Strona 2 z 8
Spotkanie 11
: 29 kwie 2025, 20:45
autor: Gratka Niedźwiadka
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Felis spotkał się z rodzicami i resztą gromadki niedaleko od leża mamy. Odkąd Tonacje Deszczu nauczyła go latać rozwijał dalej swoje umiejętności i cieszył się ciepłymi podmuchami wiosennego wiatru na pysku. Wędrując na Skały Pokoju słuchał uważnie tego co mówiła o bogach mama. Znał już większość z tego, ale nic nie szkodziło mu mało przypomnienie.
Gdy dotarli na miejsce jego złote ślepia obracały się to tu, to tam. Przywitał się z Doliną Paproci i zapytał jak się ma, po czym wyciągnął łapę, żeby zbić piątkę z Nieskalanym Wiatrem. Po wymianie przywitań już miał siadać przy rodzicach, kiedy usłyszał jak Barani Kolec idzie się przywitać ze swoim kolegą. Zupełnie nie wyczuwając sytuacji, z iście niedźwiedzią gracją, stanął obok niego, z zaciekawieniem spoglądając to na brata to na fioletowołuskiego smoka, który musiał być chyba z Mgieł, bo nie rozpoznawał jego zapachu. Zaraz potem dołączył do nich jeszcze kolejny samiec o białej łusce.
–
Rash, twoi kolegowie? Cześć, jestem Felis, brat Rashediaha – przywitał się. –
O, jesteście z Mgieł? Co jest nie tak z tą rogatą? – zapytał w prost, zupełnie nie przejmując się jakimikolwiek konwenansami ani tym, że był doskonale słyszalny. –
Startować tak do bogini magii? Ooof. – sapnął. –
Skoro ma być ogłoszony prorok to znaczy, że poprzedni zrezygnował z funkcji, trochę oczywiste, nie? – skomentował. Wystarczyło mu jedno spojrzenie, żeby wiedzieć że do Naranlei nikt z tu zgromadzonych nie miał podjazdu, a już na pewno ta krzykaczka z kurzawy.
Barani Kolec Jedno Słowo trochę też
Hektyczny Kolec
Spotkanie 11
: 29 kwie 2025, 20:53
autor: Udany Połów
Uśmiechnął się szerzej na pierwsze słowa Jemioła. Pokiwał mu też głową zgadzając się na jego wysnutą hipotezę. W końcu to mianowanie proroka – smoka będącego przedstawicielem bogów. Zebranie jest o tyle istotne, że każdy powinien wiedzieć, kto jest prorokiem. Chociaż kogo by nie zabrakło, wieści się szybko rozchodzą. Nie mniej osobiście chciałby zobaczyć jak to wygląda. Takie przedsięwzięcie.
– Naprawdę nie miałeś żadnej styczności, ze Strażnikiem? Jestem pod wrażeniem, ale faktycznie. Jakie kiedyś rozdawał on tytuły na ceremoniach stadnych, tak kiedy tego zaprzestał ciężko, żeby go spotkać. Ja to zamieniłem z nim parę zdań i chyba przydałby mu się jakaś osoba co by go wsparła, chociaż nie wiem czy mogą mieć pomagierów. Raczej mi chodzi o współpracę. W końcu skoro kiedyś dwóch przywódców mogło obejmować rządy w stadzie, to dlaczego nie mogłoby być dwóch proroków. W Smoczych Prawach nie ma takiego zapisu, że nie może być. – zaśmiał się lekko patrząc prosto na Jemiołuszka. Uszy także poruszyły się w jego kierunku, kiedy mówił. – Ojej! Naprawdę wiesz? Skąd? – zapytał przechylając głowę w wyraźnym zapytaniu, a jednocześnie starszy był pod wrażeniem, że Jemioł może być aż tak naprzód z informacjami.
//Najpiękniejsza Łuska
Spotkanie 11
: 29 kwie 2025, 21:19
autor: Melancholijny Kaprys
Wysłuchał tego, jak kiedyś wyglądał kontakt z Prorokiem. Na ceremoniach się pojawiał, jako tako, ale z pewnością postaci Proroka by nie przeoczył. Niestety ten widocznie się nie zjawiał i Jemiołuszke nie miał okzji go poznać. Z pewnością był to smok interesujący i pełen wiedzy, ale nie wszystkich kopnął zaszczyt porozmawiania z nim. Nic jednak straconego, tak uważał. Ciekwy był czy poprzedni prorok przekaże wiedzę nowemu. A może Prorocy czerpali wiedzę i od smoków i od samych bogów? Aż głupio mu było, że tak mało wiedział. Był to jednak temat dużo bliży przyjacielowi rajskiego.
— Hmm... to nie tak, że coś usłyszałem. Jednak wiem, kto najlepiej się nadaje do tej roli. A wydaje mi się, że bogowie są mądrzy, więc muszą myśleć podobnie. — Mruknął z wyjatkowo pewnym siebie uśmiechem i zerknął na łowcę.
— Ale właśnie! Kiedy rozmwiałeś z Prorokiem, dowiedziałeś się czegoś ciekawego? Jak będziemy wracać do obozu, może mi poopowiadasz? Mój przyjaciel zdaje się już ma z kim świętować. — Wymamrotał na nowo nieco bardziej przygaszony.
Udany Połów
Spotkanie 11
: 29 kwie 2025, 21:55
autor: Oblicze Parszywe
Dziwny głos rozbrzmiał w jego głowie, głos, którego nie znał. I wcale nie pasowało mu, że ktoś rozmawia w jego głowie. To całe uczucie było mega dziwne, a do tego jego ciało instynktownie zmieniło tor lotu na Skały Pokoju. Chwilę obserwował, kołując dookoła i przyglądając się ile osób się zebrało. Korzystając, że zbiorowisko nie było póki co wielkie, wylądował ciężko obok Jemiołuszka i szturchnął go bokiem w zaczepnym geście i jednoczesnym powitaniu. Nawet jeśli pierzasty był samicą to i tak go lubił. Jego stadni znajomi stali jednak w innym miejscu, więc chwilę wpatrywał się w Jemiołka i skinął łbem w stronę Rairisha i reszty, po czym ruszył w ich kierunku. Jeśli Słoneczny będzie chciał to pójdzie za nim, jeśli nie... Hm, zaczepi go najwyżej później. Nie umknęło mu też jak blisko boga siedziała jego mistrzyni i nie wyglądała na zadowolona. Powinien jej pomóc? Niee, był przekonany, że nie potrzebowała jego asysty.
Zadowolony z zamieszania mruknął do Baraniego i Felisa, lekko wskazując łbem na Triadę.
-Mistrzyni. Suuuuper.
Uniósł lekko wargi i wypiął dumnie pierś. Był dumny, że to właśnie ona go uczy. Zaraz jednak przysiadł się przy boku Vaelina, posyłając mu zębaty uśmiech.
-Cześć przyjaciel.
Lekko szturchnął go barkiem w przywitaniu. O co chodziło właściwie w tym zebraniu?
-Czym prokrok?
Pytanie było skierowane do wszystkich znajomych. Rzecz jasna musiał przekręcić nazwę, nie był zbyt dobry w tych całych nazwach, statusach i innych szmerach bajerach.
-Pięknisia na hita.
Parsknął, unosząc górną wargę i marszcząc pysk.
Barani Kolec Najpiękniejsza Łuska Jedno Słowo Felis Hektyczny Kolec
Spotkanie 11
: 29 kwie 2025, 21:59
autor: Udany Połów
Jemiołuszek mijał się z wymianą imienia, widocznie nie chciał psuć Tuitiemu niespodzianki, na co ten się zaśmiał w pogodzie ducha.
– Skoro tak, to rzeczywiście muszą podobnie myśleć. – odparł z błyskiem w ślepiach. Młodszy coś wiedział. Sam też by się chętnie dowiedział, ale puki co nie będzie go ciągnąć za język. Zwłaszcza, że Jemiołuszek zaraz znów użyczył słowa, na co Połów jak zawsze zdecydował się go wysłuchać. Dostrzegł przy tym, że zmienił się na pysku, a najbardziej w głosie. Zmartwił się jego słowem, lecz na pocieszenie uśmiechnął się do niego, delikatnie.
– Oczywiście, że będę chciał ci poopowiadać, tylko nie jestem pewien czy powinienem odwodzić cię od przyjaciela. Na pewno nie chcesz do nich się przyłączyć? – mówił spokojnie, lecz podpatrując na młodszego uważnie. Zrozumiał, że ktoś, o kim jest mowa jest tutaj. Inaczej nie byłoby niepokojów. O kogo chodzi jednak nie wiedział. W głowie miał tylko imię Budowniczy Ruin. Ale czy akurat był tutaj? Jak wyglądał też nie wiedział. Ojej. Stare pyski odchodzą, a nowych już nie poznaje. Nie dobrze.
Lada moment wylądował koło nich jakiś mglisty. Zaczepiał Jemiołuszka, a więc łowca się tylko uśmiechnął do nieznajomego i zerknął na rajskiego u boku z niemym zapytaniem.
//Najpiękniejsza Łuska Koszmarny Kolec
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 2:08
autor: Gadzi Szał
Tora był w trakcie śledzenia grupki saren kiedy do jego głowy dotarł głos, który jego podświadomość znała aż za dobrze. To zdecydowanie była któraś z bogiń, jedyne co to nie był pewien która. Porzucił tropienie zwierzyny i wzbił się czym prędzej do lotu, jednak dotarcie chwilę mu zajmie. Miał nadzieję, że będzie to zgromadzenie które przyciągnie dużo smoków. Wiedział o Gwiazdach tyle, że potrafili żyć bardzo, bardzo, baaaaaaaaardzo długo. Można było ich zabić i takie sytuacje już w historii się zdarzało... ale no!
Zanim wylądował już czuł... obecność Naranlei. Aura bogini jak i ona sama emanowała i przebijała się nawet przez jego zahartowane mięśnie, które gdzieś tam między mięchem a duszą skrywały jego własne źródło madary. Te poruszyło się niespodziewanie jak jakiś zadowolony kot, uczucie bardzo dziwne gdyż on na co dzień używał jej raczej sporadycznie. Okrążył spotkanie z brzegu wypatrując się w tłum aż nie dostrzegł kogoś znajomego.
Wylądował więc oczywiście niedaleko Udanego Połowu, ponieważ był to jego dziadek. Popatrzył jeszcze w stronę bogini unikając jednak kontaktu wzrokowego, skinął jej głęboko łbem lekko też zginając przednie łapy. Skierował kroki w stronę dziadka i młodego smoka którego miał okazję już poznać
Najpiękniejsza Łuska kręcił się przy jego dziadku i ewidentnie mieli między sobą rozmowę, dlaczego by się nie przyłączyć?
– Witaj dziadku, Jemiołuszek... Kogo obgadujecie?
Usiadł obok Jemiołuszka po czym uznał, że skoro jego własne małe źródło madary tak się nagle obudziło, to wyśle mentalną wiadomość do swojego przyjaciela
~Ishaa MUSISZ tutaj przylecieć i tego NIE przegapić. Nie codziennie można zobaczyć mianowanie nowego proroka i być w obecności samej bogini magii~
Udany Połów Najpiękniejsza Łuska Pomroki Przedświtu
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 5:54
autor: Jedno Słowo
Hm, co go tak zdziwiło? Rairish nawet nie podszedł do nich tylko z daleka chciał machać łbem, tak się przyjacielowi nie robi! Chyba... Spodziewał się, że koleżeństwo i przyjaźń jest jednak czym innym, ale chyba będzie musiał zweryfikować te poglądy. Niektóre smoki uważały to niemalże za to samo. Na pytanie Rairish lekko przekrzywił łeb, a potem nieco szerzej otworzył ślepia. Zazdrosny o Wasaka?! Energicznie pokiwał łbem na 'nie' i potem lekko szturchnął łapą samego Hektycznego
– Przyjaciel...– powtórzył mało zrozumiało, bo... w sumie to nie wiedział czemu, ale zwyczajnie wolał być tu obok niego, albo raczej uważał, że powinien być w pobliżu. Tak chyba robi przyjaciel. Zresztą było to tak niezrozumiałe dla niego samego, że i ciężko było wyciągnąć cokolwiek dodatkowego.
Potem rzucił spojrzenie na samicę, którą już poznał. Nie słyszał słów, ale wydawało się, iż cokolwiek powiedziała było dla niej bardzo ważne. Daleko mu do oceniania jej zachowania, bo musiała mieć swoje powody, iż właśnie tak postępowała.
No i właśnie nadchodził ten dość niekoleżeński smok. Czy oceniał go za zwykłe nie przedstawienie się z początku? Troszeczkę, ale chodziło o wypadkową różnych rzeczy. COO! Jak śmiał go nazywać bratem?! On jako brat codziennie doglądał dobrostanu swojej wciąż wątłej i śpiącej siostry, on nie czekał na wieści od matek tylko sam przewracał pisklę na boki i rozmasowywał jej ciało, aby nie miała tego co Ebrill nazywała odleżynami... Ten 'co najwyżej kolega' Raia może nie mógłby do niego dotrzeć, ale mógłby codziennie sprawdzić impulsem maddary... Może go nie miał bo nie obudził jej... no to skoro nie drzwiami to oknem, prawda? Vaelin wtedy strzeliłby na chybił i pewnie znalazłby dobrego znajomego Hektycznego, aby to on wysłał owe sprawdzenie! A może było to na wyrost powiedziane, szastanie słowami, które dla niego były tylko nic nie znaczącym słowem. W takim przypadku byłoby jeszcze gorzej...
Tym razem Vaelin nieco uniósł łeb w górę i spojrzał na witającego się ze wzrokiem jakby zmęczonym – Baran...– przez chwilę płasko wypowiedział to jak się przywitał, a potem lekko kiwnął łbem na znak powitania i teraz Vaelin już obserwował zachowanie właśnie jego, niezależnie od tego czy mu przeszkadzał pysk Rairisha. Szybko okazało się, że po powitaniu całkowicie ignorował obecność czerwonogrzywego, a więc było nieco prościej przy obserwacji.
Nic się nie stało przez chwilę to i Vaelin rozejrzał się czy jeszcze ktoś idzie... Yh, tak, nadchodził ktoś jeszcze, ale w tym wszystkim wypatrzył też charakterystycznego samca ze stada Słońca. Delikatny impuls maddary dotknął łba Najpiękniejszej Łuski i tak... Vaelin nieco się zdziwił jak łatwo tutaj było o ten dotyk myślowy... Niemniej lekka zaczepka, a potem kiedy już wiedział, iż Jemiołuszek patrzy, czerwonogrzywy uśmiechnął się lekko i pomachał łapą. Górował nad innymi zebranymi to i problemu nie będzie, aby zobaczył ten gest, ale niestety nie mógł wszystkich zebrać koło siebie. Jeszcze chwilę patrzył w jego stronę, a potem odwrócił się, gdyż nadchodził kolejny smok...
Wyrośnięty to i duży będzie za jakiś czas... Kolejny nieco wygadany, ale Vaelin nieco zdziwił się na jego słowa. Kolejny znajomy Rairisha, ale to że ten był bratem tego drugiego... Już samo nastawienie tego smoka było pozytywne, miał zupełnie inny wydźwięk i wydawał się jakiś bardziej otwarty. Felis zobaczył jak Vaelin lekko pomachał do niego, ale nie powiedział nic i nie przerywał jego wypowiedzi. Prawda była taka, że mimo wszystko musiałby mieć pełne skupienie smoka na sobie, aby się przestawić, ale mógł też liczyć na to, iż... być może zostanie przedstawiony przez kogoś. Dwa smoki stąd w końcu znały jego fałszywe imię.
No a wieści o rezygnacji proroka... cóż, spływały po nim, bo też nigdy nie rozumiał kim jest prorok, ani też go nawet nie zobaczył.
Letharion nadszedł dość szybko i niezbyt był przejęty tłokiem jaki był dookoła co było akurat dobre. Vaelin dowiedział się, że akurat wywernowata była jego mistrzynią co było... dość ciekawe. Zastanawiał się również nad tym jak dużo nauk zostało samemu adeptowi do uzyskania pełnej rangi jak on.
Na powitanie i szturchnięcie się uśmiechnął, a potem sam nieco odepchnął barkiem mniejszego. Cóż poradzić, że lubili się nieco posiłować? W końcu jednak podniósł łapę i poklepał go po łbie. Pewnie zawsze będzie znacznie mniejszy od niego, ale to nic. Rozwijał się, robił się dorosły tak samo jak on.
– Cześć!– odpowiedział w końcu z uśmiechem i opuścił łapę. Było ich sporo i Vaelin mógł znów skupić się na obserwacji Baraniego, bo miał obawy jakby ten coś zamierzał zrobić Rairishowi. Odwróci wzrok pewnie tylko w sytuacji w której ktoś zdecydowanie spojrzy na niego.
/szastałem pingami, przepraszam! mam nadzieję, że się odnajdziecie!/
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 11:07
autor: Osąd Gwiazd
Przybywając na to wspaniałe wydarzenie, wykrzesał z siebie wszelkie najmniejsze nawet elementy etykiety, jakich nauczył się za młodu od swej rodziny.
Muskularne łapy stawiały krok łagodny i pewny. Każdy ślad, pozostawiony przez smoka, mienił się niczym gwiezdny pył o barwie księżycowego złota i trwał tak przez jedno uderzenie serca przed rozpłynięciem.
Sylwetkę miał dostojną i szyję wyprostowaną, by z pełnią gracji powoli wejść pomiędzy zebranych. Smugi bajecznego księżycowo-złotego dymu ciągnęły się za nim niczym wstęgi, uginając się delikatnie na niewidzialnych powiewach wiatru.
Skrzydła, na wpół rozłożone dumnie, mieniły się tysiącem gwiazd, jak gdyby sam nocny nieboskłon osiadł na jego błonach. Część z nich, za sprawą maddary smoka, zdawała się odrywać od jego skrzydeł, unosząc się niczym świetliki. Ich drobne światełka odbijały się od srebrnych obręczy na jego przednich łapach i szyi, które zdobiły misternie wykonane kosmiczne motywy.
Nad uniesionym dumnie łbem unosił się miniaturowy księżyc o barwie księżycowego złota. Swym blaskiem dopełniał wizerunek stworzenia nocy, jakim był górski smok.
Razem z nim przybyła też Zatracona Tożsamość, przyobleczona we własną magiczną kreację, godną wydarzeniu, w którym wszyscy uczestniczyli.
Zatrzymał się pośród zebranych, a wzrok jego księżycowo-srebrnych ślepi spoczął na chwilę na samej Bogini Magii. Na próżno było porównywać jego magiczny strój do nieziemskiej aury otaczającej Naranleę. Dla niej bowiem było to niczym oddech, dla niego zaś, utrzymanie maddarowej sztuki godnej okazji wymagało niezwykłego umysłowego wysiłku.
Przed obliczem Bogini nie przystało mu jednak poprzestać na niczym błahym. Nie mówiąc już o tym, że sama okazja wyboru proroka była czymś wyjątkowym i niezwykłym.
Niemym, uroczystym sinieniem łba powitał Naranleę, po czym rozejrzał się po zebranych. Szybko zauważył jego młodą dziedziczkę, Selebi. Poszedł więc w jej stronę.
Gdy ich ślepia się spotkały, córka mogła zobaczyć w nich niemą prośbę ojca, by i ona pięknie wystroiła się magią na tą wspaniałą okazję. Wszak i ona należała teraz do rodu Fioletowookich i przystało im wspólnie godnie reprezentować swoją rodzinę.
– Witaj Selebi – przywitał się z córką, przysiadając obok niej w dostojnej pozie. Ocenił też uważnie wygląd pozostałych smoków, które dosiadły się do niej. Szybko jednaj wzrok jego złagodniał, by nie wywierać na nich zbyt wielkiej presji. Mieli się bowiem radować z wyboru proroka, a nie martwić, że mogli uczynić cokolwiek niestosownego.
– Witaj Friren i witaj nieznajomy. – Każdego ze smoków osobno przywitał skinieniem łba. – Z kim mam przyjemność spędzić ten wspaniały dzień? – Pytanie oczywiście zadane zostało do Budowniczego Ruin, którego nie znał.
Pokorna Łuska Budowniczy Ruin Zatracona Tożsamość
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 12:42
autor: Budowniczy Ruin
Przybywało coraz więcej smoków. Był Rairish, Jemiołuszek, Rashediah, Letharion. I było też wiele smoków, których nie znał, acz chętnie pozna. Miał przecież czas. Uśmiechnął się do Doliny Paproci.
–
Troszkę jest lepsze niż nic. Ważne, by po trochu było coraz lepiej. – Rzucił pocieszająco.
–
I faktycznie, jest w bóstwach coś, co stawia twardą granicę między nimi, a nami. Wrażenie odrębności. – Zinterpretował po swojemu słowa smoczycy. Nikt go nigdy nie nauczył podziwu, czy szacunku do bóstw. Tak samo traktował bóstwo, co i wiekowego smoczego weterana, którego doświadczenie i siła zdecydowanie przewyższały jego własne.
I wtedy ją wypatrzył. Pokorna Łuska szła między smokami i grzecznie się z nimi witała. Zauważył, że go dostrzegła, więc cierpliwie poczekał, aż do nich dołączy. Uśmiechnął się do niej ciepło, postąpił krok ku niej i obtarł się czule pyskiem o jej szyję.
–
Miałem nadzieję, że cię tu dzisiaj zobaczę. – Powiedział szczerze, oddając jej trochę przestrzeni. Odkleił wzrok od swojej partnerki i przeniósł go na białowłosą towarzyszkę.
–
Właśnie rozmawialiśmy z Doliną o Naranlei. Niedawno się poznaliśmy. – A że Dolina była uzdrowicielką, naturalnie przyjął, że zna ją całe stado – w tym Pokorna.
Już miał zaproponować, by poszli razem do jego przyjaciela,
Warkocza Komety (dostrzegł bowiem, że uzdrowiciel został sam), gdy pojawiła się para, której na polanie nie dało się przeoczyć. Nieznajomy i nieznajoma sami prezentowali się jak bóstwa – czegoś takiego Wasak jeszcze nie widział.
Górski i
drzewna. Fioletowy samiec nawet jako olbrzym zdawał się być większy niż jemu podobni. Kroczył dumnie i dostojnie, a szata z maddary, choć pozbawiona boskiej aury Naranlei, hipnotyzowała swoim bogactwem. Gdy spojrzenie nieznajomego spoczęło na ich gromadce, Budowniczy poczuł nagły ucisk w żołądku, jakby został przyłapany na wtargnięciu na nie swoje terytorium. Co gorsza, dostojnik do nich podszedł. Plus był taki, że gdy olbrzym przemówił, Wasak poznał imiona obydwu towarzyszących mu samic. Sam o nie wcześniej nie pytał, bo jak? – Skoro sam nie mógł przedstawić się swoim. Zebrał się w sobie.
–
Budowniczy Ruin. – Powiedział wyraźnie, starając się ukryć niepokój. Rety, do Naranlei podszedł jak do swojej, a ten go onieśmielał. –
Piastun Mgieł. – Dokończył zwyczajową formułkę. Dobrze, że miał ją we krwi.
Zerknął ku Selebi, ciekawy jej reakcji. Powinien się wycofać?
Dolina Paproci Pokorna Łuska Fioletowooki
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 13:29
autor: Pokorna Łuska
Przesunęła ogon bliżej Budowniczego i posłała mu szczery uśmiech. Informacje o rozmowie z Doliną przyswoiła jednak jakoś nie chciała ciągnąć owego tematu. Nie chciała być wścibska, wszak Budowniczy może rozmawiać z kim chce.
-Ciesze się, że mnie wyczekiwałeś.
Powiedziała odpowiedajac tą samą bliskością co została powitana. Kiedy dotarł jej ojciec i się przywitał obdarowała go ciepłym uśmiechem.
– Spokojnie to tylko mój tata.
Powiedziała do Budowniczego będąc spokojna i poniekąd ciesząc się, że teraz się poznają choć miała nadzieję, że nie urazi to bogini więc zerkała w jej stronę by określić gdzie patrzy.
– To o nim ci tato opowiadałam, jednak większe zapoznanie będę chciała by miało miejsce na terenach wspólnych. Aktualnie nie jest przecież to dobry moment jeszcze bogini się na nas pogniewa.
Zaznaczyła swoje zdanie, a swojego samca nie chciała opuszczać na krok. Kiedy ten szukał u niej wsparcia to je otrzymał. Nazwanie go swoim było jeszcze trochę nad wyraz ale utwierdzało w swoim osiągnięciu i czego pragnie Selebi
Fioletowooki Budowniczy Ruin
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 13:32
autor: Dolina Paproci
Towarzystwo Mglistego było miłe i dające uczucie spokoju. Podobnie było przy ich pierwszym spotkaniu. Poczucie spokoju wyparowało, kiedy Budowniczy czule przywitał się z czarną smoczycą. To nie była zazdrość, a przynajmniej nie w ten sposób, jaki by inne smoki mogły odebrać. Uczucie samotności probowała uzupełnić na wszelkie sposoby. Była w tym chciwa, rodzina już jej nie wystarczała, nie w taki sposób. Chciałaby kiedyś móc patrzeć na drugiego smoka, jak matka na Świst, lub jak czarna smoczyca na Budowniczego.
Mimowolnie przybrała minę obojętności defensując się od obojgu. Na przywitanie od Ziemistych, odpowiedziała skinieniem łba. – Wybaczcie, pójde do rodziny. – odrzekła spokojnie i skierowała kroki do brata, Rasha.
Nie obchodziło ją, że młody toczy wojenkę z innymi smokami, całym światem czy czym tam jeszcze. Po prostu zgarnęła go skrzydłem do siebie, aby go przytulić, potrzebowała tego jak nigdy dotąd, wiedziała, że w tym małym ciałku może znalexc odrobine otuchy.
Budowniczy Ruin Barani Kolec
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 15:20
autor: Strażnik
Nie chciał już się podnosić. Obiecał sobie że opuści Wolne Stada gdy tylko załatwi ostatnie sprawy, lecz i te ciążyły na nim, niemożliwe do realizacji. Dlaczego stał się taki żałosny? Czy proroctwo jedynie odwlekło nieuniknione, skryło jego bród, pozwalając mu się gromadzić, żeby potem wypłynął naraz, by ostatnie księżyce mógł spędzić dławiąc się nim i dusząc? Ileż można powtarzać to samo. Nawet jego już męczyła ta narracja, w kółko tylko jęczenie, zgryzota i niemoc. Śmierdzące ścierwo. Chciałby się gniewać, warczeć i drapać, rozpruć komuś gardło żeby posoka bryznęła mu w pysk. Może wtedy przez moment poczułby, że żyje. Inaczej nie potrafił, w niczym nie widział motywacji.
No może poza jednym.
Od utraty boskiego błogosławieństwa nie potrafił przestać myśleć o jedzeniu. Miał ochotę się od tego porzygać, choć ten proces byłby niebezpieczny, gdyż opróżnienie już i tak pustego żołądka mogłoby szybciej sparaliżować jego funkcje życiowe. Niemniej nienawidził potrzeby konsumpcji, toteż każdy obraz, który wbrew woli rozlewał się w jego jaźni drapał i łaskotał go gdzieś w gardle. Choć może to po prostu nader aktywne gruczoły kwasowe. Nigdy nie funkcjonowały dobrze, lecz teraz, mimo braku materiału którym mogłyby się posłużyć, szczególnie mu dokuczały, zamieniając posmak śliny na kwaśno zgniły.
No tak, gdyby nad tym lepiej pomyśleć, to nie obrazy jedzenia, a połączenie go z doświadczonym posmakiem własnej jamy ustnej wykręcało układ trawienny drzewnego.
Nie zamierzał jeść. Nie dopóki nie odejdzie. Nie zamierzał zniżać się do poziomu srającego śmiertelnika, na ziemi w której tyle czasu spędził w formie dalekiej od zwyczajnej cielesności. Gdy tylko się stąd zabierze, tak sobie myślał, spróbuje odżywiać się stopniowo, zaczynając nowy, lecz ostatni już rozdział, gdzie to wahałby się między czekaniem na śmierć, a odnalezieniem jej samodzielnie.
Wiadomość Naranlei zmotywowała go żeby zrzucić się z drzewa na którym leżał. Ból ocucił go i zirytował.
Serio? Zamierzał okaleczyć się w tak idiotyczny sposób? Złamie łapę i co? Będzie tak z nią chodzić przez ostatnie księżyce? Niechże weźmie się w końcu w garść.
Niestety nic nie złamał. Wciąż był młody, mimo utraty kontaktu z Sennah. Nie rozmawiał z nią często, ale doskwierała mu jej nieobecność. Być może żrąca pustka po niej dodatkowo pogłębiła jego tragiczny stan.
A może znów szukał winnych tak gdzie winę ponosił on sam.
Ah. Ruszył na spotkanie. Być może ciekawość umierała ostatnia. Nie liczył na nic, choć uwzględniał możliwość, że gdzieś z tłumu wyłoni się Sekcja i zapyta go gdzie był. Może to dobrze, bo jej udawane zmartwienie mogłoby zasilić go na moment zdenerwowaniem, które pozwoliłoby mu oddychać. Taką przynajmniej miał nadzieję, choć realistycznie zapewne uodpornił się na nią, podobnie jak na resztę świata.
A może i to nie było realistyczne? Może nawet rzucająca się przed nim w kałużę łez czarnołuska w końcu ruszyła dalej. Nowy prorok. Znajdzie w końcu lepszą osobę za którą mogłaby łazić.
Zastanawiał się na ile podobna była do Kazesa. Ciągle pod łapą, dwulicowa i krzywdząca, ale pod łapą. Czy uczciwie było z niej rezygnować? Odpychać ją? Przecież nigdy nie miał lepszego standardu. Przyciągał tylko takich na jakich zasługiwał. Mahvran przecież nie była lepsza, a myśl o niej wciąż paliła jego wnętrze. Czy byłaby zadowolona, że tak kończy? Co powiedziałaby teraz, gdyby go zobaczyła?
Wyklęła bogów być może. Powiedziała, że głupi był podążając za nimi bo i tak niczego mu nie oferowali, a gdy im się znudził, wybierali sobie nową zabawkę. Zaprzeczyłby temu oczywiście, wyjaśnił że to na nim spoczywała decyzja, nie tylko ta o rezygnacji z proroctwa, ale też wszystkie inne, które czyniły go teraz nieszczęśliwym.
Dobrze, że wybierają następcę. Nie czuł zazdrości w związku z tym, właściwie jedynie ulgę. Czuł jakby obdarcie samego siebie z odpowiedzialności zabierało mu tożsamość, ale to dobrze, bo czyniło go też neutralnym.
Był jak jeleń którego można zaobserwować w lesie między drzewami, gdy nie było się głodnym. Zwykłe zwierzę, jak tysiąc innych, po prostu zmierzało w sobie tylko znanym kierunku.
Jeśli był jeleniem to nadgryzionym i gnijącym.
Tak. Cóż. Ale wciąż żył, z jakiegoś powodu.
Przybył na miejsce. Nie rozglądał się, bo nikogo nie pragnął znaleźć. Siadł na tyłach grupy, ale nie bezpośrednio za smokami, bo chciał przyjrzeć się samej bogini.
Przeprosił ją w myślach. Za to że tutaj był, za to że nie był dość dobry. Za to że przepraszał. Za to że nie potrafił być wdzięczny za ich łaskę. Próbował, ale zwyczajnie zbyt wiele ich różniło.
Siedział sztywno, otoczony aurą kwaśnego smrodu, którego obecność przestał zauważać. Wydawał się szczuplejszy, jego łuska bardziej matowa, a w spiętej pozie brakowało dostojności, choć nie garbił się, a ogon trzymał ciasno przed łapami.
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 15:26
autor: Naranlea
Na każde skinięcie głowy odpowiedziała własnym, subtelnym.
Kiedy dymiąca ze złości młódka się do niej zbliżyła, Naranlea nie poruzsyła się ani o łuskę. Jej aura – księżycowa, chłodna, pełna przyjemnej wilgoci – rozproszyła unoszący się kurz jak poranny wiatr zroszony rosą. Srebrzysty pył z opadających skrzydeł motyli krążących wokół jej sylwetki zawirował w świetle, które wcale nie pochodziło od słońca.
Nie zareagowała natychmiast. Patrzyła na wojowniczkę z łagodną troską, jaką okazuje się komuś, kto przyszedł niosąc w sobie zbyt wiele hałasu, by jeszcze słyszeć odpowiedzi.
W końcu uniosła spojrzenie poza ramię wywerny, jakby pokazywała dziecku drogę we śnie.
– Twój ojciec siedzi tam.
Jej uwaga powędrowała ku innemu Mglistemu. Zatrzymała wzrok na wpatrującym się w nią Warkoczu Komety, przechylając głowę. Jeden z jej motyli oderwał się od srebrzystej poświaty i podfrunął bliżej, wyraźnie zaintrygowany. Zawisnął w powietrzu tuż przed pyskiem uzdrowiciela, trzepocząc skrzydełkami tak cicho, że ich dźwięk przypominał szept rosy na liściach.
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 18:11
autor: Nieme Przekleństwo
Delikatnie skinął łbem w kierunku Baraniego, zaskoczony jego słowami. Zestresowany? Czym miał być niby zestresowany? Był w końcu jedynie obserwatorem całego tego wydarzenia, zestresowany powinien być nowo wybrany prorok. Pomimo tego uznał, iż Rashowi zwyczajnie chodzi o to, czy całe to spotkanie nie jest dla niego stresujące.
— Nie. Raczej nie ma w tym nic stresującego. Jestem ciekaw, jak to wszystko dalej się potoczy. — wytłumaczył, wydając z siebie cichy pomruk przypominający śmiech.
— Tak, powinniśmy kiedyś wspólnie pójść do świątyni. Opowiem ci wszystko, czego dowiedziałem się o bogach z legend i opowieści, o ile cię to oczywiście zainteresuje. — dokończył, lecz na dalszą rozmowę nie było już czasu, gdyż do ich zgromadzenia dołączył jeszcze Felis.
Wężowy ponownie skinął głową, analizując nowo poznanego smoka. Racja, przypominał mu trochę Rasha, tylko o znacznie ciemniejszym futrze. Gdy ten wspomniał o Triadzie, Hektyczny głośno westchnął.
No tak, teraz każdy ułoży sobie w głowie wizję stada Mgieł przez pryzmat poczynań rozsierdzonej wyverny.
— Nie wiem, chyba się o kogoś zmartwiła. Nie można jej obwiniać, każdy w emocjach robi różne, dziwne rzeczy. — stwierdził, po chwili dodając kolejne słowa na temat wyboru nowego proroka.
— Niekoniecznie. Zawsze istnieje mała, bo mała, ale szansa na to, że dawnemu prorokowi po prostu coś się stało. Może bogowie stwierdzili, że jednak nie nadaje się na tę funkcję? Może spotkała go jakoś krzywda? Sam szczerze myślę, że Strażnik zwyczajnie zrezygnował. Tyle księżyców robić to samo w kółko i w kółko musiało być dla niego ciężkim wyzwaniem. — stwierdził, jeszcze przez krótką chwilę zastanawiając się nad tym.
Podziwiał dawnego proroka pod tym względem. Jak ciężkie musiało być obserwowanie świata, który wiecznie się zmieniał, samemu pozostając tym samym smokiem jak na początku swojej prorockiej kariery? Obserwować jak najbliższe osoby odchodzą, dzieci umierają ze starości, a dalecy wnukowie zwyczajnie o tobie zapominają. Nie potrafił sobie tego wyobrazić.
Krótka chwila zastanowienia została przerwana przez nagłą myśl, która pojawiła się w jego łbie. No tak, wypadało się przedstawić nieznajomemu!
— Nazywam się Hektyczny Kolec, a ten tutaj to Jedno Słowo. Niech jego imię cię nie zmyli, bo jest w podobnym wieku co my. — stwierdził, od razu przedstawiając również i Vaelina, który raczej sam z siebie by tego nie zrobił.
Do całego grona dołączył jeszcze Koszmarny Kolec. Podobnie jak reszcie, Hektyczny znów w jego kierunku skinął, tym razem z trochę mniejszą pasją niż wcześniej. Zwyczajnie zaczęła boleć go już szyja.
— Przyjacielu, wszyscy tutaj zgromadzeni nie patrzą na twoją mistrzynię w przyjazny sposób. Raczej wręcz przeciwnie. — wytłumaczył, zadziwiony jego wielkim podziwem w kierunku smoczycy, która właśnie jeszcze przed rozpoczęciem ceremonii zaczęła wyprawiać jakąś scenę.
— Prorok to taki smok, wybrany przez któregoś z bogów, którego celem jest przemawianie do nas w imieniu tegoż bóstwa. Błogosławi innym przed wyprawami i tak dalej. Jednocześnie teoretycznie nie należy do żadnego ze stad. — objaśnił, jak najprościej potrafił, nie chcąc pozostawiać przyjaciela w niewiedzy. Wypadało w końcu wiedzieć, o co w całej tej ceremonii chodziło.
Ciche pomruki znów wydostały się z jego gardła, kiedy Vaelin delikatnie go szturchnął. Był to jednak śmiech ukrywający jego dziwne zmartwienie. Czy olbrzymowi coś się stało? Może słabo się czuł? Cóż, na pewno nie zachowywał się tak jak zwykle. Będzie musiał z nim na ten temat porozmawiać, kiedy tylko spotkanie się zakończy.
Ostatnia dotarła do ich grona Dolina, która tak trochę skradła ich kochanego kolegę. Na pysku wężowego pojawiło się czyste zaskoczenie, gdy ta jak gdyby nigdy nic zgarnęła Baraniego skrzydłem, jak gdyby ten był pluszową zabawką. Wewnętrznie trochę rozbawił go ten widok. Wielki i poważny Rash przytulany jak prawdziwy, mniejszy braciszek.
— Witaj, widzę, że znasz się z Baranim Kolcem. — rzucił w jej stronę, po krótkiej chwili dodając.
— Jeśli nie będzie ci wstyd siedzieć z młodszymi od siebie, to możesz do naszego zgromadzenia dołączyć. Rashowi jeszcze zrobi się smutno, jak przestaniesz go tulić. — stwierdził pół żartem, spoglądając na pysk Ziemistego.
Barani Kolec Felis Koszmarny Kolec Jedno Słowo Dolina Paproci (Więcej was matka nie miała???)
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 18:19
autor: Świat zza Chmur
Hm? Wybór nowego Proroka? Ciekawe. Przyleciałem na skały, lądując nieopodal innych Słonecznych. Nie byli sami, ale póki co nie było obok kogo się przysiąść.
Kiedy oni rozmawiali, ja spojrzałem na... Naranleę. Skinąłem jej z uznaniem głową, niemo dziękując za drzewo w Obozie. Czekałem potem na rozpoczęcie, przysłuchując się rozmowom innych.
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 19:13
autor: Gwiezdny Tropiciel
Do łopotu skrzydeł zlatujących się smoków dołączył kolejny gdy zastępca mgieł dołączył do rosnącego tłumu. Tak wiele smoków z obcych stad, było dla niego ciekawym zjawiskiem. Samiec był bardzo do tego wszystkiego nieprzywykły, nieczęsto spotykał smoki z obcych stad. Nie żeby miał coś przeciwko nim, jego partnerka do niedawna była ze Słońca!
Jednak to co przykuło jego uwagę to Naranlea.
Widząc że wszyscy Mgliści odnaleźli swoje towarzystwo, niecharakterystycznie dla siebie ciemnołuski samiec wylądował blisko centrum całego zbiegowiska którym zdawała się być ta smoczyca.
– Venhedis, spokojnie. -powiedział tylko do niej mając nadzieję że wojowniczka nie zacznie zadymy w najgorszym dla tego momencie i miejscu jakie tylko dało się wyobrazić.
Przeniósł wzrok z powrotem na tajemniczą smoczycę. Wyglądała jak on! Ten sam kolor łusek, grzebień zdobiący kark i grzbiet. Nawet rogi mieli podobne. A jednak przy tym wszystkim była kompletnie inna, nie tylko od niego ale zdawało się... wszystkich wokół. Poruszył skrzydłami, poprawiając mimo iż dopiero co je złożył. Jego ruchy były trochę nerwowe, a czujne bystre oczy z iskierką ciekawości skakały po sylwetce obcej przypatrując się jej.
Spotkanie 11
: 30 kwie 2025, 21:25
autor: Melancholijny Kaprys
Spojrzał na Tuiego z przejęciem i poważnym zakłopotaniem. Ah te młodzieńcze dramaty… otworzył pysk, aby wytłumaczyć jakoś zwięźle i zrozumiale całą sytuację, ale od czego by tu zacząć… za rzadko opowiadał wujaszkowi o swoich przyjaciołach i innych znajomościach. Zamiast słów z uchylonego pyszczka wyleciało jedynie wymowne na swój sposób westchnienie. Przymknął ślepia i lekko pokręcił pyszczkiem na boki.
— To dość… skomplikowana sytuacja. Oczywiście nie czuj się winny, nie odwodzisz mnie w żaden sposób od przyjaciół. Chętnie bym ci ich przedstawił, ale to nie takie proste… — Starał się jakoś to wytłumaczyć, ale było to wyjątkowo trudne, tym bardziej, że i do niego zaczynało docierać, jak głupio to brzmi.
— Jest tam w tej grupce pewien smok, z którym nie powinienem się widywać. No i... on nie chce już nawet być we wrogich relacjach ze mną. — Przewrócił oczami. — Po prostu wolał o mnie zapomnieć. Też bym chciał, tak by było najlepiej dla każdego, ale problem jest taki, że on dalej się przyjaźni z bliskimi mi smokami. Przede wszystkim z Hektycznym Kolcem... — Położył uszy po sobie przygnębiony już kompletnie. Szybko jednak przybycie Lethariona pozwoliło mu się otrząsnąć. Uśmiechnął się miło w geście przywitania. Jednak ten postanowił pójść do grupki młodzieży, oczywiście go zapraszając ze sobą, ale Jemiołuszek nie mógł.
Zerknął z powrotem na łowcę, dostrzegając jego pytające spojrzenie.
— A to... to też jeden z moich kolegów. Jest trochę głupkowaty i nie myśli zbyt dużo, ale czasami jest zabawny. — Wytłumaczył szybko. Poczuł również impuls wysłany od Słówka. Wyłapał go spojrzeniem i kiedy złapał z nim kontakt wzrokowy, uśmiechnął się uprzejmie i skinął mu pyszczkiem w geście przywitania.
— Wracając... — Zaczął, lecz tym razem przybył Gadzi Szał, który się do nich przysiadł. Spojrzał na wielkiego samca, ten to ma wyczucie czasu. Uśmiechnął się pod nosem rozbawiony. Może to i dobrze? Nie było się co smucić.
— Ciebie. — Odpowiedział krótko, wypinając dumnie pierś i przybierając bardzo poważną postawę, aby dodać sobie wiarygodności, choć figlarny uśmieszek zdradzał, że kleryk sobie jedynie żartował.
Na spotaknie zbierało się coraz więcej smoków i wygladało na to, że zirytowana samica szybko zostanie uspokojona i nie będzie jednak wiekszych scen. Zauważył także Budowniczego Ruin, któremu tak jak Jedno Słowo jemu, wysłał mentalnie przyjazny impuls w geście przywitania.
Gadzi Szał Udany Połów
Spotkanie 11
: 02 maja 2025, 9:01
autor: Udany Połów
Przysłuchiwał się słowom Jemiołuszka. Początkowo brzmiało to rzeczywiście dziwnie, lecz po krótkiej chwili pojął w gruncie rzeczy o co chodzi. Niestety znał tego typu problem, ale nie wiedział jakby wyjść z takiego układu. Chociaż w istocie wyjścia są dwa: zdzierżyć jakoś obecność tamtego w towarzystwie lub jak to sobie radzi Jemiołuszek – unikać jegomościa. Jednak nie uszło jego uwadze, że całkiem sporo się za nimi oglądał, oni sami też sami podchodzili go zaczepić. Dziwił się więc, a jednocześnie pojmował, że faktycznie ten osobnik go kłopocze i wolał zostać. A jednak odparł mu, kiedy już poraz drugi powrócił do niego spojrzeniem.
– A ja bym i tak podszedł do niego później, choćby mu tylko pogratulować. – powiedział najpewniej mu się wcinając w pół słowie. Na dłuższą metę recepty nie znał, ale na za później jak najbardziej. Jednak nie rozwinął propozycji, gdyż w tym też momencie podszedł do nich Gadzi Szał. Zaśmiał się swobodnie na odpowiedź Jemiołka i ewidentnie ją podłapując rzucił do wnuka z humorem: – Właśnie. Tym razem nie przyprowadziłeś Kraksi? –
//Najpiękniejsza Łuska Gadzi Szał
Spotkanie 11
: 02 maja 2025, 9:52
autor: Lśniąca Toń
Toń pojawiła się cicho, niemal niezauważalnie – jak cień na wodzie. Jej kroki nie wzbudzały zamieszania, nie zaburzały rytmu zgromadzenia. Przesunęła się wzdłuż zgromadzonych smoków, omijając ich spojrzenia i unikiem unikając uwagi. Miała już miejsce, które należało do niej – nie z obowiązku, a z wyboru. Znalazła je przy Valnarze, gdzie przystanęła na moment, zanim z wdziękiem osiadła przy jego boku.
Ogon ułożyła spokojnie, błony przy pysku drgnęły lekko w powiewie wiatru. Spojrzała w stronę tych, którzy zaraz mieli przemówić, lecz jej obecność pozostała cicha. Nie potrzebowała słów. Samo to, że tu była – że wśród tylu spojrzeń wybrała miejsce u boku swego partnera – mówiło wystarczająco.
Gwiezdny Tropiciel
Spotkanie 11
: 02 maja 2025, 11:22
autor: Gadzi Szał
Tora na słowa Jemiołuszka złapał się za klatkę piersiową, jakby go coś ukłuło w serce. Zrobił teatralne "O:" po czym przeniósł łape na czoło jakby teraz to go bolało, dotykając zewnętrzną stroną a następnie powiedział
– Oh! Biada mi! Jak śmiecie mnie obgadywać, czymże ja wam zawinił na taką obrazę
Oczywiście wszystko było teatralnie i poprowadzone z żartem najlepiej jak potrafił. Na pytanię o Kraksię przestał się wygłupiać i powiedział
– Nie. Ją interesuje tylko Viliar więc tym razem jej ze sobą nie zabrałem. Jak będzie chciała to sama się tutaj pofatyguje
Udany Połów Najpiękniejsza Łuska
Spotkanie 11
: 02 maja 2025, 13:07
autor: Melancholijny Kaprys
— No tak... po wszystkim podejdę mu pogratulować, o ile będzie już sam. — Zapewnił, zanim jeszcze podszedł do nich Gadzi. Ten pomysł wydawał się racjonalny i zdecydowanie chciał zamienić z Rairishem parę słów, skoro już się widzieli.
Uśmiechnął się rozbawiony, kiedy Połów podłapał jego słowa i za nimi postanowił podążyć, potwierdzając drobne kłamstewko Jemiołuszka. Spojrzał na wojownika i pokręcił lekko pyszczkiem na dramatyczne słowa Gadziego.
— Oh bez przesady, powinieneś się cieszyć, że ktoś o tobie wspomina. To przecież bardzo miłe. — Mruknął rozbawiony, później wysłuchując jego kolejnych słów, na które parsknął śmiechem.
— No proszę, proszę... Konkurowanie z Villarem zapewne nie jest najłatwiejsze, co? — Uniósł łuk brwiowy, nadal nieco rozbawiony. Był jednak sam ciekawy czy Kraksia przyjdzie. Miło byłoby ją zobaczyć...
— Rany, rany... Gdybym wiedział, że jej ze sobą nie weźmiesz, sam bym jej zaproponował wspólne przybycie. Z pewnością by mi nie odmówiła. — Zerknął na Torę z figlarnym, cwaniackim uśmieszkiem, oczywiście zaczepiając jedynie samca, chcąc się z nim podroczyć.
Gadzi Szał Udany Połów