Strona 12 z 30
: 28 paź 2015, 17:45
autor: Jad Duszy
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Słysząc ryk córki wyruszył na jej spotkanie. Bez pospiechu, ale jednak. leciał powoli, by wylądować przed Wizją Zniszczenia. Szczerze mówiąc dawno jej nie widział. teraz jego złote ślepia jak zwykle zalśniły kpiącym rozbawieniem, a on sam skinął Wizji łbem na przywitanie.
–
Jak ma się Ogień? – Zagadnął. Tylko z Runa nie udało mu się jeszcze spotkać. Zabawne, że to ze swoim dawnym stadem miał najwięcej "problemów". najwidoczniej jednak runa była czymś zbyt zajęta. Oczywiście nie sadził również, aby Zniszczenie wezwała go tu na zwykła pogawędkę ojca i córki. Chyba byli do siebie zbyt podobni, aby miał w coś takiego wierzyć.
: 28 paź 2015, 22:09
autor: Wizja Zniszczenia
Leniwie obserwowała lot ojca, a gdy ten wylądował, na jej pysku pojawił się szelmowski uśmieszek.
– Och, a nie zapytasz co u mnie?
Żachnęła się, oczywiście nie pytając na poważnie. W końcu faktycznie była zbyt podobna do ojca, aby przejmować się niuansami rodzinnymi. Nawet jej własna córka jakoś tak bardzo jej nie interesowała, jak na przykład dobra walka. Ale, ale. Nie przyszła tutaj rozmyślać. Wzruszyła lekko barkami.
– Tak szczerze powiedziawszy to nie wiem za bardzo. Runy ostatnio nikt nie widuje zbyt często. A pozostali jakby zapadli w jakieś otępienie...
Odpowiedziała zgodnie z prawdą. I tak wciąż traktowała ojca jak część stada Ognia, a że był Prorokiem to wątpiła, aby wykorzystał jakąkolwiek informację o Ogniu, by mu zaszkodzić. Chyba?
– Ja mam dość tego i w końcu postanowiłam opuścić Ogień, by nieco rozruszać moje zastane kości. Jak myślisz, czy mój drogi rodziciel znajdzie chwilę, aby przekazać mi ostatnie tajniki w zakresie walki?
Zagadnęła z zadziornym błyskiem w oku.
: 02 lis 2015, 20:47
autor: Jad Duszy
Tak, on sam nie raz próbował nawiązać kontakt z Runa, co smoczyca najwyraźniej postanowiła zignorować. Źle tylko, że reszta również zapadła w letarg. Sen zimowy? Ale informacji nie rozdawał za darmo, nawet gdy należał do Ognia, więc teraz również istniała niewielka szansa, ze wykorzystałby to inaczej niż dla siebie samego.
– Przydałoby się trochę zagrożenia, aby ponownie rozbudzić Ogień – mruknął z wyraźną dezaprobatą. To samo dotyczyło zresztą i innych stad. Chyba wszystkich, z wyjątkiem Cienia. Bez dobrego Przywódcy stado samo się nie obudzi... Ani bez celu, o które mogłoby walczyć.
– Skoro i tak nie mam nic lepszego do roboty – powiedział, a jego ślepia zabłysły rozbawieniem. Nie do końca była to prawda, ale również nie było to kłamstwo.
– A co konkretnie chciałabyś doszlifować? – zapytał, przekrzywiając głowę. Nie tracił również czasu, odsuwając się kilka kroków od córki i przyjmując pozycję gotowości.
: 10 lis 2015, 18:41
autor: Wizja Zniszczenia
Wizja sama faktycznie także ostatnio nie popisywała się swoją aktywnością. Ale mimo tego, chciała bardzo już nie być taką ociężałą i po prostu próbowała znaleźć cokolwiek, co by jej w tym pomogło. A co, jak nie trening, nie rozrusza jej zastanych kości? Widząc, jak Jad chyba nie zamierza jej odmówić, a potem przyjął pozycję gotowości Zniszczenie uśmiechnęła się lekko, zaczerpnęła powietrza o powiedziała... – No jak to co...atak. – ...i w tym samym momencie, co zakończyła swoją wypowiedź, wypuściła ze swojego pyska długi, cienki strumień lodu, skierowany dokładnie w pierś ojca. Czy zamierzała nie wykorzystać efektu zaskoczenia? Ona? Phi, to tylko byłoby tylko i wyłącznie marzenie, aby nie wykorzystała jakiegoś podstępnego ruchu.
: 11 lis 2015, 11:19
autor: Jad Duszy
Złote ślepia zabłysły na chwile, jakby odbijając w sobie lód, jaki wytrysnął z pyska jego córki. Sam Prorok jednak zdawał się nie wkładać większego wysiłku w swój unik, jednym szybkim, płynnym ruchem odskakując w prawa stronę i unikając tym samym trafienia.
– Naprawdę tylko na tyle cie stać? Taki atak może wykonać byle Adept – zauważył, a w jego głosie jak zwykle brzmiała cyniczna drwina. Nie miał nic przeciwko atakom z zaskoczenia, jeśli nie były to ataki zbyt banalne. A w końcu teraz Wizja chciała opanować mistrzostwo w atakowaniu, wiec powinna bardziej się postarać.
: 21 lis 2015, 11:34
autor: Wizja Zniszczenia
Wyszczerzyła drapieżnie zęby. Byle Adept nie stworzy tak silnego strumienia lodu. Mimo to wiedziała z kim ma do czynienia i nie zamierzała dać się sprowokować, ale...postanowiła się zabawić. Przybrała rozzłoszczoną maskę na swój pysk, udając że strasznie przejęła się komentarzem ojca i teraz atakuje niczym furiatka. No bo w sumie tak to można było nazwać, skoro wręcz zaszarżowała na Jad. Jej łapy uderzały mocno w podłoże, jakby chciała staranować czerwonołuskiego. Ale to była tylko przykrywka. Wizja miała swój plan i w momencie, gdy tylko znalazła się na odległość skoku, ugięła delikatniej łapy, wybijając się od podłoża po skosie na swoje lewo, czyli kierując się na prawy bark ojca. Tam też lądując, zamierzała zarzucić rogatym łbem, celując od tyłu w nasadę jego szyi, przebijając ją potężnym ciosem ostrych rogów. A że miała ich sporo, któryś dosięgnie celu, chyba...
: 23 lis 2015, 15:50
autor: Jad Duszy
O ile Jad wciąż tam będzie. A jak się można domyślić, nie stał w miejscu, czekając, aż atak Wizji dosięgnie jego ciała. Ugiął łapy, miękkim skokiem odskakując w lewo. Wystarczająco daleko, aby znaleźć się poza zasięgiem rogów córki. Wyglądał przy tym, jakby nie sprawiało mu to większego wysiłku.
– Znów proste. Twoja siła ci nie pomoże, jeśli nie dosięgniesz celu – stwierdził najprostszy z możliwych fakt. Może dzięki temu jego córka pokaże trochę "fantazji"? Oczywiście ani trochę nie nabrał się na jej udawany gniew.
: 24 lis 2015, 20:03
autor: Wizja Zniszczenia
Sapnęła z irytacji. Teraz była zła. Mimo to nie traciła przejrzystości myślenia. Zaraz potem stwierdziła, że ojciec tak daleko nie uskoczył. Wykorzystała to, aby ogonem dosięgnąć jednej z łap ojca i szybkim ruchem pociągnąć go ku ziemi, aby w następnej już chwili dopaść do niego, by móc zaatakować powalonego smoka (jeśli udało jej się to w ogóle zrobić). Zamierzała doskoczyć do Jadu płaskim skokiem, aby stracić jak najmniej czasu i wbić kły w jego kark, bądź podgardle, w zależności jak upadnie, ale tak czy owak zamierzała użyć swoich szczęk, aby dosięgnąć do ciała czerwonołuskiego, a następnie wbijając w jego ciało kły, zacisnąć mocniej szczęki, pozwalając swoim ostrym kłom wbić się głębiej w ciało ojca, a swoim silnym szczękom na złamanie tego, co stawi opór.
: 25 lis 2015, 10:29
autor: Jad Duszy
Wszystko fajnie, o ile oczywiście Wizja zdołałaby go złapać tym ogonem. Od tego zależał sukces jej akcji. Jednak córka nie zaplanowała niczego na wypadek, gdyby jej się nie udało. Bo w końcu którą łapę zamierzała załapać? Tylną, przednią, lewą, prawą? Zniszczenie nie skupiła się na akcji, kod której zależało powodzenie jej ataku, dlatego tez atak nie doszedł do skutku. po prostu smoczyca nie mogła zdecydować się na łapę, a widząc jej ogon, jad najzwyczajniejszy w świecie na niego stanął. na chwilę, tak, aby zabolało, ale poza tym odskoczył jedynie leciutko w tył, uśmiechając się po swojemu, czyli niezwykle drwiąco.
– Zanim zaczniesz myśleć o swoim ataku dwa kroki w przód, spróbuj spojrzeć na niego również krok wstecz – stwierdził. Czyżby smoczyca jednak za bardzo się rozgniewała?
: 27 lis 2015, 17:21
autor: Wizja Zniszczenia
Podniosła się, uniosła się na przednich łapach, po czym sapnęła, niczym niedźwiedź. Górowała nad ojcem, to pewne, ale nie jeśli stanęła na czterech łapach, a koniec końców, na nie opadła. Lekko skacząc w przód. Co zamierzała? Immanor raczy wiedzieć. Tak czy inaczej Wizja wiedziała. Wyglądało to tak, jakby chciała wbić swoje pazury przednich kończyn w powierzchnię barku ojca i zjeżdżając po nim w dół, uczepiwszy się pazurami jego barku, rozorać mu ów miejsce boleśnie i głęboko. Jednak ona sobie tylko lądowała...przy okazji być może mając na tyle szczęścia, by zranić Jad. Jej prawdziwy atak, był jednak brutalniejszy. Bowiem Wizja zgięła łeb, by w następnej chwili po prostu zarzucić nim tak, by uderzyć w łeb ojca. Brutalnie i bez jakiegokolwiek zahamowania. Czy wierzyła w swoją siłę? Tak, wierzyła w to, że to uderzenie jej rogatego, mocnego łba może roztrzaskać czaszkę Jadu, nie czyniąc jej przy okazji większej szkody. Z tego co wiedziała, dorównała wytrzymałością ojcu, ale w sile...wyprzedzała go zdecydowanie.
: 28 lis 2015, 16:15
autor: Jad Duszy
Jad odskoczył w tył, zarówno poza zasięg pazurów, jak i głowy córki. oczywiście odskokiem niskim, raczej poziomym niż w górę, aby nie nadziać się na szpony smoczycy.
– Teraz trochę lepiej. Nie możesz jednak zakładać, że coś uda ci się przy okazji. Czasem najprostszy atak jest najskuteczniejszy. Innym razem może być jednak zbyt prosty. Atakując dalej powiedz mi, co wiesz o zmyłkach. Jakie według ciebie są najskuteczniejsze. Chce dokładne przykłady, które ty sama mogłabyś zastosować w walce. I atakuj teraz z zamkniętymi oczami – na pysku proroka pojawił się teraz drapieżny, ale i w pewien sposób złośliwy uśmiech. O czym myślał?
: 09 gru 2015, 21:50
autor: Wizja Zniszczenia
Wizja warknęła.
– Tak źle, tak niedobrze.
Oznajmiła przedrzeźniając nauczycielski ton ojca, po czym wyszczerzyła zęby w uśmiechu, szykując się do kolejnego ataku. No dobra...prosty, acz zaskakujący atak. Samica zamknęła ślepia, zgodnie z poleceniem ojca, zapamiętując, gdzie stoi. Następnie skoczyła ku Jadowi, a przy lądowaniu, rozłożyła jedno ze swoich skrzydeł, by kolcami, wieńczącymi je, zaatakować go. Po prostu chciała bez zbędnych ceregieli wbić je w ciało czerwonołuskiego. Oczywiście celowała w szyję, bo gdzie indziej? Lubiła walczyć ostro, a nie tak jak większość...a tu zadrapią bark, a tu przejadą pazurkami po ogonku, ech...takie pieszczoty zostawiała dla swojego partnera, a nie dla przeciwnika. Mimo to wiedziała, że celuje na oślep, więc równie dobrze mogła trafić w bark, albo bok, to się okaże. Powracając do ataku. Skrzydło Wizja jedynie delikatnie otworzyła, nawet nie pozwalając zbytnio błonie się rozprostować (nie wiem jak nazwać to, łokieć skrzydła? tak czy owak nie końcówka skrzydła, tylko tak jakby bark skrzydła, mam nadzieję, że wiesz o co chodzi xD). No i jednocześnie, jak już się zbliżała do ojca odpowiedziała także na jego pytanie.
– Zmyłki służą po to, jak sama nazwa wskazuje, aby zmylić przeciwnika. Wykonuje się zalążek ruchu, ataku, jednak atakuje się zupełnie w inny sposób, skupiając jednak zmysły przeciwnika na tym pierwszym bodźcu, w walce w końcu często posługuje się akcją-reakcją, a im szybciej się zareaguje, tym lepsza obrona, więc zmyłka może nakierować przeciwnika wprost na ten prawidłowy atak. Konkretnymi przykładami mógłby być skok, w którym czerpie się powietrza, jak do zionięcia na lewy bok smoka, więc zapewne odskoczy w prawo, a podczas lądowania, mogłabym zamachnąć ogonem, by uderzyć go. Innym sposobem, mogłoby być uniesienie łapy, by zamarkować pysk smoka, w tym samym czasie można zaczerpnąć oddechu, by po odskoku w tył takiego smoka, zionąć na niego strumieniem...lodu w moim przypadku.
Odpowiedziała na pytanie Jadu w trakcie ataku. Ach....jak ją korciło, by otworzyć ślepia, ale nie śmiała, póki nie dostanie takiego polecenia.
: 11 gru 2015, 16:36
autor: Jad Duszy
Wizja nie mogła zatem dostrzec, jak jej ojciec pobłażliwie kręci głową, słysząc jej odpowiedź. Oczywiście przed jej atakiem się obronił, co mogła łatwo stwierdzić, gdyż jej ciao nie natrafiło na opór inny niż ten powietrza. Sam jadł przerzedł natomiast na lewo od smoczycy, nie próbując się w żaden sposób ukrywać. Niech jednak sama stwierdzi, gdzie jest, ma inne zmysły niż tylko wzrok.
– Aby wykonać zmyłkę musisz przewidzieć potencjalną reakcje przeciwnika. Z twoich słów wynika jednak, ze tego nie robisz. powiedz, jaki mądry przeciwnik uskoczy w prawo przed ogniem czy lodem celującym w jego lewy bok? Odskoczy w przód lub w tył, jeśli nie jest idiotą. Nie jest bowiem w stanie ocenić, jaki zasięg będzie miał atakujący cię strumień, więc skąd będzie wiedział, czy jego odskok wystarczy, by wyjść poza jego zasięg? Poza tym zmyłki powinny wynikać z twojego ruchu. Gdy próbujesz skoczyć, a zamiast tego ziejesz tracisz czas. gdy przeciwnik odskoczy poza zasięg ognia czy lodu, to w jaki sposób zamierzasz dosięgnąć go ogonem czy jakakolwiek częścią swojego ciała? On odskakuje od ciebie, nie w twoja stronę. nie, najlepsze zmyłki to takie, które następują w trakcie trwania twojego ataku, nie po pozorowanym ataku. Rozumiesz? – Zapytał. Co ciekawe jego głos wcale nie sprawiał, że można go było po nim namierzyć. A zapach... Zapachu nie było. Zupełnie jakby Jad nie posiadał woni. Zapewne było to związane z pełniona przez niego funkcją.
: 13 gru 2015, 0:24
autor: Wizja Zniszczenia
Wizja warknęła, zniecierpliwiona i zła na ojca, że znów jej nie zrozumiał.
– Widzisz, a jaki wojownik miałby aż taki zasięg swoich ataków, by celować od boku smoka w jego bok, a potem chcąc zaatakować jego drugi bok? Musiałby umieć się teleportować, a ja takich smoków jeszcze nie widziałam. Mi chodziło o atak boku od frontu, lub zadu, gdzie celujesz na jego bok, bark, skrzydło, a jednocześnie masz w zasięgu cios w stronę, w którą pozostawia mu się jedyną drogę ucieczki. Bo skakać wprost na potencjalny atak lodem, bądź uskakiwać do tyłu, nie będąc pewnym, czy uskoczy się poza zasięg smoczego oddechu...zostaje tylko jedno logiczne rozwiązanie. Ewentualnie lot.
Odpowiedziała neutralnie. Potem...po prostu zamarła. Nie wiedziała gdzie on jest. Bo skoro go nie widzi, skoro go nie czuje, a nawet nie słyszy...to jak na litość Immanora ma niby go odszukać? Magicznie? Ale uczyła się ataku, wątpiła, aby w prawdziwej walce miała marnować czas na wysyłanie magicznych impulsów, by potem zaatakować prawidłowo. Sfrustrowana, po prostu zaczerpnęła powietrza i okręcając się wokół własnej osi zionęła potężnym strumieniem lodu wokół siebie, chcąc zamrozić wszystko wokół siebie, może na chybił trafił uda jej się po prostu Jad trafić i tyle. Co do zmyłek.
– Nie wiem, czy do końca rozumiem jednak twój punkt widzenia względem zmyłek. Może podasz przykład jakiejś, która twoim zdaniem jest wykonana prawidłowo. I na litość, jak mam cię znaleźć, skoro nawet przy prowokowaniu cię do odpowiedzi, ukrywasz swój zapach i głos!
Rzuciła poirytowana.
: 28 gru 2015, 15:46
autor: Jad Duszy
Przekrzywił lekko głowę, czego Wizja oczywiście zobaczyć nie mogła.
– Musisz zatem nauczyć się precyzować swoje słowa, podobnie jak precyzować musisz swoje czyny i cele w walce – głos, który słyszała smoczyca jak zwykle wypełniony był cynicznym rozbawieniem.
– Przykład prawidłowej zmyłki? Na przykład gdy atakujesz ogonem. Zamiast zmieniać to na coś innego, wystarczy podnieść ogon lub obniżyć go, aby zmylić przeciwnika co do twojego celu. Najprostszą i najczęściej stosowaną odpowiedzią na atak na nadgarstki łap smoka jest po prosu przeskoczenie nad takim przykładowym ogonem. Jeśli jednak w trakcie podskoku ogon pójdzie w górę... – urwał. Resztę sama może sobie wyobrazić. podobnie jak sama powinna potrafić wymyślić podobne formy zmyłek, nie tracące czasu na zmianę kończyny czy własnego położenia.
A jednak płomienie nie trafiły w Jad. A może otoczył się tarczą? Nie wiadomo, w każdym razie ryku bólu ani swądu spalenizny nie było. Może na chwilę wzleciał w powietrze?
– A gdyby dookoła ciebie w tej chwili były inne smoki, pisklęta twojego stada? taki atak może zaszkodzić nie tylko im, ale sobie. Podmuch wiatru może zdmuchnąć twój własny ogień na twoje ciało – zauważył z pewną drwiną, a może i niesmakiem? Bezmyślność nie była cecha, która chciałby widzieć u swojego potomstwa.
– Czy smok wydaje dźwięki tylko pyskiem? Przeciwnik nie będzie do ciebie cały czas gadał – tak, tym razem wyraźna kpina.
: 02 sty 2016, 8:41
autor: Złoty Bażant
//Event
Dolina Rozpaczy, nie było to może najlepsze miejsce ale kto wie, może akurat w tym raczej nieprzyjaznym miejscu Łowca znajdzie kamienie albo chociaż ślady złodziei którzy skarb Nauczyciela ukradli. Smok ujrzał dwa uczące się smoki, a więc trzymał się od nich z daleka, nie miał nikomu zamiaru wchodzić w drogę, no chyba ze chochlikom złodziejom. Chodził więc po caluteńkiej dolinie, rozglądając się czujnie po ziemi, rozgrzebując śnieg w poszukiwaniu kamieni, ale też śladów. Oczywiście tym razem w grę wszedł także węch, bo może ślady chochlików zasypał snieg, a zapach pozostał w powietrzu.
: 02 sty 2016, 21:41
autor: Administrator
/odpis eventowy
Zdaje się, Szkwał nie miał dzisiaj szczęścia. To już było kolejne miejsce, w którym łowca Wody nic nie znalazł. Nic, kompletnie. Ani śladów, ani kamieni... Ani chochlików. A może to wina miejsca? Czyżby Dolina Rozpaczy była aż tak rozpaczliwa, że nawet chochliki się tu nie zapuszczały? Cóż... Te wszystkie jęki, które tu było słychać, mimo że były tylko dziełem wiatru, czasem naprawdę przyprawiały o dreszcze. Teraz też słychać było zawodzenie.. Poszukiwania nie mogły trwać wiecznie. Trzeba było w końcu się z tego miejsca wynieść. I gdy Szkwał już zamierzał opuścić Dolinę, dostrzegł, na samym jej krańcu coś w śniegu. Pewnie tylko dlatego że był łowcą, połowicznie przysypane już śniegiem ślady nie umknęły jego uwadze. Wyglądało na to, że cokolwiek miało tu wejść – szybko zmieniło zamiar i odeszło. A trop prowadził do Bliźniaczych Skał.
: 02 sty 2016, 23:07
autor: Złoty Bażant
Kiedy tylko samiec spostrzegł ślady prowadzące w kierunku Bliźniaczych Skał, nie wahał się tylko opuścił Czarne Wzgórza, szczerze ciesząc się że trop zaprowadzi go w lepsze, przyjaźniejsze miejsce. Ale skupiając się na śledzeniu to smok szedł tuż obok śladów, starając się ich nie zatrzeć, ciekawe w której części Skał było to czego szukał i czy w ogóle było.
: 27 sty 2016, 14:38
autor: Nathi
Jakże adekwatna była nazwa miejsca, w którym się znalazł do jego położenia! Starzec bez domu, bez rodziny i bez przyszłości. Z dwóch pierwszych zrezygnował świadomie; jeśli natomiast chodziło o liczbę księżyców, która mu pozostała... Na to już Nathi nie miał wpływu. Kres jego dni nadchodził nieubłaganie.
Mimo to nie żałował żadnej decyzji podjętej w swoim życiu. Od początku do końca działał słusznie – ale był na tyle inteligentny, że odkrył już, iż jest to jedynie okrutna zabawa bogów. Monotonia, której nie da się przerwać. Smoki będące najpotężniejszą pośród ras, które mogłyby zawładnąć światem – podzielone na stada i nacje, rozrzucone po całym świecie, niezdolne do zjednoczenia. Nieświadome swojego potencjału. A ci wybrańcy, którzy uzmysłowią sobie prawdę muszą tkwić tu wiedząc, że nic nie zmienią. Słowo został zesłany do świata, który przerastał. Do świata nieprzystosowanego do jego punktu widzenia.
Szedł do przodu, choć zdawało mu się, że stoi w miejscu. Ten okropny, świszczący wiatr i chłodny puch sięgający mu ponad nadgarstki. Pruszący, wirujący śnieg ograniczający widoczność. Trząsł się z zimna.
Po długiej wędrówce dotarł w końcu pod sterczącą na środku doliny czarną skałę. Przywarł do niej. Zakręciło mu się we łbie. Odszukał wąską szczelinę, częściowe schronienie. Położył się w niej powoli na boku, odpoczywając i dysząc ciężko. Wiatr zdawał się powoli cichnąć. Może na dzisiaj sobie odpuści? Było już późno, robiło się ciemno. Kto by pomyślał, że dzień rozpoczęty tak ciepłym jak na tę porę roku porankiem zakończy się taką śnieżycą?
: 30 sty 2016, 17:00
autor: Sketch
Jak on nienawidził zimy. Teraz rozumiał czemu smoki posiadały futra. Teraz też rozumiał dlaczego jego mistrz mówił, iż kiedyś zrozumie jak bardzo futro jest przydatne.
To cud, że pustynny jeszcze nie zachorował, ale bądźmy szczerzy. Unikał zbyt długiego przesiadywania na nieosłoniętych terenach. Tym razem jednak musiał wybrać się choćby i po to, aby spróbować odnaleźć swoje Jiwah. Nic z tego. Może gdyby leciał, ale w taką śnieżycę po prostu się nie dało unieść powyżej ogona, a widoczność wcale nie była lepsza.
I tak właśnie smok zawędrował z terenów swojego stada, aż do doliny rozpaczy umiejscowionej na czarnych wzgórzach. Miejsce to było chociaż trochę osłonięte przed silnym wiatrem i była tu lepsza widoczność.
O tyle lepsza, że w dole zobaczył ciemnego starego smoka.
W jego łbie zaczęła się wręcz burza. Gdzieś już słyszał o tym smoku. Tyle razy mu powtarzano o nim.
W miarę jak się zbliżał, jego myśli coraz bardziej ukierunkowywały się, aż w końcu zbliżył się na około dwa ogony- i już wiedział.
–Biały Kolec...
Powiedział bez wrogości w głosie. Już pamiętał wszystko co słyszał o nim i był już przekonany, że nie da się omamić słowami tego starego samca. Niemniej jednak chętnie pozna jego historię oraz usłyszy jak on widzi ten świat. Może po prostu urodził się obłąkany- z przekonaniem, że świat jest dla niego, a nie odwrotnie, iż jest jedynie marnym pionkiem w naturze... Albo miał jeszcze inne rozumowanie?
–Cóż takiego zrobiłeś, że przy kresie swojego życia zostałeś kompletnie sam?
Nie zamierzał zdradzać na razie swojego imienia. Wolał być 'nikim', a zarazem tym, który zadaje pytania.
: 30 sty 2016, 18:40
autor: Nathi
Zerknął na przybysza kątem oka, na jedno uderzenie serca. Tyle wystarczyło, by był pewny, że nigdy wcześniej go nie widział. Śmierdział Życiem, a jego kontakty z tym stadem urwały się jeszcze przed narodzinami pustynnego.
Nie podniósł się, wciąż jeszcze zbyt zmęczony długim spacerem, wysiłkiem spowodowanym koniecznością przedarcia się przez ośnieżone tereny. Jeszcze chwila i być może zaszczyci rozmówcę pozycją siedzącą.
Nie zamierzał pytać go o imię. Nie interesowało go. Wiedział już, że imiona nie miały większego znaczenia. I tak już go być może nigdy więcej nie zobaczy. A nawet jeśli, to nie zależało mu na odróżnieniu go od tłumu. Wszyscy byli tacy sami. Jednolita masa. Różnili się rasami, wiekiem, charakterem, czy poglądami – ale i tak byli jednakowi. Setki było już podobnych smoków i znacznie więcej jeszcze będzie. Wszyscy narodzą się, potem umrą i jedyne, co po sobie pozostawią, to ich pisklęta, które zwyczajnie powtórzą żywot rodzica. Koło.
Nie wiedział, skąd przybysz znał jego imię, być może i część historii. Ale opcji było wiele, najprawdopodobniej usłyszał opowieści swoich współplemieńców o "przywódcy-tyranie", który całą swoją kadencję próbował jedynie zdusić bunt wywołany samym jego wybraniem. Im więcej czasu mijało, tym mniej sensowna zdawała się być sytuacja. Pokazywała jednak siłę słów – wojownik nikogo nie ukarał, nikomu nie rozkazywał, a mimo to nazywano go "tyranem". Przy jego przejęciu władzy zbuntował się jego konkurent, zły, że to nie on został przywódcą i swoim jadowitym jęzorem zatruł innym umysły. Cóż, być może gdyby pozwolił Wodzie odejść zostałby nazwany "przywódcą-tchórzem"?
– Przy kresie? – powtórzył. – Żeby można było uznać to stwierdzenie za Prawdę, musiałbym umierać od momentu własnych narodzin – mruknął, wciąż nie podnosząc się z ziemi i nie spoglądając na samca. – Jak my wszyscy. Czy ty też nie jesteś sam, cokolwiek przez to rozumiesz?