Strona 11 z 35
: 05 paź 2015, 17:59
autor: Dynamika Ostrza
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Czymkolwiek zajmowała się Dynamiczna kiedy dostała od ojca wiadomość mentalną, nie było to na tyle ważne, by nie mogła tego natychmiastowo przerwać i pognać na miejsce spotkania, niemalże galopem. Nie zjawiła się tu jako pierwsza, nie było w tym nic dziwnego. Dostrzegła już z daleka sylwetki smoków, wszystkich jej znajomych. Poza babcią, ojcem i braciszkiem jeszcze ciocię Wichurę i tego smoka który miał blizny na pysku i uczył ją śledzenia. On też był rodziną? Yay!
W każdym razie, wpadła pomiędzy bliskich z impetem godnym Kaszmirowego potomstwa, wyhamowując tempo zyskane podczas biegu metodą poślizgu po mokrej trawie, tylne łapy uginając do tego stopnia, że zakończyła "ślizg" w pozycji prawie siedzące.
–
Hej tato! Hej bracie... o! – Przerwała na chwilę powitania, dostrzegając swoją babcię, której już tyle czasu nie widziała. W podskokach podbiegła do niej i otarła się szyją o futerko na szyi babci.
–
Cześć babciu! Tak daaawno cię nie widziałam! – Przywitała się radośnie z promiennym uśmiechem na pyszczku.
: 05 paź 2015, 18:10
autor: Pasterz Kóz
Nie mogło zabraknąć najstarszego osobnika w rodzinie, czyli Bezchmura. Nie oszukiwał się, wiedział, że jego czas nadchodzi już powoli i nie będzie miał okazji cieszyć się resztką życia przez długi czas. Wciąż też był przecież na "służbie", czyli polował, nauczał i patrolował. Kto by się spodziewał, że będzie miał szczęście dożyć sędziwego wieku i jeszcze być w użytku. W każdym razie, wylądował blisko zgromadzenia. Cieszył się, że Iskra postanowiła spotkać się z całą rodziną i ją poznać, ale czy to tylko krótki zryw? Tego się obawiał, wolał jednak nie zapeszać.
Owinął tylko łapy swoim ogonem i uśmiechał się widząc szczęście malujące się na pyskach bliskich. Nie tylko on się przecież martwił o Iskrę, do tego wnuki miały okazję poznać swoją babcię. Sam jednak nie dołączył się do zbiorowego ukazywania uczuć i przytulańców. Chciał, żeby to jego partnerka poczuła rodzinną miłość na znak tego, iż dobrze korzystała ze swojego życia. On zaś, cóż, pewnie będzie miał wiele okazji, żeby pokazać jej jak się cieszy, że jest. Jak nie teraz to w Krainie Wiecznych Łowów, jak nie tam to w następnym życiu... Prawda?
: 05 paź 2015, 20:58
autor: Niewinna Łuska
W końcu przybyło jego potomstwo. Nawet dość się zgrali.
– To mój syn, Zimowy Kolec – zapowiedział przybycie adepta, gdy tylko dostrzegł jego sylwetkę. Stał dumny, jak prawdziwy lokaj, ogłaszający przybycie hrabiego. Spojrzał jednym okiem na przyszłego czarodzieja, który chyba był coś nie w sosie. – No co? Wody podpalił Ci futerko?
Rozwarł szerzej ślepia, gdy usłyszał raczej chłodne powitanie, a potem coś o jakiejś sowie.
– Jasne, od razu wyślę przywódcę, żeby był wystarczająco godny twojej uwagi. Z zapasem mięsa w ramach przekupstwa. No już, nie maż się – podszedł do syna, trącając go ogonem w bok. Nie będzie się tu tak obruszał o byle co.
Zaraz potem, zmaterializowała się znikąd Dynamiczna. A raczej bum! Pojawiła się na scenie w kłębach pary i dymu!
– A to... – zaczekał aż samiczka zakończy swój rockowy wślizg, wodząc za nią wzrokiem. – .. jest Dynamiczna Łuska. Moja starsza córka.
Mówił to w gwoli ścisłości, bo Iskra już poznała tą energiczną osobniczkę.
– No, a wy wiecie z kim macie do czynienia? – zapytał dwójkę młodych, wskazując pyskiem na całą resztę zgromadzenia.
: 05 paź 2015, 23:11
autor: Pożar
Mała smoczyca trzymała się tuż przy matce. Była bardzo nieśmiała. Wręcz patologicznie nieśmiała. Kiedy usłyszała swoje imię podeszła bardziej do przodu. Przyjrzała się dokładnie smoczycy, którą matka nazwała jej babcią. Stwierdziła, że należy się odezwać. Tego wymaga szacunek względem osoby starszej.
– Witaj babciu – powiedziała bardzo cichutko.
Okazało się, że jej rodzina jest dużo większa niż na początku myślała. Rozejrzała się po smokach w pobliżu. To wszystko byli jej krewni?
: 05 paź 2015, 23:47
autor: Słodki Kolec
Zlot rodzinny, jak milo, albo nie miło. Dostałem wiadomość od Iskry, której zbytnio nie znałem. No cóż krótko w życiu byłem. Jeszcze ta wiadomość mnie dorwała przy powrocie z męczącej wyprawy.
Nim ruszyłem na spotkanie do porządku się wyszorowałem z bagna, w jakie wpadłem. Odłożyłem i uporządkowałem zioła i cześć dalem aby wyschłym. Kilka juz dobrze obeschniętych dalem do kryształowych słoika.
Na równinę poleciałem szybko, ale próbowałem znaleźć zbierającego i resztę mojej ferajny, w tym siostrę ale jej nigdzie nie widziałem.
Wylądowałem na równinie z miłym ale zmęczonym uśmiechem na mordce. Popatrzyłem na zebranych. Bylo ich trochę, nawet bardzo trochę. Najbliżej bylem szalika.
–Witaj Szalik, jak tam bok? Nie dokuczaj już, czy teraz pech coś innego ci sprezentował? – przywitałem go i ruszyłem dalej. Kolejna była wichura, która potraktowałem standardową procedurą. Przytuliłem ją. Dwójki nie znam ale to chyba ktoś od Wichury. Podszedłem przed Bezchurka i skinieniem głowy go przywitałem. Zostało włochate rodzeństwo, iskra i glosik. Przechodząc obok włochatej dwójki się zatrzymałem
–Hej pisklaku i słodziutka Alysso. No, no... Wyrosłaś, ostatnio jak cie widziałem to skakałaś mi po pysku i piszczałaś jak wydmuchiwałem powietrze gdy mi leżałaś na nosie. – zaśmiałem się i ja przytuliłem, kolej na glosika którego obdarzyłem milym uśmiechem i przytulasem. Iskrę powitałem uśmiechem, miłymi slowami i przytulasem jak ojca
: 05 paź 2015, 23:51
autor: Ostatni Rozbłysk
Nie wiedział do końca co się dzieje, ani tym bardziej gdzie jest jego ojciec – Błysk jednak po dłuższej chwili błądzenia dotarł na Pisklęcą równinę.
Z początku wystraszyła go panująca tu woń Życia... Jednak nie przejął się tym zbytnio i już po chwili, gdy ujrzał matkę i siostrę, ruszył biegiem w ich stronę.
Spojrzał po zebranych. Dziadek mówił, że jego mama była kiedyś w stadzie Życia... Ale w najśmielszych snach maluch nie przypuszczał, że ma aż tak wielką rodzinę w nim! To wszystko jego kuzynostwo?
Spojrzawszy na Iskrę rozpoznał w niej własną babcię. Skłonił się jej, po czym wszystkim zebranym.
Czuł się nieswojo, będąc iskrą pośród smoków Życia...
– Witaj, babciu – uśmiechnął się niewymuszenie.
Zajął miejsce u boku Pożar, starając się jej pilnować jak na starszego brata przystało...
: 06 paź 2015, 0:59
autor: Iskra Nadziei
Iskra wraz z nadchodzącymi to coraz liczniej członkami rodziny promieniała od radości. Ślepia zaś przepełniły się słonym płynem, który tym razem był znakiem szczęścia. Kiedy ostatnio płakała ze szczęścia? Chyba sama nie pamiętała. Po kolei witała się z każdym z osobna smokami. Na początku była jej córka, która od razy rzuciła się na nią. Błękitna smoczyca oczywiście podzielała radość smoczycy i dała się wtulić dorosłej już smoczycy, jak się później okazało która również była matką.
Tak bardzo tego potrzebowała, ciepła, które otaczają tylko smoki z jej rodziny. Każdy członek tej rodziny był wyjątkowy i inny, to było piękne. Choć niektóry nawet nie należeli do tego stada w którym się wykluli i wychowali, ale Nadzieja nie miała im tego za złe. Wręcz przeciwnie, była z nich dumna, bo podążali w życiu swoją własną ścieżką i jak widać dobrze im to wyszło.
-Też się cieszę że Cię widzę córciu-powiedziała tuląc ją skrzydłami. Liznęła ją po łbie i wysłuchała co miała do powiedzenia jej córka. -Gratulacje potomstwa, oby dało Ci tyle szczęścia ile mi moje dało -powiedziała z szczerym uśmiechem. Tak, rodzina jest jej całym szczęściem jakie ma.
Następnie jej ślepiom ukazał się już w dość podeszłym wieku najstarszy syn. Sama nie zauważyła swojego wieku. W duchu nadal była tą samą smoczycą, która obejmowała rangę zastępcy stada. Na widok syna uśmiech zrobił się jej jeszcze większy niż był, jeśli da się to sobie wyobrazić. Również ciepło powitała smoka z lekkim liźnięciem po ranie znajdującej się na szyi samca.
-Witaj kochanie, jak się trzymasz? -spytała lekko zatroskanym głosem. Czyżby zwierzyna była coraz bardziej drapieżna, czy to może liczne rany w wojnie zostawiły ślad na tym smoku...
Kolejny który przybył, był to Kaszmirowy, który na złudzenie przypominał własnego ojca z czasów młodości, kiedy to jako młoda smoczyca spotkała go przypadkowo. -Witaj mój synku, najwyraźniej pora wyjść z cienia i spotkać się z rodziną.
Kolejnego smoka nie znała osobiście, ale łatwo było się domyślić kto jest jego rodzicem. Temperament to miał po tatusiu. Przyjrzała mu się uważnie i doszła do wniosku że to już nie była tak mała rodzina, a prawie wielki ród. Niestety przeżyła niektóre ze swoich piskląt, jednak te najsilniejsze przetrwały, a nawet stworzyły nowe pokolenia tej rodziny. Przed końcem każdy smok chciałby zostawić jakiś ślad na tej ziemi, jej śladem była rodzina, tak mnoga i tak wspaniała.
Nareszcie zobaczyła młodsze pokolenie, które znała. Pozwoliła być i tym razem wyściskana, w szczególności że lubiła czułości, zwłaszcza od rodziny.
-Witaj kochana, urosłaś -powiedziała z figlarnym uśmieszkiem. Przecież było to do przewidzenia, że nie będzie wiecznym pisklakiem z tymi samymi rozmiarami i głosem. Z czasem przywykła do tego że nic nie zostaje wieczne, a smoki bądź co bądź się starzeją. Najciężej jest to zrozumieć dla matki, która wypuszcza swoją pociechę z groty, by to rozpoczęło własne samodzielne życie.
Oczywiście zauważyła przybycie swojego już wiekowego partnera. Jednak go przywitała lekkim uśmiechem w jego stronę. Wiedziała że się za to nie obrazi, nie miała nawet jak podejść do niego otoczona taką gromadką. Na pewno jeszcze sobie porozmawiają i pobędą sam na sam. Teraz zaś chciała się jak najwięcej nacieszyć resztą rodziny, nie zapominając o nikim.
Została to przywitania ostatnia najmniejsza z tej zgrai pociecha. Podeszła powolutku do małej i liznęła ją po łebku. -Hej słońce, powiesz może babci jak się nazywasz? -powiedziała ciepłym i spokojnym głosem. Nie chciała jej przestraszyć, wręcz przeciwnie, chciała by mała poczuła się bezpiecznie. Przecież nigdzie indziej nie będzie tak bezpieczna wśród swojej rodziny, która na pewno ją obroni przed każdym niebezpieczeństwem.
Teraz zaś chciała zabrać głos do wszystkich tutaj zebranych.
-Witajcie. Zebrałam Was wszystkich, abyście spędzili trochę czasu ze mną jak i resztą rodziny oraz pielęgnowali rodzinne więzi, które są najtwardsze ze wszystkich. Nigdy nie wiadomo kiedy jeszcze spotkamy się w tak licznym rodzinnym gronie. -powiedziawszy to stworzyła za pomocą maddary na środku polany, średniej wielkości ognisko, które miało wszystkie właściwości prawdziwego. -Tak więc może opowiecie starszej smoczycy, która już nie nadąża z nowościami, co tam u Was i w Wolnych Stadach. -zaśmiała się sama ze swoich słów, bo przecież nie uważała się za starą, jednak co do nowości, to prawda od jakiegoś czasu nie nadarzała z informacjami.
: 06 paź 2015, 10:52
autor: Chłodny Obrońca
-Bogowie jeszcze tego by brakowało. Ale dostałem od niego po łbie za nieuwagę.– rzucił pod nosem ignorując uwagę ojca na temat, wysyłania samego przywódcy po niego. Przecież to nie Zimowego wina, że nikt nie raczył mu powiedzieć o telepatii, czy jak to zwali. A bura od mistrza była bolesna.. Tracony przez Kaszmira pokazał mu granatowy jęzor. Na szczęście potem przyszła jego siostra. Jak zwykle, kula energii która od razu rzuciła się na babcię. Samczyk uśmiechnął się lekko, ale postanowił im nie przeszkadzać. Obserwował w ciszy całe mnóstwo smoków które powoli się pojawiały.
To zdumiewające, że miał rodzinę nie tylko wśród smoków Wody ale i Ognia. Jak on ich wszystkich spamięta..
Siedział cicho słuchając co ma do powiedzenia najstarsza smoczyca. Kiedy jednak stworzyła ogień, iskierki pojawiły się w jego ślepiach. Od razu przywołał sobie w myślach nauki Cichego. Ona stworzyła ognisko bez mrugnięcia okiem. A przecież miało tyle właściwości. Zadumał się obserwując ognień i analizując go. Postanowił pogrążyć się w myślach o maddarze. Było tu tyle smoków, że i tak pewnie nie zdążyłby pogadać z babcią o magii. Zwłaszcza, że się nie znali.
: 06 paź 2015, 15:31
autor: Tejfe
Wichura coraz większym podnieceniem w ślepiach, patrzyła na coraz to, powiększające się zgromadzanie. Prawie cała jej rodzina! Brakowało tylko Oczka, chyba. Zastanawiała się jeszcze, czy przybędzie jej partner, Pożeracz Księżyca. Powiedziała mu, że może. Fajnie by było przecież, jakby poznał całą rodzinę, ale może się wstydził, czułby się zażenowany? Nikogo tu przecież nie znał. Wichura przytuliła swojego starszego brata, Zapomka, liżąc go wesoło po poliku. Tym samym gestem obdarzyła swojego ojca, Dynamiczną i Ukojenie. No i oczywiście Kaszmira. Jego synowi posłała sympatyczny uśmiech. –O widzę, że Twój syn jest w tym samym wieku, co mój. – powiedziała do brata, akurat wtedy kiedy na zgromadzeniu pojawił się także Błysk. Następnie, kiedy wrzawa już trochę ucichła, głos zabrała jej matka, Iskra. –Kochanie, przedstaw się.– zwróciła się do nieco onieśmielonej córeczki. Wprawdzie mówiła już jej imię, ale poznała je tylko Iskra. Kiedy wiekowa smoczyca skończyła mówić, jako pierwsza przemówiła Wichura. –A więc jak widzicie mam dwójkę dzieci, co prawda miałam ich czwórkę, ale to nie rozmowa na teraz. – zasępiła się na chwilę, a potem znów była radosna. –Ich ojcem jest Pożeracz Księżyca, tyle że nie wiem czy się dzisiaj zjawi, choć go chciałam ze sobą wziąć. No i to taki ogół, mogłabym mówić o wielu różnych sprawach, które mi si przytrafiły, odkąd odeszłam z Życia, al to troch by mi zajęło, a przecież jest nas tu wiele i chyba każdy chciałby coś od siebie dodać.– zakończyła z uśmiechem, który odkąd tu przyszłą nie znikał z jej pyska. –Cieszę się, że widzę Cię taką szczęśliwą.– zwróciła się jeszcze do matki.
: 06 paź 2015, 15:58
autor: Zbierający Kolec
//A mnie to Shiro nie poinfornował :( Mimo że genetycznie związani nie jesteśmy ale zawsze coś...//
To, że się tutaj znalazł, było czystym przypadkiem. Jako iż lubił włóczyć się po terenach... Raczej prędzej czy później by ich znalazł. Najpier ujrzał w oddali lekką, piękną łunę ognia jakby drugie słońce zaistniało i właśnie doszczętnie chowało się za horyzontem. Potem zauważył czarne jak noc liczne sylwetki smoków, małych i dużych. A potem poczuł i rozróżnił dwa smoki; Shiro i Podszept. Coś mu tunie gra. W milczeniu i z zabójczą powagą na pysku zbliżył się od strony Shiro. Obrzucił wyzywającym i zdenerwowanym-niezadowolonym wzrokiem zgromadzenie i skierował pytanie do Shiro – Shiro co to za smoki? Czuję tutaj stado Życia...i Ognia?
: 06 paź 2015, 18:13
autor: Posępny Czerep
"Spóźniłem się" przeleciało mu przez myśl, gdy zobaczył dobrze już zaaklimatyzowaną smoczą sforę. Do jego nozdrzy doleciała silna mieszanka zapachów, w której z dumą wyczuł Ogień. Podobało mu się, że rodzina jego ukochanej jest tak pomieszana. Zakołował, wyszukując odpowiedniego miejsca do lądowania dla swego wielkiego cielska, jednocześnie rozglądając się za Wichurą i młodymi. Znalazł je i uśmiechnął się kącikami pyska. Jego szpony wbiły się w miękki grunt i gdy tylko wstrząs lądowania przeszedł po jego ciele, na Chłodkowym porożu wylądowała sowa. Nawet nie wiedział, że za nim poleciała. Uniósł na nią niepewnie wzrok, ta jednak wydawała się posążkiem ulepionym ze stoickiego spokoju. Nie przejmując się więc więcej towarzyszką podszedł do Wichury i otarł się policzkiem o jej policzek, co średnio spodobało się płomykówce. Skrzydłami otulił dzieci, które powitał także radosnym spojrzeniem i rozejrzał się wokół, kłaniając łeb, gdy ktoś wyłapał go spojrzeniem. Jego ślepia spoczęły na pięknej starszej smoczycy porośniętej niebieskim futrem. Nie wiedział co, ale jakieś niejasne przeczucie podpowiedziało mu, że to jest właśnie matka Tehanu. Kanciasty pysk Chłodu dotknął niemal ziemi, ogniste ślepia zniknęły na chwilę przykryte granatowymi powiekami. Czuł, że jest to smok, któremu należy okazać szacunek.
: 06 paź 2015, 18:42
autor: Przyczajona Modliszka
Nie wiadomo, w jaki sposób Modliszka dowiedziała się o zlocie rodzinnym. Być może wiadomość mentalna Iskry była zaprogramowana w taki sposób, by dotrzeć do wszystkich smoków, z którymi łączyły ją więzy krwi?
Tak czy inaczej Modliszka pojawiła się w zupełnie sobie nieznanej puszczy, nieufnie rozglądając się dookoła. Nie była pewna, czy to nie jakiś podstęp. Mimowolnie rozejrzała się za bratem, lecz... wizja poznania nowego terytorium zupełnie samemu wydała jej się w tej chwili tak atrakcyjna, że postanowiła wyruszyć od razu, oczywiście zachowując środki ostrożności.
Stłumiła swój zapach za pomocą magii, dopóki nie dostrzegła w oddali grupy smoków. Z daleka widać było, że są sobie bardzo bliskie, a w centrum uwagi znajduje się... dojrzała pierzasta smoczyca. Modliszka przekradła się bliżej, wpatrując się w nieznane sobie osobniki. Część z nich wydawała się jej wręcz znajoma. Wyglądało na to, że wiadomość mentalna była prawdziwa, a zgromadzone tu smoki były... jej rodziną?
Wśród całego tego towarzystwa nowa terminatorka Wody rozpoznała Uzdrowiciela, Wieczne Ukojenie. Ruszyła w jego kierunku, zbliżając się spokojnym truchtem w stronę zgromadzonych. Przestała także ukrywać swój zapach. Woń Bezkresnej i Paraliżującej mocno przylgnęła do jej ciała, więc na pewno wyda im się bardziej wiarygodna.
Stanęła w pobliżu Shiro, przyglądając się otaczającym ją smokom. Stała na wygodnie rozstawionych łapach i choć nie była spięta, widać było, że nie traci czujności.
Jej wzrok przylgnął do Iskry Nadziei. Dopiero teraz, z bliska, dostrzegła jak podobna jest do jej matki. Wcześniej podobieństwo nie było tak widoczne z powodu ciemnego umaszczenia, jednak zgadzała się sylwetka, ciało porośnięte sierścią, smukły pysk... To musi być babcia! – Pomyślała, czując wzbierającą w niej ekscytację.
: 06 paź 2015, 20:20
autor: Niebieski Kolec
Cóż... Coraz więcej jest tu osobliwości. Pojawiła się Wichura, ojciec. Tylko chyba Oczka nie było, ale znając jego pewnie się spóźni. Czując matczyny język na bliźnie wzdrygnąłem się lekko jednak już po chwili z uśmiechem wpatrywałem się w nowo przybyłych znanych i nie znanych członków rodziny. Jest ich aż tak wiele? Mam chyba spore zaległości do nadrobienia. Widząc syna puściłem do niego "oczko". Później dotarły do mnie słowa matki. ~ Cóż. Na pewno gorzej niż ty.~ Zażartowałem by po chwili lekko się odsunąć i obserwować to już trochę trwające przywitanie.
: 06 paź 2015, 22:22
autor: Dynamika Ostrza
–Tak, wiem, tato! – Odpowiedziała z uśmiechem ojcu gdy już zakończyła okazywanie czułości dawno nie widzianej babci. Znała tu wszystkich. To znaczy... do czasu aż nie zaczęło się zlatywać więcej i więcej smoków! Woow! To wszystko jej rodzina? Znaczy, wszyscy, wszyscy? Niesamowite. Tyle cioć... i wujków... i kuzynów. Czekajcie, Tygrysi też był jej rodziną?
Rozglądała się, dostrzegając coraz to nowe pyski... było tych smoków trochę za dużo żeby każdemu z kolei mówić cześć! Aż mnożyły jej się w oczach!
Uśmiechnęła się do babci.
–Taak, wszyscy wyrośliśmy! – Oczywiście miała na myśli całe rodzeństwo.
–A ja postanowiłam że będę łowczynią, jak dziadek! I już się dobrze wyszkoliłam, pewnie niedługo będę mieć ceremonię! – Pochwaliła się Iskrze z nieskrywaną radością i entuzjazmem, wymachując energicznie ogonem, co pewnie zapewniło jej trochę przestrzeni osobistej w tej smoczej masie, no chyba że ktoś nie bał się zostać nieintencjonalnie smagniętym ogonem... ale to wszystko z radości!
: 06 paź 2015, 22:28
autor: Niewinna Łuska
Nie potrafił nadążyć za strumieniami głosów i zapachów, napływających do niego ze wszystkich stron jak jakiś szalony karnawał, który ktoś nagle przeniósł do środka lasu. Obracał łeb to w jedną stronę, to w drugą. Przez chwilę nawet zapomniał o swoich dzieciach, zbyt pochłonięty obracaniem się rusz co rusz wokół własnej osi, by przywitać kolejnego smoka. Musiał zobaczyć wszystkich. Towarzyski tygrys czający się w głębi duszy Kaszmira został uwolniony i nie było już odwrotu. Znalazł się w siódmym niebie i po błyskach w ekspresyjnych, błękitnych ślepiach, można było wnioskować, że zaraz może zacząć skakać z radości i podniecenia. Gdyby był młodszy, pewnie zacząłby piszczeć, albo zrobił coś niesamowicie głupiego. Już miał kilka pomysłów. Tylko nie miał na kim ich zrealizować. Gdyby przyszedł Oczko... Zaśmiał się w duchu na samą myśl. To byłby powrót do pisklęcych księżyców.
Naraz, wśród mieszaniny pojawił się pożeracz. Tak dawno się z nim nie widział, że zdążył już odzwyczaić się od widoku tego majestatycznie opadającego na ziemię giganta. W powietrzu, zdawał nie ważyć się nic a nic, tak płynnie poruszał się w przestworzach. A zaraz potem dotykał łapami ziemi i przemieniał się w niewzruszoną górę.
– Pożeracz! – zawołał powitalnie gdzieś pomiędzy kolorowymi łbami i ogonami, które wykwitły nagle wszędzie wokół jak grzyby po deszczu. Aha, no i rzecz jasna przez ognisko. Zaraz, skąd ono się tutaj wzięło?! Tego też nie zdążył zauważyć! To na pewno sprawka matki. Czarodzieje zawsze lubili takie sztuczki.
Naraz, odwrócił się gwałtownie, zmuszony do tego przez zapach, który uderzył go znikąd. Galaktyka? Myślał, że zakrztusi się tą myślą, która nagle pojawiła się w jego głowie wbrew wszelkim prawom logiki. Wyszukał gorączkowym wzrokiem źródła zapachu, który kojarzył mu się z czymś tak bliskim i znajomym... trafiając na Modliszkową. Zawiesił na niej wzrok, który stracił nieco blasku. No tak... to musi być jej córka. W ciszy obserwował obcą smoczycę, która podchodziła właśnie do Wiecznego Ukojenia. Poruszała się z gracja i dystansem. Nie oznajmiła też w żaden sposób swojego przybycia. To pierwsze pokolenie prawdziwych smoków Wody. Dyskretne, zdystansowane, zmienne jak niepewne prądy morskie. Zastanawiał się, czy do niej nie podejść. Ale co powie? "Hej, przypominasz mi moją martwą siostrę, która była pewnie twoją matką!" Marny początek rozmowy.
: 06 paź 2015, 22:39
autor: Pożądający Siostry
Byli w trakcie rozmowy, gdy nagle Modliszka zerwała się i ruszyła w tym kierunku, zupełnie jakby od tego miało zależeć jej życie, zostawiając go daleko w tyle, jednak i on w końcu trafił tutaj, do miejsca gdzie mieszało się wiele najróżniejszych zapachów a w tym wszystkim zapach Modliszki, ledwo wyczuwalny, ale jednak. Czyli trafił dobrze?
Leniwym krokiem wyszedł z cienia drzew, rozglądając się z nieskrywanym zaciekawieniem po obecnych tu smokach. W przeciwieństwie do siostry, nie wyczuł żadnego zawołania, dlatego nie za bardzo wiedział co jest grane, jednak wszyscy byli podekscytowani, rozweseleni, zupełnie jakby zaraz miało nastąpić jakieś wielkie wydarzenie w którym przypadkiem chyba będzie uczestniczył.
Westchnął cicho, gdy jego uszy w końcu przywykły do tych wszystkich dźwięków i chaosu tu panującego, by następnie spojrzeć w kierunku Modliszki i Shiro. Jedyne dwa tutaj znane smoki, w sumie nic dziwnego że siostra usiadła obok uzdrowiciela. W kupie raźniej i on również miał postąpić wobec tej zasady, podchodząc do nich.
– Co my właściwie tutaj robimy? – Zagadnął do obydwojga, cichym, spokojnym głosem, który niemal niknął w tym całym hałasie.
: 06 paź 2015, 22:47
autor: Słodki Kolec
O zesz w mordkę. Ile smoków przywiało. Mój maly gadzi móżdżek zaczyna tego nie ogarniać. Ale szybko się to skończyło gdy na scene wbił mój adoptowany syn, Anubis. Popatrzyłem na niego miłym wzrokiem
–To jest nasza rodzina synu i nie patrz na mnie wilkiem. – zaśmiałem sie i delikatnie "stuknąłem", a raczej dotknąłem czoła syna z własnym. Niech czuję się jak w rodzinie, nie... On jest w niej.
Kolejny smok pożeracz, nie znam typa. Ale jak on by zrobił minę typu wilk to ja mogę mieć Nepal w gaciach, których nawet nie mam. Woj jak sie patrzy.
Kolejna smoczyca, tym razem już milsza. Może. Modliszka, która próbowała zachować spokój, ale jej oczy to zdradzały. Usiadła ona obok mnie. Ja jej poslalem mily uśmiech
–Cześć Modliszko – przytuliłem ją delikatnie, aby nie pogniesc futerka i piórek, jednak jednocześnie modliłem aby nie dostać w pysk. A jak dostane to będzie śmiesznie – Gdzie tego narwańca zgubiłaś? – przeniosłem wzrok na Alysse, która zaczeka cos mówić. Jedynie wyłapałem ceremonia. Pogratulowałem jej przez ten tłum smoków.
Wten wszedł Trzmiel usiadł przy nas. Poslalem mu standartowy uśmieszek
–Trzmielu to jest prawie cała nasza rodzina. Iska i Bezchmurny są naszymi dziadostwem. Wichura i Pożeracz i ten pisklak to nasze wujostwo i kuzyn kuzynka. Kaszmir to wasz wujek, ale nie jestem do końca tego taki pewien. Głosik zwany podszeptem to mój ojciec. Alyssa i zimowy, to dzieci kaszmira i jesieni uzdrowicielki życia – wytłumaczyłem im kto skim, ale sam nie wiem czy to jest dobrze
: 06 paź 2015, 23:14
autor: Niewinna Łuska
Przybył kolejny Wodny. I usiadł z boku. Hej, bo zaraz założą tutaj nowy obóz! Pomimo oporów, nie mógł pozwolić na taką izolację. Bez zastanowienia ruszył w stronę Wiecznego Ukojenia, a jego ogon zakończony błękitnym futerkiem, wahał się za nim z jednej strony na drugą. Szedł z wyraźnym zaintrygowaniem, odbijającym się na całej jego postawie, no i oczywiście z nieodłączną pewnością siebie, z którą stawiał każdy kolejny krok.
– Witaj Wieczny. Też przyszedłeś jak widzę? Dobrze, że i o Tobie pamięta – powiedział, gdy tylko znalazł się bliżej uzdrowiciela. Mówiąc to, uśmiechnął się miło i ruchem łba wskazał na Iskrę. Potem odwrócił ślepia na Modliszkę i Trzmiela. Łeb czerwonołuskiego przechylił się lekko na bok, gdy przez kilka uderzeń serca oglądał ich w ciszy. – Nazywam się Kaszmirowy Kolec, jestem wojownikiem Życia i wujkiem Wiecznego.
Przerwał, by obdarzyć ich uśmiechem, jakim witasz nowo poznaną osobę, by wywrzeć na niej dobre wrażenie.
– A wy, to kto? – przeszedł od razu do rzeczy, nie bawiąc się w jakieś dłuższe wstępy.
: 07 paź 2015, 12:00
autor: Zbierający Kolec
Samiec wykonał szybki unik, odsuwając łeb ale i tak jakieś tam stuknięcie było. Widząc że jakieś smoki podchodzą do Shiro, cofnął się w tył. Nie lubił tłumów- nowa cecha która się u niego wykształciła. Gdzie zniknął ten Anubis, ciekawy, pełen życia, towarzyski...? Cóż, przeminął z wiatrem. Chyba rzadko było tak, że jakiś smok miał taki wesoły charakter jak był pisklęcia a gdy dorósł nadal taki był. Wątpliwe. Zbierający stał teraz około dwa-trzy ogony od zgromadzenia, patrzył na horyzont myśląc o swojej siostrze, braciach, matce i ojcu... Eh. Zupełni różnią się od rych tutaj.
: 07 paź 2015, 12:08
autor: Przyczajona Modliszka
Tyle różnych smoków, o najróżniejszych kształtach i kolorach. Modliszka obserwowała wszystkich wokół kątem oka, zastanawiając się, kim są, gdy nagle stało się coś, co wstrząsnęło smoczycą.
Świat wokół został przysłonięty jakimś białym kształtem, a charakterystyczna woń ziół przysłoniła wszystko inne. Zaraz potem stało się coś jeszcze bardziej przerażającego. Smoczyca poczuła na swoim ciele uścisk innego samca, a do czegoś takiego kompletnie nie była przyzwyczajona. Gwałtownie odskoczyła, posyłając samcowi ostrzegawcze spojrzenie i cichy syk. Mimowolnie otrzepała się, wpatrując się w niego z urazem. – Ej! Czy mógłbyś tak nie robić? Potrzebuję bardzo dużo przestrzeni. – Powiedziała już trochę łagodniejszym tonem, ale nadal mięśnie miała napięte, jakby czekała na kolejny "atak". Rzuciła też szybkie spojrzenie Trzmielowi, żałując że akurat teraz ją dogonił. Bójka między tymi dwoma smokami była jej bardzo nie na rękę, co było widać po całej jej mowie ciała, jakby krzyczała "sama sobie poradzę!".
Dla Modliszki to wydarzenie przysłoniło wszystko wokół, lecz pewnie z boku nie wyglądało to tak poważnie. I chyba rzeczywiście tak nie było, skoro smok, który właśnie do nich podszedł, nie zareagował jakoś wyraźnie na wybryk Wiecznego.
Terminatorka odwzajemniła zaciekawione spojrzenie, a po chwili wytężyła umysł, próbując przypomnieć sobie, w jaki sposób jest z nią spokrewniony Wodny Uzdrowiciel. Pamiętała, że nie jest to bliskie pokrewieństwo, więc także w pierwszej chwili uznała, że Kaszmir jest jakimś odległym krewnym albo wręcz przyszywanym.
–Modliszkowa Łuska, córka Bezkresnej Galaktyki i Cichych Wód. – Przedstawiła się, posyłając mu uprzejmy uśmiech. Domyśliła się, że tak wypada w tej sytuacji zrobić, ale też i Kaszmirowy wydawał się ciekawą osobą.
–Dopiero co przybyłam na tereny Wolnych Stad razem z bratem. – Wskazała na Trzmiela.
: 07 paź 2015, 19:06
autor: Tejfe
O! Przybył i jej partner. Oczywiście razem z Beanshie, która nie odstępowała go ani kroku. I choć wojowniczka starała się jak mogła, nie potrafiła poczuć większej sympatii do jego kompanki. –A już myślałam, że się nie pojawisz.– powiedziała, odpowiadając na czuły gest ukochanego, jeszcze czulszym liźnięciem w polik. Miała tylko nadzieję, że jej "pocałunek" nie sprawi mu bólu, racząc na kiepski stan jego łusek. Martwiły ją te bąble i odpadające łuski. A może Shiro mu pomoże? Właściwie to co on tutaj robił? Zdążyła go przywitać, a nawet się nie zastanowiła nad tym, że przecież nie należy on do rodziny! Znaczy jeśli chodzi o więzy krwi, bo jakie miał układy, o tym nie wiedziała. Poza tym Podszept też nie był prawdziwym synek Nieba i Nadziei, ona sama także nie była. Tyle, że o tym nie wiedziała. W każdym razie fajnie, że młody Uzdrowiciel się pojawił Lubiła go. Wojowniczka zauważyła, że Pożeracz zamiast normalnego powitania, postanowił ukłonić się jej matce. Łzy pojawiły się w kącikach jej bez źrenicowych ślepi, była niezmiernie wzruszona. –Matko, Ojcze to jest Pożeracz Księżyca. Mój partner. Najwspanialszy samiec na świecie. Najlepsze co mnie w życiu spotkało. – Bezchmurny znał Lunarnego, ale jej matka chyba nie. Wichura była rada z tego, że przed udaniem się do Krainy Wiecznych Łowów zdarzyła się okazja, by mogła go poznać. Była szczęśliwa, że mogła się nim "pochwalić". I jeszcze bardziej cieszyło ją to, że to właśnie Pożeracz mógł poznać całą jej rodzinę, poznać jej strony, jej korzenie, tych z którymi się wychowywała. Ona już poznała jego bliskich, aż nadto. I choć nie lubiła ani jego ojca, anie jego siostry, miała nadzieję, że w jego przypadku będzie inaczej. Chciała, by polubił ich wszystkich. I choć, by się do tego przed nim nie przyznała, to właśnie z jego powodu ich porzuciła. Nie żałowała jednak tej decyzji. Roześmiana odeszła na chwilę trochę dalej, w stronę Shiro. –Hej. Ty chyba nie należysz do naszej rodziny, nie?– walnęła jak zwykle bez żadnych ceregieli. Jednak nie było w jej słowach niczego złośliwego, bardziej pytała z ciekawości. –Pamiętasz jak taplaliśmy się w błocie? Nieźle wyrosłeś. A i wybacz za ten incydent nad Zimnym Jeziorem. – rzekła nieco przepraszająco, nieco figlarnie. Następnie poszła jeszcze dalej, w stronę Bezchmurnego. Zamierzała ze wszystkimi wymienić, chociaż kilka zdań. Podeszłą ojca od tyłu, zarzuciwszy mu łapy na szyję. –Bu!– zawołała, po czym odwróciła się do niego tak, by mieć jego pysk przed ślepiami. –A widzisz tato, a już myślałam, że tamto spotkanie miało być naszym ostatnim.– rzekła z roziskrzonymi ślepiami. –A jednak nie. A wszystko to zawdzięczamy naszej, kochanej Iskrze!– zawołała głośno tak, by wszyscy mogli ją usłyszeć. Zachowywała się nieco jakby byłą trochę pijana, ale przecież chmielu nie jadła. Jak widać podobne wrażenia mogą dać ogromne pokłady szczęścia.