Strona 11 z 39

: 28 maja 2015, 18:26
autor: Lazurytowa Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Szczypek chyba właśnie próbował się jej przedstawić... Nie była tego do końca pewna, ale to co właśnie wyczyniał, raczej na pewno miało na celu zmuszenie samiczki do wpadnięcia na imię, które mały akurat nosi. W pierwszej chwili przypominał jej młodego koziołka, upartego jelonka. To stroszenie rogów i w ogóle... No ale kto nazwałby młodego smoka kozłem czy jeleniem? Potem przeszedł jej przez myśl pewien gatunek chrząszcza ale i ta opcja nie wydawała się zbyt ciekawą względem smoczka... Westchnęła głęboko.
– Nazywasz się Stonoga? Zaryzykowała pytaniem które aż ociekało niedowierzaniem...
– Wiem! Szczypawica? Ale przecież szczypawice nie są owłosione... Mruknęła skonfundowana.
– Poza tym, masz żeńskie imię? Zamrugała kilkakrotnie, na chwilę zapomniała że samczyk przecież nie będzie w stanie odpowiedzieć jej na taka lawinę pytań. Ochłonęła więc.
– W porządku... Wybacz, zagalopowałam się, może odpowiedz mi na jedno z wcześniejszych pytań, to wystarczy.

: 28 maja 2015, 18:39
autor: Szczypawica
Stonoga? Zaśmiał się niemo, zakrywając pyszczek łapami i spoglądając na nią z poziomu trawy. Mógłby sobie i być stonogą, chociaż nóg to on posiadał cztery. Ale ciekawie wyglądałby taki długi kłębuszek! Jednak już po chwili musiał oddać jej honor szybkim kiwnięciem łebka. No no, ta głupiutka smoczyca jednak potrafiła myśleć i domyśleć się czegoś prawidłowo! I zaraz, czy ona właśnie zapytała go, czy ma żeńskie imię?! Nastroszył futerko, znów parskając sobie bezgłośnie. To było najbardziej męskie imię jakie będzie dane ci usłyszeć, smoczyco, a Ty co, Ty mi próbujesz wmówić, że jest żeńskie?! Szczypawek mimo wszystko stwierdził, że Rahvik jest godna pozostania tutaj i dołączenia do jego nowopowstałego stada. Może robić za jego setną łapę, czy coś. Skoro już miał być tą stonogą...
Uniósł ogon nad siebie tak, że frędzel na końcu zwisał tuż nad jego głową i wyciągnął mordkę w przód. Nie miało to żadnego celu i sensu, nie zamierzał nic nowego przekazywać tej smoczycy; ot, zaczyna poznawać trochę jak działa jego ciało i porównywać je do ciała tej obok. On miał co prawda kłaki a ona twarde łuski, które z pewnością były bardziej wytrzymałe, ale dałby sobie łapę uciąć, że było w nich zimno! Oczywiście, tę setną łapę jaką była Ra.
Podszedł do niej powoli na ugiętych nogach, przednią łapą badając łuski na jej szyi i nie bardzo przejmując się tym, jeśli ognista miałaby coś przeciwko. Jednak te zdecydowanie nie spełniły jego oczekiwań ani w miękkości, ani w byciu ciepłym. Może jest jej przez to smutno, że nie ma tak ładnego futerka? Spokojnie, główka pracuje i Szczypawica zaraz rozwiąże Twój problem i odgoni smutek! Chwycił w zęby kępkę mchu i wrzucił ją na grzbiet Ra. Zdecydowanie lepiej, prawda?

: 29 maja 2015, 16:27
autor: Lazurytowa Łuska
– Ej no co Ty? Mruknęła cicho, tym razem ciut pogodniejszym tonem głosu... Wstała powoli na równe nogi i obróciła rogatą głowę w stronę własnego grzbietu. Widząc kępkę wilgotnego mchu pomiędzy własnymi barkami uśmiechnęła się płytko.
Cóż... Albo Szczypek stwierdził że w tych łuskach samicy doskwiera chłód, albo? Albo, był to jego jedyny sposób na zaznaczenie swojej inności względem wyglądu Rahvik.
– Domyślam się że chcesz mi powiedzieć że jesteś smokiem Północnym tak? Zagaiła otwierając lekko pysk i przy pomocy kłów ściągając z siebie kępkę mchu.
– Dlatego pomyliłam Cię z zającem... Sapnęła nadal lekko się uśmiechając.
– Przepraszam jeśli Cię wystraszyłam. Spojrzał na niego ze spokojem, jej blade źrenice drgnęły lekko gdy w zaroślach nieopodal posłyszała cichy szmer. Chwilę później szmer ucichł a ślepia smoczycy wróciły do upiornej normy na którą nie miała wpływu.

: 29 maja 2015, 23:00
autor: Szczypawica
Przekazać, że jest północnym? Może i tak, chociaż jego za bardzo te wszystkie rasy nie interesowały, i tak nie miał o nich pojęcia. Kiedy smoczyca zdjęła z siebie mech, wyszczerzył groźnie ząbki, mrużąc oczy. To on jej tak pomaga a ona co, ma to gdzieś?! Pf, niech sobie ma, niech nie myśli, że mu zależy! Już gotów był się obrazić, kiedy w końcu Ognista wytłumaczyła mu swoje zachowanie z początku. On, zającem? Nastawił uszy, strzygąc nimi niczym faktyczny królik i uśmiechając się radośnie, wycofując krok w tył i machając łbem w bok. Dawaj, zobaczymy jak szybko ogniste smoki polują na króliki! Końcówka jego ogona zadrgała nerwowo kiedy i on usłyszał szmer; oznaczało to bowiem kolejnego wroga na jego terenach, którego należy się chyba pozbyć, dlatego nastrój do zabawy szybko mu umknął i skupił lazurowe oczęta na krzakach. Ponieważ jednak ostatecznie nic z nich nie wyskoczyło, odetchnął i znów spojrzał uważnie na smoczycę. Wystraszyła? Co tam wystraszyła, nie powinna się przejmować. Radośnie znów przybliżył się do niej, wciskając łepek w niezbyt miękką pierś Ra. Heeej, nie ma się co przejmować, okej? Jestem bardzo odważnym smokiem i niczego się nie boję, a z pewnością nie Ciebie, pf!

: 31 maja 2015, 11:20
autor: Lazurytowa Łuska
Uśmiechnęła się szeroko szczerząc garnitur białych jak śnieg kłów, a przynajmniej chciała by to co zrobiła, jak uśmiech wyglądało... Smoczy pysk, jakby nie patrzeć miał dość ograniczone możliwości mimiczne.
– Też się cieszę że nie żywisz do mnie urazy. Syknęła wężowato pochylając giętką szyję nad jego wybitnie puchatym uchem.
– No dobrze, więc skoro pewne rzeczy już sobie wyjaśniliśmy, to może chciałbyś porobić coś ciekawego hm? Zapytała odsuwając się od niego o naprawdę niewielki kroczek z zamiarem otrzepania się nieco psią manierą. Gdy skończyła, zatrzepotała delikatnie skrzydłami, przez które przebijały się rozproszone promienie słońca. Blado-błękitny snop światła padł na drobnego cienistego, a także dookoła niego. Ra dopiero teraz przyjrzała się jego lazurowym ślepkom których koloryt jeszcze bardziej uwidoczniała rozlana dookoła błękitna poświata.

: 05 cze 2015, 20:39
autor: Szczypawica
Cóż, jego oczy były chyba najpiękniejszym akcentem w całej jego drobnej sylwetce. Cofnął się trochę, aby znów mieć swobody dostęp na wbijanie ich w Ognistą smoczycę. Porobić coś? Nie bardzo wiedział, co miałby robić. Znaczy, zanim ona tu przyszła to spał ale teraz chyba tak głupio spać? Przekrzywił łepek, wzruszając jednocześnie barkami. Jeśli ona coś wymyśli, czemu nie, bardzo chętnie coś porobi. Niczym bicz jego ogon przeciął nagle powietrze, usadawiając się gdzieś przy boku smoczątka, które otworzyło rozradowane paszczę ukazując tak samo rzędy drobniutkich igiełek. Po co to zrobił? Kto mógłby wiedzieć – najwyraźniej miał taką ochotę no i już, nie ma się co kłócić! Jednak zdecydowanie ciekawiło go co ta smoczyca może mieć do zaproponowania. Jakby nie patrzeć, była starsza to zapewne zna i więcej zabaw czy czegokolwiek co mógłby robić... A to zdecydowanie ułatwiłoby sprawę, jako że gdyby nawet Szczypawek wpadł na jakiś genialny pomysł z pewnością nie miałby jak jej tego przekazać!

// Wybacz krótkość posta, wypadłem z formy D:

: 08 cze 2015, 11:04
autor: Lazurytowa Łuska
– Mogłam się tego spodziewać... Mruknęła zrezygnowana kołysząc łbem. Chwilę później zabrała się za wymyślanie jakiegoś naprawdę ciekawego zajęcia dla ich obojga, co jak się można domyślić łatwym nie było. W kalambury czy jak inni to zwą, zgadywanki, mieli okazję zagrać już na samym początku ich spotkania. Prędko okazało się że Ra w owej grze orłem nie jest, to też nie było sensu kontynuować jej z własnej woli... W grę nie wchodziła też zabawa w schowanego a także ta śmieszna wyliczanka, którą mamrotało się pod nosem podczas poszukiwania towarzyszy mając zamknięte ślepia. Sapnęła ciężko pozwalając by przednie łapy rozjechały się bezwładnie w przód a klatka piersiowa spoczęła na gruncie.
– Chyba z zabawy nici. Rzuciła krótko, bardziej do siebie niż do Szczypawka na którego nawet nie patrzyła.

: 26 cze 2015, 18:44
autor: Sumienny
Noxlyn sunął na swoich krótkich łapkach. Brnął przez zarośla, trawę wyższą od niego. Mijał ogromne, wiekowe drzewa. Maluch poznawał nowy, obcy świat. Wszystko wydawało się być ogromne. Wielkość tego wszystkiego przytłaczała go.
Zadarł łepek do góry. Na jednym z olbrzymów siedziało malutkie stworzonko. Skakało po gałęzi na swoich śmiesznych, patykowatych nóżkach. Ptaszek przechylił główkę, zakwilił, zatrzepotał skrzydełkami i odleciał.
Noxlyn wznowił wędrówkę. Łapy niosły go przed siebie. Nie czekał długo, aż coś znowu przykuło jego uwagę. Była to dziwna... góra? Wydawała się być zbudowana z pojedynczych kamieni. Skrywała się wśród gęstych zarośli i prawdopodobnie była wydrążona od środka. Do jednej z dziur prowadziły schodki. Pisklę położyło przednie łapki na pierwszym z nich i wdrapało się nań za pomocą tylnych. U końca wspinaczki samczyk klapnął na zadek i odetchnął głęboko.

: 30 cze 2015, 19:14
autor: Zorza Północy
Aill wędrowała po terenach nie należących do żadnego ze stad. Ostatnio często oddawała się tej czynności, porzucając lot, który przysporzył jej pośrednio nie mało kłopotów. Miała jednak mieszane uczucia nie tylko do tejże umiejętności i braku koordynacji, ale do samego zdarzenia przy Rzece Falar. Pamiętała, jak przez mgłę błysk spienionej wody, podmuch wiatru uderzający z boku, sprawiając, że wpadła w mroczne odmęty. Piekący ból płuc, gdy nie mogła nabrać powietrza, dezorientacja, gdy nie mogła zorientować się, gdzie góra, a gdzie dół. Poddanie się wolnemu opadaniu ku dnu, a potem palące gardło powietrze, gdy wątłe ciało siostry wyciągnęło ją na brzeg. Chęć powrotu do znajomych terenów, a potem kłótnia z Łowcą Cienia. Atak jego Przywódcy, jej rewanż, to jak siostra zdradziła ją, aby ratować przeklętego gada przyjmując jej atak. Och, strach i rezygncja, nienawiść. Tyle tego było, zwłaszcza chłód umierania i ból odrodzenia.
Przedzierała się zatem przez krzewy, kluczyła pomiędzy pniami drzew, wodząc niewidzącymi ślepiami dookoła. Nie dostrzegała wielobarwnych motyli, które tak ją niegdyś fascynowały, zanurzona w myślach, które równie dobrze mogłyby być ułudą. Wypuściła powietrze z płuc z cichym świstem, gdy ocierało się o ścianki gardła, ale żaden inny dźwięk nie mógł z niego ulecieć. Nie, już nie, bo jej dawna miłośc, Nauczycielka i Wróg rozpłatał jej gardło, pozbawiając ją możliwości wydawania z siebie głosu.
Drzewa przerzedziły się nagle, a może to sama Czarodziejka nie zwracając większej uwagi na otoczenie nie zorientowała się, że właśnie wynurza się na mało oświetloną polankę, porośniętą dziwnymi formacjami skał oblepionych zielonym mchem. Zatrzymała się i zamrugała powiekami, morskimi ślepiami, które odzyskały swą ostrość spojrzenia, powiodła dookoła. Ogon kołysał się za nią niemrawo. Ułożyła wyżej skrzydła po bokach i ruszyła poprzez mchowy dywan, strzygąc długimi uszyskami. Mimowolnie, odruchowo wciągnęła powietrze, przesiewając wonie zalegające pod osłoną żywicy, nagrzanej ziemi i ułamanych gałązek broczących zieloną krwią. Wtedy też na formacji skał przypominających coś w rodzaju malutkich, wąskich skalnych półek dostrzegła ciemny, puszysty kształt z niemożebnie długimi uszkami.
Wciągnęła raz jeszcz powietrze, wyczuwając słabą woń... Leśnego Azylu. Przełknęła ciężko ślinę, czując, jak jej serce bije mocno, nierówno. Ale to mógł być przypadek. Może Słowo przygarnął jakieś młode?
Zbliżyła się do stopni, odpowiednio hałasując, aby nie przestraszyć za bardzo pisklęcia swoją nagłą obecnością. Na pysku Czarodziejki odmalował się leciutki uśmiech, gdy patrzyła na niego spokojnymi, ale zaciekawionymi morskimi ślepiami.

: 01 lip 2015, 0:58
autor: Słodki Kolec
Wędrując po terenach niczyich, a jednocześnie należących do wszystkich. Nie wiem czemu ale me łapki zaprowadziły mnie do Szklistego zagajnika. Wchodziłem w głąb tego lasku. Zacząłem niuchać powietrze przez maskę. Ciągle nie umiałem się przyzwyczaić do niej. Chodź nosiłem ja niecałe dwa dni.
Wyczułem nagle zapach mojej mamy i woń starego domu. Na ten zapach nie mogłem powstrzymać się od gorzkich łez. Brakowało mi braci, kogoś kto zastąpi mi ojca. Potrząsnąłem głową i przestałem o tym myśleć.
Chwilę szedłem przez siebie i spotkałem mamę
Cześć mamo. Nyu. – przytuliłem ją – Co ty tutaj robisz? Nyu? – zapytałem słodko. Nagle zawiał wiatr niosący woń starego domu. Ruszyłem ku niemu i zobaczyłem pisklę skitrane w kupie kamieni. Ma nie więcej niż 2-3 księżyce.
Podeszłem do niego i usiadłem przez kupą kamyczków
Cześć. Kim jesteś? Nyu? – zapytałem kładąc pysk w masce przed wejściem do groty.

: 23 lip 2015, 18:32
autor: Kąśliwa Łuska
Mała Venya była już dostatecznie duża, by opuścić granice Obozu i pozwiedzać trochę świat, który opisywała im fioletowa plama. A przynajmniej tak sądziła. Ruszyła więc na poszukiwanie przygód, jednak jak zawsze towarzyszyła jej siostra Widad. Była już do niej tak przyzwyczajona, że momentami zapominała, że w jej ciele jest ktoś jeszcze. Chodzenie z nią nie sprawiało już jej trudności, ale niestety zawsze obie musiały chcieć iść w tym samym kierunku, było to jednak mniej uciążliwe niż kiedyś. Samiczki zatrzymały się na polanie w okolicach szklistego zagajnika. Trzeba trochę odsapnąć, po tak mozolnej wędrówce. Może kogoś tu spotkają?

: 24 lip 2015, 14:03
autor: Uszkodzona Łuska
Jej siostra i jej nawyki, związane ze szwendaniem się gdzie popadnie, były niesamowicie irytujące, ale Widad miała na nie niewielki wpływ. Lewaczka szła, a ona za nią, powarkując jedynie, żeby dać jej znać o swoim niezadowoleniu. W pewnym momencie coś się zmieniło, samiczka zamilkła i zaczęła rozglądać się w zaniepokojeniu. Ślepia nadal miała przymrużone, prawdopodobnie zostanie jej tak na zawsze, ale za to uszami sterowała w każdą możliwą stronę. Wygląd otoczenia zmieniał się cały czas, więc na to nie zwracała uwagi, istotną różnicą był jednak zapach. Młoda nie zdawała sobie sprawy, że w każdym stadzie panuje odrębna woń, którą wyróżniały się smoki. Kiedy dotarły na polanę w nozdrza samiczki uderzyła przytłaczająca fala zapachów. Widad zaczęła się krztusić, kichać i oczywiście ślinić. Najwyraźniej jej organizm, pomimo, że łączony, wydawał się nieco mniej pojętny i na każdą zmianę wywoływał w samiczce właśnie te reakcje. Jeżeli pojawi się jeszcze jakiś obcy gad, młoda pewnie zakicha się na śmierć.

: 24 lip 2015, 15:28
autor: Trzy Odcienie
//Jakie cudne avy! ♥

Ogólnie okolica była cicha, chociaż niezwykłe samiczki wyczuwały lekką, nieznaną im woń siarki. Tak sie też złożyło, że właściciel zapachu przemieszczał się w pełnym biegu po polanie. Po dłuższej chwilioby dwie mogły zobaczyć przed sobą na horyzoncie, bardzo daleko jakąś smoczą sylwetkę. Zbliżała się szybko aż nagle około pół lotu zatrzymał się. Wydawać się mogło, że zamarł jak posąg. Tak naprawdę Odcień zdał sobie sprawę że coś małego jest przed nim. Zatrzymał się, bo coś było nie tak. Zamrugał. Czy to jakieś halucynacje? Wydawało mu się, że ta mała postać ma....nie. To było by największe dziwactwo na świecie, jakiś wybryk, wykroczenie w prawach natury. Ale podbiegł a jego przypuszczenia się potwierdziły. Zatrzymał się przed nimi około ogona. Wybałuszył oczy ale i też zamyślił się. Już poznał zapach. Nie dość że Cieniste to jeszcze czuł woń przywódcy Cienia. Skąd go znał? Z patrolu granicy Ognia z Cieniem. Jakim códem, dwugłowy smok, jedno ciało.... Tak stał i się nie odezwał bo piekielnie pochłonęły go wewnętrzne rozmyślania...

: 24 lip 2015, 16:37
autor: Kąśliwa Łuska
//Dzięki. Widad je robiła. :)

Samiczka wyczuła strach siostry. Nie tylko dlatego, że ich wspólnym ciałem wysyłała wszelkiego rodzaju impulsy, które mogły świadczyć o zdenerwowaniu. Była jej siostrą, a siostry łączy szczególna więź, szczególnie tak złączone ze sobą jak ona i Widad. Po prostu to wiedziała. Samiczce zrobiło się jej żal, jednak zamiast powiedzieć coś dodającego otuchy, mała parsknęła gniewnie i trąciła siostrę łbem. Spokój, głupia! zawołała. Teraz mówiła już całkiem wyraźnie, choć wciąż nie znała pełnego zasobu słów. W przeciwieństwie do Widad jej rozwój intelektualny był bardzo szybki i sprawny, a młoda chętnie przyswajała każdą wiedzę. Być może jej siostra również tak miała, tylko, że przez tą dziwaczną wargę miała jakąś wadę wymowy? Venya nie rozmyślała nad tym jakoś szczególnie. Przerażenie siostry podziałało również na młodą. Nie przeszkadzało jej nowe otoczenie, a fakt, że są tak daleko od groty tylko ją bawił, ale wyczuła woń. Zapach smoka, ale jakiś inny niż u fioletowej plamy, czy ojca. Nieprzyjemny drażniący w gardło. Chcąc udawać hardą, mała nastroszyła wściekle niewielkie kępki piórek i wystawiła groźnie kły. Zauważyła go. Chodź tutaj, ty głupi, a ja ci pokażę! Jesteś słaby, a ja nie i cię podrapię!krzyknęła chrapliwie. W sumie mogło być całkiem ciekawie móc trochę postraszyć tego tam. Taka tam przygoda z dreszczykiem. Oby tylko nie podszedł bliżej.

: 24 lip 2015, 18:35
autor: Uszkodzona Łuska
Jeżeli się czegoś bała, logiczne, że prędzej czy później jej obawa materializowała się, w dodatku całkiem niedaleko. Kolejny smok pachniał bardzo wyraziście, ale kiedy już zdecydował się podejść, samiczka zdołała kichając, wyrzucić praktycznie całą zawartość komory nosowej. Teraz potwornie bolały ją całe nozdrza i gardło, a oczy szkliły się od łez. Nie była w stanie już nic poczuć, więc w gruncie rzeczy, smok mógł pachnieć sobie czymkolwiek chciał. Widad zaczęła mu się czujnie przyglądać, podczas kiedy jej siostra przejęła inicjatywę do mówienia. Brązowa plama, pomimo że widziana przez irytującą mgłę, miała wyraźnie wyróżniające się detale kolorystyczne, takie jak ślepia czy błona na szyi. Samiczka wcześniej nie zwracała na to uwagi, ale teraz zorientowała się, że większość smoków nie składała się z jednej, a wielu barw. Chyba powinna przestać myśleć o nich jak o plamach, nawet jeżeli podobało jej się to określenie.
Podrapię!powtórzyła, a potem wyszczerzyła zęby na brązowego. Te wszystkie duże smoki były jakieś takie głupie. Bały się podejść, stały i tępo się gapiły albo uciekały!Nie, nie podrapię. Lepiej ugryźźźć!rzuciła i wyrwała się do przodu, nie zwracając uwagi czy jej siostra za nią podąża. Chciała dopaść do łapy brązowego. Nic osobistego, po prostu chciała go zranić.

: 24 lip 2015, 19:22
autor: Trzy Odcienie
Słysząc słowa samic uśmiechnął się jakby z kpiną. Podszedł bliżej a gdy zauważył ruch jednej części ciała, nagle wokół samiczek pojawił się biały dym który spowodował, że nagle ich ciało stwardniało i nie mogły się ruszać. Samiec cofnął się o nawet nie pół kroku i powiedział zdenerwowany – Czy w Stadzie Cienia nie nauczyli was, że nie podskakuje się większym i starszym?– Maddara. Tworzył i dawał nauczkę. Czyżby jeszcze nikt im nie kopnął w zad żeby się pilnowały?

: 26 lip 2015, 17:21
autor: Kąśliwa Łuska
Słowa siostry zadowoliły Venyę. Przynajmniej w tej kwestii doszły do porozumienia. Uśmiechnęła się sama do siebie. Miło było mieć przy sobie takiego kompana jak Widad. Bądź co bądź, ale życie z drugą połówką było barwniejsze i ciekawsze. I właśnie, będziemy gryźźźźć![/b]– zawołała, kiedy nagle poczuła jak jej ciałem wstrząsa dziwny, nienaturalny dreszcz, a zaraz potem poczuła jakby ktoś oblał ją twardym cementem. Spróbowała poruszyć ogonem. Nic. Ani drgnął. Przekręcić szyję. Nie da się! Z gardła samiczki wydobył się gwałtowny szloch, który szybko stłumiła. Zamiast przechodzić w panikę, poczuła jak w jej ciele kłębi się ogromny gniew i poczucie upokorzenia. Nie wiedziała co to za piekielne sztuczki, ale nie pozwoli by ktokolwiek sprawiał, że nie może się ruszać! Toż to hańba i obraza!Nie bój się Widad. To minie, a potem go zjemy. powiedziała szeptem, bowiem wargami poruszać jeszcze mogła. Ti głupi stworze! Nie będziesz nas tak traktował! Przestań te czary, albo pożałujesz! zawołała do niego, wciąż tkwiąc w tej niewygodnej pozycji. Uznała, że brzmi bardzo śmiesznie, ale co z tego. Nie mogła znieść takiego traktowania.

: 30 lip 2015, 15:39
autor: Uszkodzona Łuska
Kiedy jej ciało zostało unieruchomione wypełniło ją przerażenie. Po raz kolejny poczuła, że umrze, chociaż prawdopodobnie było jej do tego daleko. Zaczęła kichać, a łzy na nowo spłynęły po jej różowych policzkach. Nie potrafiła tego opanować, chociaż nie zależało jej na ucieczce tak bardzo, jak na rozerwaniu tego niegodziwca, za to co uczynił. Wlepiła swoje miedziane i lekko poczerwieniałe ślepia w pysk samca, a potem okalała go wzrokiem aż do koniuszków palców. Co tu robić, co tu robić? Przecież ten bysior nie uwolni ich z własnej woli, na pewno nie, Widad musiała znaleźć jakiś własny sposób.
Zaczęła się miotać, w granicach możliwości bo była sparaliżowana i kłapać szczękami, jakby miało to przestraszyć brązowego zmusić go do zabrania tego co na nią nasłał.
Thhhsss, ty głupi!cedziła przez zęby

: 03 sie 2015, 15:24
autor: Trzy Odcienie
Odcień patrzył na nie z głupim uśmieszkiem i syknął na nie – Nie puszczę Was, dopóki nie nauczycie się szacunku dla starszych! Trzymajcie swoje bojowe chęci na wodzy, bo możecie trafić na kogoś kto nie będzie tak łaskawy jak ja!– No teraz to był zły ale trzymał czar, nie poddawał się emocją i nawet krzycząc jego ton był wyjątkowo pusty, wyprany
– Teraz Was puszczę, jednak jak zaatakujecie, sparaliżuję Was na cały dzień!– Panowała w jego tonie złość, więc już czar puścił i samiczki upadły na ziemię – Przyglądałem się Wam, ponieważ jesteście z wyglądu bardzo wyjątkowe

: 04 sie 2015, 22:02
autor: Uszkodzona Łuska
Aaaah taaak? wyrzuciła, kiedy stanęła prosto i odzyskała kontrolę nad połową swojego ciała. Zmierzyła Odcień wrogim spojrzeniem. Przysłaniała go lekka mgiełka, ponieważ łzy skutecznie pogorszyły wzrok młodej. Zupełnie zniknął jednak strach, którym przed chwilą buzowała, jak gdyby zapomniała co potrafi zrobić to brązowe chamisko. Jeszcze uważał się za łaskawego? No proszę, jaki dobry. A co z jego tonem? Myślał, że może mówić w ten sposób i oczekiwać, że Widad go posłucha. Wystawiła mu język, a potem schowała go z cichym mlaśnięciem.No o co z tego?zapytała nadstawiając uszy. Dostrzegł, że mają dwa łby, doprawdy, co za spostrzegawczy smok! Ciekawe co miał zamiar z tym zrobić.

: 05 sie 2015, 17:24
autor: Kąśliwa Łuska
Łaskawy? Venya omal, że nie udusiła się własnym śmiechem. On łaskawy? Bardzo śmieszne! Sparaliżował je od stóp do głów i śmie twierdzić, że jest łaskawy? Venya uśmiechnęła się do niego kpiąco, po czym syknęła głośno w stronę samca. Najwidoczniej nie zdawała sobie grozy zaistniałej sytuacji. Ale nawet jeśli by ją sobie zdawała i tak zachowywałaby się tak samo jak teraz. Dla niej to wszystko było takie śmieszne! Ten rozgniewany pysk samca, ten jego niepohamowany wybuch wściekłości! Jakże wcześniej mógł wydawać się jej straszny? Wcale taki nie był. Ale, że tak je potraktował?! Och, jeszcze mu pokażę! Może nie teraz, ale kiedyś jak podrośnie? Venya była bowiem inteligentną istotką i doskonale wiedziała, że jakby teraz się rzuciła na tego klowna to znowu by je sparaliżował. -Kiedyś my też będziemy tak potrafiły. powiedziała miedzianemu, patrząc na niego szyderczym wzrokiem. Będziemy czarować dużo lepiej, niż ty. I wtedy zobaczysz wstręciuchu.zagroziła. Następnie chcąc uniknąć kolejnego ataku z jego strony, dumnie odwróciła się ich podwójnym zadem do samca i pospiesznym głosem zwróciła się do siostry. Widad, idziemy. Nic tu po nas.Ona sama już szła do przodu.