Strona 12 z 32

: 31 paź 2015, 23:08
autor: Oddech Pustyni

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

//odpisuję na posty xD

Kiedy tak dychał, przyglądała mu się z jeszcze większym zaciekawieniem. Ciekawe czy wyglądała podobnie, kiedy była zmęczona. Na pytanie młodego nie odpowiedziała od razu, ale nie dlatego, że się zastanawiała –Ja... ah, tak ja. Oczywiście– odezwała się w końcu, bardziej przymulona niż zwykle. Miałaby zostać mistrzem? Ona? Jak to jest, że żyła tu tyle czasu, a nadal nie potrafiła przyzwyczaić się, że smoki darzyły ją takim zaufaniem. Potwornie dziwne uczucie...
Teh-teraz musisz odpocząć, ale pózniej możesz mnie wes-wezwać kiedykolwiek zechcesz. Pamiętaj tylko, żeby wybieh-wybierać miejsca, gdzie jest dużo przestrzeni do walki– ukłoniła mu się, jakby w podziękowaniu, a potem jeszcze baczniej zaczęła mu się przyglądać. Ciekawe czy mógł mieć coś więcej do powiedzenia,

: 01 lis 2015, 22:23
autor: Zbierający Kolec
Anubis ucieszył się w duchu i skinął łbem w podzięce – Dobrze, dziękuję. Lecę odpocząć a jeżeli to nie problem nazajutrz będę cię wołał. Mam nadzieję że usłyszusz mój ryk– Sorki on magii nie praktykował. Za dużo jej było wokół niego i miał jej dosyć. Temat na dłuższą chwilę, ruszył przed siebie i po chwili znalazł się w powietrzu. Kierował się do obozu Wody.

: 05 gru 2015, 16:12
autor: Przyczajona Modliszka
Modliszka postanowiła poćwiczyć swoje umiejętności lotnicze. Była córką smoczycy o genach powietrznych, aż wstyd było mieć lot na tak niskim poziomie... Matka starała się w niej zaszczepić miłość do lotu, jednak ona była za bardzo zajęta własnymi zainteresowaniami. Żyjąc tak daleko od niej nie dało się ukryć, jak bardzo tęskniła zarówno za nią jak i za Paraliżującą. Być może dlatego postanowiła teraz zająć się czymś, co niosło ze sobą tak intensywnie wspomnienia?
W tym celu udała się na łączkę przy skale, która wydawała się odpowiednim do tego miejscem.
Najpierw zajęła się rozgrzewką. Bezkres zawsze jej powtarzała, jakie to jest ważne. Oczywiście w awaryjnej sytuacji nikt nie myśli o tym, by w obecności drapieżnika wykonywać rozgrzewkę, lecz przed intensywnym treningiem warto było o tym pamiętać. Tak więc Modliszka rozłożyła swoje intensywnie czerwone skrzydła i poruszyła nimi, przyzwyczajając je do wykonywania ruchów. Po chwili zaczęła robić nimi okręgi w przód i w tył, starając się jak najlepiej uelastycznić mięśnie. Gdy już ruch ten wydawał się swobodniejszy niż na początku, a skrzydła bardziej rozgrzane, przeszła do machania nimi w przód i w tył oraz na boki. Zrobiła też parę rozciągających ćwiczeń na nogi i ogon, w końcu one też będą pracować.
Po tej czynności wzbiła się w powietrze, szybko machając skrzydłami, by wzbić się na odpowiednią wysokość. Najpierw pochyliła nieco ciało do przodu, nie przestając pracować skrzydłami, w ten sposób lecąc w przód, podczas gdy ogony pomagały sylwetce w utrzymaniu równowagi. A gdy postanowiła się zatrzymać, odchyliła ciało bardziej w tył, skrzydłami bijąc tak, by opór powietrza wyhamował jej ciało.
Ruszyła ponownie, teraz ćwicząc zakręty. Przed zakrętem w prawo (a później w lewo) skręciła pysk w tym kierunku, dzięki czemu reszta ciała również automatycznie podążyła za tym ruchem, z podwójnym ogonem na końcu. Porobiła tak parę skrętów, a następnie kół, które różniły się tym, że wyprostowywała sylwetkę dopiero po wykonaniu 360 stopni w powietrzu.
Następne były zmiany wysokości. Smoczyca by wzbić się wyżej po prostu zaczynała mocniej uderzać skrzydłami w powietrze, dzięki czemu jej ciało unosiło się wyżej. Co do opadania wyglądało to wręcz przeciwnie, przechylała ciało do dołu, zwalniając ruchy skrzydeł, jednocześnie kontrolując spadek wysokości.
W pewnym momencie postanowiła zrobić eksperyment... uważając na siłę i kierunek wiatru siłą rozpędu zamachnęła się w dół, starając się tak kierować ciałem, by wykonało ono pętlę w powietrzu. Skrzydła w tym momencie nieco złożyła, a gdy już zaczęła kończyć pętlę, zaczęła pracować nimi tak, by podnieść swoją sylwetkę, wyciągnąć ją z poprzedniej pozycji w tą typową.
Po zakończonym treningu wylądowała, wykonując pikowanie i udała się dalej.

: 21 gru 2015, 21:23
autor: Oddech Pustyni
Zamiast ruszyć do swojej groty, tak jak planowała uczynić zaraz po patrolach i rozmowie z Rozjarzonym, zakręciła na tereny Wspólne. Jako nowa przewodniczka wolała porozmawiać w cztery ślepia z innymi władającymi, żeby zorientować się jak postrzegają stado Ognia, a także ją.
W prawdzie z Dynamiką rozmawiała niedawno, ale ponieważ odbyło się to jakiś czas temu, w dodatku w towarzystwie Runy, Oddech uznała, że warto to odświeżyć.
Udała się tutaj, w ustronne i ciche miejsce, żeby razem z przywódczynią Życia, móc spokojnie omówić wszystkie ważne tematy.
Wezwała ją mentalnie, ciekawa jak szybko odpowie, a potem czekała.

: 21 gru 2015, 21:59
autor: Dynamika Ostrza
Dynamika oczywiście odpowiedziała na wezwanie – w końcu wypadało poznać nową przywódczynię ognia. Z ostatniego spotkania z Runą nie dowiedziała się o niej wiele. Może najwyżej to że była dość małomówna.
Przytruchtała tu, po ostatniej drzemce nieco bardziej na siłach, zatrzymując się tym razem bez poślizgu czy jakiegoś widowiskowego hamowania przed pustynią. Wyraz jej pyska nie wyrażał niczego innego, jak pogodnego uśmiechu. Była zadowolona, mimo sytuacji międzystadnej, bo właśnie przywitali w stadzie nowego wojownika, bo jej rodzina po raz kolejny udowodniła jak bardzo są zgrani.
Witaj, Pustynio... chociaż pewnie nosisz teraz nowe imię, prawda? – Powitała nową przywódczynię ognia, z pomocą maddary nadając swemu głosowi przyjazny, codzienny ton, pozbawiony jakichś niepotrzebnych uroczystych nut. To w końcu nie ceremonia, nawet przywódcy nie musieli prywatnie rozmawiać poprzez wzniosłe monologi, czyż nie?

: 23 gru 2015, 21:18
autor: Oddech Pustyni
Oddech skinęła przybyszce łbem, ale zanim w ogóle zaczęła zastanawiać się nad swoją wypowiedzią, jej uwagę przykuł głos różowej. Ona mówiła, ale nie poruszała przy tym pyskiem... zupełnie jak przy telepatii, tyle że dźwięk rozchodził się jakoś inaczej, jakby jednak wydobywał się od Dynamiki. Jak ona to zrobiła, co to były za cuda?
Ognista stała i przyglądała się towarzyszce, jak zamurowana.
To... ja– cofnęła się odrobinę –Tak, masz rację. Teraz nas-nazywam się Płomień Pustyni– po czym jeszcze raz pochyliła łeb, jakby przedstawienie się tego wymagało. Wiedziała, że nie zachowywała się naturalnie, a ponieważ obawiała się, że druga przewodniczka jej to wytknie, postanowiła, że szybko się wytłumaczy –Wybacz za moją reakcję ale... nigdy nie słyszałam, żeby ktoś poh-porozumiewał się w podobny sposób. To też za pomocą maddary?– Dynamika mogła już zorientować się, że czy pustynna przepraszała, czy mówiła normalnie, jej ton nie ulegał zmianie. Nie była to więc kwestia tego, że starała się nadać swojemu głosowi powagi, a po prostu nie potrafiła go zmienić.
Szybko się zmienia to wszystko– dorzuciła za moment –Nie chce cie znowu obrzucać pytaniami, ale chciałabym wied-wiedzieć... dobrze się czujesz jako przewod- to znaczy dowódca?– było wiele spraw, o które chciała zapytać, ale ta kwestia dręczyła ją najbardziej. Co tam polityka i sojusze, ważne było, jak powinna się czuć.

: 25 gru 2015, 18:34
autor: Dynamika Ostrza
Nie dało się z jej strony niezauważyć onieśmielenia, czy po prostu zdziwienia Ognistej... z jakiegoś powodu... ach! No tak, zapomniała do tworzenia iluzji głosu udawać że rusza pyskiem, to musiało zadziwić smoczycę. Może to właśnie dlatego tak się na nią teraz patrzyła, nieruchomo niczym kamienny posąg?
Dopiero kiedy ognista lekko się cofnęła i zaczęła mówić, Dynamika mogła potwierdzić swe podejrzenia. Uśmiechnęła się przyjaźnie, za nią, ozdobiona kryształowym ostrzem końcówka ogona lekko się uniosła.
Czyli podobnie do mnie nie zmieniłaś zanadto wydźwięku imienia. Mogę ci ciągle mówić Pustynio? Czy powinnam zwracać się do ciebie oficjalnie? – Zapytała, teraz naprawiając swój błąd, poruszając wargami synchronicznie do wytworzonych z maddary słów.
Tak, to również z pomocą maddary. To tak jak tworzenie iluzji obiektów, lecz zamiast mylić zmysł wzroku i węchu, to jest iluzja dźwięku... bo nie wszyscy koniecznie lubią mentalnej komunikacji~ – Dodała, tak samo jak poprzednio, imitując wypowiadanie tych słów. Nad kolejnym pytaniem nieco się jednak zastanawiała. Dziwna sprawa, nigdy jakoś nie roztrząsała w myślach, jak się czuje, a przynajmniej nieczęsto. Miała na to mało czasu. Ale poniekąd... nie było tak źle. Jej uśmiech jeszcze się poszerzył.
Przywódcą... to na pewno sporo pracy, jeszcze w połączeniu z obowiązkami łowczyni, ale myślę że czuję się dobrze. Ostatnio sprawy zaczęły się dobrze układać... oby tylko to tak zostało. A ty, jak się czujesz na nowej pozycji w stadzie? – Zapytała, zupełnie swobodnie. W końcu wypadało odwzajemnić pytanie, a Pustynia była świeżo u władzy... Dynamika miała nadzieję że nie przytłaczało to ognistej tak bardzo, jak kiedyś ją samą. Ale z drugiej strony, Płomień była od niej dużo starsza i na pewno otrzymała jakieś przeszkolenie od Runy...

: 25 gru 2015, 21:31
autor: Oddech Pustyni
// nie wiem czy mogę pytać o wojnę, skoro się jeszcze nie zakończyła xD

No tak. Kiedy Dynamika wyjaśniła działanie swojego magicznego głosu, smoczyca poczuła się jeszcze bardziej speszona swoją nienaturalną reakcją. Mimo wszystko przewodniczka Życia nie miała jej tego za złe, więc nie było aż tak źle –Nie musisz poruszać pys-pyskiem. Jeżeli chcesz, możesz to robić, ale skoro już wiem, mas-maskowanie nie ma sensu– Ciekawe tylko co doprowadziło do tego, że nie mówi. Przez chwilę chciała zapytać i o to, ale ostatecznie się powstrzymała. Pewnie jakaś walka na arenie, nic w co powinna się wtrącać –Pustynio jest dobrze. Może nawet wygodniej dla mnie pon-ponieważ sama muszę przyw-przywyknąć do nowego imienia. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę musiała zh-zrezygnować z "Oddechu– gdyby od niej to zależało, wolałaby zostać przy swoim pisklęcym imieniu. Niestety jednak, zmiany były nieuniknione.
Po odpowiedzi Dynamiki, pustynna nieco się rozluźniła. Usłyszenie opinii innego, świeżego dowódcy było pokrzepiające, nawet jeżeli nie zawierało wielu wskazówek –Zmiana imienia i przyjmowanie raportów w swojej grocie jest zupełnie nowe, ale poza tym, nie czuję jakiejś szczególnej zmiany. Może później, kiedy będą zwoływane jakieś wię-większe narady– ostatnio nie potrafiła wykrzesać z siebie wiele entuzjazmu, i o dziwo to właśnie te "nieszczególne" zmiany ją tak przytłaczały. Póki co jednak, zamierzała korzystać z rozmowy z przewodniczką Życia. W prawdzie Oddech nie była najlepsza w interpretowaniu emocji, ale spokojny i przyjazny ton maddarowego głosu różowej, ją uspokajał.
Wzywając ją zaplanowała sobie znacznie więcej pytań, ale kiedy tak wymieniły się paroma zdaniami, jakoś wszystko jej uleciało. A może po prostu nie było to aż tak ważne?
Mam wrażenie, że większość sph-spraw o które mogłabym zapytać, dotyczy bardziej ciebie niż relacji naszych stad. Czy na spotkaniu z Runą było coś co jeszcze nie zostało wyjaśnione?– zastanowiła się. Nie chciała, żeby jej relacja z różową ograniczała się jedynie do polityki, ale bała się, że zaniedba jakieś obowiązki –Masz już zastępce?– ciekawe też, ile mogła wiedzieć, a ile spraw było utajnionych.

: 26 gru 2015, 21:04
autor: Dynamika Ostrza
Tak tylko myślałam że to może trochę... normalniej wygląda, kiedy udaję~– "powiedziała" uśmiechając się z rozbawieniem. Pomyślała że w ten sposób zwyczajnie będzie Pustyni bardziej komfortowo z nią rozmawiać. Ale skoro to bez znaczenia? Bez tego będzie wygodniej. Zupełnie rozumiała to uczucie... czasem te najprostsze i najzwyczajniejsze sprawy bywają najbardziej męczące... ale ją w okresie przywództwa od początku napotykały również te duże.
No, to mogę ci tylko życzyć żeby długo się tak utrzymało... kiedy sama zostałam mianowana przywódczynią zupełnie nagle spadło na mnie tyle... poważnych spraw... trochę mnie to przytłaczało...
Myślę... że wszystko wyjaśnione, jeśli chodzi o politykę międzystadną... no, chyba że zamierzasz sama wprowadzić jakieś zmiany po objęciu władzy. Jeśli wolno spytać, nadal jesteście w nieprzyjaznych stosunkach ze stadem Wody?
– Zapytała swym magicznym głosem, jednak oszczędzając sobie imitowanie ruchów warg. Interesowało ją co nowa ognista przywódczyni sądzi o ich sojusznikach. No i poniekąd miało to nawet znaczenie, inne niż zaspokojenie jej własnej ciekawości... ale o tym później.
Tak... mój brat, Chłodny Obrońca został ostatnio zastępcą. A ty, masz kogoś na oku na to stanowisko? – Zapytała pustynię, ciekawsko przekrzywiając głowę

: 30 gru 2015, 16:33
autor: Oddech Pustyni
Najwyraźniej wszystko zależało od smoka i tego jak odbierał wygląd i zachowanie rozmówcy. Dla jednych mimika i mowa ciała miały duży znaczenie, zaś dla Pustyni liczyły się jedynie słowa i brzmienie głosu. Nie ważne jak wyglądał ktoś kto posługiwał się mową, więc na tej samej zasadzie, nie istotny był także ruch ust.
Samo udawanie jest nienaturalne– odezwała się, chociaż przysięgła sobie, że zostawi tę refleksję dla siebie. Dziwnie się czuła, od kiedy zaczęła się przejmować tym co mówi.
Może to i lepiej, bo kie-kiedy już sobie z tym poradziłaś, masz większą pewność, że poh-poradzisz sobie w przyszłości– innymi słowy, miała już z głowy swój pierwszy "test" a dla Pustyni był on dopiero w przygotowaniu. Ta myśl też potwornie ją dręczyła –Chciałam poczekać jakiś czas, zak-zakończyć kilka ceremonii i dopiero potem poros-porozmawiać o tym z moi... ze stadem Ognia i oczywiście Cichymi Wodami. Ja sama nie mam nic przeciwko Wodzie i mam wrażenie, że inni Ogniści też nie mają dłużej powodu, żeby być dla nich wh-wrogami– Oddech nigdy nie traktowała kogokolwiek jako wroga, ani nawet na nikogo się nie złościa. Nie potrafiła na chwilę obecną zorientować się, na czym miałyby polegać te nieprzyjazne stosunki międzystadne. W końcu można się było ranić, nawet śmiertelnie i nie czuć przy tym nienawiści czy niechęci. Ot tak, po prostu walczyć dla zwiększenia terytorium czy ważności stada –To chyba dosyć ciężki wybór. Nie chciałabym wybh-wybrać kogoś kto... byłby nieodpowiedni– skąd więc Runa wiedziała, że właśnie ona się nada? –Tak czy inaczej dobrze, że juź kogoś ssnala-znalazłaś
Kiedy wypowiedziała to ostatnie zdanie, do głowy przyszło jej kilka pytań, które wcześniej gdzieś jej się zapodziały –A ty jak traktujesz Cień? Wiele smoków bardzo... nie lubi tego stada. To z powodu jakiegoś dawnego konf-konfliktu czy to tylko wpływ niektórych smoków z tego stada? Bo... jest tam w końcu wiele wartościowych osób, a wydaje mi się, że istnieją tacy, którzy wydają się zupełnie tego nie zauważać– jedna z rzeczy która ją ciekawia, od momentu kiedy po raz pierwszy usłyszała na ich temat wiele złego.

: 30 gru 2015, 17:28
autor: Dynamika Ostrza
Może masz rację... bez tego i tak jest wygodniej ~ Uplotła z maddary słowa, uśmiechając się lekko. Słuchała Pustyni. Nie, nie przeszkadzało jej, że coś zostało jej wytknięte. Chociaż, chciała już odzyskać głos... używanie maddary ciągle i w kółko trochę ją męczyło... w sensie mentalnym. W końcu zapas maddary nie był nieskończony.
Miło było słyszeć że nie zapowiadał się żaden zatarg ognia z ich sojusznikami. W sumie, nie znała nawet za bardzo przyczyny wcześniejszej wrogości wody i ognia, no poza tym że Runa nie wydawała się darzyć Cichego zbytnią sympatią. Szczerze mówiąc miała dość wojen. Ileż można. Miała nadzieję że Cień odpuści sobie przez dłuuższy czas odwet za stracone ziemie. Jak się jednak mogła spodziewać, wkrótce padło pytanie o ich relacje z cieniem.
Szczerze... na początku jak byłam młodsza nie lubiłam cienia bo... mój ojciec zdecydowanie mnie przed nim ostrzegał, ale poznałam kilka smoków z tamtego stada... i nie wydaje mi się żeby były złe. Jedynym problemem stanowiącym o ogólnej wrogości naszych stad jest sama przywódczyni cienia. Poprzedni przywódca opowiadał mi że zjadła ona wodne pisklę, które wcześniej zabił smok z jej stada, i odmówiła wydania go przywódcom w celu ukarania. No i... nie wydaje mi się żeby była zbyt przyjemną smoczycą. Raz kiedy spotkałam ją na terenach wspólnych, od razu potraktowała mnie z pogardą... Ale myślę że sama wojna wybuchła raczej z winy wybryku naszego młodego łowcy, który przyprowadził cieniste pisklę na nasze tereny. Nie skrzywdził go ale nie chciał go oddać kiedy matka zjawiła się na naszych terenach... musieliśmy go odizolować. Ale pisklę zostało oddane. Niestety, cieniści już przekroczyli wtedy granicę. Nie wydaje mi się jednak żeby matka pisklęcia chowała żal do naszego stada. Inną sprawą jest obecny tam zdrajca naszego stada, ale kiedy go spotkałam, wyglądał staro... nie wiem czy jest sens cokolwiek w jego sprawie robić... – No, teraz to była długa magiczna gadanina. Od takich jej zapasy maddary gwałtownie się kończyły, i było to widoczne po jej postawie... wyglądała na widocznie bardziej zmęczoną i nieco spuściła łeb...

: 31 gru 2015, 19:16
autor: Oddech Pustyni
Przyczyna wojny była mniej skomplikowana niż pustynna oczekiwała, więc ucieszyła się, że mogła być na bieżąco, a przy okazji nie głowić się nad nieskończoną ilością niewiadomych. W prawdzie zawsze mogło się ich parę znaleźć, ale łatwo było to naprawić.
Ale... po co poh-porwał to pisklę?– nie chciała wyciągać z Dynamiki zbyt wielu informacji, bo chociaż była ciekawska, wiedziała że istniały sprawy, które powinny pozostać przed nią zasłonięte. Nie przejmowała się jednak, póki nie słyszała od przewodniczki Życia bezpośredniego przekierowania na inny temat.
Zdrajcą zapewne był Słowo Prawdy, ale chociaż Piaskową ciekawiły jego losy, nie pytała, bo wolała dowiedzieć się czegoś bezpośrednio od niego.
Co do postawy różowej, Oddech dostrzegła zmianę, ale jakoś nie dotarło do niej, że oznacza ona zmęczenie. Ognista czasami traciła siły, kiedy mówiła zbyt wiele, ale potem wystarczyło jej jedynie parę oddechów, żeby uspokoić nadwyrężone płóca. Maddara działała zupełnie inaczej, więc beżowa nawet nie przypuszczała, że mogłaby być aż tak wyczerpująca.
I... swoją dh-drogą. Czy na twojej Ceremonii był jakiś prorok albo Ateral?– kolejne pytanie, które wcześniej jej się zapodziało.

: 18 sty 2016, 14:46
autor: Anielski Kolec
Ta pogoda była okropna.. Czemu było zimno! Apollo nie cierpiał takiej pogody i dosyć niechętnie opuścił rodzinne leże, idąc na spacer po wspólnych terenach.
Młody drzewny stanął na równo ubitej ziemi i chuchnął. Ta pogoda naprawdę nie trafiła w jego gusta.. Wszystko wokół niego było takie brzydkie, straciło sens i.. po prostu to się samczykowi nie podobało.
Rozejrzał się, dostrzegając pustki wokół siebie. Syn Złuszczonej machnął lekko ogonem na boki z ciekawością się rozglądając. Chyba długo tutaj nie pobędzie, zbyt bardzo się nudził.
Rozciągnął lekko łapy, aby przygotować się do powolnego odejścia. Spacer jednak dobrze mu zrobił. Kątem oka dostrzegł małą sikorkę, która była dosyć.. grubiutka. Samczyk z iskrami w ognistych ślepiach wpatrywał się w ptaka, uważnie go obserwując.
Natura zawsze go fascynowała, miała w sobie coś niezwykłego.. wszystko było takie piękne i niesamowite, ale tylko wtedy gdy widział on życie. W terenach, w których drzewa wyglądają na umierające nie można dostrzec niczego pięknego. Tutaj jednak ściągnęło go coś nieco innego. Może przeznaczenie! Przysiadł na łączce, uśmiechając się lekko. Promienie Złotej Twarzy delikatnie oświetlały jego pysk, przez co czuł się naprawdę dobrze.
W pewnym momencie ulepił ze śniegu małą śnieżkę i zaczął się nią bawić, a następnie rzucił ją w stronę skały. Rozejrzał się uważnie, czy ktoś tu był?

: 18 sty 2016, 17:12
autor: Martwy Kolec
Widocznie coś łączyło Apolla i Martwego. Obije nienawidzili zimy, mrozu ani całego krajobrazu, który ta pogoda tworzyła. Śnieg sypał intensywnie, ale przynajmniej był zmrok. Oczy Martwego były lepiej przystosowane do takich barw, lecz i tak pogoda sprawiała, że nie patrzył przed siebie, a chował wzrok przed płatkami zimnego śniegu. Szedł przed siebie z nastroszonymi łuskami i dociśniętymi do ciała skrzydłami. Nie zwracał uwagi co się dzieje na wokoło, a interesowało go jedynie by dotrzeć do swojej ciepłej i przytulnej nory. Wędrował przez jakieś lasy i wyrastające z ziemi skały, aż dowędrował na jakąś łąkę w całości pokrytą śniegiem. Wiatr tu był jeszcze ostrzejszy niż wcześniej. Lecz nie zamierzał się zatrzymywać ani na chwilę. Gdy tak wędrował przeszedł przez zasięg wzroku Apolla, lecz Martwy nawet nie wiedział o jego istnieniu.

: 29 sty 2016, 13:20
autor: Jeździec Apokalipsy
Wojowniczka uwielbiała nocne spacery, dosyć często je wykonywała. Z jakiegoś powodu czuła się po prostu.. dobrze w sferze istnej ciemności. Drogę jednak oświetlał jej piękny księżyc. Tym razem wybrała się na spacer po błękitnych skałach, kierując się na łączkę. Szła niespiesznym, nieco powolnym krokiem z łbem lekko pochylonym ku dołowi. Rozmyślała nad tym co jej ojcu odwaliło. Dlaczego zniknął? Przeszukała całe tereny Cienia i po nim ani śladu. Czyżby.. mógł odejść na zawsze?
Była przygnębiona i smutna. Zraniła własnego ojca, nie chciała tego zrobić, a jednak.. poczuła się co najmniej źle. Powinna była za nim pójść, zatrzymać go i pocieszyć.. Jednak dlaczego tego nie zrobiła? Sama nie wiedziała. Do jej ślepi napłynęło parę łez.
Poprawiła ułożenie skrzydeł na grzbiecie i uniosła pysk ku górze, wzdychając przy tym ciężko. Ostatnie czasy były dla niej okrutne, wszystko nie szło po jej myśli, a smoki.. cóż, zaczęły ją denerwować. Zatrzymała się, wbijając szpony w podłoże.
Czyżby jej ojciec mógł być aż takim egoistą? Zawsze go broniła, zawsze była pewna, że jest inny.. a on co zrobił? Po prostu odszedł bez słowa pożegnania.

: 30 sty 2016, 18:54
autor: Nathi
Łatwo wypatrzył ciemną sylwetkę na białym śniegowym tle, mimo nocy. Nie kierował się jednak specjalnie w jej kierunku – po prostu szedł przed siebie, a los chciał, by ich ścieżki się skrzyżowały. Jego i jego przybranej córki, Kiary. Być może jedynego smoka, któremu los Nathiego nie był obojętny. Choć jemu samemu obojętne było już nastawienie do niego wszystkich innych. Niech kochają, niech nienawidzą, niech za nim podążają, niech przed nim ostrzegają, niech próbują zabić. Niewielkie miało to znaczenie, gdy on – bóg Prawdy – wiedział, że do niczego ich to nie doprowadzi. Ta rasa dostała potężne ciała, olbrzymią siłę, unikatową maddarę, dar myślenia i wszystko to marnowała, nie czyniąc zupełnie nic. Nie zasługiwali na życie. Apokalipsa też nie. Była taka sama; być może i słuchała Słowa i ufała mu, ale nie widziała tego, co on. Nie byłaby w stanie pojąć Idei.
Przystanął w odległości dwóch ogonów, patrząc spokojnie na drzewną. Nie dało się wyczytać z jego pooranego zmarszczkami pyska niczego konkretnego. Stał, niezbyt zaskoczony, niezbyt przejęty, jakby nic takiego się nie wydarzyło. Wyglądał, jakby po prostu odpoczywał, oglądając krajobraz, a nie córkę, którą zostawił.

: 30 sty 2016, 21:15
autor: Jeździec Apokalipsy
Ile czasu minęło od ich ostatniego spotkania? Wojowniczka nie potrafiła zliczyć, ile nocy przepłakała kiedy zniknął. Dlaczego to zrobił? Co to spowodowało? Ku jej zdziwieniu poczuła dziwną woń. Gwałtownie się obróciła. Tata?
Rzeczywiście, maszerował sobie spokojnie w jej kierunku, ale z pewnością nie szedł do niej. Traktował ją jak powietrze.. a co jeśli, a co jeśli Słowo oślepł i nie mógł trafić do obozu? Tyle nocy musiał spędzić pod gołym niebem.. to niedorzeczne! Dlaczego Subtelny nie pomógł jej w poszukiwaniach? Chciała krzyknął, ale głos uwięził się w jej gardle. Pokiwała rogatym łbem na boki i zaczęła biec do samca.
– Ojcze! Ojcze! – Wrzasnęła, biegnąc w jego kierunku. Zatrzymała się przed nim i łapą chwyciła go za bark, aby na nią spojrzał.
– Straciłeś wzrok? – Zapytała, ale zamilkła gdy zauważyła te pusto wpatrujące się w nią ślepia. Dobrze widział i.. Kiara się zasmuciła. Zgarbiła się, patrząc na umęczoną twarz Nathiego. Dlaczego tak postąpił? Było tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Obudziła się w nim choroba umysłu i potrzebował pomocy.. ale czy uzdrowiciele daliby radę tej dziwnej chorobie? Wojowniczka sama nie wiedziała.
Może drzewnego coś opętało? Jego oczy były takie, że smoczycę wprawiały w przygnębienie.
– Martwiłam się, że już Cię nigdy nie zobaczę Ojcze.. gdzie się podziewałeś? – Mówiła głosem ciepłym, przepełnionym troską jak i smutkiem. Nie rozumiała jego zachowania, czy to wszystko mogło być przez niego zaplanowane? A może przeżywał kryzys wieku średniego? Miała tyle odpowiedzi na jego dolegliwości, ale zaczynała czuć, że ojciec był wszystkiego świadom..
I ta świadomość ją przerażała.

: 04 lut 2016, 15:19
autor: Nathi
Przeniósł na nią spojrzenie swoich ślepi, gdy ta się odezwała i zaczęła zbliżać się w jego kierunku. Nie wyglądał na zbytnio zaskoczonego. Po polikach nie spłynęły mu łzy, a mięśnie pyska postanowiły nie poruszyć się, by ukazać jakiekolwiek emocje. Cóż, spotkał przybraną córkę, po kilku księżycach.
– Dzień dobry, Kiaro – przywitał ją tak, jakby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Jakby witał ją w ten sposób każdego poranka, a to spotkanie było jednym z wielu. – Jak się miewasz? – przysiadł aby odpocząć, być może również spodziewając się dłuższej rozmowy. Gdy wydawać by się mogło, że będzie teraz po prostu oczekiwał, aż Apokalipsa się odezwie, powiedział chłodnym głosem:
– I nie nazywaj mnie proszę ojcem, przecież nie łączą nas więzi krwi. Moja córka nie odmówiłaby propozycji zdobycia władzy, możliwości zmiany świata.

: 21 lut 2016, 14:03
autor: Jeździec Apokalipsy
Ten beznamiętny wyraz pyska wskazywał na jedno.
Kiarę przeszył przez moment nieprzyjemny dreszcz. Dlaczego Słowo tak się zmienił? Po co to wszystko? Wojowniczka przystanęła z łapy na łapę, obrzucając go badawczym spojrzeniem błękitnych ślepi. Zostawił ją, brata i.. nawet swoje własne pisklęta. Smoczyca spoważniała, po czym jej ogon gwałtownie uderzył o ziemię.
– Wychowałeś mnie i nawet jeśli nie będziesz mnie uważał za córkę, to i tak będziesz moim ojcem. Już na zawsze. – Rzuciła chłodno, wzruszając przy tym barkami. Następnie odchrząknęła, słysząc resztę słów. Czy on rzeczywiście oszalał?
– Nie jestem pełnoprawną cienistą, ze względu na moje pochodzenie. Trzeba było mnie od razu podrzucić do cienia, a nie wychowywać przez kilka księżyców w życiu. Wtedy wszystko byłoby inne. – Sapnęła, wzdychając lekko. Czyżby Nathi wciąż myślał tylko o jednym? O władzy? O zmianie? Kiara przestała być jego narzędziem, ale nie przestała go kochać. Spojrzała smutnym wzrokiem na jego stary pysk i nieco pochyliła głowę ku dołowi.
– Czemu nas zostawiłeś? – Zapytała z powagą, celowo mówiąc w liczbie mnogiej. W końcu nie tylko biedna smoczyca za nim tęskniła, ale również pisklęta jak i z pewnością Subtelny.. ciekawe jak on sobie z tym wszystkim radził.
Apokalipsa wzięła sporo powietrza do płuc i powoli wypuściła. To wszystko było.. wręcz chore.

: 03 mar 2016, 16:29
autor: Nathi
Był jedynie opiekunem. Czy nie tak nazywa się kogoś, kto opiekuje się nieswoimi dziećmi? Czy nie powinna mówić mu po imieniu, jak dziecko do swojego opiekuna?
Imię, nazwa. Stopień pokrewieństwa. Kolejne nic nie znaczące głupoty. A gdyby skupić się na jednej ważnej rzeczy? Wokół niej zbudować świat, nie z tysiąca mniejszych? Nie wychowywał dzieci z potrzeby miłości, z chęci zostania rodzicem. Nie był z Ulotną dlatego, bo chciał żyć w rodzinie. Nie rozmawiał ze smokami po to, by zdobyć przyjaciół. Całe jego życie było dążeniem do jednego celu. Celu, z którego nic nie wynikło. Skoro on nie zmienił świata, to nikt go nie zmieni. Nie w pojedynkę. Nikt nie zmieniał świata i świat pozostawał taki sam. Choćby wymienić setki względów, pod jakimi doszło do zmian – wciąż był taki sam, to tylko detale.
– Nie wyniosłem się na koniec świata. Jak widzisz da się mnie odwiedzić. Nie zablokowałem również umysłu na wiadomości telepatyczne. A częstotliwość, z jaką rodzina się ze mną kontaktuje, właściwie zerowa, wskazuje chyba jedynie na to, że moja przydatność w niej była wątpliwa... – oznajmił zachrypniętym głosem. Był to czysto informacyjny ton, pozbawiony żalu, czy jakichkolwiek innych emocji. Wzruszył lekko barkami. Nie miało to już znaczenia. – Świat mnie zostawił zanim ja zostawiłem kogokolwiek. Zostawił mnie już przy narodzinach. Zostawił nas wszystkich. Świat, w którym żyjemy jest kłamstwem.

: 31 mar 2016, 20:51
autor: Jeździec Apokalipsy
Opiekun.. wykluła się w jego grocie więc był dla niej jak ojciec. Nieważne było pokrewieństwo krwi, ale.. to co ich kiedyś łączyło. To były naprawdę piękne czasy.. a teraz? Po tym jak ją wykorzystał ich stosunki się zmieniły. Wojowniczka wpatrywała się w szare ślepia samca z powagą, machając łbem na boki. To nie tak miało wyglądać.. ale powinien znać prawdę.
– Dwoje Twoich dzieci nie żyje. Czy w ogóle obchodził Cię ich los? Co myślałeś, gdy odchodziłeś? Że wszystko będzie po staremu? – Burknęła, uważnie mu się przyglądając. Jako jedyna za nim zawsze stała murem. Ochronił ją z łap Kasara gdy była zaledwie adeptką.. wiele razy robił coś dobrego i.. miał to gdzieś? Na pewno nie, Słowo z pewnością postrzegał świat inaczej, ale.. czy nic innego nie liczyło się dla niego poza celem?
Na jego słowa opuściła łeb ku dołowi i posmutniała.
– To Ty opuściłeś dom. Nie my. – Na moment jej głos stał się chłodny. Tak, żywiła urazę za to co zrobił. Nie powinien się tak zachować.. był przecież ich ojcem! Na dobre i na złe. A gdy tylko zaczęło mu być gorzej to postanowił uciec, jak tchórz.
– Świat jest prawdziwy. To Ty żyłeś w kłamstwie.. powinieneś docenić smoki, które stały za Tobą murem.. a nie je wykorzystać i się od nich odwrócić. – Miała ochotę krzyczeć, ale wiedziała.. że nie zrobi to żadnego wrażenia na ojcu. Zawsze dla niej będzie tatuśkiem.. kochać go nie przestanie, ale.. nadszarpnął jej zaufania. Smoczyca westchnęła ciężko, patrząc tym razem gdzieś w bok. A jak z tym wszystkim trzymał się jej brat? Czy jemu też brakowało ojca? A może już dawno pogodził się z tym, że odszedł?