Strona 2 z 37
: 03 maja 2014, 16:42
autor: Chwilowa Łuska
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Pokiwała łebkiem i odeszła niedaleko. Po drodze zacierała swoje ślady ogonem tak, aby nie były widoczne dla Spokojnego jak i każdego innego stworzenia. Jak by się tu ukryć wśród śniegu i... śniegu? No tak! Musiała użyć białego puchu. To było takie oczywiste! Szukała i szukała aż wreszcie... Znalazła! Taka duża i ładna górka. Wzięła go nieco w łapy. Gdy się zaczął topić przyklejała do łusek. Najpierw ogon, plecy, skrzydła, pysk a na sam koniec wszystkie cztery łapy. Jednak było widać iż tu była gdyż górka była zniszczona a na niej zostały ślady jej pazurów. Zaczęła więc go roztrzepywać tam i tu tak, by wyglądał jak naturalna górka. Była daleko, nigdzie nie widziała adepta. Położyła się wreszcie na ziemi i pomagając sobie łapami przykryła się śniegiem. Zakryła wszystko, nie było widać nawet najmniejszej łuski, Do tego ta powierzchnia delikatnego, nie ubitego puchu jeszcze bardziej upodabniała ją do zwykłej, śnieżnej zaspy. Miała nadzieje, że to podziała. Po drodze pamiętała o zamaskowaniu wszystkich śladów. Nie tylko tych gdzie zabierała śnieg ale również gdzie po prostu stąpała łapami. Uspokoiła oddech, nie śmiała się, nie drgała i nie poruszała się. Czy taki kamuflaż wystarczy, by adept życia jej nie znalazł? Oby... Teraz wystarczyło jej już tylko czekać.
: 03 maja 2014, 22:41
autor: Pasterz Kóz
Z początku obserwował poczynania Chwilowej. Zacierała wszystkie ślady, czyli raczej posłuchała jego słów. Potem przymknął powieki na kilka chwil, aż w końcu otworzył je i rozpoczął poszukiwania, idąc w kierunku w którym się udała. Rozglądał się wokół swoim czujnym wzrokiem. Żadnych odcisków łap, śnieg wyglądał na nietknięty. Teraz skupił się na swoim słuchu. Żadnego dźwięku, który świadczyłby o obecności jakiegokolwiek smoka czy innego zwierzęcia. Pozostał mu tylko węch. Wciągnął powietrze w swoje nozdrza... i ruszył wyczutym zapachem. W końcu stanął nad zaspą śniegu.
-Zapomniałaś o zapachu. Musisz mu poświęcić szczególną uwagę, bo nie zawsze można zakamuflować się za pomocą jednej rzeczy. Śnieg nie zamaskował go w całości, musisz użyć czegoś bardziej intensywnego jak... O! Tamte drzewa!– powiedział wskazując szponem kilka starych drzew, znajdujących się parę ogonów od nich. Na gałązkach było jeszcze nieco igiełek, najwidoczniej czas jeszcze ich nie dopadł.
-Ogólnie rzecz biorąc, dobrze sobie poradziłaś. Teraz... kryj się!– rzekł, a śnieg, w tym ten okrywający Chwilową, nagle zniknął, a wszystko wyglądało tak jak w porze Liściastych Dywanów. Wszędzie były różnokolorowe liście, a w niektórych miejscach kałuże z błotem. Oczywiście, zakaz magii dalej obowiązywał.
: 04 maja 2014, 6:52
autor: Chwilowa Łuska
Jej! Jak pięknie! Kolorowo! Tak dawno nie widziała innej pory. No, jednak czas się skupić na zadaniu. Strzepała z siebie cały śnieg. Miała się ukryć. Najpierw poszła poszukać błota. Nie tylko dzięki niemu przyklei do siebie liście ale i również zamaskuje ono jej zapach, zapach... ognia. Zaczęła się w nim taplać jak mały prosiaczek oklejając każdą łuskę tak by nie było widać nawet najmniejszej plamki różu czy fioletu. Następnie postarała się by na błotnisku nie pozostał nawet ślad jej obecności. Kolejnym krokiem było przyklejenie do siebie liści. Miały one zakrywać nie tylko łuski bo to już zrobiły a błoto. Błotko przecież służyło tutaj jako łącznik między liśćmi a skórą no i maskowało zapach samiczki. Nie było więc całym kamuflażem. Liście w krótkim czasie pokryły całą smoczycę. Od pyska do ogona była smokiem liściastym. Wyglądała śmiesznie ale kamuflaż to kamuflaż... trzeba było się poświęcić. Zatarła ślady gdzie brała liście przysuwając tam inne znajdujące się w pobliżu. Następnie udała się dalej przed siebie. Nie zapominała o zakrywaniu śladów ogonem, bo przecież nie da się znaleźć tym razem! Teraz położyła się obok jednego z drzew. Zamachnęła się skrzydłami by pokryć się zwykłymi, nie przylepionymi liśćmi. Teraz wyglądała jak niewielka górka listków. Ładna, całkiem zwyczajna górka a w jej środku znajdowała się smoczyca czekająca na przybycie Spokojnego Kolca.
: 04 maja 2014, 18:35
autor: Pasterz Kóz
Odczekał chwilę na tyle długą, aby Chwilowa spokojnie mogła się zamaskować. Zaczął od zapachu, czyli poprzedniego błędu. Jednakże nie poczuł zapachu Ognistej w swych nozdrzach, zatem trzeba było kombinować dalej. Rozejrzał się wokół w poszukiwaniu śladów jej obecności. Nie zauważył nic nadzwyczajnego, wszędzie liście. Pozostał mu tylko słuch. Zamknął oczy skupiając się na nim... i usłyszał oddech Łuski. Podszedł do jednej z górek liści i usunął całą stworzoną przez siebie iluzję. Przed nim leżała Adeptka, już bez kamuflażu.
-Zapomniałaś o oddechu. Jednakże poszło Ci dobrze, możliwe, iż większość zwierząt nie byłoby świadome Twojej obecności. Zatem to koniec nauki. Co teraz?
//Raport – Kamuflaż I
: 04 maja 2014, 19:00
autor: Chwilowa Łuska
– Dziękuje za naukę... teraz... nie wiem. Masz jakieś pomysły? – Mówiła cicho. Czemu cicho? Sama nie wiedziała. Jednak spokojny mógł ją normalnie usłyszeć.
– Gdzie ryba? – Nagle zaczęła coś dziwnie mówić – ryba... – skończyła na tym swoją wypowiedź. Podczas mówienia tego jej wzrok wydawał się być niewyraźny patrzała się gdzieś w dal. Łeb podniosła w górę i zaczęła szurać ogonem po śniegu.
– Rybka! Dasz mi rybkę? – Znów coś powiedziała. Teraz jej źrenice zmniejszyły się. Z prawego oka już miała polecieć łza jednak jakoś... nie mogła. Jakby zatrzymywała ją bariera. Co się z tą Chwilą u licha dzieje?!
: 04 maja 2014, 20:01
autor: Pasterz Kóz
Podrapał się po łbie w zdziwieniu. Nie miał ryb. Nie był nigdy na polowaniu. Już miał spytać o co chodzi, gdy zauważył łzę w oku Chwilowej. Zbaraniał już całkowicie. Miała zacząć płakać... bo nie ma ryby? Aby temu zaradzić, zaczął gorączkowo myśleć. Nie wiedział czy ktoś z jego stada ma tych mieszkańców wodnego świata. Co mógł zatem zrobić? Zaproponować jej łosia? Chciała rybę. Może... da się ją zrobić? Wyobraził sobie świeżego łososia, mającego pojawić się przed Ognistą. Miał być normalnej wielkości, do tego smakować i wyglądać, a nawet być w dotyku jak prawdziwy. Zaczerpnął nieco ciepła ze swojego źródła i przelał je w ten twór wyobraźni. Czuł lekkie wyrzuty sumienia. Było to oszustwo, nie dało się najeść takim wytworem. Mimo to, powinno smakować.
//Happy?
: 05 maja 2014, 18:01
autor: Chwilowa Łuska
// Chwila wracała do przeszłości a teraz przypomina jej się coś ze wcześniejszego życia... xD
Gdy tylko spostrzegła rybkę pochłonęła ją w całości. No i znów coś się stało dziwnego. Podeszła do spokojnego i przechyliła łepek na lewy bok.
– Płatku... gdzie jest mama? Gdzie jest nasza mama? – Gdyby ktoś widział to co ona teraz to mógłby zobaczyć, że wokół niej nie ma śnieżnego zagajniku tylko grota. Grota znajdująca się na wyspie kła. Do tego przed nią nie było spokojnego kolca tylko mały, biały samczyk. Gdyby spokojny urodził się o wiele, wiele wcześniej wiedziałby, że ten samczyk to tak naprawdę Fałszywy Stereotyp – dawny uzdrowiciel Wiatru. Tylko... czemu ona widziała to wszystko? Czemu akurat ona?
: 06 maja 2014, 0:00
autor: Pasterz Kóz
-Um... Nie ma jej... Poszła na polowanie- odpowiedział. Zakładając, iż Chwilowa przeżywała teraz jakieś wspomnienia, to prawdopodobieństwo trafienia w odpowiedź wynosi masakrycznie niewiele. Postanowił jakoś tam udawać owego "Płatka", ale nie miał o nim bladego pojęcia. Nigdy o nim nie słyszał. Co innego mógł zrobić? Bał się, że jeśli wyrwie ją z tego transu, to coś jej się stanie. Z drugiej strony, jeśli nikt jej nie uświadomi, może zostanie już taka na zawsze, z majakami w głowie? Postanowił zaryzykować.
-Chwilowo Łusko, jestem Spokojny Kolec. Adept Życia. Nie płatek.
: 06 maja 2014, 16:14
autor: Chwilowa Łuska
Chwilowa spojrzała się na śnieg.
– Płatku, Spokojny Kolcu... – Powiedziała. Ach ten jej dziwny łepek – Czemu robisz się duży? Czemu mama umiera? Czemu Nieskalana Wiara umiera? – Popłakała się po czym nagle się... przebudziła. Potrząsnęła łbem. Z jej oczu nadal ciekły łzy.
– C-co się stało? Czemu ja płaczę? – Powiedziała nagle do Spokojnego Kolca. W jednej chwili miała suche policzki a chwilę później mokre. Nie wiedziała o tym, co się przed chwilą stało. Nie wiedziała o tym, że zadawała dziwne pytania. Położyła się na śniegu kładąc ogon na przednich łapach. Czemu nie pamiętała co robiła? Dlaczego gadała coś o jakimś płatku? Czy to jest normalne u każdego smoka? Tyle pytań... tak wiele pytań! Ale gdzie są odpowiedzi?
: 06 maja 2014, 21:52
autor: Pasterz Kóz
-Pytałaś... o rybkę, Płatka, Nieskalaną Wiarę...– wyjaśnił. Miał nadzieję, że może teraz uda się Chwilowej wszystko wyjaśnić, ale widząc jej reakcję, strasznie w to zwątpił. Najwidoczniej miała... Wizje czy coś w tym stylu. Nie wiedział jak zareagować na jej łzy. Nie był najlepszy w pocieszaniu... Albo okazywaniu intensywnych uczuć.
-Wiesz co to było?– spytał.
: 07 maja 2014, 19:01
autor: Chwilowa Łuska
– Rybka... rybka... rybka... – Powtarzała sobie coraz ciszej. O co mogło chodzić.
– Może to tylko wspomnienia? Kiedyś jadłam tylko ryby... żadnego mięsa czy owoców. – Przypomniała sobie i powiedziała to spokojnemu. Ale Płatek? Nieskalana Wiara? O co w tym chodziło. Nagle jej źrenice jakby zniknęły lub naprawdę bardzo się pomniejszyły.
– Jestem Lawenda, jestem Lawenda! – Zaczęło głośno krzyczeć jak pisklak. Zaraz po tym jej źrenice wróciły do swojej zwykłej wielkości a samica cofnęła nieco zdziwiona łeb do tyłu.
– Kto to lawenda? – Pomyślała.
– To ja.... hihi. – Zaśmiał się dziwny głos.
– A ty to...? Ja? – Zdziwiła się
– Ja to Lawenda, ty to Lawenda! Jesteś Chwila, ja jestem Chwila! – Ponownie zaśmiał się dziwny głos. Co to miało w ogóle znaczyć? Trzynaście księżyców za nią i nagle dopiero teraz we łbie słyszy innego smoka. To na pewno był inny smok. Lecz jak on znalazł się w jej głowie? Huh...
– Znasz jakąś... lawendę? -Zapytała się zdziwiona i... przerażona. Co to w ogóle wszystko miało znaczyć?!
: 07 maja 2014, 21:56
autor: Pasterz Kóz
Obrazem ukazującym mózg Spokojnego mogłoby być trybiki, które pracowały z ogromną prędkością, aż w końcu zaczęły powoli zwalniać z powodu przegrzania. Tak właśnie bowiem się czuł, jakby mózg mu się przegrzał. Niewiele rozumiał od momentu kiedy zakończyli naukę. Nie potrafił pojąć co się działo z Chwilową. Może były to wspomnienia, ale czemu przejmowały nad nią kontrolę i dlaczego akurat teraz? Postanowił jednak odpowiedzieć Łusce na zadane pytanie.
-Niestety, żadnej nie znam. Ale skoro mówisz, że mogą to być wspomnienia... Jak nazywałaś się przed zostaniem Adeptką?
: 09 maja 2014, 21:37
autor: Chwilowa Łuska
Pomyślała chwilę. Jednak nie mogła porządnie się zastanowić gdyż ten głos nadal krzyczał: Lawenda! LAWENDA! było to naprawdę wkurzające. Jednak dość szybko przypomniała sobie jej wcześniejsze imię.
– Shinkō no kawa de pinkuiro no hachisunohana – Powiedziała po chwili zastanowienia. Tam gdzie ona mieszkała imiona były długie i... dziwne. Język z którego pochodziły był od brzydkich istot zwanych ludźmi. Istoty te miały nieco żółtawą skórę i zostały zabici przez jej ojca.
– Jest to akurat jedno z krótszych imion ale mi się podobało. Chwilowa Łuska jest zbyt proste... – Dodała niedługo potem.
Nagle znów rozszerzyły jej się ślepia. Widziała tą samą jaskinię. Obok niej był Mroczny kolec, Spisek i Płatek. Za nią stała Nieskalana Wiara a przed nią było wyjście z jaskini. W swoim umyśle poszła kilka kroków w przód nie robiąc tego w rzeczywistości. Doszła do krańca groty i rozłożyła skrzydła widząc na nich duże, białe pióra. Poleciała przed siebie. Widziała wyspę kła. Prawie całą. Gdy zerknęła w lewo dostrzegła za wodą wielkie tereny innych stad. Wylądowała na polanie. Było tam wiele smoków. M. in. Taniec Żywiołów, Świetlisty Kolec, Niebiańska Melodia, Królewski Władca i kilku innych. Nie wiedziała co się dzieje. Byli wokół niej. Nagle jej futro zaczęło wypadać, smoki zniknęły, jej ciało zniknęło wraz z kośćmi. Po jakimś czasie w jego miejscu zjawił się fioletowy pyłek. Poleciał wysoko ku słońcu i daleko, daleko za barierę. Widziała swój dom, swoją mamę i ojca oraz jajko – jej jajko. Razem z pyłem wleciała do jego środka. Zaraz po tym z jajka wykluła się smoczyca jaką była właśnie ona. Nagle wszystko zniknęło. Wokół niej było białe tło a Chwila znów była sobą. Przed nią pojawiła się... Lawenda.
– Jestem Lawenda... ty też nią jesteś. – Wyszeptała jej do ucha po czym wszystko zniknęło. Przed nią znów był tylko Spokojny Kolec. Co to u licha było? Nigdy wcześniej nie widziała tego... prawie wszystkiego.
: 10 maja 2014, 2:19
autor: Pasterz Kóz
Shinkō no... co? Dla niego było to za długie i stanowiące wyzwanie dla łamliwego języka. Teraz jednakże była Chwilową, ale warto zapamiętać sobie te wszystkie wyrazy. Choćby po to, aby sprawić w ten sposób przyjemność Łusce. Rozmyślania jednakże zostały przerwany przez kolejną wizję Ognistej. Zastanawiało go to, czy powinien kogoś o tym powiedzieć, bo przecież nikt inny raczej tego nie doświadczał. Była to jednak decyzja Adeptki, więc nic mu do tego. Odczekał tyle czas, aż w końcu udało jej się... wyrwać ze świata wspomnień.
-Co widziałaś? Rozpoznałaś cokolwiek? Ma to jakiś sens?– spytał, tym razem bardziej zajmując się stroną naukową tego wydarzenie, którego był świadkiem. Może powinien był powiedzieć "spokojnie, nic się nie dzieje, jestem tutaj i pomogę Ci" albo coś innego co ukoiłoby jej nerwy... Ale jakie słowa byłyby stosowne? Jakie osiągnęłyby zamierzony skutek w obliczu przebłysków jakie doświadczała Chwilowa? Niewątpliwie było to niepokojące, ale wpierw trzeba zbadać przyczyny.
: 12 maja 2014, 19:41
autor: Chwilowa Łuska
Chwila spokojnie wstała otrzepując się ze śniegu. To... ona jest wreszcie lawendą? Czy lawenda chwilą? Może są jedną, wspólną smoczycą? Bardzo prawdopodobne.
– Stado Wiatru, smoki wokół mnie. Matka lawendy i jej bracia. Następnie lot i wiele różnych smoków. Potem śmierć... Lawenda jako pyłek uciekła... całkiem zapomniana. Wyleciała za barierę. Daleko, daleko. Widziałam mój dom. Mamę przy gnieździe i odlatującego tatę. No i moje jajko. Pyłek wleciał do niego i... wyklułam się jako Chwila. – Powiedziała wolno patrząc na śnieg. Myślała. Chciałaby wiedzieć czy jest... potomkiem? Albo następną lawendą? A może jest... jej kolejnym ciałem? Czyżby była jej kolejnym no... nie wiedziała jak ująć to słowami. Zapomniała tego słowa. Szurnęła ogonem po ziemi. Narysowała w ten sposób linię. Gdyby umiała to namalowałaby tą lawendę lecz cóż... smoki nie malują. Ona też tego nie umie robić. Nawet gdyby spróbowała wyszłoby jej dziwne coś co nie przypomina niczego istniejącego. No... chyba że plamę rozlanej wody z jakimiś dziwnymi, przecinającymi i odstającymi liniami.
: 13 maja 2014, 21:35
autor: Pasterz Kóz
-Hm... Zaprawdę dziwne. Musiałyby być to wspomnienia Twoich przodków... Może Bogowie postanowili Ci je przekazać? Albo jesteś jakąś reinkarnacją?– zastanawiał się, drapiąc się łapą po głowie. Niewiele wiedział o śmierci. Raczej mało smoków miało jakieś szczegółowe informacje o niej. Nie mówiąc o tym, iż raczej nikt nigdy nie pamiętał kim był wcześniej.
-Może powinnaś udać się do Świątyni i spytać któregoś z Bogów? Możliwe, że Ateral będzie w stanie Ci pomóc.
//Przepraszam za słaby odpis, ale cierpię ostatnio na brak weny :)
: 14 maja 2014, 17:41
autor: Chwilowa Łuska
Pokiwała główką. Nie zaprzeczała słowom spokojnego a... wszystkiemu. Czyżby na prawdę była kolejnym wcieleniem lawendy? Ta myśl cały czas kręciła się w jej głowie. Jednak dość szybko uzyskała odpowiedź...
-Taaak... – Wyszeptał w jej głowie ten sam głos co wcześniej.
– Czyli jesteś lawenda tak?
– Mhmmm... – Przytaknęła.
– I będziesz już zawsze w mojej głowie? – Zapytała się... lawendy.
– Od czasu do czasu... – Co to miało znaczyć od czasu do czasu? Raz jest u niej a raz nie. Chwila zapytała się więc o to w swoim łebku lecz głos jej nie odpowiedział. Już poszła? Zniknęła? Hmm...
– Nie wiem co o tym myśleć. Może... już sobie pójdę. Pewnie i tak wyglądam jakbym była wariatką. – Ostatnie zdanie wypowiedziała nieco ciszej. Jej łeb nieco uchylił się ku ziemi. Chciałaby teraz porozmawiać z lawendą lecz najwidoczniej jej... nie było. Ale kiedy będzie? Kiedy Chwila będzie miała możliwość wymienić z nią kilka słów w umyśle? Tak... dziwnie to brzmi ale jak to inaczej ująć?
: 14 maja 2014, 23:11
autor: Pasterz Kóz
//Ale ja nie jestem Sumienny :(
-Nie będę Cię zatrzymywał. Wiedz jednak, że zawsze możesz porozmawiać ze mną- powiedział z pocieszającym uśmiechem. -Każdy z nas ma w sobie coś szalonego, jedni bardziej, inni mniej. To, że masz takie wizje nie oznacza choroby psychicznej, a może bardziej... Problemy duchowe? Może kiedyś byłaś Lawendą?– zastanawiał się na głos. Osobiście nigdy nie doświadczył czegoś takiego. Ciekawe czy i on był kimś wcześniej? A jeśli tak to kim?
-Słuchaj, wiem że to dla Ciebie jest trudna sytuacja, ale może uda Ci się odnaleźć kogoś kto ją znał?
: 25 maja 2014, 2:20
autor: Agresja
Cisza spokojnego zagajnika zapewne nie raz była zakłócana. Nadszedł czas, aby po raz kolejny tak się stało! Ingmar przyleciał tutaj pędem, nawet nie zatrzymując się na ziemi. Wylądował dopiero na... drzewie. Oczywiście jednym z większych.
– No więc, Inguś, co wiesz o locie? Lot to taki wyższy poziom skoku. Pozwala nam omijać większe przeszkody, podróżować, wypatrywać dalekich rzeczy, daje przewagę w walce. Coś jeszcze? Nie, chyba wystarczy! – zachichotał. Jakby już nie zachowywał się dziwnie... był zmęczony treningami, ale nie chciał przerywać. Należało mu się. Tak długo nie pracował, to teraz musi to nadrobić!
Zaczął machać skrzydłami. Najpierw powoli, jednak z każdą chwilą robił to coraz mocniej i szybciej, aż w pewnym momencie odbił się mocno łapami od gałęzi która zatrzeszczała głośno, a sam smok wzbił się w powietrze, na razie ponad drzewa. Później pobawi się w tory przeszkód, na razie musi się jeszcze trochę rozruszać. Najpierw lot w przód. Nieco przechylił skrzydła, aby uderzały w powietrze pod takim kątem, by zagarniały powietrze za niego. Przednie łapy przycisnął do brzucha, aby stawiać mniejszy opór i... poleciał do przodu! W pewnym momencie wygiął ciało w prawo, ogon również znalazł się po tej stronie. Prawe skrzydło obniżyło się, a lewe powędrowało nieco wyżej, nie przestając młócić powietrza. Taki sposobem Ingmar skręcił w prawo. Zaraz jednak wyrównał lot, by szybko odwrócić się w lewo. Ogon na lewo, lewe skrzydło niżej, prawe wyżej, powoli, spokojnie... Po wyrównaniu lotu postanowił spróbować kilku sztuczek. Zaczął lecieć naprawdę szybko, a w pewnym momencie wygiął ciało w gór, uderzając skrzydłami na płaszczyźnie pionowej. Coraz bardziej zmieniając kąt machania skrzydłami, udało mu się zrobić kółko. Zadowolony, spróbował jeszcze raz, a gdy mu się to udało, zamiast wyrównać pod koniec lot, zaczął pikować w dół. Zaraz jednak skulił się w sobie machając skrzydłami tak, że przez chwilę leciał do góry nogami, po czym szybko w górę, i zaraz wyrównał. Taki sposobem wykonał prawdziwą, a nie taką leżącą ósemkę. Uśmiechnął się do siebie. A to dopiero początek.
Leciał przez chwilę prosto, spokojnie uderzając skrzydłami. Dopiero po chwili wygiął ciało i ogon w lewo, lewe skrzydło przechylił nieco w dół, a prawe do góry... tym razem jednak nie dbał o to, by utrzymać się w miarę pionowo. Wręcz zależało mu na tym, by przez chwilę lecieć bokiem... wykonał kółko, po czym stwierdził, że takie sztuczki może sobie (na razie) odpuścić. Postanowił spróbować jeszcze coś innego. Leciał przed siebie, a w pewnym momencie złożył całkowicie prawe skrzydło. Owinął nic swoje ciało, a lewe rozprostował całkowicie, cały czas nim machając. W efekcie zaczął kręcić się, krzycząc przy tym radośnie. Dopiero po dobrej chwili przestał, prostując prawe skrzydło, gdy był w normalnej pozycji. Dojście do siebie zajęło mu chwilę, dlatego też nieco obniżył lot i leciał wolniej, uderzając skrzydłami nieco mozolnie. To może teraz... szybowanie? Nie, nie ufał wiatrowi. To może pikowanie? Lepszy pomysł! Zauważył coś w rodzaju polanki, a właściwie, to po prostu większej przerwy między drzewami, zatrzymał się w jednym miejscu, machając powoli skrzydłami, po czym przechylił ciało w dół i złożył skrzydła. Nie całkowicie, oczywiście, jednak również nie były one rozłożone na tyle, aby pęd powietrza mógł im coś zrobić. W końcu, jakiś ogon od ziemi, Ingmar ostro wyhamował, rozkładając skrzydła, co przypłacił ostrym bólem obu. Mimo wszystko musiał to jakoś przeżyć; wzbił się natychmiast w powietrze, wykonując coś w rodzaju przeciwieństwa pikowania, będąc ustawionym niemal pionowo. Dopiero będąc blisko koron drzew zatrzymał się na tym poziomie. Na chwilkę przystanął, po czym znacznie obniżył lot, będąc teraz mniej więcej poniżej połowy wysokości większości drzew. Nie było tutaj tyle badyli, które mogłyby go jeszcze bardziej zranić... i pognał przed siebie. Najpierw, oczywiście, nie dawał z siebie wszystkiego. Chciał poznać teren. Skręcał co chwilę, wyginając ciało oraz ogon, a skrzydła przechylając w odpowiednim kierunku. Leciał tak przez dużą część zagajnika, starając się zapamiętać drogę. Nie leciał szybko, żeby móc się dobrze rozglądać. W pewnym momencie obleciał jedno z większych drzew dookoła, wyginając się oraz swój ogon w prawo, prawe skrzydło obniżając, a lewe dając nieco wyżej, po czym... poleciał naprawdę szybko, prosto przed siebie. Niemal w linii prostej, nie mają problemu z zapamiętaniem, co gdzie jest. Co jakiś czas musiał uważać i lecieć nieco ostrożniej, zwłaszcza podczas mini-slalomów... oczywiście cały czas kontrolował swoje ruchy, wyginając się w odpowiednich momentach, pamiętając o ogonie i delikatnym traktowaniu skrzydeł. Gdy skończyła się trasa, wzbił się wysoko w powietrze i postanowił wykonać slalom jeszcze tutaj... ale tym razem taki prawdziwy slalom.
Zatrzymał się na jednym poziomie, machając miarowo skrzydłami, po czym poleciał przed siebie, nieco przechylając się do przodu. W pewnym momencie wygiął ciało i ogon w prawo, prawe skrzydło nieco obniżył, a lewe pognało wyżej. Nie zapominał o machaniu, dzięki czemu bez problemu skręcił. Nie czekając, wygiął się w lewo, ogon również przerzucając na tę stronę. Lewe skrzydło było teraz niżej niż ciało, a prawe wręcz przeciwnie – wyżej. Takim sposobem ominął drugą wyimaginowaną przeszkodę. Została jeszcze trzecia! Musiał wygiąć się w prawo, w tym samym kierunku wyginając ogon; tak, jak wcześniej prawe skrzydło znalazło się niżej, a lewe wyżej, a Ingmar wykonał półkole. Nie zatrzymał się ani nie kontynuował półkola, a jedynie... zaczął kołować, tak po prostu. W pewnym momencie przechylił ciało nieco w dół, aby powoli zbliżać się w stronę ziemi, czymś w rodzaju spirali. Długo, naprawdę długo zajęło mu dotarcie tam, ale jaki był zadowolony, gdy w końcu był blisko! Wylądował gładko, ustawiając na ziemi najpierw ugięte tylne, a później również ugięte przednie łapy. Uśmiechnął się do siebie, po czym zaraz, szybko, wybił się z łapy, rozłożył szeroko skrzydła i przechylił się w przód, powoli machając nimi pod takim kątem, aby lecieć w przód... w stronę terenów Cienia. Koniec treningów na dzisiaj, zrobił już wszystko, co tylko mógł. Oby tylko mama była z niego zadowolona!
: 30 maja 2014, 16:34
autor: Chwilowa Łuska
Przytaknęła na kilka pierwszych zdań Spokojnego. Tak, ona na pewno musiała kiedyś nią być. Bo skąd niby ten smok by się znalazł w jej głowie i skąd miałaby te dziwne obrazy...
Samiec miał dobry pomysł. Na pewno jest ktoś kto kojarzy lub nawet ktoś kto znał kiedyś lawendę. To będzie jej cel. Ona musi się coś dowiedzieć o jej drugiej części. O tym drugim smoku, którym możliwe, że kiedyś była. Poszła więc kilka kroków przed siebie. Chciała już pójść jednak jeszcze na chwilkę stanęła w miejscu i odwróciła łeb w stronę czerwonołuskiego.
– Dziękuję i... do zobaczenia. – Powiedziała. – Oby w tym życiu... – Dodała ciszej. Możliwe, że nie słyszałaby tego osoba stojąca szpon od niej. To było bardziej skierowane do jej samej niż do niego. Jeśli jej lub jego żywot skończy się tak jak tej lawendy to kolejne spotkanie z spokojnym będzie dopiero w miejscu gdzie... przebywają zmarłe smoki...
Gdy już to wszystko wymówiła rozłożyła skrzydła i najzwyczajniej odleciała... gdzieś daleko.
: 31 maja 2014, 22:27
autor: Pasterz Kóz
-Nie ma za co- odpowiedział po chwili, patrząc jeszcze trochę za nią. Możliwe, że go nie usłyszała, ale nie miało to znaczenia. Zaoferował wszystko co mógł zrobić, więcej nie był w stanie. Teraz nie pozostało mu nic innego jak odejść, bo sterczenie tutaj nic nie dawało. Odwrócił się w kierunku stada Życia, aby móc spocząć w swej jaskini, następnie zaś ruszył przed siebie.