Strona 13 z 34

: 16 lip 2015, 14:44
autor: Cichy Potok

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Leśny przybył w to miejsce w zasadzie ostatkiem sił. Ogon parzył go niemiłosiernie, wysłał tylko impuls maddary do kleryczki Cienia i teraz czekał, aż ta przybędzie i go wyleczy. Oby tylko jej się udało, jakoś tak bardzo nie chciał tracić końcówki ogona, była dość...przydatna. Potem stracił przytomność, ale budził się co jakiś czas w gorączce.


/1x ciężka (rana magiczna: wyżarte, stopione wręcz łuski i skóra, a także mięśnie u nasady ogona, uszkodzone kręgi ogona, stopione tkanki, krew nie dopływa w dostatecznym stopniu do ogona, martwica tkanek, ogromny ból, niedowład ogona, początki infekcji, gorączka spowodowana szokiem)

: 19 sie 2015, 0:08
autor: Migotliwa Aura
Migotliwa przybyła na wezwanie smoka. Nie odmawiała leczenia nikomu. A może by odmówiła kiedyś? W końcu niektóre smoki naprawdę ją zeźliły, ale nie…to nie leżało po prostu w jej profesji. Mogła odmówić nauk, ale nie mogła kogoś nie wyleczyć, skoro jest ranny. Albinoska wylądowała i od razu zauważyła okropną ranę Przywódcy Wody. Nawet go nie powitała, tylko od razu podeszła i położyła delikatnie łapy na zadzie miedzianołuskiego i zorientowała się w powadze rany. Było źle, ale nie tragicznie. Najpierw jednak trzeba przygotować odpowiednie zioła. Przede wszystkim smok cierpiał, widać to było jak na otwartej łapie, dlatego Migotliwa wyjęła najbardziej potrzebne zioło w tej właśnie chwili, jakim był tasznik. Wyjęła korzenie tegoż zioła, a następnie je sparzyła w naczyniu z kamienia. Powstały twór położyła na nasadę ogona, aby uśmierzyć ból jaki musiała powodować ta rana. Dobrze, teraz czas zająć się samą raną. Aura wyjęła liście ślazu i nawłoci, a następnie starła je na papkę, dodała troszkę wody, aby powstała maź. Chciała wypłukać obcą maddarę z ciała smoka, przy okazji odkażając rangę i wspomagając jej gojenie, dezynfekując ranę. Gorączkę należało także zbić, by móc przejść w ogóle do leczenia magią. Do tego celu Migotliwa posłużyła się korą topoli czarnej. Przygotowała napar z tego zioła, wielokrotnie gotując war. Gdy był gotowy ostrożnie podała go smokowi, stopniowo wlewając w niego płyn, by nie dostał nagłego spadku temperatury. Gdy wszystko było już gotowe z ziół, Migotliwa przeszła do rany i leczenia maddarą. Na początku wysłała impuls maddary, dzięki któremu wyszukała wszystkie martwe tkanki, uszkodzone naczynia i inne elementy ciała smoka, których nie dało się już uratować, które były już martwe. Rana była otwarta, więc usunięcie ich nie było problemem. Następnie Migotliwa zajęła się oczyszczeniem rany z wszelkich zanieczyszczeń jakie na niej osiadły. Czy to bakterie, kurz, czy brud. Po prostu usunęła to wszystko. Później zajęła się uszkodzonymi kręgami w ogonie. Dzięki maddarze ustawiła kręgi odpowiednio, sprawdzając je i przyspieszając regenerację pęknięć, dbając o to, aby zapełniające ubytki tkanki były równie wytrzymałe, odporne i sprężyste, a także twarde, co stara kość. Teraz jednak posłała kolejny impuls maddary, aby zająć się regeneracją naczyń krwionośnych. Migotliwa posłała swoją energię tak, aby odbudować naczynia krwionośne. Przyspieszyła regenerację komórek tworzących ścianki naczyń krwionośnych, dbając o to, aby były równie elastyczne, wytrzymałe i sprężyste, co poprzednio. Zadbała, aby były szczelne i sprawowały stare funkcje, transportu krwi. Udrożniła miejsca, w których naczynia krwionośne nie były drożne, zadbała, aby krew popłynęła dokładnie w całym ogonie, sprawdziła także czy nie ma jeszcze jakiś przeszkód w płynięciu krwi, po czym ruszyła dalej. Tym razem Aura zajęła się mięśniami. Posłała impuls maddary, aby zacząć regenerację tkanek. Przyspieszyła ją i zadbała o to, aby regenerowane włókna mięśni były równie twarde, mocne, elastyczne i sprężyste, co niegdyś. Aby smok nie odczuwał problemu związanych ze znikającą raną. Kolejnym elementem, o jaki zadbała Migotliwa były układy nerwowe, połączenia z mięśniami. Odbudowywała cienkie nitki, dzięki którym przedostają się impulsy z mózgu, pobudzając mięśnie do pracy. Zadbała, by wszystko działało poprawnie, po czym zajęła się skórą. Przyspieszyła regenerację tkanek skóry, aby te zasklepiły ranę, przykrywając mięśnie. Aura zadbała o to, aby skóra była elastyczna, sprężysta, wytrzymała. Na sam koniec zaś Migotliwa przyspieszyła regenerację łusek smoka i opuściła łapy z jego ciała. Przyjrzała się swojemu dziełu.

: 03 paź 2015, 9:43
autor: Posępny Czerep
Chłód przybył w to jakże spokojne miejsce z czysto egoistycznych pobudek. Było to spokojnie i nie wiał tu zbyt mocy wiatr, więc w spokoju mógł się najeść. Trzymane w szponach cielsko żubra nie pozwalało mu na pewny i wysoki lot, wiec ciężko bił skrzydłami lecąc kawałek nad wierzchołkami okolicznych drzew. Wylądował na mięsie, po czym zszedł z niego, przeszedł kilka kroków w kółko, szukając odpowiedniego miejsca na skałach i położył się na boku, niemal przytulając się do swego posiłku. Chwilę po nim pojawiła się sowa, jak zwykle ciekawska i żarłoczna. Zaczęła podskubywać obiad smoka, na co ten ledwo powstrzymał się, by nie pokazać jej zębów. Wiedział jednak, że to zbędne – płomykówka była mała i nadal niezbyt głodna, nie uszczupli więc jego porcji. Zabrał się za jedzenie, powoli i wyjątkowo jak na nieco cierpliwie i staranie pochłaniając żubra. Rozrywał jego mięśnie, przegryzał kości, wypluwał długie futro. Nie minęło wiele czasu jak całość zniknęła w jego żołądku. Niebieskołuski zwinął się w kłębek i usnął, a kompanka korzystając z okazji wtuliła się w jego szyję.

: 29 paź 2015, 15:47
autor: Chłodny Obrońca
Długo szukał odpowiedniego miejsca na spotkanie z kimś.. kto zmienił jego życie. Po pierwsze miejsce musiało być osłonięte od wiatru, a po drugie w miarę spokojne. Nie chciał żeby cokolwiek im przeszkadzało. W końcu nauka władania maddarą nie należała to najłatwiejszych. Miał jeszcze sporo do nauczenia się. Zobaczył z góry odpowiednie miejsce i uśmiechnął się do siebie. Podnóże skały ukryje ich od ciekawskich oczu, a także osłoni przed wiatrem! Wylądował bez problemów i przeciągnął się z jękiem. Przysiadł i przymknął oczy by sformułować odpowiednią wiadomość.
~Mistrzu znalazłem miejsce stosowne do dalszej nauki. U podnóża Skały. Nie musisz się spieszyć i dziękuje, że znów zechciałeś poświęcić mi swój cenny czas.~
westchnął i położył się na kamieniach. Ciekawe jak podziękuje Cichemu za ten cały trud.. będzie musiał później coś wymyślić. Przymknął ślepia i zaczął medytować, to miejsce było całkiem niezłe by się wyciszyć.

: 31 paź 2015, 16:50
autor: Cichy Potok
Medytację smoka musiał przerwać szum skrzydeł. Jeśli Adept poderwałby w górę łeb, zauważyłby miedzianą sylwetkę znajomego, rosłego samca. Cichy wylądował ze spokojem u Podnóża Skały, po czym westchnął i skinął krótko łbem Zimowemu, składając skrzydła i podchodząc do niego wolno. Ostatnio Wodni dali mu w kość ze swoim lenistwem i zastanawiał się, czy w ogóle stanie na czele tego stada jest dobre. Ale póki co dawał im jeszcze szansę. – No dobrze. Od czego chcesz zacząć? – zapytał od razu przechodząc do rzeczy. Trzeba kuć żelazo, póki gorące, a Zimowy widocznie miał zapał do nauki magii.

: 02 lis 2015, 9:55
autor: Chłodny Obrońca
Nie omieszkał zauważyć nieco.. zamyślonego wyrazu pyska Cichego? Coś go chyba martwiło.. Zimowy strasznie chciałby mu pomóc ale domyślał się, że pewnie zmartwienie dotyczy stada Wody. Nie chciał być natrętny, więc zachował ciszę. Miał nadzieję, że jeśli wyjątkowo mocno skupi się na nauce, może mistrz odzyska lepszy nastrój. Uśmiechnął się do niego ciepło i skinął łbem na powitanie.
-Pamiętasz jak mówiłem ci mistrzu, że obrona mojego stada jest dla mnie najważniejsza? Może zacznijmy od dalszej nauki magii obrony.– powiedział z zapałem i wypoczętym głosem. Był gotowy na trudy związane z nauką!

: 10 lis 2015, 18:03
autor: Cichy Potok
// przepraszam, że tak długo, następnym razem, gdy nie opiszę po 2 dniach, kopnij na PW :)

Cichy wysłuchał Zimowego i pokiwał łbem. – Pamiętam – rzekł krótko, po czym oddalił się na stosowną odległość od ucznia. Zaraz potem Zimowy mógł wyczuć wibracje maddary wokół niego. Powietrze wokół Adepta stało się bardzo ciężkie, jemu zrobiło się duszno, a zaraz potem...gorąco. Powietrze wokół niego falowało, jakby temperatura wokół niego bardzo wzrosła. I tak właśnie było. Dodatkowo ów rozgrzane powietrze przemieszczało się wraz z Zimowym, więc jakby chciał się obronić po prostu odsuwając się od źródła żaru, nic by to nie dało. Cichy zaś patrzył z zainteresowaniem, w jaki sposób Zimowy się obroni.

: 16 lis 2015, 13:08
autor: Chłodny Obrońca
Czując wzrastającą temperaturę wokół siebie odetchnął kilka razy. Dalsza nauka, nie będzie lżejsza, musiał szybko wyciszyć umysł i odeprzeć atak. Skupił się więc na szumie wiatru i to w sumie podsunęło mu pewien pomysł. Czując, oprócz gorąca rzecz jasna, spokój jaki na niego spłynął był gotowy. Niech wiatr stanie się jego sprzymierzeńcem. Oczywiście nie chodziło o zwykły wiatr, który nie rozgoniłby magii, ale o wiatr jaki miał zamiar stworzyć. Skoro powietrze wokół niego robiło się coraz gorętsze, musiał je jakoś rozgonić. Tak, uznał, że to będzie dobra obrona. Nie prosta sztuczka, ale i niezbyt skomplikowana. Wyobraził więc sobie powiew, co nie było trudne kiedy ma się skrzydła, a powietrze uderza w ciebie z pełną siłą. Powiew wiatru miał okręcać się wokół niego coraz szybciej, blisko futra i nieco dalej. Był rozgonić całe zaklęcie Cichego. Powiew był chłodny niczym w wyższych warstwach chmur. Wiatr jak to wiatr, był prześwitujący, miał też kolejną cechę charakterystyczną dla podmuchu. Dźwięk gwiżdżącego powietrza. Podmuch miał jednak nic nie zrobić Zimowemu. W końcu to miała być obrona, nie atak na samego siebie. Pędzący wir, nie poruszał ani jednego kosmyka futra na ciele samca. Adept nie czuł też chłodu, temperatura miała opaść tylko do faktycznie panującej teraz poza jego ciepłą klatką, stworzoną przez Cichego. Widząc już swój wir teraz skonkretyzował co miało stać się z ciepłem. Aura miała zostać rozgoniona, lub wypchnięta do góry prowizorycznie stworzonego tornada, w którego centrum miał stać Zimowy. Wiatr swobodnie jednak owiał też postać smoka. W końcu chciał pozbyć się magicznego ataku całkowicie, nie tylko wokół siebie. Czując, że obrona jest już dopracowana skupił się na swoim bijącym sercu.
Jak zwykle znajome strużki mglistej maddary, wydostały się z ciała Zimowego niczym węże. Zaczęły wirować i dzięki temu twór adepta mógł powstać w świecie rzeczywistym. Spojrzał ponad pyłem, który został uniesiony przez jego wiatr na Cichego. Czy zadowolił mistrza?

: 16 lis 2015, 17:42
autor: Cichy Potok
Dość specyficzny sposób na obronę, mimo to...skuteczny. Jednak Zimowy nie mógł cieszyć się długo pokojem, bowiem coś zaczęło go świerzbić na grzbiecie. Gdyby obrócił pysk zauważyłby setki, jak nie tysiące małych, czarnych mrówek. Czy były zwyczajne? Nie, zdecydowanie nie, bowiem w miejscach, gdzie przeszły, Zimowy mógł czuć delikatny swąd palonej skóry, więc zapewne były to kwasowe mrówki. Ciekawe tylko, jak Adept się przed tym obroni?

: 17 lis 2015, 12:19
autor: Chłodny Obrońca
Uniósł brew czując coś dziwnego na plecach, kiedy jednak okazało się iż powodem dziwnego, a potem piekącego uczucia były mrówki kwasowe, Zimowy czym prędzej zabrał się do budowania ochrony. Bez zbędnych ceregieli uwolnił wiatr, który jeszcze przed chwilą go osłaniał, a w jego głowie znów zaczął rodzić się plan. Najlepszą osłoną będzie oczywiście zbroja. Ten tym ochrony jak Cichy mu powtarzał, był podstawą. Jeżeli coś atakowało cię blisko ciała, tylko tak można się było przed tym ochronić. Po szybkiej analizie postawił na wodną osłonę. Oczywiście, nie zwykłą wodę! Lecz magiczną która miała właściwości obronne. Woda jak to woda, miała być błękitna i płynna. Miała pokryć plecy adepta niczym płaszcz, lecz nie mocząc go przy okazji. Woda miała wchłonąć w siebie kwas oraz same mrówki. Stworzyłaby swego rodzaju klatkę. Dlatego też jej powierzchnia była o wiele wytrzymalsza niż zwykłej wody. Zimowy nie mógł przecież pozwolić by mrówki ot tak sobie wypłynęły i znów zaczęły go kąsać. Kiedy to wszystkie magiczne stworzenia znalazłyby się w wodnej pułapce, razem z ich kwasem, woda miała po prostu spłynąć na ziemię. Wtedy samczyk mógłby się po prostu odsunąć o krok. Tak.. taka eksperymentalna metoda ochrony mogła się udać. Mógł po prostu pokryć swoje ciało niewidzialną ochroną. Jednak mrówki szły by dalej.. Przecież nie zamierzał się tarzać by się ich pozbyć. Miał więc nadzieję, że taka wodna ochrona spodoba się Cichemu. Widząc już strukturę wody i jej wzmocnioną powierzchnię, która miała nie pozwolić by jakakolwiek rzecz opuściła ‘klatkę’ skupił się na biciu swego serca. Przyjemna mgła wysączyła się z jego ciała by od razu urzeczywistnić plan Zimowego. Woda w formie płaszcza pokryła jego plecy i pochłonęła mrówki wraz z jadem. Teraz pchnął twór z pleców na ziemię. Miał nadzieję, że mu się udało. Spojrzał wyczekująco na mistrza.

: 17 lis 2015, 20:52
autor: Cichy Potok
Ale tarzanie mogło być równie zabawne. Mimo to Zimowy wykorzystał dobrze swoją obronę i już po chwili nie było śladu po mrówkach. No ale ulga nie mogła trwać długo, czyż nie? No właśnie. Coś świsnęło przy uchu Zimowego. A tym czymś...był grom kulisty...prosto z czystego nieba? No nie...bo był to jawny twór z maddary i latał tak chaotycznie, że trudno było określić cel jego ataku. No ale gdy raz ów kula energii otarła się o czubek skrzydła Zimowego ten mógł poczuć dość nieprzyjemne mrowienie, a gdyby tak grom uderzył w niego? Mrowienie byłoby najmniejszym problemem. Czas więc obronić się, nim faktycznie grom uderzy.

: 19 lis 2015, 12:57
autor: Chłodny Obrońca
Widząc jak mrówki posłusznie spływają z niego razem z wodą, uśmiechnął się szeroko. Trochę eksperymentował tu z używaniem magii, a proszę, efekt taki jak sobie wymyślił. Ucieszyło go to niezmiernie, ale nie miał czasu na podskakiwanie z radości, bo już Cichy szykował dla niego kolejną niespodziankę. Tym razem, o zgrozo, był to piorun. Takiego jednak nigdy w życiu jeszcze nie widział. Zimowy zatrząsnął się jednak nieznacznie. Nadal miał w pamięci burzę jaką przeżył w Wierzbowej Dolinie. Wtedy to trafił go podobny piorun i potem w trakcie nauki latania, prawie spadł z nieba i się zabił. Dość traumatyczne wspomnienie, jednak co mógł poradzić. Mistrz nie mógł o tym wiedzieć, poza tym dobrze, że wybrał akurat taki atak. Samczyk musiał się oswoić z piorunami mimo strachu, jaki w nim wywoływały. Oczyszczenie umysłu ze zbędnych myśli zajęło mu tym razem nieco więcej czasu, niżby chciał. Co miał już niejaki pomysł na obronę, wspomnienia podsuwały mu wizję strasznego bólu w klatce piersiowej. Jeżeli jakiś smok został kiedyś trafiony piorunem, z pewnością będzie wiedział jakie uczucia teraz szargały Zimowym.

Odetchnął głośno i przymknął ślepia by nie zerkać na zbliżające się niebezpieczeństwo. Musiał się wyciszyć inaczej nici z kształtowania maddary. Zamiast skupiać się na negatywnych emocjach, które zalewały jego serce postarał się wsłuchać w szum wiatru. Dzięki bliskości Skały było go tu doskonale słychać. Szum zdawał się wydmuchiwać z niego emocje. Wtedy też zarysował mu się pomysł. Nieśmiało, ale rósł szybko i tak samczyk wymyślił barierę z maddary. Kształt kopuły, niczym daszek borowika, a w środku zamiast nóżki stałby Zimowy. Widząc już zarys kopuły, reszta pomysłów przyszła szybciej. Kopuła musiała być twarda i wytrzymała. Gruba na szpon i prześwitująca, jakby to powietrze chroniło smoka. Mimo tego iż nikt nie widział osłony, Zimowy musiał ją jakoś wymyśleć, więc nadał jej gładką fakturę. Piorun miał rozbić się o barierę i ewentualnie spłynąć nią do ziemi by tam się zneutralizować. Jeżeli to by się nie udało uznał, że sama osłona jest na tyle twarda, iż powinna powstrzymać atak przed dosięgnięciem go. Twarda kopuła nad głową podniosła mu nieco pewność siebie. Mimo iż kiedy siedział wtenczas w Dolinie, taka kopuła nic mu nie dała. Piorun i tak dosięgnął celu. Teraz jednak używał energii pod okiem Cichego, to także mu nieco pomogło. Przeźroczysta, gładka kopuła była już gotowa. Zimowy znów zagłębił się jakby w siebie, a czując łaskoczące ciepło swojej mglistej maddary, uśmiechnął się nieco. Smużki różowo-błękitnej energii wysączyły się ze smoka i rozkwitły nad jego głową niczym pąki kwiatów, by po chwili utworzyć barierę. Najprawdziwszą barierę, która miała uratować mu skórę.

: 19 lis 2015, 15:09
autor: Cichy Potok
Piorun w swoim chaotycznym tańcu uderzał co jakiś czas w barierę, pozostawiając na niej osmolony ślad po swoim uderzeniu. Bynajmniej nie "spłynął" on do ziemi. Bowiem barierze brakowało takich właściwości. W zasadzie była nijaka...I boleśnie się o tym przekonał Zimowy, gdy jego ogon musnął bariery, parząc się boleśnie, bowiem jego ochrona, stała się jego własnym atakiem na samego siebie. Temperatura w środku bowiem skoczyła do bardzo wysokiej, a w jej środku zrobiło się...okropnie duszno w miarę jak Zimowy zużywał tlen zamknięty pod kopułą. Cichy przechylił lekko łeb na bok. – Jakie błędy popełniłeś? Dla ułatwienia powiem, że zrobiłeś dwa. – zapytał ze spokojem, a Zimowy mógł poczuć jak jego bariera rozsypuje się, a on może zaczerpnąć świeżego powietrza. Natomiast piorun kołował chaotycznie nad głowami smoków...

: 23 lis 2015, 12:18
autor: Chłodny Obrońca
Mistrz miał rację, jednak strach trochę rozstroił adepta. Nie powinien mu się poddawać, bo wtedy powstawały bolesne dziury w jego osłonach. Westchnął ciężko i zamachał ogonem by pozbyć się bólu. Spojrzał w ślepia Cichego
-Poddałem się stresowi, wybacz mistrzu.. Nie powinienem sięgać pamięciom do zdarzeń z przeszłości, bo moja silna wolna i czysty umysł przestają mnie słuchać. Nie wspominając już o maddarze. Dwa błędy.. Czując ból w ogonie, mogę powiedzieć, że nie nadałem barierze właściwości by pochłonęła bądź zneutralizowała energię jaka płynie w piorunie. Stworzyłem jedynie tarczę, która fizycznie powstrzymała kulę przed dotarciem do mnie.– rzucił najpierw po czym zastanowił się intensywnie. Drugi błąd.. jaki był jego drugi błąd. Wtem odpowiedź przyszła sama. W sumie zaczął się dusić w środku swojej kopuły. Sam by się wykończył bo nie pomyślał o przewiewie! Ależ z niego nierozważny gad. Ale po to właśnie szkolił się u mistrza. Bardziej skomplikowane zaklęcie wymagały dbałości o większą ilość szczegółów.
-Moja kopuła nie była przewiewna i.. udusiłbym się pod nią gdyby nie pękła. Pozwól, że naprawię te błędy i postawię ją raz jeszcze.– powiedział poważnie i zmarszczył brwi. Wiadomo, że za pierwszym razem, nawet najzdolniejszy smok, nie przeleci przez las z szybkością sokoła. Dopiero po księżycach szkoleń może tego dokonać. Tak samo teraz Zimowy, znając już błędy jakie popełnił, czekał jedynie na pozwolenie od mistrza, by raz jeszcze rozłożyć swoją obronę.

: 24 lis 2015, 19:20
autor: Cichy Potok
Cichy jedynie się uśmiechnął w odpowiedzi. Zadowolony z tego, że Chłodny pojął swoje błędy i wiedział, co należy zrobić. – Pamiętaj o naturalnych przewodnikach, uziemieniach piorunów...pamiętaj zawsze o silnych i mocnych stronach żywiołów. – dodał po chwili milczenia, jaka między nimi zapadła, w której było słychać tylko trzask pioruna kulistego. Wtem Cichy poderwał łeb do góry, a piorun znów zaczął swój taniec wokół Obrońcy i wyglądało na to, że tym razem przyspieszył i zmierza wprost na pysk, nie chwila, bok? Trudno było określić gdzie, ale zdecydowanie leciał w kierunku Chłodnego.

: 25 lis 2015, 15:10
autor: Chłodny Obrońca
Samiec skinął głową słuchając uważnie mistrza. Będzie musiał to zapamiętać, inaczej kiedyś niechcący się usmaży. Poza tym to pewnie dlatego wcześniej raził go piorun, nie uziemił odpowiednio swojego tworu. Podrapał się po brodzie wykorzystując tę chwilę milczenia, która zaległa między dwoma smokami. Wiedział już jak powinna wyglądać jego osłona i na tym się skupił.

Umysł Obrońcy znów opustoszał, pozbył się wszystkich natrętnych myśli które chciały go rozproszyć. Przyjmując rady od Cichego, uspokoił nieco swój strach. Kopuła powinna być nadal niewidzialna, o gładkiej powierzchni. Gruba na pół szpona i odpowiednio szeroka oraz wysoka by ukryć w sobie młodego smoka. Widząc już wygląd swojego tworu teraz nadszedł najważniejszy moment. Musiał nadać swojej kopule odpowiednie właściwości. Wiedząc już co zrobił źle, był dobrej myśli. Najpierw przewiew, Chłodny nie chciał się przecież udusić pod swoją obroną jak poprzednio. Kopuła miała swobodnie wpuszczać i wypuszczać powietrze. Drugą ważną cechą była wytrzymałość. Widział już co potrafi uczynić piorun z drzewem. Wolałby żeby jego twór pozostał nieskruszony, inaczej poczuje tę szybko poruszającą się kule na swoim grzbiecie. Będąc już pewnym odporności swojej kopuły zastanowił się nad jej najważniejszą cechą. Piorun uderzając w nią musiał spłynąć chwilę potem do ziemi. Jak to się działo kiedy uderzał w wyjątkowo wysokie drzewa. Cała ochrona miała mieć tę właściwość. Miała stać się pośrednikiem pioruna kulistego pomiędzy niebem, a ziemią. Chłodny kilkukrotnie wyobraził sobie jak to miałoby przebiec. Piorun uderza, jest błysk, ale chwilę później cała energia ataku zostaje przekazana ziemi, gdzie spokojnie zanika. Odetchnął i zastanowił się jeszcze chwilę po czym sięgnął po maddarę. Tym razem powinno pójść lepiej.. Kopuła była wielkim przewodnikiem, nie podnosiła też temperatury w swoim wnętrzu. Błękitno-różowa mgiełka wypełzła szybko z ciała smoka i uformowała się w twór jaki wymyślił sobie młodzik. Chwilę później, prześwitująca powierzchnia kopuły była już gotowa na atak.

-Jestem gotowy.– szepnął starając się zaobserwować gdzie najpierw uderzy piorun kulisty. Samiec postarał się by swego rodzaju tarcza była też wytrzymała. Wiedział przecież, że mistrz nie stworzył zwykłego pioruna, przecież wszystko to było maddarą. Ta jak wszystkie smoki wiedzą potrafiła być potężniejsza niż natura.

: 26 lis 2015, 20:31
autor: Cichy Potok
Cichy nie potrzebował znaku, by zaatakować. Piorun w zasadzie żył swoim życiem. Na szczęście Chłodny stworzył teraz odpowiednią barierę, a gdy atak Cichego w nią uderzył, nie dość że wytrzymała, to także sprawiła, że cała śmiercionośna energia ataku spłynęła do ziemi, gdzie po prostu przepadła. Cichy skinął powoli głową, ale Chłodny nie mógł się cieszyć długo sukcesem. W jego kierunku bowiem kierowały się dwa kolce. Jeden od lewej, drugi od prawej. Jeden był wykonany z lodu, widać było wokół niego chłodną mgiełkę. A drugi był stworzony z magmy, był płynny i...gorący, co można było poznać po zafalowaniu obrazu wokół niego. No i jak obroni się przed tym Zimowy?

: 30 lis 2015, 10:56
autor: Chłodny Obrońca
Jak to zwykle bywało z mistrzem, ten nie dał mu się nacieszyć udaną obroną. Pewnie to i lepiej, tylko niepotrzebnie by się rozproszył i na nowo musiałby się wyciszać. Czując wibracje maddary na lewo i prawo od siebie miał jednak złe przeczucie. Nie spodziewał się raczej zwykłych ataków od Cichego, wiele się nie pomylił. Widząc magmowy i lodowy kolec westchnął przymykając oczy. Nie było to westchnięcie rozczarowania czy zmęczenia. Wręcz przeciwnie, kolejne wyzwanie które Obrońca chciał pokonać!

Najłatwiej byłoby się cofnąć, jednak nie na tym polegało to ćwiczenie. Samiec postanowił zdać się na tarcze z obu stron swojego ciała. Kolce mogły dość poważnie go zranić, a wymóg dodatkowej odporności na żywioły nie ułatwiał zadania. Dlatego też nie wybrał zbroi, a tarcze. Dwie okrągłe obsydianowe tarcze, cztery razy większe niż najgrubsza część kolców. Mógł wyczarować mniej, ale rozprysk podczas uderzenie mógł go dosięgnąć, po co więc ryzykować. Często najprostsze rozwiązania były najbardziej udane. Tarcza miała też być gruba na pół szpona. Widząc więc wygląd obu gładkich tarcz musiał im nadać odpowiednie właściwości, co było najtrudniejszą częścią według niego. Kolec lodowy miał trafić w bardzo twardą i wytrzymałą na uderzenia tarczę. Nie potrzebował więcej, miała być twarda i nie pozwolić się przebić ostremu kolcowi. Druga tarcza natomiast musiała być nie dość, że twarda to jeszcze odporna na ogień. Nie chciał by podczas uderzenia, po prostu się stopiła. Upewnił się więc by tarcza była nie dość, że twarda i zwarta to jeszcze odporna na bardzo wysoką temperaturę.

Po stworzeniu obu tarcz i tchnięciu w nie maddary, Obrońca zerknął na swojego mistrza. Patrzył na jego pysk starając się odczytać jakiekolwiek uczucia. Tak wiele dla niego robił, chciał by chociaż był z niego zadowolony. Jak inaczej uczeń mógł się odwdzięczyć tak wspaniałemu czarodziejowi jakim był Ciche Wody. Może poszuka kiedyś czegoś.. Na razie jednak czekał, na reakcję mistrza i pierwsze uderzenie w jego osłonę.

: 02 gru 2015, 20:05
autor: Cichy Potok
Cichy obserwował w milczeniu lot kolców, a potem jak Chłodny formułuje obrony. Pokiwał powoli łbem, gdy kolce uderzyły w nie, a smokowi nic się nie stało. – Ładnie, ale prościej dla Ciebie byłoby stworzenie jednej obrony, która obroniłaby cię naraz przed tymi dwoma atakami. Wystarczyło na przykład stworzyć kopułę, która to byłaby wystarczająco twarda, aby kolce jej nie przebiły i odporna na zmiany temperatury zarówno w górę jak i w dół. – podpowiedział młodemu, po czym...tak, pojawił się kolejny atak. A mianowicie metalowa obroża na szyi Obrońcy, która to coraz ciaśniej się zaciskała na jego szyi, powoli odbierając mu możliwość nabierania powietrza. Cichy przyglądał się swojemu uczniowi z niemym zainteresowaniem, teraz jednak nie było czasu na uśmiechy i pochwały. Obrońca musiał nauczyć się działać pod presją, nawet taką, która groziła mu śmiercią.

: 03 gru 2015, 11:56
autor: Chłodny Obrońca
-Dziękuje mistrzu, na pewno zapamiętam. Pomyślałem jednak, że co jeśli będę musiał nauczyć się tworzyć osłony dla więcej niż jednego smoka. Teraz widzę jakie to wymagające.. Czy mogę na przykład bardziej skupić się na obronie jednego smoka? Na przykład wtłoczyć w jego obronę więcej maddary, czy raczej nic to nie da.– zapytał się jeszcze zanim nastąpił następny atak. Musiał się dowiedzieć czy będzie w stanie efektownie chronić na przykład i siebie i przywódcę. Czy też innego smoka.. czy raczej powinien się skupić tylko na jednym stworzeniu.
Atak Cichego zaskoczył go nieco. Drgnął gdy poczuł nie przyjemną obręcz na szyi. Automatyczna reakcja, jednak Obrońca szybko przywołał się do porządku. Nie mógł teraz tracić skupienia. Metalowa obręcz wokół szyi.. pierwsze co wpadło mu do głowy to zamienić obręcz w lód i po prostu ją skruszyć. By jednak wpłynąć na twór innego smoka, pewnie musiałby dotknąć mistrza. Będzie się musiał potem o to zapytać. Zostało mu więc jedno. Musiał pokryć czymś szyję co nie pozwoli zaciskać się obręczy. Musiał też ją nieco rozgiąć inaczej się udusi. Ciekawe czy to nadal zaliczało się to do obrony czy już kontrataku.
Umysł Obrońcy w końcu opustoszał, za długo dumał nad rozwiązaniem.. naprawdę zaczynało brakować mu powietrza i coraz trudniej było mu zebrać myśli. Podstawowa zbroja i to szybko! Posłuszny obsydian szybko pojawił się w coraz wolniej myślącym umyśle smoka. Gładki i lśniący jak zawsze. Niezwykle twardy i zbity tak by nie popękał od naporu metalu. Zbroja, a raczej szersza obręcz od tej stworzonej przez Cichego miała pojawić się pomiędzy ciałem młodego czarodzieja, a metalem. Miała nie zmniejszać swojej objętość, a od razu zacząć rozpychać duszący atak mistrza, aż też pęknie i zniknie. Czy jednak słusznie postąpił, że wybrał taką obronę.. nie był do końca pewien. Jego obręcz nie za bardzo miała miejsce na pojawienie się. Myśli zaczęły zapychać mu niepotrzebnie głowę. Uderzył nawet raz łapą w ziemię. Automatyczny odruch.. chciał po prostu złapać obręcz łapami i spróbować ją rozgiąć. Obrońca zaczął sapać i już wiedział, że chyba nie uda mu się na czas wybrać stosownej obrony. Maddara rozpierzchała się po jego ciele za każdym razem gdy chciał ją tchnąć w coś co wymyślił. Tym razem pokornie będzie musiał znieść niezadowolenie mistrza, bo zwyczajnie w świecie zawiódł. Charknął i padł na ziemię, a jego skupienie i spokój ulotnił się już na dobre. Uderzył raz jeszcze łapą w ziemię zerkając na mistrza i starając się złapać powietrze. Zawiódł, ale to uczucie dopiero miało go przytłoczyć, na razie starał się nie oszaleć z bólu jaki czuł w klatce piersiowej gdy coraz mniej tlenu otulało jego płuca.

: 03 gru 2015, 15:44
autor: Cichy Potok
Cichy zastanowił się chwilę. – Jesteś w stanie stworzyć jedną obronę, której właściwości pozwolą ci obronić siebie, bądź kogoś przed więcej, niż jednym atakiem. Nie trzeba wtedy tworzyć dwóch różnych obron. Jeśli jednak chcesz kogoś bronić, to nie ważne ile maddary wtłoczysz w jego obronę, to zależy od kaprysu twojej maddary i stanu umysłu, jak dobra będzie twoja obrona. Większe zużycie maddary, niż to konieczne sprawi tylko, że szybciej opadniesz z sił. By bronić dwóch smoków na raz też możesz stworzyć jedną obronę, która zasłoni was oboje. Ale jeśli jesteście dalej od siebie to faktycznie, lepiej po prostu stworzyć dwie obrony, jeśli chronione przez ciebie stworzenie znajdzie się w zakresie twojej maddary, bo ta też ma swoje...granice. – wytłumaczył i jednocześnie odpowiedział na pytanie Chłodnego, chyba nawet nieco bardziej wychodząc poza jego pytanie. Miał jednak nadzieję, że dzięki temu, smok dostanie tyle wiedzy, ile będzie mu potrzebne. Gdy więc Czarodziej zaczął tworzyć swoją obronę, Cichy widział, jak coś czarnego migocze przy szyi Chłodnego i znika. Spojrzał zaskoczony na smoka, ale nie był zły. Gdy więc padł na ziemię, najwyraźniej niezdatny do dalszej obrony Cichy machnął lekceważąco łapą, a twór zniknął w chmurce delikatnych iskierek, by po chwili rozpierzchnąć się na wietrze. Cichy podszedł do ucznia i sprawdził, czy oddycha, a następnie pomógł mu wstać. Spojrzał na niego czujnie, jakby chcąc się upewnić, czy wszystko z nim w porządku. – Tyle wystarczy. – rzekł krótko, tym samym kończąc naukę, po czym przymknął ślepia, a gdy je otworzył, widać w nich było troskę. – Co się stało? – zapytał cicho, a w jego głosie było słychać zdziwienie.

//raport MO IV