A: S: 1| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 2
U: S: 1| L, O: 2| A, B, Sl: 3
Atuty: Szczęściarz; Oporny Magik;
Gdy mu to tłumaczyła wydało się to smokowi takie oczywiste. Aż głupio było sobie przypominać, że o to spytał. Ale cóż. Rozciągnął się rozkładając skrzydłą na boki i wyginając kręgosłup w literę U, po czym spojrzał niepozornie na pysk smoczycy. Jakim cudem taka młoda i ładna smoczyca była tak oschła. Oby zdechła. Myślał sobie smok. Ale przecież nie może być dla niej niemiły. W końcu go uczy. Westchnął niezadowolony. Był w wieku, kiedy testosteron zaczynał się uaktywniać. Zaczął patrzeć na smoczyce inaczej niż wcześniej. Chociaż jeszcze nie wiedział na czym polegają zaloty, to i tak mógł stwierdzić, że dana smoczyca jest atrakcyjna. Ale nie miał czasu o tym myśleć. To było dziwne. Cały czas owa myśl krążyła w jego głowie. Nie miał jednak ochoty myśleć o takich rzeczach. Odwrócił się od smoczycy i odszedł kawałek. Spojrzał na nią, uśmiechnął się z dumą, i wyskoczył do góry machając skrzydłami. Wzbił się ponad wysokość drzew po czym pochylił się trochę do przodu i w odpowiedni sposób machał skrzydłami. Leciał do przodu. Przecież to takie proste. Czemu wcześniej sobie nie poradził? Ważne, że teraz mu się udało. Leciał do przodu jakby leżąc w powietrzu trzymając przednie kończyny ugięte pod klatką piersiową, zaś tylne mu zwisały wzdłuż ogona. Przechylił się w lewo trochę składając skrzydło, po czym zaczął tracić wysokość, ale i skręcać w lewo. Gdy tylko skręcił, machał skrzydłami mocniej by wzbić się wyżej. Całe czynności powtarzał za każdym razem, gdy chciał skręcić. Nie było może to piękne, ale ważne, że działało. Suntrux uśmiechnął się. Szczerząc się wypatrywał jakieś inne smoki na horyzoncie. Dostrzegł jakieś dwa, które były niedaleko. Jeden z nich był różowy, jak jego znajoma Dynamika. Nie był pewien, czy to ona, więc jej nie wołał. Lecz uśmiech z pyska smoka nie znikał. Gdy zrobił jedno okrążenie nad Nieustępliwą, zatrzymał się w powietrzu ledwie powstrzymując się od śmiechu. Spojrzał w dół jaka smoczyca jest mała. Wystarczyłoby przestać machać skrzydłami, a wylądowałby właśnie na niej. Po chwili odbił się od powietrza skrzydłami i poleciał prosto przed siebie, po czym skręcił w prawo. Tym razem jednak nie uginał skrzydła aż tak jak wcześniej. Rozłożył skrzydła szeroko, po czym jedno prawe ugiął jedynie troszkę. Chciał poeksperymentować. Także się udało. Skręt był mniej gwałtowny, ale nie tracił aż tak na wysokości. W pewnym momencie przestał machać skrzydłami, a jedynie rozłożył skrzydła szeroko. Jego małe skrzydła jednak szybowania nie znosiły aż tak dobrze. Smok tracił szybko wysokość, ale przynajmniej trochę mógł odpocząć w locie. Warto wiedzieć. Tak na przyszłość. Gdy już trochę polatał, kierował się w stronę smoczycy. Zaczął szybując pochylać się do przodu, przez co szybciej się do niej zbliżał. Jednakże wiatr tym razem zadziałał na niekorzyść smoka. Prąd powietrza, który w niego uderzył sprawił, że smok stracił równowagę i upadł z dużej wysokości tuż przed smoczycą, prawie uderzając ją swym dziobem. Nie mógł odzyskać równowagi. Próbował, ale wtedy przewróciłby się na nią całym ciałem. Była z niego może niezdara. Ale przynajmniej czegoś się nauczył. Wstał otrząsając się z ziemi i oblizał swój dziób próbując go doczyścić. Podszedł do trenerki, po czym spytał cicho[color=#66366]-I jak było? Chyba udało ci się mnie czegoś nauczyć, co?[/color]-rzekł jakby liczył na pochwałę. Chociaż upadł na ziemię, to miał wrażenie, że latać potrafił dobrze. Lecz w sumie nigdy nie miał okazji zobaczyć prawdziwego lotnika w akcji. Nigdy nie widział żadnych piruetów w powietrzu, ani walk. Także jak na to co widział, był nie najgorszy.
Licznik słów: 564