Strona 2 z 2

: 01 kwie 2019, 21:03
autor: Dzika Gwiazda

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Żółte oczy Iskry rozszerzyły się ze zdumienia, gdy usłyszała słowa Szabli. Z wrażenia na moment zapomniała nawet o swoim boju o proroctwo. Nie odnawiać bariery? Ale... bariera była przecież zawsze. Spojrzała niepewnie na swoją przywódczynię, jakby chciała zapytać czy pomarańczowołuska jest pewna swojego pomysłu. Z jeszcze większym zdumieniem przysłuchiwała się słowom pozostałych przywódczyń i Khurana.
Podziwiam waszą odwagę i pewność siebie, przewodnicy. – powiedziała, przesuwając wzrokiem po zgromadzonych. Miała zafrasowany wyraz pyska, a w jej głosie pobrzmiewała ostrożna rezerwa. – Być może bariera chroniła nas przed większą ilością zagrożeń niż podejrzewamy, a pojawianie się podejrzanych abominacji akurat teraz, gdy zaczyna się ona chwiać w posadach świadczy o tym, że wciąż jest potrzebna. – potrząsnęła lekko łbem. – Ale skoro co do tego jesteście zgodni, niech i tak będzie. Miejmy nadzieję, że stada nie zapłacą krwią za waszą ambicję. – nie miała wątpliwości, że każde stado będzie chciało wykorzystać upadek bariery do własnych celów. Przecież po za nią czekały całe połacie wolnych terenów, a bariera zawsze była czymś...w rodzaju granicy, nawet jeśli tylko psychicznej. Bezpieczne tereny, niebezpieczne ziemie pozabarierowe. Martwiła ją jednak niefrasobliwość Szabli, która przecież sama opowiadała im o śnie, którego doświadczył Khuran. Obóz Ziemi, a nad nim ptaki przyciągane przez trupy. Zaranna brała tak realistyczne wizje na poważnie, nawet jeśli miały okazać się jedynie zwykłym snem. Ona najpierw naprawiłaby barierę, żeby w spokoju móc badać sprawę zniknięcia bogów, ale najwyraźniej młodzieniaszki lubiły wyzwania. Stąpali po cienkiej skale, powinni być bardziej ostrożni.
Zaś co do kwestii zniknięcia bogów i mojego proroctwa, pozwól Tchnienie że wyjaśnię to inaczej. – powiedziała. – Jeśli masz lub będziesz mieć pisklęta, nie będziesz stać im nad głową i prowadzić za łapę gdy staną się już dorosłe. Kiedy jednak będą w potrzebie i wezwą cię na pomoc uznasz to za akt słabości? Za przejaw braku wolnej woli? Wybacz...– przez moment szukała właściwego słowa. – Macierzyńsko-religijną gadkę, ale tak po prostu jest. Jesteśmy ich pisklętami, chociaż często się nie rozumiemy są oni częścią nas, niezależnie od tego czy ktoś drepta do świątyni co ranek czy nigdy nie postawił w niej łapy. To przez ich brak dzieje się to wszystko. – zatoczyła zieloną łapą krąg, podsumowując wydarzenia dwóch ostatnich pór. Nie wiedziała czy trafi tym do ognistej smoczycy. Na pewno nie, jeśli była jedną z tych "potrzebuję-innych-żeby-pokazać-im-jak-bardzo-ich-nie-potrzebuję" smoków. – I dlaczego mieliby zaakceptować nasz wybór? Bo został dokonany zgodnie przez wszystkie cztery stada, co zdarza się raz na pokolenie i jest wyrazem naszej wolnej woli? – dodała za przekąsem. Nie odpowiedziała na zarzut próby przedłużenia sobie życia. Nie czuła potrzeby udowadniania zastępczyni, a o swoje intencja wyjaśniła wcześniej. Potem spojrzała na Kaskadę. – Skoro jednak pozostajemy w impasie, zostawmy tę kwestię, bo nie dojdziemy do niczego. Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale zgadzam się z Kaskadą, choć bez wątpienia będzie to ryzykowne rozwiązanie. Nauczyciel jest chamem i gburem nie bez powodu – zerknęła w stronę Khurana. – Też byś taki był, gdybyś był potężnym magicznym bytem, którego pozbawiono mocy, zamknięto w śmiertelnym ciele i skazano na wieczność nauczania kolejnych pokoleń smoków. Tego samego w kółko. Jednak pokusa odzyskania chociaż cześć mocy i wolności może być na tyle duża, że zgodzi się nam pomóc. Dlatego pozwólcie że z nim porozmawiam i spróbuję się czegoś od niego dowiedzieć, a może nawet uzyskać tę pomoc oczywiście z odpowiednią gwarancją, że nie wyjdzie nam ona bokiem. Czarnołuski nie jest idiotą, wie że nie mamy powodów by mu specjalnie ufać. Cena może być jednak wysoka, dlatego pytam: czy jesteśmy gotowi by poradzić sobie bez Nauczyciela? – zapytała, ponownie patrząc po przywódcach. Nie chcą proroka? Dobrze, ale dopóki dychała nie zamierzała siedzieć na tyłku i czekać aż decyzja o porzuceniu bariery ugryzie ich wszystkich w tyłek. Chociaż umrzeć daliby jej w spokojnym otoczeniu.

: 02 kwie 2019, 2:18
autor: Strażnik
Bariera jest zbędna?
Zamrugał, a potem zmrużył ślepia w konsternacji, gdy Pan zaczął tłumaczyć jak nieprzydatna jego zdaniem była moc otaczająca wolne stada. Czyżby Strażnik miał jakieś nieaktualne informacje?
Najwyraźniej tak, skoro każdy następny lider, czy jego zastępca zaczęli przytakiwać Szabli, jakby wcześniej zmówili się co do nowej wersji i tylko drzewny nie został zaproszony do zapoznania się z tą świeżą, najpopularniejszą opinią. Czy smoki nie bały się już zagrożeń z zewnątrz i faktu, że będą musiały teraz wzmocnić granice? Czy nie z bezpieczeństwa słynęło dotąd to miejsce? Nie byłby w tej kwestii najlepszym obrońcą, skoro sam za siłami wszechmocnymi nie przepadał, ale i tak pewien niepokój wzbudzał fakt, że smoki zamierzały zrezygnować z daru od nich, jak gdyby nic dla nich nie znaczył. Nie tylko to, bo dalsza dyskusja dowodziła iż nie zamierzali słuchać Alaleyi sugerującej wybór proroka, a posiłkować się jedynie Nauczycielem, który został w przeszłości ukarany, prawdopodobnie przez innych bogów. Czy to nie aby zachowania, które mogłyby rozgniewać te potężne siły, jeśli na przykład ich testowały? Lub patrząc na to z innej strony, co właściwie było na tyle potężne aby je spętać i dlaczego pojedynczy, czarny smok miałby sobie z tym czymś poradzić?
Wspólnie zdołaliśmy ustalić jedynie, że bariera wcale nie jest ważna, a prośba Alalei o wybranie proroka nie ma sensu i najlepiej w ogóle się do niej nie odnosić, nawet jeśli Zaranna i tak ma zamiar reprezentować wszystkie stada przed czarnołuskim– Pokręcił łbem, zmęczony przebiegiem tego spotkania –Jeśli nasza opinia miałaby mieć znaczenie w mianowaniu ziemistej na proroka, jakkolwiek miałoby do tego dojść, nie będziemy stratni wspólnie to akceptując. Tak czy inaczej jedynie bogowie mogą przedłużyć jej życie, więc jeśli uznają ją za nieodpowiednią, po prostu tego zaniechają. Obecnie być może czekają, aż zdołamy razem do czegoś dotrzeć, co nie wydaje się priorytetem tego spotkania– Przeciągające się dyskusje irytowały go, ponieważ nic podobnego nie miało miejsca w jego byłym stadzie. To przywódca podejmował decyzje i jeśli ktoś chciał aby wyglądały inaczej, powinien wysilić się żeby go przekonać w zaledwie paru zdaniach –Zaprośmy tutaj Nauczyciela albo zaakceptujmy posiadanie reprezentanta, który przyspieszy dyskusję z bogiem, a przy okazji pomoże jakoś odnieść się do sugestii strażniczki lasu. Jeśli zamierzalibyśmy robić cokolwiek bez udziału bogów, równie dobrze powinniśmy zrezygnować także z pomocy mniejszych duchów, czy Nauczyciela, a to byłoby zwyczajne rezygnowanie z dostępnych opcji– kontynuował zerkając na Tchnienie, choć mówił bardziej do siebie, głośno myśląc –Ty tymczasem nie wspomniałaś Zaranna Iskro, w jaki sposób Kalteral miałby odzyskać swoją moc. Czy to też kwestia wspólnej woli wszystkich stad?

/mam nadzieję, że rano ten post będzie miał jakiś sens xD

: 06 kwie 2019, 1:22
autor: Nocny Tropiciel
Khuran westchnął i spojrzał na bok przez chwilę nic nie mówiąc. Spojrzenie matki na niektóre sprawy było tak inne od jego opinii. Mimo podobieństw między nimi wychował się w innym środowisku, rezultaty były teraz widoczne. Tak bardzo jak chciał by Zaranna została prorokiem na wierzch wyszły jednak pewne różnice w ich spojrzeniu na świat.
Po kilku uderzeniach serca gdy wypowiedział się już dupek który gnębił niegdyś jego siostrę, samemu postanowił przemówić.
– Jeżeli nie jesteśmy w stanie ich obronić, nie jesteśmy godni tych ziem. Musimy umieć walczyć o nasz dom i wiarę. Co jesteśmy warci jeśli nie możemy zrobić nawet tego?
– dopowiedział jeszcze w sprawie bariery, po czym postanowił odnieść się do jeszcze nie postanowionych spraw:
– Tak, nauczyciel jest gburem. To dlatego że zapewne nas nienawidzi po tylu stuleciach. Naprawdę myślisz że oddanie mu jego mocy i zdjęcie z niego kajanów, o ile możemy to w ogóle zrobić, to dobry pomysł? Czy możesz zdobyć od niego zapewnienie mocniejsze od prostej, werbalne obietnicy? Cóż, nie znam nauczyciela zbyt dobrze. Jeżeli jesteście pewni że nas po prostu nie wymorduje i jesteście pewni tego ryzyka to mam nadzieję że macie rację. Dla dobra mojego stada.
Jego ogon wił się nerwowo po tym jak usłyszał znowu o byciu "dziećmi bogów". Nie podobał mu się ten termin. Smoki z innych stad strasznie lubiły przypisywać siłom wyższym swoje sukcesy:
– Nie, ja nie jestem dzieckiem Immanora, a nawet Kruczego Pana. Jestem dzieckiem Twoim i Szyderczego Licha, to kim jestem zawdzięczam wam i Cieniowi. Immanor może być twórcą naszej rasy ale moja osoba jego dziełem. Nie mielibyśmy tych wszystkich problemów, w takiej skali, gdyby wszyscy nie popadli w letarg pod bezpieczną kopułą bariery. Zapomnieliśmy że świat jest surowy i niebezpieczny, że poza barierą toczy się walka o supremację, a dzieło Naranlei jak z resztą wszystko nie trwa wiecznie szczególnie w naszym śmiertelnym wymiarze. Nie powielajmy błędów przeszłości, a odnajdźmy na nowo siłę która drzemie w nas ten cały czas, siłę którą dali nam bogowie, którzy przecież nie przewidywali że otoczą nas jakąkolwiek barierą. Jeśli mamy być im za cokolwiek wdzięczni to za nasz potencjał. I czas go wykorzystać.

: 06 kwie 2019, 10:27
autor: Szabla Kniei
 "Miejmy nadzieję, że stada nie zapłacą krwią za waszą ambicję." Wywróciłaby ślepiami, ale jej nie wypadało. Nie dziwiło jej przywiązanie Zarannej do bariery, ale jeśli Zaranna tak bardzo chciała ją zatrzymać, nikt jej nie bronił dalej szukać sposobów na naprawę osłony. Wystarczy, jeśli nie będzie mieszać do tego przywódców – i przestanie obrażać ich na zgromadzeniach.
 – Iskro, nie odpowiedziałaś na moje pytanie. – Szabla zmarszczyła lekko pysk. – Masz jakiś plan na przywrócenie jego mocy czy nie? Bo mnie się wydaje, że do mianowania na proroka lepiej byłoby zgromadzić duszki, które razem będą silniejsze od Nauczyciela. Alaleya jest już po twojej stronie i możemy to wykorzystać.
 O niee, Nauczyciel może się obrócić przeciwko nam! Nie możemy tak ryzykować!... Ryzykować czym? Rozmową? Przywódcy byli tak daleko od przywrócenia Kaltarelowi mocy, że tylko marnowali czas na gdybanie.
 – Odpowiadając na twoje pytanie, tak, poradzilibyśmy sobie bez Nauczyciela. Jego treningi są cenne, ale umiejętności da się rozwijać na wiele sposobów. Nie boję się mu pomóc, ale póki nie mamy żadnego planu, możemy równie dobrze podyskutować sobie o moralności wskrzeszania zmarłych i lataniu bez skrzydeł. – Westchnęła ciężko.

: 08 kwie 2019, 19:15
autor: Różany Kolec
I Zimę tknęły cyniczne słowa o ambicji, które padły z pyska Iskry. Nie chodziło tu przecież o wydumaną chęć unoszenia się honorem, a o realne możliwości i pragnienie wzięcia wszystkiego w swoje łapy. Nie skomentowała jednak, wysłuchując słów, które w większej mierze odnosiły się do niej samej. Zima w żaden sposób nie była typem smoka z przerostem ambicji, który nie przyjmuje pomocy, jeśli ktoś ją ofiaruje, ale... słowa zielonołuskiej były dla niej nieadekwatnym bełkotem.
Obawiam się, że twoje porównanie do piskląt nie ma sensu – zauważyła, marszcząc lekko brwi w wyrazie konsternacji. – Jeśli bogowie chcieliby nam pomóc w potrzebie, tak jak mówisz, to nie stalibyśmy tu dzisiaj i nie dywagowalibyśmy o tym jak znów wkraść się w ich łaski. Jak dla mnie, to raczej my, zamiast przyjąć ich milczenie za oczywisty sygnał, że sami powinniśmy sobie poradzić, próbujemy znów ich przywołać. Jak rozwydrzone pisklęta – uśmiechnęła się nieco cynicznie, nawiązując do jej porównania. – A według mnie oni nie chcą nam pomagać, a skoro nie chcą pomagać, to jaki jest sens dalszej o tym dyskusji? – Łagodne spojrzenie szarych ślepi i ogólna aura spokoju odrobinę łagodziła nieco ostre słowa, jakie właśnie wypowiedziała. Wyczuła kąśliwość w dalszych słowach starszej smoczycy, ale nie odpowiedziała na to w żaden sposób, pozostając cały czas równie spokojną i neutralną, jak na samym początku.
Co do sprawy Nauczyciela, sądzę, że z powodzeniem stada poradzą sobie bez niego. Ale nie jestem pewna czy branie go pod uwagę w jakiejkolwiek kryzysowej sytuacji jest dobrym pomysłem. Przyznaję, że nie znam tej istoty, ale ze swojej strony, wolałabym żeby został w takiej formie w jakiej jest. Poza tym, po co miałby nam pomagać, jeśli chyba jesteśmy zgodni co do kwestii bariery? – Rozejrzała się po zebranych, żeby się upewnić. – Że jesteśmy zgodni co do tego, ze bariera może upaść – uściśliła, powracając spojrzeniem do Iskry.

: 09 kwie 2019, 20:35
autor: Gorycz Losu
Być może chroniła. Być może nie. Nie dowiedzą się jeśli nie sprawdzą, a ewidentnie coś było nie tak. W swojej ostatniej relacji Tembr Ognia mówił o spotkaniu z obcymi, którzy oskarżali ich o trzymanie głów w piasku. Może najwyższa pora ją wyciągnąć i się rozejrzeć?
Opowiastkę Zarannej Iskry o pisklętach i matkach skwitowała rozbawionym, złośliwym sarknięciem i oblizaniem kłów. Złota Twarz zbyt wiele księżyców świeciła już chyba w tamtą stronę, przepalając to i owo.
– Podziwiam pewność z którą mówisz, że bogowie przejęliby się decyzją czterech smoków która dyktowałaby im wybór ich wysłannika. – Prychnęła. – Szkoda, że w tym pokoleniu tego nie sprawdzimy.
Prorok prorokiem, bariera barierą, a Nauczyciel...
– Najpierw powinniśmy w ogóle ustalić czego od niego potrzebujemy. "Duszek kazał Cię zapytać" nie brzmi wystarczająco dobrze. To, jak przywrócimy mu moc jest raczej drugorzędną kwestią – nie mamy takiej możliwości w prosty sposób. Myślę że jeśli taka będzie jego cena za pomoc, będzie miał jakieś wskazówki. W końcu jest Bogiem.

: 28 kwie 2019, 12:40
autor: Dzika Gwiazda
Nie rozumieli jej. Miała wrażenie bicia głową w twardą skałę. W pewnym sensie pocieszająca była myśl, że każdy z przywódców ma swoje zdanie, że nie jest jak kiedyś, gdy stada podzieliły się na dwa bloki i podejmowały decyzje na zasadzie byle na złość tym drugim. Jednak ich przekonanie o tym, że jeśli bogowie milczą to znaczy, że porzucili Wolnych było dla niej przerażające. Jak mogli ich porzucić skoro byli ich dziećmi? Jak mogli ich porzucić skoro Alaleya powiedziała jej, że bogowie są nierozerwalnie z nimi związani? Bogowie niepotrzebni, bariera niepotrzebna, poradzimy sobie sami. Och, oczywiście. Do pierwszego konfliktu o nic lub o nowe tereny kiedy najpierw wykrwawimy się wzajemnie, a działa dokończą równinni lub inne czorty. Mimo wszystko jednak Iskra nie czuła w sobie złości, lecz bardziej smutek i rozczarowanie. Nie mogła czuć w sobie złości lub niechęci, bo w przywódcach widziała siebie sprzed wielu księżyców, kiedy stała w świątyni wyrzucają Immanorowi, że traktuje swoje dzieci jak zabawki. Właśnie została zdzielona w zielony łeb ciężkim obuchem ironii losu.
Zakładasz, że bogowie nie chcą nam pomóc. – położyła nacisk słowo "nie". – Gdyby tak było wiedzielibyśmy o tym, tak samo jak wtedy, po Szczerbatej Skale i po Lesie Pekeri, gdy na nasze ziemie spadły plagi o czym opowiadałam na początku naszego spotkania. Niechęć i wrogość, którą można było wyczuć w świątyni, pioruny uderzające w miejsca zgromadzeń, to był jasny znak, że sami musimy naprawić swoje sprawy. A teraz? – zawiesiła głos, spoglądając na zastępczynię Ognia. Mówiła stanowczo, ale cierpliwie jakby wyjaśniała zawiłości stadnych praw krnąbrnemu pisklęciu. Nie oczekiwała by obca w lot pojęła relację jaka łączyła Wolnych z ich stwórcami, po jej beztroskim stwierdzeniu, że całe to spotkanie ma na celu "wkradnięcie się" w boską łaskę. Tak jakby bogów można było "zwieść" kamieniem czy zwierzyną. – Teraz przypomina to opowieści o powstaniu Tarrama, kiedy pojmał i uwięził on resztę swoich braci i sióstr, czyli naszych patronów. Wtedy bogowie też zniknęli, nie odpowiadali na modlitwy i wołania. Wtedy także część Wolnych uznała, że bogowie nie są im już potrzebni, że skoro Tarramowi udało się ich uwięzić, to on jest wygraną stroną, więc uznali go za swojego boga, chociaż zima przez niego sprowadzona sprawiła że panował głód i chaos. Niewielka grupka buntowników uwolniła patronów i wspólnie z nimi pokonała Upadłego. – przeniosła wzrok na Kaskadę, której chyba coś utkwiło między zębami, że tak je oblizywała. Nie jej było oceniać standardy syna, wciąż nie widziała tego co Dar w niej widział. – Dlatego mówię z taką pewnością. Jesteśmy uzależnieniu od bogów, bo to oni nas stworzyli, ale oni są także zależni od nas i naszych decyzji. Dlatego owszem, wierzę że uszanowaliby nasz wybór. Tak samo jeśli zdecydujemy o uwolnieniu Nauczyciela, który w końcu przez nich został ukarany. – potem przeniosła wzrok na Szablę, jednocześnie wskazując kiwnięciem głowy na Kaskadę. – Nie wierzę by przez te wszystkie księżyce Czarnołuski ani razu nie próbował ani nawet nie myślał o tym w jaki sposób mógłby się uwolnić. Dodatkowo, jeśli chcecie pozbyć się bariery, to wciąż można ją do czegoś wykorzystać. Jeśli teoria o tym, że kula na Wyspie Proroków jest w jakiś sposób z nią związana jest prawdziwa, to znaczy że kryje się w niej sporo mocy. Boskiej mocy. – uniosła do góry brwi w znaczącym geście. – O to bym go zapytała, czym ta kula jest, a także o to w jaki sposób Tarram uwięził naszych bogów i w jaki sposób ich wtedy uwolniono. Prosta wymiana: jego wiedza i pomoc w odnalezieniu i nawiązaniu kontaktu z bogami w zamian za naszą pomoc w odzyskaniu mocy i wolności. Jaki mamy gwarant, że nie obróci się on przeciwko nam? – zapytała, spoglądając na Khurana, który miał słuszność w swoich wątpliwościach dotyczących Nauczyciela. Na moment podniosła wzrok na horyzont, w zamyśleniu stukając czarnymi szponami w skałę. Po dłuższej chwili przebiegła wzrokiem po zgromadzonych przywódcach. – Skoro jeden smok może mianować drugiego Bratem Krwi my możemy zawrzeć podobny pakt z Nauczycielem. Nie będzie nas oczywiście bronił, bo na to nie zgodzi się na pewno, ale jeśli podniesie na nas łapę w jakikolwiek sposób sam odczuje tego skutki. – powiedziała, a jej ogon poruszył się niespokojnie na samą bezczelność tej sugestii.

Dodano: 2019-04-28, 12:40[/i] ]
Im dłużej czekała na ich odpowiedź, tym większą pewność zyskiwała że źle zabrała się za swoje zadanie. Cóż, przez całe swoje była przyzwyczajona do tego w jaki sposób konflikty rozwiązywano w stadzie Ziemi: wszyscy zbierali się, gadali, czasami trochę na siebie warczeli, ale w końcu ustalali wspólną linię działania i zajmowali się problemem. Tymczasem Złota Twarz zaczynała powoli chylić się ku zachodowi, a jedyne czego byli do tej pory pewni to tego, że Bariera nie była już im potrzebna. Pal licho jej proroctwo, znacznie bardziej martwiło ją to, że przywódcy najwyraźniej uznali, że znakomicie poradzą sobie bez bogów lub że pewnego dnia oni porostu powrócą, a długa cisza była jednie ich nieobecnością. Trudno jednak było im się dziwić: byli albo obcy, albo przez większą cześć ich życia bogowie milczeli lub zsyłali na wolnych katastrofy. Wolne Stada potrzebowały dowodu na to, że bogowie wciąż są, że wciąż są ich dziećmi. Potrzebowali proroka.

Domyślała się co w niej widzą: starą smoczycę, która ima się każdego sposoby by przedłużyć swoje życie, próbującą zastraszonych ich opowieściami o potworach z ciemnego końca groty. Nie rozumieli lub nie chcieli zrozumieć tego, że jeśli patroni nie wrócą to prędzej czy później odbije im się to czkawką. Nie chcieli jej pomóc, musiała więc działać sama. Po długiej chwili krępującego milczenia, uśmieszków, błyskających kłów i zniesmaczonych spojrzeń, podniosła się ze skały, spoglądając po zgromadzonych.
Tak czy inaczej, przekazałam wam to co miałam przekazać, a Złota Twarz zmierza ku horyzontowi, nie więc po co nadal strzępić języka. Nie jestem w waszych oczach odpowiednim kandydatem na proroka, rozumiem to. Będę dalej badać sprawę zaginięcia patronów i jeśli dowiem się czegoś, niezwłocznie was powiadomię. – powiedziała, rozkładając skrzydła. – Bądźcie zdrowi. – dodała na pożegnanie, wybijając się do skoku. Załopotała skrzydłami i po krótkiej chwili, odlatywała w stronę siedziby Nauczyciela. Po spotkaniu z Alaleyą powinna była zacząć od niego, nie od tych niedowiarków. Skopała sprawę, ale przecież nie byłaby sobą gdyby teraz machnęła na to łapą.