OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
To, że Szkarłatny przyjął jej nieme zaproszenie i usiadł było... Miłe. Faolitiarna nie umiała tego inaczej opisać. Po prostu zrobiło się jej przyjemnie. Trochę jakby obok niej położyło się drugie ognisko. Taka bliskość była nowością. Fao nie znała wielu smoków, a te które znała respektowały swoją przestrzeń osobistą. Jasne, okazjonalny szturchaniec czy łapa na ramieniu – to było jej znane. Dotyk na policzku, uścisk – to pamiętała z pisklęctwa. Nie za dużo, w końcu Heulyn wybrała się na swoją wielką wyprawę w nieznane gdy jej drugorodna miała zaledwie trzy księżyce. Od tego czasu... Hmm, ostatnim bliskim kontaktem była chyba jej sprzeczka z Porywistym. Skrzywiła się lekko i odegnała to wspomnienie, nie chcąc psuć sobie nastroju poczuciem winy.– Nowy Przywódca? To rzeczywiście nowiny... Kto to? – zapytała, obracając łeb w prawo i patrząc na Szkarłatnego. Z tego co wiedziała, ostatnim Przywódcą Wody był Ciche Wody. Ojciec Szkarłatnego. I Lazurowej. Może kogoś innego też, tego już nie wiedziała.
Bacznie przyjrzała się samcowi, próbując ustalić jego wiek. Mógł być kilka księżyców młodszy od niej... Może około czterdziestu? Zakładając się że wykluł się gdy jego ojciec miał trzydzieści księżyców... Ciche Wody z pewnością nie był już młody. Pewnie musiał ustąpić stanowiska. – Twój ojciec wybrał swojego następcę czy urządziliście głosowanie?
Na następną odpowiedź Szkarłatny potrzebował więcej czasu. Fao nie była już tak niecierpliwa jak kiedyś, toteż powstrzymała się od zapełniania ciszy i w milczeniu przyglądała się samcowi. Miał jaśniejsze łuski wokół ślepi, układające się we... we wzorki? Ładnie to wyglądało. Podkreślało kształtne łuski i kolor oczu.
– Mhm – mruknęła, nadal skupiona na oglądaniu pyska Wodnego. Po chwili potrząsnęła łbem i zamrugała, skupiający się na tym co mówił Szkarłatny. – O, Czarodziejką! To jak ja... Ale ty, Piastunem? – urwała na moment. – Patrz, wymyśliłam sobie że szkolisz się na Wojownika. Piastun... Jesteś pierwszym jakiego znam! Nie mamy żadnego w Cieniu. To stosunkowo nowa ranga, czyż nie?
Ponownie przyjrzała się samcowi, skupiając się na otaczającej go aurze spokojnej pewności. Jako nauczyciel i opiekun, takie coś się przydaje. Uśmiechnęła się półgębkiem, wyobrażając sobie gromadkę piskląt tłoczących się wokół brązowołuskiego. Miły obrazek.
– Zaraz, zaraz. Skoro jesteś po mianowaniu, to zgubiłeś kolec! Jak cię teraz zwą?