Strona 11 z 48
: 09 kwie 2015, 12:27
autor: Lazurytowa Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ziewnęła szeroko układając łebek i przednie łapki na miękkim futrze porastającym ogon Ulotnej. Karmin spojrzenie pisklęcia spoczął teraz na łbie i morskich oczach smoczycy spod znaku Życia a następnie przeniósł się ku jej łapom i temu, co tak kusząco migotało pomiędzy smoczymi szponami.
Rahvik podniosła nieznacznie główkę, rozszerzając powieki w zdumieniu i zaskoczeniu... Pierwszy raz widziała takie cuda na własne oczy... Czubek nosa samiczki poruszył się delikatnie, gdy mała instynktownie spróbowała rozpoznać woń magicznego tworu Ulotnej. Nie poczuła jednak nic poza delikatnym mrowieniem ciała, które obmywało jej sylwetkę falami, podobnie jak chłodny, wilgotny wiatr znad jeziora. Nie wiedziała czym spowodowany jest owy dreszczyk... Było jej przecież ciepło dzięki futerku Ailli, która dbałą o nią niemal tak jak jej własna matula. Pokręciła głową ziewając głośno, mlasnęła. Niedługo potem wspięła się na przednie łapki siadając zgrabnie i zauroczona przyglądała się błyszczącym płatkom kwiatu.
– A a jak to zrobiłaś Aillo? Zapytała lekko speszona, a co jeśli nie należało pytać o takie rzeczy? Tak czy siak oczy małej zdradzały przepełniającą ją ciekawość i chęć poznawania wszystkiego co dlań nowe, nawet jeśli w grę wchodziła magia. Wyciągnęła łapki przed się dając tym gestem samicy jasno do zrozumienia iż wybiera błyszczący kwiat niezapominajki.
: 09 kwie 2015, 22:15
autor: Zorza Północy
Morskie ślepia smoczycy życzliwie, z pewnym roztkliwieniem nawet, wpatrywały się w pisklątko, które złożyło malutki łebek na jej ogonie. Och, Rahvik była taka urocza! Ailla nie rozumiała swojej fascynacji pisklętami, ale może miało to coś wspólnego z faktem, iż od czasów swego pisklęctwa nie widziała młodych? Pisklęta były w dzisiejszych czasach tak rzadkim widokiem! Nie wiedziała dlaczego z każdym księżycem, z każdym pokoleniem wykluwało się coraz mniej młodych. Życie bez nich było nudne, wybrakowane.
Gadzie wargi rozciągneły się leciutko, gdy Rahvik ziewnęła, a następnie spojrzała na nią zainteresowana. O tak, miała nadzieję, że to ją zaciekawi.
Rozluźniła nieco chwyt ogona, tym samym pozwalając pisklęciu usiąść, gdy tylko zauważyła, iż wspina się na przednich łapkach do siadu.
Zniżyła lewą łapę z małym, kolorowym kryształem, pozwalając jej sięgnąć po niego.
– To, moja malutka jest magia, inaczej zwana Maddarą. Niezwykła moc twórcza, piękna sama w sobie. Nasz umysł może przekształcać ją w co tylko sobie zapragniemy, o ile wystarczająco dużo nad tym pracujemy. Dzięki niej smoki potrafią latać, wiesz? A także krzesać żywioły w swym gardle – szepnęła pełnym napięcia głosem.
– Maddara jest nieszkodliwa, dopóki jakiś umysł nie nada jej destrukcyjnych właściwości. Dzięki niej tworzymy. Ja uformowałam z kryształów ten kwiat, nadając im barwę – dodała.
/Wiedza?
: 10 kwie 2015, 20:19
autor: Lazurytowa Łuska
– Krzesać żywioły? Powtórzyła cedząc każde słowo z osobna i tym samym, nadając mu iście epicki wydźwięk, podciągnęła łapki na wysokość gardełka i objęła nimi gadzie wole tuż przy policzkach. Wyglądała teraz jak wiewiórka która napakowała w policzki zdecydowanie zbyt dużo orzechów.
– Ale jak? To tak można? Przecież...Zatrzymała się biorąc głęboki oddech.
– A Ty umiesz... Krzesać żywioły? Pochyliła się w jej stronę, opierając szpony o futrzany ogon Ulotnej, jej oczy błyszczały chęcią chłonięcia wiedzy tak, jak spękana gleba pragnie deszczu.
– Aillio? Bo tata wspominał... To znaczy, nie wspominał ale on, on chyba nie lubi magi wiesz? A mimo to... Tu malutka zatrzymała się by przełknąć ślinę i owinąć ogonem łapki którymi nerwowo przebierała w miejscu.
– A mimo to lata, więc jak to możliwe? Przysunęła się jeszcze bliżej mentorki chcąc usłyszeć każde jej słowo. Ulotna była zdecydowanie lepszym mówcą niż Płowy który zwiał, zaraz potem jak w sercach zarówno jej i jej siostry zasiał ziarno ciekawości...
/Z chęcią. :)
: 10 kwie 2015, 20:59
autor: Zorza Północy
Uśmiechnęła się nieco szerzej, wiedząc, że zainteresuje małą. Cieszyła się, że drążyła tematy, które jej podsunęła, zastanawiała się. To dobrze, oznaczało, iż nic nie przyjmowała na wiarę, ale chciała poznać ten stan rzeczy.
Futrzasta końcówka ogona uniosła się i przesunęła się po pyszczku małej Rahvik, łaskocząc ją delikatnie.
– Tak, krzesać żywioły. Każdy smok potrafi ziać, no, prawie każdy. Morskie smoki nie zieją, ale za to potrafią oddychać pod wodą, niesamowite, prawda? – odpowiedziała, przechylając smukły pysk na bok. – Poza tym są trzy rodzaje ziania. Pierwszym jest lód, drugim ogień, a trzecim kwas – wyjawiła cichym głosem, jakby to był największy sekret na świecie. – Zależnie od rasy lub dominujących genów, smok zieje którymś z tych trzech wariantów. Ja na przykład zieję lodem – wyjawiła, a następnie chuchnęła w jej stronę krystalicznie mroźnym powietrzem.
Uniosła wyżej uszy, słuchając malutkiej.
– Smoki, które polegają na swej sile, bądź szybkości, przeważnie Wojownicy, nie przepadają za Maddarą, dla nich jest zdradziecką. Nią głównie posługują się Czarodzieje i Uzdrowiciele, którzy leczą ranne i chore smoki. Ale Maddara jest obecna w każdym życiu smoka, nawet jeżeli nie chce się do tego przyznawać, czy zaakceptować. Twój tatuś lata właśnie dzięki niej. Inaczej byłby zbyt ciężki, aby tylko siła mięśni i skrzydła mogły wznieść go w powietrze. A przy zianiu Maddara pomaga nam w ten sposób, iż chroni nas przed własną siłą żywiołu. W ten sposób nie zamarza nam gardziel i pysk, czy nie zostaje poparzony – wyjaśniła.
– Maddara też tworzy niewidoczną barierę na ciele smoka. Dzięki niej cudza Maddara nie przedostanie się do wnętrza smoka, dopiero gdy dotknie się czyjegoś ciała staje siię to możliwe – dodała po chwili, puszczając młodej oczko.
: 11 kwie 2015, 19:39
autor: Lazurytowa Łuska
Otrząsnęła się lekko zaskoczona czując tężejący na jej pyszczku szron. Zamrugała kilkakrotnie a wyraz zdziwienia prędko zastąpił szeroki uśmiech.
– Hmm. Ciekawe jakim jak żywiołem ja będę... Chuchała? Zastanowiła się przykładając szponiasty palec do rozchylonego leciutko pyszczka.
– Mama jest smokiem powietrznym, tato górskim, smoki górskie chuchają lodem... A powietrzne? Chyba nie rozumiem, to zbyt trudne. A przynajmniej takie się wydaje. Westchnęła głęboko a wątłe ramionka samiczki jak i skrzydła doń przytwierdzone, uniosły się w górę by chwilę potem opaść smętnie ku ziemi.
– Aillio? Zaczęła niepewnie odwracając wzrok w stronę zielonego morza traw.
– Dlaczego Wojownicy uważają że Magia jest zdradziecka? Gdyby zaakceptowali ją w swoim życiu, było by im łatwiej prawda? Chcę być wojowniczką... Jak tata, ale nie chcę nienawidzić Magii bo jest piękna. To możliwe? Dodała po chwili czule obracając w łapkach kryształowy kwiat niezapominajki. Czuła się lekko speszona, nie wiedzieć w sumie czemu... Miała prawo nie wiedzieć wielu rzeczy, żyła przecież na tym świecie tak krótko.
: 12 maja 2015, 18:02
autor: Zorza Północy
Uśmiechnęła się delikatnie, widząc delikatną, niczym koronka, sieć szronu osiadającą na łuskowatym pyszczku samiczki. Mrugnęła powiekami, unosząc długie uszyska, kiedy samiczka przemówiła.
– Dowiesz się tego, gdy rozpoczniesz szkolenie walki, szanse są wyrównane, zależy ile przejęłaś od tatusia, a ile od matki – odpowiedziała spokojnym głosem.
Potem młoda poruszyła całkiem ciekawą kwestię. Uniosła przednią prawą łapę i pogładziła delikatnie palcami pyszczek samiczki, przesuwając nimi od policzka, ku żuchwie, aż palcem wskazującym podtrzymała pyszczek Rahvik.
– To, że chcesz zostać Wojownikiem nie dyskredytuje Maddary. Możesz ją lubić, akceptować i używać pomimo tego, malutka. Zastrzeżenia ojca nie powinny wpływać na twój osąd – zaczęła, opuszczając łapę na ziemię. – Wojownicy polegają na swym ciele, walczą szponami, zębiskami, wykorzystując swą szybkość lub siłę mięśni. Maddara zaś w walce jest nieprzewidywalna, nie raz ciężko się przed nią obronić, czy też dostać się do przeciwnika, myślę, że właśnie ten nierówny według nich układ sił jest dla nich... niekomfortowy. Mogą uważać, że Czarodzieje idą na łatwiznę, że tak to ujmę, ale ten, kto nie włada Maddarą i nie zgłębia jej tajników nie wie, jak wielką pracę, samokontrolę musi smok włożyć w te badania i użytkowanie tej pierwotnej mocy.
: 14 maja 2015, 16:25
autor: Lazurytowa Łuska
– Hmm... Czy za pomocą tej... Magii, smoczy mag będzie w stanie wyczarować sobie pomocników? To znaczy, Ty wyczarowałaś dla mnie tego kwiatka a czy starsi czarodzieje potrafią wyczarować na przykład, drugiego smoka, który walczyłby w ich obronie?
To by było takie super! Smok albo wilk stworzony w całości z wody lub ognia! Mała aż podskoczyła, jej wyobraźnia działała na pełnych obrotach a z kolei ciekawość nie dawała chwili wytchnienia...
– Mama jest czarodziejką, gdy uczyła mnie skoku wyczarowała drewniany patyk, to znaczy, tyczkę taką. Ale tyczką chyba nie da się bronić...
: 15 maja 2015, 15:11
autor: Zorza Północy
Rozluźniła chwyt ogona na ciałku smoczycy i pozwoliła jej na swobodniejszą pozycję. Skrzydło Czarodziejki jednak uniosło się lekko, opadając delikatnie na jej łuskowaty grzbiet.
Zaśmiała się dźwięcznie, słysząc słowa samiczki.
– Och, na pewno byłoby to niesamowite – przyznała. – To, co ja zrobiłam jest jedną z dziedzin Maddary. Tworzenie iluzji tak prawdziwych, że mogących być realistycznymi. Dzięki tej sztuce możemy tworzyć nie tylko obrazy, ale przedmioty i sylwetki zwierząt. Jednak, gdyby taki stworzony kompan miał aatakować, lub chronić Czarodzieja... cóż, wydaje mi się, że byłoby to raczej jednorazowe zaklęcie, ponieważ stworzenie tak złożonej iluzji pochłania wiele energii, więc w walce byłoby to mało komfortowe – odpowiedziała.
Uniosła uszy.
– Czarodziejką? Sądziłam, że też pragnie zostac Wojowniczką, jak Twój ojciec – odrzekła, nieco zaskoczona. A potem uśmiechnęła się. – Ach, chodzi o to, że tez włada Maddarą? Jak mówiłam, ta moc ma wiele zastosowań i potrafi być tez przydatną podczas szkoleń. Jest coś jeszcze, co cię interesuje, a mogłabym ci o tym opowiedzieć? – zagadneła ciekawie.
: 25 maja 2015, 11:44
autor: Lazurytowa Łuska
Sapnęła ciężko, przez jakiś czas zdawała się chłonąć informację jak gąbka, ale teraz? Teraz miała delikatne wrażenie że lada moment głowa pęknie jej od natłoku ciekawostek związanych ze smoczym światem. Nie mniej była bardzo wdzięczna Ulotnej i nie chcąc stracić okazji zadała kolejne pytanie.
– Czyli gdy już zostanę wojowniczką... To mimo to będę mogła używać magii? Może nie do obrony czy polowania, ale tak o! Po prostu, dla własnego kaprysu? Stworzenie sobie od czasu do czasu magicznych liści nad głową, które dały by cień w upalne dni... To by było coś! Mała aż podskoczyła uradowana z własnego pomysłu, rzucanie takiego zaklęcia musiałoby być niesamowitym przeżyciem a jeszcze bardziej niesamowite, byłoby napawanie się widokiem stworzonej przez siebie iluzji.
– Mam dylemat, wybranie własnej drogi to ważna decyzja której wciąż nie jestem pewna... Westchnęła głęboko spuszczając łebek ku ziemi.
– Ulotko? A właśnie... Po co są te całe ceremonie hm? Czy smoki nie mogą obejść się bez nich? Byłam na kilku... Paru... W zasadzie dwóch. Było drętwo... Tutaj mała wzruszyła leciutko barkami i zaczęła dłubać szponem w ziemi.
: 28 maja 2015, 19:43
autor: Zorza Północy
Ułożyła się na ziemi, zniżając łeb, niemalże składając go na przednich łapach, lustrując spokojnymi, morskimi ślepiami sylwetkę Rahvik.
Uniosła długie, prawe ucho, słuchając ją uważnie.
Następnie poruszyła pyskiem, przytakując jej.
– Tak, nic nie stoi na przeszkodzie, abyś czerpałą radość z Maddary, a także pożytek. Po to została ona stworzona. Każdy smok ma prawo się nią posługiwać – odpowiedziała spokojnym, cichym głosem.
Wzmianka o ceremoniach wywołała nieznaczny uśmiech na jej pysku.
– Ceremonie są niezwykle ważne dla smoków, które przechodzą szkolenia i wspinają się po szczeblach hierarchii. Pisklę, które uczy się, aby móc zostać uczniem jednego z Mistrzów musi złożyć wstępną przysięgę. Jest ona jeszcze niezbyt wiążąca go ze Stadem, ale każdy wtedy wie, na kogo się szkoli, jakie imię przyjmuje. Zobowiązuje się do dalszego szkolenia. Potem, gdy już zostaje Adeptem przechodzi ciężkie, ciągnące się nieraz wieloma księżycami, szkolenia mające na celu przygotować go lub ją, ku dorosłości, którą osiąga wraz z przejściem końcowego testu sprawdzającego, czy jest gotów pełnić obowiązki jako pełnoprawny członek Stada. Wtedy zostaje przeprowadzona ceremonia, mająca uhonorować jego wytrwałość w szkoleniu, a także to, iż jest gotów złożyć przysięgę wierności względem swego Stada. Ceremonie są po to zatem, aby pokazać, iż każdy członek grupy jest tak samo ważny, jak inni. Bo to jednostki tworzą całość – mówiła.
/Wiedza I
: 05 cze 2015, 20:58
autor: Szczypawica
Aha, woda.
Szczypawica praktycznie nie spędzał czasu w obozie i woń Cienia była już od niego praktycznie niewyczuwalna. Tym razem po raz kolejny wywędrował z niego i pruł dzielnie przed siebie, nie zastanawiając się nad niczym. Albo inaczej – zastanawiając się nad taką ilością rzeczy, że ostatecznie wszystko mu się poplątało i sprawiło, że popadł w zdegustowanie nad samym sobą. Mimo to dzielnie pruł przed siebie zadziwiająco szybko jak na takiego szczeniaka i jak na takie krótkie łapki; minął już spory teren i właściwie nie wiedział gdzie się znajduje, ale nie był na tyle mądry aby zrozumieć, że niesie to jakieś zagrożenie. Albo po prostu się nim nie przejmował. Gdy dotarł do Małej Plaży rozejrzał się dookoła, jednak na błękitne spojrzenie odpowiedziała jedynie pustka. A wśród tej pustki (Co za zabawne sformułowanie, przecież jeśli coś jest w pustce to nie istnieje a więc nie może nic tam być; nieważne!) była sobie woda. Ugiął lekko łapy, podchodząc ostrożnie do zbiornika i pochylając nad nim łeb – zobaczył tam dziwne stworzenie o trójkątnej mordce, długich uszach, rozłożystych rogach i ogromnych, lazurowych oczach wpatrujących się w niego. Spanikowany nagłą obecnością kogoś jeszcze i to w takiej dziwnej pozycji uderzył łapą w wodę. Obraz rozmył się natychmiast, pozostawiając go z mokrą łapą i zdecydowanym 'nie wiem co się właśnie stało'.
: 05 cze 2015, 21:12
autor: Słodki Kolec
Leciałem nad zimnym jeziorem dostrzegłem pisklę. Było ono same, bez rodziców. Wyglądała na trochę przestraszoną i zdezorientowaną Podleciałem do niej i wylądowałem przed nim.
–Cześć mały. – przywitałem się miło z pisklakiem – Co ty tu robisz całkiem sam i gdzie są twoi rodzice? – bardzo mnie to zaniepokoiło, że jest tu całkiem sam.
: 05 cze 2015, 21:18
autor: Szczypawica
Kontemplowanie tego dziwnego zjawiska zostało smokowi przerwane przez nagłe nadlecenie kogoś. Dlaczego na każdych ziemiach jakie sobie wybierze ktoś musiał się zjawić? Czy on o czymś nie wiedział? W końcu były jego! Maleńka kupka futra odwróciła głowę w stronę białego, pasiastego smoka, który okazał się właśnie być tymże nadlatującym nieznajomym. I, co więcej, on również o coś pytał! I chociaż poruszył te same pytania co Rahvik, jego nowa znajoma, to pachniał zupełnie inaczej. Pochylił łepek, przekrzywiając go po dłuższej chwili namysłu a następnie wskazał końcem ogona na wodę. Wydawało mu się to być najwłaściwszym przekazaniem tego, co właśnie robił, a że o rodzicach nic nie powiedział... No cóż, zdaje się, że swojej matki nigdy nie widział więc jakoś nieszczególnie mu to robiło różnicę. Siebie tam lubił, a skoro poradził sobie bez nich to jest silny i w ogóle powinniśmy go wszyscy szanować! Podniósł łepek, machając w jego stronę końcem pyszczka. Oczywista alegoria pytania "a ty?" lub "kim jesteś?". Już wedle własnego życzenia!
: 05 cze 2015, 21:29
autor: Słodki Kolec
Immanorze dopomóż. Sierota i do tego niemowa.
–Ja nazywam się Shiro, a ty jesteś niemową, czy się mnie boisz – popatrzyłem jak wskazuje ogonem wodę – I chcesz się nauczyć pływać?
Zrobiło mi się żal pisklaka. Biedaczek ale co zrobić? Nic nie zrobić. Mam jedynie nadzieję, że się mnie tylko boi a, że nie jest niemową.
: 05 cze 2015, 21:35
autor: Szczypawica
On, NAJWSPANIALSZY, NAJGROŹNIEJSZY I NAJWIĘKSZY SMOK NA ŚWIECIE miałby się bać?! Gdyby mógł, zapewne prychnąłby litościwie, jednak pozbawiony tej możliwości spojrzał tylko na obcego smoka z pobłażaniem. Być może Szczypawek odwróciłby się nawet i odszedł uznając, że ten smok jest niemądry (Bo znajomość z Ra nie nauczyła go, że nie należy oceniać po pozorach i wciąż był zbyt skory do tego) lub przygryzł mu ucho, jednak biały wytoczył o wiele ciekawszą propozycję. Na tyle, że czarnofutry zamarł wlepiając w niego ogromne oczy, w których teraz zamiast litości pojawiło się nie tyle zdziwienie co raczej... wręcz zafascynowanie. Nauczyć pływać? Czymkolwiek to było, brzmiało cudownie a i przecież jeśli nie znał czegoś, powinien jak najszybciej nadrobić braki. Uśmiechnął się, wyszczerzając dwa rzędy białych igiełek i szybko przytaknął głową. Rany, oczywiście, że chciał, jak mógłby nie chcieć?
: 05 cze 2015, 21:45
autor: Słodki Kolec
Jego reakcja była niespodziewana i jednocześnie miła. Wszedłem do wody i zachęciłem do tego pisklaka.
–Nie bój się. Ani ja, ani woda nic ci nie zrobi. – na moim pyszczku pojawił się miły uśmiech pełen dobroci – Ułóż się na wodzie tak, aby głowa była nad wodą, a reszta pod nią. Ogon trzymaj luźno tak aby był w stanie z niego korzystać jako steru. I najważniejsze skrzydła trzymaj mocno przy sobie, tak żeby ci się nie otwarły podczas pływania. – czekałem chwilę aż wejdzie do wody i poszedłem do niego. Oplotłem go delikatnie ogonem – spokojnie będę cię asekurował. Poszliśmy na wystarczającą głębokość aby pisklak nie miał gruntu pod łapami.
–Zacznij teraz machać łapkami tak jakbyś szedł. – zachęciłem pisklaka do wykonania polecenia miłym uśmiechem
: 05 cze 2015, 21:49
autor: Szczypawica
Oho, a więc zaczynamy! Najwyraźniej pływanie miało coś związanego z tą dziwną taflą; czarnofutry pisklak wchodził do niej z pewną dozą podejrzliwości, ale starał się nie zwracać uwagi na stworzenie pod nim, które wyglądało dokładnie jak on. Co za kradziej, sam nie mógł sobie czegoś wymyślić? Głupie odbicie! Docisnął skrzydła mocno do ciała, nie na tyle, żeby bolało co prawda ale naprawdę wolał mieć pewność, że nic nie pójdzie nie tak. Zabawny to był widok, kiedy z miękkiej tafli wody wystawał jedynie niewielki łepek razem z osadzonymi na nimi ogromnymi oczami. Właściwie woda, która najpierw wydawała się być zimna po chwili stała się całkiem przyjemna; opleciony dookoła jego ciała ogon tego smoka zapewniał dodatkowe bezpieczeństwo na tyle, że przestał tak bardzo obawiać się spadnięcia w dół chociaż jego futerko nasiąkało wodą. I według polecenia, najpierw co prawda niepewnie zaczął powoli przebierać łapami. Dziwnie mu było tak iść bez czegokolwiek pod spodem ale... dopóki o tym nie myślał, jakoś to szło!
: 05 cze 2015, 21:56
autor: Słodki Kolec
Popatrzyłem z miłym uśmiechem na postępy pisklaka
–Brawo! Ładnie ci idzie teraz spróbuj tak machać łapkami aby zagarniać jak najwięcej wody. – popatrzyłem na niego z lekkim dziwieniem. Aa... pewnie nie widział co to woda – Widzisz ta ciesz to woda. Daje nam życie i bez niej nie może nic żyć, ale wracajmy do lekcji.
: 05 cze 2015, 22:01
autor: Szczypawica
Ano nie do końca wiedział, cóż, głupi był, nikt mu nic nigdy nie wytłumaczył. Ale umiał w tej swojej głupocie być tak uroczy i ujmujący, że dało mu się to wybaczyć. Problemem było, że doskonale o tym wiedział i nawet czasem to wykorzystywał. Narcyz, pwh. Woda daje życie? Spróbował zzezować na nią kątem oka, ale jakoś nie zauważył aby cokolwiek się stąd rodziło. Cóż, może nie miał tego pojąć tak wcześnie. Ale jak powiedział obcy smok, wracajmy do lekcji! Zbił palce łapek tworząc coś na kształt łopatki aby w taki sposób zagarniać tak zwaną wodę. Nie bardzo wiedział, czy tyczyło się to też tylnych łap, więc nimi co prawda wodę nabierał, ale od razu odpychał ją za siebie. I, co najdziwniejsze, zauważył, że to działa! Przez chwilę wątpiąc w faktyczne umiejętności i zamiary białołuskiego, w tym momencie zapałał ogromnym, jeszcze większym niż na początku entuzjazmem, kłapiąc szczęką i nie przestając przebierać łapami. Oj, odbije ci się to Szczypawko, zmęczysz się w końcu... Ale na razie niech się dziecko bawi póki może!
: 05 cze 2015, 22:07
autor: Słodki Kolec
Na moim pyszczku pojawił się jeszcze większy uśmiech i zadowolenie
–Widzę, że podstawy już załapałeś. Teraz spróbuj to samo bez asekuracji. – odwinąłem ogon od mokrej kulki i odpłynąłem na ćwierć ogona – Teraz spróbuj przypłynąć do mnie. Nie bój się. Jak coś się stanie pomogę ci.
: 05 cze 2015, 22:11
autor: Szczypawica
Oho, tracimy podparcie. Miał ochotę spanikować, ale miał wrażenie, że zadziałałoby to jedynie na jego niekorzyść. Dlatego też starał się utrzymać spokojne bicie serca i równy rytm przebierania łapami nawet gdy nie czuł już ogona nauczyciela na swoim ciele. Ah, no i wtedy też się zaczęło – bo oto mógł faktycznie odpłynąć i poruszać się jakkolwiek w tej dziwnej, chociaż fascynującej cieczy. Ale dostał też jasne zadanie, gdzie ma się przemieścić. Właściwie było mu to na łapę, nie bardzo wiedział jak płynąć gdziekolwiek indziej niż przed siebie, dlatego też odpychając się siłą wody, wkrótce był już przy swoim NOWYM ZNAJOMYM, zatrzymując się... Właściwie na nim. I chociaż siła uderzenia wcale duża nie była, uznał że to najlepszy sposób na wyhamowanie. Oczywiście mógł po prostu przestać przebierać łapami, postarać się jakoś utrzymać równowagę czy coś, ale to byłoby zdecydowanie za proste. Tak było zabawniej!