Strona 11 z 35

: 27 maja 2016, 16:38
autor: Brutalna Łuska

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Gdy stała już w dobrej pozycji, nadeszła ta chwila, której trochę się obawiała. Atak. Wysiliła się i przypomniała słabe punkty smoków. Chwilę później już wiedziała, który punkt witalny zostanie przez nią zaatakowany jako pierwszy.
Utrzymując prawidłową postawę do walki ruszyła w stronę Zwiastuna. Ogon unosił się trochę wyżej niż zwykle nad ziemią, skrzydła mocno przyciśnięte do tułowia, łeb leciutko pochylony... patrzyła na pysk wojownika, mając nadzieję,iż to jakoś pomoże w ataku. Tak naprawdę za cel obrała co innego. Zamierzała szybko uderzyć pazurami, niżej niż pysk, w gardło. Po uderzeniu od razu chciała odskoczyć w tył, nie ważne, czy atak się powiódł, czy też nie. Miała niewielką nadzieje, że coś może z tego ataku wyjdzie. Chociaż... nie, raczej się nie uda. W końcu miała do czynienia z dorosłym smokiem, wojownikiem znającym się bardzo dobrze na bitwach i walkach.

: 30 cze 2016, 16:44
autor: Chłodny Obrońca
Zagryzłby go gdyby mógł ale cóż… to i tak nie miałoby sensu bo pewnie Zwiastun parsknąłby tylko śmiechem, albo wzruszył ramionami. Takie zachowanie nie mogło się jednak powtarzać, nie można od tak po prostu obiecywać nauki, a potem rezygnować z niej w połowie. W końcu mieli do czynienia z pisklętami czy adeptami, młodsi widzieli w nich wzór do naśladowania. Co jeśli taki wzór olewa ucznia i sobie idzie? Teraz kolejne pytanie… skąd Chłód wiedział, że jego córka potrzebuje pomocy? Mógłby powiedzieć, że po prostu wiedział… nie raz spotykał młodzików w potrzebie. Przecież w podobny sposób poznał Przebłysk, gdy była jeszcze maleńka Kaszmir zostawił ją podczas nauki biegu. Samiec westchnął ciężko i przelatując nad rozstajami po prostu zauważyć Skałkę, siedzącą na ziemi i chyba smutną, albo czekającą na kogoś. Wylądował i podszedł do niej powoli.
-Potrzebujesz pomocy słoneczniku?– zapytał spokojnie widząc, że ewidentnie coś było nie tak. Czuł zapach Zwiastuna, zobaczył ślady na ziemi i stąd wiedział, że nauczyciel samiczki po prostu sobie poszedł. Poza tym jej pyszczek mówił wszystko.
-Chcesz bym to ja cię pouczył? Czego uczył cię Zwiastun?– dodał niemal od razu nie chcąc by Skałka posmutniała jeszcze bardziej.

: 30 cze 2016, 19:07
autor: Brutalna Łuska
Miał mnie uczyć...
Szybko podniosła łeb ku górze, widząc kroczącego ku niej ojca. Chyba nie pojawił się tu przypadkiem... najwyraźniej zauważył, iż siedzi samotnie i postanowił do niej podejść. W duchu była mu wdzięczna za to, że się pojawił. Tak to nadal siedziałaby tu samotnie, czekając na największego i najwspanialszego wojownika, jakiego tylko ujrzała.
Nie wiem... nie wiem. Pan Zwiastun Światła poszedł sobie, gdy mieliśmy przejść do tej części, gdy mam go zaatakować, ale tuż przed moim atakiem zaczął iść... myślę, że zaraz wróci. Na pewno poszedł tylko na chwilę! Wróci tu! – powtarzała, choć było widać, iż w to nie wierzy. Chociaż chciałaby. Wojownik zniknął już jakiś kawał temu i do tej pory nie wrócił... ale Skamieniała nadal tu siedziała. Czas szybko mija, gdy szmaragdowe liście łagodnie trzepoczą na wietrze, który gna przed siebie, coraz prędzej i prędzej, poruszając zieoniutką trawą oraz małymi, pięknie pachnącymi kwiatami...
Mówił o punktach witalnych, atakowaniu oraz obronie, oraz jakie są ich rodzaje.Pokazywał mi jeszcze postawę – tutaj uniosła ogon, jeszcze pamiętając, aby nie był zbyt sztywny. Skrzydła mocno przycisnęła do ciała. Łapy były szeroko rozstawione, lekko od czasu do czasu je uginała. Łeb był trochę niżej niż zwykle. Sama się w duszy zdziwiła, jakim cudem udało jej się tyle rzczy zapamiętać. Ciągle krążyły jej w pamięci uwagi wypowiadane przez wojownika.

: 04 lip 2016, 12:52
autor: Chłodny Obrońca
Chłód skinął głową wysłuchawszy bardzo zmartwionej córki, jak Zwiastun mógł tak postąpić. Przecież Skamieniała była już tak blisko swojego awansu, musiała jedynie potrenować podstawy ataku i obrony, nieco skradania no i przysiąść poważnie do nauk magii. To nie było aż tak wiele, zwłaszcza że wojownik Życia miał jej pokazać jedynie Podstawy walki, nawet tego nie potrafił zrobić… Chłód westchnął starając się wyrzucić z siebie poirytowanie. Nie mówić nic podszedł bliżej Skałki i przyciągnął ją do swojej kudłatej piersi tuląc ją jedną łapą.
-Skoro Zwiastun sobie poszedł to ja dokończę twoją naukę.– powiedział cieplej niż zwykle. Cóż mógł poradzić… Skałka była jego oczkiem w głowie. Jedynym pisklęciem które chciało zostać czarodziejem jak ojciec. Puścił ją dopiero po chwili i odsunął się by stworzyć coś na czym można by poćwiczyć. Kukłę oczywiście! Stała na czterech kończynach i wyglądała jak krowa zrobiona ze słomy i związana wiciami wierzby. Oczy miała z dwóch kamyków i był dwa razy większa niż Skałka. Chłód skinął łbem w kierunku kukły.
-Pewnie Zwiastun sporo ci już powiedział jak zabić i jak stać. Pokaż mi tylko na kukle które ataki zaliczysz do takich które wymagają od smoka duży siły, oraz takie ataki które bazują na zręczności. Zrób do dokładnie i chyba tyle wystarczy ci w kwestii ataku fizycznego. Skup się tylko.– powiedział łagodnie i zaczął machać leniwie ogonem na boki. Ciekawe czy Zwiastun rozróżnił w ogóle rodzaje ataków… no cóż, za chwilę się przekona.

: 20 lip 2016, 1:52
autor: Zmierzch Gwiazd
Szmaragdowa Łuska przybyła na miejsce z nadzieją, że poćwiczy swoją technikę skradania. W końcu chciała zostać Łowczynią więc to dla niej bardzo ważne. Rozglądała się za dogodnym miejscem. W końcu pośród drzew i krzewów zauważyła skrawek miejsca na którym nic nie rosło. Wyobrażała sobie tam sarnę która spokojnie , nic nie podejrzewając skubała trawę. Młoda Adeptka przyjęła pozycję do skradania. Łapy delikatnie ugięła. Napięła wszystkie mięśnie i starała się by jej oddech był jak najcichszy. Mocno przycisnęła skrzydła do boków. Głowę schyliła w dół a ogon podniosła do góry tak , że jej ciało było niemalże w prostej linii. Ogon prawie w ogóle nie ruszał się. Veles nie chciała by przypadkiem zahaczył o krzewy i narobił niepotrzebnego hałasu. Szmaragdowa zaczęła powoli iść w stronę wyimaginowanej zdobyczy. Szła powoli. Ostrożnie stąpając po ziemi. Zadbała również o to aby jej rogi nie były widoczne. Co jakiś czas zerkała pod łapy. Były to jednak ułamki sekund. Ciągle wpatrywała się w sarnę. Była już w odległości około trzech ogonów od zdobyczy. Przed nią gęsto rosły krzewy. Adeptka skręciła w lewą stronę. Nie miała zamiaru przechodzić przez sam środek zarośli, byłby to bowiem hałas który mógłby spłoszyć istotę. Schowała się za pobliskim drzewem. Pień był dość szeroki żeby sarna którą sobie wyobraziła, jej nie zauważyła. Nieco zwolniła kroku. Była już coraz bliżej, dlatego jej kroki stały się ostrożniejsze. Mięśnie były napięte bez przerwy. Oczy cały czas miała zwrócone w kierunku zwierzyny. Oddech był spokojny, opanowany a przede wszystkim niesłyszalny. Sarna którą sobie wyobraziła była już w odległości jedynie ogona od niej. Szmaragdowa jednak dalej się nie ujawniła. Podążała skryta za ścianą krzewów. Uważała na gałązki i liście które co rusz krzątały jej się gdzieś pod łapami. Na kamienie również uważała. Gdyby przecież uderzyła pazurem o kamień zwierzyna od razu by to usłyszała. Jeszcze tylko trochę i będzie na dostatecznej odległości od ofiary. Jej łapy delikatnie stawały na ziemi. Przebierała nimi powoli, bez pośpiechu. Stąpała bezszelestnie po ziemi. Stanęła za dużym krzakiem , który doskonale zasłaniał jej ciało i już przygotowywała się do skoku. Ugięła nieco bardziej łapy i odbiła się lądując w miejscu gdzie wyobrażła sobie sarnę. Zadowolona z siebie energicznym krokiem odeszła w swoją stronę.

: 10 sie 2016, 21:00
autor: Złoty Bażant
Zbuntowany pojawił się na Ziemiach Niczyich tylko i wyłącznie w jednym celu, chciał trenować, sam. Postanowił zacząć od biegu, zatem na początek przyjął odpowiednią do tego pozycję, czyli ugiął lekko łapy, najpierw je jeszcze delikatnie rozstawiając dla lepszej stabilności, skrzydeł nie posiadał więc ten problem miał z głowy, za to ogon i reszta kręgosłupa, łącznie z szyją utworzyła mniej więcej jedną linię. Kiedy był już gotowy w stu procentach, ruszył przed siebie, na początek rozgrzewającym mięśnie truchcikiem, przypominającym nieco powolny, koński kłus. Łapy kolejno uderzały o zmoczoną ostatnimi deszczami ziemię, natomiast Buntownik zadbał o miarowy oddech, a nie sapanie w stylu starego wilkołaka, które doprowadziłoby go do niczego więcej tylko okropnej zadyszki i zawrotów łba. Po przytruchtaniu kilkunastu dobrych ogonów, poczuł że wreszcie jest gotów przyspieszyć, mięśnie niezbyt często używane nareszcie się rozluźniły. Wykonał więc skok do przodu, jego ciało i łapy zaczęły poruszać się teraz w zupełnie innym rytmie niż dotychczas, jak u biegnącego, dzikiego kota. Ruchy były płynne, gibkie, majestatyczne, a oddech głęboki, ale spokojny. Z racji długiego tułowia pół Równinnego smoka, jego bieg mógł wyglądać dość interesująco, nie dziwnie, po prostu ciekawie. Jednak nie da się tak bez końca biec prosto przed siebie, kiedyś trzeba w końcu zmienić kierunek i to właśnie zmuszony był uczynić Zbuntowany kiedy wpadł do zagajnika i zaczął zbliżać się do w miarę . równego rzędu drzew i krzewów, między nimi miał zamiar wykonać slalom. Aby to zrobić, nieznacznie zwolnił, wiedząc że na zakrętach łatwiej jest nie biegać za szybko by nie wypaść z toru lub by się nie pośliznąć i nie wywrócić. Tuz przed pierwszym drzewem wygiął szyję w prawą stronę, następnie całe ciało które utworzyło delikatny łuk, ogon z kolei powędrował w kierunku przeciwnym dla utrzymania równowagi niezbędnej przy tej prędkości. Kiedy gad zakręcił, natychmiast wygiął się w stronę przeciwną, a ogonem skontrował, ciało znów stało się łukiem i tym sposobem smok zrobił kolejne, wąskie półkole przy samym pniu starego świerku. Tak samo postąpił z kolejnymi pięcioma drzewami, biegnąc raz w prawo a raz w lewo i znów w prawo, lewo, a na końcu znowu w prawo, po czym wyginając się mocno w lewą stronę, a ogon w prawą, skręcił i zaczął biec na wprost w miarę równym tempie. Dbał przy tym o odpowiedni oddech, o głębokie wdechy i spokojne wydechy pomimo uczucia zmęczenia, nic na siłę i nic nerwowo. Biegł tak dalej na wprost ale w pewnej chwili postanowił zrobić coś w rodzaju spirali, dlatego gwałtownie wygiął się w prawo, kontrując ogonem by wykonać skręt. Zrobił tak pełne koło, cały czas przebierając łapami, po tym nie biegł jednak prosto tylko znów mocno zgiął się w prawo, skontrował ogonem i zrobił kolejne koło, po nim od razu następne i następne aż wyszło z tego kilka dużych, połączonych ze sobą kółek tworzących razem spiralę, a po skończonym ćwiczeniu wybiegł na prostą. Po przebyciu jakiś pięciu ogonów na wprost, zgiął się mocno w prawą stronę, ogon w lewo i z lekkim poślizgiem przy którym zmuszony był wbić w ziemię szpony, wykonał skręt w prawą stronę i biegł znowu prosto przez kilka ogonów. W odpowiednim dla siebie momencie skręcił znowu i znowu w prawo, gwałtownie przyspieszając do dzikiego, smoczego cwału. Takim szybkim tempem przebiegł dość dużą odległość, zwolnił nagle i zakręcił w lewo zginając się w kierunku skrętu, a ogon gnąc w przeciwną. Po jakimś czasie znowu skręcił w lewo, potem mocno w prawo, znowu w lewo i mocno w prawo, lewo, prawo i prosta. Tym sposobem przebył slalom w kształcie prawie trójkątów. Powoli zaczynał czuć doskwierające zmęczenie, jego domeną była w końcu szybkość, nie wytrzymałość, ale musiał dokończyć naukę. W jednej chwili skręcił mocno w lewo i zaczął biec na wprost, miał potem zamiar zawrócić, ale najpierw chciał jeszcze zrobić ósemkę. Dlatego skręcił mocno w lewo, aby wykonać małe kółko , następnie natychmiast w prawo by do małego dołączyć duże koło. Kiedy figura była gotowa, pobiegł prosto przed siebie, pobiegł jeszcze kilka razy po okręgu, a jak wiadomo bieganie po kółku wymagało większego wysiłku, zaangażowania mięśni i równowagi. Już na koniec smok wystrzelił przed siebie tak szybko jak tylko był w stanie, starał się też do niczego po drodze nie dobić bo to skończyłoby się bardzo boleśnie. W jednej chwili wbił szpony w ziemię, poczuł silne szarpnięcia w całym ciele i zatrzymał się z poślizgiem. Wyglądało na to ze zakończył naukę, stał jeszcze chwilę, dysząc ciężko i starając się odpocząć, a kiedy złapał oddech, wrócił do domu.

: 15 sie 2016, 19:34
autor: Figlarne Serce
Figlarna Łuska zjawiła się w tym miejscu idąc przed siebie spokojnym, miarowym krokiem i rozglądając się z uwagą po okolicy. Cały czas dręczyła ją myśl, że wciąż jeszcze nie rozpoczęła nauki tego, co jest dla uzdrowicielki bardzo ważne, a mianowicie magii. Ojciec ostatnio był zabiegany, a i Kalina znikła jej gdzieś z oczu zatem uznała, że najwyższa pora wziąć sprawy we własne łapy. Nigdy dotąd nie próbowała ryczeć, ale kiedyś w końcu trzeba było spróbować, przynajmniej dopóki nie nauczy się przesyłać magicznych impulsów. Uniosła więc w górę pysk i wydała z siebie bliżej nieokreślony dźwięk, któremu jednak bliżej było do jakiejś głośniejszej, przeciągłej melodii tudzież do nucenia, niż do prawdziwego ryku smoka. No nic, najważniejsze, żeby ktoś w ogóle usłyszał jej wezwanie i zechciał jej pomóc.

: 15 sie 2016, 19:54
autor: Znamię Burzy
Przelatując nad terenami wspólnymi usłyszał ryk... albo coś, co miało ryk przypominać. Zdecydowanie był to głos młodej samiczki, zbyt melodyjny jak na samca. Zaciekawiony tym faktem zdecydował się poszukać źródła dźwięku. Szybował nad Dziką Puszczą, aż wreszcie zauważył smoczycę, której prawdopodobnie szukał. Lądując zwrócił uwagę na to, że smoczyca jest w jego wieku, jeśli nawet nie starsza od niego, no i chyba jest z Życia. Ciekawe, czy jej się do czegoś przyda.
-Cześć! Potrzebujesz pomocy? – odezwał się przyjaznym głosem do samiczki. Tak jak myślał, teraz wyraźnie czuł już woń smoków z sojuszniczego stada. Zorientował się, że jak zwykle zapomniał się przedstawić, no ale cóż, najpierw chciał się przekonać, czy wszystko jest w porządku. Czekał więc na to, co odpowie mu smoczyca.

: 15 sie 2016, 20:38
autor: Figlarne Serce
Widząc zbliżającego się ku niej smoka ucieszyła się szczerze i radośnie zamachała ogonem w obie strony, jej wezwanie zadziałało, to cudownie.
– Witaj, jestem Figlarna Łuska, kleryczka ze Stada Życia i owszem, potrzebuję pomocy. Chodzi o to, że nie potrafię jeszcze korzystać ze swojej maddary, a bardzo chcę się tego nauczyć. Czy możesz mi pomóc? – spytała na koniec z miłym uśmiechem. Samiec sprawiał sympatyczne wrażenie, poza tym pachniał nawet chyba rodziną więc miała nadzieję, że zgodzi się na jej prośbę. Zastrzygła subtelnie uszami i wpatrywała się w niego bez słowa czekając na odpowiedź.

: 15 sie 2016, 21:13
autor: Znamię Burzy
//Pozwolę sobie zakrzywić czasoprzestrzeń i założyć, że jestem już adeptem... Kropla wystąpił już na środek na cerce :P

Samiczka wydała mu się całkiem sympatyczną osobą. Pomyślał, że w sumie może spróbować nauczyć ją magii. Maddara była w końcu jego pasją, ciekawie więc będzie móc przekazać swoją wiedzę na jej temat komuś innemu, a tym bardziej kleryczce. W końcu ona będzie posługiwać się swoją wewnętrzną energią nie rzadziej niż on sam jako czarodziej. Odetchnął zarazem w duchu, że Figlarna nie potrzebuje poważnej pomocy.
-Ja nazywam się Burzowy Kolec... – posługiwał się tym imieniem pierwszy raz poza Mistycznym Kamieniem. Nie był w sumie pewien, czy na pewno jest dla niego odpowiednie, no ale cóż... – i z chęcią cię tego nauczę – uśmiechnął się przyjaźnie do nowo poznanej smoczycy. Zrobił chwilkę przerwy, aby zastanowić się od czego zacząć i dodał – w takim razie zamknij oczy i wycisz się. Pozwól swojemu umysłowi... błądzić po ciele. Powinnaś znaleźć maddarę, u każdego może być w innej formie. Kiedy ci się uda po prostu do mnie kiwnij – obserwował z zaciekawieniem, jak będzie zachowywać się Figlarna.

: 16 sie 2016, 13:37
autor: Figlarne Serce
Skinęła z wdzięcznością pyskiem i zaraz zabrała się do wykonywania danego jej polecenia. Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech wyciszając się, a jej myśli krążyły sobie swobodnie to napływając, to znów oddalając się od jej głowy. Skoncentrowała się teraz na swoim ciele, starając się wczuć w nie jak najdokładniej. Czuła przez jakiś czas zwykłe fizyczne doznania towarzyszące odprężeniu, ale oczywiście nie poprzestawała na tym. Z pewnością by poczuć maddarę należało sięgnąć mentalnie znacznie bardziej w głąb siebie i tak właśnie uczyniła. Zauważyła nagle coś, co wyraźnie się różniło od jej początkowych odczuć. Czuła, że przez jej ciało przepływa niezwykła energia, której dotychczas nie znała. To chyba właśnie była mana należąca do niej. Nie zwlekając zatem dłużej kiwnęła do Burzowego głową na znak, że znalazła.

: 16 sie 2016, 15:29
autor: Znamię Burzy
Obserwował, jak adeptka uspokaja się, wycisza, wyrównuje oddech. Po jakimś czasie kiwnęła do niego głową na znak, że już znalazła, to czego szukała, czas więc na kolejne polecenia.
-Musisz pamiętać, że maddara potrzebuje dokładnie określonego celu – rzekł samczyk spokojnym tonem. Nie chciał wybić Figlarnej ze skupienia – teraz musisz bardzo precyzyjnie wyobrazić sobie to, co będziesz chciała wyczarować. Na początek wybierz sobie coś prostego, na przykład kulę lub kamień. Nadaj swojemu wyobrażeniu jak najwięcej właściwości, twardość, wygląd, fakturę, kształt, ciężar, a nawet temperaturę i zapach. Im więcej cech, tym lepiej. Następnie wybierz miejsce, w którym owo coś się pojawi i przelej w nie cząstkę swojej maddary – część z tego mógł zapewne powiedzieć wcześniej, no ale cóż, nie miał okazji wcześniej próbować uczyć kogoś panowania nad Maddarą. Tym bardziej, że sam nauczył się tego całkiem niedawno! Na razie jednak z zaciekawieniem rozglądał się wokół Figlarnej. Podejrzewał, że jej pierwsza próba nie będzie doskonała, przecież prawie nigdy nie była. Na razie mógł tylko czekać.

: 18 sie 2016, 10:01
autor: Figlarne Serce
Nie wychodząc ze stanu skupienia młoda smoczyca wyobraziła sobie kulę. Kula miała być dosyć duża, ale miękka i gładka w dotyku, o barwie ciemnego granatu z wieloma złotymi niewielkimi kropkami. Jej powierzchnia miała być matowa, ale za to kropki powinny się pięknie błyszczeć. Pomiędzy nimi zaś miał się wić cienki zielony wzorek podobny do pnączy winogron. Twór powinien być nie ciężki, ale lekki i o pustym wnętrzu, przy dotknięciu zaś miał wydawać odgłos cichego szelestu. Kula w smaku miała być słodka i delikatna, natomiast jej zapach powinien przywodzić na myśl świeże gruszki. Temperatura kuli miała być raczej umiarkowana, ani specjalnie wysoka, ani też nie za niska. Twór miał się pojawić dokładnie pomiędzy Figlarną, a Burzowym pośrodku, a jednocześnie na wysokości ich pysków. Kula miała sobie spokojnie lewitować w powietrzu. Mając już kompletną wizję swojego magicznego tworu kleryczka zaczerpnęła trochę maddary ze swego wnętrza, po czym tchnęła ją w wyobrażenie.

: 18 sie 2016, 14:37
autor: Znamię Burzy
O tak, poczuł wokół siebie obcą maddarę, a chwilę później mógł też dostrzec między nim a Figlarną... imitację kuli, no bo kulą to do końca nie można było nazwać. Była to raczej jej iluzja, niebywale, była granatowa, miała zielony wzorek, a także złote kropki, ale szczerze powiedziawszy... niespecjalnie błyszczące. Była po prostu wyblakła.
-Możesz otworzyć oczy, ale postaraj się utrzymać połączenie między umysłem, a kulą – rzucił do kleryczki. Po chwili dodał – mam nadzieję, że jak tego dotknę, to nic mi się nie stanie? – nie czekając na odpowiedź podszedł do tworu Figlarnej i wyciągnął w jego stronę łapę.
Czy kula była miękka? Tego nie mógł stwierdzić, ponieważ łapa przeleciała przez iluzję nie dotykając jej. No cóż, poczuł za to jej zapach. Ten o dziwo był wyraźny, zdecydowanie czuł gruszki. Tak czy siak Figlarna nie miała powodów do niezadowolenia, jak na pierwszą próbę było naprawdę dobrze.
-Naprawdę nieźle – powiedział z uśmiechem, jednocześnie cofając się od iluzji – za pierwszym razem nigdy do końca nie wychodzi. Teraz zamknij z powrotem oczy, wycisz się i wróć do kuli. Przypomnij sobie te właściwości, które chciałaś jej nadać, skup się na nich jeszcze bardziej. Kiedy to zrobisz możesz sobie wyobrazić prosty tor, albo koryto, dzięki któremu maddara stale będzie przepływać do wybranego miejsca. Spróbuj – machnął zachęcająco łapą i czekał na wyniki tego ćwiczenia. Podejrzewał, że teraz będzie już o niebo lepiej.

: 19 sie 2016, 10:52
autor: Figlarne Serce
Otworzyła oczy zgodnie z poleceniem cały czas utrzymując połączenie między imitacją kuli, a swoim umysłem. Była nieco zawiedziona, że nie do końca wszystko wyszło tak jak to sobie wyobrażała, no ale cóż...to była dopiero pierwsza próba, przy kolejnych postara się bardziej. W milczeniu obserwowała jak Burzowy Kolec „bada” jej magiczny twór. Figlarna wysłuchała uważnie słów samca, po czym na powrót zamknęła oczy i wyciszyła się powracając na nowo do swego wcześniejszego wyobrażenia kuli. Spokojnie przypomniała sobie kolejno wszystkie cechy, które zamierzała nadać swojemu tworowi i skoncentrowała się na nich ze wszystkich sił. Wielkość dosyć duża, kolor ciemnego granatu ze złotymi kropkami i zielonym winogronowym wzorkiem, powierzchnia matowa, w dotyku miękka i gładka, a kropki błyszczące. Waga lekka, pusty środek, smak słodki i delikatny, o umiarkowanej temperaturze i zapachu świeżych gruszek. Przy dotknięciu kula powinna cicho szeleścić. I oczywiście miała być cały czas pośrodku między Figlarną, a Burzowym spokojnie lewitując w powietrzu na tej wysokości, na której znajdowały się ich pyski. Kleryczka mocno już skupiona na tych wszystkich szczegółach wyobraziła sobie proste, brunatne koryto z twardej gliny, którym zamiast rzeki miała przepływać jej maddara. Koryto miało dość wysokie brzegi, by mana nie przelewała się poza nie, a prostym, równomiernym prądem stale podążała do kuli, by zasilić oba magiczne twory. Koryto w dotyku było mocne i twarde, smakowało gorzko i nieprzyjemnie, a jego zapach był wonią rzecznego szlamu przemieszanego z trawą. Co do odgłosu, to wydawała go przepływająca nim maddara imitując rzekę. Wreszcie, mając gotowe wyobrażenie koryta przy jednoczesnym utrzymywaniu kuli smoczyca tchnęła w nie swoją maddarę tak, by teraz nie zasilała jedynie kuli, ale również drugi twór, którym miała przepływać.

: 28 sie 2016, 22:12
autor: Znamię Burzy
Burzowy poczuł znowu wokół siebie maddarę, tym razem było jej jednak dużo więcej. Była bardziej skupiona, wiedział już, że przy tej próbie Figlarnej prawdopodobnie wszystko się uda. Prawdopodobnie...
Obserwował jak kula zaczyna nabierać żywszych barw, teraz faktycznie wydawało się, że była prawdziwa. Podszedł do niej, delikatnie musnął ją łapą. Twór faktycznie był szorstki, oprócz tego Burzowy usłyszał też specyficzny szelest. No i kończyna nie przeleciało swobodnie przez iluzję.... może dlatego, że to już nie była tylko iluzja. Odsunął się powoli i na jego pysku w pewnym momencie pojawiło się wyraźne rozbawienie. Spostrzegł miedzy Figlarną a jej kulą rynnę. Była dużo mniej wyraźna od jej głównego tworu, dlatego na początku jej nie spostrzegł... Czyli kleryczka użyła maddary do stworzenia tworu za pomocą którego przelewa maddarę do tworu numer dwa? Ciekawe... ale o dziwo zadziałało. Jednak to nie o to chodziło, Figlarna nie mogła przykładać aż tak wielkiej wagi do tego koryta. Miał jednak nadzieję, że nie będzie się o to obwiniać, pewnie to on coś źle wytłumaczył.
-Kula jest bardzo ładna, ale tego koryta każdy wokół nie musi widzieć – rzekł z teraz już naprawdę wyraźnym rozbawieniem – nie używaj maddary do stworzenia dokładnego koryta. To ma być jedynie proste wyobrażenie, dzięki któremu będzie ci łatwiej przesłać maddarę do tworu – przerwał na chwilę. Spowdziewał się, że za chwilę kleryczka poprawi co trzeba, a tymczasem dalsza nauka – teraz nauczysz się poruszać swoją kulą. Wyobraź sobie delikatnie cienką linie, po której twór będzie się przemieszczał. Musisz dokładnie określić trasę jej ruchu. Wtedy tchnij w to wyobrażenie maddarę i zobacz co się stanie – uśmiechnął się pokrzepiająco i czekał na ro, co zrobi samiczka.

: 01 wrz 2016, 19:08
autor: Figlarne Serce
Uśmiechnęła się z uroczym zawstydzeniem, ale już po chwili przestała uwidaczniać koryto poprzestając jedynie na jego prostym wyobrażeniu w swoim umyśle. Natomiast kula pozostała niezmieniona. Teraz Figlarna wyobraziła sobie prostą niewidoczną trajektorię, po której miała poruszać się jej kula. Ów wyznaczony tor znajdował się nad ziemią na wysokości pysków Figlarnej i Burzowego jednak w takiej odległości od ich ciał, by poruszająca się po trajektorii kula ich nie dotknęła. Ale też niezbyt daleko, żeby dobrze było wszystko obserwować. Niewidoczna trajektoria miała mieć kształt ósemki zakreślony tak, że kleryczka stała w środku jednego okręgu, zaś samiec w drugim kole. Kula miała przemieszczać się po tak utworzonej niewidzialnej linii niezbyt szybkim, spokojnym ruchem jak gdyby po prostu płynęła sobie z prądem rzeki. Kiedy Figlarna miała już całe wyobrażenie dopracowane w swoim umyśle zasiliła je maddarą i obserwowała jaki to przyniesie efekt.

: 02 wrz 2016, 14:39
autor: Znamię Burzy
Już po chwili mógł obserwować, jak znika koryto. O tak, teraz wyglądało to już dużo lepiej. Samiczka mogła być z siebie zadowolona, tym bardziej, że kula zaczęła się poruszać między nimi po trasie na kształt ósemki. Kiedy kolorowy twór wykonywał drugą ósemkę uznał, że wszystko jest w porządku i może zakończyć naukę.
– Bardzo dobrze. Całkiem szybko wszystko opanowałaś – powiedział do Figlarnej – jeśli będziesz potrzebowała pomocy to możesz zawsze mnie wezwać.
Jeśli kleryczka nic od niego więcej nie będzie chciał to po prostu odleci. Spełnił w końcu swoje zadanie. teraz czas, żeby on znalazł nauczyciela do używania magii w walce.

//raport MP I

: 02 wrz 2016, 15:07
autor: Figlarne Serce
– Dzięki, myślę, że teraz poćwiczę to trochę sama. Korzystanie z magii jest niesamowite i cieszę się ogromnie, że nauczyłeś mnie jak to się robi. – rzekła odcinając dopływ maddary i pozwalając, by jej twór spokojnie zniknął. Uśmiechnęła się wesoło do Burzowego Kolca i zamachała energicznie na boki swą puszystą kitą.
– To bardzo miłe z twojej strony i z pewnością będę o tym pamiętać, ale tak sobie jeszcze pomyślałam, że może chciałbyś spędzić ze mną trochę czasu i poza treningiem? Znaczy...jeśli ci to nie przeszkadza? – zagadnęła wstając ze swego miejsca i przeciągając się lekko. W następnym momencie jej wzrok znowu był utkwiony w samcu.

: 02 wrz 2016, 22:08
autor: Znamię Burzy
Adeptowi zrobiło się aż głupio. W sumie mógł to sam zaproponować... nauczył Figlarną magii, ale w sumie nic o niej nie wiedział. A wydawała się całkiem miłą smoczycą. Uśmiechnął się więc w odpowiedzi. Teraz cieszył się, że nie zdążył ruszyć się z miejsca. Przeszedł kawałek do przodu. Teraz stał w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się kula Figlarnej.
– No pewnie! Mówiłaś, że jesteś kleryczką... kto w takim razie jest twoim mistrzem? – w końcu Woda ani Życie nie miała swojego nauczyciela. Machnął ogonem i przysiadł. Był bardzo ciekawy odpowiedzi, jak i tego co teraz zrobi kleryczka. Rozejrzał się wokół. W sumie całkiem ładne miejsce, wcześniej na to nie zwracał uwagi. Później wrócił wzrokiem do smoczycy.

: 09 wrz 2016, 0:33
autor: Figlarne Serce
– Czerwień Kaliny, jest nadzwyczajną mistrzynią, dzięki niej sporo już wiem o ziołach, choć wciąż się jeszcze uczę. – odpowiedziała i podeszła do Burzowego stając u jego boku. – Masz może ochotę się przejść? W międzyczasie możemy dalej rozmawiać, chciałabym cię lepiej poznać. U kogo trenujesz i kim zamierzasz zostać? A przede wszystkim co lubisz robić? Ja odkryłam na przykład, że uwielbiam śpiewać i uszczęśliwiać innych, nie ma nic przyjemniejszego od szczerych uśmiechów na pyskach moich przyjaciół i rodziny. Dla nich stanęłabym chyba nawet na rogach chociaż nie wiem czy jest to w ogóle wykonalne. Heh...mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że tak dużo mówię? Wiem, że niektórzy mogą tego nie lubić, ale ja już tak chyba po prostu mam, czasami nie umiem się powstrzymać, żeby czegoś nie powiedzieć. – zaśmiała się serdecznie.