Strona 2 z 27
: 06 lut 2014, 20:28
autor: Zabójczy Umysł
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Oho. To warto zapamiętać. Przyda mi się to do męczenia Promienia Jutrzenki. Aż dziwne, że ma opiekunka o tym nie wspomniała. A przecież mogła, czyż nie? Skoro wspomniała mi o drapieżnikach, mogła przecież dodać, że aby zabić te zwierzaki trzeba się nieco namęczyć, a i nie dają one tylko samo mięsa co zwierzęta roślinożerne. Niby drobny fakt, ale jednak bardzo ważny. Argh. Trzeba będzie sobie poważnie porozmawiać z TĄ ziemną. Oj tak. I to tak konkretnie. Naburmuszywszy się, wydałam z siebie ciche parsknięcie. Zaraz? Zaraz? Dostałam przecież pytanie, czyż nie? Ok. W takim razie o drapieżnikach porozmawiamy sobie z czarodziejką, ale nie dziś. Dziś mi się nie chce. Może jutro? Albo pojutrze? O taaaak. No dobra, czas na te nieszczęsne rangi. Oh.
– Przywódca przewodzi stadu i na nim ciąży największa odpowiedzialność za jego losy. to bardzo odpowiedzialna funkcji i bardzo problematyczna Zastępca jak sama nazwa wskazuje zastępuje Przywódcę gdy ten jest chory lub nieobecny, a po jego śmierci, odejściu lub rezygnacji to on najczęściej zostaje Przywódcą. Uzdrowiciel zajmuje się leczeniem smoków i dbaniem o ich zdrowie, zaś Kleryk uczy się na uzdrowiciela, pomaga mu w zbieraniu ziół. Łowca poluje dla stada, dzięki czemu niepolujące smoki nie muszą martwic się o to, że umrą z głodu. Czarodzieje zajmują się magia. Obowiązkiem wojowników jest obrona stada, to mistrzowie walki fizycznej. Adepci to młode smoki, które wciąż się kształcą,a Pisklęta to najmłodsi członkowie stada, którzy dopiero poznają otaczający ich świat
Krótko i na temat. Tyle powinno wystarczyć. Czekając na kolejne polecenie, zaczęłam sobie rysować pazurem po śniegu. Jedna kreska, potem druga, trzecia ...
: 06 lut 2014, 20:34
autor: Znamię Chaosu
Krotko, za krotko. Ale to Nieposkromionemu wystarczylo. Sluchal z uwaga slow Chochlika, by po zakonczeniu wywodu skinac lbem.
-Tak, masz racje. Jednak zapomnialas o jeszcze jednej randze. Jest nia Starszy. Starszy to smok, ktory jak sama nazwa wskazuje, jest juz wiekowy i w stadzie pelni funkcje doradcy i nauczyciela. Z nim kazdy smok musi sie liczyc, bowiem nikt nie przezyl tyle, co Starszy.
Tak, ta ranga faktycznie byla niedoceniana, on z przyjemnoscia ja przyjmie.
-A co do Czarodziei, ich obowiazkiem rowniez jest ochrona stada.
Dodal po chwili i usmiechnal sie polgebkiem.
-A teraz opowiedz mi o stadach, co o nich wiesz?
//Krwiozerczym bedziesz mam nadzieje aktywna podczas wojny?
: 07 lut 2014, 11:32
autor: Zabójczy Umysł
//No ba :P
Przekrzywiłam nieco głowę, zamyślając się na chwilę. Czy aby Starszy jest rangą? Nikt mi o niej wspominał, stąd też musiałam to wyjaśnić jak najszybciej. – A czy to na pewno jest ranga? Bo nikt mi o niej nie mówił, a skoro to jest kolejny etap w hierarchii, to dlaczego to ona jest pomijana? – pytanie może i głupie, ale nie dla mnie. Dla mnie to było oczywiste pytanie, dośc inteligentne pytanie. Zakrawające na miarę księzycowego, może dwuksiezycowego pisklaka, który zastanawia się dlaczego nie mam takiego miękkiego, cieplutkiego, futerka jak mama albo tata? Słysząc poprawkę, wyszczerzyłam się. Tak, tak, wiedziałam o tym, ale czemu o tym nie wspomniałam? No cóż. Chyba z lenistwa. Nie chciało mi się, o! Zaraz potem, przyjrzałam się swojemu dziełu. Niby przypominało to drzewo, ale ... no własnie przypominało. – Hm. Nie znam innych Stad. Wiem jednak, że smoki w Ziemi są leniwe, tylko by spały i spały; niektórzy dręczą bez powodu inne smoki, głównie pisklaki; większość nie odpowiada na zadawane pytania, albo je ignorując albo podsumowują to stwierdzeniem później
Ot, w kilku krótkich zdaniach, podsumowało to zdążyłam zaobserwować. Co prawda, nie był to idealny obraz tego co działo się w mym obozie, ale to już nie był mój problem. Nie znałam po prostu innego wyobrażenia Ziemi. Poza tym, co ja mam reaklamę robić? Że jest cudownie, że wszyscy są dla siebie mili? O nie! tak to nie będzie. Najgorsza prawda jest o wiele lepsza niż najlepsze kłamstwo.
: 07 lut 2014, 15:54
autor: Znamię Chaosu
Pokiwal powoli lbem.
-Tak, to jest ranga. Jednak malo ktory smok dozywa tak sedziwego wieku, by objac ta range, wiec z czasem....jest po prostu zapominana.
Oznajmil, wyjasniajac, czemu mlodziutka samiczka mogla nie slyszec wczesniej o takiej randze. Zbyt wiele smokow umieralo za mlodu, zbyt wiele rezygnowalo z zycia ot tak. Pokiwal powoli lbem. A wiec tak sie miala sytuacja w Ziemi? Wielkie Marzenie Ziemi, choc przyjal dosc zabawne imie sprawial jedynie, ze po prostu tam, dzialo sie tak, jak dziac nie powinno w stadzie. Kto by myslal, by piskle traktowac w taki sposob? Nie skomentowal tego.
-Wasze stado, stado Ziemi z zalozenia powinno byc spokojne. Bowiem podania i legedny glosily, iz smoki Ziemi najbardziej miluja nature i cisze. Byly zawsze spokojne, niczym glazy, jednak gdy ktos je zezloscil, byly wrecz bezlitosne. Z waszego stada podobno rodza sie najlepsi Lowcy, a patronem jest najwyzszy bog, bog wytrzymalosci, Immanor. Moje stado, stado Wody to smoki ciche i tajemnicze. Jednak potrafia byc nieprzewidywalne, niczym gorski potok. Smoki z mojego stada czesciej kieruja sie rozumem, niz sercem i z niego slyna najlepsi Czarodzieje. Nasza patronka jest Naranlea, boginii magii. Trzecim ze stad, jest stado Ognia. To porywcze, gwaltowne smoki, ktore trzymaja z tymi, ktorzy w danej chwili sa im przydatni. Domena Ognia jest odwaga, stad dlatego pochodza najlepsi Wojownicy, ich patronem jest Kammanor, bog sily. Ostatnim, najnowszym stadem, jest stado Cienia. To zdradliwe i tajemnicze istoty, ktore swoimi podstepami i czujnymi zmyslami zaslynely z najlepszych strategow. W tym stadzie nacisk klada na dyscypline i wiernosc stadu. Ich patronem jest bogini percepcji, Lahae.
To by bylo na tyle jesli chodzi o stada.
-Opowiedz mi wiec o rasach, bo wspominalas, ze je znasz. Wymien je wszystkie i scharekteryzuj trzy z nich. Ale nie skrotowo.
: 08 lut 2014, 12:13
autor: Zabójczy Umysł
Słuchałam, analizowałam, zapamiętałam. I tak niemal do samego końca. Ok, do Wody i Ognia nie miałam żadnych zastrzeżeń bo po prostu nie znałam tych przedstawicieli. Co prawda, z Wody poznałam tylko dwa smoki, właśnie przywódcę Wody i ich Uzdrowicielkę, ale przecież na podstawie dwóch smoków nie będę oceniać całe Stado, czyż nie? To by było dość głupie. Poza tym, wcale Esencja Maddary wcale nie wydała mi się jakaś tajemnicza albo nieprzewidywalne. Nie. Ona zdawała się być ok. Pomocna, ciepła ... chyba musiała mieć wiele piskląt, albo swoich własnych, albo adoptowanych, bo według mnie, na pewno tego wielkiego uwielbienia nie wyniosła by tego nie wiadomo skąd. A Nieposkromione Wody? No cóż? Jemu bliżej do wąchania kwiatów od spodu a nie od tej drugiej strony. Jak już mówiłam, nie ma w nim życia, więc nie kwalifikuje się ani do jednego, ani do drugiego. Ani do tajemniczości, ani do nieprzewidywalności. Piekielnie ze mnie inteligenta istotka, czyż nie? I nawet nie musiałam za długo nad tym myślec. Ah/ Ale jak to mówią, ten typ tak ma. – A co do tej Ziemi, to są takie ... nieprawdziwe informacje, czy tak? – gdybym znała słowo stereotypy zapewne bym go użyłą w swojej wypowiedzi, no ale skoro nie znałam tego słowa, to musiałam sobie inaczej poradzić. – Ok. Z stwierdzeniem, że lubimy naturę to się akurat zgodzę, bo raz, że mamy dużo lasów, a dwa, większość z naszych, ma legowiska zbliżone do naturalnych kryjówek. Pełno mchu, pełno jakiś igieł, jakieś takie dziwne, długie, czasami skręcone, rosliny zasłaniające wejście ... ale reszta? – drążenie jakiegoś tematu, nie wazne czy w dobrą stronę czy też i nie, chyba leżało w mojej naturze. I to nawet nie była ciekawość, tylko stwierdzenie faktu. Żaden z "naszych" nie był ani spokojny ani ... jak to wodny okreslił? ... kamienny? Idźmy dalej. Rangi znałam, więc jak tylko usłyszałam to słowo, to ślepia mi zabłysły. Dość nieładnie. – Co do smoczych ras, to na terenach Wolnych Stad jest ich bardzo wiele, choć zdecydowaną większość stanowią prawdopodobnie smoki skrajne, a więc łączące w sobie krew i wszelkie cechy więcej, niż jednej rasy. Na początek smoki drzewne, ich cechą charakterystyczną jest to, że plują żrącym kwasem, mają bardzo chwytne łapy i skrzydła oraz długie i cienkie ogony. Nietrudno się domyślić, że świetnie się wspinają i darzą szacunkiem jeśli nie miłością wszelkie roślinki i drzewa. Często mają zielone lub brązowe odstające łuski. Smok bagienny również pluje kwasem, ale czasami są i takie wśród nich co zieją ogniem. Te lubią wodę, wilgoć i tereny podmokłe. Można je poznać po szczątkach błony pławnej między palcami, na ciele nie mają wyrostków rogowych, ale za to czasami ich ciało posiada grzebień wzdłuż kręgosłupa, co jest pomocne podczas pływania. Te smoki najczęściej bywają niebieskie albo zielone. Smoki morskie są bardzo podobne do smoków bagiennych, lecz różnica pomiędzy nimi jest taka, że te morskie między palcami posiadają pełną błonę oraz mają też mniejsze skrzydła od bagiennych. Nie lubią lądu i wyjątkowo nienawidzą latania, choć bywa, że potrafią latać. Tylko smok morski umie oddychać pod wodą, ale ani nie pluje kwasem, ani nie zieje ogniem, ani lodem. Ja jestem smokiem skrajnym, gdyż posiadam zarówno cechy smoka drzewnego jak i bagiennego.Smok wywernowy nie ma przednich łap, ale za to bardzo mocne skrzydła i dobrze umięśnione tylne łapy. Na skrzydłach z reguły ma dwa palce, którymi potrafi unosić przedmioty. Jak zdecydowana większość smoków zieje ogniem, lubi skaliste miejsca. Smok zwyczajny, to klasyczny przedstawiciel rasy smoków, posiadający jej wszystkie cechy charakterystyczne, ale zarazem nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród pozostałych podgatunków, których jest zarazem przodkiem, zieje zawsze ogniem. Obecnie bardzo rzadko można spotkać smoka tej rasy. Smoki bezskrzydłe są nieco podobne do smoka zwyczajnego, lecz nie posiadają w ogóle skrzydeł, ich tułów jest za to często wydłużony, zaś łapy krótkie. Smok bezskrzydły tak jak drzewny jest zwinny i może się wspinać po drzewach. Bezskrzydłe najczęściej są ciemne, a zieją ogniem. Smoki górskie jak mówi sama ich nazwa uwielbiają góry i wspinaczkę po nich, są dość duże no i zwinne rzecz jasna. Zieją lodem, a niektóre z nich czasami plują kwasem. Mają dwa chwytne palce na skrzydłach, dwie pary łap oraz całe mnóstwo rogowatych i kostnych wyrostków, przez co wyglądają czasem nieraz na kolczaste stwory. Ich łuski są twarde i mocne. Smoki pustynne zieją ogniem jak większość i są wprawdzie bardzo zwinne, lecz wyróżniają się tym, że ich łuski nigdy nie mają ciemnej barwy, a zazwyczaj są piaskowe, jasne lub zupełnie białe. Te smoki nie mają rogowych grzebieni i wyrostków, bo to utrudniałoby im wymianę ciepła. W zamian za to mają duże, szerokie skrzydła, dzięki którym skutecznie się chłodzą, ale nie potrafią jednak zbyt długo wytrzymywać w powietrzu. Smoki powietrzne są podobne do pustynnych z tą różnicą, że mają nieco większe ciała, a ich łuski są elastyczne, trójkątne i opływowe. To sprawia, że używając zarazem długich, cokolwiek wąskich skrzydeł potrafią one znakomicie zwinnie i szybko latać, poruszając się w powietrzu. Jest to najlżejsza ze wszelkich ras, o jasnych maściach. Zazwyczaj smok powietrzny zieje ogniem, lecz bywają też i takie, które zieją lodem. Smok z Północy posiada grube, niekiedy także długie futro, które bez problemu chroni ich przed zimnem. Zamiast błony na skrzydłach mają pióra.I wreszcie ostatnia rasa, smok jaskiniowy. On również zieje ogniem, ale w czasie dnia często bywa leniwy i powolny. Ma raczej niewielkie skrzydła i niezbyt przepada za używaniem ich w locie, a jego łuski są twarde, grube i z reguły o ciemnych barwach. Smoki jaskiniowe najbardziej lubią przesiadywać w ciemnościach, szczególnie kiedy dzień jest najcieplejszy, a oprócz tego mają bardzo dobry wzrok
: 05 mar 2014, 11:35
autor: Krzyk Honoru
No i w końcu, mam okazję nadrobić zaległości. I to nie byle jakie zaległości, bo muszę w końcu dowiedzieć się czegokolwiek o terenach Wolnych Stad. Przyszedłem tu z nikłą wiedzą i jestem świadom, że muszę to nadrobić.
Nauk zgodziła się udzielić mi Cienista, jednak nie kojarzę jej imienia z czasów, kiedy jeszcze za barierą spotkałem Aidena i jego towarzyszów, więc musi to być jakaś nowa członkini. Nie ważne. Ważne, że jest na tyle uprzejma by mi pomóc.
-Tylko bądź miły.– polecił mi tata przysiadając na lodowatej skale.
-A czy ja kiedykolwiek byłem niemiły?– oburzyłem się. -Ja zawsze jestem miły!– bulwersowałem się dalej, a tata śmiał się ze mnie w najlepsze. Klapnąłem na ziemię, plecami do demonstrując swoje oburzenie.
-No już, nie obrażaj się, to nie przystoi praktycznie dorosłemu smokowi.
Odwróciłem się do niego i zachowując jak typowe pisklę, wysunąłem swój język na chłodne powietrze pokazując tacie co o tym myślę.
: 09 mar 2014, 15:57
autor: Esencja Przeszłości
Opuszczenie mojego legowiska powinno być dobrym pomysłem, zwłaszcza, że minęły już dwa księżyce odkąd z niego wyszłam. Nie czułam jednak, aby spłynęło na mnie jakieś błogosławieństwo. Było niezwykle mroźno i nieprzyjemnie, ale jakoś nie przejmowałam się tym nazbyt. Już dawno uodporniłam się na ten chłód. Nie wystartowałam w powietrze, a jedynie ruszyłam ku Czarnym Wzgórzom wczesnym świtem, wiedząc, że podróż nie będzie trwała krótko.
W końcu dotarłam do Skały, która była umówionym miejscem spotkania dostrzegłam ciemno łuską sylwetkę swego ucznia. To musiał być on, chociaz nigdy wcześniej go nie widziałam. Zbliżyłam się do smoka spokojnym krokiem, kołysząc lekko niezwykle długim ogonem i stanęłam na przeciw niego, skinąwszy mu lekko rogatym łbem, pomiędzy którymi to rogami powiewała długa, granatowa grzywa.
– Witaj, czy to ty jesteś Piękny Kolec? – mruknęłam swym cichym głosem, patrząc czarnymi ślepiami na samca.
: 09 mar 2014, 17:13
autor: Krzyk Honoru
Pogrążony w zadumie nie dostrzegłem w pierwszym momencie, że ktoś się do mnie zbliża. W końcu jednak usłyszałem skrzypienie śniegu pod czyimiś łapami. Podniosłem nieco zamglony, rozkojarzony wzrok na samicę, która właśnie stanęła naprzeciw mnie.
-Witaj.– skinąłem jej łbem. Czy ona o coś pytała? Hmmm jeśli tak, nie dosłyszałem jej słów. Głupie myśli. -Jestem Piękny Kolec.– przedstawiłem się wiedząc, że tego wymaga kultura.– Adept Ognia. – dodałem gwoli ścisłości.
-Chciałbym poprosić cię o naukę wiedzy i mediacji. Nie jestem rodzimym mieszkańcem Wolnych Stad więc tutejsze zwyczaje są mi nieco obce. – wyjaśniłem, jakby tłumacząc się z tego, że mimo swego wieku dalej nie mam podstawowej wiedzy.
: 09 mar 2014, 22:20
autor: Esencja Przeszłości
Zastrzygłam długim, pręgowanym uchem, unosząc nieco wąski pysk, aby móc spojrzeć uwazniej na jasno łuskiego samca z niejakim wręcz zastanowieniem. Być może nawet w moich czarnych ślepiach pojawił się błysk rozbawienia? Tak, czy siak uśmiechnęłam się leciutko samymi kącikami gadzich warg.
– Mnie zwą Esencją Maddary, Uzdrowicielka – przedstawiłam się, zgadzając się na takie rozegranie sprawy.
Dlaczego nie dodałam, że jestem Uzdrowicielką Cienia? Bo nią nie byłam. Odkąd przeszłam do Cienia leczyłam może jednego Cienistego, każde z nich wolało poddać się w łapy Talaith, nie ufali mi, co o tyle zakrawało na hipokryzję, iż jako Wodna zwracali się do mnie znacznie częściej. Nie rozpatrywałam tego jednak. Nadal rozważałam przejście na stronę Czarodziejów... Ale... nie chciałam kolejny raz zdradzać temu, czemu ślubowałam. Chociaż ślubowałam jako Czarodziejka, tak więc czy powrót to ów rangi nie byłby odpowiednim? Może dałby mi to coś, czego mi brakowało?
Zamruczałam cicho.
– Zatem mogę Ci pomóc. Od czego wolałbyś zacząć? – spytałam spokojnym głosem, przysiadając na zadnich łąpach, jednoczesnie przenosząc długi, pasiasty ogon ku przednim łapom, które owinęłam.
: 10 mar 2014, 17:58
autor: Krzyk Honoru
Zerknąłem na ojca, który stanął obok mnie i uśmiechał się lekko. Coś czuję, że ten uśmiech jest bardziej kpiący niż pokrzepiający. Prychnąłem. I tak czuję się urażony tym jego "tylko bądź miły".
Zmrużyłem oczy zastanawiając się od czego chcę zacząć. Hmmm... jest wiele rzeczy o które powinienem zapytać.
-Na początek może chciałbym dowiedzieć się czegoś o bogach. – Tak, tak będzie najrozsądniej. Nic nie wiem o tutejszej religii, a przecież nie wypada nie wiedzieć choćby podstawowych informacji na temat patrona własnego Stada. Taki wstyd! Smok pyta mnie o kogoś tam a kogoś, a ja mogę tylko świecić oczami zawstydzony.
: 14 mar 2014, 11:04
autor: Esencja Przeszłości
Mojej uwadze nie uszło to, iż samiec odwraca na chwilę pysk i patrzy na coś koło siebie, chociaż niczego tam nie było. Hm, nie zamierzałam jednak wnikać w to, co się stało, a jedynie skupiłam się na żądaniu młodego samca.
Skinęłam krótko rogatym łbem.
Ułożyłam ogon przy przednich łapach, uderzając wolno zakończoną kitą końcówką o ziemię tuż pomiędzy nimi.
– Bogów nie da się dotknąć, ani zobaczyć, chyba, że zechcą inaczej. Są naszymi opiekunami i stwórcami. Nie mamy jednego konkretnego bóstwa, a wręcz ich cały panteon. Może więc najpierw zacznę od tego. Powiada się, że spośród całego Panteonu można wyróżnić takich bogów jak Immanor, Naranlea, Lahae, Valanyan, Viliar, Kamanor, Nenya, Uessas, Nytba, Erycal, Thahar, Tarram Upadły i Ateral. Najwyższym Bogiem jest Immanor, stwórca smoczej rasy. Jest również Ojcem Naranlei, bratem Kamanora i Tarrama, jak i opiekunem stada Ziemi. Wyobrażamy go sobie jako złotego smoka o dobrych, niebieskich oczach. Naranlea jest patronką stada Wody, twórczyni Maddary oraz tą, która obdarzyła tym darem wolne stada. Wyobrażamy ją sobie jako fioletową smoczycę i srebrzystych, głębokich ślepiach. Kamanor jest bratem Immanora, jest opiekunem stada Ognia, przypisuje mu się patronat siły. Lahae jest córką Naranlei, bogini percepcji oraz niegdysiejszą opiekunka Wiatru. Wszystkie nacje pochodzące spod kopuły Naranlei robią z nas, ze stad, rodzinę. Siostrą Immanora, partnerką Valanyana i patronką Zręczności jest Nenya. Zielona smoczyca o dużych, złotych oczach. Miłuje dobry humor.
Valanyan to cierpliwy patron Refleksu. Jest czarnym smokiem o łagodnych, błękitnych oczach.
Synem Immanora i Patronem Charyzmy jest niezwykle przekonujący, ale i kochający lenistwo Uessas. Ma srebrne łuski.
Viliar, czerwony, porywczy smok. Miłuje rozpacz i strach. Jest patronem niesłusznej wojny.
Niezwykle piękna, srebrna smoczyca o złotych oczach to uosobienie Nytby, patronki Aparycji i najmłodszej córki Immanora.
Dalej Erycal – jedyny bóg posiadający futro. Jest ono białe, a sam smok ma lodowo-niebieskie ślepia. Jest synem Naranlei i patronem Uzdrowicieli oraz uzdrowień.
Brat Immanora, Thahar, to smok z wyraźną nadwagą. Ma soczyście wiśniowe łuski i złote oczy. Jest patronem zwierzyny łownej i polowań.
Tarram Upadły. Czarny smok o pustych, szarych oczach. Błona jego skrzydeł jest mocno postrzępiona. To brat Immanora a zarazem jego największy wróg. Był Bogiem śmierci. Został pokonany i spętany w ciele Erycala. Jego miejsce zajął Ateral, samiec o niepozornej sylwetce, nieco chudy. Posiada ciemnoszare łuski, które są nieco jaśniejsze na łbie. Ma niezwykłe, czarne ślepia nakrapiane srebrzystymi kropkami. Bóg Śmierci i Sprawiedliwości – zakończyłam tą jedną wypowiedź.
– Wielu uważa, że bogowie to wymysł, ale zapominają o tym, że to, co dostają przy wykluciu, nie jest naturalne. Patron danego stada obdarza nas przy wykluciu jakimś atrybutem, w Wodzie jest to zręczność, w Cieniu percepcja, w Ziemi wytrzymałość, a w Ogniu siła. Nie raz bogowie dawali nam znak, że istnieją. Przed przybyciem Tarrama smoki mogły odwiedzać świątynie, wymieniać kamienie na mięso. Mogły znosić modły, które nie raz bywały wysłuchane. Kiedy smok podczas walki, czy polowania utracił zdolność widzenia, węchu, skrzydło, czy cokolwiek innego, modlił się do Erycala, a ten za zapłatę uzdrawiał go. Na szczęście właśnie te czasy wróciły, a po ziemiach Wolnych Stad stąpa nowo narodzony Bóg Śmierci– odpowiedziałam wedle tego co wiedziałam i sądziłam.
: 14 mar 2014, 20:09
autor: Krzyk Honoru
-A więc mojemu stadu patronuje bóg siły. Hmmm ciekawe.– myślałem na głos. Bardziej jednak zainteresowała mnie bogini, patronka Wody oraz twórczyni maddary. Musi być niesamowitą boginią.
-Wiatru? Ale jak to, przecież nie ma takiego stada.– zauważyłem marszcząc nos. Albo ja coś pominąłem, albo na prawdę nie ma stada Wiatru, o którym wspomniała Esencja.
-To Tarram przybył na tereny Wolnych Stad? Dlaczego?– zapytałem szczerze zainteresowany.– Skoro on przybył, to na pewno inni bogowie też często was odwiedzają, prawda? – przez chwilę milczałem wyliczając w myślach wszystkich bogów, których właśnie przedstawiła mi Esencja Maddary. Jest ich sporo, ale podział wydaje się być nawet logiczny. Gdy Uzdrowicielka wspomniała o Erycal od razu przyszło mi na myśl, że mógłbym iść poprosić ją o to, by wróciła mi mój dawny wygląd. Tylko czy jestem tego godzien? A może Równinni napadli na mnie z jakiegoś powodu, może to była swoista kara od bogów?
Westchnąłem ciężko. I tak nie poproszę bogini o zwrócenie mi wyglądu, więc po co się nad tym zastanawiać? Było, minęło...
– A gdzie można pomodlić się do tych bogów? Bo jak rozumiem macie tu świątynie, w których oddajecie im cześć, tak? tata słuchał z równym zainteresowaniem, co ja i teraz postanowił włączyć się do rozmowy.
-Właściwie to jest ciekawe pytanie tato. – skinąłem łbem.– Gdzie można się pomodlić do bogów?– zwróciłem się do Cienistej patrząc na nią z zaciekawieniem.
: 04 maja 2014, 17:29
autor: Kropla Goryczy
Ciche westchnienie uleciało z wąskiego pyska pięknej smoczycy. Nie pięknej poprzez oszałamiającą barwność, kształty godne tutejszej bogini Aparycji, czy kamienne ozdoby, które widywała u smoków w odległych krainach. Piękna w prosty sposób ukazany poprzez harmonię drobnych, smukłych kształtów, aksamitnego futra, przypominających rzekę złota ślepi i sposobu, w jaki prowadziła swoje ciało.
Nie często pozwalała sobie nawet na tak niewielkie opuszczenie maski bezgranicznego spokoju, która oblekała jej pysk. Nie pustka, nie obojętność. Spokój nieporuszanego przez wiatr, wiekowego emanującego potęgą dębu. Była młoda i niedoświadczona, a nieukończony trening pozostał daleko za nią, nie potrafiła więc w pełni wyciszyć swych uczuć, stłumić emocji w zarodku. Teraz więc targał nią niepokój, niepewność, wahanie spowodowane samotnością w zupełnie obcym świecie, o którym nie wiedziała niczego. Ale pysk pozostawał niewzruszony. Nauk odebranych w Błękitnej Dolinie się nie zapominało.
Wyprostowała się, a choć nie przywiązywała do tego większej uwagi, automatycznie jej ciało przyjęło sylwetkę pewną siebie i dumną. Tą, którą Wiedźma próbowała zniszczyć przez te księżyce, nieskutecznie jednak. Rozejrzała się po okolicy, ale złote ślepia nie skupiły się na niczym konkretnym.
Wiedziała już, że znajduje się na 'terenach wspólnych'. Do kogo jednak one należały? Dla kogo są one wspólne? Wciąż pozostawało wiele pytań bez odpowiedzi. Deirdre więc nie opuściła miejsc znaczonych wonią wielu smoków o różnych zapachach – siarki, wilgotnej ziemi, czy głębokiej jaskini. Choć ta ostatnia woń zdążyła się osadzić na jej futrze, gdyż przez tereny przesiąknięte nią przechodziła po przekroczeniu bariery.
: 04 maja 2014, 17:48
autor: Olśniewający Kolec
Czarne Wzgórze wzbudzały dziwne uczucie niepokoju, w sercu młodego smoka. Zmarszczył on jedynie pysk, mrużąc ślepia w geście zastanowienia. Miał sporo czasu, lepiej więc było go wykorzystać do rozpatrywania dogodnych miejsc na obserwację. Pomimo dość ograniczonego pola widzenia, udało mu się dostrzec coś w oddali. Smukłe ciało barwnej smoczycy okryte sierścią o wręcz wymarzonej sylwetce każdej smoczycy, złociste oczy, niebywale kuszące jak i ciekawe...cała jej postura była fascynująca. Olśniewający zawsze przykładał niezwykłą wagę do takich smoczyc, które od razu zwracały uwagę nie jednego samca.
Ognisty więc poprawił skrzydła na grzbiecie, układając je w literę ,,V''. Ogon lekko zawisał w powietrzu, aby nie szorował on niedbale o ziemię...wtedy mógłby się ubrudzić! Postura samca była dostojna, dzięki wyprostowaniu się, a i opanowanie pewnych ruchów, dzięki którym prezentował się w całej swojej okazałości. Uważał się za szczęściarza, którego obdarowano nienaganną urodziwością.
Po prostu był stworzony do bycia pięknym...
Kątem oka sprawdził swoje łapy, lśniące szpony mieniły się delikatnie, łuski były wyczyszczone i wypolerowane... co za modniś.
Jednak mu to nie przeszkadzało, on po prostu wiedział, że to on jest tym wyjątkowym. Tak więc zbliżając się do piękności, przechylił łeb na bok, ukazując rząd ostrych, idealnie białych zębów w geście ciepłego uśmiechu.
– Nie wiedziałem, że w tak nierozgarniętą pogodę uda mi się dostrzec coś tak niebywałego i pięknego. – Mruknął, starając się zabrzmieć szczerze, gdyż te słowa pochodziły z jego serca. Taki już miał charakter, go nie zmienisz.
– Pozwól, że Ci się przedstawię o Piękna. Jestem Olśniewający Kolec, a jakie jest Twoje miano Pani? – Zapytał, może i jego ton głosu był za nadto uroczysty, ale według niego płeć piękna była czymś niezwykłym i należało się pokazywać im z jak najlepszej strony.
: 04 maja 2014, 18:08
autor: Kropla Goryczy
Czujna, choć nie nadwrażliwa natura bezskrzydłej szybko ostrzegła smoczycę o towarzystwie. Szare uszy zastrzygły, jakby lgnąc do nadpływających dźwięków, których źródłem był przybyły samiec. Obserwowała go kątem oka, ale gdy ruszył w jej stronę, obróciła się ku niemu, zachowując nieskazitelną postawę.
Choć złote ślepia skupiły się na oczach samca, Deirdre zdążyła już ocenić go w myślach. Postawą i pewnością dorównywał Pierwszej Kaście, jednakże z pewnością nawet koło niej nie stał – odezwały się stare zasady. Rozpoznawanie rasy napotkanych smoków było niemalże wrodzoną umiejętnością mieszkańców Błękitnej Doliny. A smoki zwyczajne znajdowały się w najdalszych odmętach łańcucha zwanego władzą. Nie szacunkiem, gdyż nawet Czwarta Kasta nie mogła spotkać się z nieprzyjemnym traktowaniem ze strony Czystego Rodu, ale... Nawet, jeśli smoczyca wiele księżyców temu opuściła tamto miejsce, to żyjąc w towarzystwie jednej, zrzędliwej Znachorki nie znała innych realiów.
Bez nawet drgnięcia zdradzającego wahanie, a w duchu wahała się z pewnością, skinęła niemal niezauważalnie głową ku samcowi.
– Deirdre, Wojowniku.
Posługiwała się tym samym językiem do Adept Ognia, jednak by ją zrozumieć trzeb było skupić się na słowach. Pomimo tego, że wysoki, czysty sopran brzmiał dźwięcznie, nietypowy akcent Błękitnej Doliny zniekształcał słowa i nadawał im warkliwe, nieprzyjemne i niedelikatne brzmienie.
Zdawałoby się, że chce powiedzieć coś jeszcze. Ale powstrzymała się. Nie była już Odganiającą Smutki, Wybraną Czystego Rodu. Teraz pozostało jedynie proste, krótkie imię.
Nie zareagowała jednak na komplementy. Była do nich przyzwyczajona. Pierwsza Kasta była piękna i nieskalana, o czym często przypominali im inni, zupełnie niepotrzebnie. Byli tego w pełni świadomi.
Zaintrygowało ją natomiast imię smoka. Zostało mu nadane, czy sam je wybrał? Poczuła nutkę rozbawienia tańczącą w piersi. Nijak nie przypominał ostrego, zadającego ból kolca. Nawet, jeśli był tylko smokiem zwyczajnym. Czy to była tutejsza tradycja?
: 04 maja 2014, 18:28
autor: Olśniewający Kolec
Nieznajomość tamtejszych terenów, tradycji i zwyczajów sprawiły, że pierwszy raz w życiu Olśniewający nie wiedział co powiedzieć. Po prostu go zamurowało.
Może było to spowodowane piękną aparycją nieznajomej, a może delikatnością jej głosu, który na ogół wydawał się być miły, choć w środku posiadał pewną nutę wrogości i wewnętrznego chłodu. Biało-łuski spotykał na swojej drodze masę smoków, rozmawiał z nimi, poznawał...a mimo to nadal się czuł, jakby nie wiedział nic. Przysiadł spokojnie na zadnich łapach, rozprostowując delikatnie błoniaste skrzydła, które według niego były mu stanowczo niepotrzebne.
Fakt, że obca ich nie posiadała, był zaskakujący. Niewiele smoków może się pochwalić brakiem skrzydeł. Przez to samica wydawała się być coraz bardziej...irracjonalna? Drapieżna? Kto wie...
Pogoda wskazywała na to, że z czasem będzie się robiło coraz cieplej, może i dobrze? W końcu kto nie lubi blasku Złotej Twarzy. Zapanowała głucha cisza, czego samiec wręcz ni cierpiał. Owszem, czasami lubił kiedy było cicho...ale... dziwnie się z tym poczuł.
– Deidre? Nie jesteś stąd Pani, prawda? – No jasne, że nie jest głupku! Wykrzyknęła do niego jego własna podświadomość, która czasami bywała nie do zniesienia... to było strasznie męczące.
Chociaż tym razem... musiał przyznać swojemu drugiemu ''ja'' rację. Obca smoczyca nie mówiła by w ''obcym'' języku, a poza tym...wojownik z niego żaden.
– Wydajesz się być kimś ważnym Pani...czyż przybyłaś na te tereny zupełnie sama? – Szybka zmiana tematu powinna mu pomóc, pomimo tego, iż nieznajoma nie wydawała się być za bardzo gadatliwa...kto wie, może przed nim się otworzy? Był smokiem zwykłym, a traktował się za smoka niezwykłego. Istny paradoks, prawda?
Przechylił on łeb w bok, zwracając uwagę na jej piękne, duże, złociste oczy. Gdyby im się bliżej przyjrzeć, można zauważyć jak smoczyca czuje się tutaj...samotna? W końcu najgorsze jest życie w świadomości, że nie ma się nikogo innego...chyba dobrze, że znalazł on Zachodzącą, Naznaczonego, Astralnego i Kantującego. W pewnym sensie tworzyli rodzinę.
: 04 maja 2014, 18:48
autor: Kropla Goryczy
Na krótko zwróciła spojrzenie na skrzydła smoka. Nie było jednak w nim smutku, zazdrości. Spokojna obserwacja, by znowu skupić się na pysku rozmówcy. Deirdre dorastała wśród wielu smoków. Błękitna Dolina była tak gęsto zamieszkiwana, że zebrane w jednym miejscu Wolne Stada wydałyby się smoczycy maleńkie i niemalże puste. I wiele z żyjących tam osobników posiadało skrzydła. Wariacja ras była ogromna i to one dzieliły smoki na Kasty.
Pochyliła delikatnie łeb, w niemalże uprzejmym geście. I podobny uśmiech wykrzywił aksamitny pysk smoczycy. Przyjazny, ale ściśle kontrolowany. Jakby... Przemyślany co do ułamka łuski. Nie większy, nie mniejszy niż chciała smoczyca. Perfekcyjna kontrola nad mimiką.
– Ziemie z których pochodzę pozostały daleko poza zasięgiem wzroku. A wnioskując z twojej reakcji, jestem jedynym mieszkańcem Błękitnej Doliny, który zapędził się tak daleko.
Choć akcent smoczycy w dalszym ciągu pozostawał nieprzyjemny, im dłużej się go słuchało, tym mniej drażnił. Był na swój sposób odpowiedni. Pierwotny. Można było nabawić się wrażenia, że to właśnie tak powinna brzmieć smocza mowa. Pięknie na swój drapieżny sposób.
– Zdradziło mnie więc imię. Czy ta kraina ma przyjęty sposób nazywania swoich dzieci? Nawiązują one do charakteru, wyglądu, rasy? Nie widzę tu watah, od których mogłoby to być zależne.
Deirdre nie szydziła. Ujmą na jej honorze byłoby chociażby zakładanie tego. Ton, choć utrzymany w granicach spokojnej uprzejmości, był jak najbardziej szczery. Nie wiedziała niczego o tym miejscu. Spotkała jedynie pojedyncze smoki, a nikt nie uświadomił jej, jak wygląda tutejsza polityka. Nawet w snach nie założyłaby, że mieszkają tu stada – na jej ziemi nazywane smoczymi watahami – o tak małej liczebności. W takim razie jak samotnicy utrzymywali jedność kultury na tyle, by rozpoznawać pochodzenie po imieniu? Co prawda przyzwyczajona do nietypowego akcentu Wiedźmy Deirdre nie wzięła pod uwagę, że to właśnie warkliwy sposób w jaki wypowiadała słowa mógł zdradzić jej pochodzenie.
: 05 maja 2014, 15:58
autor: Olśniewający Kolec
Olśniewający patrzył przed siebie z delikatnym uśmiechem wymalowanym na pysku, zawsze był pewny siebie. Był pewny wszystkiego co robi...taki już był. Pomimo swojego dość dziwnego zachowania, potrafił być dobrym, współczującym smokiem. Jednak w życiu przekonał się, że najważniejsze jest docenianie i cieszenie się z tego, co się ma.
Był tak jakby pacyfistą, aspirując na czarodzieja, liczył, że w przyszłości osiągnie wiele celów jak i zdobędzie wiele wygranych.
Po prostu chciał być sławny. Im więcej dobrych kontaktów tym lepiej....chociaż kto wie, czy by nie jakiś smok marzy o wbiciu mu prosto w plecy swoje szpony?
– Cóż, wiele smoków, które napotkałem pochodziły z coraz to różniejszych krain. jednakże o Twojej nie słyszałem... w sumie nie podróżowałem zbyt dużo. Bardziej interesowały mnie tereny południowe, skąd pochodzę...ale mniejsza z tym. – Powiedział nieco zamyślony, wracając do dawniejszych wydarzeń oraz do wędrówki z Bogami. Cała piątka znajdowała się tutaj.
On także nie był pewien co do panujących tutaj zasad, jednakże...dowiedział się tego i owego. Przez chwilę milczał, wpatrując się w swoje delikatne, śnieżnobiałe łuski, odbijające promienie Złotej Twarzy...
– Nie wiem zbyt dużo. Sam od nie dawna tu przybyłem, jednak z tego co wiem to prawdopodobnie imiona są wybierane bezpodstawnie. Po prostu rodzic bierze pierwszy lepszy wyraz i tak nazywa swoje młode. Czasami nawiązują jak już wspomniałaś, do wyglądu, rasy, charakteru, a czasami znaczą zupełnie nic.. – Wytłumaczył ze swojego punktu widzenia, po czym uśmiechnął się lekko do Deirdre, widać nie za bardzo rozumiała panujących tu zdarzeń... Ognisty też.
– Watah? Nie...z tego co wiem, tutaj takie grupy nazywa się ''stadami''. – Wyjaśnił, mrużąc swoje złociste oczy w geście zastanowienia. Przecież nie chciałby wprowadzać smoczycę w błąd. Pomimo nadmiaru czasu nie pałał on do poznawania tutejszych zwyczajów, religii... sam przecież był Bogiem!
Nie ważne mu było co kto robił, kompletny egoista.
: 05 maja 2014, 22:29
autor: Szczyt Potęgi
// Tylko i wyłącznie do Olśniewającego Kolca.
Dosłownie przez chwilę coś zmąciło Twój wzrok, a potem zorientowałeś się, że Twój rozmówca gdzieś zniknął. Byłeś teraz na łące nad płynącą wartko rzeką Tadir upstrzoną majestatycznym zachodem słońca oraz krwawym, czerwonym niebem.
Niespodziewanie przed sobą ujrzałeś subtelne, srebrne obłoki mgiełki wynurzające się spod otchłani krystalicznej wody. Stałeś i patrzałeś ku swemu zdumieniu dostrzegając jak zmora zaczyna przybierać kształt dorosłego smoka wywernowego w żelaznej masce opartego o długi, czarny kostur.
– Witaj, Olśniewający Kolcu.
Wyciągnął w twoim kierunku prawe skrzydło niczym rozpostartą dłoń, a Ty niczym ruszony rozkazem runąłeś na ziemię, do której brutalnie przykuto Cię zmaterializowanymi łańcuchami. Nie mogłeś drgnąć, ani nawet kłapnąć pyskiem- widziałeś jak płynąca w powietrzu połyskująca nić zaczyna go oplatać by wzmocnić efekt. Starzec cofnął kończynę.
– Ból będzie przejściowy... raczej przeżyjesz ten.. proces?
Rzekł, chodząc dookoła Ciebie jak wokół ciekawego eksponatu. Obiektu, który można dotknąć bez obawy na to, że ugryzie. Niewzruszony Twoją niezbyt komfortową sytuacją duch zaczął swój monolog:
– Tak... ciekawi mnie co Wy z tego macie, iż wściubiacie nos tam, gdzie w gruncie rzeczy nikt was nie potrzebuje.
Przerwa.
– Najbardziej jednak bawią mnie Twoi żałośni bracia i siostry żyjący przekonaniem, iż ktokolwiek się ich boi, bądź zegnie przed nimi kark w akcie pokory. Nic bardziej mylnego, synu. Jesteście nie tylko pośmiewiskiem dla śmiertelnych, lecz także dla wszystkiego co pod ziemią, na ziemi i nad nią. Jesteście zabawką, która zostanie przeżuta, a potem wypluta oraz zakopana pod ziemią gdzie ulegnie rozpadowi...
Przerwa. Obrót w prawo i kilka kroków w przód. Starzec stanął tuż nad Tobą.
– Dobry gospodarz bowiem chroni swego dobytku przed niegodziwymi łapskami rzezimieszków. Czy to oznacza więc, że sięgając po broń, lęka się swego złodzieja...? Ależ nie odpowiadaj. Oczywista odpowiedź brzmi bowiem "nie" a poza tym... no tak, przecież spętałem Ci pysk.
Śmiech rozdzierający powietrze.
– To smutne, że musi wam to uświadamiać nieumarły. Jeszcze smutniejsza jest wasza nieuleczalna głupota oraz naiwność. Przekonanie o swojej wydumanej boskości, nietykalności, a także nieskończonej świętości. Jak jeden mąż jesteście żenującym symbolem moralnego upadku. I wiesz co? Nawet mi trochę was szkoda...
Wykład przerwało głuche tąpnięcie. Usłyszałeś czyjeś kroki.
– YYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!
– Oho, mamy gościa.– skomentował zadziornie smok w żelaznej masce, a po nadrzecznej łące ni stąd i zowąd zaczęły brykać stada małych, puchatych, białych króliczków.
Kiedy dziwny obraz przybrał już rumieńców, poczułeś, że kroki zaczynają rozbrzmiewać coraz bliżej.
– YYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!
Wtedy też zobaczyłeś jego- potężnego, czarnego smoka o niewiarygodnie głupkowatym wyrazie pyska. Był szczerbaty, upośledzony, zaś całe jego ciało pokrywały wypustki rogowe w postaci ostrych, skalnych szpikulców. Nienaturalnie ohydny twór stanął u boku ducha.
– Olśniewający Kolcu, pragnę Ci przedstawić Kolczatka. Kolczatku, bądź tak miły i przywitaj się z kolegą.
– CZEŹŹŹŹŹŹŹŹŹĆ!!!– zagrzmiał półgłówek.
– No, to ciężkie początki mamy za sobą... Tobie to pewnie i tak nieobce, gdyż jesteś rzekomym "bożkiem piękna". Rozumem Twoje rozbawienie i zarazem podirytowanie, niemniej ani jedno ani drugie nie wypuści Cię stąd tak długo, aż z Tobą nie skończę.
Duch starca zaczął kroczyć to w jedną, to w drugą stronę, a rozpierzchnięte wokół królicze stada zaczęły formować jeden długi szereg. Na obliczu upiora zakwitł niepojmowalny dla Ciebie, złośliwy uśmiech.
– Wtargnęliście do mojego domu bez zaproszenia. Wyrwaliście jego wrota z zawiasów bezczeszcząc go swoją obecnością. Na koniec nasra*iście w samym jego środku myśląc roześmiani, iż ujdzie wam to płazem. Smutne... ale zapłacicie. Zapłacicie i posprzątacie po sobie ten syf.
– DZIADGUUUUU... MI SIĘ CHCEEEEEEE!!!
– Dobrze, Kolczatku, ale potem będziesz grzecznie papać?
– TAGGGG DZIADGUUUU!!!
– No dobrze. Wybacz mi tą niesubordynację Olśniewający Kolcu, jednakże nie mogę odmówić mojemu pupilowi rozrywki. Niestety będziesz musiał poniekąd brać w tym udział, choć jak wspomniałem, ból będzie przejściowy.
Starzec ponownie się uśmiechnął, a czarna wizja obrzydliwego smoka powędrowała gdzieś do tyłu dysząc przeciągle. Niespodziewanie szereg królików przybrał formę otaczającego was koła i wszystkie zwierzątka chwyciły się za przednie łapki poczynając tańczyć, a przy tym nucić zadziorne:
// Motyw ze smerfów- niestety mp3 nie znalazłem.
la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...
I powtórka nieco grubszymi głosami.
la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...
Tymczasem poczułeś jak ktoś zaczyna podnosić Ci ogon. Coś zaczęło boleśnie Cię uwierać w zadzie. Starzec uniósł ku górze jeden ze szponów.
– A, właśnie. Zapomniałem powiedzieć, że Kolczatek jest CAŁY poryty kolcami... CAŁY, to znaczy nawet tam, gdzie jeszcze nie widziałeś.
Duch podszedł bliżej kładąc Ci na pysku jedną z tylnych łap i dociskając ją z całej sił do ziemi.
– Ale przecież nie potrzebujesz objaśnień, gdyż jesteś "niezwykle potężnym oraz bijącym innych na głowę bogiem piękna", prawda?
Słyszałeś tuptanie króliczych łapek, przeżywałeś rozdzierającą agonię, a do Twych uszu dobiegało głośne:
– YYYYYYYYYYYYY!!!!!!!!!
<cenzura>
Kiedy wszystko dobiegło końca, króliki dalej kontynuowały swoją dziką potańcówkę, zaś upiór nie zdjąwszy nogi z Twojego pyska spoglądał na Ciebie z góry.
– Jak to jest, Olśniewający Kolcu? Jak to jest kiedy wbrew swojej chorej imaginacji nie możesz zrobić NIC, a rzeczywistość rzuca Tobą o glebę, dając świadectwo prawdziwych strat, oraz znikomych zysków?
Obok ducha zmaterializowały się kolejne dwa ułomne smoki- jeden z nich był pokryty zieloną łuską, a drugi brunatną. Oba miały zeza, a temu pierwszemu zwisał bokiem z pyska długi język ociekający śliną.
– Nazwałem ich Och i Ach. Oni też chcieliby Cię poznać. Chłopcy?
– CZEŹŹŹŹŹŹDŹ!!!!!!
Odpowiedzieli chórem.
– To jak, Olśniewający Kolcu? Który będzie pierwszy?
– JA!!!– krzyknął zielony.
– NIE BO JA!!!– odkrzyknął brunatny.
Króliki dalej tańczyły i śpiewały.
– Będę wspaniałomyślny. Obaj naraz.– stwierdził wyraźnie zniecierpliwiony duch.
Tak więc zaszli Cię od tyłu. Poczułeś ich dotyk. Poczułeś jak podnoszą Ci ogon i...
la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...
la, la lalalala, la, la, la, la laaaaa...
<cenzura>
Tęczowy krajobraz zaczął powoli tonąć w mroku. Gdzieś w oddali przebiegł jednorożec.
– Cóż, nie powiem. Nawet pomimo zamkniętego pyska piszczałeś głośniej niż pisklęca zabawka... gratulacje.
Rzekł bez krzty rozbawienia stary duch. Byłeś rozdarty. Czułeś jak Twoje ciało płonie przeszywającym dreszczem. Nie, Ty nie czułeś bólu. Ty byłeś bólem. Usłyszałeś głośne tąpnięcie gdzieś z tyłu. Kolczatek wrócił.
– Niewątpliwie bez wstydu opowiem o tym Swoim braciom i siostrom w wierze, prawda? W końcu to Twój kunszt. Ale pamiętaj... oni są taaaacy wybredni...
Króliczki nie przestawały tańczyć.
– Swoją drogą, niektórzy z was mogą mnie oskarżyć o brak inwencji twórczej, wiedz jednak drogi Kolcu, iż nawet po śmierci mam ciekawsze rzeczy do roboty niż ciągłe szukanie waszych słabości, które tak jak inni śmiertelni jak najbardziej posiadacie, lecz się do nich nie przyznajecie. A wiesz dlaczego? Bo to nie MY się was boimy, lecz Wy nas, świadomi, iż możemy was stąd najzwyczajniej przegnać. Albo gorzej.
-YYYYYYYYYYY!!!!!!
– Myślę, że nasze spotkanie można uznać za zakończone. Bywaj, Olśniewający Kolcu. Ciesz się, bowiem nikt nie może się pochwalić nieocenionym zaszczytem jakim jest bycie rż...to znaczy spędzenie czasu z samotnym Kolczatkiem. Miło było Cię poznać.
Poczułeś jak potężna paszcza zaczyna miażdżyć Twoje nogi. Czułeś jak Cię pochłania, gryzie, pożera. Czułeś...
I wtem wybudziłeś się przed Szarą Łuską.
Sen na jawie, który wydawał się trwać co najmniej godzinę, w rzeczywistości trwał zaledwie ułamek sekundy.
: 06 maja 2014, 15:45
autor: Olśniewający Kolec
// Pornografia jest zakazana! Nie mam ochoty czytać jak ruch*ją moją postać.. TU SĄ DZIECI.. ale skoro gramy bez zasad...
Olśniewający zaraz po tym jak został "unieruchomiony" zamknął swój umysł i resztę, tak by wizje jakiegośniewyżytegoobłąkańca do niego nie dochodziły. Wiedział już, że ktoś, lub też coś próbuje im działaś na nerwy. On jednak nie miał ochoty nawet dowiadywać się, komu lub czemu sprawia latanie bez celu po umysłach smoków. To było chore zajęcie i jeśli takowy osobnik był jednym z bogów WS, to już nie zazdrościł smokom z tych terenów wiary. Była okropna. Nie to co ich własna, przyniesiona z Północy.
// Jako użytkownik niepełnoletni nie życzę sobie takich scen nawet ocenzurowanych, ale świadomie wstawionych.
: 21 maja 2014, 19:02
autor: Kropla Goryczy
Skinęła delikatnie łbem, trawiąc słowa smoka. Również nie był stąd, więc zapewne nie dowie się wiele. A pytań było coraz więcej i nieprzyjemnie kuły Deirdre. Nie pozwalała im jednak na przejęcie władzy i nie zasypywała Olśniewającego żądaniami odpowiedzi. Żyjąc z Wiedźmą nauczyła się trzymać język za zębami. Inaczej prawdopodobnie straciłaby go dosyć szybko.
– Błękitna Dolina znajduje się daleko stąd. Lecz bardziej na północ i opuszcza ją niewiele smoków.
A w każdym razie nie żywych, czego świadomość boleśnie dotarła do smoczycy. Nikt nie wiedział, co ludzie robili z ciałami zabitych... A jedynie Skalani samodzielnie wychodziło poza granice Doliny, nie koniecznie też żyli długo. Nuta smutku zaległa w umyśle Deirdre. Zapewne nie spotka tu nikogo, kto choćby słyszał o miejscu jej pochodzenia. Nie mogła już go nazwać domem.
– Stadami? Nazywa się tak odległe grupy?
Spytała nim pomyślała, za co przeklęła się dosadnie w myślach. Ale pysk nie odzwierciedlał jej wnętrza, zachowując maskę nieprzeniknionego spokoju.
– Wybacz mi mą napastliwość, jednakże pustki tych terenów są nieznacznie... Niepokojące.
Przebywała tu już kilka księżyców, a napotkała zaledwie trójkę, czwórkę smoków? Oczywiście, warunki nie były sprzyjające do sielankowych przechadzek, zwłaszcza dla posiadaczy łusek. Ale jeśli ktoś tu mieszkał, musiał coś jeść. Przyzwyczajona do niesamowicie licznych Watach, czuła się nieswojo. Ale nie samotnie – to uczucie skutecznie wbiła jej z łba towarzyszka długich wędrówek.