Strona 2 z 5
: 13 lip 2014, 23:25
autor: Śnieżny Kolec.
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Dawno już minęły czasy, kiedy to latorośl Szydercy woziła się na jego grzbiecie. By podążyć za ojcem, Khantar musiał używać własnych łap i skrzydeł, co oczywiście zrobił także tym razem. Gdy tylko ojciec wraz z innymi cienistymi opuścili grotę, młodzik poszedł w ich ślady. Nie łatwo było za nimi nadążyć, ale opłaciło się. Khantar pierwszy raz widział tak duże zgromadzenie. Odczuwał mimowolne podekscytowanie, które mieszało się z dziwaczną niechęcią do wszelkich "obcych". Ta mieszanka uczuć wywołała typową dlań reakcję – wszystkie kolce, którymi naszpikowane było ciało Khantara, nastroszyły się jak u przestraszonego jeża. Zdyszany wylądował na skałach i ruszył w kierunku znanych sobie pysków, skrzętnie omijając tych, którzy siedzieli wszędzie wokół. Z resztą otarcie się o niego w tej chwili można było przypłacić kilkoma rysami na łuskach.
Gdy znalazł się wśród cienistych, przysiadł nieopodal ojca rzucając mu jedynie krótkie spojrzenie fioletowych ślepi. Zwyczajowo też zaczął drapać pazurami podłoże, a im większy były, tym większe bruzdy po sobie zostawiały. Cóż poradzić, młody Khan rósł całkiem szybko.
: 14 lip 2014, 1:11
autor: Iskra Nadziei
Przyleciała na wezwanie, trochę później niż inne smoki, ale lepiej późno niż wcale. Zdziwiła się bowiem gdy usłyszała obok wezwanie Boga Aterala. Nie spodziewała się jakiegokolwiek spotkania, ale przybyła chyba jedynie z ciekawości na Skały Pokoju. Zauważyła dziwną dwunożną istotę, skinęła łbem do niej i Boga, oraz dla innych zebranych i usiadła z boku. Przyglądała się uważniej tej dziwnej istocie, ale kątem oka zauważyła że nie tylko ona jedna się przygląda tej innej istocie. Czekała na rozpoczęcie tego spotkania...
: 14 lip 2014, 23:03
autor: Słodycz Zbawienia
Na wezwanie przerwałam swoje polowanie. Zawróciłam z lasu położonego na zachód od obozu Ognia po czym przybyłam tutaj, na skały. Przyleciałam, gdyż tak było szybciej. Wylądowałam z dala od smoków, żeby nikomu nie przeszkadzać i podeszłam po prostu, mając już złożone skrzydła, a łapy nieco ugięte. Skinęłam wszystkim łbem na powitanie i przysiadłam w grupie Ognistych.
: 14 lip 2014, 23:19
autor: Księżycowa Łuna
Oblicze... również postanowiła się zjawić, podjęła taką decyzję, gdy tylko jej łapy przekroczyły migotliwą, efemeryczną ścianę stojącą na jej drodze, owiewającą ją zdawać by się mogło ciepłym powietrzem. Z początku samiczka sądziła, iż zmysły ją mamią poprzez długotrwały głód, któremu była poddana, ale kiedy tylko rozejrzała się uważnie dookoła jaskrawymi, zielonymi ślepiami, dostrzegła jedną zasadnicza i zaskakująca rzecz. Wszech obecna biel, którą znała i nauczyła się kochać, mróz poczęły ustępować połaciom gołej, brunatno czarnej ziemi, wilgotnej, tworzącej... błoto? Gdzieniegdzie widziała zieleń, tak dla niej zaskakującą, chociaż sama ów kolor znała...
Odetchnęła pełną piersią, napawając się znanymi woniami... tak bardzo tęskniła za tym miejscem, za smokami, których wiecznie się lękała, za znajomymi zakątkami, za smokami Życia, będącymi jej rodziną. Tylko... czy przyjmą ją z otwartymi skrzydłami?
Nie wiedziała.
Westchnęła cichutko pod różowawym noskiem, unosząc krótkie spiczaste żółte uszy, słysząc wzywający ją głos, nieznany jej, ale czuła, że może mu zaufać. Pierwszy raz miała tą pewność i nie lękała się postąpić tak, jak ów szept podpowiadał. Rozłożyła swe mieniące się feerią barw skrzydła, a następnie ugięła długie, smukłe łapy, aby wzbić się w powietrze. Jej wężowa, gibka sylwetka odcinała się wyraźnie od błękitu nieba, tak niezwykle jasnego, wręcz rażącego w ślepia.
Sunąc pośród mglistych obłoków, chłonęła niczym najpiękniejsze widoki i krajobrazy rozciągające się tuż pod nią. Szarość uśpionych drzew poczeła ustepować, kora stała się bardziej brązowa, a pośród konarów i delikatnych gałązek mogła dostrzec upstrzone fragmenty zieleni...
Było przepięknie, serce samiczki radowało się, ale także biło niespokojnie, gdy dostrzegła gromadę szarych skał, a pośród nich jaskrawość smoczych ciał. Nie zawahała się jednak, jak uczyniłaby Słoneczko, a zniżyła lot, aby już niebawem wylądować mięciutko na błotnistym podłożu, nieco na skraju zgromadzenia, nieopodal tych nielicznych smoków, które pragneła dostrzec, ale czy one widziały ją? Przechodząc pomiędzy smokami Zycia, stąpała wyprostowana, ale nie dumna, ale w jej pięknych, łagodnych oczach można było dostrzec radość, ale także skruchę, gdy muskała ich ciała delikatnie swym bokiem okrytym krótkim żółtym futrem, witając się z nimi z taką poufałością, której dostrzec u tej smoczycy nie można było od pisklęcia. Był to prosty, delikatny dotyk, ledwie muśnięcie, radość z ich spotkania.
: 14 lip 2014, 23:19
autor: Nathi
Przyleciał i Biały, choć niezbyt się śpieszył. Zastanawiało go, z jakiego powodu Ateral go wezwał. Określenie "spotkanie" niezbyt mu się podobało. Wyobrażał sobie wtedy mnóstwo smoków, nic nie wiedzących piskląt i jeszcze mniej wiedzące dorosłe smoki. Nie dostrzegali jego dobra, starań. Nigdy nie rozumieli jego poglądów. Nie rozumieli go. A teraz musiał tam tak stać, jakby był jednym z nich. A przecież nie był. Był kimś więcej, ale tylko on to widział.
Spojrzał w oczy Złudzenia Życia, jego mistrza i przywódcę stada. Nie popatrzył się złowrogo, jak to zwykle robił. Można nawet powiedzieć, że po ostatnich treningach nieco się do niego przekonał. Może nawet przez kilka sekund rozważał przywitanie się z nim? Nie, pewnie nie, nie miał takiego zwyczaju.
Podobnie spojrzał na Cassandrę. Odnalazł też wzrokiem Wojenną. Znał te smoki. No i Oko Zmierzchu. Popatrzył na niego dłużej, z nienawiścią, jakby próbował go udusić patrząc na niego. Nie udało mu się.
W końcu, ignorując pozostałe tłumy, które się tam pojawiły, zajął swoje miejsce, nie podchodząc bliżej do żadnego ze smoków.
I wtedy zobaczył postać stojącą za Ateralem. Nie miał pojęcia, kto to mógł być. Postanowił po prostu poczekać na wyjaśnienia.
: 15 lip 2014, 16:37
autor: Ateral
Ze smoków obecnych stado Ognia było najmniej liczne. Mieli dużo czasu na odzyskanie sił, jednak najwyraźniej niezbyt się do tego spieszyli. Ciekawe jak szybko pozostałym stadom minie cierpliwość i postanowią wykorzystać szansę na zdobycie terenów?
– Dziękuję wszystkim za przybycie – odezwał się Ateral cichym głosem, który w jakiś sposób nadal był doskonale słyszalny nawet dla bardzo oddalonych słuchaczy. – Niektórzy z was już o tym wiedzą, niemniej ta oto elfka chciała oficjalnie wszystkich poinformować o obecności Drzewa Odnowy oraz samych elfów na waszych terenach – czarne ślepia zabłysły złowieszczo, jakby Ateral chciał powiedzieć, coś jeszcze, ale z wielkim trudem się powstrzymywał.
Wyglądał niemalże na rozgniewanego. Bóg Śmierci – rozgniewany? To musiało zwiastować kłopoty.
: 15 lip 2014, 16:53
autor: Najstarszy
– Dziękuję, Ateralu – powiedziała elfka cicho, bez służalczości.
Ten smok nazywał się bogiem, ale nie był bogiem elfów. W jej oczach wyglądał po prostu na niezwykle potężnego smoka, nie więcej. Więc, chociaż była mu wdzięczna za ten wstęp, napewno nie zamierzała się przed nim pokłaniać czy składać mu ofiar. Czy co innego mógłby sobie życzyć smoczy bóg.
– Witajcie, smoki Wolnych Stad – zaintonowała donośnym głosem, odwracając się przodem do zebranych i patrząc się na nich bez strachu czy zdenerwowania w zielonych oczach o okrągłych źrenicach. – Jestem Najstarsza Amarie i jestem kimś w rodzaju przewodnika mojego plemienia. Przybyliśmy tu, pod ochronę waszej bariery, zachęceni zaproszeniem smoków, które nas znalazły – elfka znalazła wzrokiem Esencję Przyszłości i Rozkwit Mroku i skinęła im głową z szacunkiem. – W sercu Dzikiej Puszczy zasadziliśmy prastare magiczne drzewo, którego ochrona od wieków była powołaniem moim i mych krewnych. To drzewo, zwane Drzewem Odnowy, przywróciło równowagę zachwianą przez jednego z waszych bogów, który z wami wojował wiele księżyców temu. Tego Drzewa będziemy chronić także przed wami, dlatego proszę, byście dla naszego i swojego bezpieczeństwa nie wkraczali do serca Puszczy bez zezwolenia jednego z moich Strażników. Możemy nie mieć waszych łuskowatych pancerzy czy ostrych zębów, ale w żaden sposób nie jesteśmy bezbronni i ktoś może ucierpieć w takiej sytuacji. Jestem pewna, że wszyscy chcielibyśmy tego uniknąć.
Przełknęła ślinę i splotła ręce przed sobą.
– Jest kilka rzeczy, które chciałabym z wami ustalić i które chciałabym, aby obie strony, to znaczy smoki i elfy, bezwzględnie respektowały. Po pierwsze, skoro ja nie życzę sobie niepowołanej obecności smoków w moim obozie, chciałabym poznać warunki przywódców na wkroczenie moich elfów na ich tereny i do ich obozów, jeżeli w ogóle na coś takiego byście pozwolili – zmrużyła zielone oczy i odgarnęła niesforny kosmyk brązowych włosów za spiczasto zakończone ucho. – Po drugie, chciałabym poznać jaką drogę możemy obierać, by wyjść spod bariery i poza wasze tereny, bez konieczności ustalania tego za każdym razem z przewodnikami waszych zgrupowań. Po trzecie, moi Konsyliarze chętnie wymienią się posiadanymi rzeczami na przedmioty, których potrzebują smoki. Jednak kradzieże czy przemoc dla takich korzyści będą przez nas z całą mocą ścigane.
Popatrzyła na Uśmiech Cienia oraz Złudzenie Życia, następnie przez chwilę bezskutecznie szukała wzrokiem sylwetki Oceanu Ognia. Oby jakiś przedstawiciel będzie mógł mówić w imieniu tego zgrupowania smoków.
: 15 lip 2014, 17:40
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca, który siedział razem ze swoim stadem, a nie na podwyższeniu, tak jak Złudzenie, wbił ślepia w elfkę dopiero wtedy, gdy ta zaczęła przemawiać. I wybitnie nie podobał mu się jej ton oraz słowa. Wypowiadała się, jakby co najmniej należało jej się to, o czym mówiła. Zostali "zaproszeni" – choć nie przypominał sobie, by kogokolwiek zapraszał – zajęli ich tereny wspólne i roszczą sobie prawo do "bezwzględnego zakazu" wkraczają na "ich" teren? Dobre sobie. I jeszcze im grożą... "Nie jesteśmy bezbronni i koś może ucierpieć"...
Z pyska czarnołuskiego samca wydobył się głośny, szyderczy, kpiący rechot. Pozabijałby tych dwunożków dla samej zabawy. Nie miał zamiaru bezwzględnie respektować żadnej zasady, którą chciał narzucić mu ten żałosny intruz.
– Nie zezwalam na wkraczanie na tereny Cienia, w przeciwnym wypadku wasze wnętrzności zostaną rozsmarowane na naszej granicy dla rozwiania resztek wątpliwości – rzekł, mrużąc ślepia. Jeśli Cień chciał iść i pointegrować się z tymi śmiesznymi istotami, mogli próbować dostać się do ich obozu, lecz on sam nie miał zamiaru tego czynić, tym samym nie będzie tolerować ich obecności na własnym terenie.
: 15 lip 2014, 19:15
autor: Nathi
Zdanie Białego Kolca było niemal identyczne, jak to Uśmiechu Cienia. Był on znacznie młodszym smokiem, który dopiero co się szkolił, choć miał bardzo ambitne plany. Chciał przecież jako dorosły smok zostać przywódcą Stada Życia, by potem podbić pozostałe stada i władać nimi wszystkimi. Smoczymi ziemiami. Tu, gdzie żył od urodzenia. A teraz, znikąd pojawiły się te dziwne istoty, które zagarnęły część smoczych ziem. Nikt go nie pytał o zdanie, które zapewne i tak nic by nie zmieniło, ale coś kazało mu się odezwać. Natychmiast po słowach Uśmiechu, jakby podpisując się pod nimi.
– Nigdy nie słyszałem o Drzewie Odnowy. Odkąd żyję nie chroniły go żadne elfy i wszystko było w porządku. Niedługo zacznę polować, a smoki skarżą się na małą ilość zwierzyny w lasach. Teraz tylko więcej osób będzie na nie polować... – zastanowił się przez chwilę. – Chyba, że jecie trawę, co? – spytał ironicznie. Był młody, ale czasami pozwalał sobie na naprawdę dużo. Wystąpił, i zwrócił się bardziej ku smokom, niż elfce. – Więc teraz byle kto może przyjść zza bariery, wziąć sobie część ziem i już na pierwszym spotkaniu rządzić się i ustalać zasady? To taki żart? Ćwiczenie? Mamy pokazać, że nie jesteśmy idiotami i się sprzeciwić? Czy co? – powiedział głośno.
Nie podobało mu się to. Te całe elfy. Ich wygląd, zachowanie, sposób mówienia. Wszystko. Rzucił elfce i Ateralowi spojrzenie spode łba.
: 15 lip 2014, 19:32
autor: Uskrzydlony Marzeniami
Skrzydło wysłuchał Aterala, Amarie i Uśmiech, po czym, nim zdążył się odezwać, głos zabrał Biały. Znowu on. Złudzenie zeskoczył z podwyższenia i zbliżył się do Adepta krokiem dostojnym, pełnym gracji ale i smoczej siły i pewności siebie. Stanął naprzeciwko Białego, znacznie go przewyższając, a w jego ślepiach czaiła się groźba.
– Okaż szacunek tym, którzy na niego zasługują. Może istnieć tylko jedno Drzewo Odnowy. Nie słyszałeś o nim, bo do tej pory nie było potrzeby sadzenia go. Gdyby nie elfy i ich pomoc zima wciąż by nas nękała. Teraz zwierzyna będzie dawała więcej pożywienia, łatwiej będzie ją znaleźć i upolować. – wyjaśnił, na tyle głośno, by i inni go słyszeli. Jednak następne słowa skierowane były tylko do uszu Białego.
– Odezwij się tutaj jeszcze raz w taki sposób, a nie miną dwa uderzenia serca, a będziesz w drodze do obozu jako Nathi, pisklę Życia. – po tych słowach odwrócił się, by spokojnym krokiem wrócić na podwyższenie, na którym wcześniej siedział.
– Barierę możecie opuszczać podążając na północ przy granicy Życia z Ogniem. Jeśli Ogień nie wyrazi na to zgody, możecie się poruszać po terenach mojego Stada, jednak nie wchodząc na nie głębiej niż na trzy ogony. Wolałbym jednak, aby każdorazowa wizyta na terenach mojego Stada była wcześniej ze mną uzgadniana. Chętnie powitam was na którejś z naszych ceremonii. – odparł, po czym zmrużył nieco swoje żółte ślepia. Cóż, on miał zupełnie inne podejście niż Uśmiech, a mimo to jakoś się dogadywali.
– Mimo wszystko Adept mojego Stada poruszył ważną kwestię. Polowania na zwierzynę żyjącą na tych terenach mogą być uciążliwe, gdyż na terenach wspólnych nie ma ich zbyt wiele. Jak chcecie rozwiązać tą kwestię?
: 15 lip 2014, 21:12
autor: Najstarszy
Amarie z obojętnością przyjęła wrogie reakcje i słowa.
– Celowo pytałam o możliwość drogi przez wasze ziemie poza barierę, Złudzenie Życia – zwróciła się do przywódcy Życia, nieprzejęta równinną agresją wyczuwaną w pozostałych. – Daliście nam mały kawałek Dzikiej Puszczy, który stał się obozem dla mojej rodziny. Więc chcemy móc dojść do terenów poza barierą, by znaleźć pożywienie i inne cenne przedmioty dzięki którym możemy się utrzymać w dobrej kondycji – zielone oczy spoczęły na Białym Kolcu, a elfka zmierzyła młodego smoka spokojnym spojrzeniem.
Smoki to dziwne stworzenia, skoro sądziły, że wiedzą wszystko o otaczającym je świecie, którego zmierzyły ledwie kawałek. Sama Amarie nigdy nie pokusiłaby się o całkowitą pewność w sprawie, o której słyszała pierwszy raz w życiu. Ale może trzeba być starszym by pojąć, że świat pełen jest zagadek i tajemnic?
Odwróciła się do Złudzenia Życia.
– Dziękuję, przywódco Życia. Czy jest tu może ktoś, kto mógłby zabrać głos w imieniu Oceanu Ognia? – zapytała, gdyż nie widziała tego charakterystycznego smoka Ognia na Spotkaniu. Ale miała nadzieję, że ktoś uprawniony do wypowiadania się w imieniu tego stada się tu znalazł. Lepiej było zamknąć tę sprawę od razu, i nie ciągnąć jej przez kolejne sezony.
: 15 lip 2014, 21:54
autor: Jad Duszy
Było zabawnie. Jad obserwował wszystko z rozbawieniem, począwszy od przemówienia, poprzez mowę elfki, po reakcje Cienia i Życia. Oraz tego Adepta, kimkolwiek był. Najbardziej jednak zaciekawiło go, dlaczego Ateral wydawał się rozgniewany. Podczas przemowy elfki jego wzrok cały czas spoczywał na Bogu Śmierci, jakby Jad usiłował zrozumieć, o co mogło chodzić czarołuskiemu. Było to ciekawsze zajedzie niż słuchanie jej paplaniny. Zostali zaproszeni, a rządzą się, jakby te tereny należały do nich. Kąciki jego pyska uniosły się wyraźnie, gdy usłyszał odpowiedź Uśmiechu. Ach, Szyderca nie stracił nic ze swojego charakteru. Adept miał rację jedynie w jednym względzie – przyszli i uważali, że mogą sobie wziąć wszystko, na co mają ochotę. A Złudzenie... Cóż, niczego innego się po nim nie spodziewał. Rzucił mu krótkie spojrzenie, które wyraźnie mówiło, ze skoro chce decydować o drodze ku barierze nie powinien sobie pozwalać na to, by decydować, ze ma przebiegać ona po części przez tereny, które nie należą do jego stada. Doprawdy, zbyt często się zapominał.
– Ogień nie ma Zastępcy, a jego Przywódca jest nieobecny. Nie ma tu nikogo, kto mógłby decydować o waszych żądaniach. Będziesz musiała to obgadać z Oceanem, gdy raczy pokazać swój zad – stwierdził, nie ruszając się z miejsca. Jego głos był wręcz znudzony, gdy obrzucał elfke uważnym spojrzeniem. Tym razem bez kpiny, jednak w jego wzroku było coś innego. Coś, co trudno było zidentyfikować. Dwa smoki dały zaproszenie, jak wywnioskował po tych całych ukłonach i tak dalej w kierunku obu Cienistych. Interesujące, że Szydercy wcale się to nie podobało. Tak to jest, gdy jednostka decyduje o dalszych losach całej smoczej społeczności. Niech sami się z tym bawią.
: 16 lip 2014, 9:53
autor: Arradir
Gdy elfka spojrzała na Esencję i Talaith, ta druga skinęła jej lekko łbem z pokrzepiającym uśmiechem. Choć widziała, że Amarie nie potrzebuje czegoś takiego to i tak jej jakoś chciała dodać sił na odległość. Nie miała prawa głosu na takich spotkaniach, gdy Uśmiech siedział wśród nich, obok... Na dodatek, gdy usłyszała jego rechot i późniejsze słowa, jakby skuliła się w sobie rażona niewidzialnym ciosem. Zgarbiła się, zniżyła pysk, a jej morskie ślepia spojrzała na Kheldara ze smutkiem. Jego stosunek do elfów ją martwił. A na dodatek to ona ich tutaj sprowadziła. Czyżby po raz kolejny zawiodła stado? Zawiodła jego? Co zrobiłby Kalhair? Czy jego także by zawiodła? Może potrafiłaby wytłumaczyć... Na pewno, by ją wysłuchał, ale nie posłuchał. Przywódca miał swoje przekonania i to nimi się kierował. Mieli wspólną więź, ale znikała ona wraz z czasem jaki dzielił ich od śmierci Zaklinacza. Ten czas się powiększał nieubłaganie.
Smoczyca wysłuchała każdego z nieco smutniejszą już postawą. A tak się cieszyła tym, że pomogła sprowadzić wiosnę. Odżyła po tym. Czyżby jej wrażliwa dusza znów miała poszarzeć i podupaść? Uciekła wzrokiem na bok, jakby kryjąc wstyd. Tak też było, bowiem w tym momencie miała bardzo krótki moment, gdy pragnęła znaleźć się u boku Złudzenia, w Życiu. Szybko to minęło, ale wyrzuty sumienia pozostały. Była świadoma aż do bólu, że nie pasuje do Cienia. Nigdy nie pasowała. Ale tkwi tutaj, gdzie jej rodzina.
: 16 lip 2014, 22:36
autor: Spojrzenie Mroku
Atramentowemu uniosły się uszy do góry gdy usłyszał słowa elfki i przywódcy. Na te ostatnie zaśmiał się cicho pod nosem. Następnie wstał i podszedł do swojego przywódcy, uważając że mimo wszystko nie należy nakazywać elfce kręcić łbem na wszystkie strony by z każdym mogła porozmawiać, bo jeszcze sobie go ukręci, a to by było niefortunne. Przecież w końcu coś się dzieje i nie jest nudno. Młody samiec w końcu doszedł do przywódcy, usiadł i przemówił:
-A cóż macie nam do zaoferowania poza handlem ziółkami? Nawet jeśli macie dobry towar, to nie sądzę że rozkradanie nam zwierzyny było tego warte. Poza tym: równowagę przywrócili nasi bogowie, w dużej mierze dzięki Erycalowali. Wtedy narodził się też Ateral. Żadna w tym wasza zasługa. No i na koniec: Do puszczy, poza wyspą proroków, każdy z wolnych stad ma swobodny dostęp, więc mam kompletnie gdzieś wasze zakazy. Nie należycie do tego miejsca, więc nie macie praw dyktować czy nawet proponować jakichkolwiek zasad. Kiedy będę chciał tam pójść to pójdę. Jeśli mi coś zrobicie, to moje stado was zabije. To bardzo proste
Młody samiec skończył przemawać i patrzył się teraz z wyrazem pozbawionym pyska na elfkę
: 16 lip 2014, 22:42
autor: Zwiastująca Łuska
Samica pyskiem bez wyrazu słuchała słów każdego po kolei. Nadal siedząc kawałek za Szydercą, pokręciła lekko głowę i zmrużyła oczy w zamyśleniu ~ Pozwólcie, że i ja na chwilę zajmę głos. Zgadzam się z moimi poprzednikami. To są nasze ziemie i nie można dyktować nam zasad, ewentualnie coś zasugerować. Ale chciałabym zwrócić także uwagę pozostałym smokom tu zgromadzonym, że elfy nie przybyły tutaj ot tak, by im się tu spodobało. Zawdzięczamy im nadejście wiosny i nadchodzącą równowagę. Im też się coś należy. Gdyby nie oni, nadal wiele istot ginęłoby z głodu. Nie możemy być tacy egoistyczni. Możecie się ze mną nie zgodzić, ale ja myślę, że powinniśmy jakoś podziękować elfom za to, co dla nas zrobiły ~ powiedziała spokojnie, na chwilę spoglądając na Talaith. Może chociaż ta dobroduszna smoczyca ją poprze? Nie znała jej zbyt dobrze, ale czuła ciepło emanujące od tej uzdrowicielki. Może chociaż ona chociaż po części zgodzi się z młodą adeptką. Wolała nie myśleć, co zaraz powie Przywódca. Pewnie znowu jakaś docinka i zmieszanie tej młodej z błotem.
: 16 lip 2014, 22:55
autor: Najstarszy
– Wydajecie się być przekonani, że przybyliśmy korzystać z waszej ochrony i waszej zdobyczy – powiedziała cicho Amarie. – Przybyliśmy korzystać z ochrony waszej bariery, stworzonej przez waszych bogów, i nie mamy zamiaru dotykać ani waszej zdobyczy ani innych rzeczy znajdujących się na terenach waszych stad. Oferujemy wymianę przedmiotów przez nas znalezionych za barierą, tam, gdzie wy nie wychodzicie, a także leczenia przeprowadzane przez jednego z naszych Konsyliarzy, aby odwdzięczyć się za darowane nam miejsce. Najwyraźniej według niektórych lepiej jest wyciągać błędne wnioski niż zapytać o wyjaśnienie.
Spojrzała na Aterala.
– Ale zachęcam do zapytania się jednego z waszych bogów czy Drzewo Odnowy i my sami mieliśmy do czynienia z powrotem wiosny i przywróceniem równowagi. Czy mogłabym tu stać i przemawiać do was mówiąc że tak jest, gdyby było inaczej? W jego obecności? – bladą dłonią wskazała Aterala.
Czy byli tak spragnieni walk, że widzieli wrogów tam, gdzie ich nie było? Prawdopodobnie. Prawdopodobnie podjęła błędną decyzję, polegając na uprzejmym zachowaniu tych, którzy ich zaprosili. Najwyraźniej te smoki były garstką wśród innych pod barierą.
Ciekawe jak długo zajmie im zorientowanie się jak bardzo przypominają tych, przed którymi chronią się pod ta magiczną osłoną.
– Powiedziałam to, po co musiałam powiedzieć – zwróciła się do boga śmierci. – Dziękuję za szansę przemówienia na tym zgromadzeniu, ale muszę już wracać.
Po tych słowach odwróciła się i odeszła, po ledwie kilku krokach dziwnie wtapiając się w tło. Nie pozostał po niej nawet zapach.
: 16 lip 2014, 23:03
autor: Uśmiech Szydercy.
Szyderca nie był smokiem, który zamykał własnym smokom pyski. Każdy z cienistych miał prawo wypowiedzieć się w taki sposób, jaki mu odpowiadał. Kheldar spojrzał najpierw na swego bratanka, a jego słowa skwitował zadowolonym, drapieżnym uśmieszkiem. Jak zwykle nie zawiódł się na Antrasmerze i jego rozumowaniu, choć miał zgoła inne zdanie odnośnie wkładu "bogów" w całą sprawę. Niemniej, miał rację. Jeśli jakikolwiek elf podniósłby plugawą rękę na któregoś z cienistych, będą mieli na głowie całe stado, które rozszarpie ich ścierwa na krwawe ochłapy.
Zaraz potem wysłuchał Cassandry, nie przerywając jej, a na koniec skwitował jej słowa gardłowym, rozbawionym śmiechem.
– Nic im się nie należy. Mogą co najwyżej błagać nas, byśmy zgodzili się respektować ich "prośby". A moje podziękowania to sam fakt, że jeszcze żyją – oznajmił Kheldar ironicznie i sapnął kpiąco. "Nie może być egoistyczny"? Cóż. Sęk w tym, że może. I będzie.
: 17 lip 2014, 10:01
autor: Jad Duszy
Jad przeciągnął się lekko, zerkając na moment na Cienistą, która tak wysławiała przywrócenie wiosny. Jego oczy rozbłysły rozbawieniem, a na pysku pojawił się cyniczny uśmiech.
– O tak, Drzewo odnowy jest cudowne. Przywróciło nam wiosnę, bla, bla, bla – Zakpił, drapiąc się po brodzie. Potem postawił łapę na ziemi, wciąż nie spuszczając wzroku z Cassandry, czy jak jej tam. – A przy okazji... Twierdzili, że chcą ochrony naszej bariery. Nie pomyślałaś, przed czym chronią to drzewo? Bariera obrania nas jedynie przed Równinnymi... Ale z pewnością są inne istoty, które chciałyby je zdobyć lub zniszczyć. Istoty, które mogą bez przeszkód przekraczać barierę. A kto stoi pomiędzy barierą a "ich puszczą"? Sprowadzili nam wiosnę, jak twierdzą, ale równie dobrze mogli sprowadzić dodatkowe zagrożenie. Bilans został wyrównany – wzruszył barkami ze znudzeniem. Jego sowa wydawały się właściwie nie skierowane do nikogo. Zupełnie, jakby po prostu myślał na głos. Wszyscy wysławiali sprowadzenie wiosny, nie patrząc na dodatkowe konsekwencje. Najwidoczniej puścili mimo uszu słowa elfki o fakcie, że jej klan chroni Drzewo Odnowy. A skoro je chroni, to musi istnieć coś lub ktoś, przed kim trzeba je chronić. Jad długo był poza bariera, wbrew temu co twierdziła Amarie, że oni jej nie opuszczają. Wiedział, ze za barierą czają się nie tylko Równinni. Nie przeszkadzało mu wcale, że drzewo Odnowy mogło sprowadzić zagrożenie – przynajmniej byłoby ciekawie. Ale co z tymi, którzy nie podzielali jego miłości do interesujących rzeczy? Przeniósł wzrok na Aterala.
– Możemy już iść? – Zapytał boga Śmierci. Ateral z pewnością nie spodziewał się po nim pokłonów i całowania elfich stóp. Ale może szarołuski miał coś ciekawszego do oznajmienia?
: 17 lip 2014, 12:06
autor: Esencja Przeszłości
Esencja uniosła odrobinę pysk, kiedy tuż obok niej pojawiła się sylwetka Kheldara. Wykrzywiła gadzie wargi w nieco ironicznym, acz spokojnym uśmiechu, czując, jak jego skrzydło w zaskakującym geście spoufalenia opada na jej grzbiecie. Smoczyca nigdy nie zdawała sobie sprawy z tego szacunku, który okazywał jej Wojownik, jednak widząc tą manifestację swego zadowolenia, nie chcąc osładzać ją ckliwymi słowami odpowiedziała:
– Dobrze znowu ujrzeć twój pysk, Kheldarze, coś czuję jednak, że nawet głos rozsądku nie zmiękczy twych skostniałych poglądów – mówiąc jej głos był niezwykle cichy, wydawał się wręcz płynny, napływając do ucha Kheldara, aby jedynie on mógł ją usłyszeć. Można było wyczuć w tym przekomarzaniu się jakąś czułość, był jej przyjacielem, ale czasami zastanawiała się, czy ta przyjaźń nie skończyłaby się równie nagle, gdyby ich poglądy zanadto się... rozprzęgły.
Widząc jasną sylwetkę młodego samca, przekrzywiła z zainteresowaniem pysk, a gdy młodzik otarł się delikatnie o nią, w ślepiach wiekowej Czarodziejki błysnęło zrozumienie...
– Ingmar... – szept otulił go, czuły i ciepły, był zarówno powitaniem, jak i oznakiem jej uczuć.
W nastepnej chwili smoczyca musiała skupić się na tym, co się działo, a z każdym słowem swych współplemieńców, jak i Jadu, czuła rosnącą irytację. Zakołysała ogonem, wlepiając wejrzenie czarnych slepi w młodą fioletową samiczkę... Bardzo przypominała jej zmarłą Przywódczynię Ognia, nie wiedziała, czy ją znała... Wątpiła w to, ostatnimi czasy nie była nazbyt towarzyską jednostką Cienia.
Mlasnęła krótko długim, rozwidlonym językiem, muskając uspokajająco końcówką ogona zadnią łapę Talaith, widząc smutek malujący się w jej łagodnych ślepiach.
– Czasami miewam wrażenie, że nasze poczciwe smoki stały się zarozumiałymi gadami o tak skostniałych i pokrętnych poglądach, iż w znacznej mierze już niebawem zaczniemy przypominać tych, przed którymi przez pokolenia staramy uciekać. Cóż, bariera właśnie po to powstała, aby chronić nas i kolejne pokolenia przed ślepym okrucieństwem równinych. Wielu z was podważa jakiekolwiek prawa bóstw, które nas stworzyły, zapominają, bądź nie chcą wierzyć pomimo jawnych świadectw i potęgi, ale i dobroci. Nie winię żadne z was, macie prawo wyboru, wolną wolę. Jak my, które sprowadziłyśmy leśny lud na te ziemie, proszone o pomoc właśnie przez boski panteon. Widzicie wszędzie zagrożenie, niczym stado lękliwych baranów. Nie dostrzegacie dób, które mogą wyniknąć z tego, co się dzieje. Ile straciliśmy bliskich, ile młodych, ilu przyjaciół i rodzin, przez wieczną zmarzlinę, która odebrała nam zwierzynę i leśne plony Alaleyi? Czyż gościna tych jednostek, które pomogły przywrócić równowagę, nic dla was nie znaczy? Czy możliwość powrotu równowagi na ziemiach aż tak was odstręcza? Jaki jest powód? Są inni, nie należą do naszej kasty, są tylko elfami – głos smoczycy był spokojny, tak dziwnie cichy, a jednocześnie wyraxny, gdy patrzyła na zebrane smoki. Na koniec jednak w głosie smoczycy pojawiły się nieco zgryźliwe nuty. – Nikt nie każe oddawać wam swych ziem, zwierzyny, do której rościcie sobie wyłączne prawo, ani dóbr materialnych, jakiekolwiek by one były. Ich one nie interesują, chcą jedynie ochrony drzewa, które swą magią obdziela wszystkich po równo. Proponują nam, tym którzy nimi gardzą pomimo braku wiedzy o nich, wymianę, niekoniecznie równą, ponieważ sami mamy to, czego oni mieć tu nie mogą. Swoje rodziny, swoje plemię, swe ziemie i poczucie przynależności, ale jak widzę nic się nie zmienia, każdy myśli jedynie o własnym pysku i zadzie, który próbuje zaspokoić, nie rozważając korzyści dla współbraci i przyszłych pokoleń – zakończyła, unosząc odrobinę pysk.
: 17 lip 2014, 13:35
autor: Nathi
Nie przejął się zbytnio tym, że znaleziono błędy w jego zdaniu i wytknięto mu nieznajomość tematu. On swoje wiedział. Elfów nie powinno tu być, i tyle. Zdania reszty smoków słuchał jednym uchem, komentując je na koniec głośnym ziewnięciem. Gdy ta smoczyca – Esencja Przeszłości – której z resztą nie znał, zaczęła mówić, zaczął się martwić, że nigdy nie skończy. Skończyła, a on uznał to za doskonałą porę na opuszczenie spotkania. Nic ciekawego nie mogło już się tam wydarzyć.
Obrócił się, kierując się powoli w kierunku ziem swojego stada. Wtedy przyszła mu do głowy jeszcze jedna myśl, którą postanowił wypowiedzieć na głos. Nie tak głośno, jak poprzednio, ale wciąż mogło go usłyszeć kilka pobliskich smoków.
– Chronić? Ciekawe przed czym. A teraz przepraszam, ale muszę iść do Krain Wróżek i zniszczyć Krzew Odrodzenia, żeby sprowadzić na ich ziemie wieczną jesień – powiedział ironicznie. Fakt, że elfy zaczęły okupować część ich terenów tylko po to, żeby chronić jakieś przypadkowe drzewo wydawał mu się coraz zabawniejszy. – Żałosne – syknął pod nosem na koniec, opuszczając miejsce spotkania.
: 17 lip 2014, 15:14
autor: Jad Duszy
Przewrócił lekko ślepiami, słuchając wypowiedzi Esencji.
– Ależ się rozgadałaś – mruknął ze znużeniem, ale jego rozbawiony wzrok spoczywał na smoczycy. – Nikt nie chce ich stad wyrzucić. To nie ich obecność jest problemem, Esencjo, ale ich nastawienie. Są tu gośćmi, zaproszonymi przez was, a jednak ŻĄDAJĄ, nie dając nam prawa do sprzeciwu, zachowując się nie jak goście, a jak najeźdźcy. O ile łatwiej byłoby, gdyby zamiast wywyższać się ponad innych, powiedzieli po prostu "proszę nie wchodźcie na teren naszego obozu bez pozwolenia"? Zamiast tego przyszli, zagarnęli co chcieli, zrobili tam, co chcieli i żądają od nas tego i tamtego, jednocześnie grożąc, że w razie, gdybyśmy się na to nie zgodzili po prostu nas sprzątną – jego głos brzmiał dzisiaj wyjątkowo jadowicie. Najzwyczajniej w świecie Jad nienawidził takiej ignorancji. Nie miał nic przeciwko elfom na tych terenach, niech sobie robią, co chcą i tym podobne, ale te wszystkie "ochy" i "achy" na ich temat stały się wyjątkowo irytujące.
– Niech robią co chcą, ale przestańcie ich traktować jak bóstwa. To takie same istoty jak ty czy ja i nie sprowadziły tu Drzewa Odnowy dla naszego dobra. Sprowadziły je tu, bo te tereny są chronione barierą, która ochroni ICH przed równinnymi. Założę się, że gdy ich spotkaliście nie padli plackiem na ziemię, błagając o to, by mogli nam pomóc odpędzić zimę i zasadzić tu Drzewo Odnowy. Nie obchodziło ich, ze pisklęta umierają z głodu, a zima trwa w najlepsze. Zapewne dopiero gdy powiedzieliście im o barierze łaskawie zgodzili się zasadzić tu swoje drzewo. Ale nie zrobili tego dla was, a właśnie dla tego Drzewa. Nadejście wiosny, a tym samym pomoc nam jest jedynie efektem ubocznym. Czerpią z tego takie same korzyści, jakie my możemy czerpać z ich obecności. Ona sama to powiedziała, chociaż bardziej oględnymi słowami. Bilans korzyści dla obu stron jest taki sam. Przestańcie ich traktować jak wybawicieli, bo nie pomogli nam jedynie z dobroci serca – jego głos brzmiał tym razem tak, jakby wszystko to przestało go nawet bawić. Był po prostu znudzony tym uwielbieniem, na który elfy sobie po prostu nie zasłużyły. Owszem, sprowadziły wiosnę – ale tylko dlatego, ze tu były bezpieczne. gdyby nie bariera miałyby w nosie to, czy zima kiedykolwiek się skończy. Szukały jedynie bezpiecznego miejsca dla swojego Drzewa, bez względu na to, czy pomogły przy tym komuś czy nie. Ale przecież dużo lepiej jest układać hymny na ich cześć, nie zauważając zwykłego faktu – elfy nie przyszły tu dla nich. Jego ślepia zmrużyły się lekko, gdy patrzył na Esencję.
– A może zaprzeczysz, że nie zrobiły tego dla drzewa, a jedynie dla nas? Że nie musieliście ich przekonywać, by tu przyszły? Może słysząc o naszych kłopotach same zaoferowały swoją pomoc, zanim jeszcze usłyszały o barierze i ochronie, jaką daje? – Zadrwił z cynicznym uśmiechem na pysku. Ciekawe, kto tu dba o własny zad – oni, czy może właśnie elfy?
– Nikt nie twierdzi, że ich pomoc była zbędna i otrzymali nasze podziękowania. Dostali zaproszenie, niech sobie tu zostają. Ale skoro chcą tu zostać powinni najpierw ustalić z nami zasady, zamiast narzucać nam własne i oczekiwać, że bez szemrania ich żądania zostaną wysłuchane. Współpraca wynika z chęci obu stron, a nie wtedy, gdy jedna ustala zasady i narzuca je drugiej. Zwykła uprzejmość, zanim coś się ustali wystarczyłaby elfom do uniknięcia jakichkolwiek konfliktów, skoro mamy mieszkać obok siebie – wzruszył barkami, ponownie się przeciągając.