Strona 2 z 47

: 07 mar 2014, 13:01
autor: Krzyk Honoru

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

-Może i nam nie zagraża, ale i tak jest zimno.– powiedziałem szczękając zębami. Im dłużej przebywałem w tej wodzie, tym bardziej sztywniałem.
-No dobrze, to chyba nie jest trudne.– powiedziałem z lekkim powątpiewaniem.
Odepchnąłem się od mulistego dna. Trochę było to niewygodne i poślizgnąłem się lekko, ale mimo to jakoś udało mi się wyłożyć na wodzie bez zachłyśnięcia. Ułożyłem ciało tak, jak nakazała mi Rozkwit. Szyja, kręgosłup i ogon tworzył praktycznie prostą linię, z tym, że szyja była nieco bardziej uniesiona do góry, tak, by woda nie wlatywała mi do nozdrzy, a ogon swobodnie poruszał się na tafli wzburzonej wody. Skrzydła przycisnąłem (o ile to możliwe) jeszcze bardziej do siebie. Moje ruchy były sztywne, a to dlatego, że mięśnie mi chyba zamarzły! Mimo to zmusiłem się do ruchu. Wyciągnąłem przednie łapy przed siebie i zagarnąłem wodę pod siebie tak, jak robiła to Cienista. Woda przepływała mi między pazurami, ale mimo to poczułem, że trochę przesunąłem się do przodu. Tylnymi łapami wypchnąłem wodę spod siebie tak, jakbym się od czegoś odbijał, co sprawiło, że znów przesunąłem się kawałek.
-Tylko ze spokojem synu! Równo i spokojnie!– słyszałem głos taty dobiegający z brzegu. Jasne jemu było łatwo mówić bo nie musiał przebywać w tej lodówce. Skupiony na pracy łap nie odpowiedziałem mu nic. Dalej machałem łapami, wpadłem już nawet w swoisty rytm raz, dwa, raz, dwa. Przyciągałem do siebie wodę przednimi łapami i odpychałem od siebie tylnymi. Starałem się poruszać ze spokojem, bez chaotycznych ruchów, które mogłyby skończyć się dla mnie zakrztuszeniem. Podpłynąłem bliżej Rozkwitu.

: 08 mar 2014, 10:28
autor: Arradir
Spoglądała na smoka i uśmiechnęła się do niego ciepło.
– Bardzo ładnie. To nie potrwa długo. A teraz skręty. Wykręcamy tułów w kierunku, który nas interesuje, a wodę zagarniamy na drugą stronę. Popatrz.
Płynęła i nagle wygięła ciało na lewo. Łeb, tułów, ogon.
– Skręcam w lewo, zagarniam wodę na prawo.
Potem odbiła w drugą stronę, robiąc slalom.
– Analogicznie. Odparła i obejrzała się na Pięknego.

: 08 mar 2014, 11:58
autor: Krzyk Honoru
-Jasne.– kiwnąłem łbem łykając przy tym zimnej wody. Kaszląc i krztusząc się pozbywałem się tego, co wleciało mi do płuc. Fuj. Wykrzywiłem pysk w grymasie.
Przepłynąłem jeszcze kawałek do przodu machając łapami tak, jak kazała Rozkwit. Przednimi zagarniałem pod siebie, tylnymi wypychałem. Coraz lepiej mi to szło. Moje ruchy zaczynały być bardziej zgrane, już nie tak chaotyczne.
W końcu więc wykonałem kolejne zadanie. Skręt w lewo. Wygiąłem się w łuk, przechylając łeb i tułów w stronę, w którą chciałem skręcić, a ogon, jak to się dzieje też przy biegu powędrował jakby na prawo, pomagając mi zachować balans. Po wygięciu ciała w łuk zacząłem zagarniać wodę na prawo. Odpychałem się od niej by zrobić nawrót, a gdy w końcu udało mi się wykonać łagodny łuk znów przepłynąłem kawałek prosto. Jak się okazuje zakręty nieco hamują całą procedurę płynięcia. Dlatego też nim wykonałem skręt w prawo odepchnąłem się parę raz od wody płynąc prosto. Gdy znów zabrałem prędkości zarzuciłem ciało w prawo. Wygiąłem się w łuk kierując cały swój tułów na prawo, ogon zaś unosząc się swobodnie na wodzie przeniósł się na lewo. Poruszał się delikatnie, jakby był moim sterem. Przy tym zakręcie odpychałem się od wody lewą stroną ciała. To znaczy zagarniałem wodę na lewo. Gdy wykonałem w miarę, jak dla mnie, poprawny zakręt znów przepłynąłem kawałek prosto.

: 08 mar 2014, 12:47
autor: Arradir
Talaith obserwowała smoka i płynęła dalej. Robił to dobrze, więc nie pouczała go już.
– Zrobimy na koniec ósemkę. Płyń za mną. I uważaj na ruchy łba w wodzie. Czasem takie zachłyśnięcie może być śmiertelne. Szczególnie, gdy będziesz pływał sam.
Odparła łagodnym i cierpliwym głosem, a potem ruszyła. Odbiła lekko w lewo i płynęła po ukosie. Potem ciało powędrowało mocno w prawo, a łapami zagarniała na lewo wodę. Zawróciła. Wyprostowała się i przepłynęła po ukosie, prosto. Teraz wygięła ciało w lewo i zrobiła wszystko analogicznie. Znów zawróciła. Wykonała ósemkę.

: 08 mar 2014, 13:02
autor: Krzyk Honoru
-Dobrze. Będę pamiętał.– przytaknąłem. Na koniec...Czyżby to było ostatnie ćwiczenie? Tak szybko? Właściwie moje zdrętwiałe łapy i ogon pomału wracały do życia. Nieco ruchu pomogło im przywrócić krążenie i teraz mimo że nadal czułem chłód, nie był on tak dokuczliwy jak na początku.
Ruszyłem za Rozkwit w sporym odstępie, tak, by widzieć jej ruchy. Płynęła lekko po kosie w lewą stronę więc i ja machając łapami płynąłem za nią. Przygarniałem do siebie wodę przednimi łapami, by tylnymi ją wypychać. Zauważyłem, że to nie szybkość ruchów stanowi o szybkości płynięcia, a dokładność. Trochę to było zaskakujące, ale dzięki temu wiedziałem, że zamiast machać bezsensu łapami muszę wyciągać je mocno do przodu i przyciągać do siebie jak najwięcej wody, a gdy ją wypycham moje ruchy muszą być dynamiczne i pewne.
Moje ciało stworzyło łuk, gdy wygiąłem się w prawo, alby skręcić. Czułem jak woda stawia mi opór, gdy zmieniałem kierunek. Ogon, który poruszał się swobodnie na wodzie wygiął się w lewo, równoważąc moje ciało. Odpychałem wodę prawymi łapami i gdy w końcu się wyprostowałem przepłynąłem za Rozkwitem kawałek po ukosie w prawo. Po raz kolejny nabrałem prędkości wykonując coraz swobodniej ruchy łapami. Zagarniać, wypychać, zagarniać, wypychać, to nawet nie jest takie trudne- uświadomiłem sobie w pewnym momencie.
Nadszedł czas na skręt w lewo. Wygiąłem ciało w łuk. Swobodny, łagodny łuczek, który utworzył się, gdy zarzuciłem ciałem w lewo pozwolił mi na skręt. Z wysiłkiem zagarniałem wodę prawą stroną. Co prawda znów straciłem prędkość, ale zakręt wyszedł perfekcyjnie (przynajmniej taką miałem nadzieję).
No i proszę! Właśnie zakończyłem ćwiczenie! Przepłynąłem jeszcze kawałek prosto, by domknąć swoją ósemkę i zatrzymałem się przy Rozkwicie.
Oddech miałem nieco przyspieszony, ciało rozgrzało się już całkiem. Nie było tak źle, chociaż już teraz mogę stwierdzić, że fanem pływania to raczej nie jestem.

: 08 mar 2014, 13:09
autor: Arradir
Uzdrowicielka Cienia bez słowa popłynęła ku brzegowi. Przebierała łapami płynnie i pomagała sobie ogonem, lekko kręcąc nim na boki. Ale pomagał jej tylko dlatego, że miała rozłożyste pióra na końcówce. Niczym ogon rybi. Wyszła w wody i wytrzepała się. Wyglądała o wiele chudziej, niż gdy była sucha. Bardzo chudo można powiedzieć. Stworzyła ognistą kulę, tuż nad śniegiem, który zaczął się topić pod wpływem ciepła. A ona schnąć. Obejrzała się.
– Co dalej? A! Skok.
Odparła i rozstawiła lekko łapy, ugięła je. Skrzydła przycisnęła do ciała, a ogon był przedłużeniem tułowia. Łeb zniżyła.
– Pozycja początkowa. Przyjmij ją.

/raport pływanie I
(pierwszy post nauki skoku)

: 08 mar 2014, 16:07
autor: Krzyk Honoru
Wypłynąłem na brzeg tuż za nauczycielką. Uff.. w końcu ląd, w końcu sucho, nie zaraz, nadal jestem mokry, a zimny wiatr sprawia, że czuję się, jakbym zaraz miał się stać lodowym posągiem. Szybko osuszyłem się przyjemnie ciepłym wiaterkiem wytworzonym przez maddarę. Ciepłe powietrze owiało moje mokre, zmarznięte łuski, aż nie chciałem neutralizować czaru. Stałem tak chwilę ogrzewając się, gdy Rozkwit tymczasem przyjęła pozycje i nakazała mi zrobić to samo.
-Synu weź się do roboty!– mruknął z dezaprobatą tata, który ni stąd ni zowąd znalazł się za mną.
-Nie widzisz, że się suszę. Nie poganiaj...– warknąłem odwracając się do niego. Patrzył na mnie chłodnymi oczyma.
-Nie rozczulaj się nad sobą. Rozkwit Morku czeka, a ty się zachowujesz jak Pisklę. -pokręcił łbem.
-Jasne, jasne, jestem pisklę....– machnąłem ręką. Nawet nie było się co spierać.
Zerknąłem na pozycję nauczycielki i przyjąłem taką samą. Rozstawiłem łapy tak, że pomiędzy nimi zmieściłaby się jeszcze jedna, gdybym takową posiadał. Ugiąłem je lekko, ale nie za mocno, żebym przypadkiem nie klapnął na zadek. Usztywniłem ogon i wyprostowałem go tak, by był przedłużeniem kręgosłupa, szyję opuściłem, a skrzydła przycisnąłem mocniej do tułowia.
-Gotowe.– uśmiechnąłem się radośnie do nauczycielki.

: 09 mar 2014, 15:12
autor: Arradir
Smoczyca nieświadoma tego co dzieje się w umyśle Pięknego, była skupiona na nauce. Jednak nie wyglądała na zniecierpliwioną. Dała czas smokowi na wysuszenie się. Potem poprosiła.
– Popatrz i powtarzaj za mną.
Ugięła mocno łapy, aż brzuchem prawie dotykała śniegu pod sobą. Ogon spięła, łeb zniżyła. Nagle wybiła się, prostując łapy. Podskoczyła wysoko, a gdy lądowała zamortyzowała upadek poprzez ugięcie łap.
– Podczas lądowania łapy niezbyt sztywne, ale nie za miękkie. Ciągłe napięcie mięśni pozwoli ci kontrolować najlepiej ruchy. Spróbuj.

: 09 mar 2014, 15:33
autor: Krzyk Honoru
//Ojciec jest w jego głowie, ale jak do niego mówi to ty też to słyszysz :P


-Tak jest!– uśmiechnąłem się rozochocony. Uważnie obserwowałem Rozkwit, która odepchnęła się od zimnego śniegu i wyskoczyła do góry niczym kangur. No to nie może być aż tak trudne. Wystarczy tylko....no właśnie. Zgiąłem łapy jeszcze mocniej, tak, że moje łuski na brzuchu lekko muskały zimny śnieg, ale były to tylko przelotne, niezbyt częste, delikatnie muśnięcia. Gdy już tak bardzo się zniżyłem następne co należało zrobić to zniżyć jeszcze łeb, jak Rozkwit, spiąć mięśnie i mocno wypchnąć łapy do góry. Tak też zrobiłem. Odepchnąłem się z całej siły od podłoża, musiałem pomóc sobie ogonem, bo przy wyskoku poślizgnąłem się na ośnieżonym podłożu. Udało mi się jednak zachować równowagę. Lot do góry był krótki, szybko zatrzymałem się w górze na ułamek sekundy, by zacząć spadać ku dołowi. Spadek w dół, jak nietrudno się domyślić był szybszy niż wyskok, dlatego już po chwili, gdy moje łapy praktycznie miały dotknąć ziemi ugiąłem je lekko asekurując lądowanie. Prawie jak przy locie.

: 10 mar 2014, 9:46
autor: Arradir
Smoczyca skinęła łbem.
– A teraz spróbujmy do przodu i do tyłu.
Odparła i pokazała. Skok do przodu – przycupnęła na zadzie bardziej i odbiła się pod ukosem. Przednimi łapami sięgnęła do przodu i to nimi wpierw dotknęła śniegu. Potem opadła na zadnie.
Potem ugięła mocno przednie łapy i odbiła się z nich do tyłu. Ogon uniosła wysoko, najbardziej jak potrafiła.
– Pamiętaj o ogonie, by ci nie przeszkadzał.
Wyjaśniła i wylądowała na zadnich łapach. Potem na przednich. Spojrzała na pięknego.
– Teraz ty.

: 10 mar 2014, 18:11
autor: Krzyk Honoru
Ha! Udało mi się! Skoczyłem sobie ładnie i pięknie i nie usłyszałem żadnych zarzutów! Czyżbym był tak genialny, czy to na prawdę jest takie proste? Stawiam na to drugie, ale i tak fajnie wiedzieć, że mi się powiodło.
-No dobra.– skinąłem łbem. Poprawiłem pozycję wyjściową ugiąłem łapy, bardziej opadając na te tylne, niż na przednie. Mój ogon znajdował się bardzo blisko ziemi, był sztywny i stanowił doskonałe przedłużenie kręgosłupa. Wypchnąłem tylne łapy mocno do góry ustawiając się lekko po skosie. Skrzydła trzymałem blisko ciała, by nie przeszkadzały, a ogon balansował lekko utrzymując równowagę. Gdy zbliżałem się do lądowania wyciągnąłem przednie łapy, które gdy tylko dotknęły leciutko podłoża zgiąłem, by zamortyzować upadek. Za nimi na ziemi wylądowały tylne łapy, które także ugiąłem by nie zrobić sobie krzywdy. Gotowe!
Teraz czas na kolejną próbę. Tym razem, coś trudniejszego, a mianowicie skok w tył. Przeszło mi przez myśl, że chyba nie będę często używał tej umiejętności, ale może akurat kiedyś się przyda....
No nic ugiąłem łapy, tym razem cały ciężar ciała spoczywał na łapach przednich. Był one ugięte mocniej, niż tylne, przez co moje ciało miało w tym momencie dziwną pozycję. Ogon uniosłem wysoko tak, by przy skoku nie plątał się między łapami. Wyskoczyłem do góry odpychając się mocno przednimi łapami. Dziwne uczucie skakać w tył....Właściwie bardziej wyczułem, niż dostrzegłem, że muszę lądować. Moja łapy opadły miękko na ziemię. Najpierw tylne, potem przednie. Przy lądowaniu zachwiałem się, ale ogon szybko ruszył mi z pomocą i opanowałem sytuację. Zerknąłem na Rozkwit pytająco.

: 10 mar 2014, 23:03
autor: Arradir
Smoczyca uśmiechnęła się. Piękny był pracowity i zdolny. I ceniła to.
– Ładnie. A teraz tor przeszkód!
Zawołała i pojawiły się trzy ścianki oddalone od siebie o długość ogona i dwóch. Pierwsza wysokości krzaka. Druga – wilka w kłębie. Trzecia – niedźwiedzia w kłębie. Smoczyca do pierwszej podeszła z marszu. Przeskoczyła z miejsca. Do drugiej zrobiła rozbieg truchtem i przeskoczyła, a trzecia sprintem i wybiła się mocno. Potem odeszła, by zrobić miejsce smokowi.
– I na tym będzie koniec nauki skoku.

: 11 mar 2014, 16:23
autor: Krzyk Honoru
-No dobra.– wzruszyłem barkami. Właściwie to chyba będzie ciekawsze niż takie skakanie w przód i tył. Patrzyłem jak Uzdrowicielka stawia ścianki, a następnie sama pokonuje tor przeszkód. Czyli teraz moja kolej? Świetnie.
Poczekałem aż Cienista znajdzie się na końcu toru, po czym ruszyłem do przodu. Tak jak zrobiłą to Rozkwit, pierwszą przeszkodę przeskoczyłem z miejsca. Ugiąłem mocno łapy, mocniej te tylne i wybiłem się z nich, pamiętając o odpowiednim ułożeniu szyi i ogona. Skrzydła miałem przy ciele, żeby nie przeszkadzały, ogon sztywny, ale lekko balansował pozwalając mi utrzymać równowagę. Lądując ugiąłem miękko łapy i delikatnie opadłem nań nie robiąc sobie krzywdy. Gdy tylko wylądowałem zacząłem biec truchtem. Nie była to jakaś zawrotna prędkość, ale mimo to rozpędziłem się i wybijając się mocno z tylnych łap wyskoczyłem w górę i do przodu. Przeszkoda bardzo szybko znalazła się pode mną, a potem za mną. Lądując musiałem ugiąć mocniej łapy, gdyż po rozpędzeniu siła uderzenie o ziemię była nieco większa, niż przy tym pierwszym skoku. Mimo to jakoś pokonałem i tę przeszkodę. Najcięższe zostało na koniec. Nie tracąc czasu rozpędziłem się. Teraz mój trucht przerodził się w bardziej dynamiczny bieg, można nawet powiedzieć w sprint. Wymierzyłem odległość potrzebną mi do przeskoczenia najwyższej przeszkody i gdy nadszedł odpowiedni moment wybiłem się mocno z tylnych łap. Ugiąłem je prawie dotykając zadkiem ośnieżonej ziemi i wyskoczyłem w górę lecąc do przodu. W powietrzu, nad samą przeszkodą zachwiałem się lekko, ale dzięki ogonowi szybko odzyskałem równowagę i mogłem swobodnie wylądować.

: 11 mar 2014, 21:48
autor: Arradir
Smoczyca siedziała i obserwowała Pięknego uważnie. Lustrowała każdy jego ruch. Na koniec zaś uniosła przednie łapy i klasnęła kilkakrotnie.
– Brawo. To by było na tyle ze skoku. Czy coś jeszcze byś chciał ode mnie?
Uśmiechnęła się do niego życzliwie. Doprawdy, była czystą dobrocią.

/ raport skok 1

: 12 mar 2014, 12:52
autor: Krzyk Honoru
Uśmiechnąłem się. No i mam z głowy już wszystkie podstawowe umiejętności.
-Dziękuję.– spojrzałem przyjaźnie na Rozkwit. Aiden miał rację, jest dużo przyjemniejsza od takiego Szydercy....
-Myślę, że nie będę cię już więcej wykorzystywał. Dziękuję ci za pomoc.– stwierdziłem po chwili namysłu. W myślach przejechałem listę umiejętności które już posiadam, których się uczę i których nie mam i doszedłem do wniosku, że właściwie nie ma już niczego, czego mógłbym się uczyć. Teraz już tylko doskonalenie...
-Miło było cię spotkać.– powiedziałem.– Wybacz, ale muszę pędzić na nauki u Niegasnącej Iskry.– wyjaśniłem i rozłożyłem skrzydła pędząc na kolejne spotkanie.

: 12 mar 2014, 14:23
autor: Arradir
Spoczyła obdarzyła młodego Adepta życzliwym uśmiechem, a gdy ten uciekł sama rozłożyła skrzydła i z wprawą wzbiła się w powietrze. Skierowała się ku Cierniowej Dolinie, ku legowisku. Ku dzieciom. Wreszcie podrzemie – miała szczerą nadzieję. W końcu pisklaki wchodziły w wiek nauk i biegały gdzie popadnie.
zt

: 16 mar 2014, 10:37
autor: Zuchwały Kolec
Zuchwały nigdy nie pomagałby obcym smokom. Był zbyt zadufany w sobie, by cokolwiek zrobić w tej sprawie. Obiecał sobie także, że nigdy nikogo nie będzie uczył. O dziwo jednak, szybko zmienił zdanie. Dlaczego? Być może dla korzyści, być może dla czegoś innego...
Zabrał Kłopot z terenów stada, lądując przy jeziorze na terenach wspólnych. Samiec uśmiechnął się delikatnie, po czym postawił pisklę na ziemi. Dziwnie się latało, mając na grzbiecie przerośnięte pisklę.
– Jesteśmy. – Rzucił, kierując się w stronę wody. Pogoda może i nie była za ciepła, ale on osobiście nie miał z tym problemów, zawsze może użyć Magii aby się ogrzać.
– Wejdź do wody. – Nakazał, samemu do niej wchodząc, po czym obrócił się za Kłopotem...w sumie, ciekawe imię.

: 16 mar 2014, 10:57
autor: Widząca Łuska
Chieu może i się usamodzielniła i poruszała się już po terenach Cienia bez problemu, mimo swej ślepoty – ale na terenach Wspólnych nie była jeszcze nigdy. Czuła nowe zapachy, należące do poszczególnych stad. Nie umiała ich rozróżniać, ale starała się tylko domyślać, co oznaczała każda woń. Ta przesycona mchem? Czyżby Ziemia...?
Wiedziała gdzie mniej więcej znajdowała się woda, nasłuchując, jak głos Zuchwałego odbija się od niej inaczej, niż od pozostałych przeszkód. Echolokację miała mniej więcej opanowaną, choć bała się ją stosować. Niepewnie weszła do wody, krzywiąc się nieznacznie. Lodowata. Cud, że w tym dniu temperatura była trochę wyższa i lód nieco stopniał.
– Co teraz? – spytała lekko drżącym głosem. Nie podobała jej się ta nauka, o, nie.

: 01 kwie 2014, 17:01
autor: Jad Duszy
Jad nieczęsto bywał nad jeziorem. To nie tak, ze nie lubił wody, po prostu zazwyczaj nie miał ochoty zanurzać się w lodowatej o tej porze roku cieczy. gdyby jeszcze była ciepła, to co innego. Podszedł do brzegu, spoglądając na jezioro z niezbyt zachęcająca miną, ale nie dotykał wody. To nie on tu będzie pływał. Usiadł i ziewnął, ukazując rzad białych, ostrych kłów. Ze znudzoną miną czekał na przybycie Czarnego.

: 01 kwie 2014, 23:03
autor: Czarny Kolec2
łCzarny przyleciał tu z miną równie lodowatą co woda w jeziorze. Wszak jego zadaniem było taplać się w tej zimnej cieczy...Dla stworzenia którego ciało zostało zaprojektowane do latania pływanie to zawsze ciężki kawał chleba. Ale wolał wiedzieć, jak pływać, jeżeli przyjdzie mu wpaść do wody...
Młody smok zatoczył koło nad Jadem, a następnie zniżył lot. Potem, lotem ślizgowym wyrównał i z gracją usiadł na czterech łapach, machnięciem skrzydeł wyhamowując do zera.
Patrząc na zimną taflę jeziora, niespecjalnie się cieszył...
– Zatem...Co muszę wiedzieć aby nie utonąć?
Zapytał, jakby nie wiedział jak zacząć konwersację... Krępowała go myśl o zamoczeniu ciała w wodzie. Tej wodzie.

: 02 kwie 2014, 16:57
autor: Jad Duszy
Zmrużył z rozbawieniem ślepia, spoglądając na chwilę na Czarnego kolca i przenosżac spojrzeniem na wodę.
Woda jest zimna i mokra – oznajmił kpiąco. Jakie pytanie, taka odpowiedź. Taka wiedza była wystarczająca, by nie utonąć – wystarczyło nie zbliżać się do wody, a wiedza, ze jest zimna u mokra z pewnością nie zachęcała do bliższej znajomości z nią. Delikatnym ruchem pyska wskazał na jezioro. – Właź do niej i przekonaj się na własnych łuskach. po szyję – dodał jeszcze, zanim adept nie pomyślał o tym, by zanurzyć się całkowicie. W końcu od czegoś trzeba zacząć.