Strona 2 z 39
: 07 lut 2014, 21:00
autor: Uśmiech Szydercy.
OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Szyderca spojrzał na Zaklęcie, a kąciki jego pyska uniosły się nieco wyżej.
– Bariera zapewne wyczuwa intencje. My nie chcemy Was pozabijać... no, przynajmniej nie od razu – oznajmił, tłumacząc w ten sposób, jak Cieniści mogli znaleźć się pod barierą.
W duszy naigrywał się z sytuacji, bawiło go straszenie innych, choć najfajniej było z pisklętami. Końcówka jego ogona wiła się lekko, a kolce klekotały, obijając się o siebie lekko.
– Nie jesteś zbyt rozmowna. Twój własny głos cię drażni, rozumiem – rzekł z nutą złośliwości.
: 10 lut 2014, 20:40
autor: Strasznik
Spojrzała na Uśmiech z... uśmiechem. Ale takim miłym, ciepłym. Polubiła czarnołuskiego smoka za jego styl bycia. Niby taki zamkniety w sobie, ale jednak potrafiła się z nim w jakiś dziwaczny sposób dogadać w pewnych kwestiach.
"Ciekawi mnie, czy Bariera przepuściłaby <<złe>> smoki na zewnątrz, czy tez działa ochronnie tylko w jedną stronę."
Napisała to w powietrzu, chociaż nie oczekiwała tak naprawdę odpowiedzi na to luźne spostrzeżenie. Może i było to nielogiczne, ale bogowie – jak powszechnie wiadomo – lubili się zawsze bawić w swoje dziwne gierki ze śmiertelnymi. Ostatnie zdanie wypowiedziane przez Szydercę ubodło ją boleśnie, ale postarała się to ukryć przed czarnołuską marudą.
"Tak, własny głos mnie drażni. Załóżmy, że tak jest. Ale jak już przemówię, to staniesz jak wryty"
Uznała ze spokojem samiczka. Musiała znaleźć jakiś sposób na odzyskanie mowy... Musiała no!
: 03 maja 2014, 16:05
autor: Cicha Łuska.
Cicha przyszła rano, kilka dni po rozmowie z Naznaczonym. Cały czas chodził jej po głowie. W oddali widziała tylko przywódcę Cienia i jakiegoś ognistego, ale nie zwróciła na nich uwagi. Bezszelestnie chodziła po śniegu, wbijając w niego czarne szpony. Usiadła na niewielkiej polanie lasu, nasłuchując odgłosów przyrody żyjącej w tym miejscu.
: 24 maja 2014, 17:25
autor: Agresja
Ingmar był jeszcze zbyt młody, by odpuścić sobie bezcelowe chodzenie. Chociaż tylko w pewnym sensie było ono bezcelowe – tak naprawdę każdy kolejny krok stawiany na nowym terenie był dla Cienia czymś niesamowitym. Jego dzikie, żółte ślepia chłonęły nowe krajobrazy w niesamowitym tempie, umysł starał się zapamiętać coraz więcej nowych informacji, sporządzając prowizoryczną mapę z zaznaczonymi co ciekawszymi miejscami.
Lustrzany Las stanowczo do takich należał. Pisklak pierwszy raz w życiu widział coś takiego – na pierwszy rzut oka drzewa wydawały się normalne, jednak gdy podchodziło się bliżej, od razu widać było, że coś jest z nimi nie tak. To były lustra. Ingmar mógł przyjrzeć się sobie bez żadnych problemów, zupełnie, jakby stał nad taflą wody.
Mrużąc ślepia, stanął przed jednym z drzew i dokładnie przyjrzał się swojemu ciału.
Był drobnym samcem, pokrytym śnieżnobiałym futrem. Obserwator stojący z boku mógłby uznać, że Cień jest wręcz wychudzony. Jego ciało zupełnie nie zdradzało zwinności, jaką w sobie kryło, było dziwnie zbite. W żółtych ślepiach błyszczały pierwsze szaleńcze iskierki nieufności, chociaż pysk pozostawał niewzruszony. Samiec miał pewne problemy z przekazywaniem uczuć na sposób niewerbalny... jedynie jego ślepia były inne. Nie mówiły o nim wszystkiego, jednak jeśli ktoś przyjrzał się im uważniej i nieco znał Cienistego, mógł spojrzeć ponad grubą zasłoną beznamiętności i nieufności, by zobaczyć kryjącą się w środku wrażliwość.
Pokręcił łbem, warcząc cicho. Skąd się pięcioksięzycowemu pisklęciu wzięły takie pomysły, przemyślenia? Bezsensu. Spojrzał na siebie jeszcze raz, a nagle wszystkie jego cechy znów można było policzyć na szponach jednej łapy. Jego charakter dopiero się kształtował. A Ingmar doskonale wiedział, w jakim kierunku to wszystko szło.
Uśmiechnął się do siebie lekko. Nie miał tego w zwyczaju, a jednak tym razem pozwolił sobie na delikatne uniesienie kącików pyska w prześmiewczym geście.
Taaak... stanowczo pasował do Cienia.
: 24 maja 2014, 17:55
autor: Niezdecydowana Łuska
Nauki szły wolno, a w grocie nic jej nie trzymało, nic więc dziwnego że cztero księżycowe pisklę pałętało się samo po ziemi niczyjej. Zresztą i tak się nie bała, ona i strach?! Każdy skakał wokół niej jak wokół kwiatka, karmiąc ją i pilnując by nic jej się nie stało (Co warto dodać mile łechtało jej ego) jednak wiedziała że tak nie będzie w nieskończoność a wtedy dobrze by było zaszyć się gdzieś i mieć spokój. Niestety nie ważne gdzie szła zawsze kogoś spotykała, tak samo było i teraz gdy do jej jasnego noska doszedł znajomy zapach. Zapach tej dziwnej nieznanej ziemi na południe od ich obozu.
Samo to wywoływało w niej lekki dreszcz niepewności, pchana ciekawością nie zatrzymywała się jednak. Na ugiętych łapach, pod osłona cienia powoli zbliżała się ku źródłu zapachu i po co?
Po to by zobaczyć białego pisklaka wpatrującego się w dziwne drzewo? Uniosła jedną brew w geście lekkiego zaskoczenia. Z daleka drzewa wyglądały niemal normalnie, dlatego nie miała pojęcia że samiec przygląda się samemu sobie, miała jednak pojęcie o jednym. Mogła go przestraszyć i zamierzała to wykorzystać!
Powoli ruszyła w jego stronę, przenosząc ciężar ciała na tylne łapki by wyciszyć kroki. Starała się podejść cicho i niezauważenie, pomińmy fakt że wiatr robił jej na złość i swymi nagłymi podmuchami co chwile zasłaniał jej krwistoczerwone ślepka, ciemną grzywą. Ważne że szła dobrze. Gdy była jakiś swój ogon od samczyka (Tak mówił jej zapach) ugięła łapki i wybiła się do przodu. (Głuptasek zapomniała że skakać nie umie)
Efektem było jedynie bolesne obicie brzucha o ziemie kiedy to potknęła się o własny ogon i przewróciła się z cichym hukiem za samcem.
– To nie ja! – – Krzyknęła cicho ukrywając swe zakłopotanie i szybko podnosząc się z ziemi.
: 24 maja 2014, 18:18
autor: Agresja
Młody Cień był zbyt pochłonięty własnymi myślami, by zwracać uwagę na otoczenie. Mógł przy tym wyglądać niczym narcyz, jednak czy faktycznie takie pobudki kazały mu się cały czas przeglądać w lustrze? Szczerze wątpił, chociaż zapewne większość smoków, która teraz by na niego spojrzała, powiedziałaby co innego.
Był na tyle skupiony na przyglądaniu się sobie, że nie zauważył nawet ruchu, niemal tuż za sobą. Wiatr przynosił do jego nozdrzy zapach popiołu, jednak był on na tyle słaby, iż uznał, że nie ma sobie czym zawracać łba. Poza tym, aktualnie wszystkie bodźce otoczenia docierały do niego jak przez mgłę...
W najbliższym czasie będzie musiał dowiedzieć się więcej o tej dziwacznej społeczności, którą tworzyły smoki o charakterze wrednych indywidualistów. Zanotował w myśl, by zapytać swojego przywódcę o historię Cienia. W końcu, z tego, co wiedział, byli najmłodszym stadem. Było jeszcze jedno, również nie liczące sobie więcej niż 200 księżyców, a był nim Wiatr... ale nim nie interesował się tak, jak jego własnym stadem.
W pewnym momencie poczuł wstyd; był dumny z bycia Cieniem, ale Cień nie mógł być dumny, że Ingmar jest nim. Był niezdarny i wiecznie zamyślony. Bardziej intrygowała go starożytna moc, którą nazywano maddarą, niźli głupie sztuczki wygimnastykowanych ło-
Głuche łupnięcie wyrwało go z zamyślenia. Zaklął w myśli. Cień nie byłby dumny, że tak po prostu dał się podejść! Musi to szybko nadrobić. Nie może pozwolić, żeby ktoś dowiedział się o tej pomyłce, którą w przyszłości zapewne mógłby przypłacić życiem. Tylko, że teraz jego przeciwnikiem nie był zręczny skrytobójca, a raczej...
Pisklak?
No tak, któż inny mógłby mieć w interesie nie zabicie, a raczej przestraszenie pięcioksiężycowego Cienia?
Natychmiast wycofał się, by być nieco bliżej drzew, w ich Cieniu, w którego otoczeniu czuł się lepiej, niż na odkrytym terenie.
– Czego chcesz? – nie było to warknięcie. Jego głos pozostawał niewzruszony, spokojny, niemal kojący, jedynie... cała reszta ciała taka nie była. Stanął w pozycji gotowości do ataku, trzymając się instynktu, a nie nauk, których zresztą jeszcze nie pobrał. Ugiął lekko łapy, napiął mięśnie i obniżył łeb. Był gotowy do skoku. Jego ogon wił się jak u wyjątkowo niezadowolonego kota, podczas gdy żółte ślepia ciskały w stronę samicy iskierki przepełnione dzikością i agresją. Jeden zły ruch, a nawet ktoś tak niedoświadczony w walce i delikatny jak Ingmar gotów był rzucić się do przodu, by walczyć, walczyć pod tak lichym pretekstem jak próba przestraszenia. Chociaż równie dobrze mogła to być próba zabójstwa!
Tak, w takim wydaniu to tłumaczenie wydawało się znacznie lepsze.
: 24 maja 2014, 18:34
autor: Niezdecydowana Łuska
Już to widzę, dwa pisklaki drapiące się po mordkach, starsi wojownicy pewnie umarliby ze śmiechu widząc te plątaninę łap i bitwę dwóch puchatych kulek. Nie zwróciła jednak uwagi na zachowanie samczyka, tak, kompletnie go olała, bo jakżeby inaczej? Bardziej zafascynowało ją to drzewo. Teraz z bliska widziała... swoją mordkę. Ale to było dziwne, po raz pierwszy widziała jak wygląda (Nigdy nie patrzyła w odbicie w wodzie, zazwyczaj było zbyt ciemno w jej grocie na takie zabawy) W końcu tez wiedziała czym jest ten potwór który zawsze zasłaniał jej ślepia.
Prychnęła z lekkim rozbawieniem, patrząc najpierw w swoje odbicie a potem na samca.
– Wyglądasz jak samica, ale jestem ładniejsza. – Od tak wyrwało się z jej pyska. Zero skrupułów czy czegokolwiek, jedynie bezwzględna krytyka a może komplement? To już od niego zależało jak to widział. A skoro o widzeniu mowa, wyglądało na to że nie zauważył jej upadku.
Nic nie chce, dreptam sobie w te i wewte, zresztą nie muszę Ci się tłumaczyć! Nie pachniesz fajnie. – Pewnie myślał o niej podobnie, jednak ona sama nie czuła tego charakterystycznego zapachu siarki bądź temu podobnych, była tak do nich przyzwyczajona że już dawno przestała na nie zwracać uwagę.
– Jestem Zwiastun, z stada Ognia, a ty? – Cała jej postawa wydawała się jakby lekceważąca. W końcu i tak jej nie zaatakuje, wydawał się ciamajdowaty, miał przed sobą coś co tak fajnie odbija widok a nie zauważył jej, chociaż z drugiej strony podobało jej się to w nim. Przynajmniej nie był jak te potwory z ognia.
– Wybacz że się zakradałam, trochę mi się nudzi – Awwww a miała się przed nim nie tłumaczyć. Głuptasek
: 24 maja 2014, 18:59
autor: Agresja
Ślepia są zwierciadłem duszy, jak to mawiają. I teraz, gdyby ktoś spojrzał w ślepia Ingmara, mógłby z niego czytać jak z otwartej księgi. To właśnie tam niepewność toczyła nierówną bitwę z połączonymi siłami agresji i chęci odgryzienia się. Wewnętrzne walki były czymś, czego młody Cień szczerze nie cierpiał... Zwłaszcza, gdy nie miał naprawdę dużej ilości czasu na chłodną kalkulację, którą stronę poprzeć. Lubił zastanawiać się nad tego typu sprawami, na które większość smoków zapewne nawet nie zwracała uwagi. Ingmar uznawał wyższość umysłu nad ciałem.
A jednak teraz stał, gotowy do ataku, i słuchał słów samiczki... Zamiast zastanowienia się nad całą sprawą, działa instynktownie i pozwolił swojej dzikiej stronie wziąć górę. Nawet, jeśli nie było tego widać na pysku, był wściekły... na siebie. Musi nauczyć się nad sobą panować. Tego zapewne oczekuje się od magów, prawda? A ten młodzik chciał zostać jednym z nich.
Jego ogon cały czas wirował w impulsywnym tańcu, przekazując Zwiastunowi więcej, niż mogła przekazać postawa Ingmara. Zmrużył lekko ślepka. Nie podobało mu się, że ta Ognista tak po prostu go lekceważy... ale czy zasługiwał na coś innego niż lekceważenie w takiej sytuacji? Nie wyglądał imponująco. I nie będzie... lekko uniósł łeb, po czym opuścił go gwałtownym gestem, jednocześnie wypuszczając z nozdrzy kłąb pary, patrząc na Zwiastun spode łba.
Nie doceniała go... i miała rację. Jeszcze na to nie zasługiwał. Jeszcze.
– Nie widzę powodu, dla którego miałbym podać Ci moje imię. – powiedział, znów tym dziwnie spokojnym tonem. Dla Cienia imiona były czymś ważnym i nie szastali nimi na prawo i lewo. Zwłaszcza te pierwsze imiona oraz dorosłe przydomki miały u nich szczególne znaczenie.
– Nuda nie jest wytłumaczeniem na podkradanie się do kogoś. – dodał, a w miarę mówienia jego ciało rozluźniało się, chociaż ogon wciąż latał na boki, teraz nieco spokojniej, a ślepia uważnie śledziły każdy ruch Zwiastuna, nie przestając ciskać w nią coraz mniejszymi pokładami agresji i nieufności. Ingmar się uspokajał. – Gdybym był bardziej przewrażliwiony dopilnowałbym, żebyś otrzymała odpowiednią karę.
Jego łeb przekrzywił się lekko, a żółte ślepia zwęziły.
– Na szczęście nie należę do takich typów. – powiedział, a w jego oczach pojawiły się złośliwe iskierki, gdy wyobrażał sobie, jak Uśmiech zareagowałby na historię próby zabójstwa. Nieco by się ją podkolorowało, to nie byłby dla Ingmara problem... ale nie, nie tym razem.
– Chyba że u was, w Ogniu, tego typu zagrania są na tyle częste, że nie boicie się już kar? – oczywiście, że nie mógł powstrzymać kolejnych złośliwych iskierek błyszczących w jego ślepiach, chociaż starał się. Nie wiedział, jak samica na to zareaguje, a ze swoim aktualnym podejściem mogłaby niezwykle szybko spławić go i sprawić, by czuł się jeszcze gorzej, niż ona teraz powinna pod wpływem jego słów.
: 24 maja 2014, 19:12
autor: Niezdecydowana Łuska
W sumie nie trzeba było patrzeć mu w ślepia by się domyślić że nie jest w najlepszym humorze. Sam dobór słów "Czego chcesz" brzmiał tak nieprzyjaźnie (nawet mimo neutralnego tonu) że domyśliła się iż nieco go rozgniewała. Błysnęła lekko śnieżnobiałymi kiełkami w zadziornym uśmiechu.
Sama nie wiedziała co w nią wstąpiło ale miała ochotę się podrażnić, co zresztą było widoczne w całej jej postawie. Lekceważącej i opanowanej. Też miała zamiar być czarodziejką jednak ona w przeciwieństwie do cienistego, od urodzenia była raczej spokojna i opanowana. Od zawsze nieufna. W sumie każdy byłby nieufny gdyby jakiś wielkolud tuż po wykluciu wbił do groty i zaczął się panoszyć.
– Jak to nie widzisz powodu? Nie nauczył Cię nikt że tak wypada? No ale dobrze, w takim razie chcesz bym mówiła do Ciebie "Ty" albo "dzikusku"? – Ton głosu nie wyróżniał się niczym szczególnym, można by wręcz pomyśleć że jest to niewinne pytanie jednak tak nie było.
Podsunęła się nieco bliżej samca, przestępując z łapy na łapę w chwili zastanowienia. Obserwował ją dokładnie, nie miała więc zbytniego pola do manewru, ale co z tego, przynajmniej miała z kim pogadać.
– U nas w ogniu smoki nie są tchórzliwe i nie dałyby się tak podejść – Nie ma to jak cięta riposta. Podważyć jego odwagę i czujność w tak pięknym stylu. Muah. Zaśmiała by się demonicznie ale z jej pisklęcym głosikiem brzmiałoby to dość zabawnie, zresztą demonem nie była.
– Czemu jesteś niemiły? – I to mówi ta która w sporej mierze również jest niemiłą, ale to on zaczął!
: 24 maja 2014, 19:35
autor: Agresja
Zaśmiał się w myśli, słysząc słowa Zwiastuna. Oczywiście, że nie widział takiego powodu. Imię nie było dla niego tylko pustym słowem, ale jeśli Ognista już teraz zdawała się tego nie zauważać, nie miał zamiaru marnować czasu i gardła, aby jej to tłumaczyć.
– Bardziej logiczna byłaby odpowiedź 'ponieważ ja podałam Ci swoje'. – zauważył i postanowił jeszcze chwilę potrzymać samiczkę w niewiedzy. – Nie musisz na razie znać mojego imienia. Wystarczy, żebyś nazywała mnie 'Cienistym'... Zwiastunie. – krótka, niemal niesłyszalna pauza przed ostatnim słowem.
Jego ślepia zdawały się z każdą chwilą coraz bardziej okrywać kurtyną spokoju, zasłaniającą kryjącą się w nich dzikość, gdy patrzył, jak Ognista zbliża się do niego. Nie odsunął się, a to naprawdę dobry znak. Co prawda nie oznaczał całkowitej akceptacji rozmówczyni, ale na pewno byli na najlepszej drodze do porozumienia. I, kto wie, może nawet wyjawienia imienia? Chociaż Ingmar aktualnie nieźle się bawił, nie podając swojego miana tej smoczycy.
Jej kolejne słowa zabolały, rozzłościły i nieco spuściły Cienistego z tropu. Przestał czuć się pewnie, tracił kontrolę nad rozmową i rozwiewał aurę tajemniczości, którą z marnym efektem starał się wokół siebie stworzyć... ale cóż, nie można zbyt wiele oczekiwać po pięcioksiężycowym pisklaku. Niezależnie od tego, jak bardzo ostry byłby jego język, niektórych przeszkód nawet piękne (lub też okrutne i złośliwe) słowa nie potrafią ominąć.
– Cieszy mnie twoje wysokie mniemanie o stadzie. Szkoda, że go nie podzielam. – odpowiedział tylko, panując cały czas nad swoim głosem. Naprawdę, nawet jego zdziwił nieco ten spokojny ton.
Usiadł, w końcu rozluźniając się nieco bardziej, jednak cały czas pamiętał, że samica jest blisko. Nawet bardzo blisko, jednak na razie pozwalał jej pozostawać w takiej odległości. Co dziwniejsze, nie czuł się tak niekomfortowo, jak wydawałoby mu się, że by mógł.
– Czemu miałbym być miły? – nie spuszczał wzrok z samicy. Teraz dodatkowo przekrzywił łeb. – Chciałaś podkraść się do mnie i sprawić, żebym poczuł strach. Nie rozumiem, dlaczego miałbym być dla Ciebie miły. – dodał. Jego wzrok był teraz dziwnie mętny, jakby się nad czymś zastanawiał, chociaż tak naprawdę czujnie obserwował Zwiastun. A może coś za nią? Jedno wiadomo – był znacznie spokojniejszy, niż na samym początku spotkania. Nawet jego ogon leżał teraz, jedynie od czasu do czasu podrygując cicho, już nie tak gwałtownie.
: 24 maja 2014, 22:20
autor: Niezdecydowana Łuska
Cienistym? Czyli utożsamiał się z mrokiem, lekkim lękiem przed cieniem czy może po prostu tak mu się podobało. Przeciwieństwem cienia, ciemności było światło i słońce a ona chciała się z nim podroczyć w takim razie...
– Niech Ci będzie Słoneczko – Tak, gdy tylko zrealizowała ten iście szatański plan, zachichotała cicho, pochylając łepek. Zupełnie zapomniała czym to się zawsze kończy i tak oto w ten sposób grzywka znów zasłoniła jej ślepia, aż jej uśmieszek z pyska zszedł w geście irytacji.
Zamachnęła się lekko łepetynk, chcąc poprawić te irytujące kłaki (Co w sumie wyglądało jakby wielka panna księżna unosiła łeb w geście olbrzymiej arogancji)
Gdy znów spojrzała na niego zdała sobie sprawę że umknęła jej część jego słów, a on nawet na nią nie patrzył. Lekceważył ja? Co za naśladowca! Używa jej taktyki, to ona miała tu lekceważyć!
Zacisnęła pyszczek w lekkim poirytowaniu i zmarszczyła nosek.
– Kultura wymaga byś patrzył na rozmówcę. A miłym mógłbyś dla mnie być by nie być takim sztywnym, w końcu to tylko zabawa, nie mów mi że nigdy się nie nudziłeś – Wolała zmienić temat z tej kłótni i prób wzajemnego drażnienia się na jakiś inny. Zresztą nie miała wyboru! Pewnie on powiedział coś ważnego a ona tego nie usłyszała i teraz sobie pewnie myśli że ją zatkało!
: 24 maja 2014, 22:41
autor: Agresja
Tym razem Zwiastun nie trafiła w jego najczulszy punkt, chociaż kolejna szpilka wbita w dumę i tak sprawiała jej ból. Chciał jej powiedzieć o stadzie, niekoniecznie o samym mroku... przez chwilę nie miał ochoty bawić się w te słowne gierki, albo przynajmniej nie dać się zdenerwować, co dotychczas wychodziło mu nieźle... ale Ognista najwyraźniej chciała się z nim podroczyć.
Poza tym, hej, nie byli na tyle blisko, żeby mówiła do niego 'słoneczko'! Już miał powiedzieć, żeby nie pozwalała sobie na zbyt wiele, jednak ona w tym czasie zachichotała, przez co grzywka upadła na jej ślepia w niezwykle uroczym geście. Przez łeb Ingmara przeszła myśl, że z takim wyglądem pasowałaby do Cienia.
– Wygrałaś. – mruknął, chociaż ton jego głosu poza rezygnacją nie wyrażał niczego więcej. – Nazywam się Ingmar. – dodał zaraz, ciekaw, czy to imię sprawi, że samica zacznie się zastanawiać. W Cieniu pisklaki nazywano inaczej, niż w innych stadach.
Obserwował ją podczas wykonywania tych dziwnych gestów, jednak robił to tym dziwacznym, nieco zagubionym wzrokiem. Dopiero, gdy zwróciła na to uwagę, mętna kurtyna opadła, a w ślepiach samca znów zalśniła dzikość, nieco stłumiona, ale jednak dzikość, którą starał się opanować.
– Zabawa zabawą, ale nie lubię, gdy ktoś bawi się cudzym kosztem. – jego ton zmienił się na zwyczajny, spokojny, jakim był na początku. Nie ma mowy, żeby się rozluźnił! Śmiesznie było ją irytować swoim zachowaniem i mową, nawet, jeśli przed chwilą sam tego nie pochwalał.
– Poza tym, mam znacznie lepsze zajęcia niż straszenie innych piskląt. – dodał tylko, tonem, który sugerował, że nie chce dalej kontynuować tego tematu. Taaak... po co w ogóle to mówił? Pewnie teraz będzie to drążyć, a on nie miał ochoty wyjawiać jej, co robi w wolnym czasie. I tak już za dużo jej o sobie powiedział, gdy poznała jego imię...
: 24 maja 2014, 22:58
autor: Niezdecydowana Łuska
Zastrzygła lekko uchem słysząc że jednak ona jest tu górą. I poznała jego imię. Ingmar.
– Czy to imię znaczy coś specjalnego? Mnie nazwano Zwiastun bo podobno zwiastuje kłopoty, chociaż nie przepadam za tym imieniem, uważam że samica która mi je nadała, nie miała do tego prawa. Używam go tylko dlatego że nic lepszego mi nie przychodzi do głowy, poza tym odeszła więc może też dla tego by uczcić ją? – W przeciwieństwie do białofutrego, nie miała oporów do mówienia o sobie ani zdradzania swoich sekretów. I tak były tak błahe że w sumie nic się nie stanie jak je zdradzi, ale z drugiej strony, gdyby Ingmar był tak otwarty jak ona, pewnie nie ciekawiłby jej tak bardzo. A tak? Te sekreciki które zgrywa sprawiały że tym bardziej ją ciekawił i tym bardziej korciło ją by je odkrywać.
– Nie bawię się twoim kosztem, przecież Cię nie przestraszyłam – Specjalnie pominęła fakt droczenia się z nim czy może uważała to za zbyt błahe. Chyba raczej to drugie, bowiem w końcu to on zaczął no nie?
– A jakie to są zajęcia? Ja lubię sobie pospać gdy by mi się nudzi, w sumie pierwszy raz próbowałam kogoś przestraszyć, ale się przewróciłam bo nie umiem skakać. A ty umiesz? – Tak, dobra robota Zwiastunko, twój niewinny łepek nie wyczuwa że Ingmar pewnie coś potajemnie knuje i zdradzasz mu swoje słabości. Zobaczysz, jeszcze się na tym przejedziesz!
: 24 maja 2014, 23:14
autor: Agresja
Cóż, wtopa. Niby takie ważne to imię, a tak naprawdę to całe zamieszanie to tylko drobnostka. Jego imię nie miało większego znaczenia, po prostu nie chciał, aby było znane wszystkim w Wolnych Stadach. A teraz... cóż, zawsze mógł ciągnąć te słowne gierki, żeby podsycić ciekawość samiczki. I tak nigdy jej nie powie, że jego imię nie oznacza nic a nic... no, chyba. Tak mu się wydawało. Istnieje też szansa, że kiedyś się tego po prostu dowie, a wtedy będzie miał nieco większą satysfakcję z trzymania tego w tajemnicy.
– Znasz moje imię, ale nie musisz wiedzieć, co oznacza. – uciął, chociaż starał się mówić tonem w miarę spokojnym, jeśli nie wręcz neutralnym.
Przekrzywił łeb, patrząc na nią z zaciekawieniem i rozbawieniem w ślepiach, gdy mówiła swoje następne słowa.
– Nie przestraszyłaś mnie, racja, jednak miałaś taki zamiar. – zauważył, starając się niezwykle, aby w tych słowach nie brzmiało rozbawienie. Chyba się udało. Chyba... oby. Nie chciał, aby wiedziała, jakie uczucia nim targają. Tak, nie zdawał sobie sprawy, ile potrafią o nim powiedzieć jego ślepia, więc zupełnie nie brał ich pod uwagę.
– Uznajmy, że po prostu nigdy się nie nudzę. – odpowiedział, rejestrując w myśli każde złe posunięcie ze strony Zwiastuna. Przez chwilę sam zastanawiał się, czy odpowiedzieć jej na ostatnie pytanie... jego ojciec nigdy nie pokazywał w życiu codziennym swoich umiejętności, jednak teraz to było coś innego. Nie dość, że chodziło o podstawy, to jeszcze mógł okazać swoją wyższość nad samicą! Kto by tego na jego miejscu nie wykorzystał?
– Owszem, potrafię skakać. – przez jego głos nie przemawiała duma ani wyższość, jednak przez jego postawę – a i owszem. Co prawda nie była ona okazywana naprawdę otwarcie, a jedynie czaiła się w szczegółach. Nieco wyżej uniesiony łeb, wyprostowana postawa i roziskrzone dzikim rozbawieniem ślepia... tym razem były to celowe zabiegi, jednak Ingmar wiedział, że w przyszłości będzie się musiał nauczyć kontrolować nie tylko swoją mowę, ale również swoje ślepia oraz całą resztę ciała. Nie chodziło o to, aby nie okazywać uczuć, ale o to, aby móc pokazywać światu coś zupełnie różnego od tego, co działo się w środku przyszłego maga.
: 25 maja 2014, 15:06
autor: Niezdecydowana Łuska
Słuchała jego słów, przygląda się mu, kontakt wzrokowy, taka sytuacja. A tak na poważnie to dopiero teraz zauważyła że czasami samczyk zachowuje się jakby sam nie był do końca pewny tego co mówi. Dało się u niego zauważyć lekką niepewność? Ale tak się tylko wydawało ognistej samicy, w końcu nie była magistrem psychologi. Była prostym zwierzem zwracającym uwagę na różne detale typu barwa głosu czy nutka zawahania w głosie, dlatego też łatwo było wyczuć że ów rozbawienie w jego głosie było nieco sztuczne, wymuszone, zignorowała jednak ten fakt, zwłaszcza że nie wiedziała co mu może dokładniej po tej białej łepetynie chodzić.
– A ty miałeś zamiar mnie zaatakować na początku, więc jesteśmy kwita, no nie? – Wciąż pamiętała jego "postawę" kiedy to jej plan nie wypalił, wyglądał niczym dziki kot szykujący się do walki, chociaż w efekcie zamiast ją przestraszyć bardziej ją wtedy sprowokował by go dotknąć, wydawał się taki puszysty i miękki. Prawie by dorównał jej wspaniałemu futerku!
– Pokażesz jak skaczesz? Dasz radę mnie przeskoczyć? – Byłą samicą, w dodatku była młodsza i mniejsza od niego więc chyba nie powinna być trudna do przeskoczenia, jednak mimo to odczuwała lekki stresik. Nie miała ochoty by ją przygniótł
– Ja się dopiero uczę skakać, może niedługo już będę umiała skakać, pływać i biegać a wtedy na pewno będę lepsza niż ty! – Zabrzmiało jak wyzwanie, jednak to się okaże, kto będzie lepszy.
: 25 maja 2014, 17:47
autor: Agresja
Ingmar dzisiaj był wręcz zaskakująco pewny siebie. Zazwyczaj przyjmował postawę obserwatora, który za żadne skarby nie wkroczy do sceny, którą oglądał, jednak teraz został w nią brutalnie wciągnięty, zmuszony do improwizowania i grania jak najlepiej. Dlatego nic dziwnego, że czasami po prostu nie wychodziło mu to, co miał w zamiarze... dopiero uczył się mowy ciała oraz odpowiednich tonacji głosu. Szkoda, że nie mógł ćwiczyć sam, tylko musiał od razu bawić się w metodą prób i błędów... akurat na tej samiczce.
Uniósł lekko brew w dziwny, smoczy sposób, po czym spojrzał na nią z delikatnym zaciekawieniem odbijającym się w ślepiach.
– Uważasz, że reakcja obronna to to samo, co próba przestraszenia kogoś? – cały czas wydawał się dziwnie spięty, a przynajmniej... niezwykle 'sztywny' w tym co mówił. No cóż, taki styl najbardziej mu odpowiadał.
Nie spodziewał się, że samica poprosi akurat o coś takiego. Mógłby się spodziewać czegokolwiek innego, ale nie prośby o pokazanie swoich umiejętności! Mimo wszystko, uśmiechnął się w myśli. Miło, że może zaprezentować jej, że jest lepszy. Przez chwilę nawet knuł w myślach niezwykle dobry plan... oczywiście iście szatański. Oj tak, będzie śmiesznie!
– Jasne, że mogę Ci pokazać. – był się tylko, że Zwiastun również coś knuje. Na pewno... musi trzymać się na baczności! Ustawił się przed samiczką w odpowiedniej pozycji, rozstawił łapki, ugiął je nieco, ogon uniósł, a łeb obniżył, aby tworzyły jedną linię z kręgosłupem... skrzydła przy bokach, blisko,a le nie na tyle, by krępowały ruchy. Teraz wystarczyło ugiąć mocniej tylne łapy, by zaraz wybić się z nich wysoko. Wyciągnął się, by móc przeskoczyć nad samiczką i nieco podkurczył tylne łapy, aby nie zahaczyły one o Zwiastun. Gdy już był za nią skierował przednią część ciała ku dołowi, ugiął przednie łapy i wylądował gładko. Najpierw ziemi dotknęły przednie, a później dopiero tylne łapy.
Oczywiście, na tym się nie skończyło. Ingmar szybko odwrócił się, by znów stać przodem do Ognistej, po czym szybko, ponownie ugiął łapy. Wybił się z tylnych łap i wycelował... chciał znaleźć się dokładnie nad Zwiastunem. Rzucił się bardziej do przodu, niż w górę, przez co miał większą szansę na nie uszkodzenie samicy.
Nie położył się na niej, chciał jedynie powalić ją i znaleźć się nad nią. Zapewne nie uda mu się tutaj długo utrzymać, więc zaparł się z całych sił póki miał element zaskoczenia po swojej stronie.
– W takim razie czekam... bo jak na razie dużo Ci do mnie brakuje. – powiedział, szczerząc lekko białe kły, bynajmniej nie w przyjaznym geście. Ich łby niemal się stykały, gdy Ingmar nieco się pochylił, cały czas utrzymując z Ognistą kontakt wzrokowy.
: 26 maja 2014, 19:13
autor: Niezdecydowana Łuska
Trochę ją to zdziwiło, że nie domyślił się tak oczywistej rzeczy. Zamachnęła się lekko ogonem, tak by ułożył się on przed jej łapami, po czym uniosła jedną z owych kończyn. Ostre niczym igły szpony, połyskujące lekko zawisły przez chwilę nad jej pięknym ogonkiem, w który po chwili dziobnęła się lekko jednym z nich. Kropelka krwi spłynęła na śnieg zabarwiając go.
– Walka czy atak powoduje rany, bolesne i niezbyt przyjemne, czasem zagrażające życiu, a jego odbieranie najprzyjemniejsze nie jest. Twoja reakcje takie właśnie rany mogła spowodować jednak strasząc Cię nic Ci nie groziło. To sprawia że twoja reakcja była może nawet gorsza niż moje zachowanie – Czułą lekkie irytujące pieczenie po niewielkiej rance w połowie ogona, jednak na razie tylko obserwowała jak szary wzór na jej futrze zabarwia się na rubinowo pod wpływem jej krwi. Sam ból jej nie przeszkadzał jednak myśl o tym że będzie musiała umyć ogonek już tak. Ciekawe gdzie się teraz znajdowała tamta mysz którą kiedyś zabiła w grocie. W sumie po raz pierwszy w życiu jakoś głębiej zastanowiła się nad znaczeniem śmierci. Brr. Wolałaby nie umierać zbyt szybko.
Nie dane jej było kontemplować nad tym dłużej, Cienisty zgodził się poskakać i najwidoczniej relacje między nimi szły jak na razie po dobrej drodze do "koleżeństwa". Uuuu taki szpan. Jej pierwszy znajomy który nie jest z rodziny.
Przez chwilę obserwowała go jak nad nią przelatuje, schylając nieco grzbiet by mu to ułatwić, jednak gdy wylądował już miała podejść do niej i spróbować czegoś głupiego o czym już nie wspomnę, jednak samiec był szybko i raz dwa wskoczył jej na grzbiet. Było to dość niespodziewane dlatego nawet jeśli była silna, jej łapy ugięły się a ona sama padła na ziemie, prawdopodobnie wytrącając go z równowagi. Jęknęła cicho czując jak jej brzuch styka się z tym chłodnym śniegiem. Aż jej się futro zjeżyło co wyglądało dość zabawnie w obecnej sytuacji.
-To chyba ty powinieneś robić mi za legowisko a nie ja Ci! –[/b] Mruknęła z wyraźnym wyrzutem w głosie. Phew. Jego ciężkie cielsko cały czas ją przygniatało, a że leżała na brzuchu nie mogła go nawet zepchnąć ale bez wątpliwości, będzie zemsta!
: 26 maja 2014, 20:52
autor: Agresja
Zdziwiła go tą reakcją. I to naprawdę bardzo, ale to bardzo zdziwiła. Tak, że nawet w jego głosie, zazwyczaj spokojnym, odbijał się teraz zaskoczony ton, którego Ingmar nie próbował nawet ukryć.
– Skakałaś w moją stronę... Nie wiedziałem, jakie... o co Ci chodzi... – zaczynał plątać się we własnych myślach, a niektóre słowa zupełnie przypadkiem wydostawały się z jego pyska. Bezsensowny ciąg trwał dalej. – Mogłaś przecież... też chciałaś zaatakować... skakałaś... – na szczęście, temat szybko został zmieniony. Taak, zaczęły się skoki, a w pewnym momencie Ingmar znalazł się nad Zwiastunem. Gdyby byli trochę starsi mogłoby to wyglądać... nieodpowiednio, ale byli tylko pisklakami, a to była tylko zabawa, no nie?
Gdy zaczęła się buntować, zaśmiał się tylko. Dość złośliwie, co trzeba dodać.
Pochylił się nad nią, przygniatając ją do ziemi jeszcze bardziej. Delikatnie otarł się o jej szyję własną, zatrzymując łeb przy uchu Ognistej.
– Przyzwyczaj się do tego. – wymruczał cicho. – W końcu jesteś samicą. – dodał, po czym jeszcze mocniej docisnął jej ciało do swojego, by zaraz zaśmiać się i wybić z tylnych łap w górę. Rozłożył skrzydła, machając nimi przez chwilę, by utrzymać się w powietrzu na wysokości około ogona. Spojrzał na Zwiastun, cały czas lekko się uśmiechając.
Właściwie, to sam nie wiedział, dlaczego tak nagle naszło go na złośliwości. Może to przez ten szok wywołany przez, ekhem, powiedzmy, że samookaleczenie Ognistej, a może to spotkanie i próba zaprzyjaźnienia się z inną samicą mocno uraziła jego ciemniejszą stronę charakteru, która nie miała zamiaru się z nimi kolegować i wolała wszystkich do siebie zrażać..? Kto wie... Tak, czy owak, teraz wydawał się uspokajać. Chociaż ta zabawa wydawała się naprawdę fajna, nadszedł czas, by nieco się... ogarnąć. I przestać zachowywać jak głupi, niewyżyty szczeniak.
Wylądował gładko niedaleko smoczycy, dokładniej to jakieś pół ogona od niej i spojrzał na nią. W jego ślepiach nadal błyskały iskierki, jednak tym razem nie były one agresywne, a raczej złośliwe. Czekał na jej reakcję. Był ciekawy, jak się na nim zemści. Wiedział, że nie był najzgrabniejszym smokiem, ale liczył, że jego umiejętności były znacznie lepsze od umiejętności Zwiastuna i że to właśnie one pomogą mu wygrać tą małą potyczkę.
W głębi duszy nie mógł się tego doczekać.
: 27 maja 2014, 19:11
autor: Niezdecydowana Łuska
Warknęła cicho nieco rozzłoszczona, co w efekcie wyszło niczym mruczenie kociaka, jej ogon jednak jak zwykle żył własnym życiem, wił się i plątał z tyłu, szturchając Ingmara po grzbiecie. Poczuła jak ociera się o jej szyje i zatrzymuje łeb przy uchu, przyprawiając ją o lekki dreszcz niepokoju. Położyła uszy po sobie jednak to co do niej powiedział wprawiło ją w lekkie oburzenie. Apf! Niech sobie za dużo nie wyobraża! Niby czemu miałaby się przyzwyczajać do bycia przygniataną przez niego?
– A co? Tak bardzo spodobało Ci się siedzenie na moim grzbiecie? Myślisz że będziesz miał okazje to powtórzyć? – W jej głosie dało się słyszeć dziwną nieznaną nawet jej dotąd nutkę.
Ta, nie ma to jak odkrywać nowe strony swojego charakteru w spotkaniu z nowym znajomym który teraz chyba myślał że się samookaleczyła. Pomińmy fakt że to było ledwie draśniecie wywołane przez dziobnięcie się szponem. Nie było ani głębokie ani też rozległe ale widać na białego zadziałał ten fakt z ciekawy sposób. Bidulek.
Gdy z niej zszedł, powoli podniosła się z ziemi, łapką strząsając śnieg przyczepiony do jej brzucha, zmarszczyła lekko pyszczek czując jak mokre i chłodne futro muska jej skórę. Tak potwornego uczucia nie życzyłaby chyba nikomu, jednak mimo to wciąż musiała się zemścić na samcu.
Powoli podeszła doń siadając obok niego, niby nic, po prostu usiadła. Jej pysk nie wyrażał zbyt wielu emocji, no może poza lekko uniesionymi ku górze kącikami gadzich warg, zwiastujących nieszczęście dla Ingmara.
– Oj Ingmarze. Zadarłeś z nie tą samiczką co trzeba – Mruknęła kręcąc łepkiem, po czym naparła na niego z całej siły bokiem, tak by go przewrócić i wylądować na nim. Miała zamiar go przygnieść (Co z tego że nie była lekka) i usadowić się wygodnie na jego brzuchu. Gdy to jej się uda plan był już prostu, unieruchomiła mu przednie łapki swoimi a następnie.... zaczęła go łaskotać cienką końcówką swego długiego ogonka. Jej celem były głównie jego boki, te miejsce było bowiem w chwili obecnej najmniej bronione i najłatwiejsze do łaskotania. Zemsta poprzez załaskotanie. Taaak
: 28 maja 2014, 21:50
autor: Agresja
Bunt ze strony samicy sprawił, że Ingmar uśmiechnął się jeszcze szerzej, a jego śmiech nie był już tak przesycony złośliwością, jak przed chwilą. Ot, był to teraz zwykły, niewinny śmiech rozbawionego pisklaka. Nie wspominajmy, czym był tak rozbawiony. Po prostu był.
– Nie mówiłem o sobie, tylko ogólnie. – zaśmiał się jeszcze raz, chociaż tym razem nieco ciszej. – Powinnaś się przyzwyczaić do samca na grzbiecie.
Patrzył na nią uważnie, gdy wstawała. W jego ślepiach znów pojawiły się złośliwe iskierki gdy zauważył, jak bardzo nie podoba jej się mokre futro na brzuchu. Jemu osobiście nic a nic ono nie przeszkadzało, ale z tego, co wiedział, dużo północnych smoków bardzo nie lubiło wody, a tym bardziej mokrego futra.
Natomiast bardzo zdziwiło go zachowanie Zwiastuna. Ot tak podeszła, usiadła, nic nie mówiła. Ingmar od razu stał się znacznie bardziej czujny. Czuł, że ona coś knuła. Zemsta powinna być słodka... uśmiechnął się w myśli. Pozwalając jej na to, ale jednocześnie starając się kontrolować sytuację, to on wyjdzie zwycięsko z tej potyczki.
Gdyby tylko wiedział, co samica zamierza mu zrobić... Te uniesione lekko wargi nie mogły wskazywać na nic dobrego. A tym bardziej miłego.
Jej następne słowa sprawiły, że jeszcze bardziej się zaniepokoił Brzmiały jak... groźba. I zapewne groźbą były. Zmrużył ślepia, po czym uśmiechnął się złośliwie.
– Mówisz..? – spytał, robiąc krótką przerwę. Przerwę, podczas której dobierał słowa i był bardziej skoncentrowany na mowie, niż na obserwowaniu Ognistej. Stracił na chwilę czujność, a ona bezczelnie to wykorzystała! Syknął, gdy naparła na niego, przewracając go z niesamowitą łatwością. Ingmar może i był zręczniejszy i starszy, ale to samiczka była górą, jeśli chodziło o siłę, a on nie mógł nic z tym zrobić.
Pozostało mu tylko utrudnianie jej planu. Zaczął wić się, próbując wydostać, jednak z każdym kolejnym ruchem przez jego ciało przechodziła kolejna fala bólu. Ledwo mógł złapać oddech, a żołądek bolał go niemiłosiernie. Kto by się spodziewał, że Zwiastun może być aż tak ciężka?! Przynajmniej w mniemaniu drobnego Cienia taka była...
– Złaź! – syknął po raz kolejny; niestety, musiał przypłacić to kolejnym, bolesnym dreszczem i chwilową utratą tchu. Stracił kontrolę nad sytuacją i to irytowało go jeszcze bardziej. Myślał, że gorzej już być nie może...
Mogło.
Łaskotanie? O, nie! Ingmar o prawda po raz pierwszy doznawał tego uczucia, jednak nie podobało mu się ono ani trochę. Zupełnie, ani odrobinkę! Jednak nie mógł pokazać swojego niezadowolenia, wijąc się i starając ustawić ciało tak, aby Zwiastun nie dosięgnęła strategicznych dla łaskotania miejsc na jego ciele. Niestety, każdy kolejny ruch wywoływał ból, a każde kolejne parsknięcie, zamieniające się w zduszony śmiech, przyprawiało go o utratę tchu.
– Przestań! – krzyknął, śmiejąc się... dość histerycznie. Właściwie, to trudno stwierdzić, czy śmiał się, czy raczej dusił, ale interpretację pozostawmy młodej Ognistej.
: 31 maja 2014, 9:29
autor: Niezdecydowana Łuska
Samca na grzbiecie tak? Zobaczymy kto tu będzie zmuszony się przyzwyczaić jako pierwszy!
Ona do samca na grzbiecie, w co wątpiła, bo ona dzieci mieć nie będzie. Czy on do robienia za legowisko (W sumie był miękki)
Jak na razie to ona miała przewagę, chociaż wątpiła by udało jej się go przewalić gdyby nie to że nieświadomie zbiła jego koncentrację i czujność. Tak, to wcale nie było zamierzone!
Cieszyła się z tego że siła po raz pierwszy jej się przydała. Zawsze myślała że to nie potrzebne, a co ważniejsze zastanawiała się jak to jest że jest taka silna przy takiej chuderlawej posturze.
– Powinieneś się przyzwyczaić do robienia za legowisko – Wymruczała mu do ucha, przybliżając łeb tak samo jak poprzednio. Upokorzenie wraz z zdominowaniem go, jak na te chwilę to jest chyba najlepsza zemsta na jaką mogła wpaść!
– Samiec powinien wiedzieć, gdzie jego miejsce – Dodała jeszcze po chwili. Teraz była złośliwa, a co by było gdyby Ingmar wypowiedział się o jej wadze na głos? W końcu ona sama nie była gruba, ani ciężka, więc uznanie ją za ciężką z pewnością ubodło by jej dumę, dostrzegła jednak ze przyciska go nieco za mocno, dlatego podparła się łapami nieco na ziemi, chcąc zmniejszyć ciężar jaki go przygniatał.
– Czemu miałabym przestać? – Zapytała uśmiechając się dość groźnie i dalej go łaskocząc, z chwili na chwilę coraz intensywniej, torturując go w ten przyjemny sposób.
/Wybacz że tak krótko i że tak długo musiałaś czekać na odpis