Strona 13 z 32
: 02 paź 2017, 23:45
autor: Ostatnie Ogniwo
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Coś bardzo duże zgrupowanie smoków się tu zrobiło. Ostra wymiana zdań. W międzyczasie kątem oka obserwowałem kompanów Zmory. Jeśli jeszcze raz to coś warknie to osobiście wypcham mu paszczę piórami, a potem dalej rozwiążę sytuację.
~
Nie wiem Zmoro czy znasz takie pojęcie jak przyjaźń? To takie coś gdzie jeden smok lubi drugiego smoka i jest gotów mu pomóc. Ja może i wtrącam się w nie swoje sprawy, ale przyjaźń może wytrwać dłużej niż stado. Nie wrócę do obozu, ale jak tak bardzo chcesz to mogę pokazać drogę tobie i twoim śmiesznym kompanom gdzie jest wasze miejsce. Obejdzie się bez rozlewu krwi ~ wiadomość pojawiła się w wszystkich umysłach. Cały czas stałem patrząc prosto w oczy smoczycy. Wtedy poczułem jak coś przygniata mi ogon. Opoka, dlaczego mama musi być wszędzie. Jeszcze ta śmieszna groźba wezmę Cię siłą do groty. Proszę bardzo droga wolna.
~
Jest jakaś trzecia opcja żeby ci się to udało? Pierwsza, że niby dobrowolnie pójdę, druga, że siłą co jest mało prawdopodobne, bo ciężko jest przepchać taką kupę tłuszczu i mięśni. Może i jestem zbyt głupi, żeby pomóc stadu, Ferida to nie jest głupi pisklak, ale jasne nic nie zrozumiesz, bo każdy dorosły nie był pisklakiem lub adeptem. Ferida ma prawo żyć bogowie dali jej życie i bogowie jej zabiorą. Chcesz, żeby wrócił do groty? Po moim trupie ruszę się z tego miejsca. Nie musisz tu być, mogę nawet wylecieć ze stada, ale i tak pomogę Feridzue czy ci się to podoba czy nie i zostaw mój ogon! ~ powiedziałem, ale tylko Opoka mogła to usłyszeć w swojej głowie, wyrwałem ogon spod jej uścisku i znowu wróciłem wzrokiem na Zmorę.
~
Naprawdę Zmoro chcesz zabić Feridę? Wiesz, że część z nas stanie do walki, ty i twoi kompani nie dacie rady. Po co przelewać znowu krew, jaki w tym sens? Znowu ma się powtórzyć sytuacja z wojny, w której nikt nic nie zyskał?
: 03 paź 2017, 0:14
autor: Stłuczona Klepsydra
Słysząc słowa Krwistego Epilleth obnażyła lekko kły, jak ten dureń śmiał wtrącać się w sprawy Cienia, naszczęście Przywódczyni szybko go ucieła. Matkę za to... zignorowała, jedynie posłała jej przelotne jakby zawstydzone spojrzenie. Drgnęła gdy usłyszała jak Przywódczyni mówi matce o prawach, nie mogła się ich nie posłuchać... byłaby przestępcą. Ale przecież nie może pozwolić na zamordowanie byłej Cienistej, a wystarczyła tylko rozmowa z nią po ceremonii. Westchnęła po czym obróciła łeb w stronę Feridy, spojrzała na nią smutnym wzrokiem.
– ... Nie umieraj tutaj poprostu odejdź.. Wiesz mogę ci dać kilka rad no wiesz do życia za barierą. Nie daleko bariery, na wschodzie, są góry. Ja i ojciec się tam zatrzymaliśmy. Mordercze jaszczurki cie tam nie dopadną. Powinnaś zawsze mieć zapas mięsa w swoim leżu i nigdy nie choć po równinach, zawsze leć wysoko nad nimi. – zerknęła kątem ślepia na Zmorę po czym wróciła do obserwowania Feridy – Ja.. no wciąż uważam że całą tą sytuacje z tobą można było... rozwiązać rozmową ale Przywódczyni dała rozkaz. Idź za bariere. – mówiła powoli a w jej głosie słychać było nutę smutku. Kolejna... zmarnowana szansa, już druga tego wieczora.
Niedługo po tym z hukiem wparowała tutaj przywódczyni, wyglądała na bardzo starą i doświadczoną, no nie na tak starą jak babcia, w tym porównaniu to nawet blisko nie była. Ale najwyraźniej Grzmot nic sobie z tego nie robił. Warknęła na niego ukazując białe kły.
– Wracaj z swoją przywódczynią – rzuciła mu krótko, nieprzyjaźnie mrużąc ślepia.
: 03 paź 2017, 0:19
autor: Cień Kruka
Nie do końca umiała posługiwać się maddarą, zwłaszcza w takiej sytuacji. Chciała podziękować sojusznikom, ale nie umiała wysłać wiadomości słownej i logicznej – pokazała więc im swoje emocje, gorącą wdzięczność za to, że są tutaj z nią. To dużo znaczyło, naprawdę dużo. Doceniała to, że za nią stanęli, że przybyli na jej prośbę o pomoc.
W reakcji na przemówienie Keezheekoni Ferida potrząsnęła poznaczonym ranami łbem, wpatrując się w ślepia łowczyni uparcie. Łowczyni – bo już nie przywódcy, nie dla niej.
– Prawa Cienia właśnie dlatego są zapisane, by była wobec nich jasność. By nikt nie mógł nagiąć ich do swojej woli. Nawet ty, Keezheekoni. I w prawach Cienia nie ma słowa o tym, jakobyś miała prawo mnie zabić. Tutaj twoja władza nie sięga. Na wolnej ziemi mam dokładnie takie samo prawo do życia, jak i ty. Odejdź.
Ostatnie słowo przeszło w warkot, groźny, niosący za sobą ostrzeżenie. Nie potrafiła być spokojna, gdy grożono jej śmiercią – czy to dziwne? Czas pertraktacji się zakończył. Nie zamierzała stulić uszu i posłusznie podsunąć gardzieli do przegryzienia.
Na widok Przywódczyni Ziemi zmieszała się lekko. Czy ona zamierzała opowiedzieć się po stronie Keezheekoni? Młoda odwróciła się gwałtownie, tak, by w polu widzenia mieć obie potencjalnie niebezpieczne smoczyce.
Westchnęła z irytacją, słysząc o "cholernym pisklaku". Ledwie pamiętała tamte wydarzenia – czy będą jej wypominane do końca życia? Była czteroksiężycowym pisklęciem! Krwisty był wówczas od niej niewiele starszy.
– Witaj, Opoko Ziemi. – pochyliła krótko łeb, w geście szacunku przesyconego ostrożnością. – Czy ty również zamierzasz brać udział w... negocjacjach?
Wolała się upewnić. Nie wykluczała możliwości walki, a nie chciała, by toczyła się ta przeciwko Ziemi, uosabianej przez Przywódczynię. Zdrajczynią była Keezheekoni. Nikt inny nie powinien ucierpieć.
Szybkie spojrzenie rzuciła też Miedzianej Łusce.
– Nigdzie nie idę. – mruknęła cicho. – To, że twoja przywódczyni ma dłuższe kły nie znaczy jeszcze, że może bezkarnie łamać prawo Cienia.
: 03 paź 2017, 0:57
autor: Gonitwa Myśli
Zrobił się jeszcze większy tłok.
Zaraz po Opoce zjawiła się Gonitwa. Wylądowała ciężko, niedbale, prawie że zwaliła się na ziemię. Skrzydła tylko uniosła i złożyła w połowie, aby nie ciągnęły się po ziemi, i od razu ruszyła w stronę Keezheekoni.
Od kiedy zostawiła zgodnie z prośbą Dirilith ciało Zmory na granicy nie mogła myśleć spokojnie. Trzymała się blisko zachodnich granic, nerwowa i rozgorączkowana, czekając na cokolwiek. Bo była nadzieja, czyż nie? Był Ateral. Wrócił wcześniej Chłodnego, wrócił kilkadziesiąt księżyców Kapłankę, mógł wrócić i Zmorę, tak? Musiał.
Oparła się o smoczycę, ocierając łeb o jej szyję i wdychając jej zapach, zupełnie nieprzejęta przez ten krótki moment nikim innym.
Odstąpiła po chwili od partnerki, przytomniejszym wzrokiem spoglądając na resztę obecnych. Była siostra, na której widok spojrzenie wojowniczki trochę zmiękło. Zastanawiała się, co z nią, gdy nie była obecna na ostatniej burdzie u Wody. Dobrze było wiedzieć, że wszystko było we względnym porządku.
Dalej jakaś chudsza, nieznana jej cienista i smoczyca, w której rozpoznała Feridę sprzed tych iluś księżyców. To na niej ciążyła kara śmierci, czy na tej innej adeptce...?
Nie interesowało jej to w tak dużym stopniu. Przyszła tu za Opoką, dla niej i Keezheekoni. I żeby wyciągnąć stąd Krwistego, który znowu pokazywał, że nie umie myśleć w kategorii bezpieczeństwa i dobra stada. A już myślała, że spokornieje po ostatniej porażce.
Stanęła naprzeciw smoka, na rozstawionych łapach, zagradzając mu drogę do Cienistych.
– Do domu – wybuczał niskim, prawie warkliwym tonem. Wzrok miała chłodny, zacięty, nieznoszący sprzeciwu.
// jeśli dobrze rozumuje, to zgodnie z kolejka wyzej wciskam się między feride/miedziana a krwistego, czyli:
Ferida → Miedziana Łuska → Gonitwa Myśli → Krwisty Kolec → Zorza Poranku → Upiorny Rytuał → Opoka Ziemi
: 03 paź 2017, 11:24
autor: Stłuczona Klepsydra
Obserwowała jak butna stawała się samotniczka. Czyli to jest ta smoczyca która zachowywała się jak siedem nieszczęść, niezdolna do czegokolwiek i uwazajaca się za niewarta Cienia? Najwyraźniej nie była taka za jaką się podawała. Kiedy usłyszała jej odpowiedź na prośbę Epilleth by smoczyca uciekła za barierę Cienista zmrużyła ślepia i uniosła lekko łeb.
– Więc wolisz żyć na jałowych ziemiach albo ... umrzeć tutaj z-zamiast żyć spokojnie? Skoro tak, życzę ci krótkiego pobytu na Pustyni. – sykneła na Feride po czym ruszyła w stronę Przywodczyni. Zatrzymała się jednak w pół kroku i spojrzała na matkę proszacym wzrokiem.
– Mamo... nie wiem co chcesz zrobić ale... pamiętaj że wciąż masz mnie. – powiedziała zwrócona miedzianym pyskiem w jej stronę.
W między czasie do akcji wkroczyła następna smoczyca Ziemi, która... przytuliła Zmore? To była rzecz której spodziewała się najmniej ze wszystkich. ... To tak można? W Mieście każda z par była dobierana przez Starszych i to z wielką dokładnością. Gdyby było inaczej mieszkańcy zaczęli by umierać na choroby Gęstej Krwi. Nieważne. Obeszła zbiorowiska bokiem i stanęła dwa ogony za Przywodczynią, oczywiście nie centralnie za a troszkę z boku.
Cóż powinna wracać do obozu ale matka wciąż tutaj była. Chwila to był powód dla którego wciąż tu stała? Właściwie to tylko trochę, tak naprawdę była ciekawa jak to się skończy. A jeśli skończy egzekucją samica chciała to ujrzeć na własne ślepia.
Wbiła więc wzrok w zgromadzonych, była gotowa do interwencji w razie czego ale sądziła że Przywódczyni sobie poradzi.
Wystawiła koniuszek języka.
Blep.
//ogólnie teraz jest tak:
Zorza ma pierwszeństwo, a potem Zmora lub Opoka wedle uznania, Krwisty za to może się gdzieś wcisnąć jeśli uważa to za odpowiednie ale powinien poczekać na Zmore
: 03 paź 2017, 17:27
autor: Zorza Poranku
Nie wierzyła. Nie wierzyła, że brak jednego głupiego zdania w kodeksie stada mógł stać się powodem niepotrzebnych sporów i, kto wie, może rozlania krwi. Zorza westchnęła głęboko. Rozumiała Zmorę, ale nie oznaczało to, że się z nią zgadzała. Nawet jeśli bronienie Feridy mogło kosztować ją życie, była zdecydowana, żeby zrobić, co konieczne. Nieposłuszeństwo córki postanowiła puścić pomimo uszu; bardziej zraniło ją, że odniosła się do Feridy z takim jadem. Spojrzała na Epilleth wzrokiem pełnym... Zawodu? Nie zamierzała jednak tego teraz roztrząsać. To była decyzja Epilleth. Cieszyła się też, że widziała Gonitwę. Nawet jeśli widziała siostrę ostatni raz w życiu, dobrze było wiedzieć, że po wojnie nadal jest cała i chyba całkiem zdrowa. Szkoda tylko, że spotkały się w takich okolicznościach.
Z ciężkim sercem patrzyła, jak wszystkie smoki, poza Krwistym, ustawiają się za Przywódczynią. Bardzo chciała, aby to wszystko jej nie dotyczyło. Ale nie mogła zostawić Feridy na pastwę losu, na pewną niemalże śmierć za barierą albo rozszarpanie przez kompanów Zmory.
Może pierwszy raz w życiu nie stchórzy i ochroni kogoś bliskiego.
Pierwszy raz w życiu. Nie było jej, kiedy umierała Jaspis, Fae, ojciec. Chaos.
Podniosła oczy, w których błyszczała determinacja i spojrzała na pozostałe smoki.
– Nie pozwolę, aby Feridzie stało się coś złego – oznajmiła cicho i zimno. – Przysięgłam. Nie jestem krzywoprzysiężcą.
Spojrzała na córkę.
– Jeśli stanie mi się coś złego, możesz wziąć wszystkie posiadane przeze mnie przedmioty. Mam nadzieję, że sobie poradzisz.
Jej głos był cichy i obojętny. Teraz było jej już wszystko jedno. Może taka śmierć była jej pisana...?
: 03 paź 2017, 17:45
autor: Zmora Opętanych
___Opoka przybyła dosyć szybko. To dobrze, bo jej adept wymykał się spod kontroli. Zmora nie zamierzała za bardzo angażować się w wewnętrzne kwestie stada sojuszniczego, ale coś w głębi jej duszy krzyczało, by sama rozprawiła się z tym głupim smokiem. Wtedy też pojawiła się Gonitwa, akurat gdy samiec skończył swoją kretyńską przemowę. Zmora odwzajemniła czułość, przejeżdżając nozdrzami po pysku wojowniczki, po czym spojrzała w jej kierunku.
___~ Isdnir, na klątwę Otchłani, trzymaj tego zaślepionego głupca z dala od mojej córki... ~ Odezwała się do niej mentalnie. I tylko do niej. Jeżeli Krwisty Kolec chociażby zainicjuje rozmowę z Liivrah, to będzie zwiastowało problemy. I dla obu stron lepiej by było, by wieści o takim spotkaniu nigdy do Zmory nie dotarły. Na razie jednak musiała skupić się na sprawach obecnych. Najpierw zwróciła się do czerwonofutrego adepta Ziemi.
___~ Nie nadwyrężaj mojej cierpliwości, wpajając mi swoje wartości dotyczące przyjaźni i jakiejś misji pokojowej. Zważaj na słowa, nie masz żadnych uprawnień do odsyłania mnie gdzieś indziej, więc zamknij swój pysk. Nie rozumiesz sytuacji, a racjonalne myślenie najwyraźniej wykracza poza granice twoich intelektualnych zdolności, więc daruj sobie. Nie należysz do Cienia. ~ Odpowiedziała mu oschle, przemawiając w głowach każdego smoka zaangażowanego jakkolwiek w sytuację, zaś Banshee znowu kłapnęła zajadle szczękami, przy okazji wydobywając z siebie plugawy, prześmiewczy, gardłowy chichot. Nie rozumiała, co mówi ten smok, ale po pseudodumnym zachowaniu jego i emocjach, jakie dzięki więzi wyczuwała u Zmory... Domyślała się, że sytuacja jest głupio komiczna.
___~ Sytuacja z wojny się nie powtórzy, jeżeli odstąpisz i zrozumiesz, że nie wściubia się nosa do spraw niezwiązanych z drugim stadem. Pozbieraj lepiej rozdeptane szczątki swojej godności i wycofaj się. A gdy skończę, wytłumaczysz mi, jakim prawem atakowałeś Ukrytą Intencję w szyję, co mogło ją nawet zabić. ~ Zakończyła rozmowę z samcem, milknąc w smoczych umysłach ponownie, przenosząc wzrok na Epilleth. Upiorna wysłuchała i jej, bo nie miała w zwyczaju nikomu przerywać. Niech mówią, mają do tego prawo. Nie powiedziała nic, co Zmora mogłaby skomentować, więc znowu swoją uwagę poświęciła szarofutrej Feridzie. W liliowych oczach nie widniało nic, tylko czysty, niezmącony niczym chłód.
___~ Mam do tego pełne prawo, bo przewodzę stadu, z którego odeszłaś. Wiesz, kto jeszcze jest naszym Bratem? Kheldar Przebiegły, którego świadomość, umysł i wspomnienia są w ciele Khagara. Ateral pozwolił Szydercy żyć dalej, w innym ciele. To były przywódca Cienistego Kręgu, który wie o nas więcej niż ktokolwiek inny. Rządził długo i wydał kilka wyroków, jego autorytet jest niepodważalny. W pełni szanuję jego opinię, a skoro według niego odwieczne prawa Cienia funkcjonują, to ja też to uznaję. Daję ci ostatnią szansę na podjęcie wyboru. Wygnanie spoza wolnych stad, lub śmierć. ~ Te słowa były przeznaczone tym razem tylko dla Feridy. Nie zamierzała zmieniać decyzji. Niezdecydowany przywódca? Litościwy? Głupie bajeczki. Łowczyni nie zamierzała tracić na to wszystko więcej czasu, niż potrzeba.
___Słysząc Zorzę, nie zareagowała. Krzywoprzysiężca? A kto nim nie był? Tyle przysiąg składa się w życiu, niektóre przeczą pozostałym. W taki czy inny sposób, zawsze łamie się jakieś dane słowo. Wywerna wiedziała, że to, co prawdopodobnie się zaraz wydarzy, dodatkowo osłabi stado, ale była na to gotowa. Lepiej mieć wśród Cieni zaufanych, a nie tych, którzy stają po wrogiej stronie barykady. Łowczyni oblizała pysk jęzorem.
___~ Decyduj więc. Od ciebie zależy to, czy ktoś zginie, czy wszyscy odejdą stąd cało. ~ Przemówiła po raz ostatni w umysłach wszystkich obecnych, patrząc jednak na główny powód afery, czyli szarofutrą adeptkę.
: 03 paź 2017, 23:45
autor: Zmierzch Gwiazd
Nie obchodziły jej sprawy Cienia. Nie obchodziło ją co Ferida zrobiła, dlaczego to zrobiła i co się z nią stanie. Była tutaj tylko i wyłącznie z powodu Krwistego. Nie zamierzała się stąd ruszać, nie bez niego. A nie rzucała słów na wiatr, zabierze go chociażby siłą.
Spojrzała się na niego tymi niebezpiecznie wąskimi źrenicami. Ostrzegała go. Nie posłuchał, jego problem. Zresztą, był zbyt głupi, aby zrozumieć.
– Jest trzecia opcja, ale wolałam ją zostawić na sam koniec, w razie gdybyś znowu zaczął pokazywać swoje fochy. Mogę cię zabić tu i teraz za złamanie przysięgi danej przywódcy. Albo zaciągnąć nieprzytomnego, możliwości jest naprawdę wiele. Nie zamierzam się z tobą bawić, dość już przez ciebie się denerwowałam. Zgadzam się z tobą jesteś zbyt głupi aby pomóc, potrafisz tylko psuć. Ale nie bój się,zrobię ci naprawdę długi wykład odnośnie zasad dobrych manier.
Uśmiechnęła się dziko na myśl, co mogłaby wtedy z nim zrobić.
– Mylisz się. Wszyscy jesteście w błędzie. Samotnika nie bronią prawa wolnych stad, każdy może go zabić niezależnie od przynależności czy umiejętności, o ile ma ukończone 10 księżyców. Z tego co widzę, Ferida jest starsza, więc jak najbardziej, wszyscy tu zgromadzeni mają prawo do uśmiercenia jej. Nic na to nie poradzisz, była świadoma tego, gdy wybierała życie samotnika. A ty, nadal jesteś Ziemistym, więc jesteś pod moim zwierzchnictwem, musisz się mnie słuchać.
Podeszła bliżej, stając koło niego, pomiędzy Grzmotem a Rytualną. Zbliżyła pysk do jego pyska i warknęła przeciągle, ostrzegawczo. Miał ostatnią szansę.
– Nie zmuszaj mnie do tego, abym musiała zrobić ci krzywdę.
Ku jej uldze, Gonitwa również dotarła szybko. To dobrze.
: 04 paź 2017, 7:39
autor: Ostatnie Ogniwo
Dobra ta sprawa ciągnęła się już za daleko, a ja nadal byłem głodny. Wysłuchałem każdego kto miał coś do powiedzenia. Zjawiła się i tutaj Gonitwa. No tak zaproście tutaj całe stado najlepiej. Usłyszałem pogróżki na temat przysięgi i wykładów. Uśmiechnąłem się i spojrzałem na mamę.
~ Chesz mnie zabić? Proszę bardzo! Zrób to, ostatnio co się udało teraz też dasz radę, może Ateral mnie zrozumie jak własna matka nie potrafiła ~ powiedziałem Opoce i wtedy przesunąłem się na prawo, żeby widzieć pysk Zmory, jakaś ona brzydka!
~ No dobra słuchajcie mnie teraz. Nie chcemy tutaj rozlewu krwi tak? No to zróbmy tak Ferida odejdzie za barierę, sam tego dopilnuje, chyba nie wiem czy puszczanie kompanów Zmory z nią będzie dobrym pomysłem, bo przecież każdy wie jakie są demony. Każdy będzie szczęśliwy, Zmora, bo Ferida odejdzie, a my bo przeżyje. Potem jak już ją odprowadzę to wrócę do obozu i wtedy możesz mi Opoko głosić te swoje wykłady o moralności. To jak Zmoro, idziesz na taki układ? ~ obserwowałem każdy ruch przywódczyni cienia chyba pomału traciła cierpliwość. Następnie spojrzałem na Feridę.
~ To jak Ferido zgadzasz się na to?
: 04 paź 2017, 20:21
autor: Zorza Poranku
Zorza stała, cały czas z uwagą przysłuchując się dialogowi. Była zdecydowana bronić Feridy, jeśli będzie trzeba, więc przesunęła się lekko, aby być pomiędzy nią a wrogimi smokami.
Wrogimi. Jak mało trzeba było, żeby przyjaciele stanęli po drugiej stronie barykady.
Słysząc propozycję Krwistego, nie do końca była pewna, jak zareagować. Po czyjej on w końcu był stronie? Doprowadzenie Feridy za barierę równało się właściwie z jej śmiercią. Spojrzała na niego z niezrozumieniem i nieufnością w oczach. Nie wiedziała, czy może ufać jeszcze komuś oprócz siebie.
– Ferida nigdzie nie pójdzie, a już szczególnie za barierę. Przecież to pewna śmierć – syknęła w jego stronę, obnażając zęby. Może lepiej by było, gdyby Opoka Ziemi go zabrała. Nic nie wnosił swoimi a'la pokojowymi rozmówkami.
Spojrzała na Feridę. Jak ona na to wszystko zareaguje?
/Fer ze względów technicznych dzisiaj nie odpisze, więc teraz może Gonitwa?
: 04 paź 2017, 20:59
autor: Stłuczona Klepsydra
Zerknęła na chwilę na Keez, tak, będzie próbować. Zdecydowanie. I wtedy Etain się odezwała. Epilleth drgnęła, jej matka nie odpuści i to ją nad wyraz przeraziło. Zaczeła... hiperwentylować się a łapy drżeć. Nie nie mogła stać z tyłu za Przywódczynią mimo że ledwie co się tam ustawiła. Wybiegła robiąc długie nerwowe susy i ustawiła się przed matką była ledwie kilka szponów przed nią i spojrzała jej w ślepia. Etain mogła widzieć swoje własne niebieskie ślepia w ślepiach jej córki a równocześnie jakby znów patrzyła w oczy Heulyn. Adeptka cała drżała
– JA JAKOŚ NIE UMARŁAM! – zaskowytała jej prosto w pysk – Żyłam za barierą większość swojego życia! A równiny przemieżałam przez bite dwa Przejścia razem z ojcem. A MIAŁAM ICH DOPIERO DZIESIĘĆ. Za barierą da się żyć, wystarczy żyć w miejscach niedostępnych dla bezkrzydłych. A takich miejsc jest wystarczająco dużo dla jednego smoka – kontynuowała z coraz to większą rozpaczą w głosie. Czemu rozpaczą? Bo wiedziała co się stanie jeśli Zorza nie przestanie się buntować – Powiedz mi dlaczego? DLACZEGO WYBIERASZ JĄ ZAMIAST SWOJEJ CÓRKI? – w tym momencie wskazała łbem na Feridę, jej głos był pełny wyrzutu a ślepia zaczęły się szklić gdy znów spojrzała matce w oczy. Nagle Odwróciła łeb w stronę samotniczki i syknęła przeciągle wciąż drżąc na łapach i niespokojnie machając ogonem.
– Widzisz co zrobiłaś głupia? Przez ciebie moja matka zginie. Jeśli do tego dopuścisz sama cię rozszarpię. – syk przeszedł w głuchy warkot. Zorza wciąż miała szanse, Keez przecież obiecała sąd stada, czyli... czyli Zorza miała szanse.
Ale teraz...
...katem była Ferida.
: 05 paź 2017, 20:02
autor: Cień Kruka
Ferida nie była przyzwyczajona do komunikacji mentalnej. Nadmiar rozbijających się w jej głowie głosów w połączeniu z mocno stresującą sytuacją sprawiał, że trzymała uszy ciasno przyklejone do poranionego łba. Nie miałoby to zapewne znaczenia, gdyby nie to, że w trakcie przemowy Opoki jej uszy się uniosły, a łeb lekko pochylił. Kolce, dotychczas nastroszone, legły płasko na grzbiecie, kryjąc się pod pozlepianym futrem.
Zaczekała, aż wszyscy się wypowiedzą. Póki mówili, nie musiała decydować. Póki mówili, nie robiła nic złego. Ale gdy zapadła cisza, przyszła pora podjęcia decyzji.
Zrobiła dwa kroki naprzód, stając obok Zorzy. Dotknęła poranionymi nozdrzami jej barku.
– Oj az yzura pisire ui carji Unrabi Meremi. Om eremose mone geste. – zamruczała cicho. – Nie chcę, żeby wam coś się przeze mnie stało. Odejdę z Krwistym. Ymiro kone osindi yzuri pisire.
Pożegnanie, przetykane słowami ledwo pamiętanego już języka, języka mamy. Etain była częścią rodziny – Ferida zakładała więc, że język ów zna. Nie mogła mieć pewności, zwłaszcza że nigdy wcześniej nie próbowała wymówić dziwnie leżących na języku głosek. Teraz jednak... Czuła, że powinna. Miała nadzieję, że tym przekona Zorzę do odpuszczenia walki, której wygranie i tak było obecnie niemożliwe.
Następnie uniosła łeb w stronę Keezheekoni. Powoływanie się na ducha odrodzonego nie zrobiło na niej wrażenia – ba, była pewna, że Zmora wymyśliła to w tej chwili. Gdyby dawny przywódca Cienia stąpał po ziemi, inni by o tym wiedzieli. Nie byłoby to ostatnim (i to kiepskim) kiepskim argumentem wrogiej smoczycy.
Ferida prychnęła cicho.
– Możesz się powoływać na duchy i zwidy. Absthinius osądzi cię we właściwym czasie i odda w moje szpony. Ale nikt nie będzie za mnie ginął. Nie jestem takim potworem, jak ty.
Do pyska młodej napłynął kwas, wydzielając ostry, żrący zapach. Tymże kwasem Ferida splunęła na ziemię pod łapy Keezheekoni, po czym odwróciła się doń zadem, patrząc na Krwistego. Spojrzała mu w oczy, po czym skinęła krótko łbem.
Była gotowa.
: 05 paź 2017, 20:48
autor: Gonitwa Myśli
Była skupiona głównie na Krwistym, ale nie znaczyło to, że nie przejmowała się głosami innych. Szczególnie tym jednym, trafiającym bezpośrednio pod jej czaszkę. Zmrużyła ślepia z gniewem i zmartwieniem, gdy Zmora napomknęła o pojedynku Ukrytej Intencji i Krwistego. Celował w szyję... czy ten adept niczego się nie uczył, czy nie słuchał jej, gdy mówiła o tym, że to w szyję celuje się wtedy, gdy chce się zabić? Dlaczego miałby właśnie tam chcieć zranić Cienistą? Już w ich niedawnym pojedynku zauważyła, że Krwisty próbował trafić ją w gardło. Uznała wtedy, że po prostu desperacja i utrata krwi wpłynęły tak na smoka, że chciał szybko przechylić szalę wygranej na swoją korzyść. Ale być może chodziło o coś innego...?
Uśmiechnęła się z niejaką satysfakcją, gdy Opoka użyła dosyć twardych argumentów, czy gróźb nawet, by przywołać syna do porządku. Uśmiech natomiast zrzedł jednak, gdy Krwisty zareagował butą. Bezczelny. Zmarszczyła nos z zażenowaniem, gdy adept wyszedł z propozycjami bez rozlewu krwi. "Sam tego dopilnuję". Chyba trochę się przeceniał jeśli sądził, ze ktokolwiek pozwoli mu nadzorować mu odejście Feridy.
Następnie jej uwagę zwróciła miedziana smoczyca, unoszącą się do Zorzy. Chociaż nie brzmiała najspokojniej, to miała rację. Za barierą żyć się dało, szczególnie mając skrzydła. Coś innego również zainteresowało Gonitwę. To, że adeptka zwracała się do Zorzy jako jej... córka? Dobrze słyszała? Przeniosła wzrok na pustynną, oglądając ją dokładnie. Wzrok wojowniczki zmiękł na moment, chociaż postawa nadal sygnalizowała gotowość do... czegokolwiek.
Prychnęła, gdy samotniczka zgodziła się na odejście z Krwistym. Aprobowała jej wybór rozwiązania tej sytuacji, chociaż wybór "kompana" pozostawiał wiele do życzenia.
– Naiwni jesteście, jeśli sądzicie że ktokolwiek pozwoli jedynie waszej dwójce udać się pod barierę – wyburczała prawie że złośliwie, zwracając się do Feridy i Krwistego. Nie ufała swojemu uczniowi i nie zamierzała tego ukrywać.
: 05 paź 2017, 21:07
autor: Zmora Opętanych
___Zmora spojrzała na Opokę, słuchając tego, co mówi. Nie zareagowała nijak na jej słowa, nie pokręciła ani nie kiwnęła łbem. Miała swoje zdanie na temat Krwistego. Gdyby był w CIeniu, już od dawna byłby pozbawiony przynajmniej jednej łapy, albo nawet zostałby zabity. Ziemia była bardziej łaskawa, ale to tylko kwestia czasu, aż najcierpliwsi ową cierpliwość utracą. Adept był bezmyślnym głupcem, który nie rozumiał, że w ogóle nie powinno go tutaj być i tylko się ośmiesza.
___~ Z takim podejściem daleko nie zajdziesz. Rozmawiasz ze swoim przywódcą, więc okaż mu trochę szacunku, tępy młokosie. ~ Rozbrzmiała w głowach obecnych, nie tylko Krwistego. Następnie odezwała się Zorza, a czarne źrenice wywerny powoli się zwęziły, przeszywając na wylot młodszą łowczynię. Upiorna już szykowała się do odpowiedzi, ale nagle w histerię wpadła młoda, niezbyt bystra Epilleth. Ciemnołuska w spokoju wysłuchała tej nużącej tyrady, przepełnionej goryczą, żalem i nie wiadomo czym jeszcze.
___~ Uspokój się. ~ Głos Keezheekoni był tym razem przeznaczony wyłącznie dla Miedzianej i był przepełniony ostrą, zimną stanowczością. Głos nieznoszący sprzeciwu, mający za zadanie przywołać młodą do należytego porządku. Ignorancja, jaką wykazała się Ferida nie ruszyła w żaden sposób samicy, która spojrzała na plamę żółtego kwasu. Sama oblizała swój pysk, z którego skapnęło kilka kropelek czarnego, gęstego jadu. Słysząc wzmiankę o Absthiniusie uśmiechnęła się subtelnie prawym kącikiem pyska, z wyraźną drwiną. Ją osądzał ktoś inny. Nie był to ani Kruczy Władca, ani Ateral. Podlegała prawom i wierze ziem, z których pochodziła. Ferida była młoda i zbyt podatna na działanie emocji. Nie przeżyłaby w Cieniu, tak samo jak niezdolna była do tego słaba Chaos.
___~ Aby dotrzeć do bariery, trzeba przejść przez tereny Ziemi. Jeżeli pozwolisz mi na nie wstąpić ~ Samica zwróciła łeb w kierunku Opoki Ziemi ~ To przypilnuję tej dwójki, aby mieć pewność, że nie przyjdzie im do głowy zmiana zdania. Jeśli jednak wolisz inne rozwiązanie, sugeruję, byś ty lub Gonitwa zrobiły to za mnie. ~ Rzekła, unosząc wyżej łeb przyozdobiony rogatą koroną. Przejechała wzrokiem po obecnych smokach. Wyglądało na to, że decyzja zapadła i była ostateczna. Byle tylko Etain nie zachciało się wystrzelić z kolejnym wybrykiem. Lub Grzmotowi.
: 12 paź 2017, 0:09
autor: Zmierzch Gwiazd
Przechyliła łeb w bok nie rozumiejąc jego słów. Kłamał. Przecież nic takiego się nie wydarzyło. Prawda zraniła go poważnie, ale nie śmiertelnie.
– O ile dobrze pamiętam to niejaka Księżycowa Łuna pozbawiła cię życia. Czyżbyś już o tym zapomniał? Nie zabiłam cię, ale skoro wolisz kłamać, twoja sprawa.
Uśmiechnęła się w jego kierunku nieco kpiąco. A podobno to na starość pamięć się pogarsza. Najwyraźniej u młodych też występują zaniki pamięci i to dosyć poważne, skoro adept nie pamiętał nawet pyska własnego mordercy.
– Zachowujesz się tak, jakbyś miał jakiekolwiek prawo decyzyjne. Mylisz się, nie masz go. Jesteś zwykłym szarym adeptem, tak jak wielu innych na tych ziemiach. Niczym się nie wyróżniasz. Nie narzucisz nam swojej woli ani nie przekonasz do siebie tak marnymi argumentami. Skoro już proponujemy rozwiązania to zrobimy tak, jak zaproponują to osoby, które mogą na ten temat coś powiedzieć a nie tępo stać i bronić tego, którego się pierwszego zobaczyło na horyzoncie, jasne? Ta sprawa cię nie dotyczy.
Jej ogon zastygł w bezruchu. Opoka przeniosła spojrzenie swoich szmaragdowych tęczówek wprost na Keezheekoni. Zmarszczyła nieco pysk analizując wszystkie za i przeciw. Byli ich sojusznikami, ale Ziemista póki co nie chciała im swobodnie udostępniać terenów.
– Niech będzie, udzielam wam pozwolenia na przejście przez tereny Ziemi do bariery, najkrótszą drogą. Gonitwa pójdzie z wami, jako przewodnik. Ale tylko ty i ta adeptka. Nikt więcej. – kątem oka spojrzała na Zorzę oraz Miedzianą.
Odwróciła pysk w kierunku Krwistego i stanęła między nim a Feridą. Dla niego miała co innego. I nie zamierzała się powtarzać.
– A ty wracasz ze mną do obozu. I bez dyskusji. – powiedziała stanowczo i władczo. Nie będzie się z nim cackać, miała go dość.
: 12 paź 2017, 19:49
autor: Cień Kruka
Pomarańczowe spojrzenie Feridy przeniosło się na Opokę, podczas gdy łeb wykonał powolny, wahadłowy, zaprzeczający ruch.
– Mają mnie eskortować smoki, które wolałyby mnie zabić? – zapytała – Krwisty pójdzie jako przewodnik i gwarancja mojego bezpieczeństwa. Do niego mam zaufanie, do twojej przybocznej zaś nie.
Bezceremonialnie ominęła Opokę, siadając obok samca, tak blisko, że dotykała go barkiem. Może było to nieco dziecinne, ale przecież przywódczyni pogrywała podobnie. Teraz Samotniczka siedziała między nimi, zbyt blisko, by ktokolwiek mógł się między nią a Krwistego wcisnąć. Chcąc pchnąć tę licytację dalej, wręcz oparła poraniony łeb na jego barku.
Co teraz, Opoko? Może szarpniesz go znowu za ogon? Pokażesz język? Kły Feridy zalśniły, odsłonięte, zaskakująco białe i zdrowe na tle zniszczonego pyska. Postanowiła, że Krwisty pójdzie z nią – więc pójdzie.
Nie była już niczyją adeptką. Jej słowo było dokładnie tyle samo warte, co Opoki.
: 12 paź 2017, 21:04
autor: Zorza Poranku
Wybuch córki zaskoczył Zorzę dość mocno. Czy Epilleth naprawdę aż tak nie panowała nad swoimi emocjami? Nie przeżyje tu długo, jeśli nie nauczy się trzymania zimnej krwi. Prychnęła lekko na jej stwierdzenia na temat przeżycia za barierą.
– Pomijając to, że żylaś za Barierą cały czas i byłaś przyzwyczajona do warunków tam, miałaś jeszcze ojca, który mógł cię bronić – stwierdziła zimno, patrząc na młodą zmrużonymi oczami. – Naprawdę sądzisz, że Adeptka z terenów Wolnych Stad byłaby w stanie tam spokojnie żyć? Może przetrwałaby kilka księżyców, ale nie wiecej. I to nie jest kwestia tego, jak dobrze walczy. To nie jest miejce dla samotnie żyjącego smoka.
Potem usłyszała kolejną część wypowiedzi. I o ile wcześniej była w stanie być spokojna, teraz przychodziło jej to z trudem.
– Jak możesz być taką egoistką? – w jej głosie zabrzmiała wyraźna wściekłość pomieszana z niedowierzaniem. – Dlaczego wybieram ją zamiast ciebie? Ferida też jest dla mnie ważna, nie jesteś jedyną osobą na której mi zależy!
Umilkła i spojrzała na Miedzianą. W jej oczach krył się zawód.
– Dla ciebie zrobiłabym to samo. Byłabym gotowa za ciebie umrzeć.
Jej głos był cichy, jakby złamany. Resztkami sił zebrała się w garść.
Zawód zachowaniem córki ją przerastał. Jak mogła sądzić, że nie poświęciłaby się dla smoka, na którym jej zależało?
Kiedy Epilleth skierowała do Feridy kolejne pełne jadu słowa, to było już za wiele. Zorza spojrzała na Miedzianą ze wstrętem i pokręciła głową.
– Nie wierzę, że jesteś moją córką – syknęła lodowato. Przeniosła wzrok na Feridę. Nie chciała patrzeć na Epilleth ani rozmawiać z nią ani chwili dłużej.
Kiedy młoda Samotniczka skierowała do niej słowa w języku, który Etain ułożyła kiedyś z Chaos, ta zamrugała, lekko zdezorientowana. Zrozumiała, co Ferida chciała powiedzieć, ale była lekko zaskoczona, że zna ten język. Przywoływał tyle wspomnień...
To, co powiedziała młoda, również było zaskakujące i smutne. Zorza spojrzała na Feridę.
– Jesteś pewna? – zapytała cicho i westchnęła. Nie mogła jej rozkazywać. – Oj asepte az yzuri, ymiro kone osindi yzuri pisire. Ui ceri Naka Krove, om deibele done inimi az yzuri.
Spojrzała ze smutkiem na szarofutrą i przysunęła się do niej, aby się pożegnać.
: 12 paź 2017, 21:29
autor: Znamię Burzy
Zapewne nie miał prawa się tu pojawiać. Pewnie nie powinien. Jednak z jakiegoś powodu odpowiedział na wezwanie byłej już Cienistej. Nie od razu. Ale przyleciał.
Właściwie bawiła go co nieco ta sytuacja. Może będzie miał szansę naprawić błąd, który popełnili bogowie. A nie, nie błąd. Wyższy cel. Skłócenie Wolnych Stad.
Na razie udawało im się to wyśmienicie. Dwóch Cienistych staje przeciw swej przywódczyni, podobnie jak jeden Ziemisty. Uwaga, może jeszcze uwierzy w łaskę bogów. Prawie się zaśmiał.
Może jednak nie będzie dane jeszcze teraz zabić Cienistej. Nie wątpił, że będzie miał jeszcze wiele takich okazji w przyszłości.
Zemsta.
Nie mógł jednak pozwolić na to, żeby morderczyni chodziła po ziemiach Wolnych Stad, a smoczyca, która odeszła z Cienia padła martwa na ziemi. Oczyma wyobraźni widział, jak wokół jej ciała stoi Cień... i Cień numer dwa. Znaczy Ziemia. Obecnie wychodziło na jedno.
Z daleka słyszał już toczącą się rozmowę. Już z daleka słyszał, jakie głupoty wygadywały niektóre obecne tam smoki. Co po niektórym brakowało piątej klepki. Czwartej zresztą też.
Wylądował w pobliżu grupki smoków.
– Naranleo, czy wy zawsze musicie szukać dziury w całym? Przecież to oczywiste, że ta smoczyca nie pozwoli sobie na to, aby... eskortowały ją dwa smoki, które mogą ją potencjalnie zabić – rzucił, spoglądając raz za razem na różne smoki, jednak skupiając się przede wszystkim na Opoce, Gonitwie i Zmorze. – Z całym szacunkiem, ale nie chciałbym pozwolić na to, żebyś zamordowała kolejnego smoka. Czy też prawie zamordowała – skinął łbem Upiornej z wyrazem najwyższego szacunku. – Jeżeli ma opuścić tereny Wolnych Stad, to idziemy wzdłuż granicy Ziemi i ognia. Idziemy. Jeden z was... i jeden z tych, którzy nie chcą jej śmierci. Albo po dwóch. Nie robi mi to większej różnicy – wzruszył barkami. – Ale nie ma możliwości, aby Ferida została sama, aby tereny Wolnych Stad znów zalała krew niewinnego smoka – dopowiedział. Swe ślepia skierował wtedy właśnie na Feridę, po drodze zahaczając o Zorzę czy Krwistego.
Och, chyba nie chcą urządzić sobie kolejnego mordobicia?
Zostały jej dwie szanse.
: 12 paź 2017, 22:08
autor: Stłuczona Klepsydra
Gdy usłyszała odpowiedź rozluźniła się znacznie i wypuściła powietrze jakby wypuszczając część napięcia. Spojrzała na Feridę łagodniej.
~Dziękuje ci, dziękuje ci bardzo mocno. Przepraszam że... się tak uniosłam... ale dziękuje ci jeszcze raz. Dzisiaj mogło się dla ciebie skończyć dużo lepiej ale i gorzej. Powodzenia~ wysłała delikatny impuls do samotniczki, przynajmniej jej matka nie zginie. W między czasie dostała upomnienie od Keez i tylko zerknęła na nią przepraszająco, cóż zdecydowanie wyglądała na bardziej uspokojoną więc Przywódczyni mogła uznać że podziałało. ... Nie na długo...
Przed oczami jej zamgliło a krew w żyłach wezbrała gdy do jej uszu dotarły słowa matki. Wbiła szpony w ziemie zostawiając na niej szkaradne bruzdy. Zacisnęła szczęki i uniosła dumnie łeb.
– Idź więc z nią za barierę. – syknęła cicho ledwie rozchylając szczęki. Odeszła wolnym krokiem od matki unosząc długie łapy, które drgały jakby z wahaniem. Zawiesiła na tłumie puste ślepia, które jak lustro oddziela dwa światy tak i one skrywały za sobą burzę.
Ona egoistyczna? Przecież chciała tylko uratować matkę, chciała by była bezpieczna i nic jej się nie stało. Czy jednak robiła to tylko dla samej siebie? Czy faktycznie była zdolna poświęcić życie innego smoka dla kogoś jej bliskiego? Była. Co miało jednak to wszystko znaczyć? Jej delikatny światopogląd został właśnie strzaskany. Jak powinna się zachowywać? Jak zachowywali się bohaterzy z kronik? Nie.. przecież zrobiła dobrze! To matka tego nie rozumiała, nie umiała docenić. Odrzuciła ją, ojciec by tak nigdy nie zrobił! A co jeśli tak zrobił? Co jeśli to starsi to był pretekst? Uknuty tajemnie spisek? Czy on też jej nie chciał?
Z zamyślenia wyrwał ją kolejny głos, kolejny smok, obcy. Zamrugała i potrząsła łbem.
– Co na Pustynie?? – przeklęła do siebie wbijając wzrok w przybysza. Poruszyła nozdrzami, ten zapach był jej obcy ale dziwnie znajomy... jak zapach ziem które musiała przejść by dotrzeć do Cienia. Na Piaski Czasu! Co on tu robił i jakie głupoty plutł!
: 12 paź 2017, 22:21
autor: Zmora Opętanych
___Nie wtrącała się w to, co mówiła Opoka. Jakkolwiek Zmora nie gardziłaby tępym adeptem, nie miała prawa o niczym decydować. To już była sprawa stada Ziemi i do nich należała decyzja, co zrobią z bezmyślnym samcem. Gdyby Krwisty był w Cieniu, już byłby pozbawiony możliwości mówienia oraz chodzenia. I nie byłby to po prostu zakaz słowny, tylko fizyczne uniemożliwienie wykonywania tych akcji.
___Ach, a Ferida dalej się targowała. Cóż ta głupia Chaos przyniosła do tego Cienia... Same zatrute, zgniłe owoce, totalnie bezużyteczne i zatruwające wszystko wokół. Łowczyni wypuściła powietrze z płuc, zmrużyła ślepia. Gotowa do walki demonica znowu kłapnęła szczękami, posyłając podły, gardłowy śmiech w kierunku szarofutrej młódki.
___~ Ma ciebie eskortować ktoś, kto dopilnuje tego, byś nie próbowała się wymknąć. ~ Wyjaśniła, zaś czarne źrenice zwęziły się znacząco. Wywerna zachowywała na razie zaskakująco chłodny spokój. ~ To, czy Krwisty pójdzie, to decyzja Opoki Ziemi, nie moja. Jeżeli ona tego chce, to tak będzie, ale jeżeli mu tego zabroni, to absolutnie nie masz prawa do stawiania własnych żądań w tej sprawie. ~ Dodała, po czym spojrzała na Zorzę. Och, te kretyńskie problemy rodzinne. Matka, córka... I właśnie tak wyglądało zbyt silne przywiązanie emocjonalne. Zero pożytku, same konflikty. Łowczyni strzeliła długim, biczowatym ogonem, chcąc zakończyć tą bezsensowną aferę, nie mającą nic do rzeczy.
___~ CISZA. ~ Syknęła w umysłach Zorzy i Miedzianej. ~ Zakończcie tą farsę, nie mam zamiaru dłużej tego słuchać. ~ Wymruczała z jawną niechęcią, po czym powoli wygięła szyję w kierunku nowego przybysza. Ostra woń Wody uderzyła w jej nozdrza, które drastycznie się zwęziły. Szacunek, jaki okazywał jej samiec zdecydowanie nie był w jej mniemaniu szczery. Wyglądał wiarygodnie, ale w głębi duszy wiedziała, że tak nie było.
___~ Dlaczego stawiasz mi warunki, czarodzieju? Rozumiem, że masz jakieś niewyjaśnione pragnienia wtrącania się w sprawy innych stad, ale zaczynasz już wytrącać mnie tym z równowagi. Nie miałeś prawa podejmowania próby podjudzania Ziemi do zepchnięcia Opoki z jej posady, tak jak teraz nie masz absolutnie żadnych kwalifikacji do wtrącania się w sprawy Cienia. Wracaj do siebie, nie jesteś nikomu do czegokolwiek potrzebny. Chyba, że Płaczowi Aniołów w pluciu na mnie i moją rodzinę. ~ Przemówiła do niego, ale w umysłach wszystkich. Jej liliowe ślepia nie wyrażały nic. Ach, cwana Ferida, postanowiła pójść w ślady Chaosu. Skoro odchodzić, to tak, by pozostawić po sobie armagedon. Oczywiście rozumiała nienawiść Wody do Cienia oraz nie zdziwiłaby się, gdyby znowu doszło do wspominania jakże pozbawionych honoru, podłych czynów, jakich dopuściła się kilka księżyców temu.
___Och, nie mów, że kogoś ci to nie przypomina.
___Na pewno nie ciebie, ty sczezłaś w cieniu drzewa, wsłuchując się w szum przepływającego nieopodal strumienia.
___~ Nie mam ochoty dłużej tego przeciągać. Ferida zostanie odprowadzona za barierę w eskorcie mnie oraz Gonitwy Myśli. Opoka Ziemi jasno wyraziła swój sprzeciw co do tego, by w akcji brał udział Krwisty. Radzę więc, byś słuchał się swojego przywódcy, młokosie. Z kolei ja nie zamierzam atakować Feridy, o ile ta nie postanowi zmienić kierunku swojej podróży, lub sama nie postanowi zaatakować, co jest jednak wątpliwe. Ale ponieważ słowa ostatnio znacząco straciły na swojej wartości... ~ Stwierdziła z nutą rozbawienia, cały czas przemawiając w umysłach wszystkich zebranych. ~ Niech więc będzie – jeżeli Opoka nie widzi przeciwwskazań, dla ukojenia czarodzieja Wody oraz bodajże nieświadomych niczego jeszcze smoków Ognia, Ferida zostanie odprowadzona wzdłuż granicy Ziemi z ulubieńcami Kamanora, jak sugerowałeś. ~ Zwróciła się do Znamienia Burzy, o dziwo bez niechęci w głosie, czy spojrzeniu. Nadal spowijała ją dziwna neutralność, może nawet... Znudzenie?
___... O zgrozo, czyżby ją zaczynało to nudzić?
___~ To jest ostatnia propozycja i nie zamierzam dłużej ciągnąć tych rozmów, które i tak trwają dłużej, niż powinny. Ferida odejdzie za barierę, nie będzie więc potrzeby do rozlewu krwi, a wszyscy wrócą na swoje ziemie i do swoich pierwotnych zajęć, mniej lub bardziej fascynujących. Powrót Feridy do wolnych stad będzie oznaczał nałożenie na nią kary śmierci, zgodnie z kodeksem Cienia. ~ Zakończyła, uśmiechając się delikatnie, drwiąco. Demonica nadal cicho powarkiwała lub chichotała gardłowo, a pegaz po prostu patrzył na smoki z lekceważeniem i wyższością, wyraźnie niezainteresowany całą tą akcją. Głupie, latające gady i ich polityczne zagrywki. Niech wszyscy po prostu dadzą mu spokój.
: 12 paź 2017, 23:02
autor: Ostatnie Ogniwo
Uważnie obserwowałem całej sytuacji. Cały czas czekałem na werdykt tego zdarzenia. Każdy coś mówił, zapanował chaos. Zorza pokłóciła się z Epi. Ferida się zgodziła, ale znowu coś poszło nie tak.
~ Odkąd byłem mały szukałem choć odrobiny trochę zaufania, ale ani razu tego nie doświadczyłem. Nigdy mi nie zaufałaś. Teoretycznie nadal jestem twoim synem, ale ty pewnie wolisz, żeby mnie tu nie było, nie wiem czy chcę takiej matki, która nie okazuje zaufania swojemu synowi ~ tą wiadomość usłyszała Opoka, tylko Opoka. Potem mój wzrok przeniósł się na Wzburzonego. Ile można było na niego czekać. Już myślałem, że nigdy nie przyjdzie.
~ Coś długo ci to zajęło, lada moment i byłaby tu niezwykła jatka ~ powiedziałem mentalnie do wodnego uśmiechając się do niego. Następnie wzrokiem wróciłem do Zmory spoglądając na nią.
~ Czyli wszyscy są zadowoleni, ale Zmoro ja też bym chciał iść jako eskorta Feridy, wiem że pewnie nic się nie stanie, ale chcę mieć pewność, że dotarła bezpiecznie do bariery. Nie będę nic kombinował, bo walka z tobą i Gonitwą to byłoby samobójstwo z mojej strony. Będę po prostu szedł ~ umysł Zmory wypełnił się tą wiadomością. Mi pozostało jedynie czekać na dalszy rozwój wydarzeń.