Strona 11 z 31
: 15 gru 2015, 14:11
autor: Miażdżąca Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zamieć uznawała, iż Przedwieczna ma całkowitą rację co do nauki. Powinna bawić, lecz trzeba się do niej przyłożyć, aby cokolwiek osiągnąć. Przez pewny czas obserwowała Przedwieczną, dokładnie dostrzegała każdy detal sylwetki Przedwiecznej.
– Chciałam abyś nauczyła mnie lotu. Nigdy nie miałam z tym styczności. Wszędzie poruszam się na moich łapach. – odparła z lekkim wstydem Zamieć.
Przedwieczna wywoływała wstyd oraz respekt do siebie. Zamieć nie umiała podejść do nauki z nią tak żartobliwie jak do nauki ze Słowikiem czy swoim ojcem – Poszukiwaczem Kości.
Zobaczymy co z tego wyniknie. Powiadają, iż przed dobrym nauczycielem powinno mieć się respekt. Zamieć przeczuwała, że tak będzie również w tym przypadku.
: 15 gru 2015, 16:10
autor: Przedwieczna Siła
Patrzyła uważnie w ślepia Zamieci, analizując jej zachowanie. Zdawało jej się, że zobaczyła tam zrozumienie – a więc może to pisklę przyłoży się do nauki, i to nie tylko tej, którą teraz odbędą, a wszystkich pozostałych także. Powinna, jeśli chciała coś osiągnąć i nie być tak przeciętną lub byle jaką jak większość smoków, które spotykała. Poza tym... mając tak wymagającą nauczycielkę jak Przedwieczna, prawdopodobnie będzie musiała i tak dać z siebie wszystko, żeby w ogóle naukę skończyć. Jedynym wyjściem poza ciężkim wysiłkiem będzie rezygnacja w trakcie, a to raczej przyniosłoby jej wstyd.
– Dobrze, zaczniemy więc od podstaw. – skinęła łbem i przez chwilę patrzyła gdzieś ponad łeb Zamieci, jakby właśnie się nad czymś zastanawiała. A może przypominała sobie? Kiedy w końcu zaczęła mówić, jeszcze przez chwilę patrzyła w to samo miejsce, a dopiero w trakcie mówienia ślepia wbiła w ślepia Ognistej.
– Najpierw musisz wzbić się w powietrze. Są na to dwa sposoby, zacznę od prostszego. Przyjmij postawę jak do biegu, z tą małą zmianą, że z rozłożonymi skrzydłami. Zacznij się rozpędzać, w trakcie machając skrzydłami coraz mocniej, aż w końcu oderwiesz łapy od ziemi. Drugi sposób to skok w górę, jak najwyżej. Wtedy, kiedy tylko znajdziesz się w powietrzu, trzeba zacząć mocno machać skrzydłami, żeby się w nim utrzymać. Wybierz taki sposób, jaki Tobie odpowiada, ale w przyszłości polecam także przećwiczyć ten drugi. Pamiętaj, żeby mocno machać skrzydłami, bo dopiero kiedy znajdujesz się w powietrzu czujesz prawdziwy ciężar swojego ciała. A mięśnie, których użyjesz za chwilę, nigdy nie były wykorzystywane w takim stopniu, jak teraz będą. Na pewno szybko poczujesz zmęczenie. – uprzedziła ją, instruując tak naprawdę krok po kroku wraz ze wskazówkami. A co tam, niech będzie, że będzie troszkę milsza. Chociaż ton Sombre wcale nie wskazywał na przyjazne nastawienie, bo wciąż był dość chłodny.
: 02 sty 2016, 23:12
autor: Złoty Bażant
// Event
Pierwszym miejscem jakie odwiedził Szkwał była Samotna Sosna, gdzie samiec starał się znaleźć właściciela tajemniczych śladów bądź fragment skarbu Nauczyciela. Kamyk by mu się przydał Nie można zaprzeczyć, więc łowca starał się pośród śniegu, krzewów i innych kamyków dostrzec charakterystyczny błysk kamienia szlachetnego, bądź odróżniający się od śniegu kolor. Skoro na Bliźniacze Skały doprowadziły go ślady to używał też węchu oraz słuchu bo może te chochliki gdzieś tutaj były i pilnowały kamieni, albo może ich ślady zaprowadzą go w inne miejsce.
: 04 sty 2016, 20:13
autor: Administrator
/odpis eventowy
Cóż.. samotna sosna nadal pozostawała samotna... Żadnych kamieni ani chochlików tu nie było, ale za to były... Ślady. Szkoda tylko że w większości przysypane przez śnieg. Przez to, trudno było określić gdzie dokładnie idą. Ale na pewno nie daleko. Prócz tych śladów, gdyby tylko Szkwał podszedł bliżej do drzewa, mógłby zobaczyć namalowany w śniegu pod nim rysunek. A rysunek przedstawiał... Uśmiechniętą buźkę? Tak. Zdecydowanie była to uśmiechnięta buźka. Po co komu tutaj taki rysunek? I kto go namalował?
: 05 sty 2016, 1:17
autor: Miażdżąca Łuska
Teraz nastał moment zapomnienia o beztrosce, czas skupić się na poważnych elementach, które Zamieć musi przyswoić. Zamieć wybrała sposób pierwszy, nie chciała zbłaźnić się swoim nieumiejętnym skokiem. Ugięła łapy, po czym spojrzała przed siebie w celu wyznaczenia trasy biegu. Uniosła ogon, skrzydła były jakby sklejone z jej ciałem. Rozpędziła się, czuła jak przecina wiatr oraz czekała na moment, w którym będzie czuła, że może się wzbić. Przy nabraniu odwagi i pewności siebie, Zamieć zaczęła rozkładać skrzydła, po czym wzbiła się lekko nad ziemię, zaczęła machać nimi. Trzeba przyznać, że było to ciężkie dla Zamieci, ciężar jej ciała oraz wiatr stawiały opór. Niedługo mogła cieszyć się chwilą "szybowania", gdyż spotkało ją nagłe spotkanie z ziemią. Nie było ono fatalne, na szczęście nie poobijała się. Miała nadzieję, że wszystko wyjdzie idealnie, lecz wyszło jak zawsze. Nie dało się nie zauważyć niezadowolenia i złości. Porażki motywowały ją, lecz lepiej aby emocje nie wygrywały, gdyż Zamieć stawała się bardzo wybuchowa ostatnimi czasy.
– Wybacz. Nie poszło mi tak, jak chciałam. – rzekła Zamieć z wyraźnym niezadowoleniem.
Po ochłonięciu z wszelkich negatywnych emocji, postanowiła spróbować kolejny raz.
– Mogłabyś zdradzić mi jeszcze jakieś wskazówki, dzięki którym pozostanę w ponad ziemią dłużej? – powiedziała spokojnie, patrząc na Przedwieczną.
: 07 sty 2016, 16:03
autor: Przedwieczna Siła
Patrzyła cierpliwie i z chłodnym spokojem na poczynania młodej Ognistej. Nie udało się, jak to często bywało w przypadku pierwszego podejścia do lotu. Aczkolwiek, bywało i tak, że już pierwsze podejście było sukcesem – jak Przedwieczna. Ona miała jednak szczęście mieć wielkie skrzydła po pustynnych, które z łatwością łapały powietrze i utrzymywały ją w locie.
– Wkładaj w machanie skrzydłami więcej siły. Do tego ustaw skrzydła pod odpowiednim kątem – tak, by zagarniać powietrze w dół i odrobinę do tyłu. W miarę, jak kąt może się zmieniać i powietrze będziesz zagarniać tylko w dół, będziesz wznosić się lub tylko utrzymywać na danej wysokości, w zależności też od siły uderzeń skrzydłami. Jeśli skierujesz je nieco na ukos w tył, to wtedy będziesz lecieć w przód. Trzeba przy tym zachować także odpowiednią sylwetkę, tak, jakbyś chciała się położyć na brzuchu, łapy przy tułowiu, ogon i łeb w linii prostej z resztą ciała. – odparła, odpowiadając młodej chyba wystarczająco szczegółowo. Nie to, że jakoś lepiej ją traktowała – wszystko zależało od podejścia ucznia. Jeśli widziała, że ktoś się nie stara, to i ona nie będzie miała powodu, by starać się za ucznia. Jeśli komuś nie wychodzi, ale dopytuje i próbuje z coraz większą skutecznością, Sombre nie widziała powodów, by być nieprzyjemną dla niej. Poza tym, zwykle nie bywała gadatliwa, ale kiedy chodziło o naukę, to starała się tłumaczyć wszystko jak najdokładniej, by młodzi nie popełniali błędów, nie nabierali złych nawyków.
: 07 sty 2016, 17:04
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć wysłuchała dokładnie wskazówki Przedwiecznej. Najpierw zaczęła wyobrażać sobie proces idealnego ustawienia skrzydeł podczas biegu. Od wyobrażeń przeszła do czynu. Tym razem będzie biegła w drugą stronę. Rozłożyła skrzydła w poziomie oraz rozpędziła się przed siebie, zaczęła brać coraz to silniejsze zamachy, zagarniała powietrze do siebie. Zmęczenie było coraz większe, lecz determinacja w dążeniu do perfekcji było silniejsze. Wreszcie nadszedł moment, w którym udało jej się wznieść nad ziemię nieco wyżej niż za poprzednią próbą. Zamieć przypominała nieco strzałę, głowa była na wysokości tułowia, łapy przywarła do tułowia, tak jak kazała Przedwieczna. Zamieć starała się zrobić wszystko o czym mówiła jej mentorka. Zamieć zdała sobie sprawę, iż postawa, którą proponuje Przedwieczna, czyli ciało zwarte i łeb, który był na wysokości tułowia, mogą mieć wpływ na szybkość lotu. Im bardziej opływowa sylwetka, tym mniejszy opór stawia wiatr. Brała odważne i stanowcze zamachy skrzydłami, lecz wciąż nie była pewna czy wykonała wszystko dobrze. Zmęczona Zamieć utrzymywała się w powietrzu, czekając na kolejne polecenia.
– Co sądzisz o tej próbie? – zapytała pewna entuzjazmu, w końcu było lepiej niż ostatnio. – Chciałabym nauczyć się lądować z pełnym wdziękiem, tak jak Ty to robisz. Może zdradzisz mi kilka kolejnych wskazówek. – zaproponowała Zamieć, z uśmiechem na pysku.
Praktyka czyni mistrza. Oby było tak również w przypadku Zamieci.
: 07 sty 2016, 18:37
autor: Przedwieczna Siła
Jej lot był niepewny i chwiejny, ale liczyło się, że Zamieci udało się wzbić w powietrze. Co więcej, nawet utrzymała się w nim i mogły w końcu kontynuować naukę. Że co? Lądowanie? A gdzie tam! Najpierw trochę ją zmęczy!
– Teraz lepiej poszło, przynajmniej utrzymałaś się na skrzydłach. Najpierw nauczę Cię skręcać, lądowanie będzie na końcu. – odparła. Przecież to logiczne. Przedwieczna miała nauczyć ją tylko lecieć do przodu i lądować, i koniec, ot? Cóz by to była za nauka! Wstyd!
– Leć na wprost. Żeby skręcić w lewo, musisz skręcić łeb, tułów i ogon w lewą stronę, podobnie jak w biegu. Prawe skrzydło nieco wyżej i w pełni rozpostarte, za to prawe musisz złożyć mniej więcej do połowy i nieco obniżyć. Do wykonania skrętu w prawo oczywiście wszystko odwrotnie. Zrób teraz jedno pełne okrążenie w lewo, a potem pełne okrążenie w prawo. – odparła i zadowolona usiadła wygodniej. Przecięła powietrze długim, cienkim ogonem ze świstem i uderzyła nim silnie w podłoże.
: 09 sty 2016, 22:13
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieci początkowo brakowało pewności siebie, lecz im dłużej utrzymywała się w powietrzu, tym bardziej rosła jej odwaga i pewność siebie i tego co robi. Do Zamieci dotarły kolejne wskazówki. Faktycznie! Jej nauka nie może zakończyć się na locie wprost i lądowaniu! Po nabraniu odpowiedniej prędkości, Zamieć skręciła łeb w lewo, po czym zrobiła tą samą czynność z resztą ciała i ogonem. W powietrzu wszystko było takie swobodne. Byle nie spaść i będzie idealnie. Po przechyleniu ciała jej prawe skrzydło było pod kątem u góry, natomiast lewe było niżej, złożone mniej więcej o dziewięćdziesiąt stopni. Próbowała zrobić idealne okrążenie w lewo, lecz czy jej wyszło? To wie tylko Przedwieczna. Teraz musiała przejść do tej samej czynności, lecz był to skręt w prawo. W takim wypadku Zamieć musiała obrócić łeb w lewą stronę, przechylając przy tym tułów i ogon na stronę, w którą miał być wykonany zakręt. Lewe skrzydło chwytało swoim czubkiem najwyższy pułap, natomiast prawe dotykało najniższego pułapu dla Zamieci w tym momencie. Ognista zgięła swoje prawe skrzydło mniej więcej w połowie, starała się zrobić to na wyczucie. Zrobienie pełnego kółka to nie lada wyzwanie! Ale nie ma rzeczy nie do zrobienia. Zamieć z pewnością zaliczy zakręty, jeśli nie tym to kolejnym razem. Zamieć wciąż utrzymywała się nad ziemią.
– Powinnam coś poprawić? – zapytała Zamieć, spoglądając z góry na Przedwieczną.
Latanie to niezły wycisk, lecz im dłużej Zamieć ćwiczyła, tym przyjemniejsze się wydawało.
: 10 sty 2016, 18:44
autor: Przedwieczna Siła
Latanie to nie tylko przyjemność, ale poczucie wolności, którego nie da się poczuć przy żadnej innej czynności. Wraz z treningiem, skrzydła Zamieci się wzmacniały, mięśnie odżywały, nabierały wigoru. Jej ruchy stały się wyraźnie pewniejsze, mocniejsze i szybsze. Ciało nie było już tak spięte i sztywne, a znacznie swobodniejsze. Skręty nie były wykonane idealnie płynnie, ale czego tu oczekiwać po początkującym pisklęciu? I to w dodatku takim, które latajek używa pierwszy raz w swoim życiu, a szczególnie do celu, do którego je posiada!
– Nie, wszystko prawidłowo. – odparła łagodnie Przedwieczna. To jeszcze lądowanie.
– Teraz będzie lądowanie. Można je wykonać również na dwa sposoby, jak i start. Pierwszy sposób jest prostszy, ale i wolniejszy. Skręcasz w lewo lub prawo, cały czas obniżając delikatnie lot. W końcu, jak będziesz przy ziemi, łapy przygotowujesz na lądowanie, trochę jak przy lądowaniu w skoku. Delikatnie przed siebie i ugięte, by zamortyzować dotknięcie podłoża. Skrzydła w tym momencie możesz już złożyć, i zwykle po wylądowaniu siła rozpędu poniesie Cię jeszcze trochę do przodu, więc bądź przygotowana na trucht lub nawet bieg. Drugi sposób jest szybszy, ale bardzo ryzykowny. Będąc w powietrzu, musisz szybko przechylić się głową w dół. Skrzydła przyciskasz do tułowia i pikujesz. A kiedy będziesz blisko ziemi, tak około ogon, musisz z całej siły rozprostować maksymalnie skrzydła i zmienić postawę ciała na wyprostowaną. To wymaga dużego wysiłku od skrzydeł i trzeba zrobić to na tyle wcześnie, żeby nie zaryć pyskiem w glebę. Wybierz, który zechcesz sposób. – odparła i spojrzała na nią wyczekująco. Nie zamierzała czekać zbyt długo, a i nawet trochę ją ciekawiło, czy młoda zaryzykuje, tak jak Sombre. Cienista już podczas nauki zaczęła pikować i tylko raz w życiu lądowała pierwszy sposobem, tylko po to, by go przećwiczyć w trakcie własnej, samodzielnej nauki.
: 11 sty 2016, 20:33
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć miała przed sobą ciężką decyzję. Wybrać sposób łatwiejszy, lecz zajmujący o wiele więcej czasu, czy raczej sposób, który jest całkiem sporym wyzwaniem wiążącym się z ryzykiem. Zamieć lubiła wyzwania, więc postanowiła stawić czoła drugiemu ze sposobów. Przechyliła energicznie głowę w dół, widziała przy tym ziemie, z której startowała. Następnie skrzydła zlepiła z tułowiem. Nim się obejrzała i już leciała w dół jak strzała. Trzeba przyznać, że prędkość spowodowana ciężarem ciała i opływową sylwetką robiła wrażenie. Zamieć nie czuła strachu, czuła się bardzo dobrze, lecąc w dół jak pocisk. Była stanowczo szalona i odważna. Czuła jak wręcz przecina powietrze, które otulało ją ze wszystkich stron. Gdy znalazła się na odpowiednim pułapie i jej dystans od ziemi mniej więcej można było przyrównać do długości ogona, z całych sił próbowała rozłożyć skrzydła. To było chyba najgorsze, powietrze stawiało opór, lecz Ognista nie dawała za wygraną. Udało jej się rozprostować skrzydła na tyle, aby móc wylądować. Poczuła podłoże łapami, co za dziwne uczucie. Truchtała jeszcze kawałek, aż w końcu zmęczona zatrzymała się. Miała ogromną nadzieję, że ta próba również zostanie zakończona powodzeniem.
– I jak moja droga mentorko? Któraś z czynności wzbudziła w Tobie niepokój? – zapytała Zamieć z pozytywną miną.
Trzeba przyznać, że nauki nigdy dość, lecz po tych wszystkich próbach ciemnołuska była wyczerpana.
: 11 sty 2016, 20:56
autor: Przedwieczna Siła
Przedwieczna zanotowała sobie w pamięci, że Zamieć wybrała ten sposób lądowania. Lepszy, efektywniejszy, wymagający i ryzykowny. Pisklę, bo pisklę, ale samiczka wyglądała całkiem imponująco, kiedy płynnie i swobodnie wygięła się, by zaraz potem zapikować w dół. Ostro, szybko i niebezpiecznie! Co więcej, udało jej się wybrać odpowiedni moment, by rozwinąć skrzydła i wyhamować dużą prędkość, dzięki czemu nie zaryła pyskiem o glebę. No, to chyba pierwsza tak dobra uczennica lotu u Siłki!
– Świetnie. – odparła z delikatnym uśmiechem, jako nagrodę za tak dobre lądowanie. – Tyle z podstaw latania powinno wystarczyć. Chcesz nauczyć się czegoś jeszcze?
// raport Lot I
: 11 sty 2016, 22:35
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć była przeszczęśliwa, gdyż udało jej się ukończyć naukę lotu u wymagającej nauczycielki. Na pewno zapamięta Przedwieczną. Nie miała śmiałości nazywać jej Siłką.
– Dziękuję, że poświęciłaś mi czas. Raczej to wszystko jeśli chodzi o naukę. – rzekła Zamieć, uśmiechając się wdzięcznie w kierunku Przedwiecznej.
Ten czas tak szybko zleciał, a co ważniejsze nie taki diabeł straszny jak mógł się wydawać.
– Mam nadzieję, że nasze drogi się jeszcze kiedyś skrzyżują. – powiedziała Zamieć, z lekkim smutkiem.
Nie lubiła, gdy jakaś relacja szybko się kończyła. Nauka z Przedwieczną to przecież w końcu relacja jakiegoś rodzaju. Nie wiedziały o sobie wiele, lecz może będzie im dane poznać się lepiej.
: 11 sty 2016, 22:45
autor: Przedwieczna Siła
Diabeł? Hehe, tak jeszcze nikt chyba jej nie porównał. Dobrze! Wymagająca i groźna, taka była, chociaż nie dla przyjaciół. Oni zasługiwali na więcej.
– Polecam się na przyszłość. – odparła z półuśmieszkiem. Paskudny pysk przez chwilę wyglądał łagodniej, niż zwykle.
– Co do tego możesz być pewna. Do zobaczenia. – mruknęła ciszej, może trochę zagadkowo. O ile to pisklę dożyje wieku adepckiego, a i dalej – dorosłej rangi, to na pewno jeszcze się spotkają, co do tego Siła nie miała wątpliwości.
Tymczasem, zebrała się do skoku i znanym sobie sposobem, wzniosła się w powietrze wysoko kilkoma mocnymi machnięciami skrzydeł. Po kilku sekundach już jej nie było.
: 12 sty 2016, 0:23
autor: Miażdżąca Łuska
Zamieć patrzyła przez moment na odchodzącą Przedwieczną. Wlepiła oczy w Przedwieczną, która odlatywała. Zamieć również zbierała się do opuszczenia tego przeuroczego miejsca. Kto wie, może jeszcze kiedyś tu zajrzy. Jej droga była w całkiem inną stronę niż jej nauczycielki. Szła przez moment, lecz wreszcie wykorzystała swoją cudowną umiejętność lotu. Rozłożyła skrzydła, rozpędziła się, po czym wzbiła się nad ziemię. Kilka chwil i już jej nie było.
: 14 sty 2016, 17:52
autor: Truskawka
Minęło sporo czasu odkąd ostatni raz wyszła poza tereny stada. Kiedy zrobiła to ostatnim razem nie skończyło się dobrze. Teraz o tym wiedziała, a więc była też ostrożniejsza. Wprawdzie z wiekiem nie zatraciła swojej radosnej, niefrasobliwej natury, ale na pewno nie była już tak lekkomyślna. Choć może za lekkomyślność należało uważać samotne wędrówki niewyszkolonego smoka w taką pogodę jak ta? Cóż, najwyraźniej Truskawka była mniej lekkomyślna jedynie w swoich wyobrażeniach.
Brodziła w wysokim śniegu, podekscytowana i ze zwyczajowym dobrym nastawieniem. Nigdy tu nie była, a po tylu księżycach oglądania wciąż tych samych widoków, nic dziwnego, że pragnęła zobaczyć coś nowego. Przed nią rozciągała się pusta, ośnieżona połać. W oddali majaczył zarys skał, a mniej więcej w połowie do nich drogi rosła jedna, jedyna sosna, której gałęzie uginały się pod ciężarem białego puchu. Truskawka miała zamiar dostać się w kierunku skał, ale po drodze "zahaczyła" o drzewo. Gdy się do niego zbliżyła, zadarła głowę uśmiechając się do gałęzi i wtedy... łup! Z jednej z nich zsunął się śnieg, który uderzył Truskawkę w grzbiet i przykrył go grubą warstwą bieli. Mała jęknęła zaskoczona, ale już po chwili otrzepywała się ze śmiechem. Chłodna pora miała swoje uroki!
: 14 sty 2016, 21:21
autor: Kruczopióry
Lekkomyślna? Dlaczego lekkomyślna? Co takiego strasznego mogło spotkać Truskawkę, kiedy wybierała się na tereny wspólne? No co? Spotkanie ze smokiem, który kiedyś należał do Stada Cienia, ale z niego uciekł, będąc w wyjątkowo nieprzyjaznych stosunkach z jej rodzicami? Hmmmm...?
Kruczopióry widział cała tę scenę z oddali i parsknął śmiechem, widząc otrzepującą się ze śniegu smoczycę. Oceniając "na oko", mogła być wyrośniętym pisklęciem albo młodą adeptką, a że i obserwując jej zachowanie – choć poczuł znany mu doskonale zapach Cienia – Śmiały Kolec stwierdził, iż chyba nie ma się czego bać. Chyba. A nawet jeśli... potrafił się przecież bronić, czyż nie?
– Witaj, smoczyco! – wykrzyczał z oddali, zaś Truskawka mogła poczuć, jak tuż obok niej, zaraz nad grzbietem, zaczyna wydzielać się dziwne ciepło... Oczywiście była to sprawka adepta; widząc, jak mała znalazła się chwilę temu cała w śniegu, wytworzył nad nią kilka drobnych, ciepłych płomyczków, dzięki którym nieprzyjemny puch mógł szybko stopnieć. – Co cię tutaj sprowadza? – zapytał, podchodząc bliżej. I przy okazji wyciągnął przed siebie łapę w powitalnym geście. – Kruczopióry – przedstawił się, uśmiechnąwszy do czerwonej smoczycy.
: 14 sty 2016, 23:00
autor: Truskawka
Truskawka była ostatnim smokiem jakiego należało się bać, choć kto wie, może w przyszłości będzie postrachem stad? Cóż, na pewno na razie nic na to nie wskazywało. Co z tego, że z biegiem czasu nieco urosła, a mały, krótki pyszczek się wydłużył podobnie jak kły i rogi? Nadal z jej dwukolorowych ślepi patrzyło dobrze, a na pysku gościł uśmiech. Gdy więc usłyszała gdzieś za sobą zawołanie, odwróciła się od razu posyłając uśmiech w stronę nieznajomego. Czarna sylwetka obcego mocno odcinała się na tle wszechobecnej bieli więc nietrudno go było dostrzec. Z resztą i ona doskonale była widoczna.
– Witaj, smoku! – Odkrzyknęła i wtedy poczuła przyjemne ciepło na grzbiecie. Zerknęła w górę i tym razem uśmiechnęła się do pełgających płomyków. Szybko powiązała fakty i wdzięcznie wyprężyła grzbiet niczym kot, poddając się pieszczocie ciepła. Za chwilę po czerwonych łuskach zaczęła spływać woda.
– Dziękuję! Miło z twojej strony! – Zawołała, a gdy samiec się zbliżył i wyciągnął do niej łapę, bez strachu i z brakiem poszanowania dla barier wtuliła w nią pysk. Nic innego jak chęć pogłaskania nie przyszła jej do głowy. Nikt inny nie witał się z nią w podobny sposób, więc nawet jej przez myśl nie przeszło by tę łapę uścisnąć.
– Jestem Truskawka – przedstawiła się grzecznie. Zadarła głowę spoglądając na samca z uśmiechem – Właściwie, to... zwiedzam. Moja mama jest trochę nadopiekuńcza i miałam mało okazji żeby sobie połazić. A ty? Co tu robisz? A wiesz, dobrze, że na ciebie natrafiłam. Gdyby nie ty na pewno teraz trzęsłabym się z zimna – zerknęła na płomienie nad grzbietem i zamruczała z wdzięcznością.
: 14 sty 2016, 23:58
autor: Kruczopióry
Kruczopióry... był nieco zaskoczony reakcją truskawki na jego gest, ale szybko ją zrozumiał. I uśmiechnął się do pisklęcia, drapiąc małą delikatnie po łbie, począwszy od policzka, potem za uchem, na koniec zrobił jej czochrańca – o ile można to tak nazwać, kiedy dotyczy stworzenia bez futra – parsknąwszy przy tym śmiechem. następnie odstąpił nieco od mlodej, choć pozostawał w dobrym humorze.
– Truskawka...? – powtórzył... i zaraz przed pyskiem małej pojawił się owoc o jej imieniu! Niewielki, acz naprawdę dorodny, o mieniącej się delikatnie w świetle, czerwonej skórce oraz niezwykle intensywnym, słodkim zapachu i podobnym smaku, czego jeszcze oczywiście nie wiedziała. Kruczopióry nakazał swojemu tworowi, aby lewitując, podfrunął do pyska smoczycy, a następnie rzekł:
– Spróbuj, śmiało! Nie najesz się tym, ale poczujesz smak! – zachęcił, mrugnąwszy porozumiewawczo ślepiem. Tak, ta truskawka miała dosłownie rozpływać się w ustach i pozostawić swój ślad w kubkach smakowych na jeszcze długi, długi czas... Niech młoda skupi się na jedzenie, kiedy Kruczopióry będzie mówił dalej...
– Po prostu przechadzam się tu i tam – odpowiedział na jej pytanie. – I dobrze, że pozwolili ci wreszcie rozwinąć skrzydła, nie można całe życie siedzieć w grocie z rodzicami. Chociaż nawet się twojej mamie tak bardzo nie dziwię; nie wiem, czy ci opowiadali, może nie, żeby cię nie straszyć, ale... – Pochylił nagle łeb bardzo, bardzo nisko, zatrzymując go dosłownie tuż przed głową Truskawki, aż prawie stykali się nosami. – Ostatnio podobno ktoś ukradł Cieniste pisklę, zabierając je na tereny Życia. I była o to wojna – powiedział groźnym tonem i warknął ponuro, wyszczerzywszy kły... po czym wybuchnął głośnym śmiechem i znów poczochrał młodą po łbie, odsuwając się! – Ale spokojnie, ja nie z tych, co kradną pisklaki – dodał, znów mrugnąwszy przyjaźnie do Truskawki. – Z mojej strony nie masz się czego obawiać!
: 15 sty 2016, 2:56
autor: Truskawka
Przyjęła pieszczoty z pomrukiem aprobaty. Najwyraźniej nie dowie się, że Kruczopióry chciał jedynie podać jej łapę, ale jak widać wcale jej to nie przeszkadzało. Od najmłodszych księżyców lgnęła do smoków śmiało przekraczając granicę dotyku. Gdy więc odjął łapę od jej głowy, śmiała się do niego radośnie. Przytaknęła skwapliwie gdy powtórzył jej imię, a potem zogniskowała uwagę na truskawce, która pojawiła się znikąd. Być może ku zdziwieniu smoka, pisklę wcale nie było zaskoczone, ale miało ku temu podstawy. Przecież pokazywano jej już w ten sposób truskawkę i wtedy też zdążyła jej spróbować. Teraz natomiast chwyciła owoc w łapkę i poczęła mu się dokładnie przyglądać.
– Próbowałam – odparła z nieukrywaną dumą – Sombre mi taką stworzyła, ale twoja też jest piękna. Szkoda, że nie mogę jej zatrzymać... – Podniosła owoc do nosa i wciągnęła przyjemny zapach. W tamtej chwili była naprawdę dumna ze swojego imienia, truskawki w jej odczuciu były pięknymi i smakowitymi owocami.
Podniosła spojrzenie na samca kiedy zaczął mówić, ale z każdym kolejnym słowem padającym z jego pyska, samiczka coraz bardziej się zasępiała. Jeszcze gdy zbliżył do niej nos, patrzyła błyszczącymi z ciekawości ślepkami, ale dalsze słowa sprawiły, że ich blask przygasł ze strachu i zażenowania. Nawet kompletnie obce smoki o tym mówią! Ale zaraz, jaka wojna?! Truskawka opuściła pyszczek kuląc się w sobie. I co ona miała powiedzieć? Oni wszyscy odbierali to zupełnie inaczej niż ona i nikt jej nie chciał wierzyć!
– To nie było tak... – wymamrotała zawstydzona. Nie miała pojęcia, ze w ogóle była jakaś wojna i że ta wojna wybuchła po części z jej powodu! A może nieznajomy żartował? To sugerowałby jego śmiech, ale Truskawce wcale nie było do śmiechu. Poczęła turlać truskawką po śniegu.
– Bo Słowik wcale mnie wtedy nie porwał... – zaczęła nieśmiało. Wciąż miała w pamięci jego uśmiechnięty pysk i przyjemny ton głosu. Miała nadzieję, że nic mu się nie stało, że nie miał kłopotów. Nie chciała tego. Może po części nawet pragnęła znów się z nim spotkać, nawet jeśli matka byłaby temu przeciwna. – Ja wiem, że źle zrobiłam nie mówiąc mamie, ale... nie chciałam żeby wszyscy mieli z tego powodu kłopoty... – Po osuszonym grzbiecie przebiegł jej zimny dreszcz. A jeśli Słowik zginął w wojnie?! Poderwała dotąd opuszczony pyszczek i z mocą pisklęcego uporu spojrzała nieznajomemu w oczy – Ty znasz Słowika? Nic mu się nie stało? Możesz mnie do niego zabrać? – nadzieja w jej głosie była porażająca. Najwyraźniej nie miała kłopotów z zaufaniem nowo poznanemu smoki nawet pomimo rzekomego porwania. Pewnie była naiwna, ale naprawdę sądziła, że ktoś, kto jest dla niej miły i dba o nią jest godny zaufania. Jak Słowik.
: 15 sty 2016, 21:35
autor: Kruczopióry
– Ciebie...? – powtórzył za Truskawką adept i natychmiast otworzył szerzej oczy, nieco odsuwając się. Przez chwilę analizował to, co usłyszał, aby połączyć fakty z opowieścią, którą jakiś czas temu streściła mu Azyl. Ona przecież wspominała o tym, iż niejaki Pieśń Słowika zabrał cieniste pisklę... Tak, w tym przypadku bardzo instynktowy był skrót "Słowik". I słowa pisklęcia zdawały się idealnie pasować do sytuacji. A więc... chodziło właśnie o Truskawkę?
– Nie martw się – rzekł pogodnym tonem do smoczycy i uśmiechnął się, obejmując ją łapą wokół szyi. – Nie znam Słowika, nigdy go nie spotkałem, ale od przyjaciółki wiem, że żadnemu smokowi Stada Życia nie stała się na tej wojnie krzywda. A Słowik... pewnie był ze Stada Życia, prawda? – zapytał, spoglądając na pysk Truskawki. – Nie wiem, czy ten Słowik nie obraziłby się gdybym go tutaj wzywał, nawet go nie znając, ale... mam pewien pomysł. Potrafisz używać magii? – zapytał i przyjrzał się teraz bacznie pisklęciu, zerkając wprost w jej ślepia. "Bo gdybyś potrafiła, mogłabyś po prostu... sama go zawołać" odezwał się nagle głos w jej głowie, głos spokojny, pogodny i ciepły, tak jakby... znikąd? Ciekawe, czy Truskawka miała już do czynienia z wiadomościami mentalnymi; jeśli nie, mogła być nieco zdziwiona, słysząc słowa adepta, kiedy Kruczopióry patrzył się na nią z wyszczerzonymi zębami, nie ruszając pyskiem ani o pół łuski. "Nauczyć cię?" zapytał tym samym sposobem, bardzo ciekaw reakcji młodej smoczycy.