pobudzała zmysły samicy dodając jej ochoty. Była głodna, a zapach, który czuła doprowadzał ją do szału. Lecz w tym stanie nie była w stanie myśleć o niczym. Rozszerzyła więc swe nogi i pozwoliła samcowi to zrobić. Zwłaszcza, że w tej chwili nie było go w jej głowie. Nie było nikogo. Tylko ona i chęci. Czemu tak się dziwnie zachowała nie mógł wiedzieć nikt, włącznie z nią.

: 25 sty 2017, 13:26
autor: Samiec
Samiec lubił przejmować inicjatywę, dlatego że nawet jeśli wydarzenia zmierzały w losowym kierunku, miał wrażenie jakby nadal od niego zależały. Nie trwało to jednak cały czas, dawał się też ponosić okolicznościom, wiedział że gdyby się wahał wiele doświadczeń przemknęłoby mu przed nosem. Było to zachowanie wyciągnięte z jego środowiska, pustego i samotnego, w którym trzeba było naprawdę się wysilić aby zapewnić sobie rozrywkę. Ląd dostarczał mu jej bardzo wiele, momentami nawet przygniatał go swoimi podarunkami. Kiedy tu przybył zdecydował, że chciałby chłonąć to wszystko nieustannie, żyć tym, ale teraz, podczas gdy inicjatywa wcale nie wychodziła od niego, a on zdawał się zaskoczony biegiem wydarzeń, chaos zaczął go dezorientować.
Czy naprawdę sądziła, że nie potrafiłby się powstrzymać tylko dlatego, że leżeli ściśnięci, pobudzeni adrenaliną? Myślała, że na to zasłużyła?
Jej skrzydła ściskały go, ale uznał, że ich palce nie są wystarczająco silne by utrzymać jego cielsko.
Ale nie! Błony zaczepione o siebie nagle okazały się problemem większym niż sądził. Mruknął przez ściśnięte zęby zbliżając się do niej tak, że między nimi nie pozostała już nawet łuska przerwy. Nie było to trudne, tym bardziej, że sama się wokół niego owinęła.
Krew i ból wydawały się pobudzać ich obojga, choć nie koniecznie dla samicy był to powód do szczęścia. Zdecydował się jej posłuchać, ugiąć wobec jej pragnienia i zaspokoić ją, żeby w następnej chwili dać przyjemność i sobie. Rozumiał już na czym polegała bliskość, ale kontakt ze smoczycą był dziwnym nie do końca przyjemnym uczuciem. Nie pojmował dlaczego ta jedna część ciała była tak wrażliwa, skupiająca wokół siebie tyle uwagi przy wzajemnym kontakcie. Oboje musieliby wyglądać żałośnie warcząc i tuląc się do siebie, pozwalając aby radość sprawiało im coś tak banalnego jak podrażnianie dolnych partii ciała.
Skupił myśli na jej szyi. Był już zagrożony z powodu głupich palców przewodniczki, ale nie sądził by Wodna była kolejnym smokiem, którym stado gotowe było się przejąć. Aby sobie pomóc wyobraził sobie jak wbija w nią zęby odrywając od jej szyi ciągnący się kawał mięsa, zahaczając kłami o wrażliwą kość, podrażniając nerwy, a potem zrywając je i paraliżując jej wężową istotę.
Ich śliskie brzuchy przejechały po sobie, a skrzydła Samca również rozluźniły się by objąć smoczycę. Okręcili się wokół siebie, co wyglądało jakby ogromny wąż morski siłował się z krokodylem.
Samiec zbliżył łeb do jej szyi, jakby chciał się o nią otrzeć, lecz ni z tego ni z owego otworzył szczęki i objął ją, nieco powyżej podstawy, przytrzymując bezlitośnie zębami. Najdrobniejszy ruch, a gotów był wpić je jeszcze głębiej, zabójczo, teraz jedynie poprzebijał jej drobną łuskę.
A to pobudziło go jeszcze bardziej, ogonem również owinął ją, żeby nie mogli się od siebie oderwać i mruknął przeciągle, niemal dławiąc się jej i swoją krwią.

: 25 sty 2017, 15:52
autor: Zatruta Łuska
Nagle poczuła na swej szyi zacisk jego zębów. Czuła się bezwładnie. Jeden ruch i zginie. Pomimo lodowatej wody, samicy było gorąco. Gdy poczuła jak dociska ją do siebie, ta docisnęła go jeszcze mocniej. Jej ślepia były zamknięte, a swą długą wężową szyją ocierała się o niego czując jak krew podrażnia jej kupki smakowe. Nie wyrywała się z jego szczęk. Chwyciła paszczą jego grzebień i zaczęła go delikatnie przygryzać. Na pewno czuł ból. Jednakże chyba o to chodziło. Była w transie. Od tak wielu księżyców nie było jej tak dobrze jak teraz. Gdy tylko poczuła jak zaspokaja jej miejscowe pragnienia, zaczęła się wić. Z lotu ptaka mogło to niewątpliwie wyglądać na pojedynek o śmierć i życie. W rzeczywistości chodziło o znacznie więcej. Przynajmniej dla samicy. Zacisnęła swój długi wężowy ogon wokół jego nogi sprawiając, że niemal krew do niej nie dopływała. Nagle usłyszała jego pomrukiwanie. Nie różniło się niemal niczym od tego co wydawała samica. Nie wiedziała co się dzieje. Nagle płynąc z nurtem rzeki uderzyła o kamień sterczący z dna i rozdarła sobie łuskę na łopatkach. Na szczęście cios ominął jej skrzydła, a jej krew zaczęła mieszać się z krwią samca. W tym momencie jej ciało zaczynało drgać, aż zaryczała pod wodą donośnym i drżącym głosem. Gdyby ktoś znajdywał się w na terenie rzeki, na pewno by ją usłyszał. Choć mogło być to stłumione wodą, pod którą wciąż się znajdywali. Nagle z powodu krwotoku i doznać samica poluzowała mięśnie, a ogon opadł z samca. Łeb zaczął opadać bezwładnie, a Zatruta straciła przytomność. Teraz mogła równie dobrze zginąć. Pojedynek się zakończył, a samica wygrała znacznie więcej niż mogła stracić. Nadzieja, którą cały czas nosiła, teraz zdawała się być martwa. Nie miała już nic, choć wygrała tak wiele. Teraz była tylko ciemność, w której tkwiła samica, aż do momentu, kiedy się obudzi. Jeśli się obudzi.

: 25 sty 2017, 18:53
autor: Samiec
Wolałby żeby szarpała co innego. Grzebienie były mocno unerwione, ale bardziej od bólu męczyła go świadomość, że to wpłynie negatywnie na jego słuch. Wystarczyło mu już, że nie mógł korzystać z maddary, a ogon bolał go przy porządniejszych ruchach. Przecież nie aspirował na kalekę. Za to ona...
Po dłuższym czasie wygrzebał ją i siebie na brzeg, dysząc przy tym ciężko ze zmęczenia. Doświadczenie, choć składało się z mieszanki przyjemności i rozdrażnienia oraz okupione było paroma, na szczęście niezbyt głębokimi ranami, zamierzał podsumować jako pozytywne.
Jaką opinię ona mogła wyrobić sobie na jego temat? Nie był do końca pewien jak to spotkanie wyglądało w jej głowie, ale zakładał, że pomimo własnej uległości, zapamięta go jako napastliwego. Już przecież dawniej, kiedy naprawdę niczego się nie dopuścił postrzegała go jako agresora, więc cóż mogło stać się teraz?
Miał ochotę ją uszkodzić, symbolicznie pozbawić ją paru palców, tak jak przewodniczkę. Ale z jakiegoś powodu nie potrafił. Nie była to oczywiście kwestia jej charakteru na który nakładały się jakieś losowe reakcje, czy wyglądu, bo przypominała stwora, który niemal zabił go podczas polowania. Była jednak morska, czyli bez względu na to co o niej sądził, tak samo Wodna jak on.
Nie było nic złego w okaleczaniu się nawzajem, ale czy Woda byłaby zadowolona, gdyby czynił krzywdę jej śpiącemu dziecku?
Nie zamierzał odchodzić. Drażniła go, ale zdecydował się do tego dostosować, wykorzystać tak aby zaczęło dobrze zajmować jego czas. Nie miał problemu z akceptowaniem różnych okoliczności, więc czymże była dla niego ta nerwowa Samica.
Nadal byli w pobliżu rzeki. Miał nadzieję, że nurt na tyle rozrzedzi ich krew, że nikt nie zwróci na nią uwagi, jeśli popłynęłaby dalej. Usiadł za smoczycą wpatrując się w jej ranioną szyję oraz grzbiet. Nie obudziła się, kiedy trwał tak przy niej przez jakiś czas, więc sprawdził czy na pewno oddycha. Gdyby przez przypadek umarła musiałby zająć się jej zwłokami, ale na szczęście nic jej nie groziło.
Ułożył się przy niej, bokiem stykając się z jej grzbietem. Nie zamierzał pomagać jej przy odzyskaniu przytomności, ale był cierpliwy.

...

Ileż można było spać, czy ona rzeczywiście zamierzała zgnić tutaj, nieprzytomna?
Niech będzie, on oficjalnie łapy do niczego nie przyłożył.

zt//

// Propozycja ran na podsumowanie. Nie wiem czy średnią czy lekką dla siebie, jeszcze dopytam
Zatruta Łuska: 2x lekka (podłużna krótka rana za łopatką, mechanicznie zdarta łuska, lekkie krwawienie) (zęby odbite u podstawy szyi, po obu stronach, zmiażdżona łuska, przebita skóra, nie uszkodzone mięśnie, pieczenie, możliwość zakażenia, nie zagrożone życie smoka)

Niewidoczny Kolec: 2x lekka (uszkodzenie magiczne, podłużne przecięcie na karku, zdarta łuska i uszkodzona skóra, mocniejsze krwawienie) (naderwany lewy, mniejszy grzebień, lekkie krwawienie, popękana chrząstka w nadgryzionych palikach podtrzymujących rozerwaną błonę, uszkodzone żyłki, pieczenie)

: 08 mar 2017, 17:12
autor: Mistycznooka
Strumyk poruszył się z błogiego od kilkunastu księżyców snu. Prądy, które w najcieplejszych porach bezlitosne, żwawe i wręcz agresywne obijały się o przytwierdzone na stałe do nich kamienie. Bezradne kamienie, które nabrały z każdym mocnym uderzeniem wody pięknego połysku i nieskazitelnej gładkości. Dzisiaj jednak źródło rzeki jednak było spokojne. Delikatnie poruszało potopionymi kawałkami lodu, jednak nie była to taka siła z którą działa zawsze. W powietrzu unosiło się coraz więcej zapachów zwiastujących nadejście kwiecistej pory roku i odrodzenia się plonów Ziemi, więc nawet mieszające się ze sobą wonie kilkudziesięciu członków różnych stad nie przeszkadzały w odbieraniu świeżych i wilgotnych zapachów namokniętych gleb czy delikatnie słodkawych symfonii kwitnącego kwiecia. Takie miejsce z pewnościom było cudownym miejscem na spacer i wyciszenie się. Strumień dawał przyjemny i orzeźwiający wietrzyk który w przeciwieństwie do samej wody, rozbijał się o drzewa i.. o pewne smocze ciało, które właśnie przechadzało się po tym terenie. Ciało owładnięte jakimiś tajemniczymi myślami, stawiało delikatne kroki wzdłuż rzeki. Było powolne ale nie wyglądało na to by było mu z tego powodu źle. Tak jakby cisza i brak pośpiechu wpływały korzystnie na przechadzkę i układaniu w sobie myśli.
Mistyczna poprawiła skrzydła prostując je rozłożone by znów je potem złożyć. Ułożyła się przy drzewie po tym – Wydawało się że smoczyca czymś się zmęczyła... Przechadzką? To było dosyć dziwne.. Wodna od kilku wschodów i zachodów zauważyła że dzieje się z nią coś dziwnego. W prawdzie wiedziała dlaczego ale.. i tak było to dla niej dziwne. Leżąc tak zaczerpnęła delikatnie powietrza w nozdrza. Oprócz cudownych symfonii zapachowych samej natury, Mistyk mogła poczuć od siebie silną woń stada Cienia. Mimo iż była wodną. No kto by pomyślał..

: 09 mar 2017, 22:47
autor: Samiec
Czy gdyby obecność magii nie była od zawsze jego nieodłączną częścią, przejmowałby się teraz jej brakiem? Był rozchwiany pomiędzy potęgującym się smutkiem, a dezorientującą ekscytacją, którą zapewne starał się zamaskować swoje braki. Nie pojmował jak Lądowi mogli radzić sobie bez źródła. Zdawało się, że niektórzy podchodzili lekceważąco do drzemiącej w nich mocy, posiadanej przecież przez nikogo innego poza smokami. Jak ktoś mógł gardzić darem tak szczodrym, o nieskończonej użyteczności?
Samiec zanurzył się w Wodzie z nadzieją, że ta mu pomoże, uzdrowi go. Błagał ją w myślach, żeby zlitowała się nad nim i jeśli ją skrzywdził, wybaczyła. Przypuszczał, że to kara od niej, za opuszczanie jej na rzecz Lądu. Ale przecież był w stanie to naprawić, nawet odciąć się od bliskości innych, choć tak ją uwielbiał, tylko po to, żeby znów odzyskać dostęp do źródła. Woda nie odpowiadała, wydawała się chłodniejsza i bardziej obca niż zwykle, jakby nie cieszyła się już na jego powrót. Czy już go nie kochała?
Smok płynął rzeką niemal nieprzytomnie, dając się miotać przez jej bezlitosny nurt. Woda nie krzywdziła go, nie kreowała drapieżników, ani skał na jego drodze, ale to jeszcze nie był znak, że jej na nim zależy. W pewnym momencie dotarł do głazów oddzielających go od dalszej części rzeki, więc wygramolił się ociężale na powierzchnię i niespecjalnie się rozglądając plusnął do martwej strefy, która nie zamierzała go już nigdzie prowadzić. Samiec nie był zły na Wodę, wiedział że nie ma do tego prawa, ale nie mógł powstrzymać żalu, który miał wrażenie, w ogóle do niej nie docierał.

Smoczyca? Dopiero po chwili, kiedy dobił już do dna, zorientował się, że parę uderzeń serca, które spędził na powierzchni dostarczyły mu obraz i woń nieznajomego, które przetworzył dopiero teraz. Morski ostrożnie wynurzył łeb i podpłynął do brzegu, na przeciw którego znajdywała się niebieska postać. Nie potrafił określić z jakiego jest stada, ani po zapachu, ani według zapamiętanych informacji, ale nie był też szczególnie zainteresowany jej pochodzeniem. Jej jasna barwa i tajemnicze puste ślepia, w dodatku w takiej chwili, skojarzyły mu się co najmniej z personifikacją Wody.
Jaka ty jesteś piękna– wypalił opierając się o brzeg i badając wzrokiem jej nie do końca smukłą sylwetkę. W prawdzie słowa były w jego głowie bardziej neutralne, kierowane nie tyle do smoczycy co samej Wody, której zdawała się odbijać w postaci skrzydlatego stworzenia. W każdym razie dziwnie to musiało brzmieć od nieznajomego, który w swoim nietypowym powitaniu zdecydował się na tak czuły i głęboki ton.

: 10 mar 2017, 12:01
autor: Mistycznooka
Coś zagłuszyło jej spokój. Strumień, który od dłuższego czasu swoim spokojnym nurtem uspokajała uszy samicy, teraz zdawała się być bardziej poruszona czymś. Wpierw Mistyczna nie zwracała na nią uwagi – zawsze mógł wpaść tam jakiś większy konar, ewentualnie to jakieś podwodne życie urządzało sobie po dopiero co leniwie rozbudzoną,roztopioną taflą lodu jakieś dzikie wyścigi czy coś w ten deseń. Okazało się jednak że tak nie było. Sekret przysypiała – nie tylko woda i jej przyjemne odgłosy ją uspokajały, ale również to co dzieje się wokół niej. Wiatr kołyszący spokojnie mocno spróchniałymi już gałęziami, symfonia różnych orzeźwiających zapachów.. Coś cudownego! Takie zestawy zawsze sprawiały, że Górska układała się grzecznie do snu. A sypianie na terenach wspólnych to było coś, co Mistyk miała już doskonale opanowane i praktykowała wielokrotnie.
Plusk
Rozwarła puste, białe oczy i ociężale podniosła głowę. No tak, jednak ten nienaturalny rytm.. Wzięła więcej powietrza w nozdrza próbując ignorować dotychczasowe wonie jak i swoją własną. Potem dotarły do niej kolejne pluski, uderzenia łap coś, co przypominało sunięcie jakiegoś mokrego przedmiotu po czymś twardym..
"Jakaś Ty piękna."
Przekrzywiła łeb. Neutralny głos dobiegał z drugiej strony brzegu. Może się przesłyszała? Strumyk nie był przecież tak bardzo cichy, jego nadgorliwa potrzeba dawania o sobie znać mogła przetworzyć słowa kierowane do niej z drugiej strony.. Czy one były kierowane w ogóle do niej? Nie mogła oczywiście dostrzec (no bo jak?) tego iż głowa samca skierowana jest w stronę jego "mokrej kochanki" a nozdrza starały się całkowicie ignorować jej polecenia wychwycenia tylko jednej woni, przez co Sekret była na nie lekko poirytowana. Ale.. denerwować się na nozdrza? Oj Mistyk..
– To.. do mnie? – zapytała wreszcie dosyć głośno by ją usłyszał przez ten nurt ale nie aż tak by popłoszyć przyjemną orkiestrę natury. Jej ton był łagodny.. i można było w nim wyczuć nawet nutę troski? Ale.. dlaczego?

: 11 mar 2017, 15:44
autor: Samiec
To, że smoczyca nie jest ucieleśnieniem jego patronki wydało się całkiem szybko, kiedy zabrała głos. Może bogowie wyznawani przez Lądowych byli składnikami Przestrzeni, ale ich głos, szczególnie Naranlei, choć wzbudzał w nim ogromny dreszcz, nie był w stanie równać się z doświadczaniem milczącej Wody. Była zbyt wielka, żeby kontaktować się z kimś takim jak on. Na szczęście wrażenie Samca nie było szczególnie angażujące dla jego myśli, więc nie miał problemu z wróceniem do rzeczywistości. Poniekąd stwierdzenie od którego zaczął kontakt z Undarią wprowadzało go do tonu wypowiedzi, jaki mógł dostosować do nieznajomej.
Zaskakujące było w niej, że nie wpatrywała się w niego czujnie, jak inni tubylcy, a jej spojrzenie zawieszone było w neutralnym punkcie, jakby nie dbała o wygląd swojego rozmówcy. A przecież nie chodziło tu o kwestię estetyczną, a zachowanie ostrożności i ocenę postawy obcego smoka. Musiał przyznać, że ta odmienność zdołała wyróżnić się na tle kolorowej papki Lądowych. Choć puste ślepia nie mogły mieć do czynienia z mistyczną obecnością, były imponujące.
Wątpisz, że ktoś mógłby cie tak nazwać?– zabrzmiał na zaskoczonego. Jego głos był niski, ale bardzo ciepły, przywodzący na myśl słusznej postury, poczciwego smoka –Skoro wypoczywasz tu sobie samotnie, może pozwoliłabyś, żebym zajął ci trochę czasu?– kontynuował, chwilowo uniemożliwiając jej reakcję na poprzednie pytanie i wydostał cielsko na powierzchnię, choć nie podszedł jeszcze do Undarii.

: 11 mar 2017, 16:46
autor: Mistycznooka
Głos delikatnie zmienił się, drżenie które wcześniej wyczuwała Mistyczna zniknęło, a na jego miejsce wszedł ton. Ton jeszcze cieplejszy niż był. Mimo wszystko w głosie dało wyczuć się zmęczenie – Samiec zdawał się być zdyszany? Biegł? A może zmęczył się pływaniem? Ej, no przecież właśnie wyszedł z wody! Zamrugała delikatnie na pierwsze pytanie, po którym padło kolejne. Wstrzymała się chwilę z odpowiedzią, jednak pysk uważnie śledził zapach nieznajomego ponieważ Sekret bardzo dbała o to by mimo swojej ślepoty mieć go skierowanego w stronę rozmówcy. Gdyby patrzyła się w inną stronę byłoby to niegrzeczne i lekceważące. Nozdrza analizowały woń, samiec najprawdopodobniej pochodził z Cienia.. Jednak było w niej jeszcze coś zaskakującego.. Słonawy zapach, dźwięk ocieranej się łuskowanej skóry o otoczenie. Bardzo podobne dźwięki wydawał jej Keri kiedy wynurzał się z wody. Czy to oznacza że ma do czynienia z Morskim? Zawiesiła się ze swoimi przemyśleniami.. A, tak – Miała się przecież odezwać.
– Proszę. Lubie towarzystwo. – stwierdziła ciepło po czym doprowadziła się do pozycji siedzącej. – – Co do Twojego pierwszego pytania.. Słyszałam już takie słowa. Jednak nie mogę ich potwierdzić. – dodała neutralnie po czym ugięła lewą, przednią łapę i uchyliła łeb w geście ukłonu, jak miała to w zwyczaju. Zwykła grzeczność!
– Mistyczna Łuska, przyszła Łowczyni Wody. Miło poznać samcze.. Jak cię zwą?

: 12 mar 2017, 16:11
autor: Samiec
Mistyczna, któż by pomyślał! Miał nadzieję, że smoczyca posiadała jakikolwiek związek z nadaną sobie nazwą inaczej komizm Lądowych tradycji sięgnąłby apogeum. Nie skłonił się jej, ponieważ nie pojmował jaki cel miało pokazywanie rozmówcy czubka swojego łba. Zatrzepotał do niej grzebieniami i uśmiechnął się przyjaźnie, choć tracił nadzieję, że Undaria poświęca mu pełną uwagę. Wydawała się rozkojarzona, nie tylko przez przeciągające się milczenie, ale wrażenie, które sobą roztaczała. Coś było z nią nie tak.
Ciekaw jej osoby Samiec, podszedł do niej ostrożnie i usadowił się przy jej lewym boku.
Nie zwą mnie, bo nie ma potrzeby mnie nazywać– wyjaśnił, chcąc uniknąć przypisywania sobie konkretnych słów. Określenie brzmiało swobodnie, jakby z podobnej odpowiedzi korzystał bardzo często, nie tylko na złość nieznajomej –Jeśli już kolejny raz słyszysz pochlebną opinię na swój temat, nie ma sensu zaprzeczać– dodał, pewien że Undaria starała się skorzystać z popularnej na Lądzie skromności.
Powiesz mi, skoro możemy zająć sobie czas, dlaczego wybrałaś sobie takie imię?– zdecydowanie podstawą do wykreowania nastawienia wobec Lądowego, było poznanie go.

: 12 mar 2017, 18:54
autor: Mistycznooka
Jeżeli samiec zwrócił na nią dostateczną uwagę, mógł zauważyć iż niebieskołuska jest.. trochę większa od przeciętnego smoka. Nawet jeżeli zwróci się uwagę na to, że jest górską smoczycą. O dziwo nie czuła się dziwnie względem bliskości nieznajomego – Owszem, zdziwiła się że bez zawahania zbliżył się i to dosyć blisko.. Jednak Sekret miała za sobą już tyle doświadczeń że najwyraźniej nie zwracała już uwagi na potencjalne zagrożenie.. Albo była zbyt ufna. Chociaż kto to tam wie. Wysłuchała go dokładnie w kwestii miana – Ciekawa sprawa.
– Hm.. Nie ma potrzeby? Robisz to dla własnego komfortu czy są pewne okoliczności przez które nie nosisz żadnego miana? – spytała, a jej ton podniósł się nieznacznie, zdradzając drżenie głosu. Drżenie jednak spowodowane.. zaintrygowaniem. Starała się, by jej odpowiedzi jak i pytania nie były zbyt rozwlekłe. Nie chciała wtrącać mu się w słowa a z delikatnych pomruków i świstków powietrza mogła wywnioskować że zechce coś powiedzieć. Delikatnie i leniwie grzebała łapą, słuchając jego wypowiedzi. Głos miał spokojny co, szczerze sprawiało że bardzo dobrze się go słuchało.
– Dlaczego Mistyczna? Hm, geneza moich imion jest ciekawa. Najbliżsi zwracają się do mnie imieniem pisklęcym – Sekrecik. Podobało mi się to, bo jako pisklak lubiłam zagadki. Teraz to wydaje się infantylne.. Jednak jest to też symbol wyzwolenia. Nadania sobie tożsamości. Pisklęta powinny być nazywane przez rodziców – Ja do 3 księżyca życia byłam bezimienną kaleką. – przypauzowała, upewniając się że jej łeb jest zwrócony dalej w stronę samca a ton łagodny. Nie chciała zbytnio brzmieć na zasmuconą lub złą na swoją przeszłość. – No a z Mistyczną.. jest już bardziej przemyślana historia. Odnosi się do tego jak postrzegam świat.. Bez możliwości oglądania go za pomocą oczu. Chociaż pewnie i tak zauważyłeś że coś jest nie tak z moimi oczami, prawda? – spytała przechylając delikatnie łeb. Zamrugała i czekała czy ma wyjaśnić czy nie..

: 14 mar 2017, 17:52
autor: Samiec
Nie mógł nazywać jej infantylną, bo większość Lądowych lubiła podobny ekshibicjonizm, jeśli zdradzonych informacji nie dało się wykorzystać przeciwko nim. Zapewne to był jeden z powodów nadawania sobie imion, potrzeba podzielenia się czymś niewinnym, niby bezsensownym, a jednak mogącym zabrać parę zdań, żeby rozgrzać się do poważniejszej rozmowy. Nie odpowiedział od razu na jej pytanie, a pozwolił by skończyła swoją kwestię. Kolejną cechą tubylców było to, że uwielbiali dużo gadać, co musiał przyznać, przez odcięcie od maddary, momentami mu się udzielało.
Po ostatnich słowach przyjrzał się jeszcze dokładniej jej ślepiom. Zdawało mu się, że są dziwne, ale nie miał jeszcze styczności ze ślepotą. Kiedy przeanalizował w głowie to słowo, wzdrygnął się na samą myśl, że można było żyć bez wzroku. Zdarzyło mu się doświadczyć tymczasowej utraty widzenia i wiedział, że prędzej by umarł, niż kontynuował życie ślepca. A jednak, pomimo absurdalnie brzmiących imion, samica miała w sobie coś wyjątkowo świeżego, czym warto było się zainteresować.
Jesteś niewidoma?– zapytał retorycznie i uniósł jedną z łap, jakby chciał sięgnąć do jej pyska. Miał ochotę złapać jej łeb i przytrzymać, żeby móc z bliska zajrzeć jej w puste gałki. Ostatecznie zawiesił łapę w powietrzu, a po chwili ją odstawił –Jak możesz postrzegać świat bez oglądania go?– teraz brzmiał na zainteresowanego jej przypadkiem i wyglądało na to, że tym razem, zupełnie szczerze. Jeśli chodzi o jej pierwsze pytanie, po prostu nie zamierzał na nie odpowiadać.

: 17 mar 2017, 0:28
autor: Mistycznooka
– Jestem. Od wyklucia się. – powiedziała to z takim tonem, jakby było to było zwykłe pytanie o pogodę lub kierunek w którym coś się znajduje.
No tak. Ślepota a już ślepy od urodzenia smok był czymś, co fascynowało innych. Oczywiście po między współczuciem i litowaniem się a lubieżną i obślizgłą potrzebą zrobienia komuś tak "bezradnemu" krzywdy no bo przecież podaje się na tacy. Oj biedna, mała, bezbronna, tiutiutiu. Kochała to że wszyscy zawsze mieli w sobie cząstkę takiego poglądu. Tak. Miedzy tym wszystkim była fascynacja.A nos.. czy może raczej przeczucie podpowiadało Mistycznej że Samiec jest tym również zainteresowany. Zamrugała mlecznymi ślepiami i bez cienia jakiegokolwiek roztargnienia zaciągnęła się powietrzem. Dziś był na prawdę cudowny dzień, a zapach jaki roznosił się przy źródle rzeki był bardzo orzeźwiający. Zwróciła potem łeb w stronę Cienistego.
– Ja mogę zadać Ci więc pytanie jak można postrzegać świat widząc go. Wszystko co nas otacza składa się z wielu czynników. Zapachu, dźwięku, dotyku. Kiedy nie jesteś w stanie widzieć czegoś to odbierasz to całkowicie innymi bodźcami. To klaruje Ci pewien "obraz". Wzrok jest bardzo zdradliwy. Żyjąc już tyle księżyców dowiedziałam się, że smok polega od zawsze na tym co widzi. A ignoruje inne ważne informacje, nie wdraża się w nic, nie analizuje, nie zwraca większej uwagi na to. Dla mnie świat jest symfonią zapachów, dla mnie świat jest sekwencją dźwięków, dla mnie świat jest odczuciem w łapie. A wzrok? On byłby tylko estetycznym dodatkiem do tego. Oczywiście – Łatwiej byłoby z nim, jednak musiałam się nauczyć żyć bez niego i dla mnie jest on teraz bardzo nieistotnym elementem. – wytłumaczyła prosto. Nie było potrzeby wdrażać się w większe szczegóły. Może.. spróbuje to zademonstrować?
– Samcze. Mogę Cię dotknąć więc? By.. lepiej poznać. – zapytała z grzecznością w głosie.

: 26 mar 2017, 20:15
autor: Samiec
Jej argumentacja okazała się, wbrew temu co oczekiwał, całkiem wartościowa, nawet jeżeli nie miała fizycznej możliwości, by zorientować się czym był wzrok. Zwrócenie uwagi na smoczą tendencję, do pomijania wartości niektórych zmysłów, było istotną nauką, ale jednocześnie przypominało Samcowi smoki żyjące pod barierą. Bezpieczna bańka była jak ich sprawny zmysł, który nie zmuszał do większego wysiłku i poszukiwania innych rozwiązań. Żyli w wygodzie otoczeni samymi sobą i nie docierało do nich, że tak samo jak stworzenia powinny korzystać ze wszystkich zmysłów, tak samo oni mogliby wyciągać więcej z życia. Wiedział, że nie wszyscy działali w ten sposób, ale większość słabych, podatnych na wygodę smoków, lubiła przyswajać tryb oparty na patrzeniu, ale nie odczuwaniu.
Smok przybliżył się do niej, ale zanim zdążyła wyciągnąć kończynę, oparł na jej barku własną, żeby opuszkami palców móc zbadać fakturę jej łuski. Nie odpowiedział na jej pytanie, ale samym zbliżeniem jasno dał znać, że nie ma nic przeciwko –Jestem w stanie cie zrozumieć. Gdy smok znajduje się na dnie, odcięty od powierzchni i światła, które innym potrzebne jest do korzystania ze wzroku, musi polegać na zmysłach słabo, lub w ogóle niewykształconych u innych– Wiedział, że smoki Lądu nie były w stanie zrozumieć poruszania się w całkowitych ciemnościach i byli zbyt niewyrobieni, żeby móc odczytać prądy lub drobny ruch podpowiadający im o zmieniającym się otoczeniu. Po raz kolejny, energicznie zatrzepotał bocznymi grzebieniami i dodał jeszcze, z troską, choć nienachalnie podkreśloną, w głosie –Nie czujesz się wyobcowana, prawdopodobnie jako jedyna, nie posiadając tutaj przewodniego zmysłu?