Strona 13 z 31
: 22 lut 2017, 19:25
autor: Strzegący Kolec
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Jemu drzewo również całkiem się spodobało. Było ogromne, prawdopodobnie największe, jakie w życiu widział. Jego ogrom i starość robiła wrażenie, choć Strzegący traktował je bardziej jako miejsce, które wypada zobaczyć, ciekawostkę turystyczną, niż prawdziwy obiekt do zachwytu. Bo jednak – mimo wszystko – było to tylko drzewo... Szorstkie, brązowe, powyginane. Będzie musiał tu przyjść w zbliżającą się już Porę Kwiecistych Ziem, obejrzeć, jak Prastare Drzewo kwitnie – jeśli, oczywiście, kwitło. Nigdy nie było mu dane zobaczyć roślinność spowitą żywą zielenią. Urodził się w Porze Liściastych Dywanów; dla niego drzewa miały czerwono-złote korony lub były zupełnie nagie.
Powstrzymał się od komentarza na temat przeszłości jego matki. Może i miała swoje za uszami, ale teraz była dojrzałą smoczycą. Może zwyczajnie wyrosła z młodzieńczych szaleństw, bijatyk, prób podlizania się przywództwie lub zwyczajnego pokazania się światu? Nie chciał się też kłócić, po prostu zapamiętał sobie, że Buchający nie darzy jej zbytnią sympatią i może lepiej będzie, jeśli nie wspomni Apokalipsie o spotkaniu z nim.
– A Ogień? – spytał.
– Skoro nienawidził Cienia, to czy nie mógł pójść po prostu do Ognia? Czy go tam nie przyjęli? – zdziwił się. Nathi nadal niezupełnie go interesował, choć kilka fragmentów historii Kruczopiórego zdawała się do siebie nie pasować. Głównie zagadkowe – żeby nie powiedzieć głupie – decyzje dziadka, wybranie go na przywódcę... Ale przede wszystkim w obliczu tych zdarzeń zagadkowy wydał mu się związek jej matki z Cichym. Skoro była córką Słowa, a Cichy założył Wodę dlatego, bo nie zgadzał się z nim... Cóż, może rzeczywiście każdy był sobą, a nie swoim ojcem czy matką? Być może Jeździec wcale nie popierała swojego taty, a może zwyczajnie nie przeszkodziło jej to w doborze partnera?
– Niebywałe, że chodziło kiedyś po tych ziemiach tyle niebezpiecznych smoków... A czy teraz jest ktoś taki, kogo powinno się obawiać? Jakiś szaleniec chcący władzy nad wszystkimi, ktoś nadzwyczaj agresywny? Był u nas w Wodzie taki smok, morski, nie znam jego imienia. Podobno wywalono go za obrażenia, jakie zadał Opoce Ziemi, ale on sam twierdzi, że odszedł dobrowolnie. Słyszałeś coś o nim? – spytał. Ciekawiła go sprawa Niewidocznego. Z jednej strony go nie lubił, uważał za dziwaka, ale coś go też do niego ciągnęło. Może właśnie ta obcość, aura tajemniczości, może zwykła ciekawość? W każdym razie połączyły ich interesy, wciąż jeszcze niezakończone. Może przywódca Ognia, skoro tyle o wszystkim wiedział, coś mu o nim opowie?
– Działo się – podsumował opowieść.
– Przykro mi z powodu twojego ojca – powiedział szczerze. Kruczopióry miał już trochę księżyców i utrata rodziców była w tym wieku dość powszechną rzeczą. Ojciec Evarisa spłodził go także jako nie najmłodszy smok i pewnie spotka się z Ateralem dużo wcześniej, niż teraz księżyców miał jego rozmówca.
– A czy nie przeszkadza ci to, że wykonany za pomocą maddary twór jest tylko iluzją? Kolekcjonuję kamienie i mógłbym stworzyć ich na kilka chwil, z pomocą magii, setki, ale nie czułbym się spełniony. Czułbym, że nie są prawdziwe, że zaraz znikną. Dlatego tego nie robię. A marzenia to przecież nie tylko materialne przedmioty, które można utworzyć z maddary. Smoki chcą zostawać wielkimi wojownikami, zdobywać pozycje, czy wychowywać dzieci. Iluzja z maddary nie zbliży ich do tego – zerknął na Buchającego. Jakie on mógł mieć marzenia? Był potężnym czarodziejem, miłośnikiem magii. Krytycznie wypowiedział się o planach Słowa Prawdy, więc zapewne nie planował podboju pozostałych trzech stad. Może chciał walki z Równinnymi? A może nie miał już niczego konkretnego na myśli, może osiągnął to, co miał osiągnąć? A teraz po prostu podziwiał maddarę i wielkie drzewa?
– Smoczy albo jeleni– potwierdził, przechylając łeb w bok i spoglądając w dziwnie uformowaną narośl na jednej z gałęzi.
: 22 lut 2017, 21:39
autor: Kruczopióry
– Nie wiem, dlaczego nie wybrał Ognia; nie wnikałem. Był jednak dość... znanym smokiem, bardzo możliwe, że i tam szybko pojawiliby się przeciwni jemu – stwierdził, wzruszywszy przy tym barkami. – Właściwie to... ja też bym protestował – dodał, zmrużywszy ślepia. – Mniejsza jednak; to tylko przeszłość, a choć przeszłość bywa ważna, pozostanie na zawsze przeszłością. Znacznie większe znaczenie ma chwila obecna – kontynuował, znów wydawszy z siebie ciche westchnienie. I niezmiennie obserwował drzewo.
– Nie wiem, czy teraz jest wśród Wolnych ktoś naprawdę niebezpieczny – ci, których można się było obawiać, dawno już mają za sobą spotkania z Ateralem – opowiadał, ruszając się znów z miejsca. Tym razem zaczął obchodzić drzewo wokół; jego łeb raz po raz wędrował to w górę, to w dół, obserwując majestatyczny twór natury, twór, który niewątpliwie mógł budzić podziw. Wiele księżyców już przetrwał na tym świecie – pewnie o wiele więcej niż którykolwiek smok. Może nawet Oprawca nie był tak stary jak to drzewo...?
– Spotkałem raz jednego... dziwaka, prawda – dodał. – Był Wodnym, bezczelnie wlazł na tereny Ognia bez zapowiedzi i odmawiał zawrócenia, odszedł dopiero, gdy użyłem siły. Teraz jest w Cieniu i zachowuje się niekiedy... ciut podejrzanie. Ale czy jest groźny? Nie mam pojęcia; nigdy nie slsyzałem, zeby kogoś skrzywdził – stwierdził, wzruszywszy swoimi barkami. – Był tez w Ogniu takie jeden – Absurd Istnienia – który wyjątkowo mnie irytował i lubił robić zamieszanie, samemu nic nie czyniąc, ale to też raczej irytujący typ niż ktoś naprawdę niebezpieczny. Chyba już na dobre odszedł za barierę, za którą zresztą wybywał kilka razy. W gruncie rzeczy nie zdziwiłbym się, gdybym się dowiedział, że coś tego niedojdę zeżarło – podkreślił, przewróciwszy ślepiami.
– Gdybym miał wskazać kogoś, kogo rzeczywiście można się trochę bać... być może byłaby to Sombre – mówił dalej, zatrzymawszy się po okrążeniu drzewa. Stał teraz na wprost Evarisa; spoważniał i powoli przysiadł najpierw na tylne, a potem na przednie łapy, układając się wygodnie na brzuchu. Łeb zadarty, ogon ułożył wzdłuż ciała, wpatrując się teraz w młodego uważnie. – Znam ją od pisklęcia, uczyła mnie kilku rzeczy... ale nie były to lekcje przyjemne. Lubi powtarzać, ze stado jest ważniejsze od wszystkiego, zdaje się też bardzo, ale to bardzo zadufana w sobie. I ma... specyficzne poglądy; nawet mimo faktu, że różnimy się całkowicie i zdecydowanie nie darzy mnie sympatią, nie podniosłaby na mnie łapy tylko i wyłącznie dlatego, że jestem Ognistym, a więc formalnie mamy sojusz. Lubi powtarzać, jak bardzo nienawidzi Wodnych i Ziemnych... wiec uważaj na nią, gdybyś ją spotkał – zaznaczył, zmrużywszy ślepia. – Jeżeli jakaś samica przedstawi ci się jako Sombre albo Przedwieczna Siła, lepiej jej nie drażnij; nie jestem pewien, czy ręczyłaby za siebie w podobnych okolicznościach – zakończył, westchnąwszy jeszcze raz. I jeszcze raz odwrócił wzrok ku drzewu.
– Może i jeleni – skomentował, uśmiechając się. – Albo krowi – dodał, parsknąwszy cicho śmiechem. – Maddara... Może i to prawda, że jej twory są nietrwałe i tymczasowe. Ale przecież na tym polega sedno marzeń: marzymy o czymś, czego nie możemy mieć, zaś maddara... pozwala to mieć choć na chwilę, czyż nie? – zaznaczył, zadzierając łeb ku koronie drzewa. – Właściwie to czy wszystko nie jest tymczasowe, prędzej czy później znikając? Na przykład... czy i prastare drzewo nie zakończy kiedyś swojego żywota? – zapytał, przyjrzawszy się mu jeszcze raz uważnie. – Kiedy potrzebujemy płomienia, aby się ogrzać, zazwyczaj jest nam konieczny tylko na chwilę, co więcej, taki maddarowy łatwiej zabrać ze sobą niż prawdziwy. Światło... trudno znaleźć w środku ciemnej groty. A kiedy chcesz rzucić w kogoś śnieżką, zdecydowanie wystarczy nieprawdziwa – podkreślił, wyszczerzywszy kły. – Tak samo podczas walki: aby zabić drapieżnika albo ochronić się, potrzebujemy wyobrażenia na moment. Chyba głupio wyglądałbym, tachając ze sobą kamień służący do ochrony, prędzej bym padł ze zmęczenia niż od raz zadanych przez przeciwnika – zwrócił uwagę, jeszcze raz zaśmiawszy się głośno. I odwrócił wzrok ku młołodemu. – Szkoda tylko, ze Nauczycielowi nie można płacić maddarowymi kamieniami – zaznaczył, przewróciwszy ślepiami. – Dlatego sam ich często szukam; można powiedzieć, że pośrednio kamienie czynią mnie silniejszym – podkreślił. I spoważniał. – Silniejszym, aby lepiej bronić swoich przyjaciół, kiedy pojawi się zagrożenie.
: 26 kwie 2017, 9:51
autor: Tropikalna Łuska
Lilith przybyła nad Prastare Drzewo w celu nauczenia się walki. Trochę dziwnie było mieć ponad jedenaście księżyców na karku i nie umieć się obronić przed atakiem w żaden sposób. Ba! A co z atakami? Przecież musiał umieć też w razie czego zabić jakieś zwierze, gdy będzie głodna.
Nie przychodziło tu wiele osób. Dlatego też cieszyła się, że znalazła to miejsce. Mogła w ciszy i spokoju spróbować uczyć się walki... sama? Czy tak się dało? Niestety raczej nie, ale zdeterminowana Astralna nie zwracała na to uwagi. Będzie pierwszą!
Już po chwili dostrzegła jakiś głaz. Nieco mniejszy niż ona sama, znajdywał się raczej z dala od reliktu przeszłości, powyginanego drzewa. Nie chciała go uszkodzić, toteż za cel wolała obrać ten wielki, szary kamulec.
Przymrużyła ślepka i oparła się na tylnych łapach. Przednimi zaczęła zaś wymachiwać przed sobą naprzemiennie jedna i drugą.Pazurki zgrzytały o powierzchnię głazu, co słyszalne było nawet z dużej odległości. Nieprzyjemne, głupie uderzania w kamień niezbyt wiele jej chyba nauczą. Ale skąd ona biedna miała to wiedzieć...
: 27 kwie 2017, 22:43
autor: Zmierzch Gwiazd
Pogoda była idealna na mały spacerek, aż żal nie skorzystać. Opoka wyrwała się z swojej groty i udała na jeden ze swoich spacerów po terenach wspólnych. Ostatnio zdarzało jej się to coraz częściej, bo na wspólnych łatwiej kogoś poznać. Widziała, że do Wolnych Stad przybyło wiele nowych smoków zza bariery, więc czemu by ich nie poznać?
Szła spokojnie przed siebie, gdy nagle do jej uszu dobiegł niemiłosierny skrobot pazurów o kamień. Skrzywiła się słysząc ten nieznośny dźwięk. Co to było? Niezwłocznie ruszyła to sprawdzić, wiedziona zarówno ciekawością, jak i irytacją. Pierwsze co rzuciło jej się w oczy to okazałe drzewo, dopiero później zauważyła kłódkę torturującą biedny, szarawy kamień. Przez chwilę przyglądała się jej poczynaniom, dopiero później podeszła.
– W taki sposób raczej nie zniszczysz tego Bogu ducha winnego kamienia. Prędzej stępisz sobie pazury niż to zrobisz. – odezwała się zachodząc Astralną od tyłu i stając nad nią.
Jej łeb był dumnie uniesiony do góry, jak na przywódcę przystało. Jeszcze nigdy nie spotkała czegoś takiego, więc ciekawiło ją nieco co adeptka chciała osiągnąć. Może chciała się jakoś wyżyć? Może chciała coś udowodnić? Nie wiadomo.
: 29 kwie 2017, 16:15
autor: Tropikalna Łuska
Smoczyca nie spodziewała się nikogo. Tak więc ta zielonofutra naprawdę ją zaskoczyła. Mimo jej prostoty w ubarwieniu była całkiem ładna. Wrodzona aparycja, czy po prostu jakieś ukryte piękno? Tak czy siak z wyglądu i wielkości na pewno była starsza. A co to oznaczało? Na pewno to, że kultura nakazywała jej przedstawić się jako pierwsza.
Początkowo jednak jedynie pociągnęła nieco mocniej nosem, by do jej nozdrzy dotarła woń nieznajomej. Ziemna. Nie znała się zbyt dobrze na tych wszystkich sposobach podchodzenia innych, cichego skradania się, czy wyczuwania innych. Tak więc nie miała tej futerkowej pani za złe, że tak niespodziewanie zaskoczyła ją z tyłu.
– Oh, przepraszam jeśli ci tym w jakiś sposób przeszkadzam.
Dźwięk może i nie jest przyjemny, ale chciałam spróbować nauczyć się jakoś walczyć, a tym samym nie niszczyć tego wiekowego, cudownego drzewa. – Nie kuliła się, nie odwracała wzroku. Nie miała się przecież czego bać. Przeprosiła, jednak ze swoim wdziękiem i powagą na pysku. – Jestem Lilith z Cienia, od niedawna znana pod mianem Astralnej Łuski, kleryczki. – Przestawiła się i delikatnie skinęła też łbem na przywitanie. Szybko jednak swój wzrok znów zwróciła ku kamieniowi.
Nie chciała go zniszczyć. Miała świadomość, że był trochę... bardzo za twardy jak na jej szpony i nawet zarysowanie jego powierzchni było wielkim wyzwaniem. Może i czarodziej by coś mu zrobił, ale taka biedna Lil? Co ona mogła tutaj zdziałać, skoro nawet porządnie walczyć nie umiała?
: 30 kwie 2017, 23:11
autor: Zmierzch Gwiazd
Opoka nigdy nie uważała się za ładną. Była... zwykła. Nikt jej nigdy nie komplementował, oczywiście z wyjątkiem jej partnera. Nigdy też szczególnie nie dbała o swój wygląd. Dlaczego? Bo miała świadomość, że jej wysiłek pójdzie na marne wraz z wyruszeniem na kolejne polowanie. Nie oznacza to jednak, że nie dbała o siebie. Czasami poświęcała na to chwilkę czasu, lecz nigdy tak dużo jak inne smoki.
Nawet nie starała się ukryć swojej obecności, gdy podchodziła do młodej smoczycy. A może to łowieckie przyzwyczajenie i tak naprawdę skradała się, a nawet o tym nie wiedziała? Możliwości jest wiele.
– Nie przeszkadzasz, jednak w taki sposób nie nauczysz się walki. Ktoś musi ci pokazać, jak to się robi, wytłumaczyć wszystko po kolei. Jeżeli chcesz, mogę cię nauczyć walki, zarówno ataku jak i obrony, oczywiście o ile zechcesz.
Jej głos był miły, przyjemny dla ucha. Skinęła delikatnie łbem w kierunku kleryczki, gdy tylko usłyszała jej imię.
– Miło mi cię poznać. Jestem Veles z Ziemi, ale większość woła mnie teraz Opoka Ziemi. Jestem łowczynią.
Pominęła kwestię, że jest również przywódczynią. Było to widać po imieniu, a północna jakoś nigdy nie wyobrażała sobie siebie jako przywódczyni. Nikt nigdy nie zastąpi Chłodu, a już na pewno nie ona.
: 01 maja 2017, 10:04
autor: Tropikalna Łuska
Gdy tylko usłyszała człon "Ziemi" zorientowała się z kim ma do czynienia. To była ich przewodniczka. Do tego słyszała też co się działo na wojnie, o współpracy ziemi i cienia, by pokonać parszywy ogień oraz wodę, które zaatakowały jej matkę. Dlatego też nie tylko z szacunkiem, ale też z pewnego rodzaju podziękowaniami ukłoniła się zaraz po tym jak Veles się przedstawiła.
– Byłabym naprawdę szczęśliwa jeśli pokazałabyś mi jak walczyć. – Uśmiechnęła się szeroko.
Czuła coś jakby naprawdę wielki zaszczyt, że mogła zostać uczona walczyć przez samą przywódczynię. Do tego przecież Veles uczestniczyła w wojnie. Musiała wiedzieć jak dobrze walczyć!
Będzie to jedna z ostatnich umiejętności, które musi znać jako uzdrowiciel.
– To... co mam robić? – Zapytała jeszcze na koniec nieco zakłopotana, ale pełna energii, a wręcz ekscytacji.
: 01 maja 2017, 23:59
autor: Zmierzch Gwiazd
Delikatnie się uśmiechnęła gdy usłyszała kolejne słowa Astralnej. Zignorowała natomiast fakt, że ukłoniła się przed nią. Opoka chyba nigdy nie przyzwyczai się do tego, że ktoś się przed nią kłania. Była już przywódczynią kawał czasu, ale nadal uważała że są o wiele lepsi, którzy bardziej nadają się na to stanowisko. Szkoda tylko, że wszyscy wybyli za barierę jakieś dwadzieścia księżyców temu...
– A ja będę naprawdę szczęśliwa że mogę komuś pomóc, nawet mimo iż dopiero się poznałyśmy. Cień i Ziemia są sojusznikami, więc z chęcią nauczę cię jak atakować oraz jak skutecznie się obronić.
Ugięła łapy i odskoczyła jakieś dwa ogony do tyłu robiąc im miejsce na walkę. No bo jak inaczej najlepiej się uczyć, skoro nie poprzez praktykę? Ugięła mocno łapy, rozstawiając je nieco szerzej. Ogon uniosła nieco w górę, natomiast łeb obniżyła. Skrzydła wygodnie docisnęła do boków aby jej nie przeszkadzały oraz nie krępowały jej ruchów. Zmrużyła nieco oczy patrząc na kleryczke.
– Przyjmij taką pozycję jak ja. – Odczekała chwilę aż młódka wykona jej polecenie- Zarówno atak jak i obronę można podzielić na dwie kategorie: oparte na sile bądź też oparte na szybkości i zwinności. Nauczę cię obu tych rodzajów, mimo iż w przyszłości będziesz korzystać tylko z jednego. A ty? Jesteś silniejsza czy zwinniejsza?
Po tych słowach, szybko podbiegła do Lilith. Przystanęła bardzo blisko niej i ustawiła się bokiem do niej. Wkrótce potem kleryczka mogła zobaczyć jak w jej stronę szybko sunie ogon Ziemistej. Opoka chciała uderzyć ją w bark, dosyć mocno więc lepiej żeby odruchowo się przed tym obroniła.
: 03 maja 2017, 12:27
autor: Tropikalna Łuska
Pozycja, tak? Wyglądała jak ta wykorzystywana przy chyba prawie wszystkich innych naukach.
Rozstawiła i ugięła łapy, uniosła ogon i obniżyła łeb. Sprawiło to, że między nimi, a kręgosłupem stworzyła się prawie prosta linia. Skrzydła docisnęła do boków. Dość mocno, by nie przeszkadzały i nie rozłożyły się przypadkiem, ale jednocześnie nie chciała przesadzać, by nie krępowały jej ruchów sztywnie dociśnięte do boków.
– Wydaje mi się, że zarówno siła jak i zwinność są u mnie na równym poziomie. Jednak minimalnie dominuje u mnie ta druga. Często ją trenuje, gdyż rzeczywiście mi się przydaje... – Odpowiedziała przymrużając również w odpowiedzi ślepia.
Następnie bez żadnego start, czy słów rozpoczęcia ruszyła z atakiem. W sumie czego innego mogła się Lil spodziewać? Przecież wilk na polowaniu nie będzie jej mówił kiedy ma zamiar zacząć atakować.
Musiała się jednak obronić, a najlepszym wyjściem tutaj był chyba odskok w bok.
Skoro atakowała bok, to wystarczyło odskoczyć jej ogonowi tak, by ją nie dosięgnął, prawda?
Ugięła więc mocniej łapy, bardziej te po stronie atakowanego barku. Następnie szybkim ruchem odbiła się od ziemi. Przeniosła środek ciężkości w stronę, w którą odskakiwała, by nie skoczyć wysoko, a jak najdalej w bok. To powinno być w miarę bezpieczne rozwiązanie.
Przy lądowaniu ugięła znów łapki, by zamortyzować upadek.
Jeśli byłą tura Opoki, to teraz powinna atakować Lil, czy tak? Wciąż chyba nie umiała tego dobrze robić, ale korzystając z tego, że widziała jak Opoka zamachuje się ogonem, postanowiła powtórzyć coś podobnego.
Podobnego, ale nie takiego samego. Tak jak przewodniczka Ziemi atakowała jej bark tak ona skupiła się na łapach. Przednich. Po odskoku obróciła swoim ciałem w lewo i pociągnęła za sobą swój ogon. W czasie obrotu coraz bardziej uginała łapy zniżając się do poziomu nad nadgarstkami przednich łap Veles.
Ogon miał uderzyć w nie i uszkodzić. W najlepszym przypadku również przewrócić samicę. Czy jednak jej to wyjdzie?
: 03 maja 2017, 22:07
autor: Zmierzch Gwiazd
Uśmiechnęła się delikatnie widząc, jak Lilith odruchowo, wręcz mechanicznie odskoczyła przed jej atakiem. Właśnie tak to miało wyglądać, miała ruszać się bez względu na wszystko z miało być to zakorzenione na tyle głęboko, żeby kleryczka w przyszłości nie musiała myśleć, aby się bronić. To było chyba najważniejsze w tej nauce.
Chwilę później, zauważyła jak Cienista podbiega do niej i zamierza uderzyć ją ogonem. Odczytała to z ustawienia jej ciała, głównie jednak rozpoznała to po tym, że łapy miała strasznie mocno ugięte. A więc celowała nisko, najpewniej w jej łapy, może w przedramię? Albo w nadgarstki? Nie było to w sumie aż tak ważne, trzeba było się bronić.
Ugięła więc mocniej swoje kończyny, a następnie szybko się wybiła, odchylając się nieco w tył. Skok nie był zbyt długi, lecz z pewnością na tyle, aby nie oberwać. Podczas lądowania ugięła łapy, aby zamortyzować upadek i wbiła swój wzrok w młódkę.
– W takim wypadku, będziesz atakować za pomocą swoich pazurów, kłów oraz rogów zadając nie głębokie, ale bardzo rozległe rany. Natomiast bronić się będziesz poprzez uniki. Myślę, że to będzie dla ciebie najbardziej efektywny styl walki. Wiesz w ogóle, czym się różni unik od bloku? Jeżeli nie, to nie szkodzi, wytłumaczę ci to i zaprezentuję.
Smoczyca wzięła głęboki wdech, pobudzając do pracy gruczoły w jej ciele. Obniżyła łeb i otworzyła szeroko paszczę z której już po chwili wyleciała ciecz. Ciecz, pędząca szybko w stronę Astralnej. Ciecz, która zamieniała się w lód i tworzyła dotkliwe odmrożenia pędziła prosto w pierś Łuski, a Opoka nawet gdyby chciała, nie mogłaby jej zatrzymać.
: 06 maja 2017, 11:42
autor: Tropikalna Łuska
– Unik to kiedy chcemy szybko uniknąć ciosu jakimś odskokiem, odturlaniem się...
Blok to chyba dla tych silniejszych, których mięśnie są na tyle silne, by po napięciu i odpowiednim, niegroźnym uderzeniu zablokować cios, czyli sprawić by nic im nie zrobił. Czy tak?
Odpowiedziała wpierw, a potem ujrzała jak Opoka szykuje się do wystrzelenia słupa lodu. Wierzyła, że w razie czego ta jakoś ją ocali jeśli coś pójdzie nie tak. Nawet jeśli to nie do końca było prawdą.
Jednak i tak musiała spróbować się obronić. Wolała nie odskakiwać na bok, bo wystarczyło, by Opoka odwróciła łeb i znów ziałaby tym cieczolodem w jej kierunku.
Postanowiła więc, że tym razem odskoczy do tyłu, by znaleźć się poza jej zasięgiem.
W tym celu ugięła mocniej łapy, w szczególności te przednie. Następnie szybkim ruchem odepchnęła się mocno od ziemi i poleciała do tyłu. Musiała nieco podnieść utrzymujący równowagę ogon, by podczas lądowania nie zderzył się z ziemią. Wciąż jednak była jeszcze w powietrzu. Swój środek ciężkości przełożyła na tył, by jak najbardziej wydłużyć swój skok i jak najbardziej oddalić się od przewodniczki Ziemi.
Lądując ugięła miękko łapy, by zamortyzować upadek.
Następnie ruszyła szybko w kierunku Veles ponownie zmniejszając dystans między nimi.
Odróżniała ataki siłowe i zręcznościowe. Wypróbowała wcześniej ten drugi. Teraz więc czas na siłę.
Kiedy więc po chwili znalazła się w pobliżu futrzastej, ugięła mocniej tylne łapy i wybiła się w kierunku górnej części nasady jej ogona. Wyciągnęła łapy przed siebie. Chciała nimi wbić się w atakowaną część ciała. Może i nie mocno. Po prostu tak, by się chwycić. Ból miało tu zadać coś innego – jej szczęki. Chciała je zacisnąć w atakowanym miejscu, a następnie szarpnąć nimi odrywając skórę i możliwie również mięśnie. Była pewna, że Veles się przed tym obroni. W razie jeśli nie... najwyżej ją puści. Ale to mało prawdopodobne, by doświadczona łowczyni dała się takiemu małemu, niegroźnemu klerykowi.
: 16 maja 2017, 16:56
autor: Zmierzch Gwiazd
– Tak, masz rację. A mówiąc prościej, unik polega na tym, że starasz się uciec z zasięgu ataku, natomiast blok polega na tym, że nie pozwalasz aby cios dotarł do twojego ciała i wyrządził krzywdę.
Zamknęła pysk, gdy poczuła że kończy jej się powietrze w płucach potrzebne do miotania słupem lodu. Spojrzała się na młodą kleryczkę która stała na łapach bez żadnego zadrapania. Bezpiecznie wyskoczyła poza zasięg jej słupa lodu. Jedyne co Lilith mogła poczuć, to zimno, jednak nie aż tak ostre.
Gdy tylko zauważyła, że kleryczka szykuje się do ataku na jej ogon, zareagowała. Nie pozwoliłaby jej wgryźć się tak. Ugięła mocno łapy, po czym wyprostowała je gwałtownie odpychając się w przód. Wyskoczyła do przodu, a następnie zgrabnie wylądowała parę ogonów dalej, używając łap niczym amortyzatorów. Szybko odwróciła się w stronę Cienistej i podbiegła szybko.
Zatrzymała się blisko niej, unosząc prawą łapę i przygotowując ją do ataku. Rozcapierzyła szpony, po czym zamachnęła się. Jej celem był prawy bark Astralnej łuski. Chciała przejechać pazurami od nasady skrzydła aż do piersi. Rany miały być płytkie ale rozległe, o ile oczywiście dosięgnie Łuski.
: 25 maja 2017, 7:38
autor: Tropikalna Łuska
Po wykonaniu swojego ataku, Opoka odskoczyła, a Lil wylądowała. Nie rozprostowywała pozycji po wylądowaniu, a zamiast tego, by uniknąć kolejnego ataku po prostu upadła na ziemię gwałtownie uginając łapy, a następnie odpowiednio manewrując środkiem ciężkości i szarpiąc również delikatnie ciałem w lewą stronę, odturlała się w tymże kierunku. Niezbyt daleko. Tak byleby uniknąć ataku. Następnie podniosła się i odwróciła w kierunku przewodniczki Ziemi.
Ugięła łapki w taki sposób, by wybić się przed siebie. W powietrzu rozcapierzyła prawą łapę szeroko i przy lądowaniu zamachnęła sienią tak, by przejechać po pysku, a tym samym również ślepiach Opoki. Następnie wróciła łapą do jej normalnej pozycji i wylądowała miękko dosłownie przed zielonofutrą. Niebezpieczna odległość...
: 09 cze 2017, 21:26
autor: Zmierzch Gwiazd
// Kurcze całkiem o tobie zapomniałam :c Przypominaj się jak przez tydzień nie było odpisu.
Uśmiechnęła się delikatnie patrząc na poczynania Lilith. Najwidoczniej miała do tego talent, bo Ziemista nie odezwała się ani słowem, nie musiała. Unik był poprawny, a atak który chciała wykonać również był prawidłowo wyprowadzony.
Gdy tylko Opoka spostrzegła, że celem jest jej pysk, zareagowała błyskawicznie i zablokowała atak że strony kleryczki. Uniosła swoją lewą łapę w górę, zwiększając odległość między palcami, rozcapierzając je. Wykorzystując do tego swoją siłę , chwyciła kłódkę za nadgarstek nie pozwalając jej dosięgnąć pyska. Jej uchwyt był mocny. Odciągnęła szpony uczennicy od swojego łba, ciągnąc jej łapę nieco niżej. Lecz nie puszczała jej.
Cienista natomiast mogła zauważyć, jak podnosi swoją drugą, okaleczoną łapę w górę. Stanęła na dwóch łapach, balansowała ogonem aby nie spaść jednocześnie przenosząc ciężar ciała na tylne łapy. Chciała zamachnąć się i zrobić to samo, co przed chwilą planowała Astralna. Chciała pozostawić dwa cięcia na jej pysku, od jej lewego oka, pionowo w dół kończąc na policzku. Była ciekawa, jak smoczyca wyswobodzi się z jej uścisku a jednocześnie uniknie groźnego dla jej zdrowia ataku. Czasu było mało, bo jej ruchy były szybkie. Wierzyła jednak w potencjał Lilith.
: 12 cze 2017, 18:30
autor: Tropikalna Łuska
Na pewno nadal różniła się wielkością od futerkowej łowczyni, ale nie były to jakieś duże różnice. Jej ciężar powinien być wystarczający, by przewrócić utrzymującą się tylko dzięki odpowiedniemu środkowi ciężkości i ogonowi Veles. Okej, jak pisklę musiałaby pewnie kombinować coś, ale ten pomysł był pierwszy jaki jej wpadł do łba i chyba nie najgorszy. Nie przysuwała się, nie szarpała. Jednak działała szybko. Wybiła się z tylnych, swobodnie trzymających się na ziemi, silnych łap. Nie chciała skakać daleko, więc przednie kończyny przydałyby się tylko do lądowania, które jeśli plan się powiedzie i tak będzie miękkie.
Tak więc skoczyła na pierś Veles. Silną, której nie można zbytnio wygiąć jak szyi czy łba, ale jednocześnie położoną wysoką. Dzięki odpowiedniej sile skoku i szarpnięciu ciałem przy kontakcie powinno udać się wytrącić przywódczynię z równowagi i uniemożliwić jej przeprowadzenie ataku. Obrona swoją masą. Coś nowego, a może norma wśród smoków? Nie miała pojęcia. To była przecież jej pierwsza, nawet nieoficjalna walka.
W czasie tej obrony wykorzystała też możliwość ataku. Upadek na pierś przewodniczki Ziemi powinien odrzucić ją do tyłu, na grzbiet, a tym samym odsłonić całą wrażliwą spodnią część ciała.
Miejscem, które sobie wybrała było podgardle. Otworzyła szeroko szczęki, by następnie wyciągnąć szyję w kierunku celu i zacisnąć się na nim. Zaraz po tym nastąpiłoby w normalnym przypadku szarpnięcie łbem w tył i wyrwanie wszystkiego, co znalazło się w objęciach jej szczęk.
Tutaj jednak miała możliwość ingerowania i nawet jeśli jakimś dziwnym cudem udało by się zacisnąć szczęki na Veles, mogła zawsze puścić bez wyrządzania większej krzywdy. Ale czy naprawdę możliwe by było, że doświadczona Opoka nie obroni się przed marnym klerykiem? Raczej marne szanse...
: 26 cze 2017, 0:58
autor: Zmierzch Gwiazd
No, tego się nie spodziewała. Była prawie pewna, że kleryczka będzie próbowała wyszarpnąć swoją łapę z jej objęć. Zamiast tego, przewróciła Veles na grzbiet, przez co jej atak nie powiódł się, łapa nie trafiła w pysk Cienistej, zamiast tego cięła powietrze koło jej łba. Sprytnie, to musiała przyznać.
Opoka leżąc na plecach mimowolnie puściła kończynę Lilith, musiała bronić się przed jej atakiem. Znajdowała się w gorszym położeniu, bowiem nie miała takiej swobody ruchów, nie mogła odskoczyć, blokować również nie miała jak. Dodatkowo, jej miękki brzuch był teraz podatny na ataki, nie kryty. Zamiast tego, młódka wybrała sobie podgardle jako miejsce ataku. Ziemista napięła mięśnie wszystkich czterech łap, oparła je o pierś i brzuch młódki, następnie gwałtownie rozprostowała łapy przechylając się nieco na lewą stronę. Odepchnęła mocno uczennicę w bok, aby nie miała okazji wykonać swojego ataku. Jej pazury nawet nie zadrasnęły ciała kleryczki.
Smoczyca przeturlała się na brzuch, wstała i odwróciła się w stronę Cienistej. Zaprawdę, miała talent do atakowania. Potrafiła wykorzystać nawet najmniejszą szansę. Opoka rozłożyła skrzydła, jednym machnięciem połączonym ze skokiem znalazła się nad Astralną Łuską. Wtedy, przestała machać kończynami latającymi. Chciała z impetem wpaść z góry na nią, przygnieść swoim ciałem, wbić głęboko swoje zakrzywione szpony u podstawy jej szyji oraz na biodrach. Była jednak pewna, że i z tym sobie poradzi. No bo jak inaczej?
: 26 cze 2017, 15:24
autor: Tropikalna Łuska
Kiedy dostrzegła atakującą Opokę szybko przyjrzała się jej kończynom. Wyglądała na to, że celowała w okolice szyi i zapewne zadnich łap bądź bioder/zadu. Nie była na tyle spostrzegawcza i doświadczona, by dokładniej wyliczyć, jednak miała chociaż jakiś obszar, w którym może otrzymać obrażenia.
Nie mogła ich uniknąć unosząc odpowiednio przód lub tył. Tak samo z resztą odchylając się. Musiała przemieścić całe swoje ciało, by nie doznać żadnych obrażeń. Przeniosła swój środek ciężkości na prawą stronę ciała. Całą, równomiernie. Następnie w tym samym kierunku szarpnęła nim, a gdy jej lewy bok znalazł się w górze, prostopadle do ziemi, pchnęła go ku niej wykonując obrót z brzucha na grzbiet, a powtarzając tę sekwencję kilkukrotnie odturlała się z miejsca, gdzie wylądowała po obronie Opoki.
Po odturlaniu leżała na brzuchu. Podłożyła swoje łapki pod ciało, by podnieść się na nich i poprawić pozycję gotowości. Czas na kolejny atak. Tym razem wzięła jednak głęboki wdech i pobudziła swoje gruczoły, by te umożliwiły jej stworzenie tej charakterystycznej dla północnych cieczy. Otworzyła szeroko pysk, by wyrzucić z siebie, a więc zionąć nią prosto na Opokę. W powietrzu zamieniała się częściowo w lód. Celowała w lewy bark przewodniczki Ziemi, który stamtąd aż do łokci włącznie miała zamiar odmrozić. Tutaj nie miała niestety jak zatrzymać ataku w razie niepowodzenia. Zionięcie nie było zbyt silne, robiła je pierwszy raz bazując tylko na tym, co podpatrzyła wcześniej u Veles. Część cieczy musnęła delikatnie jej kiełki powodując nieprzyjemne mrowienie, ale starała się to ukryć. To był przecież jej pierwszy raz, nie wszystko musiało wyjść perfekcyjnie.
: 05 lip 2017, 0:24
autor: Zmierzch Gwiazd
Cała nauka wyszła nawet lepiej, niż się spodziewała. Astralna Łuska walczyła, jakby umiała już podstawy, a jedynie chciała doszlifować swoje umiejętności. Opoka była zadowolona, że miała tak pojętną uczennicę, widać że jej uważnie słuchała.
Ziemista po prostu ugięła łapy i odskoczyła w tył, unikając tym samym ataku Cienistej. Jednak ona sama już żadnego nie wymierzyła. Zamiast tego rozluźniła mięśnie, podeszła wolnym krokiem do Lilith. Na jej pyszczku zagościł delikatny uśmieszek. Wyglądał na to, że to już koniec ich wspólnej nauki. Wszystko wyszło tak, jak miał wyjść.
– Doskonale. Mam nadzieję, że teraz wiesz jak atakować i bronić się. Pomóc ci w czymś jeszcze?
//Raport Atak i Obrona I i II
: 25 lip 2017, 0:16
autor: Świetlista Łuska
/Inny czas
Szybowała z zamkniętymi oczami kilkanaście skrzydeł nad ziemią, rozkoszując się grzejącymi ją popołudniowymi promieniami Złotej Twarzy i chłodnymi powiewami niosącego ją wiatru. Uchylała ślepia co jedynie co parę oddechów, by upewnić się, że nie ma wokół żadnego zagrożenia- dziwnie byłoby jednak znaleźć coś, co mogłoby jej zagrażać, na terenach wspólnych. Ale ostrożności nigdy zbyt wiele, prawda?
W pewnym momencie jej przymrużonym ślepiom ukazał się cel podróży- Świetlista skierowała łeb ku swojej towarzyszce, wydając tryumfalny ryk, po czym zaczęła w poziomie zagarniać skrzydłami powietrze, by przyspieszyć lot. Gdy znalazła się w odległości jakichś dwóch skoków od- jak mniemała- Prastarego Drzewa, złożyła skrzydła i zapikowała w dół. W chwili, gdy znalazła się około trzech długości swojego ciała nad ziemią, rozpostarła je ponownie, wyhamowała sprawnie i kontynuowała szybowanie ku miękkiej zielonej trawie. Wylądowała na ugiętych łapach i z zadowoleniem zagłębiła pazury w ciepłej, niezroszonej od wielu dni deszczem glebie.
– Chyba właśnie to jest najstarsze– powiedziała do Zarannej, gdy uzyskała pewność, że ta ją słyszy.– Myślę, że przetrwało przez wiele naszych pokoleń. Setki księżyców, może nawet tysiące. I... słuchaj, muszę coś zrobić– dodała, po czym podeszła do Drzewa i, po trwającym chwilę namyśle, przyłożyła łapę do pnia.– Słyszałam kiedyś, że posiada swojego ducha.– stwierdziła, jakby było to najlepszym wyjaśnieniem jej zachowania.
: 26 lip 2017, 11:47
autor: Dzika Gwiazda
Tym razem Zaranna nie wędrowała samotnie. Towarzyszyła jej druga adeptka, Świetlista Łuska, która chciała pokazać jej ciekawe miejsce. Podobno rosło w nim najstarsze drzewo w całych Wolnych Stadach. Zielona była zaintrygowana, bo w puszczach na ich terenach widziała wiele wiekowych drzew. Dlatego też z chęcią zgodziła na się wyprawę.
Leciały razem ciesząc się z dobrej pogody i przyjemnego lotu. Gdy były już blisko Świetlista ryknęła zachęcająco, na co Zaranna odpowiedziała swoim rykiem. Gdy biała adeptka złożyła skrzydła i zanurkowała, Zaranna zauważyła, że dotarły do celu – polany z ogromnym, starym drzewem o powykręcanych konarach. Nie wyglądało ono zbyt pięknie, raczej odstraszająco, ale mimo wszystko górska smoczyca podążyła za towarzyską, robiąc w powietrzu obrót i nurkując. Podobnie jak Świetlista będąc już blisko ziemi rozłożyła ponownie skrzydła, by wyhamować i łagodnie opaść obok niej. Małe obłoczki kurzu uniosły się spod jej łap, gdy wylądowała.
– Rzeczywiście, wygląda na okropnie stare. Jednak jest w nim coś...dziwnego. – stwierdziła. – Drzewa w naszej puszczy nie są tak sękate i powykręcane jak to. Wygląda jakby było chore. – dodała, podchodząc i lekko pukając łapką w pień, po czym szybko opuściła ją, gdy Świetlista wspomniała o duchu – Może wygląd tego drzewa to sprawka tego ducha? Jeśli tak, to chyba lepiej go nie drażnić, bo jak tak urządził swoją siedzibę, to chyba nie jest zbyt przyjemny duch. – zamrugała spoglądając na białą smoczycę.
: 27 lip 2017, 23:37
autor: Deszczowa Kołysanka
Los chciał, że również i Chaos spacerowała sobie pośród drzew. Tak po prostu, nie lecąc, nie spiesząc się nawet. Fer została tym razem z jej kompanką, a sprawy wydawały się przybierać formę "raczej do przemyślenia" a nie "raczej do reakcji". Zdecydowała więc że się przejdzie, aby odpocząć. Idąc przed siebie dotarła do jednego z tych starych drzew, o których krążą opowieści. Z daleka dostrzegła dwie dość młode smoczyce, ale to jej nie przeszkodzało. Lekko tylko się zdziwiła, bo miejsce to uchodziło za rzadko odwiedzane. No ale może też coś pożytecznego z tego wyjdzie i pozna nowe duszyczki pod barierą? Docierając do polany wokół drzewa, przeszła jeszcze kawałek i usiadła sobie.
-Przez lata wiele widziało i mogło przejść przez wiele chorób. Jest silne, skoro dożyło takiego wieku.
Włączyła się do rozmowy, popatrując na gałęzie nad nimi. Ciekawe jak, sądząc po zapachu – Ziemiste zareagują na jej obecność tutaj.
-I witajcie.
Mruknęła jeszcze, zawieszając na moment wzrok na kilku wyginających się konarach. Szkoda że nie odkryła tego miejsca za dzieciaka – kiedy zobaczyła drzewo po raz pierwszy nie była już w wieku pisklaka. A młode drzewnych i górskich pewnie miałyby tu pole do popisu.