Strona 11 z 26

: 24 kwie 2016, 16:17
autor: Kruczopióry

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

// Kurdeee, niechcący mi się skasował praktycznie cały napisany odpis i musiałem od nowa, buuu :<.

Było dosłownie o łuskę; kamień minimalnie minął pysk smoczycy, kiedy ta wykonywała uskok, mogła już prawie widzieć go na swojej twarzy... ale udało się! Pędzący atak nie trafił jej w głowę, jedynie w dalszej drodze bardzo delikatnie zahaczył o uciekające skrzydło, od którego odbił się lekko w bok i upadł na ziemię, przekoziołkowawszy. Lądowanie młodej też nie było najgorsze. Kruczopióry przytaknął lekko łbem i uśmiechnął się. Brawo!

– Dlaczego nic nie mówisz? Nie cieszysz się? – zapytał młoda, uśmiechnąwszy się do niej. – Tak czy tak, skoro nad uskokiem... w miarę panujesz, spróbujemy teraz innej techniki: uchylenia – stwierdził, zaś obok młodej zaczął metalizować się kolejny twór. Metalowy płat: miał grubość łuski, długość i szerokość mniej więcej jak ciało smoczycy i prostokątny kształt. Pojawił się zaraz na prawy bok od niej, na ewyskoość nieco poniżje grzbietu.

– Teraz chciałbym, abyś obniżyła ciało tak, żeby uniknąć mojego ataku, zanim ten nad ciebie... nadleci – zaczął, wyszczerzywszy lekko kły. – Ugnij kolana bardzo nisko, tak, żeby prawie dotykały ziemi. Brzuch podobnie – ma się niemal stykać z podłożem. Ogon nie rozluźniaj; wprawdzie wtedy leżałby najniżej, jak to możliwe, ale powinien być po prostu rozprostowany tuż powyżej gruntu. podobnie łeb – oczy zwróć na mnie – dodał, samemu obserwując Mafrin. – Oczywiście najniżej byłabyś, gdybyś zamiast uginać kolana i tak dalej, po prostu rozłożyła się płasko na ziemi, ale to... bardzo nierozsądne w walce, bo wydłuża czas reakcji – dodał, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. – Zresztą... zaraz się o tym przekonasz – dodał, wyszczerzywszy lekko kły. Hmm... Co miał na myśli...? Tak czy tak, metalowy płat ruszył nad Mafrin – miała więc mało czasu!

: 27 kwie 2016, 21:49
autor: Obnażony Kieł
Kamień śmignął jej przed łbem nawet w niego nie zahaczając. Dopiero po krótkiej chwili poczuła jak odbija się od jej skrzydła. Zawarczała. Nie wyszło tak jak chciała. Może i takie uderzenie by jej nie zabiło ale uskok nie był perfekcyjny. Spojrzała na Kruczopiórego. Najwyraźniej był w dobrym humorze. Spojrzała w bok. Samiec szykował dla niej następne zadanie i do tego wymagał czegoś w rodzaju rozmowy.
– Cieszę się tylko żeby zrobić dobry unik potrzebuje skupienia. Właśnie dlatego się nie odzywam. Za to widzę że ty jesteś w świetnym humorze. – Wysapała prędko nadzorując zbliżającą się płytę. Nie odezwała się więcej skupiła się na obronie.

Przycisnęła skrzydła do tułowia żeby przypadkiem płyta o nie nie zahaczyła. Rozłożyła palce wszystkich łap i z uporem wbiła je w ziemię. Miało jej to pomóc w utrzymaniu równowagi. Mocno ugięła kolana pochylając ciało ku podłożu. Nie leżała wolała nie sprawdzać jak dużo czasu zajmuje reakcja z takiej pozycji. Jej grzbiet był prosty jednak gotowy na wszelaką reakcję. Zaraz potem umieściła głowę niżej niemal w równej linii z kręgosłupem. Ogon również powędrował ku ziemi jednak cały czas był prosty. . Młoda miała go pod swoją kontrolą. Błoniaste uszy przycisnęła mocniej do łba jakby obawiając się ich stracenia. Zwróciła wzrok na Kruczopiórego.
– Właściwie dlaczego mam patrzeć w twoją stronę? Co by się stało jakbym się odwróciła? – Zapytała po chwili zastanawiając się nad odpowiedziom.

: 30 kwie 2016, 0:46
autor: Kruczopióry
– Po prostu chciałem, żeby patrzenie na mnie ułatwiło ci trzymanie prosto łba – stwierdził Kruczoppióry na pytanie samicy, jednocześnie obserwując, jak uchyla się. Przy okazji obserwował, jak Mafrin uchyla się... Było jak poprzednio: niby dobrze, ale nie do końca. Metalowy płat delikatnie trącił górną część jej lewego skrzydła, ale ostatecznie znalazł się nad smoczycą, a nie na przykład wbił się jej w kręgosłup. Miło, prawda?

– Skoro potrzebujesz skupienia, możemy porozmawiać dłużej po treningu – dodał czernołuski, mrugnąwszy do młodej porozumiewawczo ślepiem. – A teraz... nieco ciekawsza część – dodał, wyszczerzywszy lekko kły. – Przy atakach od góry uskok, którego już próbowałaś, czasami bywa kiepskim pomysłem – choćby dlatego, że odrywając się od ziemi, w praktyce zbliżasz się do tego, co cię atakuje. Można jednak ochronić się tak, aby nie zderzyć się z atakiem... wykonując przewrot. Czyli po prostu przekręcić się po ziemi – stwierdził, wyszczerzywszy lekko kły.

– Nigdy tego sam nie robiłem, jedynie widziałem w akcji u wojowników, więc nie do końca jestem pewien, jak dokładnie powinny zachowywać się twoje kończyny. Dlatego spróbuj to wymyślić sama! – niemal zakrzyknął, pozostając w wyjątkowo dobrym humorze. – po prostu wykombinuj, jak to zrobić, żeby się przekręcić; ja tylko... zapewnię, zebyś miała przed czym uciekać -zakończył z lekko szaleńczym błyskiem w oku.

I coś się ruszyło – nie byle jakieś coś. Oto bowiem metalowy płat Kruczopiórego zaczął powoli sunąć w dół! Ha! Mafrin musiał zdążyć, zanim zostanie nim przygnieciona!

: 01 maja 2016, 15:09
autor: Obnażony Kieł
Poczuła jak metalowa płyta dotknęła jej lewego skrzydła. Niemal zawarczała ze złości. Tak bardzo się starała a ataki Kruczopiórego i tak jej dosięgały! Może i nie robiły jej krzywdy ale gdyby walczyła naprawdę to nic nie wiadomo. Wiedziała że czeka ją jeszcze dużo pracy. Dalej stała tak pochylona pod płytą która teraz się nad nią zatrzymała. Słowa samca trochę ją zdziwiły. Wykonać przewrot bez instrukcji? Może wydawać się łatwe ale przy jej dzisiejszym szczęściu mogło być zdradliwe. Zaniepokoił ją błysk w oku czarnołuskiego. Gdyby wcześniej go nie znała w tej chwili uznałaby go za szaleńca. Z całą pewnością. Metalowa płyta nad jej grzbietem drgnęła i ruszyła ku ziemi. Za zadanie miała ją przygnieść co do tego nie ma wątpliwości! Przestała zawracać sobie głowę zachowaniem samca i zajęła się sobą.

Przycisnęła skrzydła jeszcze mocniej do grzbietu przy okazji upewniając się że są dobrze złożone. Przy przewrocie mogłaby zahaczyć nimi o kamień lub coś innego a wolała tego uniknąć. Opadła całym ciałem ku ziemi teraz już na niej leżąc. Szybko złożyła łapy i przycisnęła je do brzucha. Myślała że będzie to właściwe ale pewności nie miała. Dzięki temu ruchowi chciała sprawić że będzie jej się łatwiej obrócić bo nic nie będzie zahaczać o ziemię. Głowa i szyja prawie nie zmieniły położenia. Szyja była wyciągnięta prosto przed siebie tak samo łeb. Błoniaste uszy pozostały złożone żeby nie zawadzały. Grzbiet wygięła w niezauważalny łuk co wedle jej przekonania miało jej ułatwić zadanie. Ogon trzymała wyprostowany za sobą zaś jego kolec wbił się w ziemie. W tej chwili cieszyła się że niema kolców na grzbiecie bo nie wiedziałaby co zrobić. Włożyła dużo siły w ogon i łapy starając się wprawić swoje ciało w ruch. Po chwili się jej to udało. W czasie przekrętu dużo się nie zmieniło. Łeb z szyją był wyprostowany a ogon napinał się by wprawić ciało w ruch. Podobnie było z łapami. Były złożone przy brzuchu. Mafrin uważała żeby kolce na jej głowie nie zahaczyły o ziemię. W tym celu kiedy przekręciła się na plecy uniosła nieco łeb. Wymagało to sporej ilości siły. W tej samej chwili przekręciła się na bok i przygotowała łapy do następnego przekrętu. Starała się żeby jej ruchy były szybkie i zdecydowane. Łącznie wykonała cztery przewroty po czym szybko wstała i odwróciła się w kierunku Kruczopiórego. Była gotowa na następny atak i uwagi.

: 07 maja 2016, 9:49
autor: Kruczopióry
Kruczopióry delikatnie przytaknął łbem, obserwując starania Mafrin. Właściwie to... sam nie był zbyt dobry w walce fizycznej, dlatego trudno mu było o jakieś uwagi. Kiedy młoda uciekała, metalowa płyta znów lekko ją trąciła – ach, zawsze o włos! – ale jednak wywinęła się, nim naprawdę została przygnieciona. Tylko...

– No, mogłabyś bardziej pilnować zachowania skrzydeł – stwierdził, przewróciwszy ślepiami, bowiem nawet nie będąc wybitnym wojownikiem, potrafił stwierdzić, iż te właściwie rozpłaszczone na ziemi podczas obrotu... no, nie należały do pożądanych. Jednocześnie jednak wyszczerzył kły... gdyż to właśnie podsunęło mu pomysł!

– A może obrona w locie...? – zapytał w sumie sam siebie, odwracając łeb gdzieś w bok, pozostając przytym uśmiechniętym. Zaraz otem znów spojrzał na pisklę. – Umiesz już pewnie latać, prawda? – zapytał Mafrin, obserwując jej reakcję. Ciekawe, czy ta forma obrony spodoba się jego uczennicy...? – Unies się więc do góry, na wysokość może trzech ogonów, nie przesadzaj, żeby w razie jakiegoś wypadku nic ci się nie stało – dodał. W międzyczasie zaś nad łbem czarodzieja zaczął materializować się kamienny kolec – niewielki, długi na szpon, trochę chropowaty, o kształcie stożka, którego podstawa miała średnice może pół szpona. Za chwilę ten kolec miał ruszyć ku klatce piersiowej smoczycy... i nawet lekko się w nią wbić, choć prawdziwej krzywdy nie wyrządzić. No, chyba że młoda się obroni!

– Sama wybierz, w którym kierunku chcesz przed moim atakiem uciekać, tylko jeśli wybierzesz dół, uważaj, aby nie wyrżnąć w ziemie – zaznaczył, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. – Pamiętaj też, że lot wymaga przede wszystkim siły, więc staraj się dbać o dobre odbicie skrzydłami od wietrznej ściany. Reszta... chyba nie powinna różnic się od standardowych akrobacji. Zwyczajnie obierz trasę lotu tak, aby nie było na jej drodze mojego kolca – zakończył... i uśmiechnął się. Na obronie się wprawdzie nie znał, ale na locie już trochę lepiej, wszak należał do smoków powietrznych, wiec spodziewał się, iż zgrabny manewr powinien w tym przypadku okazać się skuteczny. Cierpliwie zaczekał, aż Mafrin przyjmie w powietrzu pozycję gotowości – i wtedy rozpoczął uderzenie!

: 09 maja 2016, 20:29
autor: Obnażony Kieł
Wykonała swoje zadanie jak zwykle w miarę poprawnie. Nie zauważalnie przewróciła oczami czując jak płytka o nią zahacza. Wypuściła powietrze ze świstem. To było tak irytujące kiedy dawała z siebie wszystko i przez jeden głupi błąd lub niedopatrzenie atak jej dosięgał! Głupie skrzydła! Przez chwilę nawet żałowała że je posiada ale prędko odrzuciła te myśli. Skrzydła to było najlepsze co dostała od życia! Dzięki nim mogła na chwilę unieść się w przestworza i zapomnieć o problemach. Które choć mizerne potrafiły być dręczące. Słysząc słowa samca zamrugała niepewnie. Obrona w locie! Niby jak ją wykonać? Po prostu odlecieć w bok? Przecież to za proste!

Jednak nie zadawała pytań i od razu wzięła się do działania. Rozłożyła skrzydła. Pochyliła się jak do skoku. Przód niżej a łapy ugięte. Zwinęła delikatnie skrzydła a ich przednią część uniosła wyżej do góry. Machnęła nimi rozwijając przy dole. W tym samym czasie poruszyła łapami. Był to sprint który miał jej pozwolić na odbicie od ziemi. Najpierw wyskok przednimi łapami a potem dostawienie tylnych. Biegła tak przez chwilę machając skrzydłami biorąc rozbieg. Nie czekając ugięła łapy i mocno wybiła skacząc do góry. Silne machniecie skrzydeł umożliwiło jej pozostanie w górze. Żeby nie wyglądać jak pokraka przycisnęła nogi do brzucha i wyprostowała szyję. Mimo wszystko zależało jej na swobodzie ruchów. Ogon oczywiście też nie zwisał. Był ułożony luźno mniej więcej na wysokości grzbietu. Wzniosła się na wysokość trzech ogonów pilnując poprawnych ruchów skrzydeł. Ustawiła się patrząc na Kruczopiórego z góry. Spokojnie czekała na jego ruch. Już po chwili dostrzegła lecący w jej kierunku kamienny kolec. Na lekki nie wyglądał ale sunął ku niej szybko i niewzruszenie. Mafrin stwierdziła że jego celem jest jej klatka piersiowa! Teraz już nie miała czasu na zastanawianie. Zadziałała bardziej instynktownie. Bez wahania przechyliła ciało na prawą stronę. Łeb trzymał się prosto a szyja była lekko napięta. Jakby gotowa na szybki ruch. Łapy tak jak wcześniej trzymała ugięte przy brzuchu żeby nie zawadzały. Ogon tak jak reszta ciała był przechylony na prawo. Miał działać za ster. Całe ciało było wygięte w lekki łuk. Na końcu przycisnęła do siebie błoniaste uszy. Napięła wszystkie mięśnie szykując się do ruszenia z miejsca. Uderzyła umięśnionymi skrzydłami z góry na dół w powietrzu. Ten ruch był szybki ale Mafrin włożyła w niego dużo swojej siły. Czując że poruszyła się z miejsca wyprostowała ciało. Było ono ułożone pionowo do ziemi dlatego nie miała trudności z zorientowaniem gdzie się znajduje. Tak jak miała w zamiarze poleciała do góry i na prawo przez co usunęła się z pola ataku Kruczopiórego. Przynajmniej tak było w jej mniemaniu. Zastygając w miejscu i cały czas machając lekko skrzydłami czekała na rozwój sytuacji.

: 13 maja 2016, 23:28
autor: Kruczopióry
O włos! Dosłownie o włos! Ale szpikulec minął cel! Kruczopióry uśmiechnął się nieznacznie, potakując delikatnie łbem, a następnie wykonał łbem gest sugerujący jej, aby sfrunęła z powrotem na ziemię.
– Jak mówiłem, na obronie zupełnie się nie znam, więc nie wiem, czy to wszystko, czego mogłabyś się nauczyć... ale walki chyba najlepiej się uczyć przez praktykę, czyż nie? – zapytał, mrugnąwszy do smoczycy porozumiewawczo ślepiem. – Najlepiej sama spróbuj odkryć jeszcze inne techniki, inwencja bywa przydatna. Z mojej strony... chyba tyle – stwierdził, wyszczerzywszy lekko kły. Ach, gdyby ta młoda chciała uczyć się magii, niewątpliwie pokazałby jej dużo więcej interesujących sztuczek... ale cóż, ze chciała poznać techniki obrony od czarodzieja? Jej wybór. Jego magii uczył wojownik i w gruncie rzeczy na dobre mu to wyszło...

– Teraz przynajmniej nie zeżrę cię byle wilk, a przynajmniej nie bez walki – dopowiedział jeszcze, przewróciwszy ślepiami. – Chciałabyś jeszcze o czymś porozmawiać, Mafrin? – zapytał na koniec, utkwiwszy ślepia w smoczycy. Cóż, w gruncie rzeczy nie miałby nic przeciw dalszej dyskusji, zwłaszcza ze samiczka wydawała mu się całkiem interesująca. Na pewno zaś bardzo chętna do wszelkiej nauki, co zresztą mu się podobało.

// raport obrona I :)

: 14 maja 2016, 13:21
autor: Obnażony Kieł
Uśmiechnęła się wesoło kiedy kamienny kolec Kruczopiórego ją minął. Nie poczuła na ciele żadnego uderzenia co oznaczało że jej nie dotknął. Pierwszy raz w czasie całej nauki udało jej się całkowicie uniknąć wymierzonego w nią ataku. Oby w prawdziwej walce miała więcej szczęścia! Widząc znak samca nakazujący jej wrócić na ziemię ruszyła się z miejsca. Nie minęło dużo czasu kiedy wylądowała niedaleko Kruka.
– Za nic nie dałabym się zeżreć wilkowi tylko użyłabym swoich skrzydeł. – Powiedziała i poruszyła lekko złożonymi skrzydłami. Lubiła ich używać ale nie oznaczało to że lata bardzo dobrze. Jednak twierdziła że jej umiejętności byłyby wystarczające.
– Dziękuje że nauczyłeś mnie się bronić pomimo swojej rangi. Jestem ci naprawę wdzięczna. – Powiedziała słysząc ostatnie pytanie. Porozmawiać tylko o czym?
– Ciekawi mnie skąd u ciebie takie pokłady radości? – Powiedziała siadając na trawie. Przekrzywiła lekko łebek czekając na odpowiedź.

: 22 maja 2016, 0:58
autor: Kruczopióry
– Skąd we mnie tyle radości...? – powtórzył za Mafrin Kruczopióry, na jego pysku zaś zagościł tajemniczy uśmiech. – No cóż... jestem czarodziejem. A czarodzieje umieją czynić cuda. Kto by się nie cieszył, że umie czynić cuda? – zapytał retorycznie, parsknąwszy przy tym śmiechem. Następnie zaś przeciągnął się lekko, skręcając w bok.

-Późno się już zrobiło – stwierdził, spogladając na moment na niebo, gdzie rzeczywiście zaczynało się powoli ściemniać. – Wróćmy do obozu, co Mafrin? – zasugerował, samemu powoli rozpoczynając spacer. – Jeśli masz jeszcze jakieś pytania, możesz mi je zadać w drodze. Teraz... no, nie ryzykowałbym, że coś na nas wypadnie z ciemności – podkreślił i mrugnął porozumiewawczo ślepiem. Cóż, skoro trening został zakończony, faktycznie nic tu dłużej po nich; mimo wszystko Mafrin, aspirując na wojowniczkę, od Kruczopiórego nauczyć się wiele nie mogła. Ten rzucił tylko ostatnie spojrzenie na piękną, kwiecistą polanę, nim skierował swoje kroki wprost do obozu. Powoli, pozwalając młodej iść wraz ze sobą... o ile, oczywiście, tego chciała.

: 23 maja 2016, 22:01
autor: Obnażony Kieł
Odpowiedź samca była ciekawa ale Mroczna spodziewała się czegoś innego. Myślała że powodem jego szczęścia jest jakieś radosne wydarzenie w jego życiu lub mile spędzony czas. Jednak Kruczopióry odpowiedział inaczej czym mile ją zaskoczył. Po chwili zerknęła na niebo. Faktycznie zaczynało się ściemniać. Dziwne że wcześniej tego nie zauważyła. Widząc że samiec odchodzi wstała i szybko go dogoniła. Od ich poprzedniego spotkania sporo urosła dlatego nie miała z tym problemu. Szła przy jego prawym boku słuchając tego co mówił.
– Nawet jeśli coś by na nas wyskoczyło to jesteś czarodziejem. Jedynym i najlepszym w Ogniu. Z pewnością byś sobie poradził. – Powiedziała wesoło. Ciekawa tego jak ten zareaguje. Co prawda nie zadała mu żadnego pytania ale ciągnęła rozmowę. A to już coś prawda?

: 23 cze 2016, 11:14
autor: Tejfe
Samczyk postanowił przyjrzeć się bliżej wspólnym terenom Wolnych Stad, swoje Wodniste tereny poznał już dobrze, ale niewiele miał okazji, by wyjść z groty i samotnie zwiedzić inne części tego magicznego świata, w którym przyszło mu mieszkać. Więc wraz ze wschodem Złotej Twarzy, wyruszył z groty w stronę Dzikiej Puszczy. Uwielbiał wędrować, w spokoju, rozmyślając nad minionymi wydarzeniami. Dzisiaj jego umysł zaczęły spowijać wspomnienia z przed kilku dni, kiedy to w jakiś dziwny sposób przeniósł się do krainy snów, albo do zaświatów, czy do krainy Boga Tharara. Sam nie wiedział gdzie się wtedy znajdował. Następnego dnia nie był też pewny czy to nie był zwykły sen, ale w końcu utwierdził się w przekonaniu, że nie mógł to być. Tam rozmyślał, wspominając przyjacielską postać Łowcy i tę piękne lasy. Myślał o Białej Łani, której nie ujrzał, o mapie, którą dostał i o bagnie, w które prawie wpadł. Tak myślał i myślał, idąc przed siebie, kiedy nagle zorientował się, że już dawno minął granicę swojego Obozu. Nie wiedział ile czasu minęło od jego wyjścia, bo zwykle prażące łuski słońce, dzisiaj schowało się za chmurami. Czy to zwiastun nadchodzących deszczy?

: 23 cze 2016, 11:36
autor: Kreatywny Kolec
ten av jest genialny ;] Od Pustyni?

Los czasami bywa złośliwy, akurat o tej samej porze (czyli o wschodzie słońca) Vizion również ruszył na "wycieczkę", minął tereny Cienia i znalazł się w puszczy. Poruszał się nieco pokracznie na swoich przednich kończynach ale w lesie nie było za bardzo jak latać. Skupiał się na tym aby po prostu iść, jego myśli nie zaprzątały żadne troski czy głupie myśli. On chciał już po prostu być oficjalnie Adeptem, jego pisklęce imię mu przeszkadzało. Nagle zaczął myśleć o Przedwiecznej... podobno adept dostaje Mistrza i od niego ma się uczyć. Jednak nastolatek czuł, że nie chce mieć Mistrza czy Mistrzyni. Woli się sam uczyć a jak poczuje taką potrzebę poprosi jakiegoś łowcę o naukę. Tak rozmyślając dotarł na polankę a na niej zauważył- cóż za niesamowite zjawisko- smoka. Zatrzymał się między drzewami i po prostu czatował tam, wolał się na razie nie wtrącać bo przecież ten tutaj Wodnisty (powoli zaczynał, nie wiedzieć skąd i dlaczego, odczuwać do nich niechęć) mógł na kogoś czekać.

: 25 cze 2016, 19:54
autor: Tejfe
//Od Pustyni. :) Twój też ładny. Te błyszczące ślepia. ♥

Wodnisty jednak na nikogo nie czekał. Przystanął po prostu, bo nie miał w zwyczaju śpieszyć się i rozmyśla, a o tym o czym rozmyślał, wspomniane w poście wcześniej było. Był jednak tak zagubiony we własnych fantazjach, że nie zauważył młodego Cienistego i kiedy ponownie ruszył do wędrówki, po prostu się z nim zderzył. Chyba dobrze, że nie szkolił się na wojownika, ani tym bardziej na uzdrowiciela. Taki niezdara! –Me przeprosiny ogromne, pragnąłbym byś przyjął.– powiedział, cofając się do tyłu, zdezorientowany mrugając na przemian ślepiami. Dopiero po wypowiedzeniu tych słów, uważniej przyjrzał się napotkanemu smokowi. Był trochę młodszy od niego, z jakieś parę księżycy, o czy mówiła jego jeszcze dobrze nie sproporcjonowana sylwetka. Miał białe łuski, które pod innym kątem wydawały się bardziej szare, a na podbrzuszu niemal czarne. Samczyk nie umiał powiedzieć czy jest ładny, czy nie, bo raczej nie oceniał pod tym względem tej samej płci co on. Jedyne o czy teraz myślał, to o ty jak zareaguje Cienisty. Tak, on też nauczył się, że tutaj smoki rozpoznają się po zapachu. Było mu bardzo wstyd, ale wiedział też że nic wielkiego nie zrobił i ten raczej nie powinien pałać wściekłością. Mimo wszystko uśmiechnął się łagodząco, nie chcąc wchodzić z nim w konflikt.

: 19 lip 2016, 16:48
autor: Zmierzch Gwiazd
Veles energicznym krokiem wkroczyła na polankę pełną kwiatów. Młoda Adeptka napawała się pięknem setek kolorowych kwiatów i nie mogła się nacieszyć. Szmaragdowa lubiła kwiaty, zwłaszcza te rosnące na polanach, takich jak ta. Położyła się pośród kwiatów i wpatrywała się w niebo. Może spotka tu kogoś ? Samiczka bardzo lubiła poznawać nowe smoki, szczególnie spoza jej stada. Uwielbiała takie chwile gdy dwoje nieznajomych spotyka się i dopiero się poznają. Dlatego wyczekiwała.

: 20 lip 2016, 9:36
autor: Zmora Opętanych
___Miała słabość do lasów – nie tak ogromną jak do gór, które najbardziej kojarzyły jej się z rodzinnymi stronami – ale lasy też miały w sobie pewien urok, który ją przyciągał. Tam, skąd pochodziła było ich całkiem sporo. Właściwie tam było wszystko, nawet niewielka pustynia. Różnorodność zdecydowanie była cudownym atutem.
Był późny wieczór, niebo stawało się coraz ciemniejsze. Dlatego też Keezheekoni opuściła swoją tymczasową jaskinię i wyszła na zewnątrz, rozkoszując się chłodem owego wieczoru, który przyjemnie owiał jej łuski. Poszła w stronę Dzikiej Puszczy, miejsce może nie do końca odpowiednie na nocne wycieczki, ale dla niej w sam raz. W razie czego umie się obronić, ma umiejętności. Nie wspominając o tym, że w jej żyłach płynie krew jednej z najlepszych wojowniczek Wolnych Stad.
Poruszała się cicho, bezszelestnie, jakby sunęła po ziemi. Dotarła na Kwiecistą Polankę – na niebie migotały już pierwsze gwiazdy. Widziała tam pewną nieznaną samicę, w jej wieku, może odrobinę starszą. Nie ukazywała się, utrzymywała bezpieczny dystans, skryta za zaroślami, które ukrywały black jej białych łusek szyi i podbrzusza. Jedynie, co można było teraz ewentualnie dostrzec, to dwa migoczące, fioletowe punkciki.

: 20 lip 2016, 11:54
autor: Zmierzch Gwiazd
Robiło się ciemno ale Szmaragdowa została. Lubiła patrzeć w gwiazdy a i ciemność jej nie przeszkadzała . Nagle do jej nozdży doszedł nieznany jej zapach innego smoka. Zaczęła się rozglądać na wszystkie strony. Usiłowała znaleźć wzrokiem nieznajomą lecz nie znalazła.
-Ktoś tu jest ? – Zapytała nadal rozglądając się.
Zerwała się na równe łapy. W razie potrzeby była gotowa do ucieczki. Nie umiała się jeszcze bronić ani nawet atakować. Można by powiedzieć że była bezbronna. Nic bardziej mylnego. Pod puszystym futerkiem bije waleczne serce

: 05 sie 2016, 14:31
autor: Zmora Opętanych
___Przyglądała się pokrytej krótkim futrem samicy, która z początku spokojna i niczego nieświadoma – teraz zaczęła się rozglądać. Rzeczywiście, wiatr niespodziewanie zmienił swój kierunek i musiał przynieść jej woń cienistej. Woń rosy, wanilii, świeżego deszczu i niemal niewyczuwalny zapach krwi, typowy dla Cienistej Braci.
Ponieważ samica Życia nie wiedziała jeszcze, gdzie dokładnie jest Keezheekoni, ta nie widziała potrzeby by się jako tako ujawniać. Pytanie – ktoś tu jest – brzmiało tak głupio i banalnie, że prawy kącik jej fioletowego pyska mimowolnie uniósł się w drwiącym uśmiechu. Ale Nieznajoma nie mogła tego dostrzec, jak na razie. Wywerna była dobrze skryta za zaroślami.
– Możliwe – odpowiedziała jedynie, potwierdzając przeczucia północnej. Nie pokazywała się, czekała aż to Życiowa sama ją odnajdzie. Fioletowe, świecące w mroku ślepia były jedynym, co można było dostrzec – wystarczyło spojrzeć w odpowiednią stronę, a wtedy można było zauważyć dwa punkciki między mrokiem drzew i krzewów.

: 05 sie 2016, 15:33
autor: Zmierzch Gwiazd
Zdziwiona całą tą sytuacją zaczęła szukać smoczycy. Rozglądała się bacznie szukając najmniejszego nawet ruchu w zaroślach, najmniejszego drgnięcia lub czegokolwiek co pomogłoby jej w znalezieniu cienistej. Wiedziała już mniej więcej gdzie jest Keezheekoni dzięki jej woni a po chwili szukania dostrzegła również jej oczy. Ostrożnie podeszła bliżej. Wyczuła zapach krwi ale nie wiedziała czy cienista jest po prostu ranna czy ma łapy splamione krwią. Nie wiedziała też czy ma przyjazne czy wrogie zamiary więc pozostawała czujna na każdym kroku.
-Wyjdź z ukrycia. Nie boję się ciebie a i tak już wiem gdzie się kryjesz.– Powiedziała podchodząc bliżej. Zatrzymała się dopiero w odległości około paru szponów od niej. Czekała na jej reakcję bacznie obserwując. Była gotowa na obronę lub rozmowę zależy czy Smoczyca jest przyjaźne czy wrogo wobec niej nastawiona.

: 05 sie 2016, 15:42
autor: Zmora Opętanych
___Widziała każde spięcie i rozluźnienie mięśni, każdy ruch, każde spojrzenie. Wiatr co i rusz zmieniał kierunek, jakby nie mógł się zdecydować na czyją korzyść ma grać, po czyjej stronie stanąć. Chociaż w sumie i tak wszystko było przesądzone. Gdy północna szła prosto w jej stronę, fioletowołuska nawet nie drgnęła. Nie robiło to na niej wielkiego wrażenia, nie zamierzała na siłę się ukrywać. Po prostu... Grała we własną grę. Grę, w którą Szmaragdowa została właśnie wplątana, o czym nie miała pojęcia. I prawdopodobnie nigdy nie będzie go miała.
Gdy była już bardzo blisko, cienista uniosła się już w pełni. Była mniej więcej tej samej wielkości co Szmaragdowa, ale wielkie skrzydła sprawiały wrażenie, jakby ją znacząco przerastała. Uniosła głowę i wyciągnęła szyję, układającą się w kształt litery "s". Liliowe ślepia nie pokazywały żadnych emocji. Były upiorne w swojej czystej, nieskazitelnej beznamiętności.
– Nie spieszy mi się, by stąd wychodzić – powiedziała w końcu, w ogóle nie ruszając się z miejsca. Nie było nawet sensu, skoro Nieznajoma już do niej podeszła. Długi, bardzo długi ogon wił się po ziemi jak leniwy wąż.
– Strach to niejednoznaczne pojęcie. Nie boisz się mnie? A może po prostu nie wiesz, że się boisz? Czy jedynie udajesz, że tak nie jest? – och, ciekawe czy taka ilość pytań nie okaże się zbyt przytłaczająca dla samicy. Tutejsze smoki rozumowały znacznie wolniej, niż Keezheekoni by chciała.

: 05 sie 2016, 16:11
autor: Zmierzch Gwiazd
Patrzyła na Smoczycę wzrokiem który nie zdradzał żadnych nawet najmniejszych uczuć. Jedyne co miżnq było w nich zobaczyć to to, że Smoczyca była nieugięta. Nie zamierzała się cofać. Trwała w bezruchu lustrując cienistą wzrokiem.
– Nic z tych rzeczy. – Powiedziała twardo.
Może i Smoczyca była wyższa co nieco od niej ale mimo to Szmaragdowa traktowała ją jak równą sobie. Nie bała się. Veles nigdy nie lękała się innych smoków.
– Masz jakieś imię czy też miano ? A może jesteś bezimienna ? – Zapytała chłdno.
Nie okazywała żadnych uczuć. Przymrużyła lekko zielonkawe oczy. Oczekiwała jej reakcji. Veles była cierpliwa. Nigdzie jej się nie spieszyło.

: 05 sie 2016, 20:14
autor: Zmora Opętanych
___Wielu uważa, że jest nieugiętych, że nic ich nie złamie, nic nie jest w stanie przeszkodzić im w czymkolwiek. Ponad połowa z nich wychodzi z założenia, że się mylili. Albo wiedzieli, jaka jest prawda, ale kłamali wobec świata i samych siebie. Nieudolna próba podwyższenia swojej samooceny, a także reputacji wśród innych smoków. Prymitywne zachowanie. Ktoś, kto dysponuje rozumem wie, że zawsze znajdzie się coś co zmusi go do wycofania się – albo chociaż wykonania kilku kroków w tył. Umieć przyznać się do własnych słabości – to jest prawdziwa siła.
– Owszem, mam imię. Ale czy to istotne? – zapytała retorycznie. Czy znając imię fioletowołuskiej Szmaragdowa coś osiągnie? Cokolwiek? Nie. Nic jej to nie da. Zaspokoi jedynie prymitywną ciekawość, nic więcej.
– Imię jest pewną wartością. Wartości nie daje się komuś, kogo ledwo się poznało. Co, jeśli ten ktoś okaże się niegodny takiej wiedzy, takiej wartości? – brnęła dalej w swoją grę, rozkoszną grę, która była nieodłączną częścią Keezheekoni.