Strona 11 z 27

: 28 gru 2015, 18:43
autor: Sketch

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Tak to bywa. Samiec widział, że jest on bliski zwykłemu pustynnemu, jednak z góry założył, iż smok jest tak młody, że na pewno nie przybył tutaj, a po prostu wykluł się na terenach Cienia. Skąd więc wiedział? Czyste domysły. A niewytknięty błąd, a nawet potwierdzenie kłamstwa rodzi tylko dalsze konflikty. Poza tym ta barwa... Ciemne kolory pochłaniają światło, a to by je przegrzewało w samym środku lata na pustyni. Czerwone łuski Assuremitha też nie były najlepsze, ale nie narzekał. Radził sobie nawet kiedy nie miał dostępu do wody, którą żłopał tutaj codziennie.
Hah! To miło mi Śmiechu Szaleńca-aaaa– Zaśmiał się krótko, po czym od razu sprostował, aby młodszy samiec nie poczuł się urażony.
Daruj... Ja jestem Zwiastunem Światła. Ale wolę, abyś mówił mi moim prawdziwym imieniem. Assuremith. Te tutejsze imiona mi ciąża bardziej niż śnieg nad moim leżem...
Potem znów się zaśmiał, kiedy młodszy zaczął sobie pchać.
To nie takie proste... Weź sobie źdźbło trawki, wsadź w nozdrza i zacznij obracać. Po tym powinno Ci się udać!

: 29 gru 2015, 2:26
autor: Szaleństwo Cieni
Zabawne jest to, że ciemny, niemal czarny kolor łusek młodzik odziedziczył właśnie po pustynnym rodzicu!
Śmiech uniósł wysoko kolczaste łuki brwiowe, szczerze zdziwiony tym wybuchem wesołości. Czy jego imię jest śmieszne? Pasuje jak ulał! I czemu ten samiec tak dziwnie przeciągnął końcowe "a"? Młodszy nie rozumiał, ale nie poczuł się urażony. Śmiech to zdrowie, czyż nie? Sam śmieje się z byle powodu. Bez powodu też!
– Ładnieee – skomentował pierwsze miano, a gdy usłyszał, że Wojownik ma też prawdziwe, ponownie się zdziwił. Sądził, że tylko cieniści mają jedyne prawdziwe miana przez całe życie. Nagle Zwiastun stał się dla niego o wiele ciekawszy, mieli więcej wspólnego. Zapewne pochodził z daleka, skoro nie wyznawał tutejszych zwyczajów. – Prawdaaa, głupia ta tradycja, dlatego u nas zwracamy się do siebie prawdziwymiii – mruknął.
– Spróbujęęę! – oznajmił i rozejrzał się. Porwał szybko w szpony jakieś ususzone, w miarę sztywne źdźbło i wsadził do jednej dziurki nosowej. Rozsuwając pysk i wystawiając jęzor, zaczął kręcić trawką w nozdrzu z ogromnym skupieniem. W końcu się udało! Coś zaswędziało, ciało wypełniło się euforią, krew zaszumiała. Coś jakby spłynęło mu z mózgu do nozdrzy...
– ACHOOOO! – głośne kichnięcie rozbrzmiało wśród gór echem. Fioletowołuski rozsunął zszokowany ślepia. – To jest genialneee! – oznajmił i podał Zwiastunowi trawkę. Tę samą, którą sobie grzebał. – Spróbuj też!

: 29 gru 2015, 5:47
autor: Sketch
Tak, tak. Słyszałem o tym, że Cień tak czyni...-Jego zadowolenie nieco zelżało, jednak nadal się uśmiechał do młodszego, a gardłowe śmiechy nie przerwały się, aż smok nie podał mu trawki, na którą spojrzał, ale nie widać w nim było obrzydzenia. Warto też dodać, iż zanim samiec kichnął, Zwiastun jakby odskoczył na bok, jakby w panice przed tym, że zarazki polecą bezpośrednio na niego. A tu chodziło przede wszystkim o to, iż przy kichnięciu mógł splunąć ogniem...!
Gdybym już nie próbował to nie mógł bym Ci o czymś takim powiedzieć... Zresztą co za dużo to nie zdrowo. Słyszałem, że kiedyś smok tak długo kichał, że przez jego nozdrza wyleciały jego własne oczy...!
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ta opowieść była tylko i wyłącznie bajeczką, ale młodszy samiec być może dzięki niej nie będzie zbyt często wiercić sobie w tym pysku, aby kichnąć.
Dużo też razy spotykałem smoki, które przy kichnięciu pluły ogniem. Wtedy dopiero jest zabawnie...

: 31 gru 2015, 1:52
autor: Szaleństwo Cieni
Kiedy Kerrenthar zrozumiał, że Zwiastun faktycznie musiał już kiedyś próbować, skoro o tym wiedział, cofnął łapę z trawką.
– Prawdaaa – mruknął. Słysząc zaś o wylatujących z czaszki oczach, rozsunął szerzej ślepia i wyrzucił z łapy źdźbło, jakby od trzymania go nieco dłużej gałki oczne miały wypaść z oczodołów.
Cholera! A takie to było przyjemne. Będzie musiał się ograniczać.
– Spróbuję następnym razem pluć ogniem – odparł. To musiało być fascynujące. Jeszcze lepsze! Ogniste kichanie.
Młodzik przysiadł w końcu w miarę spokojnie, choć wyraźnie rozpierała go energia. Spojrzał na starszego Wojownika.
– Dlaczego też masz normalne imięęę? Byłeś kiedyś w Cieniu albo mieszkałeś gdzieś indziej? – spytał z ciekawością.

: 02 sty 2016, 12:23
autor: Sketch
Nie do końca chodziło mu o to, aby samiec próbował to uczynić, jednak to jego wybór.
Tylko zamykaj oczy jak będziesz to robił, żeby Ci nie wypadły...
Rzekł z uśmiechem i z przyjemnością powitał nowy temat, który był ciekawy i zarazem neutralny dla obu stron.
Urodziłem się i większość swojego życia spędziłem poza waszą barierą. Podejrzewam nawet, że więcej czasu byłem za nią, niż ty w ogóle żyjesz..-Znów się cicho zaśmiał, a jego myśli odpłynęły gdzieś daleko. Nigdy by nie chciał utracić imienia, którym obdarzyła go matka, ale tutejsze zasady były jakie były... Musiał się dostosować.
To piękne, że używacie swoich prawdziwych imion. Pamięć o nich nie może zostać zatracona...
Cień pod tym względem na pewno był lepszy od innych stad, jednak zarazem niewiele smoków krytykowało jego przyzwyczajenie do 'pisklęcego' imienia. Każdy lubi co chce. On woli, aby przypominać mu o jego pustynnych korzeniach, a to było zawarte w jego prawdziwym imieniu. W końcu Assur to był ich najwspanialszy bóg... Był jego bogiem po dziś dzień, jednak doszli również bogowie wolnych stad...

: 10 sty 2016, 1:56
autor: Szaleństwo Cieni
Kerrenthar słuchał uważnie Zwiastuna. Może i roznosiła go energia i nie lubił siedzieć w jednym miejscu, a bezruch to było dla niego coś absolutnie niemożliwego do osiągnięcia, jednak był też ciekawski i jeśli coś go interesowało, potrafił zmusić się do skupienia. Jego ogon wił się dziko, a łeb kołysał na długiej szyi.
– Też wyklułem się za barierąąą – wtrącił. – Cztery księżyce zajęło mi dotarcie tuuu – rzekł. Nie było to może długo, jednak dla pisklęcia, które nic nie potrafi, nie było to łatwe. Jednak musiał tu dotrzeć. Miał cel. Misję.
Uśmiechnął się szeroko, wysuwając nieco jęzor. Assuremith wydał mu się nagle znacznie bliższy, niż "smok z innego stada". Zapewne przez podobne przekonania.
– Nie sądziłem, że ktoś spoza Cienia może uważać tak jak myyy – wymruczał cicho.
Pomyślał przez chwilę, że może Wojownik Życia się pomylił. Może lepiej byłoby mu w Cieniu? Może, może... pewnie się nigdy nie dowiedzą.
– Co najbardziej podobało ci się za barierą, czego brakuje tutaj? Masz już jakąś funkcję w Stadzieee? – wychrypiał.

: 16 sty 2016, 14:29
autor: Sketch
Zapewne jego kłębiące się emocje i ciągły ruch powodowały, iż nie byłby najlepszym czarodziejem... To dobrze, prawda? Assuremith nie przepadał za magią od kiedy wyszło na jaw jak bardzo nie ma do niej talentu.
A więc młody samiec wykluł się poza barierą? Nie narodził się tutaj, a więc podróżował kiedy był pisklęciem? Ale chyba nie samotnie? Dla niego było to możliwe, aby pisklak sam sobie poradził. Sam w końcu przybył, kiedy był już stosunkowo dorosły.
Niewiarygodne...– Rzekł tylko sceptycznie, ale nie zamierzał obrażać rozmówcy, dlatego się uśmiechnął ciepło postanawiając zmienić temat. A było to łatwe ze względu na to, iż cienisty sam zaproponował taką zmianę.
Każdy jest inny. Wyglądam jak smok Ognia, przyzwyczajenia mam spoza bariery jak Cienisty... A jednak jestem w Życiu. Los płata nam figle. Dlatego też czasami pchły mogą pogryźć dotkliwie minotaura, a czasami łowca nie jest w stanie upolować królika choćby podczas polowania...
Czyż nie miał racji? Ktoś lub coś bardzo dobrze się bawił, mieszając losy smoków w taki sposób, że łapy opadały. Niemniej dzięki temu każdy miał swoje wzloty i upadki.
Czego mi brakuje? Przede wszystkim cieplejszych klimatów... Brakuje mi też mojej prawdziwej rodziny i strzaskanych równin. Brakuje mi swobody w jakimś stopniu, ponieważ smoki pod barierą stały się bardzo terytorialne. Za barierą czegoś takiego nie ma. Życie to ciągła walka o przetrwanie i albo jesteś silny, upierasz się przy życiu i nie spoczywasz na laurach... albo giniesz pożarty przez równinnego... Wszystko ma swoje plusy i minusy...
Jak zwykle odpowiedział całkowicie szczerze, chociaż Śmiech z pewnością nie spodziewał się tak sprostowanej odpowiedzi... I w sumie dopóki rozmówca miał pytania, on sam ich nie zadawał- ważne, że nie czuł się jak na przesłuchaniu. Mówił to co chciał powiedzieć.

: 19 sty 2016, 18:40
autor: Szaleństwo Cieni
No proszę, ile mają ze sobą wspólnego. Kerrenthar również nie miał talentu do magii. Choc uważał jąza przydatną, gdy na polowaniu nie trzeba było samemu taszczyć cielska łosia czy innego wielkiego bydlęcia.
Przekonywać do niczego nie zamierzał. Poza tym miał za barierą dobrą opiekę w postaci Jadu, którego traktował w sumie jak drugiego ojca. Zważywszy, że pierwszego nie poznał.
Słuchał Assuremitha uważnie. I on chciałby, aby było cieplej. Za to to, co mówił Zwiastun, niezwykle go ciekawiło. Aż zapragnął wybyć za barierę na jakiś czas.
– Dlaczego twoja rodzina nie przyszła tu z tobąą? – spytał i podrapał się po swędzących nozdrzach.
– I nie powiedziałeś, jaką masz rolę w stadzieee. Ja jestem Wojownikiem, jeśli chciałbyś się zmierzyć, to wiesz, zawsze chętnyyy – wychrypiał.

: 20 sty 2016, 21:07
autor: Administrator
Ni stąd, ni zowąd przed nosem Szaleństwa Cieni przefrunęło coś złotego. Śnieżyca gęstniała od coraz liczniejszych płatków śniegu porywanych przez mroźny wiatr. Nic więc dziwnego, że sporawy smok mógł czuć się zaskoczony i nie spostrzec w pierwszej chwili, co właśnie takiego małego mignęło mu przed oczami.
Złocisty motyl miał prawdziwego pecha. Wiatr z godziny na godzinę przybierał na sile nie pozwalając mu na spokojną podróż. Trzepocząc bezgłośnie skrzydełkami zawrócił i spadł za grzbietem Zwiastuna Światła. Gruba pokrywa śnieżna momentalnie stopniała tworząc krąg... zielonej trawy usianej żółciutkimi mleczami. Motyl znajdował się w centrum tego kręgu, za miejsce postoju wybrawszy sobie młody kłos trawy.

: 21 sty 2016, 1:03
autor: Szaleństwo Cieni
Kerrenthar patrzył wyczekująco na Zwiastun, lecz nagle mignęło mu przy ślepiach coś o kolorze niespotykanym w naturze podczas trwania Pory Liściastych Dywanów. Szaleństwo ma w sobie zbyt dużo z pisklęcia, by zignorować coś takiego. Źrenice rozszerzyły mu się jak u polującego kota, a jego rogaty łeb zaczął gwałtownie podążać wzrokiem za tańczącym w powietrzu owadem.
Był piękny! Najpiękniejszy z wszystkich motyli, jakie widział. Musiał, musiał go mieć w swojej kolekcji obok futer i piór!
Skoczył za motylem, ale zatrzymał jak wryty, gdy ujrzał, jak śnieg naokoło niego stopniał, a na odkrytym skrawku ziemi jakby zawitała wiosna.
Magiczny motyl! Teraz tym bardziej musi go mieć. Ale szkoda go będzie zabijać. Kerrenthar postanowił, że będzie go hodować, dbać o niego, a w zamian za to będzie miał w legowisku wiosenne ciepło.
Zakradł się ostrożnie, nie zapominając o żadnej z zasad skradania. Niezwykle cicho stawiał łapy, nie spuszczając wzroku z motyla – o Zwiastunie jakby zapomniał. Nagle skoczył, wyciągając przed siebie łapy, aby złapać w szpony delikatnego owada. Ale uważał, by go nie uszkodzić.

: 21 sty 2016, 20:43
autor: Administrator
Pierwszy ruch Szaleństwa Cieni spłoszył motylka, który wyglądał, jakby tylko czekał, aż skuszony do zabawy w łapanego podejmie wyzwanie. Gdy smok rzucił się na niego z łapami, złocisty owad zmienił nagle kierunek lotu i wzleciał wyżej umykając mu. Niewiele zabrakło, a Przywódca miałby go w garści.
Czy taka zabawa była bezpieczna dla... smoka?
Szalony smok tego nie wiedział. Nikt tego nie wiedział. Motyl był nieprzewidywalny, tak jak niemożliwym do przewidzenia był jego tor lotu. Złotoskrzydły owad prędko przefrunął nad głową Zwiastuna Światła, a potem zawrócił i wylądował na jego czubku jego prawego rogu.

: 21 sty 2016, 21:32
autor: Sketch
Zwiastun wreszcie się obudził (no bo przecież trzeba wykluczyć z eventu innego gracza jak się zagapi).
I zaczął obserwować poczynania znacznie młodszego smoka. Wtedy też zauważył złotą istotę i postanowił zupełnie nic nie robić, a jedynie obserwować. Uznał, że tym razem 'szczęście' może mu wyjść bokiem i wolał być biernym świadkiem jak Szaleńczy łapie motyla, albo go płoszy... Ciężko powiedzieć...
Na Twoim miejscu uważałbym z tym cholerstwem. Śmierdzi magią i może tak samo Ci pomóc, jak przeszkodzić...
Rzekł sceptycznie podczas gdy leniwie obracał łeb, śledząc poczynania motyla i smoka, który był tuż za istotą.
Jak tak dalej pójdzie to jego rozmówca po prostu straci zainteresowanie rozmową i Zwiastun po prostu pójdzie w swoją stronę. Miał w sumie ciekawsze rzeczy do roboty, niż obserwować zabawy z motylami.

: 22 sty 2016, 20:45
autor: Szaleństwo Cieni
Kerrenthar parsknął wściekle, kiedy motyl umknął mu spomiędzy łap. Nie zamierzał jednak odpuścić.
– Wiem... dlatego właśnie chcę go mieć. Błyszczyyy – wychrypiał. Poza tym... no zwyczajnie był ciekawy jak jasna cholera. Jak każde dziecko. Normalne bądź chore, nieistotne.
Assuremith nie musiał się martwić stratą zainteresowania przez smoka Cienia. Teraz uwaga Śmiechu była całkowicie skupiona na smoku Życia, a to dlatego, ze motyl usiadł na jego rogu.
Nim Zwiastun zdołał zareagować, Kerrenthar już przybierał pozę do skradania i podchodził jak polujący kot, nisko ziemi, stawiając ostrożnie łapy. A potem skoczył na jego łeb, wystawiając przednie łapy przed siebie, by złapać złotego motylka i nie przejmując się tym, że mógłby się na róg Zwiastuna nadziać.

: 24 sty 2016, 9:06
autor: Sketch
Motyl go chyba polubił a to nie wróżyło zbyt dobrze. Właśnie się o tym przekonał kiedy młodzik zamierzył się na niego.
Uspokój siii....
Nie zdążył dokończyć wstając i szybko przygotowując się do odparcia nagłego ataku. Oczywiście jego ruchy spłoszą istotę, ale tym lepiej dla niego.
Teraz będzie musiał sobie poradzić z cielskiem samca, ale ten przynajmniej nie był zbyt zręczny, a więc wystarczyło porządnie wbić łapy w ziemię i odskoczyć w bok. Problem był mianowicie taki, iż jego mięśnie nieco zdrętwiały od tego siedzenia na śniegu i sam odskok był bardzo pokraczny. Kolejną rzeczą była nagła zmiana zachowania Cienistego samca i nagły atak... Ledwie uniknął łbem spotkanie z jego cielskiem, ale przez niezbyt precyzyjne ruchy, samiec wylądował mu na boku... Dość boleśnie wylądował...
Opamiętaj się! Bosh'tet!
Zwiastun się niemało zdenerwował i spróbował odszukać wzrokiem złotego motyla. Miał ochotę go złapać i wycisnąć z niego całą magię jaką posiadał tylko po to, aby więcej ta istota nie bawiła się naiwnymi smokami.

: 25 sty 2016, 16:59
autor: Administrator
Złoty motyl był trudny do złapania, ale jak każdego owada – można było go złapać. Najwyraźniej Szaleństwo Cieni był w tym dobry, bo chociaż Zwiastun Nadziei spłoszył tą magiczną istotę odskakując w bok, to trzepocząc malutkimi skrzydełkami, tak lekki owad, nie był w stanie utrzymać założonej drogi ucieczki, a bardzo silny wiatr zwiał go wprost na czoło Szaleństwa Cieni.
Przywódca Cienia na początku nie poczuł nic, co by go mogło rozproszyć w tym momencie. W końcu jego celem był motyl, który w całym tym zamieszaniu... zniknął.


// Szaleństwo Cieni: +1 MA.

: 09 lut 2016, 21:56
autor: Sketch
Czas również na trening skoków. Zwiastun opanował dopiero podstawy tych umiejętności, które teraz sam szlifował. Ten półwysep wydawał się idealny do nauki skakania. Pełno tu kamieni na różnych wysokościach co pomoże samcowi w nauce.
Zacznijmy od wspomnienia swoich podstaw. Mistrz niegdyś mówił, że tylne łapy przy skoku nadają siłę skoku. Różnica pomiędzy odbiciem się łap poza tym powinna być niewielka.
No tak. Zbyt wielkiej filozofii nie było przy skakaniu. Warto też było pamiętać jednak, że łapy miały być przygotowane do spotkania z ziemią, gdy tylko się lądowało.
No to do roboty. Assuremith wyznaczył sobie drogę przez stabilne kamienie, które dokładnie sprawdził lądując na nich i skacząc w miejscu, sprawdzając czy się ruszają. Niejeden z nich przesunęły się, ale wojownik zwinnie z nich wyskakiwał i wzbijał się w powietrze. W końcu jednak wybrał odpowiedni tor swojej trasy i powrócił na najniższy poziom toru.
Po pierwsze musiał skoczyć w górę na pół ogona. Z tamtego kamienia musiał skoczyć na odległość półtorej ogona do przodu, potem na odległość dwóch ogonów do kolejnego kamienia i następnie znów wyżej, tym razem na wysokość jednego ogona. Na koniec pozostawił sobie skok na dwa i pół ogona do przodu z niewielką możliwością rozpędu i na koniec dwa zeskoki na niższy poziom, około ogon na każdą.
A więc zaczynajmy trening na reszcie...
Zwiastun jak zwykle zaczął od przygotowania się, a dokładniej od pozycji gotowości, którą wykonywał już od dawna naturalnie-skrzydła dociśnięte do ciała, łapy ugięte, ogon nieco uniesiony, ale luźny i oczywiście uniesiony nieco łeb.
Samiec przymierzył się do skoku z dwa, trzy razy tak jak kot czasami szykuje się do wyskoku na ofiarę w powietrzu. I nagle ugiął mocno wszystkie łapy i bardzo mocno wybił się z tylnych jako pierwszych, nieco pchając też łapami w przód, chwilę potem dołączyły to tylnych przednie. Ciało, które zaczęło wyginać się w naturalny łuk, zostało nieco zatrzymane. Samiec wypiął pierś lekko do przodu, aby skok mimo wszystko był ukierunkowany do przodu i w górę, a nie tylko na wysokość.
Wyskok wydawał się przedłużać w nieskończoność, ale chwilę potem Assuremith zobaczył Kamień na którym zaraz musiał wylądować. Pośpiesznie, ale dokładnie przygotował się do lądowania wyciągając przednie łapy przed siebie i czekając na opór. Kiedy tylko łapy spotkały kamienne podłoże, tyle również opadły na kamień. Samiec przypilnował ogon, aby nie uderzył nim w kamień.
Obrócił się i cofnął możliwie jak najdalej mógł, aby wziąć jakiś rozpęd do kolejnego skoku. Tego było niewiele, ale jednak zawsze to jakiś rozbieg. W ostatnim możliwym momencie jego tylne łapy odbił się po ugięciu łap i zaraz po nich też przednie. Tym razem wojonik jednak wypiął mocno pierś do przodu, aby ukierunkować skok przede wszystkim do przodu. Naturalny łuk został zmodyfikowany tak, aby samca niosło przede wszystkim do przodu, a nie w górę. Lądowanie na łapach przebiegło rutynowo. Przednie łapy znalazły opór i zaraz po nich tylne, a ogon nie dotknął podłoża. Zwiastun jednak szurnął po kamieniu łapami co nieco zabolało.
Na chwilę spoczął, aby łapy odpoczęły i przyzwyczaiły się do piekącego bólu. Samiec podjął decyzję, że lepiej, aby nie lądował tak twardo, ponieważ na innym podłożu mógłby poharatać sobie łapy znacznie bardziej dotkliwie, niż do tej pory.
Po chwili przerwy znów się obrócił, cofnął, płynnie przeszedł do pozycji gotowośći i z niewielkiego rozbiegu skoczył, wypinając pierś do przodu. Odległość była nieco większa, ale nic ponad siły dorosłego samca.
Tym razem jednak Assur przy lądowaniu postawił łapy nieco odsunięte od siebie i kiedy przyjęły największy ciężar lądowania, zaczął nimi dreptać do przodu, przez co jego tor lądowania się wydłużył, ale zmniejszyło to znacznie ból w łapach. Mógł od razu skoczyć ponownie i to właśnie uczynił.
Następne w kolejce było skoczenie do góry. Wojownik bez większych problemów odbił się od kamienia, który po jego wyskoczeniu niebezpiecznie przesunął się i zanim ten jeszcze wylądował, kamień osunął się niżej.
Lądowanie odbyło się znów rutynowo bez wydłużania toru swojego lądowania. Na tym kamieniu nie było tak dużo miejsca na takie akcje.
Znów chwila na odpoczynek. Przyszło mu teraz skoczyć na dwa i pół ogona bez rozbiegu...
Po chwili odpoczynku i zastanowienia się, przyjął pozycję i cofnął prawe łapy nieco do tyłu w porównaniu z lewymi.
Skok przypominał wszystkie pozostałe, tyle że lewe łapy pchnęły bardziej do góry, a prawe do przodu. Był to wyskok podobny do wyskoku z rozbiegu, tylko że właśnie w miejscu.
Skok trwał długo i Assur przez chwilę myślał, że nie wystarczy mu siły na doskoczenie. Wypiął więc pierś jeszcze bardziej do przodu, niż wcześniej przy skokach do przodu po chwili stwierdził, że uda mu się.
Łapy spotkały opór i zadreptały jak przy zwalnianiu w biegu. Wojownik obrócił się w stronę z której skoczył i zauważył, że tamten kamień również nieco się przesunął względem wcześniejszego położenia.
Nie trafił więc czasu i zaczął zeskakiwać na niższe poziomy. W tym przypadku mniej było w tym skoku co opadania. Łapy po prostu musiały wytrzymać więcej niż zawsze. Mimo wszystko Assuremith robił to roztropnie i nie nadwyrężył łap, ani nie uderzył ogonem w kamienie. Kiedy zeskoczył na najniższy, ostatnim skokiem poszybował w górę i wyprostował skrzydła, którymi odbił się w powietrzu i od razu odleciał.

: 23 lut 2016, 21:27
autor: Wilcza Pani
Nożeż! – warknela gniewnie, zatrzymując się przy Skałach. – Cholera by to wzięła!
Łapą uderzyła w sterte śniegu, posyłając błyszczące drobinki na wszystkie strony. Nie byłaby dobra lowczynia – za szybko traciła cierpliwość. Tutaj jednak jej złość była uzasadniona. Bo kto szlajal się od dobrych kilku wschodow słońca po Terenach Wspólnych, próbując znaleźć najdrobniejsze ślady swojego ojca? Nie mogla go spotkać na granicy – wolała nie ryzykować wchodzenia między zielone mgły. Nie wyglądały na naturalne, poza tym na granicy nie było też innych Cienistych. Matki nie mogła poprosić o pomoc – jak Heulyn szła na wyprawę, to tyle jej było widać. Faolitiarna przywykla do samotności, chociaż czasami irytowało ja to mocniej niż zwykle. Może dlatego szukała Assuremitha?
Szukała, to dobre słowo. Znała się na śledzeniu jak mysz na lowiectwie – to jest, nijak. Jedyne, po czym jako tako mogła odkryć Zwiastuna to węch, a i tu szansa igrala na granicy epickiej porażki.
Bosh'tet.. – mruknela cicho, marszcząc pysk w nieprzyjemnym grymasie. Tyle by było z jej spotkań. Klapnela na zadku przy Skale i odetchnela głęboko.
Zaraz.. czy ona nie znała tej woni?
Wyprostowala się a po chwili znów oklapła. Pewnie miała urojenia. A nawet jeśli nie – jej ojca nie było nigdzie widać.

: 23 lut 2016, 22:33
autor: Sketch
Gdyby on tylko wiedział, że jego córka tak bardzo pożąda spotkania z nim...
Tylko dlaczego jej matka nie nauczyła jak powinna się kontaktować ze Zwiastunem? Przecież to było całkiem proste... No o ile chociaż trochę pojmowało się maddarę. Krótkie impulsy myślowe mogłyby ich nakierować na siebie. A tak to wojownik żył w kompletnej nieświadomości, że jest poszukiwany.
To cud, że jego najstarsze dziecko natrafiło na jego zapach w tym miejscu. Fao nie wiedziała zapewne o wielu rzeczach 'dorosłych' smoków, a Zwiastun szukał tutaj odpoczynku od wszystkich problemów, które miał na głowie. Chciał wyciszenia, kiedy usiadł pod skałą, chowając się w jej cieniu.
Jego ciało lekko się trzęsło z zimna, ale zimno go otrzeźwiało. Zamknął oczy i po prostu wyciszył na dłuższy moment, aż nie usłyszał nikłych dźwięków. Ostatnie słowo wypowiedziane z odpowiednią tonacją było bardzo charakterystyczne.
Faolit?-Mruknął do siebie kompletnie zapominając o spoczynku i wyciszeniu. Kiedy teraz mogło dojść do ich spotkania, poczuł wielki żal do siebie, że wcześniej nie próbował ściągnąć ją na granicę, albo tereny wspólne... Ale tyle się działo teraz w Życiu, tyle zagrożeń i jeszcze śpiączka przywódczyni.
Nędzne to usprawiedliwienia jednak nie zamierzał przedłużać jej czekania. Stęsknił się za nią, chociaż potrzebował tego impulsu, jej wysokiego głosiku i zapachu.
Wskoczył na skały za którymi się skrył i okazał się być nie dalej jak trzy ogony od córki. Przez chwilę mierzył ją złotymi ślepiami, jakby był w jej stosunku bardzo neutralny- jakby była kimś nieznanym wręcz~ Chwilę później pojawił się jednak delikatny uśmiech i ochoczo zeskoczył ze skał na kolejne, aby powoli przybliżyć się.
Nawet nie wiesz jak cieszę się, że widzę Cie całą i zdrową, moja córko...
Rzekł wesoło kiedy był raptem pół ogona od niej, a następnie trącił ją nosem na powitanie. Chwilę później zaczął krótkie oględziny czy wszystko z nią w porządku... Wyglądało na to, że nic jej się nie stało przez ostatnie dni... To bardzo dobrze.

: 02 mar 2016, 21:52
autor: Wilcza Pani
Podskoczyła lekko kiedy masa czerwonych łusek wyskoczyla zza skał niedaleko niej. Już zaczęła se oburzac – no jak tak można, przecież można uprzedzić, co ona, zawału ma dostać? Czyste chamstwo! Słowa zamarły jej na języku, kiedy dokładniej spojrzała na stojącego naprzeciw smoka. I wszystkie jej wcześniejsze negatywne myśli wyparowaly jak rosa w promieniach słońca. Byłaby świetna lowczynia! Bez żadnych treningów znalazła tego smoka, którego szukała! Ha! Oczywiście, miała trochę szczęścia, ale nie przesadzajmy, wszystko dzięki jej determinacji i zdolnościom. Jak żeby inaczej!
Ojcze! – wykrzyknela tryumfalnie, suszac kiełki w oslepiajaco białym – dbało się ten kolor! – uśmiechu. Odwzajemnila powitanie, tracajac pyskiem szczękę Zwiastuna – jeszcze musiała podrosnie, by być mu równa.
Też się cieszę, Assure! Szukałam się, wiesz? I znalazłam. Mimo że nikt mnie nie uczył śledzenia! – pochwaliła się. Jak mogłaby nie, kiedy o mało nie pękła przed chwilą z dumy? – Poznałam kilka smoków, i trochę się uczyłam przez ostatnie księżyce. A ty? Co robiłeś? Co właściwie robicie w Życiu? Cienisci których znam, nie są aż tak chętni do częstych spotkań i trochę się nudziłam.
Usiadła przy prawym boku Zwiastuna, wpakowując się prawie pod jego skrzydło. Niestety, była już za duża na siedzenie pomiędzy jego łapami, a było jej trochę zimno.

: 06 mar 2016, 17:16
autor: Sketch
Ojciec samiczki nieco kwaśno się uśmiechnął. Starał się przybrać nieco bardziej przyjemny wyraz pyska, ale ciężko było mu zrobić lepszą minę, kiedy dookoła nie działo się nic dobrego. I żeby nie było. Cieszył się z tego, że jego najstarsza córka wciąż dobrze wyglądała i wręcz rosła jak grzyby po deszczu.
Mogłaś się ze mną skontaktować impulsem myślowym, albo stanąć bliżej naszych terenów i ryknąć, aby mnie przywołać. Widzę jednak, że matka nie bardzo przyłożyła się do Twojej edukacji.
Westchnął krótko przypominając sobie ledwo wygląd Kaliny. Gdzież ona znikła? Czy ona w ogóle jeszcze żyła? Potem usłyszał kilka pytań i przez pewien czas zastanawiał się ile powiedzieć i jak ubrać to wszystko w słowa.
Uciekałem. No... wszyscy w Życiu uciekali przed mgłą, która pozbawiła nas terenów. Dlatego też proszę Cię, abyś się do niej nie zbliżała...– To po pierwsze i zarazem najważniejsze. Dla niej i zarazem dla niego. Ciężko być ojcem na odległość, jednak kochał córkę tak samo mocno jak każde swoje pisklę. Chciałby o nią zadbać lepiej, ale na razie mógł jedynie ostrzegać. Może kiedyś zmieni się nieco sytuacja i będą mogli być razem...?
Musisz się uczyć, Faolit. Zauważyłem, że smoki ze stada Twojej mamy bardzo cenią sobie osoby silne i wyuczone. Może też dlatego nie są zbyt skorzy do rozmów...

: 06 mar 2016, 20:04
autor: Wilcza Pani
Zaczęła bawić się swoim ogonem, to owijając go wokół łap, to machajac jeno końcówka. Głupio było jej dowiedzieć się, że zamiast się szlajac mogła przywołać ojca czymś tak prostym jak ryk. Ba, na dobrą sprawę nigdy nie ryczala. Ograniczała się zwykle do warkniec.
Zapamiętam – odpowiedziała szybko. Nie chciała się przyznawać do jeszcze większego braku niewiedzy – bo czym był ten impuls myślowy? – a wzmianka o Heulyn ja uklula. Przeź moment wstyd było jej za matkę, ale to uczucie szybko wyparla przekornosc. Mogła sobie poradzić bez niej!
Mgła? Taka zielona, jak ta którą widzieliśmy na granicy? Och! – zawołała. Szeroko otwartymi ślepiami obejrzała ojca, starając się zobaczyć czy jest cały. Nie wiedziała, czemu mieliby aż tak bać się mgły, ale skoro całe stado przed nią uciekło, nie mogła być niczym przyjemnym. – Ja.. obiecuję, oczywiście! – zapewniła zarliwie, kiwalajc energicznie lbem.
Na kolejne słowa Assure również pokiwala lbem i wyszła spod jego skrzydła, stając naprzeciwko i patrząc nań.
Nauczę się wszystkiego! Nawet teraz. – Promieniowala wręcz stanowczością. – Ee... Bo ty możesz mnie czegoś nauczyć, prawda?