Strona 11 z 27

: 14 lut 2019, 21:06
autor: Iluzja Piękna

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Słysząc łopot skrzydeł wypuściłem cicho powietrze z swoich płuc z niezadowoleniem obserwując uciekające światełka. Chwilę siedziałem bez ruchu myśląc czy opłaca mi się obracać. W końcu jednak musiałem się obejrzeć. Jako wojownik nie mogłem pozwolić sobie na zajście mnie od tyłu. Tak więc spiąłem mięśnie zwracając łeb do tylu by utkwić swoje spojrzenie w jak się okazało Szlachetnej. Z zdziwienia otworzyłem delikatnie pysk nie mogąc uwierzyć że spotkaliśmy się akurat teraz i do tego w tym miejscu. Zaraz przypomniałem sobie rozmowę z Kobaltem. Odwróciłem więc wzrok oraz zamknąłem pysk zdając sobie nagle sprawę że zbyt długo się patrzyłem. Przełknąłem głośno ślinę szybko odwracając się od samiczki. Dlaczego musiał poczuć coś właśnie do niej? Była przecież taka młoda i znał ją przecież od kiedy była pisklakiem! Byłem naprawdę głupi ale serce nie sługa.
-Witaj- Mruknąłem odrobinę zmieszany wpatrując się w latające robaczki. Serce dudniło mi w piersi jakby miało z niej uciec. Przymknąłem oczy próbując się uspokoić. Nie mogłem się niczym zdradzić!

: 14 lut 2019, 22:42
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Stawiając spokojne kroki młoda smoczyca zbliżyła się do fioletowołuskiego, siadając bez słowa pół ogona od niego. Gdy jego melodyjny głos rozbrzmiał w tym nastrojowym półmroku, niebieskołuską przeszły ciarki, a smoczyca dziwnie zapragnęła jeszcze posłuchać jego głosu. Tłumaczyła sobie to nieznane uczucie tym, że chciałaby raczej posłuchać nauk, a nie samego głosu, chociaż to było naiwne oszukiwanie samej siebie. Chciała jakoś odpowiedzieć na powitanie Iluzji, jednak nie wiedziała jak, dlatego w nieco niezręcznej ciszy śledziła wzrokiem rysy twarzy towarzysza. Najdłużej jej wzrok pozostał na błękitnych tęczówkach, w których odbijały się wesoło tańczące nad polaną ogniki.
Odruchowo chciała się odezwać, jednak nie mogła wykrztusić ani jednego słowa, jakby w gardle utknęła jej gula blokująca głos. Chociaż na zewnątrz Toffinka wyglądała na spokojną i nieco śpiącą, w środku młódki szalała burza.
Nie rozumiała tych wszystkich uczuć, które bezwstydnie targały jej sercem pozostawiając w niepewności. Jak się nazywa przyjaźń, która zmusza serce do tęsknoty za jego bliskością? Jak nazywa się przyjaźń, która rozpaczliwie pragnie zatracić się w jego ślepiach? Jak się nazywa przyjaźń, która chce być czymś więcej, niż tylko przyjaźnią? Czy jest na to nazwa?
Targała nią też obawa. Czy to, co czuje, jest dozwolone? Czy właśnie tak ma czuć się Adept w stosunku do Mistrza? Czy w ogóle może komuś powiedzieć o swoich dziwnych odczuciach nie bojąc się o niezrozumienie i odrzucenie?
Wtargnęła również ciekawość, jak i radość. Może była też nuta strachu. Swoje robiły także wątpliwości i podejrzenia.
I jak tu odpocząć?
Szlachetna mimo wszystko nie chciała trzymać fioletowego smoka w niepewności, toteż z trudem przezwyciężyła się i wydukała nieśmiało, rumieniąc się z niewiadomego powodu. Chociaż odznaką zaczerwienienia był tylko intensywny gorąc na skórze, której nie widać było pod łuskami i pod osłoną nocy, Adeptka odwróciła wzrok, podobnie do Mistrza skupiając się na świetlikach. Mimowolnie jednak zerkała w jego stronę, chłonąc piękno magicznego obrazu majestatycznego Wojownika wśród ognistych gwiazd.
– W-witaj. Pięknie tu, prawda? – nie mając pojęcia jak zachować się w takiej sytuacji smoczyca przysunęła się nieco bliżej, zostawiając między nimi odległość kilku szponów. Końcówka jej ogona podrygiwała nerwowo, ale Toffinka wydawała się być rozluźniona. Obawiała się jedynie reakcji Mistrza.

: 14 lut 2019, 23:08
autor: Iluzja Piękna
Wiatr przywiał zapach Szlachetnej, tak słodki i niewinny. Pachniała niczym zakazany owoc. Tak pożądany a jednak niemożliwy do zdobycia. Przynajmniej nie jeszcze teraz jednak może za parę księżyców. Los okaże się łaskawy i wysłucha modlitw młodego wojownika, nie, młodego samotnego samca którym byłem. Czułem jej wzrok na sobie, nie ruszyłem się bojąc ją spłoszyć. Była przecież taka młoda, nie wiedziała jezzcze nic o tym co do niej czułem. To było złe a jednocześnie takie dobre że nie mogłem powstrzymać swojego serca od galopu. Usłyszawszy jej słodki głos niemal nie zamruczałem w porę się opamięrując. Wypadało jej odpowiedzieć, jeszcze zdolna była pomyśleć iż jej obecność jest mi całkowicie obojętna. Tak przecież nie było a dowodem był natłok tylu emocji.
-Bez wątpienia, świetliki sprawiają że to miejsce wyglada tak magicznie, tajemniczo i romantycznie-Zamilkłem speszony własnymi slowami po czym jednak postanowiłem dokończyć to co chciałem powiedzieć
-Po proztu idealne miejsce by się zrelaksować, tak spokojne- Odpowiedziałem zwracając na nią swój pysk i wzrok. Była tak blisko że gdybym tylko trochę się nachylił zdołałbym pyskiem dotknąć jej polika. Nie odważyłem się na to patrząc tylko z tym ciepłym uczuciem widocznym w moich oczach na swoją uczennice oraz jednocześnie smoczyce która zawładnęła moim sercem. Nie byłem w stanie sprawić by to uczucie zniknęło z mojego spojrzenia. To było ponad moje siły, byłem wojownikiem walka z innymi smokami bądź zwierzętami nie stanowiła dla mnie problemu jednak w walce z emocjami przegrywałem z kretesem.

: 14 lut 2019, 23:59
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Wsłuchując się w przyjemny głos i obserwując wirujące światełka Szlachetna czuła się tak, jakby czas się zatrzymał. Wiele przeróżnych myśli przelatywało przez głowę Adeptki, podczas gdy koniuszek ogona instynktownie przysuwał się coraz bliżej fioletowej końcówki w kształcie serca. Niebieskołuska chciałaby spędzić w tym miejscu i w tej chwili wieczność, ponieważ czuła się tak swobodnie, mimo tego że szalejąca w piersi burza emocji wcale nie ustała, a zdawała się nawet nasilić.
Z lekkim opóźnieniem Toffinka wymruczała spokojnie:
– Faktycznie... – wtedy też smoczyca odwróciła się w stronę towarzysza. Nagle obrócony nos dotykał łagodnie nosa fioletowołuskiego, a zaskoczone spojrzenie karmelowych ślepi wylądowało na ledwie stykających się pyskach. Policzki Adeptki zapaliły niemiłosiernie, jakby ktoś przed chwilą zionął na nie z całej siły. Potężne rumieńce wydawały się widoczne nawet na błękitnych łuskach. Wzrok podniósł się, napotykając te morskie tęczówki na czarnym, głębokim tle, zatracając się w nich na ten moment. Wtedy też ogon onieśmielonej i oczarowanej Toffinki dotarł do ogona Iluzji, niepewnie go dotykając. Może czas się wtedy zatrzymał i oddech utknął w piersi, ale serce samiczki tylko przyspieszało.
To trwało tylko moment, który został przerwany przez jednego ze świecących robaków, który bezwstydnie przeleciał tuż nad zetkniętymi w bezruchu nosami dwóch smoków. Wtedy do Adeptki dotarło co właśnie robi i niebieskołuska odskoczyła do tyłu jak poparzona. Zaczęła mamrotać niewyraźnie i szybko, jeszcze bardziej czerwieniąc się ze wstydu. Jak mogła dać się tak ponieść?
– Och, ja... Przepraszam, ja nie... Ja tylko... To nie... Przepraszam... Co we mnie wstąpiło?... Ja... Nie chciałam... Uch... – z każdym słowem roztrzęsiony z nadmiaru emocji głos cichł coraz bardziej. Niebieskołuska myślała, że zaraz spali się ze wstydu. Odruchowo zanurkowała głową pod prawe skrzydło, zwinnie kryjąc swoje już nawet w ciemności widoczne rumieńce.
Zapomniała tylko, że ogon wciąż pozostawał tuż przy Iluzji Piękna, wyraźnie wskazując, że jednak pragnęła tej bliskości.

: 15 lut 2019, 0:13
autor: Iluzja Piękna
Zamarłem nie bardzo wiedząc co zrobić. Z problemów wyciągnęła mnie jednak Toffinka odskakując do tyłu. Wyglądała naprawdę uroczo tak zawstydzona i niepewna tego co powiedzieć. Uśmiechnąłem się do niej ciepło chcąc ją jakoś uspokoić choć nie umknęło mi jak blisko mokego ogona znajduje się ten należący do adeptki.
-Nie chowaj głowy, nie gniewam się i nie masz za co przepraszać- Powiedziałem delikatnie pazurkami prawego skrzydła unosząc to pod którym ukryła się Szlachetna. Jej zachowanie było naprawdę słodkie i niewinne. Jeszcze wiele księżyców minie zanim zda sobie sprawę z wagi uczuć oraz kogo darzy jakimi. Mi wypadało tylko czekać na nią z nadzieją że kiedyś odwzajemni moje uczucia. Ogon zabrałem by przypadkiem nie zaczęła się martwić ich bliskością. Cały czas uśmiechałem się do niej mając nadzieję iż przyniesie to jakieś dobre skutki.

: 15 lut 2019, 18:03
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Szlachetna w pierwszej chwili wtuliła głowę mocniej w bok, gdy jej skrzydło zostało podniesione, ale słysząc spokojne słowa Mistrza odetchnęła i zerknęła na niego niepewnie, wciąż czując natarczywy gorąc na całym pysku. Kiedy ujrzała jego pogodny uśmiech na twarzy, otoczonej krążącymi ognikami, myślała na początku, że ujrzała bóstwo. Lawendowe łuski prawie że świeciły się złotem, a w tajemniczych ślepiach kryło się nieznane uczucie. Choć kły Wojownika były odsłonięte, niebieskołuska czuła się bezpiecznie jak nigdzie indziej. To wtedy Iluzja mógł dostrzec w jej oświeconych łagodną, złotą poświatą tęczówkach takie same iskry, jakie wówczas pląsały w jego oczach, bowiem serce Toffinki przyspieszyło, prawie wyrywając się z piersi, a pyszczek został przyotwarty w zdziwieniu. Dlaczego ta na pierwszy rzut oka zwykła rozmowa sprawiała, że dusza Adeptki kąpała się w euforii?
Smoczyca opuściła skrzydło, łagodnie zabierając je z chwytu fioletowołuskiego. Po raz kolejny przysunęła się bliżej samca, tym razem dotykając jego boku własnym. Zmęczona już nieco oparła głowę na Eterycznym, wzdychając lekko. Przez lekko przymknięte powieki obserwowała tańczące świetliki, czując coraz większą senność...
Po chwili już spała wtulona wygodnie w bok fioletowego smoka, mimo tego że przez zbliżenie serce jej galopowało. Co jej się śniło? Boski fioletowy pysk z hipnotyzującymi morskimi ślepiami pośród wieczornego przedstawienia światełek.

: 15 lut 2019, 19:13
autor: Iluzja Piękna
Zaśmiałem się cicho kiedy samiczka oparła się o mnie a zaraz potem okazało się iż zasnęła. Musiała być naprawdę zmęczona tym dniem oraz nocą. Na horyzoncie ujrzałem już bowiem pierwsze przejaśnienia które były oznaką zbliżającego się poranka. Poczekałem aż słońce wychynie na niebo a wszystkie świetliki pochowają się by odpocząć po nocy pełnej ich tańców. Delikatnie potrząsnąłem smoczycą chcąc by ta obudziła się. Oboje musieliśmy wrócić już do swoich grot. Musieliśmy odpocząć i przygotować się na następny dzień pełen naszych obowiązków.
-No obudź się, musimy wracać do obozu- Mruknąłem głośno chcąc ją dobudzić. Nie mogłem jej tu pozostawić samej a także nie mogłem zanieść jej do obozu. Musiała tam dotrzeć na własnych latach bądź skrzydłach. Byle tylko wróciła do swojego legowiska.

: 15 lut 2019, 20:38
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Obudziła się w nieco niewygodnej pozycji, ale otoczona niecodziennym ciepłem. Wciąż zaspane myśli ruszały się bardzo powoli, toteż miejsce w którym się znajdowała nie od razu jej się przypomniało. A do uzyskania pamięci zdążyła rozciągnąć się i ziewnąć szeroko prosto w ucho Iluzji. Gdy otworzyła zamglone snem oczy, ujrzała rozmazaną sylwetkę na tle jasnego światła wschodzącego słońca. Nieprzytomna Toffinka uznała, że to musi być to bóstwo z jej snów, więc wyciągnęła nieco pyszczek i liznęła łagodnie samca w bok żuchwy, żeby chwilę później...
...znowu zasnąć.
W końcu jednak siedzenie nie było najlepszą pozycją do drzemki, więc niedługo później ponownie otworzyła ślepia, ale wspomnienia z pobudki zniknęły, uznane za kolejny wymysł sennej wyobraźni. Teraz już Szlachetna była o wiele bardziej ogarnięta, szybko więc do niej dotarło wszystko, co uznała, że powinna pamiętać. Oprócz czułego pocałunku ukochanego, oczywiście, bo tego pamiętać nie powinna. Orzeźwiona porannym wiaterkiem smoczyca skierowała ciepłe spojrzenie karmelowych ślepi na Mistrza, mrucząc przy tym cicho i przypatrując się jego pyskowi:
– Dzień dobry, Iluzjo. Przepraszam, że tak zasnęłam na tobie. Byłam wykończona. Wrócimy razem? – uśmiechnęła się na myśl spędzenia z fioletowołuskim jeszcze trochę czasu. Nie rozumiała tego, ale podobało jej się to przyjemne ciepło w sercu, które pojawiało się, gdy znajdowała się przy Wojowniku.
I, oczywiście, okłamywała samą siebie myślami "To tylko bardzo mocna przyjaźń. Nie ma się czym martwić."

: 15 lut 2019, 20:53
autor: Iluzja Piękna
Zamarłem kiedy samiczka linęła mnie w pysk zaraz potem ponownie zasypiając. Oh ona kiedyś wpędzi mnie do grobu! Myślałem że serce wyskoczy mi z piersi przez ten jeden gest. Kiedy jednak Szlachetna obudziła się już w pełni wydawała się nie pamiętać tego co zrobiła co uspokoiło moje skołatane nerwy.
-Oczywiście, jeszcze zaśniesz po drodze i Remedium wpadnie w szał- Odpowiedziałem jej wesoło wyobrażając sobie spanikowanego uzdrowiciela. Zazwyczaj był aż nad to spokojny więc spanikowany musiał wyglądać komicznie. Wstałem na równe łapy i skrzydła obracając się w kierunku gdzie znajdowały się tereny mojego stada po czym poczekałem aż samica również ustanie. Kiedy tylko to uczyniła ruszyłem tuż przy niej w stronę obozu.

//zt

: 15 lut 2019, 21:03
autor: Nakrapiana Gwiazdami
Smoczyca zachichotała, kiedy wyobraziła sobie panikującego Remedium, jednak w rzeczywistości zdawała sobie sprawę, że stracenie przez niego opanowania mogłoby tak naprawdę być tragiczne dla wszystkich. Po krótkim śmiechu podniosła się, przeciągnęła i ruszyła za Iluzją, mamrocząc:
– Dziękuję ci za ten wieczór i że nie zostawiłeś mnie, kiedy zasnęłam. Naprawdę miło spędziłam czas. – Toffinka odwróciła głowę zakłopotana, ale na jej pysku jaśniał szczęśliwy uśmiech.

//zt

: 06 kwie 2019, 13:52
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wzgórza miały to do siebie, że odznaczały się od prawiepłaskiej przestrzeni ziem czy miękkich fal budowanych gęstwinami – można było sobie więc obrać takie za cel podróży, a Wronka nie lubiła chodzić bez celu!
Po dojrzeniu Wzgórza Świetlików, dojścia do Wzgórza Świetlików i wejścia na Wzgórze Świetlików pisklę pozostało nieświadome jego nazwy – niosące nocą delikatne światło owady, w dzień nie były niczym więcej niż tylko kolejnym, przeciętnym robaczkiem o tłuściutkim zadzie, niedostrzegalnym dla nieskupionych oczu.
Omawiany fragment terenu miał swój oczywisty urok nawet w obliczu jasnego nieba, ale Wronka nie należała do wylewnego typu – gdzieś po drodze życiu, może dopiero w niej, może już w jej matce, zatraciła się głębsza wrażliwość na piękno – co pomyślał by dziadek? Z pewnością nic, co Wronkę mogłoby w jakikolwiek sposób obchodzić.
Młode przycupnęło na szczycie, gdzie, nawet jeśli nie w pełni świadomie, mogła pocieszyć oczy wyjątkową, jakże wysokogórską florą, lub poobserwować wydarzenia w oddali.

: 06 kwie 2019, 16:13
autor: Miraż Snów
Wzgórze Świetlików mogłoby należeć do jednego z najbardziej urokliwych miejsc wśród Wolnych Stad. Tysiące niewielkich, świecących robaczków na tle granatowego, nocnego nieba tworzyło przepiękne, warte zapamiętania obrazy, którym nie dorównywały nawet kwieciste łąki czy rozległe jeziora.
Niestety młodej Uzdrowicielce się nie poszczęściło, gdyż jej łapa stanęła w tym miejscu za dnia, gdy cały urok wzgórza skrywał się i czekał na nadejście mroku.
Stawiała powolne, ale płynne kroki na miękkiej trawie, jednocześnie rozglądając się po okolicy, poznając coraz to nowsze tereny. Wracała z jednej ze swoich wypraw – przy lewym barku wisiał niewielki woreczek wypełniony ziołami, a ich woń podążała za wężową, wyróżniając się wśród słodkiego zapachu kwiatów. Pamiętała czasy, gdy pierwszy raz trafiła do tego miejsca i większość swoich dni spędzała na zwiedzaniu skutych lodem i zasypanych śniegiem ziem, które pragnęła jak najszybciej poznać. Teraz było inaczej – wędrowała lasami i równinami poszukując ziół, jedynie wieczorami wracając do swojej jaskini żeby zająć się rannymi i chorymi. Nie miała czasu na luźne wędrówki i spacery.
Poza tą jedną chwilą, kiedy skusiła się żeby na chwilę zboczyć z drogi do obozu i skierować się na Tereny Wspólne. Wiosna nadeszła na dobre – zieleń została przykryta kwiecistymi dywanami, na które tak długo czekała. Z zainteresowaniem przyglądała się kwitnącym roślinom w myślach powtarzając sobie nazwy poszczególnych okazów – flora na tych terenach nie różniła się zbytnio od tej, która występowała na okolicznych ziemiach poza barierą.
Airin zataczał koła w powietrzu, obserwując całość z góry. Momentami obniżał lot, zaczepiał białołuską, czy siadał na jednym z jej rozłożystych rogów, odpoczywając przez krótkie chwile. Jemu także podobała się chwila odpoczynku.
Na szczycie wzgórza ślepiom Uzdrowicielki ukazało się pisklę. I to w dodatku... znajome pisklę. Czarna łuska połączona z białymi znakami natychmiast przypomniała Utopii o niedawnym spotkaniu, gdzie razem ze swoją drużyną udała się do legowiska Nauczyciela. Obecne tu pisklę było tam razem z nimi...
Tylko jak ona miała na imię? Czy Sylmare miała w ogóle okazję żeby się o tym dowiedzieć?
Przyśpieszyła kroku, podchodząc do malutkiej samiczki. Kruk tymczasem ponownie zbliżył się do ziemi, żeby stanąć na trawie w ich pobliżu i spoglądać na nie zaciekawionym wzrokiem.
Uzdrowicielka uniosła łeb, spoglądając na widoki, które zapewne podziwiała Ognista (a przynajmniej tak się jej wydawało – w końcu nie wiedziała jakie nastawienie ma Wronka!)
Wygląda na to, że Pora Kwiecistych Ziem zawładnęła tymi terenami już na dobre – odezwała się melodyjnym głosem – Jest przepiękna, nieprawdaż?
Zagadnęła do młodej, jednocześnie podchodząc bliżej. Długie ciało zakołysało się lekko, zanim wygięło się tworząc dogodną pozycję aby wężowa była w stanie przysiąść obok pisklęcia. Giętki ogon natomiast oplótł się naokoło jednej z przednich łap, a sama Cienista ponownie obejrzała się w stronę rozległych krajobrazów.

: 06 kwie 2019, 23:18
autor: Pacyfikacja Pamięci
Kroki! Pisklę żwawo odwróciło w stronę źródła dźwięku, w pełni gotowości przy przywitać się z obcym napastnikiem w klasyczny już sposób – a jednak, spotkało się ze znajomym głosem i niemal natychmiastowo po tym z również znajomym, jasnym, czerwono-nakrapianym pyszczkiem! Wronce opadły wargi i przykryły kły, także Uzdrowicielkę Cienia przywitał obraz ognistej nie walecznej, a... zakłopotanej. Ta przez dosłownie chwilę intensywnie zastanawiała się, że przecież w jakiś okolicznościach poznała jej imię, a jednak obie te informacje zdawały się przed pisklęciem ukrywa-– AH, no tak!
Urojona Łuska! – oczy Wronki błysnęły, podobnie jak jej zęby – ale nie w złośliwym pokazie siły, a ot, w uśmiechu, radości głównie z przypomnienia sobie tej jeszcze-chwilę-temu zagadki. Wciąż, obok obrazu wężowej w głowie pisklęcia istniała... jakaś niedokończona sprawa? Przeniosło wzrok z Cienistej na panoramę, którą ta podziwiała – i w którą chwilę temu i sama Wronka była wpatrzona – jednak teraz spojrzała na nią jakby świadomiej.
Niby tak... – Wronka wzruszyła barkami i przechyliła lekko łebek. – ale naprawdę przyzwyczaiłam się do zimnego i białego krajobrazu, trochę mi go teraz brakuje. Taki znajomy element w świecie nagle zniknął. – nastąpiła niespodziewana chwila drobnych przemyśleń!
Wiem! – Wronka podskoczyła w miejscu, więc teraz zamiast siedzieć, stała – ogon miała utrzymany na linii z grzbietem i rysowała jego płetwami u końca poziomą linię w powietrzu, powoli i rytmicznie w pętli z jednego boku na drugi.
Już pamiętam – chciałam ci coś pokazać! Aaaale nie mam ze sobą rekwizytów? – zakończyła nagle wypowiedź wysoko, pytaniem – po czym rozłożyła lekko jedno skrzydło, spojrzała w jego wnętrze, potem na ziemię tuż pod nim i powtórzyła zabieg z drugim skrzydłem. Pustka!
Nie ważne. Pokażę ci następnym razem. Albo i nie, nie wiem, chyba już mi przeszło, no i nie lubię nosić ze sobą rzeczy. – usiadła gdzie stała, wyjątkowo nie niestarannie jak zwykle, bo podreptała przednimi łapkami w miejscu i ułożyła sobie ogon z boku. A potem spojrzała pytającym wzrokiem na Uzdrowicielkę – co tu robisz, o czym myślisz, jak żyjesz, cokolwiek naprawdę, po prostu Wronka nie lubi niepotrzebnie mówić i pytać, a jej chęci na przydział słów w obecnej turze dialogu nagle się wyczerpały. Czas na Cienistą.

: 07 kwie 2019, 14:06
autor: Miraż Snów
Powoli skinęła łbem w stronę Ognistej, gdy ta przypomniała sobie jej imię. Dawne imię. Od chwili ich pierwszego spotkania minęło już trochę czasu i jak można było się spodziewać – wydarzyło się kilka rzeczy. W tym Cienista Ceremonia, na której wężowa otrzymała zarówno pełną rangę jak i nowe miano.
To moje dawne imię. Jakiś czas temu zostałam mianowana na Uzdrowicielkę i teraz nazywam się Utopia Zatraconych – powiedziała łagodnie, jednocześnie odgarniając z pyska kilka rubinowych kosmyków – Natomiast ty chyba jeszcze nie podzieliłaś się ze mną swoim imieniem..?
Zagadnęła do młodej, nieco ciekawa jak zwała się Ognista. Jako jedyna nie przedstawiła się reszcie grupy gdy wyruszali, więc teraz była dobra okazja żeby to nadrobić. W końcu będzie im nieco łatwiej się porozumiewać gdy poznają swoje imiona?
Nim zdążysz się obejrzeć, ziemia znów zostanie przykryta białym puchem – odparła na słowa Wronki – Czas mija tak szybko, pamiętam jak jeszcze niedawno spacerowałam po jesiennych liściach, a natura wokół obumierała w związku z nadchodzącą zimą. A teraz rodzi się na nowo.
Drgnęła lekko słysząc nagły krzyk Ognistej, jednocześnie przekrzywiła lekko łeb, wciąż wpatrując się w pisklę z zainteresowaniem. Sama siedziała w jednej pozycji, jedynie końcówka jej ogona spokojnie kołysała się na boki, podczas gdy jego reszta wciąż owijała się wokół jednej z łap. Zmrużyła ślepia, zastanawiając się nieco, gdy młoda ponownie chciała pokazać jej "sztuczkę" o której wspominała, ale okazało się, że niestety nie ma potrzebnych do tego przyborów. A gdyby tak...
To... były kamienie szlachetne, tak? Ich potrzebowałaś do sztuczki? – zagadnęła jednocześnie starając się przypomnieć sobie jak wyglądała podoba sytuacja na spotkaniu.
Po krótkim zastanowieniu zdecydowała się użyć swojej mocy – wyobraziła sobie trzy kamienie szlachetne, każdy o innej barwie i nieco innym kształcie. Szafir, topaz oraz rubin. Nie były zbyt duże, ale swoją formą miały mocno przypominać oryginały i każdy z nich miał pojawić się między wężową, a Wronką, leżąc spokojnie na trawie. Tchnęła moc w wyobrażenie.
Te będą odpowiednie? – spytała.
Być może w końcu będzie miała szansę ujrzeć tę "sztuczkę"? A może znów coś im w tym przeszkodzi? Zobaczymy!

: 08 kwie 2019, 14:02
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wronka kiwnęła energicznie łbem.
Urojona – Utopia, nie będzie ciężko zapamiętać. – skomentowała i wyszczerzyła się szeroko na moment, ale nie w przypływie jakiejś niewyjaśnionej złośliwości, a jako reakcję na samo brzmienie imienia, coby nie musieć chwalić głosem.
To prawda, nie podzieliłam. – uśmiech nie zniknął, ale zmniejszył się nieco i przybrał jednak na opisanej wcześniej krzywiźnie. – ale nie jest to coś, czym się dzielę na lewo i prawo, więc na niczym nie straciłaś. I hej, wkrótce sama powinnam przybrać nową rangę, wtedy już ci się przedstawię. – ognista chciała kontynuować i uśmiech i pewny siebie ton, ale coś nie wyszło – bo prawdę powiedziawszy, czy aby na pewno wkrótce? Czy przywódca w ogóle wie o istnieniu Wronki, skoro Wronka ledwo wie o jego? Czas zostawić temat imion.

Na ziemi pojawiło się, i jest to absolutnie kluczowym słowem, coś. Tak znikąd. Wronka odsunęła łeb maksymalnie do tyłu, na ile tylko mogła nie odrywając przednich łap od ziemi. Spojrzała nieufnie na nagle zaistniałe kamienie, nie będąc pewna czy na nie warknąć, czy zostawić je może w spokoju.
Zmrużyła oczy i już chciała zapytać Uzdrowicielkę, czy ta może też je widzi i jest to jednak halucynacja grupowa – jednak ta szybko dała do zrozumienia, że są jej sprawką. Wronka zamknęła oczy i wypuściła powoli powietrze przez nozdrza. Takiego rodzaju sztuczek nie lubi...
Nie do końca, widzisz, chodzi mi o bardzo konkretny kształt – zaczęła zdanie mówiąc przez zaciśnięte zęby, ale rozluźniła się w trakcie – również pozą wróciła bardziej w przód.
Gładkie, lekko spłaszczone od góry do dołu, jak dysk, wydłużone bocznie – że nie do końca już okrągłe. Takie są najlepsze. Wszelkie nierównomierne czy kanciasty mogą być, ale... są bardziej nieprzewidywalne. I to nie w ten zabawny sposób, a taki co zawodzi. – wytłumaczyła skrupulatnie pożądany kształt. Wyciągnęła lewą łapę i zawisła nią nad topazem – w bezpiecznej jednak odległości, w końcu ten kamyk się... tak po prostu pojawił. Lepiej nie dotykać. – ten ma kolor podobny do mojego! Może jest troszeczkę bardziej żółty. – powiedziała nie odrywając oczu od tworu Utopii i przekrzywiając lekko głowę. Przesunęła wzrok i łapkę nad szafir. – ten jest też niebieski, ale mój był jak... bardziej dzienne niebo niż nocne. – łebek powędrował na drugi bok. Po krótkiej chwili Wronka zwróciła się w kierunku rubinu, by i tu powtórzyć całą procedurę. – a ten ostatni-– z resztą, kolor nie gra roli. – potrząsnęła głową i spojrzała wreszcie na Utopię.
Nauczyciel miał ich w końcu na pęczki, we wszystkich kolorach, w swojej-– chwilka, nie dotarłaś do tej kolorowej groty, prawda? Hexaris też nie, chociaż kto wie, nie widziałam jej już nigdy więcej. Może tam została. – zmarszczyła nos. To dobrze, czy źle? Może jest teraz nową właścicielką magazynu i świetnie bawi się sama ze sobą. Może spotkała olbrzyma i pokutuje za kradzież Wronki? Nie, nie ważne, jak kolor rubinu a onyksu.
W każdym razie, powiedz mi proszę jedno – czy możesz tym... Nie wiem na ile prawdziwym a na ile nie, kamieniem poruszać? Jak to działa? – była ciekawa i brzmiała w tym szczerze. Chociaż od razu na tym samym oddechu dodała, już podejrzliwie – czy może po prostu mrugnęłam w nieodpowiednim momencie a ty je tak po prostu rozrzuciłaś i wcale nie są wymyślone, a prawdziwe i głupio się pytam?

: 15 kwie 2019, 19:09
autor: Miraż Snów
Zamrugała odrobinę zdziwiona, gdy młoda nie chciała podzielić się swoim imieniem. Jak do tej pory żaden ze spotkanych przez nią smoków nie postępował w ten sposób i bez większego namysłu ujawniał swoje miano. Uzdrowicielka skłamałaby gdyby powiedziała, że nie czuję się z tym nieco niekomfortowo – w końcu nie wiedziała jak powinna zwracać się do Ognistej samiczki. Miała nadzieję, że ta przynajmniej postąpi zgodnie z tym co powiedziała i przedstawi się gdy otrzyma nowe imię.
Skinęła powoli łbem, a następnie skupiła się na stworzonych przez nią samą kamieniach i kolejnych słowach Wronki. Wysłuchała całej "instrukcji", po czym ponownie skupiła się na swojej mocy jak i wyobrażeniach kamieni – przekształciła je nieco, nadając im inny, pasujący do opisu kształt. Spłaszczone, lekko wydłużone, przypominające bardziej owal, niż nieduży, okrągły kamyczek. Uniosła łeb, spoglądając pytająco na Wronkę.
To topaz. Jest piękny, ale okoliczności jego powstania nie należały do zbyt przyjemnych – odezwała się cicho, gdy pisklę wskazywało na pierwszy z kamieni, a następnie powoli chwyciła twór między szpony, przyglądając mu się nieco dokładniej – Słyszałaś o tym, że każdy z kamieni szlachetnych posiada swoją własną historię, opowiadającą o tym jak pojawił się na tych ziemiach? Część z nich była prezentem od samych bogów czy duszków.
Uśmiechnęła się delikatnie. Oderwała wzrok od kamienia, jednocześnie opierając łapę o miękką trawę i spojrzała na pisklę. Zainteresowało się kolejną błyskotką – niebieskim, lśniącym szafirem, stworzonym przez samego Erycala, patrona Uzdrowicieli. To była jedynie drobna iluzja, magiczny twór, który nie mógł się równać pięknu prawdziwego kamienia... ale na ten moment było to wystarczające, prawda?
Szafir – pokiwała powoli łbem gdy młoda skończyła mówić – A ostatni z nich to ru...
Przerwała nagle, gdy samiczka stwierdziła, że kolory błyskotek w tym przypadku nie mają większego znaczenia. Za to zastygła gdy usłyszała kolejne słowa Wronki – Nauczyciel? Czyżby młoda zabrała tamte kamienie właśnie z jego Legowiska? Właściwie nie powinno jej to dziwić, gdyż czarnołuski pozostawił je niechronione, a w okolicy nie było żadnego innego miejsca z którego pisklę mogłoby pozyskać kamienie szlachetne. W normalnej sytuacji wężowa poczułaby się nieco rozbawiona, ale gdy dotyczyło to Nauczyciela... Ognista miała szczęście, że wyszła z tego cało. A może nawet i bez żadnych konsekwencji?
Słowa dotyczące Hexaris jeszcze bardziej ją zmartwiły. Ona także nie widziała złotołuskiej, Wodnej samiczki od momentu w którym rozdzielili się przy powrocie na Skały Pokoju.
Nie było jej w grocie jak i nie wróciła z nami na miejsce spotkania. Może zdecydowała się wrócić na tereny swojego stada? – spytała niepewnie.
Dopiero wtedy pisklę zdecydowało się spytać o magiczne twory, które przed chwilą powstały za sprawą maddary Cienistej. Sylmare poprawiła nieco pozycję w której siedziała, wyginając górną część ciała ku górze, podczas gdy jej ogon oderwał się od jednej z łap i zamiótł okoliczną ziemię, odsuwając się gdzieś na bok. Spojrzała na "fałszywy" topaz trzymany w jej szkarłatnych szponach.
Tak jak możesz zauważyć, można nim poruszać. W dotyku jest dokładnie taki sam jak prawdziwy kamień... jednak prawdziwy nie jest – wytłumaczyła – To jedynie magiczny twór, stworzony z maddary, mocy skrytej w każdym z nas.
Przekrzywiła delikatnie łeb, jednocześnie odkładając topaz w pobliżu Wronki aby mogła sama przetestować czy Uzdrowicielka mówi prawdę. Jednocześnie zaśmiała się cicho na kolejne słowa pisklęcia, jednak nie odpowiedziała – jedynie zerkała raz to na kamienie, a na Wronkę, ciekawa jej reakcji.

: 25 kwie 2019, 20:08
autor: Pacyfikacja Pamięci
Wronka niezwykle nieufnie ale i przy tym niezwykle uważnie przyglądała się transformacji maddarowych tworów Uzdrowicielki. Ciekawe. Ciekawe... Utopia nie tylko potrafiła przywołać z pamięci obraz trzech kamieni, ale i zmienić je ot tak pod opis Ognistej – jak wiele jeszcze potrafiła?
mhm. – wydała z siebie na pytanie o znajomość legend dotyczących kamieni, zbyt skupiona na tych przed nią by móc poświęcić uwagę na pełne przyjęcie do siebie słów Utopii i odpowiedzi na nie. Czy mają pełne właściwości? Chwila. Pytanie. Żółte oczy powędrowały na rozmówczynię, ale zatrzymały się jej łapce – i na uniesionej iluzji. Wronka zmierzyła słoneczny odłamek wzrokiem i jakby zaczęła spokojnieć – ogon, jeszcze moment temu przerzucany z boku na bok, ustał na moment.
Właściwie to nie, nie znam jeszcze wszystkich historii. – odpowiedziała spokojnie, ale z oczywistym tonem nie chcącym zachęcić Cienistej do podzielenia się nimi. Szczerze nie miała ochoty poznawać ich teraz, kiedy wszystko rozgrywało się o jakiegoś rodzaju magię!!!, ale nie miała też ochoty dać o tym jakoś bardzo do zrozumienia Utopii – jasne, Wronka po prostu lubi być niemiła, ale wężowa samica było wyjątkowo przyjaźnie do niej nastawiona, no i najważniejsza: posiadała bardzo cenną wiedzę. Czasem trzeba się zachować.
*
Nieufny wzrok Wronki wlepiony w kamienie ustał. Nie nagle, zmiękł z czasem, krótkim co prawda, ale było to zauważalnie stopniowe. No i proszę, nawet ideę maddary można polubić po dostatecznym oswojeniu się z nią! Pisklę samo przeniosło swoją łapę z przestrzeni tuż nad kamieniem już na kamień właściwy, gdy tylko Utopia zaczęła tłumaczyć.
Każdym? Więc ja też, czysto teoretycznie, mogłabym powymyślać podobne... – Ognista zmrużyła niepewnie oczy. Sama nie mogła zdecydować, czy słowa Cienistej ją odstraszają, czy wzbudzają fascynację tematem. Obserwowała prześwity rubinu z pomiędzy swoich palców – ...cuda? – do interpretacji własnej.
Od czego zaczynasz swoją pracę? Nigdy nie poczułam żadnego wpływu tej mocy na siebie, jak udało ci się dotrzeć do czegoś tak ukrytego? – przednie łapy złączyły się, postawa wyprostowała, a spojrzenie gwarantowało już pełną uwagę – we Wronce można było wreszcie dostrzec pilne zaangażowanie w poznawanie tajemnic maddary.

: 31 lip 2019, 17:02
autor: Dar Tdary
Kto powiedział, że tak zapracowany uzdrowiciel jak on nie mógłby chociaż raz zrobić sobie po prostu przerwy. Wyjątkowo wybrał miejsce zielone z dala od wody i zwalił się na plecy wzbijając w górę sporą ilość pyłków i owadów. Ziewnął układając łapy na piersi, po czym skinął łbem na torbę leżącą nieopodal. Ze skór wysunęła się jego fajka podarowana mu przez Remedium. Z kilku rodzai drewna i ze wtopionym weń kamieniem szlachetnym. Podzięka za nauki od ukochanego... syna? Chciałby tak powiedzieć. Przymknął ślepia i pozwolił by fajka wsunęła się mu w pysk oraz zapaliła od magicznego płomyka. Zaciągnął się głęboko i naglę spomiędzy traw w których się schował na wzgórzu wysunęła się smuga szarego dymu. Dym ten nie był jednak zwykły, myśli i szczypta maddary zaczęły formować go w przeróżne kształty. Teraz smuga przypominała lianę z której pączkują kwiaty i liście, rozwijają się powoli i kwitną by za chwilę rozpaść się na płatki zabranymi przez wiatr. Leniwe po południe... kiedy ostatni raz tak po prostu nic nie robił tylko oddawał się swemu hobby? Lothrica nie było widać nigdzie w pobliżu, być może został z młodym pisklęciem gdzieś nad wodą i pilnował by głupek się nie utopił.

: 31 lip 2019, 21:35
autor: Pacyfikacja Pamięci
Pacyfikacja miała jakieś takie wielkie szczęście do wynajdywania palaczy pomiędzy drzewami. Kolejne długie, wężowe cielsko, podziwiające słupy i... najwyraźniej kwiaty dymu, które tworzyło. Półgórska gęba nie mogła się jednak równać tej, którą w podobnej sytuacji widziała jako pierwszą. Przystanęła, gdy tylko dojrzała smoczą postać. Powęszyła w jej kierunku.
Daaaa~aar! – zakrzyknęła wesoło do samca, półśpiewem, znów złośliwie przesładzając ton głosu. Miała jakby... chytry uśmieszek. Znała jego imię tylko z czyiś opowieści, a jednak – znała! No proszę, jednak nie jest ignorantką, jednak chodzi, dowiaduje się. A Dar był chyba jednym z dwóch smoków z Ziemi, o których mogła cokolwiek powiedzieć. Tajemnicze stado. I po co? Ruszyła, by podejść bliżej.
Dar, mój – spojrzała pod siebie, na własne łapy i palce – trzeci ulubiony Uzdrowicielu, cóż za przypadek! – bachnęła się na ziemi jakieś pół skrzydła od niego.
Uwierzyłbyś, że nikt jeszcze nie pofatygował się wytłumaczyć mi, co to jest szacunek? Dziwne, kiedyśmy się to widzieli? – zagadała, chcąc nawiązać jakoś do ich poprzedniego spotkania, a wargi wywinęły jej się w naprawdę nieprzyjemnym uśmiechu. – No nic. Dobrze wiedzieć, że nikt nie pozwolił ci paść z głodu, gdy ja się zajmowałam czymś innym. Na szczęście zobacz tylko, przybyłam uratować twoje popołudnie od nudy. Nie musisz dziękować.

: 01 sie 2019, 13:52
autor: Dar Tdary
Kwiaty przestały rosnąć, wstęga znów stała się jedynie zwykłym dymem. Fajkowe ziele Dar opracowywał od kilkudziesięciu księżyców podczas licznych wypraw zbierając odpowiednie zioła. Czymkolwiek było więc zielsko które palili inni nie mogło się równać z tym które wyrabiał on sam. Zamknął mocniej ślepia udając, że sen trzymał go w mocnym uścisku. Mocniejszym niż irytujący ton głosu latorośli Żeru.
– Pacyfikacjo nie zastanawiałaś się nigdy nad innym doborem imienia? Na przykład Pacyfikacją Spokoju?
warknął pod nosem nadal uparcie na nią nie patrząc. Był stary miał pełne prawo do odpoczynku, niech ta mała stąd spada i da mu spać. Do kroćset turzych odchodów skąd biorą się takie męczące smoki. Trzeci ulubiony? Mógłby i być ostatni tylko by na tym zyskał.
Przemilczał wzmiankę o "szacunku" bo po cóż miał sobie strzępić język. Może jeśli będzie ją ignorował to sobie pójdzie? Warto było spróbować. Zaciągnął się mocno swoim intensywnie pachnącym lulkiem, miętą i dziurawcem zielem z fajki.
– Na szczęście wolne stada mają więcej niż jednego łowcę. I dzięki ci za twoje towarzystwo już nie wiedziałem co robić z całym tym wolnym czasem, samotnie, w spokoju przysypiając na cichym wzgórzu bez irytujących smoków wkoło.
rzucił nienaturalnie miłym tonem w końcu otwierając jedno ślepie by wbić wkurzony wzrok w cielsko Pacyfikacji.
– Czy jest coś co mógłbym zrobić by odzyskać ten jakże nudny spokój?
dodał po chwili namysłu.

: 03 sie 2019, 15:08
autor: Pacyfikacja Pamięci
Spokoju nie trzeba uspokajać – pokręciła łbem i odpowiedziała mu szybko, po czym liznęła się po zmarszczonym teraz nosie, zatrzymując na jednej z dziurek i specjalnie wydała przy tym potężny odgłos ciumknięcia czy siorbnięcia.
Cała już drżę na same twoje słowa, Darze, to brzmi tak strasznie. Jakie szczęście, że instynkty mnie nie pozawodziły i byłam cię w stanie odnaleźć!nie ma za co, dla mnie to drobnostka, kocham pomagać smokom. A jednak, mówiła swoim zwyczajnym głosem, bez przesadnego szczebiotania. Ziemisty już swoim znużeniem jej osobą ją cieszył, konkretniejsze rozjuszanie nie było potrzebne.
Zrobić? Hm, jakieś to rodzi pole do popisu – mieć wieczną przysługę u tak ważnego smoka? Ale w sumie, po co? Pamięć zapomni. Nie lubi długotrwałych rozwiązań. No i, jak już mówiłam, rośnie w najlepszą wersję siebie – nagle poszukującą wiedzy i zdobywającą umiejętności. Za kulisami w końcu, gdy wszystkie przedstawienia już pokończy, jednak jest użyteczna. Zastanowiła się więc przez moment, czego brakuje jej w życiu.
A nie nauczyłbyś mnie tak, hm? – gestem łba pokazała ku górze, gdzie wcześniej kłębiły się bure kwiaty. – wtedy będę mogła wyczarować ci swój obraz i zostawić ci go, podczas gdy prawdziwa ja zniknie uszczęśliwiać innych. Brzmi genialnie, prawda? Spójrz, nawet, gdy pozwalasz mi pomyśleć o sobie, myślę o innych. – nie wytrzymała, kończąc ostatnie słowa. Upuściła łeb i walnęła pyskiem o swoje przedramię, tłumiąc w nim śmiech. Podniosła się po chwili, by spojrzeć na Dar i jego, miała nadzieję, pierwsze instrukcje. Ale rozbawienie nie złaziło jej z gęby.
Pacyfikacja i czarowanie, ciekawe. kto by pomyślał? Tyle księżyców strachu, niepokoju i obrzydzenia tą sztuką, a tu proszę. Należy poznać wroga, prawda? Czy to dlatego na przykład wszystkie smoki, z jakimi dotychczas spółkowała, były czarodziejami? No może. A może jednak przypadek. Aż strach pomyśleć, jak śmielej Łapczywa zachowywałaby się w stosunku do Uzdrowiciela, jak gorsze diabli by w nią wstąpiły, gdyby wiedziała, że ten mniej znaczący dla niej z byłych partnerów był synem Daru. Już raz zdobytej rodziny przecież nie wypuszcza z łapek – nawet, jeśli z Wodnym dzieliła jedynie jednorazową chwilę.