Strona 2 z 39

: 25 sty 2014, 21:57
autor: Esencja Przeszłości

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Zachichotałam, słysząc odpowiedź na temat futro i przewróciłam lekko ślepiami. Humor odrobinkę mi się poprawił, może dlatego, że pierwszy raz wyrzuciłam z siebie to, co mnie od tylu księżyców gryzło? Odetchnęłam pełną piersią, również podnosząc się do siadu i otrząsając się ze śniegu, który przywarł do moich łusek, a zwłaszcza futra na brzuchu.
Nie unikałam spojrzenia żółtych ślepi, które spojrzały w moje własne. Skinęłam leciutko łbem.
Mam nadzieję na szczęście, ale nie chcę dawać mu nauczki. Nie doceniłby jej – parsknęłam cicho śmiechem. – Jestem pewna, że poczułby się lepiej, wiedząc, że ma mnie całkowicie ze łba. Liczę jednak na to, że i ty odszukasz swe szczęście, bo szkoda życia na życie w ciągłym bólu – dodałam, uśmiechając się leciutko.

: 25 sty 2014, 23:29
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Po raz pierwszy od dawna na jego pysku pojawił się uśmiech. Nie jakiś dziwny grymas, a prawdziwy uśmiech. Może odrobinę smutny, ale to zawsze jakiś postęp.
– Zawsze możesz to zrobić przypadkiem. – mrugnął do niej prawym ślepiem. Końcówka jego ogona lekko zadrgała, gdy patrzył na Esencję.
– Chyba masz rację. Chociaż bycie Przywódcą czy Uzdrowicielem wymaga poświęceń, należy wymagać czegoś w zamian. Czyż nie? – zapytał. Esencja mogła dostrzec dość wyraźną zmianę w jego postawie. Przestał się dziwnie garbić, a z jego aury biła teraz moc i pewność siebie. Co prawda te zawsze mu towarzyszyły, ale ostatnio wydawały się być jakieś takie przytłumione.

: 25 sty 2014, 23:40
autor: Esencja Przeszłości
Zakołysałam ogonem, widząc, jak na pysku samca odmalowuje się tym razem prawdziwy uśmiech, a chociaż nieco smutnawy, to zupełnie inny od tego, który widziała wcześniej. Odpowiedziałam mu tym samym i zaśmiałam się cicho, kiwając łbem.
Dokładnie tak. Tu nie chodzi o dobra materialne, bo te są nic nie warte, ale... wiesz o co mi chodzi – machnęłam nagle łapą stwierdzając, że dosyć tej filozofii.
Otrząsnęłam się lekko, poprawiając ułożenie pierzastych skrzydeł po bokach, zerkając na niego kątem czarnego ślepia.
Taki właśnie masz być, pewnym swej siły i samego siebie, wiedzącym, czego chcesz od życia. To smoczyce kręci? – mrugnęłam do niego porozumiewawczo, śmiejąc się cicho.

: 25 sty 2014, 23:48
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Zmrużył lekko ślepia, a z jego nosa wydobył się obłoczek ciepłego powietrza. Tak, jawny sposób okazania dezaprobaty na jej słowa.
– Zawsze jestem pewny siebie i swojej siły. No, raczej zręczności, ale jednak. Wiem, co jestem wart, czego mogę wymagać od siebie. – odparł, wzruszając lekko barkami. Po chwili jego pysk stał się taki, jak chwilę temu. Ten uśmiech sprawił, że wyglądał znacznie młodziej i tak jakby przyjaźniej. Jednak Skrzydło nie nawykł do takiej mimiki pyska.
– Chciałbym się kiedyś zmierzyć z tobą na arenie. – odparł trochę zaczepnym tonem.

: 25 sty 2014, 23:52
autor: Esencja Przeszłości
Widząc, jak z jego nozdrzy wydobywa się dym, uniosłam łeb i... zaśmiałam się. Westchnęłam w końcu i klepnęłam go zaczepnie ogonem w zadnią łapę, którą miałam najbliżej.
W to nie wątpię, ty to wiesz, ja to wiem, ale niech wiedzą też inni. Niech porażki cię nie osłabiają, a dają siłę – rzuciłam w odpowiedzi uspokajającym głosem.
Zastrzygłam długim, pręgowanym uchem, kiedy dotarło do mnie to, co powiedział. Uśmiechnęłam się nieco na przekór, drapieżnie.
Och, jestem pewna, że nie długo będziesz miał taką okazję – odpowiedziałam z lekkim tajemniczym błyskiem w ślepiach. Uniosłam się lekko na łapach, zakołysawszy ogonem.
Jeżeli chcesz, zawsze możemy spróbować swych sił tutaj – zachęciłam z niejakim rozbawieniem.

: 26 sty 2014, 10:53
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Przechylił lekko łeb na prawo, w zdziwieniu.
– Uzdrowiciele nie mogą walczyć na arenie. – zauważył przytomnie, choć niezbyt błyskotliwie. O tym wiedział chyba każdy. Więc co planowała Esencja? Kolejną zmianę profesji? Ale przecież jest świetnym Uzdrowicielem. Zmrużył lekko ślepia i potrząsnął łbem, a w jego ślepiach zalśniły rozbawione ogniki.
– Przykro mi, moja droga, ale nie walczę poza areną, jeśli nie jest to wojna i jeśli nie muszę zabić zdrajcy. – odparł, wzruszając lekko barkami. Jego głos był znacznie lżejszy i swobodniejszy niż wcześniej. Rozmowa z tą samicą mu pomogła. Z pewnością.

: 26 sty 2014, 17:53
autor: Esencja Przeszłości
Otrząsnęłam się ze śniegu, który poprzyklejał się lodowymi grudami do moich łap i podbrzusza. Nienawidziłam tego, ale w tej chwili nie zwracałam na to należytej uwagi.
Widząc jego zdziwienie spojrzałam na niego ze spokojem, układając ogon przy przednich łapach. Dobrze wiedziałam, że nie zgodzi się na walkę, a ja nie miałam zamiaru go naciskać.
Nie, ale Czarodzieje mogą – odpowiedziałam, siedząc wyprostowana. Poruszyłam lekko ramionami skrzydeł, zrzucając z nich drobiny śniegu.
Zatem zapewne już nie długo spotkamy się na Arenie, Wojowniku. O ile nadal będziesz chętny stoczyć ze mną pojedynek – dopowiedziałam, uśmiechając się odrobinę drapieżnie, a ten efekt, chociaż niezamierzony, został uzyskany lekkim uniesieniem kącików gadzich warg.

: 27 sty 2014, 18:42
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Zmrużył ślepia. A jednak powrót do rangi. Tak, Esencja w końcu zrobi coś dla siebie. Skinął powoli łbem, a w jego ślepiach pojawiły się drapieżne błyski.
– Zawsze chętnie walczę. O ile postarasz się nie pozbawić mojego Stada Przywódcy. Nie chcę ich znowu narażać na taką sytuację w tak krótkim odstępie czasu. – mrugnął do niej prawym ślepiem. Wrócił mu humor, który od jakiegoś czasu znajdował się na poziomie ujemnym. I to bardzo, bardzo nisko. Widać rozmowa ze smokiem, który jest w podobnej sytuacji pomaga. Miał tylko nadzieję, że ta rozmowa pomogła i Maddarze.
– Nieposkromiony się zgodzi? – zapytał cichym, ale spokojnym i pewnym tonem.

: 27 sty 2014, 19:11
autor: Esencja Przeszłości
Uśmiechnęłam się drapieżnie, widząc, jak samiec zmrużył lekko ślepia. Moja decyzja mogła się postronnym wydawać dziwna i być może nieprzemyślana, ale wiedziałam, co robię. Teraz nadszedł mój czas, zrobiłam dla Stada wszystko, co mogłam zrobić, teraz mogłam tylko stanąć na jego straży i zginąć, gdy przyjdzie taka potrzeba. Ale nie zamierzałam dać się zabić tak łatwo, zbyt ceniłam swoje podłe życie.
Nie obawiaj się, nie mam zamiaru Cię zabić, a jedynie wrócić na Arenę i zasmakować życia, które porzuciłam na rzecz Stada – odpowiedziałam, mrugając do niego srebrzystą powieką.
Tak, czułam się lepiej po tej rozmowie, a przynajmniej na tyle, na ile mogłam. Zamknęłam swe serce na uczucia, ale mogłam mieć to, co chciałam. Nic mnie nie powstrzyma.
Jeżeli by się nie zgodził i tak zrobiłabym tak, jak tego chcę. Dosyć wyrzeczeń, na szczęście Nieposkromiony wie już o mojej decyzji, poinformowałam go o niej, a chociaż niezadowolony tym obrotem sprawy, dał mi wolną łapę. Chociaż tyle mógł dla mnie zrobić – dodałam rzeczowym głosem, w którym pojawiły się jakieś stalowe, beznamiętne nutki.

: 27 sty 2014, 19:36
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Pokiwał łbem ze zrozumieniem.
– W końcu coś dla siebie. To dobrze, Esencjo. Może odzyskasz to, co utracone. – powiedział, uśmiechając się do niej. Szczerze, przyjaźnie. Niemal, jakby miał ledwo dwadzieścia księżyców. No i proszę, taki rozchwiany emocjonalnie gbur, a potrafi się tak ładnie uśmiechać! Uśmiech nie zniknął z jego pyska, choć stał się odrobinę mniej widoczny, nie aż taki szeroki i nie aż tak wesoły.
– A co z posada Uzdrowiciela w Wodzie? Chyba kogoś po sobie zostawisz, co? – zapytał, przechylając lekko łeb na lewo. Ogon odwinął się i zawinął wokół łap od drugiej strony, jakby Marzenie chciał ogrzać tą jego część, która do tej pory wystawiona była na chłód.

: 28 sty 2014, 23:10
autor: Esencja Przeszłości
Spojrzałam na samca ze spokojem i powoli pokręciłam łbem.
To, co utracone, już nie wróci... A jestem pewna, że w niedługim czasie stracę jeszcze więcej, ale może zyskam coś nowego? – odpowiedziałam dosyć tajemniczo, uderzając miarowo końcówką ogona o podłoże, rozpryskując jasny śnieg.
Dostrzegając uśmiech Wojownika odpowiedziałam tym samym, chociaż nie był on taki, jak niegdyś, bardziej... wyrafinowany, nic nie mogłam na to poradzić.
W swej wspaniałomyślności wytyczyłam swego następcę, jako, że Lazurowa Lilia umarła kilka zachodów Złotej Twarzy temu, moja druga córka zechciała być Uzdrowicielką. Mam tylko nadzieję, że nie zrobiła tego dla dobra Stada, że nie zrezygnowała z marzeń – mruknęłam z zamyśleniem, mrużąc lekko ślepia.
Oby, inaczej Zapomniana będzie nieszczęśliwa.

: 30 sty 2014, 9:48
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Przechylił lekko łeb na lewą stronę. No proszę. Może jednak pewne zamiłowania się dziedziczy? Marzenie czasami żałował, że nie poznał smoków, którzy dali mu życie. A później nieomal je odebrali. To prawda, że Ćma go wychował. I chyba całkiem nieźle mu poszło. Ale dobrze jest wiedzieć, skąd się wywodzi. I w ogóle. Ale, cóż poradzić? Wątpił, by ktokolwiek był mu w stanie pomóc. Kiedyś wydawało mu się, że Niema pachnie podobnie jak jego matka. Ale wspomnienie tamtego zapachu może być bardzo złudne. W końcu miał ledwie księżyc. A może nawet niecały. Potrząsnął lekko łbem, pozbywając się tych myśli z umysłu. W międzyczasie jego pysk przybrał ponury wyraz, ale nie przejmował się tym.
– Zapomniana Łuska, tak? – zapytał, choć i tak znał odpowiedź. Naprawdę ma szczęście do Uzdrowicieli!

: 02 lut 2014, 23:53
autor: Esencja Przeszłości
Obserwowałam w milczeniu samca, który zadawał się popaść w zadumę. Nie przeszkadzałam mu, bo dobrze wiedziałam, jak to jest być pochwyconym w rozległy labirynt wspomnień, nie zawsze przyjemnych, czasami wręcz smutnych i pozostawiających po sobie ślad goryczy i melancholii. Byliśmy jednak tylko smoka i każde z nas miało swe słabości.
Kiedy w końcu samiec uniósł łeb, patrząc na mnie żółtymi oczyma, zatrzygłam długim uchem. Uśmiechnęłam się nieco krzywo, słysząc imię córki.
Tak, dokładnie. W sumie, to już może mieć ceremonię. To dobrze, bo Woda nie zostanie bez medycznej opieki – odpowiedziałam z zamysleniem, ugniatając łapami śnieg.
A jak u was? Pustynny już wstąpił w poczet Uzdrowicieli? Miałam okazję ostatnio go szkolić. Pojętna z niego bestia, chociaż niezbyt pewna siebie – odezwałam się po chwili.

: 03 lut 2014, 19:14
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Stwierdzenie o sile Uzdrowicieli w Wodzie skwitował krótkim skinieniem łba. Tak. Niezależnie od sytuacji panującej między Stadami to Uzdrowiciele są taką częścią smoczej społeczności, o którą się dba. Zawsze.
– Och, to prawda. Cieszę się, że nie sprawił ci wielu kłopotów. I tak, przeszedł już swoją ceremonię. – powiedział, a w jego ślepiach Esencja mogła dostrzec błysk rozbawienia.
– Biała Poświata. – powiedział, bacznie obserwując jej pysk, mimikę, każdą nawet najdrobniejszą zmianę. Bądź co bądź Pustynny wybrał dość osobliwe imię. Tak jak ojciec. I po części sam Skrzydło, skoro nawet Uzdrowicielka jest w stanie się pomylić.

: 04 lut 2014, 20:50
autor: Esencja Przeszłości
Rozmowa z Marzeniem nieco poprawiła mi humor. Dobrze było porozmawiać z kimś, kto mógłby mnie zrozumieć, a chociaż ostatnio sama błądziłam i stanełam na rozdrożu, które naznaczy mnie mianem zdrajcy, poczułam się lepiej. Parsknęłam cicho, słysząc jego słowa.
Nie, jest dosyć zabawnym smokiem, aż miło przebywać w jego towarzystwie. Bardzo przypomina swego ojca – odpowiedziałam z niejakim rozbawieniem, z nostalgią powracając myślami do Białej Ćmy. Był naprawdę miłym smokiem. Dobrze jednak, że przekazał jednemu ze swych synów swą pogodę ducha.
Zastrzygłam uchem, skonsternowana lekko, słysząc nowe miano Pustynnego i wyszczerzyłam kły w wesołym uśmiechu.
Macie zamiłowania do niecodziennych mian, to dobrze. Był kiedyś czas, gdy smoki brały tak bezsensowne miana, że... no cóż, ciężko było je ogarnąć. Pamiętam Łowcę z Wiatru, który nazywał się Królewski Władca, czy jakoś tak... Dziwne imię, kiedyś go nie rozumiałam, bo nie znałam okreslenia... królewski. Teraz wiem, że tak mówią na przywódców Ludzi, więc tym bardziej to imię wydaje mi się osobliwe i nieprzemyślane. Lubię, jak imię coś znaczy, albo coś określa... Biała Poświata... Nawet pasuje do niego – poruszyłam lekko ogonem i zamilkłam, zdając sobie sprawę, że się rozgadałam. Hm, no proszę.

: 04 lut 2014, 21:09
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Tak. Ćma był pogodnym smokiem. Marzenie został przez niego wychowany, jednak nigdy nie czuł się do końca jak jego syn. Pewnie dlatego tak trudno było mu zwracać się do Poświaty jak do brata. Na ten słowotok Esencji jedynie uniósł prawy kącik pyska w delikatnym uśmiechu. No proszę! Od dawna nie był tak wesolutki jak teraz. Ale taką Esencję pamiętał. Taką ją poznał, z taką Esencją wymieniał się kamieniami. Z Maddarą, która chciała znowu latać. I w końcu to się jej udało. Przechylił lekko łeb na bok.
– Co oznacza twoje imię? – zapytał, mrużąc delikatnie żółte ślepia.

: 04 lut 2014, 21:16
autor: Esencja Przeszłości
Odchrząknęłam, kładąc po sobie uszy, słysząc jego pytanie i spojrzałam na niego niby to zszokowana, jakbym zdawała się pytać: a czy tego nie rozumie się samo przez się?
Uśmiechnęłam się zawadiacko, przesuwając palcami po powierzchni lepkiego śniegu.
Ma dwa znaczenia, co dziwniejsze do obu pasuje. Przybrałam je jako Czarodziejka. Esencja Maddary... To nie tak, że ja jestem ów esencją, chodzi jedynie o samo znaczenie Maddary, o to, kim jest Czarodziej i co robi, że sam w sobie jest jej esencją, użytkując ją. W Uzdrawianiu zaś ma to głębszy sens, gdyż mana jest wykorzystywana w "dobry" sposób, w sposób twórczy, a nie destruktywny, uzdrowicielstwo jest esencją – zaśmiałam się pod nosem, z niejaką goryczą, mówiąc te słowa, a chociaż wiedziałam, że to prawda, odnosiłam się do tej prawdy dwojako.

: 05 lut 2014, 14:45
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Zmrużył lekko ślepia. A jednak jego przypuszczenia się potwierdziły. Pokiwał powoli, z rozmysłem łbem. Przemyślane imiona to podstawa egzystencji, przynajmniej dla niego. Od samego początku zastanawiał się, dlaczego Ćma wybrał dla niego takie, a nie inne imię. Może dlatego, że jest w części powietrznym i jego sporych rozmiarów skrzydła od początku dawały o sobie znać? Mimo to podejrzewał, że to nie jedyny powód. Ale teraz już nie zapyta. Zamknął na chwilę ślepia, po czym je otworzył. Żółte ślepia wbiły się w postać Esencji, a on wydawał się być zamyślonym.

: 07 lut 2014, 0:12
autor: Esencja Przeszłości
Zamyśliłam się na chwilę po swych własnych słowach. Przyszło mi to o tyle łatwo, iż samiec sam zdawał się krążyć po meandrach własnej pamięci. Zastanawiałam się nad fenomenem imion. Matka nadała mi zwyczajne imię, a jednak odzwierciedlające nie tylko mój wygląd, ale i charakter, co było tym śmieszniejsze, że mojego charakteru po wykluciu określić nie mogła. Westchnęłam cicho. Czy teraz nadal czułam się Esencją? Nie za bardzo. To imię należało do dawnej mnie, do dawnej Esencji Maddary, oddanej sprawie Stada, oddanej powinności, która została jej powierzona. Kochającej i współczującej. Nie czułam się już taka. Sytuacja i życie mnie zmieniło.
Czując na sobie spojrzenie Marzenia, uniosłam łeb i spojrzałam w jego ślepia. Patrzyłam na niego długo, poważnie.
W końcu uniosłam się na łapach i ostrząsnęłam się lekko.
Czas na mnie. Czas zająć się... życiem – szepnęłam, uśmiechając się, jednak ten uśmiech nie sięgał ślepi.
Żegnaj, Marzenie Ziemi. Być może jeszcze się zobaczymy – mruknęłam jeszcze, a następnie rozłożyłam potężne, rozłożyste skrzydła i wyskoczyłam w powietrze, szybko nabierając prędkości. A następnie poleciałam w stronę Lasu Ataiur, ku granicom z Cieniem.

: 07 lut 2014, 16:17
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Marzenie także się podniósł. Skinął łbem Esencji, a na jego pysku pojawił się delikatny, choć niewymuszony i szczery uśmiech.
– Do zobaczenia Esencjo. Dbaj o siebie. – odparł, po czym poczekał, aż Maddara zniknie mu ze ślepi. Te po chwili zmrużył, ale nie ociągając się dłużej odwrócił się ku terenom Ziemi. Czas wrócić do obozu i zająć się pewnymi sprawami. Postanowił się jednak przejść, aby przemyśleć jeszcze to i owo.

: 10 mar 2014, 18:51
autor: Zagubiona Łuska.
Niegdyś zapewne kusząca swym subtelnym pięknem łąka rozpościerała się przed nią. Oprószone drobnym śniegiem, i omamione mrozem pojedyńcze źdźbła sterczały walecznie znad pokrytej białym puchem równiny. Złota Twarz górowała nad horyzontem rzucając ku niej rozbawione promyki, tańczące z uporem na jej czarnej "zbroi". Vento zmierzyła spojrzeniem otaczającą ją naturę. Nie skrywała delikatnego uśmiechu, który przepłynął po jej pysku by nagle zgasnąć.. Lecz wykwitł w jej oczach. Pięknem uznania dla Matki Życia, która dała im istnienie. Ogon Ziemnej zakopał się w śniegowej pokrywie by zaraz wychynąć w innym miejscu niczym sprytny, kruczoczarny wąż. Wiatr delikatnie owiewał jej ciało.. Był jej prawie nieodłączny, może jeszcze kiedyś ujrzy Jego oblicze? Los grał w szarady z nią samą, powlekając tajemnicą jutro. Lecz błagała go cicho o to, by Adept ognia okazał się być kimś przyjaźnie nastawionym.