Strona 2 z 15
: 01 sty 2020, 22:12
autor: Dymomówczyni
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pewne rzeczy się nie zmieniały (na razie, to dopiero początek!). Najpierw uciecha z lotu, przy jednoczesnym upewnianiu się, czy brat żyje (od wyklucia robiła to nad wyraz często. Ciekawe, kiedy przestanie...), potem jako pierwsza zlazła z grzbietu i pewnie też zdążyła się odezwać, nim zrobił to Ibris. Chociaż podejrzewała, że póki co zbytnio mu to nie przeszkadza...
Gdy tylko wylądowali, Trel wytelepała się na ziemię. Znów nieco niezdarnie... No, kiedyś nabierze wprawy! A jak nie – jeszcze sama nauczy się latać, o!
W pierwszej chwili rozejrzała się wokół w poszukiwaniu jakiś zmian. No, wiele raczej tego nie było... Ojciec? Może i coś tam się zmienił... No, niby jest jakaś różnica, ale pisklę nawet jeśli pamiętało wyklucie i czas tuż po nim, to raczej nie zwróciło wielkiej uwagi na szczegóły, które by jej pomogły to sobie uświadomić...
Krótkie zerknięcie wokół i Estrel ruszyła w stronę ojca.
– Ceść! – powiedziała pogodnie, na przywitanie lekko pacając Strażnika w pierś. Nawet wyszczerzyła pogodnie kiełki. Najwyraźniej sylwetka ojca nie była jeszcze na tyle rażąca, by nie uznawała go za kochanego rodziciela.
I zdążyła zrobić może dwa kroki w innym kierunku, gdy drzewny kontynuował. Znów z werwą podreptała ku niemu. Stanęła na tylnych łapach, przednie opierając o jego pierś.
– Lot? Mama dobze lata, ale chciałabym też sama... – mruknęła i odskoczyła od Strażnika. Opierała się o niego może przed dwa uderzenia serca.
Niespokojnie zaczęła krążyć wokół. Raz zakręciła się wokół Bieli, ocierając się lekko o jej łapy; drugi rzuciła jakieś niechętne spojrzenie Gołębiowi; trzeci... Jej uwagę przyciągnęły jaja. Jednym uchem słuchała słów Strażnika, ale łapy... Położyła jedną z nich na którymś z jaj. Zaskakująco lekko, jak na jej odruchy pacająco-badające.
– Tak! – natychmiast odpowiedziała na pytanie ojca o jakieś pytania.
– A co to dokładnie za langa? Prololok...? – Cóż... Mama pewnie już co nieco o tym mówiła, ale chciała też usłyszeć, co na ten temat ma do powiedzenia Strażnik!
I pewnie tylko fakt, iż teraz czekała na odpowiedź, sprawił, że zanieruchomiała. Nie to, żeby nagle zniknęła cała jej energia... Po prostu na chwilę się zatrzymała, wlepiając błękitne ślepia w Proroka.
: 03 sty 2020, 20:17
autor: Twój Stary
Przyglądały się, jak wodospad oblewał łuski dwóch Plagowych smoczyc. Starsza siadła niemrawo, podnosząc brew w bezruchu a długołapa zdawała się być bardziej poruszona, wbijając zimne ślepia w obie samice. Szczerząc kły z każdym słowem.
– No, no. Nie wiedziało że, że mam tako czache ładno. Jakbym wiedzioła, tobym się dała obedrzeć wcześniej ha! – rzuciła starsza, podchodząc do Długołapej, delikatnie muskając jej grzywę. Cóż, dziwna sprawa – Jej mogła dotknąć, zaś otoczenie zdawało się nie reagować w żadnym stopniu na ich obecność. Nawet tak głupie niuanse jak trawa, nie uginały się pod ich ciężarem. Chociaż obie wiedziały dlaczego. Długołapa warknęła, wbijając wzrok w starszą.. By potem westchnąć.
– Jestem pod wrażeniem, jak podchodzisz do Tych dwóch rozhisteryzowanych, egoistycznych gó*niar. Przecież jedna z nich Cię zabiła a teraz jojczy, jak durne pisklę któremu mamusia nie dała ulubionego owocu na przekąskę. – warknęła, plując w stronę jednej z wojowniczek, jednak ślina rozpłynęła się w powietrzu co Długołapa skwitowała soczystym warknięciem.
– A jak mam podchodzić? Tak wygląda walko, szczególnie że pokusiło się by wrócić zza światów by tego dokonać! Niezłomna-–
– Ale głupia. Zapatrzona tylko w swoją krzywdę, tak samo jak ta druga. I przez takie jednostki Cień, którym przewodziła moja Matka upadł. Przez takich zginął Tiernan, ona i.. – wbiła wzrok w Starszą, nie rozumiejąc jak ta może się uśmiechać. Nigdy nie rozumiała czegoś takiego jak..
– Skoro tak się mortwisz o tego Burka, to może wrócisz? Podobno ten cały Ateral czy jok mu tom..
– Absthinius. Kruczy Pan.
– No, to ten cały Kruczy podobno zwalo dusze na ziemię, jeno zmienia jej cielsko i wspomnienia. A Ty stoisz i się pultosz.
Cisza. Smoczyca odeszła kawałek, całkowicie ignorując rozmówczynie. Po chwili znów odwróciła łeb do Starszej, zakładając grzywę za ucho. A ta ciągle się uśmiechała.
– Może pójdziemy razem, Belenus? Samotność.. Jest przykra.
Strzeżony Dąb. Czas teraźniejszy.
Na dobrą sprawę jaja podobno przystosowują się do piskląt, które się w nich znajdują i na ogół.. Zawsze są ciasne. Ma to być bodźcem do tego, że gdy pisklę urośnie na tyle że gniecie jej jajo, czas wychodzić. Co jednak jeżeli jajo uciskało już dawno, było wręcz zbyt małe by dalej w nim siedzieć.. A dalej się siedzi? Opcje są dwie – Albo dzieciak chory i powoli umiera albo leniwy, tak bardzo iż w zadzie ma dyskomfort. Ponieważ mały stworek oddychał, opcja numer dwa była wyjściem. Szczególnie że gdy tak tutaj sobie rodzinka spędzała czas wspólnie, ciałko jedynie chciało odwrócić się na drugi boczek, zbierając siły przez dłuższą chwilę bowiem już nauczył się że nie jest to takie proste.. Kiedy nagle podłoże przechyliło się, pozbawiając byt kontroli.
Podsumowanie – Był za gruby. Jajko nie wytrzymało obciążenia, przechyliło się i.. trach.
Skorupka nie była zbyt silna, również nie dając sobie rady z ciężarem pisklęcia. Pękła, rozwalając się na drobne kawałeczki ukazując umazany w jajecznej mazi brązowy pysk. Aaa! Światło! Zimne powietrze! Pomocy, pomocy bo..
Pisklę rozdziawiło pysk, ukazując szereg białych kiełków a ciało zaczęło dziwnie podrygiwać, jakoby w jakimś dziwnym refluksie..
A potem zwymiotował.
: 04 sty 2020, 22:48
autor: Ibris
Lot minął mu jak zwykle przyjemnie i ekscytująco, podziwianie okolicy chyba mu się nie znudzi. Ale o wiele bardziej ucieszył się w końcu na widok ojca, zjeżdżając z matki zaraz po swojej siostrze.
– Ceść! – Pobiegł do niego zaraz za nią, również się z nim witając tą jakże krótką frazą. W sumie naśladowanie siostry skończyło się właśnie teraz, ponieważ ojca już nie obmacywał, w końcu już wie jaki jest w dotyku.
Na jego wywód zareagował bardzo entuzjastycznie, zapewne myśląc o tym samym co siostra – o locie. W końcu nauczyłby się latać i sam mógłby odwiedzać go kiedy tylko ma na to ochotę, o!
A pytanie również miał, tylko problem w tym, że zdążyła zadać je już siostra. No cóż, w sumie mu to i tak nie przeszkadzało, w końcu może jej zawtórować, prawda?
– Właśnie, co to jest ten plolok? – Zapytał, bardzo ciekaw odpowiedzi. W sumie to był jej tak ciekawy, że usiadł spokojnie na zadzie i niecierpliwie czekał na odpowiedź. Niestety, chyba będzie musiał poczekać jeszcze nieco dłużej, bo właśnie w ich spotkanie wcięła się dodatkowa istota. Będzie miał kolejnego braciszka lub siostrzyczkę?! Wstał i podbiegł do jajka, niecierpliwiąc się, jak wygląda nowy członek ich rodziny! Niestety, nie takiego powitania się spodziewał. W końcu kto byłby szczęśliwy, gdyby na dzień dobry dostał wymiocinami brata prosto w pysk? No cóż, zdecydowanie nie Ibris. Pisnął ze strachu i obrzydzenia, odsuwając się o jeden maleńki kroczek.
A potem również zwymiotował.
: 05 sty 2020, 16:04
autor: Wieczna Perła
Strażnik jak zwykle był w formie. I do rozumienia piskląt, jak i drażnienia i atakowania Perły. Po co nazywa je drapieżnikami? No dobra, jest to fakt, ale... ugh, nie kojarzy się jakoś miło. Szkraby, pociechy, łobuziaki... jest tyle określeń których mógł spokojnie użyć, ale wybrał akurat to. Przy samicy, która nie jest jak drapieżnik. Przy młodych, które być może potem na polowaniu będą bardziej sadystyczne, bo może drapieżniki tak robią, a skoro tatuś je tak nazwał, to pewnie jest to dobra cech... Przesadzasz, wiesz? Teraz ty robisz z iskry pożar. Spokojnie, są mądrzejsze niż Ci się wydaje.
Ale, pojawiła się też druga rzecz. Naprostuje to, czego ona nie mogła? No... taki był zamysł, ale... kiedy sam to powiedział, nie wiedząc że sama tak chciała, poczuła się uderzona po raz drugi. Był więc pewien, że nie posiada pełnej wiedzy? Wiedział, że nie pokaże im wszystkiego? Nie wierzył w nią? Naprawdę? Uh, to już jest żałosne, naprawdę. On się im tylko oferuje, a młode zawsze mogą powiedzieć, że wiedzą już wszystk... Ou, zapomniałam o wątku Proroka. Tia... ale! Sama im powiedziałaś, że mają się go o to zapytać, tak? No! Więc widzisz! Nie ma nic złeg...
Jajo pękało, przekazała Adira skupionej na rozmyślaniach Perle. To, które chwilę temu pacała Estrel, dodała, aby mogła wiedzieć na które patrzeć. Od razu się na nie spojrzała i... akurat coś się wykluło. Tym razem jedno pisklę, ale rozmiarami nadrabiające chyba i za trzy. Co to? Jakiś turniej? Ile maksymalnie smoków pomieści jedno jajo, chociażby miarowo? Chwila... co on chce... Nie zdążyła pomyśleć, Fio już działał. Zasłonił jej widok na niego barierą, podobnie jak i Estrel. Obaj mogli widzieć normalnie, jednak nie to co za chwilę wyleci... Auć. Ibris dostał i patrząc na jego reakcję, nie zniósł tego najlepiej... Ale! Matka już spieszy z pomocą!
Wpierw stworzyła niewidzialną tarczę wokół Estrel, która miała ją uchronić przed losem jej brata, ot na wszelki. Kiedy już się uspokoiło, oczywiście ją zdjęła. Przemieszczałaby ją wraz z ruchami córki, ale mimo to mogła przez nią przechodzić. Potem stworzyła nad braćmi (tak, tu znów w grę weszła Adira, która siedząc na skrzydle odkryła płeć) ciepły deszczyk, taki jak podczas klucia starszego. Miał ich delikatnie obmyć, zabierając ze sobą wszystkie niedogodności, jakie się na nich znalazły. Potem miał płynąć dalej po ziemie, jak najdalej stądł. Chwilę po tym nowe pisklę otoczyła kręgiem ciepła, aby nie zamarzło przez tę wysoką różnicę temperatur. Rzecz jasna była ona zbliżona do tej w jajku, którą dalej bardzo dobrze pamiętała. Zmniejszyła ją nieco, bo jednak chciała aby się przystosował do obecnej temperatury, ale stopniowo.
Dopiero teraz mogła mu się w spokoju przyjrzeć. Brązowy samiec... z wyraźnymi genami jaskiniowego? O, a to ciekawe, zupełnie inny od pozostałej dwójki. Do tego złote oczy, uroczo. Nie podchodziła jednak bliżej, nie tylko dlatego że tyle jej starczyło z oględzin, ale... nie, wolała nie. Może jeszcze coś tam ma i trafi się na niego..? A nie, jest jeszcze Ibris, poszkodowany! To zmienia wiele. Podeszła do niego ostrożnie, siadając za nim i oglądając go ze wszystkich stron.
– Jak się czujesz? – spytała się cicho syna. Pisnął, może z zaskoczenia, przerażenia, szoku, ale pisnął, a to się liczy. Powód pewnie pozna za chwilę.
: 05 sty 2020, 17:51
autor: Strażnik
Trel przypominała nieco Zefira, jeśli miałby odtworzyć sobie jego pierwsze księżyce, nim jako ojciec zdołał zabić jego entuzjazm, lub przynajmniej wytłumić go na tyle, aby nie objawiał się, gdy ze sobą rozmawiali. Nie chciał popełniać tego samego błędu przy córce, czy zbliżonym do jej entuzjazmu Ibrisie, więc choć nie przepadał za dotykiem, spróbował w głowie przekuć go na coś pozytywnego. Samiczka nie podchodziłaby do niego, gdyby się go bała, więc fakt, że gotowa była oprzeć na nim łapy świadczył o ich relacji szczególnie pozytywnie. A przecież dopiero się zaczynała!
–Ja was mogę nauczyć – odparł zapatrzony w oddalające się złote ciałko, z entuzjazmem, lecz może zbyt cicho, aby jego kwestia zdołała do niej dotrzeć. Na szczęście nic nie stracił, bo samiczka nadal była obok, a nawet podjęła kolejny rzucony temat, a Ibris zaraz za nią. Cholera jakież to było... interaktywne. Niesamowite, cudowne!
– Prorok to smok, który zajmuje się przekazywaniem innym...– Urwał, słysząc pęknięcie jednego z jaj. Nie było to subtelne wychodzenie na świat, a mini eksplozja uwalniająca zarówno ładunek w postaci smoka, co jego rzygowin. Strażnik spiął się odruchowo, wbrew osobistej obietnicy, aby tej postawy unikać i ze zmarszczonym pyskiem obserwował dramatyczny przebieg zdarzeń. Dlaczego wszystko co nie nosiło znamion cielesnej obrzydliwości musiało nabywać ją tak szybko, przy pierwszej nadarzonej okazji? Dlaczego musieli pluć, ślinić się, kaszleć, szczać i rzygać, a przede wszystkim, dlaczego czuli aż taką potrzebę, aby robić to przy nim? Sam poczuł mdłości, ale nie od żołądka, a gruczołów kwasowych, które buchnęły mu wewnątrz pyska, tak że z trudem nie wylał nadmiaru toksyn na własne łapy. Czemu ten pieprzony brązowy śmieć musiał wszystko zepsuć? Tak jak zawsze w takich sytuacjach, połknął kwas, który podrażnił mu gardło. Gryzący dym uwolnił dopiero w momencie, gdy Perła niechcący oddzieliła go od sceny, aby zająć się Ibrisem.
Miał ochotę odejść, tak przynajmniej sugerował rozsądek, bo w nerwach mógłby postąpić chłodniej niż powinien, lecz wiedział że ani Perła, ani dzieci by mu tego nie wybaczyły, więc poświęcił chwilę, żeby się uspokoić.
Platan, Jesion, Buk, Dąb, Brzoza, Świerk, Jodła, Orzech, Jabłoń, Klon, Lipa, Brzoskwinia, Czereśnia, Leszczyna, Topooola, Ciiiiiis, Kooolaaaa.... wszystko będzie dobrze. To tylko jednorazowy przypadek. Łatwo sobie z tym poradzić. Zawartość żołądka. Nic nadzwyczajnego. Przetworzone substancje, jak żywica. Jak żywica....
Okrążył Perłę, żeby przyjrzeć się nowo narodzonemu dzieciakowi. Magiczny deszczyk nie zdołał pozbyć się wszystkiego i na litość boską, definitywnie nie była to żywica, ale mógł to znieść. W końcu nie krzywił się na widok wytarganych z brzucha jelit, więc na to też nie powinien. Hipokryta
– Co za łazja– szepnął do samego siebie, stając w pobliżu córki. Do komentarza nie zmotywował go wyłącznie wcześniej opisany widok, ale również spasiona forma, jakby gad nie wyniósł na świat dość obrzydliwości, przy pierwszej próbie. W dodatku jak na złość, właśnie ten typ miał jego kolory. Do jasnej cholery.
Westchnął, ino mrużąc ślepia, bo w chowaniu nerwicy we własnej czaszce był już specjalistą
– Wasz nowy... brat zdaje się– spojrzał na niego z wysoka i ostatecznie usiadł, nieco zamykając tę smoczą kompozycję – Może był do góry nogami albo to przez nagłą zmianę otoczenia – wyjaśnił, trochę dla samego siebie, żeby się z tym oswoić, ale nie mniej słyszalnie dla pozostałych. Żal mu było Ibrysa, bo ewidentnie był w tym zdarzeniu ofiarą, ale nie mógł nic więcej poradzić.
: 05 sty 2020, 18:14
autor: Dymomówczyni
Pac!
I to jedno, lekkie pacnięcie chyba trafiło w jakiś magiczny guzik, który uruchomił lawinę kolejnych zdarzeń. Jajo się przechyla... Wykluwa! I w sytuacji, gdy smok nie wie, czy zareagować "aww, pisklę!" czy raczej "fuu, pisklę!", młody sam rozwiązał ten problem. Wybierając drugą opcję. I zarażając tym Ibrisa.
Hmm...
Gdyby nie fakt, że ktoś postawił przed nią tarczę, pewnie zareagowałaby inaczej, ale tak... Estrel uśmiechnęła się. Fakt, że nieco blado, bo jednak... Cóż, to wciąż nie był najpiękniejszy widok, ale jednak! Lekko wyszczerzyła kiełki.
– Widać, ze bracia! – stwierdziła z ciekawością przyglądając się poczynaniom dorosłych.
No i Ibrisowi, oczywiście. Coś tam piszczał chyba i sam... No zrobił to coś, co nie wyglądało najprzyjemniej.
Żył i mama była przy nim. A chwilę później i ojciec podszedł bliżej...
Łajza?
Zastrzygła uchem, słysząc to określenie. Nie brzmi źle...
Niepewnie dotknęła tarczy która się przed nią pojawiła. Po raz kolejny wyczuła od strony mamy jakąś dziwną energię, a chwilę później powstało... Coś. Będzie musiała się o to kiedyś dopytać. A na razie... Pac!
Czy też raczej "ciach", bo łapa z rozmachem przeszła na wylot przez tarczę. No dobra....
– A może to z miłości? – stwierdziła cicho, ostrożnie podchodząc bliżej i tykając skrzydłem wyklutego. Niby był od niej młodszy, ale gdyby spojrzeć na ich rozmiary, wcale nie miała takiego wrażenia... – Jak tam, łajzo? Żyjesz? – Jeśli idzie o chęci do życia to w chwili wyklucia wypadał niewiele lepiej, co Ibris. Co jest nie tak z tymi braćmi? Miała każdego po kolei ożywiać?!
I co właściwie znaczy słowo "łajza"...?
: 05 sty 2020, 21:38
autor: Twój Stary
Na dobrą sprawę sam nie miał odruchu wymiotnego na reakcje brata, jeszcze niezbyt ogarniał jak funkcjonuje życie i czym ono jest.. Dopiero gdy lekki deszczyk zaczął obmywać jego ciałko, zapiszczał w odwecie od razu. Wręcz obronnie! Pisk był pokraczny, bowiem pisklę niezbyt wiedziało jak używać strun głosowych, czy gardła inaczej niż poza wymiotowaniem więc niezbyt był zadowolony z tego, co wydarło się z grubej gardzieli. No to eksperymentujemy dalej. Przymknął paszczę, wypuszczając małą wiązkę powietrza co skutkowało bulgotaniem, co młodzik odebrał za warknięcie.
Basta! Od dziś tak się warczy! Bulgocze jak topiony przez smoka bazyliszek!
Wnet dotarły do niego głosy, szczególnie siostrzany zwrócił jego uwagę. Niczym mokry wilk otrzepał się z pozostałości wody, stając na grubych i krótkich łapkach. Oczy spoglądały na rodzinę w komplecie.. No więc tak. Jakiś brązowy smok z grubym ryjem (Bo oczywiście przyszły postrach Wolnych siebie nie widział. Jeszcze), Mała złota z fajnymi uszami na której szturchnięcie zareagował ożywieniem i...
– IIII! – zadźwięczał, szczerząc do siostry kiełki. "Łajza"? Okej, czyli tym jest. To nie smok, nie drapieżnik ale Łajza. I tylko z niego Łajza, nie będzie się dzielił swoim nowym mianem. Bez skrępowania podszedł i niezbyt wiedział jak wyciągnąć skrzydło, to też gruby pysk szturchnął siostrę w właśnie to skrzydło. Ha! Jaka fajna, jaka cieplutka, jak milusio! Chwilo trwaj! Albo nie bo są jeszcze inne smoki!
Zawiesił wzrok na drugim smoku, który był podobny do tego pierwszego ale uszów nie miał. Dziwne to to, nie ma uszu, nie ma zainteresowania-–OOO!
Człapiąc jak dopiero co ucząca się chodzić łania, zadreptał do największego Złotego okazu i nauczony już od siostry że trzeba się dotykać, położył łapkę na jej łapie, podniósł dumnie łeb.. I wyszczerzył szereg bieluśkich igiełek w uśmiechu.
– Ebflufe. – zabulgotał, przedstawiając się ładnie.
: 06 sty 2020, 1:16
autor: Ibris
Z pewnością ucieszył go fakt, że skończyło się tylko na pojedynczej wymianie ognia między nim a bratem. Więcej chyba nikt by nie zniósł...
Oczywiście takie powitanie na początek go zaskoczyło i przeraziło, tak bardzo że nie zapanował nad swym ciałkiem i odpowiedział tym samym. No cóż, zdarza się. Ale ważne że na jego psychice to się chyba nie odbije negatywnie! No, prawie, bo przestrach przed jajkami i dopiero wyklutymi smokami z pewnością pozostanie z nim na jakiś czas. Na przyszłość zachowa dystans od nowego rodzeństwa, jeśli jakieś jeszcze będzie chciało przyjść na ten świat w jego obecności.
Na szczęście w wydzielinach braciszka nie pobył za długo, bo już matka ruszyła mu z pomocą. Początkowo się zląkł i zapiszczał wtórując swemu bratu. zapewne ku przestrachowi matki. Bał się że kolejny członek rodziny nie wytrzymał ich wcześniejszego przedstawienia. Kiedy jednak odkrył, że jest to deszcz, powitał go z błogą radością, nie chcąc by się skończył. Ale jednak się skończył. No nic, otrzepał się z wody i rozglądnął się. Czuł się już teraz znacznie lepiej!
Widok na okolicę zagrodziła mu zamartwiająca się matka, z jakiegoś powodu oglądająca go ze wszystkich stron, zapewne chce się upewnić że jest już czysty. Na pytanie wyszczerzył tylko swoje ząbki w uśmiechu, by dać jej do zrozumienia że nic mu nie jest.
– Jak widzisz ja i Łajza czujemy się dobrze! – Odparł radośnie, najwyraźniej zapominając już o tym całym incydencie. Ba, nawet chciał się z nim przywitać już w nieco bardziej cywilizowany sposób! – Ceść! – odparł do niego i go pacnął na dzień dobry. Pora jakoś poprawić ich relacje, z nieprzyjemnym początkiem.
: 06 sty 2020, 17:27
autor: Wieczna Perła
Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to jedno, nieszczęsne słowo. "Łajzo". Serce jej stanęło, co w jej wieku było dosyć niebezpieczne i mogło zwiastować najgorsze... ale tylko na chwilę, nie na stałe. Kiedy powróciło do normalnego bicia, od razu spojrzała się na Estrel. Kto Cię tego nauczył...? Hm? Co tam mówisz, Adiro? Że kt... rzuciła Strażnikowi nieco nienawistne spojrzenie. Czemu? Po co? Naprawdę tak nazywasz swoje młode? Kolejny cios, tym razem mocny, silniejszy od poprzednich.
Jednak nie mogła się gniewać na niego długo, bowiem z pomocą na jej zszargane nerwy przybyło nowe pisklę, które ją dotknęło w łapę. Nie zareagowała pochopnie, bo nie było to takie nagłe lub mocne. Po spojrzeniu w dół, dostrzegła tę brązową kulkę. Był na swój sposób uroczy. Nawet ten bulgot jakoś tak... dało się znieść. Nie był zaraz jakoś brzydki, a już na pewno jej pomagał. Nie jesteś żadną łajzą. Nieee, to niemożliwe. To tylko jeden rzyg, nic takiego, uspokój się, to dziecięce wygłupy, pewnie zaraz jej przejdzie. Nie psoci ani nic, tylko się wit...
Et tu Ibris contra me? Jej wzrok znów powędrował na Strażnika. Tym razem był wyraźnie ostrzejszy niż poprzednio. Nie zawiesiła go na nim, musiała się bowiem skupić na naprostowaniu sytuacji. Jakoś... najwyraźniej w tej sprawie nie może polegać na Strażniku. Już i tak dość zepsuł.
– To nie jest Łajza, nie nazywajcie go tak. Nie ma jeszcze imienia. Dopiero będziemy z tatusiem myśleć. Może Ebflufe? – Spojrzała się pytająco na Strażnika. – Pierwsze... słowo, które powiedział. – Zaraz potem, opuściła łeb z zażenowania. Naprawdę to? Szybkie myślenie nie jest twoją mocną stroną...
: 09 sty 2020, 16:55
autor: Strażnik
Umiejętność samodyscypliny nie jest priorytetem? Ha! Kto to mówił, chyba smoki które nigdy w życiu nie doświadczyły gniewu albo chociaż zirytowania. Gdyby Strażnik nie pracował nad tym tak bardzo, któreś młode prędzej czy później skończyłoby przygniecione do ziemi. Łeb mu pękał od tego jak się przemieszczały, piszczały, czy macały skrzydełkami, nawet jeśli były to czynności zupełnie niewinne, dostosowane do piskląt. Jakoś zwyczajnie nie pasowała mu ich liczebność, bo o ile dwa były jeszcze akceptowalne, tak trzeci całkowicie zaburzał ład i wyprowadzał go z równowagi.
Trel, jak to dziecko, podłapała ostatnie ze słów, które powinna, co równie szybko zaadoptował jej bliźniak. Ich ojciec nic nie dodał, zażenowany sytuacją i jedynie zniósł na sobie wzrok Perły, z obojętnym, więc niezbyt pocieszającym wyrazem pyska. Cholera, ledwie zaczęli a już nienawidził tego dnia
–To przecież bełkot, nie imię– odparł zrezygnowanym tonem. Ostatecznie Łajza bardzo dobrze do niego pasował, ale nie mógł określić go w ten sposób oficjalnie. To znaczy w ogóle... w ogóle nie mógł. To nie tak, że zamierzał być złym ojcem prawda? No jasne, żaden Łajza, żadne zarzygane ścierwo, tylko coś ładnego. Coś ładnego do cholery jasnej!
– Może Hebzen– dodał, na ostrożnym wydechu. Tak nazywał się jeden z jego braci, niby najzwinniejszy, a jednocześnie zbierający najwięcej obrażeń z całej grupy.
– Mógłby nosić imię z kultury od której się wywodzę– kontynuował pewniej, wstając i przysiadając obok Perły, żeby objąć wzrokiem tak samo brązowego, jak resztę piskląt – Skoro jest waszym młodszym bratem – Hebzenem, nie Łajzą – może skorzystacie z okazji, aby być jego mentorami, tak jak ja będę waszym?– Nie pytał Perły o zgodę, ani czy imię jej się podobało, bo swoją szansę na propozycję wykorzystała, a on nie miał najlepszego humoru, żeby się o coś dopytywać. Spojrzał osobno po każdym z dzieci, ostatecznie zatrzymując się na Trel, która wydawała się mieć najwięcej energii do przejmowania inicjatywy – Poćwiczymy kondycję, żeby przygotować was do nauki lotu, a kiedy w międzyczasie odpowiem wam na parę pytań, ty i Ibris zajmiecie się młodszym– Świetny plan, strategiczne mistrzostwo wręcz, żeby tę kupę dziecięcego mięsa przeznaczyć pod opiekę nieco starszych dzieci, które z większą tolerancją zniosą jego osobę. Potrzebował tylko ich współpracy.
: 10 sty 2020, 18:36
autor: Dymomówczyni
Estrel radośnie wyszczerzyła kiełki do Młodszego, widząc, że podchwycił przyjazne tykanie się. Ale chwilę później już go tu nie było. Ruszył na eksploracje... I był w tym o tyle mądrzejszy od niej samej, skoro powędrował do ich kochanej mamy, zamiast do agresywnego feniksa, który by ci łapę z ochotą spopielił...
– Więc kim jest "łajza"?– spytała Perłę, choć jednocześnie pokiwała łebkiem, że zrozumiała. Dobrze, mam brata nie nazywać Łajzą...
Co nie znaczy, że tego robić nie będę. Przecież mu się to spodobało. "Ebflufe" to na pewno oznaka ochoczej zgodności!
Hebzen? No, dobrze. Czyli gdy rodzice słyszą – to jest Hezben. A gdy nie patrzą... Cóż, różne rzeczy robi Złe, gdy nikt nie patrz...
Znaczy – mentor! Jaki mentar? Czekaj, ojcze, o czym ty mówisz...?
– Nie pochodzis stąd, tato? – spytała z zaciekawieniem, a jej ogon zaczął sobie energicznie uderzać o ziemię. Lekko, ale widać było, że siedziała już stanowczo za długo. Dalej, niech się coś jeszcze zadzieje! – Cyli mentor to... Osoba ucąca, tak? – spytała trochę niepewnie. Wnioskowała to po słowach Strażnika, choć nie wiedziała, czy wnioskuje poprawnie... Cóż, za chwilę się pewnie dowie. A póki co pytała dalej, patrząc to na mamę, to na tatę. – O, dobla... To kim jest Prololok? – wróciła do pytania, choć jednocześnie z energią zerwała się na równe łapy. Jej uwaga w końcu skupiła się na czymś konkretnym.
Ogon jeszcze raz radośnie zatrzepotał w powietrzu i złotołuska już stała przed Strażnikiem. Niczym żołnierz gotowy wypełnić rozkaz generała.
Nic nie powiedziała, a jedynie spojrzała na niego wyczekująco.
Zaraz jednak znów robiła co innego – niby wciąż stała przed drzewnym, ale jej spojrzenie było skierowane na Łajzę. Znów wyszczerzyła pogodnie kiełki do Młodszego i rzuciła kolejne pytanie;
– Najpierw ta... Konodycja? Cy najpierw mentolujemy Zenkowi?
: 13 sty 2020, 19:06
autor: Twój Stary
Przyglądał się całej sytuacji zadziwiony, chociaż w pierwszej chwili jego uwaga skupiła się na wielkiej i złotej postaci. Oczywiście, nieznośny pisk czy zniekształcone warknięcie bardziej było spowodowane naturalnym, obronnym instynktem co pokazywało że smocze – Chociaż spóźnione i troszkę duże – Umysłowo wykształciło się dobrze. No, może trochę zbyt dużo miało w sobie energii.. Ale pozytywnej!
Siadł przed obliczem Perły, machając ogonkiem na prawo i lewo w zadowoleniu, szczerząc kiełki w uśmiechu. Powtórzyła jego imię, co skutkowało radosnym zaśmianiem się – Tak, ona go rozumie więc ją lubimy! Ogon wił się w radości a grube ciałko starało się usiedzieć w miarę sztywno, chociaż koordynacja jeszcze zbyt dobrze się nie rozwinęła.
Zaraz jednak zainteresował się rozmową siostry z Grubym Ryjkiem. Spojrzał zaciekawiony na to jak podchodzi ochoczo do niego i oczywiście nie mógł tego nie podłapać! Wstał od razu, chociaż najpierw przewrócił się pyskiem do przodu... To nic! Nawet nie zapłakał, dzielnie podnosząc swe majestatyczne, pasztecie cielsko i na prostych łapach, niczym kaleki żołnierz podszedł również przed oblicze Strażnika, prostując się dumnie.
– Zenek meflbl! – rzucił dumnie, zgłaszając swój udział w procederze o którym nie miał pojęcia.
: 18 sty 2020, 21:31
autor: Ibris
No cóż, najwyraźniej rodzicom nie za bardzo przypadło do gustu imię wymyślone przez Estrel... Ale mu w sumie podobało się ono najbardziej! Na pewno było lepsze niż to wymyślone na szybko przez matkę... No ale skoro nie wolno go nazywać Łajzą, to nie będzie... No, przynajmniej dopóki się nie zapomni, co przypadkiem będzie następować, kiedy rodziców nie będzie w zasięgu słuchu. O, nawet ojcowi nie bardzo się to spodobało! Czyli to imię można już w spokoju rzucić w niebyt.
Niestety i ojciec nie zaproponował niczego ciekawego... No ale nic, wygląda na to, że to jego wersja będzie tą ostateczną...
O, kwestia pochodzenia ojca już go nieco zaciekawiła, aż żal że powiedział o tym tak niewiele... Ale zawsze mogą dopytać, prawda? O, nawet już się za to zabrała Estrel, on tylko dopełni.
– Opowiec coś jesce o Twoich kulturach! – Zakrzyknął wesoło, w końcu coś ciekawego! O i jeszcze w dodatku jego kochana siostrzyczka wróciła do wcześniej porzuconego wątku. No, dzisiaj Ibris zdecydowanie dowie się wielu ciekawych rzeczy! Na słowa o ćwiczeniu kondycji, czymkolwiek owa kondycja była, podszedł bliżej, w ślad swego rodzeństwa, by również zameldować gotowość do wszelkiej maści ćwiczeń fizycznych.
: 19 sty 2020, 19:50
autor: Wieczna Perła
Tak, to bełkot, ale... myślała na szybko! Pewnie podobnie jak on, ale i tak wymyślił coś lepszego. Brawo, to się popisałaś! A nie, wymyślił lepsze, bo miał skąd je wziąć. Hm, dobra, to już wstyd jest mniejszy, ale dalej jest ze względu na jej sugestię. Jakby nie mogła siedzieć cicho. Byłoby lepiej, zdecydowanie... Do tego zgarniał je teraz na nauki jako "mentor". Oj tak, zabierz je mi, bie... chwila. Tego chciałaś, prawda? Zajmuje się nimi, póki co bez złych skutków! Odpręż się, ty i tak byś była zbyt przerażona aby ich czegoś uczyć, a do tego mieszkają w końcu z tobą. Przekazuj im wiedzę dalej jak do tej pory, on się zajmie tym bardziej fizycznym aspektem. Tak, tak będzie lepiej... Odpowiedz też Strażnikowi.
– Hebzen brzmi dobrze – odpowiedziała z wyraźną ulgą. Właściwie, nie opowiadał jej do tej pory o miejscu z którego pochodzi. Hm, może później nadarzy się okazja, aby o tym porozmawiać? Albo i za chwilę, patrząc na Ibrisa... No, a teraz odpowiedz też na pytanie córki.
– Nikt nie jest łajzą, a wy nigdy tak nie mówcie. To jedno ze słów których nie powinno się używać. Nie wiem nawet czemu w ogóle istnieje... – Wyraźnie była zakłopotana i nie wiedziała jak na to odpowiedzieć... Ale musi? Już raz dostała dowód na to, że nie trzeba odpowiadać pisklętom na dosłownie wszystko. No, swoim przynajmniej. – Ale tak naprawdę musicie wiedzieć, że nie należy go używać i tyle. Pewnie kiedyś sami zrozumiecie czemu. Jestem tego pewna... – Po tym wyjaśnieniu już się nie odezwała. Okazjonalnie spoglądała na pisklęta, w szczególności Hebzena, który stracił nią zainteresowanie. Może i dobrze, ważne też aby integrował się z innymi. Liczyła jednak, że nie zostanie zapomniana...
: 25 sty 2020, 15:23
autor: Strażnik
Wyglądało na to, że nawet brązowy rzygacz był gotów do drogi, więc nic nie stało na przeszkodzie aby trochę rozciągnęli łapy. Opowiadanie o sobie nie należało w prawdzie do największych zalet tej interakcji, ale drzewny nigdy się szczególnie nie uzewnętrzniał, więc być może nie był to jeszcze nachalny ekshibicjonizm. Wstał w każdym razie, przywdziewając świeżą aurę aktywności, której dotąd mu brakowało. Prędzej czy później młode zorientują się jak bardzo uwielbiał relaksujący, a jednocześnie wyjadający całą energię życiową, marsz!
–Odpowiem wam w drodze, więc za mną. Łapy wysoko, energicznie
Okrążył towarzystwo, żeby zwrócić na siebie uwagę, zwłaszcza Trel, której wszędzie było pełno, a następnie ruszył przed siebie, z jasnym oczekiwaniem, że za nim podążą –Kondycja i mentorstwo jednocześnie Estrel. Czym starsi będziecie, tym więcej obowiązków spadnie na wasze barki, więc musicie być zdolni do dzielenia swojej uwagi– na początek zamierzał iść stosunkowo wolno, stale oglądając się za krótko-łapymi stworzonkami i oczywiście przystając jeśli byli nieposłuszni –Mentorem może być każdy, kto posiada większe wykształcenie od osoby, którą naucza, choć samo słowo posiada oficjalniejszy wydźwięk niż "nauczyciel", dlatego nie powinniście go nadużywać– W sumie mało istotna kwestia dla samych piskląt, ale skoro tak czepiały się słówek, nie chciał aby chwaliły się "mentorstwem" na każdym kroku –Spróbujcie nadążyć razem z Hebzenem, podczas gdy ja stopniowo będę narzucał większe tempo dobrze? Ważne jest abyście jak najprędzej wykształcili swoją wytrzymałość, żeby wyrosnąć na silne smoki– Skupił się na nauce, toteż odciągnął swoją uwagę od zdarzeń sprzed chwili i zdołał wcisnąć do swojego tonu nieco więcej entuzjazmu, nawet jeśli prowadzony był stosunkowo chłodno –Co do proroka. Nie należy do żadnego ze stad, ponieważ musi być bezstronny, a także bez zakłóceń reprezentować wolę bogów, istot znacznie potężniejszych niż wy, czy ja. To dość szerokie zagadnienie, więc nie chcę zamieszać wam w głowach. Zróbmy w ten sposób, że o miejscu z którego pochodzę opowiem wam na samym końcu, gdy już popiszecie się zdolnościami, no i poznacie lepiej mój obecny zawód– Nie uważał, że jest to szczególnie zachęcająca nagroda, jeśli nie byli wybitnie zafascynowani jego przeszłością, dlatego prędko dorzucił coś jeszcze, oczywiście nie przerywając spokojnej wędrówki –Zróbmy tak, oprócz tego o czym już wspomniałem, osoba która wytrwa przy mnie najdłużej dostanie nagrodę, ale o niej również dowiecie się dopiero na sam koniec. Nazwijmy to konkursem– bo nie rywalizacją, żeby Perły nie irytować –Warunkiem wygranej nie jest jednak wyłącznie podążanie krok w krok przy mnie, ale również utrzymanie zainteresowania Hebzena, przynajmniej dopóki będzie miał na to siłę– A ile siły mogło być w nowo narodzonym dzieciaku? Cóż, jelonki uczyły się chodzić świeżo po narodzinach, więc on również mógł. Zamysł był taki, żeby w dowolnym ustawieniu pomaszerowali sobie przed siebie, lecz tak aby Ibris i Trel mieli jako takie poczucie celu zarówno w pilnowaniu brata, jak otrzymaniu wynagrodzenia
–Jakieś pytania?
: 25 sty 2020, 21:11
autor: Dymomówczyni
Czyli to po prostu słowo, z którego nie powinna korzystać? Ech, no dobrze. Czyli z tego wynikało, że... Jej brat ma bardzo oryginalne imię! (To prawdziwe, które zostało nadane jako pierwsze, rzecz jasna). Bo jeśli to słowo, którego nie wolno wymawiać, to znaczy, że tylko oni tak będą wołali, no nie? A to znaczy, że Łajza jest jedyny w swoim rodzaju!
Kolejna oczywistość – Estrel się powyższymi spostrzeżeniami nie podzieliła. Z Ibrisem mogłaby na ten temat pogadać, ale rodzice... Lepiej nie!
Fakt faktem, że utrzymanie na dłużej uwagi Trel bywało... Ciężkie. Na przykład teraz – nim jeszcze ruszyła za tatą, zdołała szybko zrobić dwie rzeczy. Pierwsza, czyli zerknięcie na mamę, czy nie wyrazi żadnego sprzeciwu... Ale to przecież tata, więc czemu by miała? Druga, upewnienie się, że obaj bracia wciąż żyją. No, mniej lub bardziej... Nawet Łajza wciąż jeszcze stał!
Czyli można ruszać, tak? Świetnie! Popędziła więc w krok za Strażnikiem. Jak najbliżej, coby móc uważnie słuchać tego, co tam mówił. Skoro chciał załatwić dwie kwestie na raz... Tak więc pracowała całym ciałem – uszy słuchały, umysł przetwarzał, a łapy...
Z początku szło to trochę niezdarnie. Ale w końcu złapała taki rytm, by móc na spokojnie podążać za tatą. Teraz już mniej chwiejnie, z większą pewnością. I na pewno zgodnie z poleceniem: energicznie. Jedna łapa, druga łapa... Wysoko unosić? Dobrze, można i tak. Byleby szło równo, bo to chyba też ważne, hmm? Tak więc ni to szła, ni to biegła, a gdy już ogarnęła obsługę ogona w czasie biegu, to już w ogóle szło lekko. Nie było to może tak ekscytujące jak latanie... Ale na to przecież przyjdzie jeszcze pora, no nie?
– Dobla, więc słucham uważnie. Jakie obowiązki? – podjęła się przy okazji prowadzenia dialogu, choć przy pierwszym słowie prawie zakrztusiła się powietrzem.
Kolejna sztuka do opanowania, czyli rozmawianie w czasie biegu... Ale tacie jakoś szło, więc na pewno jak go trochę poobserwuje, to w końcu ogarnie co i jak!
Nagle jednak się zatrzymała słysząc, jak Prorok wspomina jedno z wielu imion Łajzy. A że stanęła gwałtownie... Cóż, może zbyt gwałtownie, bo wylądowała z pyskiem w śniegu.
– Apfbgflh...! – Kolejne pytanie do nauczyciela?
Nie, raczej próba wyplucia śniegu i wstania na równe łapy. Pierwszą próbę hamulców można uznać za nieudaną.
Ale dla tak energicznego pisklaka jak Trel nie stanowiło to żadnego problemu! Natychmiast zerwała się na równe łapy i zaczęła podążać dalej. Tym razem jednak nie podbiegła od razu do Strażnika, tylko próbowała biec równo z Łajzą... Zakładając, że wciąż tu był. Może go zgubili po drodze?!
– Ladzisz sobie, Zenek? – dodała jeszcze dla pewności. Na pewno odpowie jakimś bulgotaniem – a po tonie pisklęcego gulgotania na pewno da się wiele wyczytać. Co tam, że nie brzmi składnie. Dogadają się!
A na kolejne pytanie... Uzyskają odpowiedź gdy skończą? Stłumiła jęk zniecierpliwienia. Dla niej to była bardzo dobra nagroda... Tylko skąd miała wiedzieć kiedy skończą? Co jeśli przebiegają tak pół dniaaa... Ale jeśli tata chciał w ten sposób uniknąć odpowiedzi, to jego plan już na wstępie spalił na panewce. Jak nie dziś, to kolejnym razem na pewno sobie znów o tym temacie przypomni. I znów spyta!
Na razie bieg... Trzecia łapa, czwarta łapa... Pochłonięta tym, by jakoś utrzymać równowagę, nie za bardzo wyłapała sens ostatniej wypowiedzi Strażnika. Dalej biegła sobie mniej lub bardziej spokojnie obok młodszego brata.
Trzeba pilnować, by w miarę równo stawiać łapy. Tak w zgodzie, harmonii, czy jakoś tak... i ogon – żeby się nie wywrócić. A skrzydła? Chyba lepiej trzymać je przy grzbiecie. Tak jest wygodniej, bo nie przeszkadzają... Tylko pamiętać o energicznym stawianiu łap! Raz, dwa, raz dwa...
Tymczasem pytania... Tym razem odpuści ojcu.
Wcale nie dlatego, że wciąż była niepewna swoich zdolności w sztuce mówienia i biegania jednocześnie... Zacznijmy od poprawnego oddechu, potem się będzie przejmować pytaniami!
: 26 sty 2020, 8:49
autor: Wieczna Perła
Obserwowała jak Strażnik przejmuje inicjatywę i zaczyna prowadzić młode ̶n̶a̶ ̶r̶z̶e̶ź̶ na spacer. Posłała nawet Adirę, aby mogła wszystko usłyszeć (a dokładniej wyczytać z ruchu ust) kiedy już się oddalą. Sokolica, jak to miała w zwyczaju, trzymała się nieco z tyłu i daleko, aby się nikomu nie narzucać.
Wtem, dotarły do niej te słowa – "nagroda" i "konkurs". Stare nawyki jednak dalej zostają, co? A skoro ona ma mu pomagać w walce z tym, to weźmie się do dzia... chwila chwila. Rek podczas nauki biegu również wymyśliła coś podobnego, jednak u niej nie miało to aż tak negatywnego wydźwięku... może dlatego, że Perła była wtedy pisklakiem? Wie, że Strażnik ją znał, więc mogła mu o tym przy okazji powiedzieć? Nagroda nie musi też być materialna, może też ich okłamać i nagrodzić wszystkich, może to przeprowadzić w mniej rywalizacyjnym charakterze. Ba, wykorzystuje to nawet dla dobra jednego z piskląt, ucząc starsze wychowywania już na tak wczesnym etapie... Czy faktycznie od razu musi być to złe tylko dlatego, że w przeszłości źle to wykorzystywał? No nie, ale ta nagroda... to jej nie daje spokoju. O co z tym może chodzić? Ugh, zwyczajnie się go zapyta...
~Mógłbyś mi zdradzić co to za nagroda?~Delikatnie musnęła jego umysł, nie chcąc go zbytnio rozpraszać i wytrącać z równowagi, tym bardziej że samo pytanie pewnie znacząco zmieniło jego nastrój. Nie było to też nagłe i nachalne, poczuł jakby przedtem zapowiedź możliwej wiadomości. Oj tak, próbowała robić wszystko, aby być może nie zaciął się w trakcie mówienia – byłoby to za dziwne.
: 11 mar 2020, 0:36
autor: Twój Stary
Zenek w istocie, podążył za Ojcem i rodzeństwem nawet podekscytowany gdyż iż ponieważ nie wiedział jeszcze co go czeka. Biedny.. Dziś właśnie miał poznać swojego głównego wroga – BIEG. Czy dla grubasa nie jest to mordercze? Katorga przebierania łapami, ucisk w gardle oraz przyspieszony oddech i tętno to początek, który zaraz miał się zderzyć z krótkim życiem Hebzena.
No dobrze, rozstawił szeroko łapki, ugiął je delikatnie i cośtam Ojca słuchał jednak bardziej skupiał się na ułożeniu jak i samych ruchach siostry. Bardzo mu ona imponowała, nie wiedzieć czemu. Może to ta kiełkująca nić porozumienia? Nie wiadomo. Podniósł ogonek ku górze, tak by nie wadził a łeb przycisnął do siebie delikatnie, pamiętając również o luźnym jednak dosyć stabilnym dociśnięciu skrzydełek do tułowia. Zaczął przebierać łapkami bardzo delikatnie, kładąc je miarowo w równym tempie.. Łooo! Nie wiedział że jak będzie patrzył na to w jaki sposób je stawia to nie będą mu się plątać! Jak super! Kwiknął z zadowolenia, dając innym do zrozumienia że JESZCZE mus się podoba.. A potem przyspieszył. Chciał dogonić siostrę, która nawet zapytała go jak sobie radzi jednak.. Ooooh jak mu się zrobiło gorąco, o rany a jeszcze... A JESZCZE TEN BRĄZOWY BARDZIEJ PRZYSPIESZYŁ?!
Hebzen zaczął w pewnym momencie dyszeć jak zarzynany dzik, aż mu oddech świszczał a przecież nie przebiegli się tak daleko a i sama szybkość nie była zatrważająca--Nie! On już nie biegnie! W ramach protestu zatrzymał się idealnie w miejscu, nie wiedząc nawet że zrobił to perfekcyjnie – Usiadł na zadzie i teatralnie unosząc łeb oraz oddychając szybko krzyknął obrazoburcze:
– Ne!
: 15 mar 2020, 19:32
autor: Strażnik
Domyślił się, że to nie ciekawość Perły zmusiła ją do pytania, a ostrożność, więc nie zamierzał milczeć ~Jeszcze nie mam pewności. Mogę wziąć kogoś na grzbiet i pokazać parę trików, skoro tak lubią latanie~ Mógł to zrobić mniej, lub bardziej niebezpiecznie, choć ognista niewątpliwie wybrałaby to pierwsze.
Trel spełniała wzorowo wszystkie polecenia, nawet jeśli jej pisklęca fizyczność utrudniała poruszanie się z gracją dorosłego smoka. Jedno wepchnięcie pyska w śnieg nie dyskwalifikowało jej, ponieważ w porównaniu z Hebzenem, który szybko zaczął dyszeć, w roli biegaczki sprawiała się zdecydowanie lepiej.
W tym scenariuszu wszystko psuł jedynie brązowy samczyk, który spontanicznie zdecydował się na protest. Na kogo wyrośnie to uł... znaczy cię, niechętne do współpracy stworzenie? Nie wiedząc co począć, Strażnik zawrócił gwałtownie w stronę córki, która posłusznie towarzyszyła postawnemu bratu. Zamiast nakazać się jej zatrzymać i zbadać stan osoby, której miała mentorować, przeszedł w chód za nią, jednocześnie próbując ją jakoś ponaglić – Spójrz, bracia potrzebują rówieśnika, żeby się zainspirować. Pokaż im jak to się robi– zachęcił żywo, spoglądając na jej drobną sylwetkę. Gdyby się zatrzymała, bądź obejrzała, pochyliłby łeb, żeby delikatnie szturchnąć ją w zadek – Spróbuj włożyć w to więcej zaangażowania. Nie truchtaj już tylko biegnij, przednie łapy wyciągaj daleko przed siebie, z tylnych się wybijaj – Nie mógł jej tego zaprezentować, dopóki nie miał pewności, że się zaangażuje, ale jeśli zamierzała przyspieszyć, stale dotrzymywałby jej kroku, przy czym wyprzedzał jedynie odrobinę, żeby miała jakiś wzorzec. Skrzydła istotnie były dociśnięte do boków, a łeb lekko pochylony, w przeciwieństwie do ogona, który zamiast ciągnąć się swobodnie za tylnymi łapami, podskakiwał wyprostowany wzdłuż kręgosłupa, bądź czasami odchylał minimalnie na bok, za każdym razem, gdy ciało odrobinę zmieniało ustawienie – Hebzen musiał się zmęczyć, ale jeśli będziesz oddychała równomiernie, zdołasz wydłużyć czas swojej aktywności. Możesz liczyć sobie w głowie, dwa wydechy, jeden wdech i trzymać się tego schematu– W przeciwieństwie do pisklęcia Strażnik mógł sobie pozwolić na komentarze, bo lepiej panował nad oddechem, dlatego Trel rzeczywiście pozostało wyłącznie się słuchać, bądź dołączyć do dojrzałego protestu Hebzena.
: 17 mar 2020, 18:07
autor: Dymomówczyni
Protest Hebzena zadziałał dezorientująco. W pierwszej chwili Trel zaczęła odruchowo zwalniać... Ale nawet nie zdążyła się zatrzymać! Tata ubzdurał sobie, że jej dalszy bieg może zmotywować resztę... A może to wcale nie było takie głupie? Tak, czy siak, złotołuska zamierzała podjąć to wyzwanie!
Pchnięta przez Strażnika, zaczęła biec szybciej, jednocześnie przysłuchując się temu, co on tam tłumaczył. A było czemu, bo to same przydatne rady! Chociażby to, jak oddychać – Estrel szybko dostosowała się do polecenia ojca, przebierając łapami coraz szybciej. I szybciej. I szybciej. Co jakiś czas zerkała na Strażnika, by sprawdzić jak ona stawia łapy, ale prędko sama złapała jakiś rytm i zdołała przyspieszyć. I już nie zwalniała! Wyglądało to wręcz tak, jakby próbowała stąd uciec – przemykała między drzewami, unikając ostrych skrętów. Susami pokonywała to kolejne połacie terenu. Najpierw z całej siły odpychała się tylnymi łapami, potem przednie wyciągała jak najdalej. Tylne lądowały tuż przy przednich i znów cykl zaczynał się od nowa, gdy odbijała się podłoża. I o dziwo tym razem nawet się nie potknęła! Może fakt, że teraz była skupiona tylko i wyłącznie na biegu trochę w tym pomógł. Skoro już nie musiała przejmować się braćmi...
Mogła pędzić jak strzała! I to też robiła. W równym tempie, utrzymując równy oddech. Skrzydła dociśnięte do grzbietu, ogon niepuszczony luzem pilnował równowagi. I chyba nie szło tak źle...?
: 25 mar 2020, 17:44
autor: Strażnik
Nie spodziewał się, że samiczka zdoła z taką werwą wystrzelić do przodu, więc przez chwilę zdołała nawet wyjść na prowadzenie, zostawiając ojca, jak i całą resztę daleko za sobą. W swojej przezorności, czy też w wyniku zapoznania z realiami dziecięcej anatomii, Strażnik prędko ukrócił narastający dystans, żeby w razie czego nie tylko być świadkiem, ale i w porę zareagować, jeśli samiczka miałaby rozbić się o drzewo, czy połamać łapy o zakamuflowane śniegiem konary. Mając ją już po swojej lewej, stale zezował przed siebie, a potem na jej łapki, żeby ocenić jak sobie radzi, czy też wyczuć odpowiedni moment do podrzucenia jakiejś sugestii. Takowy nadszedł prędzej czy później, jako że las nigdy nie pełnił roli przestrzeni bezpiecznej dla piskląt, czy bezpiecznej w ogóle, dla wszelkiej maści fascynatów sprintu. Przeszkodą dla Trel okazało się wielkie zwalone drzewo, zbyt wysokie aby nad nim przeskoczyć, ale i zbyt długie aby wyminąć go najprostszym manewrem. Gdy je dostrzegła, miała jeszcze chwilę na reakcję, lecz jeśli nie zwolniłaby, bądź nie zakręciła, czekałaby ją bolesna kolizja
– Patrz!– polecił głośno i przyspieszył do galopu, żeby młódka zdołała zaobserwować jak jej opiekun wykonuje odpowiedni zestaw ruchów. Nie zamierzał pokazywać jej jak się zwalnia, bo uznał to za cholernie oczywiste, stąd spróbował rzucić ją na trochę głębszą wodę, czyniąc gwałtowny zwrot niemal przed samym pniem. Sztuka polegała na tym, że jeszcze przed zderzeniem, zaczął wykręcać tułów na prawo, zewnętrznymi łapami ryjąc głęboko w ziemi, tak żeby się nimi dobrze zaprzeć. Ze względu na rozpęd, niemożliwym było uniknąć drobnego poślizgu, gdzie pomóc miał wykręcony w stronę zakrętu ogon, umożliwiający ciału na utrzymanie odpowiedniej, łukowej pozycji. Manewr był cholernie trudny, ponieważ samiczka musiałaby odpowiednio szybko i z dużą siłą zarzucić zadkiem, jednocześnie synchronicznie współpracując z nim przednią częścią tułowia. Aby prędzej wyjść z zakrętu ogon Strażnika ruszył w przeciwną stronę, choć jedynie na chwilę, ułatwiając mu znalezienie się ponownie w prostej pozycji; wszystko po to aby nie tylko zawrócić, ale i bez opóźnień kontynuować trucht w przeciwną stronę. Pozostało tylko liczyć, że Trel zdoła powtórzyć jego wyczyn, w podobnej, bądź prostszej, ale wciąż skutecznej odsłonie, choć równie dobrze mogła też na własnej łusce przekonać się o bezwzględności otoczenia. To także byłaby całkiem cenna nauka.