Strona 12 z 21

: 29 gru 2019, 13:49
autor: Ruda Ciocia

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zmarszczył lekko pysk gdy Riavelo zrobił przekornie i dalej nabierał wody w pysk, chcąc chyba tych żółtych zębów. A przecież to takie nieatrakcyjne!
– Masz śliczne i bieluśkie ząbeczki. Tego się trzymaj bo z ładnymi zębiskami prościej się rozmawia! – błysnął swoim nienagannym uzębieniem, uśmiechając się ciepło a potem przyszedł czas na naukę. Czy raczej test bo byli już na ostatniej prostej odnoście poznawania tajników głębin i pływania. Riavelo z pewnością w poprzednim wcieleniu był morskim, ponieważ skręcanko wychodziło mu z wrodzonym talentem, może nie tak samo lekko jak bieg jednak.. Jednak była w tym ta smykałka rosnącego mistrza. Lada moment przegoni go w tych umiejętnościach!
Podpłynął bliżej niego po wszystkim, tyrpiąc go delikatnie nosem o policzek i mrucząc z zadowoleniem.
– To teraz poznałeś tajniki pływania, możesz zawstydzić Trzęsienie! Chociaż dalej wydaje mi się że to bieganie jest Twoim.. Żywiołem że tak powiem – zachichotał, opływając młodzika wokół i wykręcając się delikatnie w lewo.
– Chcesz jeszcze troszkę popływać czy wychodzimy? – zapytał po chwili, ciekawy co Rio, jego ulubiony uczeń zrobi.

//Raport pływanie I

: 30 gru 2019, 11:58
autor: Dorodny Odyniec
Aż się gdzieś tam pod swoimi kolorowymi łuseczkami zaczerwienił, słysząc takie pochlebne słowa. No i ten perfekcyjny uśmiech i nieskazitelne kiełki Chochlika, aaa. To dopiero był ideał. Naprawdę kiedyś chciał potrafić tyle, co on. Mieć taki dobry kontakt z pisklętami!
Po teście wesoło zamachał łapkami, również zmniejszając odległość między uczniem, a nauczycielem. Zaśmiał się, właściwie sam do siebie. Umiał już pływać! Mógł poskramiać krakeny razem z mateczką u boku!
Bieganko też fajne – wystawił opinię. Pięć gwiazdek, przydatna umiejętność. – I w sumie możemy wyjść. Trochę się zmęczyłem – odparł, patrząc na Burdiga. Potaplał się jeszcze chwilę, machając tylnymi łapami przy tafli, aby chlapać wodą głównie na siebie i w końcu wypełzł, zerkając jeszcze w bok, żeby upewnić się, czy piastun jest obok.
Su też już umie pływać? – zagaił niby to przypadkiem, w rzeczywistości jednak chcąc usłyszeć trochę gorących ploteczek.

: 05 sty 2020, 2:12
autor: Ruda Ciocia
Zaśmiał się na jego stwierdzenie, chociaż na prośbę o wyjście z wody jedynie kiwnął łbem, płynąć za Makaronicznym Zdobywcą Świata. To naturalne że mógł się zmęczyć, pokonywał fale i wielkie morza, utwierdzał się w tym że żaden morski smok nie może równać się z nim w boju pływackim, jeżeli nie zna dobrze techniki. Wiedza mistrzów i tego jak zdobyć świat.
Płynął przy nim, chociaż pytanie o Su trochę go rozśmieszyło. I też dotarło do niego, że.. Chyba był od niej dużo młodszy.
– Pływać, leczyć. Jest uzdrowicielem jak Twoja mama! Ale nie pływa zbyt często, z tego co wiem. – zachichotał, dopływając do brzegu i siadając na nim a z futra wręcz się.. Lało. Trochę będzie musiał poczekać nim się gdzieś ruszy, z takim ciężarem trochę ciężko.
– Jesteś moim najulubieńszym uczniem i za to należy Ci się dowód uznania! Zamknij ślepka! – polecił, dobywając swojego ucha i gdy tylko Rio zamknął je Piastun zdjął jeden ze swoich kolczyków i delikatnie, z werwą i wprawą zamontował go na lewym uszku Ziemnego, ostrzegając przed tym że może chwilkę szczypać.
– No, już. Możesz się przejrzeć w wodzie! To jeden z moich pierwszych zdobyczy. Złoty kolczyk z kawałkiem agatu. Sam sobie go zrobiłem, jak byłem w Twoim wieku więc to cenny wyrób. Dbaj o niego Rio. – pokiwał łbem z uśmiechem, dając przykazania niczym wędrowny nauczyciel.. I pozostało jeszcze jedno pytaniee..
– Myślałeś już nad tym, kim zostaniesz jak dorośniesz?

: 06 sty 2020, 2:03
autor: Dorodny Odyniec
Młody kuchmistrz, wielce rad, że nauczyciel się roześmiał aż energiczniej zamachał łapkami. Lubił słyszeć śmiech Burdiga, nie ma co ukrywać. Był taki... przyjemny, orzeźwiający oraz pobudzający. Tak jakby już sama jego egzystencja, sama aura, jaką wydzielał, nie wystarczała. Ba, jakby jego woń nie wywoływała już skrajnie pozytywnych emocji! Sam nawet nie wiedział. jakby mógł taką osobistość opisać.
Żyjące arcydzieło!
Piękno poddane recyklingowi tyle razy, że było w 100% piękniejsze niż na początku!
Chociaż to chyba nie do końca tak działa...? Ale jak inaczej wyjaśnić fakt, że co pokolenie, to linia Kaliny i Fii zdawała się zyskiwać na swoich walorach?
O – w tę literę ułożył swoje wargi, zerkając na Diga z chwilowym widocznym przetwarzaniem informacji w mózgu. Jak gdyby się na moment zlagował. A potem wypalił z pełnej pety:
To może ją zaproszę na wspólne pływanko! – zaproponował, patrząc teraz na wujaszka wprost. Wzrokiem wypełnionym nadzieją. W sumie Makaronik sam nadal sobie nie zdawał sprawy z całych księżyców dzielących go oraz Su. Niby gdzieś tam wiedział, że była starsza, ale o ile? Chyba ją gdzieś nawet widział... była wyższa i... ogólnie większa...? A może to tylko jego wyobraźnia, może sen? Sam już nie był pewien. Mieszało mu się w pamięci strasznie.
Kiedy wyszli, zachichotał, dostrzegłszy, ileż to Digowa powierzchnia wchłonęła wody. Przysunął się nieznacznie, lekko pojedynczo pacając ciężkie od wody strąki futra. Ojej. Trochę, jakby zaraz z nich miały wypełznąć małe kopie Su! Może to o to chodziło Godnemu, kiedy wspominał o motylkach i kwiatkach? Może tym razem kwiatkami było to jezioro, a motylkiem piastun! W sumie wyglądał tak ślicznie, że by się nie zdziwił.
Jego następną prośbę wykonał natychmiast, przez uderzenie serca nawet próbując podejrzeć, co też ten Chochlik wyrabia. Przeskakiwał z łapy na łapę, czując że no nie, zaraz go chyba rozniesie! Wytrzymał dzielnie mimo to jak mężczyzna, otwierając na moment pysk. Przez chwilkę nawet chciał wydać z siebie jakiś krótki jęk, ale był nazbyt podekscytowany, by pozwolić mu wyjść z gardzieli.
O-ojej! – rzucił zaskoczony, kiedy już dopadł do tafli, a w niej zobaczył nic innego jak siebie i... ach! Biżuteria od Burdiga~! – AAA DZIĘKUJĘDZIĘKUJĘDZIĘĘĘ– resztę jego słów prawdopodobnie zagłuszyło futro północnego, kiedy to bagniak przywarł do jego łapy, oplatając go ciasno swoimi i miziając oraz chowając w nadal wilgotnym Digu głowę. Czy takie rzeczy robią ojcowie? Czy gdyby miał swojego to też tak by wyglądały ich rozmowy? Przez moment nawet mu przechodziły podobne myśli przez umysł. Potem jednak spojrzał nań w górę, z lekko pobłyskującymi – czy to od wody, czy może powód był zgoła inny? – ślepkami, nawet się nie wahając nad odpowiedzią.
Będę taki jak ty! Zostanę piastunem!
I twoją małą dumą, przyrzekł sobie śmiało.

: 10 sty 2020, 0:24
autor: Ruda Ciocia
Cóż, dobrze że Rio tak myślał bo.. Sam Burdig uważał się za genetyczny niewypał. Uszy długie jak u Elfa, denerwująca grzywa i do tego wszystkiego chudy i niziutki. Trzeba było zobaczyć! Ooojże ten to kawał smoka był! Miał grzywę, jednak również wiele wypustek no i mięśnie, odznaczające się wdzięcznie pod skóra. Aż dziw było, kiedy jego profesją było łowiectwo. I właśnie – Piękno Kaliny oraz Fii, które odznaczało się w owym dziele najbardziej.
Tylko Burek dalej tego nie doceniał.
Na jego zdziwienie i prośbę aż sam się zaśmiał, ocierając łezkę która zakręciła się w oku. To wzruszenie! Wcale nie ze śmiechu, tylko dlatego iż dotarło do niego że Makaronik też lada moment wyrośnie! Zasadzi męża, spłodzi grotę i zdobędzie kompana w jakiś niestandardowy sposób!
– O taak, zgodzi się myślę! Ale mówię Ci – Lepiej wyzwać jakiegoś morskiego by mu pokazać jak świetnie pływasz! – pokiwał energicznie łbem w zadowoleniu a potem.. Potem nastałą radość, emocje, łzy i brak potu bo przecież wyszli z jeziorka dopiero co!
Kiedy Rio przywarł do jego łapy, ucieszony z podarku Piastun pogłaskał go po łbie i sam zapiszczał cicho z rozkoszności jaką Bagienny sobą reprezentował. Była jedna dobra rzecz w tych Wolnych – Każde pisklę tutaj było cudowne, kochane i wyjątkowe. Mimo iż na pierwszy rzut oka niby nie..
– Piastunem hmm? W takim razie to Ci pomoże a ja z wielką chęcią nauczę Cię jak być suuuper piastunem! Nasza główna cecha, która odróżnia nas od innych to charyzma. Oczywiście, jak masz wieeelkie mięśnie czy ostre pazury to jesteś samiec alfa i wrr, wszyscy się boją.. Albo jak władasz maddarą by bronić stada.. Czy tam leczysz.. Ale my, Piastuni Rio.. – przecierał mu tak delikatnie te wilgotne oczy, by w pewnym momencie przestać i spojrzeć bardzo poważnie[/i] właśnie w te dwa szkiełka.
– My działamy siłą SŁÓW. Tak! Jak chcemy kogoś przekonać – "Zjedz jabłko, to Ci dobrze zrobi!" Tak by powiedział jaki czarodziej, wojownik, uzdrowiciel. I czy by posłuchał ich ten ktoś? Pewnie nie. Ale my podejdziemy, spojrzymy głęboko w ślepia i spokojnym tonem powiemy "Proszę.. Zjedz to jabłko, ponieważ jest zdrowe i smaczne. Będzie Ci po nim lepiej, obiecuje!" a potem doda się jakieś ciekawostki o tym jabłku i cyk – Będzie zjedzone. O, drapieżniki można na podobnej zasadzie uspokajać, coś o tym wiem! – zaśmiał się pod koniec teatralnego wykładu sam niezmiernie szczęśliwy że Riavelo postanowił pójść w jego ślady. Ah! Co za cudowny dzień!

: 10 sty 2020, 20:05
autor: Dorodny Odyniec
Właśnie tak miało być, dorastał i już niedługo sam będzie robił swoim dzieciakom wszelkiego rodzaju kolczyki oraz naszyjniki! Albo partnerowi, albo przybranym pisklakom znalezionym gdzieś tak o, w jakiejś rzece czy na drzewie! W sumie sam chyba nie do końca zdawał sobie sprawę ze swojego wieku. Ba, czy on przypadkiem lada moment nie miał już być adeptem? Nie wiedział nawet, jak chce się nazywać...!
Zachichotał, nadal wtulając się w łapę i wydając mruczącopodobne dźwięki.
Odsunął się leciutko, by móc lepiej się swojemu mentorowi przyjrzeć, kiedy ten zaczął mówić. Nadal jego ślepka jeszcze trochę łzawiły, czego nie potrafił za nic powstrzymać, acz poczuwszy złote palce na swoich łuskach poczuł się znacznie spokojniej. Postarał się więc nieco przytłumić emocje, które to wypłynęły wraz z ostatnią łezką, którą to z pewnością wyłapał Burdig.
OOooo! – zawołał wesoło. Jasne, w pierwszej chwili może i ta cała charyzma nie brzmiała aż tak EPICKO jak takie obijanie sobie łbów, albo tak śmiesznego jak ta cała maddara, ale w sumie to po chwili dotarło do niego, że to najwyraźniej nie dzięki sile piastun był w tym miejscu, a nie innym. Momentalnie uśmiechnął się szeroko.
Ajaktotak? – wybełkotał, nie do końca rozumiejąc. To takie... rzucanie uroku, tak? Jego źrenice się nieznacznie rozszerzyły, kiedy z rosnącym zaintrygowaniem przyglądał się północnemu, kołysząc radośnie końcówką ogona na boki jak wahadłem. – Czyli mogę przekonać mamę, że mogę nie spać do późniejszej godziny?! – jego ślepka zaiskrzyły nagle, a sam zawinął łapki w piąstki, czując, jak jego życie właśnie diametralnie się zmienia. Z powrotem oparł się o kończynę wujaszka. – Opowiedz mi o tym! Proooszę!

: 12 sty 2020, 19:51
autor: Ruda Ciocia
Oho! Trafił w punkt!
Zazwyczaj smoczki uważały, że mediacja nie jest niczym przydatnym a jednak! Rio chyba był stworzony do bycia Piastunem bowiem rozumiał że jest to ważna funkcja życia. Bo kto by się tam porywał na obijanie pysków, tylko krew pot i łzy się z tego robią a jak ktoś bystry to na zadku siądzie, parę ładnych zdań powie i świat jest jego. Tak sobie popłynął myślami i w sumie na logikę, zaczynał rozumieć na czym może polegać niechęć Rakty do jego osoby. Słabość to jedno ale bajerowanie to drugie. Szkoda że Burdig sam w sobie nie robił tego by coś osiągnąć a zwyczajnie taki był. Kropka.
– Mediacja. Czyli – rozwiązywanie konfliktu niby z korzyścią dla obu stron ale z większą dla nas samych. Musisz w niej uważać na słowa, dobierać je tak by druga strona nie czuła się atakowana Twoimi argumentami a jednocześnie byś mógł rozwiązać konflikt jak najbardziej pokojowo! Szczególnie się przydaje, gdy ktoś chce zrobić coś BAAARDZO ZŁEEGO a nie przemawia do niego krzyk czy dawanie sobie w pysk. Pamiętaj Rio – żelazna zasada – Najpierw mówimy potem ostrzegamy a na samym końcu dopiero bijemy! – pokiwał łbem, przybierając poważny wyraz pyska i kiwnął łbem wbijając skupione spojrzenie w zdeterminowanego Kluseczka. A więc przekonanie mamy do tego, by nie spać jak najdłużej? Uśmiechnął się zawadiacko.
– Spróbuj czy możesz! Wyobraź sobie że ja to mama i każe Ci właśnie iść się położyć. Jak mnie przekonasz do tego, żeby jeszcze trochę się pobawić? – Ha! Od razu przechodzimy do praktyki, nie ma że boli! Ale przecież Rio charyzmę ma we krwi, co może pójść nie tak?

: 13 sty 2020, 23:48
autor: Dorodny Odyniec
Rio najwidoczniej rozumiał, że mediacja potrafi być przydatna w życiu codziennym, a jako, że przemęczanie się bywało, cóż, niezbyt przyjemne, to miło byłoby sobie trochę ów życie ułatwić, nieprawdaż? Szans, nawet nikła, na przemówienie komuś do rozsądku i zmuszenia do postąpienia inaczej niżby chciał... tyle możliwości! Czyż to nie powinna być jedna z powszechniejszych metod używanych przez smoki?
Młody smoczek przekrzywiał tylko główkę w miarę, jak Dig rozwijał mu calusieńką definicję. Słowa, dobieranie, pysk. Znaczy, żelazna zasada. Konflikt. Kiedy usłyszał o BAARDZO ZŁYCH rzeczach aż lekko zmniejszył się w sobie, kołysząc uszami w tył, a potem jednak wracając nimi do startowej pozycji. Dlaczego ktokolwiek miałby chcieć sobie coś robić? Życie jest piękne, motylki, kwiatki, nowe super fajne znajomości! Dlaczego miałoby komukolwiek być tu źle? Prawdziwa miłość przecież załatwi każdy problem, blah blah.
Teraz za to przed Ziemniaczkiem czekała prawdziwa przeszkoda. Wyobrazić sobie Diga jako Honi? Okej... zwizualizował sobie, jak podnosi jego uszy, a złote futro zmienia się w ciemniejsze, ciasno przylegające łuski, natomiast oczy ciemnieją, napełniając się swoim specyficznym blaskiem.... chyba gotowe?
Mamuś!!! – zakrzyknął nagle, gwałtownie, obudziwszy się jakby z chwilowego transu i odchrząknął. Spojrzał gorliwie na piastuna. – Bogowie mi powiedzieli, że nie mogę się położyć! Pamiętasz tego ładnego pana morskiego? On chciał, żebym poszedł zakopać twoje kamienie, tak, jak obiecałaś!!! – dodał, wypinając pierś i czekając na odpowiedź. – Jestem już dorosłym młodym piastunem i mogę nie spać dłużej, tak jak inni! Tylko gooodzinkaaa! – ostatnie zdanie nieco podchodziło pod jęk, który podkreślił dodatkowo leciutkim przymknięciem ślepi i wręcz ich zaszkleniem, a także prędkim ugięciem oraz wyprostowaniem łap. Teraz udawał czy naprawdę wczuł się aż tak bardzo...?

: 20 sty 2020, 0:39
autor: Ruda Ciocia
Mistrz mediacji, zaklinający zwierzęta wszelkiej maści oraz czarujący pewnych przywódców pewnych stad swoim nienagannym wyglądem, przekazywał właśnie wiedzę swojego sukcesu na Bagiennego Ucznia. Ten, niczym gąbka chłonął wiedzę, rósł niczym dobrze pielęgnowana roślinka.. Ah, przyjdzie czas kiedy to on przejmie pałeczkę Uwodziciela Wolnych Stad i zostanie Prorokiem Uessassa. Taka piękna przyszłość!
Oczekiwał wpierw, bardzo zainteresowany tym jak to Makaronik rozwiąże. Przed nim nie lada wyzwanie bo przecież przekonanie mamusi do takiego czynu.. Sen był ważny, pisklęta często o tym zapominały a potem padały w środku dnia ze zmęczenia. Dodatkowo potem, kiedy dorastały gdzieś tak.. Od skończenia piętnastego księżyca, niewyspanie dawało się we znaki i oddziaływało na dalszym szkoleniu czy u niektórych nawet już na pełnej profesji. No, no, no Rio stąpasz po cienkim lodzie!
Odezwał się.
Burdig wbił w niego spojrzenie, chociaż niezbyt surowe a łagodne i lekko rozbawione.
– Ależ kochanie! Jacy Bogowie, przecież ich nie ma! I czemu masz zakopać kamienie teraz.. Możesz zrobić to jak wstaniesz! – póki co dyskusja. Bardzo ale to bardzo łagodna bowiem nie wystawiał jeszcze ciężkich dział do walki.. Jeszcze. Makaronik dalej miał wysokie pole do popisu... Przyśpiewka o Bogach nie przeszła!

: 29 sty 2020, 1:09
autor: Dorodny Odyniec
A i owszem, Rio był trochę jak taka Digowa roślinka.W sumie to chyba trochę taka z niego była kukurydza – swoje plony, jako piastun, miał oddawać innym! Czy coś. W każdym razie Rio to kukurydza, bez dwóch zdań. Ewentualnie jakiś płożący się melonik czy arbuz, ale... to już inna sprawa.
W każdym razie młodzik popierał całym sobą ideologię Chochlika i jego plany na przyszłość ucznia.
Przybrał zdeterminowaną minę, stając na nieco bardziej rozstawionych łapach i myśląc ciężko. Cholipa! Przeciwnik się hardo bronił. Chwilę analizował swoje niezbyt dobre położenie. Musiał więc zastosować zgoła inną taktykę. Jego umysł zaczął pracować na najwyższych obrotach byle coś wymyślić. I wtem!
Wymyślił plan idealny. Czysty geniusz.
Zakołysał biodrami, lekko zbliżając się do piastuna wcielającego się w swoją rolę. Otarł się o jego przednią łapę, pomiział pyskiem i spojrzał w górę błagalnym wzrokiem, przylegając policzkiem do futerka. W jego ślepkach zatańczył czysty smuteczek, a źrenice rozszerzyły się do granic możliwości, pobłyskując w promieniach Złotego Pyska.
Mamuś... wiesz, że cię bardzo, bardzo bardzo kocham? – zaczął cicho, robiąc rozżaloną minkę. – Chciałem zobaczyć gwiazdy, teraz są najładniejsze widoki! Proooszę~
I wygiął lekko w górę kąciki pyszczka. unosząc się nieznacznie na palcach.

: 04 lut 2020, 23:43
autor: Ruda Ciocia
Burdig oczywiście śledził każdy ruch i wyłapał tę nutę zastanowienia, analizowania sytuacji na co wyszczerzyć kły chciał. Jednak dalej nie wychodził ze swojej roli, przechylając nieznacznie łeb i posyłając "Syneczkowi" zaciekawione spojrzenie. No o co temu Rio chodzi! – Pomyślałaby pewnie Honi, gdyby nią był więc taką też Uzdrowicielkę odgrywał.. A potem zastosował chwyt z kategorii "Słodycz" manewr "Plosiem z ockami we łezkach, przypomnę Ci że ciem kosiam".
Typowa pisklęca taktyka!
Mimo wszystko Rio malutki nie był, to też Burek nie przyjąłby słabego wykonu – Poprzeczka w ocenie skoczyła i Bagienny musiał zaprezentować to perfekcyjnie, inaczej Dig będzie zawiedziony! Chociaż w głębi duszy wiedział że da sobie radę. Widząc kołyszenie bioderkami, te oczy, zwracanie uwagi na szczegóły w dotyku (Pewnie niespecjalnie ale jednak, naturalnie mu to przyszło!), Piastun uśmiechnął się szczerze a potem zniżył łeb i polizał Rio delikatnie po policzku.
– Oow no dobrze skarbie ale tylko godzinkę i do leża! – dalej udając Honi zakończył, prostując się znów by spojrzeć na Rio.
– Cudownie odegrana scenka! Pamiętaj jednak że takie coś na dorosłych może nie podziałać, jeżeli Ty urośniesz! Wtedy trzeba się trochę pogimnastykować ślepiami – Mruganie, mrużenie. Dobrze jest się też ocierać lekko, tak jak właśnie to robiłeś. No i słowa! Cudownie! Hmmm.. W sumie przy oswajaniu zwierząt czy raczej ich uspokajaniu język ciała też jest bardzo ważny. Rozluźniona postawa, spokojny oddech i powolne ruchy uspokajają zwierzę. Dodatkowo też można poczęstować zwierzątko mięsem albo owocami jeżeli je je a jest nam skore bardziej zaufać! A potem troszkę trudniej, bo musisz skupić się na związaniu umysłu swojego i zwierzątka. Maddara i te sprawy, wyobrażasz sobie magiczną pętelkę która łączy umysł Twój i zwierzaczka. Dobrze jest myśleć o tym, jak będziesz się nim opiekował iiii dać mu trochę swoich odczuć! Pozytywnych – Szczęście, zadowolenie, dobre samopoczucie. Nie za dużo, nie za mało. I tak właśnie mediacja przydaje się do zdobycia kompana! – Cóż, tak na koniec przecież może mu wyjaśnić. Niechże zna każdy aspekt Mediacji! A jak podrośnie będą brnąć dalej.


: 05 lut 2020, 19:55
autor: Dorodny Odyniec
Problem z pisklętami pozostawał jeden – niektóre nigdy nie dorastały.
Co prawda ocenić dorosłość Riavelego można było dopiero w przyszłości, mając jakiekolwiek porównanie. Gdzieś tam niedługo dostał to adepckie miano i nawet spoważniał, acz teraz? Nadal był Lelo, nawet, jeśli ponad dziesięcioksiężycowym. Czy zamierzał w ogóle osiągać jakiekolwiek kamienie milowe w dorastaniu? Ciężko powiedzieć, nie spieszyło mu się z niczym w każdym razie.
Zachichotał cicho, poczuwszy wilgotny dotyk języka piastuna. Spojrzał na niego przelotnie, nim z powrotem, jeszcze na kilka uderzeń serca oparł się o jego złotą łapę, słuchając i próbując cokolwiek dostrzec znad przysłaniającego mu częściowo widok miękkich strąków.
Tak! – ni to mruknął, ni wydał zwycięski okrzyk, słysząc, jak udawana mamka przystaje na jego zasady. A potem skupił się na słowach Diga, strzygąc tylko uchem. Jego ślepka rozszerzyły się i błysnęły, kiedy to usłyszał o zastosowaniach mediacji i... kompanach. – Bedę mieć Mokradło jak mamcia! – zawołał wesoło. Chociaż... zastanowił się chwilkę. Hmm! – Albo nie! Czy borsuki jedzą jabłka? Powiedz, że jedzą! – zażądał wręcz, choć ciekawsko, odsuwając się już od samca. Nieznacznie.
A potem spojrzał na nieboskłon. Ojej! Zaczynało się już robić ciemno. Zastanawiał się, czy aby mamcia nie będzie się na niego wkurzać jakby rzeczywiście przyszedł za późno, ale... hej! Teraz już doskonale wiedział, co robić! Dzięki wielkiemu i przepotężnemu Digowi, niechaj bogowie mu wynagrodzą w pisklętach. Przystąpił z łapy na łapę.
Nie wiem czy pamiętam jak dojść do domu, ewrw – wydal z siebie dziwny pomruk, rozglądając się na boki. Nie, żeby bał, ha! Co to, to nie. Chyba po prostu przez to wszystko naprawdę zapomniał.

//proponuję ewentualnie zacząć inną fabułę, już po cerce na adepta, nawet niekoniecznie z nauką jak chcesz :eyes emoji:

: 23 lut 2020, 19:31
autor: Strażnik
Nie potrzebował rady. Wszystko już było powiedziane, wszystko oczywiste. Dlaczego zatem miałby prosić Perłę o rozmowę, dlaczego miałby zwalać na jej łeb ciężar, którego z pewnością nie zdołałaby objąć? Był wściekły, że instynkt sugerował mu jakoby spotkanie z nią miało być dobrym pomysłem, zapewne w alternatywie do gromienia w myślach Plagijki, czego nie chciał robić, żeby niechcący nie zantagonizować Sennah do całego stada, bądź samej boginki do swojej osoby. Czuł się bezradny musząc dzielić łeb z osobną istotą, stale stąpając po krawędzi nieprzyzwoitości, a praworządności, stale nie mogąc przemyśleć nic w tak wnikliwy sposób, jak bez oporów czynił wcześniej. Oczywiście jego łeb nigdy nie był czysty, zawsze hamowała go jakaś niedoskonałość, gniew, uprzedzenia, wykrzywione prawo, ale miał wrażenie, że wszystko to mógł jakoś sklasyfikować i poprawić, jeśli dostatecznie mocno się postara. Obecność Sennah była dobra, potrzebna i był za nią wdzięczny, a jednak gdy czuł się nieszczęśliwy, cierpiał dwukrotnie mocniej, nie mogąc wyładować skumulowanej w nim energii. Prawdziwego, płonącego gniewu.
Przez swoje kalectwo dość szybko zmęczył się lotem i wylądował niezgrabnie, zdyszany jak po całodobowej wędrówce. Cholera, nawet wytrzymałość, atrybut który tak bardzo sobie cenił był teraz zepsuty. Dlaczego musiał czuć się aż tak okropnie? Chcąc to jakoś opanować, złapać i ścisnąć w jednym miejscu, żeby przestało wypełniać każdy skrawek jego ciała, rzucił się do wody, przebijając przybrzeżną, cienką warstwę lodu, żeby zatopić się w mrozie. Tylko on był w stanie go uspokoić, zwolnić rozgrzany organizm, uśpić.
Pieprzone wszystko– wycharczał do samego siebie, gdy już wyjął łeb na powierzchnię i zarył podbródkiem o brzeg. Łapami rzecz jasna dotykał dna, bo jeszcze tego by brakowało, żeby straumatyzował się żywiołem który miał mu zapewnić regenerację.
Działało. Zamknęły się te parszywe wewnętrzne głosy, a Strażnik pozwolił sobie na przymknięcie ociężałych powiek. Nadal w jakiś sposób obserwował otoczenie i nasłuchiwał, dlatego nie dałby się podejść byle idiocie, nawet jeśli nie wyglądał na czujnego. Z tej właśnie pozycji, po dłużącym się wahaniu, tknął umysł Perły. Nie powiedział dlaczego, jedynie gdzie i że natychmiast.

: 23 lut 2020, 23:42
autor: Wieczna Perła
  O? Wezwanie od Strażnika! Wyleciała niemal natychmiast wprost do źródła. Wylądowała nieopodal i już miała się przywitać, ale... coś było nie tak. Obroża? Złote ślady na piersi? No i jeszcze ta... ogólna atmosfera. Co mu się stało? Kiedy? Jak się z tym czuje? Podeszła ostrożnie, nieco niespokojna, zmartwiona.
  Zatrzymała się przy wodzie. Teraz to ona stała na brzegu, a on w wodzie, ale nie na długo. Nałożyła na siebie ciepła powłokę i weszła. Jeśli było trzeba, rozpuściła uprzednio lód. Położyła się koło, przy nim, niemal – albo i wręcz – go dotykając, kładąc łeb na brzegu, też niedaleko niego.
   – Wezwałeś mnie, aby wyjaśnić... to? – Spojrzała się raz jeszcze na jego nowe nabytki, aby dać mu na wszelki podpowiedź o co jej chodzi.

: 26 lut 2020, 15:21
autor: Strażnik
Nie spodziewał się, że Perła postanowi wleźć do wody, gdy tylko go zobaczy, ale ponieważ nie chciał potęgować jej niepokoju, nie wzdrygnął się nawet na jej dotyk. W jego oddechu coś się zmieniło, był głębszy, ale pobierany znacznie szybciej, z cichym, ale słyszalnym świstem przy każdym wyrzuceniu powietrza. Wiedział, że nie to przyciągnęło uwagę samicy, tylko obroża, ale nie skręcił wzrokiem w jej stronę, wyjątkowo kontynuując obserwację nierównej linii horyzontu
Nie pamiętam po co cię wezwałem– odparł chrypliwie, zgodnie z prawdą. Milczał przez chwilę, nim flegmatycznie kontynuował – Nie czuję teraz nic poza irytacją. Nie wiem jak temu zaradzić. Pomyślałem, że skoro ty masz kontrolę nad emocjami, mogłabyś skierować je na odpowiedni tor– Kolejny syczący oddech. Nie było w jego glosie stanowczości, ani prośby, ale słyszalna apatia mogła wynikać z lodu w którym się zanurzył – Odwdzięczę ci się za to, jeśli znajdę sposób– mruknął, pozwalając odrobinie niezadowolenia przebić się do głosu. Nie był smokiem, który dobrze czuł się prosząc o cokolwiek, ale było z nim tak źle, że nie wiedział jak inaczej miałby sobie poradzić. Posiadał więź z Sennah to prawda, ale oczekiwanie od niej interwencji, gdy to on był jej sługą byłoby nie na miejscu. Musiał samodzielnie znaleźć sposób na doprowadzenie się do porządku

: 26 lut 2020, 20:49
autor: Wieczna Perła
  Nie pamięta po co ją wezwał... ciekawe. Czyli nie wyjaśni jej tego co mu się stało? Przecież to nawet było słychać! Jakieś poważne zranienie w płuca? Póki co wszystko na to wskazuje. Czy ma związek z tymi złotymi łuskami? Ale jaki? Rany się goją zazwyczaj poprawnie... chyba że jakiś Uzdrowiciel pomylił się w tej kwestii, ale to byłby pierwszy znany jej przypadek...
  Wróćmy jednak do tematu. Uważał, że ona kontroluje swoje emocje? No tak, zazwyczaj tak. Miło nawet, że dalej się tego trzyma, pomimo poznania jej sekretu... Miała sposób, ale lepiej jakby poznała prawdę. Chociaż wcale nie musi...
   – Nie musisz się odwdzięczać. Nawet jeśli sam bardzo tego chcesz, to proszę, nie. Wystarczy mi Twoje szczęście i pozbycie się problemu, tyle. – zaczęła od ważniejszej dla niej kwestii, dość stanowczym tonem. Chciała, aby już na wstępie wiedział co o tym myśli. – Zazwyczaj odbywam wewnętrzną rozmowę sama ze sobą. Coś sprawia, że opamiętam się w porę, spojrzę na to z innej, lepszej strony, mniej drażliwej i spanikowanej. Myślę o tym cały czas i rozwiązanie często przychodzi wtedy samo, czasami jako "Zaraz, a co jeśli...?" I ciągnę to dalej w tę pozytywną stronę. Jeśli Ci się nie uda, to mi o tym opowiedz, a spróbuję stać się takim głosem. Ale wtedy prosiłabym o wszystko co jest z tym związane, abym mogła mieć najtrafniejszy pogląd na sytuację, bez szansy że coś pominęłam i pojawią się niedomówienia. – Nie proponowała od razu, aby jej o tym powiedział. Równie dobrze może udać mu się za pierwszym razem, a ona nie będzie naciskać. Martwi się o niego, racja. Wolałaby wiedzieć, racja, ale parokrotnie doświadczyła zirytowanego Strażnika, częściowo przez jej próbę dowiedzenia się jakichś rzeczy o nim. Teraz już na start czuł jedynie irytację, więc jakakolwiek próba ciągnięcia go za język byłaby definitywnie niewskazana.

: 29 lut 2020, 1:06
autor: Strażnik
Nie zrozumiała. Nie chciał myśleć, że jak zwykle, ale trudno mu było odpędzić ten okropny odruch. Cechy, które w pewnych okolicznościach postrzegał za zalety, w dni takie jak ten (czy za każdym razem, gdy był zirytowany) malowały ją jako dziecinną, naiwną i niepomocną. Ale przynajmniej była stała i uparta, jak na tak wrażliwą osobę
Chodziło mi o przesył emocji przy pomocy magii. Wprost do łba– Zdawał sobie sprawę, że jest to uproszczone działanie, ucieczka od ciężkiej pracy, a także otwarte przyznanie się do niepełnosprawności emocjonalnej, ale zwyczajnie nie miał narzędzi aby przynajmniej nie spróbować zrealizować tej pokusy. Ciepło obcej magii, którego doświadczył było zbyt potężne, zbyt intensywne i ryjące się w pamięć, aby mógł zestawić je z marnym zastępstwem, które potrafiło wytworzyć jego marne ciało
Przegrałem pojedynek– dodał bez wahania, żeby w razie czego nie dopytywała – Nie to samo w sobie jest problemem, jak fakt że pozwoliłem...– westchnął zrezygnowany. Nie chciał mówić o śmierci. Nie kiedy ponownie odzyskał życie, a wiedział że Perła nie otrzyma podobnego przywileju, gdy położy ją starość – Gdy myślisz o czymś dobrym, czujesz to, ja nie jestem w stanie. Daj mi to– podkreślił bardziej stanowczo, ale jeszcze nie rozkazem i w końcu lekko odwrócił łeb w jej stronę. Błysk determinacji zatańczył w jego ślepiach, lecz na krótko, szybko przysłonięty mgłą typowego przygnębienia.

: 01 mar 2020, 10:51
autor: Wieczna Perła
  Ah, więc o to mu chodziło... to teraz pytanie w jakim sensie ona ma kontrolę? Nad jego? Nad swoimi przez co wie co dobre, a co nie? Mniejsza, nie nad tym masz się teraz rozwodzić. Jasno Ci powiedział co masz robić. Chociaż... czy powinnaś? Wygląda to na łatwe i mu tym pomożesz, ale... nie będzie to jakby drogą na skróty? Powinnaś to robić biorąc pod uwagę to, jak chciałaś mu pomagać? Chcesz w końcu, żeby się nauczył czuć i odpowiednio reagować, rozumiał mowę ciała. W ten sposób co osiągniesz? Niewiele. Będzie się karmił twoimi przeżyciami i emocjami. Robił to poprzednio, a skoro chce i teraz, to niewiele pomogło. Jednak obecnie emocje mogą być tak silne, że sam nie da rady... Chociaż jest wiele innych metod, nie trzeba się ograniczać jedynie do przesyłu. Przy poprzedniej wypowiedzi pokazała, że zrozumiała to inaczej.
  Odbiła się jednak od tematu, bo sam zaczął gadać o co poszło. Co prawda udzielił szczątkowej odpowiedzi, jak w sumie raz za wodospadem, ale tyle jej starczyło. Przegrał i popełnił błąd, którego żałował. Ale co to było – nie wiedziała. Jednak czy powinna? Z jakiegoś powodu przerwał tłumaczenie i zmienił temat na...
  ... ten pierwszy, ale teraz inaczej. Ostrzej niż poprzednio, niemal rozkazująco. Pytania powracały. Powinna spełnić jego prośbę? Próbować czegoś innego? A może wszystko naraz...?
   – Na pewno nie jesteś w stanie, a nie się przed tym wzbraniasz? Patrząc na twoje nastawienie, możesz nawet tego nie dopuszczać, albo postrzegać to... inaczej. Widać od razu, że zwracasz uwagę na inne rzeczy i cechy u smoków. Może więc w tym tkwi problem? Kiedy, według ciebie, czułeś szczęście, albo mogłeś? A kiedy powinieneś, ale nie czułeś i co wtedy myślałeś? Czemu sądzisz, że ostatecznie nie czujesz, ale ja już czuję? W sensie, masz jakiś pomysł czemu tak jest? – Wpierw zaczęła od tego. Może to faktycznie wina jego myślenia? Może się wzbraniać, uważać to za niewłaściwe lub naprawdę tego nie widzieć... – Poza tym, powoli nie mam czego Ci dawać. Zostały co najwyżej te aktualne, które już znasz... – Tu przerwała, jakby oczekując jego odpowiedzi. Czy takie też przyjmie? Jeśli tak to będzie to... dziwne? No, ale wpierw musi mu odpowiedzieć...

: 07 mar 2020, 17:12
autor: Strażnik
Nie, nie, nie, do jasnej cholery! Czy nie mogła oszczędzić mu tej pieprzonej psychologicznej gadki?!
Wyrzucił powietrze krótkim sapnięciem i odwrócił od niej łeb, szurając po ziemi dolną szczęką. Nie miał pojęcia dlaczego rozumował właśnie w ten sposób, ale był przekonany, że metaforyczne poklepanie go po grzbiecie jedynie przyczyni się do większej frustracji. Czego od niego oczekiwała? Próbowała siłą wyrwać mu z mordy stwierdzenie, że czegoś nie potrafi, jakby posiadanie tych samych słów wewnątrz nie było dość przygnębiające? Jej pieprzona strategia była równie skuteczna co rozerwanie mu krtani, ale jako starsza uzdrowicielka nie miała dość werwy aby dobrać się do szyi, więc wolała sposób, który dołoży jej fatygi, ale nie ubrudzi pazurów
Nie wiem. Nie pamiętam. Nie po to cię wezwałem, żeby nad tym rozważać. Jeżeli nie chcesz mi pomóc, zwyczajnie odmów, nie ubieraj tego w otoczkę troski– Wyglądało na to, że nawet chłód nie był dostatecznie silny aby go uspokoić. Pytania Perły na nowo go rozbudziły, tak że poczuł płomień, który narastając zaczynał trawić całe jego ciało. Na nic studzenie go, gdy było już tak źle, równie dobrze mógł dać mu się w całości pochłonąć. Borze, jak bardzo się nienawidził
Chodzi o...– złamał mu się głos. Był wściekły, ale dotąd nad nim panował, więc znów coś zmieniło się na jego niekorzyść –Coś intensywnego, coś... Jak moment oswojenia kompana, ulga, którą czujesz gdy ktoś mówi to czego potrzebujesz, nie wiem. Niech się powtarzają, nie ważne, chcę po prostu wypełnić czymś łeb– Ostatnie słowa niemal wywarczał, ale było w tym tyle samo gniewu co przygnębienia.

: 09 mar 2020, 0:56
autor: Wieczna Perła
  Wychodzi na to, że jednak drążenie tego było błędem, przynajmniej teraz. W innych okolicznościach mógłby jej odpowiedzieć inaczej, ale jak widać, nie teraz. Czy ją to zabolało? Jakkolwiek tak, lecz nie tak mocno jakby mogło: zdawała sobie sprawę z jego obecnego stanu, a co za tym idzie, również i zachowania. Chyba najprościej będzie zwyczajnie spełnić jego prośbę, bez zbędnego rozwodzenia się nad alternatywami.
  Nie podda się jednak w pełni. Zaczęła przesyłać do jego umysłu kolejne wspomnienia i emocje. Był to dzień, kiedy zostali razem, a przynajmniej według niej. Kiedy sam się domyślił co jej chodzi po łbie i mimo początkowych protestów... stało się. Zgodził się, a reszta poszła gładko. Do tego był wtedy taki... inny. Jakby faktycznie mu zależało (źle to brzmi, ale chodzi o to, że wtedy to było ważne, teraz wie że tak jest i nie musi jej upewniać), jakby próbował to zrozumieć. Czuł jej ulgę, wielką ulgę, wypełnioną radością, że się udało, że nareszcie kogoś ma, że może mu pomóc. Że na pewno mu pomoże. Cóż, patrząc obecnie, nie jest to takie proste jak sądziła, a już szczególnie w takich sytuacjach jak ta. Wracając jednak do odczuć. Była w tym rzecz jasna miłość, którą ciężko wyrazić, ale na pewno było to połączone z pełnią zaufania wobec niego. Zaufania, że jak będą mieć pisklęta, nie skończy się jak z Mętnym i Zefirem, zapewnią im dobrą przyszłość i szczęśliwe dzieciństwo. Zaufania, że jej nie zdradzi, że będzie z nią szczery, będzie na niej polegać i zawsze spróbuje zrozumieć. Oczywiście podobnie było z nią samą, co pokazała chwilę temu próbując podjąć dialog, który, jak się okazało, nie był skuteczny. Przeważało przede wszystkim szczęście, zmieszane nieco z niedowierzaniem. Po tylu księżycach i jednym, jedynym zalotniku... udało się. Będzie to chyba często powtarzać, ilekroć wróci wspomnieniami do tamtego dnia. Na pewno odczuł też to uczucie bliskości, jakie wtedy czuła. Było nawet mocniejsze niż teraz, bo no... dla niej to była wyjątkowa chwila, kiedy sam spróbował. Nie przeszła jednak do tego co było dalej, bo... tyle powinno wystarczyć. Tu polegała też na przebudzeniu jego własnych uczuć związanych z tym wydarzeniem. Sam sobie przypomni co wtedy czuł, co się działo ogólnie... Przelała mu te wspomnienia i odczucia.
   – A Ty co wtedy czułeś? – spytała, licząc że tak silna dawka silnych uczuć z okazjonalnymi jego coś dadzą i nie wkurzy się aż tak...

: 12 mar 2020, 22:31
autor: Strażnik
Jakże inna była perspektywa Perły od emocji, które sam doświadczał. Miało to pocieszającą stronę, bo wiedział przynajmniej, że rzeczywiście darzyła go szacunkiem i sympatią, lecz przygnębiało tym bardziej, gdy myślał o tym co oferuje jej w zamian. "Co wtedy czułeś", powtórzył w myślach, ale nawet nie zagłębiał się we własne wspomnienia, zbyt dobrze znając odpowiedź. Chciałby aby jego umysł zawsze wypełniał komfort i radość albo żeby potrafił je aktywować samodzielnie choć troszkę częściej, lecz na marne było to pragnienie. Jeśli moc Sennah była niedostateczna, aby go uratować, nic innego nie pozostało. Nic poza udawanym szczęściem, pojedynczymi angażującymi impulsami. Parła dobrze radziła sobie z ich odtwórstwem, ale nie mogła przecież siedzieć w jego głowie cały czas. Wiele by dał aby potrafiła
Stres– odparł zgodnie z prawdą. Jej magia zdołała go uspokoić, więc ponownie wydał się ospały i zrezygnowany, choć jego głos był bardzo wyraźny – Niepokój, wyrzuty sumienia, irytację– westchnął – Wdzięczność– Mniej więcej to samo, co czuł teraz – Wolałbym nie czuć nic, jeśli nie potrafię naturalnie mieć tego co ty. Niestety jest to niemożliwe– Nie cierpiał być taki "enigmatyczny", ale zwyczajnie nie wiedział jak lepiej ubrać w słowa swoje myśli. Czasami miał ich zbyt wiele, czasami łeb wypełniała zupełna pustka – Nie musisz się starać, wystarczy, że będziesz blisko– Nie, nie wystarczy, ale było to coś. Mógł wtedy powracać skupieniem do jej osoby, co myśli, co czuje. Nie byłoby to bezbolesne, ale zadziałałoby lepiej niż myślenie o śmierci.