Strona 2 z 4

: 20 sie 2017, 14:34
autor: Mgliste Wody

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Amok zdumiał się jeszcze bardziej, gdy wielki futrzasty nagle gwałtownie się...skichał? I to na jego tatę! Bez względu na to, co o nim myślał, było to tak zabawne, że maluch zaśmiał się dźwięcznie i wesoło na ten widok. Wtem jednak podszedł kolejny smok. Samica, od razu stwierdził, a jej zapach...był jakiś taki znajomy, miły dla nosa. Przechylił głowę na bok, w konsternacji, przyglądając się jej. Ale co ona miała z pyszczkiem? Potem nie otwierając gadzich warg usłyszał jej słowa i rozdziawił pyszczek w niezbyt rozumnym geście. Z konsternacją się jej przyglądał. Po czym podszedł do niej i oparł się przednimi łapkami o jej jedną, prawą. Patrzył wciąż nie rozumiejąc.
Jak? – pytanie zapewne dotyczyło tego, jak Krew powiedziała coś z zamkniętym pyszczkiem. Podświadomie malec wiedział, że to mama. Nie obawiał się, a wręcz przeciwnie, ciekawska natura wepchnęła go prosto do...wroga? Ale skąd mógł wiedzieć, że Cień z Wodą wcale się nie kochają? On po prostu był u mamy, a inne smoki były. Po prostu były. Te zawiłe relacje są tak pogmatwane dla małego, świeżo wyklutego pisklęcia, że aż sapnął z tego wytężania główki nad wszystkim, co tu się działo.

: 20 sie 2017, 15:59
autor: Gonitwa Myśli
Opadła ciężko na ziemię w pewnej odległości od Skał i całej hołoty zebranej przy nich. Zmrużyła ślepie, wzrok skupiając na czerwonym samcu w centrum. A, to on wołał. Tylko ciekawe czemu? Może chodziło o coś w związku z wypadem za barierę w poszukiwaniu elfów... a może nie.
Gonitwa pociągnęła nosem i z niepokojem zorientowała się, że była pierwszą Ziemną. Nie godziło się. Może za bardzo się rozleniwili. Mogła po drodze zapędzić paru Ziemnych za sobą na Skały Pokoju, ale najwyraźniej naiwnie myślała, że młodsza krew będzie bardziej skora do ruchu.
Przybyła sama, bez kompanki czy piskląt, jak niektórzy. Zaranna i Nocny byli wystarczająco duzi, by samemu móc przybyć, a Hila... raczej nie myślała, że będzie chętny przyjść. Zostawiła Reię, aby rzucała okiem na pisklę, ale i tak pewnie zniknie jej prędzej czy później pod wodą.
Zbliżyła się szybkim krokiem do zebranych smoków, chociaż wzrok miała wbity w tą jedyną. Przemknęła obok niej, w ostatnim momencie odwracając przekornie wzrok, jakby nie chcąc, by spotkały się spojrzeniem. Czerwone pióro na końcu ogona brązowej smagnęło delikatnie ciało Łowczyni, niby przypadkiem.
Przysiadła trochę dalej od cienistych, prostując się. Ślepie miała zmrużone, łeb uniesiony, gdy patrzyła raz po raz w niebo. Zapewne szukając znajomych, ziemnych sylwetek.

: 20 sie 2017, 16:06
autor: Ostatnie Ogniwo
Przechodziłem niedaleko miejsca ryku smoka, chciałem wstąpić do świątyni, ale nagle usłyszałem ten ryk. Ruszyłem pomału w miejsce głosu. Po drodze widziałem lecące smoki i udające się na spotkanie.
Na miejscu zauważyłem większość znajomych pyszczków. Pozłacany, Kalina, Czarny, Zmora, Mistycznooka, Szkarłat i jakiś pisklak. Zmora rozmawiała jeśli tak to mogłem nazwać z jakąś ognistą. Na końcu zauważyłem smoka o czerwonym kolorze. Skądś znałem ten kolor, potem spojrzałem na siebie. Były tu smoki z każdego stada, oprócz ziemi, z której byłem tylko ja. Skinąłem im łbem na powitanie, potem zauważyłem skrytą Melodię. Podszedłem do niej i usiadłem o bok na widoku przyglądając się całej sytuacji.
Co się dzieje ciekawego? – zapytałem jej obojętnie.

: 20 sie 2017, 16:36
autor: Dymiące Zgliszcza
Pojawił się i Tiernan, który z lotu dostrzegł znajome grzbiety. Wylądowawszy kawałek od miejsca spotkania, przeszedł pomiędzy smokami spacerkiem, by poszukać rodziny i przyjaciół. Uśmiechnął się łobuzersko do Grzmota, teraz już Krwistego, ale nie zatrzymał się, by porozmawiać.
Dostrzegł matkę, Gwiazdkę, Łowczynię i kilka innych smoków. Wszyscy oni wydawali się stać w największym skupisku, więc tam się udał. Skinął głową z szacunkiem Keezheekoni, ale nie odzywał się, bo rozmawiała ona z jakąś smoczycą, której nie kojarzył. Pamiętał mgliście Łowcę, Pozłacanego, więc i jemu się ukłonił.
Gwiazdka – przywitał się z Wodną, nieśmiało i z wahaniem, ale w końcu otarł się pyskiem o bok jej pyska, a później cofnął, jakby się wstydził. Nie wiedział, czemu, ale czuł się jakoś dziwnie, witając z Wojowniczką przy wszystkich, zwłaszcza... w taki sposób. Uśmiechnął się jeszcze nerwowo, po czym, zwrócił do matki.
Mamo... O, kto to? – zapytał z entuzjazmem, widząc maleństwo obok Heulyn. Czyżby kolejne rodzeństwo? Tiernan jeszcze jakiś czas temu byłby zirytowany faktem, że Krew ma coraz więcej dzieci, które mogłaby kochać bardziej niż jego, ale teraz postanowił po prostu przywitać się z dzieciakiem. Może już wyrósł z zazdrości?
Cześć, mały – rzucił wesoło, schylając się, by zbliżyć pisk do łuskowatego pisklaka. Błękitne oczy spojrzały ciepło na mały pyszczek.

: 20 sie 2017, 17:46
autor: Szlachetny Nurt
I jak by jej tu teraz wytłumaczyć genezę imienia "Amok", wiedział że w cieniu mają takie piękne imiona, co wywodzi się z jakiejś ich tradycji, ale imię młodego wcale nie brzmiało źle. I no... pasuje do sytuacji, która miała miejsce w jego grocie.
~ Bo podczas jego wyklucia, w mojej grocie panował niezły amok. Nie byłem pewny, ale młodemu od razu się spodobało... no i to było w sumie jego pierwsze słowo. Podoba Ci się? – Posłał wiadomość, a jego głos miał być nieco rozbawiony. Póki co stawiał na taką dyskusję, przez wiadomości mentalne. Chociaż... sytuacja między Zmorą, a Ognistą nieco się poprawiła.
Obserwował jak Kalina wita się z młodym, cieszył się, że mogli się ze sobą spotkać. On nigdy nie widział na oczy swojej matki, a gdy się o niej dowiedział, to okazało się, że już nie żyje. Teraz, jako ojciec chciał zadbać o to, by Amok miał dość częste kontakty z matką. W miarę możliwości oczywiście. Nie ruszał tematu tego, czy wykluło się coś z jej jajek. Nic mu o tym nie wspomniała, co oznaczało, że póki co jajka jeszcze czekają na wyklucie, więc nie było potrzeby, by ją o to wypytywać.
Po chwili poczuł znajomą woń... czyżby Płacz? Tak, nawet kierował się ku niemu, gdy podszedł bliżej, od razu skinął łbem, na powitanie.
Jedno było o Szkarłatnym pewne, bardzo lubił pisklaki. Chociaż chyba one za bardzo nie lubią jego, albo okazują to w dość dziwny sposób. Jeszcze spotkanie się nie zaczęło, a młody już narobił mu nieco wstydu. Cóż, najpierw Melodia wyrwała Płaczowi pióro, no a teraz Amok... jego przemyślenia przerwał nagle zobaczył jak Płacz przewraca pyskiem we wszystkie strony, w końcu zatrzymując się, gdy był zwrócony akurat w jego stronę, no i... kichnął? Po chwili poczuł, że coś kleistego uderzyło w jego pierś, a teraz cała jest oklejona.
Tylko nie to... najpierw dostał twardym ogonem, a teraz glutami i śliną. Na szczęście postanowił go wytrzeć swoim futrem, chociaż to.
– Eeee, nic się nie stało. To ja Cię powinienem przeprosić za młodego, w sumie... masz chyba jakiegoś pecha do pisklaków. – Odpowiedział, w międzyczasie usuwając łapą resztki tej śliny i glutów. Pochylił się w stronę młodego.
– To jest Szkarłatny, przywódca naszego stada, następnym razem przywitaj się z nim trochę... łagodniej. – Powiedział do młodego, nie wiedział w sumie czy zrozumie co ma mu do powiedzenia, no ale powinien po samych słowach zajarzyć, że coś zrobił nie tak.
No i Płacz się domyślił, w sumie trochę bał się jego reakcji, ale nie jest aż tak źle, chyba że źle to dopiero będzie. No ale póki co pozwolił Kalinie na potwierdzenie lub zaprzeczenie, jeżeli chce ten fakt przed Płaczem ukryć.
Po chwili przyszła też Mistyczna, jakaś taka smutna i przygnębiona. Jakoś tak było, że albo ona jest smutna albo on, chciał iść ją trochę pocieszyć, no ale chyba Konsyliarz lepiej się tym zajmie. Gdy przybył Tiernan, który jak słusznie przypuszczał, był synem Kaliny, powitał go klasycznie skinieniem łba.
Przyglądał się Amokowi, próbując go pilnować, żeby to jeszcze kogoś nie pacnął, czasami jednak spoglądał na resztę zgromadzonych, patrząc czy ktoś ze znanych mu smoków nie przybył.

: 20 sie 2017, 18:23
autor: Wybrana Łuska
Kolejne wezwanie.
Jej ciało zadrżało, kiedy usłyszała głośny, potężny ryk. Uniosła łeb, mrugając i przenosząc spojrzenie w stronę, z której dochodził odgłos. Nie rozumiała jeszcze tych całych wezwań, szczególnie, jeśli ryk nie należał do przywódczyni. Powinna... Się tam pojawić? A może to w ogóle nie było wezwanie? Ach, nie miała pojęcia. Mimo to zaprzestała swojego spaceru i zawróciła. Skały Pokoju? Stamtąd dochodził ryk, toteż właśnie tam postanowiła się udać. Z początku szła, po prostu szła przed siebie, nie spiesząc się nigdzie. Była ciekawa, owszem, lecz również i ostrożna; nie miała pojęcia komu i czemu ufać. Nie znała osoby, do której należał ryk. Westchnęła ciężko i nagle zerwała się z ziemi. Byleby szybciej, a i z powietrza będzie miała lepszą widoczność na sytuację; będzie wiedziała czy powinna zawrócić.
Zajęło jej to dłużej, niż się spodziewała. Z góry dostrzegła zbiegowisko na Skałach Pokoju, tak, jak zakładała. Zniżyła lot i wylądowała w znacznej odległości od reszty smoków. Zmrużyła oczy i zatrzymała się. Dostrzegła Gonitwę Myśli, dostrzegła także Krwistego Kolca, na widok którego lekko skrzywiła się. Westchnęła i ruszyła dalej, by dołączyć do zgromadzonych. Usiadła gdzieś z boku, nie narzucając się nikomu swoją obecnością. Obserwowała, dostrzegając przy tym także smoczycę, która ją nakarmiła. Zauważyła także dwie panie, które były na spotkaniu młodych... W tym jedna już wyrośnięta. Nikogo więcej absolutnie nie kojarzyła. Zacisnęła lekko zęby i usiadła, poruszając lekko ogonem z nerwów. Zatem... Po co tutaj byli? I kim był smok, który ich wezwał?

: 20 sie 2017, 18:31
autor: Pióro Krwi
Słysząc ryk który dotarł do mnie uśmiechnęłam się radośnie. Wreszcie dotarłam na miejsce z którego dobiegał ryk. Rozejrzałam się dookoła zaciekawiona spoglądając na każdego smoka po kolei. Widząc wywernę z którą walczyłam i która prawie mnie zabiła warknęłam wściekle idąc w kierunku matki którą szturchnęłam czule nosem w ramach przywitania. Usiadłam koło niej uśmiechając się do znanych mi smoków przyjaźnie z paroma wyjątkami na które nawet nie spojrzałam.

: 20 sie 2017, 18:32
autor: Ukryta Intencja
Powoli podejść... cichutko, zignorować ten brutalny stanowczo zbyt głośny ryk... iść dalej przed siebie. Tak oto wyglądało przejęcie się młodej samiczki wezwaniem na jakieś głupie spotkanie. Cień był dla niej ważny to fakt, ale nie było to przecież wezwanie przywódczyni prawda? Mogła je więc chyba zignorować i ćwiczyć dalej. W skupieniu śledziła już tego lisa prawie godzinę, ale pragnęła mieć jego miękkie młode, rude futerko. Łapy niesamowicie ją bolały, ale musiała być przecież cierpliwa... obserwowała kiedy młody odejdzie od matki i wtedy mogłaby go zaatakować. Minęła kolejna porcja czasu i w końcu nadarzyła się okazja. Uśmiechnęła się pod nosem i uniosła nieznacznie zad ku górze gotowa do skoku. I wtem poczuła muśnięcie w umyśle, sygnał ponaglający od jej matki. Poczuła go idealnie gdy właśnie miała skończyć! Zachwiała się, łapa poślizgnęła się na liściach i samiczka gruchnęła dołem pyska o runo. Lisy uciekły z piskiem... Na bogów MAMO!
Podniosła się, przez uderzenie ranka którą jak dotąd się nie zajęła otwarła się na nowo i zapiekła. Oczywiście, że nie pokazała jej nikomu! Przecież miała być wojownikiem nie będzie grymasić na rany, zwłaszcza tak małe. Westchnęła ciężko i wzbiła się w powietrze. Nie miała wyjścia... jednak będzie musiała pojawić się na tym zebraniu.
Już z oddali zobaczyła masę smoków. A mogłam się w tym czasie uczyć. Wylądowała miękko nieopodal od wszystkich i otrzepała się po podróży. Nabrała powietrza uniosła dumnie główkę do góry i ruszyła do smoków które mogłaby kojarzyć. Padło rzecz jasna na Heulyn która gapiła się na jakiegoś brzydkiego pisklaka. Dirlilth zatrzymała się w pół kroku czując się jakby ktoś zaciskał jej wielką pieść na gardle. Mama ma nowego malucha? Ale... Zmarszczyła brwi nie przejmując się, że ranka znów zapiekła i wyciekło z niej kilka kropel krwi i czegoś żółtego.
Nie zapytała, widziała to w ślepiach tego małego i w postawie matki. Może samice takie rzeczy skądś wiedziały? Z potwornym bólem rodzącym się gdzieś w piersi i gardle wycofała się i poszła czym prędzej do Zmory. Przełknęła łzę, w końcu łowczyni nie lubiła słabych. Ona też była zajęta, syczała na jakaś brzydką smoczycę z Ognia... ale chyba nie przeszkodzi jej gdy usiądzie nieopodal niej i jej kompanów, prawda? Uniosła dumnie łepek do góry i przymknęła ślepia nie chcąc się na nikogo patrzeć.

: 20 sie 2017, 18:48
autor: Zmora Opętanych
___Zmora nie zwracała już uwagi na uzdrowicielkę Ognia. Ich rozmowa dobiegła końca. Spotkają się jeszcze kiedyś, to było pewne. Możliwe, że poleje się krew. Krew Ognia i krew Cienia, obie zmieszane z genami dzikich smoków z odległych ziem. Z równin i z północy. Ach, cóż ta poetyczny punkt widzenia.
___A potem pojawiła się ona. Wywerna poczuła jej zapach i zmrużyła lekko ślepia. Poczuła jej dotyk na swoim ciele, tak subtelny, finezyjny, niemal niedostrzegalny dla niej samej, a co dopiero dla innych. Łowczyni spojrzała na nią, gdy była już z przodu, więc mimowolnie skierowała spojrzenie liliowych ślepi na zad Gonitwy. Na to jedno, jedyne uderzenie serca.
___I to nie był koniec wrażeń, gry spojrzeń. Samica usłyszała cichy stukot kopyt, jakby pegaz chciał jej coś powiedzieć. Łowczyni spojrzała w bok, widząc Dirlilth, która pojawiła się obok, jakby chciała znaleźć się dalej od matki. Heulyn była obecnie bardziej zainteresowana innym pisklakiem i rozmową z dwójką Wodnych. Czyżby młoda adeptka poczuła ukłucie zazdrości?
___~ Nie jesteś jedynym dzieckiem swojej matki. Źle się z tym czujesz? ~ Mruczący, nieco sykliwy, ale raczej przyjazny głos Zmory odezwał się w umyśle Cierniowej, muskając go delikatnie, nienachalnie. Samica patrzyła przed siebie, chociaż kątem oka zerkała na młodą.

: 20 sie 2017, 19:19
autor: Wieczorna Aura
Tym razem gdy usłyszała ryk proroka spała akurat w legowisku. Szczerze powiedziawszy nie miała najmniejszej ochoty się gdziekolwiek ruszać. Podejrzewała, że będzie tam mnóstwo smoków, które będą wygłaszać swoje problemy i takie tam. Rozpoznała, że wezwanie nie jest jedynie dla młodych czy starych, lecz dla wszystkich. Z głośności owego przekazu wywnioskowała, że musiał go słyszeć każdy osobnik, znajdujący się w barierze. Świetnie. Tłumne spotkanie czterech stad. Jak nic posypią się rany, a jak to będzie niedozwolone to kąśliwe uwagi. Już była na takim zebraniu i do dziś jej wystarczy. Przewróciła się na drugi bok i sfrustrowana otworzyła miętowe oczy. Iść czy nie iść? Wyciągnęła łapy do przodu, rozciągając zastałe mięśnie, ale nie ruszyła się z miejsca. Leżała tak przez jakiś czas, dogłębnie zastanawiając się nad tą iście ważną decyzją. Pewnie w tym czasie zebrało się już sporo smoków, a ona nawet się nie pofatygowała, by się podnieść. Nie uśmiechała jej się wizja siedzenia i słuchania, jak co chwila ktoś się kłóci. A może nie będzie tak źle? Teraz spotkanie będzie prowadził prorok, który powinien opanować sytuacje. Choć ostatnio też był na zebraniu, a słowem się nie odezwał, by uspokoić tą zgraje napaleńców. Wreszcie zwlokła się z posłania i niespiesznym krokiem skierowała się w odpowiednim kierunku. Miała nadzieje, że dobrze idzie, bo wezwanie słyszała już jakiś czasu temu, a ona wtedy nie myślała zbyt trzeźwo, więc może zabłądzić. W sumie nadal była mocno zaspana, ale ten wielce ciekawy spacer ją trochę rozbudził. Kiedy dotarła na wyznaczone miejsce spostrzegła, że jest tu już naprawdę dużo smoków. Od razu przyszło jej do głowy, żeby stąd odejść zanim ktoś ją zauważy. Nie miała dzisiaj nastroju na siedzenie w takim tłumie. Została jednak i postanowiła usiąść gdzieś całkowicie z boku. Kilka Ziemistych też tu było, lecz nie przysiadła się do nich. Dzisiaj wolała mieć więcej przestrzeni osobistej. Tak się złożyło, że najbliżej niej była różowołuska smoczyca ze złączonymi rogami, której imienia nie pamiętała. Nie zwróciła na nią zbytniej uwagi i po prostu położyła się na ziemi, zakładając łapę na łapę i czekając na słowa wyjaśnienia od proroka. Ziewnęła jeszcze przeciągle, rozbudzając się już całkowicie. Teraz jej miętowe oczy nabrały żywszego koloru i niezauważalnie lustrowały przybyłe towarzystwo.

: 20 sie 2017, 19:53
autor: Ukryta Intencja
Nie zauważyła ruchu jaki wykonała w kierunku Zmory tamta Ziemna samica bo Dirlilth za bardzo pogrążona była w niezrozumiałych do końca przez siebie uczuciach. Widok jednak tego małego pisklaka i jej matki nad nim. I czemu tylu Wodnych też tam było... Choć czuła się smętnie, uniosła dumnie głowę i zacisnęła szczęki.
A mogłam się uczyć, zostać w lesie i szlifować umiejętności faktycznie potrzebne w Cieniu. Ale nie... bo spotkanie, bo trzeba być, bo ważne. I teraz proszę! Jakiś paskudny pisklak koło mamy. Nigdy nie będzie taki jak ja... prawda? Milion myśli obijało się po jej umyśle kiedy w końcu poczuła w głowie głos Zmory. Nawet nie usłyszała, że pegaz uderzał kopytem o ziemię. No ładnie. Czy się źle czuła? Nie... Prawda? Znów poczuła wielką pięść zaciskającą się jej na gardle. Niech ten stary, duży, czerwony smok przemówi, a ona będzie mogła wrócić do odrywania wiewiórkom ogonków.
~Mama jest zajęta... nie chcę jej przeszkadzać. Poza tym jestem już prawie dorosła i... nie, wszystko dobrze, dziękuje Zmoro.~ powiedziała mentalnie 10 księżycowa samiczka. Nie uniknęła jednak przesłania swojego ładunku emocjonalnego do smoczycy. Sen ją ostrzegała, żeby nad tym panować, ale ta głupia maddara zawsze robiła coś nie po myśli Dirlilth. Zmora mogła poczuć dość spore pokłady zawiści i bólu.
Młódka też starała się patrzeć przed siebie. Z boku mogłaby wyglądać jak nieco mniejszy klon Zmory tylko w kolorach Heulyn. I w sumie tyle było w temacie. Samiczka dalej czekała na to aż Prorok zabierze głos i uwolni ją od tego spotkania.

: 20 sie 2017, 20:09
autor: Hila
Nie pozwalał się nikomu pilnować zbyt łatwo. Oczywiście, że się wymknął.
Hila widział, gdzie zmierza Gonitwa i całkiem spora garstka smoków z różnych stron. Był zbyt ciekawski i nieposłuszny. Odzywały się w nim geny ojca. Choć cichy, nigdy nie przejmował się zasadami, póki bezpośrednio mu nie zagrażała kara. Nie traktował Wolnych Stad zresztą zbyt serio, nie rozumiejąc ich struktury i niewiele wiedząc o skomplikowanym systemie, w którym się teraz znalazł. Pamiętał jedynie Klany i ojca, który zawsze dawał sobie radę w każdej sytuacji, nieważne w jakie kłopoty ich wpakował swoimi drobnymi kradzieżami czy flirtem. Nigdy tak naprawdę nigdzie nie przynależał, nie musiał być nikomu wierny. Jedyne, co mu groziło, to gniew Matrony.
Dlatego też przybył tutaj i usadowił się gdzieś za Gonitwą i Zmorą, patrząc na obie z zaintrygowaniem. Lekko otworzył wąski pysk i zaczął grzebać między wystającymi kiełkami. Był jednak czujny. Zmrużył malinowe ślepka nieufnie. Nie lubił wchodzić w żadne zbiorowiska bezpośrednio, wolał być uważnym obserwatorem.

: 20 sie 2017, 20:30
autor: Dzika Gwiazda
Zaranna jak zwykle była daleko, buszując w lesie za swoimi sprawami, gdy dotarło do niej echo potężnego ryku. Zaintrygowana, natychmiast popędziła w kierunku z którego dochodził odgłos. Była głęboko w puszczy, więc zanim doleciała do Skał Pokoju minęło trochę czasu i zdążyło się tam zgromadzić pokaźne stadko smoków. Młoda adeptka, krążąc w poszukiwaniu miejsca do lądowania szeroko otwartymi oczyma podziwiała całą feerię zapachów, kształtów, barw, rozmaitych układów łusek, futra, rogów i błon, a po środku tego wszystkiego on – olbrzymi, czerwony smok o białych rogach, prorok. Skoro sam posłaniec bogów się tu pofatygował, musiało dziać się coś ważnego. A gdzie dym, tam i Zaranna.
Dosyć szybko dostrzegła na obrzeżach kolorowego tłumu znajomy, brązowy kształt Gonitwy Myśli. Obniżyła lot i wylądowała obok niej, przynosząc ze sobą woń sosnowych szpilek i żywicy.
Mama. – powiedziała, podchodząc i ocierając się o jej polik, w zwyczajowym geście powitania, a potem usiadła obok niej, owijając sobie łapy ogonem. – Co się dzieje? Czy Prorok powiedział już dlaczego wezwał tu...– machnęła łapą na wielobarwne stado- ...wszystkich?

: 20 sie 2017, 22:16
autor: Aria Negacji
Obserwowałam jak zbiera się tu mnóstwo smoków. Większość widziałam po raz pierwszy. Gdzieś tam zamajaczyła sylwetka Zośa co komuś dziecko ukradł, dziadek do niego podszedł, a mama siedziała przy tacie. W międzyczasie usiadł koło mnie Krwisty więc oparłam się o niego bokiem.
Nie wiem, jedni się kłócą, a inni zbierają owczym pędem – odpowiedziałam szeptem Grzmotowi. – A ty? Przyszedłeś oglądać tą pajacerkę, czy zainteresował Cię ryk tamtego czerwonołuskiego? – wskazałam nosem na proroka.
Konflikt między Zarazą, a tą wywerną był dość intrygujący. Ileż szło się dowiedzieć siedząc po prostu na zadku. Coś o wojnie, coś o ataku na pisklaki czy tam adeptów.. Dobrze, że ja nie miałam takich przygód.

: 20 sie 2017, 23:35
autor: Ostatnie Ogniwo
Uśmiechnąłem się do Melodii kiedy wszystko mi wytłumaczyła i polizałem ją po pyszczku na przywitanie. Może i urosła, ale charakterem nadal przypominała pisklaka.
Najchętniej bym się tam wtrącił, lubię się kłócić, ale zaraz by mnie zjedli wszyscy. Przyleciałem też tu na wezwanie zobaczyć o co chodzi. Ten smok jest częściowo kolorem podobny do mnie to pierwszy, którego widzę o takim kolorze! – to było zdumiewające to prorok, ale czy to oznacza, że ja też będę prorokiem, bo mam czerwony kolor futra? Nie to by było bezsensu.

: 21 sie 2017, 1:11
autor: Brutalna Łuska
Puk puk, można aby dołączyć do tej wesołej mieszanej gromadki?
Brutalna Łuska jak gdyby nigdy nic wparowała w sam środek tłumu z iskrzącymi od emocji ślepiami lustrując... no, każdego w pobliżu. I heej, ileż to znajomych pysków ujrzała! Ileż to niespodzianek ją spotkało!
Po pierwsze, w tłumie była Morowa Zaraza. Adeptka powstrzymała się od pójścia od razu w jej kierunku. Wpierw musiała zrozumieć, co tu się właściwie dzieje. Aż zganiła się w myślach, zdając sobie sprawę, że podświadomie liczy na jakiś dramat. I wojnę, tak przy okazji. Byłoby dopiero interesująco! Co tam adepci, co tam pisklaki, ona czeka na rozlew krwi.
Spomiędzy szczęk wyrwało się zduszone warknięcie, gdy ujrzała łowczynię Cienia. A jakże, obok jeszcze była wojowniczka Ziemi! Że też Brutalna nie miała pojęcia o tamtym jaspisie. Po chwili już rwała się do zrobienia czegokolwiek, choćby popchnięcia, szturchnięcia albo przypadkowego wpadnięcia na którąś z nich. Drapała ziemię szponami prawej łapy, jakby już obliczając, jak szybko padnie. Cóż, szanse miała marne. Szczególnie przeciwko akurat tym dwóm przeciwniczkom z nieco wykokszonymi statami. Pozostawała więc na miejscu.
I jej uwadze nie uszła Mistycznooka siedząca z Płomieniem Świtu. Przyglądała im się przez kilka uderzeń serca w bezruchu, jakby niezbyt wiedząc co o tym sądzić, jakie interesy mogą mieć wobec siebie. Może po prostu gadają? Ach, była tak bardzo do tyłu ze wszystkimi plotkami!
Rzecz jasna i Księżycowej Łuny oraz tego futrzasto-łuskowatego młodzika zabraknąć nie mogło. Spoglądała uważnie raz na jednego, raz na drugiego. Odwróciła prędko wzrok, zdając sobie sprawę, jak bardzo nie wykazała się podczas tych walk. Och, czy ta pierwsza pechowa walka przed ucieczką do stada Ognia przesądziła całą jej wojowniczą ścieżkę? No i przybył ten Wodny, który pomagał jej walczyć na wojnie. Zmrużyła oczy. Czy naprawdę było tu tak mało smoków, czy po prostu miała już takie znajomości? Natomiast na pisklęta nawet nie zwróciła uwagi. Kto by tam na nie patrzył?
I znów wodospad wstydu zalał jej serce. Nie ma co się dziwić Loremowi, że wolał uczyć się u boku przywódcy Ognia. A Świetlik nawet jej nie rozpoznał w pierwszej chwili. Podreptała koło Morowej oraz jej córki, uznając, iż będą najbezpieczniejszym wyborem, skinąwszy przy okazji prorokowi oraz wspomnianej uzdrowicielce na powitanie głową. I miała skwaszoną minę. Jej synowie z pewnością tu nie przyjdą. Ani nie usiądą przy niej. Zdusiła w sobie resztki nadzei na normalne relacje z dziećmi. Zepsuła po całej linii i długo jeszcze będzie musiała to naprawiać.

: 21 sie 2017, 11:20
autor: Gonitwa Myśli
Zbierało się więcej smoków. Zanotowała przybycie Krwistego, jak i kompletne zlanie jej osoby przez adepta. Sapnęła z ni to irytacją ni zawodem, mrużąc lekko nos. Może boczył się za coś...? Tylko, za co? To raczej Gonitwa miała więcej powodów, by gniewać?
Wojowniczka nie myślała nad tym długo, wyglądając za następnymi ze swojego stada. Była Wybrana, która też... siadła gdzieś dalej. I do niej dołączyła Spokojna. Brązowa poruszyła ogonem niespokojnie, poprawiła skrzydło. Co to miało być, Ziemia? Opoki brakuje, może zagoniłaby stadko razem, by nie byli porozrzucani po całych Skałach Pokoju.
Przybycie córki trochę ją uspokoiło. Odwzajemniła czułość, przymykając lekko lewe ślepie.
Jeszcze nie. Domyślam się tylko, że może to dotyczyć Mrocznych Elfów, za którymi ja i Opoka wcześniej wyruszałyśmy – odpowiedziała Zarannej. Tak naprawdę nic innego nie przychodziło jej do głowy. Nie mogła wiedzieć, że kiedyś zwyczajem było gromadzenie smoków z wszystkich stad przez proroka czy Aterala na Skały Pokoju. Jak żyła jeszcze czegoś takiego nie było, i pewnie wcześniej przed jej wykluciem też nie.
Pociągnęła nosem i obróciła łeb, by spojrzeć za siebie, gdzie podmuch wiatru przywiał kolejny znajomy zapach. Syn! Mogła spodziewać się, że kompanka nie sprawdzi się w roli niańki, ale nie zgadłaby, że Hila przychodziłby aż tutaj. Wzrok wojowniczki siłą rzeczy napotkał łowczynię. I jak Gonitwa wcześniej nie czuła potrzeby przysiadania się do wywernowej, tak teraz, gdy miała okazję przedstawić dzieciom Zmorę, zmieniła zdanie. Co prawda brakowałoby jeszcze Nocnego do ich gromadki, ale jeśli się zjawi, to pewnie sam do nich podejdzie.
Chodź – odezwała się córki łagodnym głosem, chodź brzmiało w nim lekkie podekscytowanie. Wstała i skierowała krok ku morskiemu synowi. Z tego co kojarzyła to Zaranna nie miała okazji poznać brata, tym bardziej wiedzieć, że jest bratem. Ale, nadgonią to.
Ty też chodź – szturchnęła delikatnie Hilę nosem w grzbiet, zmuszając do ruchu.
I tak z pisklętami, czy raczej jednym pisklęciem i adeptką nie tyle co pod pachami, a po bokach, podeszła do Zmory, stając przed smoczycą. Wyszczerzyła się, z jakąś satysfakcją i dumą.
To moje – obwieściła partnerce, wskazując gestem łba na Zaranną i Hilę. Nie przedstawiała ich. Mają pyski, to niech ich używają. No i nie za dobrze czułaby się, przedstawiając Hilę jako Hilę wiedząc, że nie jest to jego prawdziwe imię.
Nie przedstawiała też dzieciom Zmory Opętanych. Była ciekawa, czy łowczyni sama to zrobi, i jak.
Skierowała wzrok na samiczkę siedzącą przy wywernowej. Przekrzywiła lekko łeb.
A to... twoje? – nie skojarzyła ubarwienia Dirilith do Krwi Mandragory. A skoro Zmora z młódką siedziały razem, to może...?

: 21 sie 2017, 11:33
autor: Zmora Opętanych
___Zmora uśmiechnęła się nieco drwiąco kącikiem pyska i lekko skinęła Dirlilth głową. Pewnie wkrótce z tego wyrośnie. Matka przecież nie będzie się nią zajmować przez całe życie. Czas dorosnąć, zająć się swoim życiem. Wyglądało na to, że Heulyn doczekała się nowych pociech i to im będzie starała się poświęcać czas, a przynajmniej na tyle, na ile będzie w stanie, biorąc pod uwagę że malec pachniał Wodą, więc i z Wody musiał pochodzić.
___I wtedy podeszła Ona. Ona, ta jedna jedyna. Wiatr zawiał w pysk wywerny, przynosząc jej rozkoszną woń żywicy, igieł... Całego lasu. Łowczyni odwzajemniła uśmiech, chociaż jej był znacznie subtelniejszy i raczej cyniczny. Ale cóż, nie potrafiła inaczej. Gonitwa ją znała, wiedziała, że to ukryty gest czułości.
___– Nie próżnowałaś. – Mruknęła do niej porozumiewawczo, zaś uśmiech nabrał nieco na sile. Liliowe ślepia omiotły analizującym wzrokiem Zaranną i młodego samczyka, by zapisać sobie różne spostrzeżenia w umyśle. Zmora powoli wyciągnęła w kierunku Hili pazur skrzydła, by delikatnie unieść jego podbródek i spojrzeć mu w ślepia.
___– Niepodobne do ciebie. – Stwierdziła bystro, ale bez wyrzutu, raczej z zaintrygowaniem. Domyśliła się już, że nie są biologicznymi potomkami.
– Dbaj o tę dwójkę, by wzmocnili Ziemię. – Powiedziała, patrząc Gonitwie w ślepia. A raczej jedno. Następnie z nutą zaskoczenia spojrzała na młodą adeptkę.
___– Nie, to córka Krwi Mandragory. – Wskazała łbem na uzdrowicielkę, zajętą najwyraźniej swoimi sprawami. – Ja jestem od nauczania młodej. Już niedługo będzie mogła zapomnieć o adepckim imieniu, prawda? – Spytała Cierniową. Niech nie siedzi w ciszy, może się zaangażować w rozmowę. Co jej zaszkodzi? Może nie była obecnie w otoczeniu rodziny, ale coś powiedzieć może. A Zmora? Cóż, nie przedstawiła się podopiecznym Gonitwy. Gdzieś tam z tyłu głowy uznała, że na razie nie trzeba. Niech sami zdradzą swoje miana, o ile mają na to ochotę. Tak, może i samicy zabrakło kultury, ale z drugiej strony, czy to nie młodszy przedstawia się najpierw starszym? Przynajmniej tak się wydawało łowczyni...

: 21 sie 2017, 11:42
autor: Zmierzch Gwiazd
Również Opokę zainteresował ryk Proroka. W końcu, Oprawca zapowiadał, że zwoła w najbliższym czasie spotkanie na Skałach Pokoju. Jednak Ziemista nie spodziewała się, że będzie chciał wyjaśniać sprawę Mrocznych przy wszystkich, nawet przy najmłodszych. Szybko więc odrzuciła tę myśl, najpewniej powodem tego spotkania było co innego.
Oczywiście, zjawiła się drogą powietrzną. Latanie było szybsze, zwłaszcza że z Obozu na Skały Pokoju był całkiem spory kawałek drogi. Wylądowała niedaleko, resztę odległości przemierzając na łapach. Skinęła głęboko łbem na powitanie Prorokowi, po czym zajęła miejsce siedzące. Nie podchodziła do nikogo konkretnego. widziała, że wszyscy z Ziemi byli zajęci rozmowami między sobą czy innymi stadami. Dlatego siedziała sama, czekając na rozpoczęcie.

: 21 sie 2017, 12:41
autor: Aria Negacji
Obserwowałam jak.. chyba rodziny się spotykają. Tu jedna smoczyca przynosiła pisklaki, tu inna para ze sobą siedziała. Zaczęłam się zastanawiać jaki jest cel tego spotkania. Zerkałam co rusz w kierunku proroka, nie mając pojęcia kim jest. Nikt mi o jego istnieniu i funkcji nie powiedział.
Kto by pomyślał, że taki dobry widok rozproszy mi siedzący obok mnie Grzmot. Znieruchomiałam, a w środku zrobiło mi się dziwacznie ciepło. Końcówka ogona zadrżała pod wpływem zdenerwowania. A może i zawstydzenia, w jakimś tam stopniu? Zazgrzytałam cicho zębami i odwróciłam w jego stronę łeb. Umknęły mi w zupełności jego słowa o kolorze tamtego smoka, jego i innych powiązaniach.
Co ty sobie myślisz?! – uniosłam się trochę, ale że byliśmy na uboczu z dala od reszty to zapewne nikt tego za bardzo nie usłyszał. – Nie pozwalaj sobie! Raz mnie bijesz, a teraz liżesz? Ohyda!
Uniosłam przednie łapy i trzepnęłam go nimi w bark. Ale że krzepy nie miałam to pewnie nawet się nie poruszy. Co za głupek skończony.
Jest tu Twoja mama? Musi być, to przywódca.. – zaczęłam rozglądać się za smokiem o imieniu Opoka Ziemi. Jak mogła wyglądać? Pewnie też była futrzasta i.. no za ładna nie mogła być. Chyba, że Grzmot był jedyny w rodzinie ze szpetną aparycją. Słabsze geny, czy coś.
Łypnęłam na niego groźnie.
Powinnam Ci uciąć ten jęzor.. – wygrażałam mu się pod nosem.

: 21 sie 2017, 12:59
autor: Ostatnie Ogniwo
Siedziałem chwilkę i obserwowałem wszystkich tu zebranych, było tu naprawdę dużo smoków. W jednym z nich rozpoznałem moją mamę, która chyba mnie nie widziała.
"Cześć mamo, co tu będzie się działo?" wysłałem mentalnie i przyglądałem się wszystkich Zmora przestała się przed chwilą kłócić i rozmawiała z Dirlilth. Pozłacany przyniósł do Kaliny jakiegoś pisklaka, przyleciała Gonitwa. Wszystkie stada były tutaj razem, może i nie w zgodzie, ale sam fakt, że się zebrały. Musiało chodzić o coś ważnego. Zobaczyłem też smoka co lubi zamrażać wodę i ją niszczyć, nadal nie rozumiem po co się to robi, a ostatnio moja siostra też zaczęła to czynić. Dokąd zmierza ten świat?
Po chwili poczułem jak coś pacnęło, nie to złe określenie dotknęło mnie w bark. Spojrzałem na melodię jak zaczyna wrzeszczeć.
Myślę, że jak chciałaś mnie uszkodzić to musiałabyś dać więcej siły mięczaku – uśmiechnąłem się polizałem ją jeszcze raz po pyszczku, żeby zdenerwować ją jeszcze bardziej. Zaśmiałem się kiedy zaczęło mi grozić.
Chcesz uciąć mi jęzor to spróbuj, nie krępuj się – zaśmiałem się znowu i odwróciłem wzrok z powrotem na resztę smoków.