Strona 11 z 34
: 03 wrz 2015, 15:12
autor: Trzy Odcienie
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Ochronny kopczyk jako tako się pojawił. Ale był zbyt mały aby w pełni ochronić młodego i gdy Odcień wyrzucił falę ognia w jego kierunku, ten mógł poczuć nieprzyjemne ciepło na grzbiecie od ognia ale nic poza tym
– Ochrona ma cię całkowicie ochronić. To było za małe, jeszcze raz-– Atak przyszedł z powietrza. W stronę Ig'a leciał sopel lodu wielki jak on sam, ewidentnie wyczarowany został przez Odcienia.
//jakby co załóż sobie raport z MP czy już założyłeś?
: 03 wrz 2015, 16:59
autor: Keri
// Złożę naraz z obu.
Skupienie jak zwykle przyszło szybko. Odgłosy ucichły, zapachy stały się ledwo wyczuwalne. Wszystkie mięśnie rozluźniły się, uszy oklapły, nozdrza zamknęły, a powietrze dostawało się do płuc Iga tylko przez nieco otwarty pysk. Tym razem pisklak miał nieco więcej czasu, jak również doświadczenia. Wyobraził sobie kamienną płytę, jednym końcem zakotwiczoną w ziemi, drugim zaś utrzymywanym częściowo za pomocą magii. Skała miała wyrosnąć nad Igiem i być ustawiona pod kątem, tak aby kolec z tego dziwnego czegoś, podobnego do kamienia (Ig nie wie co to lód), ześlizgnął się po gładkiej powierzchni płyty. Twór miał nieregularny kształt i poszarpane brzegi, był płaski i z boku wyglądał, jak siłą wydarty z jakiejś większej całości, a gruby był mniej więcej na długość dwóch pazurów. Oczyma duszy zobaczył ten moment, kiedy kolec uderza w szarą, granitową powierzchnię z drobnymi białymi i czarnymi ziarenkami, ważącą mniej więcej połowę tego ciężaru, który czuł podczas latania. Poczuł jej gładką i zimną w dotyku powierzchnię, po czym przelał w twór jedną czwartą swojej maddary i spokojnie czekał na efekt.
: 03 wrz 2015, 17:11
autor: Trzy Odcienie
Widok lecącego sopla chyba za bardzo przeraził Ig'a. Fakt, ściana czy jak to tam nazwał pojawiła się ale w formie iluzji a nie czegoś materialnego. Na szczęście sopel był też iluzją która znikła gdy przebił się jak przez masło przez obronę Ig'a – Skup się. Nic nie może cię przerażać. Przyjmij do świadomości śmierć, pogódź się z tym faktem bo maddara jest kapryśna– powiedział Odcień. Teraz przed samczykiem pojawił się ogromny wąż, owinął się wokół niego i zaczął ściskać jak dusiciel smocze boki. Odcień dał mu znać żeby się pośpieszył.
: 03 wrz 2015, 17:42
autor: Keri
Okej, teraz spokojnie. Nie mam czasu, ale nie mogę tracić łba. To może mnie kosztować życie. Co zrobię? Moment... Chyba wiem. Nie, nie ma miejsca na "chyba," Tak, wiem!
Ig szybko zamknął się w swoim umyśle. Wyobraził sobie jak jego łuski w miejscach, w których czuł uścisk węża, pokrywają się szkłem wulkanicznym. Pisklak widział już coś takiego, czarna, połyskliwa i krucha skała, odpryskująca i w tej chwili szczególnie przydatna. Pomyślał, jak ta powłoka pęka i rani, przebija i przecina węża w wielu miejscach naraz. To nie będzie dużo ważyć, obsydian jest lekki, waga trzech arbuzów spokojnie wystarczy. wyobraził sobie tę skorupę w dotyku, z pozoru gładka z nielicznymi chropowatościami, by wkrótce stać się jak brzytwa. Grubość ustawił na około pół pazura, więcej nie trzeba było. Obsydian nie był ani ciepły, ani zimny w dotyku, ot taka sobie skała. Ig oczyma duszy zobaczył węża upadającego na ziemię, poprzecinanego wszędzie i w kilku kawałkach. Zaczerpnął może jedną dziesiątą swojej obecnej maddary i patrzył, co się stanie.
: 03 wrz 2015, 21:18
autor: Trzy Odcienie
Tym razem poszło dobrze. Wąż znikł szybko, więc młody się nie udusił. Równie dobrze mógłby po prostu wyczarować czystą energię która odepchnęła by węża ale mniejsza z tym – Miałeś pozbyć się węża a nie go ranić. To nie magia ataku a obrony. Pomyśl jeszcze raz- Wąż pojawił się ponownie. Ta sama poza, te samo zagrożenie i ściskanie boków Ig'a. A Odcień chyba świetnie się bawił.
: 03 wrz 2015, 21:36
autor: Keri
Tym razem, Ig wiedział, jaki popełnił błąd. Była to sprawa dosyć poważna, a takie nie powinny się zdarzać w walce. Tym razem, kiedy już skupił się wystarczająco, w jego umyśle pojawił się ostry szpon. Szpon jak każdy inny, ciemnobrązowy, lśniący, ważący może ze dwa kilo. Szpon wykonany z tej twardej substancji, z której były utworzone jego własne pazury. Pisklak nie znał składu atomowego tej substancji, ale wiedział o co mu chodzi. Następnie po prostu wyobraził sobie, jak szpon pojawia się nad szyją węża i odcina mu łeb. Najwyraźniej poprzednimi razami myślał zbyt schematycznie, nie znajdując najprostszego rozwiązania. Stracił przez to sporo maddary i dużo czasu. Teraz rozwiązanie było tańsze w zasobach i prostsze. Ig dopakował je jedną grubszą gałązką swojej sosny z maddary. Przez moment przemknęło mu przez myśl, że to co robi, to bardziej atak, ale potem skarcił sam siebie. Przecież szponów używa się właśnie do obrony, obrony własnej. A może się mylił?
: 03 wrz 2015, 22:23
autor: Trzy Odcienie
Odcień chciał jeszcze się czepiać ale nie chce już mu się tutaj siedzieć. Wąż znikł zanim pazur przeciął mu łeb – Zaatakowałeś go. Dobrą i banalną O B R O N Ą byłaby zwykła powłoka na ciele która nie pozwoliłaby mu cię udusić. Albo czystą energię która go odpycha. Ale zaliczę ci to. Pomyśl jak byś mógł się obronić nie raniąc go?– Teraz to tak z czystej ciekawości czekał aż mu odpowie. Ogólnie to był koniec zajęć.
//Raporty MP i MO l
: 04 lis 2015, 18:15
autor: Martwy Kolec
Była noc. Zmysły Suntruxa były wyostrzone. Szedł on sobie przed siebie z nastroszonymi łuskami by było mu nieco cieplej. Nie było bardzo zimno. Ale wiatr, który wiał był dosyć nieprzyjemny. Co jakiś czas w tle było słychać szelesty liści z drzew i krzewów. Gdzieniegdzie dostrzegał też jak różnorakie owady latały pomiędzy roślinnością. Na horyzoncie dostrzegł dwie wielkie skały wyrastające z ziemi. Były do siebie bardzo podobne. Tworzyły na swój sposób piękny widok. Młody smok zaczął zmierzać w ich kierunku, gdy na grzbiecie usiadł mu owad o szerokich i cienkich skrzydłach. Był inny niż reszta, bo był bardzo cichy i gdy odleciał, poruszał skrzydłami z wielką gracją. Wyglądał jak te wszystkie kolorowe owady, które latają po łąkach za dnia, ale ten był jakiś inny. Był cały szary i owłosiony. -może im przybywa sierści na zimę-pomyślał sobie smok obserwując najzwyklejszą w świecie ćmę. Gdy ta leciała, smok wykręcił kark i spojrzał na swoje skrzydła. Były podobne, tylko pokryte skórą. Rozpostarł je i zamachał nimi tak jak robił to owad. Lecz smok się nie wznosił w powietrze. Zaczął więc podskakiwać tak jak go nauczyła Apokalipsa i mocnymi machnięciami skrzydła uderzał o powietrze. Udawało mu się na kilka sekund utrzymać w powietrzu, lecz momentalnie się męczył i upadał. Nie wiedział jednak, że jest obserwowany. Wiatr bowiem wiał na jego niekorzyść i nie miał możliwości wyczucia innego smoka. Zwłaszcza, że był to smok z jego stada, więc tym bardziej zapach mógłby mu się skojarzyć tylko z nim samym.
: 04 lis 2015, 18:50
autor: Przedwieczna Siła
Nieustępliwa nie obserwowała go długo. Siedziała w ciemności, a jej łuski zlewały się zupełnie z otoczeniem, nie sposób więc było ją dostrzec. Szczególnie pisklęciu, niedoświadczonemu i z nie do końca rozwiniętymi jeszcze zmysłami. Gdyby był jakiś choćby promyk, to Suntrux mógłby ujrzeć jego odbicie w jej żółtych ślepiach... dopiero po odpowiednim zbliżeniu się, oczywiście. Jej źrenice były teraz maksymalnie rozszerzone, by wyłapywać jak najwięcej światła z otoczenia i tym samym jak najlepiej widzieć w tych ciemnościach, przez co jeszcze trudniej mogło być ją dostrzec. Była szansa, że w ogóle jej nie zauważy – jeśli sama tego nie zechce. A zamierzała się ujawnić. Czuła od niego delikatną woń Cienia, ale była tak nikła, że gdyby ktoś jeszcze nie do końca znał ten zapach, mógłby go nawet nie rozpoznać. Czyżby to pisklę nie miało opiekuna? Nie wychowywało się wśród któregoś z adeptów czy dorosłych Cienistych?
Żal było patrzeć, jak młody zapuszcza się na obce tereny – tereny, które nie należały do stada. Gdyby trafił na ich wroga, spotkanie to mogłoby się źle skończyć. To nie odwaga, tylko głupota. A może brak wiedzy?
I Sombre, choć nienawidziła piskląt, jednak postanowiła się ujawnić. Nie mogła dopuścić do tego, by ich pisklę wałęsało się bez opieki poza terenami Cienia. By stała mu się krzywda. Nie, to nie żaden instynkt czy opiekuńczość z jej strony. Adeptka wstała powoli, zgrabnie, cicho. Ruszyła niespiesznie w jego kierunku, stawiając ostrożnie łapy. W którymś momencie pozwoliła sobie nadepnąć jedną z gałązek, by przyciągnąć jego uwagę. Teraz mógł ją zobaczyć – czarną smoczycę o żółtych ślepiach i dużych skrzydłach zakończonych piórami. Dorosłą, chociaż jeszcze bez rangi. To miało się niedługo zmienić.
: 07 lis 2015, 13:28
autor: Martwy Kolec
Obserwując i ucząc się od ćmy latania, smok usłyszał jakiś szelest. Odwrócił więc wzrok w stronę źródła dźwięku i zobaczył podobnych rozmiarów do niego smoczycę. Była bardzo zgrabna i atrakcyjna. Lecz smok nie znał uczucia miłości. Jedyną miłość jaką pamiętał, to ta którą darzył swoich rodziców. Mimo to smok uśmiechnął się do niej, a ślina ściekła mu z dzioba kapiąc na ziemię. Wytarł się jednak swoim skrzydłem i się przywitał patrząc w oczy Nieustępliwej. Jako iż właśnie próbował się nauczyć latać, to spojrzał na skrzydła smoczycy i spytał-Umiesz latać?-zadając pytanie zrobił dwa kroki w stronę smoczycy. Nie znał jej wcześniej, ale mimo to jej ufał. Może przez to, że nie czuł od niej żadnej obcej woni. Nagle przypomniał sobie, że przecież była na ceremonii. Podeszła do przywódczyni i szybko odeszła. Nie zwrócił wtedy na niej większej uwagi. Teraz trochę żałował, bo pamiętałby chociaż jej imię. Była wtedy wyróżniona. Była wzywana z innego powodu niż on. Musiał spytać-Byłaś na ceremonii prawda? Jesteś kimś wyjątkowym, czyż nie?
: 07 lis 2015, 15:01
autor: Przedwieczna Siła
Nieustępliwa... jasne, mogła się komuś wydać ładna, o ile ten ktoś lubił rzeczy paskudne. Jej pysk, zwykle obojętny, teraz był wykrzywiony w brzydkim grymasie – ciężko było stwierdzić, co w ogóle oznaczał. Wzrokiem mierzyła pisklę, które... no właśnie. Nie znała go. Wiedziała, że to Cienisty, ale tylko po woni. Nie znała jego imienia, a wyglądał nawet na... no cóż, dosyć starego. To już wcale nie pisklę, chociaż nie nosi jeszcze miana Adepta.
– Każdy smok, który posiada skrzydła, powinien umieć się nimi posługiwać. Ja posiadam tę umiejętność. – powiedziała, brzmiąc poważniej, niż właściwie chciała. Bo Sombre nie była zbyt poważna – raczej była gburowata, a to nie to samo.
Czy Nieustępliwa jest kimś wyjątkowym? Zaśmiała się głośno, unosząc na chwilę pysk ku górze, ku niebu i gwiazdom. One były wyjątkowe. Wolność, jaką dawała możliwość latania wśród nich była wyjątkowa, ale Sombre... nie miała w sobie nic nadzwyczajnego. Raczej nie. Aczkolwiek udało mu się ją rozbawić.
– Nie czuję się bardziej wyjątkowa, niż skała, przy której stoimy. – odparła po chwili, kiedy już się uspokoiła. A teraz czas na mniej miłą pogawędkę.
– Czemu szlajasz się sam poza terenami Cienia? – zmrużyła lekko ślepia i zbliżyła do niego. Co on sobie myśli? – Gdzie jest Twój opiekun? – zapytała, bynajmniej miłym tonem.
: 07 lis 2015, 22:52
autor: Martwy Kolec
Gdy tylko smoczyca zaczęła z nim konwersację poczuł się jakby patrzyła na niego z góry. Jednakże miło odpowiadała, a jej śmiech nie uznał złośliwie. Przynajmniej nie czuł się przy niej brzydki. Wyprostował więc swoje skrzydła i spoglądając na nie spytał smoczycy-Nauczysz mnie może zatem latać?-spytał po chwili zerkając na skałę przy której oboje stali. Nie widział w niej nic wyjątkowego. Nie zrozumiał czemu się do niej przyrównała. W końcu smoczyca wyglądała jakby umiała naprawdę wiele. Zaś taka skała nie potrafiła nic. Momentalnie jednak ton smoczycy się zmienił. Chociaż wcześniej czuł jakby mogła być jego przyjaciółką, to zmienił zdanie.-A co mam robić? Nudzę się, więc pałętam się po okolicy. Dzięki temu poznałem miłą smoczycę ze stada ognia. Nazywała się...jakoś Pustynia.-odpowiadał bez skrępowania. Nie czuł potrzeby lękania się smoczycy. W pewnym momencie jednak smok się zawiesił i patrzył smoczycy nieco dłużej w oczy. Czuł jakby ją poznał już znacznie wcześniej. Poczuł do niej jakąś więź. Jeszcze na dodatek się do niego zbliżyła. Nie znał przedtem żadnej smoczycy w jego wieku, która byłaby dla niego tak miła. Jednakże nagle przypomniał sobie widok dwugłowej smoczycy, która rozszarpana leżała w jego norze. Oczy smoka, zaczęły błyszczeć, od gromadzących się w nich łzach, lecz żadna nie spłynęła na ziemię. Odwrócił swój łeb i zaczął charczeć sam do siebie, jakby próbując wyprzeć to wspomnienie. Miał ochotę rozszarpać coś na strzępy. Rozejrzał się i jedyne co zobaczył, to siedzącą na konarze przed nim ćmę, którą wcześniej podziwiał. Złapał ją więc szybkim ruchem dłonią pomiędzy pazury i trzymając jedną łapą za odwłok, drugą zaczął odrywać jej skrzydła. W ten sposób się uspokajał. Gdy tylko wyrwał jej skrzydła, upuścił ją na ziemię, na którą spadła, bez najmniejszej gracji. Przydeptał ją łapą, po czym spojrzał z powrotem na smoczycę. Uśmiechnął się do niej, jakby poprzednia sytuacja nie miała w ogóle miejsca.
: 08 lis 2015, 0:28
autor: Przedwieczna Siła
Nie znała nikogo takiego ze stada Ognia i nie miała teraz ochoty o tym dyskutować. Smok zachowywał się niepoważnie i nawet nie miał tego świadomości.
– Nie powinno Cię tu być bez opieki, dopóki nie zostaniesz przynajmniej adeptem. To niebezpieczne. – mruknęła, ale nie miała zamiaru go karcić. To nie w jej stylu. Co najwyżej... mogłaby go postraszyć. Ale jej się nie chciało.
– Jeśli podasz mi swoje imię, bo tak by wypadało, to może czegoś Cię nauczę. – rzuciła od niechcenia. Jasne, wiadomo, że to Cień, ale wypada zachować podstawowe akty kultury. Żeby tak nawet się sobie nie przestawić? Jak niby ma się do niego zwracać, na "smok", "pisklę" albo jeszcze lepiej – "ej Ty"? Ehh... Nie ogarniała tego. Opiekowała się jednym, jedynym pisklęciem i próbowała mu wtedy od razu wpoić to, że należy jako tako przynajmniej kulturalnie się zachowywać. Jako tako – jak na standardy Cienia. Ale nie chodzenie poza terenami Cienia bez opieki to podstawa. Raczej Sombre nie interesowało to, co robił z motylkiem – miała to zupełnie gdzieś. To tylko owad, którego nawet nie zauważała.
: 08 lis 2015, 12:26
autor: Martwy Kolec
-Czemu ma być to niebezpieczne? Przecież jesteśmy najpotężniejszymi istotami na świecie. Nic nam nie może zagrozić...-rzekł jakby pewny swojej racji. Jednakże czuć było w jego głosie wahanie podczas wypowiadania tych słów. Gdy smoczyca spytała go o imię, ten się uśmiechnął. Chociaż brzmiała oschle, to smok wmówił sobie, że darzy go wyjątkową sympatią. Było to naiwne myślenie, gdyż smoczycę widział drugi raz na oczy, a teraz rozmawia z nią pierwszy raz w życiu. Końcówka jego ogona drżała na boki, a kolce na gonie były nastroszone. Wyraz pyska nie był u smoka zbyt piękny, ale nie umiał się zbyt pięknie uśmiechać. -Jestem Suntrux...-Przedstawił się i wraz z ukłonem jego uśmiechzmalał. Podniósł głowę i spytał smoczycy-A jak ty się zwiesz?
: 08 lis 2015, 12:45
autor: Przedwieczna Siła
// lot chcesz na I czy na więcej? :)
Oh, jakże ten smoczek był naiwny.. Naiwny i zachowywał się, jakby był co najmniej cztery razy młodszy. Nawet jej braciszek, chociaż miał ze 4 księżyce wiedział, że nie wolno się samemu nigdzie szlajać.
– A pomyślałeś o tym, że smok z innego stada, dorosły, jak na przykład, no nie wiem... Wojownik? Nieprzyjazny naszemu stadu i nawet pisklętom... Mógłby Ci coś zrobić? – zapytała, nie oczekując od niego żadnej odpowiedzi. Oczekiwała, że się nad tym choćby chwilę zastanowi i wysnuje wnioski. Ukazała szereg ostrych zębów, ściszając coraz bardziej głos, w końcu tak, by smok musiał się wysilić, by ją usłyszeć.
– Ja jestem Sombre, znana też jako Nieustępliwa Łuska. – powiedziała dumnie i wyprostowała się nieco. Poprawiła także skrzydła, by wyglądać jakoś tak... bardziej okazale. Nie miała przed kim, ale chciała wyglądać dobrze. Nie w sensie piękna – bo piękna to Sombre zdecydowanie nie była – ale jako dorosła smoczyca, chciała budzić szacunek, a nawet strach.
– Mogę nauczyć Cię lotu. – odparła po chwili, wypowiadając te słowa jakby z ulgą. Po raz kolejny będzie kogoś uczyć lotu... czemu to jej akurat przypadało? W sumie należało się cieszyć... Emocje podczas nauki lotu zawsze były duże. Pierwszy lot to ekscytujące przeżycie i młodzi zawsze bardzo pragnęli opanować tę umiejętność.
– Zacznijmy od wzbicia się w powietrze. Są dwie opcje. Pierwsza: jeśli potrafisz biegać, to rozpędzasz się, rozkładasz skrzydła i zaczynasz w trakcie biegu nimi machać, coraz mocniej, aż wzbijesz się w powietrze. Druga: jeśli potrafisz skakać, to po prostu z miejsca skaczesz w górę i bardzo mocno machasz skrzydłami, żeby się wznieść wyżej. Wybierz to, co bardziej Ci odpowiada. – skończyła mówić i czekała – po raz kolejny – na jego pracę. Tak, bo na tym polegała rola nauczycielki.. stać, mówić i czekać. A potem ewentualnie poprawiać.
: 10 lis 2015, 20:39
autor: Martwy Kolec
//Wybacz, że tak długo. :/ A zatem mogę na więcej jeśli ci się chce ze mną użerać. :)
Smok zaśmiał się delikatnie pod nosem słysząc słowa Sombre. Nie był to pogardliwy śmiech. Raczej pokazujący swą wielkość.-Nawet jeśli jakiś obcy wojownik będzie chciał mnie zabić, to ja sobie z nim poradzę. Już raz mnie zaatakowano i sobie poradziłem.-opowiadał pisklak z dumą w głosie. Po chwili wskazał pazurem od skrzydła swoją ranę na pysku-Widzisz to? Tylko tyle mi zdołano zrobić podczas tamtej walki-ogon smoka machał z ekscytacją na boki. Jak na swój wiek zachowywał się strasznie niedojrzale. Jakby zatrzymał się wiekowo i nie rozwijał się dalej. Nie brzmiał na upośledzonego. Lecz rozmowa z nim przypominała dyskusję z o wiele młodszym osobnikiem. Po chwili smoczyca się przedstawiła. Pisklak uśmiechnął się jeszcze szerzej. Wyglądała majestatycznie. To, że smoczyca wyglądała groźnie, sprawiało, że smokowi podobała się jeszcze bardziej. Czuł, że jest niedostępna. Przez chwilę miał ochotę ją aż drasnąć pazurem. Zobaczyć jak spływa z niej krew. Lecz się powstrzymał. Na całe szczęście, bowiem dosłownie chwilę później Sombre zgodziła się na naukę lotu.Nagle zaczęła opowiadać o tym co trzeba zrobić. Suntrux był zdecydowanie smokiem, który wolałby by powiedziano mu co trzeba zrobić i by to mu wyszło perfekcyjnie za pierwszym razem. Gdy nowa nauczycielka wyjaśniła o co chodzi, smok zacisnął pazury w łapach, a ogon zaczął mu machać sztywno na boki. Zmarszczył oczy, po czym wyprostował swoje skrzydła machając kilka razy uderzając w powietrze. Jego uśmiech z pyska zgasł, chociaż w duszy wciąż był wielki, bowiem radował go fakt, iż potrafi zarówno biegać, jak i skakać. Cofnął się więc od smoczycy, pochylił łeb, i ruszył przed siebie. Od razu zaczął biegiem. Niestety pech sprawił, że poplątał sobie łapy i próbując zachować równowagę trzepotał skrzydłami z całych swoich sił. Niestety nie udało się. Pierwsza próba i tak nieudana. Całym ciężarem przewrócił się na ziemię przed nim szurając ciałem. Otarł się delikatnie. Zirytowało to smoka. Wstał, otrzepał się z ziemi i spojrzał na trenerkę-Ech...normalnie mi idzie lepiej. Wybacz.-powiedział bardzo agresywnie i uderzył ogonem z całych sił o ziemię.
: 10 lis 2015, 23:58
autor: Przedwieczna Siła
Nieustępliwa nie miała zamiaru komentować zarozumiałych słów Suntruxa. Jeszcze się przekona, że życie nie jest zawsze takie kolorowe, a szczęście po jego stronie. Póki chce... niech sobie żyje z łbem pośród chmur, otoczony marzeniami i przekonaniem o swojej wielkości. W tej chwili żaden nawet Adept nie miałby problemu, żeby go zabić, ale nie zamierzała go uświadamiać. Była Cienistą, córką swojej matki. Była bezwzględna. Ale nie odmówi mu nauki.
– Postaraj się bardziej. – warknęła, raczej wciąż myśląc o poprzednim wątku. Może po nauce wrócą do tej rozmowy, o ile Suntrux czymkolwiek się wykaże, bo jak na razie nie zrobił na niej w najmniejszym stopniu wrażenia. Sombre ziewnęła i obejrzała swoje pazury ze znudzeniem, czekając aż uczeń podniesie się w końcu z ziemi.
Adeptka miała też nadzieję, że Suntrux nie należy do tych smoków, które histeryzują, które są słabe i są... ciamajdami. Już jednego takiego znała i uczyła. Nie przeżył.
: 12 lis 2015, 8:31
autor: Martwy Kolec
Zirytowany sobą i tą sytuacją wstał oschle, po czym spojrzał przed siebie i zmrużył ślepia. Łeb był w linii prostej do kręgosłupa, zaś skrzydła dociśnięte do tułowia. Ruszył. Zaczął truchtem, lecz szybko zmieniło się to w sprint. Rozłożył swoje skrzydła i zaczął nimi machać, lecz nie wznosił się w powietrze. Biegnąc jednocześnie, postanowił skoczyć przed siebie. Gdy to zrobił, zaczął jakby mocniej uderzać skrzydłami. Jakby więcej siły w to wkładał. Udało mu się. Przez chwilę unosił się nad ziemię, machając jedynie skrzydłami w górę i w dół. Lecz i tak nie było tak jak powinno. Bowiem chociaż spadał wolniej, to i tak nie utrzymywał się na stałej wysokości. Po chwili wylądował. Przeszło go wrażenie, że mu idzie dobrze. Może następnym razem już poleci. Przynajmniej taką miał nadzieję. Odwrócił się i zobaczył, że odbiegł daleko od trenerki. Uśmiechnął się do niej, po czym postanowił do niej wrócić powtarzając zdarzenie. Warknął do siebie dodając sobie zdeterminowania. Ruszył w stronę smoczycy i ponownie biegnąc zaczął machać skrzydłami. Lecz wciąż nic się nie działo, poza tym, że się smok męczył. Skoczył tak jak za pierwszym razem wybijając się z tylnych kończyn do przodu i zaczął machać skrzydłami. Znowu mu się udało. Tym razem na krócej. Uderzał więc skrzydłami tak mocno jak tylko mu jego siła pozwalała. Na chwilę wzniósł się wyżej, lecz całe to latanie nie trwało więcej niż 20 sekund. Gdy opadł na ziemię, podszedł do Sombre i spytał.-Co robię nie tak? Przecież wszystko zrobiłem jak należy...
: 12 lis 2015, 9:31
autor: Przedwieczna Siła
Patrzyła zażenowana na poczynania smoka. Co on robi? Nikt, jak dotąd, nie miał problemu, by wznieść się w powietrze. Jej pysk przybrał niezadowolony i zirytowany wyraz. Zmrużyła ślepia, nie spuszczając wzroku z Suntruxa, a jej czarne szpony stukały o ziemię w szybkim tempie.
– Żałosne... – mruknęła sama do siebie, kiedy stare pisklę było jeszcze daleko od niej. Spróbował jeszcze raz, ale z dokładnie tym samym efektem. Może to on był jakiś upośledzony?
– Mocniej machaj skrzydłami. – warknęła, kiedy był już bliżej niej. – Wkładaj w to całą siłę, jaką masz. Rób to szybko i silnie. Powietrze masz wypychać w dół, pod siebie. Nie marnuj więcej mojego czasu i bierz się do roboty. – rzuciła ostro, niechętnie dając mu kolejne wskazówki. Myślała, że powiedziała już wystarczająco dużo, ale widocznie do niego jakoś nie docierało. Powinien mieć już dorosłą rangę, a więc to, że nie był jeszcze nawet Adeptem, o czymś świadczyło... Lepiej dla niego, jeśli naprawdę się postara tym razem i wzbije w powietrze. I niech tam zostanie, psia mać...
: 12 lis 2015, 13:29
autor: Martwy Kolec
Oschły sposób nauki bardzo nie odpowiadał smokowi. Widząc to w jaki sposób podchodzi do tej nauki postanowił dać sobie spokój. Może i była wyższa rangą, ale jakoś nie bał się jej postawić.-Spróbuj być milsza, to może mi zacznie lepiej wychodzić!-powiedział podniosłym głosem pełnym gniewu. Miał pretensje do smoczycy. Zanim przyszła było tak spokojnie. Uczył się samemu wznosić w powietrze, aż Sombre nie zgodziła się na tę naukę. Jeśli tak chce kogoś uczyć, to niech nie uczy wcale. Może są smoki, na których taki ton robi wrażenie. Ale smok czuł się z tym po prostu źle. Machał sztywno ogonem na boki i wyglądał jakby zaraz miało mu odbić. Dyszał ciężko jakby walczył sam ze sobą by nie zrobić komuś krzywdy.
: 12 lis 2015, 13:44
autor: Przedwieczna Siła
Nieustępliwą mało obchodziło jego zdanie. No chyba, że faktycznie nie chciał, żeby go uczyła. Ona? Milsza! Ha! Oczywiście.
– Racz w takim razie podnieść swój leniwy zad i wziąć się do nauki, pokrako. – rzuciła gniewnie. – Jak coś zacznie ci wychodzić, to może będę milsza. – syknęła, tym razem już ciszej.
– Sam mnie poprosiłeś o naukę. Mi nie zależy na tym, żebyś umiał latać, a jeśli tobie też nie, to mogę odejść w tej chwili. – co on sobie myślał? Że może ją jeszcze zaszantażuje? Nie miał nic i był nikim dla niej. Jedyne, dlaczego tu wciąż siedzi, to dlatego, że jest Cienistym. To on powinien się postarać i być milszy. Sam nie nauczy się latać, więc powinno mu zależeć na tym, żeby została. Jej to było obojętne.
– Jesteś już za stary na bycie pisklakiem, więc zdecydowanie powinieneś się wziąć za treningi, nie uważasz? – mruknęła, mrużąc ślepia. Naprawdę jej to nie interesowało. No, może odrobinę – bo po cholerę im taki nieudacznik w stadzie? Ma jeszcze szansę się wykazać. I ostatnią szansę na to, żeby nie wyprowadzić jej z równowagi.