Strona 11 z 42
: 26 sty 2015, 21:47
autor: Oczywistooki
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Oglądał wszystko spod skrzydła siostrzyczki, drżąc z przerażenia. Pomyślał jednak w swojej małej główce, że da Sheaście jeszcze jedną szansę, więc delikatnie wychylił się spod skrzydełka siostry i spojrzał na pisklaka z Cienia. Zajrzał jej głęboko w oczy i nie zauważył żadnej nienawiści bijącej z jej ślepi. Nieświadomie wyciągnął łapkę w przód i nie zważając na niczyje już słowa pomachał nią w jej stronę. Oczywiście cały czas bacznie obserwował wszystkie możliwe miejsca wokół, sprawdzając czy nie kręci się tu jeszcze ta przeklęta matka tego pisklaczka. Zupełnie nie zważając na to, co przed chwilą czuł rzekł już bez strachu:
– Siostro, zabierzmy ją tam, gdzie chce, proszę.
Był zupełnie nie do poznania, wyzbył się wszelkiego strachu i śmielej wyszedł już z "kryjówki". Poczuł współczucie do tej biednej kruszynki. Słyszał kiedyś, że czasami Cieniści jedzą swoje pisklęta od tak. To nic, że pachnie, a konkretniej śmierdzi według przeciętnego smoka z Życia. Trzeba być tolerancyjnym i móc pomagać innym, gdy tego potrzebują, a może kiedyś się odwdzięczą...
: 27 sty 2015, 16:19
autor: Tejfe
///Ale Tehanu nie jest mamusią Oczka, a siostrzyczką. xD///
Westchnęła z ulgą widząc jak Kaszmir podchodzi do niej, gdyby wybrał przeciwną stronę, adeptka nie wie czy wybaczyłaby mu zdradę. Otuliła go szczelnie zakrywając go drugim skrzydłem. Pozwalała, aby łzy spływały jej na jego łuski. Pod dłuższej chwili, spojrzała na Sheastę. Już miała odmówić, powiedzieć, że nie. Jednak wychylający się spod niej Oczko sprawił, że poczuła żal do samiczki. –Oczywiście, że Cię zabiorę.– powiedziała nie spuszczając z niej wzroku. Cieszyła się, że Oczko pokonał swój lęk co do samiczki. Ona była niewinna. Potworem była jej matka. Mimo, iż Tehanu nie będzie się spoufalać z jej córką, pomocy jej nie odmówi. To tylko pisklę. I nie ważne do jakiego stada należy. Choć wolałabym mieć świadomość, że nie płynie w niej krew bestii. – pomyślała, a następnie ułożyła sobie Oczko na grzbiecie. Teraz była jego kolej. –Zabiorę Ci do Lasu Pekeri. Tam raczej nic Ci nie grozi i będziesz mogła spokojnie pobyć sama. A jak już będziesz chciała wrócić do siebie, to masz bardzo blisko do Cienia.– powiedziała, a następnie poczekała, aż Sheasta do nie dołączy, aby wspólną gromadką mogli iść w drogę.
: 07 lut 2015, 16:01
autor: Rozsądny Kolec.
Zastrzygł uchem. Przymrużywszy ślepia przed wszechobecną, oślepiającą bielą, rozejrzał się dookoła odrobinę podejrzliwie. Ten szum... kojarzył mu się z echem ryku. Ostrożnie postąpił kilka kroków, wsłuchując się w dźwięki dookoła. Skrzypienie śniegu dość skutecznie utrudniało mu wychwycenie interesującego go hałasu.
Machnął ogonem, poirytowany. Przeszedł jeszcze ogon i zeskoczył nieco niżej. Wylądował na śliskiej skale i skupiając się tylko na tym, by nie ześliznąć się na sam dół, wreszcie wyhamował i... oniemiał. Niewielki wodospad srebrzystej wody zalewał dolinę niezliczonymi, ruchliwymi odblaskami i kolorowymi plamami. Przystanął. To było naprawdę niesamowite miejsce!
Po chwili przypomniał sobie o celu, w jakim się tu znalazł. Nieco niepewny, czy nie narusza aby jej prywatności, wysłał Niepamięci Świtu mentalną prośbę o przybycie z krótkim wyjaśnieniem. Usiadł i rzucił okiem w kierunku Terenów Ognia, jakby spodziewał się zobaczyć lecącą tu Łowczyni, po czym znów zwrócił wzrok na roziskrzone koryto rzeki. Tak, to było piękne.
: 07 lut 2015, 17:07
autor: Niepamięć Świtu
Nie kazała na siebie długo czekać. Bo chociaż była łowcą, i nie zawsze miewała czas na spotkania, zwykle nie ignorowała też wezwań. Dlatego zjawiła się dosyć szybko, ale nie drogą powietrzną. Najzwyczajniej w świecie przyszła w miejsce wezwania, co mogło wskazywać na to, że była po prostu w pobliżu. Albo wylądowała gdzieś dalej i do wodospadu przyszła już na łapach. W każdym razie, podchodząc bliżej młodego smoka z Życia, przyzwała do siebie sztukę mięsa , przypominając sobie o powodzie mentalnego zawołania. Była przyzwyczajona, że jej nieczęste spotkania z innymi odbywane były głównie właśnie z powodu lenistwa innych smoków w sprawie polowań, lub też zwykłego braku umiejętności, ale niezbyt jej to przeszkadzało. Nigdy nie należała do towarzyskich smoków.
Mięso wylądowało przed smokiem, a łowczyni przysiadła sobie na zadnich łapach, przekrzywiając lekko łeb.
– Jak ci na imię? – zapytała jeszcze, gestem łba wskazując na mięso w niemym
"smacznego".
// a, no i jeszcze byłoby lepiej, gdybyś raport zlożyla dopiero po tym jak mi kp zaktualizuja, bo formalnie to tam jeszcze tego miesa nie mam x)
: 07 lut 2015, 20:51
autor: Rozsądny Kolec.
//Nie ma sprawy :P Mam tylko nadzieję, że zdążę, bo Haru już na głodzie (xD) jest parę dni
Drgnął, gdy dojrzał łowczynię. Wydała mu się starsza, niż oczekiwał; wyobrażał ją sobie raczej jako dwudziestoparoksiężycową smoczycę o szaro-czarnych łuskach. Nie wiedział, dlaczego – ot, kolejne dziwactwo jego umysłu.
Spojrzał komicznie głodnym wzrokiem na mięso, ale najpierw kiwnął głową i zgodnie z zasadami etykiety uprzejmie się przedstawił.
– Rozsądny Kolec – odparł, uśmiechając się lekko.
Szybko zabrał się do jedzenia. Mięso okazało się smaczne, toteż po chwili było po wszystkim; jako jedyny ślad posiłku można uznać krwawe plamy na śniegu i jego pysku, które pospiesznie usunął. Oczywiście, te na pysku; śnieg niewiele go obchodził.
– Dziękuję, Łowczyni – skłonił się lekko z odrobinę drwiącym uśmiechem – a przynajmniej tak można było odebrać jego wyraz twarzy, nie wiedząc, że irytująco uniesiony kącik pyska nie jest wyrazem kpiny, a notorycznego rozbawienia.
Zawahał się. Nie wiedział, czy ma jeszcze coś powiedzieć, czy może ich spotkanie na tym się skończy, toteż uniósł lekko wzrok i zatrzymał go na Niepamięci z zastanowieniem.
: 11 kwie 2015, 22:01
autor: Szepcząca
Będąc nad niewielkim strumykiem co jakiś czas, zanurzałam w nim pysk. Chciałam ze wszystkich sił złapać, jedną z maleńkich rybek płynących w wodzie. Jednak pomimo usilnych starań, każda moja próba kończyła się porażką. Mimo wielokrotnych klęsk, uparcie dalej łowiłam ryby. Inni zapewne, by się już dawno poddali, ale moja uparta natura niepozwalana na to. Na chwile zaprzestałam moich łowów i rozglądnęłam się, sprawdzając czy aby na pewno nie mam jakiegokolwiek towarzystwa.
: 11 kwie 2015, 22:41
autor: Lazurytowa Łuska
Wynurzyła łebek spośród kłosów jasnopomarańczowych traw obrastających skaliste platformy pomiędzy którymi płynął wąski strumień. Granat jej drobnych łuseczek pięknie kontrastował z brązami i oranżami tutejszego terenu, samiczka była wprost zachwycona otaczającymi ją barwami, co objaśniała światu poprzez subtelnie wykrzywione ku górze kąciki pyszczka. Zniżyła łebek wciskając głowę pomiędzy gałązki wysokich szuwar. W ten, nieco wężowaty sposób przedostała się wprost na jedną z większych skalistych platform, a tam spostrzegła inne pisklę. Zastrzygła wesoło uszami uradowana i zafascynowana zarazem, Szepcząca bowiem była pierwszym podlotkiem którego spotkała za wyjątkiem jej własnej siostry Lewitacji.
– Cześć. Rzuciła odważnie prostując się dumnie a zaciekawione spojrzenie karminowych ślepek zatrzymując na wzorzystych skrzydłach smoczka.
: 11 kwie 2015, 23:02
autor: Szepcząca
Spojrzałam w kierunku nowo przybyłej białymi ślepiami. Moje łuski, choć również z „rodziny” niebieskich, były o wiele bardziej ciemne niż u niej. Jej przypominały, bardziej niebo, na którym tuż za moment rozpęta się burza. Ale nie taka znowu pierwsza lepsza, tylko niosąca za sobą wiele podtopień i zniszczeń. Spostrzegła, że zaciekawieniem spogląda na moje skrzydła, jakby chciała się dowiedzieć, co jest na nich. No cóż, musiała się nieco rozczarować. Me znaki na skrzydłach za dnia nie były widoczne. Dopiero, gdy księżyc pojawi się na niebie, można cokolwiek zobaczyć. Byłam zaciekawiona, co sprowadza smoczyce w ten teren? Może mamy ten sam cel?
– Hej, również przyszłaś łowić ryby?
Przez mój szepczący głos, samiczka musiała wytężyć słuch by cokolwiek usłyszeć z mojego pyszczka.
: 11 kwie 2015, 23:21
autor: Lazurytowa Łuska
Przysunęła się bliżej Szepczącej, zachęcona jej odpowiedzią. Raźno i pozornie bez większych zahamowań, choć głęboko pod skórą czuła narastający strach i niepokój. Odłączyła się od Matki i siostry, sama, na terenach wspólnych nie mając pojęcia o drapieżnikach które bez ceregieli zdolne były pozbawić ją tchu. Może w odpowiedniej chwili tato nadleci tak o, znikąd? A gdy będzie trzeba uratuje ją? Tak, tego była pewna, w tą wersję zdarzeń chciała wierzyć...
– O, też lubisz na nie patrzeć? Zagaiła siadając na stromym, skalnym brzegu. Niewielka ławica lśniącego w świetle dnia narybku pląsała wśród szeleszczących wód strumienia.
– Mama mówi że tylko smoki morskie zdolne są łapać ryby wiesz? Ale tak po prawdzie, uważam że nie do końca ma rację. A tak w ogóle... Gdzie Twoja mama i... Jak masz na imię? Podniosła się na przednich łapach aż do wygodnego siadu, zatrzepotała delikatnie skrzydłami obracając się w stronę nowo poznanej towarzyszki.
– Ja jestem Rahvik Córka Pożeracza i Hipnotyzującej Łuski. Przedstawiła się z dumą zadzierając pyszałkowato łebek, miała ku temu powody, a przynajmniej tak jej się wydawało.
: 11 kwie 2015, 23:55
autor: Szepcząca
Przyjrzałam się tej samej ławicy , co smoczyca, gdzie pośród kolorowych kamyczków pływały sobie rybki. Uśmiechnęłam się, gdy ta przysiadła na skalnym brzegu dość blisko mnie. Byłam nieco samotna, a jej towarzystwo zapewne umili mi czas.
– Wydaje mi się, że każdy może łowić niezależnie, jakim gatunkiem smoka jest. Choć nie zmienia to faktu, że smoki wody mają ku temu większe predyspozycje.
Gdy już ponownie miałam zanurzyć pyszczek w wodzie, zauważyłam coś co do tej pory przeistoczyłam. Powoli i ostrożnie, zanurzyłam ogona w wodzie, tak aby nie spłoszyć ławicy. Następnie końcówką ogona, zaczęłam powoli machać, tak aby przypominała robaka na które łapczywie rzucały się ryby. Niewiele czasu musiałam czekać na reakcje z ich strony. Głodne ryby ruszyły w stronę mojego ogona, i po chwili pierwsza dziabnęła mnie w ogon. Moja reakcja była natychmiastowa. Szybko uniosłam swoją kończynę z wody, po czym złapałam swoją ofiarę do pyska. Uśmiechnęłam się triumfalnie i odłożyłam ją na tyle daleko od wody, by ta nie mogła już do niej wrócić. I jakby całe zdarzenie, nie miało miejsca zaczęłam szeptem odpowiadać napytania.
– Rahvik to bardzo ładę imię, a co do mojej mamy to nie wiem gdzie ona jest. Po prostu jej nie ma, tak samo jak taty.
Nie było mi smutno z tego powodu, że nie mam rodziny. Jakoś pogodziłam się z tym faktem zdumiewająco szybko i przestałam użalać nad sobą. Sadziłam, że tak będzie lepiej dla mnie.
– Ja jestem Szepcząca, miło mi cię poznać Rahvik.
Nie rozumiałam dlaczego smoczyca tak dumnie podnosi łebek na wzmiankę o swoich rodzicach. Może byli jakiś odkrywcami nowych niezbadanych terenów, wielkimi wojownikami co potrafią zabić dwanaście smoków naraz, albo przywódcami stada?
: 13 kwie 2015, 11:41
autor: Lazurytowa Łuska
Pełna podziwu dla Szepczącej otworzyła szerzej ślepka pochylając się nad pluskającą ławicą. Jak to możliwe że mniejsza, pewnie też młodsza od niej samiczka tak doskonale radzi sobie z połowem ryb? Przecież nie była smokiem morskim, tak przynajmniej na takiego nie wyglądała a może Rahvik się myliła? Nie mniej nie chciała dłużej się nad tym zastanawiać, obserwowanie jak drobny podlotek radzi sobie z ławicą, prędkiego jak rzeczna toń narybku było iście fascynujące.
– Kto Cię tego nauczył skoro nie wiesz gdzie są Twoi rodzice? Bujnęła ogonem wlepiając karminowe ślepka w sylwetkę samiczki, musiała wysilić słuch jeśli chciała usłyszeć odpowiedź... Bo z początku dziwny szept jaki wydawała Cienista samiczka był dla Ra trudny do zrozumienia...
– A może jesteś dzieckiem gwiazd? Zastanowiła poważnie zadzierając łebek ku niebu.
: 13 kwie 2015, 15:22
autor: Szepcząca
Popatrzyłam na samiczkę, lekko zdziwiona. Nie spodziewałam się takiej reakcji z jej strony, bo przecież wystarczyło poobserwować rybki, aby przewidzieć ich zachowanie. Ławica, choć nie grzeszyła intelektem, to była szybka i błyskawicznie reagowała na jakikolwiek plusk wody. Trzeba było zastosować podstęp, by złowić, chociaż jedną sztukę. Polowanie włożyłam końcówkę ogona czekając na następną ofiarę.
– Przecież ci mówiłam Rahvik, że nie mam rodziców. Sama do tego doszłam jak złowić rybki.
Na uwagę związaną o tym, że mogłabym być pisklęciem gwiazd aż prasnęłam śmiechem. Podobnie jak głos, mój chichot był cichy, niemal niedosłyszalny.
– Nie, na pewno nie gwiazd bardziej księżyca jak już coś…
: 13 kwie 2015, 18:40
autor: Lazurytowa Łuska
– Właśnie dlatego się dziwię... Dodała po chwili nieco bardziej poważnym tonem, a przynajmniej chciała by jej wciąż pisklęcy głosik tak brzmiał.
– Nie masz rodziców, mistrza, opiekuna pewnie też nie. Gdyby było inaczej nie byłabyś tutaj sama, po mnie pewnie niedługo przylecą rodzice... Nie powinnam się oddalać od leża. Ale z drugiej strony... Zastanowiła się chwilę odwracając wzrok od tafli wody.
– Mimo tego wszystkiego, będąc sporo ode mnie mniejsza i młodsza? Bo jesteś prawda? Wiesz tak dużo... Zupełnie jakbyś nie była pisklęciem... Uśmiechnęła się łagodnie.
– Też lubię księżyc... Mruknęła lekko speszona.
: 13 kwie 2015, 20:20
autor: Szepcząca
Popatrzyłam na nią w dość specyficzny sposób. Każdy wzmianka o tym, że nie mam nikogo na tym świecie, wbijał mi delikatnie pazury w okolice serca. Starałam się, by ten ból w jakikolwiek sposób nie został zauważony przez samiczkę. Gdy skończyła, powoli, zaczęłam tłumaczyć jej mój punkt widzenia.
– Widzisz… Właśnie, dlatego że nie mam rodzeństwa, mistrza, rodziców ani opiekuna muszę sobie radzić sama. Obserwować wszystko i wszystkich dookoła, by jak najwięcej się nauczyć. Nie mogę czekać w nieskończoność, żeby ktoś się mną zajął i tłumaczył mi wszystko.
Zaczerpnęłam głębiej powietrza i nerwowym ruchem pomachałam skrzydłami.
– Zanim tutaj się pojawiłaś najpierw było tutaj takie zwierze. Obserwowałam je z ukrycia i zauważyłam, że nie ma skrzeli, ani płetw, jest porośnięte brązowym futrem a mimo to pływa pod wodą i łowi ryby ze zdumiewającą prędkością. Stwierdziłam, że też spróbuje tak jak i one łowić ryby.
Skrzywiłam się z niesmakiem, na samo wspomnienie tej sceny. Przez swoją głupotę, prawie bym się utopiła, a brak umiejętności pływania tylko pogarszał sprawę. Dodatkowo, skrzydła nasiąknięte wodą stawały się nieznośnie ciężkie, a suszenie zajmowało ogrom czasu.
– Nie bardzo mi to wychodziło, więc zaczęłam obserwować dalej inne zwierzęta. Przyleciał taki biały ptak, z ogromnym dziobem. Stał, on nieruchomo na jednej nodze, po czym szybko wkładał dziób do wody i wyciągał nim rybę. Ale i ten sposób, nie był zbyt dobry… Ja byłam zbyt wolna, a rybki szybko się płoszyły.
Zerknęłam na swój ogon w wodzie, który nieśmiało, zaczęła skubać jedna z moich przyszłych ofiar. Tak jakby, niebyła pewna tego chce się skusić na mój ogon. Dopiero po chwili pewniej go skubnęła, a ja błyskawicznie go wyjęłam i złapałam w locie. Tak jak poprzedniczkę zaniosłam nieco dalej, po czym wróciłam do samiczki.
– Dopiero w czasie rozmowy z tobą, zwróciłam uwagę na to, że rybki rzucają się na wszelkiego rodzaju owady i wodorosty, co są w wodzie.
Z zaciekawieniem przypatrywałam się jej skrzydłom, tak jakby chciała ocenić czy ona również posiada to, co ja.
– Skoro lubisz księżyc, to zapewne twoje skrzydła też się świecą w ciemności.
: 14 kwie 2015, 13:38
autor: Lazurytowa Łuska
– Jesteś taka mądra...Nie to co ja, wciąż tak mało wiem o otaczającym nas świecie. Zakołysała główką potrząsając z szelestem jasną, błoniastą kryzą biegnącą wzdłuż karku i dalej kręgosłupa.
– Przepraszam jeśli Cię uraziłam. Mruknęła smutniejąc. Ra choć pozornie infantylna, w porę dostrzegła zmieszanie w oczach Cienistej samiczki.
– Co...? Otworzyła szeroko ślepka.
– To Twoje skrzydła świecą w ciemności? Naprawdę? To musi być niesamowite... Czujesz się pewnie wtedy jak rozgwieżdżone niebo... Przyglądałam się im bo są duże, nawet bardzo, większe niż moje własne! Dodała melancholijnym gestem zadzierając łebek ku niebu, silniejszy powiew wiatru strząsł z pobliskiego krzewu wiśni chmurę blado-różowych płatków. Widok iście chwytający za serce, biorąc pod uwagę słońce, które zachodziło malując się pomarańczą i czerwienią tuż ponad wierzchołkami drzew.
: 14 kwie 2015, 22:13
autor: Szepcząca
– Nie jestem mądra, raczej bardziej spostrzegawcza niż inni.
Rozłożyłam skrzydła, chcąc choć na chwile je wyprostować. W świetle dnia zdawały się być normalne. No, może poza ich rozmiarem który rzeczywiście odbiegał znacznie od typowych rozmiarów. Czasem się zastanawiałam po kim odziedziczyłam ich rozmiar. Lecz zapewne nigdy nie uzyskam odpowiedzi na to pytanie. Westchnęłam nieco smętnie.
– Wiesz, gdybym była tak mądra za jaką mnie uważasz to zapewne już bym umiała latać.
Machnęłam nimi kilkakrotnie, na potwierdzenie mych słów o braku umiejętności odbicia się od ziemi.
– Niestety nie potrafię wzbić się w niebiosa, tak daleko bym mogła dotykać pierzastych chmur.
Spojrzałam tęsknie na niebo, z zazdrością wymalowaną na pyszczku gdy nad nami przelatywał jakiś ptak. To by było wspaniałe, latać tak jak one i czuć tą wolność w skrzydłach. Przymknęłam białe ślepia z zadowolenia, gdy wiatr zaczął wiać. W tedy mogłam sobie dokładniej wyobrazić jak to jest, latać.
– Moje skrzydła, nie świecą całe w ciemności. Ściśle mówiąc to takie dziwne szlaczki, jakby ktoś coś na nich napisał. Musi paść na nie promień księżyca, by było dokładnie je widać.
Popatrzyłam na zachodzące słońce, które powoli zaczęło znikać w nieznanym mi kierunku.
– Jeśli się nie boisz, to możemy poczekać na księżyc i wtedy sama zobaczysz.
: 15 kwie 2015, 18:40
autor: Lazurytowa Łuska
– I wiesz co? Właśnie to czyni Cię mądrą, a przynajmniej mądrzejszą ode mnie. Uśmiechnęła się do niej psotnie w międzyczasie wstając na równe łapki.
– Umiejętność latania chyba nie zależy do bycia mądrym wiesz? Zagaiła, podobnie jak ona wznosząc łebek ku ściemniającemu się niebu.
– W sumie nie wiem od czego to zleży... Znajoma mamy opowiadała mi o tym że to magia wznosi nasze ciała ku niebu, skrzydła tylko jej w tym pomagają. Cóż, może nasza magia jeszcze nie jest w stanie nam pomóc bo jesteśmy zwyczajne za małe? Ożywiona zabujała lekko ogonem a zaciekawione spojrzenie karminowych oczek spoczęło na łebku Szepczącej. Rahvik bardzo ją polubiła, choć samiczki znały się od niedawna małej granatowej Ra wcale to nie przeszkadzało.
– Oczywiście że się nie boje! Wypięła dumnie klatkę piersiową do przodu.
– Jestem bardzo ciekawa jak wyglądają Twoje skrzydła w świetle księżyca, zastanawia mnie czy błyszczą podobnie jak on sam... Zazdroszczę Ci wiesz? To nie spotykany dar, bo chyba można to tak nazwać, nie znam innego smoka któremu świeciły by się skrzydła. Mała uśmiechnęła się do niej krzepiąco i usiadła ciut bliżej chcąc czuć ciepło towarzyszki.
: 15 kwie 2015, 19:53
autor: Szepcząca
– Magia?
Byłam zaciekawiona tym słowem, bo usłyszałam je po raz pierwszy. Trudno mi było nawet, tą całą magię sobie wyobrazić. Jest ona namacalna? A może tak jak wiatr nie widać jej, a czuć? Zmarszczyłam pyszczek i spojrzałam na samiczkę.
– A co to takiego ta magia?
Przekrzywiłam łebek na prawo i intensywnie wpatrywałam się w jej oczy. Tak, jakby ten gest pomógł mi lepiej zrozumieć to, co samiczka chce mi powiedzieć na temat magii.
– Ja również, jeszcze nie spotkałam smoka, który mi miał takie skrzydła. Może to jakaś przypadłość? Nieuleczalna na dodatek?
Może moje znaki na skrzydłach są spowodowane, jakąś paskudną chorobą? A nie faktem bycia wyjątkowym.
: 16 kwie 2015, 9:58
autor: Lazurytowa Łuska
– Cóż... Magia, to coś wewnątrz nas co sprawia że rzeczy pozornie absurdalne stają się prawdziwe. Tak przynajmniej to rozumiem, wciąż wiele się o niej uczę i nie jestem w stanie przedstawić Ci pełnej jej definicji. Chyba nikt nie potrafi tego zrobić, każdy smok, który opowiadał mi o magii ma na jej temat inne, zupełnie odmienne zdanie. Mała prędko przypomniała sobie słowa matki, która traktowała magię dookoła siebie jak coś zupełnie normalnego, co bardzo przydaje się w życiu smoka z Wolnych Stad. Z kolei Ulotne Wspomnienie opowiadała jej o niechęci smoczych wojowników względem tej osobliwej siły twórczej. Miała mętlik w głowie i nie spodziewała się by ten, nie pojawił się także w głowie Szepczącej. W końcu pozostało jeszcze tyle niewiadomych.
– To na pewno nie jest choroba. Zaprzeczyła kręcąc głową przekornie, uśmiech na granatowej mordce pogłębił się ciepło.
– Choroby utrudniają życie, powodują dolegliwości które utrudniają nam bycie sobą i sprawiają ból... Twoje skrzydła nie bolą Cię prawda? Nie sprawią Ci zawodu gdy zaczną błyszczeć, co więcej, mnóstwo smoków będzie Ci zazdrościło tych migoczących rysunków, jestem tego pewna.
– Ja na przykład już jestem zazdrosna! Wzniosła pyszałkowato łebek ku ciemnych chmurom. Bura zasłona, która za dnia pod postacią białych obłoków sunęła po niebie, teraz uchylając się ku horyzontowi stopniowo odsłaniała gorejący najczystszym srebrem księżyc.
– Już prawie... Syknęła zniecierpliwiona, nie mogła się doczekać, tego osobliwego "spektaklu" jaki za parę chwil będzie miał miejsce tuż przed jej nosem.
: 16 kwie 2015, 15:34
autor: Szepcząca
– Magia musi być, w takim razie fascynująca!
Szepnęłam pełna entuzjazmu. Moja wyobraźnia zaczęła działać na najwyższych obrotach i na chwile odleciałam myślami do krainy wyraźni. Wymyślałam sobie, co dzięki tej całej magii, mogłabym robić i jakie fascynujące rzeczy wykonywać. Znów spojrzałam na swoją towarzyszkę, a moje białe ślepia, błyszczały z ekscytacji.
– Nie, nie boli mnie skrzydła, gdy pojawiają się te znaki na nich. I nie ma, czego zazdrościć, może u ciebie też kiedyś takie się pojawią?
Spojrzałam na nocne niebo, na którym zaczęły migotać, pierwsze gwiazdy. Zaś za chmur, nieśmiało wychylał się księżyc. By Rahvik, mogła lepiej postanowiłam wspinać się na jeden z większych kamieni. Było to nieco trudne, ponieważ każdy z nich był już śliski od rosy. Próbowałam się zaczepić ostrymi pazurami, aż w końcu jakoś udało mi się wleźć na tą skale. Spojrzałam na księżyc, który już świecił w pełni.
-Już czas…
Pewna siebie rozłożyłam swoje skrzydła, a gdy pierwsze promienie księżyca spadły na nie oczom Ra ukazały się świecące znaki. Każdy nawet najmniejszy zakątek ich był, zapełniony tajemniczym pismem. Tajemnicze światło zaś wydobywające się z nich przypominało to, które, biło od samego księżyca. Ja osobiście byłam przekonana, że jest to same światło. Tak jakby tajemnicze znaki pochłaniały, blask księżycowej poświaty. Czekałam w milczeniu na reakcje samiczki. Może uzna, że jestem dziwolągiem i ucieknie z krzykiem?
: 16 kwie 2015, 20:28
autor: Lazurytowa Łuska
Z zainteresowaniem i zacięciem obserwowała co też ta drobinka wyczynia... Marszczyła brwi gdy tylko łapka Szepczącej niebezpiecznie obsuwała się w dół skały w ciut niezdarnym geście, charakterystycznym dla pisklaka. Bała się o nią, bo wiedziała ze gdyby coś się wydarzyło nie miała by jak jej pomóc.
– Uważaj... Syknęła cofając w tył szyję, było ciemno i choć smoczy wzrok ułatwiał podlotkowi zadanie wspinacza nie wyglądała na łatwą.
Wtem stało się, chmury rozpłynęły się na niebie odsłaniając księżyc który to oblał srebrzystą łuną błony skrzydeł Szeptu... Ra otworzyła oczy w podziwie, dosłownie nie mogąc oderwać migotliwych ślepek od fascynująco połyskujących wzorów.
– Piękne... Wyszeptała pełna podziwu.
– Piękne jak sam księżyc a nawet bardziej...