Strona 11 z 21

: 02 lis 2019, 9:00
autor: Niespokojna Toń

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Wyglądało na to, że Słodki Kolec nawet bardziej potrzebował pomocy. Mimo to Adeptka słuchała jego słów ze sprzecznymi emocjami. Nie była pewna, czy każdy ma takie święte podejście do rodziny. Na przykładzie jej własnej rodzicielki... nie zawsze tak to wyglądało. Choćby nie wiadomo jak się wysilała, nie potrafiła sobie wyobrazić nawrócenia Kaskady. Coraz częściej też myślała, że zwyczajnie starucha wybrała sobie samca pokroju siebie... Może Nanshe powinna się cieszyć, że go nie zna?
Zaczęła trochę nie nadążać za monologiem smoka. Wspomniał o szalonym medyku, co nie umknęło jej uwadze. Uwielbiała sekrety, a gdy zorientowała się, jak wiele jeszcze nie wie, w jej głowie od razu powstało postanowienie, że musi coś z tym zrobić!
Drgnęła, unosząc wyżej pysk. Czy to przecież już się nie wydarzyło...?
Cień tak właśnie skończył, rozbity od środka. Teraz obwinia o to wszystkie pozostałe stada. Nawet Ziemię, która przygarnęła część z nich. A jednak udało im się odrodzić w postaci Plagi... – Mówiła ze złością wymalowaną na pysku. Mowa nienawiści trafiała na podatny grunt. Smoczyca w swoim życiu doznała wiele krzywd, czego nie miała jak odreagować. Odebranie im terenów w tak bezczelny sposób, gdy byli najsłabsi, było tym, co przebrało miarę. Nawet wspomnienie młodych Cienisych pomagających nasionku driad to było za mało, by teraz zmienić jej myślenie. Zdecydowanie bardziej przebijało się wspomnienie Rakty (o której do Plagi dołączeniu różowofutra nie wiedziała, ale przez sama obserwację zaszufladkowała ją do tego typu smoków) i Mahvran, które z otwartą wrogością zwracały się do każdego spoza ich grupki. Oraz wspomnienie Czarnego Kolca i Zadziornej Łuski, którzy z taką niechęcią reagowali na jakikolwiek kontakt z kimś spoza Plagi.
Ale myślę, że masz rację... Jeśli zdarzyło się to raz, może zdarzyć się i drugi. Ale nie ma sensu czekać. Wtedy nasze tereny mogą wpaść w niepowołane łapy, gdy nie będziemy mieli bezpośredniego wpływu na to... ewentualne potknięcie Plagi... – Tu ściszyła głos, choć ogólnie mówiła cicho. O ile ogólnie nikt nie miał za bardzo szansy podsłuchać tego, co mówiła o swoim stadzie i Cieniu, tak teraz robiło się to niemal niemożliwe.

: 02 lis 2019, 11:56
autor: Słodki Kolec
Zaśmiałem się przyjemnie. Dawno nie słyszałem i nie czułem aby ktoś tak nienawidził tych przebrzydłych psychopatów. Wyrośnie na wspaniałą wojowniczkę.
Więc chcesz wyrżnąć ich do pnia, rozbić ich jaja, rozczłonkować ich pisklęta na oczach okaleczonych rodziców? Chcesz wyżyć się na pladze? Tak? Rośnij w siłę, pielęgnuj złość i żyj pełnią życia jakby nie było by jutra. Szalej, walcz i zwyciężaj. Dziel i rządź. To mogę Ci powiedzieć droga Córeczko. Niech krew i po pochodzenie Cię nie definiuje, lecz ty sama wybierasz krew swą, swój lud. Pomimo niezmiennego dziedzictwa można zdziałać wiele. Bądź wierna sercu, domowi. Gdyż honor, plemię, rodziną są najważniejsze i im trzeba być oddane. Nie głupio słuchać i wykonywać. Myśl i rób co do ciebie powinno, co będzie najlepsze dla twej rodziny i stada. Więc graj w tę grę tych starchy pierdzieli, pluj w twarz Ateralowi z uśmiechem mówiać "Jeszcze nie mój czas starcze" i jednocześnie wyrywając serca z wrogów. – wszystko powiedziałem z przyjaznym uśmiechem na pyszczku, dumą w oczach. Niech gnoje zdechną w bólu, cierpieniu i przeświadczeniem, że popełnili błąd depcząc odcisk wodzie.

: 02 lis 2019, 14:51
autor: Niespokojna Toń
Rozbić jaja, rozczłonkować pisklęta? W głębii smoczycy żołądek ścisnął się nieprzyjemnie. Czy pozornie przyjazny duch pałał taką nienawiścią do istot, których jedynym przewinieniem było, że urodziły się w Pladze? Nie, ona nie była bezdusznym potworem. Pisklęta można było odebrać i wychować po swojemu... Ale nawet do tego stopnia nie sięgały ambicje adeptki. Jej zamiarem było wyrwać to, co należy do nich. Nie mordować i torturować, czy też porywać.
Początkowo nie zdradzała nic po sobie. Analizowała uważnie słowa Słodkiego, dostrzegając, że jest bardziej skomplikowany niż sądziła. Może nawet... szalony? Trzeba było zachować ostrożność, a w tym celu zachowywała na pysku tą samą ekspresję, podczas gdy umysł pracował gorączkowo.
Przysięgałam Wodzie. Zrobię dla niej wszystko... co uznam za konieczne. – Odpowiedziała z powagą. Duch mógł zinterpretować to po swojemu. Może trochę zbyt fanatycznie... Nie czuła jednak potrzeby za bardzo wtajemniczać go w swoje poglądy i plany. Niech uważa ją za sojuszniczkę, ale pewien dystans pozwalał jej zachować własną wolę. Rzuciła Słodkiemu zdeterminowane spojrzenie. – Co wiesz o słabościach Cienia? – Spytała nagle, ciekawa, czy usłyszy coś przydatnego na przyszłość.

: 02 lis 2019, 15:23
autor: Słodki Kolec
Patrzyłem jak trawiła moje słowa. Może robiłem wrażenie szalonego psychola, ale nienawidziłem ich całym sercem i oddaniem. Podejrzewam, że słaba samica nie będzie miała aż tak eksternistycznych poglądów czy zachowań.
Przytaknąłem jej jak potwierdziła swoje słowa przy promocji na adepta. Oddanie domu, i stadu. Piękna postawa, ceniona w każdych czasach.
Jej pytanie mnie zaskoczyło.
Niestety jestem zbyt stary by pytać o wiedzę nową, Jedyny pysk jaki jeszcze kojarzę to Szydzio. Aby go los (...) i bogowie patrzyli na to i (...) – porzucałem bluzgami aż miło. Nienawidziłem Cienia... – Wybacz, że zieje nienawiścią do tej grupy społecznej, ale wysadzili za dużo zła mojej rodzinie. A ty kogo nienawidzisz, a kogo kochasz słodka adeptko magii? – spojrzałem jej jeszcze głębiej w oczy

: 03 lis 2019, 0:53
autor: Niespokojna Toń
Czy była słaba? A czy mordowanie niewinnych istot było oznaką siły? Wątpiłaby w to. Słusznie nie odkrywała całkowicie swojego podejścia. W zamian próbowała, póki miała czas, wyciągnąć z ducha jak najwięcej. Wraz z kolejnymi drganiami serca coraz mniej dziwnie się czuła, przywykając do sytuacji. Właściwie obcowanie z Maddarą też można było uznać za coś nienaturalnego... A ona była do tego stworzona.
Rozumiem. – Odparła szczerze. Przez moment zastanowiła się, ile chce właściwie zdradzić na swój temat. Czy jednak duch nie mógł o niej wiedzieć więcej, niż się spodziewała? Może tylko udawał bardziej nieświadomego niż jest, by sprawdzić jej prawdomówność? – Kogo nienawidzę? Może... Kaskady Kości. Chociaż nie, to nie jest dobre określenie na to, co czuję. Chyba teraz czuję już tylko nad nią żal. – Wyglądała, jakby chciała wzruszyć barkami. – Chyba nie wiem do końca, jak to jest nienawidzić. Jeśli to jak odczuwanie wielkiego gniewu.. to nienawidzę Plagi. A kocham... Sztorm. Moją prawdziwą matkę i siostrę. I moich przyjaciół: Fena, Axarusa i Mułka. Czy kogoś jeszcze... chyba po prostu całe swoje stado. – Przyznała, trochę zagubiona w swoich emocjach. Jej postrzeganie uczuć było nieco zniekształcone przez traumatyczne dzieciństwo. Wciąż szukała w innych istotach tego, co mogło zapełnić luki w jej sercu.

: 03 lis 2019, 12:28
autor: Słodki Kolec
Słuchałem jej uważnie i kiwałem głową, przy jej odpowiedziach. Była młoda, zagubiona, niepewna swego serca. To było urocze. Na moim pyszczku zagościł serdeczny uśmiech.
Droga młoda duszyczko, twoje uczucia nadal będą nieładne lecz najważniejsze po której stronie masz serce. Gdyż ono definiuje kim jesteś. Czy zła, czy dobra czy po prostu siedzisz okrakiem na kamieniu podczas wojny oglądając jak obie strony próbują dekapitować siebie nawzajem. Druga ważną rzeczą jest umysł. Gdyż serce widzi dobro, lecz on wybiera mniejsze zło. Decyduje co powinno się począć w danej sytuacji. Więc żyj, kochaj i walcz. Żyj pełnią życia jakby jutra nie miało być – spojrzałem jej jeszcze oczka, a następnie czule polizałem w polik. – Czuję, że chyba nasze pozegnani. Stary smok wyczuł że uciekły mu duszę. Ja mogę Ci jedynie podarować to... – maddarą wyrwałem sobie długą lotkę ze skrzydła,z jednej strony czarna, a z drugiej srebrna, a następnie włożyłem jej między uszko a róg. Pióro było w pełni materialne i żywe. Jedyny dar jaki mógł dać aby nie zniknęł po moim przejściu na drugą stronę. – To na przypomnienie abyś miała serce i patrzyła w serce droga Córo wody. Szansa na jej przyszłość. Powodzenia w życiu młoda władczyni magii. Wierz że zawsze my jesteśmy tam u góry i patrzymy wam na łapki. – znów polizałem ja w nosek i znikłem w sferze.

: 03 lis 2019, 20:45
autor: Niespokojna Toń
Wszystko wróciło do normalności. Mogłaby pomyśleć, że był to jedynie sen. Chwilę patrzyła w przestrzeń, gdzie jeszcze przed chwilą widniał widmowy pysk. Nietypowa zjawa... Całkowicie zachował swój charakter zza życia, była tego pewna.
Pióro załaskotało ją, przypominając o swojej obecności. Chwyciła je i przez moment się mu przyglądała. Trawiła to wszystko, co wydarzyło się podczas ich rozmowy. Spotkanie... rozjątrzyło w niej starą ranę, a jednocześnie wzmocniło ją. Nieco fanatyczne słowa dźwięczały jej we łbie.
Wokół panowała głucha cisza. Smoczyca nagle zapragnęła znaleźć się wśród innych smoków. Żyjących, dotrzymujących jej towarzystwa. Zalepiających pustkę w sercu.
Do zobaczenia, Słodki Kolcu. Inne duchy pewnie nie mogą się z tobą nudzić w zaświatach. Pomyślała z lekkim rozbawieniem, ruszając w drogę powrotną. Do Przystani.

: 18 lis 2019, 17:28
autor: Dar Tdary
Dar nie był jednak blisko ale poczuł oczywiście jak jego kompan traci przytomność oraz to jaką zgrozą był zdjęty podczas jej utraty. Pojawił się więc później niż spodziewała się klacz i obrzucił ją chłodnym spojrzeniem. Lothric leżał z ledwo tlącym się płomieniem na łbie na plaży. Tyle razy mu powtarzał by nie zbliżał się do wody, żywiołak ognia mógł od tego umrzeć. Dar może i był wrednym gburem, ale z tym wyjątkowym stworzeniem łączyło go coś innego... ponad normalnymi uczuciami do smoków.
Siadł obok Lothrica i położył mu łapę na czole po czym za pomocą magii rozniecił wokół nich potężny ogień odgradzając się od klaczy i reszty świata.
~ Za chwilę będzie jak dawniej.
szepnął w jego głowie. Na co muflon otworzył oko i uśmiechnął się słabo.
Dar wyciągnął ze swej torby cztery miski do których nalał po tyle samo chłodnej wody z bukłaku i postawił w magicznym płomieniu który szalał wokół nich. Woda dość szybko zaczęła się gotować więc mógł zdjąć dwie miski, a do pozostałych dwóch dodać liście ślazu oraz skorupki orzecha włoskiego. Do naczynia ze ślazem trafił długi patyk który zaczął mieszać tworzącym się syropem. Dwie miski zdjęte z ognia otrzymały liście lubczyku oraz kwiaty dziurawca. Dar odczekał nieco, nie za długo bowiem żywiołak i tak mógłby wypić wrzątek i podał mu najpierw odlanego dziurawca. Po krzywieniu się wypił, a następnie zaczął wdychać napar z lubczyku. Akurat wtedy ślaz nabrał już odpowiedniej konsystencji i Dar mógł wysmarować nim klatkę piersiową muflona, tak rozłożony powinien pomóc na magię która przytrzymała jego kompana i wygonić ją z ciała. Na koniec wypił lubczyk i dostał do popicia odcedzony napar z orzechów. Babka zgnieciona w łapach po chwili wylądowała w miejscu magicznych rozcięć na na wysokości piersi.
Samiec przyłożył łapę do grzbietu swego kompana i zaczął go leczyć magią. Oczyszczone już z obcej maddary ciało szybciej poddało się leczeniu. Dar pozbył się resztek osłabiającej wody z płuc kompana chociaż i tak zioła pomogły tu chyba pierwsze. Musiał teraz zająć się zapaleniem uspokajając ciało i niszcząc zalążki choroby z płucach. Spokojnie po kolei naprawiał pęcherzyki żywiołaka które mogła zranić tylko woda i magia. Łagodnie sprawdził i naprawił również przełyk oraz trzymany magią kark. Na koniec zajął się dwoma przedziurawionymi miejscami na piersi. Namnożył to z czego powstawały żywiołaki ognia i wkrótce nie powinno być śladu po ranach magicznych. Dar rad był, że Lothric dał się fizycznie wyleczyć, to zawsze była najcięższa część pracy nad żywiołakami. Pogładził go niemal czule po głowie i wstał, ognie opadły i mógł teraz spojrzeć na kelpie.
Była ranna... lepiej było zająć się nią zanim przyjdzie Sztorm. Czemu? Nie uciekła, czekała, wezwała go też no i... Dar uważał ją za mądrzejszą od swojej głupiej córki.
Podszedł do niej unosząc obok siebie dwie gałązki ziół.
– Pomogę ci, nie mów tylko Sztorm.
rzucił pod nosem czekając aż kelpie podejdzie nieco bliżej oczywiście nadal w granicach wody. Dopiero widząc znak, że się zgadza siadł w wodzie obok niej i dotknął niezbyt poważnych ran wywołanych ogniem. Rozleniwił się ten jego muflon... na co Lothric zabeczał zza jego pleców. Dar ujął obie gałązki dotąd lewitującego obok niego w łapy i zaczął je mocno uciskać. Gniótł je na tyle długo by poczuć między palcami jak puszczają dobroczynny sok. Obie gałązki wylądowały na ranach barku oraz piersi. Przytrzymał je nieco dłużej by przywarły do poparzonego ciała samicy i dopiero wtedy oparł łapę o jej grzbiet przymykając ślepia. Magia szybko zaczęła działać jakby o wiele sprawniej niż podczas leczenia kogoś kto nie był zbudowany ze "zwykłych" komórek. Oczyścił najpierw ciało Awantury z bakterii i innych obcych dla kelpie mikrobów. Usunął następnie purchle i nadpalone części skóry klaczy bo mięśnie na szczęście były tylko naruszone, ale nie obumarłe. Regeneracja namnażała tkanki miękkie i powoli zakrywała widoczne pod macierzanką poparzenia. Ciało zasklepiało się i po dłuższej chwili nie powinno być widać po ranach śladu.
Cofnął łapę i odwrócił się do niej tyłem. Czas do domu jednak Lothric nie od razu poszedł za nim chcąc się upewnić czy leczenie na pewno im pomogło.

/zt

: 05 gru 2019, 20:43
autor: Ruda Ciocia
Wychowywanie i uczenie swoich własnych piskląt to jedno. Szczególnie, jeżeli trzeba je wychowywać w jakimś utwierdzonym kanonie.. Chociaż! Burek tutaj nie narzekał, trafiały mu się okazy wyjątkowo usłuchane. Co powiedział czy kazał zrobić, one robiły bez mrugnięcia ślepia. Chwytały bardzo szybko i dużą część z nich puścił już w objęcia innych mistrzów.
Nic się jednak nie kluło, to też.. Brakowało mu ucznia. Więc trochę samolubnie zagarnął sobie do tego Riavelo. Ha! Widział w nim ten potencjał, kiedy był maluchem i aż świerzbiło go dowiedzieć się czy pasja do biegania przez te księżyce, kiedy to pewnie urósł już jako się rozwinęła. A też... Chciałby się dowiedzieć, jaką drogę obrał sobie na przyszłość. Oby nie była to ścieżka uzdrowicielska.. Chociaż Honi była całkowicie inna w swoim obyciu niż Koszmarny Stereotyp.. No zobaczymy!
Burdig wylądował zgrabnie nad Niewielkim Zlodowaceniem, sprawdzając najpierw temperaturę wody. Była chłodna ale nie lodowata.. Poza tym może ją zawsze podgrzać, prawda? Tak też zrobił, pobudzając swoją maddarę do działania. Delikatnie rozgrzał kawałek blisko brzegu aby zaraz wejść tam łapami. Źródełko z jego groty, mające bąbelki i inne bajery to nie było.. Mimo wszystko, jak się nie ma co się lubi to się lubi co się ma. Wysłał mentalny przekaz do Młodego, zapraszając go właśnie w to miejsce.

: 07 gru 2019, 9:36
autor: Dorodny Odyniec
Riavelo był już dużym chłopcem. Miał w końcu sporo księżyców! Dlatego, kiedy tylko w jego umyśle rozbrzmiał rozkoszny głos Chochlika, nie czekając długo wyruszył na tereny wspólne. W sumie był tu pierwszy raz tak całkowicie sam i, wierzcie mi lub nie, było mu z tym dosyć niekomfortowo. Znaczy jasne, zew przygód i w ogóle, ale trochę stresiku też było. Całe szczęście dotarł w jednym kawałku nie gubiwszy się za bardzo. Kiedy tylko wyczuł Burdigową woń, a także zobaczył jakąś sylwetkę nurzającą swój seksowny zad w wodzie, rychło postanowił wykorzystać umiejętność biegu. I cyk, popędził na złamanie karku, taka nadal dosyć mała rakietka, co prawda tracąc nieco na prędkości, ale i tak wpadając z niezłym impetem do wody. Miał rzucić się na Diga, lecz pech chciał, że nie dane mu było go dotknąć. Potknął się o coś na dnie, ryjąc pyskiem w piachu gdzieś na mieliźnie i bulgocząc biernie pod cienką warstewką wody.
blrgrgrlbl – mógł usłyszeć piastun zza pleców, o ile już wcześniej nie zauważył młodego sprintera mknącego w jego kierunku. Ale trzeba przyznać, co jak co, temperatura tam, u Riavelego, była naprawdę przyjemna.

: 07 gru 2019, 18:12
autor: Ruda Ciocia
Relaksował się coraz cieplejszymi prądami wody, czekając na młodzika. Wiedział że ten nie miał skrzydełek, dlatego też nie niecierpliwił się. I tak Bagienny Makaronik przybył dosyć szybko. Akurat był rozmarzony o wylocie w jakieś ciepłe strony (Jednak nie jakieś super ciepłe, żeby Północny się nie ugotował!) i popluskać się w jakimś głębokim, przyjemnym źródełku popijając sok z nektarynek i podziwiać zachodzące promienie Złotej Twarzy. Romantycznie, zapewne byłby tak z Kheldarem.. Ale nie chciał sobie dopowiadać jakiś erotycznych scenariuszy tego wieczoru, przecież miał tu mieć naukę z dzieckiem!
Plusk. Plusk wyrwał go z przemyśleń.
Obrócił się prędko, widząc jak Bagienny nieszczęśnik zarył łebkiem w płytki brzeg. Zaraz złapał go delikatnie za kark i podniósł do góry, coby się nie utopił!
– Ooo! Rio, nie top się! No juuż, smarknij porządnie żeby Ci ta woda z noska wypadła! – powiedział, dokładnie przyglądając się czy abo cokolwiek tam mu do tego nosa wpadło, a futrzasta łapa przecierała ślepia z wody.

: 09 gru 2019, 0:02
autor: Dorodny Odyniec
Młody makaroniasty obywatel nie raz zastanawiał się, jakie fajne byłoby czytanie w myślach. Te wszystkie dorosłe smoki muszą myśleć o takich fajowych rzeczach! W tej jednak chwili pewnie wolałby nie wiedzieć, co chodziło po głowie wujcia Diga. Chyba by się po tym już nigdy nie pozbierał.
Pfpfrdgf – wydał z siebie kolejny szereg niezrozumiałych słów, próbując bezskutecznie przez dobrych parę uderzeń serca unieść powieki i cokolwiek zobaczyć. Zgodnie z poleceniem piastuna spróbował aktualnie nie umrzeć, była to doprawdy walka na śmierć i życie. W ciągu tych kilku sekund spędzonych w mokrym piachu ujrzał niemalże wszystkie swoje piękne wspomnienia przeskakujące niczym kolejne slajdy w jego młodym umyśle – pełzanie po omacku po jaskini, pierwsze kroki, ganianie motyla, wkładanie łapsk w nieswoje grzywy, tarzanie w śniegu i błocie, bieganie wokół krzaka do nieprzytomności...
Nie! Jego historia nie mogła się tu skończyć! Musiał jeszcze zrobić tyle rzeczy, posadzić dzieci, zbudować legowisko i wychować drzewo!
Przeżył, choć łatwo nie było. Ciągle charkanie jednak pomogło, aż w końcu wykrztusił z siebie wszystko to, czego jego rosnący organizm absolutnie do życia nie potrzebował, jak chociażby woda w płuckach czy piach między kiełkami.
Dig!!! – krzyknął przeszczęliwy już po chwili, jak tylko znów odzyskał wszelkie zmysły. Wpatrywał się w niego olbrzymimi oczętami, jak oczarowany. Zamajtał ogonem na boki. – To nie sen, to naprawdę ty do mnie mówiłeś, aaaAAAAAAA
Przycichł nagle, odkasłując jeszcze raz. Szeroki uśmiech jednak nie schodził mu z pyszczka ani na chwilę!
Spróbuję się już więcej nie topić, przysięgam! – dodał, odzyskawszy głos i wyprostowawszy, jak każdy porządny, młody harcerz gotów do podjęcia się kolejnego wyzwania.

: 09 gru 2019, 13:47
autor: Ruda Ciocia
Fakt. Burek, chociaż był niańką na medal, po godzinach również na medal sprawdzał się jako kochanek Kolczastego Boga Chędożenia, o czym w większości wiedziało tylko jego stado, wyłączając właśnie pisklęta. Dobrze więc że Rio w myślach nie umiał czytać, bowiem skutków takiego przeżycia nawet siły Boskie nie potrafiłyby uleczyć. Erycal musiałby zgłosić rezygnacje ze stanowiska, pierwsze kalectwo którego nie da się wyleczyć.
Ale! Wracając!
Obserwował zdarzenie i reakcje młodego trochę już panikując, bowiem nie znał się kompletnie na pierwszej pomocy a zanim Wonna bez skrzydeł by tu przyleciała, mógłby ronić gorzkie łzy nad truchłem Makaronika. Jednak! Przez ciemność i zamroczenie umysłu jakoś go usłyszał, obeszło się więc bez interwencji Aterala. Piastunowi to się nawet w tym wszystkim serce uspokoiło.
– No tak! Ja, głos z zaświatów! I ja mam nadzieje że nie umrzesz, bo drugiego takiego biegacza na tych terenach nie ma, co za strata by to była! – zaśmiał się serdecznie, znów odzyskując wcześniej zachwiany strasznym zdarzeniem humor, uniósł łapę i poczochrał małego, Bagiennego stworka po łebku. Ależ on urósł od ostatniego czasu!
– Too może pouczymy się dziś pływanka, co? I ja będę spokojniejszy a Ty... Będziesz mógł imponować innym. Nic tak nie imponuje jak zgrabny pływak i lśniące od wody łuseczki! – zaświergotał, przekręcając łeb i patrząc, jak młody zapatruje się na ten pomysł.

: 10 gru 2019, 1:00
autor: Dorodny Odyniec
W innym uniwersum, gdzie Riavelo jednak wydał tego dnia swoje ostatnie tchnienie, musiało się wydarzyć naprawdę sporo... dziwnych rzeczy. Widok płaczącego Diga. Tłumaczenia, że potężny klusek zginął dzielnie walcząc z płycizną, które może i owszem, brzmiały dumnie i wzniosłyby jego ego ponad niebiosa, aczkolwiek po śmierci chyba niewiele by mu ten przywilej dał? Wonna nie byłaby zbyt zadowolona, gdyby podzielił los tamtego nieszczęsnego świerszcza...
Całe szczęście tutaj był w pełni sił witalnych oraz zdrów jak, o ironio, ryba, więc nadal radośniutko mógł sobie hasać za piastunem w poszukiwaniu nowych ciekawych przeżyć!
Będę najlepsiejszy! – zapewnił ochoczo, słysząc śmiech rozmówcy i uśmiechając się szerzej. Wolny niczym mustang z dzikiej doliny. Szybki i wściekły. To jego przeznaczenie! Wrum wrum, połączony ze swoim ciałem niczym lotnicy z maszynami, walcząc o Angl... oooo, nauka z Digiem!!!
Taaaak! – wydał z siebie okrzyk radości, wyrzucając łapki w powietrze. Poruszył się w miejscu niecierpliwie, błyszczącymi oczyma wpatrując się w piastuna. Ignorując chłód wody, który przenikał przez łuski. Ale kto by się tym przejmował? Zaraz i tak przecież wejdzie do wody!
To od czego zaczynamy?

: 10 gru 2019, 19:12
autor: Ruda Ciocia
Uśmiech na mordę mu się cisnął, kiedy to obserwował entuzjazm małego Makarona. Tyyle zapału! I taki chłonny umysł, no przecież zgrzeszyłby gdyby nie chciał go uczyć.. Albo uczył po prostu pływania.O nie, tutaj trzeba było wpoić w ten młody umysł jak najwięcej wartości, które w przyszłości pomogą mu w życiu! Urok osobisty jest jak drzewko – Trzeba go podlewać i pielęgnować by dał piękne plony!
Ścieżka Makarona więc została wybrana. Chociaż Bagienny jeszcze o tym nie wiedział.
– Będziesz! Bez wątpienia! Każda samica, samiec czy zwierzyna Twoja! – rzucił z rozbawieniem, jednak mieli przejść do pływania prawda? Póki co trzeba było oswoić się z wodą, to też Burek po prostu delikatnie wszedł głębiej, pozwalając by już trochę cieplejsza woda za sprawą jego maddary, zaczęła unosić niesforne futro na powierzchnie. Nie poszedł zbyt głęboko, próbując ocenić jak tu nie wejść by Rio nie utonął, próbując się do niego dostać. Ale jakoś dał radę.
– Dobrze. To teraz przyjdź tutaj powoli do mnie i spróbujemy najpierw oswoić się z tym niesfornym żywiołem. Kapryśny ale jak uje--ujarzmisz opór wody, to nauczymy się sztuczek! Tylko się nie przewróć! – zachęcił by podszedł do niego jeszcze łbem, jednak cały czas obserwując czy aby na pewno nie będzie musiał go znów ratować.

: 12 gru 2019, 9:25
autor: Dorodny Odyniec
Uśmiechnął się szeroko. Niewinnie. Nie wiedząc jeszcze, co go czeka w przyszłości. Niemniej był nad wyraz podekscytowany. Ach! Nauka pływania z Digiem wydawała się być w końcu szczytem jego marzeń. Jakże mógłby nie być podekscytowany na samą myśl?
Będę! – zawtórował, kraśniejąc z radości. Raczej jeszcze nie do końca wiedząc, co piastun mógł mieć na myśli poprzez to jedno niedługie zdanie.
Makaronik przez chwilę przypatrywał się ze skupieniem temu, co robi jego mistrz. Co prawda żadnych konkretnych tajnik swojego fachu nie pokazywał, ale...
Burdig w wodzie rośnie! – zauważył, a po chwili pozbył się całej powagi, ryknąwszy szalonym chichotem. Znaczy, normalnym i nie za głośnym wbrew pozorom, ale nad wyraz nagłym i niespodziewanym! Kto wie, może Burdig jest jak drożdże – zostawisz go na dłużej, w tym przypadku w wodzie, a urośnie sam z siebie! Magicznie zwiększa swoją powierzchnię, aby okazać dominację! Aż mu pozazdrościł tych futrzakowych genów. W końcu taką grzywę to każdy by chciał.
Nie przewrócę, obiecuję! – odparł szybko, pewien siebie, energicznie nurzając dwie pierwsze łapy w wodzie. Oooch! Jęknął cichutko ppd nosem, nawet nie zdając sobie sprawy. Jaka cieplutka! Wcześniej tak w sumie nie zdążył zauważyć. Ale teraz jak najbardziej! Stał chwilę jeszcze w miejscu, nim potem po prostu zebrał się w sobie i wskoczył jednym, sporym susem na głębszą wodę. Poczuł, jak omiata jego brzuszek. Tafla wody pacała go w brzuszek! Chciałby się jej odwdzięczyć tym samym, ale... ktoś się orientuje, gdzie ona ma brzuch?
No nic, spojrzał wesoło na piastuna, zanurzając się coraz głębiej w wodzie, aż sięgała mu po nasadę szyi. Jakie śmieszne uczucie!

: 12 gru 2019, 22:00
autor: Ruda Ciocia
Na stwierdzenie że rośnie w Wodzie.. Cóż, nie potrafił się nie uśmiechnąć jeszcze zaśmiać przy tym na głos. Spojrzał na swoje futro, które poddało się całkowicie letniemu nurtowi, unosząc bezwiednie w lekko oszalałym tańcu. Delikatnie, delikatnie każdy kosmyk odznaczał się na tle dosyć czystej wody. O dziwo futro Burka nie było nawet bardzo brudne.. Dbanie o jego czystość trochę zajmowało, lecz nie na tym teraz Piastun miał się skupiać!
– Jestem potworem. Włochatym potworem. Jednak aby się w niego przemienić, muszę ugiąć łapy. Trochę tak jak do biegu, jednak bardziej. Ugnij łapy ze mną, to staniesz się bagiennym potworem!.. I oboje będziemy się uczyć jak straszyć! – zaśmiał się, przystępując do działania. Cofnął się jeszcze trochę do tyłu, bowiem Makaronik bardzo odważnie szedł w odmęty Wody. Morien powinna oddać miano Grabieżcy Fal małemu Rio, bowiem to on teraz potrafił swoim jestestwem zastraszyć je tak, że nawet się nie pojawiały! Kiedy Piastun ugiął lekko łapy, ogon unosił się na powierzchni. Łeb zaś miał ułożony prosto, oddychając miarowo pilnował żeby czasem nozdrza nie dotknęły tafli wody.
– Potwory muszą trzymać łebki prosto nad taflą wody, żeby im do noska nic nie wleciało. A ogonki prosto opierają na powierzchni, żeby się utrzymać. I jak ugną łapki, to podwijają je sprawnie, wszystkie cztery żeby dać Wodzie się unosić. Zaraz staniesz się przywódcą Wody, czy jesteś na to gotowy Riavelo Rio Lelo, przyszły biegaczu Wolnych stad? – wytłumaczył i zapytał teatralnie. Poważna sprawa.

: 18 gru 2019, 0:18
autor: Dorodny Odyniec
Roar! – zawołał wesoło, nieprzerwanie chichocząc. Z krótkimi przerwami na powagę. Pełną powagę! Nie ma jednak co ukrywać, że wizja potworów morskich bardzo mu się spodobała... a Burdig trochę na takiego miał szansę wyglądać z tymi swoimi szalonymi włosiskami! Riavelo nie zdziwiłby się, och nie, gdyby wujek porywał nimi przypadkowe niewiasty zaznające porannej, odświeżającej kąpieli. Na przykład. Mógłby wtedy je zaplątywać oraz zaciągać pod wodę! I topić. Zjadać... grać w gry i zabawy?
Młody bagienny pogrom wód mógł tylko brnąć przed siebie dalej. Nie było już powrotu! Zgiął więc łapy, jak tylko znalazł twardsze podłoże pod nogami, na którym czuł się dostatecznie pewnie. Bez żadnych kamyczków ani nic, ot, milusie, równiutkie dno. Muł i piach śmiesznie porywające palce! Stal przy tym w lekkim rozkroku, majtając po powierzchni wody ogonem na boki, dla którego jakby istniała indywidualna, niesłyszalna melodia, rytm zmuszający do kołysania akurat w ten szczególny sposób. I kontynuował. wysłuchując mentora do końca: pilnować nozdrzy, aby się nie utopić? Brzmi sensownie! Wyprostował więc nieco mocniej szyję, czując przedtem, jak woda zahacza o jego pysk. Teraz jednak wyciągnął głowe O TAAAAK wysoko i już nie obijała mu się o policzki! Zerknął z rozbawieniem na swoje uszy płożące się po tafli zupełnie jak ogon, po czym wziął głęboki wdech i z pełnią swoich młodzieńczych sił wybił się hen, hen wysoko i daleko, w stronę Diga!
Taaaaak! – rzucił entuzjastycznie w odpowiedzi, rozwierając szeroko pysk w uśmiechu, prawie przy tym połykając słoną wodę. – Rrrrar!

: 21 gru 2019, 0:16
autor: Ruda Ciocia
– Nononono ale nie łykaj tej Wody, bo będziesz miał żółte zębiska! – rzucił z rozbawieniem ale i pouczającym tonem, chcąc uchronić Dużego Chłopca przed utonięciem. Nie bał się on jednak słonego żywiołu.. To też bez problemu wybił się i sunął do niego, niczym dzika pirania!
– Haaa! Super! Trzęsienie będzie Ci mógł zazdrościć takich umiejętności! Ale żeby Ci zazdrościł, musisz się nauczyć skręcać. Każdy potwór musi to umieć! Patrz na Wujaszka, dobra? – Mówiąc to, Burdig ustawił się lekko w bok i odpychając się od skłębionej pod łapami wody, tak jak przed chwilą poczynił to Rio ustawił się sztywno, wyrzucając przednie łapy do przodu. W pewnym momencie, delikatnie wygiął ciało w prawo, zaczynając od łba a kończąc na nasadzie ogona. Wyciągnął lewe skrzydło, kładąc je delikatnie na tafli wody aby asekurować swoje cielsko. Napiął zadnie łapy, mocno podkurczając pod siebie po czym odbił się i.. Skręcił!
Zaraz odwrócił się do Rio, będąc bliżej brzegu.
– No i tak się skręca! Skręć raz w lewo i zaraz odbij w prawo to zrobisz najprawdziwszy slalom! I wtedy to już Przywódcy ziemi szczęka opadnie! Od razu Ci odda honory pływaka! – stwierdził z rozbawieniem, dalej unosząc się na wodzie.

: 28 gru 2019, 17:19
autor: Dorodny Odyniec
Wydał z siebie zaskoczony ni to jęk, ni westchnięcie. Żółte? Żółte zęby?! Przerwał na chwilę podążanie za Chochlikiem, by podotykać się po zębach. Nie widział! Nic nie widział!!!
Wujaaszku! – zawołał zaniepokojony, dziwnymi, gwałtownymi ruchami przesuwając się po tafli zbiornika i przytrzymując jego łapy. Otworzył szeroko pysk. – Szy moe zepy so żółe? – wycharczał, nie zamykając pyska, dopóki nie otrzymał odpowiedzi.
Po tym krótkim akcie na nowo odzyskał werwę. Uśmiechnął się. Oczywiście, każdy by mu pozazdrościł, ha ha! Riavelo królem mórz i oceanów! Kiedyś odnajdzie tę atlantydę. Smoczą atlantydę. Ale póki co – skręcanko! Patrzył ze skupieniem, jak ciało piastuna ustawia się w wodzie. Postanowił więc, rzecz jasna, powielić. Bowiem wiedział, że to, co zrobił Burdig, dobre było. I każdy jego ruch dobro na świecie poszerzał, bo dzięki niemu swoje talenty odkrywało wiele piskląt. Na przykład wyjątkowo obiecujący klusek Riavelo, bardzo skromny w dodatku.
Zanurzył się nieco, podkurczył łapy i odepchnął się od dna, by nadać sobie choć trochę rozpędu. Uniósł łeb dostatecznie wysoko nad wodę oraz wyciągnął przednie kończyny przed siebie, oddychając miarowo. Czuł, jak śmiesznie jego błony łączące uda z nieprzerwanie sunącym za nim jak kłoda ogonem wychwytują wodę przy każdym poruszeniu łap. W pewnym momencie Rio przechylił ciało w lewo, ogon odpowiednio obrócił, przygotował kończyny i... siup! Dopomógł sobie przednimi, by wyrównać nieco tor ruchu oraz od razu powtórzył całokształt, tym razem wyginając się w prawo. Nadal przy tym pilnując głowy, by pozostawać nad powierzchnią i odpychając coraz pewniej wodę. A potem chwilę unosił się w miejscu, ocierając ślepka z kropel, jakie w trakcie manewrowania ochlapywały mu pysk. Uśmiechnął się do Diga, sunąc w jego kierunku.
Ale to śmieszne!

: 29 gru 2019, 13:49
autor: Ruda Ciocia
Zmarszczył lekko pysk gdy Riavelo zrobił przekornie i dalej nabierał wody w pysk, chcąc chyba tych żółtych zębów. A przecież to takie nieatrakcyjne!
– Masz śliczne i bieluśkie ząbeczki. Tego się trzymaj bo z ładnymi zębiskami prościej się rozmawia! – błysnął swoim nienagannym uzębieniem, uśmiechając się ciepło a potem przyszedł czas na naukę. Czy raczej test bo byli już na ostatniej prostej odnoście poznawania tajników głębin i pływania. Riavelo z pewnością w poprzednim wcieleniu był morskim, ponieważ skręcanko wychodziło mu z wrodzonym talentem, może nie tak samo lekko jak bieg jednak.. Jednak była w tym ta smykałka rosnącego mistrza. Lada moment przegoni go w tych umiejętnościach!
Podpłynął bliżej niego po wszystkim, tyrpiąc go delikatnie nosem o policzek i mrucząc z zadowoleniem.
– To teraz poznałeś tajniki pływania, możesz zawstydzić Trzęsienie! Chociaż dalej wydaje mi się że to bieganie jest Twoim.. Żywiołem że tak powiem – zachichotał, opływając młodzika wokół i wykręcając się delikatnie w lewo.
– Chcesz jeszcze troszkę popływać czy wychodzimy? – zapytał po chwili, ciekawy co Rio, jego ulubiony uczeń zrobi.

//Raport pływanie I